Prowincja o znacznej powierzchni otoczona niedużymi wysepkami umiejscowiona na morzu na zachód od Prastarego Lasu. Kantai zamieszkiwany jest przez klany: Hōzuki , Hoshigaki i Shabondama . Umiejscowiona na niej Hanamura stanowi stolicę nowopowstałego Cesarstwa. Ze względu na swoje umiejscowienie na Kantai rozwijany jest w szczególności przemysł wodny, a także rybołówstwo. Ze względu na wysoką wilgotność powietrza przy równocześnie niewysokiej temperaturze zaobserwować można na wyspach praktycznie cały czas występującą mgłę, które skutecznie zakrywa pole widzenia na większą odległość.
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 kwie 2024, o 00:48
Śniło mu się wszystko, jednak jeżeli ktokolwiek miałby się zapytać, w jaki sposób zdefiniować "wszystko", nie powiedziałby nic. Wszelkie obrazy mieszały się ze sobą tworząc nierozpoznawalną plamę, którą mogłaby służyć do testów osobowości na marynarza czy innego shinobiego. Tylko, że... gdyby w tym stanie dano mu jakikolwiek obraz do interpretacji to wyjść było kilka, żadne stawiające go w dobrym świetle. Albo wymioty, które zaraz po spojrzeniu na ów papier zaraz znalazłyby się również na podłodze. Albo cokolwiek związanego z Madame, kobieta zdająca się cieszyć z tego, co zrobiła z tym młodzieńcem. Nawet jeżeli nie była tego świadoma, bo przecież nie było jej tej nocy na statku. Przecież, Madame Akari nigdy nie jest gościem, więc na szczęście się nie skompromitował. Nie bardziej niż standardowy zachlany marynarz.
Jednak się obudził, choć w tych ciężkich chwilach, najzwyczajniejsza prycza w kajucie zdawała się być cesarskim łożem. Mrugał oczami z niedowierzaniem, przesłaniał swoją głowę czymkolwiek co tylko wpadło w jego ręce. Nawet nie dlatego, że chciał jeszcze spać, choć dziękowałby Jashinowi za każdą kolejną sekundę. Przesłaniał się dlatego by wszystko dookoła zamknęło swoje nieistniejące mordy. Słyszał wszystko, nawet to czego słyszeć się nie powinno. Trzeszczące deski statku, nawet te, które trzeszczeć nie miały prawa. Szeleszczący materiał munduru, który bezruchu leżał porzucony w całkowicie losowym punkcie kajuty. Boże. Nawet słyszał jak rośnie trawa, nawet jej nie widział i nie był nawet jej tak szczególnie blisko. Piekielne uczucie, do którego chyba nigdy nie przywyknie. W tej chwili żałował, że postanowił spędzić noc samodzielnie. A nie z jakąś uroczą kurtyzaną. Wtedy wypiłby mniej. Opium też byłoby mniej. Bo byłby zajęty czymś innym niż piciem. Głowa by nie pękała jak wyrzucona ze statku beczka.
Właściwie to... Nawet nie wiedział czy faktycznie nie skorzystał z obecności pięknych kobiet. Czy może też tych niepięknych, kiedy jego stan nie pozwalał już na jakkolwiek realne umiejscowienie w skali ocen urody. Cholera. Ledwo pamiętał swoje imię. A z imprezy pamiętał tylko tylko pierwsze łyki sake. Jeszcze cholernik Hiroyuki gdzieś się podział. Właściwie, domyślał się gdzie był. Z dużym przybliżeniem, ale jak nie słyszał jeszcze krzyków kapitana, to jego kajutowy współlokator zapewne spał... gdzieś indziej. Nawet by się nie zdziwił, jeżeli byłby wciśnięty w jakąś opróżnioną beczkę. Jeszcze mniej by się zdziwił, gdyby w niej utknął z jakąś kurtyzaną. No dobra, może jednak to by go zaskoczyło. Tylko dlatego, że jedynie kiedy widział kogoś unieruchomionego przez beczkę, to był to jakiś grubasek. Nigdy parka połączona w jakimkolwiek intymnym uniesieniu. Ale jeżeli ktoś miałby zdobyć takie wyjątkowe osiągnięcie zasługujące na zapis złotymi zgłoskami w historii załogi tego statku... to na pewno Hiroyuki.
Ocucił go ten nieszczęsny aromat, który przywracał mu wspomnienia z poprzedniego dnia. Te, które i tak były jeszcze żywe w jego głowie. Wydarzenia dziejące się na tyle wcześniej, że wypite litry sake nie zostawiły po tym dziury w głowie. W porównaniu z resztą wieczoru, która była czarna plamą w jego głowie. Jednak "ocucił" to zbyt dużo powiedziane, dalej był półprzytomny, ale otworzył szerzej oczy, rozejrzał się po kajucie. Jakby wierząc, że może, tak tylko może możeńkę ta niezaomniana Dama postanowiła złożyć mu wizytę? Ale wiedział jednak, że ktoś taki jak ona, nie pozwoliłby, żeby jakakolwiek sekunda spotkania mogłaby być zapomniana. Dzięki temu aromatowi i tej myśli wiedział natomiast jedno. Musiał się ruszyć, bo jeżeli nie zrobi tego w tej chwili, to z każdą kolejną będzie trudniej.
Zebrał się, narzucił mundur nieco go prostując swoimi dłońmi i wyszedł na świeże powietrze wchodząc na pokład. Nie wiedząc co zastanie, acz nie mając zbyt szczególnych oczekiwań. Wiedział natomiast, że jeżeli nie padnie po kilku krokach, albo nie uderzy w coś swoim tylko udającym przytomność łeb... to będzie dobry początek dnia.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 kwie 2024, o 01:39
3/14
„Mówiono, że z diabłem ma pakt.”
Aoi — Misja D
Wyjście na pokład, wymagające bodaj nadludzkiej siły woli, było najlepszą opcją, jeśli chcieć uwolnić się od zaduchu w kajucie i tego przeklętego zapachu, którego trudno było się pozbyć. Tak jak kobieta, która go nosiła, tak i on sam, uzurpował sobie wszystko i wszystkich. Bryza uderzająca od prawej, z morza, nieco pomagała w całym przedsięwzięciu, ale i tak, cholera, było trudno. Chłopak mógł się czuć tak, jakby wewnątrz głowy miał krasnoludka psychopatę tłukącego ciężkim młotem wprost w jego mózg. Tyle dobrego, że w swoim pojedynku z kacem nie był sam. Część załogi, to prawda, przeczołgała się do swoich leż, ale ci, którzy mieli mniej instynktu samozachowawczego legli gdziekolwiek byli w stanie.
No i cóż, jak się mógł tego spodziewać, Hiroyuki należał do drugiej grupy. Nie w beczce, nie w losowym miejscu. Na stole, który wniósł osobiście w to konkretne miejsce po znanym powszechnie zwrocie „nie podpuszczam cię, ale…”. Leżał sobie jak gdyby nigdy nic, dokładnie tak jak Bóg go stworzył, tuż obok honorowego miejsca zajmowanego przez butelki; trzy po przyniesionym przez kurtyzany (w ramach wyrazu dobrej woli) trunku, z czego jedna pełna – idealna by rankiem, a taka właśnie była pora, doprawić się na rauszu. Koktajl prolongatum. Dla oszczędnych. Obok stołu była jeszcze jedna beczka, ale pusta. Chyba nawet ta, którą spożyli wspólnie. Później sączyli już osobno. Tak to chyba było, jeśli wierzyć pojawiającym się z wolna przebłyskom uprzedniej nocy. Czym się strułeś, tym się lecz, więc jeśli taki był zamiar Aoiego, lepiej przechwycić ostatek procentów, nim wszyscy wstaną. Wtedy będzie trzeba się o niego bić. I to dosłownie.
— O! Aooooi! — wykrzyknął Hiroyuki, podnosząc się do pionu. Pół-pionu, jeśli być konkretnym. Musiał nie spać, ale to akurat nie dziwne, bo przy nocnych śpiewach kurtyzan syren byłoby to co najmniej ciężkie w wykonaniu. Tym bardziej że sam grał na ich strunach głosowych. Wracając jednak do pozy bruneta: w pasie blokowała go, i osłaniała (dzięki Bogu, bowiem można się kompleksów nabawić), ręka równie nagiej kobiety, która spała w najlepsze, pośladkami wprost do nieba. Ładne. Niebo też było niczego sobie.
Hiroyuki popatrzył mętnie po pokładzie, mordę miał napuchniętą, jak gdyby go stado os zaatakowało, a przecież to on wojował żądłem. Tak czy tak – leniwie odrzucił dłoń, podrapał się po obolałej głowie i wstał. Niedbałym krokiem przeczłapał bliżej współlokatora, można powiedzieć (i nie byłoby to wyolbrzymienie) na trzech nogach, gdzieś po drodze odnajdując spodnie. Pewnie nie należały do niego, ale kto by się tam tym przejmował. Naciągnął odzież na nogi, przy tym nieomal nie uderzając głupim ryjem o deski, i uwiesił się umięśnionym łapskiem na szyi kolegi.
— No… — zaczął, odpędzając przyjemne nuty kojarzące się z Madame Akari swoim pijackim, kwaśnym oddechem. Słowa, które wypowiadał, brzmiały, jakby mu kto język w międzyczasie plątał. Temu akurat trudno się dziwić – był prowodyrem tak picia na hejnał, jak i tym, który najczęściej mówił „no ze mną się nie napijesz?”. A że Aoi był najbliżej… Wyszło, jak wyszło. — Ładnie żeśmy, kurwa, pobalowali. Pamiętasz coś?
Wzrok Hiro był rozmyty, skakał to po kurtyzanie, którą opuścił z nieskrywanym żalem, to po czole Aoiego. W oczy ciężko mu było trafić. Próbował, to się liczy. Próbował też w kieszeniach (nie)swoich spodni odnaleźć coś, co, jak mu się wydawało, miał pamiętać, by z nich wyciągnąć. Wyciągnąć i przekazać towarzyszowi. I nie było to opium. Coś innego. Tylko nie mógł sobie przypomnieć co.
— E… Miałem coś dla ciebie, ale chyba już nie mam. Mówiłem ci coś o tym? — przyznał szczerze ale bez grama wstydu. Brunet chyba za bardzo, jak już mógł Aoi stwierdzić, wziął sobie do serca porzekadło „niech się wstydzi ten, kto widzi”.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 kwie 2024, o 03:25
Każdy krok stawiał przed nim kolejne wyzwania. Nie pamiętał kiedy ostatni raz, aż tak przesadził z alkoho... kurwa. Kiedy ostatni raz tak przesadził ze wszystkim co akurat wpadło mu pod rękę. Nawet by się nie zdziwił, jeżeli miałoby się okazać, że jakąś wyjątkowo skowyrną pierś pomyliłby z fajeczką dopakowaną opium. Ale jeżeli tak rzeczywiście było, może jednak lepiej, żeby faktycznie było to na zawsze zakryte czarną plamą, jaka osłaniała jego te mniej i bardziej godne pożałowania wspomnienia poprzedniej nocy. Błogosławieństwo i klątwa lania w siebie procentów do oporu, aż bogowie nie pomyślą o wyłączeniu światła w celu ratowania organizmu, przed nadmiernym zatruciem. Kara za grzechy, na którą nikt, nigdy nie był gotowy. Już wolałby skończyć z nowymi bliznami na ciele niż na umyśle.
Kiedy jednak na pokładzie natrafił na Hiroyukiego, no cóż. Gdyby powiedział, że zaskoczył go ten widok, to by skłamał. No. Może był zaskoczony tym, że jednak jego ta, zazwyczaj ukrywana, noga była ukryta przez dłoń kurtyzany, a nie wisiała luźno. Ale są te przyjemne zbiegi okoliczności, za które był wdzięczny. Jeżeli musiałby oglądać jego przyrodzenie z zaskoczenia, być może Aoi dałby radę sobie przypomnieć czy coś zjadł ostatniej nocy. Poza gryzieniem sake, kiedy za bardzo przesuszyło mu dziąsła. Chociaż nie pamiętał, żeby aż taką fantazję zyskiwał przy spożywaniu różnych płynów. Ale w samej tej sytuacji chyba zaskoczyłby go jedynie Księżniczek. A wtedy nawet biłby mu brawa, pogratulował. Byłby dumny z tego jak dobrze go wychował.
Natomiast, zaskoczyła go energia jego um... przyjaciela. I to, że jeszcze jakaś butelka alkoholu była pełna. Choć, z jakiegoś powodu obawiał się, że mogła być wypełniona płynami, których wolał nie spożywać. Kto wie co mogło się tu dziać, jeżeli Hiroy nie chciał wstawać ze stołu za potrzebą. Potrząsnął głową by odtrącić od siebie te myśli. No, w każdym razie. Jakimś sposobem, nie spał, był względnie pełen energii. Przynajmniej w porównaniu z samym Aoim, który sprawiał jedynie pozory jakiejkolwiek przytomności, jeszcze ciągnąć za sobą nieszczęsny aromat ziół, jakże przyjemny i jednocześnie tłamszący w tej chwili. Jedyne, co rzucało się na pierwszy rzut oka wskazujące na wątpliwy stan współmarynarza była jego opuchnięta morda i błądzące oczy. No. Może Shabondama nie prezentował się aż tak źle. Na trzecią nogę idącego do niego kolegi nie zwrócił uwagi. Widział ją już... No cóż. Wystarczającą ilość razy by nie być zniesmaczonym tym widokiem, ani nie reagować w żaden inny sposób na to, iście królewskie berło.
-Kurwa... nie tak głośno. - Aż położył rękę na głowie słysząc ten głos, zwłaszcza kiedy był już tak blisko. Nie przeszkadzało mu jego zawieszone łapsko, a oddech towarzysza w alkoholowej niedoli był wyjątkowo przyjemny. Przyjemny, bo odpędzał aromat ziół Madame Akari, które jakimś sposobem dalej go oblepiały, choć miał nadzieję, że alkohol wszystko zabije. W normalnych warunkach, zdecydowanie by odmówił tej wątpliwej przyjemności, ale teraz ten odór, był czymś czego potrzebował. -Piliśmy... tyle pamiętam. - Zaśmiałby się lekko, gdyby nie to, że sama myśl o wydaniu z siebie takiego odgłosu wywoływała u niego niemalże ataki migreny. Przysięgał sobie w głowie, że więcej nie pije. Nie tyle. Zapewne nie pierwszy raz.
Za nic nie potrafił przypomnieć sobie, co miał mu dać. Za nic w świecie nie potrafił sobie przypomnieć czy taki temat tak naprawdę padł. Borze, oddałby całe bory, gdyby tylko miało mu to przywrócić pamięć. Już nawet przeszło mu przez myśl by kogoś uderzyć, może to go otrzeźwi. Albo samemu uderzyć o coś głową. Może nie otrzeźwi, może nie przywróci pamięci, ale chociaż uspokoi ból głowy. Może. Z nadzieją, że zamiast mieć kaca mordercę, bardziej wprawionego niż nie jeden shinobi, miałby jedynie ból głowy od uderzenia. Liczył, że jego otumaniony organizm nie będzie w stanie pojąć kilku rodzajów cierpienia fizycznego. Choć się przed tym powstrzymał. Przeczesał tylko swoje włosy drapiąc się w głowę, jakby tylko to jakkolwiek miało pomóc na jego zamglony umysł. Niestety, bez efektu. Uderzył się w klatkę piersiową, dokładnie w miejscu gdzie wisiał jego medalion Jashina, tak by chociaż metal dociśnięty w ten sposób do jego skóry i sprawiona tym samym ta odrobinka niedogodności w czymś pomoże ale...
-Nie mówiłeś... - Odpowiedział z pewną powagą w głosie, jakby faktycznie wszelkie wspomnienia zaczęły mu wracać. -Pamiętałbym. Chyba, że miałeś mi dać którąś Pannę po sobie, albo wepchnąć mi Księżniczka do łóżka... Tego lepiej nie pamiętać. - Ale wspomnienia jednak dalej były skryte w głębokich odmętach nieświadomości, ale powiedział to, jakby faktycznie, gdyby to było coś istotnego, to raczej by mu nie umknęło. Choć spożyte procenty zdawały się temu zaprzeczać. A jeżeli faktycznie miałaby to być któraś z pozostałych opcji, o jakich wspomniał. To dobrze, że jego mózg posiadał odpowiednie mechanizmy ochronne.
Rozglądał się też dookoła, jakby cokolwiek co może znaleźć w zasięgu wzroku miałoby być jakąkolwiek pomoc w odzyskiwaniu świadomości na temat dnia wczorajszego. Podtrzymywał też Hiroyukiego, żeby nie upadł, a tym bardziej, żeby nawet jak upadnie, nie pociągnął go za sobą. Nie dałby rady się podnieść. Wierzył w wiele rzeczy, ale na pewno nie w to, że drugi raz w takim krótkim czasie byłby w stanie wygrać nierówną walkę z grawitacją.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 kwie 2024, o 06:10
5/14
„Mówiono, że z diabłem ma pakt.”
Aoi — Misja D
— Boga o pomoc nie proś... Grzesznik z ciebie jakich mało — zauważył z sugestywną manierą brunet. Mogła być to tak prawda, jak i niewinne kłamstewko. Towarzysz Aoiego miał to do siebie, że żartował nawet z cudzych matek tylko po to, by zobaczyć, jak rozmówca się piekli. Gdyby wierzyć mu na słowo, musiałby przelecieć rodzicielki połowy załogi. A to już wystarczająco dobry argument, by puścić uwagę w niepamięć. Albo zapytać co dokładnie miał na myśli. Zgodnie z wolą.
Hiroyuki nagle jakby się ożywił.
— ...Księżniczka? Ty to masz łeb Aoi! — pochwalił go, kiwając przy tym głową. Pochwała, choć miła, to ciężka w uniesieniu. Nie dlatego, że ego Shabondamy rosło do monstrualnych, kosmicznych rozmiarów (też), a z powodu wiszącego mu u szyi kawała mięcha. Metr dziewięćdziesiąt, osiemdziesiąt kilo żywej masy. Jak nic matka karmiła Hiro z procy. A ta trzecia noga ważyła pewnie połowę całości. Może był od Kaminarich? W końcu to o nich mówiło się, że mają potężne… Te, no, mięśnie znoszące błyskawice. Albo błyskawicę? — Kurwa, gdyby mistrzowie mówili, że do kontroli cienia trzeba być trzeźwym, może by nie spieprzył w popłochach… Coś ty mu zrobił? Siedział jak struty, nawet ta Mei… Mai… Moi… Mae… no, ta, co później siedziała pod stołem, nie pomogła, a się biedna starała. Coś o tym wiem.
Z prośby kamrata brunet robił sobie całe nic. Nie był wredny, ot, wciąż zamroczony trunkami. W skrócie: darł się Aoiemu do ucha tak, jakby ten miał być co najmniej głuchy. Pomijając nawet to; takim jak Hiroyuki wybaczało się wiele. Głównie dlatego, że nawet zachlany w sztok był cholernie niebezpieczny. Klasyka gatunku: człowiek w czepku urodzony, naturalny talent, a przez to krnąbrny jak sam skurwysyn (nie obrażając jego matki, bo to naprawdę dobra kobieta). W przeciwieństwie do Księżniczka przynajmniej nie irytował. Nie aż tak. Jak nikt inny potrafił rozbujać towarzystwo, nawet podczas sztormu i choć wydawał się głupi jak but z lewego nogi, to gdzieniegdzie przebijała się przez niego mądrość. Tym bardziej w spokojnych, trzeźwych rozmowach o życiu, które niewątpliwie dane im było parę razy odbyć. Poza tym, cholera, spali w jednej kajucie. W takich warunkach łatwo poznać kto jest kim i po prostu się polubić. Choćby z przymusu.
— Blondaś na stówę pamięta o co chodzi. Łyka sake nie wziął. Tylko… gdzie on? W kajucie? — zapytał z rozbrajającą szczerością i począł rozglądać się po pokładzie. Zaskakujący błysk mądrości. Rzeczywiście, Księżniczek siedział z nimi poprzedniej nocy, nie z własnej woli – ale jednak. Coś tam słyszeć musiał, nawet mimo ogólnego, chwytającego za serce (nie Aoiego, bo ten go nie miał) przerażenia. Hiroyuki nie wiedział, co wydarzyło się poza statkiem, toteż widząc posmutniałego Księżniczka, uznał, że pomoże mu się otrząść z opieszałości w nawiązywaniu pierwszych kontaktów z załogantami. Prawdziwie niedźwiedzia przysługa. No, chciał brunet dobrze, a że serce miał gołębie, to był głęboko przeświadczony, że pani lodziarka, trunki i towarzystwo najlepszego duetu na statku, bo za takich uznawał ekipę z kajuty numer któryś tam, poprawią mu humor. Dziwnym trafem tak się nie stało i kiedy tylko kontrola chakry Hiro została osłabiona, Księżniczek czmychnął do kabiny.
Może gdyby Aoi nie był tak zapalonym koneserem sake (przynajmniej tej nocy), a jego ofiarę nie chroniła przyjazna natura bruneta, to zdołałby go powstrzymać. Co jeszcze gorsze (albo lepsze), bliźniaczki, które uznały reakcję Yuto za obrazę ich dziwkarskiego majestatu, chciały pożyczyć ichnie instrumenty! To także stanowiło znaczącą przeszkodę. Hiroyuki był tym faktem zachwycony na tyle, by niespecjalnie przejmować się uszczupleniem towarzystwa. Co do Shabondamy, cóż, ciężko powiedzieć. Jeśli on nie pamiętał, czy pozwolił dziewczynie grać na swoim flecie (może nie lubił się dzielić?), to jego kompan tym bardziej. Zresztą, nie przyglądał się Aoiemu tak dokładnie, a przynajmniej nie w momencie, gdy młódka wyprawiała cuda za pomocą ust. Hiro zawsze lubił dobrą muzykę, a ona miała te swoje zwinne paluszki, zdolne do wygrywania najpiękniejszych melodii. Gardłowy głos nieco psuł odbiór, ale…
No, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej Aoi dowiedział się gdzie szukać i kogo szukać, by rozwikłać zagadkę Tysiąca i jednej nocy. Co więcej, Hiroyuki trzeźwiał zaskakująco szybko. Mówienie o kurtyzanach tak go podniosło na duchu, że ruszył czym prędzej przed siebie pełen energii i wigoru. Nie do kajuty, jeszcze nie, najpierw musiał pożegnać „damę” i przybić z nią piątkę. Z jej pośladkiem, znaczy się. Dopiero teraz zaczął człapać w stronę kabin. Priorytety w życiu trzeba przecież jakieś mieć.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 kwie 2024, o 08:22
-Grzesznik? - Zapytał bardziej siebie niż Hiroyukiego, acz niezależnie od faktycznie pytanej osoby, liczył, że brunet odpowie. -Dobrze, że chętnie odświeżysz mi pamięć. - I się delikatnie uśmiechnął, mimo pękającego łba, w sposób niemalże identyczny, jak w ten, w którym uśmiechał się do Księżniczka zanim przystępował do wykorzystywania na nim metod wychowawczych. Jednak, w przypadku Hiroyukiego, tutaj naprawdę za tym żadne zagrożenie się nie skrywało. Za długo się znali razem, żeby Aoi nie był w stanie go przynajmniej tolerować. A na pewno jednak, darzył go jakąś sympatią. Inaczej by z nim nie pił. Inaczej też, nie piłby z Księżniczkiem, który był tam z nimi. Prędzej wlewałby blondyneczkowi alkohol w jego gardło na siłę, co by się rozluźnił i przywiązał do załogi. Ale raz, że wtedy sam by nie pił, a dwa, definitywnie nawet wtedy już nie był w stanie, żeby to uskuteczniać.
Chwila, chwila! Yuto naprawdę był z nimi przy stole? Niedowierzał w to. Nie był pewien jak do tego doszło. Nawet nie wiedział, czy chciał to wiedzieć. Możliwe, że sam Hiroyuki go do tego zmusił. A Aoi musiał być na pewno w stanie, w którym obojętne mu było, kto będzie obok, jak długo nie będzie przeszkadzał w piciu. Ten zmarnowany pyszczek, w normalnych warunkach zapewne odebrałby mu przyjemność z delektowania się kolejną dawką sakę, nawet jak już pił dla samej czynności picia, a nie dla smaku. A czy brunet miał miał w sobie geny Kaminari, tego nie wiedział. Jedyne co wiedział, że jakaś, albo nawet jakieś Kaminari mogły mieć w sobie jego geny, nawet jeżeli nie na długo. Ale co się działo na kontynencie podczas wojny z Uchiha, zostaje na kontynencie.
O żadnej Mae, Mai, Maemai czy innych różnych imionach za nic w świecie nie pamiętał. Jeżeli, mimo pierwotniej niechęci, skorzystał z, skądinąd, niemożliwych do odparcia uroków kurtyzan, przynajmniej niemożliwych do odparcia w jego stanie upojenia, to nawet nie był w stanie skomplementować zdolności plemiennego śpiewu gardłowego, bo za nic w świecie tego nie pamiętał. Może, tylko może, gdyby ktoś wiszący na nim nie wydzierałby mu się do ucha, mógłby dużo łatwiej sobie skojarzyć te wątki, połączyć jakieś drobne porozrzucane puzzle złożone z kadrów nagich ciał, potencjalnego zbijania piątki ciesząc się szczęściem kolegi, że też ma tak zajebistą sytuację jak on sam, wraz ze spożytymi hektolitrami sake i wszystkim innym co mogło się dziać. Ale do jakiegokolwiek Boga miałby się nie odnosić, nawet tym kawałków układanki nie był w stanie rozpoznać, każda myśl była mętna. Niezależnie jak miał lotny umysł, definitywnie nie znosił tego tak dobrze jak jak ten cienisty chłopak. On w takim stanie upojenia nawet nie odważyłby się używać swoich technik z obawy, że przypadkiem zamiast trafić w cel, to na wieki pozbawiłby kogoś możliwości rozrodczych (oby tylko tych możliwości).
-Może to przez noszenie beczek. - W taki sposób odpowiedział na to, co mu zrobił. Jakby wcale nie upatrując w ich całej relacji poprzedniego dnia niczego, co mogłoby nie pozwolić mu czerpać jakiejkolwiek przyjemności z tej imprezy. Ale popękane kości w rękach, faktycznie mogły utrudnić picie sake, jeżeli nikt mu nie pomógł z bólami. A nawet odrobina lekcji muzyki, choćby była to przerwana lekcja muzyki, powinna ukoić popękaną psychikę Księżniczka. Przecież, jedynie pomagał mu się dostosować do życia na statku, tak aby przypadkiem nikogo nie sprowokował do wyrzucenia go za burtę myląc go z niemożliwym do odratowania ujadającym szczeniakiem.
-Albo gdzieś pod pokładem, jak szczur.- Gwałtowniej wypuścił powietrze nosem, jakby próbując się zaśmiać, ale nie za głośno, żeby tylko nie prowokować kolejnej fali bólu głowy, jednak niestety Hiroyuki jego dobrostanem za nic w świecie się nie przejmował. Och ileżby dał, żeby mieć tak potężną głowę jak ten jegomość. Nawet adoptowałby wszystkie dzieci, które potencjalnie mógł spłodzić, aby następnie opłacić im wycieczkę do głębokich odnóg, co by zminimalizować ich szanse na wątpliwą przyjemność poznania dawcy nasienia, który przyczynił się do ich narodzin. -Ale... kajutę sprawdzimy szybciej. - I nawet zachwiał się lekko, kiedy to brunet postanowił przestać opierać na nim swoje cielsko, dawał z siebie wszystko co w tej chwili mógł, aby wytrzymać wcześniejszy napór, więc nagłe pozbawienie ciężaru wymusiło na nim ponowną walkę o stabilizację.
To, że pożegnał się z jeszcze śpiącą Ma... no. Wiadomo o kogo chodzi, wcale nie było zaskakujące. A pośladek, który był wprawiony w wibracje po tym czułym pożegnaniu działał nawet kojąco na ból. Jak to mówił, ktoś wyjątkowo inteligentny... Na kaca najlepszy jest okład z młodych piersi? Cóż, teraz nie mógł tego spróbować, ale bez wątpienia falujący tyłek też hipnotyzował na tyle, że odrobinę łagodzić ból. Ach te chakrowe cudy, bo by tak czarować bez wątpienia była potrzebna chakra. Ale szkoda tracić czas, nie mógł się wpatrywać w tyłek zbyt długo, choć jakby przyłożyć sobie zimną bułeczkę do głowy, żeby złagodzić ten kurewski ból... Nie. Ruszył z Hiroyukim do kajut, żeby odnaleźć Księżniczka. Szedł nieco za nim, domyślając się, którego widok zadziała nieco lepiej na blondyneczkę.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 kwie 2024, o 16:10
7/14
„Mówiono, że z diabłem ma pakt.”
Aoi — Misja D
Hiroyuki nie odpowiedział na „sugestię” współlokatora, uznając ją za co najmniej naiwną. Żeby odświeżyć mu pamięć, sam musiałby pamiętać cokolwiek więcej, niż spijanie spomiędzy biustu strugi sake, podawane z rąk kurtyzan opium i to, jak żarliwie namawiał Aoiego do czynienia tego samego. Czy chłopak uległ, czy też nie, było sprawą marginalną i lepiej nie drążyć, bo zamiast spowiedzi będzie trzeba odbębnić egzorcyzm. A to nic przyjemnego.
— Noszenie beczek? — powtórzył po nim tonem, który wskazywał na zdziwienie. Może nawet strącenie łatki, którą przypiął do wyobrażenia Księżniczka. Chuchro niosące ważące x kilogramów beczki. No, w to ciężko było mu uwierzyć. — Że on wnosił beczki? Silny, a wcale nie wygląda.
Czy był szczurem, czy czicziłałą: musieli go znaleźć. Zadanie nie było trudne. Ani odrobinę. Kiedy dotarli do kabin, a uczynili to szybko i sprawnie, Hiroyuki wejrzał przez okienko w drzwiach i dostrzegł śpiącego Yuto. Bez zbędnego certolenia się otworzył podwoje, teatralnie odchrząknął zaległą w gardle flegmę, pogładził się po jabłku Adama i ryknął tak, że niemal cały statek zaczął się trząść. Szło zawału dostać.
— Na kompani pobudka, pobudka! Wstać!
Księżniczek zdołał zerwać się na równe nogi, rozpocząć przygotowania do rozruchu fizycznego, a na sam koniec dostać między oczy obrazem nabijającego się z niego bruneta. Miał chłopaczyna ubaw. Nie dlatego, że ofiarą był Księżniczek. Nie. Nie miał względem blondyneczka żadnych negatywnych uczuć. Ot, na statku działy się różne rzeczy, głupsze i te mniej, czynione głównie z uporczywej nudy.
— Morda idioto! — warknął ktoś zza uchylonych drzwi, kiedy tylko dostrzegł głupawy ryj Hiro. To, że żadnej pobudki nie było, a przynajmniej nie tak szybko, stało się bowiem jasne z momentem, gdy przypomnieli sobie jak Kapitan, jeszcze przy trunkach, oznajmił załogantom, że następnego dnia mają nieco czasu wolnego w związku ze sprawami, które musi osobiście zakończyć z przybyłym na statek gościem. Radość marynarzy urosła wtedy do ogromnych rozmiarów, bowiem luksus spania dłużej niźli do godzin bardzo porannych, zdarzał się niezwykle rzadko, toteż w tym uniesieniu pozytywną nowiną nie ograniczali się w żaden sposób. Efekt był do przewidzenia.
Ale Hiroyuki, jak to Hiroyuki, machnął ręką, niespecjalnie przejęty, i wszedł do środka kabiny.
— Masz refleks, to dobrze — podsumował i usiadł obok Yuto. Tak, jak wcześniej zarzucił rękę na Aoiego, tak to samo uczynił z blondynem. — No, powiedz… Y… Yu… Ye… Kolego! Wczoraj coś miałem i dziś tego nie mam, kojarzysz, o co mogło chodzić?
Księżniczek spojrzał na kompana trzeźwym spojrzeniem, jeszcze wolnym od przerażenia. Szybko jednak zrozumiał, że Hiroyuki nie był sam. I bodaj byłby to ktokolwiek inny, ale nie, musiał przyleźć z Aoim. Wszystkie mięśnie na ciele blondyna spięły się w sekundę, plecy wyprostował jakby był cięciwą naciągniętą na łuk, a usta ułożył w prostą linię. Ostatkiem sił próbował rachować czy powinien odpowiedzieć na zadane przez Hiro pytanie. Odpowiedź, a jakże, znajdowała się w mimice Shabondamy. Po chwili, uzyskawszy aprobatę, choćby za pośrednictwem kiwnięcia głową czy innego, dowolnego sygnału, wyjaśnił lękliwie:
— Z-zwój?
Yuto, skończywszy zdanie, sięgnął po spodnie i wyciągnął z kieszeni zwitek. Najwyraźniej bał się zajrzeć do środka, bo pieczęć na zwoju wciąż była w całości. Pewnie, gdyby ją odpieczętował i tak nikt by tego nawet nie zauważył. Cóż, najwyraźniej głowa przepełniona strachem była wystarczającym powodem, by tego nie zrobić.
— To tyle chciałem. Fajny z ciebie chłopak, uszy do góry. Tak wyglądają pierwsze dni na statku! Nie martw się, my się tobą zaopiekujemy. Prawda, Aoi? — Hiroyuki zwrócił się do kompana, wymachując mu przed oczyma „zgubą”. Dobry, głupi i silny. Tercet bruneta, który naprawdę nie dostrzegał gęstniejącej atmosfery. Albo dostrzec nie chciał. Koniec końców był lekkoduchem unikającym konfliktów.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 kwie 2024, o 17:18
-Życzenie Kapitana. Pewnie Księżniczka dalej to czuje w swoich kościach. - Nawet się zaśmiał, lekko bo lekko, ale w końcu z siebie wydobył trochę głośniejszy dźwięk niż najzwyklejsza mowa. Uch. Chyba mu się już poprawiało od świeżego powietrza, którego zdążył się nachapać będąc na pokładzie. Nie sprecyzował życzenia Rekina Południa, ale choćby powiedział, że mają zakaz uczęszczania na spektakl artystek śpiewu gardłowego, to choćby najpotężniejszy fuuton miał służyć za pompkę, to by nie było siły, która kogokolwiek by uczyniła zdatnym do użytku. Tak więc jak powiedział, że kości mają pękać, to te grały piękną orkiestrę, wskazaną wcześniej przez dyrygenta mórz. Acz fakt faktem, sam Aoi był w szoku z tym, jak sobie ten blondasek z tym poradził. Szło opornie, ale koniec końców. Dał radę. Może w sumie nie pił z nimi sake, bo za bardzo bolały go ręce, aby przystawiać sobie cokolwiek do ust? Chociaż, ze sprawozdania Hiroyukiego wynikało, że też i niczego nie przystawiał do ust klarnecistek.
Jednak mu się nie poprawiło. Nie tak bardzo, jak miał nadzieję. Krzyk Hiroya znowu uderzył w niego, jakby ktoś założył mu na głowę blaszany garnek i nawalał w niego z całą nienawiścią, za wszelkie grzechy, których mógł się dopuścić dnia poprzedniego. O ile wydarzenia na statku podlegały faktycznie jakiemukolwiek kodeksowi bezbożników, gdyż, jak wielu wspominało po powrocie do domów i rodzin. Co działo się na pokładzie, lub w innych portach niż te rodzime, zostawało w tych miejscach. Sam nie miał nikogo, przed kim musiałby ukrywać jakiekolwiek wydarzenia, ale marynarze po ślubach to też nic dziwnego. Tak samo nic dziwnego nie było w tym, że Ci sami marynarze mieli dzieci w większości portów, gdzie mieli okazję zawitać.
W każdym razie, nie dziwił się reakcji innego z członków załogi. Pewnie, gdyby on został w taki sposób wzbudzony, zareagowałby podobnie, ale los chciał, a także pękający łeb, że wstał nim ktokolwiek inny to zrobił. Pomijając oczywiście tego bruneta, co do którego czasu pobudki nawet ciężko było mieć jakąkolwiek pewność. Ale z całą sympatią jaką do niego miał, ledwo powstrzymywał się, żeby przyłożyć mu w tył głowy, tak dla drobnego obniżenia tonów, w jakich tak ochoczo się wydzierał.
Ale! Koniec końców, wszedł do kajuty Księżniczka chwilę po swoim towarzyszu. Przy tej okazji nawet odniósł wrażenie, że być może jako jedyny zapamiętał jego imię. Uśmiechnął się pod nosem słysząc mieszaninę Hiroyukiego. Choć on sam zapamiętał je tylko dzięki, jakże wątpliwemu w przyjemności, dniowi poprzedniemu. I bardziej traktował "Yuto" jako nazwę dla pupilka, niżeli faktyczne imię dla człowieka. Ot, taką relację z nim uznawal za akceptowalną. O ile za dużo nie skomlał. Nawet miał przyjemność zobaczyć reakcję blondaska, kiedy tylko spostrzegł, że Aoi również przyszedł go odwiedzić. Od razu poczuł takie przyjemne ciepło w serduszku. Ach, taki widok działał kojąco na kaca. Było to lepsze niż działanie metodą "czym się strułeś tym się lecz", bo jednak się obawiał, że łyk alkoholu wywołałby wymioty.
Oczywiście. Przywitał się jak należy ze wsółmarynarzem! Delikatnie się skłonił, uśmiechnął się tak, jak wczoraj już Księżniczek miał wiele okazji to widzieć. I mógł wiedzieć, że ten uśmiech i to, co było widoczne w oczach Shabondamy nie mogło oznaczać niczego dobrego. A jednak, Aoi w tej dokładnie chwili, nawet nie zamierzał niczego robił. Przecież na ten moment był bardzo grzeczny i nie sprawiał żadnych problemów. Cholera. Naprawdę, w tej chwili nawet nie zamierzał o nim szczególnie źle myśleć. I naprawdę, nawet to sprawiało, że już zdawał się działać mu na nerwy, chociaż w tej chwili tego w żaden sposób nie okazywał. Przynajmniej nie w sposób widoczny dla Hiroyukiego.
-Zwój? - Popatrzył to po Księżniczku, to po Hiroyukim. Jaki do cholery zwój? Po co mu zwój? Pieczęci też nie poznawał, ale przynajmniej nie była naruszona. Gdzieś, w głębi siebie nawet żałował, że nie była ta wiadomość otwarta. Miałby jakiś pretekst by cokolwiek zrobić. -Och, Yuto. Ściąłeś włosy? - Nie mógł się jednak powstrzymać od tej uwagi, udając, że zauważył to dopiero teraz. Wczoraj był przecież zbyt pijany by cokolwiek pamiętać i kojarzyć, a jak już się domyślił, brunet nie widział jakim doskonalym balwierzem był Aoi.
-Prawda. Już wczoraj go oprowadzałem po Tenkyū, fajnie było. Nie, Yuto? - Przytaknął swojemu towarzyszowi na to pytanie dotyczące opieki. Och, jakże pomocny i przyjacielski był ten nasz Aoi! Nic tylko do rany przyłóż! Sól wspomaga gojenie. Każdy przecież to wiedział!
-Haiku od którejś z pokładowych poetek? - No za nic w świecie nie miał pojęcia co to mogło być, a tym bardziej dlaczego Hiroyuki chciał mu to dać. Znając go, to nawet miał lekką obawę, że zobaczy tam namalowany członek i bynajmniej nie chodzi o nikogo z rodziny bruneta. Ale raz kozie śmierć, w najgorszym wypadku zabarwi kajutę Księżniczka swoimi wymiocinami, no bo przecież nie będzie podejmować tego ryzyka w żadnych przestrzeniach wspólnych. Przerwał pieczęć, otworzył zwój sprawdzając cóż to za "coś" spodziewając się niemalże wszystkiego. Zwłaszcza biorąc pod uwagę kto był wręczającym, a kto przechowującym.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 kwie 2024, o 18:37
9/14
„Mówiono, że z diabłem ma pakt.”
Aoi — Misja D
— Na mnie nie patrz, pamiętam tylko, że mam ci coś dać. To kolega jest mózgiem operacji — westchnął Hiro, patrząc na Yuto spolegliwie. Apropos cech bruneta – lubił dotrzymywać słowa i zwykle to robił. Obietnice wżynały mu się w pamięć i chociaż nie mógł odnaleźć słów, jakimi ów przysięgę składał, to samo jej istnienie już było zakotwiczone w jego świadomości. Tyle wystarczyło. Nie namyślając się nazbyt długo, chcąc najwyraźniej zakończyć swój udział w wydarzeniu i wrócić do tego, co tygryski lubią najbardziej (a mieli przecież czas wolny!), podał zwitek Shabondamie.
— Ty, rzeczywiście! Miałeś długie do pasa, nie? — podkręcił Hiroyuki w ten swój ewidentnie głupawy i nieuświadomiony w realiach sposób.
Mózg operacji, niewątpliwie usłyszawszy tę cyniczną uwagę, milczał, jedynie potwierdził skinieniem głowy „miałeś”. Później zaś uciekał spojrzeniem na przychylnego mu bruneta, który nijak nie odbierał błagalnych sygnałów o ratunek. Co jednak pewne, nie warto było w jego, Hiroyukiego, towarzystwie męczyć żadnego z załogantów, groziło to bowiem naprawdę mocnym bólem głowy (i nie tylko). No, szczęście w nieszczęściu, Księżniczek nie przebywał w towarzystwie Itō częściej, niż raz na parę dni. Okazja na dokonanie ostatecznego zniszczenia (a później posklejania), przyjdzie sama. Nigdzie im się przecież nie śpieszyło, prawda?
— Tak, było — odparł lakonicznie blondyn, głównie z obawy o to, że przy dłuższej wypowiedzi głos będzie łamał mu się mocniej, niż to potrzebne. Poza tym, chciał się, co zrozumiałe, Aoiego jak najszybciej pozbyć. A przynajmniej na tyle, by nie wisiał w drzwiach j e g o kajuty jak pierdolony Rezus. Księżniczek, co by o nim nie sądzić, też grał w pewną grę. A że Hiroyuki byłby dla niego idealnym bodyguardem... Cóż.
— W następnym porcie pójdźmy więc razem. Namówię kapitana na imprezę integracyjną w jednej z karczm! — obiecał z rosnącą chucią. — A później… Później się zobaczy, gdzie nas nogi poniosą.
Hiroyuki wciąż nie wiedział, co znajduje się w środku zwoju. Ba, nawet oddanie go w ręce Aoiego nie wynikało ze zrodzonej w jego spaczonym łbie myśli. Nie miał z tym nic wspólnego. Dosłownie. No, może poza pocałunkiem, który złożył na dłoni kobiety, która mu dała. Tego jednak sobie nie przypomniał, umysł pozostawił wydarzenie gdzieś na zakurzonej półce myśli, toteż wzruszył ramionami w oczekiwaniu na to, że kolega podzieli się treścią, którą zapisano w środku.
A zapisano, rzeczywiście, haiku.
Światło słoneczne
W meduzy odbiciu
Budzi marzenia.
Nic więcej, nic mniej. Żadnego podpisu, żadnej notatki. Brzmiało jak zaproszenie albo dziwne wyznanie miłości. Kurwa, czy mamy na sali eksperta od poezji? Pismo piękne, kaligraficzne, spisane niedostępnym dla szarej masy atramentem, co poniekąd wiązało się z tym, że nadawca musiał być wprawiony w posługiwaniu się pędzlem. I znów ta woń. Charakterystyczna, uderzająca, odurzająca wręcz. Wszystko na raz. Pełen bukiet. Dokładnie taki, jak rankiem, choć ewidentnie zwietrzał.
— I co? — zagadnął zniecierpliwiony Hiroyuki i wychylił się ponad Shabondamę tak, by móc dojrzeć choćby literkę. Czy dojrzał, to już zależało od tego, czy Aoi mu na to pozwolił. A przecież nie musiał. — List od zatroskanej o synusia mamusi, jakiejś zbałamuconej panny z ostatniego portu? Mów, bo uduszę się z ciekawości.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 kwie 2024, o 19:30
-Mózgiem operacji? - Zapytał, jakby chciał się upewnić czy dobrze zrozumiał. Księżniczek był za to odpowiedzialny? Nie wiedział w co on gra, wiedział tylko, że zależnie od tego co zobaczy, mogło zależeć wiele w kontekście ich potencjalnych najbliższych interakcji. Sugestywnie poprawił swój karambit, będący nieodzownym elementem jego mundur, choć z perspektywy nieświadomego Hiroyukiego mogło to bardziej wyglądać, na korektę ułożenia luźnych spodni, niżeli jakakolwiek groźba, którą faktycznie posyłał blondaskowi. Nie podobało mu się to, że on cokolwiek chciał samodzielnie zrobić. No. Tylko obecność bruneta zapewniała mu bezpieczeństwo. Jakiekolwiek.
Po tym jak usłyszał kto jest mózgiem, przed rzeczywistym odczytaniem zwoju, wszedł nieco głębiej do kajuty. Tak, aby być właściwie pomiędzy Księżniczkiem a Hiroyukim. Jakby chcąc zasugerować temu pierwszemu, że jeżeli tylko chciał zrobić coś rzeczywiście głupiego, to co by się nie działo, nikt nie zdąży zareagować na tyle szybko, by faktycznie nie zdążył go tknąć. Mimo kaca, do tego momentu miał całkiem niezły humor. I już momentalnie został zepsuty. Jakim kurewskim przekleństwem musiał być ten kundel, że też musiało zadziać się coś, że się musieli tego pięknego dnia spotkać.
-Impreza integracyjna? Po wczoraj nie zmusisz mnie, żebym wypił cokolwiek będziesz chciał mi dać. - Rzucił z powagą w głosie, ale miał na twarzy delikatny uśmiech, co by nikt nie myślał, że wyjście z Yuto mu jakkolwiek przeszkadza. Jeszcze był na etapie, gdzie jego postanowieniem było, że już nigdy więcej nie wleje alkoholu do ust. Wiadomo jak to zazwyczaj się kończyło, ale mimo wszystko, na jeszcze w tych sekundach był silny w swoim postanowieniu. Ale w końcu rozwinął wiadomość. Kurwa, rzeczywiście haiku.
Przeczytał je, uderzył w niego zapach, którego dopiero kilka chwil temu się pozbył będąc zmuszonym wdychać alkoholowy odór z paszczy Hiroyukiego... i kurwa. Musiał ten aromat wrócić. Delikatny uśmiech się pojawił na jego twarzy kiedy zerknął na swojego przyjaciela. Uśmiech będący groźbą śmierci, kiedy obrócił się do Księżnczka. W jego głowie był jeden wielki chaos, przy którym wszystkie dziury zastępujące wspomnienia poprzedniej nocy były niczym. Ale jak. Nie, Yuto? Yuto nie mógł tego wymyślić. To wymagałoby zbyt wiele. Musiałby opuścić pokład podczas imprezy... pójść samodzielnie do Zamtuzu i jakoś okadzić ziołami ten list, na co wątpił, żeby Madame Akari pozwoliła, choć tak naprawdę jej nie znał. No i, przede wszystkim, musiałby wiedzieć, jak ten zapach może zadziałać na Shabondame. Pierwszą myślą jaką miał naprawdę było, żeby rzucić się na Yuto. Po przeczytaniu haiku w swoich myślach jego ręka automatycznie powędrowała ku głowie, sięgając po jego spinkę, jakby ją poprawiając, a tak naprawdę chciał wbić ją w oko księżniczka. Ale na szczęście. Miał coś zwanego zdrowym rozsądkiem. Wiedział, że gdyby to zrobił, wyrzucenie z marynarki byłoby jego najmniejszym problemem.
-Haiku. - Odpowiedział zgodnie z prawdą na pytanie bruneta. Jednym słowem, aby mieć jeszcze czas na zebranie swoich myśli i aby na pewno nie plątał mu się język, albo co gorsza, żeby przypadkiem nie wykrztusił z siebie otwartej groźby do Księżniczka. Uśmiechnął się. Niewinnie, do Hiroyukiego. Księżniczek też w jego oczach nie zobaczy nienawiści, nie jeżeli nie będzie się w nie bezpośrednio wpatrywać. Zamknął zwój, mocno ściskając go w ręce. Nawet nie dając okazji zerknąć nikomu do środka.
Nie. Nie mógł tego zrobić Księżniczek. To musiał być przypadek. Jakiś głupi kaprys natury, Jashin go testuje. Cokolwiek. Yuto nie widział jego interakcji z Madame Akari, uciekł kiedy tylko ona wyszła z Zamtuzu z dwójką dziewcząt, które zaraz oblepiły Aoi'ego. Nie mógł widzieć tego co było potem. Nie, żeby szczególnie dużo było do oglądania. Nie, żeby faktycznie coś realnego się zadziało. Ale jednak. Nie mógł widzieć w jaki stan wprawiło to wszystko Shabondamę, nie było takiej możliwości. On sam nie dopuszczał do siebie takiej możliwości. Wtedy kiedy przez chwilę pojawiła się na balkonie jak ciągnął go za włosy? Nie, za bardzo się skupił na tym by ich nie stracić. Kiedy żegnał kurierów i pytał o tę Damę, której istnienie było teraz dla niego najbardziej wyrafinowaną torturą? Nie wiedział co się dzieje. Nie wiedział czy chciał wiedzieć. Ale haiku utknęło w jego głowie, wypaliło się w samym rdzeniu jego pamięci. Przez ten cholerny zapach.
-Kurwa, Hiroyuki. Czy ja ci wyglądam jakbym znał się na poezji? - Nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, bo w sumie, trochę wyglądał. Dalej myślał o tym co zobaczył. To pismo nie mogło być Księżniczka. Zbyt piękne, zbyt czyste. Za bardzo się do tego przyłożono, żeby on miał do tego warunki podczas ostatniej nocy. Chyba, że zrobił to wtedy, kiedy brunet stracił kontrolę nad swoją techniką, gdy już przesadził z alkoholem na tyle, że chakra odmawiała posłuszeństwa
-Ale może Kolega wie, Mózg Operacji. Tak? - Uśmiechnął się do Yuto, tak samo jak wtedy, kiedy okazywał mu dobroć i ciepło. Tak samo jak wtedy, kiedy go przytulił chcąc mu dać chwilowe poczucie bezpieczeństwa, choć w pełni fałszywe. -Yuto, co to jest? - Chciał uzyskać odpowiedź od blondasa. Odwrócony był plecami do jedynej osoby, która zapewniała temu gnojkowi w tej chwili jakąkolwiek ochronę. Uśmiechał się ciepło, co jednak gryzło się z jego postawą i ruchem. Mimo pozornie stania "normalnie", specjalnie ustawił się w taki sposób, aby pierdolony Księżniczek wierzył, że Hiroyuki nie zdąży mu pomóc.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 kwie 2024, o 20:25
11/14
„Mówiono, że z diabłem ma pakt.”
Aoi — Misja D
— Pożyjemy, zobaczymy.
Tyle i aż. Więcej dodawać nie musiał. Sam Hiroyuki, ta jego aura zabawy i beztroski, wystarczyłby zrzucić okowy dawnych ograniczeń. Przy nim pił każdy, nawet ten, który brzydził się alkoholem. Dla szczególnie opornych organizował kurtyzany, mające dwa potężne argumenty. Jakby się uprzeć to i trzy, cztery... Pięć… Zależnie od fantazji.
— Ulala, więc nie matula. Te to piszą co najwyżej „kiedy wrócisz? Chcę wnuków!” — skwitował brunet w dziwacznym i komicznym rozmarzeniu. Bynajmniej wizją dzieci. Oj nie. Gdyby jakaś, bo miał nadzieję, że „jakaś”, a nie „jakiś” zesłał Aoiemu list, uczyniłaby to i dla niego. Cholera, może nawet spotkaliby się więcej niż dwa razy! A tak… Tak pozostało mu pocieszać się w ramionach losowych, acz urodziwych, kobiet. Przez całe to marzycielstwo nie mógł powstrzymać się przed zaglądaniem do zwoju. Kij, że nic nie widział. Bardzo chciał i chęć tę wyrażał w bardzo wymowny sposób. Aż zwitek nie został schowany. Dopiero wtedy Hiroyuki zrozumiał, że nie powinien, zelżał i zarzucił obojętnie ramionami.
— Trochę.
Czy Aoi wyglądał? Gdyby pozbawić go munduru, przebrać w jakieś ładne szmaty: pewnie tak. Ta androgeniczna uroda, porcelanowa twarz, oczy śniące najpiękniejsze baśnie, dumna postawa, wysunięty podróbek… No, rzecz jasna, nie tak opisałby go Hiro, ale owszem, nadawałby się i na poetę, i na czytelnika. Itō nie oceniał książki po okładce. Poza tym nie znali się aż tak dobrze, by mógł wyrokować, co dokładnie leży w gronie zainteresowań Shabondamy.
— Nie wiem, naprawdę! — zapiszczał Yuto, a w jego oczach nieustannie, od samego w sumie początku, migotał strach. Bał się nie na żarty. Tym mocniej, że nie miał prawa wiedzieć, iż Hiroyuki, jeśli nie jest najsilniejszy na statku, to na pewno znajduje się w czołówce. Zdołałby zatrzymać wszystko, poza samym Kapitanem. Ciężko się tej niewierze dziwić, może i brunet był muskularny (jak większość załogantów), ale ten wyraz twarzy nietknięty inteligencją, to dłubanie sobie w uchu, podczas gdy Aoi jawnie, a przynajmniej dla niego, się odgrażał… Choćby chciał udawać, że tego nie widzi, to nie mógł. — Dostał go od kurtyzany i dał mnie. Kazał trzymać więc… Trzymałem.
— Brzmi jak coś, co mogłem zrobić — prychnął Hiroyuki, a następnie wstał i ułożył rękę na ramieniu Aoiego. Nachylił się bliżej ucha kamrata, ale, a to ci nowość!, tym razem udało mu się obniżyć poziom decybeli do niemal szeptu. Wypowiedź wzbogacił o szczyptę udawanego żalu: — Daj mu już spokój, nie widzisz, że jest nieśmiały? Przestraszysz go…
Po tychże słowach, pełnych wiary w dobrą naturę Księżniczka, Hiroyuki wyprostował się jak do salutowania i pchnął Shabondamą w drzwi. Ten to miał moc. Nawet w takim stanie, mocnego rauszu, jednym tylko uderzeniem między łopatki sprawiał, że człowiek leciał nań, jakby ważył tyle, co torba piór.
— On tylko wygląda na takiego ponurasa. Odpoczywaj! — odżegnał pozostawionego w konsternacji Księżniczka we własnym stylu: tym, który zakładał, że Aoi miał w naturze nadgorliwość i ciężką w obyciu personę, która zyskiwała przy dłuższym poznaniu i tym, w którym wierzył, że Yuta jest po prostu początkującym, nieco zagubionym marynarzem, a im należy wskazać odpowiednią drogę. W każdym z powyższych Hiroyuki mylił się jak diabli, ale to inna inszość, którą pozostawił za drzwiami do kajuty Księżniczka.
— No, to by było na tyle z poszukiwań — podsumował i od razu, bez żadnej zwłoki czy mrugnięcia, przeszedł do konkretów: — Idziesz pić? Została butelka, w sam raz na dobre rozpoczęcie dnia i panienka... Pewnie usycha z tęsknoty.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 1 kwie 2024, o 21:24
-Wnuki? Jestem pewien, że Twoja matula ma minimum jedną sztukę w każdym porcie, gdzie dzieliłeś się swoim... ekhm. Szczęściem. - Pozwolił sobie zażartować, co by podtrzymać tę pozornie przyjacielską atmosferę, którą, gdyby Hiroyuki był bardziej spostrzegawczy, dawno by przejrzał i nawet przed otwarciem zwoju przez Shabondamę, już by go wyciągnął z pokoju bojąc się tego, do czego mogłoby dojść. Nawet, jeżeli jedynym, który finalnie mógłby ucierpieć, byłby obezwładniany Aoi, który jedynie sobie wyobrażał jak bardzo mógłby zranić Yutę, aby jednak nie zagrażało to jego życiu, a jednocześnie, żeby ten się bardziej bał powiedzieć tego, co się stało, niżeli pragnął jednak powiedzieć prawdę, żeby uwolnić się od tego przyjacielskiego bańkarza. No. "Przyjacielskiego".
Kiedy usłyszał to "trochę", spojrzał na Hiroyukiego, jakby kazał mu się zamknąć. Nawet jeżeli była to prawda, wolał, żeby akurat teraz tego nie mówił. Wbrew temu co mogła sugerować jego prezencja, daleki był od wychowywania się w środowisku, które mogłoby mieć jakikolwiek kontakt z poezją inną niż rybackie pieśni, uprzyjemniające połowy. Coś o tym, że karasie jedzą gówno, a sum to król wód. Czy coś takiego, nie był pewien. Bardziej niż sam połów zawsze interesowało go oporządzanie złowionych ryb. Ale na pewno nie haiku czy cokolwiek innego.
Czy Yuto rzeczywiście nie wiedział? Czy może grał? Czy może to była kolejna wersja jego "bij mnie ile chcesz, ale nie wrócę na statek"? Wrócił. Więc może próbował czegoś innego? Była to jedyna osoba z załogi jakkolwiek powiązana z wczorajszymi wydarzeniami i spotkaniem z Madame Akari, choć był za daleko by poczuć aromat jej fajki. Więc chyba nie skojarzyłby zapachu zwoju z tą Damą. Nie. Nie było to możliwe. Ciągle wracał myślami do tego wszystkiego, nie wiedział co się działo. Nie wiedział kto ten zwój przekazał, dlaczego go przekazał. Nawet już nie chciał uderzyć Księżniczka dlatego, żeby go ukarać. Chciał wyładować swoją frustrację, która w nim zbierała z każdą chwilą. Tak naprawdę, już było o sekundy by faktycznie stracić panowanie nad sobą. Hiroyuki zamiast chronić blondaska, na co ten niewątpliwie liczył, tak naprawdę bardziej ochronił właśnie Shabobndamę. Gdyby się nie odezwał ponownie i nie położył mu dłoni na ramieniu, Yuto by wygrał. Był o krok utraty kontroli. Nie wiedział, czy ten beznadziejny przypadek tego chciał. Ale czuł, że gdyby faktyczne stracił nad sobą kontrolę, straciłby kontrolę nad wszystkim.
-Myślę, że bardziej Ty go onieśmieliłeś wczoraj... - Odszeptał to Hiroyukiego, jakby jego działania przy stole, o których mu wcześniej powiedział, miałyby być powodem nieśmiałości tego ludzkiego odpadu. Ale dał się wypchnąć. Nawet nie miał wyboru. Stawiając opór tylko wyszedłby na tym gorzej. Nie dlatego, że brunet włożyłby w to więcej siły. Nie. Wyszedłby na tym gorzej, bo Yuto bez najmniejszego problemu mógłby zobaczyć, że Aoi nie miał najmniejszych szans w starciu z tym postawnym gentlemanem. A idąc po dobroci, starał się zniwelować oddziałującą na jego plecy siłę tej potężnej łapy. Choć na drobną chwilę i tak stracił oddech. Tak, na pewno był w stanie gorszym niż Itō, bo aż poczuł jak coś podeszło mu pod gardło, z trudem powstrzymując wymioty. I opuścił kajutę, już nie oglądając się za siebie, nie patrzył w stronę Księżniczka. Sam zwój upchnął w jednej z kabur.
-Jeżeli wezmę choć kroplę alkoholu do ust, przypomnę sobie co jedliśmy w nocy. Bo coś jedliśmy? Poza gyozą mam nadzieję. - Zażartował wspominając o spożywaniu pierożków, a właściwie jednej sztuki. Niezbyt pożywnej koniec końców. -Pójdę do miasta. Potrzebują odetchnąć powietrzem bez aromatu sake. - Klepnął Hiroyukiego w plecy, jakby chcąc mu dać do zrozumienia, że chce iść samemu. Raczej nie musiał go nawet namawiać do pozostania na pokładzie. Gdyby ten facet przepuścił kurtyzanę, zwłaszcza rozebraną, to Aoi poważnie zastanawiałby się nad tym, czy nie został podmieniony na kogoś innego.
No i, jeżeli Hiroyuki nie zamierzał go zatrzymywać, skierował się by opuścić pokład. Nie pośpiesznie. Bardzo spokojnym, stonowanym krokiem. Nie przypuszczał, że czegokolwiek mógłby się on domyślić. Ale Aoi wolał, żeby jednak nikt nie wiedział o tym, że w gruncie rzeczy, miał pojęcie skąd ten zwój pochodził. A przynajmniej, wydawało mu się skąd pochodzi. Ale niemalże kierując się aromatem ziół i rzeczy, które niekoniecznie był w stanie opisać, szedł ku Zamtuzowi, z którego przysłane były kurtyzany i wszystko inne. Myślał, że albo ten zwój był chorym żartem Yuto, za który na pewno będzie musiał mu zapłacić jeżeli tak się okażę. Albo był zaproszeniem.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 1 kwie 2024, o 22:45
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 8 kwie 2024, o 09:38
Opuszczając swój sen na jawie, był wyjątkowo lekki, jakby nawet najmniejszy powiew wiatru był w stanie go zatrzymać, obrócić, rzucić w miejsce które opuszczał. Tak, jakby wszelkie znaki na niebie i ziemi miały wymusić na nim pozostanie w objęciach Słońca, nawet jeżeli nie fizycznych, to w tych obietnicach, które wyobrażał sobie patrząc w jej oczy. Nie tylko, kiedy z nią przebywał w ostatnich minutach, ale też i kiedy przekraczał próg jej świątyni, wychodząc i nie wiedząc czy rzeczywiście otrzyma kolejną audiencję u swojej Bogini. Nie wiedzą czy kiedykolwiek jego dusza zostanie od niej uwolniona, choć paskudnym łgarstwem byłoby stwierdzenie, że chciał zdjęcia okowów. Ciążyły mu tak samo, jak wciąż obecny w jego płucach pochłonięty dym z suszu, którym został poczęstowany. Tak samo, jedno i drugie było tylko fantomowe. Tak jak nie był w stanie uciec od jej promieni, od jej ciepła, od jej piętnującego słonecznego ognia, tak samo nie mógł pozbyć się smaku ziół, który teraz będzie go prześladować tak samo, jak do tej pory prześladował go wyłącznie ich aromat.
Jedno i drugie pozostanie z nim na... zawsze?
I zobaczył jej przeciwieństwo. Zdające się być równie niebezpieczne, jak sama Madame Akari. Księżycowa Pani, która również go przyciągała w pewien sposób, acz inny niż niż wspomniana z imienia kobieta. Nie był pewien co sądzić o sposobie, w jaki na niego patrzyła. Wrogość? Nie. A może? Nie był w stanie nawet jednoznacznie tego określić, a właściwie, nie dopuszczał do siebie możliwości, że faktycznie mogłaby to być jakkolwiek zawoalowana groźba. Nie po tej eteryczności, której doświadczył podczas interakcji z Amaterasu. Czy może... jednak poczuł ukłucie strachu, jednak nie zamierzał go w żaden sposób okazywać. Skłonił się jednak okazując jej należyty szacunek.
Czyżby Boginie bawiły się jego losem? Czyżby w ich rozgrywce miał przybrać rolę Ukemochi? Przypominając sobie legendy, wiedział, że ów bogini została zabita przez Tsukoyomiego. Czyżby faktycznie chciała mu grozić? Czy była urażona przez jego zachowanie? Przez jego przysięgę złożoną krwią w obliczu Madame Akari, Amaterasu, Jego Słońca. Przysięgą, przypieczętowaną czymś znacznie bardziej ciążącym i jednocześnie znacznie bardziej uwalniającym niż pojedyncze cięcia na ich dłoniach. Kciukiem masował czerwona linię, przyciskając go za mocno sprawiając tym samym ból samemu sobie, jakby miało to pomóc mu w utrzymaniu koncentracji i spokoju. Definitywnie nie zamierzał skończyć jak Ukemochi.
A jednak... również Księżyc był urzekający.
Kiedy go trąciła ramieniem, niby to przypadkowo, choć był pewien, że nie było w tym za grosz przypadkowości. Nie po tym, kiedy sam siebie określił mianem Ukemochi, nawet jeżeli świat jego fikcji był daleki od rzeczywistości. Madame Akari się nim pożywiała, pochłaniając i zawłaszczając go całego. Wychodząc daleko poza obszary fizyczności. Ale, mimo wszystko, dziś pierwszą, która go przywitała, była Księżycowa Pani. Tak, jak Amaterasu wysłała Tsukuyomiego do Ukemochi, tak czerwonowłosa wysłała tajemniczy Księżyc, aby go przywitał. Jednak po tym "losowym" kontakcie, jedynie przeprosił ja gestem za swoją nieuwagę, jakby to on zawinił. Bo może tak rzeczywiście było?
Przechodząc przez kolejne pomieszczenie nie zwracał uwagi na toczące się sceny, był głuchy na wszelkie śpiewy czy recytacje. Błogość, którą był przepełniony blokowała wszelkie bodźce niepochodzące od personifikacji bogiń dających mu przyjemność obcowania z nimi, nawet jeżeli w dużej mierze spotkanie było przepełnione zsyłanymi przez nie koszmarami. Wiedział również, że niezależnie od tego co mogłoby się tu dziać, na świecie nie będzie osoby, która dostąpi takiego zaszczytu, jaki został na niego zesłany przez Słońce.
Słońce, która zdawało się go obserwować. Wyjątkowo ciepłe, cieplejsze niż pamiętał by było zanim wszedł do zamtuzu. Wyjątkowo bardziej uparte w swoim podążaniu za nim, gładzeniu jego skóry swoimi promieniami, prażeniu swoim gorącem. Poprawił swoje kimono, jakby kryjąc symbole wyryte na jego skórze, znajdujące się głębiej niżeli inne naznaczenia tego typu. Nie zdziwiłby się nawet, gdyby miały pozostać z nim na zawsze w postaci nowych blizn. Skłonił się tym razem bezpośrednio do śledzącego go ciała niebieskiego, jednocześnie wtedy przypominając sobie o tym, że jego kimono było brudne od krwi pochodzącej z dłoni Madame Akari. Nawet nie próbował tego ukryć, wiedząc, że niezależnie od starań, każdy jego krok odsłaniały te roztartą plamę, wybijającą się nawet na jego kimonie.
Idąc na statek czuł się jednak dużo lepiej niż rankiem. Pozbawiony bólu głowy i wątpliwości. Z celem, różniącym się od jego dotychczasowego, acz w pewien sposób, mimo wszystko z nim korelującym. No i... nie czuł już drażniącego, męczącego, nęcącego aromatu fajki Amaterasu. A raczej, czuł go. Bardziej niż kiedykolwiek, przepełniał go w całości, jednak już nie drażnił, nie męczył. Był ich testamentem.
0 x
Taiyō
Postać porzucona
Posty: 318 Rejestracja: 4 lip 2023, o 17:27
Wiek postaci: 20
Ranga: Ginkara
Krótki wygląd: Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160
GG/Discord: spectrofobia
Multikonta: Uguisu
Post
autor: Taiyō » 8 kwie 2024, o 18:51
33/14
„Mówiono, że z diabłem ma pakt.”
Aoi — Misja D
Pospólstwo, dotychczas zajęte własnymi sprawunkami, zwróciło uwagę na okalane szkarłatem i złotem kimono Aoiego. Nie zrobili z tą wiedzą jednak nic, co powinno alarmować. Jedni przypatrywali mu się, to jasne, z ciekawością, inni zaś ze wpisanym w mimikę przerażeniem. Istna mieszanka, bowiem każda para oczu mierzyła go własną miarą. Rybacy uznali najpewniej, że to wyplute trzewia filetowanych nader prędko i bez uwagi ryb, sklepikarze, iż napadł na bóstwie ducha winne kurtyzany, z kolei ci bardziej wprawieni we władaniu orężem, że właśnie stoczył krwawy bój. Niezależnie od obranej drogi myślenia – każdy z nich, a od tej reguły nie było wyjątków, zdawał się uparcie zwracać spojrzenie w przeciwnym do niego kierunku. I pewno czyniliby tak, póty ofiarami nie byłyby ich dzieci, a ich dom nie stał w ogniu. Totalna, absolutna znieczulica. Takie to ludzkie, nieprawdaż?
Co jednak do ludzkości – ta zgromadzona na statku przywitała chłopaka miarową obojętnością. Wrócił: najważniejsze. Stan czy humor już zdecydowanie mniej. Przeżyli ze sobą, w bardziej lub mniej stałym gronie, przeto nazbyt wiele lat, by podobne obrazki rodziły w nich jakiekolwiek obawy. Krew, mazie, płyny, wszystko, co tylko wyłaziło z człowieczego organizmu – jeden pies. Tylko ten jeden, jak zwykle nieświadomy niczego, Hiroyuki, wyszedł mu naprzeciw i nim zdążył się zorientować, jak wygląda jego kompan, zaczął kłapać dziobem:
— Coś długo oddychasz — zauważył żartobliwie, kręcąc wartko liną pokładową wokoło barku i ramienia. Najwyraźniej załoganci, zgodnie z przykazem z samej góry, rozpoczęli przygotowania do wypłynięcia w morze. Cóż, żadne zaskoczenie, mieli przecież obowiązki i sprawy, które nie mogły czekać. A tym bardziej w jednym porcie. Żywot marynarza to przede wszystkim ciągły ruch. Tej zasady łamać – po prostu – nie wolno. — Jeszcze chwila i odpływamy, żeś się załapał na ostatni moment.
Zaraz jednak, kiedy tylko przeniósł źrenice ze sznura na Shabondamę, zastygł w bezruchu, z rozwartą (bo przecież chciał mówić coś jeszcze!) komicznie koparą. Zamrugał dwa czy trzy razy, jakby chcąc rozmyć widok, który wpadł mu w oczy. Ale nie, jego „współlokator” nadal stał w umorusanym kimonie, naciągniętym najwyraźniej w podskokach i bliżej nieokreślonym pośpiechu, gdzieniegdzie krople króla metali – jak jakiś pieprzony order zwycięstwa. No i przekręcił ten Itō łeb na prawą stronę, rozdarł szeroko powieki i – jak zresztą zwykle – złapał za ramię Shabondamy, by się o niego oprzeć. A właściwie, zakryć ciałem to, co tak zakuło jego zmysły. Aoiego.
— Co ty u licha odjebałeś? — wyszeptał mu wprost do ucha, siląc się na dobicie najniższych wartości tonalnych. — I czego tak cuchniesz, jakby cię do kotła jakaś wiedźma wrzuciła? Biłeś się w jakiejś spelunie czy co?
Hiroyuki był autentycznie, wcale nie na żarty, przejęty sytuacją. Niby twarz kolegi nie pokryła się w purpurowych wybroczynach, niby nie widział żadnych oznak cięć czy innego typu ran. Ale, nosz kurwa, coś jednak musiało się wydarzyć. I miał zamiar dowiedzieć się co. Niezależnie od jego naturalnie wielkiej ciekawości, zwyczajnie odpowiadał za część podwładnych Rekina Południa. Nie zamierzał zbierać batów za cudzą nieroztropność czy kaprysy.
0 x
#9d3126
trochę mnie nudzi świat i nie chcę się już starać
z drugiej strony chcę wszystko i w sumie to naraz
Karta postaci |PH | Bank
Prowadzę
♦ Kami Kaito ☼ [D] — „Dzielenie przez dwa” (nieobecny/a)
♦ Hikari Kaguya ☼ [D] — „Nimbooda” (nieobecny/a)
Aoi
Postać porzucona
Posty: 211 Rejestracja: 25 mar 2024, o 08:52
Wiek postaci: 24
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy. Na statku - standardowy mundur cesarski.
Widoczny ekwipunek: Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katana
Link do KP: viewtopic.php?p=215542#p215542
GG/Discord: laertes9788
Multikonta: Ai, Nuō, Sister
Post
autor: Aoi » 8 kwie 2024, o 20:12
Dotarł na ukochany statek, do mniej lub bardziej kochanych członków załogi. Ignorując wszelkie wcześniejsze spojrzenia, tak jak ignorował je za każdym razem, kiedy cywile różnej maści spoglądali na niego, tak jak kiedy ciągnął Księżniczka czy karał go za jego niesubordynację i głupotę. Tak teraz, niezależnie od posyłanych sygnałów, szedł jak gdyby nigdy nic. Mógł wyglądać strasznie, może nawet lekko rzeźnicko, ale cóż. Większość, tych zdroworozsądkowych mieszkańców wysp Kantai wiedziała, żeby nie wtrącać nosa w cudze sprawy. Zwłaszcza, że przecież nigdy nie dokonywał niczego złego, mogącego szkodzić ich interesom, a co najważniejsze, interesom Cesarstwa. Wzór cnót cesarskiej armii można by rzec! Tak więc i wśród, skądinąd, swoich już rzucane mu spojrzenia były dużo bardziej naturalne. Zwłaszcza, że na pokładzie nie takie rzeczy widzieli jak upaskudzone krwią kimona, jak na przykład cały pokład pokryty najróżniejszymi mieszankami soków.
Widząc Hiroyukiego, który to już zmierzał w jego kierunku nawet chciał unieść rękę w geście przywitania, pomachać ukazując krwistą linię na swojej dłoni, której zresztą nie opatrzył, ale też nie było ku temu naglącej potrzeby. Nie krwawiła od dawna, a to najważniejsze. Można nawet powiedzieć, co nie będzie dużym kłamstwem, że ciepło samego Słońca pozwoliło na zasklepienie rany, choć ta przy kontakcie z czymkolwiek piekła nie przyjemnie, ale cóż. Było to przypomnienie o zawartym pakcie, to też, nie było mu śpieszno, aby jakkolwiek przeciwdziałać tej delikatnej niedogodności. Tak, wracając. Chciał pomachać, ale już pierwsze słowa Hiroyukiego dotarły do niego szybciej niżeli zdążył to zrobić.
-Oczywiście, że oddycham. Chyba sami Bogowie musieliby zażyczyć sobie by było inaczej. - Odpowiedział również żartobliwie szturchając swój medalion Jashina, jakby faktycznie miał mieć jego protekcje i gwarantowaną jego najżarliwszym wyznawcom nieśmiertelność. Chociaż osobiście nigdy nie dostąpił tego zaszczytu. -Zawsze wra... - Chciał dodać jeszcze a propos tego załapania na ostatni moment, ale...
Hiroyuki niestety nie dał mu na to przestrzeni, to też urwał swoje zdanie w połowie, kiedy to swoją potężną ręką złapał za ramię naszego gorliwego wyznawcy dojrzałych Bogiń, będą tym samym też zaskakująco blisko jego osoby, przerywając wszelkie czynności mające przygotowywać do wyjazdu. Nie wiedział skąd taka reakcja, acz nie musiał długo czekać na odpowiedź dotyczące palącej kwestii. I... Za nic w świecie nie rozumiał co miał na myśli brunet. No. Może poza tym cuchnięciem, którego sam nawet nie zauważał. Przesiąk w całości zapachami tych pięknych ziół, więc i pewnie cały był nimi arymatyzowany. Pomijając mieszankę tego nęcącego aromatu z mieszanką jego potu oraz potu samej Amaterasu. Oraz czegokolwiek innego czym mógł nasiąknąć.
-Nie rozumiem. - Spojrzał na niego nieco ogłupiały jego pytaniem. Niezależnie jakby się starał do tego podejść, nie rozumiał "co odjebał". Wrócił na statek, żył. Nie był zbyt szczególnie ranny. Ot, nie miał bladego pojęcia o co cały ten ambaras. Zwłaszcza, że swoje pytanie mu wyszeptał. On. Aoi nawet nie pamiętal, kiedy ostatni raz ten mężczyzna był tak cichy. Pomijając oczywiście sytuacje, w których spał jak zabity. Jedną dłonią sięgnął kołnierzy swojego kimona, lekko się też nachylając aby delikatnie się powąchać. Nie był w stanie wyczuć niczego innego niż aromat ziół, nawet jeżeli już nie tak piękny jak wcześniej. -Wyobrażasz sobie mnie bijącego się w spelunach? - I delikatnie się uśmiechnął, aby uspokoić chłopaka.
Cóż, czuł się odrobinę zagubiony w tej sytuacji.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości