W wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze faktycznie zebrało się mnóstwo osób. Nie zdziwił go fakt tych wszystkich mięśniaków, którzy zarabiali na noszeniu ładunków innych ludzi. Może był odrobinę zazdrosny o swoje wątłe ciało. Niemniej bez wątpienia nadrabiał ubytki większą inteligencją. Na to przynajmniej mogłaby wskazywać jego dotychczasowa postawa. Dołączył do grupy w niemej ciszy. Stwarzał pozory, żeby odegrać własną rolę. Dopiero po dotarciu mógł stwierdzić, do czego będzie potrzebny. Nie wątpił, że rozrzucony towar z zapałem zostanie zebrany przez rosłych facetów. Dlatego liczył skrycie na napotkanie bardziej specjalistycznego problemu, który pozwoli mu się wykazać.
Wraz z wyruszeniem grupy, to Tetsu trzymał się w cieniu tragarzy. Wykorzysta każdą dogodność, żeby utrzymać dostatecznie dobrą kondycję przez cały dzień. Tym bardziej, że tempo marszu mogło mieć znaczenie. Zdawało się, że im szybciej tym lepiej. Najwyraźniej będzie musiał zmusić się do tego wysiłku. Na razie pokrzepiła go perspektywa opuszczenia osady. Niby to tylko pusta przestrzeń wypełniona piaskiem, ale w każdej chwili coś mogło pójść nie po myśli. Jak to mogła przekonać się karawana pana Tanaki. Zaś rytmiczne kroki stawianych po grząskim gruncie stóp dodawał klimatu. Aż czuć było zew przygody. Prawdopodobnie tylko on był na tyle dziecinny, żeby traktować to w ten sposób. Póki nikt nie znał jego zamiarów, to raczej nic się nie stanie.
Po wyczerpującej godzinie nadal trzymał się z tyłu, ale gdy tylko w zasięgu wzroku pojawiła się karawana, to czym prędzej wziął się za obserwację. Oględziny całego tego zamieszania były mu na rękę. Niech każdy inny weźmie się za pracę fizyczną, a Shikata zajmie się długo wyczekiwanym zadaniem specjalnym. Nie podejrzewał, że tak szybko przyjdzie mu znaleźć rozwiązanie na wynikający problem. Powozy, jak i skrzynie posiadały metalowe elementy. Na lepszą pomoc w zaistniałej sytuacji nie mógł liczyć. Pytanie brzmiało, czy sam będzie w stanie tego dokonać? Uśmiechnął się pod nosem, bo chciał sprawdzić się w wyzwaniu. Po przemowie właściciela jako jedyny nie ruszył do pracy, a spoglądał czym zajmują się inni.
- Tanaka-san, jestem Tetsu Maji. Do usług. - Tetsu podszedł i zagadał ostrożnie, chociaż bez większej przesady. Okazał tylko względne maniery, żeby w ogóle być zauważonym. Stał wyprostowany, jakby reprezentował w tym wypadku całą wioskę. Kto wie ile do zaoferowania miał w swoim zaopatrzeniu kupiec z Daishi. Po wyglądzie i zapachu prawie w ogóle nie różnił się od zamożnych z Atsui. Tetsu wolałby czuć zapach pieniędzy.- Zdaje się, że zdolności mojego klanu będą w stanie pomóc w postawieniu wozu i towarów na właściwe miejsce. - zapewnił i zaproponował konkretną pomoc, żeby wzbudzić potrzebną w tym wypadku ufność i nadzieję na dotarcie karawany do celu. Przede wszystkim liczył na pomoc w koordynacji odpowiedzialnych za kierowanie wozem. Ten wydawał się bardziej masywny, jak na standardy pustynnego kraju. Zdawało mu się też, że rzadko kiedy ktokolwiek używał ciężkiego sprzętu do przewożenia towaru. W tym wypadku pomoc zwierząt była bardziej na miejscu. Nie jemu oceniać.
- Na początek zabrałbym się za stawianie wozu na stabilnym gruncie, a potem zebranie wszystkich skrzyń i paczek. - oznajmił wszystkim, którzy zechcieliby go właśnie wysłuchać. Nie chcąc wygłaszać pustych obietnic podszedł do wszystkich kół pojazdu i przesłał w metalowe części swoją chakrę. Od teraz powinny być podatne na jego magnetyzm.
- Możecie panowie spróbować ruszyć. - Tetsu ponownie dał znać odpowiednim osobom, a sam skupił się na podpieraniu wozu swoim jutsu w miejscach, które będą tego wymagać. Na resztę ładunku przyjdzie czas nieco później.