Takashi Nara
Wyprawa rangi C
15?
Isu prowadziła grupę przez opustoszałą wioskę, kierując ich do miejsca, które w widoczny sposób różniło się od reszty zabudowań. Niewysoki budynek zajmujący większą część głównego placu, otoczony żywopłotem, którego od dawna nie pielęgnowała ręka ogrodnika. Kobieta nie rozglądała się w dalszym ciągu, idąc, jakby czuła, że coś jest nie tak. Wreszcie stanęła przed dziwami prowadzącymi do środka prymitywnej
konstrukcji, po czym nacisknęła mosiężną klamkę, wpuszczając gości do środka. W zasadzie nie było tam niczego niezwykłego spoglądając jedynie przez pryzmat samego wyposażenia. Tak w zasadzie to właściwie wcale go nie było, prócz pustej przestrzeni, która pomieściła całą osadę. No właśnie zarówno Takashi, jak i Minamoto mogli zauważyć w pierwszej chwili dziesiątki oczu wpatrzonych teraz wvzamykające się drzwi. Wśród zebranych były kobiety i dzieci, które w obecnej chwili tuliły się do swych matek, starając się ukryć w bezpiecznych objęciach przed resztą świata. Zebrani zajmowali większość powierzchni, leżąc lub po prostu, opierając plecy o gołe ściany. Zanim grupa zdążyła zrobić, chociaż krok, w ich stronę wyruszył mężczyzna ubrany w czarny płaszcz sięgający do samej ziemi. Był to jedyny męski osobnik poza dwójką, która właśnie przybyła do osady. Człowiek starszej daty, o szerokim uśmiechu i wysuszeniu, jak gdyby właśnie wyciągnięto go z podziemnego sarkofagu po tysiącach lat obcowania z mrokiem swej trumny. Coś, jednak było z nim definitywnie nie tak… Gdy przechodził między ludźmi Takashi mógł zauważyć ich strach i zwątpienie, a te oczy… Czarne i puste jak wyschnięta studnia pośród piaszczystej pustyni.
–
Tato…
Isu nagle stała się bardziej promienna, pochylając głowę w formie gestu szacunku dla niego. Stała tak, zanim dziadek nie podszedł do nich, wymieniając z nim niemal niewidoczny uśmiech.
–
Więc jednak Ci się udało Isu… Jestem z ciebie dumny.
Mężczyzna przez krótką chwilę wpatrywał się w członków klanu Nara, po czym odezwał się grubym głosem, w którym dźwięcznie odbijała się nuta władczości. Najwidoczniej nie wybrano go na przywódcę wioski jedynie przez wiek i mądrość życiową.
–
Witajcie nasi drodzy goście… Nazywam się Uraga Nak i jestem przywódcą naszego skromnego zgromadzenia.
Rozłożył ramiona w geście szalonego wieszcza, który oznajmia właśnie, że będzie uzdrawiał słowem boskim.
–
Bardzo wam dziękuję za tak rychłe przybycie khykhykhy, jak wiecie albo i nie khykhyhky Nasza osada przechodzi trudny okres….
Uraga Nak dał im niemal niewidoczny sygnał dłonią, ruszając przez świątynię w stronę pojedynczego pokoju znajdującego się na samym jej końcu. Isu szła na samym końcu, nie odpowiadając nawet na jego gratulację w wypełnieniu powierzonego zadania. Kilka minut później zamknęła za nimi kolejne drzwi, wprowadzając ich tym razem do niewielkiego pomieszczenia udekorowanego czerwonymi kwiatami o ostrym zapachu, który ciężko było porównać do czegokolwiek innego. Na środku stał drewniany stolik z czterema krzesłami, a pod ścianą posłanie z materacy wypełnionych po brzegi różnymi szmatami. Nak usiadł na jednym z krzeseł, odsuwając je od stołu, po czym na powrót przemówił do swych gości.
–
Pewnie Isu wspominała wam o zaginięciach w osadzie… Jak już zdążyliście zauważyć dotyczy, to samych mężczyzn. Wczorajszego dnia zaginęło dwóch kolejnych… Nasi ostatni łowcy postanowili ruszyć ich śladem w stronę serca puszczy.
Isu podbiegła do ojca, upadając przed nim na kolana. W jej spojrzeniu dało się zauważyć strach, którego wcześniej nie okazywała, najwidoczniej musiał ziścić się scenariusz, do którego nie chcieli dopuścić.
–
Ojcze… Przecież obiecałam, że wrócę, jak mogłeś pozwolić, by Haro i reszta zaryzykowali tak wiele.
Kobieta opuściła głowę, a jej słone łyż zaczęły wsiąkać w ciemne odzienie starszego wioski.
–
Nie miałem nic do powiedzenia… Wiesz, jakie są nasze stosunki do reszty świata, oni nigdy nie przyjmą pomocy od obcych dziecko.
Mężczyzna położył dłoń na głowie Isu, starając się, chociaż w niewielkim stopniu ukoić jej ból… Przecież to wszystko musiało mieć jakiś sens, nie było szans na to, żeby zagadka powiązana była z wiedźmą i zabobonami, w których zastosowanie mogło odnaleźć coś takiego, jak czarna magia. Przywódca osady ponownie spojrzał na dwójkę oddelegowaną do tego zadania, po czym przemówił głosem, w którym jedyne, czego można było się doszukać to szczera prośba o pomoc… Jednak czy to samo odbijało się w hebanowym spojrzeniu.
– Proszę… Pomóżcie nam.