Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Misja D [14/15]
Reiji nie przejmował się wiekiem, statusem społecznym, płcią czy czymkolwiek innym. Po prostu wykonywał rozkaz, robiąc przy tym naprawdę niezłe widowisko poprzez iskry skaczące po jego ciele. Szuuu! Dźwięk lecącej pięści rozległ się w pomieszczeniu, a jakaś starsza kobieta padła po jego ciosie. Znowu ten sam odgłos i rosły wieśniak zwalił się na ziemię. Jashinista zachowywał spokojny wyraz twarzy, wręcz profesjonalny, jednakże w duchu cieszył się. Cieszył się ich cierpieniem i przerażeniem. Cieszył się nieśmiałym "dosyć" z ust kapłana, które specjalnie pozostawił bez jakiejkolwiek reakcji. Przestał dopiero wtedy, gdy mężczyzna ten odezwał się odważniej. Mimo to nie dezaktywował jutsu, słuchając jego słów, a przy tym obserwując dziewczynkę, którą tu przywiódł.
Po skończonej wypowiedzi Reiji i tak chciał dalej wymierzać sprawiedliwość i ukatrupić ostatnie dwie-trzy osoby, ale potężny głos w jego głowie momentalnie go powstrzymał, a serce zaczęło bić mocniej. Powłoka na raz zniknęła z jego ciała, a w głowie wytworzyła się plątanina myśli. Czy to sam Jashin odezwał się do niego, uniżonego sługi? Na to wyglądało, ale przez dłuższą chwilę nie spełniał jego żądania, taki był jednocześnie szczęśliwy i zadziwiony. Wreszcie jednak otrząsnął się. Mimo wszystko w głębi duszy nie podobało mu się to, że oni w przeciwieństwie do niego tak łatwo mogli przyjąć tę wspaniałą wiarę, ale podporządkowywał się woli Pana. Wyciągnął z kabury kunai i podchodził po kolei do ludzi, w różnorakich miejscach wycinając im symbol Jashina. To mężczyźnie na ramieniu, to innemu na plecach, a tutaj jakiejś kobiecie na policzku, nie powstrzymując się od brutalnego szarpnięcia za włosy. Wreszcie przyszła pora na byłego kapłana. Jako, że on dowodził wcześniej sektą byłych niewiernych został potraktowany dość brutalnie. Mianowicie głęboko na wnętrzu jego dłoni Reiji narysował obrys, zaś w każdy wierzchołek trójkąta wbijał głęboko nóż i cieszył się jego wiciem i jękami. Gdy wszystko zostało zakończone uklęknął i pokłonił się przed dziewczynką.
- Wszystko gotowe, Panie - powiedział uniżenie.
Po skończonej wypowiedzi Reiji i tak chciał dalej wymierzać sprawiedliwość i ukatrupić ostatnie dwie-trzy osoby, ale potężny głos w jego głowie momentalnie go powstrzymał, a serce zaczęło bić mocniej. Powłoka na raz zniknęła z jego ciała, a w głowie wytworzyła się plątanina myśli. Czy to sam Jashin odezwał się do niego, uniżonego sługi? Na to wyglądało, ale przez dłuższą chwilę nie spełniał jego żądania, taki był jednocześnie szczęśliwy i zadziwiony. Wreszcie jednak otrząsnął się. Mimo wszystko w głębi duszy nie podobało mu się to, że oni w przeciwieństwie do niego tak łatwo mogli przyjąć tę wspaniałą wiarę, ale podporządkowywał się woli Pana. Wyciągnął z kabury kunai i podchodził po kolei do ludzi, w różnorakich miejscach wycinając im symbol Jashina. To mężczyźnie na ramieniu, to innemu na plecach, a tutaj jakiejś kobiecie na policzku, nie powstrzymując się od brutalnego szarpnięcia za włosy. Wreszcie przyszła pora na byłego kapłana. Jako, że on dowodził wcześniej sektą byłych niewiernych został potraktowany dość brutalnie. Mianowicie głęboko na wnętrzu jego dłoni Reiji narysował obrys, zaś w każdy wierzchołek trójkąta wbijał głęboko nóż i cieszył się jego wiciem i jękami. Gdy wszystko zostało zakończone uklęknął i pokłonił się przed dziewczynką.
- Wszystko gotowe, Panie - powiedział uniżenie.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Całe to zajście jeszcze bardziej zakorzeniło wiarę w duszy Reiji'ego. No bo w końcu czyj to mógł być głos, jeżeli nie samego Jedynego Boga, Jashina? Lepsze byłoby tylko chyba osobiste spotkanie się z Nim, jeśli by to było w ogóle możliwe. Chociaż, na logikę, skoro starsi wyznawcy są nieśmiertelni, to jak mogą się doświadczyć spotkania z Panem? Przecież śmierć mogą ponieść tylko po wyrzeczeniu się wiary, a wtedy raczej nie dane byłoby im stanie przed obliczem Władcy. A więc początkujący jashinista założył, że było to możliwe. Nie to było jednak ważne w tym momencie. Dziewczynka odezwała się do niego, chwaląc jego wiarę i dobrze wykonane zadanie. Po tym wzdrygnął się nieco, czując drobny paznokieć wbijający się w jego głowę, a następnie pojedynczą kroplę krwi, która spłynęła między włosami, zatańczyła na czubku nosa i z cichym klaśnięciem spadła na posadzkę. A potem mała rączka uniosła jego twarz do góry, przez co znowu zmuszony był spojrzeć w te głębokie, czarne oczy, jednak tym razem już bez lęku, albowiem misję swą wypełnił znakomicie. Wysłuchał słów kapłanki, a gdy ta odeszła pokłonił się po raz kolejny. Nie wychodził jednak od razu z budynku. Został jeszcze i słuchał jedyne słusznego Słowa Bożego aż do późnej nocy. Wreszcie jednak wstał i ucieszony doświadczeniem swojego Boga ruszył żwawo z powrotem do wioski.
[z/t -> Szlak transportowy]
[z/t -> Szlak transportowy]
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Słowa kobiety nie były zbytnio pomocne. Bawili się w lesie, a dziecko nagle zniknęło w niewyjaśnionych okolicznościach. Wydawało mu się to trochę dziwne i nieprawdopodobne. Nawet gdyby chłopiec pomylił zabawy, to dlaczego się nie odzywał, w momencie gdy był wołany przez matkę. W jego głowie pojawił się mały mętlik. Powinien od razu założyć najgorszą możliwą opcję, czy jeszcze wstrzymać się z osądami. W końcu urzędnik zapewniał, że nie było tutaj żadnej ingerencji osób trzecich. To nie mogło być porwanie. Jeśli jednak nie porwanie to co? Wywrócił się i stracił przytomność gdzieś w krzakach? Białowłosy westchnął cicho pod nosem. Jak tak teraz to przemyślał to może wydawać się dużo trudniejsze niż na początku. Z pewnością będzie to sprawdzian dla jego zmysłów.
Delikatny cień rzucany przez drzewa spoczął na jego bladej twarzyczce. Chłodny powiew wiatru sprawił, że rozmarzył się na moment. Nie była to jeszcze pora na lenienie się. Musiał znaleźć tego chłopca, jeśli chciał otrzymać wypłatę. Później mógł myśleć o wieczorze w herbaciarni, przy najlepszych napojach w całym Ryuzaku.
-Jak się nazywa pani syn? – zapytał, otwierając na chwilę oczy. Promyki przebijającego się światła przez korony drzew, uderzył w jego popielate źrenice i odbiły się jak od lustra. Nic nie przedostało się do środka. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie wskóra tym nic, a mimo to próbował.
-Idzie pani ze mną, czy tutaj zostaje? – mruknął, dając kobiecie wybór. Nie miał nic przeciwko, by mu potowarzyszyła jeśli tylko zachowa ciszę. Tylko tego potrzebował, podczas tego poszukiwania. Poza tym zawsze może się przydać. Wie jak wygląda chłopiec w przeciwieństwie do młodego shinobi. Mogła by go dostrzec, w momencie gdy zmysły chłopaka by zawiodły. Jego powieki powoli opadł, odcinając tym samym jego puste spojrzenie od otaczającego go świata. Wszystkie pozostałe zmysły wytężył jak nigdy dotąd wcześniej. Skupienie jakie nim ogarnęło, było nie do opisania. Każdy szelest liści, wywołany przez wiatr, był dla niego istotny. Nie potrafił tego zignorować nawet świadom, że powinien szukać chłopca blisko ziemi aniżeli na drzewach. Każde ćwierknięcie ptaków, stukot dzięcioła, był w stanie zwrócić jego uwagę. Jedyne, co udawał, że nie słyszy, były to jego własne kroki. Od czasu do czasu zawołał imię chłopca, chcąc sprawdzić czy wywoła to jakąś specyficzną zmianę w otaczającym ich lesie.
Delikatny cień rzucany przez drzewa spoczął na jego bladej twarzyczce. Chłodny powiew wiatru sprawił, że rozmarzył się na moment. Nie była to jeszcze pora na lenienie się. Musiał znaleźć tego chłopca, jeśli chciał otrzymać wypłatę. Później mógł myśleć o wieczorze w herbaciarni, przy najlepszych napojach w całym Ryuzaku.
-Jak się nazywa pani syn? – zapytał, otwierając na chwilę oczy. Promyki przebijającego się światła przez korony drzew, uderzył w jego popielate źrenice i odbiły się jak od lustra. Nic nie przedostało się do środka. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie wskóra tym nic, a mimo to próbował.
-Idzie pani ze mną, czy tutaj zostaje? – mruknął, dając kobiecie wybór. Nie miał nic przeciwko, by mu potowarzyszyła jeśli tylko zachowa ciszę. Tylko tego potrzebował, podczas tego poszukiwania. Poza tym zawsze może się przydać. Wie jak wygląda chłopiec w przeciwieństwie do młodego shinobi. Mogła by go dostrzec, w momencie gdy zmysły chłopaka by zawiodły. Jego powieki powoli opadł, odcinając tym samym jego puste spojrzenie od otaczającego go świata. Wszystkie pozostałe zmysły wytężył jak nigdy dotąd wcześniej. Skupienie jakie nim ogarnęło, było nie do opisania. Każdy szelest liści, wywołany przez wiatr, był dla niego istotny. Nie potrafił tego zignorować nawet świadom, że powinien szukać chłopca blisko ziemi aniżeli na drzewach. Każde ćwierknięcie ptaków, stukot dzięcioła, był w stanie zwrócić jego uwagę. Jedyne, co udawał, że nie słyszy, były to jego własne kroki. Od czasu do czasu zawołał imię chłopca, chcąc sprawdzić czy wywoła to jakąś specyficzną zmianę w otaczającym ich lesie.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Las do najmniejszych nie należał. Przeszukanie go całego, pewnie zajęłoby mu wieczność. Bark jakichkolwiek oznak życia ze strony chłopca, ani trochę mu nie pomagało w poszukiwaniach. Jeśli dzieciak nie był skory do pomocy, musiał ją znaleźć gdzie indziej. Czemu by nie spróbować u zwierząt. Oczywiście, nikt nie mówi tutaj o takiej dosłownej pomocy. Bardziej o poszlakach, do których mogłyby go doprowadzić, właśnie te dziki, które słyszał gdzieś w okolicy.
-Proszę tutaj zaczekać. – mruknął w stronę kobiety, nie chcąc jej narażać na zbytnie niebezpieczeństwo. Miał znaleźć chłopca, gdyby przypadkiem naraził jeszcze jego matkę na niebezpieczeństwo, nikt mu za to nie zapłaci. Może i było to egoistyczne, ale skuteczne.
Truchtem zaczął biec w kierunku, z którego dobiegały odgłosy dzików. W głębi serca miał nadzieję, że znajdzie wśród nich chłopca. Jego stan, mógł jednak do najlepszych nie należeć.
-Eizo! – zawołał zbliżając się do miejsca, w którym znajdowały się zwierzęta. Bał się trochę, że może je to rozwścieczyć. Nie miał ochoty stać się celem zdenerwowanego dzika. Nawet jeśli uniknięcie jego szarży do najtrudniejszych czynności nie powinno należeć, do zdawał sobie sprawę, że takie zwierze może być bardzo zawzięte.
-Proszę tutaj zaczekać. – mruknął w stronę kobiety, nie chcąc jej narażać na zbytnie niebezpieczeństwo. Miał znaleźć chłopca, gdyby przypadkiem naraził jeszcze jego matkę na niebezpieczeństwo, nikt mu za to nie zapłaci. Może i było to egoistyczne, ale skuteczne.
Truchtem zaczął biec w kierunku, z którego dobiegały odgłosy dzików. W głębi serca miał nadzieję, że znajdzie wśród nich chłopca. Jego stan, mógł jednak do najlepszych nie należeć.
-Eizo! – zawołał zbliżając się do miejsca, w którym znajdowały się zwierzęta. Bał się trochę, że może je to rozwścieczyć. Nie miał ochoty stać się celem zdenerwowanego dzika. Nawet jeśli uniknięcie jego szarży do najtrudniejszych czynności nie powinno należeć, do zdawał sobie sprawę, że takie zwierze może być bardzo zawzięte.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Dzikie zwierzęta zawsze były niebezpieczne, jedne mniej, drugie trochę bardziej. Spotkania z nimi niekiedy kończyły się katastrofą. Za wszelką cenę chłopak chciał takiej uniknąć. Pytanie tylko jak? W głowie miał totalną pustkę. Krzyczeć, spróbować je wystraszyć czy po prostu do nich podejść. Wszystkie te pomysły były głupie i ryzykowne. O ile mógł sobie pozwolić, by zaryzykować kilka siniaków na własnej skórze, tak chłopca nie mógł narazić na niebezpieczeństwo. Nie miał nic pod ręką, czym mógłby odwrócić uwagę odyńców. Szukanie czegoś po omacku w tej sytuacji, nie było zbyt rozważne, a wręcz przeciwnie. Mógł tym niepotrzebnie zdenerwować zwierzęta. Za wszelką cenę nie chciał w nich wywoływać paniki. Wystraszone świnie w popłochu mogłyby przypadkiem przebiec po leżącej na ziemi płachcie. Pewności nie miał, ale istniało wielkie prawdopodobieństwo, że to właśnie pod nią jest młody chłopiec. Gdyby został staranowany przez dzikie bestie, nikt nie byłby zadowolony z takiego obrotu spraw.
Trochę niepewnie ale jednak, zrobił pierwszy krok w stronę pobudzonych zwierząt.
-Taś taś. – zaśmiał się cicho pod nosem. Do końca jeszcze nie dowierzał, jaką głupotą się właśnie popisał. Już tylko czekał, aż cały ich gniew zostanie skierowany prosto w niego. W głowie brzmiały mu słowa wierszyka:
„Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka.”
Do ostatniej chwili czekał no to, że w akcie agresji, zwierzęta rzucą się w pościg za nim. Chciał je odciągnąć jak najdalej od tego miejsca, by mógł w spokoju wrócić sprawdzić co znajduje się pod płachta. Czy był w stanie to zrobić? Nie zastanawiał się nad tym. Rozbawiony nieco tą całą sytuacją powtarzał cicho pod nosem ostatni wers wiersza.
Trochę niepewnie ale jednak, zrobił pierwszy krok w stronę pobudzonych zwierząt.
-Taś taś. – zaśmiał się cicho pod nosem. Do końca jeszcze nie dowierzał, jaką głupotą się właśnie popisał. Już tylko czekał, aż cały ich gniew zostanie skierowany prosto w niego. W głowie brzmiały mu słowa wierszyka:
„Dzik jest dziki, dzik jest zły,
Dzik ma bardzo ostre kły.
Kto spotyka w lesie dzika,
Ten na drzewo szybko zmyka.”
Do ostatniej chwili czekał no to, że w akcie agresji, zwierzęta rzucą się w pościg za nim. Chciał je odciągnąć jak najdalej od tego miejsca, by mógł w spokoju wrócić sprawdzić co znajduje się pod płachta. Czy był w stanie to zrobić? Nie zastanawiał się nad tym. Rozbawiony nieco tą całą sytuacją powtarzał cicho pod nosem ostatni wers wiersza.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Tupot uciekających od niego zwierząt, zadziwił go odrobinę. Spodziewał się trochę innej reakcji z ich strony. Nie żeby narzekał. Taka sytuacja jak najbardziej mu odpowiadała. Można to było stwierdzić, po jego głośnym odetchnięciu. Wszystkie nerwy nagle gdzieś znikły. Jakby zostawił je gdzieś za plecami, gdy zbliżał się do chłopca. Słysząc jego dziecięcy głosik, uśmiechnął się.
-Tak. Zaraz zabiorę Cię do domu. – mruknął kucając tuż przed nim. Ostrożnie wyciągnął dłoń w jego stronę. Nie chciał go przypadkiem wystraszyć. Potargał jego włosy i uśmiechnął się w jego stronę. Jakby chciał przez to przekazać, że jest z niego dumny i że się świetnie spisał. Ukrywając się naprawdę oszczędził mu tym wiele kłopotów. Odwrócił się do niego plecami. Lekko kiwnął głową.
-Wskakuj. – mruknął, zabierając go na barana. Wystarczyło jeszcze odprowadzić dziecko do matki, a później wrócić po nagrodę.
-Tak. Zaraz zabiorę Cię do domu. – mruknął kucając tuż przed nim. Ostrożnie wyciągnął dłoń w jego stronę. Nie chciał go przypadkiem wystraszyć. Potargał jego włosy i uśmiechnął się w jego stronę. Jakby chciał przez to przekazać, że jest z niego dumny i że się świetnie spisał. Ukrywając się naprawdę oszczędził mu tym wiele kłopotów. Odwrócił się do niego plecami. Lekko kiwnął głową.
-Wskakuj. – mruknął, zabierając go na barana. Wystarczyło jeszcze odprowadzić dziecko do matki, a później wrócić po nagrodę.
0 x
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Aby nikt jej nie przeszkadzał i niepokoił, Reika postanowiła opuścić teren Ryuzaku no Taki, aby strażnicy się do niej nie przywalili, że niszczy własność miasta. Wolała się nie narażać tym osobnikom po ostatnich wydarzeniach w Siedzibie Rady Kupieckiej, dlatego też wyszła poza mury i zagłębiła się w las, szukając odosobnionego miejsca, najlepiej z jakimś stawem, albo strumieniem. Po kilkunastu minutach wędrówki, w której zapamiętywała drogę, żeby się nie zgubić, znalazła odpowiednie miejsce z niewielkim stawem. Oprócz kaczek i kilku saren, które na jej widok od razu czmychnęły w las, Nie było tu zupełnie nikogo, tak więc Blondynka postanowiła tu zostać i zabrać się do treningu. Odłożyła swój tobołek z prowiantem na trawę i znalazła sobie trochę wolnej przestrzeni. Jeśli chce nauczyć się lepszych technik, to będzie musiała osiągnąć wyższy poziom w dziedzinie, a to nie będzie łatwe. Mimo wszystko zabrała się do pracy, chcąc dać z siebie wszystko.
Ukryty tekst
Po tak intensywnym treningu, Blondynka postanowiła chwilę odpocząć i coś zjeść, aby nabrać sił do dalszych ćwiczeń. Pogoda była cudowna i Reika wyłożyła się na trawie, wystawiając się na upalne promienie słońca. Wreszcie nie było jej zimno, no i znowu była w lesie, wśród przyrody. Zajadając prowiant i popijając wodę, przyglądała się pływającym po stawie kaczkom, które póki co twardo trzymały się swojego akwenu i nie obawiały obecności człowieka.
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Odzyskując siły i ciesząc się ciepłymi promieniami słońca na twarzy, oraz otoczeniem przyrody, Reika westchnęła z zadowoleniem. Taki relaks poza granicami tłocznego Ryuzaku no Taki był czymś naprawdę wspaniałym, jednak nie przyszła tutaj leniuchować. Powodem poszukiwania takiego odosobnionego miejsca była chęć trenowania w spokoju, więc Blondynka szybko pozbierała się do kupy i zapakowała resztę prowiantu, aby był na później. Zapewne spędzi tu czas aż do wieczora, więc musi mieć coś na później. Tak więc podniosła się w końcu z trawy i zabrała się do dalszej pracy. Musi strać się silniejsza, jeśli chce ruszyć na wyprawę po to, o co prosiła jakiś czas temu, a owa osoba o dziwo zostawiła jej wskazówki na ten temat. Była naprawdę zdumiona, bo raczej nie spodziewała się odpowiedzi, dlatego też musi się dobrze przygotować do wyprawy.
Ukryty tekst
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Najwyraźniej efekty, jakie Reika osiągnęła przy ćwiczeniu obecnej techniki tak blisko stawu, to było stanowczo za dużo dla kaczek, które spłoszone, odleciały z tego miejsca, pozostawiając Blondynkę samą sobie. Nie żeby jej to w jakiś sposób przeszkadzało, albo zwróciło jej uwagę, bo przecież musiała dalej robić to, co do niej należy. Kiedy udało jej się opanować jedną z technik, postanowiła od razu zabrać się za drugą, ale nieco mniej wymagającą, żeby chwilę odetchnąć i nieco się zregenerować, dlatego też ponownie wyciągnęła zwój i zaczęła go uważnie przeglądać w poszukiwaniu czegoś interesującego i mniej intensywnego. Nie mogła przecież pozwolić sobie na szybkie wyczerpanie pokładów chakry, bo będzie trochę lipa, jeśli ktoś ją niespodziewanie zaatakuje, a ona nie będzie miała się wtedy jak bronić. Aż się rozejrzała wkoło, jakby chcąc się upewnić, czy przypadkiem ktoś jej nie obserwuje zza drzew albo krzaków.
[zt]
Ukryty tekst
Kiedy skończyła trening, zdała sobie sprawę, że jest bardziej zmęczona, niż tego się spodziewała. Najwyraźniej nadwyrężyła spore pokłady chakry i nawet tego nie zauważyła. Cóż, w takim razie będzie trzeba wrócić do domu i odpocząć. Zawsze może tu wrócić następnego dnia, albo dla bezpieczeństwa poszukać innego miejsca. W każdym razie gdy tylko się ogarnęła i obmyła twarz wodą ze stawu, zabrała swój prowiant i ruszyła w drogę powrotną do miasta.[zt]
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Wszystko wskazywało na to, że dziecko faktycznie mówi prawdę. Było mnóstwo pytań i niewiadomych. Kto ich zabił? Dlaczego? Czemu dziecko nie poszło po strażników? Wątpliwości Muraia urosły jeszcze bardziej, gdy dziecko z radością wręcz złapało go za rękę i zaczęło prowadzić w bliżej nieokreślonym kierunku. Prawie natychmiast wyrwał dłoń z jego lekkiego uścisku. Poszedł za chłopcem samodzielnie, zwyczajnie idąc za nim. Z chwilą wejścia w las, Murai natychmiast nabrał jeszcze większych wątpliwości. Mieszkanie w lesie. Pułapka. Dziecko będące członkiem bandy, która zaciąga ludzi do lasu i następnie porywa. Multum nowych możliwości, w większości niebezpiecznych. Czy powinien iść dalej? Zaryzykował, jego osobę wcale nie tak łatwo zaskoczyć. Z pewnością udałoby mu się pokonać zwyczajną bandę rzezimieszków, nie ważne w jakich ilościach. Nadal analizował słowa chłopca, które dla przeciętnego człowieka byłby już patologią. Może faktycznie tak było, ale na pewno znajdzie się jakieś psychologiczne wyjaśnienie tego stanu rzeczy u chłopaka. Może nawet było to bardzo kuriozalne - chłopiec chce żyć jak dawniej, przyjmując brak życia u swoich rodziców jako coś normalnego. To tylko luźna teoria, Murai nie znał się na psychologii, a całą wiedzę z tej dziedziny czerpał z książek. Po jakimś czasie dotarł na miejsce i faktycznie zobaczył dwa ciała. Bez cienia wątpliwości można było powiedzieć, że byli to rodzice chłopca. Więc jednak nie kłamał. Jego chłodny wzrok omiatał okolicę, dokładnie i nieśpiesznie. W szczególności zainteresowały go okoliczności śmierci tej dwójki, nie brnął jednak w szczegóły. Najdziwniejsze było jednak to, że chłopiec z trupami rozmawiał. Prowadził z nimi jednostronny dialog. Zupełnie jakby żyli, ale nie byli w stanie żyć normalnie. Takich ludzi określano mianem "warzyw". Chłopiec ponownie zwrócił się do Muraia. Co miał mu odpowiedzieć? Dzieciak był bardzo wyjątkowy, chociaż pewnie lepszym stwierdzeniem byłoby, że jest po prostu chory, niestabilny psychicznie. Czy współpraca z takim kimś ma sens? Wyglądal niezwykle stabilnie, aczkolwiek nadszarpnięty umysł po takim wydarzeniu to pewnik.
- Może być. Teraz mów wszystko o tych, którzy mają zginąć. - odpowiedział Murai. Nie zrobił tego z jakiś wyższych pobudek. Ukaranie winnych śmierci tych dwóch nieznajomych? Co go to obchodziło, skoro ich nie znał nie ciążyła na nim żadna odpowiedzialność za ich pomszczenie. A nawet gdyby znał, to i tak najpewniej by zignorował ten aspekt misji.
- Może być. Teraz mów wszystko o tych, którzy mają zginąć. - odpowiedział Murai. Nie zrobił tego z jakiś wyższych pobudek. Ukaranie winnych śmierci tych dwóch nieznajomych? Co go to obchodziło, skoro ich nie znał nie ciążyła na nim żadna odpowiedzialność za ich pomszczenie. A nawet gdyby znał, to i tak najpewniej by zignorował ten aspekt misji.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości