Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Reiji po skończeniu modlitwy i uczty jeszcze przez jakiś czas klęczał w ciszy przed prowizorycznie odratowanym ołtarzem. Powoli uspokajał emocje, ci niewierni dostali to, na co zasłużyli - śmierć. Był z siebie dumny, że to wszystko zrobił dla Jashina. Gdy większość myśli zatrzymała się, a umysł był cichy i nienaruszony, ponownie spojrzał na dziewczynkę, która bez jakichkolwiek oznak zawstydzenia klęknęła obok niego. Jednak tym razem do głowy nie wdarło mu się pokrętne zdziwienie bądź coś podobnego. Uświadomił sobie, że była ona kimś w rodzaju kapłanki Jashina, a utwierdził się w tym przekonaniu, gdy wydrapała sobie Jego symbole na dłoniach. Dlatego też skłonił pobożnie głowę, obserwując ją i wysłuchując, co miała do powiedzenia. Potem z trudem wytrzymał spojrzenie tego strasznego oka, aż w końcu pokłonił się uniżenie.
- Dziękuję Ci, Władco - zaczął w rodzaju męskim, bo uważał, że przez dziewczę przemawiał sam Jashin. - Zaszczytem dla mnie jest wypełniać Twą wolę, dlatego poddam się każdej próbie, jeżeli tylko mi rozkażesz. - Po tej wypowiedzi trwał dalej w tej samej pozycji, czekając na odpowiedź. W głębi duszy przepraszał także Boga, że chciał wcześniej zranić Jego pośredniczkę.
- Dziękuję Ci, Władco - zaczął w rodzaju męskim, bo uważał, że przez dziewczę przemawiał sam Jashin. - Zaszczytem dla mnie jest wypełniać Twą wolę, dlatego poddam się każdej próbie, jeżeli tylko mi rozkażesz. - Po tej wypowiedzi trwał dalej w tej samej pozycji, czekając na odpowiedź. W głębi duszy przepraszał także Boga, że chciał wcześniej zranić Jego pośredniczkę.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Misja D [2/15]
Reiji był na siebie zły w duchu, że nie wypełnił woli Boskiej perfekcyjnie, jednak co się stało, to się nie odstanie, prawda? Dlatego klęczał jedynie, pokornie pochylając głowę i wręcz nieśmiało spoglądając na dziewczynkę. Trudno mu było wytrzymać ten wzrok, a także głos, który jednocześnie go koił i przerażał, ale musiał. Musiał to wszystko wytrzymać dla Boga i dla Jego posłannicy. W końcu od jego ziemskiej służby zależała ilość darów od Pana, prawda? Dlatego też wysłuchiwał pokornie kapłanki, nie zamierzając pytać o cokolwiek. W tym momencie pragnął tylko jak najlepiej wypełniać rozkazy, by przychylić się Jashinowi i zyskać sobie Jego łaski. Ale, trzeba przyznać, polecenie było dość nietypowe. Zastanawiał się, dlaczego nie mogła chodzić, skoro jeszcze niedawno przeżyła bez zadraśnięcia takie "katusze". Cóż, nieważne, trzymał się dzielnie swojego postanowienia i nie zadawał zbędnych pytań.
- Zrobię co rozkażesz, Władco, i będzie to dla mnie zaszczytem - powiedział uniżenie i pokłonił się po raz kolejny, aż wreszcie wstał, obserwując przy tym powracającą dobrą pogodę. Po raz kolejny musiał znieść trudy spokoju dla zaspokojenia Władcy. Wierzył, że doczeka się krwi i cierpienia, gdy tylko wraz z kapłanką dotrą do wioski, którą upatrzył sobie Jashin. Więc pomimo tego, że wszędobylskie zwierzęta, słońce bezczelnie przenikające przez korony drzew i rozmaite kolory, którymi wypełnił się świat go denerwowały, powstrzymał się od komentarzy, nawet tych wypowiedzianych w myślach.
W końcu, przeżegnawszy się jeszcze raz przed ołtarzem, otrzepał ubranie ze ściółki i kurzu, po czym ruszył w stronę drogi, by stamtąd skierować się do Ryuzaku no Taki, gdzie zamierzał kupić lub ewentualnie ukraść jakieś odzienie dla posłanniczki Boga. Szedł szybkim, równym krokiem - nie chciał kazać czekać swojemu Panu.
- Zrobię co rozkażesz, Władco, i będzie to dla mnie zaszczytem - powiedział uniżenie i pokłonił się po raz kolejny, aż wreszcie wstał, obserwując przy tym powracającą dobrą pogodę. Po raz kolejny musiał znieść trudy spokoju dla zaspokojenia Władcy. Wierzył, że doczeka się krwi i cierpienia, gdy tylko wraz z kapłanką dotrą do wioski, którą upatrzył sobie Jashin. Więc pomimo tego, że wszędobylskie zwierzęta, słońce bezczelnie przenikające przez korony drzew i rozmaite kolory, którymi wypełnił się świat go denerwowały, powstrzymał się od komentarzy, nawet tych wypowiedzianych w myślach.
W końcu, przeżegnawszy się jeszcze raz przed ołtarzem, otrzepał ubranie ze ściółki i kurzu, po czym ruszył w stronę drogi, by stamtąd skierować się do Ryuzaku no Taki, gdzie zamierzał kupić lub ewentualnie ukraść jakieś odzienie dla posłanniczki Boga. Szedł szybkim, równym krokiem - nie chciał kazać czekać swojemu Panu.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Misja D [4/15]
Reiji rzeczywiście nigdy nie słyszał o jakichkolwiek kapłankach tego Wspaniałego Boga. Ba, nawet ani razu nie spotkał kobiety wśród wierzących. Istniały tylko rzesze mężczyzn, podległe Najwyższemu Kapłanowi, który był tak jak reszta podległy Władcy. Taka uproszczona hierarchia, bez udziwnień. A teraz wszystko to się zburzyło, bo poznał jakąś dziewczynkę, która okazała się pośredniczką między Jashinem a wierzącymi. Cóż, przynajmniej tak wierzył, dokładne prawdy nie zdał, jednak nieśmiała logika skrywająca się na dnie duszy została wyparta przez fanatyzm. Dlatego też był dumny. Cieszył się, że mógł pomagać swemu Panu, że mógł nieść ciało, które On sobie przywłaszczył. Nie wysilał się za bardzo, a wypełniał Jego wolę, idealnie, prawda? A więc kroczył szybko, w zamyśleniu, skupiając się też na tym, żeby ktoś ich ewentualnie nie ujrzał. No bo półnaga dziewczynka na plecach dorosłego mężczyzny wyglądała co najmniej podejrzanie, co nie?
Po kilku minutach kapłanka odezwała się. Młody jashinista całkowicie "wyłączył" część mózgu, wręcz z czcią w całości skupiając się na słowach Pana. Gdy je usłyszał, zdziwił się nieco. Rzeczywiście był za bardzo skupiony na rozglądaniu się, by zauważyć, że kroczył po śladach kół. Może gdyby spotkał ich łut szczęścia, udałoby się coś zrabować jeszcze poza wioską. Nie nastawiał się na to w stu procentach, lecz w głębi duszy liczył, że jednak tak się stanie. Tymczasem podzielił się swoimi przemyśleniami z kapłanką.
- Tak, Panie, może, jeśli szczęście nam dopisze, zdążymy coś zrabować przed wejściem do wioski. - Po tych słowach znowu skupił się na tym, żeby jakiś przypadkowy przechodzień ich nie zauważył. Wreszcie ujrzał obrzeża miasta kilkaset metrów od siebie, dlatego nieco zboczył ze ścieżki, krocząc pomiędzy rzadszymi już krzakami i drzewami. W międzyczasie zauważył też jakoby brak jakichkolwiek skurczy czy ruchów w nogach dziewczynki, co wyjaśniało, dlaczego nie mogła poruszać się o własnych siłach. Jednak, tak jak postanowił na początku, nie miał zamiaru się o to pytać.
Tymczasem szczęście się jednak do nich uśmiechnęło. Zatrzymał się na granicy drzew, przyglądając się, powoli i dokładnie, obozowi. W duchu już myślał, co mógłby zrobić tym ludziom, jednak uświadomił sobie, że musiał działać szybko. Ich krzyk mógłby zwabić kogoś niepożądanego, dlatego szybkie morderstwa, szybka kradzież i szybka ucieczka - taki był plan. Właściwie to nawet nie rozważył pokojowych opcji, dostrzegając w grubasie i chudzielcu dwa łatwe cele.
- Poczekaj chwilę, Panie, szybko to załatwię - szepnął, delikatnie sadzając dziewczynkę pod drzewem. Po tym ruszył skrajem lasu tak, żeby w miarę możliwości okrążyć obóz i nie sprawić zbyt dużego hałasu. Gdy tylko dotarł na tyły, szybko jeszcze przeanalizował sytuację i jak gruby akurat był odwrócony plecami do wozu, doskoczył szybko do wysokiego. Wykonał kopnięcie w dół podkolanowy, a gdy tamten się zgiął, zacisnął mocno dłoń na ustach, podrzynając gardło za pomocą sprawnie wyjętego kunai. Jeżeli udało mu się to zrobić w miarę bezszelestnie, bez zwracania uwagi drugiego kupca, to samo powtórzyłby także z nim, w chwili nieuwagi zachodząc od tyłu i tnąc sprawnie szyję. Jeżeli jednak chudy w jakiś sposób krzyknął, jashinista nie dając grubemu czasu na namysł podbiegłby do niego i po kopnięciu w piszczel szeroko ciął nożem przez ciało i twarz. Jeżeli cała akcja zakończyła się powodzeniem, pospiesznie schował kunai do kabury i poszedł przeszukiwać wóz.
Po kilku minutach kapłanka odezwała się. Młody jashinista całkowicie "wyłączył" część mózgu, wręcz z czcią w całości skupiając się na słowach Pana. Gdy je usłyszał, zdziwił się nieco. Rzeczywiście był za bardzo skupiony na rozglądaniu się, by zauważyć, że kroczył po śladach kół. Może gdyby spotkał ich łut szczęścia, udałoby się coś zrabować jeszcze poza wioską. Nie nastawiał się na to w stu procentach, lecz w głębi duszy liczył, że jednak tak się stanie. Tymczasem podzielił się swoimi przemyśleniami z kapłanką.
- Tak, Panie, może, jeśli szczęście nam dopisze, zdążymy coś zrabować przed wejściem do wioski. - Po tych słowach znowu skupił się na tym, żeby jakiś przypadkowy przechodzień ich nie zauważył. Wreszcie ujrzał obrzeża miasta kilkaset metrów od siebie, dlatego nieco zboczył ze ścieżki, krocząc pomiędzy rzadszymi już krzakami i drzewami. W międzyczasie zauważył też jakoby brak jakichkolwiek skurczy czy ruchów w nogach dziewczynki, co wyjaśniało, dlaczego nie mogła poruszać się o własnych siłach. Jednak, tak jak postanowił na początku, nie miał zamiaru się o to pytać.
Tymczasem szczęście się jednak do nich uśmiechnęło. Zatrzymał się na granicy drzew, przyglądając się, powoli i dokładnie, obozowi. W duchu już myślał, co mógłby zrobić tym ludziom, jednak uświadomił sobie, że musiał działać szybko. Ich krzyk mógłby zwabić kogoś niepożądanego, dlatego szybkie morderstwa, szybka kradzież i szybka ucieczka - taki był plan. Właściwie to nawet nie rozważył pokojowych opcji, dostrzegając w grubasie i chudzielcu dwa łatwe cele.
- Poczekaj chwilę, Panie, szybko to załatwię - szepnął, delikatnie sadzając dziewczynkę pod drzewem. Po tym ruszył skrajem lasu tak, żeby w miarę możliwości okrążyć obóz i nie sprawić zbyt dużego hałasu. Gdy tylko dotarł na tyły, szybko jeszcze przeanalizował sytuację i jak gruby akurat był odwrócony plecami do wozu, doskoczył szybko do wysokiego. Wykonał kopnięcie w dół podkolanowy, a gdy tamten się zgiął, zacisnął mocno dłoń na ustach, podrzynając gardło za pomocą sprawnie wyjętego kunai. Jeżeli udało mu się to zrobić w miarę bezszelestnie, bez zwracania uwagi drugiego kupca, to samo powtórzyłby także z nim, w chwili nieuwagi zachodząc od tyłu i tnąc sprawnie szyję. Jeżeli jednak chudy w jakiś sposób krzyknął, jashinista nie dając grubemu czasu na namysł podbiegłby do niego i po kopnięciu w piszczel szeroko ciął nożem przez ciało i twarz. Jeżeli cała akcja zakończyła się powodzeniem, pospiesznie schował kunai do kabury i poszedł przeszukiwać wóz.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Misja D [6/15]
Kurwa, obrzydliwe - zaklął w myślach Reiji, wycierając pospiesznie oślinioną dłoń w trawę. Cóż, mimo wszystko nie szło źle, ale według niego nie szło też dobrze. Działał zbyt wolno, głównie przez tego spaślaka, który ciągle wpatrywał się w miejsce, w którym się ukrywał. Poczekał jeszcze chwilę, ale kupiec nie odwracał się, na przemian pił i wygadywał jakieś mało zrozumiane rzeczy, słowem, wkurwiał. A na dodatek po tej stronie wozu nie widział niczego, co mogłoby się nadawać na ubiór dla kapłanki. Dlatego zarówno przez nerwy, jak i przez to, że tamten najprawdopodobniej nie wiedział co się wokół niego dzieje, jashinista postanowił się nie patyczkować. Wytarł kunai o podłoże i włożył go z powrotem do kabury. Rozprostował palce i ponownie zacisnął w pięść kilkukrotnie, jakby je "rozgrzewając". Cholera, dawno nie używał jakiegokolwiek jutsu, no ale co mogło pójść źle przy tak marnej technice? Uspokoił emocje na tyle ile umiał, by po tym skoncentrować chakrę w pięści, która po chwili zaczęła jakby lekko elektryzować. Na raz wyskoczył zza wozu i pędem zbliżył się do grubasa. Zamachnął się i uderzył go centralnie w brzuch, powodując dość bolesne "kopnięcie" prądem poprzez uwolnienie chakry, w końcu duża część ludzkiego ciała to woda, prawda? Ale jeśli to nie wystarczyło, żeby go powalić, to dodatkowo mocno wleciał w niego, celem wepchnięcia do ogniska. Nie miał czasu babrać się z jakimiś grubasami.
Gdy już było po wszystkim Reiji pospiesznie wskoczył do wozu od drugiej strony, szukając czegokolwiek, co mogłoby się nadać na ubranie. Poza tym zerkał na konie, których mógłby użyć do ewentualnej ucieczki, ale wolał pominąć tę opcję. Nie chciał ryzykować pierwszej przejażdżki bez jakiegokolwiek przygotowania. Niemniej, jego ręce pospieszne przetrząsały ładunek. Nie mógł zbyt długo tam pozostać, bo zapewne zaraz ktoś będzie przejeżdżał, a wtedy mogło być nieciekawie. Owszem, umiał się obronić, ale nie przed kilkunastoma ludźmi i strażami wioski.
Gdy już było po wszystkim Reiji pospiesznie wskoczył do wozu od drugiej strony, szukając czegokolwiek, co mogłoby się nadać na ubranie. Poza tym zerkał na konie, których mógłby użyć do ewentualnej ucieczki, ale wolał pominąć tę opcję. Nie chciał ryzykować pierwszej przejażdżki bez jakiegokolwiek przygotowania. Niemniej, jego ręce pospieszne przetrząsały ładunek. Nie mógł zbyt długo tam pozostać, bo zapewne zaraz ktoś będzie przejeżdżał, a wtedy mogło być nieciekawie. Owszem, umiał się obronić, ale nie przed kilkunastoma ludźmi i strażami wioski.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Misja D [8/15]
Reiji ponownie mógł się nacieszyć przyjemnym uczuciem mrowienia, gdy używał tej techniki. Od dłuższego czasu nie był do tego zmuszony, to dlaczego by nie miał wtedy skorzystać? Dodatkowo jej siła była jakby nieco większa niż zapamiętał. Rozpędził się wprost na grubasa i powalił go jednym celnym ciosem w brzuch, uwalniając falę błyskawic z dłoni. Wszystko poszło jak z płatka i mężczyzna padł obok ognika. Niestety przeżył, ale jashinista nie miał czasu go dobijać Pospiesznie wskoczył do wozu i zaczął go przetrząsać. Po dłuższych niż zamierzone poszukiwaniach wreszcie udało mu się znaleźć jakąś czarną koszulę, która wydawała mu się odpowiednia. Wziął ją spomiędzy sterty różnych innych rzeczy i zeskoczył z powrotem na trawę, ściągając jakiś cienki pas z kupca, który fortunnie nie był obrzygany tak jak reszta jego stroju. Po tym wszystkim pospiesznie ruszył w stronę miejsca, w którym zostawił dziewczynkę, po drodze jeszcze potykając się o kamień.
Dotarł na miejsce bez przeszkód i zastał ją siedzącą tak jak wcześniej, ale lekko trzęsącą się z zimna. Na polecenie zareagował natychmiast. Gdy podniosła ręce delikatnie nałożył na nią koszulkę, po czym delikatnie uniósł, by przewiązać biodra pasem. Oczywiście wciąż ją trzymał, gdyż pamiętał o problemie z nogami. Gdy wszystko było już załatwione, nie zacierając nawet śladów zbrodni wziął kapłankę znowu "na barana" i ruszył na północ, w stronę wioski, która została celem Jashina.
Dotarł na miejsce bez przeszkód i zastał ją siedzącą tak jak wcześniej, ale lekko trzęsącą się z zimna. Na polecenie zareagował natychmiast. Gdy podniosła ręce delikatnie nałożył na nią koszulkę, po czym delikatnie uniósł, by przewiązać biodra pasem. Oczywiście wciąż ją trzymał, gdyż pamiętał o problemie z nogami. Gdy wszystko było już załatwione, nie zacierając nawet śladów zbrodni wziął kapłankę znowu "na barana" i ruszył na północ, w stronę wioski, która została celem Jashina.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Misja D [10/15]
O dziwo, pomimo tego, że wcześniej nie był zmuszony do ubierania dziesięciolatki, poszło mu bardzo sprawnie. Nie przewróciła się ona, nie udusił jej ani nic z tych rzeczy. Po prostu założył koszulę i obwiązał pasem bez większych problemów, przez co po raz kolejny był z siebie dumny, że tak dokładnie wypełniał Boską Wolę.
Chwilę po tym wypełniał ją dalej i z czcią "założył" dziewczynkę na swój kark, by potem szybkim, zdecydowanym krokiem ruszyć na północ, gdzie znajdował się ich kolejny cel. Niestety perfekcja się skończyła. Po przebyciu około dwóch kilometrów co raz częściej musiał przystawać, ponieważ kapłanka po prostu uwierała go, a ręce zaczynały boleć od ciągłego przytrzymywania nóg. Nie skarżył się jednak, a ponadto starał się ograniczać przerwy do minimum. A jak już się jakaś zdarzyła, to czekał maksymalnie kilka minut, by jak najszybciej wykonać rozkaz Jashina. Powoli się także ściemniało, co dopóki nie widział wioski na horyzoncie nieco go martwiło, ale gdy tylko pojawiła się wszystkie obawy minęły. Zdążyli na czas i mieli jeszcze jakąś godzinę albo dwie do zachodu słońca, czyli wystarczająco, by ogłosić wiosce ultimatum. Gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, kapłanka odezwała się ponownie, a jego umysł znów skupił się jedynie na jej słowach, praktycznie ignorując pozostałe bodźce. Z uwagą ich wysłuchał i postarał się zapamiętać, a gdy ta skończyła swą wypowiedź kiwnął głową i dodał na potwierdzenie:
- Tak jest, Panie. - Tyle w jego opinii wystarczyło, by okazać swoje uniżenie. Nie zamierzał się tak jak niektórzy inni wyznawcy bawić w zawiłe ciągi słów. Używał ich tylko w modlitwie, a tamci używali ich po to, żeby usprawiedliwić przed Bogiem swój brak lojalności. Przynajmniej w jego fanatycznej opinii.
Tymczasem przyspieszył nieco, chcąc jak najszybciej wejść do wioski i ponownie zobaczyć przerażenie w ludzkich twarzach, gdy usłyszą ultimatum Wspaniałego Boga. Całkowicie ignorując spojrzenia ludzi, którzy dziwili się widząc mężczyznę niosącego dość dziwnie ubraną dziesięciolatkę, ruszył wgłąb, szukając wzrokiem kaplicy. Gdy wreszcie udało mu się to, bezceremonialnie wszedł do budynku, po czym stanął w przedsionku tak, żeby niektórzy ludzie z zewnątrz także go słyszeli. Sycąc się ich zaskoczeniem zawołał donośnie:
- Wy, marni mieszkańcy ludzkiego padołu, niewierni i grzeszący przeciw Jedynemu i Prawdziwemu Bogu Jashinowi, wysłuchajcie Jego Woli, albowiem tylko Ona jest słuszna. - Jeżeli ktoś coś szeptał w kaplicy całkowicie to ignorował. Po wypowiedzeniu tych słów zdjął dziewczynkę i postawił ją po swojej lewej, podtrzymując delikatnie, by nie upadła. Prawą rękę miał w gotowości, gdyby musiał sięgnąć po broń.
Chwilę po tym wypełniał ją dalej i z czcią "założył" dziewczynkę na swój kark, by potem szybkim, zdecydowanym krokiem ruszyć na północ, gdzie znajdował się ich kolejny cel. Niestety perfekcja się skończyła. Po przebyciu około dwóch kilometrów co raz częściej musiał przystawać, ponieważ kapłanka po prostu uwierała go, a ręce zaczynały boleć od ciągłego przytrzymywania nóg. Nie skarżył się jednak, a ponadto starał się ograniczać przerwy do minimum. A jak już się jakaś zdarzyła, to czekał maksymalnie kilka minut, by jak najszybciej wykonać rozkaz Jashina. Powoli się także ściemniało, co dopóki nie widział wioski na horyzoncie nieco go martwiło, ale gdy tylko pojawiła się wszystkie obawy minęły. Zdążyli na czas i mieli jeszcze jakąś godzinę albo dwie do zachodu słońca, czyli wystarczająco, by ogłosić wiosce ultimatum. Gdy tylko zdał sobie z tego sprawę, kapłanka odezwała się ponownie, a jego umysł znów skupił się jedynie na jej słowach, praktycznie ignorując pozostałe bodźce. Z uwagą ich wysłuchał i postarał się zapamiętać, a gdy ta skończyła swą wypowiedź kiwnął głową i dodał na potwierdzenie:
- Tak jest, Panie. - Tyle w jego opinii wystarczyło, by okazać swoje uniżenie. Nie zamierzał się tak jak niektórzy inni wyznawcy bawić w zawiłe ciągi słów. Używał ich tylko w modlitwie, a tamci używali ich po to, żeby usprawiedliwić przed Bogiem swój brak lojalności. Przynajmniej w jego fanatycznej opinii.
Tymczasem przyspieszył nieco, chcąc jak najszybciej wejść do wioski i ponownie zobaczyć przerażenie w ludzkich twarzach, gdy usłyszą ultimatum Wspaniałego Boga. Całkowicie ignorując spojrzenia ludzi, którzy dziwili się widząc mężczyznę niosącego dość dziwnie ubraną dziesięciolatkę, ruszył wgłąb, szukając wzrokiem kaplicy. Gdy wreszcie udało mu się to, bezceremonialnie wszedł do budynku, po czym stanął w przedsionku tak, żeby niektórzy ludzie z zewnątrz także go słyszeli. Sycąc się ich zaskoczeniem zawołał donośnie:
- Wy, marni mieszkańcy ludzkiego padołu, niewierni i grzeszący przeciw Jedynemu i Prawdziwemu Bogu Jashinowi, wysłuchajcie Jego Woli, albowiem tylko Ona jest słuszna. - Jeżeli ktoś coś szeptał w kaplicy całkowicie to ignorował. Po wypowiedzeniu tych słów zdjął dziewczynkę i postawił ją po swojej lewej, podtrzymując delikatnie, by nie upadła. Prawą rękę miał w gotowości, gdyby musiał sięgnąć po broń.
0 x
Re: Gdzieś na zachód od wioski, głęboko w lesie
Misja D [12/15]
Reiji, tak jak postanowił przy wchodzeniu do wioski, ignorował wszystkie szepty czy to przychylne, czy to neutralne, czy też negatywne. Po prostu szedł szybkim krokiem, wypatrując kaplicy, a gdy do niej dotarł wszedł do środka i skupił wzrok wszystkich na sobie, po czym kapłanka ogłosiła Wolę Bożą. Także słuchał jej z zapałem, a gdy skończyła mówić spodziewał się wiwatów i szybkiej uległości. Niestety przeliczył się. Na większości twarzy ujrzał złość i momentalnie zapragnął ich wszystkich pokarać za znieważenie wysłannicy Jedynego Pana. Właściwie już miał to zrobić, gdy nagle usłyszał jej szept, który kazał zająć się tylko tymi, którzy sprawiali najwięcej problemów. Cóż, niestety musiał się ograniczyć w takim razie, ale nie mógł sprzeciwić się zaleceniom Władcy.
- Zrozumiałem, Panie - odszepnął i posadził dziewczynkę przy ścianie, po czym zwrócił się do ludzi. - Za znieważenie Boga ci z was, którzy najbardziej wykrzywili swoje marne mordy, zostaną ukarani. - Po tych słowach uniósł dłoń nad głowę i ponownie skupił w niej chakrę. Ponownie także poczuł delikatne mrowienie, ale tym razem energia nie ograniczyła się do dłoni, acz rozeszła się po całym ciele, tworząc swego rodzaju powłokę z elektryczności. Uśmiechnął się, widząc prawdopodobne zdziwienie na twarzy tych ludzi. O tak, zabawę czas zacząć - pomyślał jeszcze i natychmiastowo ruszył sprintem do pierwszej ofiary. Jak na standardy shinobi nie był zbyt szybki, jednak dla cywili mógł się poruszać wręcz niespodziewanie szybko. Każdemu z "buntowników" miał zamiar wymierzyć sprawiedliwość poprzez silne kopnięcia i uderzenia, które wzmocnione Raitonem powodowały u nich mocne poparzenia, paraliż lub, w skrajnych przypadkach, omdlenie. Powłoka "odbijała" też ewentualne ciosy obrońców. Jeżeli wszystko powiodło się, Reiji wrócił na swoje miejsce przy kapłance i dezaktywował technikę, patrząc groźnie na zgromadzonych.
- Zrozumiałem, Panie - odszepnął i posadził dziewczynkę przy ścianie, po czym zwrócił się do ludzi. - Za znieważenie Boga ci z was, którzy najbardziej wykrzywili swoje marne mordy, zostaną ukarani. - Po tych słowach uniósł dłoń nad głowę i ponownie skupił w niej chakrę. Ponownie także poczuł delikatne mrowienie, ale tym razem energia nie ograniczyła się do dłoni, acz rozeszła się po całym ciele, tworząc swego rodzaju powłokę z elektryczności. Uśmiechnął się, widząc prawdopodobne zdziwienie na twarzy tych ludzi. O tak, zabawę czas zacząć - pomyślał jeszcze i natychmiastowo ruszył sprintem do pierwszej ofiary. Jak na standardy shinobi nie był zbyt szybki, jednak dla cywili mógł się poruszać wręcz niespodziewanie szybko. Każdemu z "buntowników" miał zamiar wymierzyć sprawiedliwość poprzez silne kopnięcia i uderzenia, które wzmocnione Raitonem powodowały u nich mocne poparzenia, paraliż lub, w skrajnych przypadkach, omdlenie. Powłoka "odbijała" też ewentualne ciosy obrońców. Jeżeli wszystko powiodło się, Reiji wrócił na swoje miejsce przy kapłance i dezaktywował technikę, patrząc groźnie na zgromadzonych.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości