- Na szczęście dla Kamiru i pozostałych rekrutów, Kapitan nie miał zamiaru awanturować się, przynajmniej nie od razu. Widać, że sporo w życiu doświadczył i wiedział, że przemoc nie jest najlepszym rozwiązaniem. Szkoda tylko, że doszedł do tego wniosku zabijając i oglądając śmierć innych. Dlatego właśnie był potrzebny tam, na murze, a nie w tej zatęchłej knajpie wśród innych, pozbawionych woli walki ludzi. Szarooki milczał przez chwilę, przygotowując się do najtrudniejszego zadania. Znowu chciał użyć słów, ale ten raz miał być inny, chciał zrobić to bezbłędnie. Układał więc w głowie zdania, dopasowując ich części do siebie, jak zegarmistrz składający w jeden mechanizm dziesiątki trybików.
- Tępe ostrze niegdyś ostre było. Ponownie takim być może, historię swą innym przekazując. Nie pozwól, by setki innych podobnych do ciebie musiały same szukać swej drogi. Potrzebny im doradca, płomień wiedzy wśród mroku kłębiącego się wokół muru. Wiesz, dlaczego tu jesteś i dlaczego walczysz. Trunki zniszczą Twój umysł, zapomnisz o bólu, prawdą jest to... Ale zapomnisz też o bliskich, a w końcu o sobie samym. - Zakończył wywód ten, który porzucił swoją rodzinę na rzecz Białowłosego dziecka i tułaczki po świecie. Heh, życie. Może kiedy zapanuje tu porządek bóg wygnany zdoła powrócić prosto w objęcia lodowatego Hyuo i chłodne ramiona bliskich? Nie wiedział.
Wstał od stołu, spoglądając na Uchihę. Czy podejmie właściwą decyzję? Czy słowa Kamiru zrobiły na nim odpowiednie wrażenie? Yuki zważył w dłoni maskę, chowając ją po chwili do torby. Nie potrzebował jej w tym miejscu, nie musiał wzbudzać strachu. Jeśli Kapitan uzna, że jest potrzebny i zdoła podjąć się prowadzenia nowicjuszy, obaj powędrują pod mur. A jeśli nie zechce, wtedy Kamiru odejdzie sam, myśląc nad wytłumaczeniem dla rannego Uchihy i nowo przybyłych.
Shi no gēto [miasto - uliczki, brama i mur]
Re: Shi no gēto
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Shi no gēto
- Niechaj dzięki będę Odynowi, który rozsupłał język Kamiru. Albo dowolnemu innemu bogowi, który mógł to sprawić. Nie, wódka się do tego panteonu nie zalicza. Kto by się spodziewał, że w mężczyźnie odezwie się filozof? Porównanie sumienia do rozlanego trunku, no no. Duet czarnowłosych wyszedł z karczmy, a wraz z nimi wyszli inni, którzy do tej pory jedynie przysłuchiwali się całej scenie. Dziwne, ale nie najdziwniejsze z tego, co wdział bóg wygnany. Dotarli bez przeszkód do muru i zgromadzonego pod nim tłumu. Całkiem sporego tłumu, który teraz skierował liczne pary oczu prosto w Yukiego i Kapitana. Brakowało tylko fanfar i strzałów konfetti. Ten strażnik, z którym młodzieniec rozmawiał najpierw nadal stał na swoim miejscu, podpierając się mieczem. Uparty facet, nie chciał okazywać słabości przed innymi.
Prośba, czy też polecenie o wyjaśnienie sytuacji nieco zdziwiła Kamiru. W końcu to nie on był tu dowódca, ne? Ranny Uchiha spędził z nowymi więcej czasu, mógłby coś o nich powiedzieć. Zresztą, skąd szarooki miał niby wiedzieć jak dokładnie funkcjonuje struktura składająca się do tej pory wyłącznie z Uchiha.
- Eto... Medycy leczyć rannych poszli już. Resztę podzieliłem według ich zdolności. W zwarciu walczący, żywiołami władający i tak dalej. Do czego się przydadzą najbardziej, nie wiem ja... Można by w zespoły podzielić ich, by uzupełniali się. Twoi pobratymcy więcej doświadczenia mają, prowadzić ich mogą. Zamilkł, nie wiedząc co jeszcze może powiedzieć. Spoglądał na ludzi wokół niego, niedobitków klanu Uchiha, w których rodziła się nadzieja, że jednak nie wszystko stracone, oraz na tych, którzy trafili na koniec świata z własnej woli. No, może nie do końca własnej ale zawsze. Tylko co z tego? Trzeba pokierować rwącą masą jak najlepiej to możliwe.
0 x
Re: Shi no gēto
Cicho nucąc zacząłem dochodzić do muru. Szczerze mówiąc był znacznie większy niż go sobie wyobrażałem. Najwyraźniej powinienem popracować nad wyobraźnią, choć z drugiej strony nigdy nie byłem nigdy w takim miejscu. A może raczej tego nie pamiętałem? W sumie to nie robi żadnej różnicy skoro i tak już tutaj dotarłem. Nóż od mamy co prawda jest zepsuty i będę musiał go wkrótce dać do naprawy - chyba na terenie mojego rodu będzie ktoś, kto potrafi naprawiać ostrza, prawda? Nazywają takich ludzi kowalami? Jeśli dobrze zapamiętałem opowieści mamy to raczej tak, ale kto wie? W sumie ta informacja i tak wiele w moim życiu nie zmieni. Raczej.
Przestałem nucić dopiero znajdując się blisko ogromnej wyrwy, którą Partowie nazywali bramą. Szczerze mówiąc z bliska to wszystko jest znacznie większe! Tylko wygląda niezbyt przyjaźnie. Może tamci ludzie, którzy zaatakowali moje plemię, są również tutaj niemile widziani? Wróć, najpewniej już dawno mieli starcie z tymi, którzy żyją za tym murem. W końcu z innego powodu by go nie budowano. Z drugiej jednak strony to mogą być zwykli tchórze, którzy zamiast sobie radzić z przeciwnościami losu postanowili się od nich odgrodzić. Taka sytuacja również jest możliwa.
Nie mając pojęcia co dokładnie miałbym zrobić i pomijając fakt na to, iż to miejsce było tak trochę straszne, czego starałem się nie okazywać, zachowując spokojny wyraz twarzy - jedna z podstawowych lekcji Partów. Tak czy owak powoli podszedłem do ogromnych drzwi, w które następnie zapukałem. W sumie to było najgłupsze, najbardziej idiotyczne wyjście, które mogło mi wpaść do głowy, jednak co poradzić? Jak już zacząłem to muszę skończyć, ne?
- Ohayo - powiem najniewinniej jak tylko potrafię, gdy tylko ktoś się pojawi. - Nazywam się Kōseki Seiryo i szukam siedziby klanu Kōseki. Możecie mnie tam zaprowadzić?
Prosto, zwięźle i na temat. Tak czy owak nie chciałem zostać w tym lekko strasznym miejscu dłużej, ponieważ musiałem dowiedzieć się prawdy. A w tym pomoże mi jedynie ród, z którego się wywodzę. Może opowiedzą mi o tacie?
Przestałem nucić dopiero znajdując się blisko ogromnej wyrwy, którą Partowie nazywali bramą. Szczerze mówiąc z bliska to wszystko jest znacznie większe! Tylko wygląda niezbyt przyjaźnie. Może tamci ludzie, którzy zaatakowali moje plemię, są również tutaj niemile widziani? Wróć, najpewniej już dawno mieli starcie z tymi, którzy żyją za tym murem. W końcu z innego powodu by go nie budowano. Z drugiej jednak strony to mogą być zwykli tchórze, którzy zamiast sobie radzić z przeciwnościami losu postanowili się od nich odgrodzić. Taka sytuacja również jest możliwa.
Nie mając pojęcia co dokładnie miałbym zrobić i pomijając fakt na to, iż to miejsce było tak trochę straszne, czego starałem się nie okazywać, zachowując spokojny wyraz twarzy - jedna z podstawowych lekcji Partów. Tak czy owak powoli podszedłem do ogromnych drzwi, w które następnie zapukałem. W sumie to było najgłupsze, najbardziej idiotyczne wyjście, które mogło mi wpaść do głowy, jednak co poradzić? Jak już zacząłem to muszę skończyć, ne?
- Ohayo - powiem najniewinniej jak tylko potrafię, gdy tylko ktoś się pojawi. - Nazywam się Kōseki Seiryo i szukam siedziby klanu Kōseki. Możecie mnie tam zaprowadzić?
Prosto, zwięźle i na temat. Tak czy owak nie chciałem zostać w tym lekko strasznym miejscu dłużej, ponieważ musiałem dowiedzieć się prawdy. A w tym pomoże mi jedynie ród, z którego się wywodzę. Może opowiedzą mi o tacie?
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Shi no gēto
- Kapitan zdradził, czy może po prostu podzielił się z Kamiru kilkoma przemyśleniami odnośnie dowodzenia. Niby wszystko to szarooki słyszał już na Hyuo, od rodziców, wujka, dziadka i kilku innych pobratymców. Jakby kilkuletnie dziecko rozumiało takie sprawy. Potem też mu to mówili, ale nie mieli żadnych przykładów na poparcie prawdziwości swych słów. Lodowa wyspa nie mieszała się w konflikty kontynentu, egzystując sobie w pokoju i spokoju. A tutaj, nie tak dawno po ataku dziwnych bestii i wielki stratach wśród obrońców... Yuki mógł zobaczyć na własne oczy (i szkła maski) jak dużą rolę odgrywają morale. Jakby nie łatwiej było nazwać tego hartem ducha, czy czymś tam.
Zobaczył też, że stary Uchiha, choć alkohol ciągle krążył w jego krwi, cieszy się pewnym szacunkiem wśród innych weteranów. Rzadko kiedy ludzie padają na kolana na sam widok kogoś. Początek mowy był całkiem fajny, zmiany, nowy począteki budujemy imperium. Nie spodziewał się jednak tak nagłego awansu, zostanie kapitanem to w końcu nie byle co. O ile nie bierze się pod uwagę, że wielu innych znających życie tutaj nie było... No i był najbliżej, Kapitan nie musiał szukać. Awans przyjął ze spokojem, czekając, aż sformują mu drużynę. Potrafił ukrywać emocje, a może po prostu nie potrafił ich okazywać tak, jakby chciał? Choć z Haną szło mu lepiej... Czas na kolejny krok w kierunku porozumienia się boga wygnanego ze zwykłymi śmiertelnikami. Niechaj i tak będzie!
- Zboczeniec stary... - Mruknął cicho, obserwując osoby, które wybrał mu Kapitan. Nie da się odmówić im posiadania pewnych walorów, niekoniecznie bojowych. Chociaż, na upartego dałoby się nimi kogoś udusić. Ale mniejsza o marzeniach i obiektach kultu wszelkich zdrowych na umyśl mężczyzn. Wyszedł naprzeciw "swoim" podwładnym, skłaniając się przed nimi. Przedstawił się pierwszy, mówiąc o sobie kilka niezbędnych słów (nazwisko i imię, oraz fakt, że woli trzymać się na dystans w walce), by wiedzieli chociaż, jak się do niego zwracać(wcale nie per Kapitanie który czyni mnie mokrą).A potem wypytał ich o posiadane imiona, zdolnościi wymiary.Jeden weteran i dwójka nowych, nie najgorzej. Co prawda wyjście na zwiad już teraz kłóciło się trochę z poczekaniem aż Yuu się odnajdzie ale cóż, rozkaz jest rozkaz. Świeżo sformowana drużyna posiadająca dwie niezwykłe pary oczu i biustów.
Tymczasem los nie oszczędzał młodego wędrowca, który zmierzał w kierunku bramy, nieświadomy obserwujących go z wysoka oczu. Może i większość Uchihów była zajęta tworzeniem grup z przybyszami, ale ktoś musiał pilnować terenu, z którego nadejść mógł potencjalny atak. Widok małego dziecka nie zmniejszył jego czujności wręcz przeciwnie. Jedna technika do szybkiego przemieszczania się, potem druga i zanim Seiryo zdołał zrozumieć, co się stało, wylądował na szczycie muru z kunaiem przy szyi. Ten strażnik nie należał do przesadnie delikatnych, ale miał na tyle rozumu, by nie zabijać od razu, a spróbować dowiedzieć się czegoś. Jeśli to podstęp, zginie tylko on. Ale jeśli dowie się czegoś ważnego o wrogu, zaszczyt też będzie tylko jego.
A taki luj, bo w tej chwili na szczycie pojawiła się drużyna pod wodzą Kamiru, która przejęła chłopaka bez większych zgrzytów, a potem odprowadziła go trochę przez mur, z dala od głównej bramy i zbiórki niżej. Dopiero z dala od innych można było w spokoju porozmawiać w dziesiątkę oczu i parę szkieł. Kilka słów i członkowie drużyny ustawili się jak trzeba, bez zbędnych przepychanek. Ciężko będzie uciec mając shinobi z przodu i tyłu, oraz kunoichi po bokach. Co prawda wiek schwytanego imigranta uniemożliwiał mu roztargnienie na widok takich piękności, ale znacznie ułatwiał odczuwanie strachu przed zamaskowanym potworem wpatrującym się w jego twarz.
- Kim jesteś ty i co robiłeś tam? Gdzie pobratymców masz? Ochrypły głos płynął prosto do uszu Seiryo. Śmierciotwarz spojrzał kolejno na swoich ludzi. Szkoda, że nie znał zdolności klanów, z których pochodzili. Ale spróbować nie zaszkodzi, ne? Zwłaszcza gdy ma się do czynienia z dzieckiem wędrującym sobie ot tak przez pełne tajemnic i zła tereny. - Sprawdzić możecie, czy pod henge nie ukrywa się? - Spytał z nadzieją Kamiru.
0 x
- Ero Sennin
- Support
- Posty: 1923
- Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
- Multikonta: Minoru
Re: Shi no gēto
Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że ludzie zza muru są tak dziwni. Znaczy się, niebezpieczni. Zanim jeszcze zdołałem dotrzeć do dużych drzwi, ktoś pojawił się za mną, przeniósł nas - co nie było przyjemne, może dlatego, że pierwszy raz czegoś takiego doświadczam? - na mur i przekazał kolejnym osobom. W tym wypadku były to dwie kobiety i dwaj mężczyźni. Spojrzałem na brązowowłosą. Na oko miała około dwudziestu lat, najpewniej Hyuuga - może uda się z nią dogadać. W końcu jej rodzina jest ponoć honorowa i przywiązana do klanu, więc może zrozumie co chciałbym osiągnąć? Drugi był wysoki - wszyscy byli ode mnie wyżsi! Ale to chyba kwestia wieku... - brązowowłosy facet, pochodzenie nie było mi znane. Wyglądał na typ myśliciela. Kolejną osobą była niebieskowłosa kobieta - ha! Jednak nie tylko ja tutaj mam inny kolor włosów! Chociaż plemię zawsze mówiło, że fiolet mi pasuje.. - na oko mająca również dwadzieścia lat, w tym wypadku również pochodzenie nie było mi znane. A przynajmniej nie mogłem się go domyślić w żaden sposób. Ostatni był człowiek-zagadka. Nie mogłem wyciągnąć o nim żadnych informacji przez to, że jego twarz była zakryta straszną maską, a z samej budowy ciała mogę przypuszczać, że był silny. I straszny to była najbardziej widoczna cecha. Przynajmniej pozostała trójka nie wyglądała tak przerażająco. Choć trochę szczęścia.
Czwórka zabrała mnie do jakiegoś bardziej ustronnego miejsca. To było trochę straszne, ale nie chciałem okazywać tego, że się boję. Mimo wszystko nie mogłem ukryć tego, że przyglądałem im się uważnie z lekko zaciśniętymi pięściami. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że tak bardzo nie lubią kogoś kto wychowywał się za murem. Czyżby to dlatego plemię zawsze kazało mi się trzymać od tego miejsca z daleka? To bardzo możliwe, ne. Z drugiej strony mama mówiła, że za murem są również piękne miejsca i ludzie, do których warto wracać. Opowiadała mi o tacie, babci i dziadku - w sumie ciekawe czy moi dziadkowie jeszcze żyją? Chyba powinni być gdzieś na terenie klanu - i o ich wspólnych przygodach. Zawsze lubiłem te historie. Były takie wyjątkowe. Choć może lubiłem je dlatego, że fajnie było wyobrażać siebie jako bohatera jednej z nich?
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, zostałem usadzony na krzesełku. Po moich bokach stały obie kobiety, za mną stał brązowowłosy mężczyzna, natomiast przede mną stał człowiek-zagadka. Tego ostatniego mogliby usunąć. W końcu kto normalny chce być aż tak straszny? Mimowolnie zaciskałem dłonie na końcówkach rękawa mojej bluzy. Ta sytuacja mi się nie podobała.
- Seiryo. Kōseki Seiryo - odpowiedziałem trochę niepewnie na słowa zagadki, który dziwnie gadał. W sumie jego słowa były całkiem śmieszne. - Ja.. tak jakby.. - przez chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że i tak nie jestem w dobrej sytuacji, więc przynajmniej odpowiem. Dlatego też wziąłem głęboki oddech i ponowiłem swoją wypowiedź. - Wychowałem się tam daleko. Co prawda urodziłem się na terenie klanu, ale mama i tata musieli uciec, bo ktoś zły ich gonił. Tatuś wtedy oddał życie, żeby uratować mamusię i małego mnie! Był bohaterem! - jedna z moich piąstek przez chwilę uniosła się w powietrze, lecz chwilę później ją opuściłem. - Mama wtedy przeszła za mur i natrafiła na plemię Partów, w którym się wychowałem, choć zawsze słyszałem opowieści o moim prawdziwym klanie. Były fajne. Chciałem dowiedzieć się prawdy o swoim pochodzeniu, więc postanowiłem przejść przez mur. Tylko, że mama mi nie pozwalała. Jednak kilka tygodni temu zostaliśmy zaatakowani przez takich złych ludzi, których słuchały bestie. Tylko ja wtedy przeżyłem. Dlatego postanowiłem, że dowiem się prawdy i pewnego dnia odnajdę swoją drogę! Tylko, że jesteśmy tutaj... a nie u mojego klanu.
Po tych słowach przez chwilę milczałem. W tym czasie kobieta, którą podejrzewałem o bycie Hyuuga jedynie potwierdziła moje przypuszczenia, używając swojego limitu krwi, aby zobaczyć czy przypadkiem nie jestem pod wpływem henge. Ale po co miałbym używać tej techniki? Co to - zakompleksiony jakiś jestem, żebym się ukrywać musiał? Tym bardziej, że moim celem było zapukanie do bramy?
- Ano.. tak właściwie.. - zacząłem, lekko odchrząkując i zerkając na zagadkę. - Czemu nosisz taką dziwną maskę? I czemu boicie się tego co jest za murem? Co jest tam strasznego, poza tamtymi złymi ludźmi, którzy kontrolują potwory? Dlaczego myślisz. że jestem pod wpływem henge? Źle wyglądam, żebym musiał się ukrywać, ne?
Czwórka zabrała mnie do jakiegoś bardziej ustronnego miejsca. To było trochę straszne, ale nie chciałem okazywać tego, że się boję. Mimo wszystko nie mogłem ukryć tego, że przyglądałem im się uważnie z lekko zaciśniętymi pięściami. Szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że tak bardzo nie lubią kogoś kto wychowywał się za murem. Czyżby to dlatego plemię zawsze kazało mi się trzymać od tego miejsca z daleka? To bardzo możliwe, ne. Z drugiej strony mama mówiła, że za murem są również piękne miejsca i ludzie, do których warto wracać. Opowiadała mi o tacie, babci i dziadku - w sumie ciekawe czy moi dziadkowie jeszcze żyją? Chyba powinni być gdzieś na terenie klanu - i o ich wspólnych przygodach. Zawsze lubiłem te historie. Były takie wyjątkowe. Choć może lubiłem je dlatego, że fajnie było wyobrażać siebie jako bohatera jednej z nich?
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, zostałem usadzony na krzesełku. Po moich bokach stały obie kobiety, za mną stał brązowowłosy mężczyzna, natomiast przede mną stał człowiek-zagadka. Tego ostatniego mogliby usunąć. W końcu kto normalny chce być aż tak straszny? Mimowolnie zaciskałem dłonie na końcówkach rękawa mojej bluzy. Ta sytuacja mi się nie podobała.
- Seiryo. Kōseki Seiryo - odpowiedziałem trochę niepewnie na słowa zagadki, który dziwnie gadał. W sumie jego słowa były całkiem śmieszne. - Ja.. tak jakby.. - przez chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. W końcu jednak doszedłem do wniosku, że i tak nie jestem w dobrej sytuacji, więc przynajmniej odpowiem. Dlatego też wziąłem głęboki oddech i ponowiłem swoją wypowiedź. - Wychowałem się tam daleko. Co prawda urodziłem się na terenie klanu, ale mama i tata musieli uciec, bo ktoś zły ich gonił. Tatuś wtedy oddał życie, żeby uratować mamusię i małego mnie! Był bohaterem! - jedna z moich piąstek przez chwilę uniosła się w powietrze, lecz chwilę później ją opuściłem. - Mama wtedy przeszła za mur i natrafiła na plemię Partów, w którym się wychowałem, choć zawsze słyszałem opowieści o moim prawdziwym klanie. Były fajne. Chciałem dowiedzieć się prawdy o swoim pochodzeniu, więc postanowiłem przejść przez mur. Tylko, że mama mi nie pozwalała. Jednak kilka tygodni temu zostaliśmy zaatakowani przez takich złych ludzi, których słuchały bestie. Tylko ja wtedy przeżyłem. Dlatego postanowiłem, że dowiem się prawdy i pewnego dnia odnajdę swoją drogę! Tylko, że jesteśmy tutaj... a nie u mojego klanu.
Po tych słowach przez chwilę milczałem. W tym czasie kobieta, którą podejrzewałem o bycie Hyuuga jedynie potwierdziła moje przypuszczenia, używając swojego limitu krwi, aby zobaczyć czy przypadkiem nie jestem pod wpływem henge. Ale po co miałbym używać tej techniki? Co to - zakompleksiony jakiś jestem, żebym się ukrywać musiał? Tym bardziej, że moim celem było zapukanie do bramy?
- Ano.. tak właściwie.. - zacząłem, lekko odchrząkując i zerkając na zagadkę. - Czemu nosisz taką dziwną maskę? I czemu boicie się tego co jest za murem? Co jest tam strasznego, poza tamtymi złymi ludźmi, którzy kontrolują potwory? Dlaczego myślisz. że jestem pod wpływem henge? Źle wyglądam, żebym musiał się ukrywać, ne?
0 x
Re: Shi no gēto
- Eh... Kamiru nie spodziewał się, że jego pierwsze oficjalne zadanie potoczy się w ten sposób. Zwiad, wyruszenie w nieznane ze swoimi towarzyszami, zebranie informacji, pokonanie przeciwników
i okazjonalne gwałty. A tymczasem miał do czynienia z dzieckiem, które ot tak żyło sobie za murem ze swoimi rodzicami w jakimś plemieniu. Wróć, tylko z matką, bo ojciec poległ podczas ucieczki przed kimś. Albo czymś. Potem żyli sobie z Partami, kimkolwiek by oni nie byli. No i zaatakowali ich jacyś barbarzyńcy, szczątkowy opis ukazywał ich jako tych samych, którzy niedawno przepuścili szturm na mur. Czyli czerwonooki chłopak został sierotą i teraz poszukuje dalszej rodziny? Całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę, jak dziwny jest ten świat. Koseki Seiryo... Czy takim samym nazwiskiem nie władał Olbrzym-detektyw? Chyba tak. Szkoda, że został wśród ruin ze swoimi minerałami, gdyby tu był, pokazałby temu dzieciakowi drogę do domu.
Szarooki nie wiedział, czym takim władała jego towarzyszka, te żyły na oczach, dziwne spojrzenie... Kolejny ród słynących ze swych magicznych oczek? Może uda mu się później czegoś o niej dowiedzieć, teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie. W każdym razie, wiedział już, że nikt nie próbuje się podszyć pod dziecko by uśpić ich czujność. Propozycję Uchihy odnośnie genjutsu puścił między uszy, nie potrzebował tak potężnej broni do rozmowy z dzieckiem. Dość dziwnym dzieckiem. Jego słowa były dziecinne, w końcu nie mogły być inne. To czyniło całą wypowiedź szczerą, choć niedokładną.
Od domu zawędrowałeś, kryształowy shinobi... Mruknął cicho, myśląc nad rozwiązaniem problemu. Wysłuchał w spokoju pytań, czując podziw względem tego (plus minus) dziesięcioletniego chłopka. W jego wieku i na jego miejscu szarooki milczałby, traktując sytuację jako kolejne wyzwanie podane mu przez tych kretynów z Kręgu.
-Po co narażać oczy swe na rany miałbym? I pamiętaj, czujność ze strachem nie łączy się. Nie musiałeś być tym, kim jesteś. Pewność mieć musiałem. -Odpowiedź jak zwykle skromna, ale zawierająca wszystko, co Kamiru miał do przekazania. A skoro (choćby częściowo) zaspokoił ciekawość przybysza, po raz kolejny zwrócił się do swoich towarzyszy.
- Któreś z was wie, gdzie dokładnie jego ród mieszka? Drogę wskazać potrafi? - Jeśli nikt z trójki osób pochodzących z różnych prowincji nie będzie wiedział, gdzie żyją Kouseki... Słabo. Puszczenie go wolno wydawało się całkiem rozsądny pomysłem, choć najpierw warto spytać o coś jeszcze.
- Powiedz, widziałeś jeszcze coś ciekawego tam? - Jakie jeszcze pożyteczne informacje krył w sobie Seiryo, poza tą, że za murem żyją też neutralne plemiona. A przynajmniej żyły.?
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Shi no gēto
- Uchiha miał trochę racji, natychmiastowe wypuszczenie stąd kogoś, kto żył sobie spokojnie za murem, nie było rozsądnym posunięciem. Z drugiej strony, przetrzymywanie dziecka, w dodatku sieroty... Cel uświęca środki? Dobro ludzkości kosztem jednostki? Czemu by nie, każdy musi trochę pocierpieć, inaczej zapomniałby czym jest szczęście i dobro. Trochę pokręcona logika, ale dopóki uzasadniała kolejne słowa Kamiru, była słuszna. Nie żeby chciał torturować chłopaka, skądże! Był przecież dowódcą zwiadu, nie oprawcą.
- Kyuoshi-san, do doświadczonego kogoś zabierz go, sytuację wyjaśnij, dowiedzieć się mogą czegoś jeszcze. A Ty, Miyobi-chan, wyjaśnij młodemu Kouseki jak do domu dotrzeć ma. by bezpiecznie dotrzeć mógł tam. Potem tu wróćcie. - Duet obdarzony niezwykłymi oczami powinien należycie zająć się Seiryo. Tyle dowodzenia w jednej chwili, widać, że drużynie zwiadowczej trafił się urodzony kapitan. A teraz, skoro trójka się oddaliła, czasświntuszenie z podwładnąznaleźć sobie jakieś twórcze zajęcie. Chociażby wpatrywanie się w horyzont, wypatrywanie zagrożeń i inne takie. Chmury płynęły powoli po niebie, będąc jedynym mobilnym elementem krajobrazu. Nic ciekawego, biało-szare strzępy waty nie układały się w żadne interesujące kształty, ot, krzaczki mniejsze i większe.
- Akane-chan, na mur dlaczego dołączyłaś? - Spytał bardziej dla zabicia czasu, niż z rzeczywistej ciekawości. Chociaż... Nie ulegało wątpliwości, że była dziewczyną. A te raczej nie kierują się do miejsc takich jak te bez przyczyny, ne? Może Kamiru usłyszy jakąś fascynującą historię?
0 x
Re: Shi no gēto
Jak się okazuje nie wydarzyło się nic, czego mógłbym się aż tak bać. No, o ile zadanie kilku pytań nie jest niczym strasznym. Chociaż w sumie sam zadawałem takowych od groma, więc czemu miałbym się bać pytań? To byłoby dosyć głupie, ne? Tym bardziej, że zagadka nie wydawał się jakoś szczególnie zainteresowany zrobieniem mi krzywdy. Może Parci byli lekko nadopiekuńczy?
- Śmiesznie gadasz - odezwałem się niewinnie z lekkim uśmiechem, po kolejnej wypowiedzi mężczyzny. - Ale zapamiętam te słowa. Mogą mi się kiedyś przydać!
Z tymi słowami zacząłem przysłuchiwać się wymianie zdań grupy. Brzmiało to trochę tak jakby chcieli mnie odprowadzić do rodzinnych stron, co było miłe. I bynajmniej nie pokazywało mi, że powinienem się ich bać. Chociaż byli strasznie tajemniczymi osobnikami, ale i tak najtrudniejszy do rozszyfrowania był człowiek-zagadka. Może kiedyś uda mi się go rozgryźć? W dodatku kazał zaprowadzić mnie do jakiejś doświadczonej osoby - ciekawe po co? - i poprosił Hyuugę, która najwyraźniej nazywała się Miyobi, aby powiedziała mi jak dotrzeć do domu. Dopiero po chwili przypomniało mi się pytanie o rzeczy, które widziałem wśród plemienia. Tylko co mogę powiedzieć? Często podróżowaliśmy i zazwyczaj mijaliśmy się z innym plemieniem, ale do niczego nie dochodziło. Czy może chodzi o zwierzęta, jakie tam występują?
- T-to zależy od pytania - odpowiedziałem trochę niepewnie. - Byliśmy plemieniem myśliwskim. Każdy Part był uczony podstaw tego rzemiosła, które w końcu miał opanować do perfekcji. Mi zostało jeszcze dużo nauki, ale kiedyś spełnię ich oczekiwania... - przerwałem na moment, aby zastanowić się nad dalszą wypowiedzią. - Często podróżowaliśmy i kilka razy mijaliśmy się z innymi plemionami, ale zazwyczaj tylko starszyzna i wodzowie rozmawiali ze sobą, handlowali i później wszyscy szli w swoją stronę. Co do zwierząt to nie potrafię ich wszystkich nazwać, ale te, na które polowaliśmy, raczej nie różnią się zbytnio od waszych, ne?
Nie zamierzałem się zbytnio sprzeciwiać owej grupce. Trudno było nie zauważyć, że wszyscy najpewniej byli silniejsi ode mnie. Pewnie między nami była całkiem spora przepaść w poziomie. Khe, nadal jestem zbyt słaby. Teraz przynajmniej mam kolejny powód, żeby stać się silniejszy. W końcu na świecie musi być mnóstwo silnych osób, ne? Tak czy owak, gdy Uchiha i Hyuuga postanowią, że nadszedł czas byśmy poszli tam, gdzie kazał nam iść zagadka - bez zbytniego gadania pójdę za nimi. Co innego mi pozostaje w tej sytuacji?
- Śmiesznie gadasz - odezwałem się niewinnie z lekkim uśmiechem, po kolejnej wypowiedzi mężczyzny. - Ale zapamiętam te słowa. Mogą mi się kiedyś przydać!
Z tymi słowami zacząłem przysłuchiwać się wymianie zdań grupy. Brzmiało to trochę tak jakby chcieli mnie odprowadzić do rodzinnych stron, co było miłe. I bynajmniej nie pokazywało mi, że powinienem się ich bać. Chociaż byli strasznie tajemniczymi osobnikami, ale i tak najtrudniejszy do rozszyfrowania był człowiek-zagadka. Może kiedyś uda mi się go rozgryźć? W dodatku kazał zaprowadzić mnie do jakiejś doświadczonej osoby - ciekawe po co? - i poprosił Hyuugę, która najwyraźniej nazywała się Miyobi, aby powiedziała mi jak dotrzeć do domu. Dopiero po chwili przypomniało mi się pytanie o rzeczy, które widziałem wśród plemienia. Tylko co mogę powiedzieć? Często podróżowaliśmy i zazwyczaj mijaliśmy się z innym plemieniem, ale do niczego nie dochodziło. Czy może chodzi o zwierzęta, jakie tam występują?
- T-to zależy od pytania - odpowiedziałem trochę niepewnie. - Byliśmy plemieniem myśliwskim. Każdy Part był uczony podstaw tego rzemiosła, które w końcu miał opanować do perfekcji. Mi zostało jeszcze dużo nauki, ale kiedyś spełnię ich oczekiwania... - przerwałem na moment, aby zastanowić się nad dalszą wypowiedzią. - Często podróżowaliśmy i kilka razy mijaliśmy się z innymi plemionami, ale zazwyczaj tylko starszyzna i wodzowie rozmawiali ze sobą, handlowali i później wszyscy szli w swoją stronę. Co do zwierząt to nie potrafię ich wszystkich nazwać, ale te, na które polowaliśmy, raczej nie różnią się zbytnio od waszych, ne?
Nie zamierzałem się zbytnio sprzeciwiać owej grupce. Trudno było nie zauważyć, że wszyscy najpewniej byli silniejsi ode mnie. Pewnie między nami była całkiem spora przepaść w poziomie. Khe, nadal jestem zbyt słaby. Teraz przynajmniej mam kolejny powód, żeby stać się silniejszy. W końcu na świecie musi być mnóstwo silnych osób, ne? Tak czy owak, gdy Uchiha i Hyuuga postanowią, że nadszedł czas byśmy poszli tam, gdzie kazał nam iść zagadka - bez zbytniego gadania pójdę za nimi. Co innego mi pozostaje w tej sytuacji?
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Shi no gēto
- Seiryo miał coś jeszcze do powiedzenia. Rzeczy dość ciekawe, może nawet w przyszłości okażą się przydatne dla strażników, kto wie. Gdyby tak wysłać ekspedycję, która dotarłaby do tych neutralnych plemion... Ale to odległą przyszłość, a tymczasem trzeba skupić się na zwiadzie. A konkretniej na rozmowie z pozostałą podwładną Kamiru.
Tak, bez wątpienia była kobietą. Tylko one (i kilku naprawdę wyjątkowych mężczyzn) mogły zachowywać się w ten sposób. Z drugiej strony, Hana wcale się tak nie zachowywała... Znaczy... Eh, mniejsza z tym. Rumieniec nie pasował do jej gestów, ale gesty pasowały do słów, które z kolei nie pasowały do rumieńca. Chwila dla pracy odpowiednich trybików i... Wniosek? Oczywiście! W Sogen nagle stało się zimniej i stąd rumieniec! A Szarooki po prostu tego nie wyczuł, bo zimny z niego drań. No i wszystko jasne. Chyba. Ale nie skończyło się na słowach o przeznaczeniu, maskach i innych takich. Trzeba skomplikować sprawę i wycofać się z pierwszych słów przybierając następną pozę. Przynajmniej chód się utrzymał, bo rumieniec nie zniknął z jej twarzy.
A jak zachowywał się w tym czasie Yuki? Pozwolił na dotykfappanie próbując uciekać. Jaki byłby wtedy z niego kapitan i samiec alfa? Ano właśnie. Dziękował po raz kolejny za maskę, która skutecznie skrywała wszystkie jego uczucia i emocje za ścianą z żelaza. Dzięki niej można uniknąć opisów zdziwienia mieszającego się z czymś znacznie trudniejszym do określenia. No, uniknęliśmy tego.
- Jak życzysz sobie. - Tylko tyle miał do powiedzenia, czekając, aż wróci reszta drużyny po załatwieniu Seiryo. Nie chodziło o zabijanie, tylko... Mniejsza.
/Gome, mój błąd. Uznałem, że skoro ja się im przedstawiłem to i oni zdradzili mi swoje imiona. /
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości