Szlak transportowy
- Kaiho
- Martwa postać
- Posty: 331
- Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski - Link do KP: viewtopic.php?p=170221#p170221
- GG/Discord: Angel Sanada #9776
- Multikonta: Koala, Yugen
- Aktualna postać: Yugen
Re: Szlak transportowy
Botan
Hiroto
Akio
Taka
Hiroto
Akio
Taka
0 x

Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.
ph • bank • głos • a to cały art od Kaisy ♥
- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Szlak transportowy
Droga w stronę Antai była naprawdę trudna. I tutaj nawet nie chodzi o to, że kamienie były ułożone nie tak, czy gęstość drzew znacząco przeszkadzała mi w spokojnej wędrówce. Po prostu trudno się odchodzi z miejsc, w których wiesz, że nic dobrego nie zrobiłeś. Bo czy ktokolwiek może być zadowolony z tego, co wydarzyło się na Murze właściwie dzień temu? A jeszcze dwa dni temu, wyjeżdżając na koniu w kierunku wschodnim, nie przypuszczałbym, że spotka mnie coś takiego. Śmierć, spalenie, płacz kobiet i krew na rękach, której nie zmaże nawet najczystszy wodospad tego świata. Rei miał rację, że jesteśmy mordercami. Takimi jak reszta, którą stawać się nie chcieliśmy. Najwyraźniej taka już ludzka natura, że aby przetrwać, to musi zabijać innych. A ballada, która miała tu powstać? Ech. Nawet nie mam instrumentu, na którym mógłbym ją wygrać. I choć wiem, że struny lutni nie są najważniejszą rzeczą, o którą powinienem się martwić, to struny w mojej duszy wcale nie chciały grać. Były pourywane, zniszczone, całkowicie zdewastowane. A w balladzie przekazuje się przecież emocje, jakie w nas siedzą. A co we mnie siedzi? Same czarne myśli. – Pokręcony jest ten świat. – Rzuciłem sobie pod nosem, rozpalając kolejny kawałek gałęzi, jaką udało mi się odnaleźć. Podróżowanie w ciemnicy nie było najmądrzejszą decyzją, ale nie mogłem pozwolić sobie na pozostanie choćby jednej nocy na Murze. To miejsce przyprawia o koszmary, nawet jeżeli sam ich nie miewam.
Przez: -
Środek transportu: Nóżki
Czas podróży: 30 minut
// Post pisany fabularnie na dzień po evencie na Murze, dlatego też sobie wychodzę z Sogen. A wojna rozpocznie się już za dni parę...
Ukryty tekst
Dokąd: AntaiPrzez: -
Środek transportu: Nóżki
Czas podróży: 30 minut
// Post pisany fabularnie na dzień po evencie na Murze, dlatego też sobie wychodzę z Sogen. A wojna rozpocznie się już za dni parę...
0 x

- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: Szlak transportowy
No i z parku nogi i muzyka jaką sobie nuciłem poniosły mnie w stronę bramy. Rozmyślałem sobie przy okazji w tym czasie o pierdołach. Głównie o tym iż jak wrócę do swojego domu będę musiał tam zrobić solidne porządki, a może nawet i jakiś remont by się przydał. Na pewno przydałoby się dokończyć w końcu tą piwniczkę gdzie mógłbym przechowywać wino...a może sobie tam porobię jakieś schowki? Albo jeszcze lepiej. Dla zabawy lub tam z głupia umieszczę trumnę w której będę sobie odpoczywał od wszystkich i wszystkiego? To nie wydaje się takim złym pomysłem nawet. Zamknięty w małym pomieszczeniu, odizolowany od wszystkiego, jedyne co słyszysz to swój własny oddech. Jest ciemność i cisza. W ciemność można się zapaść, powoli i spokojnie zanurzać się w tej ciemnej, chłodnej toni...aż całkowicie cię pochłonie. Głębokie zamyślenie, swoiste narodzenie się na nowo. Czy czegoś takiego od czasu do czasu nie potrzebuje każdy? Odciąć się od wszystkich i wszystkiego. Pobyć sam ze sobą, w swoim świecie. Tak nie zauważyłem nawet jak dotarłem do bram za które wyszedłem i oparłem się lekko plecami o ścianę i zerknąłem sobie w niebo. Bez żadnego powodu stałem sobie tak i obserwowałem sunące wolno chmury. Po pewnym czasie przymknąłem a nawet zamknąłem oczy i oddychałem powoli i spokojnie. Postanowiłem sprawdzić otoczenie na swój własny sposób. Po co? Od tak. Czysta ciekawość. Przy okazji byłem ciekaw gdzie w mieście mogą znajdować się osoby które znałem. Od taki prosty i nic niekosztujący trening. Podrapałem lekko swojego siedzącego mi pod kapeluszem zwierzaka za uszkiem i następnie postanowiłem lekko rozciągnąć stawy. Trochę się zasiedziałem w parku wiec przed marszem przydałoby się nieco rozruszać stawy. Głównie kostki, kolana, biodra, barki, łokcie oraz nadgarstki wraz z palcami. Zakańczając to lekkie rozciąganie spokojnym kręceniem karkiem.
0 x
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Szlak transportowy
Kolorki:
Mowa Ito
Mowa nijakiej Mariko
Mowa kobiety z Hordy - Chizuru
Mowa kusznika - Hidekiego
Mowa "niebieskiego" bruneta
Mowa "czerwonego" bruneta
Mowa "dziwnego" kolesia
Mowa Tsubaki
Mowa Kijina
Mowa Momijiego
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Yugen
- Postać porzucona
- Posty: 299
- Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?p=175497#p175497
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Yue, Koala
Re: Szlak transportowy
Nie miał czasu? Ikigai otaksował jeszcze raz Satoshiego spojrzeniem, już nie komentując tego na głos. Ile ten dzieciak miał? W zasadzie już nawet na dzieciaka nie wyglądał, ale jak teraz tak o tym myślał to trudno było mu o nim myśleć jako o dorosłym. Co było tego przyczyną - trudno powiedzieć. Tak jak trudno mu było powiedzieć, czemu właściwie tak gładko przeszedł z nim do porządku dziennego i czemu wydawał się być taki... swojski. Może dlatego, że zupełnie jak Airan - pachniał słońcem? Pustynią? Albo może dlatego, że z pustynnymi to miał już dobre skojarzenia? Jakoś dobrze patrzyło z tych niebieskich oczu, po prostu. Ciekawe, co takiego robił w swoim życiu, że nie miał czasu. Gdzie biegał? A może miał swoje własne pasje, które rozwijał? Na przykład... pasja bycia ninja - to chyba też mogło być jakimś tam hobby?
- U nas się mówi, że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. - To polowanie na posłańca wcale nie było takie głupie. Przede wszystkim - posłańcy mieli konie, to po pierwsze. Po drugie - znaliby, no... ROZKAZY. Może planowano coś z tym miejscem robić? Może przejęli klasztor, bo chcieli odzyskać Uso? Mieli, z tego co słyszał, spore zamieszanie na granicy, ale i nie mogli być obojętni na Ryuzaku no Taki. - Niezła myśl. Z tym polowaniem na kuriera. - I był pewny, że Hao również się spodoba. A to o sarnim szlaku to zostawił dla siebie. Ten horror, prawdziwie koszmarna opowieść, była przestrogą dla wszystkich zbyt odważnych i tych głupich, którzy ignorowali prawdziwe zagrożenia tego świata.*
- Hmm, skoro są na miejscu to na pewno należy to wykorzystać zamiast tracić czas na obserwację. - Przesunął palcami po podbródku zastanawiając się nad tym. A raczej - nie nad samymi zwiadowcami, ale nad tym, że nasz klasztor był goły i wesoły. Na samym widoku wszem i wobec. To sprawiało, że można było tylko grać w otwarte karty... albo zastosować jakieś brzydkie sztuczki. Airan zapewne miałaby tutaj na to nawet kilka pomysłów. Ale kiedy Hao zaczynał się zastanawiać nad takimi rozwiązaniami dochodził do wniosku, że wolał zapukać w drzwi frontowe. I wejść do środka - razem z drzwiami, rzecz jasna. Gestem wskazał Satoshiemu, żeby szedł - do przodu, z powrotem w kierunku bramy. Chociaż już chciał się obejrzeć, żeby zapytać mężczyznę, z którym Satoshi rozmawiał o mapę, ale tutaj wtrącił się starszy ninken.
- Widziałem mapę. Satoshi ją nawet narysował. - Albo coś tam sobie pozapisywał. Ponieważ Ikigai nie był wścibski - i nie spoglądał, co tam konkretnie Sabaku robił, tak więc i sam Satoshi mógł być spokojny - cokolwiek chciał w zeszyciku ukrywać pozostało uszanowane i nie było podglądania, żeby potem trzeba było walczyć z tajemnym zamykaniem i zastanawianiem się "czy on zauważył?!". Nie, nie zauważył. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że go nie zaciekawiło, ale między ciekawością i przyzwoitością stawiał dość wyraźną kreskę. Dał ten kredyt zaufania Satoshiemu, skoro zdążył w tak krótkim czasie zrobić na nim raczej dobre wrażenie.
Karoshi zniżył swój pułap, zgiął nogi, a jedną łapę wystawił tak, że stanowiła ona niemal schodek. Yugen miał... naprawdę długie włosy. Rozpuszczone, sięgające za pośladki - kiedy obrócił się do Satoshiego plecami było to o wiele bardziej widoczne. On mógł plecy odwrócić - ale mimo tej całej sympatii Ikigai w tym momencie wręcz znieruchomiał. Na ten drobny ułamek sekundy znów spoglądał na Satoshiego niemal dziko. Albo to tylko już gra świateł i złudzeń..? Bardzo gładko ułożył nogę na zgiętej łapie i jakby nic nie ważył już znalazł się na grzbiecie bydlęcia. Tak i wszystko wróciło do normy, a Ikigai nawet ruszył przodem, przed całą drużyną.
- To dobre uzupełnienie. Dobrze mieć kogoś, kto pilnuje twoich pleców. Wtedy żadne pole bitwy nie wydaje się dostatecznie złe. - Zagadał dalej, kiedy już wyruszyli naprzód i wyjechali z bramy miasta. Nie śpiesząc się. Ninkeny dostosowały się do tempa chodu Satoshiego. A Yugen znowu wyłożył się na długim, miękkim futrze Karoshiego, pozwolając swoim ninkenom prowadzić. Sam przypatrywał się Satoshiemu. Wydawało mu się, że te blizny muszą pochodzić od znamion wyjątkowo agresywnej, wielkiej bestii. Ale czy wtedy taki ninken jak Karoshi nie wywołałby w nim żadnej negatywnej reakcji? A może Satoshi po prostu tak dobrze się maskował ze swoim uczuciami? Mieli tutaj prawdziwego artystę swego kunsztu? Czy może osobę na tyle prosto ulepioną z piasków, z których się wywodził, że potrafił rozróżnić swoje traumy od przypadkowo spotkanych stworzeń? Idąc na ziemie Inuzuka raczej spodziewał się, co tu zastanie... czyż nie? Chyba że... te znamiona wcale nie były od bestii. Ale jego wzrok nie błądził po bliznach, mimo tego, że poświęcał im swoje myśli. Tak jak i wszystkie myśli poświęcił teraz właściwie samemu Sabaku.
- Nic nie wiemy o Uchiha. Żaden jak dotąd nie przeżył wystarczająco długo, żeby cokolwiek sobą pokazać. - W głosie Ikigaia nie pobrzmiało zadowolenie. Nie było w nich dumy. Powiedział to takim samym leniwym tonem, jakby właśnie komentowali wystroje dzikiej natury, która plamami złota i czerwieni malowała tereny wokół i ten świat. Świat na który na moment Yugen uniósł czarne oczy, w których nie było granicy między źrenicą a tęczówką. Zlewały się w jedną otchłań.
- Przychodzi nam się dostosować do przeciwnika, skoro teren jest otwarty i będą mogli do nas strzelać jak do kaczek. - Właściwie to chciał z tego zrobić żart. W jeszcze właściwie - nawet powiedział to w ramach żartu, nie tak serio... ale dla Satoshiego to chyba wcale zabawne nie było. - Przepraszam, nieodpowiedni dobór słów... Przyszło mi do głowy, że jeśli uda się przechwycić gońca, o którym rozmawialiście, to możliwe byłoby podszycie się pod niego i infiltracja klasztoru od środka.
*Uznałam, że po pół roku tak bliskie tereny postać (postacie?) zna. Jeśli nie zna, to Ikigai też zapyta, w którą stronę w ogóle się kierować.
- U nas się mówi, że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. - To polowanie na posłańca wcale nie było takie głupie. Przede wszystkim - posłańcy mieli konie, to po pierwsze. Po drugie - znaliby, no... ROZKAZY. Może planowano coś z tym miejscem robić? Może przejęli klasztor, bo chcieli odzyskać Uso? Mieli, z tego co słyszał, spore zamieszanie na granicy, ale i nie mogli być obojętni na Ryuzaku no Taki. - Niezła myśl. Z tym polowaniem na kuriera. - I był pewny, że Hao również się spodoba. A to o sarnim szlaku to zostawił dla siebie. Ten horror, prawdziwie koszmarna opowieść, była przestrogą dla wszystkich zbyt odważnych i tych głupich, którzy ignorowali prawdziwe zagrożenia tego świata.*
- Hmm, skoro są na miejscu to na pewno należy to wykorzystać zamiast tracić czas na obserwację. - Przesunął palcami po podbródku zastanawiając się nad tym. A raczej - nie nad samymi zwiadowcami, ale nad tym, że nasz klasztor był goły i wesoły. Na samym widoku wszem i wobec. To sprawiało, że można było tylko grać w otwarte karty... albo zastosować jakieś brzydkie sztuczki. Airan zapewne miałaby tutaj na to nawet kilka pomysłów. Ale kiedy Hao zaczynał się zastanawiać nad takimi rozwiązaniami dochodził do wniosku, że wolał zapukać w drzwi frontowe. I wejść do środka - razem z drzwiami, rzecz jasna. Gestem wskazał Satoshiemu, żeby szedł - do przodu, z powrotem w kierunku bramy. Chociaż już chciał się obejrzeć, żeby zapytać mężczyznę, z którym Satoshi rozmawiał o mapę, ale tutaj wtrącił się starszy ninken.
- Widziałem mapę. Satoshi ją nawet narysował. - Albo coś tam sobie pozapisywał. Ponieważ Ikigai nie był wścibski - i nie spoglądał, co tam konkretnie Sabaku robił, tak więc i sam Satoshi mógł być spokojny - cokolwiek chciał w zeszyciku ukrywać pozostało uszanowane i nie było podglądania, żeby potem trzeba było walczyć z tajemnym zamykaniem i zastanawianiem się "czy on zauważył?!". Nie, nie zauważył. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że go nie zaciekawiło, ale między ciekawością i przyzwoitością stawiał dość wyraźną kreskę. Dał ten kredyt zaufania Satoshiemu, skoro zdążył w tak krótkim czasie zrobić na nim raczej dobre wrażenie.
Karoshi zniżył swój pułap, zgiął nogi, a jedną łapę wystawił tak, że stanowiła ona niemal schodek. Yugen miał... naprawdę długie włosy. Rozpuszczone, sięgające za pośladki - kiedy obrócił się do Satoshiego plecami było to o wiele bardziej widoczne. On mógł plecy odwrócić - ale mimo tej całej sympatii Ikigai w tym momencie wręcz znieruchomiał. Na ten drobny ułamek sekundy znów spoglądał na Satoshiego niemal dziko. Albo to tylko już gra świateł i złudzeń..? Bardzo gładko ułożył nogę na zgiętej łapie i jakby nic nie ważył już znalazł się na grzbiecie bydlęcia. Tak i wszystko wróciło do normy, a Ikigai nawet ruszył przodem, przed całą drużyną.
- To dobre uzupełnienie. Dobrze mieć kogoś, kto pilnuje twoich pleców. Wtedy żadne pole bitwy nie wydaje się dostatecznie złe. - Zagadał dalej, kiedy już wyruszyli naprzód i wyjechali z bramy miasta. Nie śpiesząc się. Ninkeny dostosowały się do tempa chodu Satoshiego. A Yugen znowu wyłożył się na długim, miękkim futrze Karoshiego, pozwolając swoim ninkenom prowadzić. Sam przypatrywał się Satoshiemu. Wydawało mu się, że te blizny muszą pochodzić od znamion wyjątkowo agresywnej, wielkiej bestii. Ale czy wtedy taki ninken jak Karoshi nie wywołałby w nim żadnej negatywnej reakcji? A może Satoshi po prostu tak dobrze się maskował ze swoim uczuciami? Mieli tutaj prawdziwego artystę swego kunsztu? Czy może osobę na tyle prosto ulepioną z piasków, z których się wywodził, że potrafił rozróżnić swoje traumy od przypadkowo spotkanych stworzeń? Idąc na ziemie Inuzuka raczej spodziewał się, co tu zastanie... czyż nie? Chyba że... te znamiona wcale nie były od bestii. Ale jego wzrok nie błądził po bliznach, mimo tego, że poświęcał im swoje myśli. Tak jak i wszystkie myśli poświęcił teraz właściwie samemu Sabaku.
- Nic nie wiemy o Uchiha. Żaden jak dotąd nie przeżył wystarczająco długo, żeby cokolwiek sobą pokazać. - W głosie Ikigaia nie pobrzmiało zadowolenie. Nie było w nich dumy. Powiedział to takim samym leniwym tonem, jakby właśnie komentowali wystroje dzikiej natury, która plamami złota i czerwieni malowała tereny wokół i ten świat. Świat na który na moment Yugen uniósł czarne oczy, w których nie było granicy między źrenicą a tęczówką. Zlewały się w jedną otchłań.
- Przychodzi nam się dostosować do przeciwnika, skoro teren jest otwarty i będą mogli do nas strzelać jak do kaczek. - Właściwie to chciał z tego zrobić żart. W jeszcze właściwie - nawet powiedział to w ramach żartu, nie tak serio... ale dla Satoshiego to chyba wcale zabawne nie było. - Przepraszam, nieodpowiedni dobór słów... Przyszło mi do głowy, że jeśli uda się przechwycić gońca, o którym rozmawialiście, to możliwe byłoby podszycie się pod niego i infiltracja klasztoru od środka.
*Uznałam, że po pół roku tak bliskie tereny postać (postacie?) zna. Jeśli nie zna, to Ikigai też zapyta, w którą stronę w ogóle się kierować.
0 x

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh
Bokka - Town of Strangers
- Satoshi
- Posty: 583
- Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie. - Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
- GG/Discord: Satoshi#3881
Re: Szlak transportowy
Satoshi ruszył we wskazanym kierunku, prosto przez bramę, przez którą nie tak dawno temu nie chciano go przepuścić. Z zadaniem. Teraz jeszcze tylko je wykonać, zebrać nieco informacji na temat stanu wojny i przygotowaniach czynionych właśnie przez cesarstwo, a później można wracać spokojnie na ukochaną pustynię. O ile rzecz jasna przeżyje. Tego nigdy nie można być pewnym, a chłopak czuł, że na papierze powierzona im misja wydaje się prosta, co tylko zwiastowało, że wszystko zacznie niedługo zjeżdżać równią pochyłą. Już teraz pojawiły się nowe informacje, które ni jak nie ułatwiały im zadania.
-Miejmy nadzieję, że panowie zwiadowcy dobrze wykonują swoją pracę i dowiemy się jeszcze czegoś przydatnego- wzruszył ramionami Akoraito, zastanawiając się, jak by tu ominąć przeszkodę w postaci potencjalnego pola minowego. -A jakby tak...- zaczął, gdy do głowy przyszedł mu nowy pomysł -... poczekać na kuriera, zapamiętać trasę, jaką podąża do klasztoru? Mielibyśmy wyznacznik tego, gdzie nie ma pułapek... Samego gońca można dorwać, jak już będzie wracał.- dokończył, grzebiąc w kieszeni, z której wyciągnął niedawno narysowany plan okolicy, bo mapą nazwać to było ciężko, po czym wręczył ją Yugenowi do zapoznania się.
Gdy już byli na szlaku, z dala od czujnych uszu obozujących, Satoshi postanowił podzielić się paroma podstawowymi informacjami na temat jego klanu tak, by uzupełnić to, co powiedział wcześniej. -Jak mówiłem w obozie, preferuję średni i daleki dystans. Sabaku władają piachem, mogę go użyć do tworzenia całkiem wytrzymałych barier, jednak nie jest to lita skała, żadna z tego obrona ostateczna.- chłopak wzruszył ramionami, dość szybko przebierając nogami. Wiedział, że bez niego szybciej dotarliby na miejsce, wloką się tak ze względu na niego. Nie chcąc im dawać powodów do narzekania, narzucił sobie dość wymagające tempo, do którego był w sumie nawykły, przywykł podczas częstych wędrówek po pustyni. Tu było zdecydowanie chłodniej, więc i łatwiej. Gdyby jeszcze tylko zabrać stąd to błoto, byłaby to już niemal przyjemna przechadzka dla niebieskookiego. -Co do obserwacji przed szturmem...- kontynuował temat -... ninkeny mają swój węch i słuch, a ja mam trzecie oko. Mogę nim poobserwować teren klasztoru, o ile uda się podejść wystarczająco blisko.- zdecydował się już teraz wspomnieć o jednej z jego sztuczek, Daisan no Me, gdyż dobrze byłoby rozważyć jakiś plan działania, Satoshi uznał, że słowa Ikigai'a wskazują na to, że nawykli raczej do brutalnego wchodzenia przez drzwi, nie pukając. Sam Sabaku zaś preferował uchylone okna. -I sądzisz, że nie poznają, że ktoś im się pod kuriera podszył? Nasza czwórka nie zmieści się pod jednym henge. Jeśli mają hasło, to będziemy spaleni już na wstępie...- zawyrokował niebieskooki, gdy Yugen wpadł na, jego zdaniem, dość średni pomysł. Nie tak dawno temu udało się Satoshiemu w podobny sposób wykonać zadanie skrytobójstwa, jednak tym razem jego przeciwnikami był oddział wyszkolonych shinobi, co oznacza, że tak prosta rzecz jak Henge nie przejdzie.
-Miejmy nadzieję, że panowie zwiadowcy dobrze wykonują swoją pracę i dowiemy się jeszcze czegoś przydatnego- wzruszył ramionami Akoraito, zastanawiając się, jak by tu ominąć przeszkodę w postaci potencjalnego pola minowego. -A jakby tak...- zaczął, gdy do głowy przyszedł mu nowy pomysł -... poczekać na kuriera, zapamiętać trasę, jaką podąża do klasztoru? Mielibyśmy wyznacznik tego, gdzie nie ma pułapek... Samego gońca można dorwać, jak już będzie wracał.- dokończył, grzebiąc w kieszeni, z której wyciągnął niedawno narysowany plan okolicy, bo mapą nazwać to było ciężko, po czym wręczył ją Yugenowi do zapoznania się.
Gdy już byli na szlaku, z dala od czujnych uszu obozujących, Satoshi postanowił podzielić się paroma podstawowymi informacjami na temat jego klanu tak, by uzupełnić to, co powiedział wcześniej. -Jak mówiłem w obozie, preferuję średni i daleki dystans. Sabaku władają piachem, mogę go użyć do tworzenia całkiem wytrzymałych barier, jednak nie jest to lita skała, żadna z tego obrona ostateczna.- chłopak wzruszył ramionami, dość szybko przebierając nogami. Wiedział, że bez niego szybciej dotarliby na miejsce, wloką się tak ze względu na niego. Nie chcąc im dawać powodów do narzekania, narzucił sobie dość wymagające tempo, do którego był w sumie nawykły, przywykł podczas częstych wędrówek po pustyni. Tu było zdecydowanie chłodniej, więc i łatwiej. Gdyby jeszcze tylko zabrać stąd to błoto, byłaby to już niemal przyjemna przechadzka dla niebieskookiego. -Co do obserwacji przed szturmem...- kontynuował temat -... ninkeny mają swój węch i słuch, a ja mam trzecie oko. Mogę nim poobserwować teren klasztoru, o ile uda się podejść wystarczająco blisko.- zdecydował się już teraz wspomnieć o jednej z jego sztuczek, Daisan no Me, gdyż dobrze byłoby rozważyć jakiś plan działania, Satoshi uznał, że słowa Ikigai'a wskazują na to, że nawykli raczej do brutalnego wchodzenia przez drzwi, nie pukając. Sam Sabaku zaś preferował uchylone okna. -I sądzisz, że nie poznają, że ktoś im się pod kuriera podszył? Nasza czwórka nie zmieści się pod jednym henge. Jeśli mają hasło, to będziemy spaleni już na wstępie...- zawyrokował niebieskooki, gdy Yugen wpadł na, jego zdaniem, dość średni pomysł. Nie tak dawno temu udało się Satoshiemu w podobny sposób wykonać zadanie skrytobójstwa, jednak tym razem jego przeciwnikami był oddział wyszkolonych shinobi, co oznacza, że tak prosta rzecz jak Henge nie przejdzie.
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: Szlak transportowy
Z mojego durnego zamyślenia wyrwał mnie wpierw jeden a później drugi głos. Oba były do siebie podobne. By nie rzecz identyczne. Spojrzałem kto tak krzyczy i okazało się iż byli to znani mi bliźniacy Uchiha.
-Ano siemka. Ja też jestem gotowy do drogi. Zrobiłem nawet małe zakupy...ale stwierdzam, że przydałoby się jeszcze coś zakupić. Jednak jest to na tyle małe badziewie, że zakupię to sobie na miejscu. Stwierdziłem dopiero teraz, że maskę lepiej będzie trzymać w zwoju niż w torbie powiedziałem z wrednym uśmieszkiem wysuwając ze wspomnianej torby metalową maskę w czarnym kolorze, posiadającą demoniczny uśmiech z zębami w białym kolorze oraz pocięte oczy by następnie wsunąć ją spowrotem do torby.
-W zwoju mniej miejsca by zajmowała. Jednak to kupi się tam na miejscu. Będzie to też dobry pretekst by zakupić sobie własną mapę tych terenów...a może nawet wszystkich terenów przez które będziemy przechodzili? Tak to będzie dobry pomysł. ostatnie zdanie jak i część poprzedniego powiedziałem bardziej w zamyśleniu do siebie.
-Jak widzę jesteście zadowoleni na tą wyprawę hmm? powiedziałem z uśmieszkiem by następnie uśmiechnąć się bardzo szeroko i pokazać swoje zęby w bardzo wrednym uśmiechu. Blizny na policzkach oczywiście bardziej poszerzyły ten uśmiech
-A może nawet znajdziecie tam bliźniaczki dla siebie dodałem z tym swoim diabolicznym uśmieszkiem który po chwili został przerwany moim lekkim śmiechem
-W sumie jestem ciekaw czy byście się mylili to bardziej powiedziałem do siebie ale też tak aby mogli to usłyszeć. Po prostu byłem ciekawy czy bliźniaki rozróżniałyby bliźniaczki z którymi by chodzili. To w sumie było całkiem interesujące zagadnienie.
-Ano siemka. Ja też jestem gotowy do drogi. Zrobiłem nawet małe zakupy...ale stwierdzam, że przydałoby się jeszcze coś zakupić. Jednak jest to na tyle małe badziewie, że zakupię to sobie na miejscu. Stwierdziłem dopiero teraz, że maskę lepiej będzie trzymać w zwoju niż w torbie powiedziałem z wrednym uśmieszkiem wysuwając ze wspomnianej torby metalową maskę w czarnym kolorze, posiadającą demoniczny uśmiech z zębami w białym kolorze oraz pocięte oczy by następnie wsunąć ją spowrotem do torby.
-W zwoju mniej miejsca by zajmowała. Jednak to kupi się tam na miejscu. Będzie to też dobry pretekst by zakupić sobie własną mapę tych terenów...a może nawet wszystkich terenów przez które będziemy przechodzili? Tak to będzie dobry pomysł. ostatnie zdanie jak i część poprzedniego powiedziałem bardziej w zamyśleniu do siebie.
-Jak widzę jesteście zadowoleni na tą wyprawę hmm? powiedziałem z uśmieszkiem by następnie uśmiechnąć się bardzo szeroko i pokazać swoje zęby w bardzo wrednym uśmiechu. Blizny na policzkach oczywiście bardziej poszerzyły ten uśmiech
-A może nawet znajdziecie tam bliźniaczki dla siebie dodałem z tym swoim diabolicznym uśmieszkiem który po chwili został przerwany moim lekkim śmiechem
-W sumie jestem ciekaw czy byście się mylili to bardziej powiedziałem do siebie ale też tak aby mogli to usłyszeć. Po prostu byłem ciekawy czy bliźniaki rozróżniałyby bliźniaczki z którymi by chodzili. To w sumie było całkiem interesujące zagadnienie.
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Szlak transportowy
Owszem większość drogi w w stronę klasztoru Yugen znał. Zapewne od czasu do czasu wybierał się na krótkie patrole. Czy to z nudów, jakiegoś bliżej nieokreślonego obowiązku, czy może nawet gdzieś liczył, że spotka patrol przeciwników. Czasem takie polowanie pozwalało rozprostować nogi i nadać nieco więcej energii w smętne dni w Uso. Możliwe też, że wybierał się na łowy na mniej rozumnych przeciwników, by zdobyć nieco lepsze jedzenie dla siebie lub ninkenów. Ponownie takie działania były przyjemną aktywnością. Kto przecież nie lubił biegać po lesie za uciekającą zwierzyną. Czuć w zapach ofiary, mijać kolejne pnie drzew mając na myśl, że wkrótce poczuje się ciepły płyn i żelazisty zapach krwi. It's only fun if they run.
Podczas swoich eskapad Hao mógł nawet kiedyś na horyzoncie dojrzeć ów klasztor. Daleki zamglony, lecz tam był. W końcu był na wzgórzu, które spoglądało na okolicę. To właśnie to było jego kluczową wartością strategiczną. Może nawet jeśli kiedykolwiek nogi przywiodły go do Ryuzaku przez Sogen mógł kiedyś nawet obok tego klasztora przechodzić. Czy myślał o tym, że kiedyś będzie go szturmował. Zabawnie się czasem układały drogi ludzi. Czasem przechodzili bezrefleksyjnie obok różnych miejsc na świecie, które prześlizbiwały się po pamięci nie zostawiając śladu, by później przelewać o te same punkty krew, głęboko wgryzając się w pamięć bólem i cierpieniem. Taka niestety była kapryśna pamięć ludzi.
Z czasem zniknęła poranna rześkość i powoli zaczynała ustępować słońcu złotej sogeńskiej jesieni. atmosfera była wręcz sielankowa. Jedyne co się nie zgadzało to cisza. Wszędzie dookoła próżno było szukać zwyczajnych obywateli. Na samej drodze nie było innych podróżnych. Na polach nikt nie prowadził ostatnich prac przed zimą. Nigdzie nie było widać stad zwierząt hodowlanych. W powietrzu było czuć pewną dozę napięcia. Kraina była zatrwarzająco opustoszała z ludzkiej działalności. Jedyne stworzenia jakie korzystały z sytuacji to wszelakie czarne ptactwo. Wrony, kruki i pochodne. Nawiasem mówiąc wyjątkowo inteligentne ptaki. Jakby wiedziały czego się spodziewać, tu i ówdzie pojawiały się na pustych polach zbierając resztki pozostawione przez uciekający prosty lud. Teraz nikt im w tym nie przeszkadzał. A i wkrótce możliwe, że zakosztują w innych delikatesach, jakie zazwyczaj przynosiła wojna. Wrony nie były w tych sprawach wybredne i nie przeszkadzało im zabarwienie dzioba na żywsze kolory.
Podczas swoich eskapad Hao mógł nawet kiedyś na horyzoncie dojrzeć ów klasztor. Daleki zamglony, lecz tam był. W końcu był na wzgórzu, które spoglądało na okolicę. To właśnie to było jego kluczową wartością strategiczną. Może nawet jeśli kiedykolwiek nogi przywiodły go do Ryuzaku przez Sogen mógł kiedyś nawet obok tego klasztora przechodzić. Czy myślał o tym, że kiedyś będzie go szturmował. Zabawnie się czasem układały drogi ludzi. Czasem przechodzili bezrefleksyjnie obok różnych miejsc na świecie, które prześlizbiwały się po pamięci nie zostawiając śladu, by później przelewać o te same punkty krew, głęboko wgryzając się w pamięć bólem i cierpieniem. Taka niestety była kapryśna pamięć ludzi.
Z czasem zniknęła poranna rześkość i powoli zaczynała ustępować słońcu złotej sogeńskiej jesieni. atmosfera była wręcz sielankowa. Jedyne co się nie zgadzało to cisza. Wszędzie dookoła próżno było szukać zwyczajnych obywateli. Na samej drodze nie było innych podróżnych. Na polach nikt nie prowadził ostatnich prac przed zimą. Nigdzie nie było widać stad zwierząt hodowlanych. W powietrzu było czuć pewną dozę napięcia. Kraina była zatrwarzająco opustoszała z ludzkiej działalności. Jedyne stworzenia jakie korzystały z sytuacji to wszelakie czarne ptactwo. Wrony, kruki i pochodne. Nawiasem mówiąc wyjątkowo inteligentne ptaki. Jakby wiedziały czego się spodziewać, tu i ówdzie pojawiały się na pustych polach zbierając resztki pozostawione przez uciekający prosty lud. Teraz nikt im w tym nie przeszkadzał. A i wkrótce możliwe, że zakosztują w innych delikatesach, jakie zazwyczaj przynosiła wojna. Wrony nie były w tych sprawach wybredne i nie przeszkadzało im zabarwienie dzioba na żywsze kolory.
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

- Yugen
- Postać porzucona
- Posty: 299
- Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Akoraito
- Link do KP: viewtopic.php?p=175497#p175497
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Yue, Koala
Re: Szlak transportowy
- Jesteś optymistą, Satoshi? Mówią, że Nadzieja to matka głupich. - Czy w ogóle po wyglądzie człowieka da się ocenić, czy kieruje nim optymizm czy może wręcz przeciwnie? Raczej tak. Zależy na kogo patrzysz. Zależy, jak bystry był wzrok osoby, z którą krzyżowałeś spojrzenia. Wiem, to nie jest proste - to szukanie odpowiedzi w oczach, które tak rzadko kłamały. Musiałeś być naprawdę dobry, żeby twoja własna dusza nie zaczęła się wić w tych zwierciadłach i nie mówiła tego, co mogłeś zamaskować słowem, tonacją i nawet zatrzymać zdradliwe ruchy ciała. Największym wyzwaniem poznania siebie samego było dowiedzenie się, co robisz, kiedy nawet nie myślisz nad tym, że robisz cokolwiek. Uciekanie spojrzeniem. Nerwowe przeczesanie włosów. Wyłamywanie palców. Przygryzanie wargi. Yugen był bardzo wyczulony na to wszystko. Jego zmysły, nieludzko czułe, pozwalały mu dostrzegać rzeczy, które dla przeciętnego śmiertelnika były nieosiągalne. Ba... dla większości ninja był to poziom, do którego się nie zbliżali. Nie, właściwie to zapytał o to, czy Satoshi jest optymistą, ale uważał go raczej za pesymistę, chociaż ten zapewne powie, że spogląda na ten świat trzeźwo. Przypominało mu to swoim myśleniem Ikigaia - oh, zupełnie, jakby ta rozmowa się tu odbyła, prawda? To i nie dziwne, że na pysku Esukimo pojawił się lekki uśmiech, kiedy padło pytanie na ten temat. Ale nie wtrącał się.
- Jest to wykonalne. Kiedy będzie wracał nie będzie niósł rozkazów. Ciężko mi ocenić, czy z tego klasztoru uda się cokolwiek zachować, kiedy już tam podejdziemy. - To było pesymistyczne rozwiązanie. Nie chciał niszczyć domu bogów. Tak jak nie chciał zabijać przypadkowych ludzi. Ale kiedy już przyjdzie co do czego... to czy przeciwnicy w ogóle dadzą im jakiekolwiek rozwiązanie? Przecież się nie poddadzą. Nie. Nic nie wiedział o umiejętnościach Uchiha, ale za to bardzo wiele dowiedział się o ich mentalności - o tym już zresztą wspominał. Wtedy, kiedy dopytywał Satoshiego o jego strategię postępowania. Dla niego to były wyimaginowane sytuacje, wszystko bazujące na "może". Owszem, spekulacje w końcu na tym polegały. Ale jednocześnie były aż do bólu realne i prawdziwe. Wyciągnął rękę po mapę, żeby przyjrzeć się temu szkicowi. Poglądowemu szkicowi - tyle mu właściwie wystarczyło. Jeśli optymistycznie liczyć na to, że nie mieli tam żadnego sensora to zakradnięcie się w nocy dawało możliwość wzięcia tego miejsca siłą i bardziej łagodnie niż zrujnowanie od razu wszystkiego do najmniejszej cegiełki. Ze wszystkich wizji ta podobała mu się najbardziej. Była najbardziej... czysta w swoich moralnych wynikach. I pozwalała w miarę możliwości oszczędzić jak największą liczbę osób... może poza ninja.
- Widziałem umiejętności Maji, którzy tworzą bariery i figury z czarnego piasku. Niezwykle szybkie reberu. Rozumiem, że operujesz czymś podobnym? - Dobrze wiedzieć, że się uzupełnią. Możliwości Yugena na walce dystansowej były żadne. Musiał najpierw pokonać metraże dzielące go od przeciwnika, dopiero wtedy można było działać. No i bariery - to leżało całkowicie poza jego zasięgiem. A czasami jeden senbon potrafił być zabójczy. Przez moment w ciszy obserwował, jak Satoshi wydłuża swoje kroki, jak wydawało się, że wręcz zebrał się w sobie, żeby jego mięśnie pracowały zgodnie z jego wolą. Ale nie skomentował tego. Pozwolił Ikigaiowi i Karoshiemu dostosować się do jego kroków. Władanie reberu to jedno, a wytrzymałość tego chłopaka? Rozwój ninja to prawdziwa sztuka - jak gotowanie, jak malarstwo, jak wiersze. Zamieniali często piękne rzeczy w rzecz śmiertelną. Czy katany, które miały tym sztukom służyć, nie były najlepszym dowodem? I ciekawe, co też Satoshi chował po kieszeniach. Jak chociażby w kieszeniach kamizelki, którą nosił. Czy potrafił zaskoczyć, by w bezpośrednim dystansie wyciągnąć nóż na przeciwnika? - Jaka jest to odległość? Ta tajemnicza "wystarczająco blisko"? - Zapytał z lekkim uśmiechem na ustach, trochę rozbawiony tym brakiem precyzji. Może dlatego, że chyba Satoshiego o to nie podejrzewał. Sprawiał wrażenie osoby operującej na bardzo konkretnych liczbach. Tymczasem - proszę bardzo. Na szczęście Yugen nie oceniał szybko, ale też i na szczęście szybko weryfikował nowe informacje.
- Sądzę, że kurier gadałby śpiewająco. Na temat wszystkiego. - Czy cel uświęcał środki? Niekoniecznie. Nie... nigdy nie uświęcał. Ale czasem i tak należało podjąć kroki, których normalnie poczynić nie chciałeś. Nie ma nic gorszego niż usprawiedliwianie siebie samego słowami "musiałem". No ale przecież... naprawdę musiałeś. Tego wymagała sytuacja. Masz przynieść wiktorię wszystkim wokół - wahanie za często prowadziło do klęski. Ikigai nie miał takich wahań jak Hao. Dla niego to wszystko było dokładnie tak proste, na jakie wyglądało. Jego sumienie było o wiele bardziej wyciszone... i nie wliczał na swój rachunek sumienia każdego zabitego. To była prawda, że mieszanka inteligencji i pierwotnych instynktów była bardzo niebezpiecznym tworem.
- To dobry pomysł, żeby sprawdzić drogę kuriera, a potem go złapać. Nie musimy nawet śledzić jego kroków, Ikigai poprowadzi nas po jego zapachu. Sprawdzimy teren, w miarę możliwości dobrze będzie wykorzystać twoją umiejętność trzeciego oka, czymkolwiek ono jest. - Kiedy coś jest na wzgórzu to ma wspaniałą obserwację na cały teren, ale jest również wystawione na wścibskie spojrzenia. Mimo to ciężko powiedzieć, czy będą mieli dobry pogląd na całą górę. Oddał mapę Satoshiemu. - Atak wykonamy nocą. Oby nie mieli żadnego sensora. W innym wypadku może się zrobić bardzo... brudno. Chyba że masz inne propozycje na ten moment? - W bezksiężycową noc podejście do fortu i tak pewnie będzie bardzo trudne... Ponoć zmienność decyzji świadczy o ciągłości dowodzenia, czy nie tak?
- Jest to wykonalne. Kiedy będzie wracał nie będzie niósł rozkazów. Ciężko mi ocenić, czy z tego klasztoru uda się cokolwiek zachować, kiedy już tam podejdziemy. - To było pesymistyczne rozwiązanie. Nie chciał niszczyć domu bogów. Tak jak nie chciał zabijać przypadkowych ludzi. Ale kiedy już przyjdzie co do czego... to czy przeciwnicy w ogóle dadzą im jakiekolwiek rozwiązanie? Przecież się nie poddadzą. Nie. Nic nie wiedział o umiejętnościach Uchiha, ale za to bardzo wiele dowiedział się o ich mentalności - o tym już zresztą wspominał. Wtedy, kiedy dopytywał Satoshiego o jego strategię postępowania. Dla niego to były wyimaginowane sytuacje, wszystko bazujące na "może". Owszem, spekulacje w końcu na tym polegały. Ale jednocześnie były aż do bólu realne i prawdziwe. Wyciągnął rękę po mapę, żeby przyjrzeć się temu szkicowi. Poglądowemu szkicowi - tyle mu właściwie wystarczyło. Jeśli optymistycznie liczyć na to, że nie mieli tam żadnego sensora to zakradnięcie się w nocy dawało możliwość wzięcia tego miejsca siłą i bardziej łagodnie niż zrujnowanie od razu wszystkiego do najmniejszej cegiełki. Ze wszystkich wizji ta podobała mu się najbardziej. Była najbardziej... czysta w swoich moralnych wynikach. I pozwalała w miarę możliwości oszczędzić jak największą liczbę osób... może poza ninja.
- Widziałem umiejętności Maji, którzy tworzą bariery i figury z czarnego piasku. Niezwykle szybkie reberu. Rozumiem, że operujesz czymś podobnym? - Dobrze wiedzieć, że się uzupełnią. Możliwości Yugena na walce dystansowej były żadne. Musiał najpierw pokonać metraże dzielące go od przeciwnika, dopiero wtedy można było działać. No i bariery - to leżało całkowicie poza jego zasięgiem. A czasami jeden senbon potrafił być zabójczy. Przez moment w ciszy obserwował, jak Satoshi wydłuża swoje kroki, jak wydawało się, że wręcz zebrał się w sobie, żeby jego mięśnie pracowały zgodnie z jego wolą. Ale nie skomentował tego. Pozwolił Ikigaiowi i Karoshiemu dostosować się do jego kroków. Władanie reberu to jedno, a wytrzymałość tego chłopaka? Rozwój ninja to prawdziwa sztuka - jak gotowanie, jak malarstwo, jak wiersze. Zamieniali często piękne rzeczy w rzecz śmiertelną. Czy katany, które miały tym sztukom służyć, nie były najlepszym dowodem? I ciekawe, co też Satoshi chował po kieszeniach. Jak chociażby w kieszeniach kamizelki, którą nosił. Czy potrafił zaskoczyć, by w bezpośrednim dystansie wyciągnąć nóż na przeciwnika? - Jaka jest to odległość? Ta tajemnicza "wystarczająco blisko"? - Zapytał z lekkim uśmiechem na ustach, trochę rozbawiony tym brakiem precyzji. Może dlatego, że chyba Satoshiego o to nie podejrzewał. Sprawiał wrażenie osoby operującej na bardzo konkretnych liczbach. Tymczasem - proszę bardzo. Na szczęście Yugen nie oceniał szybko, ale też i na szczęście szybko weryfikował nowe informacje.
- Sądzę, że kurier gadałby śpiewająco. Na temat wszystkiego. - Czy cel uświęcał środki? Niekoniecznie. Nie... nigdy nie uświęcał. Ale czasem i tak należało podjąć kroki, których normalnie poczynić nie chciałeś. Nie ma nic gorszego niż usprawiedliwianie siebie samego słowami "musiałem". No ale przecież... naprawdę musiałeś. Tego wymagała sytuacja. Masz przynieść wiktorię wszystkim wokół - wahanie za często prowadziło do klęski. Ikigai nie miał takich wahań jak Hao. Dla niego to wszystko było dokładnie tak proste, na jakie wyglądało. Jego sumienie było o wiele bardziej wyciszone... i nie wliczał na swój rachunek sumienia każdego zabitego. To była prawda, że mieszanka inteligencji i pierwotnych instynktów była bardzo niebezpiecznym tworem.
- To dobry pomysł, żeby sprawdzić drogę kuriera, a potem go złapać. Nie musimy nawet śledzić jego kroków, Ikigai poprowadzi nas po jego zapachu. Sprawdzimy teren, w miarę możliwości dobrze będzie wykorzystać twoją umiejętność trzeciego oka, czymkolwiek ono jest. - Kiedy coś jest na wzgórzu to ma wspaniałą obserwację na cały teren, ale jest również wystawione na wścibskie spojrzenia. Mimo to ciężko powiedzieć, czy będą mieli dobry pogląd na całą górę. Oddał mapę Satoshiemu. - Atak wykonamy nocą. Oby nie mieli żadnego sensora. W innym wypadku może się zrobić bardzo... brudno. Chyba że masz inne propozycje na ten moment? - W bezksiężycową noc podejście do fortu i tak pewnie będzie bardzo trudne... Ponoć zmienność decyzji świadczy o ciągłości dowodzenia, czy nie tak?
0 x

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh
Bokka - Town of Strangers
- Satoshi
- Posty: 583
- Rejestracja: 13 maja 2021, o 14:33
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Ciemne, brązowe włosy, jasno niebieskie oczy oraz pokiereszowana twarz.
Sylwetka raczej szczupła, z widocznym zarysem mięśni. Odziany w pomarańczową koszulę, białą kamizelkę i granatowe spodnie. - Widoczny ekwipunek: Odznaka Akoraito klanu Sabaku,
Kamizelka Shinobi (biała),
Kabura na broń (na prawym udzie),
Gurda,
Torba na prawym biodrze - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9603&p=173473#p173473
- GG/Discord: Satoshi#3881
Re: Szlak transportowy
Satoshi podrapał się po policzku, wciąż żwawo maszerując. Starał się kontrolować oddech, by jak najdłużej dostarczać wystarczająco dużo tlenu swoim mięśniom, nie chciał za szybko wyczerpać swoich rezerw energii. -Prawdę mówiąc, to ciężko powiedzieć. Mam w zwyczaju zakładać najgorszy scenariusz, tylko czy to pesymizm, czy zwykła ostrożność? W każdym razie optymistą na pewno nie jestem...- sama odpowiedź miała nieco filozoficzne brzmienie, jednak Satoshi nie specjalnie miał ochotę na zajmowanie się teraz pytaniami natury egzystencjalnej. Przysłuchiwał się słowom zarówno Yugena, jak i Ikigai'a i miał nieodparte wrażenie, że są dziwnie pewni swego, jeśli chodzi o czekające ich zadanie. Wlecą z drzwiami, rozwalą cały ten grajdołek? Przemawia przez nich pycha? Przez Ikigai'a na pewno, jednak Yugen wydawał się wyjątkowo rzeczowym człowiekiem i czcze przechwałki do niego nie pasowały. Drobny dreszcz przeszedł wzdłuż kręgosłupa Sabaku, gdy uświadomił sobie, że istnieje szansa, że są tacy pewni swego, bo faktycznie mają czym poprzeć te słowa. -*Kim ta trójka do cholery jest?*- rozbrzmiało w jego głowie. Niestety, szansa na to była relatywnie mała, po świecie chodziło więcej samochwał niż potworów zdolnych własnoręcznie niszczyć wrogów, nie zważając na ich siłę. Satoshi sam wiedział o jednym, może o dwóch. Legendarny Seinin Ichirou-dono oraz ta cholerna Kaguya, która w Ita'harze rzuciła mu wyzwanie. Yuuto-sama wspominał, że kiedyś już z nim walczyła. Co oznaczało, że była wystarczająco silna, by ujść z życiem. Ilu takich ludzi brało udział w tej wojnie? -Skoro mowa o optymizmie... Przepraszam, że zapytam, ale jak możecie tak swobodnie podchodzić do tego tematu? Brzmicie, jakby szturm na ten posterunek był dla was niczym spacer po łące... A co do rozkazów, może nieść też odpowiedź, raport. Też przydatne do przechwycenia.-
Satoshi pogrążył się w ponurych myślach. Nigdy nie było wiadomo, jak zlecone zadanie się potoczy, jednak tu, na wojnie, było więcej niewiadomych, niż odpowiedzi. Lubił wiedzieć, przygotować się, rozważyć za i przeciw. Improwizował tylko w ostateczności. Z drugiej jednak strony, jak dotąd zdecydowaną większość jego planów szlag trafił, bo zawsze COŚ. Wtedy właśnie Yugen przyznał, że miał okazję obserwować przedstawiciela "kuzynów" rodu Sabaku. -Teoretycznie, są pewne podobieństwa. Mój surowiec jest łatwiej dostępny, ale jest wolniejszy i mniej wytrzymały od żelaznego piasku.- Satoshi prychnął w myślach. Czas potrzebny na wyciągnięcie piachu z ziemi był jak dotąd zdecydowanie zbyt długi, jak na jego potrzeby. Podczas walki z podpalaczem w gospodarstwie Kenji'ego facet zdążył podpalić połowę budynków, zanim został zmieciony przez śmiercionośną chmurę piachu. Było to coś, nad czym Sabaku chciał jeszcze popracować, zawsze jednak brakowało mu na to czasu. Co do Maji, niebieskooki mówił czysto teoretycznie. Posiadał "jakąśtam" wiedzę o klanie obecnego Kotei, jednak nie miał okazji zaobserwować elementu magnetyzmu w akcji. Wiedział tyle, że "żelaznym piachem", potrafili posługiwać się tylko Ci silniejsi. A od takich Satoshi odstawał znacząco.
Słysząc kolejne przechwałki czworonoga, Sabaku był gotów nawet w nie uwierzyć. Sam widok Karoshiego skutecznie potrafił zachęcić do konwersacji. -Trzecie oko jest dokładnie tym, czym się wydaje. Oko stworzone z piachu, dzięki któremu mogę obserwować okolicę, niestety zasięg jest mocno ograniczony. Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć metrów. Wystarczająco, żeby obserwować teren znad korony drzew lub wysuwając je na odsłonięty teren, samemu wciąż mogąc ukryć się w cieniu. Z odległości ciężko będzie im je dostrzec, sensorzy mogą to łatwo wyczuć, ale i tak wcześniej będą o nas wiedzieć.- Satoshi niejednokrotnie korzystał z rzeczonego oka, zawsze bardzo mu się przydawało. W obecnym jednak scenariuszu jego zasięg mógłby być niewystarczający. Przynajmniej nikt nie zauważy ich czających się na linii drzew, będą mogli bezpiecznie rozeznać się w terenie, choćby tylko porównanie obserwacji z planem okolicy, przedstawionym im przez zwiadowcę w Uso. -Nocą? Rozumiem, że ninkeny mają czuły węch oraz słuch i to nimi mogą się kierować, ja natomiast mogę w porę nie usłyszeć senbona bądź kunai. Sądzisz, że nam noc pomoże bardziej niż im? Nie mam pojęcia, jak daleko sięga zasięg sensorów, ale też wolałbym, żeby nikogo takiego tam nie było.- Niebieskooki spojrzał bacznie na ciemnowłosego. Nie chciał odrzucać jego planu, jednak chciał przedyskutować wątpliwości, które w związku z nim miał.
Satoshi pogrążył się w ponurych myślach. Nigdy nie było wiadomo, jak zlecone zadanie się potoczy, jednak tu, na wojnie, było więcej niewiadomych, niż odpowiedzi. Lubił wiedzieć, przygotować się, rozważyć za i przeciw. Improwizował tylko w ostateczności. Z drugiej jednak strony, jak dotąd zdecydowaną większość jego planów szlag trafił, bo zawsze COŚ. Wtedy właśnie Yugen przyznał, że miał okazję obserwować przedstawiciela "kuzynów" rodu Sabaku. -Teoretycznie, są pewne podobieństwa. Mój surowiec jest łatwiej dostępny, ale jest wolniejszy i mniej wytrzymały od żelaznego piasku.- Satoshi prychnął w myślach. Czas potrzebny na wyciągnięcie piachu z ziemi był jak dotąd zdecydowanie zbyt długi, jak na jego potrzeby. Podczas walki z podpalaczem w gospodarstwie Kenji'ego facet zdążył podpalić połowę budynków, zanim został zmieciony przez śmiercionośną chmurę piachu. Było to coś, nad czym Sabaku chciał jeszcze popracować, zawsze jednak brakowało mu na to czasu. Co do Maji, niebieskooki mówił czysto teoretycznie. Posiadał "jakąśtam" wiedzę o klanie obecnego Kotei, jednak nie miał okazji zaobserwować elementu magnetyzmu w akcji. Wiedział tyle, że "żelaznym piachem", potrafili posługiwać się tylko Ci silniejsi. A od takich Satoshi odstawał znacząco.
Słysząc kolejne przechwałki czworonoga, Sabaku był gotów nawet w nie uwierzyć. Sam widok Karoshiego skutecznie potrafił zachęcić do konwersacji. -Trzecie oko jest dokładnie tym, czym się wydaje. Oko stworzone z piachu, dzięki któremu mogę obserwować okolicę, niestety zasięg jest mocno ograniczony. Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć metrów. Wystarczająco, żeby obserwować teren znad korony drzew lub wysuwając je na odsłonięty teren, samemu wciąż mogąc ukryć się w cieniu. Z odległości ciężko będzie im je dostrzec, sensorzy mogą to łatwo wyczuć, ale i tak wcześniej będą o nas wiedzieć.- Satoshi niejednokrotnie korzystał z rzeczonego oka, zawsze bardzo mu się przydawało. W obecnym jednak scenariuszu jego zasięg mógłby być niewystarczający. Przynajmniej nikt nie zauważy ich czających się na linii drzew, będą mogli bezpiecznie rozeznać się w terenie, choćby tylko porównanie obserwacji z planem okolicy, przedstawionym im przez zwiadowcę w Uso. -Nocą? Rozumiem, że ninkeny mają czuły węch oraz słuch i to nimi mogą się kierować, ja natomiast mogę w porę nie usłyszeć senbona bądź kunai. Sądzisz, że nam noc pomoże bardziej niż im? Nie mam pojęcia, jak daleko sięga zasięg sensorów, ale też wolałbym, żeby nikogo takiego tam nie było.- Niebieskooki spojrzał bacznie na ciemnowłosego. Nie chciał odrzucać jego planu, jednak chciał przedyskutować wątpliwości, które w związku z nim miał.
0 x
- Kutaro
- Posty: 885
- Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
- Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8723
- GG/Discord: Templar#5431
- Multikonta: Templar
Re: Szlak transportowy
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Szlak transportowy
Kolorki:
Mowa Ito
Mowa nijakiej Mariko
Mowa kobiety z Hordy - Chizuru
Mowa kusznika - Hidekiego
Mowa "niebieskiego" bruneta
Mowa "czerwonego" bruneta
Mowa "dziwnego" kolesia
Mowa Tsubaki
Mowa Kijina
Mowa Momijiego
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Anzou
- Posty: 1003
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Szlak transportowy
Anzou po upewnieniu się, że jego przeciwnicy są martwi od razu ruszył z Matsu w kierunku plaży, z której przybyli. Młody Kaminari nie zastanawiał się nad tym, co się stało na polance, nie zawracał sobie głowy tym, że zamordował z zimną krwią trzech przeciwników. To nie było istotne. To nie był jego przyjaciel Azuma. Matsu miał problem, ponieważ pies był nieprzytomny, a na pewno swoje ważył. Dwójka przemieszczała się nieco wolniej, każdy odczuwał trudy wykonania zadania. Finalnie, na plażę udało się dotrzeć bez jakichkolwiek komplikacji. Wszystko było dobrze. Władca Piorunów dostrzegł tam kapitana, z którym przypłynęli.
- Bez strat w ludziach... Poza szpiegiem. Został zdemaskowany, wybuch notki... Ciało zostało totalnie zmasakrowane, więc gdy Uchiha zajdą na miejsce... nie poznają kto to był. Kurwa!
To był czas, gdzie Anzou czuł się bezpiecznie, a emocje powoli dochodziły do jego umysłu. Adrenalina odpuszczała, bólu fizycznego co prawda nie było, jednak... ten psychiczny... powodował dyskomfort. Młodzieniec odzyskał list, jednak śmierć poniósł szpieg. Osoba, która powinna żyć, która wykonała swoje zadanie infiltracji na terenie wroga. Podjęła ryzyko. Była jego świadoma, prawda? Anzou oddychał powoli, wsiadł na łódź.
- Mam jednak list. Wszystko jest tutaj.
Białowłosy wskazał miejsce, w którym przechowywał list otrzymany od martwego już szpiega. Głos Anzou pozbawiony był wszelakich emocji, był z nich wypruty, jakby nieobecny. Był tylko on i jego myśli. Różne, negatywne, puste. Jakieś powody do zadowolenia były... wróg martwy, Matsu żyje, jego pies też, list bezpieczny. Chyba pozytywów więcej jak negatywów. Nastolatek wie, że jest wojna, że nie ma półśrodków, jednak liczba krwi, którą ma na swoich dłoniach, nastoletnich dłoniach... może przerażać nawet doświadczonych Shinobi, którzy niejedno już przeżyli. Koło, z którego chciał się wyłamać Anzou... zacieśnia się dookoła jego samego.
- Bez strat w ludziach... Poza szpiegiem. Został zdemaskowany, wybuch notki... Ciało zostało totalnie zmasakrowane, więc gdy Uchiha zajdą na miejsce... nie poznają kto to był. Kurwa!
To był czas, gdzie Anzou czuł się bezpiecznie, a emocje powoli dochodziły do jego umysłu. Adrenalina odpuszczała, bólu fizycznego co prawda nie było, jednak... ten psychiczny... powodował dyskomfort. Młodzieniec odzyskał list, jednak śmierć poniósł szpieg. Osoba, która powinna żyć, która wykonała swoje zadanie infiltracji na terenie wroga. Podjęła ryzyko. Była jego świadoma, prawda? Anzou oddychał powoli, wsiadł na łódź.
- Mam jednak list. Wszystko jest tutaj.
Białowłosy wskazał miejsce, w którym przechowywał list otrzymany od martwego już szpiega. Głos Anzou pozbawiony był wszelakich emocji, był z nich wypruty, jakby nieobecny. Był tylko on i jego myśli. Różne, negatywne, puste. Jakieś powody do zadowolenia były... wróg martwy, Matsu żyje, jego pies też, list bezpieczny. Chyba pozytywów więcej jak negatywów. Nastolatek wie, że jest wojna, że nie ma półśrodków, jednak liczba krwi, którą ma na swoich dłoniach, nastoletnich dłoniach... może przerażać nawet doświadczonych Shinobi, którzy niejedno już przeżyli. Koło, z którego chciał się wyłamać Anzou... zacieśnia się dookoła jego samego.
0 x

- Matsu
- Gracz nieobecny
- Posty: 215
- Rejestracja: 24 kwie 2020, o 13:42
- Wiek postaci: 15
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8445
- GG/Discord: 706675
- Souei
- Posty: 1279
- Rejestracja: 29 gru 2020, o 12:45
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9235
Re: Szlak transportowy
// przejąłem misję na ostatni post na prośbę chłopaków. jesteście wolni, ale preferowane zt. do portu w Raigeki.
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości