"Park" w centrum osady
Re: "Park" w centrum osady
Białowlosa wraz z schwytanym młodzieńcem zastaliśmy w miejscu w którym ich ostatnio zostawiłem. Bałem pod uwagę oczywiście możliwość, że mogli się przenieść w inne miejsce, ale okazało się ostatecznie, że tego nie zrobili. Przypuszczałem, że jeszcze nie zdawali sobie sprawę z tego do jakich zniszczeń zdążył już doprowadzić szybko rozprzestrzeniający się ogień. Moje przybycie wraz z dowódcą strażników mogło zaalarmować białowłosą, ze już nie jest z tym typem sama, choć przypuszczałem, że w ogóle nie poczuła się z tego tytułu raźniej. To nie był ten typ kobiety.
Teraz przysłuchiwałem się w milczeniu jak dowódca wygarnia młodzieńcowi co o nim myśli, czego wyraźnym symbolem było gwałtowne uderzenie piąchą w głowę młodzieńca, co sam skwitowałem lekkim grymasem. Choć rozumiałem co kierowało mężczyzną, nie ukrywałem że ten będąc już podłamany, najprawdopodobniej i tak wszystko by powiedział. Efekt jaki się udało osiągnąć był w gruncie rzeczy jednak ten sam. Młodzieniec zaczął mówić, tym samym wyjaśniając nam to co mogło nim kierować. Po usłyszeniu takich informacji usilnie zastanawiałem się nad tym, co taki herszt ze swoimi bandytami osiągał poprzez takie podpalenia. O ile za groźby podpalań lokali mógł wymuszać łapówki, to co chciał osiągnąć poprzez wyręczenie się młodzieńcem w podpaleniu parku? Tego nie rozumiałem. Jeszcze.
- Ogień szybko się rozprzestrzenia, a nie wiadomo co jeszcze zechcą tamci podpalić. Miasto nie może sobie teraz pozwolić na roztrwonienie środków tylko musi się skupić na gaszeniu szalejącej tuż obok pożogi. Proponuję, żeby zabrał go Pan i przekazał odpowiednim ludziom, może uda Wam się jeszcze czegoś dowiedzieć. Sam z kolei chętnie podjąłbym się rozwiązania problemu tej szajki. Jestem jednym z Akoraito prowincji Shinrin i sadzę, że podołam temu zadaniu – oznajmiłem zastanawiającemu się nad kolejnym krokiem dowódcy. Tym samym wyjawiłem swoje pochodzenie białowłosej, a także poinformowałem o piastowanej randze. Ta, może nie była jeszcze zbyt okazała, ale dawała wystarczające podstawy co do tego by udzielić zgody przynajmniej na rozeznanie. Możliwość przyczynienia się choć w niewielkim stopniu do rozbicia tej bandy byłby iście plastrem miodu na moje zszargane nerwy w tym momencie.
Teraz przysłuchiwałem się w milczeniu jak dowódca wygarnia młodzieńcowi co o nim myśli, czego wyraźnym symbolem było gwałtowne uderzenie piąchą w głowę młodzieńca, co sam skwitowałem lekkim grymasem. Choć rozumiałem co kierowało mężczyzną, nie ukrywałem że ten będąc już podłamany, najprawdopodobniej i tak wszystko by powiedział. Efekt jaki się udało osiągnąć był w gruncie rzeczy jednak ten sam. Młodzieniec zaczął mówić, tym samym wyjaśniając nam to co mogło nim kierować. Po usłyszeniu takich informacji usilnie zastanawiałem się nad tym, co taki herszt ze swoimi bandytami osiągał poprzez takie podpalenia. O ile za groźby podpalań lokali mógł wymuszać łapówki, to co chciał osiągnąć poprzez wyręczenie się młodzieńcem w podpaleniu parku? Tego nie rozumiałem. Jeszcze.
- Ogień szybko się rozprzestrzenia, a nie wiadomo co jeszcze zechcą tamci podpalić. Miasto nie może sobie teraz pozwolić na roztrwonienie środków tylko musi się skupić na gaszeniu szalejącej tuż obok pożogi. Proponuję, żeby zabrał go Pan i przekazał odpowiednim ludziom, może uda Wam się jeszcze czegoś dowiedzieć. Sam z kolei chętnie podjąłbym się rozwiązania problemu tej szajki. Jestem jednym z Akoraito prowincji Shinrin i sadzę, że podołam temu zadaniu – oznajmiłem zastanawiającemu się nad kolejnym krokiem dowódcy. Tym samym wyjawiłem swoje pochodzenie białowłosej, a także poinformowałem o piastowanej randze. Ta, może nie była jeszcze zbyt okazała, ale dawała wystarczające podstawy co do tego by udzielić zgody przynajmniej na rozeznanie. Możliwość przyczynienia się choć w niewielkim stopniu do rozbicia tej bandy byłby iście plastrem miodu na moje zszargane nerwy w tym momencie.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
Jej delikatne sugestie zaczynały działać, bo już gówniarz zgodził się powiedzieć. Miał jednak swoje warunki, które raczej niezbyt jej odpowiadały. Żądał ochrony, stawiał warunki, co jedynie spowodowało przechylenie jej głowy nieco w bok. Chyba nie myślał, że ona na to wszystko przystanie. Zresztą, nawet jakby mu teraz to obiecała, to co z tego? Tutejsze straże mogą nie wyrazić na to zgody, a ona jakoś nie zamierzałaby na nich cokolwiek wymuszać. Dlatego skrzywiła się lekko i pokiwała z politowaniem głową.
- W takim razie chyba będziesz musiał martwić się sam o siebie. - ona nie negocjowała, nie w takich przypadkach. Skoro chłopak nie chciał mówić, to trudno, jego wybór. Dała mu dobrą alternatywę, z której nie chciał skorzystać. Powinien zdawać sobie sprawę z zagrożeń z każdej strony, skoro już porwał się na takie poczynania, nawet jeśli były one pod groźbą.
A co do strażników... ci właśnie się pojawili i to w towarzystwie jej bezimiennego towarzysza. Jeden z nich wcale się nie patyczkował. Spoglądała raz to na pojmanego szczyla, raz na tego, który prawił mi niezłe kazanie. A raczej wyżywał się na nim, co i tak nie zrobiło na niej jakiegoś wrażenia. Przeczekała to niczym przelotny deszcz, nawet nie wtrącając się w słowo. Najwidoczniej chłopak musiał poczuć jeszcze ciężką rękę, by się złamać i zacząć mówić. To nawet całkiem ciekawe rzeczy, imię czy ksywę przywódcy, ale także i kryjówkę. Świetnie, będzie można się tym zająć. Chłopak najwidoczniej nieco poznał ich umiejętności, bo od razu stwierdził, że "szeregowe pieski" nic nie zrobią. To dawało jej swego rodzaju wyzwanie, bo już dawno nikogo nie sprała. Poważniejsza misja, na której była to i tak nie pozwoliła jej rozwinąć skrzydeł.
Te za to chciał rozwinąć sobie jej niedawny rozmówca. Wykazał zainteresowanie rozbrojeniem tej szajki, która stoi za tymi wyczynami. Nie wziął jednak jej pod uwagę, za to przy okazji wyjawił jakim tytułem może się posługiwać i skąd pochodzi. Shinrin... to wcale nie było tak daleko Antai, ale nigdy tam nie była. Możliwe, że więcej by się dowiedziała na temat tej prowincji od swojej matki, bo ona akurat uwielbiała podróżować. Nie miała teraz jednak na to czasu, ale już przynajmniej pewne informacje zdobyła. Mogła sądzić, że reprezentują podobny poziom, chociaż sam tytuł jeszcze wiele nie oznaczał. Mógł być słabszy, albo i mocniejszy, czego wolałaby pod uwagę nie brać.
- Nie tylko ty zdążyłeś się w to wmieszać. - burknęła, rozwiązując skrępowane nadgarstki chłopaka i pchnęła go w stronę strażnika. Teraz mogą sobie robić z nim co chcą, chociaż wątpiła, żeby wyciągnęli z niego więcej.
- Proponuje sprawdzić czy nie ma jeszcze jakiś wybuchowych buteleczek. - dodała dosyć szybko, zawijając swój bicz i ponownie lokując go przy swoim boku. Była zawzięta i nie zamierzała odpuścić tej misji, więc jej dotychczasowy towarzysz nie powinien nawet myśleć, że wybierze się sam. - Również podejmę się zadania. - dopowiedziała, nie zdradzając ani swojego domniemanego poziomu ani tego, skąd pochodzi. Nie uważała, żeby było to teraz istotne. Dała znać, że jest gotowa wykonać taką misję, więc zdawała sobie sprawę z zagrożeń, znała swoje możliwości i musiała je ocenić by wiedzieć czy podoła. Najwyraźniej uważała, że jej się uda, więc nie krępowała się stwierdzić, bo ewidentnie nie pytała, a stwierdzała, że też pójdzie.
- W takim razie chyba będziesz musiał martwić się sam o siebie. - ona nie negocjowała, nie w takich przypadkach. Skoro chłopak nie chciał mówić, to trudno, jego wybór. Dała mu dobrą alternatywę, z której nie chciał skorzystać. Powinien zdawać sobie sprawę z zagrożeń z każdej strony, skoro już porwał się na takie poczynania, nawet jeśli były one pod groźbą.
A co do strażników... ci właśnie się pojawili i to w towarzystwie jej bezimiennego towarzysza. Jeden z nich wcale się nie patyczkował. Spoglądała raz to na pojmanego szczyla, raz na tego, który prawił mi niezłe kazanie. A raczej wyżywał się na nim, co i tak nie zrobiło na niej jakiegoś wrażenia. Przeczekała to niczym przelotny deszcz, nawet nie wtrącając się w słowo. Najwidoczniej chłopak musiał poczuć jeszcze ciężką rękę, by się złamać i zacząć mówić. To nawet całkiem ciekawe rzeczy, imię czy ksywę przywódcy, ale także i kryjówkę. Świetnie, będzie można się tym zająć. Chłopak najwidoczniej nieco poznał ich umiejętności, bo od razu stwierdził, że "szeregowe pieski" nic nie zrobią. To dawało jej swego rodzaju wyzwanie, bo już dawno nikogo nie sprała. Poważniejsza misja, na której była to i tak nie pozwoliła jej rozwinąć skrzydeł.
Te za to chciał rozwinąć sobie jej niedawny rozmówca. Wykazał zainteresowanie rozbrojeniem tej szajki, która stoi za tymi wyczynami. Nie wziął jednak jej pod uwagę, za to przy okazji wyjawił jakim tytułem może się posługiwać i skąd pochodzi. Shinrin... to wcale nie było tak daleko Antai, ale nigdy tam nie była. Możliwe, że więcej by się dowiedziała na temat tej prowincji od swojej matki, bo ona akurat uwielbiała podróżować. Nie miała teraz jednak na to czasu, ale już przynajmniej pewne informacje zdobyła. Mogła sądzić, że reprezentują podobny poziom, chociaż sam tytuł jeszcze wiele nie oznaczał. Mógł być słabszy, albo i mocniejszy, czego wolałaby pod uwagę nie brać.
- Nie tylko ty zdążyłeś się w to wmieszać. - burknęła, rozwiązując skrępowane nadgarstki chłopaka i pchnęła go w stronę strażnika. Teraz mogą sobie robić z nim co chcą, chociaż wątpiła, żeby wyciągnęli z niego więcej.
- Proponuje sprawdzić czy nie ma jeszcze jakiś wybuchowych buteleczek. - dodała dosyć szybko, zawijając swój bicz i ponownie lokując go przy swoim boku. Była zawzięta i nie zamierzała odpuścić tej misji, więc jej dotychczasowy towarzysz nie powinien nawet myśleć, że wybierze się sam. - Również podejmę się zadania. - dopowiedziała, nie zdradzając ani swojego domniemanego poziomu ani tego, skąd pochodzi. Nie uważała, żeby było to teraz istotne. Dała znać, że jest gotowa wykonać taką misję, więc zdawała sobie sprawę z zagrożeń, znała swoje możliwości i musiała je ocenić by wiedzieć czy podoła. Najwyraźniej uważała, że jej się uda, więc nie krępowała się stwierdzić, bo ewidentnie nie pytała, a stwierdzała, że też pójdzie.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: "Park" w centrum osady
Skinąłem głową gdy kapitan po chwili namysłu postanowił przystać na naszą propozycję. Co prawda niezbyt odpowiadało mi w tym momencie towarzystwo białowłosej, w końcu nie wiedziałem co tak na prawdę potrafi, a wolałbym nie wchodzić sobie wzajemnie w paradę. Nie wyraziłem jednak na głos swoich myśli, bo jakby nie patrzeć, ona dotychchczas swoją częśc zadania wypełniła doskonale, schwytała podpalacza i przypilnowała go do czasu sprowadzenia przeze mnie posiłków. Ja tym czasem... nie wdałem się w szczegóły na temat prób ugaszenia ledwo co podpalonego zagajnika, który obecnie trawił całe centrum parku.
- Za...jmiemy się tym. Powodzenia - odparłem dowódcy, po czym przeniosłem spojrzenie na białowłosą, która właśnie kończyła owijać bicz wokół swojego pasa i która sama wyraziła zainteresowanie uczestniczeniem w przedsięwzięciu, które mogło bądź co bądź zagrozić jej życiu. - Nie ma chyba co więcej tracić czasu, ruszajmy - skinąłem w kierunku dziewczyny po czym biegiem ruszyłem w stronę portu, czyli miejsca gdzie miała się znajdować "kryjówka" naszego problemu.
- Znamy mniej więcej ich dokładną ilość. Proponuje na początku zając dogodne miejsce, chwile poobserwować i w odpowiednim miejscu zdjąć jak największą liczbę osób jak najciszej. Nie ma potrzeby od razu robić rabanu i ściągać sobie na głowę całą bandę - kto wie może jest ich faktycznie dużo więcej. Bezpieczniej będzie pozbywać się ich w pojedynkę. Oczywiście, o ile tylko będzie to możliwe - zaproponowałem, przez chwilę dalej w ciszy przemieszczając się, opuszczając w ten sposób park i mogąc z dala od drzew zauważyć, że wynikające z pożaru zamieszanie było doprawdy gorące. Będąc na obrzeżach dostrzegłem również jak buchał z centrum parku ogromny ogień trawiąc setki drzew i połaci zieleni. - Odpowiada Ci to? - zapytałem już ciszej, zaciskając mimowolnie dłonie, bo taki widok dla każdego z Senju był trudny do zniesienia.
Z miejsca ruszyłem się dopiero w momencie gdy ktoś przebiegający w kierunku parku, niechcący szturchnął mnie. Wtedy to ocknąwszy się i nie czekając dłużej na odpowiedź, ponownie ruszyłem biegiem w stronę portu. Na miejscu zamierzałem zając dogodne miejsce, chowając się gdzieś za rogiem budynku lub innego obiektu, który równocześnie pozwoliłby z daleka dostrzec zarys otoczenia i wychwycić ewentualnie krzątających się w pobliżu ludzi. Gdyby takie obserwacje nie przyniosły jednak pożytku, zamierzałem skorzystać z dobrze znanej mi techniki Dotonu, która umożliwiała przenikanie przez właśnie budynku lub inne skalne obiekty. W tej sposób mógłbym nawet do środka dostać się niepostrzeżenie...
- Za...jmiemy się tym. Powodzenia - odparłem dowódcy, po czym przeniosłem spojrzenie na białowłosą, która właśnie kończyła owijać bicz wokół swojego pasa i która sama wyraziła zainteresowanie uczestniczeniem w przedsięwzięciu, które mogło bądź co bądź zagrozić jej życiu. - Nie ma chyba co więcej tracić czasu, ruszajmy - skinąłem w kierunku dziewczyny po czym biegiem ruszyłem w stronę portu, czyli miejsca gdzie miała się znajdować "kryjówka" naszego problemu.
- Znamy mniej więcej ich dokładną ilość. Proponuje na początku zając dogodne miejsce, chwile poobserwować i w odpowiednim miejscu zdjąć jak największą liczbę osób jak najciszej. Nie ma potrzeby od razu robić rabanu i ściągać sobie na głowę całą bandę - kto wie może jest ich faktycznie dużo więcej. Bezpieczniej będzie pozbywać się ich w pojedynkę. Oczywiście, o ile tylko będzie to możliwe - zaproponowałem, przez chwilę dalej w ciszy przemieszczając się, opuszczając w ten sposób park i mogąc z dala od drzew zauważyć, że wynikające z pożaru zamieszanie było doprawdy gorące. Będąc na obrzeżach dostrzegłem również jak buchał z centrum parku ogromny ogień trawiąc setki drzew i połaci zieleni. - Odpowiada Ci to? - zapytałem już ciszej, zaciskając mimowolnie dłonie, bo taki widok dla każdego z Senju był trudny do zniesienia.
Z miejsca ruszyłem się dopiero w momencie gdy ktoś przebiegający w kierunku parku, niechcący szturchnął mnie. Wtedy to ocknąwszy się i nie czekając dłużej na odpowiedź, ponownie ruszyłem biegiem w stronę portu. Na miejscu zamierzałem zając dogodne miejsce, chowając się gdzieś za rogiem budynku lub innego obiektu, który równocześnie pozwoliłby z daleka dostrzec zarys otoczenia i wychwycić ewentualnie krzątających się w pobliżu ludzi. Gdyby takie obserwacje nie przyniosły jednak pożytku, zamierzałem skorzystać z dobrze znanej mi techniki Dotonu, która umożliwiała przenikanie przez właśnie budynku lub inne skalne obiekty. W tej sposób mógłbym nawet do środka dostać się niepostrzeżenie...
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
Puszczenie ich to i tak było mocno wygodne wejście dla tego kapitana czy kimkolwiek on był. Chciał zająć się chłopakiem, poza tym mieli jeszcze do ugaszenia pożar. Całkiem sporych rozmiarów pożar, bo ciągle rósł, nie powstrzymywany przez nikogo. W końcu chwilka na tej gadce im zeszła, więc ogień nieco się rozprzestrzenił. W międzyczasie zgodnie z jej zaleceniem przeszukali młodzika i znaleźli parę ciekawych fantów, następnie dostając wolną rękę i zapewnienie o dołączeniu do nich, gdy tylko skończą swoje sprawy. Swoją drogą, wolałaby to załatwić na tyle szybko, by nie musieć liczyć na jakiekolwiek wsparcie. Szczególnie, że u swojego boku miała mieć jakże dumnego Akoraito. Przy okazji zobaczy, na co go stać.
Nie odezwała się już ani słowem, ani nawet nie skinęła głową, gdy jej nieznajomy towarzysz uznał, by już ruszyli. Też tak uważała, więc po cóż miałaby się spierać? Natychmiast ruszyła ku wyjściu z parku, by następnie udać się do portu, rzecz jasna jak najszybciej. Ciemnowłosy mężczyzna najwidoczniej nie tylko tyle miał do powiedzenia, bo postanowił przedstawić jej plan, z którym również mogłaby się zgodzić, ale raczej nie należała do najlepszych skrytobójców. Lubowała się w otwartej walce, z fajerwerkami, dosłownie. Ciężko byłoby jej przejść niezauważoną, no chyba, że miałaby pełnić rolę przynęty. A to jej nawet nie ujmowało, bo wręcz przeciwnie, lubiła ten dreszczyk emocji, czy uda jej się oszukać kolejnego idiotę i powalić jeszcze szybciej, niż zdąży się zorientować.
- Jesteś dystansowcem? -zapytała wprost, bo coś jej tak podpowiadało, ale nie mogła mieć pewności. Dystansowcy dobrze właśnie dobrze czuli w podglądaniu i cichym atakowaniu. Można było w końcu atakować z ukrycia, nie zdradzając swojej pozycji. Ona w pewnym sensie też mogłaby to zrobić, ale to niekoniecznie byłby cichy atak. - Bo ja raczej nie, ale zgodzę się z tym, żeby najpierw poobserwować teren i rozeznać się lepiej w sytuacji, to rozsądne wyjście. Potem się zobaczy. Intuicja bywa skuteczniejsza niż najbardziej wybitny plan. - dodała, nie zwracając już uwagi na pożar, który przez chwilę pochłonął myśli jej towarzysza. Zostawiła to za sobą, nie było to w końcu jej miejsce zamieszkania. Gdyby jej dom, ten w Antai, był w takim niebezpieczeństwie, zapewne by ją to ruszyło. Teraz i tak nie mogąc nic tu więcej zrobić, oddała tę fuchę innym, proste.
Mimo planu, który podał jej mężczyzna, jakoś tymczasowo mocno się do niego nie przywiązywała. Obserwacja, ok, ale najpierw trzeba było dostać się w odpowiednie miejsce i zobaczyć skąd będzie najlepszy punkt obserwacyjny. Może wtedy przyjdzie do głowy jej coś lepszego, bo jakoś nie była przyzwyczajona do pracy w grupie. Nawet jeśli była ona dwuosobowa. Zawsze pracowała solo, więc ta sytuacja była dla niej nowa. Może jednak nie będzie tak źle. Chociaż znacznie lepiej współpracowałoby jej się z kobietą. Już teraz ciemnowłosy miał zapędy przywódcze. Były jednak na tyle słabe, że jakoś przymknęła na to oko. Gorzej, jak będzie chciał jej coś nakazywać. Z drugiej strony, brak wiedzy na temat jej umiejętności nie pozwala mu na duże pole manewru by mówić jej, co ma robić. To jej dawało jakąś satysfakcje, bo nie dałaby się stłamsić rozkazom faceta. Czas jedna pokaże, na co stać tego kowboja. A teraz biegusiem do portu.
Nie odezwała się już ani słowem, ani nawet nie skinęła głową, gdy jej nieznajomy towarzysz uznał, by już ruszyli. Też tak uważała, więc po cóż miałaby się spierać? Natychmiast ruszyła ku wyjściu z parku, by następnie udać się do portu, rzecz jasna jak najszybciej. Ciemnowłosy mężczyzna najwidoczniej nie tylko tyle miał do powiedzenia, bo postanowił przedstawić jej plan, z którym również mogłaby się zgodzić, ale raczej nie należała do najlepszych skrytobójców. Lubowała się w otwartej walce, z fajerwerkami, dosłownie. Ciężko byłoby jej przejść niezauważoną, no chyba, że miałaby pełnić rolę przynęty. A to jej nawet nie ujmowało, bo wręcz przeciwnie, lubiła ten dreszczyk emocji, czy uda jej się oszukać kolejnego idiotę i powalić jeszcze szybciej, niż zdąży się zorientować.
- Jesteś dystansowcem? -zapytała wprost, bo coś jej tak podpowiadało, ale nie mogła mieć pewności. Dystansowcy dobrze właśnie dobrze czuli w podglądaniu i cichym atakowaniu. Można było w końcu atakować z ukrycia, nie zdradzając swojej pozycji. Ona w pewnym sensie też mogłaby to zrobić, ale to niekoniecznie byłby cichy atak. - Bo ja raczej nie, ale zgodzę się z tym, żeby najpierw poobserwować teren i rozeznać się lepiej w sytuacji, to rozsądne wyjście. Potem się zobaczy. Intuicja bywa skuteczniejsza niż najbardziej wybitny plan. - dodała, nie zwracając już uwagi na pożar, który przez chwilę pochłonął myśli jej towarzysza. Zostawiła to za sobą, nie było to w końcu jej miejsce zamieszkania. Gdyby jej dom, ten w Antai, był w takim niebezpieczeństwie, zapewne by ją to ruszyło. Teraz i tak nie mogąc nic tu więcej zrobić, oddała tę fuchę innym, proste.
Mimo planu, który podał jej mężczyzna, jakoś tymczasowo mocno się do niego nie przywiązywała. Obserwacja, ok, ale najpierw trzeba było dostać się w odpowiednie miejsce i zobaczyć skąd będzie najlepszy punkt obserwacyjny. Może wtedy przyjdzie do głowy jej coś lepszego, bo jakoś nie była przyzwyczajona do pracy w grupie. Nawet jeśli była ona dwuosobowa. Zawsze pracowała solo, więc ta sytuacja była dla niej nowa. Może jednak nie będzie tak źle. Chociaż znacznie lepiej współpracowałoby jej się z kobietą. Już teraz ciemnowłosy miał zapędy przywódcze. Były jednak na tyle słabe, że jakoś przymknęła na to oko. Gorzej, jak będzie chciał jej coś nakazywać. Z drugiej strony, brak wiedzy na temat jej umiejętności nie pozwala mu na duże pole manewru by mówić jej, co ma robić. To jej dawało jakąś satysfakcje, bo nie dałaby się stłamsić rozkazom faceta. Czas jedna pokaże, na co stać tego kowboja. A teraz biegusiem do portu.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: "Park" w centrum osady
Natsu przyszedł spokojnym krokiem do centralnej części osady, wracając właśnie z jednej z nudniejszych - i w sumie niespodziewanych - misji. Wracając ze zszarganymi przez użeranie się z ludźmi nerwami, cięższą sakiewką i ochotą, by chociaż przez chwilę pomachać mieczem i potrenować swój styl walki. Bo i w sumie o to głównie mu chodzi - od jakiegoś czasu nie miał okazji porządnie potrenować, tak żeby opanować coś nowego i dać sobie przy tym porządny wycisk, tak żeby czuł że w ogóle żyje. Stanął na niewielkiej polance i sięgnął po miecz. Nawet pomimo przyzwyczajenia do chłodu broni, którą dzierżył, za każdym razem gdy dotykał Hakuhyo, miał wrażenie że jest to zupełnie nowy poziom zimna. Przy tym narzędziu każde inne zdawało się być przyjemnie ciepłe w dotyku. Aż strach pomyśleć, co się dzieje z ludźmi których ta broń dotknęła bezpośrednio... No, ale nie czas na to. Trzeba się zabrać za trening.
Ukryty tekst
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: "Park" w centrum osady
Natsume uśmiechnął się delikatnie, widząc jak kilka pobliskich drzewek leży obok, ściętych jego nowo zaprojektowaną techniką. Wyglądało na to, że działa doskonale, i dzięki temu będzie w stanie w każdej chwili użyć jej jako swego rodzaju ukrytego, atutowego ciosu. Nie mówiąc już o tym, jakie właściwości ma jego miecz... doskonale. Jeśli odpowiednio to rozegra i nie da po sobie poznać, jak wygląda jego prawdziwa siła, może będzie w stanie tak oszukiwać przeciwników, by móc wyjść z praktycznie każdej opresji.
No, dobra, może nie z każdej. Użytkownicy genjutsu wciąż mogli się dla niego okazać zagrożeniem. Chyba, że... Zaraz, większość genjutsu wymaga do aktywacji albo kontaktu fizycznego, albo wzrokowego, albo koniecznym jest spojrzenie na osobę, którą ma dotknąć dana technika. Czy istnieje na to jakiś sposób?... Zaraz. Chyba istnieje.
No, dobra, może nie z każdej. Użytkownicy genjutsu wciąż mogli się dla niego okazać zagrożeniem. Chyba, że... Zaraz, większość genjutsu wymaga do aktywacji albo kontaktu fizycznego, albo wzrokowego, albo koniecznym jest spojrzenie na osobę, którą ma dotknąć dana technika. Czy istnieje na to jakiś sposób?... Zaraz. Chyba istnieje.
Ukryty tekst
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: "Park" w centrum osady
Natsu uśmiechnął się delikatnie, widząc swoje postępy w trakcie treningu. Już teraz, nawet pomimo krótkiego czasu spędzonego na nauce wszystkich tych technik, wiedział że będzie w stanie je wykorzystać do maksymalnego potencjału, jeśli tylko zajdzie taka potrzeba. W takim razie teraz praktycznie jedynym, co musiał zrobić, żeby odpowiednio przygotować się do nadchodzącego turnieju - ostatnio dostał list, według którego został on wybrany nie tylko do reprezentowania swego Rodu, ale i praktycznie całych Morskich Klifów - było dostanie się na Sabishi i przyzwyczajenie się do koszmarnych temperatur, które tam panowały (30 stopni? Jak ludzie mogą żyć w czymś takim?).
A co będzie później? Tego się wszyscy dowiemy już całkiem niedługo, prawda?
z/t
A co będzie później? Tego się wszyscy dowiemy już całkiem niedługo, prawda?
z/t
0 x
Re: "Park" w centrum osady
Kolejny spokojny dzień w otoczeniu, które powinno stać się już Iseiowi "swoje", a jednak wciąż było obce. Ryuzaku no Taki, to ogromna osada przepełniona ludźmi, a szczególnie ninja wszelakiej maści. Mniej i bardziej utalentowani zostali wysłani właśnie do tego miejsca na świecie, aby nauczyć się współpracy, poznać swoje zwyczaje i tolerować się. Nikt nie wymagał nawet przyjaźni. Wszystko rozchodziło się o uspokojenie krainy, by nie było już więcej wojen wyniszczających ludzkość. Młodzieniec trafił tutaj z podobnego powodu, chociaż znacznie bardziej osobistego. Samurajowie byli w pełni neutralni. Nie tak, że mimo wszystko wtrącali się, mieszali w świat, nie. Prawdziwie neutralni, żyjący sami sobie na odległych wyspach, gdzie nie wadzili nikomu, ani nikt nie wadził im. Jedyne wojny jakie mogli prowadzić, to te w obronie własnych terytoriów. I nie zmieniało się to od lat. Wielu uważało, że zwyczajnie samurajowie to relikt przeszłości, że nie dadzą sobie rady w otwartej wojnie z jakimkolwiek rodem i zostaną zmiażdżeni. Może mieli rację, może nie - nie przekonamy się, gdyż nigdy do takiej sytuacji nie nadejdzie. Przynajmniej Isei miał taką nadzieję. Musashi Sasaki-dono był człowiekiem mądrym i twardym, uosobieniem filozofii, którą przepełniony był każdy samuraj, więc dopóki żył, dopóty raczej Yinzin, ani Teiz nie zostaną zamieszane w żadne konflikty. To byłoby nierozsądne. Wszak te dwie wyspy i tak zostały odcięte od reszty kontynentu, gdyż handel ograniczał się jedynie do najbardziej niezbędnych towarów, bez których nie dało się żyć, a ich wykonanie w tamtych warunkach było niemożliwe. W końcu jak mawiał Musashi-dono "Dobrobyt tłumi głos duszy".
Z tymi myślami siedemnastolatek dosyć szybko trafił do miejsca, które go zaskoczyło, gdyż nie spodziewał się, że niemalże w centrum osady znajdzie park. I to nie taki, który został stworzony jako park, a zostawiona część zieleni, w pełni naturalna. Był wciąż poranek, a ludzi na ulicach niewiele. Isei pozwalał sobie o takich porach na zwyczajny spacer bez większego celu i akurat dopiero tego dnia odkrył tak wspaniały skrawek terenu w Ryuzaku no Taki. Przyjemny chłód muskał jego skórę kiedy przechodził między drzewami, a nawet brodził w jeszcze mokrej od rosy trawie sięgającej niekiedy sporo za kostkę. Kawałek raju w tak tłocznym miejscu. Podszedł pod sam brzeg krystalicznie czystej wody w małym oczku i kucnął przy nim. Nabrał w dłonie lodowatą wodę i przemył nią twarz zanim w spokoju usiadł na okrągłym kamieniu tuż przy tafli. Poprawił swoją katanę i w milczeniu obserwował niezmącone jeziorko. Najbardziej jednak delektował się ciszą, względną ciszą, gdyż wciąż słychać było owady i ptaki, lecz żadnej działalności ludzkiej. Nie mógł prosić o więcej. Czuł się niesamowicie rześko przez pogodę oraz swój wcześniejszy, poranny trening. Każdy powinien porządnie poćwiczyć ciało, umysł oraz duszę po pobudce, aby później być całkowicie trzeźwym, gotowym na wszystko. On właśnie tak się czuł teraz. Energia, siła, wigor, spokój, stanowczość - to wszystko go przepełniało. Wprawiało go to w dobry humor, aż chciał się uśmiechać, ale zwyczajnie nie mógł. Nikt mu nie zabraniał, ani sam sobie też nie bronił, lecz zwyczajnie jakoś mina nie układała się. Przynajmniej dusza się cieszyła. Osoby jemu podobne z pewnością to zobaczą, tyle wystarczy.
Z tymi myślami siedemnastolatek dosyć szybko trafił do miejsca, które go zaskoczyło, gdyż nie spodziewał się, że niemalże w centrum osady znajdzie park. I to nie taki, który został stworzony jako park, a zostawiona część zieleni, w pełni naturalna. Był wciąż poranek, a ludzi na ulicach niewiele. Isei pozwalał sobie o takich porach na zwyczajny spacer bez większego celu i akurat dopiero tego dnia odkrył tak wspaniały skrawek terenu w Ryuzaku no Taki. Przyjemny chłód muskał jego skórę kiedy przechodził między drzewami, a nawet brodził w jeszcze mokrej od rosy trawie sięgającej niekiedy sporo za kostkę. Kawałek raju w tak tłocznym miejscu. Podszedł pod sam brzeg krystalicznie czystej wody w małym oczku i kucnął przy nim. Nabrał w dłonie lodowatą wodę i przemył nią twarz zanim w spokoju usiadł na okrągłym kamieniu tuż przy tafli. Poprawił swoją katanę i w milczeniu obserwował niezmącone jeziorko. Najbardziej jednak delektował się ciszą, względną ciszą, gdyż wciąż słychać było owady i ptaki, lecz żadnej działalności ludzkiej. Nie mógł prosić o więcej. Czuł się niesamowicie rześko przez pogodę oraz swój wcześniejszy, poranny trening. Każdy powinien porządnie poćwiczyć ciało, umysł oraz duszę po pobudce, aby później być całkowicie trzeźwym, gotowym na wszystko. On właśnie tak się czuł teraz. Energia, siła, wigor, spokój, stanowczość - to wszystko go przepełniało. Wprawiało go to w dobry humor, aż chciał się uśmiechać, ale zwyczajnie nie mógł. Nikt mu nie zabraniał, ani sam sobie też nie bronił, lecz zwyczajnie jakoś mina nie układała się. Przynajmniej dusza się cieszyła. Osoby jemu podobne z pewnością to zobaczą, tyle wystarczy.
0 x
Re: "Park" w centrum osady
Park, było tu tak samo, a może nawet bardziej spokojnie, niż w okolicach domu, w którym mieszkał Shinji, zwierzęta, tu tak samo jak i tam, wychodziły dopiero ze schronienia, w którym spędzały noce, by szukać pożywienia. W ten łagodny poranek, wiaterek lekko powiewał, pomiędzy koronami drzew, a listki niesione przez niego, były bardziej zielono i soczyste, niż na wiosnę, owady latały tu i tam, rozpylając pyłek z kwiatów, wszystko wydawało się takie spokojne, żyjące wolnym, szczęśliwym życiem. Mimo tak dobrego nastroju, Shinji wiedział, że gdzieś tam, gdzie nie sięga wzrok, jego czarnych oczu, trwają bitwy i walka o byt, władzę i pieniądze, ale dziś się tym nie przejmował, w końcu co mogło być lepsze niż poranny spacer, po pięknym parku, z towarzyszącym uczuciem wypełnienia zadania? Zapewne nikt tego nie wie, młodzieniec szedł powoli, zadumany, a wiatr niósł ze sobą jego czarne włosy.
0 x
Re: "Park" w centrum osady
Na ratunek! (D)
[1/15]
Misja dla Shinjiego. Był środek dnia, słońce uplasowało się na samym szczycie nieboskłonu, który na domiar złego nie został oprószony ni jedną chmurą. Środek lata potrafił dać nieźle w kość, upały trwały już od dwóch tygodni, a dziś temperatura wydawała się nie do wytrzymania. Z tego powodu wiele osób szukało w parku schronienia, miejsca pod drzewem, w którym będzie można przeczekać apogeum żaru, by wypełznąć dopiero wieczorem, gdy temperatura stanie się znośna. Nasz bohater przybył tu jednak bez celu, prowadzony przez jakąś magiczną moc, przechadzał się, przyglądał, korzystał z czasu wolnego na swój własny sposób. Również i on odczuwał panującą duchotę, czuł jak pot spływa mu po czole, wzdłuż skroni, skrapla się pod pachami i w wielu innych, niewygodnych miejscach. Bardzo nieprzyjemne doświadczenie.
Gdy myśl o powrocie do domu zaczęła zaprzątać jego głowę, krążyć niebezpiecznie blisko i kusić niczym najlepsza dziewoja o wymiarach 90/60/90, lub komputer z procesorem ośmiordzeniowym i dwoma kartami graficznymi, został on świadkiem dość typowej, jak na warunki pogodowe, sytuacji. W jednej z alejek którą właśnie miał minąć, na ławeczce siedziała starsza pani. Widać było, że w jej wieku obecna sytuacja jest nie lada problemem, oraz że nie czuje się najlepiej. Co chwilę pocierała czoło, coś tam majaczyła pod nosem, by po chwili jak kłoda wyrżnąć z ławki na ścieżkę. Jej ciało lekko drżało; z pewnością jeszcze nie zgasła jej żaróweczka z naklejką życie, jednak zaczęła niebezpiecznie mrygać. W alejce nie było nikogo, najbliżsi współtowarzysze cierpienia znajdowali się około 25 metrów od miejsca jej (miejmy nadzieję, że nie wiecznego) spoczynku. Jedynie Shinji, nasz główny, przystojny, krasnooki bohater był w odległości pozwalającej na jakąkolwiek reakcję - mianowicie było to pięć metrów. Czy heros pośpieszy z ratunkiem biednej pani?
[1/15]
Misja dla Shinjiego. Był środek dnia, słońce uplasowało się na samym szczycie nieboskłonu, który na domiar złego nie został oprószony ni jedną chmurą. Środek lata potrafił dać nieźle w kość, upały trwały już od dwóch tygodni, a dziś temperatura wydawała się nie do wytrzymania. Z tego powodu wiele osób szukało w parku schronienia, miejsca pod drzewem, w którym będzie można przeczekać apogeum żaru, by wypełznąć dopiero wieczorem, gdy temperatura stanie się znośna. Nasz bohater przybył tu jednak bez celu, prowadzony przez jakąś magiczną moc, przechadzał się, przyglądał, korzystał z czasu wolnego na swój własny sposób. Również i on odczuwał panującą duchotę, czuł jak pot spływa mu po czole, wzdłuż skroni, skrapla się pod pachami i w wielu innych, niewygodnych miejscach. Bardzo nieprzyjemne doświadczenie.
Gdy myśl o powrocie do domu zaczęła zaprzątać jego głowę, krążyć niebezpiecznie blisko i kusić niczym najlepsza dziewoja o wymiarach 90/60/90, lub komputer z procesorem ośmiordzeniowym i dwoma kartami graficznymi, został on świadkiem dość typowej, jak na warunki pogodowe, sytuacji. W jednej z alejek którą właśnie miał minąć, na ławeczce siedziała starsza pani. Widać było, że w jej wieku obecna sytuacja jest nie lada problemem, oraz że nie czuje się najlepiej. Co chwilę pocierała czoło, coś tam majaczyła pod nosem, by po chwili jak kłoda wyrżnąć z ławki na ścieżkę. Jej ciało lekko drżało; z pewnością jeszcze nie zgasła jej żaróweczka z naklejką życie, jednak zaczęła niebezpiecznie mrygać. W alejce nie było nikogo, najbliżsi współtowarzysze cierpienia znajdowali się około 25 metrów od miejsca jej (miejmy nadzieję, że nie wiecznego) spoczynku. Jedynie Shinji, nasz główny, przystojny, krasnooki bohater był w odległości pozwalającej na jakąkolwiek reakcję - mianowicie było to pięć metrów. Czy heros pośpieszy z ratunkiem biednej pani?
0 x
Re: "Park" w centrum osady
W parku, w którym, o ile rano można było wytrzymać, temperatura już wtedy była wysoka, ale zimnawy wiaterek, wiejący z północy, załatwiał sprawę, to teraz, gdy minęło już powoli ucichał, upał był nie do wytrzymania, a przynajmniej nie dla zwykłego człowieka. Właśnie przez to, że był teraz, sam środek dnia, który prawie zawsze idzie w parze z najwyższymi temperaturami, nie było widać za wiele zwierząt, chyba że schronione w jakimś wilgotnym miejscu i cieniu. Spacery Shinjiego niestety musiały ograniczyć się teraz tylko do miejsc, w których nie dochodziło słońce, mimo to nadal pogrążony był w swoich codziennych zamyśleniach. Gdy tak bujał w obłokach, zauważył że około 5 metrów od niego siedzi staruszka, w jej stanie nie powinna była w ogóle wychodzić z domu, a przynajmniej nie w takich godzinach. Chciał podejść bliżej i spytać się czy wszystko w porządku, gdy nagle runęła na ziemię, jakby ją piorun strzelił. Uchiha podbiegł jak najszybciej mógł, sprawdził szybko czy nadal krąży krew. - Na szczęście żyje - pomyślał, spróbował podnieść jej wiekowe, gorące ciało, oparł je na sobie i przeniósł do najbliższego cienia. - Słyszy mnie pani?
0 x
Re: "Park" w centrum osady
Na ratunek! (D)
[3/15]
Misja dla Shinjiego. Starsza pani nie udzielała odpowiedzi, twój głos odbijał się od niej niczym groch o ścianę, niknął w jej nieobecnej świadomości. Podjąłeś próbę przeniesienia staruszki, która poskutkowała wzmożonym poceniem i już po kilku metrach miałeś pierwszą zadyszkę. Pogoda nie była łaskawa, a staruszka również niczego sobie - 170 cm wzrostu, a jednak 100 kg żywej wagi! Odziana w purpurowy podkoszulek i czarne, luźne spodnie leżała teraz na trawniku do którego ją dotargałeś, jednak do głębszego cienia brakowało jeszcze ponad 10 metrów. Czułeś, że dostała udaru słonecznego, była cała czerwona i jej życiu zdecydowanie zagrażało niebezpieczeństwo. Pomyłka, niedopatrzenie czy też brak zaangażowania z twojej strony może się dla niej zakończyć śmiercią i ozdobnym nagrobkiem gdzieś pośród innych nieboszczyków wioski. Zdecydowanie trzeba działać szybko, jakakolwiek zwłoka z twojej strony zakończy się zwłokami na trawniku! Myśl, myśl, jeszcze raz myśl. W jaki sposób udzielić pomocy przegrzanej staruszce, która w swej bezsilności jest zdana na twoją łaskę? Przecież Ty też możesz kiedyś znaleźć się w takiej sytuacji! Jakie działania będą adekwatne do zaistniałej sytuacji?
Skwer dokuczał również Tobie. Nie zapomnij, że nie posiadasz niebywałej odporności na upały, twój czas również jest ograniczony. Mimo iż w tak młodym wieku udar nie jest aż tak wielkim zagrożeniem, należy pamiętać o krokach które można przedsięwziąć, aby mu zapobiec. Również to może być kluczem do uratowania staruszki. Sanitariuszu Shinji - do dzieła! Staruszka Cię potrzebuje!
[3/15]
Misja dla Shinjiego. Starsza pani nie udzielała odpowiedzi, twój głos odbijał się od niej niczym groch o ścianę, niknął w jej nieobecnej świadomości. Podjąłeś próbę przeniesienia staruszki, która poskutkowała wzmożonym poceniem i już po kilku metrach miałeś pierwszą zadyszkę. Pogoda nie była łaskawa, a staruszka również niczego sobie - 170 cm wzrostu, a jednak 100 kg żywej wagi! Odziana w purpurowy podkoszulek i czarne, luźne spodnie leżała teraz na trawniku do którego ją dotargałeś, jednak do głębszego cienia brakowało jeszcze ponad 10 metrów. Czułeś, że dostała udaru słonecznego, była cała czerwona i jej życiu zdecydowanie zagrażało niebezpieczeństwo. Pomyłka, niedopatrzenie czy też brak zaangażowania z twojej strony może się dla niej zakończyć śmiercią i ozdobnym nagrobkiem gdzieś pośród innych nieboszczyków wioski. Zdecydowanie trzeba działać szybko, jakakolwiek zwłoka z twojej strony zakończy się zwłokami na trawniku! Myśl, myśl, jeszcze raz myśl. W jaki sposób udzielić pomocy przegrzanej staruszce, która w swej bezsilności jest zdana na twoją łaskę? Przecież Ty też możesz kiedyś znaleźć się w takiej sytuacji! Jakie działania będą adekwatne do zaistniałej sytuacji?
Skwer dokuczał również Tobie. Nie zapomnij, że nie posiadasz niebywałej odporności na upały, twój czas również jest ograniczony. Mimo iż w tak młodym wieku udar nie jest aż tak wielkim zagrożeniem, należy pamiętać o krokach które można przedsięwziąć, aby mu zapobiec. Również to może być kluczem do uratowania staruszki. Sanitariuszu Shinji - do dzieła! Staruszka Cię potrzebuje!
0 x
Re: "Park" w centrum osady
Słońce, bezlitośnie grzało, niczym piec kucharza, który właśnie przygotowywał ucztę dla całego dworu, to co ledwo muskało listki drzew, nie można już było nazwać nawet lekkim wiaterkiem. Wszystkie żywe istoty, w tym ludzie, zwierzęta, owady a nawet ryby, chowały się, przed wielką, grzejącą, nie zamieszkaną planetą, którą ludzie zwą Słońce. Nieliczni, którym nie udało się uchronić, przed złowrogimi promieniami, mieli przynajmniej jakieś nakrycie głowy, a nawet jeśli nie, to pewnie i tak byli w lepszej sytuacji, niż starsza kobieta, która leżała, na trawie, w półcieniu, cała w pocie. Miała czerwoną twarz, od udaru, więc Shinji, przypominając sobie, jak nudził się na lekcjach, o pierwszej pomocy, ale na szczęście akurat z tej o udarach, coś zapamiętał, przypomniał też sobie, jak jego wujek zawsze powtarzał że przyjdzie taki czas, kiedy przyda mu się przynajmniej większość wiedzy, zdobytej w szkole. Czując, ohydny pot, na całym ciele i przesiąknięte nim ubrania, wziął staruszkę, narzucił ją na plecy i z całych sił, jakie mu zostały próbował doczołgać ją jak najbliżej cienia, w połowie, przystanął i wziął głęboki oddech - Nie wiedziałem, że taka staruszka, może być aż taka ciężka - pomyślał. Gdy już śmierdzący, potem, doczołgał chorą, z trudem większym niż odczuwał Syzyf, przy wykonywaniu swojej pracy, położył ją, w pozycji pół leżącej, jak uczyli go w akademii, tak żeby przynajmniej od głowy do kostek była w głębokim cieniu. Sprawdził szybko, jaki ma ubiór i czy czasem nie jest za ciasny, na szczęście była ubrana w luźne spodnie, o czarnej barwie oraz wystarczająco luźny, fioletowy podkoszulek, nie musiał więc (na szczęście) luzować jej ubrania, które wręcz ciekło, nieprzyjemnie pachnącą cieczą. Wziął swój bukłak z wodą, napił się odrobinkę, ponieważ nie mógł zapomnieć, także o swoim bezpieczeństwie, wyjął wielką chustę, która służyła mu do wycierania nosa, na szczęście nie miał kataru, podarł na dwa kawałki, 2/3 chusty zamoczył w wodzie i nałożył na głowę staruszki, a 1/3 na swoją własną. Wymieniał okłady, co sześć minut, oszczędzając wodę, na ile tylko się da.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 15 gości