Siedziba władzy
- Haruzen
- Posty: 601
- Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:31
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9756
- Multikonta: Harikido
- Kisuke
- Martwa postać
- Posty: 2186
- Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=153580#p153580
- Multikonta: Daisuke
- Haruzen
- Posty: 601
- Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:31
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9756
- Multikonta: Harikido
Re: Siedziba władzy
Będąc elitarnym zabójcą, czyli po prostu shinobim jest się narzędziem. Wyruszając na misję traci się status człowieka. Shinobi jest wtedy bronią, która ma być jak najbardziej skuteczna. Nic więcej. Miecz nie ma rozważań filozoficznych na temat moralności przemocy. Przecież każdy wie, że ta jest zła. Miecz jednak mimo to tnie i zabija i robi to jak najlepiej potrafi. Niezależnie, czy rozcina więzy na rękach niewinnych ludzi, czy podrzyna im gardła. Miecz ma za zadanie być użytecznym, a nie moralnym. Podobnie shinobi. Jego zadaniem nie jest ocena etyczna jego działań. Jego zadaniem jest działanie. Nic więcej. Dlatego właśnie tak ważne jest zaufanie ninja do władzy, którą reprezentuje.
W momencie, gdy wszyscy podejrzewają cię o jakieś niecne uczynki, bardzo często ma się ochotę faktycznie ich dokonać. Ciągłe przeczenie podejrzeniom jest na tyle męczące, że wygodniej jest po prostu dostosować się do oskarżeń. Idąc tym tropem miałbym teraz szpiegować dla pani Arisu i pozyskiwać istotne informacje o Uchiha. Miałbym zdradzić klan, który mimo wszystko wstępnie mi zaufał i dał możliwość rozwoju, na rzecz klanu, który wręcz przeciwnie, odciął się ode mnie i nakazał oddanie odznaki. W dodatku gryzie się to z faktem, że Yamanaka mają być wobec tej wojny neutralni. Jak neutralność ma się mieć do szpiegowania jednej ze stron? Ech, ta polityka zdecydowanie mnie przerasta.
Postanawiam nie komentować bzdur o ambicjach klanu Uchiha, które doprowadziły ich do obecnego miejsca, a więc wojny obronnej, w której sukcesem dla nich będzie po prostu przetrwanie. Zadaję jednak jedno dodatkowe pytanie.
- Jeśli wspólnie mamy walczyć i zabijać, chciałbym wiedzieć czego spodziewać się po moich towarzyszach. Kto operuje na jakim dystansie i jakim stylem walczy. Łatwiej wtedy będzie improwizować, w momencie gdy jakiś plan nie wypali.
0 x
- Renkuro
- Posty: 568
- Rejestracja: 4 kwie 2021, o 16:06
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Dōkō / Łuska
- Krótki wygląd: Średniej długości białe włosy sięgające do połowy karku, bardzo dziecięca i dziewczyńska uroda.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba
Duży zwój - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 26#p169126
- Multikonta: -
Re: Siedziba władzy
Renkuro w czerwonej kurtce z postawionym kołnierzem szedł przez miasto w kierunku siedziby władz. Nie przemykał się na uboczu, szedł dumnie samym środkiem. Zresztą nie miałoby sensu kryć się, ludzie byli w stanie podwyższonej gotowości z okazji trwającej wojny, a kuglarz paradował po mieście z bojową kukłą na plecach. Gdyby starał się nie zwracać na siebie uwagi to .... zapewne w ten sposób by ją na siebie zwrócił. Dlatego jedyną możliwością było dumne wmaszerowanie na dziedziniec przed siedzibą władz z wypiętą piersią i ochoczo wymachując ramionami podczas spaceru. Jeszcze nic nie zrobił, a już wiedział że podróż się opłaciła, możliwość przyjrzenia się społeczeństwu które szykuje się do wojny, albo raczej już ja przeżywa, było naprawdę ciekawe. Wchodząc na tereny Sogen widział nie tylko siły zbrojne poruszające się po granicy i w głębi kraju, ale też ludzi. Dokładniej cywili, którzy to emigrowali w tylko sobie znanych kierunkach i w tylko sobie znanych celach. Widział też kupców chcących zarobić na sprzedaży dóbr które mogły być na wagę złota w takich warunkach. Ogólnie przyjazd do tej prowincji był bardzo ciekawym przeżyciem i gdyby nie fakt że w każdej chwili można wpaść na armię Kaminari i cholernych pchlarzy, hatfu na nich, to byłoby tutaj całkiem przyjemnie. Zaznajamiać się z miejscową kulturą i żywczanami to jedno, ale obserwować społeczeństwo pogrążone w wojnie to już coś naprawdę szczególnego. Niewiele osób może się temu przyglądać, a ci co mogą zwykle wcale nie są z tego powodu zachwyceni. Głównie dlatego że to oni są ofiarami. Jasne żołnierze tracą życie, ale to chłopom depta się pola i zabija zwierzęta, to kowalom zabiera się wytwory ich pracy, to artystą utrudnia się dawnie występów, to prosty człowiek ma problemy z funkcjonowaniem.
Przystanął na chwilę pod bramą opierając się o kamienną zabudowę. Strasznie nie lubił bycia w centrum uwagi i koegzystencji z ludźmi, a zwłaszcza z tłumami. Czuł się też średnio komfortowo musząc rozmawiać z obcymi dla siebie ludźmi, a zwłaszcza gdy wiedział że nerwy tych są dosyć napięte. Przez moment rozważał nawet spacer do jakiejś przydrożnej karczmy i spędzenie tam paru dni na odpoczynku. Zmusił się jednak żeby pójść do pracy. I tak też białowłosy z źle opłacanej klasy pracującej, powłóczył nogami i poszedł prosto do drzwi wejściowych. Szczerze to liczył na jakaś instrukcję i zasady postępowania spisane na jakiejś tablicy, albo co najmniej na sympatyczną obsługę klienta która zagaduje do ludzi którzy nie do końca wiedza co robić. Skąd petent w urzędzie ma wiedzieć gdzie i co załatwić? Tylko czy dumny ród Uchiha zwraca uwagę na takie sprawy? Czy może zaraz jakiś służbista wybiegnie do niego z dzidą próbując go zaciukać za chociażby ostentacyjne wniesienie broni jaką była niebieska róża na plecach? No chyba że ktoś uzna to za rekwizyt artystyczny, co nie byłoby takie niemożliwe biorąc pod uwagę lokalizację tego miejsca i zapewne niską wiedzę miejscowych o jego klanie. Odganiając na chwilę myśli i skupiając się na swoim celu młoda łuska rozejrzała się po wnętrzu budynku szukając jakiegoś punktu zaczepienia czy sympatycznie wyglądającego strażnika do którego mógłby podejść.
Przystanął na chwilę pod bramą opierając się o kamienną zabudowę. Strasznie nie lubił bycia w centrum uwagi i koegzystencji z ludźmi, a zwłaszcza z tłumami. Czuł się też średnio komfortowo musząc rozmawiać z obcymi dla siebie ludźmi, a zwłaszcza gdy wiedział że nerwy tych są dosyć napięte. Przez moment rozważał nawet spacer do jakiejś przydrożnej karczmy i spędzenie tam paru dni na odpoczynku. Zmusił się jednak żeby pójść do pracy. I tak też białowłosy z źle opłacanej klasy pracującej, powłóczył nogami i poszedł prosto do drzwi wejściowych. Szczerze to liczył na jakaś instrukcję i zasady postępowania spisane na jakiejś tablicy, albo co najmniej na sympatyczną obsługę klienta która zagaduje do ludzi którzy nie do końca wiedza co robić. Skąd petent w urzędzie ma wiedzieć gdzie i co załatwić? Tylko czy dumny ród Uchiha zwraca uwagę na takie sprawy? Czy może zaraz jakiś służbista wybiegnie do niego z dzidą próbując go zaciukać za chociażby ostentacyjne wniesienie broni jaką była niebieska róża na plecach? No chyba że ktoś uzna to za rekwizyt artystyczny, co nie byłoby takie niemożliwe biorąc pod uwagę lokalizację tego miejsca i zapewne niską wiedzę miejscowych o jego klanie. Odganiając na chwilę myśli i skupiając się na swoim celu młoda łuska rozejrzała się po wnętrzu budynku szukając jakiegoś punktu zaczepienia czy sympatycznie wyglądającego strażnika do którego mógłby podejść.
0 x

- Kisuke
- Martwa postać
- Posty: 2186
- Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=153580#p153580
- Multikonta: Daisuke
Re: Siedziba władzy
Rola shinobich w społeczeństwie jest bardzo ważna. Utożsamiani są oni z władzą, którą reprezentują i której polecenia wykonują. Stają się ostrzem, które tnie wrogów, toporem, który zwisa nad głowami przestępców. Są tarczą, która broni zwykłych ludzi. Nie jest to zadanie proste, a wyzbycie się moralności, aby wypełniać swoje zadanie jak najlepiej, jest niezwykle trudne. Aby jednak być użytecznym narzędziem, muszą swojej roli dać się pochłonąć bez reszty. Stawianie coraz bardziej niewygodnych pytań prowadzi w łatwy sposób do wątpliwości co do tego, czy władza jest odpowiednia. Jeśli zaczyna wątpić w samą władzę, to zaczyna mieć opory przed wykonywaniem jej rozkazów, a stąd już bardzo krótka droga do buntu. Wystarczy drobne zejście ze ścieżki ninja, aby stać się zwyczajnym dezerterem i przestępcą, którego trzeba powstrzymać. Czy jednak pojedyncza jednostka ma wtedy na coś wpływ? Czy bycie jedynie bronią to coś, co chcieliby robić? Czy wyzbycie się człowieczeństwa nie jest drogą, by stać się później narzędziem, które będzie można wykorzystać także przeciwko zwykłej ludności? Ninja także przecież powinien mieć prawo być po prostu człowiekiem. Wyzbycie się ludzkich odruchów mogłoby przecież sprawić, że w lepszy sposób przysłuży się on niewinnym, zamiast tylko wypełniać rozkazy narzucone mu odgórnie.Haruzen
Misja wojenna rangi B
13/45
Traktowanie kogoś jak przestępcy, może doprowadzić kogoś do tego, że faktycznie się nim stanie. Haruzen mógł być uważany za najemnika, który tylko przyszedł przeszkadzać Uchiha. Jeśli dostałby się wystarczająco wysoko w strukturach albo pozyskał cenne informacje, mógłby je łatwy sposób wykraść i przekazać do swojego własnego klanu. Tylko czy ma w tym jakiś cel? Obecnie nie ma żadnych problemów ze strony Uchiha. Klan ten jest demonizowany przez wszystkich od zarania dziejów, ale jak się okazało na prawdziwym przykładzie, to tacy sami ludzie jak wszędzie indziej. Mają urzędników jak wszędzie. Mają w klanie czarne owce, które nie przynoszą chluby swoim ludziom, ale to także zdarza się wszędzie indziej. Mają swoich dobrych wojowników, swoje drużyny i ludzi, którzy za własny klan gotowi są zginać. Dodatkowo wyciągają pomocną dłoń do Haruzena, który chciał im pomóc. To powodowało mnóstwo problemów moralnych, z którymi Haruzen nadal nie chciał się zmierzyć. Odkładał takie rzeczy na później, bo wygodniej dla niego było uznać, że takie sprawy są dla niego za trudne. Skoro nie mógł tego rozgryźć, wyczuć swoimi umiejętnościami sensorycznymi ani rozwalić technikami, no to nie wchodziło to w krąg jego zainteresowań.
-Mam wrażenie, że rozmowa o nich mogłaby trwać nawet kilka dni, ale pewnie będziecie mieli chwilkę, aby się poznać. Proszę!- Nie chciał odejść, a to już było solidnym krokiem w przód, jednocześnie nie pozostawiając sobie żadnej innej opcji, by teraz zdanie zmienić. Przynależność do drużyny, choć nie zrobiona w sposób oficjalny, została w tym momencie przyklepana. No i w samą porę, bo właśnie dobiegło do ich uszu kolejne pukanie. A po pozwoleniu na wejście od Kapitana, do środka weszły trzy osoby.
-Nowe zadanie. Znowu nas wysyłają w teren- Najbardziej barczysty mężczyzna z całej trójki odezwał się jako pierwszy, wymachując w powietrzu świstkiem papieru, podobnym do tych, który Haruzen już kilkukrotnie otrzymał.
-Idealnie. Skoro jesteśmy w komplecie, to zaraz się tym zajmiemy. Ekipo, to jest Haruzen, kolejna osoba do naszego zespołu. Będzie nam przez jakiś czas pomagał- Kapitan podniósł się ze swojego siedzenia i ręką wskazał na nieznanego pozostałym członka klanu Yamanaka.
-Atsukage. Walka na bliski dystans. Pięści i Doton.- Padło kilka słów wstępu dotyczących pierwszego z ekipy, właśnie tego największego, z bardzo porządnie wyrzeźbionym ciałem. Podszedł on do Haruzena, wyciągając do niego rękę, jednocześnie przekazując list na biurko Kapitana.
-Niwa. Średni dystans. Uważaj, lubi dać popalić.- Następną osobą była dziewczyna, o długich włosach i ubrana w ogromną ilość czerwieni. Musiała uwielbiać ten kolor, a wsłuchując się w słowa Kapitana, nie chodziło wyłącznie o preferencje modowe. Dziewczyna spojrzała przelotnie na Haruzena, a bardziej interesowała ją mapa na stole, do której sobie powoli podeszła, jakby ignorując całą resztę przywitania.
-Naoshige. Trzyma dystans. Artysta- Ostatnim z tego niezwykłego trio był młody chłopak, który w swoich dłoniach trzymał pióro i malował coś na trzymanej w drugiej ręce kartce. Skupiony był na swoim malunku, ale gdy wymieniono jego imię, podniósł wzrok znad kartki i zmierzył swojego rówieśnika od stóp do głów, posyłając mu raczej niezbyt miłe spojrzenie. Najwidoczniej nie pałał on zbyt wielką sympatią do Haruzena. No ale przecież nie mieli razem spędzić reszty życia w domku w lesie, a wspólnie pracować. Nie potrzebują się lubić, o ile nie wpływa to na przebieg wykonywanych zadań. Kapitan po przedstawieniu sobie całej czwórki przeszedł do czytania listu, zaś pozostali mieli chwilę, by zamienić kilka słów, choć nie wyglądało na to, aby ktoś był chętny zacząć dyskusję. Najwyżej poczekają w takiej niezręcznej ciszy aż do otrzymania rozkazów od Kapitana.
0 x
- Haruzen
- Posty: 601
- Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:31
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9756
- Multikonta: Harikido
Re: Siedziba władzy
Shinobi, który zaczyna wątpić, zazwyczaj bardzo szybko przestaje być shinobim. W żadnym wypadku niestety nie chodzi o przejście do cywila. Każdy w tym fachu wie, jakie to jest trudne. Władze nie mogą sobie pozwolić na stratę tak potężnego specjalisty od przemocy. Shinobi, który zaczyna wątpić bardzo szybko przestaje być człowiekiem. Zamiast tego staje się trupem. Chwila zawahania w walce bardzo często oznacza śmierć. Podczas starcia na śmierć i życie nie ma czasu na nawet ułamki sekund opóźnienia wywołanymi wątpliwościami. Albo zabijasz natychmiast, albo sam zostaniesz zabity. Tak to niestety wygląda. Dlatego wszelkie wątpliwości należy zostawić idąc na misję. Na misji jest się tylko bezwzględnym narzędziem.
Nie zawsze jednak trzeba być bezduszną bronią, która nigdy nie wątpi w otrzymywane rozkazy. Pomiędzy misjami często można mieć dużo czasu wolnego. Niektórzy przecież głównie dla niego żyją. Najwidoczniej nie mają żadnych problemów z tym, co robią na swoich misjach. Nie mają problemu z tym, że zabijają ludzi, a więc nie muszą w żaden sposób sobie z tymi problemami radzić. Szkoda, że ja takie problemy mam. Lubię swoją pracę i wiem, że jestem w niej dobry. Gdy jednak przychodzi wolne popołudnie… Ciężar uczynków, których wcześniej dokonałem bywa naprawde przytłaczający. Pełna szklanka trunku wtedy zwykle jest naprawdę użyteczna.
Tymczasem jednak poznałem moich przyszłych towarzyszy broni. O kapitanie wiem niewiele poza tym, że wydaje się być profesjonalistą i nieco przesadnym patriotą. Cóż, tak bywa i nie można go za to winić, jakkolwiek pewnie będzie to momentami irytujące. Atsukage preferuje bliski dystans i włada dotonem. Świetnie. Zawsze jest potrzebny ktoś, kto walczy w pierwszej linii. Przy okazji wydaje się być sympatycznym gościem. Z władającą katonem Niwą zapewne będę najmocniej współpracował. Nasze żywioły mogą stanowić świetne połączenie i siać prawdziwy pogrom na polu bitwy. Naoshige wydaje się być dosyć tajemniczy, ale wierzę, że nie będziemy sobie przeszkadzać. W ogóle wygląda na to, że to dobra, zgrana drużyna i dosyć dobrze do niej pasuję.
Witam się ze wszystkimi nowoprzybyłymi i mówię:
- Haruzen, daleki i średni dystans, futon, ograniczone zdolności sensoryczne i telepatia. Mogę służyć zarówno jako zwiad, wsparcie, jak i główną siłę ognia. Myślę, że moje powietrzne techniki świetnie będą współgrać z ognistymi technikami Niwy.
0 x
- Kisuke
- Martwa postać
- Posty: 2186
- Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=153580#p153580
- Multikonta: Daisuke
Re: Siedziba władzy
Podczas misji było się narzędziem, a wątpliwości trzeba było odstawić na bok. To sprawiało, że misje stawały się prostsze, ale życie takiego ninja także. Nie musiał się niczym przejmować. Wszystko, co złe, mógł zrzucić na kogoś innego. On tylko wykonywał rozkazy. Niestety miało to swoje granice. Ludzie nie byli jak broń. Mieli uczucia, mieli własne przemyślenia i musieli borykać się z odpowiedzialnością za swoje czyny. W czasie misji shinobi powinni o tym zapominać, ale mieli także przecież mnóstwo czasu pomiędzy. Niektórzy zagłuszali to kolejnymi treningami, nie pozwalając sobie na ani odrobinę spokojnego życia. Haruzen preferował ciągłe wykonywanie rozkazów. Jeśli pomiędzy jedną misją a kolejną nie będzie przerwy, to tym lepiej dla niego, bo nie zostanie sam na sam ze swoimi myślami o poprzednim zadaniu. A potem wykonując drugie zadanie, o pierwszym całkowicie już zapomni. Niezwykle wygodne, choć potencjalnie niebezpieczne, jeśli coś poszłoby nie tak. Moralności nie można odłożyć do szafy jak znoszonego ubrania. Wielu próbowało, wydawałoby się, że z powodzeniem. A potem przychodziła rzeczywistość, które okrutnie doświadczała takiego osobnika. Każdy musiał sobie radzić, tak jak uważał za stosowne. Nie było metody idealnej, każda niosła za sobą ryzyko, a umiejętność poradzenia sobie z tym byłą równie ważna, jak umiejętność wykonywania przeróżnych jutsu.Haruzen
Misja wojenna rangi B
15/45
Wstępne zapoznanie się przebiegło bez żadnych problemów. Nawet jeśli ktoś miał jakieś obiekcje, pozostawił je dla siebie, nie artykułując ich na głos. To także było ważne, bo wszelkie spory mogłyby podzielić ich drużynę, zanim w ogóle by zaczęli. Dopełnianie się ich umiejętności było łatwo dostrzegalne. Każdy z nich miał swoje własne, charakterystyczne zdolności, odróżniające się od pozostałych, a jednak dopełniające na różnych płaszczyznach. W tym wszystkim znalazło się jednak też miejsce dla jeszcze kolejnego. Powoli zaczynało się dostrzegać, że w niektórych sprawach będą mogli wzajemnie się wymieniać. Naoshige preferował walkę na daleki dystans, podobnie jak Haruzen. Haruzen będzie też sobie radził we współpracy z Niwą, gdyż ich żywioły dobrze ze sobą komponują. Wyglądało na to, że w jakiś sposób Atsukage był w stanie na podobnych zasadach współpracować z Naoshige, choć teraz nie opisywali tego zbyt dokładnie. Mieli jednak razem wykonanych sporo misji, dlatego musieli bardzo dobrze znać swoje możliwości.
-Dobra, koniec pogaduszek. Nasz nowy cel. Obrona portu. Zbierzcie się, zobaczymy, na czym stoimy- Gdy lider drużyny skończył czytać, każdy wiedział jużcoś o każdym, bo i Haruzen lepiej opisał samego siebie, niż zrobił to Kapitan. Przyszedł więc dobry czas, aby zaczeli dyskusję o ich zadaniu. Niwa już rozłożyła mapę, dlatego pozostali mogli do niej dołączyć. Choć Naoshige spojrzał najpierw na Haruzena, a potem jeszcze na Kapitana, to jednak nikt nie zabronił Yamanace także mieć dostępu do w miarę dokładnej mapy nie tylko okolic Kotei, sieci dróg, ale także części rozstawionych sił Uchiha na terenie Sogen.
-Wioska rybacka, mają swój własny port, choć nie tak duży, jak główny. Położona jest bardziej na wschód, gdzieś w połowie drogi pomiędzy Murem a Antai. Z przekazanych nam informacji, Kaminari próbują wykorzystać "neutralny" Mur do swojej wojny, a Protektor najwidoczniej im pomaga. Dodatkowa baza wypadowa, tym bardziej z miejscem, gdzie mogą cumować też większe okręty, będzie bardzo problematyczna. Naszym zadaniem jest zabezpieczyć wioskę przed zbliżającym się atakiem, który będzie bardziej wybadaniem gruntu. Nie wyślą głównej floty, ale statków zwiadowczych należy się spodziewać. Możliwe, że będą udawali kupców albo siły jakiegoś innego klanu, żeby podkraść się bliżej. Dla nas to żadna różnica. Linia brzegowa ma być zabezpieczona i nic nie może zbliżyć się do tego portu. W wiosce żyje całkiem sporo ludzi, o nich też musimy pamiętać- Wygłosił swoje przemówienie Kapitan, wskazując na mapie na kilka istotnych miejsc. Na początku oczywiście na samą wioskę rybacką oraz okolicę. Przejechał palcem po całej linii brzegowej, sygnalizując, że ma ona być pilnowana. Oczywiście nie zabrakło też nieco mocniejszego wskazania, z wyraźną niechęcią, na Mur. Yamanaka mógł sobie przypomnieć słowa urzędnika o "nieco innym zadaniu". W ataku Haruzen radził sobie nie najgorzej, jak jednak pójdzie mu, gdy trzeba będzie uważać na zniszczenia, a przede wszystkim pilnować, aby nikt postronny nie zginął?
0 x
- Haruzen
- Posty: 601
- Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:31
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9756
- Multikonta: Harikido
Re: Siedziba władzy
W momencie gdy czas wolny staje się nieznośną do wytrzymania udręką, odpowiedzią na ten problem może wydawać się pracoholizm. Będąc ciągle w pracy, w której nie można mieć żadnych wątpliwości, sprawia że… No właśnie, nie ma się żadnych wątpliwości. Cały czas tylko biega się za bandytami, czy innymi ludźmi przeznaczonymi do zabicia i nie ma czasu, aby zastanowić się co właściwie się robi. Gdzieś z tyłu głowy może i świta myśl, że ciało w końcu przestanie być posłuszne przy takim stałym napięciu i wykorzystywaniu go, jednak to są myśli na później. To są myśli, które wyglądają nieco jak wątpliwości. A wątpliwości na misji przecież są zakazane. Byleby tylko wciąż być na misji.
Drużyna, do której dołączyłem i mam zamiar stać się jej częścią, wygląda na zgraną i nikt nie protestował mojej obecności. Jasne, widzę te ukradkowe krzywe spojrzenia, które świadczą o pewnych problemach z moją osobą. Tak długo jak są to jednak tylko spojrzenia, nie mogę na nie w żaden sposób zareagować. W dodatku doskonale je rozumiem. Nie znają mnie praktycznie wcale. Nie wiedzą kim jestem. Owszem mogą ufać urzędnikom, którzy mnie tutaj przysłali, ale każdy aparat biurokratyczny czasami się myli. Z ich perspektywy ja mogę być taką pomyłką. Nie pozostaje mi więc w sumie nic innego, jak udowodnić im, że się mylą. Będę starał się z całych sił, aby misja zakończyła się sukcesem i z czasem powinni mnie w pełni zaakceptować. Muszę im tylko dać ku temu szansę.
Tymczasem okazuje się, że misja będzie polegała na ochronie wioski rybackiej, jej portu oraz w mniejszym stopniu całego wybrzeża. Cholera. Czuję, że Uchiha mogą trochę przeceniać moje umiejętności sensorskie. Yamanaka nigdy by tego nie zrobili. Potrafię wyczuwać czakrę na zaledwie paręset metrów. Do takiego zadania przydałby się zawodowy sensor Yamanaka, którego zasięg jest znacznie większy. Ba, najlepiej mieć całą drużynę takich sensorów. My natomiast mamy tylko mnie. Nie jest to najgorsze rozwiązanie, jednak jeśli oprzemy naszą taktykę na moich umiejętnościach, to obawiam się, że będę mógł tylko innych zawieść. Póki co jednak nie ma co się wychylać. Najpierw trzeba zobaczyć, jaką taktykę rzeczywiście obierze kapitan.
Przyglądam się uważnie mapie, jednak niezbyt nachalnie, aby nie drażnić Uchihów. Nic nie mówię, ani niczego nie komentuję. Oddaję inicjatywę tubylcom.
0 x
- Kaiho
- Martwa postać
- Posty: 331
- Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski - Link do KP: viewtopic.php?p=170221#p170221
- GG/Discord: Angel Sanada #9776
- Multikonta: Koala, Yugen
- Aktualna postać: Yugen
Re: Siedziba władzy
Misja wojenna C
Słaba strona wojny
Don't put your life in someone's hands
They're bound to steal it away.
2 Trwała wojna. Odczuwałeś to już w podróży przez Ryuzaku no Taki, gdzie widać było podwyższoną gotowość władz i gdzie na granicy widać było więcej kręcących się ninja. Zazwyczaj na granicach nie było ich wcale - zwłaszcza kiedy mówimy o miastach kupieckich. Człowiek przejeżdżał drogą i gubił granice, gdzie kończy się jedna prowincja a zaczyna druga. Teraz tak nie było. Teraz granice Sogen były obstawione i z każdej strony ciężko było przejść jak i ciężko było wyjść. Sądząc jednak po tym, co na granicy się działo to jednak przedostać się do wnętrza tego rozwijającego się molocha było prościej niż na odwrót. Moloch - o żyłach tłoczonych walkami o własne przetrwanie, ze zbrojnym ramieniem ninja i wsparciu cywili, którzy teraz jak nigdy dotąd potrzebni byli do pilnowania chociażby miast. Niby zwykła fucha - jak zawsze. Tylko miasta kupieckie mogły sobie pozwolić na ninja w ramach standardowych straży.
Miałeś szczęście - ominąłeś najgorszą porę roku, w której Sogen było najmniej przystępne ze wszystkich. Deszcz teraz nie walił w twarz, nie sprawiał, że twoje nogi tonęły w błocie. Mogłeś swobodnie wędrować przed siebie i cieszyć się widokami. O ile w ogóle cieszyły twoje oczy. Rozległe pola wokół, widoki lasów, pojedyncze wioski - przy granicy z Ryuzaku nadal funkcjonujące. Przejeżdżając przez Uso, największe miasto graniczne, mogłeś odczuć pełną niechęć miejscowych, ich nieufność i strach. Nie wobec twojej osoby, a wobec wszystkich, którzy się tutaj poruszali. Bez problemu też mogłeś skorzystać z możliwości podłączenia się do jednej z karawan Miasta Kupieckiego, by niczego nie stracić - ot, podróż wspólna zawsze była bezpieczniejsza przez takie tereny niż w samotności. W końcu i wróg dupa kiedy przeciwników kupa. Tak czy siak swobodnie przeprawiłeś się przez tereny Sogen nie widząc wokół żadnych mocnych śladów wojny. Taka trasa. Nie oznaczało to, że nie było ich wcale. Gdzieś tam unosiła się łuna siwego dymu, w innym miasteczku panowała żałoba, bo przywieziono ciało czyjego syna, co na wojenkę ruszył, bo błogosławiony zdolnością posługiwania się chakry. To było czuć. Powietrze przesycone było strachem i niepokojem o lepsze jutro - zupełne przeciwieństwo Shigashi no Kibu, w którym o tej wojence to co najwyżej mówiło się z plotek, a wyżej postawieni w mafii byli co najwyżej ciekawi, co tam słychać i robili zakłady ze śmiechem na ustach, kto może ją wygrać. Co bardziej odważni stawiali na Sogen.
Jeśli kiedykolwiek wcześniej byłeś w Kotei to w pełni mogłeś odczuć, jak bardzo się zmieniło. Miasto nie stało wszem i wobec otworem. Czekało się na wejście do niego, ponieważ straż przy bramach sprawdzała każdą pojedynczą jednostkę. Na murach chodzili strażnicy, tak i wokół miasta, o ponurych minach, rzucający przeciągłe, podejrzliwe spojrzenia. Nieufność i niepokój o to, czy uda się ochronić rodzinę przed napierającymi na Sogen siłami budziła w ludziach różne instynkty. Niekoniecznie te dobre. Po przepytaniu w jakiej sprawie zostałeś w końcu wpuszczony, chociaż przez moment mężczyźni sprzeczali się, czy powinni cię wpuszczać pokazując na twoją lalkę, wspominając o jakichś dziwactwach... ale w końcu ktoś z góry krzyknął, że to lalkarz z Unii i żeby nie robili kłopotów. Tak przeszedłeś. Prosto na te zalane letnim słońcem ulice miasta. W porównaniu do Shigashi czy pustyni było tutaj chłodno. Amaterasu łaskawie dotykała polików promieniami, ale przy tym nie sprawiała, że pot lał się po ciele. Zapewne przyjemna odmiana. Zresztą - jesień była tuż za rogiem. Tak i zresztą mogłeś w całej swojej wędrówce widzieć, jak zgodnie z tym zmienia się krajobraz i maluje wszystkimi jej barwami.
Siedziba władzy była zamknięta. Tak jak zawsze te budynki zapraszały do swego wnętrza, tak teraz obstawione strażami zupełnie jak mury - była niegościnna i nieprzystępna. Na zewnątrz, na placu przed nim, zbudowano dwa namioty, które teraz chyba świeciły pustkami. Nikt do nich nie zaglądał i nikt nie sprawdzał, co dzieje się w środku. Tak i strażnicy się nimi nie przejmowali, kiedy jakieś dzieciaki podniosły sobie od tyłu materiał, żeby ze śmiechem wślizgnąć się do środka i zrobić tam swój własny plac zabaw. Mimo to nie zatrzymali cię, kiedy minąłeś ich i skierowałeś się do drzwi, chociaż spoglądali na ciebie bardzo podejrzliwie, oglądając się za tobą.
- Stać. - Po otworzeniu drzwi zobaczyłeś dwóch mężczyzn siedzących na korytarzu. Jeden z nich wstał. Torba przy boku, sogeńska uroda, dwie plakietki fuiinjutsu na przedramionach. - Przepraszamy za niedogodności, ale pana sprzęt zostaje tutaj. W jakiej sprawie? Nie poznaję pana. - Dłubał wykałaczką w zębach, ale w końcu ją puścił - i tylko zaczął ją mielić w ustach, lustrując cię spojrzeniem. Drugi z nich tylko cię obserwował swoimi pozbawionymi źrenic tęczówkami - wielkimi i nienaturalnymi. Wywołującymi dreszcz u kogoś, kto wcześniej się z Yamanaka nie spotkał. Był długowłosym blondynem ubranym w proste kimono. Przypominał raczej cywila - nie miał przy sobie nawet żadnej broni.
0 x

Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.
ph • bank • głos • a to cały art od Kaisy ♥
- Kisuke
- Martwa postać
- Posty: 2186
- Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=153580#p153580
- Multikonta: Daisuke
Re: Siedziba władzy
Różnego rodzaju "holizmy" nie wzięły się z niczego. Haruzen je wręcz uwielbiał. Pracoholizm był przecież odpowiedzią na to, jak być najprzydatniejszym dla swojego klanu. Za każdym razem trzeba robić więcej i więcej. Proste misje z ganianiem kotów, pielęgnowaniem ogródka czy przynoszeniem zakupów załatwione? No to trzeba zająć się bandytami. Morderców, grup przestępczych czy innych nukeninów napadających na samotnych kupców także nie można bez końca zabijać. Zawsze potem może trafić się jakiś kieszonkowiec. Takich jest pełno, zwłaszcza w dużych miastach. Zawsze był jednak jakiś limit. Wszystkiego nie dało się zrobić, ale ludzkie ciało, nawet shinobiego, potrzebowało odpoczynku i czasu na regenerację. Wtedy przychodzą wątpliwości, z którymi trzeba się zmierzyć. Albo oddać kolejnemu holizmowi. Można przecież utopić swoje myśli w czarce dobrej albo gorszej, sake. Czy takie zachowanie przystało jednak komuś, kto miał być obrońcą ludzkości? Czy staczanie się w coraz gorsze odmęty własnych myśli, zagłuszenie ich najbardziej prymitywnymi sposobami było odpowiednią drogą? Niestety dla wielu, było drogą jedyną, która pozwalała im przeżyć chociaż jeden dzień więcej. I tyle im wystarczało, aby mogli działać tak, jak działali wcześniej.Haruzen
Misja wojenna rangi B
17/45
Można było być złym, za kolejne podejrzliwe spojrzenia kierowane w jego stronę. Niewyartykułowana wrogość oraz brak szacunku były zrozumiałe. Uchiha mieli uzasadnione pretensje do reszty świata, że właściwie w żaden sposób nie zareagowano, na nagły i okrutny atak ze strony Kaminari. Wybicie olbrzymiej ilości ludzi tylko przez wzgląd, że znajdowali się na niewłaściwym terenie. Coś takiego wymaga natychmiastowej kary i zdecydowanych działań, a nie wyrażenia jedynie wielkiego niepokoju, tak jak zrobiło to na przykład Ryuzaku. Kupcy musieli dbać o źródło swojego dochodu, a pozostałe klany nie widziały w Uchiha szansy na zdobycie sojusznika. Niestety, to oznaczało, że samotnie będą musieli oni sobie poradzić. I wielu ninja na to przystało, a każdego najemnika, traktowali jako potencjalnego wroga i szpiega. Może istniała szansa, żeby wyprowadzić ich z błędu, ale czy Haruzen będzie w stanie to zrobić? Czy sprosta wyzwaniu i przysłuży się w ich nadchodzącej misji? Wszystko mogło się wydarzyć.
-Pogoda na morzu chyba nam sprzyja. Żeglowanie nie jest teraz takie proste, więc zdążymy dotrzeć do wioski i się przygotować. Nie zapominajcie jednak, że pioruny to ich specjalność- Przygotowanie obrony z całą pewnością da im pewną prewagę na początku starcia. Trzeba jednak pamiętać, że Kaminari także będą dobrze przygotowani, nawet jeśli wyślą jedynie część swoich sił.
-Możemy poczekać, aż wpłyną do portu. Wykorzystamy element zaskoczenia- Atsukage zaproponował, aby ukryć swoją obecność i dać siłą wroga wejść tak głęboko, jak to tylko możliwe, aby potem zaatakować ich właściwe z każdej strony. Śmiałe rozwiązanie, ale przecież Kaminari nie koniecznie dadzą złapać się na tak prosty trick.
-Na wodzie będą mieli przewagę. Rybacy mają jedynie kilka kutrów, może jakiś nasz statek zdąży dotrzeć na czas z głównego portu. Raiton, zarówno ten normalny, jak i ten ich nieco dziwaczny, tylko zyska na sile w obecności takiej ilości wody. Nie wspominając o tym, że wielu z nich potrafi także bardzo dobrze panować nad Suitonem. Stojąc na zbiorniku, tylko damy im dodatkową przewagę- Niwa także wyraziła swoją niechęć do walki na otwartych wodach, jednak nie zaaprobowała cofnięcia się do środka wioski. Możliwe, że preferowała walkę na brzegu. Jednak plan, który zarówno ona, jak i jej kolega odrzucili, był planem, który minimalizował ryzyko zniszczeń oraz strat wśród ludności cywilnej.
-Haruzen, jak działają twoje zdolności sensoryczne? Stojąc na brzegu ,będziesz w stanie wykryć ich na dalekich wodach, czy na tak otwartym terenie prościej będzie bazować na wzroku? Może masz jakiś pomysł?- Debatując nad różnymi wariantami, Kapitan skierował swoje słowa do jednego z dwóch całkowicie milczących chłopaków, do Haruzena. Chciał poznać większe szczegóły tych zdolności, choć domyślał się, że widok na morze pozwala obserwować całe dziesiątki kilometrów. Gdyby dorwali się jeszcze na jakiś wysoki klif albo inną latarnię, to już całkowicie mieliby dobry widok, co pozwoliłoby im zawczasu określić siłę wroga. O ile będzie dobra pogoda, bo jak sam Kapitan stwierdził wcześniej, w tych rejonach mogło się to szybko zmieniać.
0 x
- Haruzen
- Posty: 601
- Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:31
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9756
- Multikonta: Harikido
Re: Siedziba władzy
Nie mam pojęcia, kto wymyślił te bzdury o tym, że niby shinobi ma być obrońcą ludzkości. Przecież to bajka opowiadana uczniakom, aby podnieść ich morale. Pierwsze parę misji od razu weryfikuje ten mit i pokazuje prawdę. Shinobi jest narzędziem do zabijania, który niczego nie jest w stanie zmienić. Jego głównym celem jest właśnie zabijanie tych, którzy zmienić coś mogą. Podstawowym długofalowym celem shinobich jest utrzymanie zastanego porządku świata, którego na zlecenie klanów i możnych pilnują. Ludzkość tutaj nikogo nie obchodzi.
To wcale też nie jest tak, że alkohol tłumi emocje. Ba, w mojej pracy, w trakcie misji muszę zachowywać chłodny, profesjonalny stoicyzm, który nie wyraża praktycznie niczego. Bardzo często trudno jest odrzucić tę manierę gdy misja już się skończy. Człowiek może reagować jak tylko mu się podoba, jednak odruchowo cały czas wszystko w sobie tłumi i podchodzi do wszystkiego bardzo sztywno. Alkohol pozwala właśnie się od tego wyzwolić. To dzięki niemu można w końcu coś poczuć. To dzięki niemu można naprawdę przemyśleć co się w życiu robi.
Plan walki na pełnym morzu rzeczywiście nie wydaje się być najlepszym pomysłem. Abstrahując od tego, że możemy spotkać użytkowników suitonu, lub raitonu, to biegnąc po morskich falach będziemy musieli szturmować każdy statek, niczym małą twierdzę. Daje to Kaminarim zdecydowanie ogromną przewagę taktyczną. Walka pośród zabudowań portowych również mi się nie podoba. Cywile wtedy z pewnością ucierpią, a tego chyba chcemy uniknąć.
- Po złożeniu pieczęci jestem w stanie wyczuć źródła czakry na dystansie paruset metrów. Zdecydowanie zdążymy więc dostrzec wrogie statki, zanim ja będę w stanie je wyczuć. Mój sensoryzm jest bardziej przydatny bezpośrednio na polu bitwy. Ja osobiście zasugerowałbym posłużenie się dotonem. Nie wiem jak zaawansowane są twoje umiejętności, Atsukage, jednak stworzenie na brzegu ziemnych, lub kamiennych barier skutecznie spowolniłoby wroga i utrudniłoby przedostanie się do portu. Zdecydowanie też odradzałbym walk wśród zabudowań. To niepotrzebnie naraża cywili. Lepiej walczyć na brzegu.
0 x
- Renkuro
- Posty: 568
- Rejestracja: 4 kwie 2021, o 16:06
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Dōkō / Łuska
- Krótki wygląd: Średniej długości białe włosy sięgające do połowy karku, bardzo dziecięca i dziewczyńska uroda.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba
Duży zwój - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 26#p169126
- Multikonta: -
Re: Siedziba władzy
Renkuro przedostał się przez tereny Sogen w dosyć dobrej porze roku unikając tym samym wielu niedogodności związanych z podróżą. Mógł być w dużej mierze z siebie, a raczej ze swojego szczęścia, zadowolony ponieważ podczas przeprawy nie doszło do żadnych przykrych wydarzeń, ani też nie musiał zetknąć się z wojną czy jej bezpośrednimi skutkami bez uprzedniego przygotowania. Dotarł do miasta, i podziwiając jego piękno podreptał do siedziby władz. Co prawda na początku zdawałoby się że miejscowi nie ufają jego lalką, ale jednak puszczono go dalej. Minął kolejne straże i otworzył główne drzwi. Szybkim spojrzeniem przyjrzał się ochronie. Niezbyt pokaźna, jedna osoba miała dziwne oczy i niestety chłopak nie miał pojęcia kim jest, ale drugi, odzywający się mężczyzna posługiwał się najwyraźniej pieczętowaniem i shurikenjutsu. Pierwsza część tego twierdzenia była raczej stwierdzeniem faktu zaobserwowanego na podstawie widocznych u niego plakietek pokrytych techniką funjutsu której sam Renkuro przecież używał, a druga zaś była domysłem. Dosyć logicznym wydało się łusce to że jeśli ktoś ma aż dwie plakietki, czyli co najmniej jedna jest w całości zapełniona sprzętem, to musi potrzebować dużej ilości sprzętu miotanego. A jeśli potrzebuje dużej ilości sprzętu miotanego, to raczej specjalizuje się w walce shurikenjutsu. A miał przecież jeszcze całą torbę, w której kryć się raczej będą tylko drobniejsze rzeczy do rzucania. Być może posiadał jeszcze jakieś dodatkowe zdolności, ale tych niestety nie dało się określić. Nie mogąc nic powiedzieć o drugiej osobie stracił zainteresowanie próbą wywnioskowania jaki mają zakres możliwości. Co prawda troszkę przypominała mu przedstawicieli klanu Hyūga, ale czuł że to może nie być do końca to samo, oczy mimo że na swój sposób podobne chyba niezbyt pasowały do tych należących do klanu białookich.
Nieznacznie skrzywił się na wieść o tym że ma zostawić sprzęt. Kuglarz bez kukieł to troszkę słabe rozegranie sytuacji. Nie chciał w prowincji szarganej wojną oddawać tak o swojego wyposażenia. Ale z drugiej strony był w samym sercu Sogen, w siedzibie w której siedział sam lider. To prawdopodobnie było najbezpieczniejsze miejsce w promieniu naprawdę wielu kilometrów. Nie widząc innej opcji zdecydował się podporządkować woli strażnika.
-Nie jestem tutejszy, pochodzę z Unii Samotnych Wydm, jestem członkiem klanu Ayatsuri, Renkuro Ayatsuri. Kojarzyć mnie mogą jednak osoby które organizowały atak na mur, brałem w nim udział w charakterze najemnika służąc pod Yujime, a potem to ja dostarczyłem do dowództwa zwój od członka wywiadu Uchiha umieszczonego na murze który zawierał w sobie informację o bliskich relacjach Kaminari z murowcami, zapewniając tym samym Sogen dwa dni więcej czasu na przygotowanie się do konfliktu. Obecnie wróciłem licząc na zaciągnięcie się u was jako najemnik, słysząc że cholerni pchlarze i Kaminari zdecydowali się na was otwarcie napaść. Zarówno jestem to winny Yujimemu i innym którzy polegli, jak i zwyczajnie obrzydza mnie działanie tamtych.
Nie popisywał się, ale uznał że lepiej będzie nie być przesadnie skromnym i wypaść dobrze w oczach tej dwójki. Jeśli wyjdzie na kogoś kto ma jakieś doświadczenie w boju i jest godny zaufania, to być może dostanie sympatyczniejsze zadania niż zwykły najemnik. No i co do jego motywów to na pewno powołanie się na zmarłych jest dużo lepsze niż powiedzieć coś pokroju hej, lubię zabijać i lubię pieniążki, więc chce zabijać za pieniążki, oraz pokraść parę ciał z pola bitwy żeby dostać awans w mafii. No i jakby na to nie patrzeć po walce na murze pożyczył sobie miecz od zwłok wspomnianego wcześniej agenta Uchiha. Z szacunku do obrabowego trupa któremu przecież wcześniej uratował życie, który zginął dla klanu i jeszcze przed samą śmiercią starał się dostarczyć do niego wiadomość, powinien chociaż spróbować coś zdziałać na wojnie. Ponad dwa tysiące Ryo to fajny prezent, więc niech obywatele Sogen coś mają z tak oddanego żołnierza. A skoro płacą, to czemu nie uspokoić sumienia, nie uczcić pamięci poległych i jeszcze na tym nie zarobić?
Po przedstawieniu się grzecznie zdjął torbę, lalkę z pleców, oraz opaskę z nadgarstka i oddał to wszystko strażnikowi. Robił to z bólem. Nie czując ciężaru drewnianej lalki na plecach czuł się zupełnie odsłonięty, podatny na ataki, na agresję świata. Chciał jak najsprawniej się zaciągnąć i otrzymać sprzęt z powrotem.
Nieznacznie skrzywił się na wieść o tym że ma zostawić sprzęt. Kuglarz bez kukieł to troszkę słabe rozegranie sytuacji. Nie chciał w prowincji szarganej wojną oddawać tak o swojego wyposażenia. Ale z drugiej strony był w samym sercu Sogen, w siedzibie w której siedział sam lider. To prawdopodobnie było najbezpieczniejsze miejsce w promieniu naprawdę wielu kilometrów. Nie widząc innej opcji zdecydował się podporządkować woli strażnika.
-Nie jestem tutejszy, pochodzę z Unii Samotnych Wydm, jestem członkiem klanu Ayatsuri, Renkuro Ayatsuri. Kojarzyć mnie mogą jednak osoby które organizowały atak na mur, brałem w nim udział w charakterze najemnika służąc pod Yujime, a potem to ja dostarczyłem do dowództwa zwój od członka wywiadu Uchiha umieszczonego na murze który zawierał w sobie informację o bliskich relacjach Kaminari z murowcami, zapewniając tym samym Sogen dwa dni więcej czasu na przygotowanie się do konfliktu. Obecnie wróciłem licząc na zaciągnięcie się u was jako najemnik, słysząc że cholerni pchlarze i Kaminari zdecydowali się na was otwarcie napaść. Zarówno jestem to winny Yujimemu i innym którzy polegli, jak i zwyczajnie obrzydza mnie działanie tamtych.
Nie popisywał się, ale uznał że lepiej będzie nie być przesadnie skromnym i wypaść dobrze w oczach tej dwójki. Jeśli wyjdzie na kogoś kto ma jakieś doświadczenie w boju i jest godny zaufania, to być może dostanie sympatyczniejsze zadania niż zwykły najemnik. No i co do jego motywów to na pewno powołanie się na zmarłych jest dużo lepsze niż powiedzieć coś pokroju hej, lubię zabijać i lubię pieniążki, więc chce zabijać za pieniążki, oraz pokraść parę ciał z pola bitwy żeby dostać awans w mafii. No i jakby na to nie patrzeć po walce na murze pożyczył sobie miecz od zwłok wspomnianego wcześniej agenta Uchiha. Z szacunku do obrabowego trupa któremu przecież wcześniej uratował życie, który zginął dla klanu i jeszcze przed samą śmiercią starał się dostarczyć do niego wiadomość, powinien chociaż spróbować coś zdziałać na wojnie. Ponad dwa tysiące Ryo to fajny prezent, więc niech obywatele Sogen coś mają z tak oddanego żołnierza. A skoro płacą, to czemu nie uspokoić sumienia, nie uczcić pamięci poległych i jeszcze na tym nie zarobić?
Po przedstawieniu się grzecznie zdjął torbę, lalkę z pleców, oraz opaskę z nadgarstka i oddał to wszystko strażnikowi. Robił to z bólem. Nie czując ciężaru drewnianej lalki na plecach czuł się zupełnie odsłonięty, podatny na ataki, na agresję świata. Chciał jak najsprawniej się zaciągnąć i otrzymać sprzęt z powrotem.
0 x

- Kisuke
- Martwa postać
- Posty: 2186
- Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=153580#p153580
- Multikonta: Daisuke
Re: Siedziba władzy
Opowieści o bohaterach, o shinobich, którzy zbawią świat, czy też ostojach ludzkości Haruzen już dawno miał dość. Nie widział w tym niczego więcej, aniżeli zwykłych bajek dla dzieci, żeby przekonać ich, do pójścia wcześniej spać, zmusić małym podstępem, żeby były grzeczne, albo nastraszyć je, że przyjdzie po nie ktoś zły. Prawdziwe życie było przecież zupełnie inne. Ninja nikogo nie miał bronić, a na pewno niecałej ludzkości. Był przecież bronią, którą czasami wykorzystuje się do obrony, ale zawsze może ona do tego się przyczyniać kolejnym zabijaniem. Dla obrony obecnego ładu ninja będą wysyłani wszędzie tam, gdzie to konieczne. Do wrogich wiosek, do ataku na wrogi obozy, czy też do tłumienia zamieszek na własnych terenach. Ludność cywilna najwidoczniej znała swoje miejsce, bo od wielu lat nie było nawet słychać o próbach chłopskich buntów. Czyżby mieli tak dobrze, że nie muszą niczego od swoich panów oczekiwać? A może są trzymani w tak silnej garści, że nie mają opcji, aby coś zaplanować? W ostateczności widmo spotkania twarzą w twarz z wyszkolonym ninja chyba każdego narwańca uspokoi dużo szybciej.Haruzen
Misja wojenna rangi B
19/45
Pewnych nawyków nie dało się pozbyć. Tłumienie emocji w sobie stawało się już normą, więc potrzebny byłby dodatkowy impuls, aby go wyzwolić. Haruzen nie topił swoich smutków w alkoholu. Właściwie to wykorzystywał go dokładnie odwrotnie. Dobra zabawa, lepszy humor, ciekawe towarzystwo i większa odwaga, aby zrobić coś więcej. Trzeba było jednak uważać. Istniały osoby, które potrafią sobie z czymś takim poradzić, ale dla większości była to broń obosieczna. Przez chwilę mogli się wyszaleć, a następnie dnia, razem z kacem, powracały pytania. I wątpliwości. Droga, która miała uchronić go od zwątpienia w jego obecne życie, poprowadziła go dokładnie w sam środek największego bałaganu. Gdy przez chwilę poczuje się coś więcej, to nie będzie tak prosto ponownie powrócić do swojego stoicyzmy i chłodnych kalkulacji.
-W takim razie zostaje nam walka w samym porcie- Wszystko przemawiało za tym, żeby walczyć jak najdalej od wody. Z wyjątkiem jednego. Lokalizacji wioski. Sił Kaminari z całą pewnością będą atakować zarówno ze statku, jak i z wody, korzystając z dogodnego ustawienia. Wody przybrzeżne dadzą im idealne pole strzelnicze, na którym będą mogli zdejmować każdego, kto podejdzie. Bez większego problemu.
-Kilka ścian? Da się zrobić- Mężczyzna pokiwał głową, uśmiechnął się szeroko i uniósł kciuk szeroko do góry. Najwidoczniej oprócz chęci do rozwalania wszystkiego swoimi pięściami, potrafił też stworzyć coś o walorach defensywnych.
-Użyjemy ich nie jako osłon dla nas, a jako zapory, gdyby ktoś się przedarł. Oni będą atakować, więc zapewne będą liczyć na naszą pasywną postawę. Wyjdziemy im naprzeciw, zanim zdążą skoordynować swój atak. Atsukage po przygotowaniu obrony, będziesz stanowił pierwszą linię. Naoshige, będziesz jego wsparciem. Niwa i Haruzen, niszczycie każdego, kto będzie próbował się zbliżyć. Ja zajmę się wejściem na okręt. Wszystko jasne?- Kapitan podjął wstępne decyzje, ustawiając swoich ludzi w pewien szyk. Przednia linia ze wsparciem, na skrzydłach atakujący, no i on, ich as w rękawie. Będzie musiał się samodzielnie przebić przez wojska, bo atak z zaskoczenia od pleców na takim terenie nie wchodził w grę. Nikt jednak nie protestował. Atsukage ponownie uniósł kciuk w górę, Niwa kiwnęła głową, a Naoshige chyba coś mruknął, także wyrażając swoje poparcie, czy właściwie brak sprzeciwu.
0 x
- Haruzen
- Posty: 601
- Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:31
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9756
- Multikonta: Harikido
Re: Siedziba władzy
Mity, legendy, czy jakiekolwiek inne bajeczki są potrzebne. Dają one nadzieję zwykłym ludziom, czy dzieciom. Prosty rzemieślnik, mieszkający w mieście kontrolowanym i zarządzanym przez shinobich musi wierzyć, że ci są dobrzy i będą go chronić. Zapewnia to ład społeczny. W ten sposób ów rzemieślnik jest zadowolony i szczęśliwy. Nie musi wiedzieć i często nie wie, jak sprawy wyglądają w rzeczywistości. Nie musi oglądać kolejnych kałuży krwi, innych prostych ludzi, którzy po prostu znaleźli się po złej stronie jakiegoś konfliktu, o którym nawet często nie mieli pojęcia. Nie musi oglądać tego, jak ci, którzy mają go bronić, zmywają krew ze swoich rąk i ubrań. Nie musi wiedzieć, że on sam w każdej chwili może stać się źródłem kolejnej kałuży, a powodem tego będzie decyzja, na którą nie ma żadnego wpływu, która podejmował będzie ktoś, kto nawet nie zdaje sobie sprawy z istnienia prostych rzemieślników.
Alkohol zawsze jest bronią obosieczną. Każda broń jednak taką jest. Każdym ostrzem można skaleczyć samego siebie. Broń zabija na równi przeciwników, jak i nas samych. Nie zawsze robi to dosłownie i często nie tak samo, jednak robi to zawsze. Shinobi zabijając kolejne osoby zabija tym samym również cząstkę samego siebie. Pijąc, aby w końcu coś poczuć rozpala w sobie na nowo te umierające cząstki. Tym samym spalają się one do końca, jednak przez chwilę chociaż można je poczuć.
Zadowolony z wprowadzenia w życie mojej sugestii, bez słowa kiwam głową na znak, że zrozumiałem treść i założenia planu wyłożonego przez dowódcę.
0 x
- Kaiho
- Martwa postać
- Posty: 331
- Rejestracja: 18 kwie 2021, o 14:03
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - Inuzukowe, zielone ślepia
- Cienka, pionowa blizna na lewym oku
- Proste, długie włosy, część zapleciona w warkoczyki
- Niski - Link do KP: viewtopic.php?p=170221#p170221
- GG/Discord: Angel Sanada #9776
- Multikonta: Koala, Yugen
- Aktualna postać: Yugen
Re: Siedziba władzy
Misja wojenna C
Słaba strona wojny
Don't put your life in someone's hands
They're bound to steal it away.
4 Zrobienie dobrego wrażenia częstokroć było krokiem do sukcesu. Niekoniecznie pierwszym, bo pierwszymi było przekroczenie w ogóle bramy miasta. Kiedy ktoś cię szanuję za to, jak wyglądasz - to w końcu to pierwsze wrażenie, prawdopodobnie wysłucha, co masz do powiedzenia. Jeśli wysłucha, co masz do powiedzenia, możesz robić już to dobre wrażenie. Kształtować je. Budować. W budowaniu i tworzeniu jesteś w końcu bardzo dobry, a ofiarowane od Losu dary należy wykorzystywać. Skromność? Przereklamowana. Sprzedawajcie ją na sogeńskich jarmarkach, poza miastem kultury, jakim było Kotei i poza siedzibą władzy, która zrzeszała najbardziej upatentowane jednostki tej prowincji. Ci silni, ci mądrzy - od wyboru do koloru. Tutaj jesteś kimś, kiedy potrafisz się pokazać. Który profil już wybierzesz to tylko i wyłącznie twoja sprawa. Tylko strażnicy mieli obowiązek lustrować każdy najmniejszy włosek na twoim ciele, żeby upewnić się, że nie przylepiłeś do niego notki wybuchowej, ale tak? Mądrym posunięciem było wysunięcie tych najlepszych kart. I pokazanie się tak, żeby nie dość, że cię widzieli, to chcieli cię widzieć jeszcze bardziej. Nie tylko w tym przejściu, gdzie każdy był zatrzymywany i lustrowany, ale przede wszystkim tam dalej. Dostanie takiej zaufanej przepustki, że akurat ze wszystkich osób to tobie tutaj można zaufać i to nie ty jesteś tym zamachowcem wysłanym z Antai tylko po to, żeby pozbyć się liderki. Nie ma lidera, nie ma problemu - zazwyczaj tak to działało. Albo są problemy jeszcze większe, bo do władzy dorwała się najmniej powołana do tego osoba.
Mężczyzna nie przerywał twojego monologu, kiedy zacząłeś się przedstawiać, chociaż jego usta się wyciągnęły, gdy gwizdnął na usłyszenie, że jesteś z Unii. Zdziwienie ujawniło się w postaci wyciągniętych w górę brwi i spojrzeniu, jakie na tobie zawiesił. Już chciał pytać. Drgnęły mu wargi, ale nie odezwał się - nie przerwał. Nie wcinał się w to, co miałeś do powiedzenia. Głównie dlatego, że co kolejna informacja to bardziej skutecznie te usta sznurowała. Co zyskałeś? Jeszcze przed chwilą nie miałeś nawet ich wielkiego zainteresowania. Teraz miałeś zarówno zainteresowanie jak i uwagę - jednego i drugiego. Czy to dobrze czy źle już należało do twojej oceny. Tego chyba chciałeś. Mogli cię sprawdzać - byłeś z nimi w końcu w pełni szczery, a opowieść nie była przekoloryzowana. Co najwyżej brakowało jej brudnych szczegółów, ale te nie były istotne dla sprawy. Kto niby nie zamiata trupów pod dywan? Albo ten, który ma wystarczająco siły, żeby dokładać tam kolejne, albo ten, który ma wystarczająco wpływów, żeby nakazywać całemu otoczeniu je ignorować.
- Whoo... Pozwolisz - potwierdzę sobie. - Mężczyzna zrobił dwa kroki w tył, żeby wejść głębiej w korytarz, gdzie ten się rozdzielał i ukazywał tę większą poczekalnię, gdzie zazwyczaj siedziała ta jedna pani, która wypełniała swoją codzienną, papierkową robotę. Dzisiaj biurko było puste i uporządkowane. Nikt przy nim nie siedział. Mężczyzna pstryknął parę razy i przywołał do siebie mężczyznę, który chyba siedział tam na jakimś krześle sądząc po odgłosie szurnięcia poprzedzającym kroki. Wymienili między sobą krótkie zdania, po których przywołany zniknął znów za rogiem - ale był ewidentnie wypatrywany. Nawet jeśli ciekawskie i uważne spojrzenie spoczywało w głównej mierze na tobie.
- Proszę. - Odezwał się cichym głosem blondyn, wskazując ci gestem na stół, choć sam nie wstał. Sugerując, że możesz już zacząć zostawiać sprzęt, bo najwyraźniej uznał, że bez względu na to, czego się dowie i tak zostaniesz przyjęty. A może po prostu chciał cię skłonić, żebyś nie miał pod ręką potrzebnych przedmiotów, gdyby pojawiła się jakakolwiek niepewność. Nie zmuszał do niczego, jeśli wolałeś poczekać na dobre słówko.
Te "dobre słówko" się pojawiło. Chwilę musiałeś poczekać (znów), ale nadeszło, tak i mężczyzna, po tym jak wszystko zostawiłeś, a on z konieczności cię jeszcze obszukał, zostawił swojego kompana na twarzy i odprowadził cię kawalątek w głąb, wprowadzając do głównej auli. Wcale nie pustej - po prostu cichej. Siedziało tutaj kilku ninja - przynajmniej trójka ranna. Do tego stopnia, że raczej w tym momencie byli wyłączeni ze służby, ale opatrzeni i na chodzie. Na tyle, by siedzieć i czytać jakieś zwoje, czy rozmawiać przyciszonym głosem. Tutaj się jednak nie zatrzymaliście. Ze dwie osoby rzuciły nieprzychylne spojrzenia, jedna osóbka ewidentnie się zdziwiła, ale słowem nikt nie zaprotestował, jakobyście właśnie omijali wszelkie kolejki. Pusty korytarz, kolejne rzędy drzwi. Cicho, ciemno. Płonęły latarenki, a światło dnia wlewało się tu zza waszych pleców i przed wami - gdzie na końcu korytarza znów się rozwidlającego było okno. Zapukał w jedne drzwi - wbrew pozorom wcale dalekoście nie zaszli. Otworzył jednak bez oczekiwania na odpowiedź.
- Sentoki Akihiko zajmie się tobą. Akihiko - Piaskowiec do ciebie. Ayatsuri. - Skinął głową, jakby coś potwierdzając po spojrzeniu, jaki mężczyzna mu rzucił - przepuścił cię w drzwiach i sam się cofnął, zamykając je za sobą.
Tak i stałeś przed mężczyzną, który nie mógł mieć więcej jak lat 30. Oj, to na pewno nie. Nie przypominał klasyki sogeńczyka - jasny blond włosów o wypłowiałym kolorze, piwne oczy, jedyne co się zgadzało z tutejszym standardem to bladość skóry. Mężczyzna odłożył trzymany w długich palcach pędzel i wskazał ci proste, drewniane krzesło. Klasyka gatunku.
- Usiądź proszę. Zostałem poinformowany, kto do nas zawędrował. Służyłeś sprawie Uchiha na Murze. Dobrze słyszeć, że ktoś jeszcze stoi po dobrej stronie tego pokręconego bajzlu. - Przełył jeden pergamin przez drugi, żeby wyciągnąć go spod spodu i rozłożyć przed sobą w pochyleniu - tak, że nie miałeś do niego wglądu. Huśtał się na tylnych nogach krzesła. - Cieszę się, że Unia jednak nie odcina się od Sogen. Katsumi się ucieszy.
0 x

Love, don't get in the way
Of this game I was born to play
Your feelings, they can't have a say
In this game you're either hunter or prey.
ph • bank • głos • a to cały art od Kaisy ♥
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości