Szlak transportowy

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Szlak transportowy

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yugen »

Uchiha. Uchiha, Uchiha, Uchiha. Wszędzie zawsze pełno pierdolonych Uchiha. Czy oni byli jak szczury? Jak choroba, która wyciska wszystko z twojego ciała, bo jest wszędzie, bo zadamawia się tam, gdzie nawet lekarze tego nie podejrzewają? Zawsze zaskakujący, a gdy już zaskoczą mówisz - oo, ale mogłem się tego spodziewać! Jak powiedział to przed siedzibą władzy chociażby Yugen. Przynajmniej wtedy nie mówili o Uchiha. Teraz temat chyba przewijał się naturalnie - no bo w końcu padły pytania, dlaczego Uchiha, po co Uchiha, tak samo - jak sądzisz, czemu Uchiha byli wtedy na pogromie? Każdy kataklizm miał swojego własnego Uchihe, który brał w tym udział. Zadziwiające najbardziej było jedno - jak oni się musieli rozmnażać, że ciągle ich mordowano, a nadal było ich tak samo dużo? Hao nie przeżywał swoich wewnętrznych rozterek co do tego, czy to był zły klan, czy nie był zły, czy wszyscy byli zepsuci po równo czy też nie. Łatwo ocenić ogół - a co, gdy potem źle ocenisz jednostkę? Ale jedno byłoby kłamstwem - że gdyby poznał teraz Uchihe to byłby spokojny. To potraktowałby go tak samo jak traktował teraz Airan, czy potraktowałby klanowicza albo pana Sabaku z gorącej pustyni o niepoznanym imieniu. Wszystkie historie składały się na jedno - budowały uprzedzenia. Jedyne w tym pocieszenie takie, żeś niegłupi i zdajesz sobie z tego sprawę. Więc zadaj to pytanie - czy wojna decydowała o tym, że nie zaufałbyś żadnemu Uchiha? Tak. Czy po wojnie będziesz skłonny na podanie dłoni? Tak, ale to pozostanie na długo - może będą to nieco przymrużone oczy, może tylko lekka czujność, ale COŚ chyba będzie zmieniać się już na pewno, kiedy tylko ktoś powie: dzień dobry, jam jest Uchiha]. Hao był gotów zwrócić się do boginii, którą tak uwielbiali, z pytaniem dlaczego. Uchiha jednak nie kochali tylko Amaterasu - kochali wielu innych bogów, po których nazywali swoje tajemne sztuki, o czym... nawet większość samych klanowiczów nie wiedziała. Na razie nie pytał. Jeśli pytania się niosły - to w ciszy umysłu, bo tak najprościej było się skomunikować z istotami wyższymi. Jak miałyby usłyszeć twój krzyk i płacz, gdy byli tak daleko? I nie zwątpił w nich nawet po Kami no Hikage, które zostało już nie raz wspomniane. Tak jak Airan nie zwątpiła w Amaterasu, która próbowała ogrzać promieniami tyle zatraconych dusz. Wysuszyć łzy i krew. Gdyby bóstwa były obecne w naszym codziennym życiu, to czy wtedy w ogóle moglibyśmy mówić o tym, że jesteśmy dumnymi posiadaczami wolnej woli?
Wojna była przerażająca, a zobaczyli jedynie jej efekt. To nie była nawet pełna krasa tej niezwykłej Pani, która malowała swoje usta krwistą czerwienią, a nos pudrowała karmazynem. I to nie była jej ręka, co lubiła te czerwone obrazy - machała mieczem, włócznią, sztyletem tak, jak czasem machano właśnie pędzlem. Wszystko dla glorii i wszystko dla chwały. Zastanawianie się nad tym, czy tak życie powinno wyglądać było jak droga do zguby. Błogosławieni ci, którzy nie myśleli i wędrowali jedynie za faktem - bez refleksji. Bez przemyśleń. Bez tej szklanej dupy, którą tak łatwo było rozbić. To miejsce wywoływało dreszcz na karku - a przynajmniej powinno. Bo ten dreszcz nie przesunął się po plecach Yugena. To przecież... to jest właśnie to, na co każdy wojownik musi być gotowy i nad czym musi przestąpić pewnym krokiem. Nie pozwalałeś sobie na zachwianie. Umysł musiał być zahartowany w stali, niezłomny. Zdecydowany. To tylko puste domy - miejsce, gdzie kiedyś mieszkali ludzie, dziś pozostały po nich jedynie wspomnienia. Miejsce, w którym kiedyś ktoś kochał, a może dokonano złych czynów - ta historia żyła w murach i tkwiła w pozostawionych pamiątkach. Jeśli nie dopuszczałeś jednak do siebie żalu za tym, czego już być może nigdy mieszkańcy nie odzyskają, to mogłeś powiedzieć: trudno. Szkoda - co najwyżej. Można pomóc żywym - martwemu domostwu pomóc się już nie dało. Oby błogosławili temu miejscu Bogowie Szczęścia i przywiedli z powrotem tych, którzy to miejsce opuścili w zdrowiu i spokoju.
- Myślałem o tym samym. - Przytaknął jeszcze skinięciem głowy. Zboczyć zawsze można - właściwie teraz nie było gwarancji na to, że spotkają kogokolwiek tu jak i na traktach pobocznych - wszędzie mogło być źle. Tu przynajmniej przy tych zalewiskach ciągle można było przeć do przodu. Na poboczach zaś... wszystko mogło być zalane albo tworzyć jedno wielkie bagnisko. Byli zgodni co do tego, że jeśli podejmujesz ryzyko, to podejmuj je skalkulowane. Przesz do przodu, więc szukasz miejsca, gdzie będziesz mógł uciec na bok przed pędzącą strzałą - to normalne. A przecież na tym świecie było mnóstwo zdolności, które jeszcze ich zaskoczą. - Dziękuję za troskę. Ta pogoda nie jest szczególnym zaskoczeniem i nowością, więc nie męczy bardzo. - Na błocie ciężko się chodziło, jeszcze ciężej walczyło. Jasne, że ninja mieli swoje sztuczki i sposoby, ale, ach... chakre lepiej szanować. Bo jeśli lekką ręką jesteś w stanie się nią posługiwać to możesz się zdziwić na samym końcu, że nawet najdrobniejsza zdolność wyciągnie z ciebie siły, których potem zabraknie. Karoshi burknął coś pod nosem w odpowiedzi, łypiąc na Wroga jasnymi ślepiami z ewidentnym niezadowoleniem. Zupełnie jakby te oczy mówiły jej: Oooj taaaak...
Woda, woda i jeszcze więcej wody. Ściana szarości, kurtyna nicości. Przedzierasz się przez nią, bo musisz, a na końcu? Na końcu nie było nawet obietnicy poprawy. Im dalej, tym gorzej, a tym gorzej, im bliżej celu przeznaczenia. Im bardziej zmęczony był człowiek tą wędrówką. Bo nawet jeśli sam spacer nie był problematyczny, to co problematyczne było? Deszcz. I konieczność zachowania w tym deszczu czujności. To, że nie możesz spać całkowicie spokojnie, bo przecież nie wiesz, co się czai w mroku i w tym równym rytmie kropel uderzających o daszek. Nawet jeśli ktoś obok ciebie czuwa to nie możesz spać głęboko - by być gotowym, jeśli coś się wydarzy. To chyba mniej więcej taka była sytuacja, kiedy Ikigai wyczuł ten charakterystyczny zapach.
- Czuję krew. - Padły słowa przecinające kurtynę szarości. Ten jednostajny rytm i człapanie łap i ich butów. - Co robimy? - Ikigai się zatrzymał - i od razu stanął też Hao. Basior spojrzał na Airan, która siedziała na jego grzbiecie, jakby chcąc dać jej znać, żeby na razie zeszła, kiedy Yugen zrobił kolejne kroki w przód.
- Co czujesz? - Dopytał. Krew mogła oznaczać wszystko. Ale cokolwiek znaczyła teraz, to już wywołała reakcję - prąd przebiegający po kręgosłupie, lekkie ciepło, kiedy nagle zapominało się o zmęczeniu i żmudności, ciężarze ciuchów, których nasączenia wodą Yugen miał dość. Tak, miał dość - i był już zirytowany mimo wszystko tą pogodą i mozolnością marszu, na co nic nie można było poradzić. Jeśli ktoś potrafił zachować pogodę ducha w takich warunkach to musiał być prawdziwym aniołem.
- Rana. Zaropiona. Kobieta. Żywa. Nie przemieszcza się... albo siedzi pod drzewami, albo w jakimś domu - czuję drewno. - Pierwsze słowa mówił urwanie, z dłuższymi przerwami, kiedy unosił łeb i węszył intensywnie w powietrzu, by przebić się przez zmywane przez deszcz wonie, który to deszcz potrafił też mocno wpływać na intensywność zapachów, które go nie interesowały - jak chociażby zapach ziemi, wspomnianego drewna, traw czy ściółki leśnej.
- Czuję psy. Ninkeny? Jesteśmy dzień drogi od miejsca docelowego.
- Nie jestem pewny, czy to ninkeny...
Hao spojrzał na Airan, jakby spodziewał się, że zaraz ona im powie: a ja to czujęę..! Nie, nie spodziewał, natomiast było to spojrzenie nieco pytające. Co o tym sądzi. Czy chce iść do celu, gdzie skrywała się ranna, czy może jednak lepiej obejść to miejsce w pizdu.
- To może być Inuzuka, a może być wróg z kundlami.

KP:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Airan »

Amaterasu była najwyższą panią, królową panteonu to i nie dziwne, że była wszędzie tak popularna. Czy tylko Uchiha ją sobie ukochali i czy byli jej najgorliwszymi wyznawcami? Kwestia sporna. Kiedy wyznajesz wielu bogów, to trudno skupić się na tym jednym, jedynym… Ale i na Pustyni nie ona jedna była wyznawana. Był jeszcze Hotei, były kapliczki pomniejszych bóstw rozsiane po oazach. Najpopularniejsza była jednak Świecąca na Niebie. Najpopularniejsza… ale jednak lud pustyni nie był szczególnie religijny. Kiedy widzisz tyle syfu… po prostu zaczyna się wątpić. Wiara bądź jej brak zupełnie nic nie zmieniała w życiu Samotnych Wydm. Nic. Wyznawcy nie mieli się lepiej, nie żyło im się łatwiej. A ci, który mieli bóstwa w poważaniu, też wcale nie doznawali jakichś krzywd. Ot… Kwestia spokoju ducha i sumienia. Dlatego nie można było powiedzieć, by Airan była szczególnie religijna – bo nie była. Czasami tylko, może bardziej z przyzwyczajenia, zwracała się do Amaterasu, ale ta pani nie zaprzątała jej myśli na co dzień, ani też życia w ogóle. Mówi się, że jak trwoga to do Boga… Pewnie coś w tym było. Ale bogowie w tej trwodze nie pomagali. Nie pomagali tak naprawdę… nigdy. Swoim gorliwym wyznawcom też nie.
Woja była…. Wojną. Nie była przerażająca, nie dla Airan. Może to już znieczulica, pewnie tak, ale nie była tym wszystkim jakoś bardzo mocno przejęta. Ani wtedy, gdy stali w kolejce do Siedziby Władzy, ani też później. Traktowała to jak zwykłe zlecenie, a do takich zawsze podchodziła poważnie. Poważnej się więc nie dało – nie było też dla niej żadnej różnicy czy będzie zabijać bandytów w opuszczonej świątyni, czy będzie kogoś eskortować, czy może będzie zabijać Uchiha na wojnie. Bo powiedz mi – jaka to różnica? Nie był to nikt jej bliski Ktoś bliski był obok niej. Przykre było to, że cywile musieli za to płacić, że dzieci były w to zamieszane. Więc jedyne uczucia, że zrobiło jej się przykro, było wtedy, gdy podniosła tę drewnianą, dziecięcą zabawkę. Hibiki może i była wiedźmą z charakteru, może i była bezczelna i pyskata dla większości osób i otoczenia, ale naprawdę uwielbiała dzieci. I przenigdy nie podnosiła na nie ręki – to były jej zasady.
- Jesteśmy tutaj razem, więc troska jest raczej oczywista i oczekiwana – i byłaby nawet, gdyby jej tutaj nie było. Byłaby do wyczytania w listach, gdyby te nadal były między nimi słane – tak jak to było do tej pory. Skoro zaś mieli jasność co do tego, jaką drogę obierają, to skinienie głową wystarczyło. To, że nie Yugen nie jest specjalnie zmęczony – też. - Nie przejmuj się, Karoshi. Trudne i nieprzyjemne warunki hartują organizm – a maluch chciał być tutaj najsilniejszy, najmądrzejszy, najlepszy… tyle już zdążyła się dowiedzieć i zorientować. Zaś czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci i Airan wierzyła, że wszystko, co maluch doświadczy, wszystko, czego się nauczy teraz, będzie profitowało w przyszłości. Będzie prawdziwą bestią. Pod względem siły, wzrostu… ale i intelektu, o ile Hibiki mogła coś na to poradzić, a już pokazała, że potrafi sobie malca owinąć wokół palca… teraz wystarczyło go tylko nauczyć tego samego, na co chyba Yugen nie miał nic przeciwko na ile się do tej pory zorientowała.
Warunki rzeczywiście były trudne. Deszcz przeszkadzał w dobrej wizji, błoto uniemożliwiało szybką i gładką podróż, ubrania były przemoknięte do suchej nitki, nieprzyjemnie kleiły się do ciała, chłód i zimno ciągnęło po kostkach… Ale Airan nie była tak humorzasta jak Yugen. Mało narzekała, nie skarżyła się zbytnio – tylko przy postojach, gdy mogła (bądź nie mogła…) się przebrać i osuszyć. Z początku jeszcze wystawiała twarz do deszczu, pozwalając mu obmyć swoją twarz, ale teraz po tych kilku tygodniach już tego nie robiła. Była jednak bardzo daleka od powiedzenia, że nienawidzi deszczu, że już jej się nie podoba, albo, że jest uciążliwy. Wiecie co jest uciążliwe? Jak brakuje ci wody, a słońce bez przerwy praży ci na głowę, twarz, ramiona… na całe ciało. Gdy jest tak gorąco, chce ci się pić, ale ostatecznie jest ci już wszystko jedno. To jest uciążliwe. Bądź gdy po kilku godzinach czujesz przyjemny chłód, który zaraz zamienia się w mróz i jest ci kurewsko zimno dla odmiany. I tak dzień i noc. To jest uciążliwe. A nie jakiś tam deszcz. Przynajmniej nie brakowało wody, przynajmniej w każdym momencie można było napełnić manierki i się napić. Więc nawet teraz trudno było usłyszeć jej marudzenie i narzekanie. Nadal się uśmiechała, kiedy Hao, Ikigai albo Karoshi na nią spoglądali. Nadal służyła miłym słowem – ta sama bezczelna i pyskata wiedźma, co to miała swój charakterek. Trudno było ją nazwać aniołem, ale nie traciła ducha, ani nastroju.
Maji uniosła zakapturzoną głowę wyżej, kiedy Ikigai stwierdził, że czuje krew i się nagle zatrzymał. Czarnowłosa sama rozejrzała się po okolicy, jakby chcąc cos tam wypatrzyć, nim fiołkowe spojrzenie trafiło na powrót na wilka i załapała aluzję, więc zgrabnie zsunęła się z jego grzbietu, niemalże wprost w kałużę błota, ale nie. Airan była sprytna i była pedantyczną damą. Chakra płynęła więc przez jej nogi właśnie po to, by nie unurzać się w błocku po kostki.
- Sprawdziłabym to, ale ostrożnie. To może być wróg, jasne, ale mieliśmy się w Uso spotkać z oddziałem, to może być ktoś z nich. Albo ktoś z cywilów, kto potrzebuje pomocy. Może nawet ktoś z kupców – stwierdziła w końcu, kiedy poczuła na sobie pytające spojrzenie Yugena. Ostrożność ostrożnością, ale wojny wygrywało się wywiadem. - Jeśli będziemy mieć szczęście, to może dowiemy się coś więcej o tym, co dzieje się w okolicy.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Szlak transportowy

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yugen »

Yugen nie stał się marudny od niesprzyjających warunków - stawał się cichy. Musiało być naprawdę źle, z jakiegoś powodu bardzo niedobrze, żeby jego niezadowolenie z czegoś wychodziło na wierzch. Albo ktoś mu musiał zaleźć odpowiednio za skórę. Nie marudził więc - nie, nie. Marudzenie potrafiło bardzo mocno demotywować i przede wszystkim drażnić. Co najwyżej spoglądał melancholijnie na deszcz, albo wzdychał cicho, zastanawiając się, kiedy dobra Amaterasu znowu się do nich uśmiechnie. Inna sprawa była z Ikigaiem. Ten już swojego niesmaku pogodą nie ukrywał. Niech przestanie padać, ale tu mokro, wszędzie jest błoto. Ponoć nie ma nic bardziej denerwującego od człowieka zauważającego rzeczy oczywiste. Były, oj były - chociażby dwa bite tygodnie deszczu. Mniejszego, mocniejszego, zacinającego, czy mżawki. Brak słońca po prostu źle działał na ludzi. Chyba że było się mocno przyzwyczajonym. Tak im dalej szli, tym Ikigai coraz bardziej manifestował swoje niezadowolenie - nawet wypomniał znowu ze dwa razy, że niesie Airan na plecach. Po drugim razie Yugen rzucił mu takie spojrzenie, że żadne słowa nie były potrzebne, Ikigaiowi sierść na karku stanęła dęba i na tym temat został ucięty.
Wszystko jednak się zmieniało i można było zostawić każdy nieprzyjemny element, który ci nie pasuje i który się nie podoba za plecami, kiedy przychodziło do zagrożenia. To pobudzało. Nakazywało sercu wygrywać równy tercet i pompować adrenalinę do krwi. Przynajmniej tak było w wypadku Ikigaia. Wilczur ruszył przodem - z głową nisko, truchtając i wyprzedzając ich kompanię. By zrobić zwiad. W tej pogodzie i tych warunkach sama nie wiem, czy można powiedzieć, że wilk jest mniej możliwy do zauważenia niż człowiek, bo tutaj ciężko było nawet odróżnić od siebie drzewa i nie pomylić ich z ludzką sylwetką. Jak jednak zostało wspomniane - nawyki robiły swoje. Dobre, złe - akurat taki był tutaj sposób działania. Ikigai zawsze był z przodu. Hao nie miał w zwyczaju się mocno wysuwać, chyba że akurat pole bitwy tego wymagało i wręcz zapraszało, żeby zachowywać się... zachowawczo. Cokolwiek by to nie było - albo ktokolwiek by to nie był - miał albo cholerne szczęście, albo cholernego pecha. Pytasz mnie, jak to jest z tymi Uchihami. Jak można powiedzieć pierdoleni Uchiha, czego akurat by Yugen nigdy nie powiedział i nawet nie pomyślał - bo nie klął - z tym, że można im podać dłoń? Och, ależ to bardzo proste. Wystarczy się z takim Uchiha spotkać na wojnie. W tej chwili mógłby to być najmilszy człowiek na świecie. Gdyby Inuzuka Yugen usłyszał "Uchiha" nie pytałby by. Pytania były zbędne. Ta ziemia, ta gleba, to wszystko było do przejęcia i objęcia ramionami przez ród Inuzuka i Kaminari. Każdy, kto stawał przeciwko temu na drodze był do eliminacji. To niebezpieczne - ten fanatyzm, jaki Yugen podkładał w swoim rodzie. Z takimi ludźmi po prostu nie dało się wygrać - nie ważne, jak bardzo próbujesz, dopóki żyw będzie bronił, gryzł, drapał - żeby tylko imię jego rodziny nie pozostało spaczone.
Poprowadził Airan tropem Ikigaia. Przez moment zwolnił, spoglądając w kierunku innym niż droga - tam, gdzie zboczył jego towarzysz i tam, gdzie sam zaczął czuć krew. W końcu zarówno budynek jak i powód tego zapachu było jasne dla nich wszystkich. To, że jego ninken nie wracał było jasnym znakiem, że można tam bezpiecznie iść. I tak Ikigai czekał na nich w bezpiecznej odległości 5m od samych drzwi nastawiając w pion uszy.
- Tutejsza mieszkanka? - Mogło to być nawet uznane za pytanie retoryczne. Ludziom w potrzebie należało pomagać. Niezależnie od tego, czy należało ulżyć im cierpienia zakańczając je, czy próbując... innych sposobów. Bardziej humanitarnych. Yugen postawił Karoshiego na ziemi. - Zostań. - Nakazał i podszedł do okna, by w nie zastukać. - Proszę pani! Słyszy mnie pani? - Ta krew nie wyglądała dobrze. Ale niewiasta nie była jeszcze trupem - trupy śmierdziały zupełnie inaczej. I w takiej wilgoci rozkładały się błyskawicznie. Pewnie dlatego było czuć, że rana jest zakażona. Yugen był właściwie cały czas gotowy do tego, żeby odsunąć się od okna jak najszybciej, gdyby nagły ruch kobiety sprawił, że uniesie ona w akcie samoobrony jakąś kuszę czy miotnie kunaiem. Mogła gorączkować, nie myśleć logicznie, mogła być jak dzikie zwierzę złapane w pułapkę. Daleko jednak było, znów, do strachu. - Możesz otworzyć drzwi? - Zwrócił się do Airan, odsuwają dwa kroki. Tak, wolał na odległość, bo jeśli tam tez jest jakaś nota to... co? Nie wiedzieli, czysto mieszkanka, zbiegły, czy... może cokolwiek innego.
Ikigai z Karoshim u boku nieco obchodzili chacjende uważając na potencjalne pułapki - jak sidła chociażby, bo te mogły gdzieś się tutaj walać w tym błocie, jeśli to była jakaś leśniczówka, czy dom myśliwego. Ikigai szukał zapachu wspomnianych psów, które na dany moment go zainteresowały. Może obecności budy dla psów, kojców, a może smyczy wiszącej na płocie.


KP:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Airan »

U Hibiki sprawa była prosta. Zadanie to zadanie, Uchiha to Uchiha, nie było tutaj miejsca na sentymenty – a tych, w stosunku do sogeńczyków, i tak nie miała. Jej poglądy na ten klan były proste: mąciwody. Mąciwody, z którymi Maji nie mieli dobrych stosunków. One nie były nawet neutralne Nie były nawet słabe. Były zwyczajnie bardzo złe. Więc gdyby spotkała jakiegoś Uchiha, to nie było miejsca na wielkie dyskusje. Airan… Lubiła się czasami pobawić. Miała zaskakująco łagodną naturę w odpowiednich okolicznościach i warunkach, ale kiedy była na polu walki, to niektóre hamulce zwyczajnie puszczały. Nie powiedziałaby, że obdzierają ją z jakiegoś człowieczeństwa, skąd… Ale czasami była jak taka polująca, bardzo zadowolona z siebie kicia, która musi pobawić się myszką, nim zwyczajnie rozwali jej łeb. Ale to nie zawsze… Czasami wolała sprawę zakończyć szybko i bez ceregieli. Ach – każdy ma przecież dwie strony. Tę piękną i tę… mniej. Jedynym wyjątkiem od reguły, o czym była już mowa, były dzieci. Tutaj nieważne, mogły sobie być Uchiha. Dziecka by nie skrzywdziła.
Marudność Yugena objawiała się właśnie w tym, że tak bardzo ucichł. Już to zauważyła u niego w domu, kiedy Ikigai naciskał na struny, których Hao poruszać nie chciał – wtedy milknął. I potrzebował czasu, by do siebie dojść. Teraz też był cichy, pogoda nie sprzyjała dobrym nastrojom, chociaż ten Airan naprawdę nie był zły. Uśmiechała się, żartowała, odzywała. No i oczywiście – pyskowała. Zwłaszcza marudnemu Ikigaiowi. O nie. Pierwszą uwagę o tym, że niesie Airan, puściła mimo uszu – ledwie wywróciła oczami. Ale po drugiej już się nie ugryzła w język i odpyskowała ninkenowi, że bez łaski, bo jak tak bardzo mu ciąży, to wcale nie musi jej nieść, a ona może sobie wrócić na ziemię. To był bodaj pierwszy raz, kiedy Airan faktycznie poczuła się urażona przez niewyparzony jęzor basiora. I właściwie – jak powiedziała, tak zrobiła, bo chwilę później czarnowłosa maszerowała sobie po błocie obok Hao, który rzucał mordercze spojrzenie swojemu towarzyszowi. Kunoichi miała do siebie mnóstwo dystansu, natomiast nie zamierzała się nikomu tutaj narzucać. Zrozumiała na samym początku, że Ikigai nie jest zadowolony z takiego stanu rzeczy, upewniła się o tym przy pierwszej uwadze, ale trzecia… Do trzech razy sztuka przecież. Więc minęło kilka takich dni, w których co prawda odnosiła się do ninkena normalnie, natomiast musiał upłynąć czas nim dała się namówić na powtórne wejście na grzbiet wilka. To było właśnie bardzo jasne nakreślenie granicy. Mogła żartować, mogła się uśmiechać, mogła rozmawiać… Natomiast nie była na pewno żadnym bębenkiem, w który można uderzać bez reakcji.
Czy im się pewne rzeczy podobały, czy nie, byli tutaj razem i wypadało współpracować. Z tym Airan problemu nie miała. Więc gdy przyszła pora na to, by dowiedzieć się co jest grane, tu gdzie byli na terenie wroga, gdzie wszędzie mogło czaić się niebezpieczeństwo, nie było w niektórych momentach miejsca na żarty czy foszki. Więc kiedy (znowu) była na ziemi, i gdy powiedziała co uważa o tej sprawie, a Ikigai ruszył przodem, fiołkowooka skierowała się tak za nim jak i za Yugenem. Kiedy się zatrzymali, Maji uważnie przyjrzała się otoczeniu. Frontowi małej chatynki, obejściu wokół (a przynajmniej temu, które miała na widoku z miejsca, w którym się znajdowała). Nic ciekawego tak naprawdę… Airan bez słowa po chwili zbliżyła się do Yugena by samej wejrzeć za okno. Kobieta, mocno ranna – to było jasne. Airan nie bała się o żadną kuszę czy kunaia. Po pierwsze kobieta musiałaby wykonać ruch i to całkiem skomplikowany, żeby strzelić bądź rzucić w okno, a poza tym… No po prostu się o to nie bała.
- Tak – odpowiedziała Hao, ale dość cicho. Nim jednak zbliżyła się do drzwi, skoncentrowała chakrę, by nadać ładunek temu małemu nożykowi, który leżał obok kobiety. Tak na… wszelki wypadek. I podeszła do drzwi, by dotknąć zamek – zupełnie tak jak poprzednio, po czym odsunęła się na kilka kroków w tył i w bok, by w razie czego nie oberwać jakąś zmyślną pułapką. Dopiero wtedy zaczęła grzebać chakrą w zamku, by otworzyć drzwi – zakładała, że są zamknięte na klucz. No chyba, że nie były, to po chwili po prostu chakrą zmusiła rygiel do wciśnięcia się, żeby drzwi się po prostu otworzyły.
Nie zamierzała pozwolić na to, by kobieta coś zrobiła tym nożykiem sobie, albo próbowała zrobić im, więc jeśli tylko nożyk trafił do jej dłoni, nastąpiło mentalne siłowenie się z nią, by go po prostu wyrwać rannej.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Szlak transportowy

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yugen »

Każdy miał swoje w głowie. Swoje potrzeby. Swoje zachowania. Właśnie - ludzie mają skłonności do marudzenia, ale nikt marudzenia słuchać nie chce. To od Ikigaia nawet Yugena doprowadziło do mocnej irytacji, nic dziwnego, że zirytowało również Airan. Co to dawało tak naprawdę, że będziesz powtarzał, że ci źle? Że coś ci się nie podoba? Ikigai mógł mówić, że ale fajnie, jakby przestało padać - no tak, byłoby fajnie, oczywiście. Bogowie jednak nie zamierzali zmieniać prawideł tego świata tylko dlatego, że coś byłoby fajne, a co innego niefajne. Możesz próbować zmienić to samemu, jeśli jest w zasięgu twojej mocy, no bo, och, wtedy człowiek był jeszcze bardziej denerwujący. Gdy marudził, że chce mu się jeść, ale sam nie wstanie i sobie jedzenia nie zrobi. A mógł. Różne sytuacje stawiały człowieka w warunkach, do których miał się dostosować, a przecież jesteśmy gatunkiem, który idealnie sobie z tym radzi. Z dostosowaniem. Możemy zamieszkać wszędzie bez względu na klimat i możemy panować nad wszystkimi żywiołami. Raitonowcy w tę pogodę zapewne byli w siódmym niebie. Tak samo jak i Suitonowcy. Nie obyło się więc bez komentarza Yugena, że podziwia psychiczną wytrzymałość Airan na tutejsze warunki, do których choć się przyzwyczajało, to nadal wprawiały w zwyczajnie podły nastrój. A może właśnie w tym tkwił problem - w tym przyzwyczajeniu. Widziałeś to tyle razy i przeżyłeś drugie tyle, że po prostu nie dziwiło to, jak ta pogoda się zachowywała i w gruncie rzeczy nie było żadnej nadziei poprawy. Nie szli spać z myślą: o, może jutro będzie lepiej? Lub z tą, że: o, na pustyni brak wody - tu jest jej tyle..! Szli spać wiedząc, że będzie padać i budzili się wiedząc, że padać nie przestanie. Jedynym, który jeszcze funkcjonował inaczej był Karoshi. Hao cieszył się, w Yusetsu mimo wszystko te deszcze nie były tak paskudne jak tutaj. Przynajmniej w samym Ookami-den nie mieli tak, by ten deszcz lał bez przerw, tak jak tu. Bliskość gorących klimatów chyba robiła swoje.
Takim sposobem drzwi stanęły dla nich otworem - Hao podejrzewał, że małym nakładem sił ze strony czarnowłosej, bo jak zostało już powiedziane - chakrę trzeba szanować i trzeba uważać, jak się nią dysponuje. Kiedy jednak osiągasz takie mistrzostwo jak Airan to o wiele łatwiej nią dysponować, po prostu.
- Nic tu nie ma. Czysto. - Poinformował Esukimo, który wrócił ze swoich przeszpiegów, kiedy Airan odsunęła się od tych drzwi i pociągnęła je do siebie, bardzo sprawnie je otwierając. Ciężko było tego nie doceniać - kunsztu, jakim się posługiwała. Precyzją, z jaką wykonywała swoją robotę i jednocześnie jak szybko i sprawnie jej wychodziła. - Nieźle... nie ma tu żadnych psów ani ninkenów. Zapach jest na niej - pewnie ją pożarły. - Na moment Ikigai tkwił w tym podziwie, kiedy Yugen przysłonił swoim ciałem widok na wnętrze pokoju. Szybko się z niego wynurzył, żeby przekazać Airan informacje, które właściwie, dla niego samego, były dość cenne. Zdawał sobie sprawę, że w tej ulewie to może nie być oczywiste, chociaż kobieta już pokazała, jak bardzo wrażliwe ma zmysły - więc może w tej odległości sama to wyłapała. Tak czy siak - wolał powiedzieć. Krzywiąc się od razu, że Yugen poszedł przodem. Choć, z drugiej strony... jeśli kobieta miała złe doświadczenia z ninkenami, to lepiej, żeby właśnie ninken nie pchał się do środka. Karoshi zjeżył się cały i z jego gardła wydobywał się właśnie warkot, gdy spoglądał na otworzone drzwi.
Hao stanął w drzwiach. Ktoś kiedyś powiedział, że w takich chwilach przypominał posłańca śmierci ze swoim ogarem, który wypełznął prosto z odmętów Piekła. Blady, z ciemnymi pasmami włosów, w mokrym płaszczu i kapturze. Kapturze, który od razu wziął, wkraczając do pomieszczenia ostrożnym krokiem i oceniając otoczenie, w jakim kobieta się znajdowała. Airan nie zawiodła, oj nie! Zajęła się nawet ostrzem, która niewiasta trzymała w rękach, żeby nie zrobić sobie niczego, ani nikomu innemu. Kiedy powiedziała, by nie podchodził - zatrzymał się i kucnął, spoglądając ze współczuciem na okaleczone stworzenie, jakim była. A okaleczona była... bardzo. Czy w ogóle do odratowania..? Nie znali się na medycynie. Ani on. Ani ona. Czy kobieta wytrzymałaby dzień jazdy do obozu..? Wojna wojną, patriotyzm patriotyzmem, ale to był chyba zwykły cywil. Jedna z niewinnych ofiar tej wojny.
- Spokojnie. Nie chcemy pani skrzywdzić. Chcielibyśmy pomóc. - Yugen kucnął o krok za progiem, żeby w razie czego Airan mogła przejść. Zerknął na tyły, a Ikigai wywrócił oczami i przeszedł na bok.
- Zabij ją i skróć jej męki. I oszczędź nam czasu. - Wymruczał ninken, ale tak, żeby ludzie nie mogli go zrozumieć. Jeszcze wystraszyłby kobietę bardziej i potem dostał kolejne zjebki od Yugena - na co mu to było? Niech się bawi w swoje "jestem miłym gościem", jego prawo. Skoro uważał, że mają ten czas do przetracenia i środki, żeby się tym babrać...
- Jeśli będzie się pani poruszała, pogorszy pani swój stan. - Nie chciał wstawać, żeby nie pogorszyć paniki. Spoglądał na nią, jak bardzo walczy, jak się stara. Złapani jej i unieruchomienie siłą mogłoby się skończyć tym, że bardziej otworzyłaby swoje rany. Ale ta, głupia, chciała uciekać przez okno... - Do naszego punktu spotkania jest jeden dzień drogi. Proszę pani. Możemy panią zabrać do najbliższej wioski, gdzie ktoś pani pomoże. - Można było pytać o to, co się stało, kim jesteś, co tu robisz. Można zadawać wiele pytań w celu uspokojenia swojego zaciekawienia. Ale czy teraz to miało znaczenie? Brunet obejrzał się na Airan i spojrzał w górę. Była wielka szansa, że kobieta nie przetrwa podróży. Straciła już i tak wiele krwi.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Airan »

Musiało to bardzo ciekawie wyglądać. Jak Airan unosi obie dłonie, jak macha nimi w powietrzu nieznacznie, jak rusza palcami – a to wszystko po to, by pokierować swoim reberu i otworzyć drzwi. A te… z cichym kliknięciem nagięły się do jej woli, pozwalając im zajrzeć do środka poza barierą ścian i okien domostwa. Hibiki miała całkiem wrażliwe i wyczulone zmysły, to prawda, ale takie niuanse wcale nie były dla niej jasne. Że kobieta musiała zostać zaatakowana przez psy. Węch Airan był całkowicie przeciętny i prawdę mówiąc teraz oprócz deszczu nic właściwie nie czuła. Przyzwyczaiła się już nawet do zapachu mokrego psa. Nawet jej własne perfumy gdzieś w tym wszystkim ulatywały… Na moment zwróciła uwagę na Ikigaia, który jej to przekazał i widać było chwilowe zdziwienie wymalowane na opalonej twarzy, skwitowane powolnym skinieniem głowy. Psy ją pożarły. Okropna sprawa. Nawet trudno było to sobie wyobrazić, ten koszmar, tragedię…
I wtedy zaczęła się panika dochodząca od strony wnętrza domku. Yugen starał się ją uspokoić, ale skoro kobieta o pięknych, czarnych włosach, została zaatakowana przez psy, to to nie mogło się udać. Ikigai co prawda się odsunął z widoku, coś tam szczekając pod nosem, Karoshi warczał na drzwi, ale na ile Airan znała się na ludziach, to była pewna, że ta Sogenka właśnie przeżywała swoją traumę. Fiołkowooka postanowiła więc działać, by się tutaj zaraz nowa tragedia nie wydarzyła. Sądząc po stanie kobiety i po tym, co próbowała zrobić, tym że miała tylko ten mały nożyk przy sobie, to nie był żaden shinobi, tylko cywil. Dlaczego ktokolwiek na tej wojnie atakował cywili? Czym oni byli winni?
Ruszyła więc przez drzwi, przez próg, stając obok Yugena, i też ściągnęła kaptur z głowy.
- Poczekaj – zwróciła się cicho do Yugena, lekko palcami dotykając jego ramienia, gdy tak kucnął tuż za progiem. Kobieta będąca w takim stanie… Hibiki była pewna, ze lepiej zniesie towarzystwo drugiej kobiety, a nie mężczyzny. - Nie chcemy twojej śmierci. Myśleliśmy, że mogłaś stracić przytomność, dlatego weszliśmy bez pytania – tu już zwróciła się do próbującej uciec przez okno rannej. Nożyk, który wyrwała kobiecie wylądował w jej dłoni, ale nie zamierzała go zatrzymać. Kucnęła na dosłownie chwilę, by odłożyć go na podłogę przy drzwiach i zaraz znowu się wyprostowała. - Proszę, usiądź… Połóż się. Chyba jesteś ciężko ranna. Właściwie to dlatego tutaj jesteśmy – Airan mówiła tym swoim zupełnie obcym, antaiskim akcentem i było jasne jak słońce, że nie jest stąd. Yugen… Yugen to co innego. Mówił z akcentem Wietrznych Równin, wyglądał jak rasowy Sogeńczyk… to wszystko przez tę jego urodę – bladość skóry, czerń oczu, ciemne włosy... - Mam czyste bandaże, mogę cię opatrzyć. Co prawda medykiem nie jestem, ale chyba lepiej oczyścić te rany… - i powoli, by nie spłoszyć kobiety, sięgnęła dłonią do swojej torby, by po chwili wyciągnąć to, o czym mówiła. Pozwijany w rulon bandaż. Wszystko po to, by udowodnić, że nie kłamie – małe gesty, mające uspokoić roztrzęsioną kobietę. - To wojna ninja, nie cywili. Nic ci z naszej strony nie grozi – dodała jeszcze. Może była śmiała w swoim osądzie. Może się pomyliła. Ale otoczenie i okoliczności, słowa tej kobiety, nazywające ich potworami, wszystko świadczyło właśnie o takim stanie rzeczy.
Maji miała nadzieję, ze to chociaż częściowo uspokoi kobietę. A jeśli tak, i pozwoliła do siebie podejść, to poprosiła Yugena, żeby zaczekał za drzwiami – nie chciała bardziej narażać komfortu tej biednej istoty. Dwie kobiety, sam na sam… to chyba było łatwiejsze do przełknięcia. Wtedy też próbowała ją zagadywać, ale tak niezobowiązująco. Powiedziała jej jak ma na imię, zapytała o jej… Pierdoły o pogodzie.
Zaś jeśli kobieta jednak się nie uspokoiła i nie dała do siebie podejść… Cóż. Wtedy po prostu trzeba było ją zatrzymać, złapać, by nie zrobiła sobie krzywdy. A to już zależy co robiła. Czy próbowała się wyczołgać przez okno, czy rzeczywiście udało jej się go otworzyć… Airan raczej starałaby się działać z nią dość delikatnie. O ile to w ogóle było możliwe.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Szlak transportowy

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yugen »

Oj tak, to co wyczyniała Airan było wręcz diabelsko ciekawe! Wyglądała jak absolutna magia - nie żadne pieczęci, nie zwykł skupienie, by kierować chakrą. Nie. To byłby tylko - i aż - ruchy dłoni i palców, bardzo precyzyjne i w tym wypadku nieśpieszne, nie widać było błękitnego płomienia chakry, tak dla niego specyficznego, właściwie dla oczu Yugena, Ikigaia i Karoshiego działo się jedno wielkie nic. Bo nawet by zacząć taniec tych palców niewiasta nie musiała składać pieczęci. Jak tu nie wierzyć w to, że wiedźmy i czarownice istnieją, a jak masz odpowiedniego (nie) farta to możesz się na nie natknąć? Chakra była dziwnym pojęciem, nie każdy był w stanie zrozumieć jej naturę. W takich chwilach jakoś człowiek naprawdę rozumiał, że prości ludzie potrafili się w tym zagubić i szukać wyjaśnień, które były łatwiejsze do przyswojenia. Czyli na przykład uwierzenie, że to wszystko to magia, mistyczna rzecz, do której nie będą mieli nigdy dostępu. Gdyby każdy mógł opanować chakrę i z niej korzystać pewnie mielibyśmy tu niemal samych ninja. Z drugiej strony - nie każdy gotowy był narażać swoje życie w imię... ideałów. Tego wzywanego proroctwa patriotyzmu czy wszystkich innych wielkich słów i jeszcze większych znaczeń.
Dobrze, że Airan postanowiła się wysunąć. O tym samym pomyślał - że dla kobiety łatwiejsza będzie do zniesienie obecność Airan. Nawet jeśli nie mogła wiedzieć, że z ich dwójki to właśnie on, a nie Airan, jest Inuzuka, to kobiety zazwyczaj miały... jakoś więcej zaufania do siebie wzajem? Jego myśl kierowana była tym, że przecież to fakt - Airan była Maji. Kiedy jednak Airan się odezwała, o - wtedy było jasne, że nie jest stąd. A więc nie mogła być Inuzuką, a więc niewiasta mogła rodzić w sobie nadzieje, że są właściwie bardziej przypadkowymi podróżnymi. W końcu nie mieli nawet na sobie tony żelastwa, żeby sugerować, że są ninja, którzy dopiero ruszają na wojnę. Szczere chęci nie zawsze były dobrym doradcą, nie zawsze też trzymały się logiki, na szczęście poprawki do własnego myślenia Yugen wprowadzał szybko i sprawnie. Tutaj, jak sobie uzmysłowił, oboje wyglądali jak Sogeńczycy. Ze swoją urodą w tej szarudze. Tylko te ninkeny... one burzyły śliczny obrazek rzeczywistości. Wolał jednak, żeby, zgodnie z tymi szczerymi chęciami, czarnowłosa pomogła tej niewieście na tyle, na ile by mogła. On był pierwszym, co tu zobaczyła w otworzonych drzwiach, był więc intruzem - tak przynajmniej interpretował zachowanie. Poczucie zagrożenia, w dodatku obecność ninkenów - to była prawie gra jak w dobrego i złego strażnika. Jeden cię poklepie po główce, a drugi postraszy stryczkiem. Wszystko, byle tylko zbudować zaufanie dla jednego z nich i sprawić, by posypały się wyznania.
Życie człowieka, jednostki, było niewiele warte. Ikigai nie był zupełnie zimny, nie był zupełnie obojętny - widział, w jakim kobieta jest stanie i zdecydowanie nie życzył jej narażania się na jeszcze dłuższą śmierć. Co jednak miało dla niego większe znaczenie to bezpieczeństwo i komfort Hao, a ta obca kobieta to wykluczała. Człowiek ranny to zazwyczaj istota nieobliczalna i może zrobić wiele dziwnych rzeczy. Jak i sprowadzać wiele chorób - bo skąd mieli wiedzieć, co dokładnie jej jest, jak żyła, co się działo? To, że to cywil, nie miało dla niego wielkiego znaczenia - owszem, miało znaczenie samo w sobie, ale niezbyt duże. Wojna to ofiary i najwyraźniej ta jedna niewiasta miała tego pecha, że stała się nią. Trudno. Mówi się trudno i żyje się dalej. Jego osąd był zaburzony przez pogodę - cholerna racja, że narzekanie pozwala uwolnić odrobinę wewnętrznego stresu i frustracji. Pewnie gdyby była słoneczna pogoda to by tak nie zareagował. Zadziwiające, jak nastrój potrafił wpływać na decyzyjność istoty rozumnej. Dziś słońce - więc ci pomogę, ale jutro zapowiadają burzę z deszczem, och, więc nie - jutro cię dobiję.
Yugen wyszedł i zamknął za sobą drzwi.
- Naprawdę? Nie zamierzasz jej dobić? - Ikigai przesunął małego Karoshiego, który gotów był wyświadczyć przysługę im wszystkim i jako numer jeden rzucić się do gardła nieznajomej.
- Mam raczej nadzieję, że uda się jej pomóc. - Zwykłej, prostej kobiecie. Winnej czy niewinnej - jakie to miało znaczenie? Stanął razem z Ikigaiem pod dachem i czekał. Słuchał. Rozmowy, jaka toczyła się wewnątrz, trzymając znów Karoshiego w ramionach.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Airan »

Proszę, nie wyciągnijcie mylnego wrażenia – bo Airan nie była osobą, która miała skrupuły, by zakończyć czyjeś życie. Jak już pisałam, lubiła się czasem pobawić, ale tylko jeśli sama miała na to nastrój, jeśli sprzyjały temu okoliczności i przede wszystkim, jeśli jej przeciwnik sam się o to prosił. Nie lubiła za to przedłużać czyjejś męki. Potrafiła zadać śmierć na najróżniejsze sposoby, ale tortury? To nie było dla niej. Więc jej ruchy pod tym względem były zwykle bardzo precyzyjne, by umierający się po prostu nie męczył… Tyle, że gdy szła na misję, to nie miała tam do czynienia ze zwykłymi cywilami, którzy chcieli ją zaatakować. Byli to zwykle inni wyszkoleni w sztuce ninpo ludzie, albo uzbrojeni po zęby bandyci. A nie… nie pogryzione przez psy szwaczki, których jedyną bronią był mały nożyk. Więc… Gdyby trzeba było, to Airan nie miała by problemu, by skrócić męki tej kobiety, natomiast… Jej rolą było chronić cywilów – czy u siebie, na Pustyni, czy nawet tutaj, na terenie wojny. Bo cywile wcale się o tą wojnę nie prosili i to było jasne chyba dla każdego. Dlatego… W pierwszej kolejności należało zobaczyć na własne oczy obrażenia tej kobiety. To, że była ciężko ranna i że powiedzieli to Hao i Ikigai – to jedno. Żaden z nich jednak tych obrażeń nie widział z bliska, jako, że były przykryte brudnymi ubraniami kobiety.
- Nie będę ukrywać, bo to chyba sama już wiesz. Jesteśmy shinobimi – co tu było do ściemniania… Przecież nożyk z dłoni Sumire nie wypadł sam z siebie i nie trafił tak przypadkiem do ręki Airan.
To był naprawdę przykry widok. To, że brunetka otworzyła okno i chciała przez nie wyjść, lecz zabrakło jej sił i… po prostu się poddała, odwracając się do swoich – tak przynajmniej myślała – oprawców. Jednak ani Yugen, ani Airan, nie zrobili do tej pory nic, by ją skrzywdzić. Fiołkowooka z pewną dozą ulgi przyjęła to, że ta kobieta jednak zdecydowała się przestać walczyć. Że odeszła od ogna, że usiadła… powiedzmy, że spokojnie. Że pozwoliła się do siebie zbliżyć. Hao wyszedł z pomieszczenia bez sprzeciwu, a to dało kobietom pewną przestrzeń. Airan zamknęła okno, by chłód nie wpadał do budynku, klęknęła na podłodze obok kobiety, a może usiadła na krześle, jeśli było tutaj jakiekolwiek wolne… I pomogła jej bardzo delikatnie ściągnąć to poszarpane, pokrwawione ubranie, które miała na sobie. Część tych ran, te, które mogła przemyła jej czystą, przegotowaną wodą, jaką nosiła w manierce, no a później opatrzyła – zwłaszcza tę poszarpaną nogę, i część na klatce piersiowej. Nadgarstek… Nadgarstek mogła tylko owinąć bandażem. Widok był… trudny. Paskudny. Ból, który musiała odczuwać kobieta też nie mógł być mały. Żyła jednak, a to już coś.
- Bardzo ładne imię. Moje też pochodzi od kwiatu – takie tam zagajenie… Teraz każdy temat był tak naprawdę dobry. - Spokojnie. Naprawdę nie chcemy cię skrzywdzić… Żaden cywil nie jest naszym celem – można to było chyba tak powtarzać jak mantrę, ale może za którymś razem zostanie zrozumiane. Airan nie zamierzała tutaj roztaczać aury niewiniątka – bo takowym nie była. Yugen też nie. Byli ninja, byli na terenie wojny, były z nimi psy. Równanie było zajebiście proste i nawet szwaczka łatwo mogła dodać dwa do dwóch. To się równało cztery. Cztery znaczy, że śmierć. Tak czy inaczej, choć nie byli po stronie sogeńczyków, to nie Uchiha ją teraz opatrywała, a najemniczka Maji, o kruczoczarnych włosach, fiołkowych oczach i obcym akcencie, gdy mówiła. - Sumire… Nie będę ci kłamać. Twoje rany nie wyglądają dobrze, a ani ja ani Hao nie jesteśmy medykami. Musi cię zobaczyć ktoś, kto się na tym zna – były dwie możliwości – albo owijamy w bawełnę i czarujemy na ładne oczy, albo mówimy jak jest. I Hibiki wybrała opcję drugą, natomiast starała się to przekazać dość delikatnie. - Mówisz, że pochodzisz z Uso… Jest tam ktoś taki? Ktoś, kto mógłby ci pomóc? – Airan składała sobie w głowie obraz z tych strzępów, które wylewała z siebie Sumire. Pochodziła z Uso i był tam oddział najprawdopodobniej Inuzuka. Ktoś podniósł Uchiha i wywiązała się walka… Czy Inuzuka chcieli ukarać cywili? To była bardzo przerażająca myśl, bo rozkazy mieli jasne – za żadne skarby nie ruszać handlarzy z Ryuzaku no Taki, ani cywilów. Jednak póki co nie zapytała, czy dobrze zrozumiała. Miała nadzieję, ze w toku rozmowy te szczegóły wypełzną same, przypadkiem. A póki co… Airan uniosła dłoń nad jedną z opasek, by przesłać doń impuls chakry. I w jej rękach pojawiły się czarne ubrania, które wyciągnęła do kobiety. - Ubrania, czyste. Mogę pomóc ci się ubrać. Te, które miałaś… Raczej się nie nadają do niczego, zresztą… I tak wypadałoby je wyprać – te, które podawała kobiecie, były rzecz jasna czarne, bo właściwie tylko takie nosiła Airan. To była koszula i spódnica – by nie musiała nijak przeciągać tej nieszczęsnej nogi przez spodnie.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Szlak transportowy

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yugen »

Wątpliwości co do Airan, co..? Czy Airan potrafiła odebrać życie? Wystarczyło z nią o tym porozmawiać chociaż przez chwilę. Posłuchać jej opowieści o przeżytych walkach i misjach, żeby te wątpliwości stracić. Upieranie się przy tym, że póki nie zobaczę, nie uwierzę, miało swój sens i należało żywić do niego pewną dozę poszanowania. Nic nie tracisz, jeśli nie zaufasz na słowo, prawdopodobnie nic też nie stracisz chcąc się przekonać na własnych zmysłach, czym jest ta rzeczywistość, o której się tyle nasłuchasz, o której tyle ci opowiedzą. Hao znał ją nieco dłużej niż "pierwsza rozmowa", nawet teraz lepiej niż "czwarta rozmowa". Znał ją na tyle i poznał na tyle, żeby nie wątpić w to, co mówi. I widział też sam, do czego jest zdolna, kiedy zostanie przyparta do ściany. Tak teraz zobaczył, do czego jest zdolna przyparta do ściany kobieta o ropiejących ranach poszarpanych przez zęby psa. I to wcale nie był dobry widok - oba te obrazy. Z tym, że ten pierwszy przedstawiał drapieżnika, a ten drugi jego ofiarę. Miałby ją zabić? Albo prosić Airan, żeby ją zabiła? Człowiek chce przecież jak najlepiej - po to właśnie gromadzisz siłę, aby chronić tych, którzy ochronić samych siebie nie mogą. Nie mógłby tak po prostu zakończyć czyjegoś życia, dopóki ciągle istniała bardzo realna nadzieja na to, że zostanie uratowane. Życie jest zbyt cenne. Najcenniejsze ze wszystkich przymiotów, jakimi zostaliśmy obdarowani. Ktoś inny tutaj zabierał cierpliwość Yugena - nie ta kobieta, która rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Nawet nie przyszło mu do głowy żeby protestować, że Airan mu dała znać, by wyszedł, bo bardzo dobrze rozumiał jej motywację, ba! Sam za nią podążał. I był wdzięczny czarnowłosej, że właściwie byli zgodni co do tego, że tej kobiecie należy pomóc. Nie ma znaczenia, czy jest obywatelką Unii, Sogen czy Yusetsu. Była po prostu obywatelką. Zwykłą rzemieślniczką, która próbowała zarobić na codzienny chleb. Którą spotkało coś niezwykłego - i na pewno nie pozytywnego. Zaplótł ręce na klatce piersiowej i zacisnął palce na ramionach. Nasze wojska, wasze wojska. Tutaj malował się bardzo brzydki obraz i nagle okazywało się, że ignorancja była błogosławieństwem. Nie trzeba zadawać pytań - prawda sama znajdowała swoją drogę. Pewnie myślałby, że kobieta kłamie. Ale ktoś w takim stanie... ktoś, kto myślał, że jesteś po jego życie, powie ci wszystko. Dopóki nie domagasz się konkretnej odpowiedzi - prawdopodobnie uzyskasz czystą prawdę. Takim sposobem wędrujemy ku tym, którzy ostrzyli pazury Yugena. Ponieważ ofiary, choć zrozumiałe, choć zdarzały się przypadkowe, choć Ikigaiowi było wszystko obojętne, to brunetowi do końca wszystko obojętne nie było. I nie godził się na to, by przelewać wojnę na wszystkich cywili wokół.
Im więcej słów się przelewało, tym mocniej zasikały się palce Yugena na jego własnych bicepsach. Gdzie było więc inne najbliższe miasto? Ach, tylko że wędrówka do jakiegokolwiek innego miasta była skrajnie niebezpieczna - przynajmniej dla Inuzuki. Nie było takiej możliwości, żeby jakoś racjonalnie się rozdzielili, Airan sama raczej nie da rady zatargać kobiety, która nawet nie jest w stanie wstać i ustać o własnych siłach. Ale może byłaby w stanie sprowadzić skądś medyka? Ha... medycy teraz byli na pewno na wagę złota i żaden Uchiha nie użyczy iryoninja do opatrzenia zwykłej kobieciny. Więc... więc co? Czy to już moment, w którym trzeba dla kogoś kopać grób? Tymczasem trzeba zatrzymać masakrę, która została urządzona w Uso.
- Bracie? Bracie, nie smutkowuj się! - Karoshi wyciągnął się na rękach Yugena, żeby brudnymi od błota łapami oprzeć się na jego klatce piersiowej i dotknąć nosem jego podbródka, zwracając też na siebie jego uwagę. Czując, jak mięśnie Hao stały się napięte, wyczuwając, że powietrze staje się cięższe. Ikigai uniósł swój łeb. Zły? Nie, zwyczajnie zrezygnowany. Trzeba było ją zabić - nie pieprzyłaby głupot. Dla Ikigaia prawda była nie ważna. Dla niego ważne było tylko to, że teraz Yugen wejdzie do Uso - i to wcale nie w celu zameldowania się. Że jej słowa przyniosły problemy i rodziły problemy kolejne. Mało rzeczy w tym świecie jest czarno białych. Yugen uśmiechnął się łagodnie do szczeniaka i pogłaskał go uspakajająco po łbie. Po tych dziwnych ślepiach, które może były po prostu jedną z tych mutacji, która dotknęła tamtejsze zwierzęta. Na szczęście - nie wpłynęła fizycznie na jego wzrok.
- To nie smutek, Karoshi. To gniew.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Airan »

Gdyby warunki były inne, to pewnie też wzięłaby w wątpliwość słowa Sumire. Natomiast Airan wcale ją nie pytała o wydarzenia. O to, co się stało, dlaczego jest w takim stanie, dlaczego jest tutaj sama… Tak, miała nadzieję, że kobieta sama zacznie mówić, bo tak było po prostu lepiej. Wygodniej. Bardziej wiarygodnie. Natomiast nie była wcale pewna, że to zrobi. Bo ludzie tak bardzo ranni, tak zaszczuci i zapędzeni w kozi róg działali zwyczajnie… nieprzewidywalnie. Cóż, w gruncie rzeczy to, ze się tutaj udali za zapachem krwi przyniosło im to, na co liczyli. Albo na co liczyła Airan… Informacje. Teraz je już mieli. Natomiast to nie tego się spodziewała. Brała pod uwagę, że na przykład oddział Inuzuka, z którym mieli się tutaj spotkać, może zostać wybity, ale… nie, że zostanie przetrzebiony przez truciznę, a później ci, co przeżyli zaatakują cywilów. Wojna to była naprawdę paskudna pani, która na pstrym koniu jeździła.
- Mam nadzieję, że nie – czy umrze… tego nie wiedziała. Kiedyś na pewno tak, bo każdy w końcu umierał. Airan miała jednak nadzieję, że nastąpi to później niż wcześniej. I to właśnie jej przekazała tym słowami. Brak „tak/nie”, bo to dokładnie znaczyło, że nie wie, ALE... Ale. - Mało kto chce i jeszcze mniej osób jest na to gotowych – wyznała jej jeszcze. Sama nie chciała umierać. Wręcz nie miała takiego zamiaru – było jeszcze tyle rzeczy, które chciała na tym świecie zobaczyć i tyle jeszcze przeżyć. Ta kobieta… na pewno też chciała. Człowiekowi mogło być wszystko jedno na co dzień, a gdy przychodził moment, kiedy patrzyło się śmierci prosto w oczy, to wtedy… Wtedy dopiero prawdziwe kolory wychodziły na wierzch. Że wcale nie chciało się umierać.
Pytający wzrok Hibiki chyb a musiał odpowiedzieć Sumire na pytanie, czy naprawdę nie wiedzą co się stało, bo zaczęła snuć swoją opowieść. Opowieść, która budowała się w bardzo szarych kolorach. W jej trakcie usłyszała powarkiwania na zewnątrz, ale większej uwagi na to nie zwróciła i chyba była wdzięczna, że na sam koniec czarnowłosa odwróciła wzrok, kiedy z wyraźnym trudem ciągnęła historię, bo i głos jej drżał z emocji i najwyraźniej brakowało jej sił po tym skoku adrenaliny, kiedy ta teraz opadała… Bo Airan lekko rozchyliła usta – była najzwyczajniej w świecie zaskoczona. Wojna rządziła się własnymi prawami, jasne… Ale shinobi powinni się skupić na walce z równymi sobie, a więc innymi shinobimi. A nie na znęcaniu się nad… Normalnymi ludźmi. Trudno było sobie wyobrazić ten ból ninkenów, które straciły swoich towarzyszy. Ale… Ten gniew mogli przekierować na coś innego. A nie na tych biednych ludzi. Bo to wcale nie musieli być oni. Skoro dostawy karawan zostały wstrzymane, to Uchiha sami mogli się zorientować, ze coś jest nie tak.
- Bardzo mi przykro… - powiedziała w końcu do kobiety, ale nie dokończyła. Jeśli po tych słowach Sumire spodziewała się jakiegoś uderzenia ze strony Airan… to też się go nie doczekała, bo fiołkowooka siedziała na krześle, z oczami wbitymi w swoje dłonie i myślała bardzo intensywnie co z tym fantem zrobić. I o tym jak bardzo ten Inuzuka zwariował. Przecież z taka ilością psów, któryś by wyczuł, że człowiek oddala się od Uso. Wiedzieliby, że ktoś zdradził. Albo zrobił to jeden z Inuzuka sam, albo naprawdę było to dzieło Uchiha, którzy sami się połapali co się dzieje. No i kolejna sprawa – co zrobić z Sumire. Zaskakująco, jej myśli leciały tymi samymi torami, którymi szły te od Yugena, tyle, że oboje nie mieli o tym pojęcia. O tym, że to może trzeba ją zabrać do innego miasta? O tym, że rozdzielenie się to kiepski pomysł. O tym, że mogłaby ją nieść jakiś czas, ale nie jakoś bardzo długo, bo choć miała do dyspozycji swój piach, to wolała oszczędzać chakrę. - Kurwa. Co za bałagan… - mruknęła pod nosem, niespecjalnie się przejmując, że damie takie słowa nie przystoją. Yugen nie przeklinał. Airan… rzadko, ale się zdarzało. Ta sytuacja… Cóż. Trudno było do niej podejść spokojnie. - Kiedy to się stało? Dwa-trzy dni temu? – nie szacowała tego rzecz jasna na podstawie ran kobiety, tylko na podstawie czasu jaki upłynął. Półtorej tygodnia temu Uso zostało zajęte przez Inuzuka. Trochę czasu musiało minąć, nim ludzie zaczęli kręcić nosami na przybyszów, którzy psują interes. I trochę musiało minąć, nim Uchiha podszywający się pod innych przybyli z trucizną. Kilka dni na przesłuchiwanie. I kilka na wieszanie każdego dnia jednego mężczyznę. No to nie dawało ogólnie zbyt dużo czasu, dlatego z tych szacunków Airan wyszło właśnie coś takiego. Czyli… Że jeszcze tak naprawdę była szansa powstrzymać ten burdel. - Tego waszego Iryonina powiesili też? Widziałaś to? Czy po prostu zakładasz, że nie żyje? Medycy są na wagę złota… - raczej zakładałaby, że medyka oszczędzili, bo mógłby się im przydać. No chyba, że widziała, że go stracili, no to wtedy sytuacja była naprawdę trudna i Airan nie wiedziała, jak temu zaradzić. Może prócz tego, ze w tym całym oddziale ogólnie powinien znaleźć się jakiś medyk… I gdyby przemówić im do rozsądku to istniała szansa, że pomógłby kobiecie. - Sumire…. Z tego co mówisz, to chyba ta chata jest w tym momencie najbezpieczniejszym dla ciebie miejscem… My będziemy musieli iść do Uso, ale… Wiesz. Może uda się tam znaleźć dla ciebie jakiegoś medyka. Z tą nogą za daleko nie dojdziesz, no ale my… Możemy się tam dostać względnie szybko. Oby udało im się przemówić do rozsądku. Zapytam jeszcze Hao co o tym myśli. Ty tutaj masz w ogóle cokolwiek do jedzenia i picia dla siebie? – co dalej… Dalej trzeba było podjąć jasną decyzję. Dlatego Airan wstała, lecz nie gwałtownie, i po prostu podeszła do drzwi, by je otworzyć i za nie wyjrzeć. Wiedziała, że słyszeli całą rozmowę. Więc nawet nie pytała. Raczej liczyła na odpowiedź od Yugena.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen [394 r.]”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości