Szlak transportowy

Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha. Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kutaro »

Sogen nie było wymarzoną okolicą na wycieczkę. Co prawda bitwa pod Murem się zakończyła, ale wciąż wszędzie panowała atmosfera wojny. Nie wyglądało to jakby konflikt miał się zakończyć. Kutaro doszedł do wniosku, że spróbuje ominąć większość głównych miast. Jako obcokrajowiec mógłby zostać uznany za jakiegoś szpiega. Gdyby się jeszcze dowiedzieli, że walczył po stronie Shinsengumi to nagle jego barki mogłyby stać się znacznie lżejsze.
Na szczęście udało się uniknąć takich nieprzyjemności i choć trwała nieco dłużej niż Benisuke chciał, to podróż przez Sogen się udała. Dalej została tylko krótkie przejście przez ziemie Ryuzaku i rodzinne Kaigan.
Dokąd: Kaigan
Przez: Ryuzaku-no-Taki
Środek transportu: Stopy
Czas podróży: 1h
0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Ryuujin
Martwa postać
Posty: 361
Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów.
GG/Discord: Aogiri#3463
Multikonta: Zenin Toji

Re: Szlak transportowy

Post autor: Ryuujin »

0 x
Obrazek
Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia! ❤️
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
Awatar użytkownika
Ao
Postać porzucona
Posty: 297
Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
Wiek postaci: 16
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
GG/Discord: Aka#1339
Multikonta: Akio Maji, Doge

Re: Szlak transportowy

Post autor: Ao »

Biegł ile tylko miał sił w nogach. A trzeba było przyznać, że trochę jej miał. Tak naprawdę to biegł tak długo, aż nie zapadł zmierzch lub nie dobiegł do jakiejś karczmy. Normalni ludzie czy konie zapewne wyzionęliby ducha, ale on? Cóż. Z takim boskim ciałem mógł robić maraton kilka razy dziennie. Ale tym razem nie robił tego dla sportu - spieszył się. W jedno, konkretne miejsce. Yinzin było jego celem. Musiał jak najszybciej dostać się do jakiejś osady portowej i wypłynąć, zanim gówno uderzy w wiatrak. Kwestią czasu było to, kiedy ludziska rzucą się sobie do gardeł - czy to w wojnie domowej, czy też podczas szturmu na Sogen. Po takiej akcji można było spodziewać się wzmożonej kontroli, a Ao nie miał zamiaru spędzić najbliższych kilku miesięcy zamkniętym w tym bajzlu.
W końcu dostał się do jakiegoś portowego miasteczka. Czym prędzej zapłacił odpowiednią stawkę, a następnie udał się do Yinzin. Musiał zdać raport liderowi.

Dokąd: Yinzin
Przez: ---
Środek transportu: Łódka
Czas podróży: 30 minut
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Renkuro
Posty: 568
Rejestracja: 4 kwie 2021, o 16:06
Wiek postaci: 22
Ranga: Dōkō / Łuska
Krótki wygląd: Średniej długości białe włosy sięgające do połowy karku, bardzo dziecięca i dziewczyńska uroda.
Widoczny ekwipunek: Duża torba
Duży zwój
Multikonta: -

Re: Szlak transportowy

Post autor: Renkuro »

Renkuro splunął na trawę. Na chwilę obecną targał ze sobą stanowczo za dużo ekwipunku. Dwie kukły na plecach, dwie katany przy pasie, gdyby go zaatakowano musiałby się nieźle nagimnastykować żeby uciec. Mimo że nie zdecydował się wracać do domu ze swoim mafijnym towarzyszem, nie czuł się bezpieczny i anonimowy. Chciał idąc samemu odwrócić od siebie uwagę przechodniów przyjmując rolę byle podróżnika. Nie przemyślał że jego osprzętowanie go będzie aż tak zdradzać. Prawda, w parze byliby jeszcze bardziej podejrzani, ale samodzielnie wcale jego wizerunek nie był specjalnie lepszy. Dziki element pustoszy okolice. Prawdopodobnie lada chwila Kaminari skoczą Uchiha do gardła, albo na odwrót. Możliwe że murowcy się obudzą i zaczną działać po za swoim murem, chcąc na przykład rewanżu. Cholera ich wszystkich wie. Sytuacja była bardzo nieciekawa, a on jak głupi maszerował po trakcie świecąc na lewo i prawo sprzętem świadczącym że jest shinobim, oraz z żelastwem za które większość bandziorów chętnie by go posiekała. Samotny bogaty cel, który może zostać zaatakowany zarówno przez wyjętych spod prawa degeneratów jak i oficjalne wojska. Wszedł na teren Kaminari którzy jak widział na własne oczy w wiadomości, byli pewnie gotowi wymordować wszystkich najemników walczących dla czerwonookich. A żeby tego wszystkiego było mało, dosłownie beztrosko spacerował głównym traktem mając w kieszeni odznakę przynależności do klanu który dokonał agresji na mur. Tą samą którą ukradł trupowi wraz z kataną. Jak go złapią to będzie miał przerąbane. Pod warunkiem że ktokolwiek będzie go łapał żywcem. Bo bardziej prawdopodobne było to że jak już coś złego się stanie to dostanie w czape na miejscu. Przyśpieszył kroku zmotywowany nieprzyjemnymi przemyśleniami.
Mięśnie nóg nieprzyjemnie piekły gdy powłuczając wspominanymi przekroczył granicę najniebezpieczniejszej prowincji na drodze. Teraz było już z górki. Ostatni tydzień spędził na ciągłym parciu naprzód. Jego postoje odbywały się wieczorami bez ognisk. Starał się w miarę możliwości schodzić z głównego szlaku by uniknąć nieprzychylnych spojrzeń. W nocy zaś parł naprzód by z rana zrobić przerwę i zdrzemnąć się w spokoju. Tak ustawiony tryb funkcjonowania był sensowny jeśli założyć że priorytetem było opuszczenie prowincji w czasie jak najkrótszym. Teraz gdy jednak zagrożenie minęło, a sama podróż minęła bez większych problemów nie było powodów by nie wrócić do standardowego podejścia oraz by nie zwolnić tępa marszu. Dlatego więc gdy ból dolnych kończyn był zbyt duży oparłwszy się o drzewo, osunął się na ziemię. Odetchnął głęboko. Pozbierał chrust z okolicy i rozpalił ognisko nad którym podgrzał swój prowiant i ogrzał ciało zmarznięte przez wiosenną pogodę. Rzucił okiem na ułożone obok dwie kukły. Jedna, piękna Niebieska Róża, deklasowała jak chodzi o urok swojego sąsiada, brzydala ze sklepu kupionego za grosze, nie posiadającego żadnych walorów estetycznych. W normalnych warunkach obok niej zasiadałby Biały Pająk, ale ten jednak został uszkodzony podczas walki z potworem. Chociaż tak naprawdę to kuglarz sam go uszkodził dokonując samobójczego ataku notką. Powinien się jednak cieszyć, atak zadziałał, a tak przynajmniej się wydawało biorąc pod uwagę że potworek już więcej go nie zaatakował, a lalka mogła skończyć dużo gorzej. Nie zapominając o tym że sam Renkuro mógł przecież odnieść jakieś obrażenia. A on jako jedyny z drużyny po za oczywiście Naną nawet nie został draśnięty.
Ogień już dogasał gdy ocknął się w środku nocy. Musiał zasnąć zaraz po jedzeniu. Mimo późnej pory i wcześniejszego zmęczenia, teraz czuł się całkiem wypoczętym i nie za bardzo miał ochotę ponownie udawać się do krainy snów. Miał parę godzin do poranka i wypadałoby je jakoś wykorzystać. Potarł prawą ręką swój kark. Ziewnął i się przeciągnął. Co może robić samotny mężczyzna w środku lasu, w nocy, mając przy sobie broń i drewniane lalki imitujące kobiety. Opcją pierwszą było zrobić sobie potańcówkę przy której tańczyłby z marionetką. Opcja druga, była mniej dziwna, i zakładała potrenowanie. Po krótkich rozważaniach doszedł do wniosku że jednak opcja bardziej typowa dla ludzi jego profesji, jest lepszym rozwiązaniem i zdecydował się nauczyć jednej z technik które były w jego zasięgu. Normalnie prawdopodobnie nadal by ją pomijał, ale ujrzał ją w boju na murze. Pewien żołnierz zapieczętował w pieczęciach umieszczonych na jego nadgarstkach bronie miotane, którymi później, kto by mógł się spodziewać, miotał we wrogów. Renkuro nie zapamiętał go jako wybitnego przeciwnika który zmienił los walki, albo chociaż był ciężkim przeciwnikiem, ale mimo to sama sztuczka wydawała się całkiem ciekawą. W końcu możliwość miotania bronią bez dobywania jej z torby była bardzo użyteczna. Do tego skoro i tak zmarnował czas na naukę pieczętowania, czemu nie nauczyć się jakiejś jego wariacji innej niż standardowe pchanie przedmiotów w zwój?
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Jun
Postać porzucona
Posty: 1735
Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
Wiek postaci: 22
Ranga: Kenshi | Akoraito
Krótki wygląd: Kapelusz
Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Maname | Kabuki
Aktualna postać: Kayo
Lokalizacja: Shigashi no Kibu

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jun »

0 x
" RP/PBF to nie zabawa już "
Awatar użytkownika
Ryuujin
Martwa postać
Posty: 361
Rejestracja: 29 kwie 2021, o 14:42
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Długie czarne włosy częściowo spięte w kucyk, reszta puszczona luzem
przez co jeden kosmyk zasłania lekko lewą część twarzy. Spore płatki uszu w
których znajdują się duże, okrągłe czarne kolczyki. Ubiera się w stylu buddyjskich mnichów.
GG/Discord: Aogiri#3463
Multikonta: Zenin Toji

Re: Szlak transportowy

Post autor: Ryuujin »

0 x
Obrazek
Słowa|BattleTheme | +18 | Theme|Myśli
Jeśli to czytasz to chciałbym Ci życzyć cudownego dnia! ❤️
Lepiej tu nie zaglądać.
BabyRyuujin
Awatar użytkownika
Jun
Postać porzucona
Posty: 1735
Rejestracja: 31 maja 2020, o 01:14
Wiek postaci: 22
Ranga: Kenshi | Akoraito
Krótki wygląd: Kapelusz
Widoczny ekwipunek: Zbroja
Duża torba
Miecz i śpiwór
Manierka
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Maname | Kabuki
Aktualna postać: Kayo
Lokalizacja: Shigashi no Kibu

Re: Szlak transportowy

Post autor: Jun »

0 x
" RP/PBF to nie zabawa już "
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yugen »

- Naprawdę? - Och, och! Ktoś tutaj był zdziwiony! Oj - i to bardzo. Aż się uśmiechnął z lekkim zażenowaniem, kiedy Airan to powiedziała. Właściwie to tak wpadł razem z Ikigaiem w to... w to, że jakoś... nie pomyślał nawet, odmawiając, że przecież Airan już wspominała o byciu mistrzem w pieczętowaniu. Troszkę się tutaj udzieliła kwestia przyzwyczajeń - mieli swój utarty schemat przygotowań, swoje normy co brać, gdzie brać i dlaczego, na jaką porę roku... i w tym wszystkim jakoś kalkulacje i tak nieco zostały zaburzone - bo mieli teraz Karoshiego. I Hao też zadbał o to, żeby zabrać coś dla Airan. W końcu podróżowali razem. Tym nie mniej wychodziło szydło z worka - że Yugen w gruncie rzeczy robił też rzeczy po swojemu i czasem nie przyszło mu do głowy, że przecież kiedy z kimś pracujesz - to ten ktoś może bardzo ułatwić robotę. Aktualną rzeczą, która zaprzątała mu, skoro przy tym jesteśmy, umysł, była chociażby współpraca między nim a Airan. Tam, na Kami no Hikage... cóż, szczerze mówiąc wiele szczegółów z tamtych walk mu umknęło. Nie wiedział, czy to umysł chciał go uchronić przed wspomnieniami, czy celowo się wyparł. Czy to nadmiar silnych emocji sprawił, że nie działał wtedy racjonalnie. Bo nie działał. Teraz więc wyobrażał sobie, jak to będzie. I czy będzie działało. - Ach, jestem bardzo niemądry, że nie zagaiłem... - Tak, to było takie latanie trochę jak w transie po tym domu. Bo nie bieganie, nie. Yugen był jednak stoickim człowiekiem. To i jego zbieranie się do wojny było trochę... ślimaczane. Ale konkretne. Kiwnął głową twierdząco na pytanie o mapę.
- Masz całkowitą rację. Inaczej sobie to wyobrażałem. A nie miałem wiele czasu na wyobrażanie sobie. Nie spodziewałem się... nie byliśmy gotowi. - I miał tutaj na myśli tak siebie jak i Ikigaia, który teraz to on kiwnął twierdząco łbem.
Ikigai zaśmiał się pod nosem, wyciągając jeden kącik pyska w górę w aroganckim uśmiechu. To prawda - wiara była dla tych, którzy byli słabi i musieli w coś wierzyć, żeby nie upaść na drodze. Ale była też dla tych, którzy byli wystarczająco silni, żeby być tą wiarą. A w końcu ani on ani Airan nie należeli do jednostek słabych. Zawsze były przeszkody, których przekroczenie było... niemal anormalne. Jak... bijuu. To była jedna z tragedii, nad którą nie przeskoczysz, nie przejdziesz, nie wzruszysz nad nią ramionami. Ona cię zatrzyma swoją mocą i jeszcze zmiażdży. Gdyby jednak istniały tylko problemy bez rozwiązań na nie byłby to świat, do którego Yugen by chyba nie pasował. Nie warto mylić tutaj wspomnianej już arogancji z pewnością siebie, którą posiadał. Nie, nie lubił podejmować niepotrzebnego ryzyka, lubił uważać, kalkulował. Starał się, by nic nie było robione na pałę, a tym bardziej dbał o to, by nie poddawać się emocjom, zwłaszcza podczas walki. One zaburzały procesy myślenia. Sprawiały, że mogłeś robić rzeczy irracjonalne. Człowiekiem jednak jestem i nic co ludzie, nie jest mi obce - tak i różnie bywało z ideałami, jakie miał w głowie i ze staraniami, które wcielał w życie. W końcu nie można było powiedzieć, że Inuzuka Yugen nie był idealistą. Bo był. Ale przez ten idealizm przebijał realizm świata. Może... poza tym, że przecież Hao bardzo głęboko wierzył w bogów. W to, że przodkowie nad nami czuwają, a dobre duchy potrafią trzymać za ramię, podczas gdy te złe podstawiały ci nogi na drodze - nawet tak prostej jak ta.
- Ha! Wyczuwam zapachy z 8km. Ktoś może się chować pod ziemią - ale co musieliby zrobić, żeby zatrzeć całkowicie swój ślad na ziemi? Nie wiem. - Ciężko mówić o tym, żeby nastroje tutaj były nadmiernie pozytywne, ale... Hao szukał w sobie negatywów. Szukał w sobie emocji mówiącej, że to złe, co idą robić. Że ta wojna jest zła i że zabijanie jest złe. Bo jest. Szukał i szukał... i pytał - czy to znieczulica? Czy to już przystosowanie? Czemu nie istnieje żal za grzechy i czy w ogóle grzechem jest odebranie ludzkiego życia? Coś, nad czym Ikigai nie dumał. Bo dla niego ta wojna... wojna jak wojna. Sposób na to, żeby Hao pokazał na nowo swoją wartość - więc on sam widział w tym raczej same pozytywy. No i młody zobaczy, jak to naprawdę jest... od razu się go przeszkoli. Jego złość i gniew się tutaj przydadzą. Tymczasem Yugen żałował malca. I tego, że szybciej skończy się jego dzieciństwo, niż je dla niego planował.
- Nie mów takich rzeczy. - Starał się to obrócić w żart. Ale wiedział, że to nie żart. To i lekkie były jego słowa i nawet delikatnie się zaśmiał. I tu nie chodziło już o to, w co chciał wierzyć. Wiedział, że tak jest. Ale budziło w nim to coś... coś, czego budzić nie chciał. Właśnie to, czego się obawiał, a co tkwiło w nim, wiło się i tylko czekało na sposobność objawienia. Nie nadawało się też do obłaskawiania. Ciężko było, z tym czymś w sercu szukać w sobie przed misją żalu za śmierć. Nie. To przychodziło dopiero później. - Wiem... jak okrutni i pomyleni potrafią być ludzie. Zawsze tego żal. Prawo natury jednak jest takie, że kiedy jesteś hienom to nie wchodź w drogę lwa. - Uśmiechnął się ciepło.
Wraz z zepsuciem się pogody Hao zaproponował Airan, by wsiadła na Ikigaia. Sam ninken nie był z tego zadowolony - widać to było po jego minie, ale po prośbie Yugena w końcu po prostu się zgodził, żeby kobieta na nim jechała. O ile sama chciała, rzecz jasna. Otulony płaszczem chroniącym przed zimnem i niepogodą, z kapturem na głowie Yugen mógłby wręcz powiedzieć: jaka ładna pogoda! - podczas całych tych deszczy. I to był główny powód tego, że wolał, żeby to Airan się oszczędzała. Jemu to nie robiło wielkiej różnicy. Był przyzwyczajony do takich warunków. Nie chciał zostać źle odebrany - mimo wszystko Airan wydawała mu się bardzo kruchą istotą, wzbudzała zwyczajnie odruch opiekuńczy - tak i Yugen chciał ją otoczyć opieką. Na tyle, na ile mógł. Co zaś mu się nie podobało - Ikigaiowi też - to to, że deszcze zmywały zapachy i ślady. I tak samo z ograniczonym widokiem Yugen zaproponował, żeby po prostu szli ostrożniej, nawet jeśli to wymagało zwolnienia. Ale w takiej pogodzie... nawet nie nadawała się na rozłożenie do namiotu. Wszystko by do niego wpłynęło. Iście sogeńska pogoda. Wręcz taka pod psem.
- Proponuję tu przenocować. Weźmiemy warty na zmianę. Jeśli nadejdzie burza to nawet namiot może nas nie uchronić. - Co prawda nie wiedział, czy tutaj wiatry też były tak porywiste - ale po co ryzykować? Ikigai uniósł łeb, węsząc czujnie wszem i wobec. A tutaj już Karoshi nie oddalał się na krok od boku Yugena. Szedł z nim noga w nogę. I sam czujnie się rozglądał.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Airan »

- Taaak – odpowiedziała, nawet lekko ubawiona reakcją Yugena. No nie będzie się przecież narzucać tam, gdzie jest niechciana. Nie chciał pomocy to nie. Nadgorliwość jest gorsza od… No wiecie przecież. Ale człowiek najlepiej uczył się na własnych błędach. Może następnym razem będzie pamiętał. Może następnym razem pomyśli dwa razy, nim odmówi pomocy od kogoś, kto ma z nim współpracować. O ile w ogóle będzie z kimkolwiek współpracować chciał. Dla Airan była to dość wyjątkowa sytuacja, bo zwykle pracowała solo. Tak było jej wygodniej, do nikogo nie musiała się dopasowywać, czy raczej nikt nie musiał do niej i tak dalej… Ale z Yugenem już współpracowała. Kiedyś. Dawno… Wiele się od tamtego czasu zmieniło tak po prawdzie. Ona, on. Styl walki i pracy. Charakter… Więcej widzieli, na koncie były też niepowodzenia. Jakkolwiek Hao i Ikiagi mogli myśleć, że od czasu Kami no Hikage nie było żadnej… to czy tak było naprawdę? Degradacje nie biorą się z powietrza, wiesz? A to chyba całkiem niezła porażka… Pozwolić komukolwiek, by podszedł tak blisko, że chciał skrzywdzić. Musieć bronić się we własnym domu… Wybacz, ale to nie był żaden sukces.
- Skoro tak mówisz, to dobrze – odpowiedziała Ikigaiowi. Ale co musieli zrobić, by zatrzeć ślad na ziemi? O tym przekonali się tak naprawdę niewiele później, kiedy zaczęły się deszcze. I padało, padało, padało… Ślady i zapachy osiadały na ziemi, by zostać później z niej ściągnięte w kałuże, małe strumyczki. Prosto do rzeki, ale wsiąkały w głąb ziemi. Tak to właśnie było. Co prawda Airan do tej pory się na tym nie znała… ale teraz już trochę poznała i zrozumiała. Niezawodna broń ninkena okazała się jednak zawodna w jednych konkretnych warunkach… I właśnie takie im się trafiły. A to co mieli tutaj robić… Krąg życia chciałabym powiedzieć. Silniejszy żyje dalej, a słabszy ustępuje pola. Zaś by ustalić kto jest silniejszy, a kto słaby – na to naprawdę była tylko jedna metoda. To, że ludzkość dorobiła sobie do tego ideologie, politykę i inne takie to inna sprawa.
- Dobrze – mogła nie mówić, ależ proszę bardzo. I może czasami nie warto było robić brutalnego zderzenia z rzeczywistością, by coś komuś udowodnić, natomiast tutaj… Nie było się co oszukiwać. Bo Hao, Ikiagi i mały Karoshi dowiedzą się o tym prędzej niż później. A na pewno prędzej niżby sobie tego życzyli. Fiołkowooka uśmiechnęła się życzliwie, ale w tym uśmiechu było to wszystko – te wszystkie słowa, których nie powiedziała na głos. Że „nie ma się co oszukiwać”, że „świat nie jest sprawiedliwy”, oraz że „los nie obchodzi się z nami delikatnie”. Ale to już przecież wiesz, Yugen, prawda? Tłumienie własnych myśli, tego co wiło się w sercu, tylko wszystko napędzało. Czasami tego potwora, którym się było, trzeba było po prostu przygarnąć do siebie i objąć ramionami; powiedzieć: hej, ty i ja – to jedno. Więc skoro jesteśmy jednym i tym samym to akceptujmy siebie wzajemnie. Gdy człowiek był kompletny, cały, ze swoimi demonami i swoimi aniołami, wtedy przychodził spokój w miejsce tego, wydawałoby się, że nienasyconego gniewu i żaru. - Lew jak lew. Leży sobie i tylko patrzy. Prawdziwa wojowniczka to lwica – powiedzonko jak powiedzonko, ale jeśli mogli z tego swoim zwyczajem wyciągnąć jakąś głębszą rozmowę, to Airan nie miała absolutnie nic przeciwko.
I tak to właśnie szło.
W sumie to dziwnie było tak nagle tyle czasu spędzać z drugą osobą. Dzień i noc niemalże. Nawet nie tyle co z jedną inną osobą, a z trzema. Każda inna na swój sposób i każda w tym wszystkim komplementarna. I nawet, o dziwno, ich obecność nie była dla Airan męcząca. Była… zwyczajna. Jakby zawsze byli obok, choć nie była to prawda. W tym wszystkim, nawet pomimo niedopisującej pogody, Airan nie traciła humory. Rozmawiała z Yugenem bądź Ikigaiem o ile była ku temu okazja i temat. Bawiła się też trochę z Karoshim, bo choć szli na wojnę, to malec… nadal był malcem i należało mu się coś z dzieciństwa. Tak i nauki nadal trwały, zwłaszcza na postojach, kiedy czarnowłosa cierpliwie tłumaczyła czarnej kulce jak należy postępować z ludźmi. W co ufać, w co nie – ot, w gruncie rzeczy to chodziło o ograniczone zaufanie. I jak się targować, a nie dawać przekupić nawet niewinnym „pokażę ci coś, czego będzie zazdrościć Ikigai”. A że maluch był pojętny i już się do niej przyzwyczaił to chyba jakoś to szło… Jedno było pewne. Będzie z niego prawdziwa bestia jak dorośnie.
Propozycję przejażdżki na Ikigaiu przyjęła z… Dystansem. Widziała niezadowolenie Ikigaia, ale ostatecznie skończyło się na tym, że się zgodziła, bo te wszystkie podróże trochę ją mimo wszystko męczyły, tylko najpierw zbliżyła się do niego i schyliła, by zrównać się z nim wzrokiem i spojrzeć w te wiśniowe ślepia.
- Nie będzie tak źle – powiedziała do niego. - Wcale taka ciężka nie jestem – a to był akurat żart, bo Airan była chuda. Żart dla rozładowania napięcia. I później siedziała sobie na niezadowolonym Ikigaiu, w naciągniętym na ramiona płaszczu i na głowę kapturze i oglądała tę iście sogeńską pogodę, która dla niej byłam czymś absolutnie innym. I absolutnie fascynującym. Kochała deszcz o tak, ale rzeczywiście w nadmiarze, kiedy przenikał do skóry przez ubranie, to niekoniecznie było to, co sobie wyobrażała. Rozglądała się też często na boki – raz, że z czujności, a dwa, że z ciekawości. I w którymś momencie dość nieświadomie nawet zaczęła gładzić futro na karku ninkena. A kiedy trzeba było, to i Karoshiego wzięła na górę, by owinąć go w część swojego płaszcza. Ta chęć opieki działała zwyczajnie w dwie strony. Tak jak Yugen chciał otoczyć opieką ją, tak ona chciała ich na tyle, na ile mogła. Ci inni, ktrórzyu przez jakiś czas z nimi podróżowali, trzymając się na dystans, gdzieś tam jej się jawili w pamięci, ale gdy tak znikali, tak szybko o nich zapominała.
- Kupa błota, kilka domów i pustki… - Hibiki skwitowała to bardzo prosto i dobitnie, kiedy rozglądała się po wioseczce, do której przyszło im dotrzeć. Pogoda nie poprawiła się ani trochę, było nadal beznadziejnie okropnie i wizja przenocowania w domu, co prawda opuszczonym i wcześniej do kogoś należącym, nie brzmiała wcale tak źle. Nie byli tu, by rabować. Nie chcieli nic od cywili. Chcieli spędzić tutaj noc i ruszyć dalej. A nuż w jednym domów znajdzie się jakaś mapa, by lepiej rozeznać się w terenie? - Dobra. To ja mogę wziąć pierwszą, tylko najpierw i tak wypadałoby się ogrzać. I przebrać – mruknęła, patrząc na siebie, przemoczoną czarną kurę.
Więc gdy tylko obrali sobie za cel jeden z domów, po pierwsze wypadało go sprawdzić, czy nie ma tam pułapek. Ale najpierw… Czy w ogóle są w stanie go otworzyć. Czy pociągnięcie za klamkę coś daje. Jeśli nie, to Airan spróbowała go namagnesować swoim dotykiem, a następnie spróbować wpłynąć na niego tak, by po prostu się otworzył. A wtedy… O ile się udało – oględziny domu. I kiedy było bezpiecznie, to przejść do innej izby, by się przebrać z tych lepiących się do ciała, mokrych ciuchów.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Haruzen
Posty: 601
Rejestracja: 19 cze 2021, o 23:31
Multikonta: Harikido

Re: Szlak transportowy

Post autor: Haruzen »

0 x
Awatar użytkownika
Atae
Gracz nieobecny
Posty: 35
Rejestracja: 9 lip 2021, o 22:41
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, różowowłosy chłopak z tatuażami na całym ciele

Re: Szlak transportowy

Post autor: Atae »

0 x
Awatar użytkownika
Akihiko Maji
Postać porzucona
Posty: 315
Rejestracja: 8 lut 2021, o 19:07
Wiek postaci: 21
Ranga: Doko
Krótki wygląd: -blond włosy
-ciemnoszare oczy
-biała koszulka z krótkimi rękawami i spodnie w tym samym kolorze
Widoczny ekwipunek: -gurda na plecach
-kamizelka shinobi
-fuma shuriken
GG/Discord: Destro#0111
Multikonta: Jūgo Misaki

Re: Szlak transportowy

Post autor: Akihiko Maji »

Satomi był ewidentnie osobą nietypową, nie wspisującą się w żaden dotychczas poznany mu zestaw charakterów shinobi, jaki do tej pory spotkał. Haruzen chyba też był zaskoczony ów jegomościem, jednak Akihiko nie odzywał się w tej sprawie. Nie chciał przypadkiem obrazić ich tymczasowego opiekuna. Może w sytuacji zagrożenia pokaże im na co go stać? W końcu dowodzenie najemnikami było zadaniem nie dla pierwszego lepszego doko, tylko kogoś z doświadczeniem. A może on ich po prostu sprawdzał? Mózg Majiego przetwarzał wiele różnych scenariuszy, zarówno tych mniej jak i bardziej prawdopodobnych. Oczywiście, nie tracił przy tym całkowitego kontaktu z otaczającym go światem i ruszył za swoimi towarzyszami w podróż, ku przygodzie.. a raczej misji sabotażowej. Tak jak ustalili, Akihiko Maji zamykał pochód ich małej grupki, regularnie patrząc za siebie, oraz na boki. Teoretycznie o zagrożeniu z wyprzedzeniem powinien powiedzieć im przedstawiciel klanu Yamanaka ale ostrożności nigdy za wiele. Maji sprawdził jeszcze tylko czy miał pod ręką swoje senbony. Na szczęście, wszystko znajdowało się tam gdzie powinno. Teoretycznie był gotowy.
0 x
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Szlak transportowy

Post autor: Yugen »

Powiedziałby ktoś, że no halo, halo - kto jak nie Inuzuka mieli potrafić z kimś współpracować? Ha! Nic bardziej mylnego! Tak, Inuzuka potrafili współpracować - ze swoimi ninkenami. Woleli ich towarzystwo od towarzystwa ludzkiego i to właśnie z nimi pracowali. Nikt nie tworzył szkoły, w której przyuczyłby dzieciaki d tego, jak się zachowywać w grupach podczas zadań. Rzadko kiedy w ogóle wymagano od kogokolwiek, by zawiązywał grupy podczas wykonywania zadań. Tym sposobem utrudniało się pracę podczas takiej wojny - gdzie owszem, pojedyncza jednostka potrafiła wiele zmienić, ale to właśnie w grupie zazwyczaj tkwiła siła. W tym, by uzupełniały się umiejętności. W końcu Yugen nie czułby się tak pewnie, gdyby nie było tutaj Airan. Byłby wtedy o przynajmniej jeden cal bliżej zachowania większej ostrożności. A nawet teraz nie był beztroski i nieprzejęty. Przynajmniej kiedy wyjechali z tych bezpieczniejszych traktów. I gdy spadł ten nieszczęsny deszcz, który porywał spokój i zasiewał zwątpienie. Nic nie widać, mało słychać, nic nie czuć. To miało swoje plusy - bo tak oni mieli z tym problem ja i przeciwnik. Zakładając, że na każdym milimetrze ziemi takiego można było spotkać. Człowiek po prostu inaczej się czuje i inaczej zachowuje w grupie. Mimo bycia samotnikiem jakoś raźniej było widzieć inne jednostki, które kierują się w ten sam punkt. Zawsze to lepiej niż myśleć, że idzie się samemu - pionek rzucony na zatracenie, a szachownica czekająca na to, aż przebiegnie po niej kot. Polemika nad tym, na ile można sobie pozwolić istniała tak długo, jak długo nie było pewnym, dokąd prowadziło nas jutro. W końcu podróż, jaką podjęli, nie była podróżą na dzień czy dwa. I wymagała wkroczenia na granice, które były wszak pilnie strzeżone... a przynajmniej być strzeżone powinny. Polemikę można też prowadzić nad porażkami - i tak Airan miała swoje zdanie na ten temat. Dla Hao to nie była żadna porażka, kiedy mowa była o potyczkach - bo tego dotyczył temat. Obrona? Heh... Gdyby to była taka samoobrona, to nie byłoby takiego kłopotu. Hotaru nie musiała ginąć. Mogła trafić do więzienia. Wystarczyło podjąć jedną decyzję mniej... by nie atakować. To był właśnie jeden z tych wypuszczonych na wolność potworów, z którymi Yugen nie chciał się spotykać. Bo co powiedziałby samemu sobie, gdyby stało się coś takiego jeszcze raz? Jak spojrzałby w lustro? Mógł mieć wiarę w swoje pięści - nie miał wiary w swoje serce. Miał twarde ciało - a serce..? Och, cóż. Ktoś o kruchym sercu przecież nie pozwoliłby na to, żeby stało się co stało. Bo patrząc na całe swoje życie to Hao przeżył bardzo wiele porażek. Postarał się o to, by go wzmocniły i nauczyły, a nie popadły w odrętwienie. Żeby o nich nie zapomniał. A a z Hotaru była jego największą - właśnie dlatego, że w pełni osobistą i miał na nią pełen wpływ. Na początek, środek - tak i na zakończenie. Zachował bierność na początku - i zachował ją na końcu, kiedy wściekły Ikigai skoczył na kobietę, a krew... och, krew wtedy była naprawdę wszędzie. Jak farba pryśnięta na płótno, a płótnem były ściany, jak i sufit czy podłoga. Wszystko w czerwieni. Co za brzydki, jednostajny obraz.
Dopytał jeszcze o te lwy - bo i nie znał się na wielkich, egzotycznych kotach. A jak już było powiedziane - Hao był bardzo ciekawskim stworzeniem, które od razu wyłapywało nowości.
Tak się ciągnęła ich podróż - nawet pomimo deszczy Yugen czasem zagajał rozmowę i wymieniali się różnymi filozoficznymi dysputami czy opowiastkami - niemal tak, jak mieli w zwyczaju to robić w listach. Ikigai nie był zadowolony - raz z deszczu, dwa że nie lubił, jak dotykał go ktokolwiek poza Hao. Po prostu tego nie lubił. Ale Airan to Airan - dlatego się zgodził. No i jak sama kobieta zauważyła - czarnuch był pieszczochem, więc mimo wszystko... aż tak nosem nie kręcił. Plus, cholera, w końcu chodziło o to, żeby wszyscy nie umęczyli się jeszcze przed samym dotarciem na miejsce. Karoshiego jednak już nosił Yugen, kiedy ten miał dość - cały zabłocony maluch nie marudził wiele i na początku nawet z chęcią maszerował. Potem już trochę mniejszą - wraz z psującą się pogodą i wraz z tym, jak droga się nie kończyła i dla niego już wszystko było takie samo. Dobrze, że noce mogli spędzić spokojnie i się osuszyć i umyć przed dalszą drogą. To naprawdę podnosiło na duchu i ułatwiało dalszy marsz. Ikigai nie miał problemu z radzeniem sobie z podróżami - był do tego przyzwyczajony i wyszkolony. Zwłaszcza, że nie jechali w pośpiechu. Lepiej było uważać i nie przemęczać się przed dotarciem do celu. To i takie wędróweczki z lekką Airan były... no, spacerkiem. Po prostu. Ninkeny mimo wszystko takiej rangi, jak on, były już doskonale przystosowane do tego, by nosić swoich panów na plecach.
- Dobrze. Wezmę trzecią, Ikigai drugą. - Zgodził się. Takim sposobem weszli w głąb miasta. Miasta? Dziury zabitej dechami. - Ostrożnie. - Pułapki raz zastawione były nie do zdjęcia. Wystarczyło, żeby ktoś ją zastawił. Wystarczyło, żeby wcześniej ktoś się chciał sam tu przespać... ale nie. Nie było niczego i nikogo - pustka i spokój.
Tak samo spokojna była noc.
- Proponuję pozostać przy głównym trakcie. Większa szansa zagrożenia, ale nadal będziemy mieli gdzie spać w razie ulewnych deszczy. - Jednak też... nie zamierzał się upierać - i jeśli tutaj Airan wolała zboczyć na... boczek to nie było problemu. Ciepłe, podgrzane jedzenie w palenisku, które tutaj było, albo też rozstawionym, było dobrym początkiem dnia. Zdążyli przez noc wyschnąć, tak i byli bardziej odświeżeni i gotowi do drogi, nawet jeśli pozbawiono ich luksusów w postaci ciepłej kąpieli. - Jak się czujesz? - Shinobi mieli odporniejsze organizmy od ludzi, ale nie wiedział, czy czasem przyzwyczajenie do upałów nie sprawi, że w takich warunkach Airan nie złapie jakiegoś przeziębienia. Jemu się za dzieciaka zdarzało! Karoshi leżał przy ogniu rozplaszczony i nieszczęśliwy, jeśli tylko usłyszał z samego rana tapanie deszczu. A nawet jak nie usłyszał - to już ten deszcz czuł. To był efekt placebo - tylko w odwrotną stronę. Tą negatywną.
- Głowa do góry, kamracie. Prawie jesteśmy. Będziesz mógł się wykazać. - Yugen wziął Karoshiego na kolana, który szczeknął bardziej żywo i zamerdał ogonem. Naprawdę - Słodziak.

KP:
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Kisuke
Martwa postać
Posty: 2186
Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
Wiek postaci: 22
Ranga: Sentoki
Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach
Multikonta: Daisuke

Re: Szlak transportowy

Post autor: Kisuke »

0 x
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Szlak transportowy

Post autor: Airan »

Zapytana o zdanie Airan powiedziałaby (i zresztą powiedziała to czarnowłosemu), że masakra na Kami no Hikage nie była najgorszym, co widziała w życiu. Gorzej było na Pustynnym Pogromie po Turnieju Piaskowych Filarów. Ninja, cywile… Cóż z tego, że byli tam cywile, jeśli ci, którzy czuli do siebie animozje, postanowili skorzystać z festiwalowego nastroju i uderzyć, psując całe wydarzenie. Mieszali się w to shinobi z całego świata… A potem wpadli nawet Uchiha ze swoimi oddziałami i zrobili jeszcze większy burdel. A później znikąd pojawił się tam Demon. Kiedy jako dziecko widzisz ogrom takiego zniszczenia, to kolejne, które nastąpiło w Kami no Hikage nie robiło już aż tak mocnego wrażenia. Nie to, że nie robiło wcale – bo oczywiście, że robiło. Ale już nie takie. Może dlatego Airan była w stanie wtedy zachować jakieś resztki zimnej krwi, może dlatego zdołała zabrać stamtąd ze sobą młodego chłopaka i jego jednego ocalałego ninkena… Pamiętała Tsukikage. I pamiętała ten ból, żal i płacz. Rozpacz. Sama prawie została bez ważnego członka własnej rodziny… Ale miała szczęście. Jednak widząc to jedno i drugie zniszczenie człowiek przestawał się dziwić, ze akurat na Samotnych Wydmach aż tak nie przykładano wagi do religii. Czy ona ich ocaliła w najgorszych, najczarniejszych godzinach? Nie. Airan nie odrzucała tego w stu procentach, czasami wznosiła spojrzenie i wypowiadała w myślach imię wielkiej Amaterasu… Bo tylko ona nie opuściła Samotnych Wydm. Świeciła dalej. Mocno. Może nawet za mocno… Ale reszta bóstw? O ile istnieli, to mieli ich w głębokim poważaniu.
Kiedy masz miękkie serce – musisz mieć twardą dupę. I w tę zasadę wierzyła Airan. Sama była mocno empatyczna, ale potrafiła się zdystansować i odciąć, chyba, że chodziło o jej własne sprawy. Chyba, że ktoś nadepną jej na odcisk. Chyba, że chodziło o kogoś jej bliskiego. A za kogoś takiego mogła nazwać Yugena – bo jak mówiła… Skoro on nie potrafił się na kogoś złościć, to ona zrobi to za niego. Poznawali się tak naprawdę dopiero teraz, ale te lata spędzone na pisaniu ze sobą listów też pewną więź pomiędzy nimi wykształciły. Teraz było po prosto łatwiej… Inaczej. I Airan też już się przyzwyczaiła do tego, że Hao to nie był ten sam mały chłopaczek, którego poznała. To był dorosły, przystojny facet – nawet to do niej dotarło i przyjęła to do wiadomości, choć musiała to poukładać w głowie i przewartościować rzeczy. Tak jak przełknęła już swój zawód tym, że tak długo (w ogóle!) nie dawał znać, że jest źle. Albo że nie pochwalił się, że ma narzeczoną... chociaż jak tak teraz myślała, to chyba po prostu nie było się czym chwalić, skoro to było takie... Obojętne.
Karoshi był naprawdę uroczy. A jego gniew i złość chyba trochę została ostudzona przez padający deszcz. Tak jak niezadowolenie Ikigaia… Bo dotyk Airan nie był nachalny, nie był też bardzo mocny. Tak jak z Yugenem rozmawiała w konkretny sposób – obierając taktykę taką, by go nie spłoszyć i by nie schował się do tej swojej żółwiej skorupki, o czym zresztą wiedział, bo wcale się z tym nie kryła, tak nie chciała spłoszyć tego drugiego, mniej powściągliwego z duetu. Każdy miał swoje mocne i słabe strony i to zdaje się była jedna z nich. Więc… Airan nie była nachalna ani napastliwa. A kiedy nie doczekała się protestu od Ikigaia na swój dość nieświadomy gest… to też go nie przerywała, gdy już się zorientowała co robi.
Nie, niczego nie chciała od cywili. A skoro wioska została opuszczona w całości, to nie po to, by za godzinę wszyscy wrócili… Więc i nie czuła oporu przed tym, by wejść do opuszczonego domu. Nie zamierzała niczego stamtąd zabierać – pewnie i tak zrobią to złodzieje grasujący po szlaku, ale nie zamierzała się do tego przyczynić. To miało być tylko po to, by znaleźć dach nad głową na czas ulewnej i burzowej nocy. By przebrać się w suche ubrania, wysuszyć poprzednie – przynajmniej częściowo. Osłonić się od wiatru, zima, zjeść coś ciepłego, wypić i wyspać się w miarę wygodnie. Hibiki obejrzała sobie mały pokoik dziecka, dziecięce zabawki… Nawet kucnęła przy nich na moment, biorąc jedną z nich do ręki. Kiedy wychodziła, położyła ją na stole. Przerażające. Wojna była przerażająca… Ale były takie chwile, że nie było innego wyjścia. Airan rozwiesiła swoje przemoczone ubrania, zjedli coś zgodnie z planem, a potem pozostała na warcie, uznawszy, że woli teraz posiedzieć dłużej, a później pospać już do rana. Przyzwyczaiła się już do takiego wstawania… przynajmniej przestała się budzić o jakichś dziwacznych godzinach. Więc gdy przyszła pora na obudzenie Ikigaia, nawet chwilę z nim pogawędziła po cichu, nim położyła się do spania. I tak przeleżała do samego rana. Obecność tej trójki nawet w nocy jej nie przeszkadzała. Byli – ale byli też integralną częścią tego wszystkiego. To chyba nazywano zaufaniem. I czuciem się bezpiecznie… Bo z czasem nawet przestała tak stronić od kontaktu fizycznego, do czego była przyzwyczajona z Samotnych Wydm. Zniknął ten dystans i nie przeszkadzało jej, jeśli musiała kogoś z nich dotknąć, albo jeśli stało się to przez przypadek. Przywykła do ich obecności, a poza tym to była jej prywatna relacja, i nie było tutaj żadnych świadków, więc i czuła się znacznie swobodniej i było to też widać.
- To ja proponuję zrobić tak. Pójdziemy traktem, ale jeśli się okaże, że droga naprawdę zaczyna się robić coraz mniej bezpieczna, to zboczmy wtedy. Nie ma sensu się niepotrzebnie narażać – czuć się pewnie to jedno. Ale Airan z natury była bardzo ostrożna i to wychodziło teraz. Wolała nie ponosić niepotrzebnego ryzyka i tym samym zwiększyć szansę powodzenia misji i, przede wszystkim, przeżycia. Swojego i towarzyszy. Ciepła herbata z samego rana i ciepły posiłek, na tę zimną pogodę, mimo wszystko potrafiło poprawić humor. Tak i siedziała sobie przy palenisku z kocem na ramionach, by jeszcze się dogrzać i ocieplała sobie dłonie na kubku z herbatą. - Dobrze. Przyzwyczaiłam się już do nie budzenia się skoro świt gdy jest jeszcze ciemno, więc mogę to uznać za plus – była przyzwyczajona do gorąca, ale była też przyzwyczajona do zimna. Niekoniecznie do bycia przemoczoną i choć zdarzało jej się czasem kichnąć, to nic poważnego się jej nie działo. - A ty? – pytała, bo to on głównie maszerował w deszczu i w błocie, z Karoshim na rękach. Ona przynajmniej nie miała chlupotu w butach, jeśli Ikigai niósł ją na swoim grzbiecie. - Coo, jednak taplanie się w błocie od rana do wieczora nie jest tak przyjemne jak wytaplanie się na chwilkę, co? – zaczepiała Słodziaka, ale bardziej z troski niż żeby mu dopiec.
A po śniadaniu trzeba było się spakować, łącznie ze swoimi ubraniami, które zostały na noc do wyschnięcia – w tym celu Airan wszystko popieczętowała i jeśli była potrzeba, to tak samo zrobiła z rzeczami Yugena. Bo dla niej nie był to zupełnie żaden chakrowy wysiłek i byli gotowi do drogi. Szlakiem… A przynajmniej jak na razie. Czy z niego w końcu zboczą czy nie… To zależało od sytuacji i od tego, czy taka umowa pasowała Yugenowi.
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Sogen [394 r.]”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości