"Park" w centrum osady
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: "Park" w centrum osady
Rzeczywiście, nie była zbyt prosta dla białowłosego, który podjął się pomocy chłopakom. Nie miał siły do nich, gdy stali i wykrzykiwali coś pod jego chałupą to zareagował pomocną dłonią. Po wyłapaniu wszystkich żab.. W końcu. Prawdopodobnie ostatnia z nich ukrywała coś w żołądku. Było to na tyle twarde, że spodziewał się, iż jest to kamień, którego chłopaki szukają. W zasadzie Kyoushiemu kompletnie nie zależało na jakimkolwiek kamyku. Był bardziej zainteresowany swoją wygodą i spokojem jaki zazna za niedługo. Miał wiele opcji, jednak wybrał tę najprostszą i najłagodniejszą. Gdy już miał ruszać z ów żabą w kierunku gdzie ostatnio widział krzykaczy.. Szczęście się do niego uśmiechnęło, gdyż oni dwaj szli w jego stronę. Nie musiał się fatygować w ich stronę. Gdy tylko ich spotkał zaczął mówić:
- To prawdopodobnie Wasza zguba. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. A wystarczyło trochę czasu poświęcić na poszukiwania. - skarcił ich słowami oraz wzrokiem. Gdy tylko to się powiodło, wróci do siebie.. Do swojego spokojnego zacisza...
- To prawdopodobnie Wasza zguba. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. A wystarczyło trochę czasu poświęcić na poszukiwania. - skarcił ich słowami oraz wzrokiem. Gdy tylko to się powiodło, wróci do siebie.. Do swojego spokojnego zacisza...
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
Mimo iż spędziła dosyć sporo czasu w podróży i myślami zahaczała o swoje tymczasowe, tutejsze mieszkanie, jakoś tak bardzo ją tam jednak nie ciągnęło. Przekonała się o tym, gdy znalazła się blisko czegoś, co można było nazwać czymś na wzór parku. Sporo zieleni, w dodatku niewielkie oczko wodne z krystaliczną wodą. Co prawda nie myślała teraz o kąpieli, bo całkiem niedawno dopiero co wyschła. Kosmyki jej białych włosów jeszcze gdzieniegdzie były nieco wilgotne, ale to dało się wyczuć jedynie poprzez dotknięcie ich.
I tak, zamiast udać się w inną stronę miasta, postawiła swoje kroki na zielonym, trawiastym posłaniu. Tak naprawdę była tutaj pierwszy raz odkąd przybyła do Ryuzaku no Taki. Teraz mogła zauważyć jak różnorodna jest tu roślinność. Jak tu cicho, spokojnie, bez tłumów, przez które przebijała się jeszcze chwilę temu. Zupełnie jakby czas stanął w miejscu i gdyby nie delikatny powiew wiatru od czasu to czasu, nie czułaby pewnie biegnącego czasu. Zwłaszcza, że słońce szczególnie dziś rozpieszczało. Niekoniecznie było to dobre dla niej, bo jej blada cera nie znosiła zbyt dobrze takiego grzania na dłuższą metę, a że postanowiła zostać tutaj trochę dłużej, wolała zająć sobie miejsce uściełane cieniem drzew. Dlatego stanęła w miejscu, podpierając jedną dłoń na biodrze i przygryzając dolną wargę. Zupełnie tak jak za każdym razem, gdy się nad czymś zastanawiała.
Jej oczy otworzyły się nieco szerzej, bo cel został odnaleziony. Trzy sadziste drzewa z grubymi konarami, rozłożyste gałęzie ozdobione tysiącami liśćmi. Kto wie, może to będzie kolejne miejsce, które będzie ochoczo odwiedzać, zupełnie jak wodospad blisko tej kupieckiej wioski? Na pewno weźmie to pod uwagę, teraz jednak wolała posadzić swój tyłek na trawie i oprzeć się o pień jednego z drzew. Przekręciła głowę w bok i praktycznie zsunęła się jeszcze niżej, nie przejmując się wcale tym, że materiał jej stroju w sumie zostaje w tym samym miejscu, jeszcze bardziej odsłaniając jej ciało, które jednak nadal odziane było w i tak prześwitujący kombinezon. Dzięki temu było widać nawet jej bliznę na prawym biodrze, jeżeli ktoś by się rzecz jasna przyjrzał. Na szczęście skończyło się na tym, bo materiał, który przysłaniał przód jej ciała od talii w dół, mimo zmiany jej pozycji, dalej zasłaniał to, co trzeba. Za to jej ręce powędrowały wyżej, podłożyła dłonie pod głowę, układając ją wygodniej. Nie zamykała oczu, patrzyła przed siebie, na niebo, które odsłaniało się przed nią, gdy tylko wiatr zatargał gałęziami i liśćmi. I mimo tego, że usadowiła się w cieniu, to i tak jej bladozielone oczy były przymrużone.
I tak, zamiast udać się w inną stronę miasta, postawiła swoje kroki na zielonym, trawiastym posłaniu. Tak naprawdę była tutaj pierwszy raz odkąd przybyła do Ryuzaku no Taki. Teraz mogła zauważyć jak różnorodna jest tu roślinność. Jak tu cicho, spokojnie, bez tłumów, przez które przebijała się jeszcze chwilę temu. Zupełnie jakby czas stanął w miejscu i gdyby nie delikatny powiew wiatru od czasu to czasu, nie czułaby pewnie biegnącego czasu. Zwłaszcza, że słońce szczególnie dziś rozpieszczało. Niekoniecznie było to dobre dla niej, bo jej blada cera nie znosiła zbyt dobrze takiego grzania na dłuższą metę, a że postanowiła zostać tutaj trochę dłużej, wolała zająć sobie miejsce uściełane cieniem drzew. Dlatego stanęła w miejscu, podpierając jedną dłoń na biodrze i przygryzając dolną wargę. Zupełnie tak jak za każdym razem, gdy się nad czymś zastanawiała.
Jej oczy otworzyły się nieco szerzej, bo cel został odnaleziony. Trzy sadziste drzewa z grubymi konarami, rozłożyste gałęzie ozdobione tysiącami liśćmi. Kto wie, może to będzie kolejne miejsce, które będzie ochoczo odwiedzać, zupełnie jak wodospad blisko tej kupieckiej wioski? Na pewno weźmie to pod uwagę, teraz jednak wolała posadzić swój tyłek na trawie i oprzeć się o pień jednego z drzew. Przekręciła głowę w bok i praktycznie zsunęła się jeszcze niżej, nie przejmując się wcale tym, że materiał jej stroju w sumie zostaje w tym samym miejscu, jeszcze bardziej odsłaniając jej ciało, które jednak nadal odziane było w i tak prześwitujący kombinezon. Dzięki temu było widać nawet jej bliznę na prawym biodrze, jeżeli ktoś by się rzecz jasna przyjrzał. Na szczęście skończyło się na tym, bo materiał, który przysłaniał przód jej ciała od talii w dół, mimo zmiany jej pozycji, dalej zasłaniał to, co trzeba. Za to jej ręce powędrowały wyżej, podłożyła dłonie pod głowę, układając ją wygodniej. Nie zamykała oczu, patrzyła przed siebie, na niebo, które odsłaniało się przed nią, gdy tylko wiatr zatargał gałęziami i liśćmi. I mimo tego, że usadowiła się w cieniu, to i tak jej bladozielone oczy były przymrużone.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: "Park" w centrum osady
Po opanowaniu zamierzonej techniki, a także uprzątnięciu mieszkania udałem się do centrum Ryuzaku no Taki z zamiarem zwiedzenia miasta. Przewijając się poprzez to kolejne uliczki, stragany, mieściny pełnych przekupek uświadamiałem sobie jaka różnica jest między miastem kupieckim, a moją macierzystą prowincją, która znajdowała się pod jurysdykcją Rodu Senju. Podziwiając barwne stragany, pełne przepychu pułki i kosze co raz to kolejnych handlarzy nie mogłem się nadziwić, co ten świat był w stanie jeszcze pokazać uczestniczącym w jego życiu mieszkańcom. Aż do czasu.
Umęczony gwarem ulicznego życia, skierowałem swoje kroki wprost do pobliskiego parku, które już prawie że na wstępie cechowało się zgoła inaczej. Odosobnione ścieżki, cienie rzucane przez korony drzew, samotność nie przerywana krokami co raz to kolejnych mieszkańców, zachęcało do odwiedzenia osób, które nie szukały towarzystwa, a już w szczególności osobę z Rodu Senju, która ceniła w szczególności takie elementy jak roślinność, przestrzeń czy też samotność. O ile jednak można było przepuszczać, że ścieżka pokieruje po jakieś z goła mało uczęszczanej ścieżce to o tyle okazało się całkiem inaczej.
Zbliższywszy się nie co bliżej dostrzegłem siedzącą pod drzewem kobietę, która wyróżniała się swoją urodą na tle innych kobiet w Shinri, a nawet Ryuzaku no Taki, które przecież mieściło na swojej przestrzeli ludnośc z różnych prowincji, różnych rodów i regionów geograficznych. Istotę, którą dostrzegłem, białowłosą niewiastę którą w pierwszej chwili w żaden sposób nie zidentyfikowałem z poznaną w Shigashi no Kyoji kobietą - z którą to przecież o mało co nie skoczyliśmy sobie do gardeł. Końcem końców jednak rozwiązanie jakie wtedy wynikło było satysfakcjonujące chyba dla obu strony. Nagana z mojej strony spotkała się w przypadku tamtej kobiety z wystarczającym przyznanie do nagannego zachowania, a przynajmniej tak to wtedy odebrałem nie zgłebiając się wtedy w jej psychikę. Złodziejstwo mnie nie interesowało.
- Potężne, prawda? - spytałem podchodząc bliżej i dopiero w tym momencie dostrzegając to jak się przedstawiał ubiór ów kobiety. Przemyśliwując strój z pewnością przyciągał uwagę - zwłaszcza mężczyzn - co jednak w moim przypadku nie było kryterium szczególnie zachęcającym do rozmowy. Prawdę mówiąc widzą taki widok najpewniej bym przeszedł obok na poczatku, nie zaczepiając dziewczyny, szczególnie dlatego, że zawstydzała mnie taka sytuacja. Ale skoro się odezwałem i podszedłem w takiej sytuacji dostrzegając dodatkowe "atrybuty" dziewczyny po prostu zwyczajnie nie wypadało się oddalić. Przyglądając się jej jednak jeszcze przez chwilę odniosłem nieodparte wrażenie, że już się z nią gdzieś spotkałem. Ile było w tym prawdy? Moża ów dziewczę odnosiło takie samo wrażenie i chciało również wyrazić swoją opinie?- Potężne, dumne, niewzruszone, wspaniałe cechy niestety dość rzadko spotykane - dodałem, wyrażając tym samym swój zachwyt, obleczony jednak smutnym tonem, bo mimo że doceniałem takie cechy to wciąz daleko mi było do osiągnięcia takiego stanu.
Umęczony gwarem ulicznego życia, skierowałem swoje kroki wprost do pobliskiego parku, które już prawie że na wstępie cechowało się zgoła inaczej. Odosobnione ścieżki, cienie rzucane przez korony drzew, samotność nie przerywana krokami co raz to kolejnych mieszkańców, zachęcało do odwiedzenia osób, które nie szukały towarzystwa, a już w szczególności osobę z Rodu Senju, która ceniła w szczególności takie elementy jak roślinność, przestrzeń czy też samotność. O ile jednak można było przepuszczać, że ścieżka pokieruje po jakieś z goła mało uczęszczanej ścieżce to o tyle okazało się całkiem inaczej.
Zbliższywszy się nie co bliżej dostrzegłem siedzącą pod drzewem kobietę, która wyróżniała się swoją urodą na tle innych kobiet w Shinri, a nawet Ryuzaku no Taki, które przecież mieściło na swojej przestrzeli ludnośc z różnych prowincji, różnych rodów i regionów geograficznych. Istotę, którą dostrzegłem, białowłosą niewiastę którą w pierwszej chwili w żaden sposób nie zidentyfikowałem z poznaną w Shigashi no Kyoji kobietą - z którą to przecież o mało co nie skoczyliśmy sobie do gardeł. Końcem końców jednak rozwiązanie jakie wtedy wynikło było satysfakcjonujące chyba dla obu strony. Nagana z mojej strony spotkała się w przypadku tamtej kobiety z wystarczającym przyznanie do nagannego zachowania, a przynajmniej tak to wtedy odebrałem nie zgłebiając się wtedy w jej psychikę. Złodziejstwo mnie nie interesowało.
- Potężne, prawda? - spytałem podchodząc bliżej i dopiero w tym momencie dostrzegając to jak się przedstawiał ubiór ów kobiety. Przemyśliwując strój z pewnością przyciągał uwagę - zwłaszcza mężczyzn - co jednak w moim przypadku nie było kryterium szczególnie zachęcającym do rozmowy. Prawdę mówiąc widzą taki widok najpewniej bym przeszedł obok na poczatku, nie zaczepiając dziewczyny, szczególnie dlatego, że zawstydzała mnie taka sytuacja. Ale skoro się odezwałem i podszedłem w takiej sytuacji dostrzegając dodatkowe "atrybuty" dziewczyny po prostu zwyczajnie nie wypadało się oddalić. Przyglądając się jej jednak jeszcze przez chwilę odniosłem nieodparte wrażenie, że już się z nią gdzieś spotkałem. Ile było w tym prawdy? Moża ów dziewczę odnosiło takie samo wrażenie i chciało również wyrazić swoją opinie?- Potężne, dumne, niewzruszone, wspaniałe cechy niestety dość rzadko spotykane - dodałem, wyrażając tym samym swój zachwyt, obleczony jednak smutnym tonem, bo mimo że doceniałem takie cechy to wciąz daleko mi było do osiągnięcia takiego stanu.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
Zapatrzona w nieboskłon przysłanianym co chwilę zielonymi liśćmi, spodziewała się, że ktoś tu może przejść, pojawić się, cokolwiek. W sumie wszystko, nawet jeśli nie brała pod uwagę nawiązania jakiegoś dialogu. Dlatego jej wyblakłe, zielone spojrzenie nawet na ułamek sekundy nie skierowało się w inną stronę. Chyba nawet przez tę chwilę znalazła się w jakimś innym świecie, odłączona od wszystkiego, chcąca zagarnąć dla siebie każdą chwilę spokoju i relaksu, zanim zacznie katować swoje ciało i umysł treningami. To właśnie chciała uzyskać.
Zbliżające się kroki jej nie rozproszyły. Nawet dwa, niewiele znaczące słowa nie odwróciły jej uwagi. Zupełnie jakby wpadły jednym uchem, szybko się ulatniając i pozostawiając na jej twarzy jedynie dziwny uśmiech. Nigdy nie podejrzewałaby się o jakieś wyjątkowe połączenie z naturą, nawet jeśli lubiła takie tereny. Może jednak to zamiłowanie odziedziczyła po swojej matce, która nie tylko uwielbiała naturę, ale również korzystała z niej najlepiej jak mogła. W końcu te wszystkie ziółka, maści i inne specyfiki... to z niczego się nie brało.
Dopiero kolejne słowa sprawiły, że jej spojrzenie powędrowało w stronę dobiegającego do niej głosu. Nie rozpoznawała go, nie spodziewała się, żeby to był ktoś, kogo zdążyła poznać. Nawet ze strony nieznajomego nie zapowiadało się, by wcześniej mieli styczność. Dlatego gdy jej oczy utkwiły w jego twarzy, wstrzymała na moment oddech, momentalnie mrużąc powieki. Zbieg okoliczności? Raczej wątpiła, żeby się pomyliła. Już widziała tę mordkę, trudno by ją było zapomnieć. Niecodziennie spotyka się takich... mężczyzn. Mimo swojej niezaprzeczalnie męskiej urody, niezbyt dobrze zapadł jej w pamięć. W końcu o mało co przez niego nie zostałaby odkryta i mało tego, jeszcze doszłoby między nimi do ostrego spięcia, bo wtedy zdobyli się jedynie na przepychankę słowną. Być może oboje nie mieli wtedy czasu albo i chęci, by się w to bawić. Dziś najwidoczniej los postanowił ponownie splątać ich drogi. Kto wie, czyżby świat chciał dokończyć to, co praktycznie zaczęli?
Położyła dłonie na trawie, na parę sekund odwracając swoje spojrzenie od nieznajomego, którego ostatnio zdążyła wyzwać od wyrostków. Spięła mięśnie i podciągnęła się tak, że ponownie jej plecy były oparte o konar drzewa, a ubiór nie odsłaniał już tyle, co jeszcze przed chwilą. Nie zamierzała się przecież przed nim wdzięczyć, chociaż kto wie co go tutaj przyciągnęło.
- Te dwie ostatnie jeszcze byłabym skłonna ci przypisać. Jednak nasze ostatnie spotkanie wykluczyło cechę pierwszą. Chyba się nie mylę, prawda? Wyrostek z lokalu w Shigashi? - zapytała, marszcząc brwi i przybierając niby pytający wyraz twarzy, jakby serio się zastanawiała czy to aby na pewno on, ale uśmiech dalej był zadziorny i złośliwy. Nie mogła się pomylić. Chociaż gdyby uderzyła w tę klatę jeszcze raz, to pewnie nabrałaby jeszcze większej pewności. Zresztą... co jej szkodzi? Szybko podniosła się na równe nogi i stanęła tak blisko, że miała go na wyciągnięcie ręki, którą zresztą podniosła. Nachyliła jeszcze głowę w jego stronę, a że była niższa od niego, to raczej było to na wysokości jego torsu i obróciła ją, jakby chciała w to miejsce przyłożyć swoje ucho. Zapukała. Po prostu zapukała kostkami palców w jego klatkę piersiową i nadsłuchiwała.
- Taaa, to zdecydowanie ty. Teraz kozaczysz w Ryuzaku? - zapytała, odsuwając głowę i rękę i spoglądając wprost na te spotkaną już, acz niespotykaną facjatkę. Bez skrępowania, niemalże bezczelnie, ale z pewnością siebie. Taka przecież była, zwłaszcza gdy się zgrywała.
Zbliżające się kroki jej nie rozproszyły. Nawet dwa, niewiele znaczące słowa nie odwróciły jej uwagi. Zupełnie jakby wpadły jednym uchem, szybko się ulatniając i pozostawiając na jej twarzy jedynie dziwny uśmiech. Nigdy nie podejrzewałaby się o jakieś wyjątkowe połączenie z naturą, nawet jeśli lubiła takie tereny. Może jednak to zamiłowanie odziedziczyła po swojej matce, która nie tylko uwielbiała naturę, ale również korzystała z niej najlepiej jak mogła. W końcu te wszystkie ziółka, maści i inne specyfiki... to z niczego się nie brało.
Dopiero kolejne słowa sprawiły, że jej spojrzenie powędrowało w stronę dobiegającego do niej głosu. Nie rozpoznawała go, nie spodziewała się, żeby to był ktoś, kogo zdążyła poznać. Nawet ze strony nieznajomego nie zapowiadało się, by wcześniej mieli styczność. Dlatego gdy jej oczy utkwiły w jego twarzy, wstrzymała na moment oddech, momentalnie mrużąc powieki. Zbieg okoliczności? Raczej wątpiła, żeby się pomyliła. Już widziała tę mordkę, trudno by ją było zapomnieć. Niecodziennie spotyka się takich... mężczyzn. Mimo swojej niezaprzeczalnie męskiej urody, niezbyt dobrze zapadł jej w pamięć. W końcu o mało co przez niego nie zostałaby odkryta i mało tego, jeszcze doszłoby między nimi do ostrego spięcia, bo wtedy zdobyli się jedynie na przepychankę słowną. Być może oboje nie mieli wtedy czasu albo i chęci, by się w to bawić. Dziś najwidoczniej los postanowił ponownie splątać ich drogi. Kto wie, czyżby świat chciał dokończyć to, co praktycznie zaczęli?
Położyła dłonie na trawie, na parę sekund odwracając swoje spojrzenie od nieznajomego, którego ostatnio zdążyła wyzwać od wyrostków. Spięła mięśnie i podciągnęła się tak, że ponownie jej plecy były oparte o konar drzewa, a ubiór nie odsłaniał już tyle, co jeszcze przed chwilą. Nie zamierzała się przecież przed nim wdzięczyć, chociaż kto wie co go tutaj przyciągnęło.
- Te dwie ostatnie jeszcze byłabym skłonna ci przypisać. Jednak nasze ostatnie spotkanie wykluczyło cechę pierwszą. Chyba się nie mylę, prawda? Wyrostek z lokalu w Shigashi? - zapytała, marszcząc brwi i przybierając niby pytający wyraz twarzy, jakby serio się zastanawiała czy to aby na pewno on, ale uśmiech dalej był zadziorny i złośliwy. Nie mogła się pomylić. Chociaż gdyby uderzyła w tę klatę jeszcze raz, to pewnie nabrałaby jeszcze większej pewności. Zresztą... co jej szkodzi? Szybko podniosła się na równe nogi i stanęła tak blisko, że miała go na wyciągnięcie ręki, którą zresztą podniosła. Nachyliła jeszcze głowę w jego stronę, a że była niższa od niego, to raczej było to na wysokości jego torsu i obróciła ją, jakby chciała w to miejsce przyłożyć swoje ucho. Zapukała. Po prostu zapukała kostkami palców w jego klatkę piersiową i nadsłuchiwała.
- Taaa, to zdecydowanie ty. Teraz kozaczysz w Ryuzaku? - zapytała, odsuwając głowę i rękę i spoglądając wprost na te spotkaną już, acz niespotykaną facjatkę. Bez skrępowania, niemalże bezczelnie, ale z pewnością siebie. Taka przecież była, zwłaszcza gdy się zgrywała.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: "Park" w centrum osady
Moje pierwsze słowa nie spotkały się z jakąkolwiek reakcją. Młoda kobieta najwyraźniej przybyła tu z dobrze pojętym zamiarem odpoczynku, a ów delikwent jak ja po prostu zakłócał jej wypoczynek. Nie zrażony tym kontynuowałem wypowiedź dalej, która tym jednak razem spotkała się ze spojrzeniem dziewki. Zdając sobie najwyraźniej sprawę z tego jak w obecnej chwili prezentuje się jej ubiór przed moimi oczyma, postanowiła nie co poprawić swoją pozycję i nie ukazywać swoich wdzięków w taki sposób. Dopiero jednak jej słowa, które padły chwilę po tym skłoniły mnie do głębszego zastanowienia nad tym co usłyszałem. Słowem klucz okazała się tutaj nazwa drugiego miasta kupieckiego, gdzie też faktycznie byłem. Ściągnięte brwi i zadumany wyraz twarz mógłby zdradzić nawet niezbyt rozgarniętemu rozmówcy to, że nadal nie kojarzę faktów, nim jednak zdążyłem sformułować jakąkolwiek myśl, spłynęło na mnie zrozumienie. Dziewczyna z Karczmy "Irajgo". Kobieta, którą powziąłem za złodziejkę, która tylko czyhała na nieuważnych klientów tego lokalu. Niesmak jaki wypłynął mi na buzię, mógł dziewczynie powiedzieć, że już przypomniałem sobie nasze poprzednie spotkanie.
- Nie doceniłem Cię wystarczająco skoro dałaś radę się tu dostać. Gdyby nie to, że sam Cię zaczepiłem, gdzie indziej doszukiwałbym się powodów - odparłem niezrażony tym co właśnie dziewczyna zrobiła. Puknięcie w mój tors jakoby potwierdzenia wyrażenia, którym mnie nazywała było szczeniacką zagrywką, która jednak nie wytrąciła mnie z równowagi. O ile mogłoby to nastąpić gdy byłem w Shigashi, ranny i wycieńczony po walce, czujny i zaniepokojony tamtejszymi wydarzeniami, to o tyle w obecnej chwili sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej i co najwyżej nawet nie miałem ochoty na złośliwe zagrywki, które miały miejsce już wtedy.
- Jeśli zwykłą przechadzkę po parku bierzesz za kozaczenie to gratuluje podejścia do życia. Musi być niesamowicie bajkowe - stwierdziłem nie spuszczając jednak wzroku z kobiety bo już raz naruszyła moją cielesność i ponownie na coś takiego pozwolić nie zamierzałem. Domyślałem się, że jej filozofia życiowa którą mi demonstrowała po raz już drugi, niejednokrotnie musiało grać na nerwach jeszcze innym ludziom, a że do przesadnych flegmatyków nie należałem i do tych w gorącej wodzie kąpanych także, to inni ludzie reagowali na pewno inaczej, a skoro dotychczasowe postępowanie niczego jej nie nauczyło to przypuszczalnie dziewczyna umiała zadbać o własne bezpieczeństwo.
- Przybyłaś do Ryuzaku bo w Shigashi wystarczająco się nie nachapałaś? - zapytałem już bez ogródek, demonstrując tym samym również to za kogo ją brałem, odwzajemniając jej tym samym swoje głębokie w oczy spojrzenie. Domyślałem się, że najpewniej temu zaprzeczy bądź odpowie w równie inny, złośliwy sposób który nie przyniesie odpowiedzi, ale w tym momencie nieszczególnie mnie to już obchodziło.
- Nie doceniłem Cię wystarczająco skoro dałaś radę się tu dostać. Gdyby nie to, że sam Cię zaczepiłem, gdzie indziej doszukiwałbym się powodów - odparłem niezrażony tym co właśnie dziewczyna zrobiła. Puknięcie w mój tors jakoby potwierdzenia wyrażenia, którym mnie nazywała było szczeniacką zagrywką, która jednak nie wytrąciła mnie z równowagi. O ile mogłoby to nastąpić gdy byłem w Shigashi, ranny i wycieńczony po walce, czujny i zaniepokojony tamtejszymi wydarzeniami, to o tyle w obecnej chwili sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej i co najwyżej nawet nie miałem ochoty na złośliwe zagrywki, które miały miejsce już wtedy.
- Jeśli zwykłą przechadzkę po parku bierzesz za kozaczenie to gratuluje podejścia do życia. Musi być niesamowicie bajkowe - stwierdziłem nie spuszczając jednak wzroku z kobiety bo już raz naruszyła moją cielesność i ponownie na coś takiego pozwolić nie zamierzałem. Domyślałem się, że jej filozofia życiowa którą mi demonstrowała po raz już drugi, niejednokrotnie musiało grać na nerwach jeszcze innym ludziom, a że do przesadnych flegmatyków nie należałem i do tych w gorącej wodzie kąpanych także, to inni ludzie reagowali na pewno inaczej, a skoro dotychczasowe postępowanie niczego jej nie nauczyło to przypuszczalnie dziewczyna umiała zadbać o własne bezpieczeństwo.
- Przybyłaś do Ryuzaku bo w Shigashi wystarczająco się nie nachapałaś? - zapytałem już bez ogródek, demonstrując tym samym również to za kogo ją brałem, odwzajemniając jej tym samym swoje głębokie w oczy spojrzenie. Domyślałem się, że najpewniej temu zaprzeczy bądź odpowie w równie inny, złośliwy sposób który nie przyniesie odpowiedzi, ale w tym momencie nieszczególnie mnie to już obchodziło.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
Czyżby mężczyzna jej nie pamiętał? Krótka pamięć czy może to ona się pomyliła. Nie, niemożliwe. No chyba, że chodzi dwóch takich identycznych wyrostków! Ta opcja jednak była według niej zbyt bardzo oddalona, więc postawiła na kiepską pamięć jej obecnego towarzysza. Nie zamierzała jednak mu tu zaraz objaśniać całej sytuacji ich pierwszego spotkania, bo chyba ani dla niej ani dla niego nie było ono przyjemne. Pomijając fakt, że dla niej żadne spotkanie z mężczyzną nie należy do przyjemnego. Są od tego wyjątki, ale przecież to one potwierdzają regułę. Zaraz jednak na twarz ciemnowłosego wpłynął jakiś niesmak, nawet na tak skwaszoną mordkę było przyjemnie popatrzeć. I to znaczyło, że jednak go olśniło i przypomniał sobie z kim ma styczność. Od razu czuła, że nie będzie odnosił się do niej już tak miło, zanim jeszcze uświadomił sobie, że już ją zna. Oj, nie myliła się.
- Tu dostać? Nie nazwałabym tego szczęściem. Rozkazy możnowładców raczej nie sprawiają mi aż takiej radości. - mruknęła i wzruszyła ramionami. I chociaż była pewna, że mężczyzna, którego imienia jeszcze nie znała i na dobrą sprawę jakoś jej się do tego nie śpieszyło, mówił to w zupełnie innym znaczeniu, to i tak to przekręciła po swojemu. Może kolejny raz pokazywała, że chyba nie jest się tak łatwo z nią dogadać, nawet jeśli robiła to nieumyślnie.
- A zaczepiłeś mnie nie wiedząc, że ja to ja. - dodała, szczerząc zęby od ucha do ucha. Zdawała sobie z tego doskonale sprawę, sam nieznajomy to przecież i tak przyznał i jasno wynikało, że gdyby zdawał sobie sprawę z tego, z kim może mieć styczność, wcale nie podjąłby jakieś interakcji. - I skąd mam wiedzieć, co robisz poza chodzeniem do parku? Musisz tak wszystko brać dosłownie, nie pozwalając by wyrażenia kierowane do ciebie nie obejmowały tylko tu i teraz, ale też pozostałą rzeczywistość? - zapytała, unosząc jedną brew wyżej, bo o ile może i nie była dla niego zbyt przyjemna, to jednak w swoim życiu wprowadzała jakąś nutę humoru, nie lubiła trzymać się sztywnych ram, a chyba właśnie taka sztywna rama stała przed nią. Niezbyt zadowalająca perspektywa. Zwłaszcza, że nadal brał ją za złodziejkę. Teraz pytanie, czy warto uświadamiać go, że wcale tak nie jest czy też może olać, by żył w błogiej nieświadomości?
- Nawet zabawny jesteś w tej swojej powadze i błędnym toku myślenia. Wypłaty nigdy w dłoni nie miałeś, że każdego, kto ma sakiewkę z monetami bierzesz za złodzieja? Gratuluję podejścia do życia, musi być niesamowicie uciążliwe. - częściowo chciała mu dać do zrozumienia, że nie jest tym, za kogo ją bierze, ale widać było, że nie zamierza robić tego na siłę, bo raczej nikomu nie zależałoby na zdaniu nieznajomego. Zapewne i ciemnowłosy ma gdzieś to, co panienka Ryukata sądzi na jego temat. Przy okazji posłużyła się jego słowami, zmieniając jedynie ostatnie słowo, bo takie podejście do życia raczej nie napawało radością, a przynajmniej nie ją. I w przeciwieństwie do swojego rozmówcy, nie zamierzała się spinać i dalej bacznie obserwować towarzysza. Ta rozmowa była dla niej tak spokojna, że postanowiła powrócić do poprzedniej pozycji. Klapnęła tyłkiem na trawę, opierając plecy i tył głowy o pień drzewa. Chciała go trochę rozluźnić, skoro los postanowił ponownie ich ze sobą zetknąć, mimo niechęci obojga.
- Wierzysz w przeznaczenie? - wypaliła ni stąd ni zowąd, nie nawiązując tak naprawdę do żadnego wątku, jaki poruszyli. Co najwyżej dałoby się to podpiąć pod ich kolejne spotkanie. A żeby sprowokować mężczyznę do odpowiedzi, wlepiła w niego swoje spojrzenie ponownie, zadzierając głowę trochę do góry, bo inaczej byłoby to nieco ciężkie zadanie z pozycji siedzącej.
- Tu dostać? Nie nazwałabym tego szczęściem. Rozkazy możnowładców raczej nie sprawiają mi aż takiej radości. - mruknęła i wzruszyła ramionami. I chociaż była pewna, że mężczyzna, którego imienia jeszcze nie znała i na dobrą sprawę jakoś jej się do tego nie śpieszyło, mówił to w zupełnie innym znaczeniu, to i tak to przekręciła po swojemu. Może kolejny raz pokazywała, że chyba nie jest się tak łatwo z nią dogadać, nawet jeśli robiła to nieumyślnie.
- A zaczepiłeś mnie nie wiedząc, że ja to ja. - dodała, szczerząc zęby od ucha do ucha. Zdawała sobie z tego doskonale sprawę, sam nieznajomy to przecież i tak przyznał i jasno wynikało, że gdyby zdawał sobie sprawę z tego, z kim może mieć styczność, wcale nie podjąłby jakieś interakcji. - I skąd mam wiedzieć, co robisz poza chodzeniem do parku? Musisz tak wszystko brać dosłownie, nie pozwalając by wyrażenia kierowane do ciebie nie obejmowały tylko tu i teraz, ale też pozostałą rzeczywistość? - zapytała, unosząc jedną brew wyżej, bo o ile może i nie była dla niego zbyt przyjemna, to jednak w swoim życiu wprowadzała jakąś nutę humoru, nie lubiła trzymać się sztywnych ram, a chyba właśnie taka sztywna rama stała przed nią. Niezbyt zadowalająca perspektywa. Zwłaszcza, że nadal brał ją za złodziejkę. Teraz pytanie, czy warto uświadamiać go, że wcale tak nie jest czy też może olać, by żył w błogiej nieświadomości?
- Nawet zabawny jesteś w tej swojej powadze i błędnym toku myślenia. Wypłaty nigdy w dłoni nie miałeś, że każdego, kto ma sakiewkę z monetami bierzesz za złodzieja? Gratuluję podejścia do życia, musi być niesamowicie uciążliwe. - częściowo chciała mu dać do zrozumienia, że nie jest tym, za kogo ją bierze, ale widać było, że nie zamierza robić tego na siłę, bo raczej nikomu nie zależałoby na zdaniu nieznajomego. Zapewne i ciemnowłosy ma gdzieś to, co panienka Ryukata sądzi na jego temat. Przy okazji posłużyła się jego słowami, zmieniając jedynie ostatnie słowo, bo takie podejście do życia raczej nie napawało radością, a przynajmniej nie ją. I w przeciwieństwie do swojego rozmówcy, nie zamierzała się spinać i dalej bacznie obserwować towarzysza. Ta rozmowa była dla niej tak spokojna, że postanowiła powrócić do poprzedniej pozycji. Klapnęła tyłkiem na trawę, opierając plecy i tył głowy o pień drzewa. Chciała go trochę rozluźnić, skoro los postanowił ponownie ich ze sobą zetknąć, mimo niechęci obojga.
- Wierzysz w przeznaczenie? - wypaliła ni stąd ni zowąd, nie nawiązując tak naprawdę do żadnego wątku, jaki poruszyli. Co najwyżej dałoby się to podpiąć pod ich kolejne spotkanie. A żeby sprowokować mężczyznę do odpowiedzi, wlepiła w niego swoje spojrzenie ponownie, zadzierając głowę trochę do góry, bo inaczej byłoby to nieco ciężkie zadanie z pozycji siedzącej.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: "Park" w centrum osady
Wzmianka o możnowładcach, którzy oddelegowali tutaj dziewczynę zmusiła mnie do zastanowienia się nad moją opinią o niej. Dotychczas brałem ją za zwykłą złodziejkę bo przecież kto normalny używa Henge w knajpie i pod przykrywką próbuje niepostrzeżenie się wynieść z lokalu? A to jak na mnie wtedy wpładła i w kłębie dymu ukazała swoją prawdziwą postac? To jej nagłe zdenerwowanie i obrócenie, aby się upewnić, że nikt tego nie zauważył? Skoro umiała wykonać ów podstawową technikę przemiany, niewątpliwie była kunoichi, bądź kimś kto zażył choćby podstawy na temat mieszania chakry. Mogła być wiec zarówno jakimś pomniejszym łotrzykiem, albo osobą pochodzącą z jakiegoś Rodu lub bezklanowcem przynależącym do takiego klanu - tak jak moja siostra - skoro decyzja możnowładców była dla tej dziewczyny wiążąca.
- Bo liczy się tylko to co dzieje się tu i teraz. Po co wybiegać daleko w przyszłość skoro równie dobrze na następnej misji mogę tym razem skończyć z poderżniętym gardłem? Wole trzymać się tego co jest właśnie rzeczywiste i dzieje się teraz - odpowiedziałem bez ogródek z powagą, nawet nie mrugając co było swoistą odpowiedzią na zdziwione pytanie kobiety, która w tamtym momencie uniosła ze zdziwieniem jedną ze swoich brwi. Na jej jednak dalszą wzmiankę już się jednak nie opanowałem i pozwoliłem na wypłynięcie uśmiechu na usta, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że umiejętnie odwróciła moją wypowiedź, naginając ją do swoich celów. I co więcej, słusznie założyła, że oparłem całą swoją opinię na jej temat na podstawie jednego zdarzenia. Jej butne zachowanie w tamtej chwili i moja sytuacja sprawiły, że i ja sam zareagowałem agresywnie i w sposób niemiły. Teraz po prostu ciągnąłem dalej to samo bo byłem zbyt dumny, żeby przyznać się do zarzutów, za którymi mogła przecież stać prawda. Bo w istocie przecież białowłosej dziewczyny przede mną nie znałem.
- To prawda. Kolorowe nie jest, choć przede wszystkim bije w nim barwa zieleni... a zieleń to chyba nadzieja. Może się łudzę, że będzie jeszcze lepiej? - dopowiedziałem, bardziej kończąc wypowiedź na tym, że skierowałem ją pod koniec do samego siebie, niż do dziewczyny, która właśnie wróciła pod pień drzewa o który się oparła siadając plackiem na ziemi. Przez chwile przyglądałem się temu jak zajmuje nową pozycję, aż głębiej zastanowiłem się nad sensem wypowiedzi, która z jej strony padła.
- Nieszczególnie. Prędzej w zbieg okoliczności.. i to najczęsciej niefortunne - uznałem, dostrzegając w swoim życiorysie to iż w chwili gdy doznawałem uczucia deva vu to również nierzadko było to związane z czymś niemiłym. Kolejna kłótnia, kolejna rana, kolejny nieprzemyślany ruch... Prawie każde takie zdarzenie wywoływało niemiłe przeczucie, że nie zdarza się pierwszy raz.
- Bo liczy się tylko to co dzieje się tu i teraz. Po co wybiegać daleko w przyszłość skoro równie dobrze na następnej misji mogę tym razem skończyć z poderżniętym gardłem? Wole trzymać się tego co jest właśnie rzeczywiste i dzieje się teraz - odpowiedziałem bez ogródek z powagą, nawet nie mrugając co było swoistą odpowiedzią na zdziwione pytanie kobiety, która w tamtym momencie uniosła ze zdziwieniem jedną ze swoich brwi. Na jej jednak dalszą wzmiankę już się jednak nie opanowałem i pozwoliłem na wypłynięcie uśmiechu na usta, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że umiejętnie odwróciła moją wypowiedź, naginając ją do swoich celów. I co więcej, słusznie założyła, że oparłem całą swoją opinię na jej temat na podstawie jednego zdarzenia. Jej butne zachowanie w tamtej chwili i moja sytuacja sprawiły, że i ja sam zareagowałem agresywnie i w sposób niemiły. Teraz po prostu ciągnąłem dalej to samo bo byłem zbyt dumny, żeby przyznać się do zarzutów, za którymi mogła przecież stać prawda. Bo w istocie przecież białowłosej dziewczyny przede mną nie znałem.
- To prawda. Kolorowe nie jest, choć przede wszystkim bije w nim barwa zieleni... a zieleń to chyba nadzieja. Może się łudzę, że będzie jeszcze lepiej? - dopowiedziałem, bardziej kończąc wypowiedź na tym, że skierowałem ją pod koniec do samego siebie, niż do dziewczyny, która właśnie wróciła pod pień drzewa o który się oparła siadając plackiem na ziemi. Przez chwile przyglądałem się temu jak zajmuje nową pozycję, aż głębiej zastanowiłem się nad sensem wypowiedzi, która z jej strony padła.
- Nieszczególnie. Prędzej w zbieg okoliczności.. i to najczęsciej niefortunne - uznałem, dostrzegając w swoim życiorysie to iż w chwili gdy doznawałem uczucia deva vu to również nierzadko było to związane z czymś niemiłym. Kolejna kłótnia, kolejna rana, kolejny nieprzemyślany ruch... Prawie każde takie zdarzenie wywoływało niemiłe przeczucie, że nie zdarza się pierwszy raz.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
Nie bez celu wspomniała o możnowładcach. Chciała dać do myślenia chłopakowi, skłonić go do przemyśleń, rozważeń. Niekoniecznie do możliwych przeprosin, bo raczej nie zdawał się być taki, który dość szybko połykał swoją dumę, zwłaszcza przy nieznajomych. Jeżeli to miałoby nastąpić, musiałaby dać mu się lepiej poznać, przełamać do siebie, a to nigdy nie byłoby dla niej kuszącą propozycją. Nieważne jak przystojny był dla niej jako mężczyzna. Był przecież mężczyzną, to był główny problem, chociaż on tego nie wiedział.
Ciężki, oj naprawdę wydawał się być ciężki w obyciu, a przynajmniej na takim etapie znajomości. Ta sztywność, brak spontaniczności i cała postawa... nie sprawiały jej radości. W końcu uciechę w towarzystwie mężczyzny miała tylko wtedy, kiedy robili coś głupiego. Głupiego dosłownie, bo o innych rzeczach nie ma mowy. Od pierwszego, no i w sumie ostatniego razu minęło tyle czasu, że nie ciągnęło ją do takich fizyczności. Żeby to się zdarzyło drugi raz pewnie musiałoby się zadziać naprawdę spontanicznie, przy dużej dawce emocji.
- Nie miałam na myśli aż tak dalekiej przyszłości czy przeszłości. Ze skrajności w skrajność. - westchnęła, przy okazji dowiadując się, że mężczyzna wykonuje misje, a więc jest... shinobi. Na pewno nie z jej bliskich okolic, bo pewnie by skojarzyła, więc odpuściła sobie dalsze domysły. - Niepewny swoich umiejętności czy jednak mnie zaskoczysz i powiesz, że lubisz ryzyko. - mruknęła z zadziornym uśmiechem, dalej wlepiając w niego swoje spojrzenie. Sprowokuje go? Chciałaby, ale raczej w to wątpiła. Zabawa ją dzisiaj zapewne ominie, no ale jakoś będzie musiała to przeżyć. Nie dzisiaj, to następnym razem!
Następnej wypowiedzi nieznajomego nie skomentowała. Znaczenie kolorów? Nie jej bajka, a i tak niewiele jej to dawało. Nie wiedziała dalej skąd pochodzi, a tym bardziej jakie ma umiejętności. I nie czuła potrzeby się w to zagłębiać. Może przeczuwała, że to spotkanie albo nie skończy się tak szybko, albo może jeszcze się spotkają.
- Hm, też nigdy w to nie wierzyłam. To jednak trochę dziwne, że spotykamy się drugi raz, w zupełnie różnych wioskach. Miałam ochotę wtedy stłuc cię na kwaśne jabłko. Co, jeśli świat chce, by spełniła swoje dawne chęci? - powiedziała, ostatnie zdanie kierując bardziej do siebie, albo i w przestrzeń, niżeli do swojego rozmówcy. Miejsce to walki na pewno by się znalazło, ale o ile ona była spontaniczna i była gotowa pisać się na takie rzeczy, w sumie bez żadnego celu, tak nie zapowiadało się, żeby ciemnowłosy mężczyzna lubował się w takich sportach. Zaraz jednak zmarszczyła gwałtownie brwi i ponownie spojrzała na swojego towarzysza, tym bardziej jednak podejrzliwie.
- Albo jednak coś ściemniasz i mnie śledzisz od tamtego czasu, zwyrolu. - burknęła niechętnie i prychnęła pod nosem, znowu odwracając głowę w bok. Chociaż w mniemaniu mężczyzny mogło to brzmieć jak poważny zarzut, wcale taki nie był. Pomyślała jednak, że śmiesznie byłoby zobaczyć jego ewentualne zmieszanie, może ta postawa ważniaka chociaż na chwilę by się ulotniła. Bo to, że zdobywała się na tyle humoru przy nim to już naprawdę szczyt szczytów!
Ciężki, oj naprawdę wydawał się być ciężki w obyciu, a przynajmniej na takim etapie znajomości. Ta sztywność, brak spontaniczności i cała postawa... nie sprawiały jej radości. W końcu uciechę w towarzystwie mężczyzny miała tylko wtedy, kiedy robili coś głupiego. Głupiego dosłownie, bo o innych rzeczach nie ma mowy. Od pierwszego, no i w sumie ostatniego razu minęło tyle czasu, że nie ciągnęło ją do takich fizyczności. Żeby to się zdarzyło drugi raz pewnie musiałoby się zadziać naprawdę spontanicznie, przy dużej dawce emocji.
- Nie miałam na myśli aż tak dalekiej przyszłości czy przeszłości. Ze skrajności w skrajność. - westchnęła, przy okazji dowiadując się, że mężczyzna wykonuje misje, a więc jest... shinobi. Na pewno nie z jej bliskich okolic, bo pewnie by skojarzyła, więc odpuściła sobie dalsze domysły. - Niepewny swoich umiejętności czy jednak mnie zaskoczysz i powiesz, że lubisz ryzyko. - mruknęła z zadziornym uśmiechem, dalej wlepiając w niego swoje spojrzenie. Sprowokuje go? Chciałaby, ale raczej w to wątpiła. Zabawa ją dzisiaj zapewne ominie, no ale jakoś będzie musiała to przeżyć. Nie dzisiaj, to następnym razem!
Następnej wypowiedzi nieznajomego nie skomentowała. Znaczenie kolorów? Nie jej bajka, a i tak niewiele jej to dawało. Nie wiedziała dalej skąd pochodzi, a tym bardziej jakie ma umiejętności. I nie czuła potrzeby się w to zagłębiać. Może przeczuwała, że to spotkanie albo nie skończy się tak szybko, albo może jeszcze się spotkają.
- Hm, też nigdy w to nie wierzyłam. To jednak trochę dziwne, że spotykamy się drugi raz, w zupełnie różnych wioskach. Miałam ochotę wtedy stłuc cię na kwaśne jabłko. Co, jeśli świat chce, by spełniła swoje dawne chęci? - powiedziała, ostatnie zdanie kierując bardziej do siebie, albo i w przestrzeń, niżeli do swojego rozmówcy. Miejsce to walki na pewno by się znalazło, ale o ile ona była spontaniczna i była gotowa pisać się na takie rzeczy, w sumie bez żadnego celu, tak nie zapowiadało się, żeby ciemnowłosy mężczyzna lubował się w takich sportach. Zaraz jednak zmarszczyła gwałtownie brwi i ponownie spojrzała na swojego towarzysza, tym bardziej jednak podejrzliwie.
- Albo jednak coś ściemniasz i mnie śledzisz od tamtego czasu, zwyrolu. - burknęła niechętnie i prychnęła pod nosem, znowu odwracając głowę w bok. Chociaż w mniemaniu mężczyzny mogło to brzmieć jak poważny zarzut, wcale taki nie był. Pomyślała jednak, że śmiesznie byłoby zobaczyć jego ewentualne zmieszanie, może ta postawa ważniaka chociaż na chwilę by się ulotniła. Bo to, że zdobywała się na tyle humoru przy nim to już naprawdę szczyt szczytów!
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: "Park" w centrum osady
Przepytywanka jaka się wywiązała podczas naszej rozmowy doprowadziło mnie do wniosków, że białowłosa piękność wydaje się nad wyraz zainteresowana moją osobą, a raczej tym jaki jestem na prawdę. To, że nie reagowałem żywiołowo na jej zaczepki może właśnie doprowadzało jej do szewskiej pasji? Może chciała poznać „swojego wroga” bo o zadurzenie się we mnie jej nie podejrzewałem. Jej stwierdzenie, że przechodzę od jednej skrajności w drugą zbyłem ciszą bo nie byłem chyba wlasciwa osobą do oceniania tego, niemniej jej kolejne pytanie nie zostawiłem już bez odpowiedzi.
- Ryzykuje tylko wtedy, gdy wiem, że gra jest warta świeczki. Cenię wysoko swoje życie i bez powodu nie stawiam go na szali. Ty tak nie postępujesz? – odpowiedziałem na jej pytanie przy okazji je odwracając i posyłając je do niej samej. Białowłosą znalem na prawdę krótko, ale podejrzewałem, ze jest właśnie tego typu człowiekiem – ryzykantką. Jej natura.. jej uszczypliwość, sposób patrzenia i demonstrowania tego jak mnie postrzega było wystarczające dla mnie na chwile obecna do wysnucia o niej wniosków.
O ile jednak to co działo się dotychczas można było potraktować za zwykłą pogawędkę to o tyle jej kolejna uwaga spowodowała, że w zdziwieniu uniosły mi się brwi bo snucia wniosków są jednym, ale usłyszeć potwierdzenie tego tak szybko jest jeszcze czym innym. – Jesteś niezwykle pewna siebie mimo, ze nie jesteś nawet na własnym terenie – oznajmiłem, ujawniając przy tym wskazówkę, która na tym etapie rozmowy i poznania nie wiele mogło jej dać bo wciąż był to tylko zalążek pewnej wiedzy. Niemniej słysząc jej kolejną uwagę, jedynie westchnąłem spuszczając z niej w końcu wzrok i odwróciłem się do niej plecami.
- Gdybym był „zwyrolem” to byś szybka nie doszło do siebie – mruknąłem cicho, jakby od niechcenia bo wbrew pozorom nie trudno było sobie wyobrazić co z taką ładną, acz pyskata dziewuchą byłbym w stanie zrobić. Kusiło mnie tym samym by złożyć jedna pieczęć, zwłaszcza teraz jak nie widzi moich dłoni i pokarać jej pewność siebie przywiązaniem do tego potężnego pnia. Ciekawy byłem co wtedy by zrobiła, gdy poczułaby pod sobą twardy konar...drzewa
- Jeśli zastanowić nad tym, że oboje przebywamy tu z polecenia możnowładców, nie ma w tym zbyt wielkiego dzieła świata. Ot jedynie przykry zbieg okoliczności. Wziąłem Cię za kogoś innego, w innym przypadku nie zakłócałbym Twojego spokoju - opowiedziałem już bez ogródek - odwracając się do dziewczyny i wyrażając swój "zachwyt" owym spotkaniem. Równocześnie kiełkowało we mnie przeświadczenie, że wcale nie chciałem tak szybko skończyć tego co się własnie zaczęło. Byłem jednak zbyt uparty żeby samemu przed sobą to odkryć.
- Ryzykuje tylko wtedy, gdy wiem, że gra jest warta świeczki. Cenię wysoko swoje życie i bez powodu nie stawiam go na szali. Ty tak nie postępujesz? – odpowiedziałem na jej pytanie przy okazji je odwracając i posyłając je do niej samej. Białowłosą znalem na prawdę krótko, ale podejrzewałem, ze jest właśnie tego typu człowiekiem – ryzykantką. Jej natura.. jej uszczypliwość, sposób patrzenia i demonstrowania tego jak mnie postrzega było wystarczające dla mnie na chwile obecna do wysnucia o niej wniosków.
O ile jednak to co działo się dotychczas można było potraktować za zwykłą pogawędkę to o tyle jej kolejna uwaga spowodowała, że w zdziwieniu uniosły mi się brwi bo snucia wniosków są jednym, ale usłyszeć potwierdzenie tego tak szybko jest jeszcze czym innym. – Jesteś niezwykle pewna siebie mimo, ze nie jesteś nawet na własnym terenie – oznajmiłem, ujawniając przy tym wskazówkę, która na tym etapie rozmowy i poznania nie wiele mogło jej dać bo wciąż był to tylko zalążek pewnej wiedzy. Niemniej słysząc jej kolejną uwagę, jedynie westchnąłem spuszczając z niej w końcu wzrok i odwróciłem się do niej plecami.
- Gdybym był „zwyrolem” to byś szybka nie doszło do siebie – mruknąłem cicho, jakby od niechcenia bo wbrew pozorom nie trudno było sobie wyobrazić co z taką ładną, acz pyskata dziewuchą byłbym w stanie zrobić. Kusiło mnie tym samym by złożyć jedna pieczęć, zwłaszcza teraz jak nie widzi moich dłoni i pokarać jej pewność siebie przywiązaniem do tego potężnego pnia. Ciekawy byłem co wtedy by zrobiła, gdy poczułaby pod sobą twardy konar...drzewa
- Jeśli zastanowić nad tym, że oboje przebywamy tu z polecenia możnowładców, nie ma w tym zbyt wielkiego dzieła świata. Ot jedynie przykry zbieg okoliczności. Wziąłem Cię za kogoś innego, w innym przypadku nie zakłócałbym Twojego spokoju - opowiedziałem już bez ogródek - odwracając się do dziewczyny i wyrażając swój "zachwyt" owym spotkaniem. Równocześnie kiełkowało we mnie przeświadczenie, że wcale nie chciałem tak szybko skończyć tego co się własnie zaczęło. Byłem jednak zbyt uparty żeby samemu przed sobą to odkryć.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
To prawda, zadurzenia by się w swojej ciekawości nie doszukiwała. W życiu by siebie nawet nie podejrzała o takie uczucie względem jakiegokolwiek mężczyzny. Pobudzała ją jedynie chęć zdobycia wiedzy, odkrycia, bo w końcu każda informacja była cenna. Możliwe, że kolejna wskazówka nieco więcej powiedziałaby jej o nieznajomym, ale takowej i tak się nie doczekała. Mogła mu jednak w duchu przyznać racje, bo i ona bez potrzeby nie ryzykowała swojego życia. To, że lubiła szaleństwa i czasami sama pakowała się w kłopoty nie oznaczało, że chce nadstawiać się śmierci. W końcu można nie uciec z jej objęcia.
- Jest tylko jeden powód, jedna osoba, dla której mogłabym się poświęcić. Wolę jednak rozwiązywać szybko problemy, niż zostać kozłem ofiarnym. - odpowiedziała, nie przejmując się tym czy się w tym momencie przed nim otwiera czy nie. Nie czuła przecież, że właśnie w tym momencie otwiera jakąś część swojej duszy, bo to w jej mniemaniu jeszcze nie był szczyt zwierzeń, na które byłaby zdolna się zdobyć. Przede wszystkim dlatego, że jeszcze nigdy się w takiej sytuacji nie znalazła, bo nikogo takiego nie poznała. I tak po prawdzie mówiąc, nie szukała nikogo takiego.
- Śmiem twierdzić, że te tereny też nie są twoje. - zaryzykowała tym stwierdzeniem, bo tego być pewna nie mogła, gdyż nawet wydźwięk jego wypowiedzi brzmiał tak, jakby chciał zasugerować jej, że jednak to on powinien czuć się tutaj pewniej. Mieszkaniec Ryuzaku? Eh, jakoś jej się nie wydawało. Może było jakieś drugie dno w jego słowach... ale jakby tak pomyśleć, to był tylko park, trawa, drzewa... klany, o których cokolwiek wiedziała, raczej nie mogłaby połączyć z tymi rzeczami. - I osobiście uważam, że niepewność siebie, swoich umiejętności, jest gorsza niż poczucie pewności. Oczywiście wszystko ma swoje granice, bo bezgraniczna, nadmierna pewność siebie też może zabić. - dodała, palcami bawiąc się trawą i co jakiś czas rzucając spojrzenie ciemnowłosemu mężczyźnie. Niby się ze sobą drażnili, niby wyrażali do siebie jakąś niechęć, ale jakoś swobodnie potrafili przejść w dość spokojne, nawet nieco poważniejsze tematy. Bardzo rzadko zdarzało jej się by tak rozwijała się jej rozmowa z nieznajomym. W większości przypadków były to jakieś szybkie zgrywanie się czy też zagrywki, tak jak jakiś czas temu przy wodospadzie.
Mamy to! Nieznajomy wyjawił, że i on przybył tu z polecenia możnowładców. Jej przypuszczenia jednak były trafione i nie były to jego tereny, a przynajmniej nie dosłownie. Mógł mieć jednak z otoczeniem jakiś związek, który tymczasowo pozostawał dla niej tajemnicą. Tak jak i zachowanie mężczyzny. Nie wierzył w przeznaczenie, ona owszem, ale nie mogła oprzeć się dziwnemu wrażeniu, że te ich spotkania nie dzieją się bez powodu. Przecież i po jednej i po drugiej wiosce chodzi mnóstwo takich wysłanników jak oni. I oboje przebywając w Ryuzaku, zetknęli się ze sobą akurat w Shigashi i teraz ponownie tutaj. Dlatego to w pewnym sensie nie dawało jej spokoju.
- To dziwne zbiegi okoliczności. Przebywając tyle w jednej wiosce kupieckiej, zetknąć się ze sobą w drugiej. A jakiś czas później w tej pierwszej. - powiedziała, kręcąc delikatnie głową i tym razem nie patrząc na swojego rozmówce, bo dalsza część jego wypowiedzi wywołała uśmiech na jej twarzy. Mimo, że jej to wypominał, sam teraz był niesamowicie pewny swoich snów. A jakoś wątpiła w ich szczerość. - Hm, więc jeśli wiedziałbyś, że ja to ja, to byś nie podszedł, tak? W takim razie... co cię tak trzyma? - zapytała bezceremonialnie, zupełnie bez skrępowania, bo takowego nawet nie czuła. Ucieknie? Wymiga się od odpowiedzi czy może jednak jej odpowie. Pierwsze dwie opcje potwierdzałyby to, że jednak coś go w niej zainteresowało i dlatego jeszcze nie odszedł. Może i on miał ochotę dokończyć niedokończone sprawy? Chociaż nic tego nie zapowiadało, no ale może zaraz białowłosa się przekona.
- Jest tylko jeden powód, jedna osoba, dla której mogłabym się poświęcić. Wolę jednak rozwiązywać szybko problemy, niż zostać kozłem ofiarnym. - odpowiedziała, nie przejmując się tym czy się w tym momencie przed nim otwiera czy nie. Nie czuła przecież, że właśnie w tym momencie otwiera jakąś część swojej duszy, bo to w jej mniemaniu jeszcze nie był szczyt zwierzeń, na które byłaby zdolna się zdobyć. Przede wszystkim dlatego, że jeszcze nigdy się w takiej sytuacji nie znalazła, bo nikogo takiego nie poznała. I tak po prawdzie mówiąc, nie szukała nikogo takiego.
- Śmiem twierdzić, że te tereny też nie są twoje. - zaryzykowała tym stwierdzeniem, bo tego być pewna nie mogła, gdyż nawet wydźwięk jego wypowiedzi brzmiał tak, jakby chciał zasugerować jej, że jednak to on powinien czuć się tutaj pewniej. Mieszkaniec Ryuzaku? Eh, jakoś jej się nie wydawało. Może było jakieś drugie dno w jego słowach... ale jakby tak pomyśleć, to był tylko park, trawa, drzewa... klany, o których cokolwiek wiedziała, raczej nie mogłaby połączyć z tymi rzeczami. - I osobiście uważam, że niepewność siebie, swoich umiejętności, jest gorsza niż poczucie pewności. Oczywiście wszystko ma swoje granice, bo bezgraniczna, nadmierna pewność siebie też może zabić. - dodała, palcami bawiąc się trawą i co jakiś czas rzucając spojrzenie ciemnowłosemu mężczyźnie. Niby się ze sobą drażnili, niby wyrażali do siebie jakąś niechęć, ale jakoś swobodnie potrafili przejść w dość spokojne, nawet nieco poważniejsze tematy. Bardzo rzadko zdarzało jej się by tak rozwijała się jej rozmowa z nieznajomym. W większości przypadków były to jakieś szybkie zgrywanie się czy też zagrywki, tak jak jakiś czas temu przy wodospadzie.
Mamy to! Nieznajomy wyjawił, że i on przybył tu z polecenia możnowładców. Jej przypuszczenia jednak były trafione i nie były to jego tereny, a przynajmniej nie dosłownie. Mógł mieć jednak z otoczeniem jakiś związek, który tymczasowo pozostawał dla niej tajemnicą. Tak jak i zachowanie mężczyzny. Nie wierzył w przeznaczenie, ona owszem, ale nie mogła oprzeć się dziwnemu wrażeniu, że te ich spotkania nie dzieją się bez powodu. Przecież i po jednej i po drugiej wiosce chodzi mnóstwo takich wysłanników jak oni. I oboje przebywając w Ryuzaku, zetknęli się ze sobą akurat w Shigashi i teraz ponownie tutaj. Dlatego to w pewnym sensie nie dawało jej spokoju.
- To dziwne zbiegi okoliczności. Przebywając tyle w jednej wiosce kupieckiej, zetknąć się ze sobą w drugiej. A jakiś czas później w tej pierwszej. - powiedziała, kręcąc delikatnie głową i tym razem nie patrząc na swojego rozmówce, bo dalsza część jego wypowiedzi wywołała uśmiech na jej twarzy. Mimo, że jej to wypominał, sam teraz był niesamowicie pewny swoich snów. A jakoś wątpiła w ich szczerość. - Hm, więc jeśli wiedziałbyś, że ja to ja, to byś nie podszedł, tak? W takim razie... co cię tak trzyma? - zapytała bezceremonialnie, zupełnie bez skrępowania, bo takowego nawet nie czuła. Ucieknie? Wymiga się od odpowiedzi czy może jednak jej odpowie. Pierwsze dwie opcje potwierdzałyby to, że jednak coś go w niej zainteresowało i dlatego jeszcze nie odszedł. Może i on miał ochotę dokończyć niedokończone sprawy? Chociaż nic tego nie zapowiadało, no ale może zaraz białowłosa się przekona.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Re: "Park" w centrum osady
Słysząc, że kobieta ma kogoś za kogo byłaby w stanie oddać życie skłoniło mnie do dokładnego przyjrzenia się jej, tyle że tym razem od innej strony, tej wartościowszej, która ma coś do dania drugiej stronie. Dotychczas z jej postawy wyczytałem, że jest sama jak pępek i nie miałaby takich skłonności. Jej agresywna postawa, złośliwość i pewność siebie odebrałem jako cechy osoby samotnej dbającej tylko o siebie. Czyżbym więc się mylił? Wraz z każdą kolejną chwilą dowiadywałem się co raz więcej o nieznajomej, przeobrażając pierwotne wyobrażenie powoli w coś zgoła innego. Przyjemniejszego.
- Przypuszczam, że nikt takim kozłem nie chciałby zostać - wtrąciłem cicho, pozwalając białowłosej mówić dalej. Nie wiedziałem na jakiej podstawie, ale kobieta stwierdziła, że te tereny nie nalezą do mnie, co właściwie było prawdą, choć też nie do końca. Zdolności mojego klanu pozwalały mi się świetnie zaadoptować do nowych warunków, a do tego potrzebowałem tylko bliskości natury. Tej, tutaj w parku było wystarczająco pod dostatkiem. - Ostrożnie z tym zakładaniem, bo możesz się sparzyć - powiedziałem, odnosząc się do stwierdzenia odnośnie posiadania ów terenów. Zabieg przemyślany, bo też zależało mi na tym, aby nie odkrywać przed kobietą żadnych kart, które mogłyby zostać odwrócone przeciw mnie samemu. Przy jednak jej kolejnej wypowiedzi, musiałem przyznać jej rację, bo i mnie omal zbytnia pewność siebie o mało co nie zgubiła. Właśnie w Shigashi. - Zgodzę się z Tobą co do zbytniego pokładania ufności we własne zdolności. Zwłaszcza gdy nie znamy zdolności tej drugiej strony. Bije się to jednak z tym co mówiłaś wcześniej, że masz ochotę mnie stłuc. Czyżby to nie było niepotrzebne ryzyko? - zapytałem, przekrzywiając nieco głowę i oczekując na to co dziewczyna odpowie.
Kobieta - swoją drogą chyba najwyższa była pora zapytać o jej imię - zwróciła ponownie swoje rozważania na drogę przeznaczenia. Nie do końca kupiła moje tłumaczenie odnośnie zbiegu okoliczności, na co po raz pierwszy raz pozwoliłem sobie szczerze się uśmiechnąć, już nie ze złośliwości, a po prostu z rozbawienia jakie u mnie ta wypowiedź wywołało. - Zapewniam Cię jeszcze raz, że nie jestem zwyrolem... i Cię nie śledziłem. A trzyma mnie tu dobre wychowanie. Zadajesz pytania, a ja Ci grzecznie odpowiadam - stwierdziłem nadal się miło uśmiechając i wciąż spoglądając na nią ze swojej stojącej pozycji. Pół leżąc oparta o drzewa przedstawiała się w stosunku do mnie na prawdę drobnie, co w tej sytuacji - widząc ją bawiącą się zdzibełkiem trawy - dodawało jej jedynie uroku.
- Przypuszczam, że nikt takim kozłem nie chciałby zostać - wtrąciłem cicho, pozwalając białowłosej mówić dalej. Nie wiedziałem na jakiej podstawie, ale kobieta stwierdziła, że te tereny nie nalezą do mnie, co właściwie było prawdą, choć też nie do końca. Zdolności mojego klanu pozwalały mi się świetnie zaadoptować do nowych warunków, a do tego potrzebowałem tylko bliskości natury. Tej, tutaj w parku było wystarczająco pod dostatkiem. - Ostrożnie z tym zakładaniem, bo możesz się sparzyć - powiedziałem, odnosząc się do stwierdzenia odnośnie posiadania ów terenów. Zabieg przemyślany, bo też zależało mi na tym, aby nie odkrywać przed kobietą żadnych kart, które mogłyby zostać odwrócone przeciw mnie samemu. Przy jednak jej kolejnej wypowiedzi, musiałem przyznać jej rację, bo i mnie omal zbytnia pewność siebie o mało co nie zgubiła. Właśnie w Shigashi. - Zgodzę się z Tobą co do zbytniego pokładania ufności we własne zdolności. Zwłaszcza gdy nie znamy zdolności tej drugiej strony. Bije się to jednak z tym co mówiłaś wcześniej, że masz ochotę mnie stłuc. Czyżby to nie było niepotrzebne ryzyko? - zapytałem, przekrzywiając nieco głowę i oczekując na to co dziewczyna odpowie.
Kobieta - swoją drogą chyba najwyższa była pora zapytać o jej imię - zwróciła ponownie swoje rozważania na drogę przeznaczenia. Nie do końca kupiła moje tłumaczenie odnośnie zbiegu okoliczności, na co po raz pierwszy raz pozwoliłem sobie szczerze się uśmiechnąć, już nie ze złośliwości, a po prostu z rozbawienia jakie u mnie ta wypowiedź wywołało. - Zapewniam Cię jeszcze raz, że nie jestem zwyrolem... i Cię nie śledziłem. A trzyma mnie tu dobre wychowanie. Zadajesz pytania, a ja Ci grzecznie odpowiadam - stwierdziłem nadal się miło uśmiechając i wciąż spoglądając na nią ze swojej stojącej pozycji. Pół leżąc oparta o drzewa przedstawiała się w stosunku do mnie na prawdę drobnie, co w tej sytuacji - widząc ją bawiącą się zdzibełkiem trawy - dodawało jej jedynie uroku.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: "Park" w centrum osady
Rzecz jasna nie myślała o tym, jakie to zdanie ma o niej nieznajomy, co też z kolei prowadziło do tego, że nie myślała o zmianie tej opinii. Nawet zresztą gdyby ją znała, to zapewne nie zależałoby jej na tym, by to zmieniać. Byli na takim etapie znajomości, że wydarzyć się mogło wszystko. Jedyne co o sobie wiedzieli to jakieś poszlaki, które jeszcze pewności dać przecież nie mogły. Życie w końcu uwielbiało zaskakiwać, nie zawsze w przyjemny sposób.
Na jego pierwsze stwierdzenie jedynie na krótką chwilę przymknęła powieki, jakby chciała mu przekazać, że w tym temacie się z nim zgadza i nie ma niczego do dodania. Chociaż może znalazłby się na tym świecie jakiś wariat, któremu ból sprawia radość. Nie jej jednak było wnikać w aż takie zawiłości, skoro nawet jej nie dotyczyły. A przynajmniej nie tak, jak kolejne słowa ciemnowłosego, który nie chciał pozwolić by czuła się tutaj pewnie. Albo, żeby nie czuła się pewnie w jego towarzystwie, zupełnie jakby wiedział, że mógłby nad nią zapanować. W takim razie... które z nich było zbyt pewne siebie?
- A może parzenie to moja specjalność, huh. - mruknęła cicho, uśmiechając się pod nosem. Zauważyła, że nawet miło jej się spędza czas w jego towarzystwie, co z drugiej strony nie było dla niej zadowalające. Nie mogła go jednak teraz tak zbyć. Nie tylko dlatego, że to wydałoby się dziwnie, ale też dlatego, że nawet nie chciała. Na samą tę myśl skrzywiła się lekko, ale dosłownie na ułamek sekundy. - Niepotrzebne ryzyko? Stanąłeś mi na drodze, zagroziłeś powodzeniu misji, co prawda dość prostej, ale po co robić niepotrzebne zamieszanie i uważasz, że to niepotrzebne ryzyko? Poza tym, skoro wspomniałam, że miałam ochotę cię stłuc, to raczej nie brałam pod uwagi porażki mojej strony. Co więc to byłoby za ryzyko? - zapytała z szerokim uśmiechem, ponownie zerkając na swojego rozmówce. Taki właśnie tok rozumowania miała wtedy i w sumie miała też taki teraz. Różnica jaka tutaj się pojawiła to taka, że na obecną chwilę chęć wyżycia się na nim gdzieś odeszła. Przynajmniej tymczasowo, dopóki jej się znowu nie narazi.
Dalej szedł w zaparte, niby dawał jej do zrozumienia, że jej towarzystwo nie sprawia mu żadnej przyjemności, ale jednak dalej tu był. Ciekawe kto śmiał kiedyś powiedzieć, że to kobiety są skomplikowane. Przewróciła zatem oczyma, spoglądając następnie na trawę, którą się bawiła. Przez moment nie ruszała palcami, zaciskając je jedynie nieco mocniej na źdźble trawy, po czym szarpnęła gwałtownie, wyrywając trochę zieleninki. Może gdzieś nawet wyrwał jej się niewielki korzeń, otoczony ciemną ziemią.
- Pieprzysz. - powiedziała nagle, ale co dziwne, wesołym tonem głosu. Nie było w tym ani krzty wyrzutu czy niechęci. W momencie wypowiadania jednego, może niezbyt grzecznego słowa w mniemaniu mężczyzny, źdźbło trawy,które trzymała w dłoni, rzuciła w stronę rozmówcy. Lekko, bez agresji. W końcu co mogła zrobić taka zieleninka, która może doleci do jego klatki piersiowej, a może spadnie gdzieś przy stopach. - To już nie pytam, żebyś się grzecznością nie musiał tłumaczyć. Zwracam ci wolność. - dopowiedziała, nawet nie zdejmując swojego radosnego uśmiechu na chwilę z twarzy. Była ciekawa czy rzeczywiście sobie pójdzie czy może jednak nie będzie mógł się oprzeć, bo coś go musiało tutaj trzymać i jakoś nie wierzyła w to, by było to jedynie dobre wychowanie.
Na jego pierwsze stwierdzenie jedynie na krótką chwilę przymknęła powieki, jakby chciała mu przekazać, że w tym temacie się z nim zgadza i nie ma niczego do dodania. Chociaż może znalazłby się na tym świecie jakiś wariat, któremu ból sprawia radość. Nie jej jednak było wnikać w aż takie zawiłości, skoro nawet jej nie dotyczyły. A przynajmniej nie tak, jak kolejne słowa ciemnowłosego, który nie chciał pozwolić by czuła się tutaj pewnie. Albo, żeby nie czuła się pewnie w jego towarzystwie, zupełnie jakby wiedział, że mógłby nad nią zapanować. W takim razie... które z nich było zbyt pewne siebie?
- A może parzenie to moja specjalność, huh. - mruknęła cicho, uśmiechając się pod nosem. Zauważyła, że nawet miło jej się spędza czas w jego towarzystwie, co z drugiej strony nie było dla niej zadowalające. Nie mogła go jednak teraz tak zbyć. Nie tylko dlatego, że to wydałoby się dziwnie, ale też dlatego, że nawet nie chciała. Na samą tę myśl skrzywiła się lekko, ale dosłownie na ułamek sekundy. - Niepotrzebne ryzyko? Stanąłeś mi na drodze, zagroziłeś powodzeniu misji, co prawda dość prostej, ale po co robić niepotrzebne zamieszanie i uważasz, że to niepotrzebne ryzyko? Poza tym, skoro wspomniałam, że miałam ochotę cię stłuc, to raczej nie brałam pod uwagi porażki mojej strony. Co więc to byłoby za ryzyko? - zapytała z szerokim uśmiechem, ponownie zerkając na swojego rozmówce. Taki właśnie tok rozumowania miała wtedy i w sumie miała też taki teraz. Różnica jaka tutaj się pojawiła to taka, że na obecną chwilę chęć wyżycia się na nim gdzieś odeszła. Przynajmniej tymczasowo, dopóki jej się znowu nie narazi.
Dalej szedł w zaparte, niby dawał jej do zrozumienia, że jej towarzystwo nie sprawia mu żadnej przyjemności, ale jednak dalej tu był. Ciekawe kto śmiał kiedyś powiedzieć, że to kobiety są skomplikowane. Przewróciła zatem oczyma, spoglądając następnie na trawę, którą się bawiła. Przez moment nie ruszała palcami, zaciskając je jedynie nieco mocniej na źdźble trawy, po czym szarpnęła gwałtownie, wyrywając trochę zieleninki. Może gdzieś nawet wyrwał jej się niewielki korzeń, otoczony ciemną ziemią.
- Pieprzysz. - powiedziała nagle, ale co dziwne, wesołym tonem głosu. Nie było w tym ani krzty wyrzutu czy niechęci. W momencie wypowiadania jednego, może niezbyt grzecznego słowa w mniemaniu mężczyzny, źdźbło trawy,które trzymała w dłoni, rzuciła w stronę rozmówcy. Lekko, bez agresji. W końcu co mogła zrobić taka zieleninka, która może doleci do jego klatki piersiowej, a może spadnie gdzieś przy stopach. - To już nie pytam, żebyś się grzecznością nie musiał tłumaczyć. Zwracam ci wolność. - dopowiedziała, nawet nie zdejmując swojego radosnego uśmiechu na chwilę z twarzy. Była ciekawa czy rzeczywiście sobie pójdzie czy może jednak nie będzie mógł się oprzeć, bo coś go musiało tutaj trzymać i jakoś nie wierzyła w to, by było to jedynie dobre wychowanie.
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości