Shi no gēto [miasto - uliczki, brama i mur]

Kamiru

Re: Shi no gēto

Post autor: Kamiru »

  • Zabawne. Cała sytuacja naprawdę śmieszyła Szarookiego. Sam, kiedy tu przybył, nie musiał robić czegoś takiego. Żadnych skłonów, okrzyków i diabli wiedzą czego jeszcze. Albo bogowie wiedzą. Choć często obie grupy to tak naprawdę jedna, ale o tym kiedy indziej. Czy Kamiru cieszył się z hołdu, którzy złożyli nowo przybyli? Możliwe. Nie da się bowiem odgadnąć, co takiego działo się w umyśle zasłoniętym żelazem. No i tym, czym zwykle jest chroniony mózg. Ad rem. Nowi wyznawcy to coś, co zawsze cieszy Boga. Ci konkretni wyznawali Mur, ale skoro Wygnany był na Murze to chyba jednoznacznie wskazuje na jego wyższość, ne? Tak, to całkiem możliwy tok myślenia, gdyby Zimnokrwisty był prawdziwym szaleńcem. Tymczasem był jedynie wygnanym z kręgu dziewięciu, czyli z jego psychiką było całkiem całkiem. Przynajmniej nie atakował każdego, kto by się mu napatoczył. Co więc kierowało młodzieńcem by przyjąć na swe barki ciężar powitania nowych? Czyżby próbował zdobyć pierwszy, liczniejszy przyczółek dla wiary w siebie? Nie licząc Yuu, nikt inny nie traktował jego słów serio. A teraz nadarzyła się świetna ku temu okazja. Na co miałby więc czekać? Aż jakiś schlany Uchiha spróbuje udowadniać wyższość swego rodu nad całą resztą ludzi, którzy przybyli tu z własnej woli? Oprócz tego dziwnego typa w kajdanach rzecz jasna. Przecież oczywistym było to, że jeden jest tylko równiejszy od równych. Kamiru. Na szczęście dla wszystkich nadal miał w sobie małą cząstkę człowieczeństwa, która dobrze ograniczała jego boskie plany i ambicje. Nie, nie mogą wyjść na światło dzienne, przebić się z okowów lodowego więzienia i tysięcy celi w jego umyśle. Jeszcze nie.
    Eh, wystarczy tego totalnego szaleństwa które nie ma żadnego sensu. Rzemieślnicy odeszli do pracy. Wystąpili medycy. I weterynarz. Inuzuka i zwierzęta to całkiem dobre połączenie, tylko niech koty zostawi w spokoju. Ranny Uchiha wie najlepiej, gdzie kryje się reszta najbardziej osłabionych pobratymców, najpewniej zajmie się więc tą czwórką. A weterynarz? Eto... Yuki nie miał pojęcia, czy mieli gdzieś tu konie, krowy i inne takie. Znaczy, coś tam niby było słychać w gospodarstwach na obrzeżach, najpewniej się więc coś znajdzie. Z drugiej strony... Czy Inuzuka nie mieli czegoś związanego z tropieniem? A może lataniem? Cholera, wszechwiedzący umysł Szarookiego nie pracował tak, jak trzeba, skoro nie wiedział wszystkiego.A ósemka miała mu zostawić coś więcej, poza duchem. A i tak wylądował w tym chłodnym ciele, próbując zbudować coś, co przetrwa wieki, a może nawet dotrwa do czasów, kiedy dziewiąty wróci do swoich i dopełni kręgu... Pierwszy wiedział.
    Dalsze rozkazy! To jedno było pewne. Czas na kolejne podziały... Ale nie mogą być na tle klanowym. Kolor skóry? Płeć? Masa ciała? Wiara? Nie, to wszystko tutaj nie miało żadnego sensu. Najpierw kilka pytań... Tak, to może się udać.
    Ci, którzy naturą władają w jedno miejsce. Inni, walkę w zwarciu preferujący, tutaj. Kto iluzjami mami, niech tam podejdzie. Mistrzowie hijutsu lub krwią obdarzeni, w miejscu zostańcie. Tak samo ci, którzy czyste ninjutsu praktykują. Głos rozniósł się wzdłuż domów, odbijając się od ścian... Nie, nie powstało echo, gór brakowało. Musiał wiedzieć, czym takim dysponuje, by skuteczniej dobrać ich. Nie po to przecież czytał księgi wodzów, by teraz czas tracić.

    Stali tu, gotów walczyć, leczyć i umierać. A cień muru padał na nich.
0 x
Kaien

Re: Shi no gēto

Post autor: Kaien »

0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Mały Yü wiedział w prawdzie, że nie powinien zadawać się z obcymi i nie było nawet mowy o przyjmowanie nowych braciszków na stażu! O ile powód sprawy z braciszkami był jasny jak utleniające się płatki magnezowe, o tyle młodzieniec nie rozumiał dlaczego miałby się kogokolwiek obawiać. W końcu posiadał swój nietypowy immunitet i w jego mniemaniu nie musiał bać się nikogo poza członkami klanu Yuki i użytkownikami raitonu. Czyżby tego dnia miał się przekonać jak bardzo się mylił? Póki co nic na to nie wskazywało, wiele za to przemawiało za tym, że towarzyszący mu mężczyzna należał do najbardziej patologicznej grupy miłośników małych dzieci, ale Hözuki, o czym wspominałem już wielokrotnie, nie mógł przecież wiedzieć nic na temat podobnych dewiacji. Jego poziom edukacji seksualnej był jednym z najniższych nawet biorąc pod uwagę jego kategorię wiekową… Skończmy już jednak te rozważania i przejdźmy do właściwej akcji.
Jedenastolatek choć drobny, kruchy i niesamowicie wrażliwy, nie należał do szczególnie empatycznych. Wychowanie na Kantai zrobiło swoje, czyli wytrzebiło z brzdąca resztki współczucia, którego i tak niemiałby zbyt wiele ze względu na swoje geny. Nie powinno więc dziwić, że z obojętnością spoglądał na ludzi, którzy czyścili ściany ze krwi, wyli z bólu przy zmienianiu opatrunków, czy po prostu sprzątali jeszcze po ostatnim ataku dzikich. Bardziej zainteresowali go nowi przybysze do miasteczka, których było więcej, niż malec mógł zaobserwować w trakcie bitwy. Wielu ludzi, wiele znaków klanów, wśród nich jeden, który był dla malca znany lepiej niż za dobrze. Hözuki, od tej chwili jedenastolatek nie był jedynym władcą wody stacjonującym na murze. Wróć… Maluch nie stacjonował na murze, tylko się przy nim zatrzymywał wraz ze swoim braciszkiem, ale to mogło się zmienić w zależności od kaprysu panicza Yuki. Pytanie brzmiało: Dlaczego tak wielu ludzi przybywa w to opuszczone przez bogów miejsce? Chłopczyk nie miał czasu, by kogokolwiek zapytać, bo właśnie dotarli na miejsca, ale po powrocie z pewnością zapyta swojego braciszka. O ile uda mu się wrócić… Bo jeśli chodzi o wejście to nie było żadnych problemów, albinos postanowił wejść do nieznanego mu budynku jak do siebie.
0 x
Mei

Re: Shi no gēto

Post autor: Mei »

// Hmm nie napisałam wcześniej, bo.. tak?
Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie, nie oglądając się za siebie. Znalazłam wszystko, co było mi do szczęścia potrzebne. Miałam człowieka, którego bardzo lubiłam, spotkałam swego brata i teraz jedyne na czym mogłam się skupić było niczym innym jak poznawaniem nowych osób. Ponad to od czasu do czasu trenowałam się w boju, by móc obronić się przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Świat jak wiadomo nigdy nie był bezpieczny, szczególnie, że nie wszyscy ninja prawidłowo wykorzystywali swoje unikalne talenty. Przeróżne klany toczyły między sobą wojny, których niestety byłam świadoma. Ponad to, wciąż byłam zagrożona. Żyjąc w przekonaniu, że kiedyś znajdą mnie Ci psychole z laboratorium..
Cieszyłam się, z tego, iż mogę żyć chwilą, kąpiąc się w błogim szczęściu. Ruszyłam przed siebie, napawając się dzisiejszymi promykami słońca. Miałam nadzieję na kolejny cudowny dzień, który zakończy się szybkim powrotem do domu. Prawdę mówiąc, wyruszyłam po to, by pomagać, jednakże czy skutecznie? Otóż nie byłam medykiem mogącym udzielać każdemu pomocy. Jako członkini klanu Yuki mogłam zamrozić ranę, lecz z jakimi konsekwencjami... Mniejsza, przynajmniej ruszyłam się z nowego lokum, gdzie mówiąc szczerze, mogłam spędzić wieczność. Przebywanie z Natsume napawało mnie szczęściem, lecz nie pora o nim myśleć. Miałam zadanie, którego treść musiałam odszyfrować.
No i tak powolnym krokiem dotarłam do miasteczka, z którego od razu chciałam uciec. Osoby, mijające mnie, sprawiły, iż dwukolorowe oczy otworzyły się znacznie szerzej. Patrzyłam na nich, nie wiedząc, czemu przyszłam akurat do tego miejsca. Wszyscy ludzie szli w inną stronę, jakby chcąc uciec, znaleźć się w miejscu, gdzie będą bezpieczni. Odwróciłam się za siebie, spoglądając na nich, jeszcze przez chwilę. Moje rozpuszczone włosy delikatnie powiewały na wietrze, jakby pragnąc zawrócić mnie w stronę znanego mi miejsca. Cóż, nie przyszłam tutaj po to, by się wrócić, więc odwracając się we właściwym kierunku, ruszyłam szybszym krokiem w stronę serca miasta. Starałam się nie patrzeć na osoby, które wylizywały się po masakrze jaka musiała się tutaj wydarzyć. Krew, wszędzie pełno krwi. Wlepiłam spojrzenie w ziemie, by nie musieć zawracać nimi sobie głowy. Przyszłam tu, co prawda dla nich, ale nie widziałam sprawców, również ślady wyglądały na zatarte.. Musiałam się spóźnić. No nic, pobiegłam przed siebie, dając sobie czas na przywykniecie do obecnej sytuacji.
W chwili, gdy znalazłam się koło jakiejś gospody, będącej niedaleko lasów, po prostu nie myśląc, ruszyłam w kierunku środka. Pragnęłam zapomnieć, o tym, co niedawno widziałam. Ci wszyscy, potrzebowali opieki medycznej, a ja nie byłam w stanie sprowadzić do nich lekarza. Ach, jeszcze tego brakowało bym się obwiniała. Westchnęłam, otwierając drzwi i wchodząc do pomieszczenia.
Tymczasowy ubiór:
- Ciemnoniebieska yukata z wizerunkiem białego smoka
- Biała torebka z ulokowanym w niej ekwipunkiem
Stan Chakry:
100%
0 x
Awatar użytkownika
Defrevin
Założyciel Forum
Posty: 2109
Rejestracja: 11 lut 2015, o 22:31

Re: Shi no gēto

Post autor: Defrevin »

*wzdycha*, widzę że błąd nadal nie został naprawiony.

Mei, nie mogę uznać Twojej obecności w tym temacie, ponieważ nie napisałaś czasu podróży na szlaku transportowym opuszczając Ryuzaku no Taki. Teleportacji nie uznajemy na forum, jest to sprzeczne z regulaminem. Proszę, byś to naprawiła... wtedy będziemy mogli rozpocząć misję.

Ustalcie proszę z Yuusuke, co robimy dalej, ile czekamy dalej, itd.
0 x
Jeśli masz ważną sprawę, pytanie lub potrzebujesz pomocy związanej z funkcjonowaniem forum, proszę wyślij do mnie prywatną wiadomość. Z chęcią zapoznam się ze sprawą i rozwieje wszelkie wątpliwości.
Mei

Re: Shi no gēto

Post autor: Mei »

// Hmm nie napisałam wcześniej, bo.. tak? // Ten post jest ważny!
Bez zastanowienia ruszyłam przed siebie, nie oglądając się za siebie. Znalazłam wszystko, co było mi do szczęścia potrzebne. Miałam człowieka, którego bardzo lubiłam, spotkałam swego brata i teraz jedyne na czym mogłam się skupić było niczym innym jak poznawaniem nowych osób. Ponad to od czasu do czasu trenowałam się w boju, by móc obronić się przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Świat jak wiadomo nigdy nie był bezpieczny, szczególnie, że nie wszyscy ninja prawidłowo wykorzystywali swoje unikalne talenty. Przeróżne klany toczyły między sobą wojny, których niestety byłam świadoma. Ponad to, wciąż byłam zagrożona. Żyjąc w przekonaniu, że kiedyś znajdą mnie Ci psychole z laboratorium..
Cieszyłam się, z tego, iż mogę żyć chwilą, kąpiąc się w błogim szczęściu. Ruszyłam przed siebie, napawając się dzisiejszymi promykami słońca. Miałam nadzieję na kolejny cudowny dzień, który zakończy się szybkim powrotem do domu. Prawdę mówiąc, wyruszyłam po to, by pomagać, jednakże czy skutecznie? Otóż nie byłam medykiem mogącym udzielać każdemu pomocy. Jako członkini klanu Yuki mogłam zamrozić ranę, lecz z jakimi konsekwencjami... Mniejsza, przynajmniej ruszyłam się z nowego lokum, gdzie mówiąc szczerze, mogłam spędzić wieczność. Przebywanie z Natsume napawało mnie szczęściem, lecz nie pora o nim myśleć. Miałam zadanie, którego treść musiałam odszyfrować.
No i tak powolnym krokiem dotarłam do miasteczka, z którego od razu chciałam uciec. Osoby, mijające mnie, sprawiły, iż dwukolorowe oczy otworzyły się znacznie szerzej. Patrzyłam na nich, nie wiedząc, czemu przyszłam akurat do tego miejsca. Wszyscy ludzie szli w inną stronę, jakby chcąc uciec, znaleźć się w miejscu, gdzie będą bezpieczni. Odwróciłam się za siebie, spoglądając na nich, jeszcze przez chwilę. Moje rozpuszczone włosy delikatnie powiewały na wietrze, jakby pragnąc zawrócić mnie w stronę znanego mi miejsca. Cóż, nie przyszłam tutaj po to, by się wrócić, więc odwracając się we właściwym kierunku, ruszyłam szybszym krokiem w stronę serca miasta. Starałam się nie patrzeć na osoby, które wylizywały się po masakrze jaka musiała się tutaj wydarzyć. Krew, wszędzie pełno krwi. Wlepiłam spojrzenie w ziemie, by nie musieć zawracać nimi sobie głowy. Przyszłam tu, co prawda dla nich, ale nie widziałam sprawców, również ślady wyglądały na zatarte.. Musiałam się spóźnić. No nic, pobiegłam przed siebie, dając sobie czas na przywykniecie do obecnej sytuacji.
W chwili, gdy znalazłam się koło jakiejś gospody, będącej niedaleko lasów, po prostu nie myśląc, ruszyłam w kierunku środka. Pragnęłam zapomnieć, o tym, co niedawno widziałam. Ci wszyscy, potrzebowali opieki medycznej, a ja nie byłam w stanie sprowadzić do nich lekarza. Ach, jeszcze tego brakowało bym się obwiniała. Westchnęłam, otwierając drzwi i wchodząc do pomieszczenia.
Tymczasowy ubiór:
- Ciemnoniebieska yukata z wizerunkiem białego smoka
- Biała torebka z ulokowanym w niej ekwipunkiem
Stan Chakry:
100%
0 x
Shigeru

Re: Shi no gēto

Post autor: Shigeru »

0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Mały Yüsuke nigdy nie należał do grona osób szczególnie cierpliwych, zresztą jakie dziecko na świecie może poszczycić się cierpliwością? Dzieci już po prostu tak mają, że nie potrafią usiedzieć w miejscu. W prawdzie Saigiemu udało się powstrzymać malca przed wtargnięciem do środka podejrzanego budynku, ale tylko na chwilę. Chłopiec odwrócił się twarzą do mężczyzny, pokiwał do niego głową na znak, że zrozumiał. Tak naprawdę i tak zamierzał wejść do środka przed wszystkimi i miał to zrobić już zaraz, ale najpierw chciał przyjrzeć się nowo przybyłej postaci. Ujrzał dziewczę średniego wzrostu, o długich włosach związanych w dwa kucyki, których kolor mógł śmiało rywalizować z morskim turkusem oczu jedenastolatka. Interesujących oczu dziewczyny niestety nie wiedział, bo był zbyt daleko. Albinos widział w swoim życiu wiele pięknych dziewcząt, ale żadna nie zrobiła na nim takiego wrażenia jak panna w granatowej yukacie, która nijak nie wpasowywała się w pobitewną atmosferę panującą pod murem. Czyżby była jedną z nowoprzybyłych strażniczek muru? Nie była, ale po tym jak brzdąc zobaczył tabuny ludzi noszących symbole klanów z całego świata nie mógł wyciągnąć innego wniosku. Brzdąc nie widział sensu w dalszym przyglądaniu się dziewczynie i czekaniu na zakończenie rozmowy z Saigim, więc z trudem oderwał od niej swe skrzące się błękitem oczka i przeniósł je na drzwi budynku, który według słów jego nowego towarzysza miał być karczmą. Obracając się mały wyspiarz teatralnie zarzucił swoim haori ukazując dziewczynie duży znak klanu Hözuki umieszczony na jego plecach. Następnie otworzył drzwi ów budynku w sposób, który mógł podpatrzeć tylko u swojego mentora Kamiru, potężnym kopniakiem wymierzonym w ich środek. Stanął w progu, rzucił okiem w ciemne wnętrze budynku i niemal natychmiast cofnął się o krok. To co zobaczył wstrząsnęło nim, ale co tak naprawdę zobaczył? Miejmy nadzieje, że pieczonego dzika za dziesięć ryō lub dziesięć tysięcy ryō od sztuki…
0 x
Mei

Re: Shi no gēto

Post autor: Mei »

Moja osoba została zauważona dosyć szybko. Nie żebym się ukrywała, lecz zostanie zaproszoną przez obcego człowieka było dla mnie czymś nowym. Wręcz natychmiastowo cofnęłam się o krok, tylko po o by mieć lepszy podgląd na sytuację. Dwójka chłopaków wlepiła we mnie ślepka, przez co poczułam się niezbyt komfortowo. Moja buźka wręcz natychmiastowo została opuszczona, by przede wszystkim ukryć migoczące oczka. Bycie w centrum uwagi zdecydowanie nie przypadło mi do gustu, poza tym sprawiało, iż w niektórych sytuacjach robiłam się nieśmiała. Ot tak taki nawyk.
W każdym razie, przełamałam wszelkie bariery, wolnym krokiem podchodząc do dwójki. Co prawda, nie byłam pewna, czy przypadkiem nie byłoby lepiej, gdybym działała sama, wszak jak wiadomo, ostatnio nie ma ze mnie pożytku.
- Czy ja wiem.. szukałam ludzi, ale niekoniecznie jedzenia. Co prawda, mogę wam potowarzyszyć, w końcu razem jest nieco raźniej, czyż nie? - powiedziałam z delikatnym uśmiechem, przyglądając się podekscytowanemu mężczyźnie. Jego widok w jakiś sposób mnie odpychał, sprawiając, że chciałam zawrócić. Hmm, ciekawe jaki jest w tym haczyk... Wszak niezbyt wierzyłam w jego szczere intencje, choć może się myliłam?
Zrobiłam parę kroków w kierunku drzwi, ale niestety uprzedził mnie śnieżny chłopak z symbolem, niezbyt mi znanego klanu. Popatrzyłam na niego niepewnie, przykładając do ust jeden palec. Byłam zamyślona, wszak to co zrobił, sprawiło, iż tym bardziej nie chciałam wchodzić do tamtego pomieszczenia. Pewne obawy, dziwny koleś i z początku zamknięte drzwi..
- Mogłeś to zrobić troszkę delikatniej.. - powiedziałam szeptem, będąc wciąż w dobrym humorze. Młodszy towarzysz wyglądał na dobrego kompana, ale kim tak naprawdę był? Jego wygląd, dusza, której nie byłam w stanie dostrzec, skąd on się tutaj wziął.. oraz czy wie, co się tutaj stało? - Powiedz.. śnieżynko jak Ci na imię?[/color] -zagadałam go pogodnie, tracąc zainteresowanie tamtym facetem.
0 x
Shigeru

Re: Shi no gēto

Post autor: Shigeru »

0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Chrup! Trzask! Jebudu! Takie właśnie onomatopeje widzielibyśmy wokół ostatniej sceny, gdyby tylko ktoś zechciał spisać przygody małego chłopca ninja w formie komiksu. Tylko kto w tych podłych, przepełnionych nienawiścią czasach wojen między klanami zajmowałby się czymś tak bezsensownym jak tworzenie komiksów? Ba… Komiksów, kto w ogóle zawracałby sobie głowę spisywaniem czegokolwiek, gdy za murem czekały całe hordy nieokiełznanych dzikusów żądnych krwi i diabeł wie co jeszcze. Wróćmy jednak do akcji właściwej, bo przecież nikt nie chce czytać o problemach literatury w erze walczących klanów.

Nasz mały bohater nie spodziewał się oczywiście, że drzwi będą zamknięte tak jak nie mógł się spodziewać, że jego ponadprzeciętna siła w połączeniu z tymi przeżartymi przez korniki drzwiami da tak druzgoczący efekt. Tak… Jedenastolatek nie dał żadnych szans na zwycięstwo zbutwiałemu drewnu, z którego wykonano jego pierwszego przeciwnika na drodze do pysznego posiłku. Niestety nie spodobało się to nikomu, nawet samemu Yü, ale to było najmniej ważne. Spanikowany malec postanowił jak najszybciej wyrwać nogę z utworzonego otworu licząc na to, że nikt nie spostrzeże szkody, którą ów niesforna noga wyrządziła. Niestety genialny plan rodem z dziecięcego umysłu nie mógł zakończyć się powodzeniem w tym strasznym i nieprzyjaznym dla słodziaków świecie. Straszliwe krzyki rozległy się wewnątrz budynku, co wywołało atak paniki u chłopczyka. Słysząc liczne wulgarne słowa kierowane pod jego adresem chciał się rozpłynąć. I dosłownie by się rozpłynął unikając wszelkich konsekwencji swojego czynu, gdyby tylko nie stała za nim dwójka ludzi, którzy byli świadkami całego zdarzenia. Nie wiedząc co począć nasza mała kałuża wodziła przerażonym wzrokiem od dziury w drzwiach do Saigiego, Mei i z powrotem. Po chwili w miejscu dziury pojawiła się kolejna postać, mężczyzna z tasakiem, który przyśniwszy się dziecku mógłby sprawić, że to zmoczy prześcieradło, ale nasz mały wyspiarz był już nieco odważniejszy niż dotychczas i oczywiście od dawien dawna nie moczył już prześcieradeł. Zanim jednak nasz mały odważniak zdążył cokolwiek powiedzieć do akcji wkroczył Saigi i bardzo dobrze, bo znając naszego bohatera tylko pogorszyłby sprawę. -Ciekawe jak na to wszystko zareagowała ta niebieskowłosa dziewczyna?-Zapytał w myślach sam siebie Yüsuke i obejrzał się, by spojrzeć na twarz nieznajomej. Niespecjalnie znał się jednak na odczytywaniu uczuć innych niż gniew, radość i rozpacz, więc szybko powrócił wzrokiem do faceta z tasakiem, który właśnie szerzej rozwierał drzwi zapraszając naszą trójkę do środka. Popychany głodem i ręką Saigiego Kantaiczyk wkroczył do środka ciemnego budynku. Nie rozglądał się jednak, szedł z pochyloną głową jak skazaniec, bo czuł się źle z tym, że zniszczył drzwi.
-Gome…-Burknął pod nosem mijając Kaizo.
0 x
Kamiru

Re: Shi no gēto

Post autor: Kamiru »

  • Wszystko poszło jak trzeba. Albo jak z płatka. Nowo przybyli stali w rzędach, czy tam grupach i wpatrywali się z nadzieją, nudą lub innymi uczuciami. I nikt nie protestował, nie jojczał ani nie marudził. Kompletne przeciwieństwo infantylnego Yuusuke. Ciekawe gdzie się podziewa, przemknęło przez głowę Kamiru. Kałuża pałętała się gdzieś na murze, tyle wiedział jego, ekhem, opiekun. Tymczasem Uchiha wysłał medyków do rannych i źle opatrzonych pobratymców. Z rozpędu wydał polecenie nastolatkowi... Czyżby odżywał duch walki? Yuki nawet się nie skrzywił, traktując rozkaz z uśmiechem godnym wariata. A był przecież Bogiem.
    - Haaai Krwistooki-sama. - Zasalutował lekko i pobiegł po okolicznych dachach, uważając na braki w dachówkach i dłuższych przerwach.

    Powrócił do karczmy, uważając na łysola i jego panienkę, niech piją sobie w spokoju. Szarooki szybko wyłowił z obecnych w lokalu jedną postać, ta, która powinna być kapitanem. Jak to zrobił? Poszukał kogoś, kto przypominał innych strażników. Czarne, pobrudzone cichu, włosy tego samego koloru i sporo pustych butelek wokół. No i samotność, aura szacunku wymieszanego z lękiem skutecznie odrzucającym od niego innych amatorów trunków.
    - KAPITANIE! Twe umiejętności potrzebne. - Bóg wygnany miał nadzieję, że trafił na właściwą osobę. Jeśli się pomylił i wydarł ryja na jakiegoś szaraka, typowego Janusza... Wtedy rozejrzy się jeszcze raz po karczmie, czy inna pijaczyna nie zacznie się rozglądać swoim mętnym (jak podawane tu piwo) wzrokiem. Wtedy podejdzie do takiej postaci i wytłumaczy mu, że nadszedł czas, by ponownie zacząć rozkazywać ludziom na murze. Bo od tego są przecież strażnicy i te wszystkie szczeble w drabinie władzy, ne? Na Hyuo było tak samo, jedni mówili innym, co mają robić. Ale pijących było znacznie mniej.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2488
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Shi no gēto

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Kamiru

Re: Shi no gēto

Post autor: Kamiru »

  • Oh życie życie, Ty przewrotny skurwysynie. Najpierw pozwalasz przez całe życie śmiać się, albo nawet smucić z powodu tych, którzy oddali się nałogom, a potem upadli jeszcze niżej, przypominając istoty pozbawione człowieczeństwa, czy nawet resztek świadomości. A teraz stawiasz na drodze Kamiru tego o to starego pijaka z kataną nieużywaną od dawna? I jakby sama rozmowa nie wystarczyła, każesz młodzieńcowi pić wraz z kapitanem strażników? Zabawne.
    Szarooki wpatrywał się przez chwilę we wrak mężczyzny przed sobą zanim zdecydował się usiąść naprzeciw. Podaną mu szklankę odsunął. W innych okolicznościach, z kimś innym... Może i by spróbował, ale nie tu i nie teraz. Nie miał na to czasu, przed murem czekał Uchiha z małą armią rekrutów. Przez chwilę wpatrywał się w szklankę kapitana, koncentrując swoją energię. Po chwili naczynie przywarło do blatu, pokryte warstwą lodu. Wszystko stało się na tyle szybko, by jego rozmówca nie zdążył sięgnąć po alkohol. Dla pewności swoją również przymroził do stołu. A skoro zdołał już wyrwać go z rutyny, szybko uformował niesforne słowa w zdanie, a nawet kilka. Tym razem poszło całkiem nieźle jak na niego.
    - Wybacz Kapitanie, nie możemy sobie na to pozwolić. Na zewnątrz czekają rekruci, ktoś musi nimi pokierować. Doświadczonego przywódcy potrzebują, inaczej powiększą stosy poległych. Proszę, musimy iść. Jeśli Ty ich nie poprowadzisz, śmierć im zadasz.- Jeśli chłodny, rzeczowy głos nie podziała na niego... Pozostaje jeszcze krzyk, a potem wariant siłowy. Tylko szkoda niszczyć jedną z nielicznych karczm w okolicy, nawet jeśli jest miejscem wegetacji takich jak ten Uchiha.
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2488
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Shi no gēto

Post autor: Hikari »

0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości