Dom Yugena

Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Wygląd nie był najważniejszy, ale wypadało, by ninja wyglądał godne. By ubierał się tak, by miał dostęp do wszystkich swoich sprzętów, by nie mieć skrępowanych ruchów, choć to w dużej mierze zależało od tego, w jaki sposób prowadziło się walkę. Czasem jednak wystarczyło być celnym słowami, bo uderzenia fizyczne nie zawsze były niezbędne, by zadanie wykonać. Tak, pustynia była wypełniona doznaniami; barwami, w które stroiły się kobiety, aromatami, które zakwitały w słońcu – a chyba najmocniej wieczorami, smakami, którymi podbite było jedzenie, dotykiem satyny, jedwabiu, bawełny, kaszmiru, szyfonu… A do tego wszystkiego piasek. Zabawne, ta niedostępna pustynia zdawała się być kulturowym, nowoczesnym centrum, gdzie stawiano na postęp, a niekoniecznie na tradycyjne rozwiązania i zaściankowe myślenie. Jednak była to prawda – pomimo tego, jak wiele doznań można było znaleźć na terenach Unii Samotnych Wydm, ludzie nadal pamiętali. Airan pamiętała, a miała wtedy ledwie dwanaście lat, kiedy wszystko się zaczęło – teraz zaś miała drugie tyle, i nawet nie wiedziała kiedy to minęło. Wojna za wojną, niepokój za niepokojem. Teraz rzeczywiście mogli trochę odetchnąć, ale pamięć nie była aż tak ulotna, jak się to wydawało. Rany, choć zabliźnione, były widoczne – ale tylko podczas rozmowy, bo na ciele Airan próżno było szukać skaz, a przynajmniej nie było ich widać na tych częściach ciała, które były odsłonięte. Wspomnienia bolały, tonięcie było oczywiste, ale i tak ostatnie o czym Airan myślała, to samobójstwo – było wręcz przeciwnie. Chciała żyć! I to chciała żyć jeszcze długo. Co przyniesie przyszłość jednak było dopiero do odkrycia. Tak samo jak chciała, by Yugen żył jeszcze długo – czy raczej… Po prostu zupełnie nie myślała o śmierci. Każdy chciał żyć, ale dla niektórych było to po prostu zbyt trudne. Może rzeczywiście chodziło o empatię – choć ta też nie doganiała Hibiki na każdym kroku, przed nią nie chciała jednak wcale uciekać. Po prostu czasami trzeba było ją wyłączyć, uciszyć, by nie gadała zbyt głośno. Gdyby brak w niej było empatii, to nie zachowałaby przy życiu tamtego dzieciaka, którego zabrała ze sobą do Kinkotsu. Nie pomogłaby też Yugenowi, Ikigaiowi… Żałowała, że nie mogła pomóc też Tsukikage. Empatia nie była wcale znakiem słabego umysłu. Może miękkiego serca – ale też nie. Bo można było je mieć nie będąc wcale empatycznym. Rzecz rozbijała się o słabość charakteru, a o to nie można było fiołkowookiej Maji posądzić. I tak samo nie posądziłaby o to Hao.
- Oczywiście. To leży w ludzkiej naturze, a my, wbrew pozorom, nadal jesteśmy tylko ludźmi – niesamowitymi, ale wciąż ludźmi. Nie byli lalkami tworzonymi przez Ayatsuri, którymi sterował wprawny marionetkarz. Każdy z nich mógł podejmować własne decyzje i to było w tym takie piękne. Zapatrzyła się w ciemne oczy Yugena, kiedy z taką intensywnością zaczął się w nią wpatrywać. Rzeczywiście… w jego oczach też można było utonąć. - Odmawiać sobie tych potrzeb serca to pozbawiać się kawałka życia – a nie chodziło przecież o przejście przez życie tylko jakąś tam egzystencją. Chodziło o życie. Ż y c i e, pełną piersią. To, że mieli zawód jaki mieli, nie znaczyło, że nie mieli do tego prawa. A zadziwiająco wiele ninja się nad tym zagadnieniem pochylało. Airan też. Kiedyś. Zrozumienie przychodziło chyba z wiekiem. - Nie jest lepsze. Zabójstwo to zabójstwo. Naszą powinnością jest strzec ustanowionego prawa, bo bez tego zaczyna się chaos, a to wcale nie jest dobre podłoże do życia. Tak długo, jak tego prawa strzeżemy, wszystko jest w porządku. Ninja, który zabija dla przyjemności a nie dlatego, że odbiera zapłatę za przewinienia, nie jest nikim innym jak tym samym mordercą, na którego pewnie za jakiś czas zapoluje inny ninja. Wyrzutkowie i nukenini nie biorą się przecież znikąd – dla niej sprawa była prosta, miała to w głowie poukładane już od dawna. Czym ninja różnił się od zwykłego mordercy? Właśnie tym – robił to bo ktoś musiał, bo takie były zasady, bo chaos i anarchia przynosiły tylko łzy i ból – znacznie większe, niż przestrzeganie prawa, a że ono było surowe? Było takie nie bez powodu. Airan wcale nie czuła dzikiej satysfakcji z zabijania, nie czuła szczęścia, gdy krew znowu barwiła piach. Ot pewne rzeczy po prostu trzeba było zrobić.
Jej zapach się nie zmienił, bo też wcale nie zmieniły się jej emocje. Nadal była spokojna, nadal cieszyła się z tego, że mogła spotkać się z Yugenem po naprawdę długich latach. Jej zapach się nie zmienił, bo olejki, jakich używała, były bardzo trwałe – ale sama używała ich w niewielkiej ilości, by i jej intensywność zapachu nie drażniła. Poza tym… nie były tanie – więc była tego tylko odrobina. Prawdą jednak było, że strach pachniał inaczej – i potrafiła to powiedzieć nawet ona, a nie miała wcale wyczulonego węchu.
Uśmiechała się cały czas, kiedy tak patrzyła na dwa wilki pochłonięte zabawą ze sobą – i nie było w tym zupełnie nic dziwnego, nawet to, że Ikigai czerpał z tego tyle radości. Nie przeszkadzało jej też to, że i ona i Yugen zamilkli na chwilę, że żadne słowa nie szły – ta cisza nie była przecież niezręczna, a to dziwne, prawda? Skoro tak naprawdę byli dla siebie jednocześnie obcy i znajomi, to ta niezręczność była wręcz wpisana w definicję. A jednak jej nie było. Yugen zbierał myśli, pochłonięty w nich, a ona siedziała, z czarką herbaty w dłoni i patrzyła na tamtą dwójkę, na zapasy starucha z maluchem.
- Bardzo chętnie – odpowiedziała, oderwawszy spojrzenie z Ikigaia i Karoshiego. Wizja zobaczenia miejsc, które podobały się Yugenowi była bardzo miłą wizją. Perspektywą tego, że mężczyzna chce pokazać jej kawałek tego świata, w którym przyszło mu żyć, i te elementy, które były dla niego cenne. - Na wyścigach? Nie, nie byłam nigdy. Widziałam rasowe konie, na pustyni też się poruszamy konno wbrew pozorom, ale chętnie zobaczę i tak – posłała mu ciepły uśmiech, słuchając reszty propozycji. - Z przyjemnością zobaczę wszystko, co mi pokażesz, Yugen – Hao, Yugen. Używała tego zamiennie, jak jej pasowało, w listach zresztą też. - To ulubione miejsce też.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Człowiek. Istota żywa wyróżniająca się najwyższym stopniem rozwoju psychiki i życia społecznego. Najwyższym stopniem. Czy ninja miał wyższy stopień psychiki od zwykłego chłopa ze wsi? Na pewno. Czy był bardziej rozwinięty od geniuszy arytmetyki? Może niektórzy. Co ich łączyło? Emocje? Umysł? Bo ciało na pewno nie. Jeśli opisem "człowiek" oznaczymy zamiast najwyższego stopnia rozwoju psychiki rozwój fizyczny - kto będzie człowiekiem? Na pewno bardziej my niż oni. Więc wbrew pozorom jesteśmy ludźmi - dobrze. łatwo o tym zapomnieć, niektórzy się z tym nawet nie zgadzali. Nadgatunek - gatunek, który był wyżej w rozwoju od człowieka, a ninja niewątpliwie byli, drapieżnicy doskonali, władcy tej ziemi, próbujący ją pod siebie spętać i dopasować. Układający ją według własnych wizji i marzeń, jak Yugen zaczął teraz chociażby marzyć o podziemnym mieście. Na pewno każdy z nas miał serce i to nas łączyło. Wspomniane emocje - i duszę, która potem prowadziła przez reinkarnację.
- Więc morderstwo w słusznej sprawie jest dobre. Morderstwo dla przyjemności jest złe. - Powiedział to w taki sposób, jakby to w ogóle nie było oczywiste. A było? Jest? Dla niego na pewno nie. Mord. Akt był aktem. Czy to, z jakiego powodu mordujesz, ma jakiekolwiek znaczenie przed tobą samym? Ma znaczenie przed innymi - ponieważ ludzkość uznawała tak a nie inaczej. Ninja, w zależności od swojego stopnia, byli prawem. Jego windykatorami. Mieli narzędzia do tego, żeby to prawo egzekwować. - Nigdy ci tego nie pisałem, ale to moej ulubione zajęcie. Pogoń za nukeninami. - Uśmiechnął się lekko. Właściwie to niemal niewinnie - i nie to, że to był uśmiech przerysowany. Sama słusznie to ujęłaś - niebezpiecznych przestępców się nie trzymało w celach. To było za duże ryzyko. A nikt nie chciał ryzykować, skoro raz się go udało złapać. Więc i dowodów nie potrzebowano żywych. Mógł być i łeb, żeby pokazać, co zostało dokonane. Nie możesz o czymś mówić, jakby coś cię bolało, czy z przestrachem, kiedy pozbywanie się takich jednostek nie było złe. Było ku chwale ojczyźnie - i niech Shirei-kan długo nam żyje. Były dobre, ponieważ pozbycie się ich oznaczało mniej problemów i klęsk dla ludzi prostych. Dlatego ani w jego wyrazie twarzy ani w głosie nie było żadnych nut wątpliwości, czy respektu przed śmiercią i aktem, który się z nią wiązał. Co nie oznaczało też, że był z tego jakkolwiek dumny. Mord pozostawał mordem. Ręce nie przestawały być białe tylko dlatego, że umyłeś je wodą. Pozostawały czerwone już na zawsze. - Czytałem kiedyś twierdzenie o tym, że człowieka najlepiej poznaje się w momencie jego śmierci, ale ja się z tym nie zgodzę. Człowiek przed śmiercią jest ci gotów przysięgać wszystko, byleś go ocalił od zguby. - Ramiona Kostuchy były zimne. Podobno. - Nie przeszkadza ci to? Taka tematyka, mam na myśli. - Gadki o życiu i śmierci, jasna, no ale bez jajecznicy z samego rana! Mi by to osobiście przeszkadzało. - Nie mam wątpliwości co do powinności ninja i obowiązującego prawa. Ale, jakby na to nie patrzeć, jesteśmy ponad ludźmi. Ludzie mają z nas brać przykład, jednocześnie uczą nas, że moralność nie ma znaczenia, jeśli twój powód na wyrwanie przeciwnikowi serca jest uzasadniony. Tak musi być. Przecież sumienie by nas zabiło. - I zabijało - tych słabych - o czym już przemyślenia toczą się od jakiegoś czasu. Tych, którzy nie mogli wytrzymać. Na których piętno konieczności zabijania odciskało się zbyt intensywnie.
- W takim razie jutro możemy wyruszyć na okoliczną wycieczkę krajoznawczą. - Yugen lubił podróżować po Yusetsu. Poznawać jego zakamarki i sekrety, chociaż wcale nie był jakimś wielkim podróżnikiem, warto o tym napomknąć. Czasem jednka warto było powędrować z kierunkiem wiatru i dowiedzieć się, dokąd chce cię poprowadzić. - Dziś zaś, jesli ci to odpowiada, możemy zabrać butelkę wina na wzgórze za miastem. Będzie tam o wiele lepiej smakowało. - Towarzystwo, otoczenie, sposób podania - zadziwiająca ilość rzeczy składała się na odbieranie przyjemności z jedzenia czy też picia. Dzisiaj pogoda dopisywała - była naprawdę wiosenna. Nic więc nie stało na przeszkodzie, by trochę ubarwić sobie ten wieczór.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

I ten najwyższy stopień rozwoju psychiki też rodził problemy: bo zwierzęta takowych nie miały. Działały instynktownie, żywy w stadach lub w pojedynkę, łączyły się w pary, rodziły potomstwo – wszystko by przeżyć. Ludzie powinni być ponad to, lecz pomimo inteligencji, a może właśnie z jej powodu, wymyślali, jak tu uprzyjemnić życie. Jak nałapać najwięcej – egoistycznie dla siebie. Nieistotne było czy ninja, czy nie, ludzie po prostu, jako ogół, dążyli do zaspokojenia własnych przyjemności, a te miały przeróżne podłoże. Od tych najbardziej trywialnych, do bardzo złożonych. Od oczywistych, do wręcz obrzydliwych. Chakra nie miała tutaj nic do rzeczy, to była po prostu ludzka natura. Można było odnieść, że shinobi i kunoichi to byli nadludzie, ze względu na swoje umiejętności, a w tym świecie to ten silniejszy, zwycięzca, dyktował zasady. Zasad ktoś musiał jednak pilnować. Nie byli jednak żadnymi nadludźmi, krwawili dokładnie tak samo jak rolnicy, i umierali, zupełnie tak jak wszyscy inni.
- Zasady i prawa są po to, by wszystkim dobrze się żyło. Jeśli ktoś ten spokój zaburza, gwałtem i przemocą, to jak kogoś takiego potraktować? Liczyć na to, że sam przestanie? Tam, gdzie rządzi anarchia cierpią ludzie, a najbardziej ci zwykli – Airan westchnęła leciutko. - Ludzie też oczekują, że prawo będzie przestrzegane, ktoś musi więc wykonywać brudną robotę. Że pada akurat na nas… Na kogoś musi – ninja byli do tego szkoleni od małego, nie było tu miejsca na ckliwości. I Airan też się nad tym nie rozwodziła. Była sprawa do załatwienia, to się ją wykonywało, nie było sensu się nad tym wczuwać i analizować. Czy była z tego powodu zgorzkniała? Nauczyła się już tego. Zabijać i nie brać tego do siebie. Albo oni, albo ona – tak to najczęściej było, a jak już ustaliliśmy: ludzie chcieli żyć. Pierwsze odebranie życia było najważniejsze, najbardziej straszne… Później człowiek się już z tym oswajał – bo musiał. Jeśli nie przeszedł nad tym do porządku dziennego, to nie nadawał się na ninja i prędzej czy później (bardziej prędzej) świat to weryfikował. Dopadał go ktoś, kto się nie waha. - No kto by pomyślał – odpowiedziała uśmiechem na uśmiech i nawet leciutko przymrużyła w rozbawieniu oczy. - Sam widzisz. Jak mówiłam, nie biorą się znikąd i wiesz sam, że za byle co nie są wpisywani do Bingo – niewykonanie rozkazów to jedno. To, co nukenini potrafili zrobić bywało naprawdę straszne. I dlaczego? Dla własnej przyjemności. Jeśli Yugen spodziewał się jakiejś reakcji odrzucenia na twarzy Airan to się jej nie doczekał – bo nie widziała nic złego w tym, że to było jego ulubione zajęcie. Ktoś musiał to robić, ktoś musiał na nich polować, ktoś musiał robić z nimi porządek. Tak po prostu trzeba było robić, niby zajęcie jak każde inne, ale tak naprawdę – to było mimo wszystko bardzo niebezpieczne. Fiołkowooka uważała to wręcz za szczytny cel, dobre zajęcie. Ale nie potrzeba było do tego dodawać niepotrzebnego patetyzmu, bo, jak sama powiedziała: morderstwo to nadal morderstwo. - Tak mógł powiedzieć tylko jakiś poeta-pisarz, któremu się wydaje, że w śmierci jest coś wzniosłego – nie było. Może ludzie mówiąc w ten sposób chcieli odsunąć od siebie ostateczność? Że umierasz i na tym twoja historia się kończy? Może chcieli w tym widzieć więcej niż naprawdę było? Wiele się mówiło o tym, że przed śmiercią człowiek orientował się, jak mało zrobił, jak wiele jeszcze mógł i ile chciał. Czego nie powiedział, a powinien. Może to to dawało natchnienie i inspirację do takich myśli. - Nie przeszkadza. To w końcu część… życia, jakkolwiek przewrotnie to nie brzmi. A na pewno naszej codzienności. A tobie nie przeszkadza? – może myślał, że skoro Airan jest kobietą, to jest przy tym delikatniutka – zresztą na to wskazywałby jej wygląd. Smukła kibić, lekko zarysowane biodra, szczupłe ramiona, długie nogi, nieprzesadnie duże piersi, zadbane dłonie… Obraz, który raczej trudno dopasować do rasowej kunoichi, bardziej do delikatnej arystokratki, która więcej życia siedzi, pachnie i wygląda, niż robi cokolwiek innego. Może więc i jej wygląd zmylił też Yugena, bo podobno z tak delikatnymi kobietami nie powinno się rozmawiać o tak przykrych tematach. - Tak samo ponad ludźmi są strażnicy, którzy egzekwują prawo. Ktoś musi to robić, żeby kupiec nie musiał sam wymierzać sprawiedliwości za napaść na trakcie – zresztą… kupiec był wyszkolony w handlu, nie walce. Zaś ninja na odwrót. I tka było ze wszystkim. Nie dało się być malarzem, budowniczym, kowalem, karczmarzem, handlarzem, kapłanem i jednocześnie ninja – bo byłeś wtedy gówniany we wszystkim i dobry w niczym. I tak, tak musiało być – Yugen miał rację, że sumienie by ich zabiło. Więc trzeba było to robic tak, by nie zabijało. Airan kiwnęła nieznacznie głową.
- Dokąd tylko chcesz – jak dla niej, to mogli się nawet wybrać w nieznane, pewnie też byłoby przyjemnie i może nawet zabawnie. Oboje zobaczyliby wtedy coś nowego. - Odpowiada, pewnie. Jak to u was wygląda? Czy ludzie wychodzą z domów wieczorami czy wręcz przeciwnie? Zauważyłam, że w Sakai ludzie siedzą poza domem znacznie dłużej niż w Atsui.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Potrzeby. Te najbardziej skryte i te najbardziej na wierzchu. Bycie człowiekiem, to znaczy myśleć i rozumieć, czego się nie wie. A nie, wróć. To przecież już oznaka MĄDRYCH ludzi. Ci głupi wiele nie różnili się od małp, ale nie mów nikomu. Anioł o czarnych oczach nadal pozostaje aniołem, dopóki jego myśli pozostawały nieprzebrane i niektóre szeptał tylko w ciemnościach, gdy nikt nie spoglądał, nawet jego druga połówka. Wiele było takich sekretów, które nie opuszczały głowy, nie trafiały do najbliższych, a tym bardziej nie opuszczały ścian domu. I nie wychodziły w ramy uszu przyjaciół, potem znajomych, przypadkowych spotkanych, którym mówisz "dzień dobry" i tych nieznajomych. Im bardziej cię znają, tym intensywnie cię opisują. Im jesteś bardziej sławny, tym bardziej prosty człowiek, nie mający własnych myśl, własnego życia, chce żyć tym twoim. Słuchać bajek, opowieści i słuchać pieśni bardów na twój temat. Łatwo było o sobie pomyśleć: człowiek, taki jak każdy. Ale to nie była prawda. Ciało tego, kto władał chakrą, nie było takie jak ciało zwykłego człowieka. Mało to szukać? Oto jesteśmy w Ookami-den, gdzie typowi przedstawiciele mieli kły, kocie oczy i często dziwne znamiona na skórze. Skąd? Chakra ich zmieniała. Albo ci, którzy potrafili wyciągać ze swojego ciała wszystko, ignorując wszelki ból? Albo to, jak jesteś w stanie prześcignąć najszybsze zwierzęta tego świata lub przesuwasz całymi tonami piasku? Oj nie, to nie było ludzkie. Nie było normalne. Chakra na tym świecie nie pojawiła się w końcu aż tak dawno temu. Kiedyś, bez niej, żyło się inaczej. Czy lepiej? Nie wiem. Czy prościej? Ciężko powiedzieć. Chakra była bronią, dzięki której człowiek mógł sobie poradzić z zagrożeniami, które do tej pory były dla niego ciężkie do pokonania. Z bestiami, z którymi nie mógł walczyć prostą dzidą.
- Hah... tylko że rzeczywistość nie jest czarno biała, a to właśnie jest dramatem. - Patrzysz na tych przestępców, którzy czynią mord i gwałt, którzy kradną - a ich przyczyny się nie liczą? Niektórzy byli tacy, którzy zabijali dla przyjemności. Ale to nie była większość z całej tej grupy. Był ten, który zabił w samoobronie - ale nazwali go mordercą, bo tak powiedział świadek. Potem też będzie z tobą walczyć, kiedy go dopadniesz - będzie się bronić przed wyrokiem, który na niego padł. Są ci, którzy kradli, bo sami nie mieli co jeść. Różne dramatyczne sytuacje działy się w życiu. Czasem nawet kiedy chcesz, Los się przeciwstawia i nie pozwala ci stanąć na prostych nogach. Są też ci, którzy zabili, ponieważ się nad nimi znęcano. Jak to udowodnią? Nijak. Nie było dowodów. Ciało się zagoiło. Został tylko ślad na psychice. I nagle ich powody były dobre. Nie były dla przyjemności - mieli po prostu powody do tego, by zabić. Ale poza prawem - a prawo i tak wydawało na nich wyrok, bo nie do wszystkich prawd jesteś w stanie dotrzeć. Albo dlatego, że było przekłamane. Schowałaś to do prostych pudełek - i tak powinno się robić. Bo ninja nigdy, przenigdy nie powinien zwątpić. Ale sama wyciągałaś czasem te segregacje - tamten chłopak był tego doskonałym przykładem. - Nie zabiłem tego truciciela. Sprowadziłem go do wioski i dałem mu narzędzia, by pracował. Jeśli znów kogoś zatruje, wioska będzie winiła tylko mnie. Nikt wtedy nie zapyta o intencje, nikogo nie będzie to interesowało. Liczyć się będzie wynik. Ponieważ intencjami wybrukowano Piekło. - Więc sprowadził chaos, zamiast wydać wyrok. Postawił człowieka na jedną kartę - człowieka, którego, jak opisał, oskarżono o bardzo, BARDZO wiele złego. Śmierć dziesiątek zwierząt, hodowlanych i dzikich, zanieczyszczenie lasu, śmierć przynajmniej dwójki ludzi, jeden został pozbawiony ręki - nie wiadomo, czy jakichś ciał nie znajdą jeszcze w lesie czy rzece. - Według prawa powinni go ściąć. Powinienem go zabić na miejscu. Ale, widzisz, prawo kończy i zaczyna się na Shirei-kan. Nie musi być wcale sprawiedliwe. Ma tylko za takie uchodzić przed oczami ludzi i przed oczami shinobi, których umysły nie były gotowe do zaakceptowania tego faktu. - Dla Doko i Akoraito nie było to nawet takie oczywiste. Ale wystarczyło przekonać się, że bycie shinobi to nie tylko bycie wojownikiem. To również ta paskudnie śmierdzaca polityka. - Jeśli morderca, który zabił dla własnej korzyści, może zostać wykorzystany dla własnego celu, łamiąc reguły prawa, ale jednocześnie wszystko w jego granicach - zaakceptowane przez klan, przez straż. Co wtedy, Airan? - Każdy oczekuje tego, że prawo będzie go chronić. A potem wypełzały brudy spod dywanu. Nie było takiej osoby, która by ich nie miała. Nie rozmawiał z nią o tym, bo czegoś nie wiedział. Głowa Yugena była pełna myśli. Nie przestawał myśleć. Myśleć, marzyć, tworzyć, analizować, próbować rozumieć, znajdywać odpowiedzi na pytania. Interesowało go wszystko - od matematyki, przez słowo pisane, poprzez medycynę, mechanizmy, aż do uprawy pola. W żadnym wypadku nie oczekiwał odrzucenia, bo co tu odrzucać? Byli ninja. Ninja, którzy też znali się nie od dzisiaj. - Jednak księga Bingo i okrutni ludzie to jedno. I tych, we wszystkich historiach, jest mniejszość. Tacy ludzie... ninja. Tacy ninja zazwyczaj mają na tyle oleju w głowie i na tyle umiejętności, żeby pozwalać sobie na... hah, na ludzką naturę, o którą cię pytałem. - Uśmiechnął się, dość tak... psotliwie niemal. Ale nie do końca w taki sposób, że naprawdę to było zabawne. - Tutaj nagle kończy się pozwalanie sobie na zrywy serca, kiedy serce mówi ci, że lubisz zabijać. Jest coś boskiego w momencie, w którym stajesz nad człowiekiem, któremu gasną oczy, nie uważasz? Bluźniercze, wiem. - Więc czemu Hao lubił gonić za tymi, których życie było skreślone? Dlatego, że tak bardzo kochał te ziemię i tak bardzo nie znosił tych, którzy ją niszczyli? Tak. Czy to dlatego, że nagle można puścić lejce? ... tak.
Nie widział w Airan delikatnej kobiety. Delikatność z zewnątrz była tylko okładką. Owszem, była łagodna - tak jak teraz rozmawiali. Była bardzo sympatyczna, ale delikatna? Tak, fizycznie. Mentalna delikatność - odznaczająca się wrażliwością i subtelnością w sposobie bycia? Och nie. Może to po prostu pech, że ich pierwsze spotkanie było takie a nie inne. Może to po prostu to, jak wymieniali listy i to, jak przeklęła. A może to to, że była, no właśnie, NINJA. Całokształt wszystkiego składał się na fakt, że nie myślał o niej w takich kategoriach. Ale był też mężczyznom, którego oczy nie uciekały do jej kształtów i nie podziwiały, jak każdy inny, jej urody cielesnej tak, jakby była ciastkiem, smacznym i pachnącym, które chcesz zjeść jak najszybciej. Tu więc nie chodziło o to. Bardziej o to, czy temat jej nie przygnębia, albo czy po prostu nie męczy ją jego wymyślanie. Za cokolwiek by to nie uchodziło, dla niego temat był ważny. Naprawdę bardzo, bardzo ważny. Bo... wbrew temu, co powiedział, często wątpił. W moralność, w swoje czyny, w to, jak można być katem i jednocześnie dobrym przykładem w jednym z dłońmi mokrymi od krwi.
- Lubię dyskutować. To, o czym mówię, jest przewrotne, więc nie z każdym można podzielić się takimi myślami. - Dyskutować... raczej filozofować i mentorować. Tworzyć tak dziwne i zawiłe korytarze myśli, że człowiek zaczyna się gubić, gdzie się w końcu znajduje. Ale tak, to się zgadzało. Lubił. Rozmawiał nie raz i nie dwa z ludźmi na przeróżne tematy, by poznać różne punkty widzenia, nauczyć się czegoś, wyciągnąć wnioski. Lubił prowokować do pewnych odpowiedzi, żeby wyciągnęły coś nowego, coś, o co człowiek czasem samego siebie nie podejrzewał. Bo nie istnieli ludzie nieomylni.
- To zależy od pogody. Noce są zawsze chłodniejsze od dni, dlatego większość ludzi korzysta z dnia. Podejrzewam, że u was w samo południe na ulicach są pustki. U nas są wtedy tłumy. W lecie jeszcze do późna można spotkać wiele kręcących się osób przy karczmach i centrum, ale raczej uważa się na osoby, które swawolnie przemierzają nocne ulice. Strażnicy przynajmniej uważają. Ale samym wieczorem, dopóki nie jest to pora zimowa, wczesna wiosna czy późna jesień, zazwyczaj ludzie cieszą się czasem wolnym po pracy. Albo odpoczywają.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Byli przystosowani do czego innego, ale nadal byli ludźmi, choć wielu mogło snuć inne teorie Że chakra, że ciało się zmienia – tak, oczywiście, chakra, źródło życia, zmianiała ciała tych, którzy nią władali. Pozwalała im robić rzeczy, których zwykły chłop nie był w stanie robić. Ale to nadal był ten sam gatunek ludzki. Chcesz dowodów? Bardzo proszę – ninja i zwykły piekarz mogli mieć potomstwo. Ich ciała, jako ogół, wcale się od siebie wiele nie różniły, poza tym ładunkiem chakry. Ta zaś wcale nie sprawiała, że ninja byli mądrzejsi – to już zależało od każdego z osobna. Tak jak i cywil mógł być inteligentny, tak wielu shinobich było po prostu tępych i bez wyobraźni. Chakra wpłynęła za to na umysły ninkenów – o, te zyskiwały znacznie więcej, jakby tak porównać je do psów czy wilków. Różniły się wyglądem, różniły się stanem umysłu, inteligencją, prawie wszystkim. I tak jak pies z koniem nie mógł mieć potomstwa, tak samo było z ninkenem i shinobim. Tak, wiem, obrzydliwe porównanie, ale jednak w przypadku dowodów co do tego kto jest kim – niezbędne.
- Nie jest, całe szczęście, że nie jest – oczywiście, że życie nie było albo białe albo czarne. Świat tak nie wyglądał. Każdy miał swój powód, ale szczerze mówiąc, to często były wymówki. Jeśli potrafiło się sięgnąć po nóż, to można to było załatwić też inaczej. Poszukać pomocy u tych, którzy gdy wymierzą karę, to pobrudzą tylko swoje ręce, a nie twoje. Oczywiście, czasami istniały okoliczności łagodzące, nie każdy je stosował, stety czy niestety. Airan tak. Nie bez powodu rzadko kiedy to ona atakowała pierwsza. Zwykle czekała na reakcję przeciwnika. Zadziwiająco często atakował, nawet niesprowokowany – więc co miała robić, dać się zabić? Znaczyło to ni mniej ni więcej, że miał coś na sumieniu, skoro na widok uśmiechającej się czarnulki już wyciągało się broń, albo składało pieczęć. Airan przyglądała się Yugenowi, kiedy opowiadał o tym trucicielu i ostatecznie spuściła wzrok na dno czarki, w której była końcówka płynu. Ten poruszał się delikatnie, kiedy utrzymywała naczynie w dłoni. Uśmiechała się – może trochę gorzko, może zaskoczona. Zrobili to samo – w różnym czasie, choć bardzo podobnym, ale zrobili to samo. - Teraz ja ci coś opowiem. Niedawno pewien kupiec z Kinkotsu poprosił mnie o pomoc. Ktoś zdemolował jego rodzinny grobowiec, okradł zmarłych, poniszczył sarkofagi, zbezcześcił stare zwłoki. Chciał ich martwych i nie mogę się dziwić. Myślałam, że to jedna osoba, może dwie, wytropiłam ich. Okazało się, że to była sześcioosobowa szajka. Ulokowali się w ruinach starej świątyni kilkanaście kilometrów od stolicy i tak szabrowali. Mogli spokojnie znaleźć uczciwą pracę, ale po co, skoro tak było szybciej i łatwiej? Nawet nie wyciągnęłam na nich broni, od razu mnie zaatakowali. Wszyscy na raz. Myślałam, że to tyle, że poszukam skradzionych rzeczy i wrócę do kupca. I wtedy zaatakował mnie jeszcze jeden. Chłopiec. Miał z, bo ja wiem, trzynaście, czternaście lat? To była jego rodzina, tak samo był wychowany – by iść na łatwiznę, kraść, mordować. Zaszedł mnie od tyłu, nawet go nie słyszałam, zorientowałam się w ostatniej chwili. Nie zabiłam go. Och, chciał, żebym to zrobiła, taki był butny i pyskaty, chciał żebym go tam zostawiła, albo zabiła, ale jak usłyszał o śmierci głodowej na pustyni, to szybko zmiękł. Zabrałam go ze sobą, Hao. Ktoś taki, byłby wspaniałym shinobim, ma predyspozycje. Znalazłam mu pracę w stajni, znalazłam mu dach nad głową. Miną miesiące zanim się przystosuje, zanim zmieni zdanie, zanim przestanie się boczyć – o ile w ogóle. Nie wiem nawet czy jest w stanie kontrolować chakrę, nie chciałam sprawdzać. Ale jeśli teraz kogoś okradnie, kogoś zabije, to to też będzie tylko moja wina. I mojej nadziei na to, że chłopak może wyrosnąć na dobrego człowieka. Że może się przydać do… własnego celu co za ironia. Zrobili właściwie to samo, z tych samych pobudek, pewnie nawet zastanawiając się nad podobnymi rzeczami, a może nie? Wyglądało jednak na to, że owszem – tak. Skąd się to brało? To, że mimo wszystko byli pod tym względem podobni, skryci idealiści – może to to wspólne wychowanie, może to głupio zabrzmi, ale ta ilość wymienionych ze sobą listów pewnie miała wpływ na jedno jak i na drugie. - To chyba też odpowiedź na twoje pytanie – co wtedy… Wtedy zobaczą oboje. Albo Shirei-kan im wybaczy, albo nie. - Nie wszyscy są w księgach Bingo. Nie wiem jak to działa, ale na pustyni co i rusz trafia się na jakiegoś degenerata i wcale nie trzeba szukać w Bingo – albo to ona miała takie szczęście Pustynia była jednak takim miejscem, że sprzyjała bandyckim kryjówkom. Strażnicy ich nie szukali – zawsze musieli się fatygować ninja, bo łatwiej im było przeżyć w trudnych warunkach na istnej piaszczystej patelni. - Czy jest w tym coś boskiego? Nie wiem. Nie zaglądam im w oczy. Wiesz co zrobiłam z ostatnią dwójką? Najeżyłam ich głowy senbonami. Przez oczy do mózgu. Trudno w takich warunkach zaglądać w gasnące oczy – poprzednich potraktowała nie lepiej. Airan nie była łagodna w walce. Była brutalna, krew była zawsze praktycznie wszędzie, kiedy już ruszała do walki. I nie tylko krew... Może coś w tym było, w tym popuszczaniu lejcy. Jej przeciwnicy nie żyli jednak na tyle długo, by o tym opowiadać, a Airan zazwyczaj i tak pracowała solo. Pole walki wokół niej nigdy nie było czyste. Nie zastanawiała się jednak nigdy nad tym, czy lubi zabijać. Chyba nawet nie lubiła. Robiła to, bo musiała, bo takie było zadanie, bo za to jej płacili, bo tak przyczyniała się do chwały swojego szczepu. Rodu znaczy – rodu. Byli rodem od prawie dwóch lat, a ona nadal nie mogła przywyknąć. - Ja lubię po prostu doprowadzać sprawy do końca. Jak już coś zaczęłam, to trzeba to skończyć, a nie zostawiać to komuś innemu na głowie. Ale czy to bluźniercze? Może odrobinę – nie chciała zabrzmieć surowo, więc posłała mu łagodny uśmiech. Niektórzy po prostu lubili być ninja, lubili to, co z tym przychodziło. Airan… też lubiła, mimo wszystko Niekoniecznie każdy aspekt, ale już do niego przywykła, nie brzydziła się go i po prostu robiła swoje. Temat zupełnie jej nie męczył, sama go przecież ciągnęła i nie wyglądała na znudzoną. Słuchała tego wymyślania Yugena, chociaż jej zdaniem wymyślania w tym zupełnie nie było. To był temat, który dla ninja był faktycznie ważny. Jak być ninja, jak zabijać i jednocześnie pozostać człowiekiem? Jak nie zniszczyć swojego sumienia? Jak pozostać dobrą osobą? Czy to, że plamiło się dłonie krwią znaczyło, że było się tym złym? Te i wiele innych pytań… Ale pytać nie znaczyło błądzić. I Airan w głębi swojego serca znała odpowiedzi na te wszystkie pytania. Była spokojna. Miała nadzieję, że Yugen również jest, a jeśli nie, to że przez rozmowę z nią może trochę tego spokoju złapać. - To chyba coś, co trapi myśli większości shinobich – odparła po chwili. - Zastanawianie się nad tym jest za to wyraźnym znakiem, że wcale się nie zatraciło, pomimo tego, jak się może wydawać – przysunęła sobie czajniczek, by nalać sobie jeszcze odrobinę herbaty.
- Taak… U nas w samo południe zostają chyba tylko osoby, które przyjechały do Atsui i nie wiedzą, że nie ma sensu wychodzić. Ale wieczorem też się szybko wyludnia. Noce są bardzo bardzo zimne – pokiwała głową, słuchając tego, co mówił czarnowłosy - Czyli zupełnie inaczej niż u nas. Zupełnie to dla mnie dziwne, znaczy nie że złe. Po prostu inaczej. Ale to dobrze – może nawet było co zazdrościć, tego, że ulice w mieście się tak szybko nie wyludniały? Z drugiej strony samotnicy pewnie lepiej czuliby się w takim Kinkostu, albo w ogóle na pustyni, gdzie życie tętniło, owszem, ale dość krótko.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Słuchał jej uważnie. Opowieści, którą sama zaznała, robiąc to, co robiła zawsze - będąc ninja. Tylko tyle i aż tyle. I ta właśnie kunoichi przeżyła coś, co tak samo wpasowało się w tę historię. Właściwie - była identyczna w swoim morale. We wnioskach, jakie można było wyciągnąć. Nie demonizuj siebie samego - od tego często należało zacząć. Nie przesadzaj w byciu surowym - rób tyle, na ile cię stać i tak, żebyś nie miał sobie zbyt wiele do zarzucenia. A jeśli masz - naucz się wybaczać. Yugen cały czas czuł, że w takim świecie jak ten nie może się śmiać w pełni sił. Im więcej mijało lat tym to uczucie było bardziej intensywne. Był nieszczęśliwy? Nie. Przecież nie mógł być. Miał pełną miłości matkę, życiowego towarzysza, któremu mógł zwierzyć się ze wszystkiego, piękny dom i wspaniałe perspektywy przed sobą. Był diabelnie zdolny - gdyby nie jego miłostki, które go odciągały w innych kierunkach, mógłby zawstydzić najlepszych z najlepszych. Wielu dałoby się pochlastać za tak naturalny talent. Więc - był szczęśliwy? Nie. Dlaczego? Czego mu brakowało? Miłości? Nie. Tego miał pod dostatkiem. Pieniędzy? Sławy? Wpływów? CZEGO? Co było nie tak? Odpowiedź na to pytanie była oczywista i zarazem nie była wcale. Wszystko było winą tych myśli, których nie dało się zatrzymać. Z jednej strony nieustannie uczył się je kontrolować, z drugiej zaś miał poczucie, że straci coś bardzo ważnego, jeśli jeszcze mocniej zacznie wtapiać się w ramy ideału, jaki miał w głowie. Jeśli jego więzienie będzie chociaż troszeczkę bardziej ciasne. Teraz to było tylko wędzidło - ale mogła być cała klatka. I tak słuchając tej opowieści porównanie stało się oczywiste. I na jej zakończenie, po chwili ciszy, kiedy Airan już wszystko powiedziała, Hao się roześmiał. Szczerym, czystym śmiechem, ciepłym, rozbawionym, chociaż gdyby miał powiedzieć, co go tak rozbawiło, nawet nie potrafiłby odpowiedzieć. Rozmowa w końcu nie była wesoła. Temat nie był wesoły. Opowieść - druga tutaj, również nie była śmieszna. Bo to nie to go tak rozbawiło, albo raczej - ucieszyło.
- Tak, to całkowicie niepoprawne... - Przesunął dłonią po kącikach oczu, w których zebrały się łzy od tego napadu wesołości. - Dopóki się zastanawiasz, czy coś straciłeś, albo uważasz, że coś tracisz, to dobrze. To oznaka, że wciąż masz co tracić. Inaczej nie byłoby wątpliwości. - To było coś, za co można było wznieść czarkę. Toast. Ale mieli tutaj jedynie herbatę, więc to w niej pozostało zmoczyć usta. Ta jego była już właściwie zimna od zimnych podmuchów z zewnątrz.
- Ludzie przystosowują się do warunków, w jakich mieszkają. - To też było fascynujące. To, jak w każdym zakątku ziemi ludzie potrafili żyć inaczej. - Dlatego tak nagle zaciekawiło mnie, co stałoby sie z ludźmi i jakby funkcjonowali, gdyby przyszło im mieszkać w podziemnym mieście. - Podzielił się częścią przemyśleń, jakie dała mu sprzed dobrych parunastu już minut. Ilekolwiek czasu minęło, bo chwilowo nie musiał go liczyć. - Jeśli o przystosowanie chodzi... mogę zapytać o tę pieczęć, w której zamknęłaś miecz? Nie widziałem wcześniej takiego fuinjutsu. Skomplikowana sztuka? - Tak, tak, to nie umknęło uwadze, ale ze wszystkich rzeczy jakoś teraz był moment, w którym zapytał.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Dziwnie było tak.. uzewnętrzniać się na głos. Nie robić tego po zastanowieniu, po przemyśleniu i odpowiednim dobraniu słów, które później przeleje się na papier i wyśle. To były zupełnie inne doznania – mówić o swoich przeżyciach i myślach na teraz, zaraz, już, widzieć mimikę osoby, do której się to wszystko mówi, słyszeć głos, którego trudno było sobie nawet wyobrazić nie mając punktu zaczepienia. Tym bardziej, że po przygodzie w Kami no Hikage i tak nie zapamiętała głosu Yugena – minęło wtedy zbyt mało czasu. Poznawać teraz te spokojne oczy, uśmiechy tak naprawdę na nowo… Było dziwnie, ale było też miło. Tak, sednem w tym wszystkim było nauczyć się wybaczać – ale głównie to samemu sobie. Że nie było się idealnym, że miało się wątpliwości. Wiesz, każdy je miał. Ona też Ale to Hao chyba już zrozumiał z jej krótkiej, acz treściwej opowieści o nadziei, szansie i wątpliwości. Nieważne czy miało się lat piętnaście, dwadzieścia czy dwadzieścia pięć – w każdym wieku można było mieć te pytania do samego siebie i świata. W każdym wieku można było chcieć coś zmienić, nie być jak bezwolna maszyna, nie dokonywać złych wyborów… Mrowie myśli wiele utrudniało, zgoda, nie pozwalało się do końca cieszyć życiem tak, jak powinno. Ciągle coś drapało o klatkę piersiową, albo o czaszkę, nie dając pełnego spokoju, nie dając się czuć spełnionym. Więc czy czegoś było brak…? Pewnie tak, pewnie człowiek nawet nie zdawał sobie do końca sprawy z czego dokładnie. To zwykle wychodziło nagle. Gdy już się to złapało to, czego dokładnie brakowało i nagle, gdzieś po drodze, człowiek zdawał sobie sprawę, że… problem, jaki się miało, zniknął. I nawet nie wiesz kiedy.
Z cichym stuknięciem odstawiła czarkę na stół w tym momencie ciszy, jaki zapadł po jej opowieści, kiedy Yugen najwyraźniej łączył wątki. I w końcu połączył. Roześmiał się tak serdecznie, że aż chwytało za serce i Airan podniosła na niego spojrzenie fiołkowych oczu – bardzo intensywne spojrzenie, jeden z niewielu kolorów, jakie można było na niej uświadczyć. Jego śmiech był zaraślichy, chociaż w pierwszej chwili Hibiki nie miała pojęcia o co chodzi i co go tak rozśmieszyło. Mimo tego miło było go zobaczyć uśmiechniętego. Ale tak n a p r a w d ę uśmiechniętego! Szczerze i szeroko.
- Zgadza się. Podobnie jest z bólem. Póki go czujesz, to wiesz, że wciąż jeszcze żyjesz – lekko przekrzywiła głowę w stronę ramienia i oparła policzek na dłoni, wpatrując się w roześmianego mężczyznę. Aż trudno było uwierzyć, że był od niej te cztery lata młodszy. Gdzieś się ta granica zacierała… Wyglądał na starszego niż był, a mimo to nie był już przecież dzieckiem. Czy może to jej głowa płatała jej figle, bo pamiętała go jeszcze jak był dzieciakiem? Ale już wtedy się jak taki nie zachowywał… Choć może to przez powagę sytuacji w jakiej się oboje znaleźli. I to, co się wtedy działo.
- Byłoby im ciemno – odpowiedziała bez zastanowienia, nadal nie oderwawszy łokcia od stołu, gdzie podpierała głowę, wpatrując się w Yugena. Jakby na to nie patrzeć… Airan była użytkowniczką dotonu, o czym Yugen raczej nie miał szans wiedzieć, i czasami zdarzało jej się wchodzić pod ziemię. Oto były jej wnioski, a właściwie wniosek: ciemno. - I pewnie byliby bladzi jak sama śmierć, słońce by ich nie dotykało. Może później by ich wręcz paliło, gdyby wychodzili na powierzchnię? Pewnie by ich raziło – snuła swoje domysły dalej, nim Yugen nie zadał pytania o to gdzie zapieczętowała swój miecz. Na to odrobinę się wyprostowała, a przynajmniej oderwała policzek od dłoni. - Ta pieczęć nazywa się Raiko Kenka – odparła, po czym wyprostowawszy się już całkiem, ściągnęła jedną z opasek, jakie nosiła na rękawach, dokładniej to tę z lewego przedramienia i położyła na stole, przesuwając ją w kierunku Yugena. Opaska była zwykłym, dość elastycznym kawałkiem materiału, szerokim, ale nie było to nic specjalnego. Tyle że na płótnie, jak dobrze się przyjrzeć, wymalowane były wzory pieczęci, niby podobne do tych, jakie tworzą się na zwojach, ale jakby trochę inne. - Pozwala zapieczętować rzeczy tak bardzo… pod ręką bym powiedziała. Nie trzeba się schylać po zwój, rozwijać go, odpieczętowywać i tak dalej. No i to co się pojawia po odpieczętowaniu najczęściej ląduje w ręce, więc nie traci się czasu. Wygodne – wyjaśniła mu, skoro nie miał pojęcia co to jest. - Czy trudne...? No nie są to całkowite podstawy, ale nie jest to też nic nadmiernie skomplikowanego w kwestii fuinjutsu. Mam takie trzy – dodała jeszcze, jakby nie zauważył wcześniej, bo w sumie to nie było takie oczywiste dla laika.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Właśnie, co cię tak rozbawiło? Myśl. Zastanawiał się nad tym, kiedy tak się śmiał i kiedy przestał, ocierając te łezki z kącików oczu. Chyba to, jak rzeczowa była Airan. Jak poukładanymi strefami chodziła jej głowa i jednocześnie to, jak gładko potrafili się zrozumieć, chociaż myśli błądziły i właściwie krążyły tak dziwnymi i głębokimi ścieżkami. Mówili o ludziach i podziemnych miastach? To się zgadza, bo kwestia moralności była tak głęboka, że chyba nawet przekraczała te głębokości, jakie w celu wykopania takiej utopii trzeba byłoby stworzyć.
- To też uważam za całkiem niezdrowe - lekkość w takiej rozmowie. Dziękuję za nią, była doskonałym potwierdzenie hipokryzji tego świata i dowodem na to, że nina jest tu prawem, jakie sam ustali. - Powiedział to z jedną nutą ironii, te końcowe słowa o ninja, którzy sami ustalają prawa. Temat można by oczywiście rozwlekać dalej. Ciągnąć. Drążyć. Ale to było dobre zakończenie. I tak, jak trzeba wiedzieć jak i kiedy zacząć, tak i trzeba wiedzieć, kiedy skończyć. Dobra melodia nie będzie dobrą pieśnią bez swego wielkiego zakończenia. Żadna historia nie będzie świetną bez zakończenia. Jeśli twój słuchać potrafił sobie sam je dopowiedzieć - w porządku. Dobra twoja. Ale jesteś artystom - chodziło przecież o przekaz. - Rozmowa z tobą jest bardziej budująca niż wymiana listowna. - Hao nie miał pamięci absolutnej, nie miał jej doskonałej, ale nie miał też tragicznej. I też nie pamiętał głosu Airan. Nie pamiętał nawet jej zapachu, dopóki go nie poczuł. Ten się tak bardzo nie zmienił. Wtedy, w tamtym dymie, pyle i krwi był bardzo charakterystyczną nutą. - Zastanawiałem się, czy bohaterka z Kami no Hikage będzie taka sama jak przyjaciółka z gorącego morza piasków pisząca długie listy. - Fakt, Yugen jakoś nigdy nie zachowywał się do końca jak... całkowicie normalne dziecko. Ambicje wypełniały go od urodzenia. Teraz czasem migotały niepewnie przez jego wątpliwości, ale wcale nie gasły. Tak jak mimo łagodności i dobroci, która w nim była, nie znaczyło to, że był taki zawsze. Płomień świecy jest miły - daje ciepło, światło, rozjaśnia mrok. Włóż dłoń w ten drobny płomyk - boli? Przewróć świecę na podatny grunt - zobacz, jak spali ci cały dom.
- Hmm, rzeczywiście... - Przesunął palcami po podbródku z zastanowieniem. Dla Inuzuka pierwszym zmysłem nie był wzrok - był węch. Może dla innych Inuzuka było inaczej, ale dla tego konkretnego właśnie tak jest. Zapachy były czymś, co było łatwo oszukać i tuszować, ale to wcale nie było takie proste. Nie przy aż tak wrażliwym węchu. I tak wrażliwym słuchu. A obraz stawał się rzeczą trzecią. To chyba dlatego Hao przede wszystkim kochał perfumy, potem muzykę, a malarstwo było dla niego rzeczą dalszą. Z drugiej strony Ikigai obrazy uwielbiał. Zawsze fascynowało tego ninkena, jak to wszystko powstaje pod dłoniami artystów. - Musieliby wychodzić na powierzchnię w ramach polowań. Zapewne byłaby do tego wyznaczona odpowiednia grupa. Wilgoć zawsze wpływała na choroby. Brak powietrza - byłby to problem. Może wyloty w ziemi na powierzchnię by się go pozbyły..? - Aż można by odnieść wrażenie że Hao tak całkowicie serio nad tym rozmyśla. I byłoby to dobre wrażenie. Jak chyba było powiedziane - nie to, że zamierzał coś takiego budować, ale rozważyć, przemyśleć - czemu nie? Nawet jeśli coś wydaje się absurdalne w pierwszym momencie, czasami kryło w sobie sens.
- Mogę? - Dopytał dla pewności, wyciągając rękę, kiedy Airan ściągnęła pieczęć. Chciał się przyjrzeć bliżej. Delikatne i ostrożnie, by czasem niczego nie uszkodzić. - Nigdy nie interesowałem się sztuką fuinjutsu. Dla Maji na pewno jest bardzo przydatna. I na pewno przydatną sztuczką jest mieć zawsze część ekwipunku pod ręką. Zostałaś szermierzem, czy może ten miecz był wyłącznie do twojej sztuki władania stalą? - Zwrócił nakładkę po przyjrzeniu się i obejrzeniu znaków, jakie na sobie nosiła.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Czy aż tak ważny był powód tego śmiechu? Czyż nie ważniejszy był sam akt, to że w ogóle można było się roześmiać tak czysto i wręcz beztrosko i że można było się tym z kimś podzielić? Bo dla Airan właśnie to było cenne – że mogła widzieć Yugena pełnego emocji, a nie ciepło zdystansowanego jak to było na kartkach papieru. Och, to wszystko też było cenne i widać w tym było emocje, jednak dużo bardziej przemyślane i przez to nie tak wyraziste jak na własne oczy. Tego nie mogły zapewnić wiadomości: wrażeń wizualnych, słuchowych… Przez moment Airan zapomniała nawet o ninkenach bawiących się na zewnątrz czy o chłodzie jaki wpadał tutaj do środka przez otwarte na oścież drzwi. Zapomniała też nawet o herbacie. Zapomniała, że jest w obcym miejscu przy obcej osobie… Hao wcale nie był obcy. Był bliższy, niż się mogło na pierwszy rzut oka wydawać.
- Nikt nie jest do końca zdrowy – zwieńczeniem był cichy chichot kobiety – to zdanie miało być taką kropką nad i. Żartem… ale z twistem. Nie do końca żartem. Coś w tym było, co? Jakby na to nie spojrzeć. To kto wyznaczał normę zdrowia? Kto był prawdziwie zdrowy? Kto odstawał od normy? Gdzie była granica…? Rzeczywiście temat mogli tak ciągnąc jeszcze długo, by nie powiedzieć, że w nieskończoność, ale na ten moment wszystko zostało powiedziane. Niewykluczone, że jeszcze do niego wrócą, nikt nie powiedział przecież, że to definitywnie koniec, skąd. Tak czy siak, i dla niej było to dobre zakończenie, wszak były wnioski, była puenta. Świat to była jedna wielka karuzela spierdolenia – ale musieli w nim żyć. Znaczy nie musieli: chcieli. A każdy przecież orze jak może. - W takim razie się cieszę, że masz takie przemyślenia – to było miłe. Usłyszeć, że spełniło się jakieś oczekiwania – że w ogóle jakieś były. Brzmiało to tak, jakby rzeczywiście było to dla niego ważne, ale to dobrze, bo dla niej też było. Gdyby nie, to by się tak tym wszystkim nie denerwowała i nie martwiła. Jak wypadnie, jak będzie. Ale szło – właśnie tak: naturalnie. I czego ona się właściwie bała? Ale tak jest, jak ci zależy, to się przejmujesz, prosta sprawa. - Zresztą wzajemnie – bo jej też lepiej się rozmawiało niż pisało, choć… wcale nie chciała z tego kontaktu przez listy rezygnować. W końcu przecież prędzej czy później wróci do domu i tak pewnie będzie najszybciej i najprościej. - Żadna ze mnie bohaterka. Na pewno się od tamtego czasu zmieniłam, ty zresztą też… Ale to na dobre, tak sądzę. W każdym razie na pewno się nie zawiodłam, a przeciwnie – miała nadzieję, że go te długie listy nie męczyły, to jak czasami potrafiła się uzewnętrznić. Myślał, że była poukładana – może miał rację, pewnie tak, Airan tego nie zauważała. Tak jak nie zauważała tego, jak wiele osiągnęła, jak bardzo się rozwinęła pod katem umiejętności. Jak nie zauważała tego, kiedy dorosła, że wypiękniała. Wielu rzeczy nie zauważała, a przecież tak dobrze kontrolowała swoje otoczenie. Widać bardziej skupiała się na otoczeniu niż na sobie.
- Czasami wchodzę pod ziemię, ale to nic przesadnie przyjemnego. Bywa wilgotno, tak jak mówisz. Parno wręcz, w taki dziwny sposób. Można się poczuć, jakby zaraz ziemia, albo piasek, miały cię pogrzebać, choć to nieprawda. Bardzo dziwne uczucie dla kogoś, kto wychował się na górze – na górze znaczy na powierzchni. - I te wibracje tak dziwnie się rozchodzą… To uczucie trochę podobne jak jesteś pod wodą i ktoś uderza w taflę na górze – nie pytała czy wie co ma na myśli, bo była pewna, że owszem. Przecież nie miała go za głupka, a przeciwnie. Nie lubiła głupich ludzi.
- Tak, proszę. Przecież po to ci podaję – rozbawiło ją jego pytanie, przecież nie ot tak ściągnęła opaskę z przedramienia, żeby się nią zacząć bawić! - Przydatna… Jeszcze jak. Zobacz… - Airan raz jeszcze przyciągnęła do siebie torbę, by ją otworzyć i podnieść, by Hao mógł zerknąć. Nie trzeba się było wcale bardzo nachylać żeby zobaczyć dwa średniej wielkości zwoje pośród innych rzeczy – ale te dwa z pewnością rzucały się w oczy ze względu na swoją wielkość. No a po chwili Airan wyciągnęła jedną nogę, by gdy rozcięcie w spódnicy przesunęło materiał po jej nodze sięgnąć do kabury przymocowanej na kształtnym udzie. A tam…? Jeszcze jeden zwój. Tym razem mały. Yugen potrafił liczyć, więc mógł do wniosków dojść sam. Ten obraz chyba nie pozostawiał złudzeń co do tego, ile rzeczy Airan ze sobą nosiła. - Niee. Miałam takie marzenie, nadal mam. Może je kiedyś spełnię… Ale jak na razie miecz noszę jako taka ostateczna obrona, jeśli wszystko inne zawiedzie i nie będę miała nic innego pod ręką – chciała się kiedyś nauczyć lepiej sztuki władania mieczem, ale póki co co innego zaprzątało jej głowę. Opaskę odebrała i spojrzała na nią, lecz po tym, jak przysunęła ją do siebie, zostawiła ją na blacie stołu miast ją założyć na przedramię. - Nigdy nie sądziłam że sztuka fuinjutsu mnie zainteresuje, raczej na początku brałam to jako potrzebę, by lepiej pieczętować przedmioty… Ale później trochę wsiąkłam.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Racja. To przecież najzupełniejsza, najprostsza na świecie racja! Nie ważne, dlaczego się śmiejesz. Ważne jest to, że w ogóle to robisz. Że masz dobry humor i że wszystko teraz dopisuje. Żeś chory nie jest, a zaraz nie wpadnie tutaj gang dopytując o zaciągnięte długi. I że teraz ręce są czyste i broni w dłoniach nie ma. Chociaż kto widział ninja w akcji wiedział dobrze - nie potrzebowali wielkich broni. Oni sami byli bronią. I tak on zapomniał, jak to jest mieć przed sobą kogoś obcego. To wrażenie się już zatarło. Że przecież Airan była obca, że jej nie znał, że jej twarz była taka nieznajoma, chociaż mózg podpowiadał, że przecież widział ją na Kami no Hikage, że zapach ciała i dźwięk głosu nie był tutaj fałszywy. Teraz pewnie będzie czytał każdy jej list tonem jej głosu. Zapamięta go. Tym razem na pewno. Łatwiej było, gdy było się już właściwie "dorosłym" o spotkania. Do tej pory brak całkowitej niezależności temu nie sprzyjał... a też i to, że miał narzeczoną, jakoś nie nakłaniał do tego, by zapraszać Airan do siebie, kiedy ta sposobność się nadarzyła. Tutaj akurat już miało znaczenie to, co powiedzą inni. To by źle wypadło. Zresztą byłoby to niesprawiedliwe wobec niej - osoby, którą uważał za przyjaciółkę, a która chciała czegoś o wiele więcej. I czego dać jej nie mógł. Nagle Airan stała się jednym z listów. Wysłanych tutaj, żeby opowiedział kilka historii z jej przygód i żeby wyjaśnili kolejne pytania, które dręczyły ich głowy.
- Schorowane społeczeństwo? Bardzo ponure słowa. Lekarz może w końcu wyleczyć z choroby, ale nie z losu. - Ale mimo tego, że ponure, to Hao uśmiechnął się, chociaż troszkę krytycznie. Ale nie dlatego, że się z nimi nie zgadzał, to nie był ten rodzaj krytycyzmu. Krytyczność tej mimiki, jaką przybrał w odpowiedzi na te słowa i własne przemyślenia było to, że tak schorowany naród chyba nie mógłby daleko dotrzeć. I jednocześnie do tego, że przecież już daleko dotarli, chociaż każdy miał coś z głową - tylko nie zawsze było do końca wiadomo, co dokładnie z tym łbem było nie tak. - Pisanie listów jest proste - nieudaną twórczość zawsze możesz zmiąć, wyrzucić i spalić w piecu, by nie zmarnował się pergamin. Lecz słowa, które należy wypowiadać na bieżąco to sztuka, która nie toleruje pomyłek. - Oczywiście wszystko zależało od twojego rozmówcy i od tego, ile ty samemu sobie dawałeś marginesu błędu. Jedni dawali go wiele, inni w ogóle w dupie mieli, co o tobie pomyślą, a jeszcze inni bardzo się bali, żebyś czegoś źle nie zrozumiał. Gdzie leżała ta rozmowa? Gdzieś pomiędzy. Yugen nie zamierzał udawać kogoś, kim nie był i nie zamierzał dla Airan zmieniać swoich przyzwyczajeń - tak i w końcu wzajemnie. A jednak obu im zależało na tym, żeby to spotkanie wypadło dobrze i żeby ta pielęgnowana latami znajomość nie poszła na zmarnowanie. - Lata minęły i zmiany są konieczne. Gdy wieją wichry zmian, jedni budują mury, inni budują wiatraki. Ja nie należę do ludzi, którzy próbowali zatrzymywać wiatr murem. Wiatrak przynajmniej zapewni mi mąkę. - Wyciągnął jeden kącik ust do góry. Wspominał, że ma wrażenie, że nic się nie zmieniło i nie kłamał. To wrażenie pozostawało - ale było głęboko wryte. Bo wiedział, że się zmieniło. Mnóstwo. Nawet jeśli nie fizycznie, to przecież mentalnie również był bogatszy w wiedzę i nowe doświadczenia. Był też lepszym wojownikiem. To samo dotyczyło Airan. Może fizycznie zmieniła się mniej przez te lata, ale mentalnie i doświadczeniowo - ooo! Było tyle opowieści! A część z nich już przekazana listami!
- Czy jest tajemny powód, dla którego uznajesz wchodzenie pod ziemię za dobry pomysł? - Cicho się zaśmiał, bo oczywiście nawiązanie było oczywiste - jaki to wygodny sposób do zaskoczenia przeciwnika. Zajść go pod ziemią. Albo do tego, żeby uniknąć jakiegoś ciosu. Ataku obszarowego. A to było zaledwie parę sekund przemyśleń toczących się, kiedy jednocześnie wypowiadał te słowa. - Domyślam się, że ma to zastosowanie bojowe. - Owszem, to, jakimi żywiołami władała Airan nie było dla niego oczywiste. Sam się zresztą nie zajmował rozwijaniem własnego żywiołu. I nawet go nie kusiło. Ogień - choć wspaniały, choć Hao potrafił godzinami wpatrywać się w płomienie i dać im się omamiać i wyciszać jakby były zaklinaczem, a on wężem tańczącym dla niego, to był też przerażający. A już na pewno w tej formie, w której używali go ninja.
- Hmm... naprawdę... Ikigai zabijałby mnie wzrokiem, gdybym go obładował taką ilością sprzętu. - To też był żart, wypowiedziany z łagodnym uśmiechem. Imponujące. Ale dobrze wiedział, do czego zdolni byli Maji, pamiętał też sam jak stalą władała Airan. Potrzebowali dużo sprzętu. DUŻO. - Sztuka. Fuinjutsu... to rzeczywiście sztuka. Każde pociągnięcie pędzla na pergaminie mające swoje znaczenie. - Nie żeby chciał coś konkretnego przekazać, po prostu... podzielił się krótką myślą na ten temat. I akurat tym, że Airan się tym zainteresowała... jeśli dodać jej POCIĄG do rysowania lam - to hej, wszystko się zgadzało! - Słyszałem o samurajach na północy, którzy są świetnymi szermierzami. Marzenia trzeba spełniać. Zwłaszcza jeśli chodzi o rozwój. - Zachęcił ją lekko. Miała takie możliwości, że w ogóle nie musiała się trudzić walką w zwarciu. Jej bronie robiły to za nią. Mogła walczyć krótką myślą. To były zdolności godne pozazdroszczenia - ale akurat Yugen nie wymieniłby swojego daru na żaden inny.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Jakby tutaj wpadł jakiś gang, to umówmy się, zaraz zostałby wyjaśniony za to, że przeszkadzają w tej wymianie myśli. A że się do tej pory od czasu Kami no Hikage nie spotkali… Było ku temu wiele powodów – wiele by się właśnie nie widzieć. Najpierw wojna w Tsurai, później próba ogarnięcia tamtejszego bajzlu, później Yugen i jego narzeczona… Ach, rzeczywiście, to nie wyszłoby dobrze. Nawet pomijając to co ludzie by powiedzieli, to zapewne, wiedząc już teraz jakie tamta dziewczyna miała destrukcyjne zapędy, skończyłoby się to źle bardzo prędko. Gorycz przyszłaby dużo wcześniej, bo zazdrość, zwłaszcza u kobiety… dziewczyny chyba jeszcze wtedy która czegoś chce, a tego nie dostaje, jest napędem do bardzo wielu złych rzeczy. Może nawet to ją skłoniło do tego, co zrobiła i jak skończyła? Może dowiedziała się o listach do tajemniczej kobiety z pustyni, dodała sobie dwa do dwóch, wyobraziła nie wiadomo co i… Ale to tylko moje domysły, bo Airan nie mogła mieć o tym pojęcia.
- Nie wiem, mówiąc że ktoś jest zdrowy a ktoś nie, do kogoś trzeba się porównywać. A to już jest obarczone błędem – lekarz, a raczej jego perspektywa na stan psychiczny danej osoby też był więc obarczony błędem. Poziom zdrowia fizycznego, jego stan, łatwo było określić i odróżnić – cos, co odchodziło od normy to broczące rany, ucięte kończyny itd. Ale z psychiką, która była tak delikatna i jednocześnie potrafiła być najbardziej niezdobytą twierdzą było zupełnie inaczej. - Z losu… Każdy jest kowalem własnego losu. Po coś mamy wolną wolę, by tych wyborów dokonywać – gdyby nie mieli wolnej woli, to wszystko szłoby wedle jednego utartego planu. Wtedy nie byłoby żadnych wątpliwości, nie byłoby zbuntowanych osób, nie byłoby wojen, mordów, kradzieży. Ktoś by nimi sterował. - Na szczęście nie jesteśmy laleczkami w rękach Ayatsuri – nie wiedziała nawet czy Yugen wiedział o czym mówiła – o lalkach, o Ayatsuri i tak dalej. Tak czy siak Airan odmawiała by wierzyć, że ktoś wytyczył jej los za nią i że teraz idzie przez życie według jakiegoś planu. Nie. Jej życie, jej plan, jej decyzje. I biada komuś, kto miałby jej mówić jak ma żyć i co ma robić. Nawet jej matka mogła sobie tylko mówić, a Airan może posłucha sugestii, a może nie. Na przykład jej matka mówiła jej od czasu do czasu, że to taki może nawet dobry czas, żeby sobie w końcu kogoś znalazła? Jak dotąd Airan nie znalazła, ale może to dlatego, że niezbyt się starała w szukaniu. I zwykle zresztą odpowiadała matce, by to samo powiedziała Kirino i by zobaczyła jaki jest efekt. Jasne, mama się pewnie martwiła, pewnie chciała dla swojego dziecka jak najlepiej, żeby miała w kimś oparcie, a nie tylko żyła od misji do misji… Ale matki takie już po prostu były – przynajmniej nie te wyrodne. Fiołkowooka to doceniała, naprawdę. Ale jednak wychodziła z założenia, że nic na siłę, bo to przynosi tylko smutek i gorycz.
- Wiele razy przekreślałeś słowa i pisałeś je na nowo? – właściwie to wcześniej zupełnie się tym nie interesowała, ale jakoś gdy Yugen powiedział to na głos, to wpadła jej do głowy ta myśl. Odpowiedź nic by nie zmieniła, albo niewiele, tak po prawdzie, ale ot – takie krótkie zainteresowanie. - W sumie racja. Ale też nie zawsze i wszędzie jest po prostu czas na rozmowę – była wybredna. Nie z każdym chciała prowadzić długie dysputy, nie zawsze. W czasie pracy, gdy kogoś ochraniała, to nawet robiła to bardzo niechętnie. Ale w takich momentach jak ten, tutaj… Chciała rozmawiać i się nie hamowała. Wiele też po prostu zależało od towarzystwa, z jednymi rozmowa szła dobrze, łatwo, z innymi nie potrafiło się znaleźć wspólnego języka. A Yugen? Z nim rozmawiało się tak bardzo naturalnie, płynnie. Airan zupełnie straciła poczucie czasu i chwili, nie było to istotne. Temat też ją wciągnął, choć była pewna, że gdyby rozmawiała z kimś innym, to urwałaby tę gadkę gdzieś w połowie. Hao był jednak osobą, którą chciała poznać tak poza tymi listami, które wymienili. Ze wszystkimi jego przyzwyczajeniami, których absolutnie nie chciała, by pod nią zmieniał. - Na pustyni wiatr przynosi ulgę od gorąca. Czasami co prawda przynosi ze sobą burzę, ale te nie są bardzo straszne, tylko uciążliwe. Ale bez wiatru życie tam byłoby trudniejsze niż jest – byłoby wręcz nie do wytrzymania. A co do tych zmian…. Można było odnieść wrażenie, że nie zmieniło się nic. Ale zmieniło się wszystko.
- To zależy o co pytasz. Jeśli o to, dlaczego ja to czasami robię… No to żeby się gdzieś łatwo przedostać. Ewentualnie przed czymś schować. Ale… No nie przepadam za tym za bardzo. Za długo to zawsze trwa – kobieta trzymała jedną dłoń położoną na nadgarstku drugiej, którą z kolei wodziła palcem po krańcu blatu. Robiła to całkowicie bezwiednie. - Bojowe… Trochę tak. Ale żeby to tak wykorzystać to potrzeba naprawdę bardzo specyficznej sytuacji i trochę czasu na reakcję – była ekspertem od swoich wrodzonych, ograniczonych limitem krwi zdolności, a nie żywiołowych, więc i się w tym kierunku zupełnie nie rozwijała. Tak i też nie miała zielonego pojęcia jakimi umiejętnościami dysponował Yugen prócz tego, że mógł świetnie współpracować ze swoimi ninkenami i razem mogli wykonywać jakieś… z braku lepszego słowa, figury. Niewiele tak naprawdę o sobie wzajemnie pod tym względem wiedzieli prócz tego, ile widzieli tamtego jednego, krótkiego, choć jednocześnie długiego, ale strasznego dnia.
- A widzisz, a ja go noszę sama. I wcale dużo nie waży – tu znowu się roześmiała szeroko, ubawiona z własnego żartu, bo jasne, zwoje ważyły tyle ile ważyły same w sobie i mogła je dźwigać. Za to gdyby ich zawartość wyrzucić na ziemię…. No cóż. Wtedy robiło się nieciekawe i to niekoniecznie dla Maji. Raczej dla przeciwnika. Airan wiecznie potrzebowała pieniędzy, ciągle dokupowała broń. - Zgadza się. To były długie godziny, dni nauki odpowiednich pociągnięć pędzlem, by wyrysować właściwe znaki – więc… tak. Airan bardzo podpuszczała Ikigaia. Może i nie potrafiła pięknie rysować lam, ale wprawne oko zauważyłoby, z jakim kunsztem stawia znaki pisane w listach. Może nawet Yugen nie wyłapał tej zmiany po drodze, ale gdyby porównał pierwsze listy Airan do tych obecnych, to różnica byłaby widoczna gołym okiem. Miała wyćwiczoną rękę, pociągnięcia atramentem piórem były gładkie, ładne. Wypracowane. - Niewiele wiem o samurajach, natomiast są inne rzeczy, które kiedyś zaniedbałam i mają pierwszeństwo. Dopiero później będzie czas na spełnianie marzeń – a dokładniej to kosztem rozwoju chakry zaniedbała własne ciało. Nie tak do końca, nie, ale nawet gdyby wzięła miecz w ręce, to niewiele by nim pewnie zdziałała i miała tego świadomość. Na ten moment lepiej jej szło manewrowanie bronią za pomocą własnych zdolności, dlatego sztuka walki mieczem nie miała u niej żadnego wysokiego priorytetu. Choć… byłaby miłym dodatkiem. - A ty? Poza tym, że tak świetnie dogadujesz się ze swoimi czworonożnymi towarzyszami, to jaki kierunek obrałeś? – to nie była zawodowa ciekawość. To była prywatna ciekawość. Ale wszystko tutaj było właśnie tym: było prywatne.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Yhym, szajka bandytów, która tutaj wpada, Airan i Yugen. Yugen zaproponowałby im herbatki. W końcu, skoro tak im zależało, żeby się tutaj znaleźć, to może poczuli aromat tej białej herbaty? Chociaż czajniczek był już pusty, a sam Hao cieszył się, że Airan smakowało - tak to wyglądało, biorąc pod uwagę, jak chętnie piła - to zawsze można zaparzyć nowej. Tak długo, jak długo była herbata, tak długo był powód, by zostać na dłużej i zamienić jeszcze kilka słówek. No bo - herbata nie może się w końcu zmarnować, a i samemu tak nie wypada pić, nie wypada tak zostawić gospodarza z herbatą przeznaczoną dla gości, bo pewnie wyciągnął swoją najlepszą... gościna była bardzo ważną rzeczą w Wietrznych Równinach. Ciekawe, czy w Samotnych Wydmach też? Ikigai za to przywitałby ich pewnie kłami. Zakładając, że w ogóle dobiegliby do drzwi, bo Hao ciągle zapominał postawić tabliczki: "uwaga, zły pies!". To głównie dlatego, że nie bardzo wiedział, jaki czas wpisać, w którym ten pies dobiega do bramki. Dlaczego? Ano problemy były dwa - po pierwsze: nie było bramki. Hao nie miał ogrodzonego domu, bo po co miałby mieć? Po drugie - przecież Ikigai mógł się znajdować w różnych miejscach... Rozwiązanie na to drugie było dość oczywiste - Ikigai zawsze wiedział, kiedy ktoś się do nich zbliżał, więc wystarczy dopisać: nie dobiega do bramki, bo zawsze przy niej jest. Wiele rzeczy dało się oszukać, a zapachy? Trzeba było się natrudzić, by minimum woni, która była znakiem rozpoznawczym dla każdej osoby, nie przesiąkało przez to wszystko. Albo wystarczyło wylać na siebie cały słoiczek perfum. Tak, to ułatwiało zadanie. O ile sam człowiek był w stanie znieść takie stężenie smrodu. Potem jeszcze Airan. Jak Airan by takich przywitała? Pewnie zależy, czy mieliby wyciągniętą broń. Wszystko ograniczałoby się do tego, by nie uczynić nadmiernych szkód w samym domostwie.
- Gdy nikt nie jest do końca zdrowy, czyż nie możesz się porównać do każdego? - Różne stężenia choroby, różne przypadłości, ale koniec końców - wszyscy schorowani! Nasze społeczeństwo, och, takie obarczone chorobą grzechów. Pragnienia i żądze były dopiero rakami, które zżerały od środka. Chciałeś ich, pragniesz ich, czasem nie możesz się powstrzymać, żeby je dostać. Zmiąć w dłoni. Poczuć całym sobą - w zależności od tego, czego chcesz naprawdę i jak tego chcesz. Odczuwanie namiętności płynące z różnych źródeł pozostawiała duszę brudną, ale jednocześnie jakże usatysfakcjonowaną! I takim sposobem mówiliśmy, że warto grzeszyć. Może i tak. Już przecież ustaliliśmy, że bez serca człowiek nie może funkcjonować, bo przestaje być człowiekiem. - Niestety w tym świecie zbyt wiele zależy od naszego otoczenia i decyzji innych, bym mógł się zgodzić z tym śmiałym stwierdzeniem. Aczkolwiek mam wrażenie, że jest to temat, którego lepiej nie otwierać i nie ciąć na części pierwsze, by przekonać się, co jest w środku. - Uśmiechnął się enigmatycznie. Hao głęboko wierzył w bogów, pomimo tego, że Wietrzne Równiny nie były specjalnie religijne. Nie to, że wcale - ale w porównaniu do innych prowincji. Nie wątpił w to, że człowiek posiada swoją wolę, by podejmować decyzję, często nawet wiemy, gdzie jest nasza droga i jak układają się gwiazdy. Wyczuwamy, że bogowie przewidzieli dla nas coś innego i że właśnie staramy się iść pod prąd. Te trudy były namacalne. Jednak - każdy jest kowalem własnego losu? Aaaj... to jak z tą wolnością - tak długo, jak długo dopasujesz pod to własne prawdy i własne przekonania, to będziesz wolny. I będziesz też kuć własny los. Niestety świat tak jak miał w poważaniu twoje wolności, tak miał w poważaniu to, że sobie jakąś drogę wymyśliłeś. I nagle okazuje się, że chociaż nie pozwalasz innym decydować o sobie, to to zrobią. I nie masz na to żadnego wpływu. Możesz co najwyżej starać się od tego uciec. Jak chociażby z wojną, która przychodzi nie zawsze wtedy, kiedy się jej spodziewamy. Albo jak z Kami no Hikage. Ale Hao nie wątpił w to, że siła ludzkiej woli pozwala zmieniać świat, oh nie! To była jedna z najpotężniejszych broni, za pomocą której nawet ci, którzy nie posiadali chakry, potrafili dokonywać rzeczy pozornie niemożliwych i niesamowitych. Sam zresztą decydował za siebie. - Z tym się zgodzę, człowiek nie powinien nawet myśleć, by akceptować bycie laleczką... Tylko czym są laleczki Ayatsuri? - Zapytał zaraz zaintrygowany. Chodziło o jakąś grupę teatralną? Bo tak to brzmiało. Nazwa grupy teatralnej i ich laleczki, którymi zabawiali tłumy, a te podrygiwały na linkach. Takie skojarzenie mu się pojawiło w głowie, dlatego też taką odpowiedź wysnuł. Był bardzo daleko od prawdy. Ale równocześnie wcale nie mylił się ze swoją odpowiedzią.
- Dla mnie, jako osoby polegającej głównie na węchu i słuchu, ucieczka przeciwnika pod ziemię brzmi jak koszmar. - Przyznał z uśmiechem, przymykając na moment oczy. Wiele był w stanie znieść i z wieloma sytuacjami sobie poradzić, ale zniknięcie kogoś pod ziemią... to chyba byłby moment, w którym odczułby lęk. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz się bał. Ach nie. Pamiętał. Aż za dobrze. Kami no Hikage. I to był naprawdę ostatni raz. Po tamtym koszmarze jakoś wszystko inne stało się błahe. A każdy przeciwnik oczywisty. Ninja powinien szukać wyzwań, żeby się rozwijać. Powinien poszukiwać osób na swoim poziomie, a nawet silniejszych, żeby mieć z kim konkurować. On na razie miał - własną matkę. Była dla niego wyznacznikiem. Tylko niebezpiecznie ten wyznacznik... zanikał.
- Jasno wyrysowana droga rozwoju. Prawidłowo. Bez takiej ninja marnują swój potencjał. - Hao nigdy nie miał żadnego mistrza, był bardzo upartym samoukiem, chociaż nie raz i nie dwa pomagała mu matka w jego zmaganiach, kiedy widziała syna wiecznie ślęczącego nad zwojami. Albo trenującego ze swoim towarzyszem od najmłodszych lat. I zawsze miał bardzo klarowną wizję tego, co musi osiągnąć i do czego chce dążyć. Nigdy w to nie wątpił. Tworzył swoje małe kroki, które prowadziły do tych milenijnych. To pozwalało czuć rozwój. Tak jak i gdyby porównać te listy Airan to nie dałoby się nie wychwycić zmiany. Yugen był sentymentalny, więc często wracał do ich poprzednich korespondencji. Zresztą - on wcale nie uważał malunku tej lamy za zły. Jasne, nie było to dzieło sztuki, ale nie można go było też nazwać złym, bazgrajłem. - Oh, cóż... nie wiem, czy to cię zaskoczy, czy też nie, ale zrezygnowałem ze sztuk jutsu na rzecz rozwoju klanowego i skupienia na rozwoju Ikigaia. - Airan to akurat wiedziała - że ninkeny przesiąkały chakrą. A niewiele osób wiedziało, że rozwijały się z tego powodu, gdy rozwijał się ich właściciel. Nie było żadnych ustępstw, żadnych "ale". Tak to działało. Jak i czemu - nie wiedział nikt. A przyglądało się temu i badało to z całą pewnością wielu. - Zaintrygowała mnie sztuka iryojutsu, aczkolwiek wymaga za dużo zaangażowania niż jestem chętny jej poświęcić. Przynajmniej dotarliśmy do zadowalającego poziomu z Ikigaiem.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

W dobrym towarzystwie po prostu dobrze się piło… przegotowaną wodę, herbatę, mleko, obojętnie. Dobrze, wróć. Inaczej. W dobrym towarzystwie wszystko robiło się dobrze i miło. Ta dwójka jednak po prostu kulturalnie sobie rozmawiała nad tą herbatą, choć ona, zdaniem Airan, wcale nie była niezbędna – to jednak dobrze, że była, zwłaszcza po długiej podróży, w której ostatnie tygodnie spędziła. I oczywiście, że jej smakowała! Airan lubiła herbaty, czego Yugen wiedzieć nie mógł, bo o ile pisała mu o sukienkach i swoim… problemie z nimi, bo musiała się komuś przecież pożalić, to jakoś nigdy nie zeszło na rozmowę o herbatach. Gdyby więc ktoś zakłócił to miłe spotkanie, podczas którego uśmiechała się i śmiała częściej niż przez ostatni miesiąc razem wzięty, to… nie byłaby miła. Yugen mógł być opanowany, mógłby zaprosić takich… panów na herbatkę, ale to byłoby zwykłe przeszkadzanie! Zakładając, rzecz jasna, że faktycznie Ikigai by ich nie zatrzymał (na przykład ku własnej uciesze). Airan by panów pogoniła, a jakże. Będą przeszkadzać… Niechby tylko błysnęła stal, o, to wtedy już w ogóle bardzo szybko by się stąd wynieśli. Cierpliwość panny Hibiki kończyła się tam, gdzie ktoś przerywał jej w czymś ważnym, a to spotkanie tutaj w Ookami-den było dla niej bardzo ważne.
- Zawsze można się porównywać do każdego – pięknie powiedziane, że ludzie chorowali na grzechy. Coś w tym chyba było, wiesz? Choroby płynące z duszy i umysłu, z sumienia – nie z ciała, choć jego czasami dotyczyły. Te pragnienia, najróżniejszego rodzaju i o różnym natężeniu napędzały do działania. Tak jak Airan chciała z ostatnią robotą uwinąć się szybko, by dotrzeć do Yusetsu nie w połowie lata, a tuż po zimie, by móc zobaczyć szczenię ninkena, jakie planował Yugen przygarnąć. Czy byłoby czy nie – nieistotne, to był tylko pretekst tak naprawdę. Ale szczeniak był. Był i Airan najwyraźniej nie polubił, choć sądząc po słowach Hao – mały nie lubił nikogo. Ale teraz chyba już o niej nawet zapomniał będąc na zewnątrz z Ikigaiem i bawiąc się ze starszym ninkenem. - Z tym też trudno się nie zgodzić – z tym, że otoczenie miało wpływ, z tym, że decyzje innych miały wpływ. Miały, a jakże! Jest akcja jest reakcja – ale reakcja była własną decyzją, nikt tej reakcji za nas nie wykonywał. Maji uśmiechnęła się jednak na momencik, kiedy Yugen uznał, ze lepiej na ten temat nie rozmawiać. Bał się, że skoro nie mógł się z nią zgodzić w pierwszym momencie, to że się o to pokłócą? Nie było o co się kłócić, ale kobieta kiwnęła głową. - Niech będzie, nie było tematu – nie to nie, zmuszać go do rozmowy nie zamierzała, bo to był tylko kolejny z filozoficznych tematów, który nic by pewnie nie zmieniła. Choć kto wie… Nigdy nie mów nigdy. Airan starała się tej zasady trzymać. - Och, wybacz. Za szybko powiedziałam i za wolno pomyślałam, racja, możesz nie wiedzieć… - rozpędziła się, bo tak dobrze jej się rozmawiało, że zapominała, że Hao nie jest jednym z Wydmiarzy i że niekoniecznie zrozumie wszystko, co sama powie. - Ayatsuri to jeden z rodów zamieszkujących Samotne Wydmy… Zajmują Sabishi. No i to właśnie robią, dosłownie. Walczą za pomocą wielkich kukieł, lalek, marionetek… Zwał jak zwał. Ayatsuri to wynalazcy. Wszelkie technologiczne nowinki to wymysł najpewniej właśnie ich. Skręcają te swoje marionetki i sterują nimi. Chakrą. Jakoś – nie wiedziała jak to lepiej wyjaśnić bo niezbyt często miała z Ayatsuri do czynienia, choć odkąd powstała Unia to widywała ich znacznie częściej z powodu tej całej wymiany i wymogu, by w każdej dużej osadzie byli ninja innych rodów Unii. Więc nie… Nie była to żadna grupa teatralna, chyba, że za scenę uznać pole walki, no to wtedy jak najbardziej.
- W takim razie mogę cię uspokoić… Ucieczka pod ziemię nie jest szybkim procesem, a przynajmniej nie na podstawowym poziomie, poza tym poruszanie się tam pod spodem jest zwyczajnie… wolne. Ale jeśli dobrze kontrolujesz swoje otoczenie, to raczej nie masz się o co bać. Jeśli chcesz to mogę ci później, albo kiedyś tam pokazać jak to wygląda… Może wtedy sam zrozumiesz o czym mówię – nie wykluczała, że być może dotoniarz wysokiego poziomu może mieć lepsze ku temu predyspozycje… Ale prawdopodobnie wtedy nie kryłby się pod ziemią. To raczej byłaby droga ucieczki, nie droga ataku. Może się myliła, ale tak podpowiadało doświadczenie. Najlepszą obroną okazywał się być atak.
- Cóż, najpierw obowiązki, a dopiero później przyjemności. Jakby kolejność była odwrotna, to ninja odpadłby w przedbiegach… W sumie to zaskakująco wielu odpada – niestety, ale jak się chciało być dobrym w tym, co się robi, to była wymagana praktyka. Praktyka i dyscyplina. Naturalna zdolność do uczenia się, geniusz były ułatwieniem, a jakże, ale potencjał można było zmarnować obijaniem się – niestety, to była bolesna prawda, którą warto było sobie przyswoić wcześniej niż później. - Nie, niezbyt mnie to dziwi – to było coś, czego faktycznie mogła się spodziewać. To, że stawiał na korzyści dla swojego towarzysza, a nie bezpośrednio na coś, co wpłynie tylko i wyłącznie na niego samego. Jeśli coś można było o Yugenie powiedzieć to to: nie był jednym z tych egoistycznych ninja. Było wręcz przeciwnie. Ale… Inuzuka chyba tacy po prostu musieli być. - Iryojutsu? Cóż, medycy zawsze są w cenie. Słyszałam, że rzeczywiście wymaga wiele, ale że aż tyle to nie zdawałam sobie sprawy – aż tyle znaczy ile? Airan trudno się było wypowiadać na temat wielu rzeczy, bo jej nauka jakiegokolwiek jutsu zawsze zajmowała niesamowicie mało czasu. Naturalny talent.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
Awatar użytkownika
Yugen
Postać porzucona
Posty: 299
Rejestracja: 31 maja 2021, o 14:28
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Yue, Koala

Re: Dom Yugena

Post autor: Yugen »

Hahah, oj tak, w dobrym towarzystwie zdecydowanie dobrze się piło. Cokolwiek. Herbata, wino czy ulubiona kawa, którą sprowadzałeś sobie specjalnie z okolic gorącej pustyni. Yugen w sumie nigdy nie miał okazji jej wypić i nie to, że nie chciał, nie było okazji. Tak jak nie było okazji wypić wina daktylowego - chociaż o nim akurat nie wiedział. Ciężko wiedzieć, czego pragniesz, kiedy nie wiesz, że to istnieje. Przecież w dobrym towarzystwie po prostu dobrze mijał czas! Na wszystkim! Herbatka Sogeńska była tutaj zwyczajnie ikoniczna. Ta popołudniowa, a gdzieniegdzie dolewano do niej nawet kropli mleka. Zyskiwała wtedy naprawdę fantastyczny aromat. Hao pozostawał przy zielonej i białej, rzadko kiedy sięgał po czarną.
To było właśnie to, o czym Airan powiedziała. Nie każdy jest do końca zdrowy - tak, żart. Ale czy na pewno? Gdzie się kończył a gdzie zaczynał w naszym zagubionym społeczeństwie?
Nie obawiał się opinii Airan. To była jedna z tych sytuacji, w których nie chciał sprawdzać własnej wytrzymałości na pewno rzeczy i tego, jak daleko może zabrnąć jego własny umysł i jak żarliwie mógł niektórych rzeczy bronić. Nie obawiał się Airan - jak już było mówione jego największym wrogiem był tylko on sam. Oczywiście to, jak zareagują inni było w to ściśle wplątane. Ten brak chęci sprawdzenia, gdzie by to zabrnęło, łączyło się również z tym, że w skrajnych i żarliwych rozmowach łatwo o nieporozumienie albo urazy. I tutaj on zdecydowanie mógł odczuć urazy. Problem? Bardzo prosty i skomplikowany zarazem. Ukrócony do jednego zdania - religia. Niesamowite, jak bogate były wierzenia tego świata i jak różne, malutkie odłamy można było spotkać. Nie czuł też więc, że w ogóle rzecz jest warta ryzyka tego, co mogło przynieść. Właściwie wiedział, że nie był. Gdyby kończyły się im zdania, gdyby zanikały słowa- taak, może i wtedy. Kiedy już nie wiesz, co mówić, więc czepiasz się wszystkiego, jak małpka łapiąca się gałęzi. Na szczęście to im na razie nie groziło. Wśród wszystkich problemów spotkań to właśnie ten, kiedy chciałbyś coś powiedzieć albo porozmawiać, ale nie wiesz co i o czym był jednym z najgorszych. Wtedy cisza nie była satysfakcjonująca.
- Fascynujące. - Zdumienie było słyszalne w jego głowie, otworzył szerzej oczy, kiedy to usłyszał. Brzmiało to zarazem dość przerażająco. Sztuczne lalki tańczące na sznurkach. Porównania poetów i pisarzy były pełne tych drewnianych istotek. Ale cóż to była za sztuka! Bardzo mocno stymulująca umysł przeciwników, zwłaszcza, że skoro skręcali je sami, to ciężko powiedzieć, z czym będziesz mieć do czynienia. Niektóre klany miały przewidywalną ścieżkę rozwoju. Ot - Inuzuka. Kiedy ktoś ich znał doskonale wiedział, czego spodziewać się po ich klanowych zdolnościach. Reszta była w końcu tylko uzupełnieniami. -
- Bardzo chętnie zobaczę pokaz Twoich umiejętności. Po tylu latach spodziewam się dużych zmian i postępu. - Tak i chętnie zobaczy pokaz tego, jak wygląda zanurzenie się pod ziemię i przemieszczanie pod nią.
- Haha, może nie aż tyle... wymaga więcej niż każda inna sztuka ninjutsu. Aby być dobrym medykiem wypada posiąść całą wiedzę związaną z medycyną. Ciężko leczyć skutki, gdy nie potrafisz zidentyfikować przyczyn. - I kiedy nie wiesz, co dokładnie jest pacjentowi. Akurat w pełni rozumiał, czym był naturalny talent. Ale zdecydowanie nie był gotowy tak wszem i wobec się tym chwalić. Znaj swoje możliwości, ale pozostań skromny. Ludzie nie lubili, kiedy inni się pysznią. Nie lubili nawet, kiedy się nie pysznią, a są lepsi od ciebie. Zazdrość... spojrzenia przez ramiona, skrzywione twarze, płonące oczy, które wbijają w skórę igły. Hao naoglądał się ich zbyt wiele. No bo właśnie - aż tyle to ILE? I kogo miarą na to spoglądamy? - Sterowanie obiektów za pomocą chakry... słyszałem o tym, że Ayatsuri to wynalazcy, ale nie podejrzewałem, że jest to klan naprawdę specjalizujący się w mechanizmach. - Co innego skręcać nowinki technologiczne i fascynować świat okularami przeciwsłonecznymi, a co innego tworzyć mechanizmy, którymi sterujesz chakrą. Kolejna rzecz, która brzmi jak coś zdolne cię zabić zanim dobrze przeanalizujesz sytuację, w jakiej się znalazłeś.
0 x
Obrazek

N ormality is a paved road:
It's comfortable to walk, but no flowers grow.
- Vincent van Gogh


Bokka - Town of Strangers
Awatar użytkownika
Airan
Posty: 328
Rejestracja: 31 maja 2021, o 23:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito / Rekrut
Krótki wygląd: Dość wysoka, opalona, kruczoczarne włosy do pasa, fiołkowe oczy.
Multikonta: Yukirin

Re: Dom Yugena

Post autor: Airan »

Na pustyni pijało się zwyczajnie nieco inne rzeczy niż na wschodzie. Skoro woda była towarem deficytowym i trudno dostępnym, zastępowano ją innymi specyfikami. Jak na przykład sok z kaktusa. Lemoniada. Wielbłądzie mleko. Wszystko to, gdzie można było dodać coś prócz samej wody i zyskać tym więcej napoju było w cenie. Tak i Airan niespecjalnie by się zdziwiła słysząc o herbacie z mlekiem. Właściwie to w ogóle by się nie zdziwiła. W Atsui tak się pijało, wręcz dodawało się więcej wody niż mleka… z oczywistych już względów! Ale też dlatego, że taka herbata mocniej rozgrzewała w bardzo zimne noce – to i przyprawy, jakie się do niej dodawało. Airan nosiła ze sobą te przyprawy, bo nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą. Ciekawe czy Yugen miał kiedykolwiek okazję coś takiego wypić? Prawdziwa wspaniałość, która potrafiła wydobyć więcej niż wszystko nawet, a może zwłaszcza, z czarnej herbaty. Przykryć jej ciężki smak i aromat. Taka herbata niezmiennie kojarzyła się Airan z późnym wieczorem, z czerwonym słońcem chowającym się za horyzont, barwiącym morze piasku na szkarłat. Powietrze się wtedy ochładzało, wiatr delikatnie targał włosy, wielbłąd pomału niósł przez niezmieniające się otoczenie… To był obraz, który na zawsze zapadł w pamięć Airan, bardzo pozytywny, nostalgiczny i sentymentalny obraz.
Rzeczywiście, były takie tematy, które można było z powodzeniem zakwalifikować jako niebezpieczne – ale dla młodej Hibiki religia nie była jednym z nich. Z bardzo prostego powodu: przyjmowała do wiadomości, że znaczna większość tego świata w coś wierzyła i że Samotne Wydmy są na tym polu wyjątkiem. Dość powiedzieć, że nie potrafiła zakwalifikować siebie jako stuprocentową ateistkę… gdyby tak było, to w jej głowie nie pojawiało się od czasu do czasu imię wielkiej i sławnej Amaterasu, poza tym miała do pewnego stopnia szacunek do mrowia świątyń, jakie rozsiane były po wielkiej kuwecie. No i jej misją w tym świecie nie było przekonywać ludzi o tym, że bogów nie ma. Może byli, może nie. Jeśli byli, to mieli ten świat w poważaniu, a przynajmniej musieli mieć tereny Samotnych Wydm, bo jak inaczej wytłumaczyć ilość złego, jakie w krótkich odstępach czasu się przez nie przetoczyły? Ilość wojen, mordów, zniszczenia, rozpaczy, krwi… Było jej wszystko jedno, czy ktoś jest gorliwym wyznawcą, albo nie jest nim wcale. Airan nie była i tylko do tego się to sprowadzało – lecz miała ku temu swoje powody, to nie było po prostu lenistwo. Jeśli ktoś jednak chciał wierzyć i prowadzić te wszystkie obrządki, to to zwyczajnie respektowała. I dlatego ten temat nie był dla niej tematem-pułapką, bo zwyczajnie była… tolerancyjna.
- Fascynujące… – powtórzyła za nim, zapatrzywszy się na własne dłonie - I jednocześnie dość przerażające – to ta nieprzywidywalność była przerażająca… Lecz Airan aż tak bardzo tymi tworami Ayatsuri się nie przejmowała. Jeśli chcieli, by były wytrzymałe, musieli korzystać z metalowych elementów. A tam gdzie był metal… - Niewiele ma to wspólnego z zabawkami ulicznego marionetkarza – bo te zabawki były śmiercionośne. Zbudowane, by być skuteczne w walce.
- Hmm… W sumie to nie wiem. Nie odhaczam nigdzie lat i nie dopisuję sobie obok nich co w danym roku osiągnęłam, więc trudno mi powiedzieć. Ale na pewno trochę się zmieniło – choćby własnie to, że na poważnie interesowała się sztuką fuinjutsu. Może dla kogoś, kto znał Maji było to bardzo naturalnym wyborem, ale dla tych, którzy nie byli w pełni zaznajomieni z ich zdolnościami mogło się to wydawać bardzo nieszablonową ścieżką rozwoju. Jakby ktoś chciał się wyłamać z utartych schematów. Ale Airan chodziło o użyteczność… A że ta dziedzina zainteresowała ją głębiej, gdy zaczęła ją poznawać, to właściwie wyszło tylko i wyłącznie na plus. - Chociaż akurat wchodzenie pod ziemię opanowałam zanim byłam w stanie unieść za pomocą chakry choćby jednego małego senbona – tak wiele o sobie wiedzieli i jeszcze więcej nie wiedzieli, nie było co ukrywać. Airan nie wypisywała w listach o swoich zdolnościach, nie chcąc zdradzać tajemnic klanowych w liście pisanym, który każdy mógł otworzyć. Z drugiej strony każdy mógł przeczytać jej myśli płynące z głębi serca, ale te sekrety dotyczyły tylko i wyłącznie jej samej, a nie całej jej rodziny. Mogła narażać siebie, ale nie innych. Rozmowa twarzą w twarz wiele rekompensowała. Nie trzeba się było zastanowić, czy przeczyta to ktoś niepowołany – to, co tutaj mówili dochodziło do uszu jedynie Yugena. No i Ikigaia oraz Karoshiego, ale to, czym dzieliła się z Yugenem, podzieliłaby się i z nimi, tutaj nie było podziału. – No tak, racja. Pełna racja – jakoś nie pomyślała o tym, że najpierw trzeba opanować tonę teorii z zakresu anatomii i innych medycznych fiubździu. Nie to, by Airan tej nauki nie szanowała – szanowała bardzo mocno! Zwyczajnie jej po prostu nie zainteresowała. Ale wydało jej się szalenie ciekawe to, że frapowała Yugena. – Wiesz, ja też za pomocą chakry steruję obiektami – tylko bardzo specyficznymi obiektami i w zupełnie innym zakresie niż robili to Ayatsuri. - Są bardzo specyficzni. Bardziej interesują ich ich wynalazki, mechanizmy i lalki niż ludzie wokół – och, a to zupełnie jak Inuzuka bardziej interesowały ich ninkeny… ale ninkeny były istotami żywymi. A kukiełki nie.
0 x
Obrazek
·
nie przetnie białej ciszy pod chmurą ołowianą
lotu swego nie zniży nad łąki złotą plamą
przeraża mnie ta chwila, która jej wolność skradła
jaskółka czarny brylant wrzucony tu przez diabła
ODPOWIEDZ

Wróć do „Domy mieszkalne”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości