Okolice Watarimono
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
Re: Okolice Watarimono
Zima. Śnieg, mróz i zimno. Ale Ao specjalnie to nie przeszkadzało. Nie czuł tego zimna - albo raczej czuł, ale nauczył się z nim żyć. W końcu od urodzenia wychowywał się w górskich rejonach, gdzie było to normą. Dodatkowo był Shinobi - i to trzeba podkreślić - bardzo wytrzymałym Shinobi. Hartowanie ciała i ducha było dla samuraja podstawą istnienia, a młody Tsuki nie zaniedbywał swojego treningu. Musiał być gotowy, zawsze i wszędzie, nawet w tak pozornie bezpiecznym miejscu, jak to. Pomimo, że znajdował się na szlaku nieopodal Watarimono, to wbrew temu co przekazywała władza, nawet w Yinzin bywało niebezpiecznie. Bandyci znajdywali się w każdym zakamarku znanych im ziem i czyhali na nierozważnych kupców, czy podróżnych, którzy zaryzykowali samotną podróż. Poza nimi - zwierzęta. Niedźwiedzie, wilki i wszelkiego rodzaju inne bestie, wychodzące na żer, traktujące ludzi jak ofiary. Drapieżniki, które nie zawahają się przed atakiem. Do tego wszystkiego potrzeba było ochrony. Ochrony, którą na wyspach zapewniali samurajowie. A będąc samurajem, trzeba było liczyć się z ciężką pracą nad samym sobą. Trzeba było odbywać długie i żmudne treningi, ale to właśnie dzięki nim samurajowie mieli opinię silnych i niezłomnych ludzi.
Tak też było tego dnia, gdy przebywając w okolicach Watarimono po prostu sobie truchtał - ot zwykły bieg. No, może nie taki zwykły - bieganie w zimę, przy minusowej temperaturze, wymagało naprawdę dobrego przygotowania i odpowiednio przystosowania do takich warunków. Ale w przypadku bruneta - nie było absolutnie żadnej różnicy, między takimi spacerkami w dwudziestu, a minus-dwudziestu stopniach. Zresztą normą dla samurajów było to, że patrolowali takie szlaki. W końcu na Yinzin to oni stanowili i egzekwowali prawo. Ao łączył więc obowiązki z treningami (które, jakby tak pomyśleć, tez był obowiązkiem...), ciągle dążąc ku doskonałości. Ale tym razem nie zdążył się nawet dobrze rozgrzać, kiedy coś wyrwało go z rytmu i rozproszyło.
Przekleństwa rozniosły się głuchym echem po okolicy. Dobrze, że nie byli w górach, bo jeszcze by na nich jakaś lawina spadła, czy coś. Ao zmrużył oczy, próbując wyciszyć jeden ze swoich zmysłów i przenieść uwagę na drugi - by zlokalizować źródło hałasu. Szybko zorientował się, że krzyki dobiegają zza pobliskiego pagórka. Nie potrafił jeszcze w sumie określić, czy ma do czynienia z mężczyzną, czy kobietą, ale sądząc po słowach, które padały z ust, byłby gotów założyć się o dobrą sake, że ma do czynienia z chłopem.
Oczywistym było, że zmienił swój plan na najbliższe chwile. Skoro ktoś przeklinał, to znaczy, że był pod wpływem emocji. A jeżeli był pod wpływem emocji, to znaczy, że coś złego się stało. A jeśli coś złego się stało - od tego byli samurajowie, by pomóc. Ruszył więc za pagórek by zobaczyć, z czym ma do czynienia.
Tak też było tego dnia, gdy przebywając w okolicach Watarimono po prostu sobie truchtał - ot zwykły bieg. No, może nie taki zwykły - bieganie w zimę, przy minusowej temperaturze, wymagało naprawdę dobrego przygotowania i odpowiednio przystosowania do takich warunków. Ale w przypadku bruneta - nie było absolutnie żadnej różnicy, między takimi spacerkami w dwudziestu, a minus-dwudziestu stopniach. Zresztą normą dla samurajów było to, że patrolowali takie szlaki. W końcu na Yinzin to oni stanowili i egzekwowali prawo. Ao łączył więc obowiązki z treningami (które, jakby tak pomyśleć, tez był obowiązkiem...), ciągle dążąc ku doskonałości. Ale tym razem nie zdążył się nawet dobrze rozgrzać, kiedy coś wyrwało go z rytmu i rozproszyło.
Przekleństwa rozniosły się głuchym echem po okolicy. Dobrze, że nie byli w górach, bo jeszcze by na nich jakaś lawina spadła, czy coś. Ao zmrużył oczy, próbując wyciszyć jeden ze swoich zmysłów i przenieść uwagę na drugi - by zlokalizować źródło hałasu. Szybko zorientował się, że krzyki dobiegają zza pobliskiego pagórka. Nie potrafił jeszcze w sumie określić, czy ma do czynienia z mężczyzną, czy kobietą, ale sądząc po słowach, które padały z ust, byłby gotów założyć się o dobrą sake, że ma do czynienia z chłopem.
Oczywistym było, że zmienił swój plan na najbliższe chwile. Skoro ktoś przeklinał, to znaczy, że był pod wpływem emocji. A jeżeli był pod wpływem emocji, to znaczy, że coś złego się stało. A jeśli coś złego się stało - od tego byli samurajowie, by pomóc. Ruszył więc za pagórek by zobaczyć, z czym ma do czynienia.
0 x

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
Re: Okolice Watarimono
Samuraj - tak jak zresztą Shinobi - zarabiał całkiem przyzwoite pieniądze. A może wręcz nieprzyzwoite - bo nieprzyzwoicie wysokie. W końcu ludzie potrafili dostać równowartość półrocznej pensji chłopa za ściągnięcie kota z drzewa albo obranie ziemniaków za pomocą katany. Ale skoro był popyt to była i podaż. Ludzie najzwyczajniej w świecie czuli się lepiej, gdy ich sprawami zajmowali się doświadczeni ludzie, a nie byle hołota. Czuli bezpieczeństwo i poczucie, że misja (jakakolwiek by ona nie była) zostanie wykonana z należytą sumiennością i troską.
Zimno? Ból? Ao mógłby mieć odciętą rękę i nawet by nie pisnął. Lata treningu i zgarnianie wpierdolu od małego na coś się przydały - teraz potrafił trzymać język za zębami i nie narzekać na swój los. A taki właśnie był los samuraja z Yinzin - cholernie lodowaty. I może faktycznie, dla jakiegoś obcokrajowca byłby to dziwny widok, ale dla wojowników z wysp było to względnie normalne. Gdzieś musieli ćwiczyć - a że wszędzie był śnieg, to marznęli. I nie narzekali - bo najzwyczajniej w świecie nie mieli innego wyboru. Te tereny były cholernie nieprzyjazne dla człowieka, ale ludzie musieli się dostosować. A przynajmniej ci z nich, którzy dbali o bezpieczeństwo. A Ao należał do Tsuki. Działał w gorszych warunkach.
Krzyki narastały, gdy zbliżał się do końca pagórki. Teraz miał już pewność - mężczyźni. Wiozący coś. Nie wiedział co, ale musiało być cholernie ciężkie, skoro konie i dwójka dorosłych mężczyzn nie potrafiła przejechać przez zaspę. Brunet spoglądał się na nich, stojąc na pagórku z założonymi rękoma. Czekał, aż skończą przeklinać i się uspokoją. Jednocześnie wypatrywał przy nich jakichś cech, po których mógłby określić ich przynależność - czy to klasową, czy to klanową. Nie wiedział, czy ma do czynienia z tutejszymi, czy jakimiś przyjezdnymi. Bacznie ich również obserwował, szukając ewentualnej broni przypiętej do pasa, czy innego sztyletu schowanego w cholewie buta. Przesada? Jego kuzyn, który kiedyś dostał kosę w żebra by się z tym nie zgodził. Lepiej było być przezornym - nic to nie kosztowało, a mogło uratować życie. Oni mogli uważać go za bandytę - a on ich.
- Halo. - odpowiedział chłopak, wcale się nie wydzierając. Patrzył za to na nich, mrużąc oczy. Trudno powiedzieć, czy z zażenowania, czy po prostu raziła go biegl śniegu. - Widzę. - powoli zaczął schodzić w ich kierunku. Po Ao od razu było widać, że jest samurajem. Ba - miał to wręcz wypisane na ubraniu. Dwa półksiężyce skierowane w dół - symbol rodziny Tsuki. Ao bez skrempowania podszedł do wozu i jak gdyby nigdy nic, podniósł płachtę przykrywającą towar, żeby sprawdzić, co wiozą. W końcu pracował w wywiadzie i nie wypadało, żeby pomagal przestępcom. - Dokąd jedziecie? - zapytał, gdy już spojrzał, co tyle waży, że tyle ludzi i zwierząt nie potrafi sobie z tym poradzić. - Zobaczymy, co da się zrobić. - rzucił krótko i zobaczył, jak ma się sytuacja z kołami.
Zimno? Ból? Ao mógłby mieć odciętą rękę i nawet by nie pisnął. Lata treningu i zgarnianie wpierdolu od małego na coś się przydały - teraz potrafił trzymać język za zębami i nie narzekać na swój los. A taki właśnie był los samuraja z Yinzin - cholernie lodowaty. I może faktycznie, dla jakiegoś obcokrajowca byłby to dziwny widok, ale dla wojowników z wysp było to względnie normalne. Gdzieś musieli ćwiczyć - a że wszędzie był śnieg, to marznęli. I nie narzekali - bo najzwyczajniej w świecie nie mieli innego wyboru. Te tereny były cholernie nieprzyjazne dla człowieka, ale ludzie musieli się dostosować. A przynajmniej ci z nich, którzy dbali o bezpieczeństwo. A Ao należał do Tsuki. Działał w gorszych warunkach.
Krzyki narastały, gdy zbliżał się do końca pagórki. Teraz miał już pewność - mężczyźni. Wiozący coś. Nie wiedział co, ale musiało być cholernie ciężkie, skoro konie i dwójka dorosłych mężczyzn nie potrafiła przejechać przez zaspę. Brunet spoglądał się na nich, stojąc na pagórku z założonymi rękoma. Czekał, aż skończą przeklinać i się uspokoją. Jednocześnie wypatrywał przy nich jakichś cech, po których mógłby określić ich przynależność - czy to klasową, czy to klanową. Nie wiedział, czy ma do czynienia z tutejszymi, czy jakimiś przyjezdnymi. Bacznie ich również obserwował, szukając ewentualnej broni przypiętej do pasa, czy innego sztyletu schowanego w cholewie buta. Przesada? Jego kuzyn, który kiedyś dostał kosę w żebra by się z tym nie zgodził. Lepiej było być przezornym - nic to nie kosztowało, a mogło uratować życie. Oni mogli uważać go za bandytę - a on ich.
- Halo. - odpowiedział chłopak, wcale się nie wydzierając. Patrzył za to na nich, mrużąc oczy. Trudno powiedzieć, czy z zażenowania, czy po prostu raziła go biegl śniegu. - Widzę. - powoli zaczął schodzić w ich kierunku. Po Ao od razu było widać, że jest samurajem. Ba - miał to wręcz wypisane na ubraniu. Dwa półksiężyce skierowane w dół - symbol rodziny Tsuki. Ao bez skrempowania podszedł do wozu i jak gdyby nigdy nic, podniósł płachtę przykrywającą towar, żeby sprawdzić, co wiozą. W końcu pracował w wywiadzie i nie wypadało, żeby pomagal przestępcom. - Dokąd jedziecie? - zapytał, gdy już spojrzał, co tyle waży, że tyle ludzi i zwierząt nie potrafi sobie z tym poradzić. - Zobaczymy, co da się zrobić. - rzucił krótko i zobaczył, jak ma się sytuacja z kołami.
0 x

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
Re: Okolice Watarimono
Asem wywiadu z pewnością była jego matka. On ledwie zaczynał - gdzież mu było do rodzicielki, która w swoim życiu niejedno widziała? Cóż. Prawda była taka, że szpiegom-kobietom było łatwiej. Świat, a zwłaszcza Yinzin, był zdominowany przez mężczyzn. To oni pełnili znaczącą część najważniejszych funkcji, płeć piękną często uważając za słabsze. Wedle Ao - niesłusznie. To faceci byli słabi i głupi, podatni na manipulację. Często wystarczyło zaświecić cycem, a banda napalonych warchlaków była na każde skinięcie palcem. Czy jego matka to robiła? Cóż. Brunet nie miał pojęcia i... chyba nie chciał nawet wiedzieć. W jego oczach Sayuri była dumną samurajką, tworzącą stabilny związek ze swoim mężem. A co się działo poza domem, zostawało poza domem. Taką zasadę wyznawali wszyscy z rodu Tsuki. Ich zawód często wymagał poświęcen i wyrzeczeń, nie do zaakceptowania w rodzinach samurajskich. Nie do zaakceptowania w jakichkolwiek rodzinach.
- Ściągam płachtę. - odpowiedział Ao. Brzmiał na szczerze zaskoczonego pytaniem zadanym mu przez mężczyznę. Spojrzał na niego, raz jeszcze upewniając się, czy facet przypadkiem nie jest niewidomy. Wydawało mu się, że to oczywiste, co robi. Ale jeżeli chciał odpowiedzi - to proszę bardzo. Ao był bardzo bzpośrednim człowiekiem.
Mężczyźni nie byli uzbrojeni, a z cholewy nie było widać jelca broni - zapewne faktycznie byli to kupcy, a nie jacyś bandyci, którzy zamordowali tych pierwszych i teraz szukają pomocnika za frajer. Tak jak było wspomniane - może to i lekka paranoja, ale lepiej było być paranoikiem, niż być martwym.
- Tsuki Ao. Samuraj. - brunet ukłonił się lekko mężczyznom. Lekko, na przywitanie. Nie byli kimś, kto zasłużył na kłanianie się w pas. Natomiast odrobinę kultury trzeba było przejawić nawet w kierunku niższej od siebie kasty. Tego wymagały zasady.
- Faktycznie. Problematyczna sytuacja. Spróbuję pomóc. - powiedział w końcu, gdy obejrzał cały wóz. Sprawa wyglądała dość nieciekawa, ale rozwiązanie było zabójczo proste.
- Pan tak nie stoi w śniegu po pas, Panie Ryu, bo sobie nerki przeziębicie. Zdejmiemy ładunek z wozu na ziemię. Mniejszy ciężar będzie mniej naciskał na śnieg, więc łatwiej będzie się wydostać. - mógł użyć nieco bardziej skomplikowanych terminów, jak tarcie i inne tego typu rzeczy, ale prostym ludziom trzeba było prosto tłumaczyć. - Potem jeden z panów będzie na koniu, a drugi pomoże mi podnieść tył powozu i wyciągnąć go z zaspy. To najprostszy i najlepszy sposób. - powiedział pewny siebie, jak gdyby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Bo w sumie była - aż dziw, że na to nie wpadli. A jeżeli żaden z nich nie miał obiekcji, to począł ściągać beczki z wozu i stawiać je gdzieś obok.
- Ściągam płachtę. - odpowiedział Ao. Brzmiał na szczerze zaskoczonego pytaniem zadanym mu przez mężczyznę. Spojrzał na niego, raz jeszcze upewniając się, czy facet przypadkiem nie jest niewidomy. Wydawało mu się, że to oczywiste, co robi. Ale jeżeli chciał odpowiedzi - to proszę bardzo. Ao był bardzo bzpośrednim człowiekiem.
Mężczyźni nie byli uzbrojeni, a z cholewy nie było widać jelca broni - zapewne faktycznie byli to kupcy, a nie jacyś bandyci, którzy zamordowali tych pierwszych i teraz szukają pomocnika za frajer. Tak jak było wspomniane - może to i lekka paranoja, ale lepiej było być paranoikiem, niż być martwym.
- Tsuki Ao. Samuraj. - brunet ukłonił się lekko mężczyznom. Lekko, na przywitanie. Nie byli kimś, kto zasłużył na kłanianie się w pas. Natomiast odrobinę kultury trzeba było przejawić nawet w kierunku niższej od siebie kasty. Tego wymagały zasady.
- Faktycznie. Problematyczna sytuacja. Spróbuję pomóc. - powiedział w końcu, gdy obejrzał cały wóz. Sprawa wyglądała dość nieciekawa, ale rozwiązanie było zabójczo proste.
- Pan tak nie stoi w śniegu po pas, Panie Ryu, bo sobie nerki przeziębicie. Zdejmiemy ładunek z wozu na ziemię. Mniejszy ciężar będzie mniej naciskał na śnieg, więc łatwiej będzie się wydostać. - mógł użyć nieco bardziej skomplikowanych terminów, jak tarcie i inne tego typu rzeczy, ale prostym ludziom trzeba było prosto tłumaczyć. - Potem jeden z panów będzie na koniu, a drugi pomoże mi podnieść tył powozu i wyciągnąć go z zaspy. To najprostszy i najlepszy sposób. - powiedział pewny siebie, jak gdyby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Bo w sumie była - aż dziw, że na to nie wpadli. A jeżeli żaden z nich nie miał obiekcji, to począł ściągać beczki z wozu i stawiać je gdzieś obok.
0 x

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
Re: Okolice Watarimono
Ah, wyjść z domu i zrobić okropną rzecz. To takie... ninjowe. Rano całujesz żonę i dzieci, a dwie godziny później idziesz wymordować pół wioski, bo nie chcieli podporządkować się Shirei-Kanowi. A wieczorem wracało się, otwierało butelkę sake i żłopało, pieprząc o głupotach. A przynajmniej tak wmawiano Ao, że na kontynencie jest to norma. Zdawał sobie sprawę, że jest to mocna hiperbola, mająca na celu wzmacniać propagandę szerzoną w kierunku Shinobi, którymi przecież tak bardzo gardziło się na Yinzin. Brunet miał te szczęście, że pracował w wywiadzie - dlatego wiedział co nieco na temat manipulacji. Ale to nie miało teraz znaczenia - on nie był ninja, a ci ludzie tutaj prawdopodobnie z polityką mieli tyle wspólnego, co demokracja ludowa z demokracją.
- Pewnie. - uśmiechnął się, że niby potwierdzając to, co mówią. Pewnie będą zobowiązani. Muszą być. W końcu za darmo to w tych czasach można było co najwyżej w zęby zarobić, a i to nie wszędzie.
Ao akurat był spokojny. Można było wręcz powiedzieć, że to jego drugie imię. Można by było wyrywać mu paznokcie, a on nawet by się nie wzdrygnął. Może to jego urok, może to lata treningów. W sumie jakby się nad tym zastanowić - to musiały to być doprawdy bolesne treningi, że takie rzeczy nie robiły na nim wrażenia.
- Na zdrowie. - przyda się, co nie? W końcu nie każdy mógł się pochwalić takim żelaznym organizmem jak samuraj. Na nim ta temperatura nie robiła najmniejszego wrażenia. Nie przejmował się więc, gdy zrzucając beczki na ziemi, co jakiś czas trochę śniegu pofrunęło mu za kołnierz. Niebieskooki akurat nie przejmował się już za bardzo tym, co jest w środku. Nikt normalny nie trzymał zbroi w beczkach, a jeżeli była tam jakaś nielegalna substancja, albo mięso... skąd miałby wiedzieć, do kogo to należało? No właśnie. Otwarcie beczek więc by nic nie dało. Poza tym... no nie wyglądali na bandytów. Obiegłby ich trzy razy dookoła i powalił jedną ręką, zanim by się zorientowali. Nawet nie mieli broni. - Odważnie z Waszej strony, Panowie, tak bez ochrony. Mógłbym być bandytą. I co wtedy? - zapytał chłopak, przerzucając kolejną beczkę na dół. I wtedy byliby martwi. - Spokojnie. Nie jestem. - uśmiechnął się na tyle szczerze, na ile potrafił. A że raczej nie potrafił, to wyszło nieco creepy. Ale w gruncie rzeczy Ao przecież im pomagał, a to, że był trochę upośledzony emocjonalnie... większość samurajów taka była. Honor, bushido, te sprawy, nie?
Kiedy w końcu udało im się zrzucić wszystkie beczki, chłopak postanowił wprowadzić dalszą część swojego planu w życie.
- Tak jak mówiłem. Jeden z was niech idzie konie kontrolować, żeby nam nie uciekły z wozem, a drugi niech mi pomoże. - i podszedł na tył wozu, czekając, aż mężczyźni się ustawią na swoich miejscach. I wtedy momentalnie na jego ciele pojawiły się żyły, a skóra poczerwieniała, sprawiając, że wyglądał jak demon (albo burak, zależy jak na to spojrzeć). Odpalił bramy, złapał za wóz obiema łapami i po prostu spróbował go wyciągnąć z rowu, jak gdyby nigdy nic. Coś zgrzytnęło, coś jebnęło, trudno już powiedzieć, czy to jego kości, czy deski z wozu. W każdym razie liczył na to, że pójdzie łatwo.
- Pewnie. - uśmiechnął się, że niby potwierdzając to, co mówią. Pewnie będą zobowiązani. Muszą być. W końcu za darmo to w tych czasach można było co najwyżej w zęby zarobić, a i to nie wszędzie.
Ao akurat był spokojny. Można było wręcz powiedzieć, że to jego drugie imię. Można by było wyrywać mu paznokcie, a on nawet by się nie wzdrygnął. Może to jego urok, może to lata treningów. W sumie jakby się nad tym zastanowić - to musiały to być doprawdy bolesne treningi, że takie rzeczy nie robiły na nim wrażenia.
- Na zdrowie. - przyda się, co nie? W końcu nie każdy mógł się pochwalić takim żelaznym organizmem jak samuraj. Na nim ta temperatura nie robiła najmniejszego wrażenia. Nie przejmował się więc, gdy zrzucając beczki na ziemi, co jakiś czas trochę śniegu pofrunęło mu za kołnierz. Niebieskooki akurat nie przejmował się już za bardzo tym, co jest w środku. Nikt normalny nie trzymał zbroi w beczkach, a jeżeli była tam jakaś nielegalna substancja, albo mięso... skąd miałby wiedzieć, do kogo to należało? No właśnie. Otwarcie beczek więc by nic nie dało. Poza tym... no nie wyglądali na bandytów. Obiegłby ich trzy razy dookoła i powalił jedną ręką, zanim by się zorientowali. Nawet nie mieli broni. - Odważnie z Waszej strony, Panowie, tak bez ochrony. Mógłbym być bandytą. I co wtedy? - zapytał chłopak, przerzucając kolejną beczkę na dół. I wtedy byliby martwi. - Spokojnie. Nie jestem. - uśmiechnął się na tyle szczerze, na ile potrafił. A że raczej nie potrafił, to wyszło nieco creepy. Ale w gruncie rzeczy Ao przecież im pomagał, a to, że był trochę upośledzony emocjonalnie... większość samurajów taka była. Honor, bushido, te sprawy, nie?
Kiedy w końcu udało im się zrzucić wszystkie beczki, chłopak postanowił wprowadzić dalszą część swojego planu w życie.
- Tak jak mówiłem. Jeden z was niech idzie konie kontrolować, żeby nam nie uciekły z wozem, a drugi niech mi pomoże. - i podszedł na tył wozu, czekając, aż mężczyźni się ustawią na swoich miejscach. I wtedy momentalnie na jego ciele pojawiły się żyły, a skóra poczerwieniała, sprawiając, że wyglądał jak demon (albo burak, zależy jak na to spojrzeć). Odpalił bramy, złapał za wóz obiema łapami i po prostu spróbował go wyciągnąć z rowu, jak gdyby nigdy nic. Coś zgrzytnęło, coś jebnęło, trudno już powiedzieć, czy to jego kości, czy deski z wozu. W każdym razie liczył na to, że pójdzie łatwo.
Ukryty tekst
0 x

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
Re: Okolice Watarimono
Oczywiście, że samurajowie wychodzili i mordowali w imię lidera. Ale oni chociaż udawali, że robią to zgodnie z prawem. Zgodnie z zasadami. A że "co klan, to inne bushido" - cóż. Różne rzeczy potrafiły dziać się w Yinzin. Nie raz i nie dwa poszedł mylny osąd, ktoś źle ocenił sytuację, a potem to wszystko trzeba było naprawiać. Ale takie w końcu jest życie. Nie można przewidzieć wszystko, a czasem trzeba liczyć się z konsekwencjami. Można się oczywiście zaklinać, że nie zrobiło się nic złego, że wypełniało się tylko rozkazy - ale do tego trzeba było mieć naprawdę silną psychikę. Ludzie nadal byli ludźmi, mimo, że tak często o ninja, czy samurajach, mówiono per maszyny. Nie byli przecież zbudowani z metalu, lecz z krwi i kości. Nadal czuli i nadal mieli emocje - nawet jeżeli potrafili je kontrolować. Natury nie dało się oszukać. Dlatego właśnie mogli się zastanawiać dniem i nocą, czy to co robią, faktycznie jest dobre. Przecież zadanie komuś śmierci jest złem. Co jeżeli zwalczasz zło złem?
Ao spoglądał na mężczyzn, zaskoczony odpowiedzią. Faktycznie - zima niezbyt sprzyjała wychodzeniu z ciepłej nory. Ale to nie był jedyny problem - znajdowali się w Yinzin, a nie na pustyni. Tutaj czasami można było natrafić na zagrożenia większe, niżeli bandyci.
- Wilki, niedźwiedzie i inne drapieżniki, które z jakiegoś powodu nie siedzą w swych kryjówkach. Im zimno nie jest straszne. Nie tylko ludzie napadają na ludzi. - nie można było odmówić chłopakowi racji - zwierzę, które przebudzi się z zimowego snu i nie będzie potrafiło zdobyć swojego naturalnego pożywienia, jest w stanie zaatakować nawet człowieka. A niebieskookiemu nie wydawało się, żeby zwykli kupcy potrafili obronić się przed napastnikiem dwa razy silniejszym i dwa razy szybszym od nich.
W końcu jednak przyszła pora odłożyć pogaduszki na bok i zabrać się za pracę. Po zdjęciu beczek Ao jak najbardziej mógł zapierdzielać przez następne dwa dni, ale po starszych od niego mężczyznach było widać, że są lekko tym wszystkim zmęczeni. Wiek też robił swoje - z czasem ciało stawało się coraz słabsze i słabsze. Starzenie się było straszne - przynajmniej dla Tsukiego. Nie wyobrażał sobie siebie samego, jako starego dziadka, siedzacego w bujanym fotelu, zakrytego kocem, z fajką w ustach. Takie życie zdecydowanie nie było dla niego, a niestety wiedział, że prędzej czy później też go trafi ta przykra przypadłość.
- Hmm... - to była jedyna reakcja Ao, gdy usłyszał jakiś zgrzyt. Szybko okazało się, co było przyczyną tego trzaśnięcia, które przed chwilą usłyszał. Koło musiało być w fatalnym stanie, skoro kilka kilogramów śniegu było je w stanie złamać. A może to uderzenie i zapadnięcie się było przyczyną awarii? Cóż, tego Ao nie wiedział. Nie był stolarzem, cieślą, czy kto tam zajmował się produkcją kół do wozów. Był samurajem. Zepsuło się to zepsuło - nie było co drążyć tematu. Trzeba było sobie poradzić jakoś bez tego. Nie miał zamiaru krzyczeć, denerwować się, ani nawet komentowac tego wszystkiego. Złość nie miała najmniejszego sensu - stało się i się nie odstanie. Trzeba było zachować spokój, a nie szerzyć panikę.
- Nie, nie. Nie demon. Demony nie istnieją. Przynajmniej nie takie. - poprawił chłopak mężczyznę, teatralnie wyciągając palec wskazujący do góry. - Nic się nie stało. Ludzie jak widzą czerwony kolor skóry, to od razu mają złe skojarzenia. - tak to już było, że czarny i czerwony kojarzyły się z piekłem. - Poważnie Pan mówi?- zapytał chłopak, unosząc lekko brew. W jego głosie zdało się czuć nutkę ciekawości - jedną z niewielu wyczuwalnych od niego emocji. Mężczyzna faktycznie zainteresował go tym, że ktoś poza nim potrafił otwierać bramy. - To rzadka umiejętność, zwłaszcza tutaj, na Yinzin. Pamięta Pan imię tej dziewczyny? - zagaił, nagle stając się jakby bardziej "przystępny" do rozmowy.
Niezależnie od odpowiedzi, chłopak przeszedł do dalszego wątku rozmowy, sprowadzającego się do prośby o uzyskanie nowego koła.
- Przebiegnę się. - powiedział, jak gdyby to był dla niego truchcik. W sumie to był - ale mniejsza o to. - Zdejmijcie tylko stare koło, żeby było gotowe na zmianę, jak wrócę. - zasugerował, spoglądając raz jeszcze w kierunku mężczyzn. - A gdyby coś do was podlazło, jakieś zwierzę, to właźcie na drzewo. Większość z nich nie potrafi się wspinać. - wujek dobra rada z tego Ao, nie ma co!
Ukłonił się w ich stronę, dając tym samym znać, że pora na krótkie rozstanie. I jak powiedział wczesniej - tak zrobił. Kierunek... Wioska, Której Nazwy Nie Znał, znaleźć warsztat Osamu!
Ao spoglądał na mężczyzn, zaskoczony odpowiedzią. Faktycznie - zima niezbyt sprzyjała wychodzeniu z ciepłej nory. Ale to nie był jedyny problem - znajdowali się w Yinzin, a nie na pustyni. Tutaj czasami można było natrafić na zagrożenia większe, niżeli bandyci.
- Wilki, niedźwiedzie i inne drapieżniki, które z jakiegoś powodu nie siedzą w swych kryjówkach. Im zimno nie jest straszne. Nie tylko ludzie napadają na ludzi. - nie można było odmówić chłopakowi racji - zwierzę, które przebudzi się z zimowego snu i nie będzie potrafiło zdobyć swojego naturalnego pożywienia, jest w stanie zaatakować nawet człowieka. A niebieskookiemu nie wydawało się, żeby zwykli kupcy potrafili obronić się przed napastnikiem dwa razy silniejszym i dwa razy szybszym od nich.
W końcu jednak przyszła pora odłożyć pogaduszki na bok i zabrać się za pracę. Po zdjęciu beczek Ao jak najbardziej mógł zapierdzielać przez następne dwa dni, ale po starszych od niego mężczyznach było widać, że są lekko tym wszystkim zmęczeni. Wiek też robił swoje - z czasem ciało stawało się coraz słabsze i słabsze. Starzenie się było straszne - przynajmniej dla Tsukiego. Nie wyobrażał sobie siebie samego, jako starego dziadka, siedzacego w bujanym fotelu, zakrytego kocem, z fajką w ustach. Takie życie zdecydowanie nie było dla niego, a niestety wiedział, że prędzej czy później też go trafi ta przykra przypadłość.
- Hmm... - to była jedyna reakcja Ao, gdy usłyszał jakiś zgrzyt. Szybko okazało się, co było przyczyną tego trzaśnięcia, które przed chwilą usłyszał. Koło musiało być w fatalnym stanie, skoro kilka kilogramów śniegu było je w stanie złamać. A może to uderzenie i zapadnięcie się było przyczyną awarii? Cóż, tego Ao nie wiedział. Nie był stolarzem, cieślą, czy kto tam zajmował się produkcją kół do wozów. Był samurajem. Zepsuło się to zepsuło - nie było co drążyć tematu. Trzeba było sobie poradzić jakoś bez tego. Nie miał zamiaru krzyczeć, denerwować się, ani nawet komentowac tego wszystkiego. Złość nie miała najmniejszego sensu - stało się i się nie odstanie. Trzeba było zachować spokój, a nie szerzyć panikę.
- Nie, nie. Nie demon. Demony nie istnieją. Przynajmniej nie takie. - poprawił chłopak mężczyznę, teatralnie wyciągając palec wskazujący do góry. - Nic się nie stało. Ludzie jak widzą czerwony kolor skóry, to od razu mają złe skojarzenia. - tak to już było, że czarny i czerwony kojarzyły się z piekłem. - Poważnie Pan mówi?- zapytał chłopak, unosząc lekko brew. W jego głosie zdało się czuć nutkę ciekawości - jedną z niewielu wyczuwalnych od niego emocji. Mężczyzna faktycznie zainteresował go tym, że ktoś poza nim potrafił otwierać bramy. - To rzadka umiejętność, zwłaszcza tutaj, na Yinzin. Pamięta Pan imię tej dziewczyny? - zagaił, nagle stając się jakby bardziej "przystępny" do rozmowy.
Niezależnie od odpowiedzi, chłopak przeszedł do dalszego wątku rozmowy, sprowadzającego się do prośby o uzyskanie nowego koła.
- Przebiegnę się. - powiedział, jak gdyby to był dla niego truchcik. W sumie to był - ale mniejsza o to. - Zdejmijcie tylko stare koło, żeby było gotowe na zmianę, jak wrócę. - zasugerował, spoglądając raz jeszcze w kierunku mężczyzn. - A gdyby coś do was podlazło, jakieś zwierzę, to właźcie na drzewo. Większość z nich nie potrafi się wspinać. - wujek dobra rada z tego Ao, nie ma co!
Ukłonił się w ich stronę, dając tym samym znać, że pora na krótkie rozstanie. I jak powiedział wczesniej - tak zrobił. Kierunek... Wioska, Której Nazwy Nie Znał, znaleźć warsztat Osamu!
0 x

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
Re: Okolice Watarimono
Nie, nie brzmi. Bo honor zabrania niektórych rzeczy, jak chociażby mordowania dzieci. A bandyci mordujący dla pieniędzy są gotów zamordować każdego, absolutnie każdego - potrzebna jest tylko odpowiednio wysoka kwota. Samurajowie, jacy by nie byli, mieli pewne zasady, których próbowali przestrzegać. Nawet jeżeli nie zawsze się udawało to Ao każdego dnia mógł dumnie stanąć przed lustrem i spojrzeć w swoje odbicie. Nie wstydził się tego co robił, bo wszystko co robił było zgodne z jego naturą. Niektórzy zaś ludzie robili za pieniądze rzeczy, na których samą myśl chłopakowi robiło się niedobrze. I nikt ani nic nie zmieniłoby podejście Tsukiego do tych spraw. Był samurajem. A samurajowie... wszyscy wiemy, jacy są. Jak się na coś uprą, to choćby ich koniami rozciągać - zdania nie zmienią.
A bohaterowie? Każdy z nich miał coś za uszami. Akurat to Ao wiedział. Był przecież szpiegiem, pracował w wywiadzie. I wiedział, że czasami za kulisami czyni się straszne rzeczy, by potem, w domu, zostać przywitanym jak heros. Ludzie nie pamiętali, lub nie chcieli wiedzieć o niektórych sprawach. Tak się żyło prościej, zasypiało się łatwiej. Ludzie wbrew temu co potrafili krzyczeć, rzadko kiedy chcieli znać prawdę. Woleli żyć w błogiej nieświadomości, mając fałszywe poczucie o swojej wspaniałości i bezpieczeństwie. Zwłaszcza ci tutaj - mieszkańcy Yinzin. Odizolowani od kontynentu, z w miarę spokojnymi kontaktami z Cesarstwem Morskich Klifów - nic im nie groziło. A przynajmniej tak im się wydawało. Brunet doskonale wiedział, że to nieprawda. Zło miało naprawdę długie łapy i nie było miejsca, w którym można było się przed nim ukryć. Nawet w tak odległym miejscu, jak Watarimono. Kwestia tego, jak szybko zło zawita i pod te bramy. Kwestia tego, czy będą gotowi. A według Ao? Przybędzie i nie będą. Nie mieli sojuszników, za to mieli mało zasobów. Gdyby ktoś teraz przypuścił atak na samurajów, to nie mieliby szans się obronić. Chyba tylko Boski Wiatr mógłby ich ochronić od sromotnej klęski.
Ale to nie był czas na takie rozmyślenie. Nie tu i nie teraz. Rozmawiał z pospulstwem, a nie z doradcami Lidera, albo innymi filozofami. Był prostym facetem - ale lubił się czasem zadumać w takich sprawach. Żołnierz idealny - bo posłuszny i pełen ideałów. Jak w jego przypadku potoczy się historia? Tego jeszcze nie wiedział. Miał ledwie piętnaście lat - jeszcze szmat czasu przed nim.
Nie skomentował słów i diabołach i muchomorach. Uśmiechnął się jedynie serdecznie i ciepło w kierunku mężczyzny. Chyba był troszkę upośledzony. A z takimi trzeba było delikatnie. Za to jego brat - był naprawdę obeznany we świecie jak na prostego chłopa.
- Sayuri...? - chłopak zmrużył oczy i... zaśmiał się lekko. Tak dosłownie dosłownie przez sekundę. Widać było, że faktycznie rozbawiło go to. A tuż potem jego mina przybrała znowu ten sam, znudzony wyraz. - Zabawne, jaki ten świat mały. Przekażę pozdrowienia Sayuri. O ile to ta sama Sayuri, o której myślę... - dramatyczna pauza. - ... Moja matka. - uśmieszek w kąciku ust - a potem ruszył już przed siebie.
Kilka chatek na krzyż. Czy to już można było nazwać wioską? Trudno powiedzieć. W każdym razie ktoś na pewno tam mieszkał - i jak się zdawało, cieśla, Osamu... czy jak mu tam było. Rżnął sobie w najlepsze, deskę, pień, czy inne drewniane rzeczy. Ao spojrzał mu prosto w oczy, świdrując go swoimi niebieskimi ślepiami.
- Tsuki Ao, samuraj. - skinął lekko głową. Klasyka. - Tak, potrzeba. - odpowiedział - Parę kilometrów stąd kupcom wóz się zepsuł. Koło pękło. Czy dałby pan radę coś z tymi zrobić? Albo nowe koło na sprzedaż? Oczywiście zapłacę. - zapytał mężczyzny, spoglądając i rozglądając po okolicy. Nie z jakiegoś szczególnego powodu - ot tak, by popatrzeć, jak to się żyje daleko od stolicy. W końcu nie często miał okazję zwiedzać takie miejsca.
Jeżeli mężczyzna się zgodził pomóc, albo miał materiał zapasowy - chłopak oczywiście zapłacił odpowiednią kwotę. Po wszystkim był gotów wrócić na miejsce, z którego przyszedł.
A bohaterowie? Każdy z nich miał coś za uszami. Akurat to Ao wiedział. Był przecież szpiegiem, pracował w wywiadzie. I wiedział, że czasami za kulisami czyni się straszne rzeczy, by potem, w domu, zostać przywitanym jak heros. Ludzie nie pamiętali, lub nie chcieli wiedzieć o niektórych sprawach. Tak się żyło prościej, zasypiało się łatwiej. Ludzie wbrew temu co potrafili krzyczeć, rzadko kiedy chcieli znać prawdę. Woleli żyć w błogiej nieświadomości, mając fałszywe poczucie o swojej wspaniałości i bezpieczeństwie. Zwłaszcza ci tutaj - mieszkańcy Yinzin. Odizolowani od kontynentu, z w miarę spokojnymi kontaktami z Cesarstwem Morskich Klifów - nic im nie groziło. A przynajmniej tak im się wydawało. Brunet doskonale wiedział, że to nieprawda. Zło miało naprawdę długie łapy i nie było miejsca, w którym można było się przed nim ukryć. Nawet w tak odległym miejscu, jak Watarimono. Kwestia tego, jak szybko zło zawita i pod te bramy. Kwestia tego, czy będą gotowi. A według Ao? Przybędzie i nie będą. Nie mieli sojuszników, za to mieli mało zasobów. Gdyby ktoś teraz przypuścił atak na samurajów, to nie mieliby szans się obronić. Chyba tylko Boski Wiatr mógłby ich ochronić od sromotnej klęski.
Ale to nie był czas na takie rozmyślenie. Nie tu i nie teraz. Rozmawiał z pospulstwem, a nie z doradcami Lidera, albo innymi filozofami. Był prostym facetem - ale lubił się czasem zadumać w takich sprawach. Żołnierz idealny - bo posłuszny i pełen ideałów. Jak w jego przypadku potoczy się historia? Tego jeszcze nie wiedział. Miał ledwie piętnaście lat - jeszcze szmat czasu przed nim.
Nie skomentował słów i diabołach i muchomorach. Uśmiechnął się jedynie serdecznie i ciepło w kierunku mężczyzny. Chyba był troszkę upośledzony. A z takimi trzeba było delikatnie. Za to jego brat - był naprawdę obeznany we świecie jak na prostego chłopa.
- Sayuri...? - chłopak zmrużył oczy i... zaśmiał się lekko. Tak dosłownie dosłownie przez sekundę. Widać było, że faktycznie rozbawiło go to. A tuż potem jego mina przybrała znowu ten sam, znudzony wyraz. - Zabawne, jaki ten świat mały. Przekażę pozdrowienia Sayuri. O ile to ta sama Sayuri, o której myślę... - dramatyczna pauza. - ... Moja matka. - uśmieszek w kąciku ust - a potem ruszył już przed siebie.
Kilka chatek na krzyż. Czy to już można było nazwać wioską? Trudno powiedzieć. W każdym razie ktoś na pewno tam mieszkał - i jak się zdawało, cieśla, Osamu... czy jak mu tam było. Rżnął sobie w najlepsze, deskę, pień, czy inne drewniane rzeczy. Ao spojrzał mu prosto w oczy, świdrując go swoimi niebieskimi ślepiami.
- Tsuki Ao, samuraj. - skinął lekko głową. Klasyka. - Tak, potrzeba. - odpowiedział - Parę kilometrów stąd kupcom wóz się zepsuł. Koło pękło. Czy dałby pan radę coś z tymi zrobić? Albo nowe koło na sprzedaż? Oczywiście zapłacę. - zapytał mężczyzny, spoglądając i rozglądając po okolicy. Nie z jakiegoś szczególnego powodu - ot tak, by popatrzeć, jak to się żyje daleko od stolicy. W końcu nie często miał okazję zwiedzać takie miejsca.
Jeżeli mężczyzna się zgodził pomóc, albo miał materiał zapasowy - chłopak oczywiście zapłacił odpowiednią kwotę. Po wszystkim był gotów wrócić na miejsce, z którego przyszedł.
0 x

- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
- Ao
- Postać porzucona
- Posty: 297
- Rejestracja: 22 kwie 2021, o 23:19
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, dobrze zbudowany, przystojny brunet o niebieskich oczach, ubrany w ciemnogranatowe kimono.
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy pasie.
- Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=9506
- GG/Discord: Aka#1339
- Multikonta: Akio Maji, Doge
Re: Okolice Watarimono
Wiedza była śmiertelną trucizną. Przyjmowana w zbyt dużych dawkach, stawała się źródłem problem i kłopotów. Niektóre rzeczy były ukrywane nie bez powodu, a do ochrony miały wyznaczanych swoich strażników. Wtykając nosek w nie swoje sprawy, można było stracić czasem coś więcej, niż kilka zębów. Wścibskość nie popłacała, a ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A Ao... cóż. Można powiedzieć, że w tym zawodzie do piekła zjeżdżało się po poręczy. Tak - ten kwas powoli wypalał człowieka, tworzył z niego coś, co można z całą pewnością nazwać śmiertelną pułapką. Taki narkotyk - mają wiedzę, pragniesz jej jeszcze więcej. Chcesz być mądrzejszy, silniejszy. Do tego wszystkiego potrzeba było brnąć dalej i dalej. Poznawać nowe miejsca, nowych ludzi. Niebezpieczne miejsca i jeszcze niebezpieczniejszych ludzi - dodajmy. Większość ludzi wszak wiedzę zdobywała od innych osób. Samouki były raczej nieliczną grupą społeczną - i nie dotyczyło do tylko zawodu Shinobi, ale każdego.
Owszem - nie można było wrzucać wszystkich do jednego wora. Jedni mordowali dla pieniędzy, co chcieli postawić nową willę na obrzeżach Shigashi no Kuni, a inni zabijali, by mieć co włożyć do gara. Obaj nadal jednak dokonywali strasznego czynu - zabójstwa. Samuraj nie mógł nie wrzucać wszystkich do jednego wora. Twarde prawo, ale prawo - trzymanie się zasad było kluczowym elementem jego pracy. Gdyby tego nie robił, byłby kiepskim żołnierzem. Słaby żołnierz, to słaby samuraj. Słaby samuraj, to słaby człowiek. Bushido jasno mówiło, że samuraj nie może być słaby. Musi mieć swoje zasady. Bo bez zasad ten świat już dawno by upadł.
Los bywał nieprzewidywalny - o ile w ogóle coś takiego jak los istniało. Może to po prostu świat był bardzo mały. Ileż to przyjaźni zostało zawartych między członkami różnych klanów tylko dlatego, że Sentoki jakiegoś rodu zleciła im wspólne zadanie? Ileż to przypadkowych spotkań w karczmach między przyszłymi towarzyszami podróży? Czy to przypadek, czy też boska interwencja - tego Ao nie wiedział. Szczerze mówiąc, to niezbyt się tym naewt interesował. Nigdy nie był zbyt religijną osobą - będą wychowanym wśród szpiegów, kłamców i manipulatorów doskonale sobie zdawał sprawę z tego, jak zakłamany potrafi być stan kapłański. Jak w perfidny sposób potrafi wykorzystywać swych wiernych. Wszak stosował te same taktyki w swojej pracy.
- Oczywiście, panie Nabuki. - chłopak skinął głową w stronę Osamu. Nigdzie mu się nie spieszyło, podobnież jak jego zleceniodawcom. W końcu bez wozu nie pojadą, a pośpiech był złym doradcą. Jeszcze któryś z nich by wpadł, żeby to Ao wziął wóz na plecy, skoro taki silny jest. Chłopak wyszedł więc na zewnątrz i wpatrywał się w tłum ludzi. Czy też raczej w pojedyńczych osobników, bo miejscowość ta nie była zbyt imponujących rozmiarów.
- Dziękuję bardzo za propozycję. Poradzę sobie. - tu nie chodziło o to, że nie chciał wydawać większej ilości pieniędzy, albo nie chciał dać zarobić prostym chłopom. Był Tsuki, z klanu Smoka. Dla niego ciężka praca i robienie wszystkiego samemu było niejakim obowiązkiem wynikającym z przynależenia do takiego, a nie innego rodu. Ta praca - przyniesienie koła - została powierzona mu, a nie nikomu innemu. Był silnym i wytrzymałym chłopakiem, i skoro dał słowo, że to zrobi - to zrobi to on, a nie kowal z cieślą. - Raz jeszcze dziękuję za pomoc. Niech wam bogowie sprzyjają. Spokojnego dnia życzę! - pożegnał się, robiąc lekki ukłon i zabierając sprzęt. Czy to na plecy, czy to po prostu pchając to koło przed siebie - bo po co sobie robotę utrudniać. Koło było stworzone po to, by się toczyć. I Ao w końcu zmierzał tam, skąd przyszedł.
Owszem - nie można było wrzucać wszystkich do jednego wora. Jedni mordowali dla pieniędzy, co chcieli postawić nową willę na obrzeżach Shigashi no Kuni, a inni zabijali, by mieć co włożyć do gara. Obaj nadal jednak dokonywali strasznego czynu - zabójstwa. Samuraj nie mógł nie wrzucać wszystkich do jednego wora. Twarde prawo, ale prawo - trzymanie się zasad było kluczowym elementem jego pracy. Gdyby tego nie robił, byłby kiepskim żołnierzem. Słaby żołnierz, to słaby samuraj. Słaby samuraj, to słaby człowiek. Bushido jasno mówiło, że samuraj nie może być słaby. Musi mieć swoje zasady. Bo bez zasad ten świat już dawno by upadł.
Los bywał nieprzewidywalny - o ile w ogóle coś takiego jak los istniało. Może to po prostu świat był bardzo mały. Ileż to przyjaźni zostało zawartych między członkami różnych klanów tylko dlatego, że Sentoki jakiegoś rodu zleciła im wspólne zadanie? Ileż to przypadkowych spotkań w karczmach między przyszłymi towarzyszami podróży? Czy to przypadek, czy też boska interwencja - tego Ao nie wiedział. Szczerze mówiąc, to niezbyt się tym naewt interesował. Nigdy nie był zbyt religijną osobą - będą wychowanym wśród szpiegów, kłamców i manipulatorów doskonale sobie zdawał sprawę z tego, jak zakłamany potrafi być stan kapłański. Jak w perfidny sposób potrafi wykorzystywać swych wiernych. Wszak stosował te same taktyki w swojej pracy.
- Oczywiście, panie Nabuki. - chłopak skinął głową w stronę Osamu. Nigdzie mu się nie spieszyło, podobnież jak jego zleceniodawcom. W końcu bez wozu nie pojadą, a pośpiech był złym doradcą. Jeszcze któryś z nich by wpadł, żeby to Ao wziął wóz na plecy, skoro taki silny jest. Chłopak wyszedł więc na zewnątrz i wpatrywał się w tłum ludzi. Czy też raczej w pojedyńczych osobników, bo miejscowość ta nie była zbyt imponujących rozmiarów.
- Dziękuję bardzo za propozycję. Poradzę sobie. - tu nie chodziło o to, że nie chciał wydawać większej ilości pieniędzy, albo nie chciał dać zarobić prostym chłopom. Był Tsuki, z klanu Smoka. Dla niego ciężka praca i robienie wszystkiego samemu było niejakim obowiązkiem wynikającym z przynależenia do takiego, a nie innego rodu. Ta praca - przyniesienie koła - została powierzona mu, a nie nikomu innemu. Był silnym i wytrzymałym chłopakiem, i skoro dał słowo, że to zrobi - to zrobi to on, a nie kowal z cieślą. - Raz jeszcze dziękuję za pomoc. Niech wam bogowie sprzyjają. Spokojnego dnia życzę! - pożegnał się, robiąc lekki ukłon i zabierając sprzęt. Czy to na plecy, czy to po prostu pchając to koło przed siebie - bo po co sobie robotę utrudniać. Koło było stworzone po to, by się toczyć. I Ao w końcu zmierzał tam, skąd przyszedł.
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości