Dom przy drodze

[Anzou]

Niektóre rzeczy w życiu są dziełem przypadku. Zdaje się, że to, co w tym momencie robił białowłosy również było spowodowane jakimś figlem losu. Gdyby nie spotkanie rannego mężczyzny chłopak pewnie byłby w siedzibie władzy i prosił o awans. Nic z tych rzeczy. Smród dochodzący ze środka świadczył o tym, że klapa od dawna nie była otwierana. Anzou postanowił olać temat klapy. Przynajmniej na razie. Chłopak odsunął się i usłyszał głos. Istnieje szansa, że za chwilę jeden z bandziorów przyjdzie tutaj na tył po drewno. Młodzieniec rozejrzał się dookoła i postarał odnaleźć miejsce, gdzie mógłby się ukryć, żeby zaatakować z zaskoczenia. Nie będzie sentymentu. Nie będzie mówienia dzień dobry. Wejście do środka to ryzyko. Jeżeli ktoś wychodzi do niego, Anzou nie zamierza się skradać. Pora rozpocząć bitwę. Bez sentymentów, bez skrupułów. Kaminari w momencie przechodzenia w ukrycie (o ile uda się to zrobić) złoży pieczęci do techniki. Będzie gotowy, by wystrzelić swoimi wiązkami w przeciwnika gdy ten pojawi się na horyzoncie. Potem okaże się, co dalej. W zależności od reakcji jego przeciwnika na technikę Kaminari podejmie dalsze kroki. Najlepsza wydaje się walka tutaj, przy zagajniku. Dużo kłód do podmiany, otwarty teren. Można szaleć, prawda? Muzyko, graj! Po wystrzeleniu Kaminari ciągle podtrzymuje ostatnią pieczęć, żeby móc bez straty czasu dalej atakować kolejnych potencjalnych przeciwników.

  Ukryty tekst

[Ario]

Anzou
Misja rangi C
17/30 Postanowiłeś postawić wszystko na jedną kartę - zaatakować nic nieświadomego bandytę, który wyszedł właśnie się odlać. Każdy kto był kiedyś za potrzebą wie, że to nie jest rzecz, którą można długo wstrzymywać. O tym samym przekonał się bandyta, który gdy zobaczył Cię składającego pieczęci i wystrzeliwującego w niego wiązkę elektryczności. To nie był może piorun, który by sprawił, że po typku zostałyby tylko buty, ale wystarczyło, by stanął dęba, zlał się w spodnie i krzyknął głośno "O TY KURWO", po czym padł bezwładnie na ziemię. Twoja technika jak widać wystarczyła, by rozprawić się z pierwszym z typków.

Odrazu na zewnątrz wybiegł drugi z bandytów, trzymając pałkę. Dopatrzył jak razisz jego ziomka piorunamikami i odrazu rzucił się w Twoim kierunku.
- Ale Ci zajebie bydlaku! - wydarł się.

Miałeś do niego jakieś 5-6 metrów, więc rozplanuj to mądrze, bo skończysz jak typek pod drogowskazem.

[Anzou]

Chłopak niemal idealnie wykorzystał element zaskoczenia. Szkoda, że nie dysponował odpowiednimi zdolnościami, które gwarantują cichą eliminację wroga. Klan Kaminari idealnie opanował sztukę rażenia prądem, jednak to generuje dźwięk. Niestety, takie realia. Zgodnie z opowiadaniem rannego, bandziorów było trzech. Jeden z nich został chyba wyeliminowany. Kaminari nie miał jednak lekko i musiał szybko zająć się drugim przeciwnikiem, który nacierał z pałką. Zapewne był to drugi osiłek. Chłopak cały czas podtrzymywał pieczęć tygrysa, co umożliwiło natychmiastowe wystrzelenie kolejnych trzech wiązek elektrycznych. Anzou nie stał jednak jak słup soli, odskakiwał do tyłu, by nie ryzykować ewentualnego oberwania narzędziem. Nie byłoby to przyjemne i zapewne wykluczyłoby go to z walki. Nie można ryzykować, zwłaszcza, że jest jeszcze jeden, ten, który dysponuje Ninjutsu. Młodzieniec stara się zrobić wszystko jak najszybciej. Musi pozbyć się zagrożenia i rozpocząć prawdziwą bitwę, która przed nim... Bitwę z najsilniejszym z całej trójki. Po wystrzeleniu chłopak albo będzie się dalej cofał, albo gdyby przeciwnik padł - oceni na spokojnie sytuację.

  Ukryty tekst

2.

[Ario]

Anzou
Misja rangi C
19/30 Z tym przeciwnikiem szło Ci trochę ciężej - uciekanie i jednoczesne atakowanie było trudniejsze, niż atak z zaskoczenia. Facet prawie Cie dopadł pałką, lecz w ostatniej chwili udało Ci się tego uniknąć i korzystając ze swoich zdolności trafiłeś go jedną wiązką elektryczności. Chłopowi chyba któryś nerw nie zatrybił, bo przy zamachu potknął się i runął na ziemię jak długi, a Ty mogłeś go spokojnie dokończyć swoją techniką. Facet przez chwilę jeszcze walczył, starając się podnieść, ale finalnie dał radę się tylko odwrócić, a Ty widziałeś, że gość jest już nieprzytomny.

Po tym wszystkim nastała głucha cisza. Drzwi od frontu były otwarte, dwóch facetów leżało od siebie w odległości 6 metrów, a Ty nawet za bardzo się nie zmęczyłeś...jednak kolejna konfrontacja miała dopiero nadejść (podobno). Co więc zrobisz dalej? Jak podejdziesz do zadania. Wejdziesz od frontu czy od tyłu przez klapę? A może przeczekasz to na zewnątrz? Twój wybór.

[Anzou]

Cofanie i jednoczesny atak nie idą najlepiej w parze młodemu przedstawicielowi klanu Kaminari. Niestety, jest to aspekt, który w najbliższym czasie trzeba wznieść na wyżyny. Podnieść poziom reberu, zwiększyć szybkość. To zdecydowanie ułatwi pokonywanie takich bandziorów. Otrzymanie ciosu taką pałką to nic przyjemnego. Koniec końców, Anzou powalił drugiego przeciwnika. Miał teraz przed sobą dwie opcje, spróbować wejść od frontu, lub od tyłu klapą. Każdy, kto wie, ile uwagi młodzieniec poświęca dla wyglądu wie, że śmierdząca klapa odpada. Kaminari powoli przeszedł w kierunku drzwi frontowych podtrzymując swoją pieczęć. Gdyby którykolwiek z bandziorów postanowiłby zaatakować, szybko otrzymałby cios w postaci bicza. Karma, gnojki! Anzou zachowuje skupienie i stara się być bardzo ostrożnym. Przed wejściem do środka zatrzyma się około trzech metrów by ocenić, czy ktoś jest w środku. Nie wejdzie tam ot tak, na szybkości. To nie w jego stylu. Poza tym, nie zna budynku, nie wie jak rozmieszczone są pomieszczenia, gdzie może się ktoś zaczaić. Nie jego teren.
- Wyjdź na zewnątrz i walcz, jak przystało na prawdziwego mężczyznę! Taki jesteś cwany, by otruć innych? Pokaż, co potrafisz! Wyjdź tutaj!
Krzyknął prowokującym tonem młodzieniec z klanu Kaminari. Na ile się to uda białowłosemu? Ciężko powiedzieć. Chciał w ten sposób wpłynąć na ambicję ostatniego bandyty. Wytknięcie kilku faktów powinno w jakiś sposób go zaboleć. Ciekawe, jak bardzo się to uda. Chłopak stoi przed drzwiami i po prostu czeka. Cierpliwy to i kamień ugotuje. Znane powiedzenie, jakże prawdziwe. Pieczęć cały czas jest podtrzymywana, wiązki są gotowe, by powędrować w każdą jednostkę, która postanowi się do niego zbliżyć.

  Ukryty tekst

[Ario]

Anzou
Misja rangi C
21/30 Wewnętrzne retrospekcje są zawsze dobre - dzięki nim można ocenić, co poszło dobrze, a co nie. Jedno było pewne, póki co szło Ci w miarę dobrze i pozbyłeś się już dwóch problemów. Został niby ten jeden, najgorszy, czyli mężczyzna umiejący używać chakry, a nie zwykli bandyci, którzy byli podatni niemalże na każdy atak. Nie mniej, narobiłeś trochę huku, a cała bitka zdawała się nie być totalnie bezgłośna, jednakże...nikt sie nie pojawił. Starałeś się ocenić sytuację, lecz nigdzie nie widziałeś domniemanego przeciwnika. Postanowiłeś krzyknąć i spróbować go wywołać, lecz...nadal nikt się nie odezwał. Przynajmniej odrazu, bo po jakichś 10 sekundach usłyszałeś bardzo cichy płacz dochodzący spod klapy, którą miałeś właśnie odkryć.

W środku budynku (od frontu) widać było ślady dobrej imprezy. Kilka butelek alkoholowych trunków, karty i dużo porozrzucanego ryo na stole. Typowe miejsce męskiej zabawy. W pomieszczeniu panował nieład. Stół był przekrzywiony, krzesła stare i spróchniałe. Na końcu pomieszczenia były schody prowadzące na dół, skąd dochodził płacz. Niestety, gdy wsadziłeś głowę do środka poczułeś, że towarzyszy tam nie tylko zapach jakiegoś tytoniu, ale również wszechobecny smród potu i innych takich nieprzyjemnych rzeczy.

Oprócz płaczu, nie słyszałeś nic, co mogło wskazywać na jakiś konkretny stan rzeczy. Nie wyczuwałeś obecności też żadnego shinobi.

[Anzou]

Nic dodać, nic ująć. Bandyci zazwyczaj są prymitywnymi ludźmi, którym niewiele do szczęścia potrzeba. Jeść, napić się, czasami zrobić coś niedobrego i życie się kręci. Anzou nigdy nie zrozumie takich ludzi. Jest tyle ciekawych zajęć, tyle rzeczy do roboty, które gwarantują życie na odpowiednim poziomie, jednak widocznie to ich przerasta. Białowłosy nie zastał nikogo w środku. Mógł tam dostrzec jedynie ślady po imprezie, którą przeprowadziła cała grupka. Chłopak westchnął głęboko i zastanowił się co dalej. Niestety, taktyka wywołania wilka z lasu nie przyniosła takiego efektu, jakiego oczekiwał Anzou. Musiał działać dalej. Usłyszał co prawda jakiś płacz. Kaminari zmarszczył brwi i czoło, by określić jego źródło. Klapa. Jednak bez ryzykowania się nie obejdzie. Anzou postanowił spokojnym krokiem podejść do klapy. Raz się żyje. Wciąż podtrzymywał pieczęć, by wystrzelić w każdego, kto stanie mu na drodze. O ile nie będzie to kobieta, której szuka. Swoją drogą, ciekawe co u rannego. Czy odnalazł pomoc? Byłoby wspaniale, gdyby udało mu się przyprowadzić jakieś wsparcie. Był niedaleko osady, istnieje szansa, że ktoś się pojawi. Anzou bacznie uważa, gdzie stawia kroki, to nie jego teren, a pułapki mogą być dosłownie wszędzie. Po dotarciu pod klapę będzie wciąż trzymał pieczęć do wystrzelenia Reberu.
- Halo, jest tam ktoś?! Chcę Ci pomóc, daj mi jakiś znak! Przysłał mnie Twój partner!
Krzyknął Anzou. Czekał na odpowiedź. Może ryzykował, jednak musiał w końcu to zrobić. Jeżeli jego jest tam osoba, której szuka to zostało już tylko ją uwolnić i wrócić w bezpieczne miejsce. Tyle i aż tyle. Jeżeli jest z klanu, to również potrafi używać technik, każda jednostka się przyda w ewentualnym starciu z użytkownikiem Ninjutsu. Oczywiście, jeżeli ten jest gdzieś tutaj w okolicy. Czasu nie ma za wiele, sparaliżowani mogą wstać dosłownie w każdym momencie...

  Ukryty tekst

[Ario]

Anzou
Misja rangi C
23/30 Postanowiłeś zajrzeć do klapy, która była w środku budynku - i jak się okazało dalej nawet słusznie - widziałeś małą świeczkę, która dawała jedyne źródło światła i widziałeś też kobietę, która leżała w piwnicy związana liną. Patrzyła na Ciebie i odrazu przemówiła jak tylko pojawiłeś się w jej zasięgu wzroku.
- Szybko błagam Cię uwolnij mnie, zanim wróci główny szef. - powiedziała tylko.

Na dół prowadziły małe schody, a w piwnicy dało się wyczuć wilgoć. Jak widać udało Ci się trafić w idealny moment, w którym nie było szefa bandy, a Ty mogłeś zadecydować o jakimś planie ewakuacyjnym. Na dole też nie było zbyt dużo przedmiotów które, możnaby wykorzystać. W zasadzie to oprócz jakiegoś porozrzucanego siana, krzesła, dzbanka z wodą to nie było nic. Na końcu pomieszczenia są schody prowadzące na górę (czyli do wyjścia z tyłu domu).
- Rozwiąż mnie proszę i uciekajmy stąd. - ponowiła prośbę kobieta.

[Anzou]

Przedstawiciel rodu Kaminari bez wątpienia miał szczęście. Udało mu się odnaleźć poszukiwaną kobietę. Była związana. Chłopak nie miał podstaw, by uważać, że jest to ktoś inny. Nie widział tutaj żadnego ukrytego pomieszczenia, ani kolejnej osoby. Anzou miał przez chwilę moment zawahania, jednak po chwili on ustąpił. Szef bandy raczej by tego nie ukartował. Prawdopodobnie opuścił całe to miejsce.
- Już. Dasz radę iść? Musimy opuścić to miejsce jak najszybciej i wrócić do osady.
Zapytał Anzou. To było pytanie weryfikacyjne. Musiał mieć pewność, że dziewczyna będzie w stanie się przemieszczać i bez problemu uda się uciec. Rozwiązanie jej wiąże się z tym, że chłopak nie może podtrzymywać pieczęci. W celu przyspieszenia Kaminari postara się rozciąć linę Shurikenem. Nie ma Kunai, więc to jedyna opcja, która przychodzi mu do głowy w tym momencie. Białowłosy stara się zachować czujność i stale wysłuchuje każdego, nawet najmniejszego dźwięku. Skrzypienie drewna, kroki, cokolwiek. Swoją drogą, to dziwne, że osoba, która była z klanu nie znała podstawowej techniki uwolnienia się z lin... Przecież tego powinni uczyć zaraz po urodzeniu. Anzou musi zadbać o klan i przywrócić mu dawny blask... Lub nadać nowy, jeszcze lepszy. Teraz jednak, najważniejsze to wrócić całym i zdrowym z kobietą. Gdyby ktokolwiek pojawił się z góry Kaminari postara się rzucić w niego Shurikenem, który wyjął, a następnie szybko wystrzeli Reberu. Oby jednak nie było takiej konieczności.

[Ario]

Anzou
Misja rangi C
25/30 Wszystko było prawie dobrze, do momentu w którym wyjąłeś shuriken, by przeciąć więzy. Normalny shinobi ma kunai zawsze ze sobą, jednak Ty musiałeś trochę improwizować...i jakoś udało Ci się wymyślić zamiennik. Problemem był jednak czas, który musiałeś poświęcić, by przeciąć liny. Kobieta była nerwowa i starała się Ci pomóc, co finalnie skutkowało tym, że zraniłeś ją dwa razy w rękę (niegroźnie) i siebie w palec.

Wkońcu więzy puściły, kobieta wstała i kuśtykając podeszła do schodów (prowadzących do klapy od frontu).
- Sz...szybko uciekajmy, nim wróci! - powiedziała i nie czekając na Ciebie starała się wejść po schodach. Szło jej to dość topornie - widać, że nie miała rozciągniętych mięśni i głównym problemem w tym przypadku był okres stagnacji, jaki musiała tu spędzić bez ruchu.

Musiałeś działać szybko, by wyrobić się nim wróci użytkownik ninjutsu. O ile w ogóle miał wrócić - a tego nie wiedziałeś.

[Anzou]

Jednak kobieta, która była związana faktycznie okazała się osobą, której poszukiwał. Wszystkie znaki na niebie i ziemi przynajmniej o tym mówiły. Nie bez problemów udało się ją uwolnić. Gołym okiem było widać, że jej ciało odmawiało posłuszeństwa, nogi nie szły w takim tempie, jakiego mógł oczekiwać Kaminari. Anzou nie zwracał uwagi na zacięcia, w momencie, gdy dostrzegł, jak dziewczyna chce przejść po schodach wyżej od razu pochwycił ją i postanowił wziąć na ręce. Powinien ją udźwignąć. Przynajmniej do momentu, gdzie będzie mógł ją postawić na ziemię, kilkadziesiąt metrów od domu. W jego interesie nie było pochwycić bandytów. Teraz musiał uratować i siebie i dziewczynę. To był priorytet, cel numer jeden. Nic innego nie miało w tym momencie znaczenia.
-Wezmę Ciebie, będzie szybciej. Jak kogoś zobaczysz, mów. Nie wiem jak wygląda. Poradzimy sobie!
Powiedział Anzou do dziewczyny i zwyczajnie wziął ją na ręce. Cały czas pozostawał w skupieniu. Nie wiedział czy i kiedy wróci napastnik, który porwał kobietę i ranił mężczyznę. Gnojek, może mu się tym razem upiecze. Białowłosy gdy tylko zobaczy zagrożenie od razu postawi kobietę na ziemi i użyje Reberu, którym wystrzeli w każdego wroga. Dwójka raczej nadal jest sparaliżowana. Niestety ich przywódca... Niewiadomo gdzie jest. Anzou po prostu ruszy w kierunku osady. Szybko powinien znaleźć się na szlaku... O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem...

[Ario]

Anzou
Misja rangi C
27/30 Postanowiłeś pomóc kobiecie uciec, biorąc ją na plecy. Na Twoje szczęście ta była nie dość, że ogólnie mała, to teraz była jeszcze wychudzona. Podniosłeś ją niczym sztangę i trzymając oburącz wyskoczyłeś z kryjówki bandytów. Na zewnątrz poświęciłś chwilę by zorientować się, że bandyci z którymi wcześniej walczyłeś leżą na swoich miejscach i raczej nie poruszyli się nawet o centymetr - możliwe, że są sparaliżowani, albo że po prostu stracili świadomość i są wyłączeni z dalszej walki. Musiałbyś podejść i sprawdzić dokładniej, by się o tym przekonać.

Ruszyłeś dalej w stronę mężczyzny, którego zostawiłeś pod drogowskazem. Na Twoje szczęście domniemany szef szajki nie zdążył wrócić do domku, więc zapewne to co tam zastanie wprawi go w wielki szał.

Wkońcu ku waszym oczom wyłonił się owy drogowskaz. Mężczyzna, który siedział pod nim wcześniej - siedział pod nim nadal, a obok niego stał jakiś powóz. Widziałeś jak ktoś przed nim klęka, a za powozem wydawało Ci się, że stoi jeszcze jedna osoba. Czyżby bandyci? A może kupcy? Trudno powiedzieć, ale musiałeś zdecydować, co zrobić teraz.

[Anzou]

Koniec końców Białowłosy wyszedł z chatki, w której przebywali bandyci. Na całe szczęście obyło się bez komplikacji. Chłopak mógł odetchnął z ulgą. Akcja ewakuacji jednej z członków klanu została zakończona sukcesem... Ciekawe, jak trzyma się ten, od którego wszystko się zaczęło... Czy wezwał pomoc? Wszystko niedługo się okaże i wyklaruje.
- Już jesteś bezpieczna. Opowiedz mi więcej o tym, co się stało. Twój chłopak... niewiele mi powiedział...
Dwójka ruszyła w znanym dla siebie kierunku. Anzou mógł się nieco rozluźnić, znał trasę, nie była ona niebezpieczna... Co prawda, czasy są niepewne i na każdym kroku czai się zagrożenie, nie zmienia to jednak faktu, że walka jest już za nim... Chyba za nim. Po pewnym czasie wędrówki Kaminari zauważył pod drogowskazem pozostawionego kuzyna. Tak go można chyba nazwać. Oboje byli z tego samego klanu, więc w pewien sposób byli ze sobą powiązani. Teraz już nie tylko więzami krwi. Anzou mógł dostrzec, jak ktoś przed nim klęka. Spowodowało to automatyczny odruch.
- Wszystko w porządku? Już wróciliśmy. Nie jestem sam, patrz!
Sama treść komunikatu nie była zbyt skomplikowana. Anzou w ten sposób chciał zaznaczyć swoją obecność. Nawet jeśli był to zwykły kupiec, co jest bardzo prawdopodobne, to należy być ostrożnym. Chłopak podejdzie do niego dość szybkim krokiem i będzie obserwował każdy ruch. Zasada ograniczonego zaufania.
- Idź za mną.
Powiedział po cichu do uratowanej dziewczyny. Za dużo wycierpiała w ostatnim czasie. Nie ma co, powinna teraz odpocząć, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Bycie związaną w tak małym pomieszczeniu to traumatyczne przeżycie. Oby nie wywarło to na niej aż tak dużego wpływu. Kaminari czuł lekki niedosyt. Bandyci nie zostali pochwyceni, pewnie niedługo się przebudzą i będą dalej robić swoje. Chłopak musi potrenować, skupić się na sobie i ich najzwyczajniej dorwać. Gnojki na to zasługują!

[Ario]

Anzou
Misja rangi C
29/30 Podczas podróży zadałeś pytanie kobiecie, jednak ta była niechętna do udzielenia odpowiedzi.
- Niestety, nasza misja nie wyszła. To miała być szybka interwencja, a daliśmy się złapac jak Doko...na szczęście nas uratowałeś, więc dzięki Tobie żyjemy. - odparła dość szczątkowo. Może z jednej strony mogła się wstydzić całej historii, albo z drugiej zaoszczędzić Ci tego wszystkiego. Wybierz sobie, która wersja bardziej Ci odpowiada.

Po tym wszystkim, widząc powóz i ludzi krzyknąłeś do swojego wcześniejszego zleceniodawcy i męzczyzny, który przy nim klęczał. Na Twój widok, shinobi próbował wstać, ale niestety prawie się przewalił, więc ten co przy nim stał pomógł mu wstać. Poczekali aż podejdzie i wtedy nie miałeś już złudzeń - to napewno powóz kupiecki. Na pace miał jakieś butelki, które przewoził, a on sam wyglądał dość niegroźnie i na zaniepokojnego.
- Miałem szczęście, że kupiec mnie zauważył. Zaoferował podwózkę do szpitala. - przemówił, po czym kobieta ruszyła w jego kierunku i rzuciła mu się na szyję.
- Szczęśliwe zakończenie. - dodał kupiec. - Pomóż mi ich załadować na pakę i ich podrzucę. Dobrze się spisałeś młody.

Jak widać w tym całym bagnie udało Ci się doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Jeszcze tylko ostatnia przysługa i możesz być z siebie dumny.

[Anzou]

Wszystko powoli zmierzało do szczęśliwego zakończenia. Białowłosy odetchnął bardzo mocno, gdy upewnił się, że osoba, która jest przy rannym to kupiec. Cała grupa załapie się na podwózkę. Wspaniała sprawa. Kaminari uratował dwa życia. Bardzo cenne życia. Oczywiście, nie ma czegoś takiego jak życie bardziej wartościowe lub mniej, jednak fakt, że była to jego rodzina sprawiał, że Anzou był z siebie dumny. Misja dwójki nie zakończyła się sukcesem, jednak każdy w życiu popełnia błędy. Nie ma ludzi idealnych, przyjdzie taki moment, że sam Anzou również popełni jakiś błąd, postawi nogę w złym miejscu, będzie świadkiem czegoś, czemu nie będzie w stanie podołać. Życie pisze takie scenariusze, niestety.
- Nie dzięki mnie. Miałem to szczęście, że zauważyłem Twojego partnera. To on bardzo nalegał, bym ruszył Ci na ratunek. Muszę przyznać, że początkowo chciałem go odstawić w bezpieczne miejsce, a dopiero potem ruszyć z pomocą.
Powiedział bardzo spokojnym głosem. Anzou już się rozluźnił. Jego zadanie dobiegło końca. Oczywiście pomógł załadować na wóz dwójkę Kaminarich. W porównaniu z walką była to bułka z masłem.
- Bardzo Panu dziękuję. Pomoc jest nieoceniona... Proszę mi powiedzieć, czy mogę się zabrać z Wami? Muszę odwiedzić rodzinne strony.
Zapytał Kaminari i uśmiechnął się w kierunku kupca. Liczył, że ten nie będzie mieć nic przeciwko i bez problemu pozwoli mu zająć miejsce na powozie. Nawet jeśli do Osady jest niewiele, to warto skorzystać z podwózki. Dzisiaj się już nachodził. Robił się też powoli głodny, ostatni posiłek z Azumą zdaje się już ulotnił z organizmu Białowłosego. W ciągu ostatniego czasu chłopak bardzo się rozwinął. Stał się dużo bardziej silniejszy. Może w końcu ubiegać się o upragniony awans. Awans, który rozpędzi jego karierę jeszcze bardziej, da solidnego kopa motywacji. Awans, trening, a następnie kolejne zadanie. Taki jest plan na życie Władcy Piorunów, Kaminari Anzou!