Dzielnica portowa
- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Poprzedni wątek: Posiadłość rodzinna Azumy
Azume do dzielnicy portowej nogi zaprowadziły same. Bezmyślnie spacerując nim się obejrzał, dostrzegł charakterystyczne dachy magazynów jak i mniejsze spadziste chatki rybackie. Wszystko ulokowane w pewnym oddaleniu od centrum osady, gęsto zabudowane wokół traktu prowadzącego na sam dół, wprost do doków. Tam przybijały większe okręty jak i cumowały pomniejsze łódki rybackie. Jak zwykle w tym miejscu panował też rozgardiasz. Marynarze wychodzili na ląd, tragarze wypakowywali towary, a kupcy robili to w czym byli najlepsi - głośno się targowali.
Chłopiec krążył dalej bez celu, czasami się tylko przytrzymując. Robił to wtedy gdy coś go zainteresowało, lub raczej gdy wydawało mu się, że słyszy coś interesującego. Przebywając tutaj, mimowolnie przypominał sobie pierwszą misję, która rozpoczęła się właśnie w dzielnicy portowej. Wtedy jeszcze nie przypuszczał, że z tej historii, zrodzi się coś więcej. Pozna Masako, Anzou, ale także Panią Shiemi i Nanashi. Wszystko było w pewien sposób ze sobą powiązane. Gdyby nie ta misja, w tej dzielnicy, nie trafiłby potem do zagajnika w odpowiednim momencie.
Nawet się uśmiechnął gdy pomyślał, jak wiele zależy od zwykłego zbiegu okoliczności.
- Ciekawe co oni teraz porabiają - po rozstaniu z Anzou i Nanashi, każde ruszyło w swoją stronę. Nanashi powędrowała dalej w świat, ale Anzou mieszkał w sąsiadującej prowincji. Z biegiem czasu nabierał coraz większej ochoty by się z nim znów zobaczyć. Nawiązali mocną nić przyjaźni i szkoda by ją było zerwać. Masako-san z kolei nie widział od czasu zakończenia turnieju. Chciał z nią porozmawiać, pogratulować i zapewnić o swoim wsparciu pomimo przegranej… Nie było mu to jednak dane zrobić, bo od tamtej chwili się nie widzieli. Gdzie przebywała?
Była jeszcze Sayuri-chan, dziewczynka z klanu Hyuga, którą poznał podczas turnieju w Yinzin. Wspominając ją, Azuma sięgnął dłonią do szyi, gdzie znajdowała się podarowana mu połowa wisiorka, częśc która wraz drugą połową wisiorka stanowiła całość. Prezent od dziewczynki na znak łączącej ich przyjaźni.
- Mam nadzieję, że stałaś się silniejsza Sayuri-chan
W końcu znalazł miejsce gdzie mógł na chwilę spocząć. Będąc już w głębi dzielnicy, dotartł niemal pod sam port. Przysiadł na dużej pace z której stopami nie dotykał podłoża, ale miał za to cudowny widok na rozpościerające się przed nim doki. - Jest miło. Trochę głośno, ale wciąż miło. - stwierdził, przyglądając się z uwagą wszystkiemu na dole.
Azume do dzielnicy portowej nogi zaprowadziły same. Bezmyślnie spacerując nim się obejrzał, dostrzegł charakterystyczne dachy magazynów jak i mniejsze spadziste chatki rybackie. Wszystko ulokowane w pewnym oddaleniu od centrum osady, gęsto zabudowane wokół traktu prowadzącego na sam dół, wprost do doków. Tam przybijały większe okręty jak i cumowały pomniejsze łódki rybackie. Jak zwykle w tym miejscu panował też rozgardiasz. Marynarze wychodzili na ląd, tragarze wypakowywali towary, a kupcy robili to w czym byli najlepsi - głośno się targowali.
Chłopiec krążył dalej bez celu, czasami się tylko przytrzymując. Robił to wtedy gdy coś go zainteresowało, lub raczej gdy wydawało mu się, że słyszy coś interesującego. Przebywając tutaj, mimowolnie przypominał sobie pierwszą misję, która rozpoczęła się właśnie w dzielnicy portowej. Wtedy jeszcze nie przypuszczał, że z tej historii, zrodzi się coś więcej. Pozna Masako, Anzou, ale także Panią Shiemi i Nanashi. Wszystko było w pewien sposób ze sobą powiązane. Gdyby nie ta misja, w tej dzielnicy, nie trafiłby potem do zagajnika w odpowiednim momencie.
Nawet się uśmiechnął gdy pomyślał, jak wiele zależy od zwykłego zbiegu okoliczności.
- Ciekawe co oni teraz porabiają - po rozstaniu z Anzou i Nanashi, każde ruszyło w swoją stronę. Nanashi powędrowała dalej w świat, ale Anzou mieszkał w sąsiadującej prowincji. Z biegiem czasu nabierał coraz większej ochoty by się z nim znów zobaczyć. Nawiązali mocną nić przyjaźni i szkoda by ją było zerwać. Masako-san z kolei nie widział od czasu zakończenia turnieju. Chciał z nią porozmawiać, pogratulować i zapewnić o swoim wsparciu pomimo przegranej… Nie było mu to jednak dane zrobić, bo od tamtej chwili się nie widzieli. Gdzie przebywała?
Była jeszcze Sayuri-chan, dziewczynka z klanu Hyuga, którą poznał podczas turnieju w Yinzin. Wspominając ją, Azuma sięgnął dłonią do szyi, gdzie znajdowała się podarowana mu połowa wisiorka, częśc która wraz drugą połową wisiorka stanowiła całość. Prezent od dziewczynki na znak łączącej ich przyjaźni.
- Mam nadzieję, że stałaś się silniejsza Sayuri-chan
W końcu znalazł miejsce gdzie mógł na chwilę spocząć. Będąc już w głębi dzielnicy, dotartł niemal pod sam port. Przysiadł na dużej pace z której stopami nie dotykał podłoża, ale miał za to cudowny widok na rozpościerające się przed nim doki. - Jest miło. Trochę głośno, ale wciąż miło. - stwierdził, przyglądając się z uwagą wszystkiemu na dole.
0 x
- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Dzielnica portowa
Anzou po wykonaniu swojej pierwszej misji poza granicami Muru, odwiedzeniu szpitala, posileniu się i delikatnej regeneracji ruszył w znanym sobie kierunku. Nie spieszył się, wędrował powoli delektując się widokami. Minęło już sporo czasu, odkąd pożegnał się z panią od Królika oraz Azumą. Nie dało się ukryć, że Władca Piorunków stęsknił się za tą dwójką. Czuł się dobrze w ich towarzystwie, wszyscy uzupełniali swoje braki, byli kompletni. Oczywiście, do czerwonowłosej nadal im wiele brakowało, jednak z biegiem czasu oraz tempem rozwoju wszystkie braki idzie zniwelować. Młody Kaminari przechadzał się przez osadę Rodu Uchiha i wypatrywał swojego młodszego kolegi.
*Ciekawe jak przez ten czas rozwinął się Azuma. Ma taki potencjał, im dalej w las, tym silniejszy się staje. Nie bez powodu klan Uchiha jest tak szanowany. Chociaż często ludzie się ich boją, nawet nie dając szansy na bliższą relację. Skreślają ich z góry... Dziwaki*
Anzou wędrował po osadzie i dotarł do dzielnicy portowej. Typowe magazyny, dużo rybaków. Nic dziwnego, skoro wszyscy, którzy tutaj przebywają egzystują z wodą oraz dobrodziejstwami z nią związanymi. Po kilku minutach spacerku, obserwacji codziennego życia napotkanych ludzi w oddali chłopak dostrzegł charakterystyczne ciemne włosy. Anzou nie miał żadnych wątpliwości. To był nikt inny, jak Uchiha Azuma. Młody Kaminari przyspieszył kroku, jednak nie sygnalizował swojego nadejścia. Usiadł tuż obok.
-Przepraszam, nie przeszkadzam?
Zapytał młodzieniec z uśmiechem na twarzy i szturchnął swojego kompana. Pozwolił sobie na to, ponieważ ich relacja i stosunki były dość bliskie. Polegał na nim, ufał mu, więc nie odbierze tego raczej w zły sposób.
-Jak się trzymasz, Azuma?! Co u Ciebie słychać? Wiedziałem, że prędzej czy później Ciebie znajdę, a nasze losy się skrzyżują...
Powiedział młody Kaminari i oczekiwał na odpowiedź. Z pewnością Azuma będzie miał mu sporo do powiedzenia, to otwarty chłopaczek, który lubi dużo mówić. Oczywiście, to nic złego, bo sam Anzou również lubi rozmawiać, zwłaszcza, gdy ktoś nie jest mu obojętny i jest wartościowym rozmówcą. Kontakty z Azumą zwykle kończą się spontanicznym zleceniem, dzięki któremu oboje się rozwijają i prą do przodu. Kaminari wpatrywał się w doki, które robiły na nim ogromne wrażenie. Nie był tutaj wcześniej, więc to kolejne cenne doświadczenie.
*Ciekawe jak przez ten czas rozwinął się Azuma. Ma taki potencjał, im dalej w las, tym silniejszy się staje. Nie bez powodu klan Uchiha jest tak szanowany. Chociaż często ludzie się ich boją, nawet nie dając szansy na bliższą relację. Skreślają ich z góry... Dziwaki*
Anzou wędrował po osadzie i dotarł do dzielnicy portowej. Typowe magazyny, dużo rybaków. Nic dziwnego, skoro wszyscy, którzy tutaj przebywają egzystują z wodą oraz dobrodziejstwami z nią związanymi. Po kilku minutach spacerku, obserwacji codziennego życia napotkanych ludzi w oddali chłopak dostrzegł charakterystyczne ciemne włosy. Anzou nie miał żadnych wątpliwości. To był nikt inny, jak Uchiha Azuma. Młody Kaminari przyspieszył kroku, jednak nie sygnalizował swojego nadejścia. Usiadł tuż obok.
-Przepraszam, nie przeszkadzam?
Zapytał młodzieniec z uśmiechem na twarzy i szturchnął swojego kompana. Pozwolił sobie na to, ponieważ ich relacja i stosunki były dość bliskie. Polegał na nim, ufał mu, więc nie odbierze tego raczej w zły sposób.
-Jak się trzymasz, Azuma?! Co u Ciebie słychać? Wiedziałem, że prędzej czy później Ciebie znajdę, a nasze losy się skrzyżują...
Powiedział młody Kaminari i oczekiwał na odpowiedź. Z pewnością Azuma będzie miał mu sporo do powiedzenia, to otwarty chłopaczek, który lubi dużo mówić. Oczywiście, to nic złego, bo sam Anzou również lubi rozmawiać, zwłaszcza, gdy ktoś nie jest mu obojętny i jest wartościowym rozmówcą. Kontakty z Azumą zwykle kończą się spontanicznym zleceniem, dzięki któremu oboje się rozwijają i prą do przodu. Kaminari wpatrywał się w doki, które robiły na nim ogromne wrażenie. Nie był tutaj wcześniej, więc to kolejne cenne doświadczenie.
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Skupiony na swoich rozmyślaniach, bez większego zastanowienia przyglądał się temu, jak mieszkańcy Kotei uwijają się przy swoich codziennych obowiązkach. Trwało to tak do momentu, gdy poczuł dziwny dreszcz w okolicy karku. Nim jednak zareagował na to specyficzne uczucie, usłyszał znajomy głos, a sekundę później pojawił się koło niego nie kto inny jak jego białowłosy przyjaciel.
- Anzou-kun, to naprawdę Ty! Co tu robisz? - przyjaźnie uderzył piąstką w ramię białowłosego Kaminari, jednocześnie przedstawiając prócz radości także zdumienie. Chwilę wcześniej Azuma wykonał nawet pojedyńczą pieczęć barana, upewniając się że nie siedzi w jakiejś iluzji. Całe to spotkanie wydawało mu się tak mało prawdopodobne, że był gotowy dojść aż do takich wniosków. Przed momentem jeszcze zastanawiał się, co słychać u tego chłopaka, a w następnej, oto właśnie przy nim siedział.
- Ciężko mi uwierzyć, że na prawdę tu jesteś - powiedział już spokojniej, nie spuszczając z kolegi spojrzenia. Wydawało mu się, że Anzou się zmienił, choć ciężko było powiedzieć na czym ta zmiana dokładnie polegała. Im jednak dłużej się w niego wpatrywał, tym bardziej dochodził do takiego wniosku. - … zmężniał… nabrał pewności siebie…?
Padło pytanie o to co wydarzyło się u Azumy od czasu ich rozstania, więc młodzieniec potrzebował chwili na zastanowienie. Machając nogami w powietrzu, szybko przeskakiwał w pamięciu od jednego do drugiego wspomnienia, zastanawiając się co by mogło Anzou szczególnie zainteresować. I skończyło się ostatecznie na wzruszeniu ramion.
- Właściwie… to nie wiele się zmieniło. Dalej trenuje i trafiają mi się jakieś małe zlecenia - Azuma chciał powiedzieć nawet “niepoważne”, ale ugryzł się w język. Nie chciał odpowiadać na kolejne pytanie jakie zapewne w związku z tym by się pojawiło. Opowiadanie o tym jak się robiło za różowego cukierka, zdecydowanie było czymś o czym Azuma chciał szybko zapomnieć. - Ale brnę dalej na przód i nie poddaje się. Zamierzam niedługo stać się Akoraito! - zakomunikował z powagą w głosie, co oznaczało tylko tyle że Anzou nie powinien się z tego śmiać, bo mógłby urazić swojego młodszego kolegę.
- Powiedz lepiej co u Ciebie się działo. Wróciłeś do Antai? Długo tam chyba nie pobyłeś… - zauważył, ponownie zwracając się spojrzeniem w kierunku białowłosego przedstawiciela klanu Kaminari.
Ostatnio widzieli się i rozstali w trakcie zimy i choć kończył się już sezon, to z perspektywy czasu było to zaledwie paręnaście tygodni. Azuma głęboko się teraz zastanawiał, czy aby ta nagła wizyta nie spowodowana była jakąś misją w tych rejonach.
- Anzou-kun, to naprawdę Ty! Co tu robisz? - przyjaźnie uderzył piąstką w ramię białowłosego Kaminari, jednocześnie przedstawiając prócz radości także zdumienie. Chwilę wcześniej Azuma wykonał nawet pojedyńczą pieczęć barana, upewniając się że nie siedzi w jakiejś iluzji. Całe to spotkanie wydawało mu się tak mało prawdopodobne, że był gotowy dojść aż do takich wniosków. Przed momentem jeszcze zastanawiał się, co słychać u tego chłopaka, a w następnej, oto właśnie przy nim siedział.
- Ciężko mi uwierzyć, że na prawdę tu jesteś - powiedział już spokojniej, nie spuszczając z kolegi spojrzenia. Wydawało mu się, że Anzou się zmienił, choć ciężko było powiedzieć na czym ta zmiana dokładnie polegała. Im jednak dłużej się w niego wpatrywał, tym bardziej dochodził do takiego wniosku. - … zmężniał… nabrał pewności siebie…?
Padło pytanie o to co wydarzyło się u Azumy od czasu ich rozstania, więc młodzieniec potrzebował chwili na zastanowienie. Machając nogami w powietrzu, szybko przeskakiwał w pamięciu od jednego do drugiego wspomnienia, zastanawiając się co by mogło Anzou szczególnie zainteresować. I skończyło się ostatecznie na wzruszeniu ramion.
- Właściwie… to nie wiele się zmieniło. Dalej trenuje i trafiają mi się jakieś małe zlecenia - Azuma chciał powiedzieć nawet “niepoważne”, ale ugryzł się w język. Nie chciał odpowiadać na kolejne pytanie jakie zapewne w związku z tym by się pojawiło. Opowiadanie o tym jak się robiło za różowego cukierka, zdecydowanie było czymś o czym Azuma chciał szybko zapomnieć. - Ale brnę dalej na przód i nie poddaje się. Zamierzam niedługo stać się Akoraito! - zakomunikował z powagą w głosie, co oznaczało tylko tyle że Anzou nie powinien się z tego śmiać, bo mógłby urazić swojego młodszego kolegę.
- Powiedz lepiej co u Ciebie się działo. Wróciłeś do Antai? Długo tam chyba nie pobyłeś… - zauważył, ponownie zwracając się spojrzeniem w kierunku białowłosego przedstawiciela klanu Kaminari.
Ostatnio widzieli się i rozstali w trakcie zimy i choć kończył się już sezon, to z perspektywy czasu było to zaledwie paręnaście tygodni. Azuma głęboko się teraz zastanawiał, czy aby ta nagła wizyta nie spowodowana była jakąś misją w tych rejonach.
0 x
- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Dzielnica portowa
Zgodnie z przypuszczeniami młodego Kaminari, Azuma był zaskoczony faktem obecności w tymże miejscu białowłosego. Sam Anzou nie dziwił się, że z biegiem czasu odnalazł członka klanu Uchiha. To był jego dom rodzinny, kwestią czasu więc było odnalezienie tak małej i dobrej osóbki. Początkowo Azuma nie wierzył do końca czy to prawda, nawet złożył pieczęć do odcięcia dopływu Chakry by upewnić się w swoim twierdzeniu. Anzou doskonale go rozumiał. To była raz, że niezapowiedziana wizyta, a dwa, w tych czasach trzeba być ostrożnym na każdym kroku. Kaminari uśmiechnął się ponownie w kierunku Azumy.
-Tak, to ja! Chyba nie jestem jeszcze tak znany, żeby ktoś się pode mnie podszywał...
Powiedział Anzou i zaczął się lekko śmiać. Jeszcze wiele pracy przed nim, by osiągnąć sławę, wiedzę oraz siłę, która będzie znana w niemalże każdym zakątku świata. Organizacja na Murze wydaje się być dobrym miejscem, by się rozwijać. W chwili obecnej jednak Kaminari był na nią za słaby. Mógłby być tylko ciężarem.
-Bardzo szybko się rozwijasz! Gratuluję. Mam nadzieję, że jak najszybciej staniesz się Akoraito! W zasadzie, mi też niewiele brakuje!
Poziom obu chłopaków wydawał się być podobny. W bezpośrednim starciu ciężko wyłonić zdecydowanego faworyta. Umiejętności jednego i drugiego znacznie się różnią, inne żywioły, inny klan, różne style walki... Największą przewagą klanu Uchiha są oczy, jednak Anzou również ma swoje asy w rękawie. Na pewno byłaby to ciekawa potyczka! Anzou, gdy tylko usłyszał pytanie dotyczące tego, co się u niego działo spojrzał wysoko, w niebo... bo działo się naprawdę wiele!
-Ach, Azuma. To zacznę od początku! Tak, po naszym wspólnym zleceniu wróciłem w swoje rodzinne strony. Wykonałem misję, poznałem nieco bliżej dwóch członków swojego klanu. Bardzo... specyficzni ludzie. Chłodni, nie wiem, dlaczego się tak zachowują... Potem... Pamiętasz może jak mówiłem Ci o tym, że ciągnie mnie na Mur? Poszedłem tam! Coś mnie wzywało. Poznałem tam osoby, które pełnią służbę i brałem udział w wyprawie poza Mur...
Anzou tutaj się lekko zawiesił. Sama możliwość bycia tam jest ekscytująca. Jednak stworzenie, które tam spotkał, prędkość, z jaką się poruszało... Było po prostu nie do ogarnięcia. Nie na obecne umiejętności młodego Kaminari.
-Mieliśmy zbadać sprawę dziwnego zachowywania się stworzeń. Same tereny, tuż przy Murze nie różniły się zbytnio od tych, które są po naszej stronie. Im dalej w las, tym roślinność się zmieniała, spotkaliśmy osadę jakichś dziwnych białych stworzeń, bardzo małych. Wilk jednak powiedział nam, że nie są niebezpieczne... Dopiero potem zaczęło się piekło. W ułamku sekundy zginął najsilniejszy członek naszej grupy... A my, my... zobaczyliśmy dwumetrową istotę, która przypominała Mrówkojada... Wbijała w nas swój wzrok, obserwowała ruchy... I przemieszczała się tak szybko, że nie byłem w stanie ogarnąć tego swoim wzrokiem... Była po prostu za szybka... Potem znikąd zostałem powalony przez metrową, identyczną istotę, niemal zginąłem... Gdyby nie Raiton i technika, którą go potraktowałem... nie byłoby mnie tutaj.
Anzou znowu się zawiesił. Dotarło do niego, jak blisko było od tego, by opuścił ten świat. Dosłownie sekunda dłużej, brak odpowiedniej reakcji, a dzisiaj wąchałby kwiatki od spodu. Na całe szczęście udało mu się opanować sytuację i myśleć racjonalnie. Spokój go uratował. Teraz wie, jak to jest być na skraju śmierci... Kolejne, cenne doświadczenie.
-Pozostali członkowie grupy również poradzili sobie z metrowym stworem. Najdziwniejsze jest to, że ten większy był nie do uchwycenia, oberwał moją techniką, ale nic sobie z tego nie zrobił. Zjadał zwłoki tych mniejszych, a my się wycofaliśmy... To było ponad nasze siły. Prosto z Muru przyszedłem tutaj, po drodze chciałem zobaczyć jak się masz... Azuma, tam za Murem jest tyle zła, tyle niebezpiecznych rzeczy czai się na każdym kroku... Jeszcze bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak ludzie na Murze są potrzebni... Oni nas przed tym chronią... Ja nigdy nie zapomnę tego, co się przydarzyło. Nigdy więcej też do tego nie dopuszczę. Muszę być silniejszy! Muszę chronić innych przed tym, co złe!
Tutaj Kaminari skończył swoją wypowiedź. Brzmiała może nieco ambitnie, jednak nie było w tym nieszczerych intencji. Taki był zamysł. Stać się potężnym i stać na granicy szaleństwa z normalnością...
-Tak, to ja! Chyba nie jestem jeszcze tak znany, żeby ktoś się pode mnie podszywał...
Powiedział Anzou i zaczął się lekko śmiać. Jeszcze wiele pracy przed nim, by osiągnąć sławę, wiedzę oraz siłę, która będzie znana w niemalże każdym zakątku świata. Organizacja na Murze wydaje się być dobrym miejscem, by się rozwijać. W chwili obecnej jednak Kaminari był na nią za słaby. Mógłby być tylko ciężarem.
-Bardzo szybko się rozwijasz! Gratuluję. Mam nadzieję, że jak najszybciej staniesz się Akoraito! W zasadzie, mi też niewiele brakuje!
Poziom obu chłopaków wydawał się być podobny. W bezpośrednim starciu ciężko wyłonić zdecydowanego faworyta. Umiejętności jednego i drugiego znacznie się różnią, inne żywioły, inny klan, różne style walki... Największą przewagą klanu Uchiha są oczy, jednak Anzou również ma swoje asy w rękawie. Na pewno byłaby to ciekawa potyczka! Anzou, gdy tylko usłyszał pytanie dotyczące tego, co się u niego działo spojrzał wysoko, w niebo... bo działo się naprawdę wiele!
-Ach, Azuma. To zacznę od początku! Tak, po naszym wspólnym zleceniu wróciłem w swoje rodzinne strony. Wykonałem misję, poznałem nieco bliżej dwóch członków swojego klanu. Bardzo... specyficzni ludzie. Chłodni, nie wiem, dlaczego się tak zachowują... Potem... Pamiętasz może jak mówiłem Ci o tym, że ciągnie mnie na Mur? Poszedłem tam! Coś mnie wzywało. Poznałem tam osoby, które pełnią służbę i brałem udział w wyprawie poza Mur...
Anzou tutaj się lekko zawiesił. Sama możliwość bycia tam jest ekscytująca. Jednak stworzenie, które tam spotkał, prędkość, z jaką się poruszało... Było po prostu nie do ogarnięcia. Nie na obecne umiejętności młodego Kaminari.
-Mieliśmy zbadać sprawę dziwnego zachowywania się stworzeń. Same tereny, tuż przy Murze nie różniły się zbytnio od tych, które są po naszej stronie. Im dalej w las, tym roślinność się zmieniała, spotkaliśmy osadę jakichś dziwnych białych stworzeń, bardzo małych. Wilk jednak powiedział nam, że nie są niebezpieczne... Dopiero potem zaczęło się piekło. W ułamku sekundy zginął najsilniejszy członek naszej grupy... A my, my... zobaczyliśmy dwumetrową istotę, która przypominała Mrówkojada... Wbijała w nas swój wzrok, obserwowała ruchy... I przemieszczała się tak szybko, że nie byłem w stanie ogarnąć tego swoim wzrokiem... Była po prostu za szybka... Potem znikąd zostałem powalony przez metrową, identyczną istotę, niemal zginąłem... Gdyby nie Raiton i technika, którą go potraktowałem... nie byłoby mnie tutaj.
Anzou znowu się zawiesił. Dotarło do niego, jak blisko było od tego, by opuścił ten świat. Dosłownie sekunda dłużej, brak odpowiedniej reakcji, a dzisiaj wąchałby kwiatki od spodu. Na całe szczęście udało mu się opanować sytuację i myśleć racjonalnie. Spokój go uratował. Teraz wie, jak to jest być na skraju śmierci... Kolejne, cenne doświadczenie.
-Pozostali członkowie grupy również poradzili sobie z metrowym stworem. Najdziwniejsze jest to, że ten większy był nie do uchwycenia, oberwał moją techniką, ale nic sobie z tego nie zrobił. Zjadał zwłoki tych mniejszych, a my się wycofaliśmy... To było ponad nasze siły. Prosto z Muru przyszedłem tutaj, po drodze chciałem zobaczyć jak się masz... Azuma, tam za Murem jest tyle zła, tyle niebezpiecznych rzeczy czai się na każdym kroku... Jeszcze bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak ludzie na Murze są potrzebni... Oni nas przed tym chronią... Ja nigdy nie zapomnę tego, co się przydarzyło. Nigdy więcej też do tego nie dopuszczę. Muszę być silniejszy! Muszę chronić innych przed tym, co złe!
Tutaj Kaminari skończył swoją wypowiedź. Brzmiała może nieco ambitnie, jednak nie było w tym nieszczerych intencji. Taki był zamysł. Stać się potężnym i stać na granicy szaleństwa z normalnością...
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Azuma roześmiał się i w zakłopotaniu podrapał, gdy Anzou zauważył, że nie cieszy się jeszcze taką popularnością by ktoś się pod niego próbował podszywać. W istocie było to racjonalne stwierdzenie, więc jedyne co mógł uczynić to się szczerze zaśmiać.
- Dziękuje, ale dużo w tym przesady Anzou-kun - odparł koledze, gdy ten zaczął chwalić jego postępy. W istocie czynił je, ale nie tak dynamicznie jakby tego chciał. Wciąż brakowało mu praktycznego doświadczenia, które zdobyć można było jedynie podczas walki. A tą ostatnio odbył w towarzystwie właśnie Anzou, w wiosce Toshima.
Anzou podobnie jak Azuma, niebawem oczekiwał uzyskać awans. Świadomość, że oboje jechali na tym samym wózku dodawała mu siły. Ich przyjaźń dzięki temu mogła być jeszcze silniejsza. Dążyli do tego samego, podobnymi ścieżkami. Skoro dzielili podobne wartości, czemu nie mieliby wspólnie dążyć do tego celu?
Anzou wykorzystując chwilę ciszy, zaczął opowiadać co go spotkało od ich ostatniego spotkania. W ten sposób Azuma dowiedział się, że białowłosy Kaminari wrócił w swoje rodzime strony, wykonał tam misję, poznał lepiej starszych przedstawicieli swojego klanu. Informację o tym, że Ci byli chłodni, wycofani, Azuma zbył wzruszeniem ramion, co miało oznaczać tylko tyle i wyłącznie, że każdy decyduje sam za siebie. Młody Uchiha nie był jednak przygotowany na to, co usłyszał dalej.
- Żartujesz, to prawda? - zaskoczony zawołał , gdy usłyszał wszystko to co spotkało jego przyjaciela w Sogen, a raczej poza jego granicami. Poza wielkim murem.
Azuma pomimo młodego wieku, nie był w ciemię bity i słyszał to i owo. Oczywiście jak każdy, jedne rzeczy puszczał mimo uszu, inne brał pod uwagę. Ale to co usłyszał wydawało się wręcz niemożliwe. Fantazyjne, wielgachne potwory? Małe rozumne istotki? Wszystko brzmiało jak z jakiejś bajki.
- Cięzko w to uwierzyć, ale.. Wierze Ci, dobrze że przeżyłeś. Z tego co mówisz, mało brakowało - zauważył z powagą. bo dobrze rozumiał jak mało brakowało by więcej nie zobaczył wesołego prawie równolatka z klanu Kaminari. - Powiedz… jacy to są ludzie.. tam na murze? Wiele słyszałem, ale nie wiem na ile to prawda. Podobno są nieufni, oschli… niemili? - wymieniał kolejne epitety pod adresem ludzi służących w Shi no gēto, co dla Anzou mogło być równocześnie obraźliwe, biorąc pod uwagę to jaką czuł więź
Uchiha w rzeczywistości nie miał jednak niczego złego na myśli. Jego słowa podyktowane były zwykłą ciekawością. Słowa kierował w stronę osoby, którą traktował jak przyjaciela. Kogo więc miał spytać, jak właśnie nie jego.
- Dziękuje, ale dużo w tym przesady Anzou-kun - odparł koledze, gdy ten zaczął chwalić jego postępy. W istocie czynił je, ale nie tak dynamicznie jakby tego chciał. Wciąż brakowało mu praktycznego doświadczenia, które zdobyć można było jedynie podczas walki. A tą ostatnio odbył w towarzystwie właśnie Anzou, w wiosce Toshima.
Anzou podobnie jak Azuma, niebawem oczekiwał uzyskać awans. Świadomość, że oboje jechali na tym samym wózku dodawała mu siły. Ich przyjaźń dzięki temu mogła być jeszcze silniejsza. Dążyli do tego samego, podobnymi ścieżkami. Skoro dzielili podobne wartości, czemu nie mieliby wspólnie dążyć do tego celu?
Anzou wykorzystując chwilę ciszy, zaczął opowiadać co go spotkało od ich ostatniego spotkania. W ten sposób Azuma dowiedział się, że białowłosy Kaminari wrócił w swoje rodzime strony, wykonał tam misję, poznał lepiej starszych przedstawicieli swojego klanu. Informację o tym, że Ci byli chłodni, wycofani, Azuma zbył wzruszeniem ramion, co miało oznaczać tylko tyle i wyłącznie, że każdy decyduje sam za siebie. Młody Uchiha nie był jednak przygotowany na to, co usłyszał dalej.
- Żartujesz, to prawda? - zaskoczony zawołał , gdy usłyszał wszystko to co spotkało jego przyjaciela w Sogen, a raczej poza jego granicami. Poza wielkim murem.
Azuma pomimo młodego wieku, nie był w ciemię bity i słyszał to i owo. Oczywiście jak każdy, jedne rzeczy puszczał mimo uszu, inne brał pod uwagę. Ale to co usłyszał wydawało się wręcz niemożliwe. Fantazyjne, wielgachne potwory? Małe rozumne istotki? Wszystko brzmiało jak z jakiejś bajki.
- Cięzko w to uwierzyć, ale.. Wierze Ci, dobrze że przeżyłeś. Z tego co mówisz, mało brakowało - zauważył z powagą. bo dobrze rozumiał jak mało brakowało by więcej nie zobaczył wesołego prawie równolatka z klanu Kaminari. - Powiedz… jacy to są ludzie.. tam na murze? Wiele słyszałem, ale nie wiem na ile to prawda. Podobno są nieufni, oschli… niemili? - wymieniał kolejne epitety pod adresem ludzi służących w Shi no gēto, co dla Anzou mogło być równocześnie obraźliwe, biorąc pod uwagę to jaką czuł więź
Uchiha w rzeczywistości nie miał jednak niczego złego na myśli. Jego słowa podyktowane były zwykłą ciekawością. Słowa kierował w stronę osoby, którą traktował jak przyjaciela. Kogo więc miał spytać, jak właśnie nie jego.
0 x
- Kisuke
- Martwa postać
- Posty: 2186
- Rejestracja: 26 wrz 2020, o 15:40
- Wiek postaci: 22
- Ranga: Sentoki
- Widoczny ekwipunek: ~ Zbroja
~ Gurda przy lewym boku
~ Kabura na prawej i lewej nodze
~ Torba z tyłu na pasie
~ Duży zwój na plecach - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=153580#p153580
- Multikonta: Daisuke
Re: Dzielnica portowa
Jak na obecną porę roku, dzisiejsza pogoda była nadzwyczaj dobra. Co prawda raczej daleko było do jakiegoś ciepłego dnia, a myśl o upalnym lecie była jedynie ulotnym wspomnieniem, ale przynajmniej nie padało im na głowy. Niewielka ilość chmur zwiastowała utrzymanie pogody, więc dwóch znajomych przynajmniej w tym aspekcie nie musieli się przejmować. W tej dwójki wydawało się, że nawet ostra ulewa, sypiący śnieg czy gradobicie nie mogłoby ich odciągnąć od wspólnej rozmowy. Pochłonięci sobą nawzajem i opowieściami co ich ostatnio spotkało nie zauważyli jak szybko mija im czas. Zapewne mogliby to kontynuować dalej, gdyby nie pewna sytuacja.
W okolicy pojawił się inny ninja, którymi kilkoma skokami po dachach szybko przemieszczał się w kierunku dwóch młodych shinobich. Wylądował on, lekko uginając kolana, kilka metrów od Azumy, który natychmiast rozpoznał w tym osobniku posłańca.
-Azuma, oto polecenie stawienia się w siedzibie klanu. Biorąc pod uwagę twoje ostatnie działania, klan postanowił sprawdzić twoje umiejętności. Na miejscu dowiesz się dokładnie o co chodzi- Odezwał się wreszcie, adresując słowa do młodszego z chłopaków. Następnie przeniósł wzrok na drugiego, którego dokładnie zmierzył on stóp aż po sam czubek głowy. Nie widział jednak niczego co budziłoby spore wątpliwości, dlatego przekazał Azumie list. W gruncie rzeczy było w nim przedstawione dokładnie to co powiedział przed chwilą młody mężczyzna, jednak oznaczone pieczęcią rodową. Oficjalna prośba o stawienie się, aby uzyskać informacje o nowej misji.
-Dodatkowa osoba może okazać się bardzo przydatna. Jeśli również chcesz w tym uczestniczyć, chłopcze, możesz towarzyszyć Azumie.- Tym przekazał istotne informacje z punktu widzenia Anzou. Nie był on tutejszym, a więc nie został bezpośrednio rozpoznany przez posłańca, który spodziewał się spotkać wyłącznie przedstawiciela klanu Uchiha. Udzielił on jednak pozwolenia na dodatkową osobę. Najwyraźniej posiadał on dodatkowe informacje, które miały wkrótce zostać przedstawione zleceniobiorcy. Po przekazaniu tego co miał, ukłonił się delikatnie i wrócił taką samą drogą, jaką tutaj przybył. Nie czekając na odpowiedź ze strony młodszych od siebie. Jego zadaniem było przekazanie listu i to zrobił, na dyskusję z młodszymi od siebie najwyraźniej nie miał ochoty.
W okolicy pojawił się inny ninja, którymi kilkoma skokami po dachach szybko przemieszczał się w kierunku dwóch młodych shinobich. Wylądował on, lekko uginając kolana, kilka metrów od Azumy, który natychmiast rozpoznał w tym osobniku posłańca.
-Azuma, oto polecenie stawienia się w siedzibie klanu. Biorąc pod uwagę twoje ostatnie działania, klan postanowił sprawdzić twoje umiejętności. Na miejscu dowiesz się dokładnie o co chodzi- Odezwał się wreszcie, adresując słowa do młodszego z chłopaków. Następnie przeniósł wzrok na drugiego, którego dokładnie zmierzył on stóp aż po sam czubek głowy. Nie widział jednak niczego co budziłoby spore wątpliwości, dlatego przekazał Azumie list. W gruncie rzeczy było w nim przedstawione dokładnie to co powiedział przed chwilą młody mężczyzna, jednak oznaczone pieczęcią rodową. Oficjalna prośba o stawienie się, aby uzyskać informacje o nowej misji.
-Dodatkowa osoba może okazać się bardzo przydatna. Jeśli również chcesz w tym uczestniczyć, chłopcze, możesz towarzyszyć Azumie.- Tym przekazał istotne informacje z punktu widzenia Anzou. Nie był on tutejszym, a więc nie został bezpośrednio rozpoznany przez posłańca, który spodziewał się spotkać wyłącznie przedstawiciela klanu Uchiha. Udzielił on jednak pozwolenia na dodatkową osobę. Najwyraźniej posiadał on dodatkowe informacje, które miały wkrótce zostać przedstawione zleceniobiorcy. Po przekazaniu tego co miał, ukłonił się delikatnie i wrócił taką samą drogą, jaką tutaj przybył. Nie czekając na odpowiedź ze strony młodszych od siebie. Jego zadaniem było przekazanie listu i to zrobił, na dyskusję z młodszymi od siebie najwyraźniej nie miał ochoty.
0 x
- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Dzielnica portowa
Młody Kaminari uważnie obserwował reakcję Azumy w trakcie swojej wypowiedzi. Był ewidentnie zdziwiony, reagował żywiołowo, tak, jak już przyzwyczaił. Oczywiście, nie obyło się też bez pytań, na które Anzou z chęcią udzieli odpowiedzi.
-Nie kłamię, Azuma! To wszystko to prawda. A ludzie? Myślę, że to stereotyp. Nie czułem się tam w żadnym wypadku źle. Wiadomo, przed wyruszeniem poza Mur ostrzegali mnie, że skoro nie jestem członkiem ich organizacji, to nie będą narażać dla mnie swojego życia w sytuacji krytycznej. Nie stanowiło to jednak dla mnie bariery. Raczej normalne. Osoby, z którymi miałem przyjemność podróżować były otwarte... nawet życzliwe. Może nieco małomówne. Bezwzględnie posłuszne przełożonemu. Bardzo dobrze, że są...
Anzou spojrzał przed siebie, w dal. Przypomniał sobie dwumetrowego potwora, który był poza jego zasięgiem. Zacisnął swoją pięść, chciał nieco się wyżyć, odreagować fakt bezsilności. Nagle pojawiła się kolejna osoba, która wylądowała kilka metrów od Azumy. Anzou wbił w nią swój wzrok i uważnie obserwował.
*Młody Uchiha, to gwarancja przygód. Chwila rozmowy i nagle pojawia się posłaniec. Wspaniale! W dodatku, nie ma nic przeciwko, bym mu pomógł. Siedziba klanu Uchiha. Tam mnie chyba jeszcze nie było... Chyba. Już sam nie wiem.*
-Jeżeli jest to możliwe, to chętnie się przyłączę. Przy okazji sprawdzę swoje umiejętności. Na dobrą sprawę, to jestem gotowy. Azuma, nie masz z tym problemu? Może chcesz wykonać to sam?
Młodzieniec z klanu Kaminari nie chciał się narzucać. Czułby się wtedy nieswojo, czasami niektóre rzeczy ludzie wolą wykonywać sami, bez pomocników, bez obserwatorów. Azuma ma do tego prawo. To misja dla jego klanu, więc może nie chce, by ktoś z innego rodu mu w tym pomógł. Kaminari zaakceptuje każdą decyzję i się do niej dostosuje. Jedno jest pewne, przygoda, w której biorą udział dwie osoby to wspaniała okazja, by rozwijać swoje zdolności. Tak było podczas misji z czerwonowłosą, tak było, gdy misję wykonała cała trójka. Młodzieniec czekał teraz na odpowiedź Azumy. Jeżeli ten się zgodzi - chłopak po prostu pójdzie za nim.
-Nie kłamię, Azuma! To wszystko to prawda. A ludzie? Myślę, że to stereotyp. Nie czułem się tam w żadnym wypadku źle. Wiadomo, przed wyruszeniem poza Mur ostrzegali mnie, że skoro nie jestem członkiem ich organizacji, to nie będą narażać dla mnie swojego życia w sytuacji krytycznej. Nie stanowiło to jednak dla mnie bariery. Raczej normalne. Osoby, z którymi miałem przyjemność podróżować były otwarte... nawet życzliwe. Może nieco małomówne. Bezwzględnie posłuszne przełożonemu. Bardzo dobrze, że są...
Anzou spojrzał przed siebie, w dal. Przypomniał sobie dwumetrowego potwora, który był poza jego zasięgiem. Zacisnął swoją pięść, chciał nieco się wyżyć, odreagować fakt bezsilności. Nagle pojawiła się kolejna osoba, która wylądowała kilka metrów od Azumy. Anzou wbił w nią swój wzrok i uważnie obserwował.
*Młody Uchiha, to gwarancja przygód. Chwila rozmowy i nagle pojawia się posłaniec. Wspaniale! W dodatku, nie ma nic przeciwko, bym mu pomógł. Siedziba klanu Uchiha. Tam mnie chyba jeszcze nie było... Chyba. Już sam nie wiem.*
-Jeżeli jest to możliwe, to chętnie się przyłączę. Przy okazji sprawdzę swoje umiejętności. Na dobrą sprawę, to jestem gotowy. Azuma, nie masz z tym problemu? Może chcesz wykonać to sam?
Młodzieniec z klanu Kaminari nie chciał się narzucać. Czułby się wtedy nieswojo, czasami niektóre rzeczy ludzie wolą wykonywać sami, bez pomocników, bez obserwatorów. Azuma ma do tego prawo. To misja dla jego klanu, więc może nie chce, by ktoś z innego rodu mu w tym pomógł. Kaminari zaakceptuje każdą decyzję i się do niej dostosuje. Jedno jest pewne, przygoda, w której biorą udział dwie osoby to wspaniała okazja, by rozwijać swoje zdolności. Tak było podczas misji z czerwonowłosą, tak było, gdy misję wykonała cała trójka. Młodzieniec czekał teraz na odpowiedź Azumy. Jeżeli ten się zgodzi - chłopak po prostu pójdzie za nim.
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Na szczęście Anzou spokojnie zareagował na jego pytanie. Rzeczowo odniósł się do pytania, zdradzając co nieco na temat ludzi, którzy przybrali czerń i wybrali służbę na murze. Z tych słów wynikało, że dotychczasowa wiedza Azumy była powierzchowna, obarczona pomówieniami - do tego fałszywymi.
Azuma powoli uświadamiał sobie, że wciąż żyje w bańce poza którą niewiele wie. Jego przyjaciel nie pochodzący z rodu Uchiha, wiedział już więcej o ludziach, którzy służyli Sogen. Czy młody Uchiha mógł się tym pochwalić? Niestety nie.
- Wiesz dużo więcej ode mnie. Będę musiał to zmienić - szczerze przyznał, czując narastające zakłopotanie z wypowiedzianych słów. Na jego szczęście - a może i nie, spektakl ten został nagle przerwany. Do ich towarzystwa dołączyła kolejna osoba. - … posłaniec.
- Hai! - zasalutował jednocześnie prężac się jak trzcina, gdy tylko posłaniec wyjawił z jakiego powodu tu się znalazł. Świadomość, że jego dotychczasowe działania zostały zauważone przez władze wioski, była bardzo budująca. Dawała poczucie, że włożony dotychczas trud nie poszedł na marne. Z drugiej jednak strony, chłopiec zaczął czuć nieprzyjemny ciężar w podbrzuszu. Czyżby dopadł go stres?
- T-tak, nie mam nic przeciwko. Jeżeli tylko chcesz - odpowiedział, równocześnie czując napływającą wdzięczność. Jeżeli w trakcie działań będzie mógł liczyć na wsparcie Anzou, zdecydowanie będzie miał łatwiejsze zadanie. Już nie raz, ani nie dwa miał okazje z nim współpracować i wiedział, że na młodzieńca z rodu Kaminari, mógł liczyć. Nawet gdy istniało zagrożenie dla życia. Było to bardzo budujące wrażenie. W pewien sposób, nawet koiło nerwy..
Posłaniec po przekazaniu informacji, zostawił dwójkę młodzieńców samych, co też oznaczało że reszta pozostawała w ich rękach. Anzou szybko wyjawił, że właściwie jest już gotowy, co Azuma skwitował bezgłośnym skinięciem. Sam był przywdziany w strój shinobi, którego po treningu nie ściągnął. Na dodatek miał przy sobie całe wyposażenie, dlatego tak jak i jego nieco starszy towarzysz, był gotowy do drogi.
- Dobra, nie traćmy czasu i chodźmy. Dowiemy się na miejscu o co chodzi. To pierwszy raz gdy zostałem w taki sposób wezwany… - wyjawił jeszcze koledze, po czym ruszyli w stronę siedziby władzy. Azuma dobrze znał Kotei, tak więc wytyczenie jednocześnie najwygodniejszej i najkrótszej ścieżki, nie stanowiło dla niego żadnego problemu.
Azuma powoli uświadamiał sobie, że wciąż żyje w bańce poza którą niewiele wie. Jego przyjaciel nie pochodzący z rodu Uchiha, wiedział już więcej o ludziach, którzy służyli Sogen. Czy młody Uchiha mógł się tym pochwalić? Niestety nie.
- Wiesz dużo więcej ode mnie. Będę musiał to zmienić - szczerze przyznał, czując narastające zakłopotanie z wypowiedzianych słów. Na jego szczęście - a może i nie, spektakl ten został nagle przerwany. Do ich towarzystwa dołączyła kolejna osoba. - … posłaniec.
- Hai! - zasalutował jednocześnie prężac się jak trzcina, gdy tylko posłaniec wyjawił z jakiego powodu tu się znalazł. Świadomość, że jego dotychczasowe działania zostały zauważone przez władze wioski, była bardzo budująca. Dawała poczucie, że włożony dotychczas trud nie poszedł na marne. Z drugiej jednak strony, chłopiec zaczął czuć nieprzyjemny ciężar w podbrzuszu. Czyżby dopadł go stres?
- T-tak, nie mam nic przeciwko. Jeżeli tylko chcesz - odpowiedział, równocześnie czując napływającą wdzięczność. Jeżeli w trakcie działań będzie mógł liczyć na wsparcie Anzou, zdecydowanie będzie miał łatwiejsze zadanie. Już nie raz, ani nie dwa miał okazje z nim współpracować i wiedział, że na młodzieńca z rodu Kaminari, mógł liczyć. Nawet gdy istniało zagrożenie dla życia. Było to bardzo budujące wrażenie. W pewien sposób, nawet koiło nerwy..
Posłaniec po przekazaniu informacji, zostawił dwójkę młodzieńców samych, co też oznaczało że reszta pozostawała w ich rękach. Anzou szybko wyjawił, że właściwie jest już gotowy, co Azuma skwitował bezgłośnym skinięciem. Sam był przywdziany w strój shinobi, którego po treningu nie ściągnął. Na dodatek miał przy sobie całe wyposażenie, dlatego tak jak i jego nieco starszy towarzysz, był gotowy do drogi.
- Dobra, nie traćmy czasu i chodźmy. Dowiemy się na miejscu o co chodzi. To pierwszy raz gdy zostałem w taki sposób wezwany… - wyjawił jeszcze koledze, po czym ruszyli w stronę siedziby władzy. Azuma dobrze znał Kotei, tak więc wytyczenie jednocześnie najwygodniejszej i najkrótszej ścieżki, nie stanowiło dla niego żadnego problemu.
- 2x [z/t] - Siedziba władzy
0 x
- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Poprzedni wątek: Siedziba władzy
- Sądziłem, że dłużej tutaj zostaniesz - zwrócił się do przyjaciela, gdy w końcu opuścili urząd władzy. Anzou zaproponował udanie się w kierunku dzielnicy portowej, gdzie mogliby przed jego podróżą powrotną czymś jeszcze napełnić żołądki. Uchiha przystał na tą propozycję. Chciał w pełni wykorzystać czas dany mu z przyjacielem. Poza tym czuł się w pewien sposób zobowiązany do tego, choćby za pomoc jaką mu Anzou udzielił. Bez niego, ta misja mogłaby się całkiem inaczej się skończyć.
- Nie zdążyłem Ci podziękować Anzou-kun… Bez ciebie, byłoby ciężko - spostrzegł Azuma, przytrzymując się przy jednym z lokali umiejscowionych przy głównej ścieżce prowadzącej podróżników z dzielnicy portowej do centrum osady. - Mówię najzupełniej szczerze - jednocześnie zapewnił, aby uciąć wszelkie ewentualne myśli, który mogłyby wskazywac, że Uchiha mówi tak ze zwykłej grzeczności.
Azuma doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożeń z jakimi musieli się zmierzyć i miał na tyle trzeźwe poczucie rzeczywistości, że był w stanie dość łatwo sobie wyobrazić to co by się z nim stało w przypadku przegrania walki. Jeżeli nie wykończyłby go bliźniak wywołujący eksplozję, uczyniłby to drugi z napastników, wciągając Azumę w genjutsu odpowiedniego kalibru. W każdej z tych sytuacji, los Azumy malował się w czarnych kolorach.
- Mieliśmy zjeść, może tutaj? - zapytał wskazując na lokal, który nie wyglądał szykownie, choć w głębi kłębiło się trochę ludzi, zapewne głównie marynarzy. Wchodząc do środka, nawet nie spojrzał na nazwę lokalu, zamiast tego wypatrując wolne miejsce. Mieli szczęscie, bo było tam na tyle miejsca, że swobodnie przysiąśc by się mogła jeszcze jedna osoba.
- Co teraz planujesz, wracasz do siebie? Czy może… szykujesz się do czegoś innego? - spytał nie wskazując w wypowiedzi wprost na Wielki Mur, o którym kilkakrotnie opowiadał. - A może jednak zdecydujesz się jeszcze zostać? W razie czego możesz spać u mnie! - gorąco zapewnił przyjaciela, niespodziewając się jednak tego, że ten zmieni zdanie. Dotychczas było właśnie tak jak zaplanował sobie Anzou. Pomagał, a potem znikał. Kolejnym razem to Azuma musiał zaskoczyć przyjaciela - być może właśnie wybierając się w podóż do niego.
- Sądziłem, że dłużej tutaj zostaniesz - zwrócił się do przyjaciela, gdy w końcu opuścili urząd władzy. Anzou zaproponował udanie się w kierunku dzielnicy portowej, gdzie mogliby przed jego podróżą powrotną czymś jeszcze napełnić żołądki. Uchiha przystał na tą propozycję. Chciał w pełni wykorzystać czas dany mu z przyjacielem. Poza tym czuł się w pewien sposób zobowiązany do tego, choćby za pomoc jaką mu Anzou udzielił. Bez niego, ta misja mogłaby się całkiem inaczej się skończyć.
- Nie zdążyłem Ci podziękować Anzou-kun… Bez ciebie, byłoby ciężko - spostrzegł Azuma, przytrzymując się przy jednym z lokali umiejscowionych przy głównej ścieżce prowadzącej podróżników z dzielnicy portowej do centrum osady. - Mówię najzupełniej szczerze - jednocześnie zapewnił, aby uciąć wszelkie ewentualne myśli, który mogłyby wskazywac, że Uchiha mówi tak ze zwykłej grzeczności.
Azuma doskonale zdawał sobie sprawę z zagrożeń z jakimi musieli się zmierzyć i miał na tyle trzeźwe poczucie rzeczywistości, że był w stanie dość łatwo sobie wyobrazić to co by się z nim stało w przypadku przegrania walki. Jeżeli nie wykończyłby go bliźniak wywołujący eksplozję, uczyniłby to drugi z napastników, wciągając Azumę w genjutsu odpowiedniego kalibru. W każdej z tych sytuacji, los Azumy malował się w czarnych kolorach.
- Mieliśmy zjeść, może tutaj? - zapytał wskazując na lokal, który nie wyglądał szykownie, choć w głębi kłębiło się trochę ludzi, zapewne głównie marynarzy. Wchodząc do środka, nawet nie spojrzał na nazwę lokalu, zamiast tego wypatrując wolne miejsce. Mieli szczęscie, bo było tam na tyle miejsca, że swobodnie przysiąśc by się mogła jeszcze jedna osoba.
- Co teraz planujesz, wracasz do siebie? Czy może… szykujesz się do czegoś innego? - spytał nie wskazując w wypowiedzi wprost na Wielki Mur, o którym kilkakrotnie opowiadał. - A może jednak zdecydujesz się jeszcze zostać? W razie czego możesz spać u mnie! - gorąco zapewnił przyjaciela, niespodziewając się jednak tego, że ten zmieni zdanie. Dotychczas było właśnie tak jak zaplanował sobie Anzou. Pomagał, a potem znikał. Kolejnym razem to Azuma musiał zaskoczyć przyjaciela - być może właśnie wybierając się w podóż do niego.
0 x
- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Dzielnica portowa
Anzou wraz ze swoim towarzyszem Azumą opuścił siedzibę władzy. Dobrze wykonana robota, zarobione pieniążki i zdobyte doświadczenie. Czy można chcieć więcej? Chyba nie. Teraz czas na zasłużony odpoczynek. Kaminari po przygodzie na Murze i akcji w gospodarstwie zasługuje na spokój, regenerację i dobre towarzystwo. Młodzieniec spojrzał na swojego przyjaciela.
- Wiesz, Azuma, przyda mi się trochę odpoczynku. Po tej misji poza Murem... chyba mi się należy! Myślałem nad tym, by wrócić w swoje rodzinne strony, jednak kilka dni mnie nie zbawi!
Brzuch Anzou domagał się pożywienia. W tym momencie myślał tylko o tym, by zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Miejsce, które wskazał jego kumpel wydaje się być nienajgorsze. Na dobrą sprawę, to Anzou zjadłby teraz wszystko, co podsuną mu pod nos. No, może poza Azumą, chociaż byłby z niego łakomy kąsek.
- Możemy zjeść tutaj. Tobie też należy się porządny posiłek! Kawał dobrej roboty z tą misją. Klan jest z Ciebie dumny, rodzice zwłaszcza! Na co masz ochotę? Skoro jesteśmy w dzielnicy portowej, to pewnie mają tutaj przepyszne tłuściutkie rybki? Mniaaaaaam!
Anzou może brzmiał jak wariat, ale jego pierwotne instynkty brały górę. Wszystko kojarzyło mu się z jedzeniem. Nawet Uchiha zdaje się wyglądać jak dobrze wysmażony wirujący kawałek mięska. Anzou czeka na decyzje i od razu przystąpi do uczty zamawiając ogromne ilości pożywienia! Cena nie gra roli. Nie teraz, nie w tej chwili. Sam odsunął na boczny tor swoją klasę, nie zwracał uwagi na to, jak wygląda oraz w jaki sposób się wypowiada. Liczy się jedno. Żarcie!
- Wiesz, Azuma, przyda mi się trochę odpoczynku. Po tej misji poza Murem... chyba mi się należy! Myślałem nad tym, by wrócić w swoje rodzinne strony, jednak kilka dni mnie nie zbawi!
Brzuch Anzou domagał się pożywienia. W tym momencie myślał tylko o tym, by zaspokoić swoje podstawowe potrzeby. Miejsce, które wskazał jego kumpel wydaje się być nienajgorsze. Na dobrą sprawę, to Anzou zjadłby teraz wszystko, co podsuną mu pod nos. No, może poza Azumą, chociaż byłby z niego łakomy kąsek.
- Możemy zjeść tutaj. Tobie też należy się porządny posiłek! Kawał dobrej roboty z tą misją. Klan jest z Ciebie dumny, rodzice zwłaszcza! Na co masz ochotę? Skoro jesteśmy w dzielnicy portowej, to pewnie mają tutaj przepyszne tłuściutkie rybki? Mniaaaaaam!
Anzou może brzmiał jak wariat, ale jego pierwotne instynkty brały górę. Wszystko kojarzyło mu się z jedzeniem. Nawet Uchiha zdaje się wyglądać jak dobrze wysmażony wirujący kawałek mięska. Anzou czeka na decyzje i od razu przystąpi do uczty zamawiając ogromne ilości pożywienia! Cena nie gra roli. Nie teraz, nie w tej chwili. Sam odsunął na boczny tor swoją klasę, nie zwracał uwagi na to, jak wygląda oraz w jaki sposób się wypowiada. Liczy się jedno. Żarcie!
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Anzou nie przystał na propozycję Uchihy, szybko wyjaśniając czemu. Tęsknota za domem, a także chęć poważniejszego wsparcia klanu będąc na miejscu, spotykały się z pełnym zrozumieniem jego młodszego kolegi. Młodego Uchihe jedynie zastanawiało, czy wbrew jego postanowieniu, znowu coś go odciągnie od rodzinnych stron, tak samo jak było to poprzednio, gdy rozstali się po wykonaniu misji w wiosce Toshima.
- Pewnie, rozumiem. Czy coś poza odpoczynkiem tam planujesz? - podpytał, zastanawiając się czy dobrze podejrzewał, że Anzou będzie próbował tak jak i on sam, wzmocnić swoją pozycję poprzez udział w mniejszych i większych misjach. Azuma miał tylko nadzieję, że jego przyjaciel na miejscu, też będzie mógł liczyć na wsparcie kogoś takiego jak on sam.
- No to jemy tutaj! - zakomenderował, wychylając się poza stolik, aby sięgnąć okiem do tablicy wywieszonej na ścianie. Były tam wypisane potrawy które tutaj serwowano. Tak jak Anzou mówił, większość opierała się rybach o które nie było w porcie trudno. - Może… tuńczyk z ryżem? Chirashi jest tutaj dość popularne, a blisko portów gwarantuje świeże mięso - zaproponował, jednocześnie tłumacząc czemu postanowił wybrać surową rybę.
- Co u was się je? Nigdy nie byłem w Antai - zauważył, przez chwilę zastanawiając się to co wiedział o tej prowincji. - Podobno handlujecie świetnymi winami? - podpytał, zastanawiając się na ile jego wiedza ma pokrycie w rzeczywistości.[/b]
- Podróżni często jedzą u nas także wołowinę, podobno nasze mięso jest jednym z lepszych, ale chyba tutaj jej nie dostaniemy - dopowiedział, ponownie spoglądając na tablicę z daniami. Chwilę po tym podeszła do nich kelnderka, która dostrzegłszy ich żywe zainteresowanie tablicą, postanowiła przyspieszyć całą sprawę. Uśmiechnięta, przepasana w uroczy, biały fartuszek, spojrzała życzliwie na chłopców, czekając na ich zamówienie.
- Pewnie, rozumiem. Czy coś poza odpoczynkiem tam planujesz? - podpytał, zastanawiając się czy dobrze podejrzewał, że Anzou będzie próbował tak jak i on sam, wzmocnić swoją pozycję poprzez udział w mniejszych i większych misjach. Azuma miał tylko nadzieję, że jego przyjaciel na miejscu, też będzie mógł liczyć na wsparcie kogoś takiego jak on sam.
- No to jemy tutaj! - zakomenderował, wychylając się poza stolik, aby sięgnąć okiem do tablicy wywieszonej na ścianie. Były tam wypisane potrawy które tutaj serwowano. Tak jak Anzou mówił, większość opierała się rybach o które nie było w porcie trudno. - Może… tuńczyk z ryżem? Chirashi jest tutaj dość popularne, a blisko portów gwarantuje świeże mięso - zaproponował, jednocześnie tłumacząc czemu postanowił wybrać surową rybę.
- Co u was się je? Nigdy nie byłem w Antai - zauważył, przez chwilę zastanawiając się to co wiedział o tej prowincji. - Podobno handlujecie świetnymi winami? - podpytał, zastanawiając się na ile jego wiedza ma pokrycie w rzeczywistości.[/b]
- Podróżni często jedzą u nas także wołowinę, podobno nasze mięso jest jednym z lepszych, ale chyba tutaj jej nie dostaniemy - dopowiedział, ponownie spoglądając na tablicę z daniami. Chwilę po tym podeszła do nich kelnderka, która dostrzegłszy ich żywe zainteresowanie tablicą, postanowiła przyspieszyć całą sprawę. Uśmiechnięta, przepasana w uroczy, biały fartuszek, spojrzała życzliwie na chłopców, czekając na ich zamówienie.
0 x
- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Dzielnica portowa
Dwójka bohaterów szybko doszła do porozumienia. Głód łączy. Anzou zasiadł przy stoliku. Zapachy obecne w środku przeszyły jego nos i nasiliły tylko głód, który z każdą kolejną sekundą narastał. Młodzieniec czuł z tego powodu dyskomfort, ale wiedział, że niedługo się posili...
- Skoro polecasz tuńczyka z ryżem, to wchodzę w to w ciemno!
Powiedział z uśmiechem białowłosy i zamówił posiłek. Dobra, które oferują wody są nieocenione. Ludzie korzystają z nich, jednak ważne jest, by mieć w tym wszystkim równowagę. Nie nadużywać tego, co daje natura, a przede wszystkim - nie niszczyć. Bez roślinności, zwierząt... świat byłby taki smutny... Młody Kaminari zabrał się za posiłek od razu, gdy go dostał. Zachwycał się każdym kolejnym kawałkiem ryby, który wkładał do ust. Było to przepyszne! Gdy jego brzuszek stał się zadowolony Kaminari mógł kontynuować rozmowę z Azumą...
- Wybacz, byłem potwornie głodny... Miałeś racje, ryba była cudowna! Hmm, my też mamy wspaniałe mięso. Co do wina, tak, to prawda. Produkujemy je w dużych ilościach. Można też znaleźć ciekawe owoce cytrusowe. Każdy rejon oferuje coś wyjątkowego, coś, czym może się wymieniać z innymi.
Anzou uśmiechnął się i popił zamówioną zieloną herbatę. Ciepły płyn przeszedł przez jego ciało pozostawiając przyjemne uczucie. Kaminari mógł się już wyprostować i dalej dumnie przemierzać świat. Podstawowe potrzeby zaspokojone. Teraz można oddać się dalszej konwersacji!
- Myślałem nad tym, by zbudować sobie pozycję w klanie. Wykonać kilka zleceń i zyskać respekt w oczach przywódcy. Chciałbym zostać dłużej, bo bardzo mi się tu podoba. Zawsze wpada jakaś misja, możemy zarobić i zdobyć doświadczenie. Staliśmy się dużo silniejsi od naszego pierwszego spotkania...
Anzou trafił w punkt. Zarówno on jak i Azuma zdobył siłę, która gwarantuje łatwiejsze wykonywanie każdego kolejnego zadania. Niedługo trzeba będzie podnieść sobie poprzeczkę i postarać się zrobić coś bardziej wymagającego. Nie można zatrzymać się w jednym miejscu. Im więcej człowiek robi, tym większy progres jest w stanie dokonać.
- Skoro polecasz tuńczyka z ryżem, to wchodzę w to w ciemno!
Powiedział z uśmiechem białowłosy i zamówił posiłek. Dobra, które oferują wody są nieocenione. Ludzie korzystają z nich, jednak ważne jest, by mieć w tym wszystkim równowagę. Nie nadużywać tego, co daje natura, a przede wszystkim - nie niszczyć. Bez roślinności, zwierząt... świat byłby taki smutny... Młody Kaminari zabrał się za posiłek od razu, gdy go dostał. Zachwycał się każdym kolejnym kawałkiem ryby, który wkładał do ust. Było to przepyszne! Gdy jego brzuszek stał się zadowolony Kaminari mógł kontynuować rozmowę z Azumą...
- Wybacz, byłem potwornie głodny... Miałeś racje, ryba była cudowna! Hmm, my też mamy wspaniałe mięso. Co do wina, tak, to prawda. Produkujemy je w dużych ilościach. Można też znaleźć ciekawe owoce cytrusowe. Każdy rejon oferuje coś wyjątkowego, coś, czym może się wymieniać z innymi.
Anzou uśmiechnął się i popił zamówioną zieloną herbatę. Ciepły płyn przeszedł przez jego ciało pozostawiając przyjemne uczucie. Kaminari mógł się już wyprostować i dalej dumnie przemierzać świat. Podstawowe potrzeby zaspokojone. Teraz można oddać się dalszej konwersacji!
- Myślałem nad tym, by zbudować sobie pozycję w klanie. Wykonać kilka zleceń i zyskać respekt w oczach przywódcy. Chciałbym zostać dłużej, bo bardzo mi się tu podoba. Zawsze wpada jakaś misja, możemy zarobić i zdobyć doświadczenie. Staliśmy się dużo silniejsi od naszego pierwszego spotkania...
Anzou trafił w punkt. Zarówno on jak i Azuma zdobył siłę, która gwarantuje łatwiejsze wykonywanie każdego kolejnego zadania. Niedługo trzeba będzie podnieść sobie poprzeczkę i postarać się zrobić coś bardziej wymagającego. Nie można zatrzymać się w jednym miejscu. Im więcej człowiek robi, tym większy progres jest w stanie dokonać.
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Uchiha niewiele opowiedział o tutejszych przysmakach, ale najwyraźniej to wystarczyło by Anzou zdecydował się złożyć podobne zamówienie. Kelnerka która pojawiła się przy nich, jedynie zapewniła ich o świeżości ryb, które dzisiaj trafiły do nich z portu, co oboje młodzieńców przyjęło z wyraźnym zadowoleniem. Gdy tylko kobieta odeszła od ich stolika, wrócili do przerwanej rozmowy.
- Cytrusy...Wino… To chyba dość luksusowe towary, coś jeszcze? - spytał, bo w przypadku produkcji Sogen, wołowina na tym tle wypadała mało ciekawie. Sogen słynęło również z najemników, ludzi którzy za godziwą opłatą byli gotowy zaciągnąć się pod obcym sztandarem i walczyć za czyjeś sprawy. Mniemanie Azumy nie było jeszcze wyrobione o takich ludziach, dlatego na ich temat nie zabrał głosu.
Kelnerka niebawem pojawiła się z ich zamówieniem. Przygotowanie miski z porcją wyfiletowanej ryby z dodatkiem ugotowanego ryżu, nie było zadaniem pracochłonnym. Po chwili chłopcy mogli się w najlepsze raczyć posiłkiem, co też niedługo spotkało się również z komentarzem Anzou. Kaminari najwyraźniej posmakował w tutejszej kuchni. Uchiha szeroko się uśmiechnął.
- Bardzo się cieszę. Nie każdemu smakuje surowe mięso… Ale wydaje mi się, że to też zależy od nastawienia. Czasem problem siedzi w głowie, a nie w rzeczy - Uchiha zauważył, jednocześnie z zrozumieniem podchodząc do tego problemu. Mu też nie wszystko się podobało. Czasem mimo, że nie miał z tym wcześniej styczności. Taka chyba już była ludzka natura.
- To jest nas dwoje Anzou-kun - zauważył, ale zaraz się roześmiał - … i mam na myśli obie sprawy - doprecyzował, aby nie pozostawić żadnych wątpliwości z czym się zgadzał, a z czym nie. Azuma cieszył się, że Kaminari dobrze się tu czuł i tak jak on uważał, że oboje stali się zdecydowanie silniejsi od chwili gdy po raz pierwszy się spotkali. Jednocześnie Azuma zdawał sobie sprawę z tego, jak wielką pomocą Kaminari mu do tej pory służył. I nie zamierzał tego pozostawić bez słowa.
- Szkoda, że już chcesz wracać, ale rozumiem Twoją decyzję. Kiedy znów się spotkamy, oboje będziemy znowu lepsi - zaręczył, dając do zrozumienia, że sam nie zamierzał odpuścić ani podejmowania się nowych zadań, ani poznawania nowych technik. Nie było to jednak wszystko. - Mam coś dla Ciebie… Dostałem to od klanu - powiedział, równocześnie sięgając za kołnierzyk, gdzie na szyi miał zawieszone dwa medaliki. Dla Anzoiu był przeznaczony jeden z nich.
- Medalion z emblematem rodu Uchiha… Nie ma on żadnej mocy sprawczej, ale chce byś wiedział że będziesz zawsze mile tutaj widziany. I kto wie, może kiedyś Ci się on przyda, choćby gdybyś miał jakiś problem z Uchihami. Może wisiorek z emblematem naszego rodu przekona ich do zmiany nastawienia? - retorycznie zapytał jednocześnie dłońmi przesuwając po stole medalion, który teraz znajdował się przed Anzou.
/-1x Medalion z emblematem rodu Uchiha
- Cytrusy...Wino… To chyba dość luksusowe towary, coś jeszcze? - spytał, bo w przypadku produkcji Sogen, wołowina na tym tle wypadała mało ciekawie. Sogen słynęło również z najemników, ludzi którzy za godziwą opłatą byli gotowy zaciągnąć się pod obcym sztandarem i walczyć za czyjeś sprawy. Mniemanie Azumy nie było jeszcze wyrobione o takich ludziach, dlatego na ich temat nie zabrał głosu.
Kelnerka niebawem pojawiła się z ich zamówieniem. Przygotowanie miski z porcją wyfiletowanej ryby z dodatkiem ugotowanego ryżu, nie było zadaniem pracochłonnym. Po chwili chłopcy mogli się w najlepsze raczyć posiłkiem, co też niedługo spotkało się również z komentarzem Anzou. Kaminari najwyraźniej posmakował w tutejszej kuchni. Uchiha szeroko się uśmiechnął.
- Bardzo się cieszę. Nie każdemu smakuje surowe mięso… Ale wydaje mi się, że to też zależy od nastawienia. Czasem problem siedzi w głowie, a nie w rzeczy - Uchiha zauważył, jednocześnie z zrozumieniem podchodząc do tego problemu. Mu też nie wszystko się podobało. Czasem mimo, że nie miał z tym wcześniej styczności. Taka chyba już była ludzka natura.
- To jest nas dwoje Anzou-kun - zauważył, ale zaraz się roześmiał - … i mam na myśli obie sprawy - doprecyzował, aby nie pozostawić żadnych wątpliwości z czym się zgadzał, a z czym nie. Azuma cieszył się, że Kaminari dobrze się tu czuł i tak jak on uważał, że oboje stali się zdecydowanie silniejsi od chwili gdy po raz pierwszy się spotkali. Jednocześnie Azuma zdawał sobie sprawę z tego, jak wielką pomocą Kaminari mu do tej pory służył. I nie zamierzał tego pozostawić bez słowa.
- Szkoda, że już chcesz wracać, ale rozumiem Twoją decyzję. Kiedy znów się spotkamy, oboje będziemy znowu lepsi - zaręczył, dając do zrozumienia, że sam nie zamierzał odpuścić ani podejmowania się nowych zadań, ani poznawania nowych technik. Nie było to jednak wszystko. - Mam coś dla Ciebie… Dostałem to od klanu - powiedział, równocześnie sięgając za kołnierzyk, gdzie na szyi miał zawieszone dwa medaliki. Dla Anzoiu był przeznaczony jeden z nich.
- Medalion z emblematem rodu Uchiha… Nie ma on żadnej mocy sprawczej, ale chce byś wiedział że będziesz zawsze mile tutaj widziany. I kto wie, może kiedyś Ci się on przyda, choćby gdybyś miał jakiś problem z Uchihami. Może wisiorek z emblematem naszego rodu przekona ich do zmiany nastawienia? - retorycznie zapytał jednocześnie dłońmi przesuwając po stole medalion, który teraz znajdował się przed Anzou.
/-1x Medalion z emblematem rodu Uchiha
0 x
- Anzou
- Posty: 1005
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Dzielnica portowa
Rozmowa jednego z najbardziej sympatycznych duetów jakiego zaznał świat trwała w najlepsze. Kelnerka podała im jedzenie, które dość szybko zostało pochłonięte przez przedstawiciela rodu Kaminari. Anzou uważnie słuchał tego, co mówi do niego Azuma. Nie zlewał go.
- Każde mięsko jest przepyszne! A jak ktoś je potrafi odpowiednio przyrządzić... to ręce składają się same do oklasków. Masz rację, najczęściej problem jest w naszych głowach. Damy radę sobie z nim poradzić, to pokonamy wszystko inne. Szczerze to chyba wszystko. Fakt, to towary luksusowe, swoje kosztują...
Kaminari dokończył swój posiłek i wziął kolejny łyk herbatki. Uwielbiał ją pić. Dawała mu poczucie spokoju, stabilizacji, bezpieczeństwa. Niby taka prosta rzecz, ale potrafi poprawić samopoczucie i dać komfort psychiczny. Następnie Azuma postanowił wręczyć medalion z emblematem rodu Uchiha. Anzou nigdy nie czuł się tutaj źle traktowany. Może było to spowodowane faktem, że był przy nim ich słodki przedstawiciel. Anzou z uśmiechem schował medalion z emblematem.
- Dziękuję Azuma. Nigdy nie czułem się tutaj obco. Nie taki klan Uchiha straszny, jak go malują. Tutaj, na Murze, wszędzie spotkałem się z dobrymi ludźmi. Mam nadzieję, że gdy awansujemy, staniemy się silniejsi, to zacieśnimy współpracę między naszymi rodami. Bardzo dobrze nam idzie wykonywanie zadań, więc czemu nie przełożyć tego na większą skalę?
Anzou wziął kolejny łyk herbaty. Takie były fakty. Jeżeli obie strony mogą czerpać korzyści, to dlaczego nie zrobić tego na większą skalę? Wycisnąć wszystko, jak cytrynę.
- Nie uważasz, że mam rację? Teraz jednak jesteśmy za mało wpływowi. Siła da nam przepustkę do realizacji naszych marzeń. Chciałbym, żeby wszyscy żyli w bezpiecznym miejscu i nie musieli się martwić o każdy kolejny dzień. Wiem, brzmi to trochę... trochę nierealnie, ale dlaczego nie spróbować?
Białowłosy wyprostował się i wbił wzrok w swojego rozmówcę. Może nieco się rozmarzył, za bardzo popłynął, ale to był głos prosto z jego serduszka. Może nieco naiwnego, ale wszystko było cholernie szczere...
- Każde mięsko jest przepyszne! A jak ktoś je potrafi odpowiednio przyrządzić... to ręce składają się same do oklasków. Masz rację, najczęściej problem jest w naszych głowach. Damy radę sobie z nim poradzić, to pokonamy wszystko inne. Szczerze to chyba wszystko. Fakt, to towary luksusowe, swoje kosztują...
Kaminari dokończył swój posiłek i wziął kolejny łyk herbatki. Uwielbiał ją pić. Dawała mu poczucie spokoju, stabilizacji, bezpieczeństwa. Niby taka prosta rzecz, ale potrafi poprawić samopoczucie i dać komfort psychiczny. Następnie Azuma postanowił wręczyć medalion z emblematem rodu Uchiha. Anzou nigdy nie czuł się tutaj źle traktowany. Może było to spowodowane faktem, że był przy nim ich słodki przedstawiciel. Anzou z uśmiechem schował medalion z emblematem.
- Dziękuję Azuma. Nigdy nie czułem się tutaj obco. Nie taki klan Uchiha straszny, jak go malują. Tutaj, na Murze, wszędzie spotkałem się z dobrymi ludźmi. Mam nadzieję, że gdy awansujemy, staniemy się silniejsi, to zacieśnimy współpracę między naszymi rodami. Bardzo dobrze nam idzie wykonywanie zadań, więc czemu nie przełożyć tego na większą skalę?
Anzou wziął kolejny łyk herbaty. Takie były fakty. Jeżeli obie strony mogą czerpać korzyści, to dlaczego nie zrobić tego na większą skalę? Wycisnąć wszystko, jak cytrynę.
- Nie uważasz, że mam rację? Teraz jednak jesteśmy za mało wpływowi. Siła da nam przepustkę do realizacji naszych marzeń. Chciałbym, żeby wszyscy żyli w bezpiecznym miejscu i nie musieli się martwić o każdy kolejny dzień. Wiem, brzmi to trochę... trochę nierealnie, ale dlaczego nie spróbować?
Białowłosy wyprostował się i wbił wzrok w swojego rozmówcę. Może nieco się rozmarzył, za bardzo popłynął, ale to był głos prosto z jego serduszka. Może nieco naiwnego, ale wszystko było cholernie szczere...
0 x

- Azuma
- Posty: 1140
- Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Kogō
- Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy
- wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy
- delikatne blizny na przedramionach i rękach
- przeciętny wzrost, docięta sylwetka - Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu
- skórzana kamizelka shinobi
- kabury na broń na lewym i prawym biodrze
- torba z ekwipunkiem na lewym pośladku
- lekka zbroja - Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Re: Dzielnica portowa
Głośno się zaśmiał, gdy usłyszał z jaką pasją Anzou wypowiadał się o jedzeniu. Mówił o tym tak entuzjastycznie, że gdyby nie posiłek którym przed chwilą napełnił żołądek, Azumie z pewnością napłynęłaby ślinka do ust. Kiwnięciem głowy zareagował też na słowa o tym, że Antai poza wymienionymi towarami, nie zajmowała się produkcją czegokolwiek na eksport. Przynajmniej z tych wyrobów luksusowych.
Gdy skończyli jeść, pozostało im tylko dopić zamówione napary. Anzou i to wyraźnie smakowało.
- Cieszę się mogąc to słyszeć, ale pamiętaj żeby zachować czujność. Nie wszyscy ludzie… są tacy - zwrócił ostrożnie uwagę przyjaciela, jednocześnie czując że Kaminari sam dobrze o tym wie. Nie raz, nie dwa musieli sami posuwać się do oszustwa i oboje wiedzieli, że muszą być na to wyraźnie wyczuleni.
Wypowiadając się o klanie Uchiha, młody Kaminari poruszył ciekawą myśl. - Zacieśnienie współpracy… - Azuma wiedział, że działania które wpływają na poprawę dobrobytu sąsiadujących klanów, mogą równocześnie przełożyć się na poprawę relacji między klanami. Do tej pory jednak Azuma nie zawracał sobie z tym zbytnio głowy, bo jak to słusznie ujął Anzou między słowami… Wciąż byli małymi graczami.
To się jednak powoli zmieniało.
- To piękny pomysł. Misje, przez które wspólnie przeszliśmy pokazują, że taka współpraca jest możliwa. Dlatego nie zapomnę o tym co powiedziałeś. I dlatego cieszę się, że dałem CI ten medalion. Przyda Ci się, szczególnie jeżeli mamy myśleć o zacieśnianiu współpracy Anzou-kun - zapowiedział, tym samym dając do zrozumienia, że myśl którą przedstawił, trafiła na podatny grunt. Młody Uchiha nigdy nie wybiegał tak daleko, poza region Sogen, nie mówiąc już o współpracy między klanami. Ale teraz... był to chyba właściwy moment, aby wyjść spoza swojej skorupki i zacząć patrzeć znacznie szerzej.
Herbata, którą grzecznie popijali w końcu się skończyła. Jedzenie, które zamówili, już dawno leżało w ich brzuszkach. Kelnerka widząc to, po chwili podeszła do stolika i grzecznie spytała, czy chłopcy chcą coś domówić. Azuma w swoim imieniu pokręcił głową, był objedzony i opity, ale pozwolił Anzou jeszcze zmienić zdanie.
Gdy skończyli jeść, pozostało im tylko dopić zamówione napary. Anzou i to wyraźnie smakowało.
- Cieszę się mogąc to słyszeć, ale pamiętaj żeby zachować czujność. Nie wszyscy ludzie… są tacy - zwrócił ostrożnie uwagę przyjaciela, jednocześnie czując że Kaminari sam dobrze o tym wie. Nie raz, nie dwa musieli sami posuwać się do oszustwa i oboje wiedzieli, że muszą być na to wyraźnie wyczuleni.
Wypowiadając się o klanie Uchiha, młody Kaminari poruszył ciekawą myśl. - Zacieśnienie współpracy… - Azuma wiedział, że działania które wpływają na poprawę dobrobytu sąsiadujących klanów, mogą równocześnie przełożyć się na poprawę relacji między klanami. Do tej pory jednak Azuma nie zawracał sobie z tym zbytnio głowy, bo jak to słusznie ujął Anzou między słowami… Wciąż byli małymi graczami.
To się jednak powoli zmieniało.
- To piękny pomysł. Misje, przez które wspólnie przeszliśmy pokazują, że taka współpraca jest możliwa. Dlatego nie zapomnę o tym co powiedziałeś. I dlatego cieszę się, że dałem CI ten medalion. Przyda Ci się, szczególnie jeżeli mamy myśleć o zacieśnianiu współpracy Anzou-kun - zapowiedział, tym samym dając do zrozumienia, że myśl którą przedstawił, trafiła na podatny grunt. Młody Uchiha nigdy nie wybiegał tak daleko, poza region Sogen, nie mówiąc już o współpracy między klanami. Ale teraz... był to chyba właściwy moment, aby wyjść spoza swojej skorupki i zacząć patrzeć znacznie szerzej.
Herbata, którą grzecznie popijali w końcu się skończyła. Jedzenie, które zamówili, już dawno leżało w ich brzuszkach. Kelnerka widząc to, po chwili podeszła do stolika i grzecznie spytała, czy chłopcy chcą coś domówić. Azuma w swoim imieniu pokręcił głową, był objedzony i opity, ale pozwolił Anzou jeszcze zmienić zdanie.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości