Odgłos kroków nasilał się z każdą chwilą. Gdyby ktoś w tej chwili wyglądał przez okno, albo dziur między deskami, zobaczyłby dwie osoby. O dziwo, równe wzrostem. Szarooki naprawdę nie rozumiał, co płeć piękna widziała w tym dzieciaku. Ale kobiet też nie rozumiał, więc miał to gdzieś. Kiedy już duet wyspiarzy pojawił się w domu... No dobra, duet wyspiarzy i kobieta. Ale kto by na nią zwracał uwagę? No właśnie... Kamiru zajął się sprzątanie resztek bałaganu po ostatnim sprzątaniu Yusuuke, rzucając mu uprzednio wymowne spojrzenie. Wolał zrobić to sam, pomoc ze strony Albinosa skończyłaby się jeszcze gorzej. Ponadto, musiał pomyśleć. Jeden dzień, a właściwie wieczór, a sporo rzeczy się zmieniło. Spotkał Shizuo. I o dziwo, potrafili jakoś rozmawiać. Niezwykłe. Czas pokaże, czy uda im się jeszcze spotkać. Choć obie strony miał taką nadzieję. I bynajmniej nie była ona matką głupich.
Snów dobrych życzę Ci. Tylko tyle powiedział swojemu lokatorowi, znikając za drzwiami strefy prywatnej. Wystarczy rozmów na dziś... Kiedy Białowłosy usnął pod wpływem wrażeń z całego tego dnia, a przynajmniej nie było słychać, by jeszcze liczył kałuże, Kamiru po cichu opuścił ruderę. Księżyc dawał wystarczająco wiele światła. A nawet gdyby zapanowała ciemność, dobrze znał drogę. Ot, dziesięć kroków prosto, potem siedem w lewo... I już. Prawda, że skomplikowane? Niewielka polana była idealnym miejscem na to, co chciał zrobić Zamaskowany. Oczywiście, że chodziło o naukę. Nie po to zarywał ostatnią noc, by teraz nie wykorzystać poznanej uprzednio teorii. Do tej pory nie miał okazji poznać większej ilości technik, przynajmniej tych mających realny wpływ na walkę. Jasne, każda technika odpowiednio użyta może uratować skórę, ale nie ma kogo oszukiwać, bez potężnych ataków długo się nie da pożyć jako shinobi. Przysiadł na trawie, pokrytej już rosą, i skupił się, na ile tylko potrafił. Jutsu, jakie wybrał sobie wczoraj nie należało do najtrudniejszych, ale Szarookiemu nie uśmiechało się siedzenie w tym miejscu do rana. Nie chciał przesypiać kolejnego dnia, tym bardziej, że trzeba będzie jeszcze raz wyruszyć do Ryuzaki, skoro dziś nie udało się im uzupełnić zapasów.
Ad rem. Uspokoił, już i tak spokojny, oddech a potem złożył pieczęć. Zamknął oczy. Musiał się skupić. Potem wyobraził sobie kształt. Widział je na rysunkach. Czytał o nich. Na Hyuo spotykał je podczas spacerów. Wiedział, co chce stworzyć. Teraz tylko zmusić chakrę do spełnienia jego żądań. Powoli, bardzo powoli w powietrzu zaczął kształtować się... Kształt. Ot, dość toporna bryła lodu, prawie że dorównująca człowiekowi. Blisko pięć minut zajęło stworzenie w owej bryle konkretnej formy. A nawet wtedy była to co najwyżej ładna lodowa rzeźba. Nic przydatnego. Chociaż... Jako ozdoba dałoby radę. Dopóki by się nie rozpuścił. Kolejna próba była już bardziej zadowalająca. Chłopak nie musiał już siedzieć tyle czasu nad dopracowywaniem kształtu, dodatkowo, stwór potrafił się nawet, topornie ale zawsze, poruszać. Po godzinie wiedział już o co chodzi, a przy jego boku leżał olbrzymi wilk. Prawie, jak zwierzę... Ta szybkość i zdolności, coś fascynującego. Szkoda, że inni nie mogą go nawet dotknąć. Niby narzędzie mordu, a takie piękne. Ciekawe, czy ktoś byłby w stanie zauważyć coś takiego... Przez blisko godzinę wpatrywał się ślepia tego, co udało mu się stworzyć. Hm... Odwołał go jednym, szybkim ruchem. Nie chciał patrzeć, jak powoli niknie wraz ze wschodem słońca. Wstał, otrzepał się z drobinek śniegu i pomaszerował przed siebie. Siedem. Dziesięć. Zasunąć cicho drzwi. Padł na łóżko, opatulając się kocem. Trząsł się z zimna. Dlaczego?... Zasnął.
Hyōton: Rōga Nadare no Jutsu
5h