Posiadłość Sanada

Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Toshiro »

Na chwilę jednak udało mu się zagadać Asakę gdy stali trochę na zewnątrz. Można by rzec, że prawie jak za starych dobrych czasów kiedy jeszcze nie wydarzyło się to wszystko między nimi. Stety lub niestety jest jak jest, ale mimo wszystko oboje dalej żyli, a jedno z nich miało się nawet bardzo dobrze. Teraz tylko Toshiro musiał popracować nie tylko nad samym sobą, ale i szczęściem, które chciał osiągnąć. Przez co? Sam jeszcze nie wiedział.
-Nie wiem co się stanie za godzinę, a co dopiero za dzień, czy dwa. Przez to wszystko co widziałem... Co widzieliśmy w sumie sam już nie wiem co będzie następne.- odparł jeszcze kręcąc głową. Wiara rzeczywiście mogła tlić się w Asace. Nie było się jej czemu dziwić. W końcu w najbliższym czasie będzie wydawała na świat nowe życie. Nic dziwnego, że tliła się w niej iskra nadziei na lepsze i nie dopuszczała do siebie faktu, że wszystko może w jednym momencie pierdzielnąć. W każdym razie Toshiro po chwili zostawił temat właśnie po to żeby nie schodzić na depresyjne rozmowy czy też cokolwiek podobnego.
-Skoro poszło tak gładko, to pewnie nie ma nawet co opowiadać. Szkoda. Z chęcią bym posłuchał co tam ciekawego porabiasz.- oznajmił bez żadnego podtekstu, ot po prostu chciał się też dowiedzieć co u niego. -Kiedyś pasowałoby to do mnie idealnie. Teraz na pewno będę częściej bywać w Daishi, więc myślę, że będzie więcej okazji żeby znów się spotkać i skorzystać z waszej gościny.- oznajmił i lekko się uśmiechnął. Rzeczywiście zamierzał zrobić tak jak mówił. Na pewno dużo zależeć będzie od nadchodzącej rozmowy z liderem, który zapewne z chęcią usłyszy sprawozdanie z tego co działo się w Oniniwie, a co do tamtejszych wydarzeń... No cóż. Widać było, że jego dług, który zaciągnął u Shikaruia właśnie został spłacony. Teraz tylko nie spierdolić znów wszystkiego jakimś jednym wybrykiem. Skinął mu tylko porozumiewawczo głową. Jak najbardziej rozumiał o co mu chodziło, no po części. Nie miał pojęcia, że Shikarui wiedział o jego liście. Wydawało mu się, że coś takiego powinno zachować się dla siebie, no ale to jego opinia. Nie wiedział dokładnie jak teraz działa ich relacja, tym bardziej, że... No właśnie, dziecko.
Obiad minął mu całkiem szybko. Nawet nie zauważył jak każdy z nich siedział już z napełnionym brzuchem. Po obiedzie zaś Shikarui udał się z Mujinem na piętro, aby nieco podleczyć tego pierwszego. Najwidoczniej dalej coś było nie tak z jego ciałem po tym jak oberwał. Najwidoczniej umiejętności Asaki i Kuroia nie były tak duże jak Mujina, który w mig postawił jego przebite płuco na nogi i szybko okazało się, że jest jak nowe. Po raz kolejny został sam na sam z Asaką. Był to dobry moment, aby porozmawiać. Shikarui i Mujin będą skupieni na leczeniu, więc ten pierwszy raczej nie powinien też podsłuchiwać jak to miał w zwyczaju, nawet jeśli to nic już nie mógł na to poradzić.
-Taaaaaak.- odparł i splótł dłonie kładąc ręce na stole i westchnął ciężko. Następnie rozplótł je i położył tak żeby dłonie mieć w okolicy przeciwległych łokci. -Co do obiadu to oczywiście był przepyszny. Szkoda, że ja nie mam takiej kucharki.- żarcik kosmonaucik na rozładowanie sytuacji przed bombą. Lekki uśmiech zagościł na jego twarzy, po czym gdy wziął kolejny oddech szybko z niej zniknął.
-No dobra. Gdybyś w jakimś momencie stwierdziła, że nie chcesz prowadzić ze mną tej rozmowy dalej albo coś w tym stylu to daj znać.- oznajmił z pewną powagą, upewniając się, że wszystkie kwestie "zachowawcze" zostaną odhaczone. -Zarówno wasza grupa jak i nasza znajdowała te pudełeczka, prawda? Kojarzysz je. Te z historią Hana, które na samym końcu chciał odzyskać. W jednym z nich... Mówił o swoich potomkach.- tutaj zrobił krótką pauzę. - Między innymi wymienił Youmu Nanatsuki, tę dziewczynę, z którą przybyłem na Turniej i potem siedziałem na trubunach.Oprócz tego Cesarza Yukiego Natsume, a także Inuzukę Yoichiego i Yuki Mei, kimkolwiek ta ostatnia osoba była. To jednak nie wszystko. Wspomniało ono też o pewnej zapomnianej i skreślonej gałęzi...- po raz kolejny zrobił krótką przerwę i wziął głęboki oddech na chwilę odwracając wzrok i patrząc się w przestrzeń. -Padło tam imię Twojej matki, Asaka. Mori Himeko.- zakończył zabierając ręce ze stołu i obserwując reakcję Asaki.Nie miał zupełnie pojęcia jak na to zareaguje i czy cokolwiek tak na prawdę będzie to dla niej znaczyć, ale powiązania z Antykreatorem i to takie... Sam nie miałby pojęcia jakby na coś takiego zareagował.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

- Nikt tego nie wie. Ale to sprawia, że tym bardziej powinno się gonić za marzeniami i mieć do czego wracać, bo co by to było za życie? – śmierć miała to do siebie, że przychodziła niespodziewanie, wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewano. Wtedy, kiedy była najmniej chciana. Jakoś zawsze było jeszcze coś do zrobienia, coś do zobaczenia, coś do powiedzenia. Bo mówiliśmy zdecydowanie zbyt mało, zwłaszcza tym, na którym nam tak zależało. Z tymi słowami zostawiła Toshiro samego w ogrodzie.
- Ledwie chwilkę? Trochę jednak nie wracałeś – zauważyła na słowa Shikaruiego i pokręciła głową. - Jak zwykle… problem z oszacowaniem czasu – bo szczęśliwi podobno czasu nie liczą. Shikarui musiał być więc bardzo szczęśliwym człowiekiem. Sama nie zamierzała pytać o szczegóły – ani tutaj, ani… pewnie w ogóle. Sądziła, że gdy zostaną sami, na przykład w nocy, to zapyta go jak się z tym wszystkim czuje, czy długo musiał go śledzić i czy zrobił to szybko, ale szczegóły… Nie. Wolała nie wiedzieć. Wolała się po prostu cieszyć z tego, że ma męża obok, całego i zdrowego. No, teraz prawie całego, bo miał uszkodzoną nerkę, ale miał być zdrowy. Nie tłumaczyła mu co i jak, bo w ferworze paniki i nerwów w Oniniwie jakoś wyleciało jej to z głowy, zresztą wiedziała doskonale, że Shikiemu i tak nic to nie powie.
Panowie rozumieli o co chodziło, ale Asaka – ani trochę. Patrzyła więc to na jednego, to na drugiego, nierozumiejącym wzrokiem, ale ostatecznie wzruszyła ramionami i nie zapytała o jaką kwitę chodzi. O jaki dług. Jakoś nie połączyła ani jednego, ani drugiego z tym, o co może chodzić Shikiemu. Ale najwyraźniej Toshiro połączył – to dobrze; wszak to była sprawa… głównie między nimi. Chyba.
- Gdzie tam. Ból to sygnał, że dzieje się coś niedobrego – żadne uszlachetnianie. Nie było nic szlachetnego w znoszeniu bólu. Wręcz mogło być to niebezpieczne dla zdrowia. Ale Shiki miał tendencje do nadawania znaczenia czemuś, co go po prostu nie miało. Nie mówiła tego jednak arcypoważnie, raczej bardziej zaczepnie - Mam nadzieję, że się nie nadwyrężyłeś – dodała jeszcze i już bardziej tematu nie ciągnęła, bo i tak Sanada miał się znaleźć pod opieką zdecydowanie bardziej doświadczonego i uzdolnionego medyka niż ona. Wszystko będzie więc dobrze – tak to sobie tłumaczyła i w to wierzyła.
- Jestem pewna, że jak dobrze poszukasz, to się znajdzie. A najlepiej to nie szukaj, wtedy znajdzie się na pewno – taak, żarcik kosmonaucik. Ale i tak postanowiła na żarcik odpowiedzieć – nawet jeśli miała gdzieś w myślach wyznanie, które całkiem niedawno przeczytała. Wierzyła jednak, że Toshiro poukłada sobie życie i że zrobi to z właściwą dla siebie osobą. Ona właściwa nie była.
Uniosła wyżej jedną brew, kiedy Nishiyama powiedział jej, żeby dała znać, jeśli nie będzie chciała prowadzić tej rozmowy. Pokręciła leciutko głową, jakby dając mu znać, że „ale dlaczego? Wszystko jest dobrze, mów”. I nawet trochę nie wiedziała o co może chodzić. Znaczy… zgadywała, że może chodzi o tę wiadomość w liście… no bo o co innego, skoro chciał z nią porozmawiać na osobności i jeszcze wspomniał, żeby przerwała rozmowę i dała znać w razie czego. Jej zdumienie musiało być więc widoczne, kiedy Uchiha zaczął od wzmianki o Oniniwie. Tego się nie spodziewała i widocznie zbił ją z tropu.
- Taaak… My się natknęliśmy na pozytywkę, w której było zapieczętowane wspomnienie o jego miłości… Nazywała się Sanada Miki – już nawet nie pamiętała czy wspominała o tym przy Toshiro gdy byli w Oniniwie, czy nie. W każdym razie miłość jaką była dziewczyna o nazwisku Sanada, takim samym jak Shikarui… To dlatego szukała podobieństwa pomiędzy Hanem a Shikaruiem. Nie znalazła go jednak. Tym bardziej było to dziwne, że Toshiro wspomniał teraz o jego potomkach. Chyba Asagi coś wspominał też. O Natsume właśnie, Yoichim… O tej dziewczynie z turnieju. Zaraz to wszystko potwierdził też Toshiro, dodając jakieś jeszcze jedno miano, Yuki Mei… Tak jak Yuki Natsume. Może były Cesarz coś na ten temat wiedział? Zmarszczyła jednak brwi, kiedy Toshiro doszedł właśnie do tej zapomnianej gałęzi. Domyślała się, że chciał po prostu podzielić się wiedzą z Oniniwy – ale nie wiedziała dlaczego na osobności. Na moment nawet zapomniała, że chciał porozmawiać z nią w cztery oczy. A potem…
A potem…
-… co? – wyrwało się po chwili. Po chwili ciszy i twarzy, która nie mówiła zupełnie nic – jej emocje były… przytępione. Czy raczej, ha, zbyt zaskoczone, żeby zaskoczyć od razu, ze należy się zdziwić. Bliska była nawet tego, żeby parsknąć śmiechem i to też można było dosłyszeć gdzieś tam. - Chwila… Co? Niby jak… Nie rozumiem – wzdrygnęła lekko głową, uniosła czarkę do ust… ale nigdy do tych ust nie dotarła. Ręka jej zamarła na moment, i zaraz odstawiła ją z powrotem na stół, a usta otwarły jej się w końcu w tym spodziewanym szoku. - Jak to… Jaka znowu zapomniana gałąź, co… - jej początkowa reakcja się zmieniała. A zwykłe niedowierzanie przechodziło w te kolejne fazy, kiedy zaczynało do niej docierać. Tak… Powolutku.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

- Pewnie się da. Mógłbym nieco się z tym pobawić, ale ta wiedza nie została mi przekazana przez mojego mistrza. I do tej pory sam niczego takiego nie znalazłem. Trochę to by zajęło. Ale nie ma powodu dla którego bym nie spróbować - odpowiedział całkowicie szczerze. Niczym ryba która połknęła haczyk od razu po tym, jak została wrzucony. Chyba nawet nie trzeba było przynęty, wystarczył sam lekko zakrzywiony kawałek metalu. No dobrze, idąc tą analogią przynętą mogłoby być cokolwiek, co dotyczy medycyny. W tym przypadku była to naprawdę dobrej jakości przynęta. Mujin nawet się z tym nie krył, że jest zainteresowany. Nawet nie miał zamiaru rozważać tych sprytnych technik wciągania go do upragnionego przez Shikaruia tematu. Nie teraz, przynajmniej. Miał robotę do wykonania.
- Połóż się na plecach. - poprosił medyk, a Sanada posłusznie wykonał polecenie. Cóż, czysto teoretycznie mógłby w tym momencie zrobić z nim co tylko chciał. Miałby jakieś możliwości pozbycia się go z tego świata. Podcięcie gardła. Wsadzenie trucizny. Mógłby w teorii nawet skorzystać z okazji i po znieczuleniu wsadzić mu do ciała jakąś bombkę. Zagazować od wewnątrz nawet. Przez przypadek wywołać poważny krwotok wewnętrzny. Shikarui ninja potężnym był, bez cienia wątpliwości. Ale świadomość, że leżał teraz przed nim, całkowicie ufny w dobrego, życzliwego medyka... Jak tutaj nie czuć się usatysfakcjonowanym z tej relacji? Jak nie czuć wyższości nad tym maluczkim człowiekiem? Chociaż przez krótką chwilę. Czemu nie? Czemu miałby nie?
- Zaczynam - powiedział Mujin, składając pieczęcie. Przyłożył dłonie do ciała Shikaruia, mniej więcej na wysokości ostatnich żeber. Kilka chwil wystarczyło, by pacjent otrzymał całkowite zneczulenie tego obszaru. Mujin wyraźnie celował w odłączenie nerwów skóry i mieśni, a nie żadnego organu. No, poza tą jedną nerką właśnie. Precyzja w aplikacji znieczulenia była jednym z problemów na jakie natrafił podczas projektowania tej techniki, ale aplikacja przebiegła pomyślnie. Mujin wbił skalpel w ciało, lekkim acz pewnym ruchem. Miał zamiar zbadać stan poszkodowanego, do tego musiał wykonać wejście do jego ciała i zobaczyć to na własne oczy. Nacięcie pozwoliło Mujinowi wprowadzić do ciała Shikaruia szczypce, którymi równie ostrożnie rozwarł wnętrzności stojące na drodze. I w końcu zobaczył. Nie miał zamiaru otwierać jego ciała w aż takim stopniu, rzut oka mu wystarczy. Faktycznie uszkodzone. Mujin odłożył pokryte krwią narzędzia na bok, na wcześniej przygotowany kawałek materiału. Teraz mógł przystąpić do leczenia właściwego. Sekwencja dwunastu pieczęci i przyłożenie dłoni do miejsca, pod którym znajdowała się uszkodzona nerka. Rozpoczął się proces regeneracji. Minuta-dwie, podczas których Mujin wpatrzony był jedynie w jeden punkt na ciele Shikaruia. Całkowite, absolutne i niezachwiane niczym skupienie. Widać to było w każdej części ciała Mujina. Nawet nie drgnął podczas tych dwóch minut, nawet wciąganie powietrza było miarowe, powolne. Po owych dwóch minutach pacjent mógł na własne oczy zobaczyć, jak sama blizna zaczyna zanikać. Jak cięcie, które wykonał medyk, znika bez śladu. Jakby nigdy jej tam nie było. Cała blizna zniknęła. Po leczeniu nie było żadnego śladu.
Mujin odetchnął głęboko i cofnął się od ciała, oceniając swoją pracę.
- Gotowe. Tyle z mojej roboty. Honoraria kurierem, Yokage Mujin, Ryuzaku no Taki. - uśmiechnął się pod maską, mając nadzieję że ten rzadki przejaw humoru w wykonaniu medyka zostanie zrozumiany. Już przy rozłożonych przyrządach kieszeni niewielką chusteczkę i nasączając ją alkoholem z manierki. Przetarł dokładnie użyte narzędzia. Specyficzny zapach w pomieszczeniu zamaskował woń alkoholu.
- Pochodź sobie, przetestuj. Sprawdź czy dalej boli. W razie czego poprawię. - poradził pacjentowi, chowając przyrządy do torby. Nie brał nawet pod uwagę opcji, że mógł coś spartaczyć, ale Shikarui mógł chcieć to sprawdzić i to było całkowicie zrozumiałe. I nawet powinien to uczynić.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Czy to była całkowita ufność? Shikarui chyba całkowicie zaufałby jedynie Asace w takiej sprawie. Ufał Mujinowi w bardzo dużym stopniu - bo musiał. Ponieważ spędzili też wystarczająco wiele czasu, by głosy szepczące, że może być zdrajcą i jednak nie zaszyje w bebechach bombki, były o wiele cichsze. Daleko brakowało jednak do tego, żeby był w pełni rozluźniony. Nie mógł być. Nie potrafił, bo oddanie jakiejkolwiek kontroli i trzymanie blisko niego jakichkolwiek ostrych narzędzi stawiało całe jego ciało, umysł i instynkt w pion. Prostowało tak, jak nauczycielki biły linijkami młode szlachcianki po plecach, kiedy te nosiły w kółko książki na głowach, aby nigdy się nie garbiły. Jeden trzask wystarczył - już stały prosto. Historia uczy i nakazuje zapamiętywać wszystkie niegodziwości, które zostały wytknięte palcami w twoją osobę. Mujin przecież też doskonale pamiętał każdą naukę, jaką przyniósł mu jego mistrz, zwłaszcza tą, która była o wiele mniej przyjemnie zdobyta, bo na podstawie kary. Prawda tego świata była jednak nie do odmówienia - człowiek przed medykiem był bezbronny. Trafiał do niego na stół, często całkowicie zdany na jego łaskę i całkowicie nieprzytomny. Nie mógł nic zrobić - mógł tylko w ciemności własnego, nieprzytomnego umysłu modlić się o to, aby akurat ten konkretny medyk był kompetentny. Zapewne nie wszyscy mieli aż takie paranoje poukładane w głowach jak on. Medycy mieli w końcu kojarzyć się z czymś dobrym, lepszym - bo pomocą. Jak dotąd żaden z nich nie zawiódł czarnowłosego, dlatego potrafił dać im dozę zaufania od samego początku, której normalnie nie dałby żadnemu innemu człowiekowi. Poza tym kto niby lubił, kiedy go bolało? Nawet jeśli ból udowadniał, że żyjesz i że jesteś człowiekiem to nadal nikt nie chciał z nim krążyć w kółko. Może oprócz Jashinistów, ale ci byli odmiennym tematem.
Kiedy Shikarui trafiał do medyków, zazwyczaj kazał się ciąć na żywca. Wolał w tę stronę niż pozwalanie na to, żeby trafił go niedowład którejkolwiek z kończyn. A tym bardziej, gdyby mieli go unieruchamiać bardziej. Aczkolwiek nie zdarzało się raczej, żeby rany odnosił. Nawet jeśli się zdarzały to nie były tymi, które zostawiłyby na jego ciele blizny. Dlatego ta na jego boku była jedyną, jaką można było dojrzeć. Sanada był nie tylko twardym skurwielem - był też skurwielem przebiegłym. I jak dotąd potrafił sobie poradzić ze swoimi przeciwnikami. Ciągle sądził, że zdążyłby zebrać chakrę i wodę przed nadlatującym zagrożeniem, gdyby jego koncentracja nie rozdzieliła się na Toshiro i nie próbował go odsunąć. Ale to tylko gdybanie, do którego czarnowłosy nie przywiązywał większej wagi. Nie pozostawiało dlatego po sobie żadnego śladu w postaci emocji.
Grzeczne leżenie się opłaciło. Czarnowłosy z zainteresowaniem spoglądał na to, co robi Mujin swoimi czerwonymi oczami. I być może kontrolnie. Nie powiedział słowa przez cały zabieg, spoglądając, jak chakra przepływa w sporych ilościach przez ręce tego cudotwórcy o naprawdę imponujących zdolnościach kontrolowania jej. Iryojutsu było bardzo subtelną sztuką - Sanada w to nie wątpił. Dopiero po całym zabiegu zsunął się ze stołu, pomacał bok, przeciągnął, to schylił. Ale czy już w sumie zeszło znieczulenie? Czy może działało to jakoś inaczej? Hmm.
- Według moich oczu wszystko jest idealnie. - Wydał w końcu wyrok po poruszaniu się na wszelakie sposoby i pomacaniu miejsca, w którym tkwiła wątroba. I ponaciskaniu. Tym słabym i tym mocniejszym. - Obym tylko mógł się wypłacić. - Tylko dzięki swoim oczom wyłapał ten błysk humoru, tak zapytywałby się, ile potrzeba, w swoim wielkim ogarnianiu ludzi. - Jeśli potrzebowałbyś natomiast wsparcia swoich badań, wystarczy jeden liścik. - Zapewnił, co do poprzedniego tematu, zaplatając ręce na klatce piersiowej, gdy już stanął prosto przed Mujinem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Toshiro »

To prawda. Asaka nie była odpowiednią osobą. Za dużo ich różniło. Szczególnie jeśli chodziło o postrzeganie świata. Jej duma była zdecydowanie nie do przebolenia dla niego. Rozumiał to. Dlatego niczego więcej od niej nie oczekiwał. Mimo tego najbardziej pragnie się tego, czego nie można mieć, prawda? Albo to po prostu ta głupia młodzieńcza miłość, która zakorzenia się w człowieku i siedzi rozwijając swoje korzenie, które potem trzeba wyrwać jak chwasty. Nishiyama w końcu się na to zdobył. Wiadomym było, że wszystkich uczuć się nie wyzbędzie, ale przecież był człowiekiem, który ostatnio dużo czasu poświęcał rozmyślaniom. W tych rozmyślaniach doszedł w końcu do takich a nie innych wniosków. Być może gdyby wcześniej się otworzył. Gdyby zaczął mówić o tym co siedzi w jego głowie, to białowłosa szybko by wybiła mu te wszystkie głupie pomysły z głowy jak to miała w zwyczaju. Niestety on był jednak zbyt uparty i być może również zbyt dumny, by to zrobić. Przyznać się do swoich obaw i słabości. Trudna rzecz, która została zrobiona gdy było już za późno. Zdecydowanie mówiliśmy za mało osobom, na którym najbardziej nam zależy, jednak nie bez powodu. Większość z nas po prostu boi się przyznać, że coś jest nie tak i potem kończy się to tak jak historia Toshiro.
-Też tak uważam. Wszystkich przychodzi do ciebie wtedy gdy najmniej się za tym uganiasz. Z resztą. Jak będę w okolicy to zawsze mogę do was paść o ile nie będziesz miała nic przeciwko. - sprawa z Shikaruiem została już chyba wyjaśniona do samego końca, więc o niego nie musiał się martwić. W końcu byli kwita. Cokolwiek tym kwitem do końca było to raczej nie musiał się już martwić o czarnowłosego. Enigmą cały czas pozostawała jednak białowłosa, która nie wiedziała co o tym wszystkim teraz będzie myśleć i jak się będzie z tym czuć. On sam czuł się strasznie dziwnie. Nieswojo. Widać było po dziewczynie, że nie spodziewała się zupełnie tego co nadchodzi. W sumie nie dziwiło go, bo zapewne zabrzmiało to tak jakby chciał pogadać o liście albo Yamim, ale w tej pierwszej sprawie nie miał pojęcia tak na prawdę powiedzieć, bo większość z tego wszystkiego była na piśmie, a w tej drugiej.. No cóż. Ta trochę mniej go obchodziła, ale mógł wytłumaczyć jak to wyglądało z jego perspektywy. To jednak nie teraz, wróćmy do meritum.
-Czyli mówisz, że Shikarui jest spokrewniony z Hanem?- o kurwa. Czyli Asaka i Shikarui byli rodziną? Co prawda bardzo daleką, ale dalej trochę go to zadziwiło. W tym momencie jego oczy na moment zrobił się wielkie, a dalsza część jego opowieści była mówiona nieco mniej pewnym tonem, jednak zamierzał to skończyć... I skończył. Złotooka była wyraźnie zaskoczona. No tak. Te złote oczy. Ma to jak najbardziej sens.
-To teraz w całości i po kolei. W pewnym momencie Han poznał pewną kobietę, Ayatsuri Sayuri, która swoją drogą jest teraz jednym z Jeźdźców, Jeźdźcem Głodu. Ta kobieta była i być może dalej jest w niego ślepo zapatrzona. Oczywiście nie była to zdrowa, piękna miłość. Przerodziła się ona w obsesję, którą ta miała na jego punkcie. To nie jest jednak ważne. Głównie chodzi o to, że mieli razem dziecko przed tym jak przerobiła się na marionetkę. Konkretniej to syna, Suzumura Kazumę, który był bardzo dumny ze swego pochodzenia, o którym był jak najbardziej świadomy i wiedział kim są jego rodzice. Osiedlił się w Oniniwie i również znalazł kobietę, z którą powił potomstwo. Tym razem bliźniaki. Suzumura Ryuichi, głowa rodziny Ekibyo w Shikagshi no Kibu, a także Himeko Mori, której linia została skreślona jakby została oficjalnie odrzucona.- mówił to praktycznie jednym tchem. Pamiętał to doskonale, ponieważ w tamtym momencie nie spodziewał się tego usłyszeć, a teraz... To już w ogóle. Pokrewieństwo małżeństwa z Hanem. No nie była to codzienna sytuacja i zdecydowanie chyba nie będzie ona zbyt komfortowa. Jaśniej już chyba nie mógł wytłumaczyć Asace, ale doskonale wiedział, że przecież to nie do końca o to chodziło, chodziło o sam fakt co te informacje mówiły. Na razie była faza szoku, kto wie co potrafi zrobić kobieta w ciąży z takimi rzeczami. A może to był błąd mówić jej o tym teraz? Ale z drugiej strony po jakimś czasie mógł coś przekręcić, albo mogła stwierdzić, że to sobie wymyślił lub coś innego. Nie. Trzeba było kuć póki gorące.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Tak prawdę powiedziawszy, to Asaka sama nie widziała jak wiele ich różniło aż do pamiętnej rozmowy w Ryuzaku no Taki po skończonym zadaniu w Midori. Tamto zdziwienie przyszło… bardzo nagle i bardzo negatywnie. Uważała wręcz, że nie zna osoby, którą uważała kiedyś za przyjaciela. I tyle czasu minęło od tamtej chwili, tyle myśli przeminęło, błędy też popełniono. Ale ona już zdążyła sobie wtedy ułożyć całe życie.
- Nie, dlaczego bym miała? Będzie mi miło, jeśli raz na jakiś czas wpadniesz nas odwiedzić. Pewnie teraz częściej będziemy bywać w domu. Wiesz… rzadziej będziemy wybywać na te długie podróże. Ale ani ja ani Shiki z tego nie zrezygnujemy. Tylko no… Przecież nie będziemy zabierać ze sobą dziecka – syna. Asaka marzyła o synu, zresztą tak samo jak Shikarui. O kimś, kto będzie dziedzicem rodu, poniesie nazwisko dalej. Marzyła, ale czy bogowie dadzą im właśnie syna? Asaka wierzyła, że tak. A przecież samą wiarą można zdziałać wiele.
Sprawę Yamiego białowłosa odłożyła na nieco później; chciała najpierw zobaczyć o czym chciał pogadać Toshiro i całkowicie ją to wybiło z… Ze wszystkiego chyba. Tor myśli Toshiro zresztą też był… oczywisty. Ona sama też o tym pomyślała przecież tam, w Oniniwie. Ale im dłużej o tym myślała… Sądziła, że Shikarui mimo wszystko znałby imiona swoich dziadków czy tam kim byłaby dla niego Sanada Miki. No i… Wtedy przecież nazywałby się Suzumura, a nosił nazwisko Sanada. Więc to wszystko musiało pójść w zupełnie innym kierunku.
- Ja… Nie sądzę – odpowiedziała czarnowłosemu i przygryzła wargi. - Żyli w Daishi. Sanada Miki była kobietą, przyjęłaby nazwisko mężczyzny i w ten sposób poszedłby ród dalej. Zresztą przyglądałam się Hanowi uważnie, bo też mi to na początku przyszło do głowu. Nie są do siebie podobni. No i… On wiedział jak nazywa się Shikarui. Myślę, że miałby świadomość, gdyby był jego potomkiem. Albo chociaż przyszłoby mu to do głowy, a nic nie dał po sobie poznać – a był bardzo… ekspresyjny. I strasznie sentymentalny. Coś by wtedy było na rzeczy. A nie było. Więc… Shikarui musiał pochodzić z jakiejś innej linii rodziny. Gdy byli w starej posiadłości Sanada… Był tam pokój Miki, Shinjiro oraz jakiegoś Akihiko. To może to trzecie imię miało coś wspólnego z rodziną Shikiego? Asaka nie miała innych pomysłów.
Zresztą nie były one chyba na ten moment potrzebne, bo opowieść Toshiro… trwała. A Asaka wpatrywała się w niego całkowicie zszokowana. Puzzle jednak… tak po malutku… zaczęły wskakiwać na swoje miejsce.
- Przerobiła się na marionetkę? Co? – marionetkę? Asaka nigdy nie słyszała o żadnych marionetkach innych niż zabawki. A chyba nie o to chodziło Toshiro. Jej nierozumiejący wzrok mówił chyba wiele – że też chwyta się teraz czegokolwiek znajomego i że przyczepiła się do tej Ayatsuri Sayuri, kimkolwiek była, byle po prostu złapać moment na oddech. – B… bliźniaki? Skreślona? – Asaka wodziła tymi złotymi oczami po twarzy Toshiro, oczekując w zasadzie, że ten zaraz powie, że ŻARTUJE, hehehe, i że tak naprawdę to chciał pogadać o… Ale nie żartował. Nie widziała w nim fałszu, zresztą… To wszystko brzmiało zbyt niedorzecznie by mógł to sobie wymyślić. I jednocześnie… Brzmiało… Zbyt…
Prawdziwie.
Mori Himeko. Jej matka, która nie miała nic wspólnego z chakrą. Ale czy wystarczyło by jeden rodzic był szkolony w jej używaniu, by i dziecko mogło potrafić nią władać? Mori Himeko – niewiele mówiąca o swojej przeszłości, jakby ta nigdy nie istaniała. Jakby ktoś wlepił ją do życia w niewielkiej wiosce pośrodku niczego i kazał tak związać koniec z końcem. Jej złotooka matka – bo to po niej odziedziczyła te oczy; jedyne co tak naprawdę po niej miała. Bo przecież nie czerwone włosy. Czerwone włosy… Czerwone wło… Han też miał czerwone włosy. I złote oczy. I Yoichi… On też miał czerwone włosy. A Natsume… O ile to był faktycznie on… Widziała jego złote oko. Te wszystkie nazwiska, te wszystkie… przypadki. Asaka nigdy w przypadki nie wierzyła, przecież mówiła to Shikaruiemu przy ich pierwszym spotkaniu i wiele razy więcej.
Zrozumienie. To to mógł w końcu zobaczyć Toshiro na jej twarzy. To było… zrozumienie. Zbyt wiele rzeczy tutaj do siebie pasowało a imię i nazwisko jej matki nie mogło paść tam przez przypadek. Nie widziała w Hanie swoich znajomych rysów, ale wcale ich w nim nie szukała. Szukała w nim rysów Shikaruiego – a tych, rzecz jasna nie mogła znaleźć, bo ich w nim nie było. Nie znaczyło to jednak, że wiadomość jaką otrzymała nie była jak otrzymanie strzału w policzek, bo kobiecie aż zabrakło tchu na moment. A potem niemalże ze strachem uniosła spojrzenie na Nishiyamę.
- …i… i co teraz? – zapytała bardzo, bardzo, bardzo cicho, bojąc się podnieść głos choćby o jotę za bardzo.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Czerwone oczęta Shikaruia oczywiście zostały zauważone, Mujin zerkał co jakiś czas na jego twarz, żeby sprawdzić czy przykładowo krzywi się z bólu albo ma do niego jakieś uwagi. Co prawda on nie był w żadnej pozycji do czynienia uwag odnośnie rzemiosła, na którym się nie znał, ale nadal mógł mieć coś do powiedzenia. Na pewno się nie znał, nie wiedział nawet po co są nerki. Heh, całkowici amatorzy. Ten typ człowieka, który uczy się anatomii podstawowej - gdzie jebnąć, żeby zabić. Oczywiście tacy ludzie spadali w jego piramidzie szacunku dość szybko, niebezpiecznie blisko użytkowników Genjutsu i innych zaraz toczących ten świat. Nie aż tak nisko jednak, wspólny interes na pewno po części negował ten spadek umiłowaniem Shikaruia do bólu. Cóż, Mujin na pewno by go unikał za wszelką cenę. Bo po co zmuszać się do odczuwania nieprzyjemnego uczucia, skoro można było je minimalizować? No właśnie, potrzeby nie było.
Widownia też mu nie przeszkadzała, zazwyczaj pacjenci woleli zamykać oczy. Odwracać głowę, jakby bojąc się samego widoku ich otwieranych ciał. Logiczne, logiczne. Ale on patrzył, nawet nieufnie. Medyk nie spodziewał się całkowitego zaufania do jego osoby, ale zaufania wystarczającego do uratowania życia. Tylko i aż tyle, ale desperacja ujawniała w człowieku nowe pokłady ufności.
- Potrafisz to zobaczyć? Zawsze mogłem polepszyć twój stan tymczasowo. Czysto teoretycznie, oczywiście. - odpowiedział, poprawiając się szybko. Oczywiście że nigdy by nie zrobił czegoś takiego. Zaszkodził pacjentowy pod pretekstem pomocy. Albo wykonał swoją robotę częściowo. Albo jakkolwiek inaczej spartaczył swoje dzieło. No nie było opcji. Yokage Mujin to nazwisko gwarantujące powodzenie i zadowolenie klienta. I życie. Życie też.
- Pewnie, nie omieszkam skorzystać. To teraz pokazuj pieczątkę, Shikarui-san. - Mujin przeszedł bardzo szybko do konkretów, uśmiechając się szeroko, patrząc prosto na swojego rozmówcę. Stojącego z taką pewnością i, jeśli dobrze to zinterpretował, dumą. Chyba.
- Właśnie. Zanim zaczniemy. Pamiętam jak mówiłeś, że aktywacja twojej pieczątki przypomina aktywacją zdolności Jugo, prawda? Więc... jest jakaś szansa że staniesz się jednym z tych potworów? Nie do kontrolowania? - zapytał. Musiał zapytać. Przecież chyba była taka możliwość, prawda? Że jego przemiana zajdzie za daleko. Owszem, ciekawa możliwość i ewidentnie okazja do przeprowadzenia kolejnej, uzupełniającej sekcji. Ale oczywiście wolałby tego uniknąć, co nie zwalniało go z obowiązku zaspokojenia swojego pociągu do różnorakich informacji. Może udałoby mu się wymyślić coś do zablokowania tego znaczka? Wiedza jak dokładnie działał ten znak byłaby pomocna, mimo że i tak dość dużo wiedział. Zwłaszcza po Oniniwie.
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Nie było rzeczy nieomylnych na tym świecie. Już przekonał się, że Ranmaru są w stanie oszukać jego własne oczy. Co jeszcze było w stanie? Ach tak - genjutsu. Ta przeklęta sztuka, której Shikarui nie cierpiał równie mocno co Mujin. Oczywiście nie było w nim krztyny szlachetności, to nie wzniosłe pobudki sprawiały, że jej nie cierpiał, a te czysto egocentryczne. Ciężko było mu z genjutsu walczyć, dlatego go nie lubił - proste. Z tego samego powodu postanowił je poznać. Zamierzał gromadzić wokół siebie wszystko, co ułatwiałoby mu zdobywanie siły na swoich własnych warunkach. Było jeszcze fuinjutsu. To potrafiło zablokować jego oczy i również zdołał tego doświadczyć. Czy Mujin operował czymś, co byłoby w stanie go oszukać - oto jest pytanie. Możliwe. Czy z tego powodu Sanada się bał? Na pewno sprawiło to, że zatrzymał się na moment, przekręcił głowę na ramię, a jego wzrok, spojrzenie czerwonych oczu, przesunęło się na twarz medyka. Nie musiało. Przez lata życia w społeczeństwie zdążył się już nauczyć chociaż częściowo, że nie wszyscy jednak widzą tak, jak on widział i że kontakt wzrokowy czasem robił i mówił więcej, niż faktyczny czyn czy słowo. Ale zaraz jego oczy zgasły. Moment zastanowienia minął bardzo szybko.
- Potrafię bardzo dokładnie ocenić stan fizyczny. - Powiedział bardzo wiele Mujinowi o tym, co jego oczy potrafią i wciąż tylko to, że również nimi słyszał pozostawało wątpliwością. Złożył dłonie przed sobą, pocierając lekko nadgarstki. Dziwne to było uczucie, kiedy przez moment nie czułeś nic w ciele, a teraz już czujesz wszystko. I w końcu możesz odetchnąć pełną piersią bez bólu, co też Sanada zrobił. - W moim życiu ludzie mieli o mnie różne mniemanie. Większa część uważała, że jako ninja jestem psem gończym, którego szczuje się na wroga i spuszcza ze smyczy. Niektórzy mieli mnie za owieczkę wystawioną na paszcze psów, bo pozwalałem się kąsać wiele razy. - Sięgnął rękoma do głowy, by poprawić drewnianą szpilę wbitą we włosy, która podtrzymywała ich spięcie, by nie plątały się podczas jedzenia i teraz - operacji. Przeszkadzałyby również przy badaniu pieczęci. Zaraz je opuścił. - Dzisiaj nie żyją już ani ci, którzy zapinali obrożę, ci, którzy trzymali smycz i z niej spuszczali ani ci, którzy kąsali. Nie wiedzieli, że urodziłem się pod znakiem tygrysa. - Uśmiechnął się lekko do Mujina, biorąc kolejny nieco głębszy wdech. Ze zdecydowaną ulgą zresztą i zadowoleniem. Kształtowanie mimiki twarzy było najbardziej skomplikowaną rzeczą, jakiej się uczył. I ciągle dbał o to, by ruchy mimiczne były ulepszane i dobrze dopasowane do sytuacji. Do tego, co chciał przekazać. - Jesteś mądrym człowiekiem, panie Yokage. Nie drażniłbyś tygrysa. - Byli też ci, co uważali go za węża - ale to był komplement. Ignoranci chyba nie zdawali sobie sprawy, że węże, jako istoty uświęcone, były o krok od boskości. Wystarczyło im tylko znaleźć perłę. Wtedy stawały się smokami. Obrócił się do mężczyzny plecami, gotów usiąść czy też położyć się - jak mu było wygodniej.
- Jeśli życzysz sobie zobaczyć i zbadać przemianę, przygotuj ewentualne środku ochronne. Pójdę po Asakę, żeby mnie unieruchomiła. W walce nie mam problemów z ukierunkowaniem agresji, ale nie będę ryzykował, że poza nią będzie inaczej. - Już zresztą raz chciał rozszarpać gardło Toshiro - i to zdecydowanie wystarczyło. Ten jeden jedyny raz niepewności i zagrożenia. Nie zamierzał sprawdzać, czy szybciej rozszarpałby gardło Mujina czy pożarłby go jego robaki. Tym nie mniej bez szału walki i poczucia zagrożenia też wszystko wyglądało inaczej. Mujin nie był jego wrogiem ani celem. Poczekał, aż Mujin się przygotuje, chociaż przywoła robaki, czy zrobi cokolwiek, co da mu znać, że ninja rzeczywiście jest gotów na wszelkie... nieprzewidziane wydarzenia. - Pieczęć przekazywana przez Jugo przechodzi bez ich szału, lecz z agresją. Rządzi się nieco innymi prawami. Jestem w stanie utrzymać ją tylko przez kilka chwil, więc musisz się śpieszyć. Nie narażając swojego zdrowia będę mógł powtórzyć proces jutro. Im dłużej jest aktywna, tym mocniej wyczerpuje moje ciało. Efekt jest zgubny, bo ujawnia się dopiero po dezaktywacji pieczęci. Doprowadziła mnie już do omdlenia. Zapewne mógłbym się nią również zabić. Ta chakra żeruje na sile mojego organizmu. I wiem, że może zaoferować jeszcze więcej mocy.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Toshiro »

Gdy ktoś walczył o to, aby sobie ułożyć życie, inni walczyli o to, aby w ogóle mieć podstawy do tego, aby układać je od samego początku. Tak zamierzał zrobić Toshiro. Wydawało się już być nieco... Lepiej. Być może nawet był na w miarę dobrej drodze. No, być może. W każdym razie Asaka również nie zdawała się być przeciwna jego częstszej obecności w ich posiadłości co trochę rzeczywiście podnosiło go na duchu.
-Oczywista oczywistość. Tylko uważajcie na tych swoich wyprawach żeby malec nie musiał na was zbyt długo czekać.- ta niepewność gdy czekało się na rodzica, a on nie wracał o wyznaczonej porze zabijała. Doskonale znał to uczucie. Poznał też to, gdy rodzice nie wrócili. No, ale teraz przecież nie o nim, prawda? Poza tym to już dawno temu, a poza tym mieli teraz inne sprawy na głowie, te teraźniejsze.
Gdy Asaka wyjaśniła mu kim była Sanada Miki to odetchnął z lekką ulgą. Choć, nie do końca, bo puenta tego wszystkiego i tak nadchodziła. Niby mogła mieć racje, ale na pewno były takie przypadki, w których kobiety zachowywały swoje nazwisko, albo... To był po prostu skok w bok? Jedna noc? Kto tak na prawdę wiedział jak to wszystko się potoczyło? Niby go uspokoiła, ale kolejne myśli zaraz zaczęły mu zaprzątać głowę. Nie zamierzał się chyba jednak z nią dzielić wprowadzając ją w jeszcze większy zamęt.
Gdy Nishiyama opowiadał to wszystko starał się mieć jak najbardziej poważną minę właśnie na wypadek tego, żeby Asaka nie pomyślała, że ten stwierdził, że robi sobie z niej żarty. W żadnym wypadku. Nie było u niego ani jednego potknięcia, żadnego znaku, który wskazywałby na to, że ściemnia. Wzrok wyczekujący żartu oczywiście się go nie doczekał, oprócz tego dziewczyna otrzymała głośne westchnięcie.
-Tego dowiedzieliśmy się z jednej z tych pozytywek, które znalazła nasza grupa. Nikt inny nie połączył tego z Tobą, bo przecież nikt nie znał Twojego nazwiska, tego pierwszego. Linia Twojej matki... Z jakiegoś powodu została wykreślona i nie wiadomo co dalej się z nią działo. No, oni nie wiedzieli. - tutaj zrobił chwilę pauzy, starał się mówić wolno i wyraźnie. -Wygląda na to, że Han był dziadkiem Twojej mamy, a co za tym idzie... Jesteś jego prawnuczką.- oznajmił i pokręcił głową. Instynktownie chciał dodać "przykro mi", ale niby dlaczego? Czy jest to rzeczywiście powód do tego żeby było komukolwiek przykro? Tak na prawdę dla niego nic to nie zmieniało. Być może w oczach innych Asaka mogła stać się pomiotem Antykreatora, który przy najbliższej okazji zdradzi i zwróci się przeciwko innym.
-Widziałaś reakcję innych na jakiekolwiek powiązania z Antykreatorem. Nie chciałem żeby ktokolwiek inny się o tym dowiedział. Dlatego nie chciałem Ci tego wtedy tam powiedzieć, Asaka.- przybliżył się i powoli położył jej dłoń na ramieniu widząc jak ta podnosi na niego swoje wystraszone spojrzenie i słysząc jej pytanie. -Nic to nie zmienia. Nazywasz się Sanada Asaka i jesteś dumną kunoichi Kosekich. Kochasz swój dom i rodzinę bardziej niż cokolwiek innego. Nieważna jest krew, ważne jest to gdzie się wychowałaś i to kogo Ty uznajesz za rodzinę, a tę masz tutaj. wskazał wolną ręką na ich dom, a później w stronę Seiyamy. Zabawne, że teraz ich role się odwróciły. Jeśli już to o takie gadki podejrzewałby Asakę, być może tyle się ich nasłuchał, że instynktownie widząc zachwianie od razu jego ciało i umysł po prostu na to zareagował. Nie znał chyba dumniejszej osoby niż Asaka, więc nie miał pewności, że nawet było jej to do szczęścia potrzebne, ale cóż. Lepiej zdusić zarodki niepewności w środku. On wcześniej tego nie zrobił i spójrzcie państwo, wyszło jak wyszło. Poza tym nie mogła trafić lepiej z tym problemem, ponieważ on też definitywnie wyrzekał się jak ognia, że jest Uchiha. Mówią ponoć, że często ludzie stają się tym, czego nienawidzą najbardziej no i proszę bardzo, powrót do korzeni był bliski. Na szczęście Toshiro w miarę szybko się opamiętał i dostrzegł problem starając się wrócić na odpowiednie tory, a teraz... Cóż. Raczej nie podejrzewał Asaki o to, że pójdzie w ślady Hana.
0 x
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Shikarui stał się nagle bardzo... brakowało mu chyba na to słowa. Nie umiał dokładnie określić jego zmiany w sposobie wypowiadania się. Taki niebezpośredni? Poetycki może? Nie przepadał, bardzo nie przepadał. Lubił konkrety i lubił mieć sens. Po co miał zgadywać o co chodziło rozmówcy, skoro mógł to po prostu usłyszeć prosto z mostu. Znacznie ułatwiało mu to pracę, ale ludzie nie byli szczerzy. Niektórzy nie byli do tego zdolni. Przeinaczają rzeczy, manipulują prawdą dla swoich celów. Wstydzą się, boją. Cokolwiek. Albo używają analogii do przekazania prawdy, której w normalnych warunkach nie byliby w stanie przekazać. Z dowolnego z powodów. Dlatego kiedy Shikarui podszedł do niego i popatrzył się na niego z dołu... No Mujin miał prawo poczuć się nieco niezręcznie i niewygodnie.
- Słusznie, podzielam opinię. Także nie lubię krępowania mojej wolności. - odpowiedział szybko, próbując zrozumieć intencje jakie przemawiały za jego działaniami. Po chwili je poznał. Nie drażnij tygrysa? Oho, ktoś próbował wywrzeć na nim presję? Że lepiej nie zapuszczać się zbyt daleko w swoich medycznych zabawach? Ciekawe kto tutaj komu miał zmienić oko na inne, co? Mujin uniósł lekko brwi. Do tej pory ich relacja wydawała się całkiem dobra, żeby nie powiedzieć kwitnąca pod wpływem wspólnego interesu i ogólnego dogadania się podczas towarzyskich i służbowych interakcji. A teraz takie coś. Co miał o tym myśleć? Nie miał pojęcia, dlatego odpowiedział jak podpowiadał mu instynkt.
- Co? - całkowite niezrozumienie. Nie miał bladego pojęcia o co mogło mu chodzić. Nie wiedział przed czym go ostrzegał. Żeby nie prosić o pokazanie tego znaku? Ciężko było mu połączyć kropki, może były zbyt szeroko rozstawione od siebie? Cholera wie. Naprawdę. Nie miał pewności, a bardzo lubił podejmować decyzję w oparciu o fakty.
- Znaczy no. Wydaje mi się, że masz jakieś błędne założenie. - dopowiedział chwilę potem, bo jego pierwotna odpowiedź raczej nie dawała jakiejkolwiek odpowiedzi jakiej Shikarui mógłby od niego oczekiwać. A badania nie miał zamiaru rozpocząć tak szybko. Znaczy chciał, może nawet zobaczenie tej przemiany byłoby dopiero interesującym doznaniem. O tak, to byłoby coś. Chętnie, chętnie. Ale właśnie, może ciężko by go było kontrolować? O dziwo Yokage miał idealne narzędzie do radzenia sobie z tego typu problemami.
- Tak, możemy spróbować z dodatkowymi zabezpieczeniami. Mogę spróbować z paraliżującym gazem. Albo wyłączeniem nerwów w twoim ciele, jak przed chwilą. - odpowiedział, przyglądając się tej pieczęci. Dowolna pozycja była dla Mujina optymalna, klęknięcie albo nawet zbadanie na stojąco. Słowa Shikaruia także nie przeszły jego uwadze. Ten symbol... Przypomniał sobie wiadomości które zdobył w Oniniwie. Sztuczna chakra. Chakra natury. Mimo wyrwania tej strony, po części zdołał ją odtworzyć, ten fragment był mu całkiem dobrze znany. Przemiany. Sadaharu Naoya. Tak, tak. Coś o tym. Shikarui mógł poczuć, jak zabandażowane palce przejeżdżają delikatnie po znaku. Han. Shikarui miał pod sobą jego chakrę. Han pochodził z Jugo. Jugo są agresywni, transformują się. Eksperymenty. Drugą ręką Mujin wyciągnął swój notatnik i otworzył na odpowiedniej stronie. Przemiana się zatrzymywała, gdy chakra natury została usunięta? Czyli że to ona była powodem przemiany? Ale tutaj Shikaui się nie przemieniał. Hmh.
- Więcej mocy? Umiejętność przeobrażania swojego ciała? - zapytał Mujin niepewnie, próbując poskładać to wszystko do kupy. Ale czegoś mu brakowało. Nie, nie miał jak. Może sekcja tego cholernego potwora w jego zwoju da mu odpowiedzi? Nie, oczywiście nie tej dziewczyny. Tego przetransformowanego potwora, którego ze sobą wziął. Ale czuł, że może natrafić na coś niezwykłego. Jako ninja spotykał się z wieloma zjawiskami i elementami, które były dla niego nieznane. I każda taka tajemnica wymagała rozwiązania. I każdą rozwiązywał. Tą też rozwiąże.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Mogła się tylko uśmiechnąć – bo rzeczywiście była to oczywista oczywistość. Truizm, ale jednak warto było go wyznać na głos.
- Ja sama nie wytrzymam w podróży zbyt długo już teraz. Z dala od dziecka. Dobrze, że moi rodzice są tutaj na miejscu i że moja matka zrezygnowała już z chodzenia na misje – jej matka… znaczy macocha, bo mówiła o żonie swojego ojca, Minako. W końcu jej prawdziwa matka nie żyła już od kilkunastu dobrych lat. Dobrych… Na pewno w pewien sposób, ironiczny, dobry dla niej, bo jej życie znacznie się polepszyło, odkąd trafiła pod skrzydła własnego ojca. - Wiem, że czekają już na wnuki, a u mojego rodzeństwa to… Może Katsu w końcu żonę znajdą – no i Hotaru… Ale Hotaru straciła narzeczonego.
Puenta była jaka była, ale to, o czym myślał Toshiro, już jej samej przebiegało przez myśli, jeszcze w Oniniwie. Długo tam nad tym myślała i doszła w końcu do tego, o czym powiedziała Toshiro – że jej się to nie kalkulowało. A poza tym…
- Zresztą… Sam teraz mówiłeś o potomkach Hana. Shikarui jest synem Sanada Masayukiego i Kansho-in, ich imiona chyba nie padły w tym wspomnieniu, skoro o nich nie wspomniałeś? – to nie było wesołe wspomnienie, bardziej nieco przestraszone burknięcie, ale to nawet bardziej ją przekonywało. Wspominał o jakiejś Ayatsuri Sayuri, a nie Sanada Miki. Wspominał inne imiona – a nie te.
- Moja matka… Zawsze mówiła, że nic nie wie o chakrze. Że mój ojciec jest shinobim. Może… się ukrywała. Może chciała uciec od… od sądu za coś, na co nie mogła mieć wpływu? – zastanowiła się na głos, a potem przyłożyła dłoń do czoła i przejechała po nim, smakując w głowie to słowo: prawnuczka. Było gorzkie. Aż jej się w głowie zakręciło, więc wzięła głębszy oddech. - Ja… dziękuję. Dziękuję, naprawdę. Że mówisz mi to teraz, a nie wtedy. I że… że w ogóle mówisz. To… To coś, co powinnam wiedzieć, dziękuję – znowu. Chyba nie przestanę ci dziękować – podskoczyła lekko, kiedy położył dłoń na jej ramieniu, ale zaraz sama uniosła dłoń i poklepała tę jego – to było kolejne podziękowanie. Za to, że chciał dodać jej otuchy. - Masz rację, to… niewiele zmienia. Jestem tylko spokrewniona z kimś, kto chce mieć cały świat przeciwko sobie, ale też z innymi wspaniałymi shinobimi. Ale to nie znaczy, że jestem nim. Nie jestem – choć Asaka nie zdawała sobie sprawy jak bardzo była podobna do Hana za młodu, jeszcze przed tym, co sprawiło, że stał się tym, kim się stał. Nie widziała wszystkich wspomnień, bo… no tak naprawdę to widziała tylko dwa. Nie wiedziała więc. A przynajmniej nie wiedziała teraz, tak na gorąco. - Toshiro? Mogę mieć prośbę? Gdy będziesz rozmawiać z Kazuo-dono, jeśli będziesz… mógłbyś mu o tym nie wspominać? Chciałabym sama to zrobić, nie żeby dowiadywał się od osoby trzeciej – nie chciała, by gdy do niego przyjdzie, to patrzył na nią jakoś dziwnie, przez pryzmat jej pochodzenia. Chciała mu to wyznać sama, bo… miała taki obowiązek. Nie chciała tego ukrywać przed liderem ich klanu.
- Och, bogowie, co za bałagan… Kto by pomyślał… Nigdy bym sama tego nie połączyła, ale moja matka… Była do niego zbyt podobna. Zbyt… Dlaczego sama na to wcześniej nie wpadłam? – jak to dlaczego… bo nie myślała o swojej matce w Oniniwie, nie oprócz tego jednego momentu na cmentarzu. Nie wpadła na to, by w ogóle się nad tym pod tym kątem zastanawiać. Kto by wpadł? Chyba tylko jakiś chory paranoik z urojeniami. Dłonie lekko jej drżały z nerwów, ale zaraz zacisnęła je na czarce z herbatą i w końcu się jej napiła. Toshiro wybrał dobry moment, bo teraz była już i tak znacznie spokojniejsza, że Shikarui wrócił do domu i że znajdował się właśnie w kompetentnych rękach Mujina. Asaka przetarła twarz dłonią, jakby chciała w ten sposób rozluźnić napięte mięśnie.
- Yami zostawił mi wiadomość. Podobno zdradziłeś w towarzystwie, że jest pojemnikiem… - odezwała się w końcu, skoro byli tutaj sami i nikt ich nie słuchał. - Wiesz… nie zaskarbisz sobie sympatii, jeśli będziesz zdradzać czyjeś tajemnice. Ta należy do niego i tylko do niego – tak jak nie zdradził przy towarzystwie tego, że ona jest tym kim jest. - Mojej nie zdradziłeś – dodała jeszcze i kiwnęła do niego głową.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Shikarui »

Krępowanie wolności... krępowanie wolności... Jak bardzo przeszkadzało mu to "skrępowanie"? Wcale. Wystarczyło tylko być bardzo dobrym, bardzo mądrym i bardzo wyrozumiałym właścicielem dzikiego zwierzęcia. Rozumieć jego potrzeby i jego instynkty, za którymi chodził i które były dla niego przecież tak bardzo ważne. Shikarui potrafił być bardzo grzeczny, bardzo uczynny i bardzo posłuszny, ale to nie pański rozkaz, ale instynkt właśnie decydował ostatecznie, co ma się wydarzyć. Ongiś łatwiej było to oceniać. Mówić o tym. Dziś? Szukał przez wiele lat swojego właściciela i go znalazł. Nie było sensu rozckliwiać się nad innymi możliwościami. Musiał przeżyć dwadzieścia lat swojego życia, że człowiek nie potrzebuje Pana. Musiał doświadczyć wystarczająco wiele, żeby zrozumieć, że najlepiej decyduje się o sobie samym, a nie powierza decyzję w cudze ręce. Czarnowłosy był bardzo wygodnym człowiekiem, ale większość do tego właśnie dążyła - do wygodnego i swobodnego życia.
- Mam? - Błędne założenia nie były czymś nowym w jego przypadku. Obrócił głowę w kierunku Yokage z zainteresowaniem. - Stworzyłem założenie, że jesteś za mądrym człowiekiem, żeby bawić się w podchody. Gdybyś chciał mojej śmierci - zabiłbyś mnie. - Wyjaśnił całkowicie wprost powód jego wywodu i bieg myśli, w których jego umysł pobiegł. I dlaczego wcale bardziej się nie spiął. I dlaczego ciągle tutaj był, nie czując naruszenia zaufania w stosunku do medyka. - Jeśli stworzysz technikę zdolną oszukać moje oczy możesz sprawdzić na moich, czy naprawdę działa. - To by było naprawdę ciekawe. Poznać kolejną możliwość oszustw. I jednocześnie przekonać się, że taka istnieje i że trzeba na taką szczególnie, bardzo szczególnie uważać. Bo jeśli Mujin taką stworzy to dlaczego ktokolwiek inny miałby jej nie posiadać? Umówmy się - Mujin był człowiekiem, który mieszkał tutaj przez miesiąc, którego znali kawałek czasu, który znał kilka sekretów za dużo i który w piramidzie wartości Shikaruiego znajdował się na czubeczku. Zaraz pod Asaką. Prawdziwa perła, diament oszlifowany, na którego trzeba było chuchać i dmuchać, dbać o niego i pielęgnować. Pozornie drobny mężczyzna o niezwykłej mocy w dłoniach. Jego wartość była zmniejszona tylko o to, że był taki wysoki. Przeklęci, wysocy ludzie... - Nie traktuję cię jak medyka. Traktuję cię jak przyjaciela. - To było całkowicie szczere. Mujin wskoczył na inną rangę niż tylko "osoba, o którą trzeba dbać, bo ma talent".
- Asaka to moja kotwica. Daje mi większe poczucie komfortu. - Wyjaśnił od razu. Pomyślał o tej technice, która została już użyta, ale jednak białowłosa go samą swoją osobą uspakajała. - Jeśli mówimy o swobodzie... pamiętasz spotkanie w onsenie w mieście samurajów? - To było w sumie pytanie, które bez względu na odpowiedź albo i jej brak sprawiło, że po bardzo krótkiej przerwie Shikarui kontynuował. - Nie znoszę za dobrze małych pomieszczeń, w których jestem unieruchomiony. - A właśnie byli w małym pomieszczeniu, w którym była mowa o paraliżu. - Przyzwyczaiłem się już do tego typu miejsc. Co nie znaczy, że czuję się w nich dobrze. Tym bardziej pod wpływem pieczęci. - Kiedy chciało się rozerwać na strzępy niemal wszystko i wszystkich. Dostałby białej gorączki, już to czuł.
- Istnieje skomplikowane fuinjutsu zdolne zablokować moc pieczęci, ale tylko zgodnie z wolą hosta. - Odezwał się, kiedy palce Mujina przesunęły się po jego skórze. A po jego karku przesunął się całkiem przyjemny dreszcz. - Być może. Jest to poza moją wiedzą na ten moment. - Ale zamierzał się dowiedzieć. Wszystko w swoim czasie.
Poczekał, aż Mujin stwierdzi, że na samą pieczęć napatrzył się wystarczająco. Czy cokolwiek zamierzał z nią robić. Dopiero kiedy medyk był gotowy podniósł się, żeby rzeczywiście skierować swoje kroki w dół, do Asaki i Toshiro.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Toshiro
Posty: 1355
Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito | San
Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png
Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
GG/Discord: Harikken#4936

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Toshiro »

Wiadomym było, że życie Asaki i najprawdopodobniej ulegnie dużej zmianie. Nie będą mogli pozwolić sobie na zbyt dużą swobodność z racji na dziecko, które razem przyjdzie im wychowywać. O ile rzeczywiście się tym zajmą. Nic jednak nie wskazywało na to, że miałoby być inaczej. Białowłosa raczej wydawała się być zadowolona z tego faktu. I dobrze. Poza tym będzie teraz pewnie na siebie bardziej uważać niż kiedykolwiek, więc też lepiej dla obu panów w czarnych włosach. Och tak, biedna Hotaru, która straciła narzeczonego. Od razu mu się przypomniało, że słyszał o tym już wcześniej.
-Na pewno.- przytaknął jeszcze na zamknięcie tamtego tematu. Sam wierzył, że wszystko jakoś się ułoży każdemu, bo przecież życzył im dobrze.
-Tak, masz rację. Rzeczywiście nawet w tamtej chwili o tym nie pomyślałem, nie wiem dlaczego.- uśmiechnął się lekko pobłażliwie jakby rozczulając się nad swoim niepomyślunkiem. Fakt, faktem, zapewne gdyby Shikarui był potomkiem Hana to rzeczywiście albo jego matka albo po prostu ktoś z jego gałęzi byłby tam wymieniony, a dobrze wiedział, że nikogo takiego tam nie było.
Być może matka Asaki tak jak i rodzice po prostu przed czymś uciekali i chcieli się po prostu schronić gdzie indziej. Czy to przed rodziną, losem, czy to przed czymkolwiek innym. Nikt z nich tak na prawdę nie znał tego powodu, a we wspomnieniach również nie było to nigdzie wspominane. Niestety dużo więcej nie mógł jej powiedzieć, ale wydawało się, że i tak przekazał wystarczająco dużo.
-Nie wiedziałem jak wtedy na to zareagujesz, poza tym... Zbyt dużo się działo. Nie mogłem Cię bardziej rozpraszać. Nie masz za co dziękować. Po prostu uważam, że każdy powinien znać swoje korzenie. Mimo wszystko. Nawet jeśli chcesz się od nich zupełnie odciąć i nie mieć z nimi nic wspólnego.- tak, mówił też przy okazji o sobie, bo jego krew też nie pochodziła stąd, a jednak warto było wiedzieć skąd byli jego rodzice. Niektórych rzeczy nie dało się przecież zmienić i to była jedna z nich. -To prawda. Asaka, którą znam na pewno nie podążyłaby tą ścieżką.- powiedział i uśmiechnął się do niej ciepło. Choć ona tak na prawdę nie do końca znała jego, to on znał ją bardzo dobrze. Jak cień obserwując ją od dziecka. Brzmi to dość dziwnie, ale lepiej chyba tego się nie dało ująć. Zawsze wycofany odkąd utracił rodziców, Toshiro po prostu przestał ufać każdemu. W pewnym momencie nawet Masaru wydawał mu się podejrzany, ale przecież go nie wydał, prawda? No nikt się po niego nie stawił, więc raczej nie. Ściągnął w końcu rękę z ramienia dziewczyny, gdy ta wystosowała do niego swoją prośbę.
-Jak najbardziej rozumiem. Zostawiam to w takim razie Tobie.- odparł nie dziwiąc się w ogóle Koseki. Kto by chciał żeby takie rzeczy przechodziły przez osoby trzecie? No, raczej nikt, więc Nishiyama nie widział powodu, aby w jakikolwiek sposób próbować zrobić to inaczej i na własną rękę przekazywać te informacje.
-Najczęściej jest tak, że jak mamy coś wyłożone jak na talerzu to po prostu tego nie dostrzegamy. Poza tym... Jest przecież mnóstwo osób w Daishi. Nie zadręczaj się tym, nie miałaś za bardzo prawa wiedzieć, czy też nawet podejrzewać.- choć złote oczy nie są codziennością, to przecież na pewno było jeszcze sporo osób, które takie posiadały - bo tak. Mimo wszystko Asaka przyjęła to całkiem dobrze, tak jak się spodziewał. Miał nadzieję, że nie przybierała jedynie maski, aby udawać, że wszystko jest w porządku. Choć w obliczu tego wszystkiego co się dzieje, to przecież ten fakt nie jest chyba aż tak straszny, no nie?
Teraz, gdy to się już wszystko mniej więcej wyjaśniło przeszli do nieco mniej przyjemnej kwestii jaką byłą jego konfrontacja z Yamim. Sam musiał przyznać, że nie wypadła ona zbyt korzystnie, ale Yumichika tak na prawdę sam się o to prosił. Na prawdę nie chciało mu się o tym rozmawiać, jak i mieć do czynienia z samym kupcem jeśli nie zajdzie taka potrzeba w przyszłości. Dobra współpraca skończyła na panewce, nie mógł jednak ukryć, że był w tym również jego spory udział.
-Taak...- zaczął zbierając myśli.-To wyszło strasznie niefortunnie. Wydaje mi się, że wraz z przybyciem trzeciej łzy odblokowałem nowe możliwości. Nawet nie wydaje mi się, wiem to. Pamiętasz Yoshimitsu z Midori? Potrafił kontrolować biju swoim sharinganem. Nie mówię, że ja będę w stanie to zrobić, ale może coś pomniejszego się uda. Nie wiem, może na chwilę to coś uspokoić, albo przytrzymać w miejscu? Stwierdziłem, że coś takiego może okazać się przydatne w przyszłości gdyby nastąpiły podobne sytuacje jak ta w Midori. Chciałem zaproponować mu współprace i zanim cokolwiek powiedziałem to poprosiłem o rozmowę na osobności, a on odpowiedział w taki sposób jakby chciał mi powiedzieć, że jeśli mam jakąś sprawę to mam mówić przy reszcie, więc po prostu to zrobiłem.- wzruszył ramionami i pokręcił głową.-Nie zdradziłem i nie zamierzam. Poza tym wiedziałem, że będzie jeszcze okazja z Tobą porozmawiać, a z nim nie. Dlatego chciałem to załatwić tam. W każdym razie chciałbym, aby moje spekulacje co do moich możliwości pozostały między nami.- odparł opierając łokcie na stole i łapiąc się za głowę jakby nagle stał się strasznie zmęczony, a taki był, tylko mentalnie. Niedługo po tym wrócił jednak do złotych oczu Asaki. -Nie wiem. Ja po prostu chyba nie potrafię obchodzić się z ludźmi. Przecież chciałem dobrze, a wyszło... Jak wyszło. Tak, że nikt nic nie dostał i nikt nic nie zyskał, a Yami w pewnym sensie stracił, więc dlaczego nie mógł po prostu od razu porozmawiać i chociaż wysłuchać o co chodzi? Yami swoim zachowaniem również nie zaskrabia sobie sympatii i nie sprawia, że chcę dotrzymywać jego tajemnic.- i w tym był inny. W tym był jak biały kruk pośród tych czarnych. Obcowanie z innymi po prostu było trudne. Za trudne. Tu powiesz jedno słowo źle, tutaj jedno za dużo i się robią kłopoty. Poza tym nie rozumiał zupełnie zachowania Yumichiki, który jeśli już rzeczywiście wiedział, że Toshiro wie, że jest jinchuriki to dlaczego po prostu z nim nie porozmawiał? Gdyby Nishiyama chciał jakkolwiek mu zaszkodzić to było na to dużo lepszych sposobów niż bezpośrednia konfrontacja. Ot, mógł po prostu rozpowiedzieć informację, że ma w sobie ogoniastą bestię. Znał jednych takich co by sporo zapłacili za coś takiego. Po tym wszystkim rozważał, czy rzeczywiście tego nie zrobić, bo dlaczego nie? Strasznie go zirytował. Zamiast trzymać z tymi, którzy wiedzą, stwierdził, że się na nich wypnie.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Asaka »

Nikt nie wiedział jak na cokolwiek obecnie będzie reagować Asaka – ba, sama tego nie wiedziała. Nie mogła więc obiecać, że będzie całkowicie spokojna gdy dowiaduje się o niespokojnych rzeczach, że będzie ją coś bawić, kiedy usłyszy dobry żart, że będzie się szczęśliwa wtedy, kiedy działo się coś dobrego i że będzie płakać wtedy, gdy coś smutnego. Pomijając, że ogólnie była mało płaczliwa… ale hormony podczas ciąży robiły swoje i czasami po prostu przychodziła do Shikiego, przytulała się i płakała – i nikt nie wiedział dlaczego.
- Cóż… Dobrze. W Oniniwie to nie był najlepszy moment na takie wieści, zdecydowanie – a jak sobie przypomniała niemalże samą końcówkę, jak Shikarui oberwał tą belką i padł w kałuży krwi ledwie kontaktując, bo chciał ją zasłonić; jak Toshiro skończył z drewnem wbitym w pierś, bo też chciał ją zasłonić… i dzięki temu uratował Shikiego. Wtedy jej nerwy i te dziwne, splątane emocje osiągnęły istne apogeum i nie była później zdolna już do niczego sensownego.
- Jak to mówią… Nigdy nie mów nigdy. Ale nie czuję się w żaden sposób zainspirowana do niego do działania. Raczej do… przeciwdziałania, bo to, co chce osiągnąć jest zupełnie niedorzeczne i mogłoby zburzyć jakikolwiek porządek w tym świecie. Wtedy… Wtedy dopiero byłoby nieciekawie – mruknęła pod nosem. Cholera wie, co przydarzy się w przyszłości, ale Asaka była pełna nadziei na lepsze jutro, a nie na to, że świat da jej kopa w rzyć i poturbuje tak, że będzie chciała go całego utopić we własnym bólu i cierpieniu. - Nie zadręczam się tym, że nie wiedziałam. Nie sądzę też, że ktoś to połączy… Chyba go nie przypominam za bardzo. Zresztą z osób wymienionych tylko Yoichi jako tako by się wpasował – mogła się zadręczać tylko tym, co pomyślą ludzie, gdy jednak będą wiedzieć. A im więcej osób wiedziało, tym większa szansa, ze to wyjdzie dalej. Dlatego chciała to zachować dla siebie. Powiedzieć oczywiście mężowi. I Shirei-kanowi. Ojcu. I… tyle chyba wystarczy, a przynajmniej tak sądziła, że wystarczy.
- Pamiętam… - zaczęła ostrożnie, zastanawiając się co dalej powie Toshiro i jak mu pewne sprawy wyłożyć, żeby zrozumiał… - Wiesz… Postaw się na miejscu Yamiego. Dopiero co był świadkiem w Oniniwie co stanie się z pojemnikiem, gdy ten straci życie. Był świadkiem tego, czym sam jest… Cholerną tamą trzymającą nieokiełznany żywioł przed przedarciem się dalej. I jest sam jeden. I pomyśl co Yoshimitsu wyprawiał w Midori. Genjutsu, jakieś cuda tym sharinganem… Te wszystkie rzeczy nie składają się w równanie pod tytułem „och, to całkowicie nieszkodliwe”, wręcz przeciwnie. Wiesz, tak naprawdę się nie znacie, to zrozumiałe, że skoro jest tak cenny i niebezpieczny zarazem, bał się iść rozmawiać na osobności. A może bał się, że straci nad sobą kontrolę… Może to działa podobnie jak przeklęta pieczęć. Wiem coś o tym, żyję z kimś takim od trzech lat – delikatnie zastukała palcami o blat. - Masz dobre intencje, wiem to. Ale Yami nie wie i wcale wiedzieć nie musi. Postaw się na jego miejscu… Pamiętasz co powiedział Han? Że takie osoby nigdzie nie są mile widziane, że nikt nigdzie ich nie chce. Niosą ze sobą zniszczenie. Pomyśl sam jak wielki musi to być ciężar i jak bardzo trzeba na wszystko uważać, bo wystarczy się potknąć na śliskim błocie i przywalić głową w kamień leżący nieopodal drogi. Nieszczęście gotowe… Wystarczy zaufać nieodpowiedniej osobie. A wy nie mieliście się okazji poznać. Na jego miejscu też bym nie chciała się wpakować w coś tak niepewnego, nie wiedząc czy skutki będą na pewno dobre. To… ogromna odpowiedzialność – odpowiedzialność, tak. I z tymi słowami położyła sobie dłoń na lekko wystającym brzuchu – teraz, przy ubraniach jakie nosiła po domu, było to bardziej widoczne niż pod zbroją, która mogła to ukryć – tym bardziej, że teraz siedziała i całe ciało układało się zupełnie inaczej. Mówiła dość cicho, bo nie chciała być niepotrzebnie podsłuchana – tak przypadkowo.
Myślami cały czas uciekała do Shikiego zastanawiając się, czy Mujin już sobie poradził z raną, której ona wyleczyć nie potrafiła. Uśmiechnęła się jednak do Toshiro chcąc dodać mu otuchy. Bo mówiła mu to wszystko w dobrej wierze, jak przyjaciółka przyjacielowi, wyjaśniając punkt widzenia innych osób. Coś, czego Toshiro najwidoczniej nie potrafił dostrzec. Wydawała się być już spokojna, ale jej zamyślona mina mówiła jednak jasno, że są rzeczy, które musi przetrawić i że zajmie to czas.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Posiadłość Sanada

Post autor: Mujin »

Więc o to chodziło. O możliwość potencjalnego zdjęcia go z listy żywych. Czyli technicznie rzecz biorąc zabicia go. Czy zrobiły to swojemu pacjentowi? Nie. Czy byłby w stanie zrobić to komukolwiek innemu? Zdecydowanie raczej nie. Zależnie od sytuacji. W sytuacji zagrożenia swojego życia na pewno by próbował. Mając przewagę umiejętności nad swoim wrogiem wolałby wypłukać go z chakry i utrzymać na w miarę niskim poziomie chakry zamiast zabijać. No cóż. Ciężko, ciężko. Kwestie moralne zawsze Mujina frasowały i wolał się do nich zbyt nie odnosić. Każdy miał swoje i na tym wolał pozostać. Oczywiście jego ideologia niesienia pomocy poprzez medycynę i rozwój ludzi jako gatunku była niewątpliwie najlepsza ze wszystkich, jakie do tej pory napotkał, ale poddawanie pod krytykę kogoś innego? Czy mu się chciało? Oczywiście że tak, gdy miał styczność z innymi pod medykami.
- A, o to chodziło. Przepraszam, nie połączyłem faktów. - odpowiedział, faktycznie teraz rozumiejąc dopiero o co mogło chodzić Shikaruiowi. Przez chwilę brzmiało to jak coś w rodzaju ostrzeżenia. Że Mujin nie chciałby tego tygrysa próbować prowokować, bo może machnąć łapą. Dlatego lubił mówienie prosto i z sensem, od razu. Bez kręcenia. Dla każdego było to lepsze rozwiązanie, a dla niego szczególnie.
- Mam zamiar nad tym popracować. Na pewno zgłoszę się kiedy będę potrzebował sprawdzić moją technikę. - tak, całkowicie przypadkowo miał pewien pomysł na technikę do neutralizacji umiejętności sensorycznych, którą chciał rozstawić wokoło swojego domu celem zapewnienia swojego bezpieczeństwa. A że oczy Shikaruia były swojego rodzaju sensoryzmem, to zdecydowanie przyda się przetestowanie jutsu w warunkach polowych. Na prawdziwym sensorze. I wtedy wpadła bomba. Przyjaciel? On? Cóż, mieli sporo czasu żeby się poznać, trochę tutaj przebywał. Raczej byle komu nie pozwoliłby wejść do swojego domu na tak długo i grzebać tak blisko jego mózgu. Faktycznie traktował go jak przyjaciela? Cóż, to byłoby dziwne, biorąc pod uwagę że aktualnie Mujin nikogo nie uważał za osobę mu tak bliską, żeby ze szczerego serca nazwać przyjacielem.
- A.... Rozumiem. Dziękuję, schlebiasz mi. - odpowiedział, autentycznie zaskoczony i... no można powiedzieć że szczęśliwy z tego odkrycio-wyznania. Poważniejsze emocje musiał niestety zostawić na później, biorąc pod uwagę że był przed badaniem. Które swoją drogą poszło zaskakująco sprawnie. O tej pieczęci o której wspomniał Shikarui swoją drogą miał pojęcie. Chyba, zakładając że jego technika którą zna faktycznie robiła to o czym on mówił.
- Cóż, to tyle. Szczerze mówiąc moja ciekawość została zaspokojona. Co do tej techniki na pewno poszukam o niej czegoś konkretnego i dam znać, kiedy uda mi się ją opanować. - odpowiedział, zdejmując dłoń z jego znaku. Był zadowolony. Miał pewną teorię, miał sporo informacji. Pacjent wyleczony. Można powiedzieć, że wszystko zakończyło się ogromnym sukcesem, dobrze jest mieć czasem pacjenta który chce współpracować nie tylko, kiedy jego życie jest zagrożone. Był właściwie gotowy do powrotu do Toshiro i Asaki. Schował swoje przyrządy do zwoju, ten schował do torby.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości