- Duża Torba umieszczona na prawym udzie,
Skórzane karwasze z umieszczonymi na nich pieczęciami,
Skórzane rękawiczki, z metalowymi blaszkami,
Klasyczna Kamizelka Shinobi oraz płaszcz w kolorze zieleni,
Parasol w dłoni.
Oniniwa 鬼庭町
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Oniniwa 鬼庭町
KP:
EQ:
Ukryty tekst
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
Ukryty tekst
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Oniniwa 鬼庭町
Przewrócił oczyma widząc tą ckliwą scenką pomiędzy kochankami, której świadkiem musiał być "przy okazji". Nie lubił takich momentów, momentów wzruszenia, chociaż doskonale je rozumiał i nie dziwił się takiemu zachowaniu. Po prostu to nie było jego, to coś co było tak dalekie od jego własnego światopoglądu. Uczucia przybierały jednak różne formy, w tym przypadku bardzo subtelne, lecz przesiąknięte do końca czułością. To jak Asaka wodziła ręką po jego policzku. Mruknął cicho na jej podziękowania, dodając do tego malutki uśmieszek, ledwo drgnięcie kącika ust. Cieszył się, że stan Shikaruia się polepsza. Kimkolwiek by nie był, czego by nie zrobił, to jego życie było cenne. Każde życie było cenne. Osłonił swoją małżonkę, nie raz jego dar skryty w tych czerwonych ślepiach pomógł im wybrnąć z bardzo złej sytuacji. Przez chwilę w jego głowie zabłysła myśl. Jak długo już znasz tego szczyla? - zapytał sam siebie stwierdzając, że wtedy jeszcze temu młodziakowi glut spod nosa wystawał. Mijał czwarty, może piąty rok? Czas leciał straszliwie szybko i nieubłaganie. Obydwoje się zmienili od tego czasu, wszystko się zmieniło. Nikt z nich nie mógł nawet sobie wyobrażać tego, że znajdą się w tym miejscu i czasie, z tymi ludźmi, w takim stanie.
Nie przerywał leczenia, gdy transportowali rannych, musiał opuścić posterunek, lecz zostawiał go w bardzo dobrym stanie. Ichir i reszta poradzą sobie bez problemu, wiedział w to, wiara nie miała tutaj nic do rzeczy. Jeżeli miał wskazać ludzi, którzy podołają temu zadaniu, to właśnie oni stali na straży załatwiając sprawę Biju, pertraktując z samym Hanem. Nie miał za dużego pojęcia kim był Aka, czy to po prostu ktoś, kto nie miał zajęcia i postanowił się przydać, czy może jednak miał jakieś głębsze relacje z Shikaruiem i ogólnie Sandałami. Widział ich raz razem, ale czy to sprawiało, że byli najlepszymi przyjaciółmi na zawsze? Wątpliwe.
Rana wyglądała coraz lepiej, narząd jednak był na tyle uszkodzony, że nawet we dwoje z Asaką nie mogli sobie z tym poradzić. Za mało wiedzy, za mało doświadczenia, za mało wprawy. Poczuł ukłucie, coś na kształt porażki, ten motywujący stres, który mówi "dasz radę, niedługo, to po prostu nie jest Twój czas". Znał swoje ograniczenia, nie umiał tworzyć ogromnych żywiołowych smoków, które przytrzymają biju, nie niszczył filarów podtrzymujących barierę, nie wysyłał ogromnego piaskowego tsunami, nie poruszał się tak wprawnie jak samurajowie. Robił swoje i robił to najlepiej jak potrafił. Maksymalne minimum. Gdy zaś Asaka wspominała o odwdzięczeniu się Staruszek poczuł się jakby ktoś mu strzelił w twarz. Obrazę na majestacie, którego nie miał. Ściągnął brwi spoglądając na nią niczym na dziecko. Westchnął ciężko, pokręcił głową.
-Życie za życie - powiedział cicho, chociaż kto miał wiedzieć, ten wiedział. Nie oczekiwał niczego w zamian za pomoc. Nie był tutaj ani dla niej, ani dla niego. Był tutaj, bo jego własne wątpia mu tak podpowiadały. Był tutaj, bo ktoś potrzebował pomocy. Tak samo jak on potrzebował pomocy kiedyś i tą pomoc otrzymał. Nikt nie musiał go zmuszać do niczego. Nie musiał wydawać mu rozkazu, którego i tak pewnie by nie posłuchał, nie musiał go przekonywać, namawiać. Wykorzystywał tylko swoje zdolności do tego, w czym zostały one zamierzone.
Czy powiewał na wietrze... Tak. Nie był chorągiewką, był całą flagą, flagą pokoju, która działała ponad podziałami. Staruszka nigdy nie interesowały spory, liczyli się dla niego ludzie. Ludzie których znał, których umiejętnościom ufał. Każdy miał swoją mroczną stronę, tej której nie chcesz poznać. W przypadku Shikaruia Kuroi ją poznał i nie chciał jej zaakceptować, po prostu była sprzeczna z jego postawą. Tylko co to zmienia? Czy to nie Misae wspominała, jak Ichirou, ten gładziutki chłopaczek mordował z zimną krwią? A jednak to właśnie z nim poszedł w ogień, w istne piekło i zrobiłby to po raz kolejny. Nagle pojawił się też Hikari, który... w sumie ciężko powiedzieć co tutaj robił, poszedł na spacer zostawiając resztę z biju?
-Nie wiem za co dziękujesz, skoro to nie ma nic wspólnego z Tobą. Za to za chakrę... podziękuję - odrzucił chłodno do Yogańczyka. Nie wiedział czy przypadkiem znowu nie stwierdzi, że jednak musi iść, spakuje się i pójdzie sobie w swoją stronę. Miał jeszcze na tyle energii, by wystarczyła na dokończenie procesu i jeszcze trochę później. Skoro ten przyszedł sobie tutaj tak na spokojnie, bez oznak uprzedniego biegu czy zmęczenia, to sytuacja powinna być pod kontrolą.
-W pełni sprawny to nie jest... ale przynajmniej nam tutaj dycha - dodał, gdy stan Shikaruia się już poprawił -Z tym będzie musiał się do kogoś zwrócić. Najlepiej, gdyby to był Mujin, jego zdolności są niesamowite. Mogę też spytać moich... - przerwał na chwilę, nie chcąc wypaplać za dużo - Przyjaciół. Znają się na tej sztuce o wiele lepiej ode mnie - miał na myśli oczywiście swoje kochane miśki, dla których iryojutsu było jak chleb powszedni, coś co przychodziło im z taką łatwością. Można powiedzieć, że to był w dużej mierze koniec ich problemów. Koniec troski o to, czy zobaczą kolejny poranek. Po raz kolejny udało im się wyrwać z objęć śmierci. Niestety nie wszystkim.
-Keira nie żyje - dodał jeszcze na koniec do młodego chłopaczka, który najwyraźniej się o nią martwił i chyba nie zdawał sobie sprawy, że ta po prostu nie poszła sobie na spacer, tylko jej nieobecność jest spowodowana czymś innym. Spojrzał mu tylko w oczy, jednak jego głos nie przejawiał żadnych objawów troski czy współczucia. Nigdy nie był dobry w przekazywaniu złych wiadomości, lecz trzeba było zmierzyć się z rzeczywistością. Pozostawało pytanie, który bohatyr dostanie ogromne brzemię w postaci ogoniastego.
Nie przerywał leczenia, gdy transportowali rannych, musiał opuścić posterunek, lecz zostawiał go w bardzo dobrym stanie. Ichir i reszta poradzą sobie bez problemu, wiedział w to, wiara nie miała tutaj nic do rzeczy. Jeżeli miał wskazać ludzi, którzy podołają temu zadaniu, to właśnie oni stali na straży załatwiając sprawę Biju, pertraktując z samym Hanem. Nie miał za dużego pojęcia kim był Aka, czy to po prostu ktoś, kto nie miał zajęcia i postanowił się przydać, czy może jednak miał jakieś głębsze relacje z Shikaruiem i ogólnie Sandałami. Widział ich raz razem, ale czy to sprawiało, że byli najlepszymi przyjaciółmi na zawsze? Wątpliwe.
Rana wyglądała coraz lepiej, narząd jednak był na tyle uszkodzony, że nawet we dwoje z Asaką nie mogli sobie z tym poradzić. Za mało wiedzy, za mało doświadczenia, za mało wprawy. Poczuł ukłucie, coś na kształt porażki, ten motywujący stres, który mówi "dasz radę, niedługo, to po prostu nie jest Twój czas". Znał swoje ograniczenia, nie umiał tworzyć ogromnych żywiołowych smoków, które przytrzymają biju, nie niszczył filarów podtrzymujących barierę, nie wysyłał ogromnego piaskowego tsunami, nie poruszał się tak wprawnie jak samurajowie. Robił swoje i robił to najlepiej jak potrafił. Maksymalne minimum. Gdy zaś Asaka wspominała o odwdzięczeniu się Staruszek poczuł się jakby ktoś mu strzelił w twarz. Obrazę na majestacie, którego nie miał. Ściągnął brwi spoglądając na nią niczym na dziecko. Westchnął ciężko, pokręcił głową.
-Życie za życie - powiedział cicho, chociaż kto miał wiedzieć, ten wiedział. Nie oczekiwał niczego w zamian za pomoc. Nie był tutaj ani dla niej, ani dla niego. Był tutaj, bo jego własne wątpia mu tak podpowiadały. Był tutaj, bo ktoś potrzebował pomocy. Tak samo jak on potrzebował pomocy kiedyś i tą pomoc otrzymał. Nikt nie musiał go zmuszać do niczego. Nie musiał wydawać mu rozkazu, którego i tak pewnie by nie posłuchał, nie musiał go przekonywać, namawiać. Wykorzystywał tylko swoje zdolności do tego, w czym zostały one zamierzone.
Czy powiewał na wietrze... Tak. Nie był chorągiewką, był całą flagą, flagą pokoju, która działała ponad podziałami. Staruszka nigdy nie interesowały spory, liczyli się dla niego ludzie. Ludzie których znał, których umiejętnościom ufał. Każdy miał swoją mroczną stronę, tej której nie chcesz poznać. W przypadku Shikaruia Kuroi ją poznał i nie chciał jej zaakceptować, po prostu była sprzeczna z jego postawą. Tylko co to zmienia? Czy to nie Misae wspominała, jak Ichirou, ten gładziutki chłopaczek mordował z zimną krwią? A jednak to właśnie z nim poszedł w ogień, w istne piekło i zrobiłby to po raz kolejny. Nagle pojawił się też Hikari, który... w sumie ciężko powiedzieć co tutaj robił, poszedł na spacer zostawiając resztę z biju?
-Nie wiem za co dziękujesz, skoro to nie ma nic wspólnego z Tobą. Za to za chakrę... podziękuję - odrzucił chłodno do Yogańczyka. Nie wiedział czy przypadkiem znowu nie stwierdzi, że jednak musi iść, spakuje się i pójdzie sobie w swoją stronę. Miał jeszcze na tyle energii, by wystarczyła na dokończenie procesu i jeszcze trochę później. Skoro ten przyszedł sobie tutaj tak na spokojnie, bez oznak uprzedniego biegu czy zmęczenia, to sytuacja powinna być pod kontrolą.
-W pełni sprawny to nie jest... ale przynajmniej nam tutaj dycha - dodał, gdy stan Shikaruia się już poprawił -Z tym będzie musiał się do kogoś zwrócić. Najlepiej, gdyby to był Mujin, jego zdolności są niesamowite. Mogę też spytać moich... - przerwał na chwilę, nie chcąc wypaplać za dużo - Przyjaciół. Znają się na tej sztuce o wiele lepiej ode mnie - miał na myśli oczywiście swoje kochane miśki, dla których iryojutsu było jak chleb powszedni, coś co przychodziło im z taką łatwością. Można powiedzieć, że to był w dużej mierze koniec ich problemów. Koniec troski o to, czy zobaczą kolejny poranek. Po raz kolejny udało im się wyrwać z objęć śmierci. Niestety nie wszystkim.
-Keira nie żyje - dodał jeszcze na koniec do młodego chłopaczka, który najwyraźniej się o nią martwił i chyba nie zdawał sobie sprawy, że ta po prostu nie poszła sobie na spacer, tylko jej nieobecność jest spowodowana czymś innym. Spojrzał mu tylko w oczy, jednak jego głos nie przejawiał żadnych objawów troski czy współczucia. Nigdy nie był dobry w przekazywaniu złych wiadomości, lecz trzeba było zmierzyć się z rzeczywistością. Pozostawało pytanie, który bohatyr dostanie ogromne brzemię w postaci ogoniastego.
Ukryty tekst
0 x
- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: Oniniwa 鬼庭町
Nigdy nie wiadomo kiedy nadejdzie koniec. Nie sposób więc było się na to jakkolwiek przygotować. Toshiro tak na prawdę po raz pierwszy był tak bardzo ranny. Wcześniej nie miał pojęcia jak to jest spojrzeć w oczy samej śmierci. Wcześniej albo chroniony przez innych albo stając na przeciwko dużo słabszych shinobi, którzy tak na prawdę nie mieli z nim żadnych szans, ponieważ ich umysły były po prostu zbyt słabe. Wcześniej... W sumie nieważne co było wcześniej. Liczyło się to co jest teraz, a teraz był wobec takiego zagrożenia zupełnie bezsilny. Chciał być użyteczny, ale nie mógł. Jedyne co mógł zrobić to zaoferować siebie zamiast Asaki, która odgrywała niemałą rolę w pojmaniu biju. Jej techniki były na prawdę imponujące, tak jak techniki Ichirou, ale o jego sile wiedział już dużo wcześniej, białowłosa była niemałym zaskoczeniem.
Czy to był Jun...? Nie. Nikt nie nadszedł, to tylko wyobraźnia płatała mu figle chcąc chyba zająć czas jaki mu pozostał do odejścia na tamten świat. Być może chociaż Shikarui wyjdzie z tego cało, w końcu zajęła się nim Asaka. Był w dobrych rękach, tak jak i ona była w jego. Tylko Toshiro zawsze taki jakiś na uboczu, jak piąte koło u wozu ciągle się napataczał. Chociaż tym razem dobrze, że się napatoczył, przecież gdyby nie on to Sanada niechybnie by zginął chcąc osłonić Asakę chcąc oddać życie, za nienarodzone jeszcze życie. Czarnowłosy wiedział jednak jak to jest pozostać bez rodziców, więc to chyba również mocno przyczyniło się do bezwarunkowości jego odruchu. Obraz rozmywał się coraz bardziej, tracił już praktycznie kontakt z rzeczywistością dławiąc się własną krwią. Nie miał już siły patrzeć. I to uczucie jakby się unosił. Czy tak wygląda śmierć? W sumie to było całkiem przyjemnie, oprócz tego wielkiego bólu w klatce piersiowej.
Do tego po chwili dołączyło dziwne uczucie. Tak mocne i silne, jakby coś wydzierało praktycznie jego duszę z miejsca, gdzie wcześniej był kołek. Cząstka świadomości wróciła do niego w przypływie adrenaliny i rozchylił oczy. Zdecydowanie nie była to druga strona. Przed oczami przemknęła mu za to znajoma sylwetka. Mujin. Wisiał teraz nad nim, skupiony, zdeterminowany. Czyli... Jeszcze jest nadzieja? Wcześniej widział jak sprawnie uleczył Hakuseia, a teraz klęczał tuż nad nim. Och, czyli było aż tak źle. Nie mógł jednak trafić lepiej, bo rzeczywiście Mujin zdawał się być medykiem WYBITNYM. Choć charakter miał ciężki i trudno było do niego dotrzeć, to robił swoje najlepiej jak potrafił. Wcześniej gdy poprosił o zwój z ciałem Keiry... Nie było to nic osobistego, po prostu chciał zabezpieczyć ciało członkini jego rodu. Nie było przecież powodu żeby mężczyzna mógł odmówić mu leczenia, a przynajmniej tak mu się wydawało. Tym bardziej gdy "sprawę" przekazał Asace, która również postanowiła nie rozwiązywać tego od razu. Może i słusznie, być może Toshiro źle wtedy ocenił sytuację i pomimo chwili spokoju przecież przez całe to przedsięwzięcie czas ich naglił. Z resztą nieważne, każdy z nich miał teraz inne zmartwienia, a przynajmniej on nie chciał dołączyć do tych, którzy będą wracać na tarczy.
Proces leczenia trwał dla niego niemiłosiernie długo. Choć starał się nie wiercić, w tych spazmach bólu było to całkowicie nie do zrobienia. Tym bardziej, że zachował niestety cząstkę przytomności. Po tych przeciągających się minutach kawałek drewna został wyjęty z jego ciała. Dosłownie czuł jakby ktoś wyrwał jakąś cząstkę jego ciała. Medyk jednak sprawnie zajął się leczeniem jego obrażeń i już po chwili czuł lekką ulgę, bo o całym uśmierzeniu bólu nie było mowy. Ciężki oddech i kaszel krwią towarzyszył mu jednak cały czas. Jego organizm cały czas starał się pozbyć krwi z układu oddechowego, która nie chciała przestać lecieć do momentu gdy Mujin zasklepił jego płuco pozostawiając jedynie silny ból. Mimo wszystko nie odzyskiwał całkowitej przytomności. Nie wiedział do końca co się dzieje obserwując jak dwie postacie stają jeszcze za Mujinem i kładą na nim swoje dłonie.
-Dzi... Dziękuję.- powiedział bardzo cicho od razu po tym gdy mógł złapać dech i mniej więcej wróciła mu już świadomość. Jeśli tylko stan mu na to pozwalał to po prostu powoli podniósł się z ziemi trzymając się w okolicy rany, którą wcześniej otrzymał. Był mu na prawdę wdzięczny, w tym nie było żadnej wątpliwości. Może wcześniej zaczęli dialog od dupy strony i przez to wyszło jak wyszło. Każdy z nich był już wtedy poddenerwowany, tym bardziej, że był to pierwszy zgon w ich grupie, a na dodatek był to ktoś kogo znał Toshiro.-Nie trzeba. Dziękuję, chyba dam radę. Sprawdź proszę... Co u Shikaruia i Asaki.- oznajmił ciężko wzdychając i z trudem łapiąc coraz większe ilości powietrza nie wiedząc jeszcze, czy rzeczywiście da rade, chociaż z drugiej strony wierzył też w jego możliwości. Widział, że Hakusei dał radę podnieść się po tym wszystkim, to dlaczego i on by nie miał? Półprzytomny, ale adrenalina na pewno robiła swoja. Na pewno nie był w pełni sił o to to nie, a czy w ogóle o chodzeniu była mowa? No zamierzał się o tym jak najszybciej przekonać po tym jak trochę jeszcze poleży, czy też na wpół posiedzi i dopiero wtedy podejmie próbę podniesienia się z ziemi.Bestia... A co z bestią? Hałas chyba ustał czy oznaczało to, że już koniec? Jeśli Toshiro był w stanie to poszedł powoli do miejsca, w którym Asaka i Kuroi leczyli Shikaruia żeby zobaczyć jak im idzie w międzyczasie obserwując tez poczynania reszty, a jeśli nie wiedział dokładnie gdzie są no to w kierunku grupy zbierającej się przy Hanie. Jeśli nie no to po prostu odpoczywa w miejscu gdzie został pozostawiony lub zdaje się na transport Mujina.
Chakra:
Czy to był Jun...? Nie. Nikt nie nadszedł, to tylko wyobraźnia płatała mu figle chcąc chyba zająć czas jaki mu pozostał do odejścia na tamten świat. Być może chociaż Shikarui wyjdzie z tego cało, w końcu zajęła się nim Asaka. Był w dobrych rękach, tak jak i ona była w jego. Tylko Toshiro zawsze taki jakiś na uboczu, jak piąte koło u wozu ciągle się napataczał. Chociaż tym razem dobrze, że się napatoczył, przecież gdyby nie on to Sanada niechybnie by zginął chcąc osłonić Asakę chcąc oddać życie, za nienarodzone jeszcze życie. Czarnowłosy wiedział jednak jak to jest pozostać bez rodziców, więc to chyba również mocno przyczyniło się do bezwarunkowości jego odruchu. Obraz rozmywał się coraz bardziej, tracił już praktycznie kontakt z rzeczywistością dławiąc się własną krwią. Nie miał już siły patrzeć. I to uczucie jakby się unosił. Czy tak wygląda śmierć? W sumie to było całkiem przyjemnie, oprócz tego wielkiego bólu w klatce piersiowej.
Do tego po chwili dołączyło dziwne uczucie. Tak mocne i silne, jakby coś wydzierało praktycznie jego duszę z miejsca, gdzie wcześniej był kołek. Cząstka świadomości wróciła do niego w przypływie adrenaliny i rozchylił oczy. Zdecydowanie nie była to druga strona. Przed oczami przemknęła mu za to znajoma sylwetka. Mujin. Wisiał teraz nad nim, skupiony, zdeterminowany. Czyli... Jeszcze jest nadzieja? Wcześniej widział jak sprawnie uleczył Hakuseia, a teraz klęczał tuż nad nim. Och, czyli było aż tak źle. Nie mógł jednak trafić lepiej, bo rzeczywiście Mujin zdawał się być medykiem WYBITNYM. Choć charakter miał ciężki i trudno było do niego dotrzeć, to robił swoje najlepiej jak potrafił. Wcześniej gdy poprosił o zwój z ciałem Keiry... Nie było to nic osobistego, po prostu chciał zabezpieczyć ciało członkini jego rodu. Nie było przecież powodu żeby mężczyzna mógł odmówić mu leczenia, a przynajmniej tak mu się wydawało. Tym bardziej gdy "sprawę" przekazał Asace, która również postanowiła nie rozwiązywać tego od razu. Może i słusznie, być może Toshiro źle wtedy ocenił sytuację i pomimo chwili spokoju przecież przez całe to przedsięwzięcie czas ich naglił. Z resztą nieważne, każdy z nich miał teraz inne zmartwienia, a przynajmniej on nie chciał dołączyć do tych, którzy będą wracać na tarczy.
Proces leczenia trwał dla niego niemiłosiernie długo. Choć starał się nie wiercić, w tych spazmach bólu było to całkowicie nie do zrobienia. Tym bardziej, że zachował niestety cząstkę przytomności. Po tych przeciągających się minutach kawałek drewna został wyjęty z jego ciała. Dosłownie czuł jakby ktoś wyrwał jakąś cząstkę jego ciała. Medyk jednak sprawnie zajął się leczeniem jego obrażeń i już po chwili czuł lekką ulgę, bo o całym uśmierzeniu bólu nie było mowy. Ciężki oddech i kaszel krwią towarzyszył mu jednak cały czas. Jego organizm cały czas starał się pozbyć krwi z układu oddechowego, która nie chciała przestać lecieć do momentu gdy Mujin zasklepił jego płuco pozostawiając jedynie silny ból. Mimo wszystko nie odzyskiwał całkowitej przytomności. Nie wiedział do końca co się dzieje obserwując jak dwie postacie stają jeszcze za Mujinem i kładą na nim swoje dłonie.
-Dzi... Dziękuję.- powiedział bardzo cicho od razu po tym gdy mógł złapać dech i mniej więcej wróciła mu już świadomość. Jeśli tylko stan mu na to pozwalał to po prostu powoli podniósł się z ziemi trzymając się w okolicy rany, którą wcześniej otrzymał. Był mu na prawdę wdzięczny, w tym nie było żadnej wątpliwości. Może wcześniej zaczęli dialog od dupy strony i przez to wyszło jak wyszło. Każdy z nich był już wtedy poddenerwowany, tym bardziej, że był to pierwszy zgon w ich grupie, a na dodatek był to ktoś kogo znał Toshiro.-Nie trzeba. Dziękuję, chyba dam radę. Sprawdź proszę... Co u Shikaruia i Asaki.- oznajmił ciężko wzdychając i z trudem łapiąc coraz większe ilości powietrza nie wiedząc jeszcze, czy rzeczywiście da rade, chociaż z drugiej strony wierzył też w jego możliwości. Widział, że Hakusei dał radę podnieść się po tym wszystkim, to dlaczego i on by nie miał? Półprzytomny, ale adrenalina na pewno robiła swoja. Na pewno nie był w pełni sił o to to nie, a czy w ogóle o chodzeniu była mowa? No zamierzał się o tym jak najszybciej przekonać po tym jak trochę jeszcze poleży, czy też na wpół posiedzi i dopiero wtedy podejmie próbę podniesienia się z ziemi.Bestia... A co z bestią? Hałas chyba ustał czy oznaczało to, że już koniec? Jeśli Toshiro był w stanie to poszedł powoli do miejsca, w którym Asaka i Kuroi leczyli Shikaruia żeby zobaczyć jak im idzie w międzyczasie obserwując tez poczynania reszty, a jeśli nie wiedział dokładnie gdzie są no to w kierunku grupy zbierającej się przy Hanie. Jeśli nie no to po prostu odpoczywa w miejscu gdzie został pozostawiony lub zdaje się na transport Mujina.
Chakra:
Ukryty tekst
Techniki:
Ukryty tekst
KP:
Ukryty tekst
0 x
- Aka
- Martwa postać
- Posty: 244
- Rejestracja: 4 lip 2019, o 21:04
- Wiek postaci: 23
- Ranga: Szczur
- Krótki wygląd: Wysoki i drobny brunet o niebieskich oczach, zazwyczaj chodzący w stonowanych kolorach. Widoczna blizna po podcięciu gardła.
- Widoczny ekwipunek: Katana, torba.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 624#p80624
- GG/Discord: Aka#1339
Re: Oniniwa 鬼庭町
Techniki:
Ukryty tekst
Ukryty tekst
1. Rozmyślania
2. Oddanie błyskotek
0 x
Re: Oniniwa 鬼庭町
Ukryty tekst
Deadline: 08:00, 18 listopada.Jeśli o czymś zapomniałem, piszcie, wytłumaczę/dopiszę.
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Oniniwa 鬼庭町
- Wyglądało na to, że przygoda powoli się kończyła. To było niemal pewne, więc działo się co raz mniej rzeczy niespodziewanych, aż do czasu wyboru nowego pojemnika dla demona. Dobrą informacją było to, że białowłosy był jedyną osobą, która znała już trójkę Jinchuuriki, doskonale zdając sobie sprawę kim są i skąd pochodzą, znając ich możliwości, gdzie sam był incognito. To było coś gdzie budował przewagę wiedzy. Nawet najbliższa jego świta nie wiedziała o nim wszystkiego, jednak jak to mawiają, każdy ma swoje tajemnice, a jego była naprawdę wielka jak siła samego Antykreatora.
Wszyscy zaczęli się wysypywać z informacji, a nawet klejnotów, które odnaleźli w Oniniwie. Białowłosy cały czas stał wyprostowany z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej patrząc na to z góry, z zadartym nosem. To była ich misja, a jak widać wszystkiego się pozbyli w jednej chwili, tylko dla tego by ktoś mógł zdobyć potencjalnie bestię na własność i tak padło na młodego członka klanu Nara. Może to i lepiej, że to on stał się kolejnym, ze względu na to że będzie mocno chroniony przez klan. Tym razem nie musiał się opiekować nim czerwonooki. Nie tym razem. Jednocześnie w międzyczasie pojawiła się Tamaki, która chciała pomóc szukać ciała Masako:
- Jasne, co jak co ale twój Byakugan przyda się jak szlag. Dziękuję za pomoc Tamaki. - tym razem był spokojny, nie tak jak wtedy gdy się na nią wydarł. Jednocześnie wciąż uważał, że miał rację i powinien to zrobić i tak też zrobił. Może nie dzięki temu, ale na pewno miał jakiś wpływ na to, że czarnowłosa się ogarnęła. Cóż, wracając, zabawna sytuacja gdy takie słowa padają z ust feniksów, które nic sobie nie robiły z tego, że ich główny wróg stoi obok i wszystko słyszy. Mógł ich uciszyć w sekundę i niczego by już nie zrealizowali, nigdy. Głąby. Także późniejsze wyjaśnienia Hana dotyczące brzemienia posiadania bestii pokrywały się w stu jeden procentach. To była na dłuższą metę udręka, a nie błogosławieństwo. Jednak czego ludzie nie robią dla siły? To było zdanie kogoś, kto został zmuszony siłą do stania się pojemnikiem, a nie ochotnikiem. Obserwował cały czas wydarzenia, które miały miejsce podczas pieczętowania w Takashim Rokubiego. Gdy tylko się to skończy, muszą rychło ruszać w kierunku zamku, a raczej tego co tam zostało. Niewiele mógł teraz zrobić, jedynie wyczulając zmysły dookoła, by nic go nie zaskoczyło podczas tego spokojnego spoglądania na sytuację i ogarnianie tej niezrównanej energii, którą już drugi raz doświadcza na własne oczy, a licząc to jako trzeci raz – nawet na własnej skórze… Dodatkowo, szermierz nie musiał dziękować Ichirowi za to, że pomoże w odszukaniu Masako, ufał mu już na tyle, że uważał to co każdy w takiej sytuacji – tu słowa nie były potrzebne.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Oniniwa 鬼庭町
- Nawet nie próbuj – mruknęła do męża, kiedy poczuła w jego dotyku coś więcej – brakujący przypływ, falę energii. Potrzebował jej dla siebie, bo była nośnikiem życia, w końcu gdy chakry brakowało, z ciałem zaczynały się robić naprawdę nieprzyjemne rzeczy. A on był ciężko ranny. Tak ciężko, że Asaka mogła sobie wyobrazić spazmy bólu rozlewające się czerwienią i bielą przed oczami, w końcu co chwila otwierał i zamykał oczy, a świadomość, miała nadzieję, że mu uciekała i nie musiał tego odczuwać. Wysunęła dłoń spod jego dotyku, by nie udało mu się zmarnować chakry na leczenie, mogła sobie poradzić bez tego, a już na pewno nie chciała brać jej od niego, żeby sobie opóźniał cały proces regeneracji.
Na próbę śmiechu tylko głośniej wypuściła powietrze przez nos. Pewnie sam nie wiedział co robi i o co mu właściwie chodzi. Pewnie zapomniał, że ma nie mówić, nie marnować sił a coś tak niepotrzebnego w tej chwili. Złotooka nie patrzyła już na Akiego, ani na Kuroia. Wolała skupić się na tym, co ma przed oczami; widzieć jakie tkanki łączy ze sobą, żeby nie popełnić błędu. Shikarui był dla niej zbyt ważny, by sobie na niego pozwolić… chociaż każde życie było cenne i przecież to dlatego wstąpiła na trudną ścieżkę sztuki iryo – co było jej marzeniem odkąd tylko pamiętała.
Obecność Kuroia nie była dla niej tak zaskakująca jak zapewne dla niektórych. Nie znała go za dobrze, może nawet powinna powiedzieć, że nie znała go wcale prócz tego krótkiego czasu, gdy współpracowali ze sobą w jednej drużynie, ale zapamiętała go z jego życzliwego uśmiechu i nie odwracania od niej głowy. No i miał swego rodzaju relację z Shikaruiem. Nic sobie też nie zwróciła z tego, jak staruszek najeżył się na jej słowa, bo i białowłosa wiedziała, że nie miała nic złego na myśli. Ale życie za życie – zrozumiała. Zrozumiała bardzo dobrze. Kiwnęła krótko głową – przestała się już mazać i wzięła się w garść, bo miała, och miała co robić i dla kogo.
- Rozumiem – odpowiedziała tylko krótko. - Podziękowanie jest jednak szczere – i z głębi serca, ale co do tego chyba nikt z obecnych tutaj nie miał żadnych wątpliwości. - Shiki ma do ciebie przedziwną słabość – powiedziała jeszcze. - Bardzo cię lubi i wiem, że chciałby ci zaimponować. Nie rozumiem dlaczego, ale on już tak ma, gdy ktoś tak pozytywnie zapadnie mu w pamięć – chyba… chyba nie mieli wcześniej okazji zupełnie ze sobą porozmawiać, a teraz… Teraz był moment dobry jak każdy inny. Asaka była gadułą i najwyraźniej pomagało jej to odciągnąć myśli od negatywnego scenariusza. Być może jej słowa mogły się okazać zaskoczeniem dla Kuroia, ale nie mówiła tego, żeby szokować. Chciała… żeby wiedział o czym, czego Shiki nie powiedziałby mu sam dlatego, że nie lubił się uzewnętrzniać, ani w wielu przypadkach nie wiedział od czego w ogóle zacząć. Sanada wielokrotnie robiła jednak za tłumacza z Shikaruiowego na wspólny język i była takim wsparciem, które znacznie lepiej wyczuwało innych ludzi niż on – czy raczej ich intencje.
- Ja… Hikari-san, dziękuję – na moment tylko odwróciła głowę, by spojrzeć na znajomego mężczyznę i nie odmówiła przyjęcia jego chakry. Już go wcześniej leczyła i był sprawy, nie to co Shikarui, który próbował zrobić z siebie bohatera, a wszystko wskazywało na to, że… że to już koniec. Chakra kolorowookiego nie została więc zmarnowana, a zapewniła to, że Shikarui mógł być przez nią leczony chwilę dłużej. - Nie wygłupiaj się, poczekamy na ciebie. I tak nie jesteśmy w pozycji do szybkiej wędrówki… I Shikarui i… Toshiro – jej spojrzenie zjechało z twarzy Hikariego za to, co działo się za jego plecami, a wszystko wskazywało na to, że Nishiyama ma się naprawdę dobrze. - Będą musieli odpocząć. Poczekamy. Choćby w Akatori – tak się nie robiło, nie opuszczało się kompanów, skoro go zaprosili do siebie i pomagali sobie wzajemnie. Czymkolwiek miała być ta rozmowa przed opuszczeniem Oniniwy… Asaka nie wiedziała i prawdę mówiąc na ten moment mogło to dla niej być cokolwiek. Choćby wyjaśnienie sobie spraw z Ichirou, bo chyba mieli na pieńku – no a przynajmniej z Seinaru miał. Kei zresztą stał tutaj obok i obserwował całe zajście; Asaka spojrzała na niego tylko przelotnie, nim ponownie była skupiona na Shikim. A później zamarła na moment, kiedy usłyszała gdzieś w tle pytanie o Koseki i… I odpowiedź Kuroia o Keirze. Zamarła, mrugnęła dwa razy, szybko, wzięła szybki oddech i… i choć na moment zadrżały jej ręce, leczyła.
Ludzie podchodzili do Hana i oddawali mu swoje fanty. Cała scenka Feniksów była wręcz… karykaturalna i Asaka nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Niedziwne było, że najemnicy się między sobą nie zgadzali, ale nawet taka grupa, która była tutaj nieprzypadkowo…? Kątem oka dostrzegła Mujina.
- Mujin-san… Będę musiała poprosić o pomoc. Ale nie tutaj, nie teraz i nie dzisiaj – to tak żeby nie miał wątpliwości. Zresztą i tak zakładała, że wróci z nimi do domu, żeby odpoczął nim wyruszy w długą drogę do Ryuzaku. Ona i Kuroi zrobili wiele, ale sama widział (i słyszała), że więcej nie dadzą rady. A Shikarui zaczął kontaktować, więc… lepiej być oczywiście mogło, ale Sanada cieszyła się z tego, co ma. I jej ulga była na twarzy widoczna i oczywista. Trwała tak nawet wtedy, gdy Han obwieścił z czym wiąże się trzymanie w sobie demona i wszystko z tym związane… A potem drugi raz w życiu patrzyła jak w kimś pieczętuje się Ogoniastego. Pewnie powinno to robić wrażenie… ale nie robiło. Złotooka cieszyła się tylko z tego, że Yami radził sobie tak dobrze. I nieprawda było to, co mówił Han, bo Yami miał miejsce, gdzie byłby przyjęty. Nie był też obiektem pogardy przez osoby, które wiedziały. Sanada nawet odszukała chłopaka wzrokiem, a jej spojrzenie niosło w sobie coś ze współczucia, ale też… łagodności. Była zmęczona – psychicznie była zmęczona, ale nie patrzyła nań z odrazą. Zaraz jednak odwróciła wzrok, by oglądać ten spektakl. A gdy poczuła, że Shikarui nie potrzebuje już leczenia, bo więcej nie zdziała – przerwała jutsu.
tldr:
Na próbę śmiechu tylko głośniej wypuściła powietrze przez nos. Pewnie sam nie wiedział co robi i o co mu właściwie chodzi. Pewnie zapomniał, że ma nie mówić, nie marnować sił a coś tak niepotrzebnego w tej chwili. Złotooka nie patrzyła już na Akiego, ani na Kuroia. Wolała skupić się na tym, co ma przed oczami; widzieć jakie tkanki łączy ze sobą, żeby nie popełnić błędu. Shikarui był dla niej zbyt ważny, by sobie na niego pozwolić… chociaż każde życie było cenne i przecież to dlatego wstąpiła na trudną ścieżkę sztuki iryo – co było jej marzeniem odkąd tylko pamiętała.
Obecność Kuroia nie była dla niej tak zaskakująca jak zapewne dla niektórych. Nie znała go za dobrze, może nawet powinna powiedzieć, że nie znała go wcale prócz tego krótkiego czasu, gdy współpracowali ze sobą w jednej drużynie, ale zapamiętała go z jego życzliwego uśmiechu i nie odwracania od niej głowy. No i miał swego rodzaju relację z Shikaruiem. Nic sobie też nie zwróciła z tego, jak staruszek najeżył się na jej słowa, bo i białowłosa wiedziała, że nie miała nic złego na myśli. Ale życie za życie – zrozumiała. Zrozumiała bardzo dobrze. Kiwnęła krótko głową – przestała się już mazać i wzięła się w garść, bo miała, och miała co robić i dla kogo.
- Rozumiem – odpowiedziała tylko krótko. - Podziękowanie jest jednak szczere – i z głębi serca, ale co do tego chyba nikt z obecnych tutaj nie miał żadnych wątpliwości. - Shiki ma do ciebie przedziwną słabość – powiedziała jeszcze. - Bardzo cię lubi i wiem, że chciałby ci zaimponować. Nie rozumiem dlaczego, ale on już tak ma, gdy ktoś tak pozytywnie zapadnie mu w pamięć – chyba… chyba nie mieli wcześniej okazji zupełnie ze sobą porozmawiać, a teraz… Teraz był moment dobry jak każdy inny. Asaka była gadułą i najwyraźniej pomagało jej to odciągnąć myśli od negatywnego scenariusza. Być może jej słowa mogły się okazać zaskoczeniem dla Kuroia, ale nie mówiła tego, żeby szokować. Chciała… żeby wiedział o czym, czego Shiki nie powiedziałby mu sam dlatego, że nie lubił się uzewnętrzniać, ani w wielu przypadkach nie wiedział od czego w ogóle zacząć. Sanada wielokrotnie robiła jednak za tłumacza z Shikaruiowego na wspólny język i była takim wsparciem, które znacznie lepiej wyczuwało innych ludzi niż on – czy raczej ich intencje.
- Ja… Hikari-san, dziękuję – na moment tylko odwróciła głowę, by spojrzeć na znajomego mężczyznę i nie odmówiła przyjęcia jego chakry. Już go wcześniej leczyła i był sprawy, nie to co Shikarui, który próbował zrobić z siebie bohatera, a wszystko wskazywało na to, że… że to już koniec. Chakra kolorowookiego nie została więc zmarnowana, a zapewniła to, że Shikarui mógł być przez nią leczony chwilę dłużej. - Nie wygłupiaj się, poczekamy na ciebie. I tak nie jesteśmy w pozycji do szybkiej wędrówki… I Shikarui i… Toshiro – jej spojrzenie zjechało z twarzy Hikariego za to, co działo się za jego plecami, a wszystko wskazywało na to, że Nishiyama ma się naprawdę dobrze. - Będą musieli odpocząć. Poczekamy. Choćby w Akatori – tak się nie robiło, nie opuszczało się kompanów, skoro go zaprosili do siebie i pomagali sobie wzajemnie. Czymkolwiek miała być ta rozmowa przed opuszczeniem Oniniwy… Asaka nie wiedziała i prawdę mówiąc na ten moment mogło to dla niej być cokolwiek. Choćby wyjaśnienie sobie spraw z Ichirou, bo chyba mieli na pieńku – no a przynajmniej z Seinaru miał. Kei zresztą stał tutaj obok i obserwował całe zajście; Asaka spojrzała na niego tylko przelotnie, nim ponownie była skupiona na Shikim. A później zamarła na moment, kiedy usłyszała gdzieś w tle pytanie o Koseki i… I odpowiedź Kuroia o Keirze. Zamarła, mrugnęła dwa razy, szybko, wzięła szybki oddech i… i choć na moment zadrżały jej ręce, leczyła.
Ludzie podchodzili do Hana i oddawali mu swoje fanty. Cała scenka Feniksów była wręcz… karykaturalna i Asaka nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Niedziwne było, że najemnicy się między sobą nie zgadzali, ale nawet taka grupa, która była tutaj nieprzypadkowo…? Kątem oka dostrzegła Mujina.
- Mujin-san… Będę musiała poprosić o pomoc. Ale nie tutaj, nie teraz i nie dzisiaj – to tak żeby nie miał wątpliwości. Zresztą i tak zakładała, że wróci z nimi do domu, żeby odpoczął nim wyruszy w długą drogę do Ryuzaku. Ona i Kuroi zrobili wiele, ale sama widział (i słyszała), że więcej nie dadzą rady. A Shikarui zaczął kontaktować, więc… lepiej być oczywiście mogło, ale Sanada cieszyła się z tego, co ma. I jej ulga była na twarzy widoczna i oczywista. Trwała tak nawet wtedy, gdy Han obwieścił z czym wiąże się trzymanie w sobie demona i wszystko z tym związane… A potem drugi raz w życiu patrzyła jak w kimś pieczętuje się Ogoniastego. Pewnie powinno to robić wrażenie… ale nie robiło. Złotooka cieszyła się tylko z tego, że Yami radził sobie tak dobrze. I nieprawda było to, co mówił Han, bo Yami miał miejsce, gdzie byłby przyjęty. Nie był też obiektem pogardy przez osoby, które wiedziały. Sanada nawet odszukała chłopaka wzrokiem, a jej spojrzenie niosło w sobie coś ze współczucia, ale też… łagodności. Była zmęczona – psychicznie była zmęczona, ale nie patrzyła nań z odrazą. Zaraz jednak odwróciła wzrok, by oglądać ten spektakl. A gdy poczuła, że Shikarui nie potrzebuje już leczenia, bo więcej nie zdziała – przerwała jutsu.
tldr:
- Gada (Shikarui, Kuroi Kuma, Hikari, Mujin) i leczy.
Wspomniani są też: Aka, Toshiro, Seinaru, Yami
Ukryty tekst
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Takashi
- Posty: 1073
- Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
- GG/Discord: Takaś#4124
- Lokalizacja: Warszawa
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Oniniwa 鬼庭町
Punkt widzenia tak naprawdę zależał od punktu siedzenia. Dla jednej osoby ktoś mógł być chorągiewką, tak to widział Hikari kiedy wybierano sobie pacjentów i moment leczenia, z innej perspektywy osoba ta mogła być nawet flaga czy nawet stabilnie umocowany maszt. Największą jednak w tym chorągiewką jest opinia, która stara się jakoś ułożyć osoby mniej znane. Z każdym faktem, czynem, a nawet zdaniem mogła się ona zmieniać. Dodatkowo Kuroi należał do klepsydry z którą było mu najprawdopodobniej nie po drodze, od felernego spotkania na Teiz spróbował się skontaktować z ich liderem, a odpowiedzi nie uzyskał. Nic dziwnego, że zakładał ich wrogość wobec własnej persony. Niemniej to nie powodowało iż całkowicie z każdym unikał kontaktu, a ta sytuacja to udowadniała. Postanowił podziękować za opiekę Shikarui'em, co mogło być niezrozumiałe więc postanowił to wyjaśnić.
- Mogę wydawać się obcy, ale byłem na ich weselu gdy zaprosili moją byłą uczennicę. Myślę, że po części mnie również dotyczy jako znajomego.
Wzruszył ramionami wcale nie roztrząsając chłodu z jakim wypowiedział swoje zdanie. Pustynny dziadek nie musiał rozumieć jego filozofii, mógł posiadać do niego niechęć, nie zamierzał w to wnikać. W życiu posiadł długą listę wrogów, nigdy nie zamierzał dodawać tam organizacji z której pochodził, ale wszystkie fakty świadczyły o tym kierunku ich relacji. Zupełnym przeciwieństwem była Asaka, która postanowiła zaakceptować przekazywaną chakrę, więc przesyłał jej wszelakie ilości jakich tylko potrzebowała. Kiedy odwracała głowę mogła zobaczyć na jego twarzy lekko zmęczony uśmiech.
- Nie masz za co, to obowiązek sobie pomagać. Zresztą, jestem coś winien za poprzednie leczenie.
Taką posiadał filozofię życiową, przy której nie potrafił przejść obok czyjejś szkody obojętnie. Często wątpił w wybraną drogę, ale wciąż nią kroczył. Wewnętrznie wątpił aby kiedykolwiek zmienił swój kierunek, bo wyrył sobie go zbyt głęboko w sercu. Podobnie zawsze też starał się być szczery, nawet kiedy wypowiedzenie prawdy mogło się obrócić przeciwko niemu. Wyjawił swoje sekrety już dawno temu przykładowo klepsydrze nie ukrywając niczego, co było błędem, tak samo teraz miał zamiar wyjawić powód dla którego musiał zostać dłużej w Oniniwie. Nawet kiedy słuchały tego osoby tak tępe jak Seinaru, zresztą dowiedziałby się Ichirou, który usłyszał z samego dołu zdanie Antykreatora wypowiedziane na szczycie przyzwanych bram zarezerwowane dla Terumiego.
- Z nieznanego mi powodu Han zażyczył sobie wymienić ze mną kilka zdań jak wszyscy odejdziecie. Nie jestem w pozycji aby odmówić rozmowy, choć podejrzewam nie będzie zadowolony z moich słów. Jeżeli zechce mnie przekonać do swojego planu uzyska odmowę, a wtedy nie jestem w stanie zagwarantować swojego powrotu.
Wypowiadał te słowa niezwykle spokojnie, jakby przedstawiał wszystkim zebranym obecną pogodę. Wewnętrznie pogodził się z swoją ewentualną śmiercią wypalał swoje rany przed wykrwawieniem. W tamtym momencie napędzała go chęć zadbania o bezpieczeństwo reszty, teraz zostanie pozbawiony takich zmartwień. Gdyby to miała być jego ostatnia rozmowa w życiu uznałby to za swój los mogąc się z tym pogodzić. Uczestnicy wyprawy, w uszczuplonym gronie będą już daleko, bezpieczni. O więcej nie potrafiłby prosić po mierzeniu się nie tylko z największym zbrodniarzem w historii ludzkości, ale także ogoniastą bestią. Obecnie miał jeszcze te ostatnie minuty wytchnienia podczas których postanowił wykorzystać całkiem spory pozostały zapas do pomocy przy leczeniu rannych. Kiedy ten proces się zakończył postanowił odejść na bok, gdzie mógłby już bez stresu oglądać dalsze wydarzenia, w tym krótką przemowę i wybór pojemnika. Pechowcem okazał się ten wcześniejszy chłopaczek, nazywający się Takashi Nara o ile dobrze zapamiętał. Oparł się o ścianę jednej z budowli w samotności cierpliwie oczekując swojej kolejki gotowy na wszystko.
Streszczenie:
1. Odpowiedź Kuroi'owi
2. Rozmowa z Asaką
3. Odejście na bok kiedy leczenie się zakończyło, gdzie wyczekiwał Antykreatora
- Mogę wydawać się obcy, ale byłem na ich weselu gdy zaprosili moją byłą uczennicę. Myślę, że po części mnie również dotyczy jako znajomego.
Wzruszył ramionami wcale nie roztrząsając chłodu z jakim wypowiedział swoje zdanie. Pustynny dziadek nie musiał rozumieć jego filozofii, mógł posiadać do niego niechęć, nie zamierzał w to wnikać. W życiu posiadł długą listę wrogów, nigdy nie zamierzał dodawać tam organizacji z której pochodził, ale wszystkie fakty świadczyły o tym kierunku ich relacji. Zupełnym przeciwieństwem była Asaka, która postanowiła zaakceptować przekazywaną chakrę, więc przesyłał jej wszelakie ilości jakich tylko potrzebowała. Kiedy odwracała głowę mogła zobaczyć na jego twarzy lekko zmęczony uśmiech.
- Nie masz za co, to obowiązek sobie pomagać. Zresztą, jestem coś winien za poprzednie leczenie.
Taką posiadał filozofię życiową, przy której nie potrafił przejść obok czyjejś szkody obojętnie. Często wątpił w wybraną drogę, ale wciąż nią kroczył. Wewnętrznie wątpił aby kiedykolwiek zmienił swój kierunek, bo wyrył sobie go zbyt głęboko w sercu. Podobnie zawsze też starał się być szczery, nawet kiedy wypowiedzenie prawdy mogło się obrócić przeciwko niemu. Wyjawił swoje sekrety już dawno temu przykładowo klepsydrze nie ukrywając niczego, co było błędem, tak samo teraz miał zamiar wyjawić powód dla którego musiał zostać dłużej w Oniniwie. Nawet kiedy słuchały tego osoby tak tępe jak Seinaru, zresztą dowiedziałby się Ichirou, który usłyszał z samego dołu zdanie Antykreatora wypowiedziane na szczycie przyzwanych bram zarezerwowane dla Terumiego.
- Z nieznanego mi powodu Han zażyczył sobie wymienić ze mną kilka zdań jak wszyscy odejdziecie. Nie jestem w pozycji aby odmówić rozmowy, choć podejrzewam nie będzie zadowolony z moich słów. Jeżeli zechce mnie przekonać do swojego planu uzyska odmowę, a wtedy nie jestem w stanie zagwarantować swojego powrotu.
Wypowiadał te słowa niezwykle spokojnie, jakby przedstawiał wszystkim zebranym obecną pogodę. Wewnętrznie pogodził się z swoją ewentualną śmiercią wypalał swoje rany przed wykrwawieniem. W tamtym momencie napędzała go chęć zadbania o bezpieczeństwo reszty, teraz zostanie pozbawiony takich zmartwień. Gdyby to miała być jego ostatnia rozmowa w życiu uznałby to za swój los mogąc się z tym pogodzić. Uczestnicy wyprawy, w uszczuplonym gronie będą już daleko, bezpieczni. O więcej nie potrafiłby prosić po mierzeniu się nie tylko z największym zbrodniarzem w historii ludzkości, ale także ogoniastą bestią. Obecnie miał jeszcze te ostatnie minuty wytchnienia podczas których postanowił wykorzystać całkiem spory pozostały zapas do pomocy przy leczeniu rannych. Kiedy ten proces się zakończył postanowił odejść na bok, gdzie mógłby już bez stresu oglądać dalsze wydarzenia, w tym krótką przemowę i wybór pojemnika. Pechowcem okazał się ten wcześniejszy chłopaczek, nazywający się Takashi Nara o ile dobrze zapamiętał. Oparł się o ścianę jednej z budowli w samotności cierpliwie oczekując swojej kolejki gotowy na wszystko.
Streszczenie:
1. Odpowiedź Kuroi'owi
2. Rozmowa z Asaką
3. Odejście na bok kiedy leczenie się zakończyło, gdzie wyczekiwał Antykreatora
Ukryty tekst
0 x
Cause i'm the real fire.
- Tamaki Hyūga
- Martwa postać
- Posty: 1829
- Rejestracja: 18 maja 2019, o 03:00
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Wyrzutek C
- Krótki wygląd: Niska, szczupła, długie, ciemnoniebieskie włosy, białe oczy klanu Hyuuga
- Widoczny ekwipunek: Czarny płaszcz z kapturem, czarne rękawiczki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=5229
- GG/Discord: MxPl#7094
- Multikonta: Toshiki Oden
- Lokalizacja: To tu, to tam
Re: Oniniwa 鬼庭町
Zadowolona z faktu że będę mogła pomóc uśmiechnęłam się lekko do białowłosego po czym spojrzałam na scenę, która rozgrywała się w miejscu gdzie zebrała się większość shinobich, którzy przybyli do Oniniwy aby odkryć sekrety o Hanie. Obserwowałam jak Han przechadzał się pomiędzy nimi z Sześcioogoniastym w dłoni aż w pewnym momencie zniknął, tylko po to aby pojawić się za młodym chłopakiem z klanu Nara, który wcześniej chyba jako pierwszy wyrwał się z sugestią aby to w nim zapieczętować bestię. Wzburzona chakra zatańczyła wokół nietypowej dwójki. Przez moment wyglądało to nawet do złudzenia podobnie do tego co widzieliśmy na moment przed pojawieniem się bestii po zabiciu poprzedniej jinchuuriki, jednak zaraz później wszystko się uspokoiło a chłopak opadł na ziemię wycieńczony. Skrzywiłam się nieco z niesmakiem po czym odwróciłam wzrok w kierunku Kyoushiego i Ichirou i zaczekałam aż obaj ruszą w kierunku zasypanego piaskiem zamku Suzumura abyśmy mogli wspólnymi siłami odnaleźć ciało Masako.
- Oczywiście, przynajmniej w taki sposób mogę pomóc. Nie chciałabym aby została w tej zapomnianej przez świat wiosce. - odpowiedziałam szermierzowi.
Użyte techniki:
ZDOLNOŚCI
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Kabura na prawym udzie
- Kabura na lewym udzie
- Torba przy pasie z tyłu po lewej stronie
- Manierka z symbolem Suitonu przy pasie
- Sztylet przy pasie
- Oczywiście, przynajmniej w taki sposób mogę pomóc. Nie chciałabym aby została w tej zapomnianej przez świat wiosce. - odpowiedziałam szermierzowi.
Użyte techniki:
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE):
- Kabura na prawym udzie
- Kabura na lewym udzie
- Torba przy pasie z tyłu po lewej stronie
- Manierka z symbolem Suitonu przy pasie
- Sztylet przy pasie
Ukryty tekst
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Oniniwa 鬼庭町
Czuł się słaby. Był słaby. Jego dłonie nie miały dość sił, by zaciskać się na mieczach. Jego ręce nie miały dość sił, by unieść łuk. Jego nogi nie miały wystarczająco sił, by się na nich utrzymać. Łatwy cel. Każdy ranny drapieżnik był łatwym celem. Czemu tego nie wykorzystają..? Kolejny karp koi wyłowiony z mułu myśli. Zamiast wykorzystywania były pomocne dłonie. To dopiero zaskoczenie - bardzo głębokie dla kogoś, kto nie ufał ludziom. Mimo to Aka, Kuroi - faktycznie miał do nich słabość. Ogromną, ogromną słabość. Taką samą, jaką miał w rękach.
Im mniej było bólu tym na dłużej jego oczy pozostawały zamknięte. Albo półprzymknięte. Tym stawał się spokojniejszy i jego oddech wracał do normy. Gdyby jeszcze w tym przeklętym miejscu było czym oddychać..! Nic tylko deszcz, deszcz i deszcz... Błoto pomiędzy nim, żeby krystaliczność kropli cię nie zmyliła i żebyś się pozbył złudzeń, że jesteś w domu. Ciężko było przetłumaczyć organizmowi żelazną logiką, że na sen i odpoczynek będzie jeszcze czas - a ten czas nie następował teraz. Adrenalina schodząca z krwi, stres zsuwający się z ramion. Rozmowy gdzieś w tle, tapanie deszczu. Wszędobylski spokój. Ten Spokój rozgaszczał się jak paniczysko na włościach, ale było z nim tak, że cechowała go ogromna nieśmiałość. Bardzo łatwo było go zaburzyć. Sprawić, że uciekał. Ten konkretny uciekł, kiedy Takashi wydarł się z bólu.
Shikarui niemal się poderwał, kiedy ten krzyk nastąpił, otwierając szeroko oczy. W sumie nie niemal - poderwał się. Usiadł gwałtownie z jedną ręką na mieczu, jak wyrwane z koszmaru dziecko. Nie trzeba było wytykać palcami, że zakończyło się to w jeden sposób - głowa poleciała mu w dół, zaraz za nią całe jego ciało, kiedy ból znów przeszył jego głowę i uderzył o górę czaszki, rozbijając się na niej iskrami. Przycisnął dłoń do zaleczonego boku i dotknął czołem zgiętych kolan podciągniętych w górę nóg. Musiał przyswoić ten miraż kolorów i barw. Uspokoić zmysły. Zdania i słowa przepływały nad nim i obok niego. Docierał niby sens, ale umykał konkret. Rozlewały się litery. Czy warto było szaleć tak? Otóż - tak. Całe to życie było warte każdego szaleństwa. Przeszłości i tak nie dało się naprawić. Można było tylko reperować przyszłość.
Podniósł powoli głowę, żeby spojrzeć na Takashiego, który stał się pojemnikiem dla przerażającej chakry. Tak samo jak ostatnim razem, tak i teraz robiło to niesamowite wrażenie. Walka o kontrolę - nad ciałem. Bestia kontra człowiek. Niestety - ta bestia była bardzo rozumna. Ale chyba wybaczały one wiele błędów. Jeden z Jinchurikich radził sobie całkiem dobrze ze swoim brzemieniem. Jego wzrok potoczył się następnie po otaczających go ninja i samego Toshiro. Wyłapał, że Hikari powiedział coś... że nie wróci? No tak. Jego ognisty charakter pchał go do skrajności. Był wybuchowy, impulsywny, co miało swoje wady i zalety. Jak heroiczne było wywalenie Hanowi prosto w twarz kuli ognia? Pewnie tak samo jak wywalenie Raitonu przez Yoake. Czyli - nie wiadomo, czy to odwaga, czy już głupota.
- To... powinno... tak boleć? - Przesunął lawendowe oczy na Asakę, nieco się prostując, wychodząc z tej skulonej pozycji. Jego słowa wybrzmiały praktycznie na wydechu, kiedy próbował rozluźnić mięśnie i zorientować się w namacalny sposób w swoim stanie. Jego twarz wykrzywił przy tym uśmiech. Uniósł rękę i otarł twarz o kawałek materiału, bo ręce miał całe uwalone w błocie. Zresztą cały był nim uwalony. Tak samo jak krwią. Jej metaliczny zapach w tym momencie powodował mdłości. Potrząsnął lekko głową - błąd. Skrzywił się i tym razem nie w uśmiechu. Trzeba było trwać w zupełnym bezruchu. Jego oczy na moment błysnęły czerwienią, żeby ocenić swój własny stan i rozeznać się w otoczeniu 100 metrów wokół nich.
Znów przyszedł Spokój. To dobrze. Bardzo chciał go poznać osobiście.
Im mniej było bólu tym na dłużej jego oczy pozostawały zamknięte. Albo półprzymknięte. Tym stawał się spokojniejszy i jego oddech wracał do normy. Gdyby jeszcze w tym przeklętym miejscu było czym oddychać..! Nic tylko deszcz, deszcz i deszcz... Błoto pomiędzy nim, żeby krystaliczność kropli cię nie zmyliła i żebyś się pozbył złudzeń, że jesteś w domu. Ciężko było przetłumaczyć organizmowi żelazną logiką, że na sen i odpoczynek będzie jeszcze czas - a ten czas nie następował teraz. Adrenalina schodząca z krwi, stres zsuwający się z ramion. Rozmowy gdzieś w tle, tapanie deszczu. Wszędobylski spokój. Ten Spokój rozgaszczał się jak paniczysko na włościach, ale było z nim tak, że cechowała go ogromna nieśmiałość. Bardzo łatwo było go zaburzyć. Sprawić, że uciekał. Ten konkretny uciekł, kiedy Takashi wydarł się z bólu.
Shikarui niemal się poderwał, kiedy ten krzyk nastąpił, otwierając szeroko oczy. W sumie nie niemal - poderwał się. Usiadł gwałtownie z jedną ręką na mieczu, jak wyrwane z koszmaru dziecko. Nie trzeba było wytykać palcami, że zakończyło się to w jeden sposób - głowa poleciała mu w dół, zaraz za nią całe jego ciało, kiedy ból znów przeszył jego głowę i uderzył o górę czaszki, rozbijając się na niej iskrami. Przycisnął dłoń do zaleczonego boku i dotknął czołem zgiętych kolan podciągniętych w górę nóg. Musiał przyswoić ten miraż kolorów i barw. Uspokoić zmysły. Zdania i słowa przepływały nad nim i obok niego. Docierał niby sens, ale umykał konkret. Rozlewały się litery. Czy warto było szaleć tak? Otóż - tak. Całe to życie było warte każdego szaleństwa. Przeszłości i tak nie dało się naprawić. Można było tylko reperować przyszłość.
Podniósł powoli głowę, żeby spojrzeć na Takashiego, który stał się pojemnikiem dla przerażającej chakry. Tak samo jak ostatnim razem, tak i teraz robiło to niesamowite wrażenie. Walka o kontrolę - nad ciałem. Bestia kontra człowiek. Niestety - ta bestia była bardzo rozumna. Ale chyba wybaczały one wiele błędów. Jeden z Jinchurikich radził sobie całkiem dobrze ze swoim brzemieniem. Jego wzrok potoczył się następnie po otaczających go ninja i samego Toshiro. Wyłapał, że Hikari powiedział coś... że nie wróci? No tak. Jego ognisty charakter pchał go do skrajności. Był wybuchowy, impulsywny, co miało swoje wady i zalety. Jak heroiczne było wywalenie Hanowi prosto w twarz kuli ognia? Pewnie tak samo jak wywalenie Raitonu przez Yoake. Czyli - nie wiadomo, czy to odwaga, czy już głupota.
- To... powinno... tak boleć? - Przesunął lawendowe oczy na Asakę, nieco się prostując, wychodząc z tej skulonej pozycji. Jego słowa wybrzmiały praktycznie na wydechu, kiedy próbował rozluźnić mięśnie i zorientować się w namacalny sposób w swoim stanie. Jego twarz wykrzywił przy tym uśmiech. Uniósł rękę i otarł twarz o kawałek materiału, bo ręce miał całe uwalone w błocie. Zresztą cały był nim uwalony. Tak samo jak krwią. Jej metaliczny zapach w tym momencie powodował mdłości. Potrząsnął lekko głową - błąd. Skrzywił się i tym razem nie w uśmiechu. Trzeba było trwać w zupełnym bezruchu. Jego oczy na moment błysnęły czerwienią, żeby ocenić swój własny stan i rozeznać się w otoczeniu 100 metrów wokół nich.
Znów przyszedł Spokój. To dobrze. Bardzo chciał go poznać osobiście.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Oniniwa 鬼庭町
Jego pewność siebie, nadszarpnięta nieco przez ostatnie wydarzenia z udziałem ogromnych, legendarnych potworów i regeneracji nieżywych ninja potężnych poza wyobrażenie, zaczęła wracać. Czasami człowiek potrzebował impulsu do ruchu, a Mujin był przecież człowiekiem. Niesamowicie utalentowanym i pod wieloma względami pionierskim nawet, ale tak - człowiekiem. Człowiek był ułomny, emocjonalnie i fizycznie. Łatwo się kruszył i nawet tak potężne jednostki jak Akahoshi-san mogły zostać pokonane przez byle kawałek drewna wbity w ciało z dużą prędkością. Możesz być nie ważne jak potężnym elementem, ale nadal jesteś ograniczany przez możliwości człowieka. Są granice, których człowiek nie może przekroczyć. Może się okrywać zbrojami i innymi technikami, próbować doskonalić mentalnie. Ale zawsze pozostanie jakaś dziura albo inny wentyl przez który wyciekać będzie słabość. Cichy głosik przypomniał mu o słowach Akuhara-senseia. "Człowiek dąży do perfekcji, ale nigdy jej nie osiąga. Ideał nie jest człowiekiem, jest jedynie teorią". I ten cichy głosik czasem powinien się zamknąć, żeby dać Mujinowi swobodę myśli. Ale nie chciał, często gadał jak chciał. Nawet teraz, nawet w ważnym momencie.
Ten sam cichy głosik krzyczał wręcz podczas podchodzenia do Hana "uciekaj, wycofaj się, nie musisz tam iść". Bo po co? Mógł wysłać robaki, mógł zrobić to na kilka sposobów. Ale mimo tego zdecydował się zrobić to w standardowy sposób. Manualnie. Stawiając krok za krokiem w kierunku tej przerażającej postaci. Nie musiał tego robić, ale chciał. Chciał się go niego zbliżyć, spojrzeć na jego poranione ciało. Które i tak ulegnie regeneracji, więc jaki był sens proponowania mu jego usług medyka? Powinien to zrobić, czuł całym sobą że powinien. Ale nie mógł, za bardzo się bał. Nie był w stanie. Jedynie wbił tą notatkę i odszedł, dalej obserwując świat wokoło siebie. Osoby, to co robią. Zniszczenia. Kątem oka zaglądał jeszcze na swoich byłych pacjentów czy dobrze się trzymają, czy czegoś im brakuje. Ale słysząc swoje imię, drgnął nieznacznie i skierował się w stronę z której dobiegało. I od kogo. Od Asaki, oczywiście.
- Tak, pewnie. Oczywiście. Kiedy będzie potrzeba. - odpowiedział praktycznie samoczynnie i bezmyślnie wręcz. Popatrzył przy tym na Shikaruia. Hmh, chyba coś nadal było z nim nie tak. Wiadomo, ból. Bardzo mocno oberwał. A oni nie byli aż tacy dobrzy, jak Mujin. Nawet ich dwójka. No nic, najwyżej trzeba będzie poprawić spartaczoną przez nich robotę. I kiedy tak myślał, Han zabrał głos. Zwracając na siebie uwagę prawdopodobnie wszystkich. Han wybierze tego kogoś. Robiąc przed tym procesem niewielki wykład odnośnie szkodliwości takiego procesu. Że to przekleństwo. Że nie chce tego dać komuś silnemu. Jinchuuriki. Host demona. Przez chwilę myśli, że zechce zamknąć go w Mujinie. Jakby nie było to nie wyrywał się do przodu z racji jego profesji i dodatkowo nie był silną bojowo jednostką. Ale na szczęście ten wątpliwy przywilej został przyznany ich "taktycznemu wsparciu" z grupy. Takashi? Takeshi? Jakoś tak. Ale samo pojawienie się Hana obok tego jegomościa było zaskakujące, szybkie. Zupełnie jakby budował napięcie, tylko po to żeby w jednym momencie przejść do wybuchu emocji i do właściwego aktu. NIby jakiś bard czy inny artysta uliczny operujący słowem. Tak Han teraz zaskoczył wszystkich. Mujin jedynie obserwował cały proces z nieukrywanym zainteresowaniem. Było to dla niego z jednej strony intrygujące, z drugiej odgłosy wydobywające się z ust przyszłego hosta nie były okrzykami radości, także no...
Gdy tylko skończyli, Mujin błyskawicznie, jak na jego możliwości, doskoczył do ofiary tego całego procesu. Czy nie potrzebował czasem pomocy medycznej? Jeśli ból w miejscu nałożenia pieczęci był zbyt duży, to Mujin zawsze mógł trochę go zneutralizować. Jeśli pojawiłyby się jakieś fizyczne rany, to mógłby się nimi zająć. Jakby był nieprzytomny to mógłby go przebadać. No i bardzo, ale to bardzo chcial zobaczyć na własne oczy tą pieczęć. BARDZO.
1) Mujin odpowiada Asace.
2) Mujin patrzy na proces pieczętowania
3) Mujin szybko doskakuje do Takashiego i rozpoczyna badanie go.
4)Jeśli nadal go boli, to używa na miejscu z pieczęcią Sōmasui no jutsu (delikarnie, żeby nie wywołać paraliżu organów wewnętrznych)
5) Leczy go jeśli widzi jakieś fizyczne uszkodzenia powiązane z pieczęcią
6) Oczywiście przygląda się pieczęci bardzo intensywnie, korzystając ze swojej ponadprzeciętnej znajomości tematu
Użyte:
Ten sam cichy głosik krzyczał wręcz podczas podchodzenia do Hana "uciekaj, wycofaj się, nie musisz tam iść". Bo po co? Mógł wysłać robaki, mógł zrobić to na kilka sposobów. Ale mimo tego zdecydował się zrobić to w standardowy sposób. Manualnie. Stawiając krok za krokiem w kierunku tej przerażającej postaci. Nie musiał tego robić, ale chciał. Chciał się go niego zbliżyć, spojrzeć na jego poranione ciało. Które i tak ulegnie regeneracji, więc jaki był sens proponowania mu jego usług medyka? Powinien to zrobić, czuł całym sobą że powinien. Ale nie mógł, za bardzo się bał. Nie był w stanie. Jedynie wbił tą notatkę i odszedł, dalej obserwując świat wokoło siebie. Osoby, to co robią. Zniszczenia. Kątem oka zaglądał jeszcze na swoich byłych pacjentów czy dobrze się trzymają, czy czegoś im brakuje. Ale słysząc swoje imię, drgnął nieznacznie i skierował się w stronę z której dobiegało. I od kogo. Od Asaki, oczywiście.
- Tak, pewnie. Oczywiście. Kiedy będzie potrzeba. - odpowiedział praktycznie samoczynnie i bezmyślnie wręcz. Popatrzył przy tym na Shikaruia. Hmh, chyba coś nadal było z nim nie tak. Wiadomo, ból. Bardzo mocno oberwał. A oni nie byli aż tacy dobrzy, jak Mujin. Nawet ich dwójka. No nic, najwyżej trzeba będzie poprawić spartaczoną przez nich robotę. I kiedy tak myślał, Han zabrał głos. Zwracając na siebie uwagę prawdopodobnie wszystkich. Han wybierze tego kogoś. Robiąc przed tym procesem niewielki wykład odnośnie szkodliwości takiego procesu. Że to przekleństwo. Że nie chce tego dać komuś silnemu. Jinchuuriki. Host demona. Przez chwilę myśli, że zechce zamknąć go w Mujinie. Jakby nie było to nie wyrywał się do przodu z racji jego profesji i dodatkowo nie był silną bojowo jednostką. Ale na szczęście ten wątpliwy przywilej został przyznany ich "taktycznemu wsparciu" z grupy. Takashi? Takeshi? Jakoś tak. Ale samo pojawienie się Hana obok tego jegomościa było zaskakujące, szybkie. Zupełnie jakby budował napięcie, tylko po to żeby w jednym momencie przejść do wybuchu emocji i do właściwego aktu. NIby jakiś bard czy inny artysta uliczny operujący słowem. Tak Han teraz zaskoczył wszystkich. Mujin jedynie obserwował cały proces z nieukrywanym zainteresowaniem. Było to dla niego z jednej strony intrygujące, z drugiej odgłosy wydobywające się z ust przyszłego hosta nie były okrzykami radości, także no...
Gdy tylko skończyli, Mujin błyskawicznie, jak na jego możliwości, doskoczył do ofiary tego całego procesu. Czy nie potrzebował czasem pomocy medycznej? Jeśli ból w miejscu nałożenia pieczęci był zbyt duży, to Mujin zawsze mógł trochę go zneutralizować. Jeśli pojawiłyby się jakieś fizyczne rany, to mógłby się nimi zająć. Jakby był nieprzytomny to mógłby go przebadać. No i bardzo, ale to bardzo chcial zobaczyć na własne oczy tą pieczęć. BARDZO.
1) Mujin odpowiada Asace.
2) Mujin patrzy na proces pieczętowania
3) Mujin szybko doskakuje do Takashiego i rozpoczyna badanie go.
4)Jeśli nadal go boli, to używa na miejscu z pieczęcią Sōmasui no jutsu (delikarnie, żeby nie wywołać paraliżu organów wewnętrznych)
5) Leczy go jeśli widzi jakieś fizyczne uszkodzenia powiązane z pieczęcią
6) Oczywiście przygląda się pieczęci bardzo intensywnie, korzystając ze swojej ponadprzeciętnej znajomości tematu
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Oniniwa 鬼庭町
Dobrze, że w końcu im się udało. Udało im się nie zdenerwować Hana, nie zauważyć w pobliżu NESa i nie usłyszeć kolejnego zbliżającego się Biju. Wyglądało więc na to, że teraz będzie już z górki. W końcu będą mogli opuścić wioskę, w której nieco się zasiedzieli. Kei obserwował to co działo się dookoła niego, lecz nie brał w niczym bezpośredniego udziału. Tutaj leczono Shikaruia i Toshiro, tam przechadzała się reszta Klepsydry, a obok Han przedstawiał kryteria wyboru, aby nikt nie posądził go o kolesiostwo. Uczciwy był z niego facet.
W międzyczasie wszyscy mogli przyglądnąć się temu w jakim tempie regeneruje się jego ciało i jak sam Antykreator w ogóle nie zwraca na tą regenerację uwagi. Zamiast tego, w końcu udało mu się wytypować właściwego kandydata, którym okazał się młody Nara. Cóż, prawdopodobnie każdy wybór byłby równie zaskakujący. Poza tym, nie mogło być nawet mowy o wychodzeniu z sugestiami czy jakąkolwiek inną własną inicjatywą. Wszyscy mogli tylko stać i patrzeć, przeciągając kolejne chwile w nieskończoność. Seinaru podparty na swojej Nihongou przyglądał się całemu procesowi z dosyć bliska, ale tak żeby nie przeszkadzać.
W międzyczasie wszyscy mogli przyglądnąć się temu w jakim tempie regeneruje się jego ciało i jak sam Antykreator w ogóle nie zwraca na tą regenerację uwagi. Zamiast tego, w końcu udało mu się wytypować właściwego kandydata, którym okazał się młody Nara. Cóż, prawdopodobnie każdy wybór byłby równie zaskakujący. Poza tym, nie mogło być nawet mowy o wychodzeniu z sugestiami czy jakąkolwiek inną własną inicjatywą. Wszyscy mogli tylko stać i patrzeć, przeciągając kolejne chwile w nieskończoność. Seinaru podparty na swojej Nihongou przyglądał się całemu procesowi z dosyć bliska, ale tak żeby nie przeszkadzać.
Ukryty tekst
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Akaruidesu Yoake
- Martwa postać
- Posty: 904
- Rejestracja: 23 wrz 2019, o 20:00
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Niski, blond włosy z ciemniejszymi końcówkami, młodo wyglądająca twarz. Czarne ubranie z długimi rękawami i stojącym kołnierzem, na to żółte haori w białe trójkąty.
- Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na obu udach. Torba nad lewą nogą. Tanto przy pasie po prawej stronie, katana po prawej.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7711
- Multikonta: Budyś
Re: Oniniwa 鬼庭町
Streszczenie:
Stan chakry:
KP:
WIEDZA
ZDOLNOŚCI
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Kabura na broń na obu udach, Torba nad lewą nogą, Wakizashi przy prawym boku, Katana przy lewym boku
Pitu pitu, asekuracja Takashiego, żeby nie upadł, wpatrywanie się w Hana korzystając z bycia bardzo blisko.
Techniki:
Ukryty tekst
Ukryty tekst
WIEDZA
Ukryty tekst
ZDOLNOŚCI
Ukryty tekst
EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Kabura na broń na obu udach, Torba nad lewą nogą, Wakizashi przy prawym boku, Katana przy lewym boku
Ukryty tekst
0 x
Do hidów polecam używania mojego ID: 2457
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Oniniwa 鬼庭町
Jak się okazało, niebieskooki nie był jedynym, który miał jeszcze jakieś „fanty”. Jak się okazało, osoba dzięki której większość z nich w ogóle żyła, również zachowała przy sobie kilka rzeczy, które zdecydował się oddać. To dobrze. Co prawda, nawet Suzumura nie mógł wiedzieć i widzieć wszystkiego, ale… w tym momencie zakładać, że coś się uda stąd wynieść było zdecydowanie za dużym ryzykiem.
Niebiekooki posłał skienienie zarówno do Mujina, jak i do Aki pełne aprobaty. Nawet jeśli błyskotki nie interesowały tego demona, to lepiej niech sam to oceni. Jak się miało okazać, Han za nic miał sobie dobra materialne, jednakże… to co zrobił Hakusai było… imponujące. Kiedy i jak? Tego niebieskooki samuraj nie wiedział i nie zamierzał roztrząsać. Co innego burzliwa, zakończona krótką wymianą „argumentów”, „dyskusja” między Feniksami. Samuraj musiał zmusić całą swoją siłę woli by nie westchnąć ze zrezygnowania widząc tą scenę. Jeśli nie była to jedynie popisuwa, to nie dawał „Ostatnim smokom” świetlanej przyszłości…
Nie czas jednak było teraz na takie przemyślanie, bowiem… Han miał podjąć decyzję. Samuraj, czuł że nogi mu słabną na myśl tego, co może się za moment stać. Było mu za to w duchu wstyd – jego umysł nie był jeszcze tak silny jak mu się wydawało. Chociaż chciał się poświęcić, to jednak cząstka jego duszy… buntowała się.
A wtedy Suzumura zaczął opowiadać, o Bijuu, o Jinchuriki, o… swoich planach. Ta przemowa, pokaz dumy był czymś, co wyrwało samuraja z objęć lęku. Jego śledczy umysł na powrót zaczął notować informacje, tworzyć miedzy nimi powiązania. Tak, Suzumura nie był wcale nadistotą. Miał wiele słabości, przede wszystkim był sentymentalny i lubił mówić. Chciał, no właśnie, co chciał? Z jednej strony miał swój wielki plan, z drugiej, chciał o nim mówić, pokazać go. Czego… czego tak naprawdę mu brakowało? Mimo potęgi jaką miał, chciał czegoś więcej. I miał wrócić do życia.
Na dźwięk tych słów, samuraj odruchowo zmrużył oczy. Suzumura miał się stać śmiertelny. Obecna forma jaką przybrał musiała mieć jakieś ograniczenia, coś co uniemożliwiało mu realizację planu, co to jednak było? W tej chwili Kakita zrozumiał, że ta wyprawa wcale nie była tak bezowocna, jak się wielu wydawało. Osiągnęli zdecydowanie więcej, niż przypuszczali – nie tylko poznali plany wroga, poznali również jego słabość, a przede wszystkim to…
Kiedy Suzumura pojawił się przy Takashim, Kakita skupił swój wzrok na „wybrańcu”, który został poddany straszliwej, ale na swój sposób fascynującej, procedurze. Gdzieś tam w głębi duszy samuraj poczuł ulgę, haniebną i wymagająca zadośćuczynienia – w przyszłości. Teraz musiał to sobie wszystko pozbierać, pierw… swój plecak, który już nie był nikomu potrzebny.
Skoro było po wszystkim, niebieskooki ostrożnie podniósł swój plecak, po czym zamknął go i umieścił na jego prawowitym miejscu. Będzie jeszcze musiał oddać łuk Shikarui’owi, ale wszystko w swoim czasie. Na razie należy się spokojnie wycofać w stronę Natsume, nic tu już po nim. Jedyne, co jeszcze może, to zachować czujność i chłonąć wszelkie możliwe informacje – w tym bowiem momencie najłatwiej by przez opuszczoną gardę nie wrócić już do domu.
Skrót:
Niebiekooki posłał skienienie zarówno do Mujina, jak i do Aki pełne aprobaty. Nawet jeśli błyskotki nie interesowały tego demona, to lepiej niech sam to oceni. Jak się miało okazać, Han za nic miał sobie dobra materialne, jednakże… to co zrobił Hakusai było… imponujące. Kiedy i jak? Tego niebieskooki samuraj nie wiedział i nie zamierzał roztrząsać. Co innego burzliwa, zakończona krótką wymianą „argumentów”, „dyskusja” między Feniksami. Samuraj musiał zmusić całą swoją siłę woli by nie westchnąć ze zrezygnowania widząc tą scenę. Jeśli nie była to jedynie popisuwa, to nie dawał „Ostatnim smokom” świetlanej przyszłości…
Nie czas jednak było teraz na takie przemyślanie, bowiem… Han miał podjąć decyzję. Samuraj, czuł że nogi mu słabną na myśl tego, co może się za moment stać. Było mu za to w duchu wstyd – jego umysł nie był jeszcze tak silny jak mu się wydawało. Chociaż chciał się poświęcić, to jednak cząstka jego duszy… buntowała się.
A wtedy Suzumura zaczął opowiadać, o Bijuu, o Jinchuriki, o… swoich planach. Ta przemowa, pokaz dumy był czymś, co wyrwało samuraja z objęć lęku. Jego śledczy umysł na powrót zaczął notować informacje, tworzyć miedzy nimi powiązania. Tak, Suzumura nie był wcale nadistotą. Miał wiele słabości, przede wszystkim był sentymentalny i lubił mówić. Chciał, no właśnie, co chciał? Z jednej strony miał swój wielki plan, z drugiej, chciał o nim mówić, pokazać go. Czego… czego tak naprawdę mu brakowało? Mimo potęgi jaką miał, chciał czegoś więcej. I miał wrócić do życia.
Na dźwięk tych słów, samuraj odruchowo zmrużył oczy. Suzumura miał się stać śmiertelny. Obecna forma jaką przybrał musiała mieć jakieś ograniczenia, coś co uniemożliwiało mu realizację planu, co to jednak było? W tej chwili Kakita zrozumiał, że ta wyprawa wcale nie była tak bezowocna, jak się wielu wydawało. Osiągnęli zdecydowanie więcej, niż przypuszczali – nie tylko poznali plany wroga, poznali również jego słabość, a przede wszystkim to…
Kiedy Suzumura pojawił się przy Takashim, Kakita skupił swój wzrok na „wybrańcu”, który został poddany straszliwej, ale na swój sposób fascynującej, procedurze. Gdzieś tam w głębi duszy samuraj poczuł ulgę, haniebną i wymagająca zadośćuczynienia – w przyszłości. Teraz musiał to sobie wszystko pozbierać, pierw… swój plecak, który już nie był nikomu potrzebny.
Skoro było po wszystkim, niebieskooki ostrożnie podniósł swój plecak, po czym zamknął go i umieścił na jego prawowitym miejscu. Będzie jeszcze musiał oddać łuk Shikarui’owi, ale wszystko w swoim czasie. Na razie należy się spokojnie wycofać w stronę Natsume, nic tu już po nim. Jedyne, co jeszcze może, to zachować czujność i chłonąć wszelkie możliwe informacje – w tym bowiem momencie najłatwiej by przez opuszczoną gardę nie wrócić już do domu.
Skrót:
- Bla, bla, bla…
- Kakita powoli wycofuje się w stronę Natsume – czujny.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości