Oshi posiadał wszystkie dane potrzebne do realizacji planu. Zaraz po wyjściu z siedziby władz, obrał kierunek odwrotny od miejsca zamieszkania niejakiego Ryu Senju. W pierwszej chwili chciał iść prosto po niego, jednak szybko porzucił ten pomysł kierując się w stronę starych świątyń. Nigdzie nie widział swego towarzysza, jednak sam kazał mu wcześniej rozejrzeć się po wiosce... Sprawy ponaglały, a Keion miał ruszyć właśnie do ruin, więc było to idealne miejsce...
Oshi szedł jakiś czas główną drogą, po czym odbił przy zawalonym drzewie, w stronę mocniej zalesionej części osady. Dopiero tam zatrzymał się, siadając spokojnie na trawie. Często odwiedzał owe miejsce, gdy zatrzymywał się w osadzie. Relikt przodków, dawnej tradycji, i powstania samego lasu. Małe ziarenko, posadzone przez cywilizację, która nade wszystko pragnęła spokoju.
-
Widzisz Burū, od dzisiaj chyba przyjdzie nam uczyć kogoś jak przeżyć... To śmieszne, zwłaszcza że sam tego nie wiem.
Przemówił do węża, głaszcząc go po grzbiecie... Burū spoczywał jak zwykle na swoim miejscu, okręcając klatkę piersiową Oshiego. Jego pysk znajdował się na ramieniu chłopca, sam wzrok mówił jak bestia dużo rozumiała...
-
No nic... Niech przyjdzie
Korzystając z własnych zdolności, Sentoki przywołał klona. Osobnik wyrósł jakby z ziemi, przybierając ludzką formę. Rysy twarzy, wzrost, najmniejsze detale... Oshi spoglądał na samego Siebie, czując dziwne zmieszanie. Spokojnie wypuścił z płuc powietrze, po czym uśmiechnął się do twora, przemawiając jak zwykle przy takich okazjach.
-
Nie muszę Ci mówić co masz robić bo jesteś mną... Idź, i rób.
Klon odwzajemnił uśmiech, po czym zniknął w kierunku którym posłał go Oshi. Najciekawsze mogło być spotkanie tych dwojga, Sentoki wymyślił bowiem pewien plan. Klon miał odszukać Ryu pod wskazanym adresem, a kiedy już to zrobi... Miał przekazać że jego nauczyciel czeka pod ruinami świątyni, po czym najzwyklej w świecie rozpaść się na kawałki... Może plan nie był zbyt misterny, jednak Oshi wolał spokój tego miejsca, niż załatwianie formalności... Od czego miał drewnianych pomagierów... Gdy wszystko było gotowe, rzucił się zadowolony w opadłe liście... Napawając się ostatnimi chwilami spokoju.
Ukryty tekst