Shi no gēto [miasto - uliczki, brama i mur]

Murai

Re: Shi no gēto

Post autor: Murai »

Z czasem zbierało się coraz to więcej osób. Mniej lub bardziej cudacznych, ale wszystkie łączyła jedna wspólna cecha - nie pasowali tutaj. Tak samo jak on, ale w mniejszym stopniu. Mimo wszystko nie za bardzo przejmował się faktem, że najbardziej i tak rzucał się w oczy on. Jego dziwna, pozszywana twarz. Nietypowe oczy. Jednak tutejsi pewnie zdążyli się przyzwyczaić do nietypowych oczu, w końcu Uchiha, więc raczej jego czarne białka i zielone tęczówki nie powinny aż tak bardzo szokować. Stanął sobie gdzieś, w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu i zwyczajnie się rozglądał. Inni unikali jego spojrzenia, zajmując się swoimi sprawami. Nie mógł wyłapać wzrokiem kogoś wyglądającego na wojskowego. Cóż, mógł wykorzystać ten czas na zbieraniu informacji o murze. I o tym, co jest za nim. Może jakaś karczma? Alkohol leje się strumieniami, rozplątując języki i sprzyjając rozmowom. Tylko że w jego przypadku raczej nikt nie zechce mu powiedzieć czegoś więcej. Ale nie szkodzi, on już potrafi być odpowiednio przekonującym. Przypomniał sobie o tamtym dziwnym Ninjy z mieczem jakby zrobionym z kości. Może ma on jakiś związek z tym mięśniakiem z Antai? Wysoce prawdopodobne. Może i przybył tutaj w celach nieco... osobistych, ale nie zaszkodzi przecież zebrać informacji o wszystkim - umiejętnościach wynikających z pochodzenia, osobach i ich sposobie walki, rozmaitych technikach. Wiedza to potęga, jeśli jest jakaś życiowa mądrość wyniesiona spoza jego "domu", to musiało być to właśnie to. Poprawił wiszące przy pasie tonfy i już miał zamiar iść do pubu, kiedy ktoś złapał go delikatnie za ramię. Odruchowo przyszykował swoje ciało do przyjęcia ciosu - spiął się, jakby od tego miało zależeć jego życie. Po chwili oprzytomniał, nie mogli go skrzywdzić w miejscu pełnym ludzi, prawda? Nie czuł morderczych intencji, jakie zwykle towarzyszyły ludziom chętnym na odebranie życia. Odwrócił się i zobaczył dziwnie znajomą dziewczynę. Nazwała go po imieniu. Zaraz, jak jej było? Rin...sari? Tak, to była ona. Czerwonowłosa Kunoichi od kontroli piasku, która towarzyszyła mu w Antai. Ta, która uchroniła się z wybuchu za pomocą jego nici. Wyniesiona z ognia przez tego mięśniaka. Jej widok był małym zaskoczeniem.
- Ach... witaj, Rinsari-san. Dawno się nie widzieliśmy. - powiedział, mówiąc w zasadzie trochę więcej, niż zamierzał. Czemu? Z zaskoczenia jej osobą? W sumie to nie spodziewał się akurat jej. Jakże dziwnie przeznaczenie splata losy niekórych ludzi... Nie, on tak nie myślał. Po prostu przypomniał sobie cytat z jakiejś książki akurat w tym momencie. Gdyby nie on, to pewnie ta opcja mogła by być nawet prawdopodobna. Dziewczyna zaskoczyła go ponownie, dziękując za pomoc. Pierwszą myślą było: "Za co?". Drugą natomiast: "Czemu tak późno?". Nie zdążyła, bo razem z resztą radowała się z tego, że przeżyli ze znajomymi. Ech. Mimo wszystko sprawiła, że trochę się zmieszał. Nigdy żadna niewiasta mu nie dziękowała za uratowanie życia. Nie miał pojęcia, co zrobić. Postanowił po prostu coś powiedzieć, niezbyt wylewnie oczywiście.
- To nic. Zrobiłem co trzeba było, by przeżyć. Ale dziękuję. - rzekł zachowując maniery dziękując za podziękowania i za gotowość do jej wsparcia. Może jednak nie poszło to tak na manowce, jak myślał? Grzeczności mógł sobie spokojnie darować, ale w społeczeństwie panują pewne określone reguły i zwyczaje. Nie po to przyswajał je sobie szmat czasu, by teraz ignorować ich istnienie. Zresztą... może faktycznie poczuł się lekko miło z tego powodu? Nie wiedział. Nie chciał myśleć i poszedł w podobnym kierunku, co odchodząca dziewczyna - w stronę karczmy.

Jestem za 24h :D
0 x
Kaien

Re: Shi no gēto

Post autor: Kaien »

24 H. Survival of the fittest. Pierwsze co zauważył po przybyłych i wybyłych, to mniej więcej to samo co Rinsari. Wszędzie pojawiały się jasnowłose czupryny. Oprócz własnej, mocno zmierzwionej przez wilgoć w powietrzu, doliczył się jeszcze trzech.
~I tak za dużo. ~ Pomyślał, nie czując się już zupelnie oryginalnym. To takie słabe, że spapugowali od niego białe włosy. Na szczęście miał jeszcze swoje wyróżniające się dość, szmaragdowe oczęta.
W myślach podziekował Kamisamie, że chociaż to 'jest jego'.Ale, jak się okazało, nie na długo. Zobaczył prawie równie szybko co Rinsari kolejną znajomą twarz. ~ Murai ~. Powód jego kompleksów i samoupodlenia, że to nie jemu się udało uratować wszystkich. On zrobił te pieprzone niteczki, RInsari to wzmocniła i tak przedstawiciel potencjalnie najwytrzymalszego z klanów okazał sie być zajebiście nieprzydatną i bezużyteczną personą. Ręka, dłoń w kieszeni, dotknęła powierzchni owiniętej materiałem piłeczki do podrzucana. Pogładził ją lekko, irytując się z jego obecności tutaj. Po tym jednak postanowił odegrać swoją role tutaj.
-Murai-Senpai. Ja także ci dziękuje za osłonięcie nas. Dobrą robotę odstawiliśmy wyciągając ich spod gruzów. I miło, że uratowałeś bzdyczka elektryczka. Myslalem, że go olejesz. - Powiedział zachowując normy społecznej rozmowy. Bzdyczkiem oczywiście był Kyoushi, pochwalił im się Raitonem przeciez. Kaien nie lubił tego elementu i nie planował nigdy poznać jego tajników. A co do Muraia... To nawet zatytuował go per Senpai, czyli zwrot używany do osób lepszych czy starszych. Nie wiedział, co prawda ile Murai ma lat, jednak uznawał go za lepszego. Na razie przynajmniej i do tej chwili. On trenował. Sporo. Ale sądził, że Murai także nie leżał do góry brzuszkiem, skoro się tu zjawił to widocznie ma interes albo chce coś przetestować... To w sumie jak Kaien.

Rzucil okiem w strone muru. Dostrzegł ludzi pośpiesznie kierujących się do muru i na mur. W sumie to był to widok, który rozgrzał jego serce nową radością i nadzieją, że jednak będzie miał okazje przetestować nowe umiejętnosci. Oj zdziwi się potencjalny napastnik gdy zaatakuje Kaguye... Oj zdziwi.
A Kaien, widząc nowe twarze, troche ciekawsze już niż poznani wcześniej Murai i Rinsari, podszedł do całego towarzystwa. To jest: Kuroi, Hakai, Yakiko, Kamiru i Yuusuke. Był z nich najwyższy, jakby to było w ogóle jakąś nowością. I w sumie 'najszerszy' muskularnie. Wyglądali przy nim wszyscy jak studenci przy nauczycielu.
Od razu po wypowiedzi Yukiko, a przed wypowiedzią Kamiru uśmiechnął się do zebranych elegancko i swój wzrok skupił na białowłosym.
-Jestem Kaien. I nie mogłem czegoś nie zauważyć, mianowicie niekulturalnie jest zaczynać znajomość od wypytania osoby o to skąd wzięła swoje wyposazenie, nie sądzisz? Równie niekulturalne co gdybyś podszedł... - Wskazał palcem kobiete - Do niej i spytał 'Hej, fajne cycki. Po mamie czy po tacie'? - Rzucił takim dość słabym i wrednym żartem, by stworzyć wokół siebie image wesołka i zbić z tropu ludzi. A. I rozładować atmosfere, by ludzie już teraz nie skakali sobie do gardeł.
Ale i sam przypatrzył się mieczowi chłopaczka.
~Hokkotsu no Yaiba~ Pomyślał, doskonale poznając że jest to wytwór ręki Kaguya. Dosłownie i w przenośni. Białowłosy rozpoznał go, więc zapewne był z klanu, jak Kaien, albo znał jego klan. To już coś, do tej pory nie miał okazji poznać żadnego krewniaka, a chciałby się dowiedziec jakimi ludzmi naprawdę są. Takimi chujami jak mama go uczyła czy tępymi najemnikami jak uczyło go społeczeństwo?
-Prezent. Dość ciekawy prezent, dzielić się własnym ciałem. Nie sądzisz, Śmierciotwarzy? - Nie, nie planował używac jego imienia. Jego maska dawała mu image kostuchy i dlatego zasłużył na takie, a nie inne miano. Nie ma dyskusji, od dzisiaj Kamiru zostaje śmierciotwarzym.
Postanowił, że i on sam zrobi małe odkrycie co do tego kim jest, był, będzie lub być moze. Tak, stanowczo być może.
-Tępy dość. - Powiedział do człowieka w masce i uśmiechnął się znów, ciepło. - Jakbyś chciał lepszy dla niego, albo dla Siebie, to Będe w karczmie. I z miejsca zastrzegam, że ryzykujesz zakumplowanie sie, przychodząc do mnie po lepszy miecz gdy w okolicy będzie Sake. - Starał sie brzmieć najsympatyczniej jak tylko umiał. Na razie to było ważne, na razie jest to czysta formalnośc, ale która potem mogła sie naprawdę zwrócić. Z nawiązką. Bycie miłym nic nie kosztuje, a jednak posiadanie kogoś kto wyciągnie do ciebie dłoń gdy będziesz jej potrzebował jest czymś conajmniej nieocenionym.

Po wszystkim ukłonił sie lekko z towarzystwem żegnając bo chyba się spieszyli i wielkimi, zwykłymi sobie krokami krocząc niczym tytan... dogonił Yukiko. Ale trzymał mu się za plecami, aż do wejścia, gdzie to przy wejściu obwieścił swoje przybycie głośnym ŁUP.
Uderzył głową o framugę w wejściu.
-Kurwa dla karłów te budynki są czy jak... - Mruknął cicho, rozmasowywując czoło.W tym momencie wyprzedził go drugi białowłosy. Pierwszy zaczął zagadywać kelnerke. Przypomniał sobie laseczkę z zajazdu Tsubame która za sto ryo poluzowala Yukate i pokazała młodą, jędrną pierś. Coś wspaniałego. Ciekawe czy i tutaj się uda.
Zobaczył, jak drugi białowłosy, dziwniejszy, ten który był śmieszny, podszedł do znawcy mieczów Kaguya. I z tego co Kaien zasłyszał próbował mu pomóc z kelnerką.
Stwierdził w duchu, że WYJĄTKOWO śmiesznie będzie, jak im pomoże, dlatego podszedł do nich, stając za nimi. Wystawał jak strach na wróble w polu, bo był od nich wyższy. Od jednego na całe 30 centymetrów! A o drugiego nawet na więcej. Zaśmiał się w duchu jeszcze raz, ale uśmiech naprawdę przekradł mu się na twarz.
Rozpiął płaszcz ukazując cżęść swojego męskiego umięśnionego torsu i jak kelnerka nie widziała poprawił fryz. Nachylił się nad nimi, równając głowami.
-Mało? Ten człowiek jest jedyny w swoim rodzaju. Raz widziałem jak uratował dziecko przed dwoma niedzwiedziami i to gołymi rękami! A raz pomogliśmy biednej napadniętej przez oprychów kobiecie. To straszne, gdy ta piękna płeć musi być napastowana przez samcze zapędy... Ilu ich było stary? Dwudziestu? Trzydziestu, dwudziestu to ty sam położyłeś, dobrze pamiętam! - Starał sie brzmieć jak najbardziej przekonująco jak tylko umiał. Ta zabawa była nieziemsko śmieszna.
Jeśli mają odrobine prywatności Kaien od razu zagaja.
-Kaguya? - Prosto z mostu, jeb jak dzik w paśnik najciekawszym pytaniem tego całego zajścia. Miło by było poznać krewnego. Zaakcentował pytanie mocnym tonem i dozą ciekawości. Brzmi jak przepis na zupe.
0 x
Sakebiko

Re: Shi no gēto

Post autor: Sakebiko »

Białowłosa przez moment wpatrywała się w zbierającą się grupkę ludzi. Wyglądali jakby się znali, dlatego też kunoichi postanowiła, że nie będzie im przeszkadzać swoją obecnością. Swoją drogą nie chciała się do tego przyznać, ale najbardziej bała się tego, że ją odrzucą. Jedyne co mogła zrobić z tej odległości, to dostrzec, że wśród nich są bardzo, ale to bardzo różnorodne persony. Białe włosy... Jej czupryna chyba też wbijała się w owy popularny tutaj zestaw włosów. Sakebiko wzdrygnęła się zauważając twarz Muraia, która to przez swoje szwy wyglądała upiornie. Zdecydowanie dla niej to właśnie on najbardziej rzucał się w oczy. Dziewczyna przełknęła ślinę i poszła w swoją stronę próbójąc wyrzucić z głowy świadomość, że wygląd tamtego chłopaka jest po prostu straszny. Na swoje nieszczęście dziewczyna nie była przyzwyczajona do tego, że po świecie biegają różne klany i szczepy. Znała pobieżnie tylko kilka z nich, o całej reszcie nie wie nic. Poza nim widziała kilka osób, których zdolności nie mogła ocenić na pierwszy rzut oka...
Sakebiko postanowiła, że poszuka nowych znajomych, a może i przyszłych przyjaciół w osadzie. Jak przystało na naiwną dziewczynkę z mentalnością totalnego dziecka, miała nadzieję że spotka ludzi o szczerych i dobrych intencjach. Poprawiła swoją czerwoną sukieneczkę i wolnym krokiem ruszyła przed siebie. Może wyglądała co najmniej podejrzanie w takim ubranku, ale z drugiej strony w porównaniu do szytego chłopaka, który swoim ciałem sprawiał wrażenie podejrzanego... Sakebiko szybko się uspokoiła. Na jej twarzy jak zwykle zagościł serdeczny uśmiech. Czerwonymi oczkami przyglądała się różnym ludziom, o ile mogła wyłapując co mówią.
Po kilku minutach spaceru po osadzie znalazła swój pierwszy cel. Był nim sklep z bronią. Podeszła bliżej, szukając wzrokiem czegoś co by ją mogło zainteresować... W końcu zapytała sprzedawcę o średni łuk. Okazało się, że jest w tym sklepie, ale był jeden zasadniczy problem. Sakebiko słysząc cenę załamała się. Dobrze wiedziała, że jej na to nie stać, a kraść nie będzie, to nie w jej stylu. Zostało jej wtedy tylko ciężko westchnąć, może ktoś ulituje się nad jej biedną duszyczką.
- Anoo, słyszał pan co jest tam za murem? Podobno to niezbadane tereny... Ale chyba jakieś wyprawy tam musiały się odbyć, prawda? - patrzyła tymi czerwonymi oczkami na sprzedawcę modląc się w duchu, aby coś wiedział o tym co się dzieje za murem.

48h
0 x
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2488
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Shi no gēto

Post autor: Hikari »

Wszedł do miasteczka i od razu zobaczył całą grupkę osób. Ludzie byli różni, od olbrzyma przez kościotrupa i człowieka z pozszywaną twarzą po całą armię osób białowłosych, po nawet chyba szlachciankę, albo córkę jakiegoś handlarza też oczywiście białowłosą. Nigdy nie widział ludzi o tym kolorze, a nie spodziewał się zobaczyć ich tutaj aż tylu. To musi być jakieś zorganizowane spotkanie raczej. No nic, wyglądało na to, że tamta grupka się nieźle znała, a jakoś nie lubił tłumów, a tym bardziej nieznajomych osób. Od zawsze był cichy i spokojny, więc postanowił odejść od nich w stronę dalej miasteczka. W międzyczasie poprzednio nazwana dziewczyna zniknęła mu z pola widzenia, więc postanowił pójść sam w swoim kierunku, wypatrując swoimi oczami, z czego jedno jest koloru zielonego, a drugie czerwonego. No tak ładnie innych ocenia, a pewnie z tym kolorem oczek też wygląda na kogoś dziwnego. Po prostu świetnie.
Po chwili chodzenia, a właściwie włóczenia się po miasteczku zobaczył cóż. Pewien zamtuz, czyli prościej mówić burdel. Nie koniecznie tego szukał, ale to znalazł z wielką reklamą i namalowaną gołą panienką. Oczywiście przechodząc obok tego domu publicznego musiała go jakaś zaczepić i zachęcać wejściem do środka, lekko go przytulając i łapiąc pod rękę, na co chłopak tylko odpowiedział twardo - nie - i poszedł dalej w swoim kierunku. Nie był tym zainteresowany aż tak bardzo, aby wykonywać to z kimkolwiek. Oczywiście też miał takie potrzeby, które w nim się odzywały, ale już wiedział gdzie zawsze może w takim wypadku przyjść.
Po spacerku dalej po mieście paru minut zobaczył ponownie tą dziewczynę. Miała jak to on sobie określi śmieszny kapelusz. No cóż chyba jest tutaj bardzo spokojnie skoro takie osoby tutaj chodzą i nic się nie dzieje, mimo wszystko przechodząc obok zobaczył jak pyta się o cenę łuku średniego i nagle szybko odpuszcza. Co się dzieje w tym świecie, że nawet szlachcianki nie stać na łuk. A to tylko 900Ryo dla takich osób. Spojrzał do swojego portfela i zdecydował. Lubił pomagać, a no cóż, może się to kiedyś przyda. Podszedł do sprzedawcy wysłuchując co ma do powiedzenia na temat muru, a właściwie co się dzieje za nim, a następnie zakupił średni łuk i wręczył go mówiąc - Proszę - lekko zapeszony, drapiąc się lekko po głowie i odwracając wzrok troszkę. No tak. Nie lubił nawiązywać kontaktów i był nieśmiały, musiał o tym właśnie zapomnieć. A gdy chciał wręczyć łuk, wszystko w niego uderzyło, cały jego charakter.
  Ukryty tekst
48h na odpis
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Jedenastolatek uśmiechał się właśnie do pani, która stała w oknie i czyniła dokładnie to samo względem niego, gdy od tyłu zbliżała się do niego podejrzana grupka osobników płci męskiej. Dziewczyna musiała ich zauważyć, bo oderwała swoje oczy od rozkosznej, białej kulki szczerzącej się do niej i jakby z przerażeniem, gwałtownie zasłoniła okno ciemnymi zasłonami. Szykowała się burda? Okienna panna faktycznie mogła tak pomyśleć, bo jakby to powiedzieć… Grupka była dość specyficzna. Malec od razu zorientował się, że coś się święci i powoli się odwrócił. Jego słodkie, wielkie, turkusowe oczęta spotkały się z oczami tymczasowego lidera owej grupki. Białowłosy, dość wysoki, tatuaże i szalik. Yüsuke w wieku piętnastu lat mógłby wyglądać podobnie, zwłaszcza gdyby kontynuował nauki u Toru sensei. Jakie było pierwsze wrażenie Hözukiego? Straszny i od razu zaczął pytać o coś, o co zwyczajnie się nie pyta. „Nazwiska i informacje o umiejętnościach mogą Cię zabić.”-Uczył dwumetrowy, blondwłosy sensei, a brzdąc doskonale to zapamiętał. Co z tego, że nie chodziło o jego własne umiejętności? Gdyby ta sytuacja miała miejsce jakiś tydzień temu, to Kantaiczyk najzwyczajniej w świecie by uciekł, ale nie był już tym samym dzieckiem co wtedy. Jego wzrok nagle stał się zimny, uśmiech przejęty od karczemnego zabijaki zagościł na jego słodkiej do tej pory twarzyczce i już maluch byłby zapyskował, ale na szczęście Kamiru go uprzedził. Zdezorientowany malec wrócił do swojego poprzedniego, słodziutkiego stanu, a gdy braciszek wyjaśniał pochodzenie miecza miał czas, by zmierzyć wzrokiem resztę zgromadzenia.
-Cześć dziadziu!-Krzyknął nagle wysoko podnosząc rękę i machając do Kuroia. Oczywiście nie pamiętał jego imienia, bo widział go tylko raz i to dość dawno, ale doskonale pamiętał jego specyficzną prezencję.-Dawno Cię nie widziałem de gozaru!-Przywitał go jak przyjaciela, chociaż zamienił z nim może dwa słowa. Dlaczego? Może dlatego, że w Sogen nie było żadnej innej znajomej twarzy. Poza oczywiście tą schowaną za stalową maską truposza. Chwilę później do towarzystwa dołączył kolejny, wyjątkowy osobnik. Prawdziwy olbrzym, większy nawet od Toru, którego Yü uważał za giganta. Wzrok kałuży od razu powędrował ku niemu. Czego ten dryblas od nich chciał? Całkiem szybko okazało się, że niczego specjalnego, ale powiedział coś, co zainteresowało malucha. Miecz, który bez problemu mógł przecinać stal miałby być tępy? Twierdził, że potrafi robić lepsze, a nic nie interesowało złotego dziecka bardziej niż posiadanie doskonałego miecza. Niestety Kamiru nie zamierzał zostawać w towarzystwie. Szarooki skłonił się i poszedł sobie nawet nie oglądając się za swoim małym towarzyszem. Ten oczywiście również się skłonił i pospiesznie pognał za swym mentorem. Kiedy oddalili się nieco od zbiorowiska postanowił zagadać.
-Ne Onii chan…-zaczął niepewnie-Pójdziemy później do tej karczmy? Ten Pan był większy od Toru, może potrafiłby zrobić mi miecz dwuręczny de gozaruyo? Przynajmniej półtora metrowy! Sam wiesz, że nie potrafię zbyt dobrze machać takimi maleństwami de gozaru.-Co odpowie mu Bóg Wygnany? Najprawdopodobniej nic, ale pewnym jest, że mały szermierz nigdy nie da za wygraną, w końcu chodziło o miecz! Jego „de gozaru” typowe raczej dla czterdziestoletniego samuraja z mieczem przyrośniętym do tyłka aż nadto świadczyło o tym, że maluch był wychowywany w duchu drogi ostrza.


48h na odpis
0 x
Kuroi Kuma

Re: Shi no gēto

Post autor: Kuroi Kuma »

Doczłapał się do wioski w końcu, mogąc odetchnąć pełną piersią. Było tu inaczej. Jakby ludzka mentalność całkowicie się zatraciła i powstała na nowo tworząc właśnie tych ludzi zamieszkujących okolice muru. Nim Czarny mógł się jakkolwiek zorientować w miejscowej architekturze i rozkładzie budynków znalazł gło białowłosy chłopak, który ostatnio był niesamowicie przewrażliwiony na swoim punkcie. Nie był jednak sam, bo towarzyszył mu drugi, chyba nawet młodszy. Ile dzieci tutaj łaziło po drogach? Zadał sobie to pytanie i kiwnął głową w ich stronę. Szczerzył się, jakby mu się coś stało, może chory na umyśle?
-Mały jest, to prawda, ale jak widać musiało trochę minąć, by nasze drogi się skrzyżowały. Czy ciekawość? - zamyślił się chwilę - bardziej musiałem zmienić otoczenie, bo w końcu po pewnym czasie staje się nudne. Mogę wybrać się z wami, chociaż kawałek - przystanął na jego propozycję, bo sam nie wiedział co zrobić ze sobą. Do Hakaia skinął głową, a przedstawiać się nie musiał, bo białowłosy wypowiedział jego imię. Po co w takim razie powtarzać? Włożył więc zwyczajowo jedną rękę do kieszeni, a drugą nadal trzymał z fajkiem i pykał od czasu do czasu. Obserwował okoliczne budowle, zachowanie ludzi. Wszystko tu było inne, tego właśnie oczekiwał i potrzebował. Kolejnej zmiany - chociaż nawet tutaj spotykał ludzi mu znajomych, co w końcu miało się okazać ponownie. Gdy Yukiko zatrzymał się na chwilę, by skomentować ostrze sam Kuroi za bardzo nie mógł uwierzyć. Drugi przypadek w ciągu tego samego dnia? To było chyba za wiele jak na jego mózgownicę, bo zauważył znajomą twarz. Przez chwilę mrużył oczy, zerknął chwilę na miecz - nie było go wcześniej - jednak chłopak i jego młoda twarz coś przypominały. Białowłosy jednak jakby ożył i się odmienił bo latał to tu to tam i chciał zaznajomić się ludźmi. W jakim świecie się znalazł?
-O matko, a Ciebie co tu przywiało? - rzucił do Yuusuke i zaraz popatrzył na jego towarzysza w masce i lekko się skrzywił - emmm... zmieniłeś towarzystwo? - powiedziałby, że na gorsze, bo jednak dziewczyna była trochę urokliwa, a ten tutaj zamaskowany, tajemniczy. Co jeszcze? Przysłuchiwał im się chwilę. Poznał już dwa nowe imiona. Kamiru... chyba było warte zapamiętania, przynajmniej tak mu się wydawało, a często przeczucie go nie myliło. Miał zapytać o jego siostrę, jednak dwójka bardzo szybko się zmyła i zostawiła ich samych z dryblasem, który zbliżył się nie wiadomo kiedy. Po prostu - nawet tak wielgachnej postaci jak Kaien można nie zauważyć, gdy wzrok jest skupiony na czymś innym. Jego zachowanie było co najmniej dziwne - tak jakby znał tu wszystkich, chciał zawładnąć ich uwagą i skupić na sobie, lecz samego Czarnego zniesmaczało takie zachowanie. Spojrzał na miecz odchodzącego chłopaka. Kość? Może sztuka rzemiosła wzniosła się na poziom, którego jeszcze nie znał, a może to było coś innego. Wszystko pokręcone. Westchnął głęboko i zostawił resztę samych sobie. Nie miał ochoty na podróż do karczmy, bo było tam za dużo ludzi. Usłyszał głośne łupnięcie, szybko odwrócił się w tamtym kierunku chcąc dowiedzieć się skąd dochodzi ten odgłos, a potem cicho się zaśmiał widząc Kaiena masującego czoło.
-Zobaczymy się później - uniósł rękę i rzucił do Yukiko ruszając w sobie tylko znaną drogę. Czyli tak zwane "do przodu". Fajka się już niestety skończyła i wyrzucił niedopałek gdzieś, gdzie nikt nie zwracał uwagi i nie przypieprzyłby się do tak mało znaczącego faktu, jak kawałek śmiecia na ulicy. Zauważył dziwny szyld. Szyld, który zazwyczaj znaczył ludzi najbardziej obeznanych w sytuacji w okolicy i wiedzących wiele o ludziach na wyższych szczeblach. Mowa oczywiście o burdelu, do którego Kuroi postanowił zawitać, bo czemu nie. Wszedł otrzepując z siebie wcześniej wszelki brud, jaki mógł zatrzymać się na ubraniu podczas przemierzania krain i wioski. Rozejrzał się po pomieszczeniu i wciągnął woń znajdująca się tam - pewnie perfumy, duża ich ilość, które często przyprawiały o zawrót głowy. Szukał też kogoś, kto by zarządzał tym przybytkiem rozkoszy.
-Słyszałem, że można się tu dobrze zabawić, prawda to? - rzucił do tejże osoby, bo powinna przynajmniej być w okolicy wejścia - Swoją drogą, można tu się czegoś napić? Plus może tak urodziwa dama (zakładam) poświęciła by trochę mi swojego czasu? - skinął głową i wyciągnął klatkę piersiową do przodu, co by się trochę pokazać w lepszym świetle, a nie garbić jak przeciętny plastuś.

48h
0 x
Yoshimitsu

Re: Shi no gēto

Post autor: Yoshimitsu »

0 x
Hakai

Re: Shi no gēto

Post autor: Hakai »

Stojąc tak zauważyłem że dziewczyna chyba nie zainteresowała się kostkiem. Najwyraźniej Yukiko nie ma w sobie "Tego czegoś". Kelnerka w popłochu uciekła od niego zawstydzona. Chymm.. Robiłem co mogłem a i nawet jakiś dziwny koleś się przyłączył a ten już napity wszystko spierdolił... Ahhh no może wielcy wojownicy nie mają żyłki do podrywu. Rozmyślając tak z lekkim nie schodzącym uśmiechem z mojej twarzy zauważyłem że szykuje się coś nie miłego. Miejscowi najwyraźniej chcieli walczyć o swoje murowe dziewczyny. Dwójka knypków powoli wstała od swojego stołu i stanęła na przeciwko nas. Oj ich tekst ani trochu mnie nie pocieszył bo mimo że chętnie bym oczyścił ich dusze to zrobił bym tym tylko nie potrzebne zamieszanie a tego byśmy nie chcieli. Nie wiedziałem co mam robić. Jakaś wymówka by mi się przydała. Spoglądałem po barze szukając jakieś rzeczy która mogła by rozładować wyczuwalne w powietrzu napięcie. Siłowanie się na rękę?.. Nie ja bym nawet swojej matki w to nie pokonał a co dopiero dorosłego mężczyznę. Ale czekaj.. Jest z nami ten ogromny dziwny koleś.. Tak to może się udać.
-Siemaaa! Słuchajcie panowie szukamy jakiegoś zajęcia ale nikogo tu nie znamy. Co powiecie na to by napić się wspólnie sake i może po siłować się na rękę ? Wiecie ja to tam więcej skóry niż mięśni ale jest z nami wspaniały... A właśnie jak ty miałeś na imię?
Na mojej twarzy było widać wyraźnie lekkie zastanowienie. Jednak nawet mimo tego delikatny codzienny uśmiech nie znikł z mojej twarzy. Białe oczy powędrowały na wyższego nawet ode mnie blondyna lekko dając znać że chciał bym usłyszeć jego imię. Płynnie wtopił się we mnie i Yukiko jakby nas znał co pogłębiło jeszcze bardziej moje nie ukryte zastanowienie. Nie trwało jednak tak długo bo założyłem że to kolejny kumpel wojownika. Możliwe że Yukiko kiedyś tu mieszkał i dlatego ciągle się z kimś witał. Chymm... Jeszcze tak mało o nim wiem. Jak ja mam go osądzić? No ale tak czy owak przyjaciel mojego przyjaciela to mój przyjaciel więc na pewno się na mnie nie obrazi za postawienie mu paru kieliszków sake. Jedyne co mogło by mu przeszkadzać to mój wiek. Pewnie dziwnie będzie mu ze mną pić...


Co do ciągnięcia mojej postaci przez MG to jestem za "minimum"
0 x
Kaien

Re: Shi no gēto

Post autor: Kaien »

Kaien z bardzo dużym trudem dławił smiech. Cała sytuacja byla komiczna, przypominała typowe barowe podrywanie trzech pijanych debili, gdzie w sumie tylko jeden z nich wygladal na debila. Spojrzal na Hakaia ktory serio sie wczul w akcje i bez zaproszenia juz tutaj deklarowal wartosc kolegi. I w sumie musiało sie spieprzyc, po prostu musialo. Bez tego nie byloby pointy do tej smiesznej akcji. Te biedne, lecz dość sliczne brązowowłose, brązowo-okie stworzenie ktore sluzylo za barmankokelnerke czy cholera wie kogo bylo pod zbyt wielka presją ich trójki. W sumie dobrze, siara by byla jakby białowlosy za duzo wiedzial i wyrwal, jesli ktos tu jest warty uwagi to tylko Kaien.
Po jej speszonej akcji do nich podeszło... dwóch ludzi podlegających wyzwaniom geometrycznym, gdyż faceciki strasznie niskie były. Kaien nie przestawal sie usmiechac, choc z coraz większym trudem przychodziło mu nie buchnięcie im w twarz salwą śmiechu.
Jeden był czarnowłosy, drugi zielonowłosy... Pewnie Uchiha i ktoś. A dedukcja prosta. W Antai poznal kilku Uciap i wszyscy mieli czarne kłaki, a na murze podobno głownie Uciapy się kręcą... Mozna wiec zalozyc ze w razie czego wpierdol zbiorą sromotny.
A wniosek z tego prosty - Lepiej nie angażować się w walkę. Już teraz w związku z tym postanowił przytemperować kolege.
-Cicho, dzieciaku. To, że przyszedłeś tu ze mną i moim bratem - Rzut oka na Yukiko - Nie czyni cię dorosłym.
W sumie udawanie brata Kaguyi było spoko, bo obaj byli takimi białowłosymi byśkami. Odruchowo połozył dłonie na ramionach Hakaia i od razu przeszedł do tarmoszenia jego czupryny jak wredny starszy brat, nie pozwalając mu się wypowiedzieć.
-Odpowiem za niego. Bo zajęty jest. Nie, nie szukamy zwady. Szukamy informacji o murze, o tym, co trza zrobić by się zabawić w służbie ludzkości ku uciesze wszystkich. A mój brat - Znów rzut oka na Yukiko - Upodobał sobie prześliczną Pannę Akane bo ciężko ukryć iż jest to dziewcze którego darem od Kamisamy jest niewątpliwa uroda, a on wolny jest, dojrzewa chłopak... Zrozumcie go, Panowie. - Powiedział jak najpogodniej i najgrzeczniej jak się dało. Kij z tym, że uciszył Hakaia.
Teraz nawet wziął go podniósł w pasie i jak wór ziemniaków odstawił na bok. Zanim to zrobił powiedział mu jednak krótko.
-Nie na Ty, jestem bratem twojego kolegi, nie twoim. Masz mi mówić Kaien-senpai. Pamiętaj, szczylu. - Mruknął, niepocieszonym będąc. Ale postanowił pociągnąć gre białasa.
-To co, może na zgodę, byśmy nie wyszli tu na jakichś chujów słabeuszy kilka kolejeczek Sake i zmierzymy się na ręke? Nic nie zawiązuje męskich przyjaźni jak rywalizacja! A potem może pozwolicie jednak braciszkowi spróbować ze śliczną Panną akane znowu? Jeśli oczywiście nie ma jeszcze chłopaka to by to było dobre. Nie tknie jej, bo za młody i za głupi na to jest, a spójrzcie na niego, prawie dwa metry gnoja. Akane mogłaby podróżować gdzie by chciała kiedy by chciała, bo ze względu na niego by jej nie tkneli palcem! - Klasnął w dłonie.
Miał dobry humor i pełną sakiewke.
-Kolejna, kurwa mać, dla wszystkich. Nie, wróć. DWIE KOLEJKI SAKE NA MÓJ KOSZT! DO BARU I NASTEPNE DWIE RUNDY SĄ NA KAIENA! - Chuj, ma kase. Okazjonalnie rzuca spojrzenia na Yukiko i Hakaia, że jeśli spierdolą jego plan to osobiście nakarmii ich odbyty ich żołądkami wsadzając im ręce do buzi. Taka gastryczna inwersja.
Jeśli się skuszą na łape i picie, to Kaien nie ma nic przeciwko. Ściągnie płaszczyk, odsłaniając Oblężenie na ręku zamocowane i chujlyliard blizn i się z chłopakami zmierzy!
Wszystko w duchu przyjazni i braterskiej miłości.

Pozwalam się troche posterowac, Yoshu. Wytyczne daje, ale no, jako MG też wole sprawczą masz, ale bez przesadyzmatów.
KP zaraz wyśle.
0 x
Kamiru

Re: Shi no gēto

Post autor: Kamiru »

  • Kaien... Dziwny człek. Olbrzym z marnym poczuciem humoru? I jakby tego było mało, też potrafi używać własnych kości. Inaczej nie proponowałby podarowania Yuusuke, albo Zamaskowanemu nowego miecza. I to ponoć ostrzejszego. Huh, ciekawe. Potężniejszy od tego całego Toru? I chyba równie chętny do picia, zawierania znajomości i nie krycia się ze swą wiedzą czy umiejętnościami. I jeszcze to przezwisko które otrzymał Szarooki. Nawet mu nie przeszkadzało, ale było ciut za długie. Shi. Krótsze, bardziej treściwe i... No, lepiej brzmiące. Nie żeby Czarnowłosy szukał rozgłosu czy ksywek. Chłopak z tatuażem powiedział coś jeszcze, ale ciężko było go zrozumieć, skoro już się oddalali. Wracając do Blond śmieszka. A jeśli wszystko po prostu zmyślił? Diabli wiedzą, kim tak naprawdę mógł być. Ale z drugiej strony, po co miałby udawać? Znał kogoś z tego towarzystwa? Możliwe. Dużo możliwości, a perspektyw tak mało. Mniejsza. Władca kości v2 odszedł od towarzystwa, by spotkać się z innym kompanem o wdzięcznej nazwie sake. A potem wiadomo co się stało, jakie słowa padły i w ogóle kucyki, jednorożce i tęcza do kwadratu. A duet wyspiarzy spokojnie poszedł w kierunku muru. Znaczy, Kamiru stawiał nogę za nogą w typowym dla siebie, dość leniwym tempem. Inaczej wyglądał Białowłosy, chłonący całym sobą atmosferę tego miejsca. Zupełnie jak gąbka. Hehe, gąbka, woda.
    Zbliżali się powoli do stosu kamieni, podziwiając efekt ciężkiej pracy wielu... Dziesiątek? Setek? Tysięcy? No, wielu osób. Rozmyślania Zamaskowanego na temat współpracy i tego, co za jej pomocą można osiągnąć zostały przerwane przez Yuusuke i wylatującego z jego ust pytania. Naprawdę upierdliwe. Yuki podrapał się przez kaptur i pomyślał nad odpowiedzią. Byle czym się smark nie zadowoli, taki już był, namolny niczym mol i uparty niczym osioł. Czy jakoś tak.
    Spać gdzieś musimy przecież. A te maleństwa mogą odciąć dłoń zanim użyje rzeźnickiego ostrza. Może to wystarczy, by zamknąć mu usta? Jeśli nie... No to będzie musiał rozmawiać dalej. Może nawet polubią te rozmowy? Kawaii już je uwielbiał, bo uwielbiał swego braciszka. Czy Kamiru zaczął dostrzegać w młodzieńcu z Kantai kompana do prawdziwej konwersacji? Możliwe. Teraz jednak to mur zajmował jego myśli tym bardziej, im bliżej podchodzili.
    Jednak to brama w nim robiła największe wrażenie. Niby tylko drzwi na sterydach, a taki efekt. Użycie tych dziwnych materiałów, zapomnianych języków i innych takich efekciarskich pierdół było naprawdę... No, efektowne. I ciekawe, kto z mieszkańców tej okolicy ma do niej klucz. O ile jakikolwiek istnieje, a nie otwiera się na na np. zawołanie, polanie wrót krwią czy czymś tam. Na szczęście dla Czarno-Białego zespołu nie musieli kombinować z otwarciem ich. Zamiast tego łatwiej było podejść do tego mniejszego wejścia. Dojście dla dostawców, klientów hurtowych czy co? I to przy niej stała drużyna strażników. Albo po prostu grupa korpopracowników którzy wyszli na papieroska. Nawet oczy im się jarzyły od tego, co tam popalali. Chwila, jarzące się oczy? Też takie chcę. No to by było dopiero coś. Śmierć z krwistymi paczałami. Piękna sprawa. Kamiru posłusznie podreptał w ich kierunku, ciągnąc za sobą Yuu na mentalnej smyczy. Przecież nie zakładałby dzieciakowi skórzanej obroży, ne? A do tego jeszcze knebel, opaska na oczy... I jakieś piękne dziewczę, a nie Kałuża. Ee... Zapomnijmy o tym. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Watchmeni stali nadal na swoich pozycjach, gdy zimnokrwisty shinobi dotarł do ich. Ciekawostka, ich oczy różniły się szczegółami. Jedna kropka, dwie kropki... Trzy kropki. Najsilniejszy z nich miał biedronki w oczach? I... Skoro to dzielnica Uchiha to był ich znak rozpoznawczy? Skoro Yuu miał krzyw... Trójkątne zęby, to dlaczego Ci nie mieli by mieć Czerwonych oczu przez ciągłe wkurwianie się? No, wszystko jest możliwe. Ale na pytanie było trzeba odpowiedzieć. I to możliwie jak najgrzeczniej, ne? W końcu na mur trzeba wejść, popatrzeć i zejść. A nie z niego przypadkiem zlecieć. Czego efektem i tak będzie zejście. To trochę skomplikowane.
    Podróżnikami z daleka jesteśmy. Kamiru i Yuusuke. Mur i to, co widać z niego zobaczyć chcieliśmy. Wejść na górę możemy? Ciekawe oczy macie. Zakapturzony skłonił się delikatnie i sztywno zarazem. Tak, potrafił coś takiego zrobić. Ostatnie zdanie rzucił jako... Ciekawostkę? Ot, taką tam notkę. Niech tylko jego towarzysz nie zrobi niczego głupiego. Jeśli starszy i wyższy mężczyzna będzie miał jeszcze jakieś pytania do tej dwójki to... No, czeka go uprzejma, może trochę chłodna, zdystansowana odpowiedź. Ciut lakoniczna, ale nie przybyli tu dzielić się informacjami, ne?
Ogólnie, posty co 24/48h nie robią mi różnicy, za dwoma dobami głosowałem dla "sytuacji awaryjnych". Więc za tempem się dostosuję. Tak, chcę więcej PH kappa

Na sterowanie postacią pozwalam (tylko jeśli będzie to konieczne i minimalnie), o ile nie będzie to głupota typu "atakuję Uchiha" "zabijam się" etc. etc.
0 x
Murai

Re: Shi no gēto

Post autor: Murai »

Zanim udał się do baru, podeszła do niego jeszcze jedna osoba. Całkiem niedawno nawet o nim myślał, przypatrując się temu dziwnemu mieczowi z kości należącego do jednego z przybyłych. Ten ogromny mięśniak, posiadający też imię - Kaien. Z tego co pamiętał to właśnie na niego rzuciła się cała żeńska część uratowanych z tamtego bombardowania. No i w parze z wzrostem szła krzepa - mógł z łatwością podnieść dziewczynę z gruzów, czego on nie był zdolny zrobić. Czy to świadczyło, że stoi on na wyższym poziomie od niego? Poczuł ochotę, by to sprawdzić w niedalekiej przyszłości. Może zechce się skusić na jakiś pojedynek? Zakładając, że będzie taka możliwość. Chętnie uzupełni swoje braki o jego niezwykłych umiejętnościach. I dawno nie miał godnego oponenta, tamci bandyci w Ryuzaku stanowili dla niego takie wyzwanie, jak zabicie muchy siedzącej na ścianie. O dziwo on też podziękował za pomoc. Nie ma co, tempo mają doprawdy dobre. Teraz tylko brakowało tamtej dziewczyny od Fuutonu i będzie komplet. Na dodatek nazwał go... senpai? Nigdy nikt go tak nie nazywał i nawet nie miał pojęcia, jak zareagować. Kontakty z innymi i wzorce prawidłowych zachowań w wielu sytuacjach były u niego bardzo ubogie, co było widać. Jego twarz nie wyrażała nic, jednak w głębi nie miał pojęcia, co powiedzieć. Po chwili milczenia zdecydował, że nic nie powie. Tylko lekko kiwnie głową. I pozwoli im odejść. Ale... byczek elektryczek? O kogo mogło mu chodzić? Miał pustkę. Postanowił ją zapełnić, zyskując jakieś użyteczne informacje. Poszedł za tłumem, on go na pewno zaprowadzi.

I się nie pomylił. Strumień ludzi zaprowadził go do miejsca niepodobnego do żadnego innego, jakie widział. A widział mało, więc możliwe że takie coś jest standardem. Lokal wyglądał całkowicie inaczej od tych w Ryuzaku. Młodzieniec błędnie założył, że większość musi być podobna, ale dobrze że został wyprowadzony z błędu. Działo się tu naprawdę dużo, nie miał w zasadzie chwili spokoju. A to jakieś pijaczki, a to ktoś grał w pokera - grę, o której co prawda coś słyszał, ale nigdy nie grał. Nie miał z kin - a to ludzie siłowali się na rękę. Jeszcze szlachetniejszy sport, najpewniej ten gigant od kości miałby okazję się wykazać. Co dalej? I ten specyficzny, okrągły bar. I nad nim jakaś wyjątkowa loża, dla najbogatszych? Niewykluczone. Nigdy nie był za dobry w pochłanianiu dużej ilości informacji z otoczenia, ale nawet dawał radę. Musiał znaleźć kogoś, kto byłby w stanie powiedzieć mu trochę o tym mieście. A kto mógłby wiedzieć to lepiej, od barmana? Osoba obsługująca, najlepiej obeznana z tutejszymi. Teoretycznie idealny target, w praktyce ilość klientów może trochę uniemożliwić konwersację z nim. Wtedy to usłyszał, jak ktoś głośno się drze. Osoba ta postawiła wszystkim napitki, a był nią Kaien. Czyli jeszcze więcej roboty dla barmana. Mimo wszystko postanowił usiąść przy barze, zabierając swój przydział alkoholu. Wielka szkoda, że i tak się nie upije z braku niektórych organów. No, więc może pić ile chce i nic. Pewnie dla niektórych pijaczków, których zalanie się w trupa jest ich życiową ambicją może być to straszna wizja, ale on miał to głęboko w poważaniu. Usiadł przy barze i zaczął pić. Rozglądać się wokoło. Jego zamiarem było znalezienie osoby, która mogłaby powiedzieć mu co nieco. Mogła być to jakaś samotnie pijąca dziewczyna czy coś. Liczył na to, że jego unikatowy wygląd przyciągnie jakiegoś ciekawskiego, który to zechce poznać go - dziwoląga z pozszywaną twarzą - i wda się w rozmowę. Dlatego też po wypiciu nadal chodził po lokalu, chcąc rzucić się w oczy możliwie dużej liczbie osób.

Możesz sterować, ale minimalnie.
0 x
Rinsari

Re: Shi no gēto

Post autor: Rinsari »

Karczma była zaiste ogromna. Ze środka wydawała się wręcz większa niż z zewnątrz, choć było to oczywiście złudzenie. Może przez nietypową budowę wnętrza? Bar na środku nieco zasłaniał widok, więc przeszła dookoła, żeby dokładnie się zapoznać z tym miejscem. Dziewczyna rozglądała się ciekawie, szukając wzrokiem co ciekawszych person pośród tego zamieszania. Działo się naprawdę sporo, oprócz osób które przyszły tu.. Właściwie razem z nią, przyciągnięci plotkami oraz tych chcących po prostu popić były też takie, które siłowali się na ręce, grali w kości i pokera.. Szczególnie te ostatnie ją zainteresowały. Rinsari co prawda nie była wybitnym graczem, ale za to szulerem już całkiem niezłym, w czym pomagała jej wyjątkowa technika z jej klanu.. Ale przecież tym razem nie chodzi jej o pieniądze tylko o informacje. Zaintrygowała ją też ta strefa dla uprzywilejowanych. Ci z góry zazwyczaj mieli więcej informacji, ale też tą wadę, że zazwyczaj trzymali gęby zamknięte na kłódkę.. A na pewno nie miała dość pieniędzy, by wykupić jakieś ciekawostki. Zresztą, żeby się tam dostać musiałaby zapewne minąć jakąś obstawę.. Może tą dwójkę siedzącą obok, rudowłosą dziewczynę i mięśniaka? Wyglądali na takich typowych "ochroniarzy". Jednak na razie postawiła ich odpuścić i pójść do pokerzystów.
Już miała podejść i ich zaczepić, kiedy zauważyła kątem oka jakieś zamieszanie. Westchnęła lekko widząc, że w jego centrum jest oczywiście Kaien, który odstawiał jakieś numery wraz z nowo poznanymi kolegami. Oczywiście wszyscy byli blondynami. Nie żeby dziewczyna miała do nich jakieś uprzedzenie.. No, może troszkę. "Zdaje się, że razem z kolorem został też wypłukany mózg", pomyślała złośliwie, kręcąc głową. Ale postanowiła wykorzystać to, że chłopak zaproponował kolejki dla wszystkich. Nie mogła ukrywać, że zawsze to parę Ryo w kieszeni więcej.
Podeszła więc do baru rzuciła do bramana "wezmę dwa dla kolegów w kącie", po czym wskazała zajęte grą towarzystwo. Czekając na napitek spojrzała na ludzi dookoła, zauważając bez zdziwienia że nitkowaty kolega również tu zawitał i korzystał z hojnej oferty olbrzyma z klanu Kaguya. Jeśli barman się nie doczepił do tego, to zaraz zgarnęła napitki i z nimi poszła do nowych, być może już wkrótce, znajomych. Kelnerka z niej marna, ale udało się jej donieść trunki na miejsce.
- Można dołączyć? - zapytała bezpośrednio, stawiając czarki z sake na stoliku, uważając oczywiście na karty. Sama Rinsari wprawdzie miała dla siebie pojemniczek z alkoholem, ale był to tylko rekwizyt teatralny w jej rękach, na pokaz, bo dziewczyna nie miała najmniejszego zamiaru pić czegokolwiek. W Antai źle to się skończyło, tutaj nie dopuści do takiej sytuacji. Po prostu głupio byłoby przynieść komuś nie biorąc nic dla siebie, mogłoby się skończyć podejrzeniami, których wcale nie chciała..

Zgadzam się na drobne kierowanie postacią w razie potrzeby.
0 x
Naguri

Re: Shi no gēto

Post autor: Naguri »

Już wszystko pięknie się układało gdyby nie jakichś dwóch idiotów którzy się wtrącili w moją rozmowę, a ja znowu wszystko musiałem ratować, spojrzałem na dwóch kolesi którzy do nas podeszli. -Spokojnie panowie, a wy się nie wtrącać.
Skierowałem to do Hakaia i Kaiena, żeby w końcu zamknęli jadaczki, bo pogarszają tylko sytuacje, a przecież siły miałem sobie zostawić na to co jest za murem a nie na tutejszych. -Chcieliśmy się tylko czegoś dowiedzieć o sytuacji za murem, miałem skrytą nadzieje że pani mi powie co wie, za ładny uśmiech, ale chętnie mogę tego wysłuchać od was jeśli wolicie.
Skwitowałem szybko sytuacje i dwóch "uciapów"? Następnie odwróciłem się z powrotem do pani która stała za ladą, wyglądała wręcz na przerażoną, ale z drugiej strony co się jej dziwić, takie mordy i jeszcze to zachowanie, nie tylko kobietę mogło by wystraszyć. -Przepraszam panią, że zaniepokoiliśmy, ale prosił bym jeszcze po kolejce sakę, na pewno będzie nam się przy niej lepiej rozmawiało, dla Hakaia sok. Wiedziałem że chłopak jest młodszy ode mnie, a przecież nie chciał bym rozpijać młodzieży...przynajmniej, tak publicznie. Podszedłem do pustego stołu i wskazałem dłonią, by reszta sobie usiadła.
-Panowie tutejsi, prawda? Szukam informacji na temat tego na co można się natknąć za murem lub na kogo, jakie są tam warunki i teren, mogę zapłacić jeśli oczywiście informacje będą tego godne, tak samo jak za przewodników, jeśli panowie takowych znają. Wydawało mi się że ktoś kto zna przynajmniej część okolic i problemów, znajdujących się tam, bardzo by się przydał do załogi. Niezły jest, nie mam pojęcia jak odkrył z jakiego klanu pochodzę, ale nie wie że jestem zbiegiem, w sumie jak brat to pewnie dał by się zwerbować do tej wyprawy. Spojrzałem spod włosów które właśnie zasłoniły mi całą twarz, na drugiego kaguyę. -Yukiko jestem, to mówisz że jesteśmy spokrewnieni? Co cię tu sprowadza? Jeśli też wybierasz się za mur, to chętnie połączył bym siły, w końcu w grupie raźniej, a prędzej mogę zaufać komuś od nas, niż obcemu. Prawda była zupełnie inna, nie ufałem tu nikomu, prócz Hakaiowi i to też w bardzo małym stopniu. Zaufanie to nie wizytówka, nie daje jej na wstępie. Ale przynajmniej mógł bym w miarę się z nim zgrać, a jeśli jest silniejszy, to przynajmniej mógł bym wymyślać odpowiednią taktykę, a nie że kompletnie nie znam jego umiejętności.
Podniosłem kieliszek zalany po brzegi pysznym alkoholem i dość głośno, stanowczo powiedziałem. -Zdrowie! Za przygodę! No i zwyczajowo wypiłem wszystko do dna. -Bracie, nie przesadzaj z tym "senpaiem", traktujcie się jak koledzy po fachu, w ten sposób lepiej się dogadamy. Jeśli Kaien, miał ochotę być moim bratem, to nie miałem nic przeciwko, to był dobry sposób żeby poznać go lepiej i podczas walki lepiej się zgrać, dlatego też zależało mi żeby z Hakaiem też był w miarę dobrych stosunkach.

Tylko w ostateczności zgadzam się na pociągnięcie mojej postaci.
0 x
Yuusuke

Re: Shi no gēto

Post autor: Yuusuke »

Siostra Hanaye faktycznie była o wiele bardziej urokliwa niż zamaskowany shinobi, ale jak już wiadomo jedenastoletni Hözuki nigdy nie potrafił docenić uroków swojej krewniaczki. Tak samo zresztą jak wszystkich innych kobiet, ale to już niedługo miało się zmienić. Białowłosa była nieuchwytna jak wiatr, nie lubiła siedzieć w jednym miejscu, uwielbiała poznawać nowych ludzi… Maluch nie miałby nic przeciwko, gdyby zapragnęła zostać z nimi, ale nie zapragnęła. Wracając jednak do tematu, brzdąc nie miał okazji odpowiedzieć Kuroiowi. Gdyby takową posiadał to stary dziadyga dowiedziałby się, że to właśnie Kamiru był jego towarzyszem i opiekunem od samego początku. Musiał jednak zadowolić się krótkim ukłonem i pożegnaniem.

Wielki mur, wielki Kaien, wielkie miecze… Wszystko jest tym lepsze im większe! A przynajmniej tak uważał albinos. Czy pociąg do ogromnych rzeczy u Yü mógł wynikać z jakichś kompleksów? Oczywiście, że nie, bo chłopiec był jeszcze za młody na jakiekolwiek kompleksy. Jego zdanie ukształtowało się przez obserwacje otaczającego go świata. Dużego muru nie przeskoczą żadni imigranci z Syyy… terenów położonych za nim, duży facet sklepie kilku mniejszych, a wielki miecz obetnie coś więcej niż tylko dłoń. Nie trudno więc się domyślić, że Onii-chan’owa argumentacja spłynęła po maluchu jak po kaczce. –Nikt mi nie odetnie dłoni Onii-chan. Jak jesteś taki mądry to sam spróbuj de gozaru.-Wszystko to powiedział swym słodziutkim, dziecięcym tonem pełnym radości, ale miała być to kąśliwa odpowiedź z wyraźnym wydźwiękiem „Dureń!”. Koniec końców pojął jednak, że kiedyś pójdą do tej karczmy i nie warto ciągnąć tematu. -Może w karczmie będą mieli magiczną wodę na dorosłość?!-Przeszło przez myśl malucha, gdy poczuł lekkie pragnienie. Po chwili przypomniał sobie jednak, że braciszek miał zupełnie inne zdanie na temat sake niż Toru-sensei i nie pozwoli mu wypić ani kropli. Sięgnął więc po swój urodzinowy bukłak z wodą i uprzednio go odkorkowawszy wypił zeń kilka łyków życiodajnego płynu. Ciekawostką było, że bukłak był pierwotnie prezentem dla siostrzyczki od jednego z jej adoratorów. Co ów adorator zrobiłby, gdyby dowiedział się, że wspominana już piękna dziewczyna oddała jego podarek swemu uroczemu współklanowiczowi? Najprawdopodobniej powiesiłby się na linie konopnej, bo nie mógłby przecież znieść takiego odrzucenia. Mhm… Skoro oddała to znaczyło, że nie chciała mieć z nim już do czynienia nieprawdaż? Dygresje dygresjami, ale pora już wrócić do właściwych poczynań naszej wspaniałej dwójki. Brama będąca celem ich podróży była o wyglądała o wiele bardziej efektownie, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Wydawałoby się przecież, że mur był budowlą tylko i wyłącznie praktyczną, miał od czegoś odgrodzić społeczeństwo i nie było potrzeby, by był jakoś szczególnie piękny. Tymczasem przepych z jakim postawiono ów bramę sugerował zupełnie coś innego. Czy Uchiha za wszelką cenę chcieli pokazać swoją wielkość i wyższość? Głupia brama musiała stać się czymś w rodzaju dzieła sztuki? A może z początku była paskudna, ale z biegiem czasu coraz bardziej ją upiększano? Jedno jest pewne, widok w obecnej wersji zrobiłby wrażenie chyba na każdym. Yüsuke nie rozumiał wprawdzie maestrii formy i subtelności figur, ale ogrom stojącego przed nim monumentu zapierał dech w piersiach. Nie potrafił nawet nic powiedzieć, zwyczajnie rozdziawił swoją zębatą paszczę i gapił się swym pełnym zachwytu wzrokiem badając każdy metr budowli. Biedaczek cały się przez to zaślinił. Ślinotok ustał dopiero, gdy ktoś z grupki czerwonookich raczył zwrócić na nich uwagę. Nawet Złotemu Dziecku nie mogły umknąć te kaprawe, jaskrawe ślepia. W przeciwieństwie do brata, Turkusowooki nie był nimi zachwycony. Były straszne i brzydkie i chłopiec skrzywiłby się brzydko, gdyby siostra nie nauczyła go kiedyś, że to nie ładnie dyskryminować kogoś ze względu na wygląd. Przecież zawsze ktoś mógł skrzywić się na widok ich ostrych ząbków ne? Tak więc Kałuża postanowił przekazać wszelką inicjatywę bratu. Skrył się za nim, następnie lekko wychylił, przymknął tylko oczy i słodko się uśmiechnął nie obnażając przy tym swoich kłów.


Tak jak braciszek! Nie widzę też sensu dzielenia na grupy, jeżeli wszyscy wyrobiliby się w trakcie 24h. A teraz... Tak, tak, możesz kierować, ale bez przesady jak wszystkimi. :3
0 x
Kuroi Kuma

Re: Shi no gēto

Post autor: Kuroi Kuma »

Świece, delikatnie mrugające przyciągały jego wzrok. Uspokajały, sprowadzały atmosferę domowego ogniska, przy którym wystarczy usiąść, by zapomnieć o wszelkich problemach ludzkiego świata, pogrążyć się w jego świetle i cieple. Już na samym progu robiło się miło, czemu oczywiście Czarny nie był przeciwny, ależ nigdy w życiu. Pojawiła się kobieta - jedna, druga, by zaraz urobić go sobie wokół palca, ale miały pewien orzech do zgryzienia. Nie był to już prosty podlotek, który zachęcony pożądaniem od razu odda całego siebie do cna tracąc swą godność, jak i zawartość sakiewki. Jedna ruda, druga czarna, zapowiadało się całkiem przyjemnie, nie ma co. Gdy tylko poczuł na sobie dotyk przyjemnego ciepłego ciała obu kobiet przeszedł go krótki dreszcz. Nie trwał długo, lecz był intensywny, wręcz nawet dziwny i niepokojący. Nie reagował na to, pozwolił im na chwilę zabawy, lecz sam także korzystał ciekawskim wzrokiem łypiąc na dobrze zaokrąglone kształty. Nie odezwały się jednak na zapytanie, co było nieco irytujące. Westchnął więc głęboko i pokręcił głową lekko zawiedzony. Starały się znaleźć klienta, to wszystko, jednak czasem w ten sposób ciężko było go dobrać. Zachcianki - tego ludzie chcieli, by je spełniać przy każdym kroku i zostać zaspokojonym. Uśmiechnął się w ich stronę, niech myślą, że go mają w swych sidłach. Prowadził niebezpieczną grę, a liczebna przewaga dawała im lepszą pozycję już na samym starcie. Przegrana? Nie... to by było za proste.
-Taką mam nadzieję, tylko... - nie zdążył, gdy te pogrążyły się w pocałunku i na chwilę zapominając o świecie zostawiły Czarnego w połowie zdania. Wzrok nęcił, kusił, poczuł że ręka mu drgnęła jakby przyciągana przez dwa rozgrzane kobiece ciała, które mógł mieć na wyłączność. Zatracił się w tej chwili i poczuł jak czas mu się dłuży. W końcu przestały, lecz nadal były złączone kawałkiem śliny. Wyciągnął ku niej palec, zebrał na niego pozostałość i chwilę obracał przed oczyma, by zaraz wetknąć go do ust i pośrednio poczuć smak ich obojga ust. Przeciągnął po palcu językiem, by zaraz połknąć wydzielinę. Wyjął rękę i przystawił do podbródka jednej z nich. Jednak go nie dotknął, przeczekał krótką chwilę i zaraz powrócił rękę do kieszeni, tam gdzie było jej miejsce.
-Pokój powiadasz? Najpierw opowiedzcie mi trochę o tym mieście, potem podajcie cenę, a wtedy pomyślę o jakiejś małej nagrodzie dla waszej dwójki... Albo nawet dużej? To zależy tylko od was - sknera? Niee, bardziej doprowadzenie do końca jednej sprawy, by zająć się drugą. On sam mógł poczekać, ale nie było żadnego sensu, by zaraz po przybyciu do tego miasta rzucać się na miejscowe kurtyzany. Powiedzmy, że Kuroi był gentlemanem i nie rzucał się na kawałek mięsa podstawiony mu pod nos. Oczekiwał, by ofiara trochę się poruszała, powalczyła o jego uwagę, by następnie zrobić krok w przód i dostać to, czego oczekuję. Drapieżnik, tak to określała natura. Poszukał miejsca, w którym mógłby spokojnie usiąść z dwójką kobiet, a następnie wskazał je dłonią. Po tym ściągnął płaszcz - nie wiadomo jak długo tutaj zagości, może jeszcze dostanie jakiś karnet na zniżkę, gdyby jego pobyt w tym mieście się przedłużył?

//Możesz moją postać pociągnąć, zwrócić jej uwagę na coś, ale nie bezpośrednio kierować. Tak samo jak ja nie robię Ci za MG, tak samo Ty nie rób mi za postać ;) mogę dołaczyć się do grupy 24h, tylko przyszły tydzień będzie gorzej dlatego taki głos :P
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości