W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
W końcu gdy udało mu się wejść do środka, mógł na spokojnie przejrzeć domostwo w poszukiwaniu tego dziadka. Oczywiście o ile tutaj był, a raczej chciał żeby tutaj był. Jeszcze Kiseki by wpadł w szał demolowania, dlatego też zaczął poszukiwania. Półmrok panował w domu, przez to ciężej było cokolwiek zauważyć i znaleźć. Jednak po pewnym czasie dźwięk skrzypienia zwrócił jego uwagę, a pojawiająca się na końcu korytarza sylweta bardziej go uradowała.
Gdy tajemniczy mężczyzna wypowiedział swoje pierwsze słowa, chłopak bez żadnego ale podszedł bliżej. Nie interesując się tym co trzymał w dłoniach, po prostu chciał mieć to za sobą. Gdy ponownie zadał pytanie, tym razem Kiseki był na tyle miły żeby odpowiedzieć.
- Ciebie szukam, mam paczkę, która ma trafić w twoje ręce.
Odpowiedział, następnie sięgnął po paczuszkę. Co prawda było to drażniące, że tak zabarykadował się w domu. No ale sądząc po wieku, to pewnie musiał wyspać swoje.
- Dwa tysiące w gotówce. Załatwmy to szybko, nie mam całego dnia.
No niby wydaje się prosta robótka, ale zawsze może pójść coś nie tak. Zwłaszcza jak zacznie zadawać pytania, na które będzie trzeba odpowiedzieć bo jeszcze sprzedaż się nie uda.
Cóż, nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Jakby nie patrzeć zleceniodawca też mu nie wspomniał o tym, czyżby nie chciał? No to mamy problem, zwłaszcza, że dziadzio jest uzbrojony. O nie, toż to niebezpieczne tak trzymać broń w tym wieku. Może przecież dojść do przemęczenia organizmu, przez co łatwiej będzie wytrącić tą broń z ręki.
Gdy tylko dziadzio gadał cały czas na temat odmowy handlowej, a Kiseki swoją straszną osobą przypierał go do muru. Tutaj postanowił chwilowo nic nie mówić, ponieważ wpierw trzeba było rozbroić dziadzia.
Kiedy tylko dziadzia spanikował i wykonał swój pierwszy krok do przodu oraz cięcie znad głowy. Chłopak postanowił od razu zareagować i zrobić lekki wyskok do przodu, żeby zablokować prawą ręką dłonie dziadzia. Dzięki temu atak powinien nie dojść do skutku. Jeżeli nawet się uda zablokować jego rączki, to po prostu zabierze mu się miecz. Nie chciałby z oficjalnego kupca robić martwego kupca. Wiadomo, że jest otoczony przez sąsiadów, którzy nim gardzą bo handluje z mafią. Jednak on na to nic nie poradzi, on ma wykonać swoje zadanie i wrócić do domu.
- Słuchaj, nie ze mną masz rozmawiać o tym. Ja tu jestem z powodu tej paczki, daj pieniądze i znikam. Przekaże też, że nie chcesz więcej handlować z nami. Może być taki układ?
Niewiele brakowało, a doszło by do tragedii. Nie można pozwalać sobie na takie sytuacje, dlatego następnym razem miał nadzieję dostać lepszą robotą. W której to nie będzie musiał użerać z starszymi ludźmi, oni sami w sobie są nieprzewidywalni.
Gdy tylko rozbroił staruszka, odrzucił broń na ziemię.
- No cóż, przekażę na pewno informację, żeby więcej tutaj nie przychodzić. Tego możesz być pewien.
Tak więc chłopak przyjął czek i wręczył dziadziowi paczkę, co prawda nie interesował go dalszy los tego miejsca. Nawet jeżeli przekaże informacje, to wątpił, że ktoś posłucha. Pewnie tylko tym pogorszy swoją sytuację, albo będą rozsądni i znajdą kogoś innego, kto będzie pracował dla nich. No tak czy siak, nie ma co zwlekać.
- Tak więc żegnamy się w tym miejscu.
Dodał na sam koniec, następnie ruszył skąd przybył. Czyli do okna, przez które znów będzie musiał przejść. No ale gdy już wydostanie się na zewnątrz, będzie mógł spokojnie wrócić z czekiem.
Dużo ludzi, dużo kupców, a więc i dużo pieniędzy. Dobre miejsce na zarobienie kilku ryo, aby pogrążyć tego nieudacznika. Pytanie tylko od czego zacząć? Zwykła kradzież towaru ze straganu bywa przyjemna, jednak spieniężenie towaru często zajmuje zbyt długo, a ja potrzebuje czegoś na szybko. Kradzież kieszonkowa to też świetna zabawa, ale niestety stopa zysku nie jet najlepsza. Ludzie zwykle niestety nie noszą przy sobie zbyt wiele gotówki i można się mocno namęczyć, a prawie nic nie zarobić. Cóż... Zostaje mi więc chyba tylko jedno. Muszę wybrać sobie jakiś ładny kram i jakiegoś naiwnego kupca i zdjąć z niego haracz.
Oho, chyba znalazłem miernotę tej jakże nudnawej chwili. Jak fatalnym i okropnie słabym w swoim nędznym fachu trzeba być, aby wykupić i uzyskać tak mało widoczne i nieistotne miejsce? Sam fakt parania się takim miałkim handlem i uczciwą pracą jest trudny do wyobrażenia. Gdybym jednak był tak bardzo nikim, że zostałbym kupcem i w dodatku nie odnosiłbym sukcesów jako kupiec, to chyba bym się zabił, aby nie obrażać prawdziwie wybitnych jednostek swoim jestestwem. Ci kupcy w centralnych i wyeksponowanych miejscach, chociaż coś zwyciężyli, uzyskali nad kimś przewagę. Ten tutaj, na swoim poślednim stanowisku jest dla nich tylko podnóżkiem, po którym inni mogą się wspinać wyżej. No i właśnie z racji pełnienia tak niewdzięcznej, aczkolwiek istotnej funkcji, ta miernota nie może tego robić za darmo. Jeśli ktoś robi coś użytecznego za darmo, to zwyczajnie jego pieniądze się marnują w jego kieszeniach.
Powolnym i pewnym krokiem podchodzę do straganu, przyglądam się chwilę towarom, bezczelnie podnosząc i obmacując parę z nich, po czym mówię trzymając w ręku jedną z rzeźb i delikatnie nią podrzucajc:
- Nawet ładna kolekcja, szefie. Ile ryo byś ode mnie chciał, gdybym kupił tę dębowa sztukę, szefie?
Co za marny idiota! Co za nieudacznik! Z przykrością muszę przyznać, że się myliłem. Takie zero jak on nie jest w żadnym przypadku użytecznie. On nie jest nawet podnóżkiem dla prostaczków, którzy chcą udawać zwycięzców. Przecież on zdaje sobie sprawę jak gówniane jest jego życie, jego interes i on sam. On zdaje sobie z tego sprawę i nic z tym nie robi. Zupełnie jakby się prosił o to, aby go wykorzystać. Zdzieranie pieniędzy od niego będzie jak znęcanie się nad malutkim chłopcem. Żałosne i żenujące, ale jednak wciąż zadziwiająco satysfakcjonujące.
- W mojej opinii twoja kolekcja jest bezcenna, szefie. W związku z tym nie byłbym w stanie jej wycenić. Na tym przecież polega znaczenie słowa "bezcenny", nieprawdaż szefie? Rzeczywiście muszę jednak przyznać, że handlujesz w niebezpiecznym miejscu. Nie boisz się, że ktoś tutaj podejdzie i ukradnie, któreś z tych... dzieł sztuki, szefie?
No proszę, tego się nie spodziewałem. Wystarczyła zaledwie chwila rozmowy i już ten zidiociały staruch zaczyna okazywać odrobiny przejawów czegoś na wzór myślenia. Szkoda jedynie, że okazuje tego tak mało i tak późno. W dodatku, jak widać, jego próby zmuszenia swoich szarych komórek do jakiejkolwiek pracy jedynie mnie obraziły. Jak on śmie proponować mi pracę? Czy nie widzi, że jestem od niego o tyle lepszy, że on de facto jest dla mnie zaledwie głupkowatym psem, z którym chwilowo postanowiłem się pobawić? Nigdy w życiu nie zniżyłbym się do pracy dla jakiegoś kundla. Tym bardziej tak haniebnej pracy, jak sprzedaż. Ci, którzy naprawdę zasługują na dane rzeczy, po prostu je biorą. Nie potrzebują do tego żadnych negocjacji, czy przekazywania komuś pieniędzy.
Cały czas podrzucając jedną z figurek upuszczam ją, nieudolnie pokazując, że zrobiłem to niechcący, po czym mówię:
- Chyba jednak mnie z kimś mylisz. Potrafię docenić dobrą sztukę, ale kupiec ze mnie żaden. Wiem jednak, jak ciężka jest dola kupców. Szczególnie takich, którzy są sami i nikt się nimi nie opiekuje oraz nie chroni.