Przystań ukryta między klifami

Awatar użytkownika
Mahiro
Gracz nieobecny
Posty: 135
Rejestracja: 14 mar 2020, o 10:31

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Mahiro »

Blondyn musiał podjąć w końcu jakąś decyzje. Musiał zdecydować czy wyciągnąć pomocną dłoń w kierunku mężczyzny czy też psa. Zachowania czworonoga choć agresywne cały czas budziło wątpliwości u Mahiro. Zwierze bez żadnego powodu nie stanęłoby na drodze już prawie łysego mężczyzny. Młodemu Haretsu nie wydawało się też aby powodem był głód i chęć zaspokojenia tego pragnienia. Postanowił lepiej rozeznać się w tej sytuacji. Blondyn rozpoczął powolny chód w kierunku wozu przy okazji przyglądając się psu. Być może uda mu dostrzec coś czego wcześniej nie widział. Po wykonaniu ostatniego kroku rzucił w kierunku prowadzącego wóz mężczyzny: Bez powodu by ciebie nie zaatakował. Zobaczmy co tutaj chowasz. Po wypowiedzeniu ostatniego słowa Mahiro od razu zabrał się za przeszukiwanie wozu. Nie pytał o pozwolenie. Uznał, że nie potrzebuje.
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Mahiro
Gracz nieobecny
Posty: 135
Rejestracja: 14 mar 2020, o 10:31

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Mahiro »

Haretsu gdzieś z tyłu głowy był świadom, że zwierze może podjąć bardziej śmiałe działania po tym jak zacznie przeszukiwać wóz. Nie przewidział jednak aż tak drastycznego kroku jak atak na swoją osobę. Do tego w tak spektakularny sposób. Teraz blondyn miał już pewność. W tym wozie jest coś co na czym zależy temu agresywnemu psu. Śledztwo w tej sprawie musiało poczekać. Na ten moment trzeba coś zrobić z tym szeroko uśmiechniętym psiakiem, który leci w kierunku Mahiro. Kontra? Blok? Unik? Ciężko wybrać a czasu mało. Kontra została z automatu odrzucona. Haretsu na tym etapie znajomości ze zwierzęciem nie chciał go jeszcze krzywdzić. Może jednak blok? Ale to będzie bolało więc też raczej odpada. Metodą eliminacji wygrał unik. Blondyn widząc atakującego zwierza postanowił troszeczkę go uspokoić za pomocą swoich zdolności klanowych. Stworzył w lewej ręce parę małych eksplozji, które były wiadomością w kierunku czworonoga o treści "lepiej nie podchodź za blisko bo będzie bolało". Tak mniej więcej powinna brzmieć ta wiadomość. Chociaż to głównie zależy od interpretacji psiaka. Następnie blondyn jak najszybciej wyskoczył z wozu aby wylądować obok i uważnie przyglądać się działaniom zwierzęcia.
  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Mahiro
Gracz nieobecny
Posty: 135
Rejestracja: 14 mar 2020, o 10:31

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Mahiro »

Blondynowi nie udało się w pełni minąć z szarżującym zwierzem. Te zahaczyło go swoimi pazurami o nogę młodego Harestu. Pierwszą myślą chłopaka była szybka kontra. Z początku chciał odpuścić pieskowi ale za wcześniejszy atak należała mu się kara. Jego plan popsuły te piskliwe dźwięki. Mahiro szybko połączył ze sobą wszystkie zebrane informacje i był już w pełni rozeznany w sytuacji w jakiej się znajdował. No może prawie w pełni. Znał już motywy działania czworonoga. Niewiadomą dla niego były powody łysiejącego mężczyzny. Blondyn zdecydował się na uspokojenie sytuacji z psem. Wystawił otwartą prawą dłoń w jego kierunku i powoli obniżał jej wysokość. Za pomocą tego gestu chciał przekazać zwierzęciu wiadomość aby to się uspokoiło, że Haretsu nie ma złych zamiarów wobec niego. Przy okazji wykonał jeden powolny krok do tyłu cały czas obserwując czworonoga. Na ten celem Mahiro był mężczyzna stojący za nim. Nie był jednak pewien jak w takiej sytuacji zachowa się pies dlatego to na niego kierował swoją uwagę.
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Mahiro
Gracz nieobecny
Posty: 135
Rejestracja: 14 mar 2020, o 10:31

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Mahiro »

Obawy blondyna przed kolejnym atakiem ze strony zwierzęcia znacząco zmalały. Poprzednio wykonał jeden krok w tył aby sprawdzić jak zareaguje na to pies, który po prostu stał w miejscu i swoją postawą próbował odgonić młodziana oraz łysiejącego mężczyznę. Mimo wszystko Haretsu dalej miał zamiar zachować ostrożność aby niepotrzebnie nie sprowokować czworonoga. Powoli i ostrożnie cofał się do krzyczącego za nim mężczyzny. Przypuszczał i liczył też na to, że psiak dalej będzie tylko bronił miejsca zamiast atakować. Gdy tylko Mahiro zbliżył się do właściciela wozu od razu przeszedł do słownej ofensywy.
-Zamknij się pieprzony staruchu! Sam sobie jesteś winny tej sytuacji! Każdy rodzić zareagowałby tak samo...Radzę ci się zacząć modlić zasrańcu bo mam zamiar ich tobą nakarmić! Kończąc swoją wypowiedź młody Haretsu spojrzał złowrogo w kierunku mężczyzny. Blondyn był bardzo zły, oj bardzo go zdenerwował ten pan i niestety dla niego był bardzo poważny.
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Mahiro
Gracz nieobecny
Posty: 135
Rejestracja: 14 mar 2020, o 10:31

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Mahiro »

Dobre pytanie...Lepiej żebyś znalazł na nie dobrą odpowiedź - powiedział blondyn w kierunku mężczyzny aby następnie gwałtownie i agresywnie chwycić prawą dłonią za jego koszulkę na wysokości klatki piersiowej. Lewą otwartą dłoń zaś uniósł do góry. Zatrzymał ją mniej więcej na wysokości głowy łysiejącego jegomościa. Czekam na wyjaśnienie pieprzony staruchu...Lepiej dobrze się zastanów co powiedzieć...Wystarczająco mnie wkurzyłeś...Jeżeli jeszcze mnie dodatkowo sprowokujesz nie ręczę za siebie. Stanowczo i jednoznacznie młodzian dał do zrozumienia starszemu od siebie mężczyźnie, że oczekuje od niego wyjaśnień co do zaistniałem sytuacji. Mahiro widząc uciekające zwierze uznał temat sporu z nim za zakończony. Teraz pozostała kwestia małego tyci konfliktu z właścicielem wozu, który co tu dużo mówić nie zrobił na Haretsu zbyt dobrego pierwszego wrażenia.
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Mahiro
Gracz nieobecny
Posty: 135
Rejestracja: 14 mar 2020, o 10:31

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Mahiro »

Mahiro słysząc wypowiedź mężczyzny zwyczajnie mu odpuścił. Rozczarowany i zrezygnowany rozluźnił uchwyt aby następnie puścić trzymanego pana. Schował ręce do kieszeni przy okazji mówiąc: Phi...szkoda czasu na kogoś takiego jak ty. Po tych słowach blondyn odwrócił się od mężczyzny aby ruszyć przed siebie. Po dwóch krokach zatrzymał się jednak aby następnie ustawić się bokiem do łysiejącego jegomościa. Spojrzał w jego stronę i powiedział: Wrócić na kontynent? Że niby akurat ty...tak samo jak ja próbujesz opuścić te zasraną wyspę? Tutaj nastąpiła mała pauza. Jakby chłopak walczył ze sobą i próbował się zebrać w sobie. W końcu jednak mu się to udało i zaczął kontynuować swoją wypowiedź. Świetnie się składa. Zabierzesz mnie ze sobą a ja wspaniałomyślnie ci wybaczę to co zrobiłeś. Co ty na to? - pierwsza część wypowiedzi była trudna dla Haretsu. Rzadko kiedy prosił kogoś o przysługę, a zwłaszcza kogoś kogo przed chwilą straszył zrobieniem krzywdy. Można to było wyczuć po jego głosie. Druga część wypowiedzi została wypowiedziana za to z lekkością oraz nutką grozy. Ton głosu blondyna jednoznacznie świadczył, że ten ma zamiar zrobić komuś krzywdę w przypadku odmowy. Taka mała groźba pośrednia. Coś nowego w repertuarze zagrań Mahiro.
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Mahiro
Gracz nieobecny
Posty: 135
Rejestracja: 14 mar 2020, o 10:31

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Mahiro »

Z niechętnym i ewidentnie niezadowolonym wyrazem twarzy blondyn postanowił przystać na propozycje mężczyzny. Mimo, że po jego pierwszych słowach miał ochotę załapać go za twarz i zrobić bum. Nie mógł jednak zmarnować szansy na opuszczenie kraju samurajów. Powstrzymał się przed zrobieniem krzywdy łysiejącemu panu, przynajmniej na ten moment. Może mu to przecież zrobić jak już będzie na kontynencie. Niech będzie...Pomogę Ci...Tylko lepiej już mnie nie denerwuj - taką krótką wiadomość przekazał swojemu nowemu zleceniodawcy aby następnie zabrać się od razu do pracy. Na początek wziął się za poukładanie towaru, który samemu poprzestawiał w mało delikatny sposób podczas przeszukiwania wozu. Gdy był już pewien, że towar jest dobrze zabezpieczony przed ewentualnym wypadnięciem to ustawił się na miejscu "kierowcy" tego pojazdu i ruszył w kierunku łodzi, o której wspominał mężczyzna.
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1831
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Przystań ukryta między klifami

Post autor: Kakita Asagi »

Wraz z odejściem śniegu, na Yinzin powróciła surowa, jednakże życiodajna wiosna. Niebieskooki samuraj, który przecież miał szybko opuścić to miejsce zaraz po zakończeniu turnieju zmuszony został przez siły nieba i ziemi do pozostania nieco... dłużej. Pierwotnie problemem były sprawy czysto zawodowe, niebieskooki będący śledczym został wezwany do rozwiązania sprawy jednego z uczestników turniejów. Trudne było to śledztwo i wyczerpało go ono zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Następnie, niczym po otwarciu pandory wysypały się wszelkie przeciwności utrudniające udanie się na kontynent.
Tak więc, czy to za sprawa zimowych sztormów, czy to przez wyroki bogów, Kakita wraz ze swą małżonką spędził kolejnych kilka miesięcy u swoich nowych teściów. Sytuacja ta zdecydowanie nie odpowiadała nikomu, ani jemu, ani jego żonie, ani jej rodzicom i bratu. Szczególnie młodzieniec domu Natsumori jakoś nie mało przychylnym spojrzeniem patrzył na szwagra, ale cóż, nie można mieć wszystkiego i wszystkim się przejmować...
Przymusowemu postojowi towarzyszył brak wieści, zarówno ze szkoły Taka, jak i od Yuki Natsume, który opuścił Yinzin jeszcze jesieniom i od tego czasu słuch o nim zaginął. Kakita wątpił w to, by tak wielkie wojownik jak on stanął w obliczu czegoś, z czym bym osobie nie poradził, więc najpewniej podróżując przyzwyczajał się do swojego nowego imienia. Tak w każdym razie tłumaczył to sobie Asagi, który uznał, że skoro jego towarzysz broni rozwija się gdzieś tam daleko, to i on musi poczynić odpowiednie kroki, by pokazać się godnie w czasie kolejnego spotkania i nie stać w miejscu...

W celu kontynuowania swojej własnej wędrówki ku doskonałości, niebieskooki udał się w miejsce, gdzie przed kilkoma miesiącami "rozstał się" z Uchiha-hime i skrzyżował ostrza z Cesarzem. To było na swój sposób magiczne miejsce, zwykła przystań między klifami, będąca miejscem końca i początku. Dotarłszy na miejsce, niebieskooki spojrzał na lazur oceanu. Jego potęga była odczuwalna, zarówno w zimnym wietrze, jak i surowej szorstkości piasku. Minęło wiele dni, od kiedy był tutaj ostatnim razem, a wszystko wydawało mu się równie bliskie, jakby działo się wczoraj. Czas płynął nieubłaganie...
Samuraj przysiadł na brzegu morza i zmrużył oczy. Przypomniał sobie pierw starcie, jakie stoczył z Natsume. Musiał przyznać, że szybkość cesarza, jego biegłość w mieczu i panowanie nad ciałem były imponujące. Zasypał samuraja gradem ciosów, między które ciężko było wściubić chociażby włos. Tam metoda walki na swój sposób przypominała taniec 7 mieczy, jakie zaprezentowała mu Uchiha-hime. Cóż on sam mógł przeciwko takiej potędze przeciwstawić? Podstawę walki Asagi'ego stanowiły dokładne i precyzyjne cięcia oraz pchnięcia. Oszczędność ruchów bez zbędnych ozdobników. Był przy tym ostrożny, wyszukiwał słabego punktu w postawie rywala i wykorzystywał to bezlitośnie - w ten sposób zdołał wygrać z Chise i zremisować z Natsume. Do starcie z Kei-senpai sądził, że ta metoda walki przyniesie mu zwycięstwo. Mylił się. Nie była jeszcze doskonała.
Wspomnienie starcia z lansjerem sprawiło, że poczuł nieprzyjemny ból na wysokości prawego obojczyka. Blizna, jaką nosił po wymykającym się ludzkiemu umysłowi pchnięciu przypominała mu o lukach w obronie. Chociaż zdołał zamknąć dystans w walce i nawet wykonać jedno czyste trafienie, to jednak nie dane mu było wyprowadzić drugiego. Słabość znajdowała się zarówno po stronie jego ciała, które było zbyt słabe jak i technice miecza. Jego atutowy ruch - Tsubame Gaeshi, które dało mu dwa zwycięstwa tym razem nawet nie miało możliwości się "zmaterializować". Jeśli miał kiedykolwiek mierzyć się z kim równie potężnym co Seinaru i przeżyć, potrzebował czegoś więcej. Czegoś, czego namiastkę już widział. Techniki, z której skorzystał w ich pojedynku Natsume by zasypać go gradem cięć. On jednak dostrzegł słabość tego jutsu. Słabość, którą teraz naprawi...

Cięcie ma wielką moc, Kakita znał ją wykonując wspomniane już Tsubame Gaeshi, będące jedną z najszybszych szermierczych technik. Dobrze wyprowadzone, pozwalało posłać wroga na tamten świat, ale... nie zawsze zatrzymywało go. Co innego pchnięcie. Technika pchnięcia, chociaż krótsza i mniej widowiskowa, zawsze zatrzymywała atakującego. Wymierzony szpic miecza, coś co momentalnie zwiększało czułość zmysłów i przerażało. Pchnięcia były również stosowane przez zabójców, nie cięcia. Chociaż Kakita nie chciał tego przyznawać otwarcie, to pchnięcie w przeciwieństwie do cięcia bardziej oddawało kwintesencje idei "Ki Ken Tai Ichi" - wykonując pchnięcie trzeba przyłożyć całą siłę i skupić je na końcowym fragmencie kissaki i posłać przed siebie, by ugodzić ciało wroga. A cóż może by straszniejszego od pchnięcia? Seria pchnięć...
Niebieskooki zawinął swoje palce na rękojeści miecza, wprowadzając swój umysł w zupełnie inny stan. W tym momencie, kontrolując oddech i zmuszając wszystkie zmysły do wysiłku wprowadzał się w stan Zanshin - wyższego, wręcz mistycznego skupienia. Był gotowy do walki, ale... miecza nie dobywał. Zreflektował się, że powietrze pełne jest wilgoci i soli, to mogło zaszkodzić broni, tak więc ostrożnie rozwiązał sageo i wyciągnął cały miecz, pozostawiając saya. Następnie zawiązał taśmę tak, by blokowała jego tsuba i zmienił uchwyt, przenosząc prawą rękę na saya, a lewą bliżej jelca. Metoda treningowa, po jaką sięgnął była niemalże archaiczna, przywoływała wspomnienie czasów, kiedy trenowano jedynie ostrą bronią, a bokkuto nie istniały. Zamierzchły relikt przeszłości, jakże żywy w tym momencie...
Kolejny wdech i niebieskooki wysunął prawą nogę do przodu, podnosząc miecz do pozycji centralnej, a następnie przysuwając go na wysokość skroni, szpicem w stronę wyobrażonego wroga przyjmując pozycję Kasumi. Z tej kamae, mógł wyprowadzić swoje atutowe jutsu, jednakże... nie o to mu w tej chwili chodziło. Samuraj wyznawał zasadę, że przyjmowanie gardy, która nie pozwala walczyć jest głupotą. Podobnie głupotą będzie stanąć w pozycji, w której tylko jeden ruch jest możliwy, samoograniczenie się graniczące z samobójstwem - nie mógł tak walczyć. Co więc mógł zrobić? "Mgła" zapewniała więcej, niż "jedynie" Tsubame-gaeshi, odpowiednio pokierowanym ostrzem pozwalała z siebie uzyskać zarówno Kuneri, jak i Tsukekomi, ale... jej podstawowym celem było pchnięcie, jeśli bowiem nie wystawiać kissaki w stronę wroga by pchnąć, to po cóż innego? Oczywiście, najważniejszy był dystans, ale... dość słów. Samuraj zmaterializował w swoim umyśle sylwetkę wroga, który właśnie podniósł miecz nad głowę. Szybki wypad przed siebie połączony z pchnięciem wymierzonym w serce i przecwnik rozpadał się niczym chmura...
To jednak był dopiero początek. Kakita znów wezwał umysłem "nieśmiertelnego" towarzysza broni. Tym razem miało być trudniej, nadał mu wygląd...siebie. Te same umiejętności, tą samą broń, tego samego ducha walki. Znów przyjął pozycję Kasumi, wysuwając lekko jedną nogę do przodu i przenosząc na nią ciężar. Jego "duchowy partner" podniósł miecz do góry odsłaniając się z zamiarem cięcia. Niebieskooki wyskoczył przed siebie wyprowadzając pchnięcie, mające na celu stłamsić ofensywę wroga. Klinga pomknęła przebijając powietrze, ale... chybił. Wrzuciwszy całą swoją siłę i pęd w pchnięcie zatrzymał się na moment i to wystarczyło. Jego oponent uniknął pierwszego ataku i posłał własne cięcie wysoko z góry, sięgając ponad wysuniętymi rękoma Kakita i zadając mu trafienie. W realnej walce, to byłby koniec.
Samuraj wycofał się, wychodząc spod duchowego miecza. To była cenna uwaga, dokładnie tak by w walce rozwiązał to starcie, wycofał się i ciął jednocześnie po pchnięciu. Jeśli miał pokonać samego siebie, musiał znaleźć metodę na zwielokrotnienie szybkości pchnięcia, musiał być szybszy od siebie. Wiedząc to, ponownie przyjął tą samą pozycję. Możnaby zapytać, dlaczego nie inną? Cóż, Kasumi stanowiła jego wizytówkę oraz... na tyle niestandardową metodę walki, że mogła mu zapewnić przewagę nad innymi szermierzami. Tym razem jego widmowy przeciwnik miał inny plan. Pierw długo trzymał pozycję centralną, po czym... przyjął Sha-no-kurai, kryjąc miecz za sobą. Mógł atakować od dołu, z boku szeroko, lub z góry po zejściu z linii ataku. Sprytne, ale... czegóż innego spodziewać się, po walce z samym sobą? Kakita znał wszystkie swoje techniki, słabości i mocne strony, więc dokładnie tak by zadziałał - widząc tą samą technikę wroga odpowiedziałby na nią inną. To zakrawało na szaleństwo.
Niebieskooki przyjął swoje własne wyzwanie. Zamierzał wyprowadzić pchnięcie w lewy bark przeciwnika, zanim ten zdąży zejść z linii ataku, a następnie wprowadzić kolejne pchnięcie prosto w jego serce. Przesunął się lekko, po czym natarł przed siebie, z zamiarem realizacji umyślonego planu. Szybki wypad i miecz z Kasumi pomknął dalej. W tym momencie jego widmowy oponent zaczął schodzić z linii ataku i unosić miecz po łuku o góry, tak by spaść skośnym uderzeniem na tułów samuraja. Asagi był jednak szybszy, włożył w pierwsze pchnięcie całą swoją wolę i gotowość walki, wypuścił powietrze z krzykiem dla zwiększenia efektu i... zaponiał o jednej rzeczy. Szybki pchnięcie było celne, ale obrót ciała zabrał mu cel sprzed nosa. Klinga minęła o centymetry cel, a on już stał bez ruchu, na wydechu i ciałem z przodu, na które właśnie spadło uderzenie wyimaginowanego wroga. Gdyby tylko za pierwszym ciosem zdołał wprowadzić kolejne, w jednej podobnej do Sengaku serii, trafiłby. Kolejna porażka, z której trzeba wyciągnąć naukę.
Niebieskooki wycofał się ponownie. Jak wygrać? To pytanie zrodziło się w jego głowie. Potrzebował przebłysku, czegoś co wskaże mu kierunek. Wrócił więc do podstaw. Znów przyjął znaną pozycję, a jego oponent odpowiedział podobnie jak przed chwilą. Tym razem jednak Asagi nie atakował pchnięciem, wyskoczył przed siebie posyłając trzy cięcia "odwróconej jaskółki". Jego przeciwnik ledwo podniósł miecz, a trzy ciosy spadły na niego niczym jeden, chociaż każdy był osobny. Asagi miał w tym cel. Musiał sobie... przypomnieć. Jak wygląda Tsubame gaeshi? Co czyni tą technikę tak potężną i szybką? Dlaczego może tak płynnie atakować swym mieczem, niemalże zadawać trzy jednoczesne ciosy...

Samuraj cofnął się dwa kroki i opuścił miecz. Jego oponent "leżał" w niebycie, a on myślał. Ściskał rękojeść tachi... no właśnie, nie. Wykonując Sengaku, cała siła szła z nóg. To były trzy cięcia, ale płynne niczym jedno. Bo w istocie, były jednym. Jak jednak wykonać jedno czyste cięcie z trzech złożone? Nie wolno spinać ciała. To jest klucz to tej techniki, tak sam ją opanował, obserwując wolność z jaką jaskółka tańczy na niebie. To była cenna wskazówka, jednakże pchnięcia nie są jaskółką. Nie mogą być wolne i kołować pod niebem, pchnięcia są niczym... fala. W tym momencie niebieskooki przeniósł spojrzenie na bezmiar morza, którego fale uderzały o brzeg. Teraz właśnie zrozumiał ile czasu w istocie minęło od przybycia tutaj, wtedy Amaterasu była wysoko, teraz powoli chyliła się ku zachodowi. Kiedy tak zbliżała się do tafli wszechoceanu, wzmagać zaczęły się fale, a nimi władało inne bóstwo - potężny Ryūjin. Smoczy bóg, władający falami, których moc mógł teraz oglądać. Potężne, niepowstrzymywane i napierające jedną powierzchnią. Kiedy opanowywał Tsubema Gaeshi, przewodnikiem była mu jaskółka na niebie, tym razem zaufa smokowi.
Kakita zrozumiał, że potęga wody, która uderza w nabrzeżne skały jest nie do zatrzymania. Wszystko rozgrywa się w jednym, potężnym uderzeniu które trwa aż nie osiągnie celu. Kluczem jest tutaj... wiatr. To wiatr tworzy fale, Jego cząstki ocierają się o powierzchnie wody, rozpędzają ją i unosząc w górę wykorzystują jej potęgę by niszczyć. Jak jednak wykorzystać wiatr? Kakita wiedział. Nie chodziło tutaj o wiatr stricte, lecz o oddech. To właśnie oddech był wiatrem, który pozwalał jego ciału iść naprzód. Nieprzerwany wydech pozwała szermierzowi luźno operować dłońmi. Tak jak wiatr boskiego smoka tworzył fale, tak jego oddech poniesie falę pchnięć.
Niebieskooki wstał i podniósł ostrze do pozycji kasumi. Ustawił się przy tym przodem do morza, pozwalając by wieczorna bryza owiała mu twarz. Pochylił się lekko przed siebie, po czym nabrał wdechu i kontrolując go wykonał wypad przed siebie. Jednostajny oddech sprawił, że po pierwszym pchnięciu poszło kolejne, a po nim... jeszcze jedno. Krok się zakończył, a niebieskooki poczuł się... dziwnie. Nie spodziewał się, że zdoła wyprowadzić trzy pchnięcie w jednym kroku, ale... wszak znał już Tsubame Gaeshi - trzy cięcia, tak więc trzy pchnięcia wydawały się naturalne jednakże... wcale nie ostateczne. Asagi czuł, że to wcale nie jest wszystko, co może osiągnąć. Pamiętał swoje poprzednie niepowodzenia, cały czas szukał tego jednego elementu, który tak naprawdę, miał przed nosem, a w zasadzie, to zanim. Oddech... Kakita znów przyjał pozycję i tym razem wziął głębszy wdech. Jego klinga skryta w saya była gotowa, podobnie on. Znów pozwolił, by oddech za pośrednictwem jego płuc uwolnił się z ciała, o on natarł przed siebie wykonując pchnięcia. Nie chodziło jednak jedynie o oddech i wypuszczanie powietrza. Tutaj, działały inne mięśnie. Wraz z wydechem zaciskał mięśnie brzucha, stabilizując swoją pozycję, obniżając ją i mocując w ziemi. Dzięki temu po pierwszym kroku, na który przypadły trzy pchnięcie, Kakita zdołał przenieść bez wysiłku broń na druga stronę i iść za kolejnym krokiem wyprowadzając kolejną, potrójną serię. Po niej ponownie łapczywie złapał oddech, trochę przesadził, za szybko wypuścił powietrze i nie była ona już tak płynna jak poprzednia.
Chciał za dużo i za szybko. Tym razem musiał ostrożniej dysponować zasobami sił. Wdech, wydech, wdech... zimne, morskie powietrze wypełniło jego płuca ponownie, a on przypomniał sobie, że wcale nie korzystał z całego swojego potencjału. W zasadzie to... zaczął się dusić. Sprawnie uwolnił więc ciało od górnej części nagagi, z pot zaczął szybko ulatywać z jego skóry pod postacią pary. Wiedział, że może więcej, ale coś go krępowało. Ponownie przeszedł do pozycji kasumi, jednakże tym razem zaczął wdech wraz z unoszeniem miecza. Pozwolił by przyjemny chłód wypełnił jego ciało, po czym wypuszczając oddech wykonał pierwszy krok, zadając pierwsze z... dziewięciu pchnięć. Tak, dokładnie tyle udało mu się wyprowadzić, trzy kroki, na każdy trzy, błyskawiczne ciosy. Ostatni, już niemalże na pustych płucach, z nieprzyjemnym skrętem uczuciem w podbrzuszu. To było szaleństwo i nie tędy droga. Bowiem znów przesadzał, ale gdyby...
Niebieskooki zrozumiał. Powinien po każdym kroku nabrać wdechu. To będzie to. Jeden krok, jeden wydech, trzy pchnięcia. Tak należy to zrobić, tylko... jak tak szybko nabrać wdechu? Cóż, czasem trzeba działać po prostu naturalnie. Samuraj ponownie przyjął pozycję do walki, ale jeszcze nie atakował. Wykonał wdech. Po nim wydech i znów. Wdech i wydech, jak w tańcu. Obserwował przy tym bardzo dokładnie swoje ciało. W czasie walki nie będzie miał czasu na łapczywe łapanie wdechu, będzie musiał to zrobić sprawnie. Wykorzystać wszystko. W momencie kroku wypuszczać powietrze, w momencie kolejnego, unieść klatkę piersiową przenosząc miecz na drogą stronę. To uwolni ręce, a ich mięśnie wraz z przeponą zadziałają jak tłocznia. Potem kolejny krok, zaciśnięci brzucha i wraz z nim wydech, a na nim trzy pchnięcia. Czy wszystko zapamiętane? Pozostawało jeszcze jedno... Ile razy zdoła tak zrobić? Niebieskooki wiedział, że nawet on ma swoje limity, całkiem spore. Taka seria będzie od niego wymagała pełnego skupienia, nie będzie mowy o zmianie kierunku ataku, wszystko musi zagrać idealnie i... znów będzie na granicy ryzyka, ale właśnie taka była droga miecza. Mając to na uwadze, Kakita kilka razy powtórzył sekwencję na sucho, powoli badając swoje ciało i jego reakcje.
Koniec obserwacji ciała i teorii. Pora powtórzyć to, co już raz zrobił na jednym wydechu. Wtedy był mocno zmęczony, teraz, powinien być wolny. Samuraj przybrał pozycję którą obrał jako swoją wizytówkę, nabierając wdechu. Znów myślami przywołał widmowego partnera, który jak zawsze niezawodnie przybył na pole walki. Teraz wszystko miało się rozegrać, Amaterasu powoli kładła się spać. Niebieskooki dostrzegł, jak jego oponent zmienia pozycję. To był czas... Krok pierwszy, wydech i pchnięcie. Pierwsze nie dosięgnęło celu, ale za moment wpadło drugie, już wyprowadzone na prostych biodrach. To zarysowało sylwetkę oponenta, ale wciąż to było za mało. Kolejne pchnięcie, już na prawie bezdechu, z zakończonym krokiem i bronią z drugiej strony ciała. To było lepsze. Przeciwnik cofnął się tracąc powoli równowage, nie był to jednak koniec. Zgodnie z założeniem, podniesienie rąk pozwoliło nabrać wdechu, minimalna przerwa, ale dająca tak niezbędny do kolejne serii oddech. Niebieskooki nacierał. Kolejne pchnięcia posypały się na wroga, który szukał okazji na atak, ale nie znalazł jej. Co innego broń Kakita, zadał już trzy celne trafienia, ale nie był to koniec. Miał bowiem jeszcze jeden krok i chociaż jego oponent już powoli padał, zamierzał to dokończyć. Wdech, wydech, pchnięcia. Pierwsze spadło na serce, drugie na krtań, a trzecie uderzyło w czoło. W tym momencie potężna fala uderzyła w skałę, rozbijając ją. Czy to przypadek, że akurat ta fala, pewnie jedna z wielu milionów akurat teraz uderzyła i dokończyła działa? Tego niebieskooki nie wiedział, ale poczytywał to sobie, jako znak...
Samuraj wycofał się ostrożnie, uspokajając ciało i umysł. To było coś niezwykłego. Mała chwila magii, jego własnej magii. Ukłonił się swojemu "widmowemu partnerowi", a następnie uczynił to samo w stronę morza, którego władca pokazał mu bodajże jedną z najpotężniejszych technik miecza. Samuraj doskonale wiedział, jaką nazwę jej nada.
Kiedy ostatnie promienie korony Amaterasu "spoglądały" znad powierzchni szalejącego morza, niebieskooki wiedział, że to już czas wracać. Poprawił swoje kimono, okrywając ciało. Uwolnił też rękojeść miecza z oplotu sageo i na powrót wsunął tachi za pas. Mógł wracać do domu...

<ZT>
  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości