Zapomniana świątynia Susanoo

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai położone jest nad Morzem Lazurowym i graniczy z Atarashi i Zachodnim Sogen na wschodzie, Midori i Shinrin na południu oraz Sakai i Yusetsu na zachodzie. Prowincja jest w trakcie walk, kiedy to w 394 roku część ich ziem na Półwyspie Antai została zajęta przez ludzi zza Muru i próbując przejąc ziemie Zachodniego Sogen. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne. Ziemiami zarządza klan Kaminari. W południowych sektorach prowincji można znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Hōzuki Wakana
Gracz nieobecny
Posty: 79
Rejestracja: 8 maja 2020, o 11:17
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Średniego wzrostu dziewczyna o długich, rudych włosach i brązowych oczach. Posiada charakterystyczne zęby przypominające uzębienie rekina. Ubrana w jasne, delikatne barwy, najczęściej w zwykłe spodnie, sznurowane buty i top z długim rękawem.
Widoczny ekwipunek: Kij Bō na plecach, torba na biodrze

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hōzuki Wakana »

Cieszyła się, że Kaiki nie wypytywał ją o jej siostrę. Dla Wakany był to drażliwy temat i jeszcze z nikim o tym na dobrą sprawę nie rozmawiała. Od kilku lat była sierotą, nie miała przyjaciół, którym mogłaby powierzyć swoje sekrety, a ludzie trzymali się od niej z daleka. A jeśli już nawet udało jej się złapać z kimś dobry kontakt, to nigdy nie zaufała takiej osobie na tyle by się jej zwierzać. Chłopak był miły, ale byli dla siebie obcy i aż sama się dziwiła, że wspomniała mu coś o Yoko. Był chyba pierwszą osobą oprócz ciotki, która dowiedziała się, że jej siostry już z nimi nie ma. Coś w jego twarzy sprawiało, że Wakanie rozplątywał się język i mówiła rzeczy, których nikomu by nie powiedziała. Musiała się bardziej pilnować. Nic o nim nie wiedziała i popełniłaby podstawowy błąd gdyby straciła czujność.
- Prawda? Możliwość uleczenia się podczas walki może całkowicie zmienić jej przebieg. No i ci wszyscy cywile, którym mogłabym pomóc! – zawołała z entuzjazmem. Niestety zdawała sobie sprawę, że osiągnięcie idealnej kontroli chakry może być dla niej nieosiągalne i istniała szansa, że nigdy nie nauczy się wykorzystywać jej w taki sposób. W dzieciństwie wiele razy próbowała się nauczyć, Yoko stawała na głowie żeby jej w tym pomóc, ale Wakana nie miała talentu i po wielu kpinach ze strony bliskich, dała sobie spokój, skupiając się na dziedzinach, w których czuła się pewniej. Potrafiła już korzystać z podstawowych technik suitonu i całkiem dobrze szło jej korzystanie z broni, jaką był prosty kij. Nie wspominając już o jej umiejętności klanowej, która była nieoceniona w walce w zwarciu. Była silniejsza od przeciętnego człowieka choć przed nią nadal była długa, długa droga.
- Nigdy nie widziałam żeby ktoś naprawiał w ten sposób złamaną kość, ale jestem pewna, że się da! Skoro poważne rany nie stanowią problemu dla iryoninów, na pewno poradziliby sobie z taką błahostką – dodała po dłuższym czasie. Domyśliła się, że chłopakowi chodziło o jego nos, który wyglądał jakby wcześniej był złamany i nie zrósł się do końca dobrze. Yoko była utalentowaną kunoichi, ale Wakana nigdy nie widziała by ta potrafiła poradzić sobie ze złamaniami. Jej pomoc ograniczała się do leczenia lekkich urazów. Miała wielkie serce i pomagała w szpitalu, często za darmo w ramach wolontariatu. Chociaż oni sami żyli w biedzie i potrzebowali pieniędzy, gdy dziewczyna widziała, że ktoś potrzebuje pomocy, a nie jest w stanie zapłacić, nigdy mu nie odmawiała. Była jej najlepszą przyjaciółką i mentorką. To właśnie ona zakorzeniła w niej bezinteresowną chęć pomagania potrzebującym i wiedziała, że będzie do tego dążyć nawet jak nie uda jej się opanować iryojutsu. Jak nie wie w ten sposób, istniały jeszcze inne metody. Mogła po prostu bronić cywili. To żaden wstyd zginąć ocalając ludzkie życia.
Katon? Kaiki kompletnie nie trafił. Zaczęła mimowolnie chichotać, próbując wyobrazić sobie siebie używającą ognistych technik. Kompletnie nie pasowały do jej stylu walki i cieszyła się, że to nie była jej natura chakry. Ciężko było bronić innych spalając ich na popiół. Cóż, prawdopodobnie wziął ją za użytkowniczkę katonu przez jej ognisty temperament z którego istnienia zdawała sobie sprawę.
- Nie, nie, ja akurat korzystam z Suitonu. To prawda, każdy ma własną naturę chakry. Pewnie nie wiesz, jaka jest twoja? Jaka by ci pasowała? – zapytała z zainteresowaniem. Jak tak patrzyła na niego, to widziała w nim Raiton albo Doton, ale nie miała żadnych specjalnych zdolności i równie dobrze mógł być to Fuuton, Katon albo – tak jak u niej – Suiton.
Nie zdążyła ugryźć się w język przed zdradzeniem największego sekretu jej stylu walki. „Kretynko, przecież on może to wykorzystać!” – skarciła siebie. Trudno jej było jednak wyobrazić sobie Kaiki’ego jako osobę, która by miała wobec niej złe zamiary i która chciałaby ją zaatakować. Wyglądał jak zwykły cywil, który póki co nie potrafił mieszać energii fizycznej z duchową. Kiedyś pewnie się nauczy, w końcu chciał zostać Shinobi’m, ale na razie wydawał się całkowicie niegroźny.
- Niech więc będzie wejście do świątyni – zgodziła się, wstając od stołu. Herbata była dobra i nadal czuła przyjemne, rozgrzewające ciepło wewnątrz niej. Podziękowała za nią i ruszyła za chłopakiem. Po chwili znaleźli się na werandzie, na której spotkali się kilka minut wcześniej. Chłopak usiadł na deskach i beztrosko położył kunai obok. Siedział do niej tyłem zdany na jej łaskę.To prawda, mogła mu poderżnąć gardło, pewnie nawet nie miałby szansy zareagować, ale na szczęście miał do czynienia z wesołą Wakaną, a nie bezlitosną kunoichi, której twarz będzie musiała przyjmować na misjach. Podniosła broń i zbliżyła się do Kaiki’ego. Zaczęła delikatnie obcinać jego kosmyki włosów, nie chcąc zrobić mu krzywdy. Przez to ta czynność trwała dłużej niż zazwyczaj, ale gdy skończyła, była zadowolona z efektu, jaki uzyskała. Przyszły Shinobi w końcu zaczął przypominać cywilizowanego człowieka.
- No, chyba skończyłam. Powinno ci się spodobać– rzuciła swobodnie w jego kierunku. Podała mu kawałek szkła by mógł się w nim przejrzeć. Jeśli miał jakieś uwagi, mogła zająć się poprawkami, ale wydawało jej się, że jest naprawdę dobrze.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

W pewnych kwestiach myśleli podobnie. To dodawało trochę pewności siebie Kaiko, który otrzymywał w tym momencie potwierdzenie, że wcale jego rozumowanie nie jest aż tak inne, niż "cywilizowanych" ludzi. Do dalszego życia wcale tego nie potrzebował, a jednak dobrze było uświadomić się w takich sprawach - chociażby dla spokoju. Było to myślenie zdecydowanie egocentryczne, które miało sprawić, iż będzie się czuł lepiej z samym sobą. Nie chodziło o innych, o to by swoją odmiennością nie wprawiał ich w zakłopotanie. Nie potrzebował innych do życia, a więc nie potrzebował także ich aprobaty. Na swój sposób było to zaskakująco wygodne myślenie oraz życie.
Nie chciał rozczarowywać Wakany, ani znów wchodzić na ciężkie tematy, jednak niezbyt był przekonany co do leczenia "podczas walki". Houtarou, który przywrócił Ichigo do zdrowia, nie zdołał się wyleczyć, gdyż jego rany były zbyt rozległe. Białowłosy dużo o tym myślał, w końcu był jego towarzyszem i, poniekąd, zawiódł. Hou mógł żyć dalej, ale Kaiko brakowało doświadczenia, umiejętności i wiedzy. Doszedł też do innych wniosków, a mianowicie tego, że korzystanie z chakry przy skrajnym bólu musi być niewiarygodnie trudne. Jeżeli dobrze wszystko rozumiał, to lecznicza chakra wymagała gigantycznego skupienia i, dla opiekuna świątyni, niewiarygodnie dobrej kontroli. Rany, które powodowały ból, świadomość zagrożenia i presji, to z pewnością czynniki, które nie ułatwiały uleczenia się. W dodatku taki zabieg wymagał posiadania towarzysza, który mógłby zająć przeciwników, gdy my doprowadzaliśmy się do porządku. Kaiko nie wiedział czy rudowłosa zamierza wykonywać misje sama, czy z kimś innym, ale zakładał, że jednak jest typem samotniczki, która polega na sobie tak bardzo, jak tylko to możliwe. Mimo wszystko białowłosy nie czuł się w pozycji do wypowiadania na temat chakry. Może istniał sposób na leczenie się dosłownie w trakcie pojedynku? Może istniały techniki, które umożliwiały natychmiastowe uleczenie się? Albo pozbawienie się bólu? Chakra skrywała wiele tajemnic.
Leczenie złamań w tym momencie nie miało dla Kaiko większego znaczenia. Jego nos był bezpowrotnie złamany i zrośnięty, i wątpił aby jakikolwiek medyk na świecie potrafił poprawić proces leczenia, który został już zakończony. On nawet nie miał pomysłów jakby miało to działać. Mały garb na nosie nie był problemem dla młodzieńca. I tak nie dbał szczególnie o swoją aparycję, a taką drobnostkę nie uważał za jakikolwiek minus. Kto w tym świecie nie miał kiedyś złamanego nosa? No... on nie wiedział, ale zakładał że pewnie spora część społeczeństwa kiedyś w swoim życiu oberwała prosto w nochal. I to tak porządnie.
Chichot Wakany dał mu znać zawczasu, że nie trafił z jej naturą chakry. Nie czuł się rozczarowany, mimo swojej pewności w tym strzale, bo nie miał jakichkolwiek podstaw aby uważać swój typ za jakkolwiek pewny. Jak się okazało - władała ona wodą. Niezależnie jaki żywioł by wymieniła, to reakcja Kaiko byłaby taka sama - szeroko otwarte oczy oraz mina wyrażająca czysty podziw, uznanie i może trochę zazdrości. I tak właśnie wyglądał w tym momencie, zastanawiając się jak silny jest Suiton. Woda... morskie fale potrafiły roztrzaskać ogromne, solidne łodzie, jakby były zrobione z suchych liści. Rwąca rzeka porywała ludzi i zwierzęta, niczym wiatr pióra - bez najmniejszego problemu. Woda zdecydowanie była przerażającym żywiołem, bardzo surowym i, przynajmniej dla Kaiko, zwodniczym. W końcu utożsamiało się ją z życiem, gdyż bez niej nic nie potrafiło przeżyć - ani człowiek, ani zwierzę, ani roślina. Dawała życie, ale brutalnie potrafiła je także odbierać. Chłopak nawet nie chciał sobie wyobrażać jakie to uczucie wpaść w morskie głębiny i tonąć. Dla niego najstraszniejsza śmierć to taka, w której powoli uświadamiasz sobie, że umrzesz. I tak rozumiał utonięcie.
- Łaaał! Woda! Zupełne przeciwieństwo tego co myślałem. - odparł krótko, wciąż pod wrażeniem, ale zostało mu zadane także pytanie, na które miał przygotowaną odpowiedź od dawna. Właściwie, to od momentu, w którym poznał Houtarou, to zastanawiał się nad tym jaką naturę chciałby mieć. - Najbardziej pasowałby mi Raiton. Wydaje się niesamowicie silny! Nie raz widziałem jak piorun uderza w drzewo, a to wręcz rozsypuje się w drzazgi i zapala! No i był taki przypadek, że rybak z wioski obok został trafiony przez grom i umarł na miejscu! Biedaczysko. - może w tym momencie niezbyt wykazywał się empatią, bo chociaż nazywał mężczyznę biedakiem z powodu losu jaki mu się przytrafił, to na jego twarzy był uśmiech czystej ekscytacji i, jakby, zadowolenia. W końcu mówił o wymarzonym żywiole, o sile jaką sam chciałby posiadać. Poniekąd sugerował, że pragnie mocy, która zdołałaby zabić człowieka jednym uderzeniem. I chociaż nie to miał na myśli, to nie zaprzeczyłby, gdyby ktoś mu to wytknął.
- Hej, Wakana, bo ja nie rozumiem trochę tych żywiołów i technik. Jakbym miał Raiton, to bym uderzał piorunami z nieba, tak? A jak Ty masz wodę, to co? Możesz powódź sprowadzić? Albo... nagłą ulewę? Albo wzburzyć morze! Wywołać sztorm i zatapiać całe floty! Tak? Pewnie tak, nie? - im dalej mówił, tym bardziej był rozentuzjazmowany, wręcz narzucając dziewczynie odpowiedź, chociaż zadawał pytanie i szczerze nie miał zielonego pojęcia czy się myli, czy nie.
No i wyszli przed świątynie. Kaiko grzecznie usiadł na miejscu, dał Wakanie kunai, a ta zajęła się ścinaniem włosów. Było to dosyć nostalgiczne przeżycie, bo jedyną osobą, która skracała fryzurę chłopaka, był Etsuya. Mężczyzny niestety od kilku lat na świecie nie było, a to sprawiało, że białowłosy zwyczajnie tęsknił za nim i, chociażby, za takimi rzeczami jak ta, gdy jego włosy były ścinane. Kaiko przez cały czas siedział prosto i w milczeniu, niczym posąg. Nie raz i nie dwa obrywało mu się za wiercenie, za gadanie, za garbienie czy pochylanie głowy, więc miał już w nawyku unikanie takich zachowań. No i raz Etsuya zranił go w ucho przez to co nie było miłym przeżyciem, bo krew lała się, jakby mu co najmniej gardło podciął. Podczas całego "zabiegu" zauważył, że Wakana była zdecydowanie delikatniejsza. Surowy opiekun po prostu łapał kosmyk w palce i go ścinał, bez większych ceregieli, ani ostrożności. Rudowłosa podchodziła do tego z czymś, co Kaiko uważał za troskę, a najpewniej było zwyczajną obawą, aby go nie zranić. W końcu nie była fryzjerką, a kunoichi. Koniec końców, przemilczał wszystko, wysiedział jak posąg, aż Wakana oznajmiła, że skończyła. Wtedy nagle jakby został zdjęty z niego czar, poruszył się dosyć gwałtownie, dając zastałym kościom nieco rozluźnienia.
- Mi się podoba nawet jak sam sobie ścinam. - rzucił, zanim jeszcze ta zdążyła podać mu szkiełko, by się oglądnął. Oczywiście była to kwestia żartobliwa, bo niezbyt mu się naprawdę podobały fryzury wychodzące spod jego osobistej ręki, jednakże nie celował w estetykę, a praktyczność, więc ostatecznie był zadowolony. - Lepiej mi powiedz czy Tobie się podoba...m? - zaczął mówić niezwykle pewnie, ale nim dotarł do ostatniej litery ostatniego słowa, to zrozumiał jakże niekomfortowe pytanie dla nich obojga zadał. Ale postanowił dokończyć to, co zaczął i po chwili zawahania po "podoba", dodał ostatnią literę. Zaśmiał się głupkowato, starając się obrócić to w żart, mający na celu podroczenie się z dziewczyną. I nawet uważał to za dobre rozwiązanie tej niezręcznej sytuacji. Później dopiero przejrzał się w szkiełku, a zdziwienie było wymalowane na jego twarzy przez dłuższy moment, gdy wpatrywał się we własne odbicie. W końcu uśmiechnął się niezwykle sztucznie, ale jakby zalotnie, nadal patrząc na samego siebie.
- Cześć przystojniaku. - mruknął tonem specjalnie zniżonym, a przy jego dosyć niskim głosie, ten brzmiał niezwykle sztucznie, kiczowato i teatralnie. Po tym mrugnął sam do siebie i wesoło się roześmiał, tym razem szczerze. Nie wiedział czy rozbawi Wakanę, ale siebie z pewnością dał radę. Przeniósł wzrok na nią i pokiwał głową z uznaniem. - Świetnie ci poszło. Nie myślałem, że mogę wyglądać tak dobrze. Że moje włosy mogą wyglądać tak dobrze. Dobrze, że zarosnę do czasu spotkania kolejnego człowieka, bo nikt by mi nie uwierzył, że mieszkam tutaj. - i ponownie się zaśmiał z nadzwyczajną lekkością oraz beztroską. - Dzięki. - dodał, podnosząc się z pozycji siedzącej dopiero teraz.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Hōzuki Wakana
Gracz nieobecny
Posty: 79
Rejestracja: 8 maja 2020, o 11:17
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Średniego wzrostu dziewczyna o długich, rudych włosach i brązowych oczach. Posiada charakterystyczne zęby przypominające uzębienie rekina. Ubrana w jasne, delikatne barwy, najczęściej w zwykłe spodnie, sznurowane buty i top z długim rękawem.
Widoczny ekwipunek: Kij Bō na plecach, torba na biodrze

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Hōzuki Wakana »

Na szczęście podczas ścinania włosów nic się nie stało i udało jej się go nie zranić. Przez cały czas siedział nieruchomo, aż się czasami zastanawiała czy aby na pewno oddychał. Łapała się nawet na mimowolnym spoglądaniu na jego klatkę piersiową by upewnić się, że wszystko jest w porządku. Była mu wdzięczna za jego stoicki spokój, gdyby się wiercił, musiałaby o wiele bardziej zwracać uwagę na swoje ruchy. Dzięki ich współpracy, szybko skończyła (choć i tak trwało to dłużej przez jej nadmierną ostrożność) i mogła podać mu kawałek szkła by zobaczył efekty jej starań.
Na szczęście Kaiki’emu się spodobało. Wiedziała, że każdy ma inny gust i zapomniała go spytać o tak podstawową kwestię jak długość ścinanych włosów, ale chyba udało jej się trafić w jego wyobrażenia. Zaśmiała się, gdy zaczął mówić do swojego odbicia. Aktor czy nie, wyglądał przy tym naprawdę zabawnie i trudno jej się było powstrzymać przed chichotem.
- Czy mi się podoba? Pewnie, że tak i cieszę się, że tobie również. W końcu możesz wyjść do ludzi – odpowiedziała na jego pierwsze pytanie. W ogóle nie poczuła się skrępowana, odpowiedź przyszła jej zaskakująco swobodnie. Może nawet aż za bardzo, bo przez ostatnie zdanie, przyszły Shinobi miał pełne prawo się na nią obrazić. Bo co to niby miało znaczyć, że „w końcu”? Że wcześniej nie mógł? Nie była pewna co miała na myśli, do końca tego nie przemyślała (jak zresztą zawsze), a na odkręcenie tego było już trochę za późno. Stało się i tyle, nie zamierzała przepraszać za swoje słowa.
- Wspominałeś coś, że chciałbyś korzystać z Raitonu, prawda? – zagadała, wracając do poprzedniego tematu. Wtedy nie odpowiedziała na jego pytania, bo myślała tylko o tym, jak zabrać się za jego włosy. Czynność tę miała już za sobą, więc w końcu mogła zastanowić się nad odpowiedzią na nurtujące go pytania dotyczące transformacji natury. Zdała sobie również sprawę, że udało jej się trafić - chłopaka faktycznie interesowała elektryczność. Miała dobrą intuicję. Albo po prostu dużo szczęścia. - Próbowałeś sprawdzić swój żywioł kupując specjalne karteczki? Przelewasz do nich trochę chakry, a one zachowują się w różny sposób. Jeśli masz Raiton, kartka się zmarszczy, Suiton, zmoknie, katon, spali się, futon, przetnie się, a przez doton się skruszy. Możesz je nabyć w dowolnym sklepie z wyposażeniem dla Shinobi, na pewno dzięki temu dowiesz się czegoś o sobie. Chyba warto spróbować? - zapytała. Jaka szkoda, że nie wzięła ich ze sobą, aż sama była ciekawa jego elementu. Widziała z jakim entuzjazmem opowiadał o tym, jak to kiedyś planuje zostać ninją. Z pewnością przyda mu się wiedza o własnym żywiole chakry. Nawet jeśli chłopak się zawiedzie, takie rzeczy warto było już wiedzieć i może nawet próbować się szkolić w tym kierunku. Nie życzyła mu źle i miała nadzieję, że uda mu się zostać Shinobim. Może nawet spotkają się kiedyś na jakieś ważnej misji? Na pewno byłoby sympatycznie. Nie wiedziała, czy Kaiki umiał już coś robić z chakrą, ale wyglądał jej na osobę, która poradziłaby sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu. Był silny, jeśli nie fizycznie, to na pewno psychicznie. Po tragedii która go spotkała, dziwiła się, że był w takim dobrym stanie. Możliwe, że był po prostu aktorem i w głębi duszy cierpiał, ale dziewczynie wydało się to jakieś odrealnione.
- Wystrzeliwanie piorunów z nieba? Przywoływanie sztormów? Szczerze mówiąc, nie wiem, nigdy nie widziałam by ktoś korzystał z chakry taki sposób. Może jest to możliwe? Energia ma wiele zastosowań o których nawet ja nie mam pojęcia. Widziałam tylko kilka prostych sztuczek. Póki co mogę ugasić mały pożar wodą. Ty dzięki raitonowi zyskałbyś możliwość przelewania elektryczności na broń, co na pewno uskuteczniłoby twoje ciosy. Choć nie wiem czy to jest właśnie to, co chciałbyś osiągnąć - powiedziała ostrożnie. Kontrolowanie piorunów wydało jej się trochę niepokojące. Taki atak z pewnością zabiłby człowieka na miejscu i dziwiła się, że chłopak mówił o tym z takim entuzjazmem. A wydawał jej się taki dobroduszny i do rany przyłóż… pozory często myliły.
Nigdy nawet nie miała do czynienia z innym żywiołem niż jej własny, mogła tylko spekulować, co jest prawdą, a co zwykłą pogłoską. Nie była chodzącą encyklopedią i wiedziała o świecie niewiele więcej od niego. Gdyby była możliwość takiego kontrolowania chakry… cóż, trochę się rozmarzyła na myśl o przywoływaniu ulewy i zatapianiu flot. To by dopiero była siła! Kto mógłby się mierzyć z czymś takim?
Właściwie zdążyła już wypocząć. Ze zdziwieniem zauważyła, że wcale nie chciała się stąd ruszać. Znali się bardzo krótko, prawie tyle co nic, ale zdążyła go już trochę polubić i czuła się swobodnie w jego towarzystwie. Zaczynało się jednak ściemniać i wiedziała, że niedługo będzie musiała ruszać dalej.
- Nie masz ochoty na mały spacer? Może moglibyśmy się przejść do jakiegoś sklepu i sprawdzić tą twoją naturę chakry – przez "mały spacer" miała na myśli co najmniej kilka kilometrów, żeby dojść do najbliższej osady. Prawie zapomniała, że znajdowali się na kompletnym odludziu. Nie wiedziała czy się zgodzi, pewnie nie, ale trudno, może jeszcze się kiedyś spotkają.
0 x
Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Jak się okazywało, Wakana nie poczuła się w żaden sposób skrępowana pytaniem białowłosego. I bardzo dobrze, bo nie to miał na myśli. Nie zwrócił także uwagi na to, że dopiero teraz według niej mógł wyjść do ludzi. Rozumiał co miała przez to na myśli - zwyczajnie wyglądał teraz tak, jakby jednak stanowił cześć społeczeństwa, a nie był rzeczywiście odludkiem. Pokiwał głową zadowolony z rezultatów fryzjerskich prób dziewczyny, i z jej słów aprobaty. Szkoda tylko, że włosy miały to do siebie, iż odrastały i pewnie za niedługo Kaiko wróci do swojej niezbyt ogarniętej aparycji. Strzelał, że najpewniej stanie się to prędzej, niż ktokolwiek go odwiedzi w świątyni, aby dostrzec jaki z niego zadbany chłopak. W końcu tutaj odwiedzający pojawiali się raz na... długi czas. Najczęściej liczony w miesiącach.
Rudowłosa tak samo jak Houtarou wspomniała o karteczkach, które potrafiły sprawdzać chakrę. Do dzisiaj nie rozumiał dlaczego kartka pod wpływem Raitonu niby się marszczy. Okej, rozumiał te łopatologiczne efekty jak spopielenie przy Katonie czy zmoczenie przy Suitonie, ale marszczenie? Od kiedy cokolwiek potraktowane błyskawicą się marszczyło? I czemu wiatr przecinał? Dla niezaznajomionego z technikami żywiołowymi Kaiko, była to poważna zagadka. Dla niego wiatr był po prostu podmuchem, mocnym wichrem, który potrafił coś porwać lub najwyżej złamać - jak drzewo. Nie wpadło mu nawet do głowy, że wiatr może być skoncentrowany do takiego stopnia, aby ciąć. Z tego też powodu uważał Fuuton za najsłabszy z żywiołów i najbardziej rozczarowujący. Nie zamierzał jednak wypytywać dlaczego tak, a nie inaczej reagują karteczki, bo tylko podkreślałby swoją totalną niewiedzę w temacie chakry. A przecież pragnął zostać shinobim.
- Słyszałem o tych karteczkach, ale nigdy jakoś nie zebrałem się, by po nie wyruszyć. Nie wiem czy dałbym radę przesłać chakrę do niej... chociaż potrafię w jakimś stopniu ją kontrolować. - odpowiedział dosyć niepewnie, nie mówiąc o tym, że nie wiedział jak o nie zapytać, jak przesłać chakrę i gdzie je znaleźć. W sklepie z wyposażeniem dla ninja był dobre kilkanaście lat temu, jako dziecko, które nie wystawało głową ponad ladę. Nic z tej wizyty nie pamiętał, oprócz wielkiego miecza, który stał na wystawie. Był większy, niż sam Etsuya i pewnie dlatego tak ten kawał stali zapadł białowłosemu w pamięć. Nawet posiadane kunaie i shurikeny nie były zakupione przez niego, a otrzymane od tego samego ninja, który wyszkolił go w korzystaniu z podstawowych technik. Tego, którego kapłan poprosił o naukę w ramach rekompensaty za pomoc.
Kolejne słowa Wakany niezmiernie zainteresowały Kaiko, co zresztą było po nim widać gołym okiem. Był fatalny w ukrywanie własnych ekspresji, a szczytem jego umiejętności w tej dziedzinie była powściągliwość w szerokich uśmiechach, które to obnażały jego zębiska. Dziewczyna zaczęła tłumaczyć działanie technik żywiołowych, jednocześnie ograniczając wyobraźnię białowłosego, co do możliwości chakry natury. Niby rozumiał, że jutsu były dzielone na jakieś kategorie trudności, zaawansowania czy mocy, ale dla niego było to bardziej płynne - jakby władanie chakrą danego żywiołu było wręcz kontrolą go, a nie wykorzystywaniem z pomocą niebieskiej energii. Jak się okazywało, oboje nie mieli wystarczającej wiedzy, aby zweryfikować jakie dokładnie możliwości daje Raiton czy Suiton, chociaż Wakana podała proste przykłady. Szczególnie ten odnośnie przelewania błyskawic na broń był dla Kaiko fascynujący. Ponownie, jego oczy otworzyły się szerzej, gdy uświadomił sobie jakie to dawało możliwości. Miecz, którym by walczył, mógłby zostać naelektryzowany, zatem nawet jakby cięcie nie dosięgnęło celu, a zostało zablokowane, to zadałby swemu przeciwnikowi może nie rany, ale ból. Jego wyobraźnia ponownie zaczęła się rozpędzać i już widział, jak mieczami dosłownie ciska błyskawicami, a każde zetknięcie z jego orężem jest jak trafienie gromem - zdolne zabić na miejscu.
- To byłoby świetne! Walka bronią to jedyna rzecz, w której jestem dobry! - odparł z nieskrywanym entuzjazmem. Był podekscytowany, że mógłby posiadać taką moc. Mógłby, bo wciąż nie wiedział jaki ma żywioł i czy będzie on jakkolwiek współgrał z jego pasją do szermierki. - Możesz ugasić mały pożar, ale także trafić kogoś wodą i przewrócić albo chociażby zmoczyć, a wtedy ktoś z Raitonem byłby zdecydowanie skuteczniejszy! - wyobraźnia białowłosego nie zatrzymywała się. On uwielbiał wymyślać zastosowania, a raczej uwielbiał mnogość możliwości jakie oferowały techniki. Nawet te bukijutsu, które już znał.
Na chwilę odpłynął w świat rozmyślań nad wykorzystaniem innych natur chakry, niż Raiton przy jego stylu walki. Dopiero nagłe pytanie Wakany go ocknęło z tego stanu. Najpierw wyglądał na zaskoczonego, ale powoli mina zmieniała się na swego rodzaju skrępowanie, niepewność, może dyskomfort nawet. Wyglądał tak, jakby gdzieś wewnątrz toczył walkę z samym sobą. I tak rzeczywiście było. Entuzjazm spowodowany możliwością poznania własnego żywiołu był wielki, ale sentyment i zwyczajne przywiązanie do świątyni, było jeszcze większe. Chciał ruszyć z nią, chciał rzucić się w wir przygód, jednak to miejsce go trzymało. Było dla niego niczym klatka, jednakże taka z otwartym wejściem, a on był zwierzyną, która mogła w każdej chwili ją opuścić, ale ostatecznie tego nie robiła, bo czuła, że tu jest jej miejsce. Aczkolwiek okazje takie jak ta, w której odwiedzał go ktokolwiek w świątyni i w dodatku kunoichi, która znała się na chakrze i chciała mu pomóc zrobić pierwszy krok w kierunku osiągnięcia marzeń, nie zdarzały się często. Właściwie wątpił, aby w przeciągu kilku następnych lat nadarzyła się podobna okazja. Ostatecznie przekonał się dwoma argumentami. Pierwszym z nich było spostrzeżenie, że przecież wróci do świątyni. Może i było południe, może do wiosek było kilkanaście kilometrów, ale drogi znał doskonale, tak samo jak skróty, więc wróciłby tego samego dnia - najwyżej wieczorem lub nocą. W zależności ile by im zeszło w sklepie. Drugim argumentem było to, że Wakana się zgubiła. Chociaż wytłumaczył jej jak dość do jednej z kilku osad, to nie miał pewności, że ta nie zgubi się ponownie. Dla niego okoliczne lasy były równie dobrze znane, co własna kieszeń czy wnętrze świątyni, ale potrafił zrozumieć, że ktoś mógłby stracić w nich orientacje. W końcu nie każdy wychował się na odludziu pośród drzew.
- Byłoby wspaniale... - odparł najpierw niepewnie, zupełnie jakby cały ten entuzjazm z niego uciekł. - Nie wiem czy powinienem opuszczać świątynię... - kontynuował, dając sobie czas na zebranie odwagi, by ogłosić swoją decyzję. Tak błahą dla innych, a tak poważną dla niego. - Ale mogę z Tobą pójść. Przynajmniej będę pewien, że się nie zgubiłaś. - zakończył i uśmiechnął się niemrawo. Nie czuł się komfortowo. Gdy wychodził ze swojego domu sam, to był przekonany, że niedługo wróci, ale odkąd poznał Houtarou i omal nie zginął wraz z nim... od tego momentu czuł się jakoś nieswojo z myślą, iż opuszcza z kimś świątynie. Tak, jakby istniało ryzyko, że ta osoba go porwie ze sobą. Nie dosłownie, ale w przenośni, że zawróci mu w głowie, że przekona go do tego, aby na zawsze porzucić to miejsce. I niby chciał, aby tak się wydarzyło, ale jednocześnie obawiał się tego.
- Zaczekaj chwilkę. - powiedział i wszedł do środka, a następnie skierował się do swojej części mieszkalnej w świątyni. Stamtąd zabrał ze sobą poważną pamiątkę po Etsuyi - jego tachi, które niestety Kaiko złamał. Nosił je zawinięte w materiał i obwiązane sznurkiem, z którego również zrobione były ramiona, aby nosić je niczym plecak. Założył pakunek na plecy i dopiero teraz był gotowy, aby wyruszyć w drogę. Wrócił do Wakany już nieco weselszy, pogodniejszy i ruszył nieco przodem, zostawiając ją na moment na pseudo-werandzie.
- Wcześniej podałem Ci najłatwiejszą drogę, ale niekoniecznie najkrótszą. Zaprowadzę Cię do najbliższej osady najkrótszą drogą. Jest trochę zarośnięta, bo sam nią podążam. No i zwierzęta też. Ale przynajmniej będziemy szybciej na miejscu. - i tak jak powiedział, tak zrobił. Ruszyli razem najpierw wąską ścieżką, która po jakimś czasie wręcz zanikała. Nie trzeba było się przedzierać przez krzaki, ale droga niekiedy była wyjątkowo nierówna, a czasami na ziemi leżały spore gałęzie czy nawet całe pnie, które należało ominąć. Kaiko jednak za każdym razem, gdy napotykali taką przeszkodę, zatrzymywał się i ją wskazywał, by dziewczyna przypadkiem nie wpadła w jakiś dołek, nie potknęła się czy przewróciła. Skręcenie kostki było niezmiernie łatwe, gdy podążało się takimi trasami. I gdyby nie białowłosy, to najpewniej dla dziewczyny oznaczałoby to wyrok śmierci, wszak byłaby z dala od cywilizacji, bez wiedzy gdzie jest wioska i bez możliwości podążania dalej. A tak daleko od ludzi było sporo dzikich zwierząt, które prędzej czy później zainteresowałyby się leżącym człowiekiem. Teraz jednak Kaiko był w pobliżu i właściwie mógł nawet zanieść dziewczynę, gdyby tego chciała. Pomijał to, że nie wyglądała na ciężką, ale po prostu był pewien swojej tężyzny fizycznej. No i takie rozwiązanie zapobiegłoby ryzyku, że coś jej się stanie. I też nie zmęczyłaby się, bo przecież chociaż odpoczęła, to z pewnością nie na tyle, aby kilkunastu kilometrowy spacer nie zrobił na niej wrażenia. Jednak ze zdrowego rozsądku białowłosy nie wyskoczył z propozycją niesienia jej, bo nawet on rozumiał, że byłoby to dziwne. W zamian przykładał szczególną uwagę, by nic jej się nie stało.

Z/t + Wakana
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Jakież to było zrządzenie losu, że akurat udało mu się spotkać kogoś kto nie tylko również włada Fuutonem, ale także mieczem i, zdawało się, obie te dziedziny ma doskonale opanowane. Keira mogła mówić, że była średnio zaawansowana w korzystaniu z siły wiatru, ale dla Kaiko była w tym momencie najpotężniejszym ninja, jakiego kiedykolwiek widział i poznał. Właściwie nie poznał ich wielu, a zatem tym bardziej imponował mu poziom, jaki prezentowała dziewczyna, bo był po prostu pewnego rodzaju szokiem. Trochę nerwowo, a trochę z ekscytacji zaśmiał się, gdy usłyszał, że Fuuton wspaniale współgra z mieczem. Jak na razie, wbrew pozorom, wygrywał tę loterię. Czyżby naprawdę istniała na świecie Karma? Czy jego ciężkie dzieciństwo miało zostać wynagrodzone zestawem umiejętności idealnych do spełnienia marzeń i życia tak, jak pragnął? Cholera wie, ale chciał w to wierzyć. Chociażby dla osłodzenia goryczy jaką przeżył i, poniekąd, wciąż przeżywał. Był młody, w okresie burzliwych emocji, toteż przyłapywał się na złości skierowanej trochę w ślepy los, a trochę we własnych rodziców - gdziekolwiek na świecie byli. Albo już nie byli.
- Nie do końca wybrałem osobiście... - odezwał się nieco niepewnie. Niby został pochwalony, ale prawda była nieco inna. - Mój opiekun stwierdził, że muszę umieć się bronić, a że władał tachi, to zaczął mnie ćwiczyć, a później jakoś tak wyszło, że... hmm... pokochałem walkę mieczem. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że władam Fuutonem. Szczerze, to myślałem że Raiton najlepiej współgra z mieczem. Rozumiesz, jakaś błyskawica na mieczu... chociaż wtedy to i mnie by raziło. - im dalej mówił, tym bardziej wchodził w monolog, który przeradzał się w głośne myślenie. Nagle urwał wypowiedź, odpływając na chwilę myślami gdzieś daleko. W końcu porzucił głębokie rozmyślania, wracając zmysłami do rozmowy i zdając sobie sprawę ze słów, które wypowiedziała Keira. Jego brwi się uniosły w znaku, że dopiero teraz coś do niego dotarło.
- Szkoliłaś się u samurajów? Myślałem, że nie uczą oni nikogo z... eeee.... spoza Lazurowych Wybrzeży. - tak słyszał od Etsuyi kilkukrotnie, ale czy rzeczywiście było to prawdą? Oczywiście Kaiko natychmiast wpadł na myśl, aby spróbować się z sparingu z Keirą, ale szybko odsunął tą myśl na bok. Nie znał jej poziomu i mogłoby się to źle dla niego skończyć, szczególnie że dziewczyna była po rocznym treningu u słynnych samurajów. Zaś białowłosy miał tylko podstawy od Etsuyi i setki godzin własnych treningów, które sprowadzały jego styl do przytłaczającej siły i kreatywności, ale żadnej właściwej techniki. W dodatku brakowało mu doświadczenia. Z drugiej strony... nie posiadał nawet odpowiednich drewnianych mieczy, które przetrwałyby więcej niż jedno zderzenie. No i on wolał duże oręże, a ona najpewniej standardowe katany, więc jakby jakimś cudem ją trafił, to mógłby tak czy siak wyrządzić sporo krzywdy. Powodów przeciw było zbyt wiele, chociaż naprawdę miał ochotę spróbować się z kimś dobrym, naprawdę dobrym.
Domyślał się, że jego wizja rozwoju jest niezbyt realna. Jak miał trenować na swoim odludziu skoro nikogo tutaj nie było zdolnego przekazać mu jakąkolwiek wiedzę? Musiałby kogoś sprowadzić albo zdobyć informacje jak ćwiczyć samemu. Problem tkwił w tym, że o ile kenjutsu i ciało mógł ćwiczyć bez większych instrukcji, bo było to dosyć łopatologiczne, ale chakra... chakra była dla niego zagadką, a tym bardziej jako żywioł.
- Dobre i podstawy. - odparł i tak zadowolony, że czegokolwiek się dowie. I tak już pokazała i uświadomiła mu sporo, więcej niż myślała. Nie oczekiwał niczego, a otrzymał sporo cennej wiedzy. Szczególnie cennej tutaj, z dala od ludzi.
Naprawdę znał się lepiej niż myślał? Zrozumiał, że trafił w punkt z tym jej smutkiem, ale nie powiedziałby, że znał się na ludziach. Po prostu miał takie przeczucie od samego początku, gdy dziewczyna powiedziała o tej niewielkiej stracie. To był znak, że coś jest nie tak, a później wystarczyło się jej przyglądnąć. Kaiko miał inne podejście do życia, zdecydowanie weselsze, bardziej hedonistyczne i był niemalże przekonany, że jest to właściwa droga, którą więcej osób powinno podążać. A Keira zdawała się być... smutna, tak po prostu. Mimo że była potężną kunoichi, mimo że pochodziła z bogatej rodziny, mimo że była w podróży. Zatem... coś musiało być nie tak. Tak to rozumiał białowłosy. Uśmiechnął się jedynie przyjaźnie, nie komentując jej wypowiedzi, a na końcu, dosyć zdezorientowany, podał jej wiadra, nie wiedząc co ma zamiar uczynić z nimi. Najpierw zadawał sobie w głowie pytania czemu zmierza z nimi na kraniec klifu, a później serce mu zamarło, gdy zwyczajnie pochyliła się w dół i znikła. Od razu podbiegł do krawędzi będąc przekonanym, że rzuciła się w fale morza, totalnie zapominając, że sam zna technikę do chodzenia po takich klifach. Dopiero gdy ujrzał ją, spokojnie schodzącą w dół, to zrozumiał jak durne były to obawy.
- Tu nie do końca chodzi o sól. Gdybym potrzebował jej, to mógłbym kupić w osadzie, ale to noszenie wiader traktuje jako trening. Są dosyć ciężkie, gdy się z nimi idzie ten kawałek do świątyni, a w dodatku muszę balansować odpowiednio ciałem, przechodząc nad korzeniami i leżącymi gałęziami, więc ćwiczę też równowagę. Tak mi się wydaje. - odparł, będąc zadowolonym, że Keira nie upiera się, by mu pomóc z noszeniem. To było jego zadanie. Gdyby nie to noszenie, to w ogóle by nie przychodził tutaj po tę wodę. Zatem zabrał wiaderka na kołek, ten przerzucił przez barki i ruszył w stronę świątyni.
Spacerek trwał dobre kilkanaście minut, chociaż bardziej spowodowane było to trasą, niż odległością. Ścieżka, zdawałoby się, wydeptana jedynie przez białowłosego wiła się środkiem dosyć gęstego i zarośniętego lasu, aż dopiero na końcu łączyła się ze znacznie twardszą i czystszą dróżką, która prowadziła prosto do świątyni. Teraz, gdy płot był naprawiony, prezentowała się znacznie lepiej, chociaż i tak wymagała dopieszczenia - szczególnie w kwestii chwastów zarastających jej boki i plac za nią.
- No i jesteśmy na miejscu. - powiedział przekraczając furtkę i odkładając wiaderka obok studzienki, obok której również stało inne wiaderko. Kaiko na szybko obmył w nim ręce i twarz, a później skierował się do środka. - Zaparzę ci herbaty. Chcesz potrawki? Jadłem przed wyjściem, więc pewnie jeszcze jest ciepła. - i znikł wewnątrz. Jeżeli Keira za nim podążyła, to trafiła do jego malutkiej kuchni, w której to zagotował wodę i zaparzył jej zwyczajną, zieloną herbatę - nieco cierpką i proszkowatą, którą jej zwyczajnie podał. Albo usiedli w kuchni, albo na schodkach "werandy" na samym wejściu do świątyni - to zależało od dziewczyny. Tak czy siak, postanowił przejść do sedna. Jeżeli mógł jej jakoś pomóc, to zamierzał to uczynić. Musiał pielęgnować wrodzoną i wyuczoną dobroć.
- Więc... - nie wiedział jak zacząć, pierwszy raz był w sytuacji, że ktoś miał mu się zwierzyć z problemów. - Co jest nie tak? Jestem tylko odludkiem z lasu, ale postaram się pomóc. I zrozumieć. - powiedział, samemu również mając herbatkę, którą naturalnie zaczął popijać - ostrożnie i drobnymi łykami, bo była dosyć gorąca.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Keira
Martwa postać
Posty: 113
Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok
Multikonta: Seiren

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Keira »

0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Jak się okazało, dobrze słyszał, że samurajowie nie nauczają nikogo spoza swoich. A może bardziej nie nauczają ninja. Obie wersje w przypadku Keiry były prawidłowe, zatem nie rozwodził się dalej nad tą kwestią. Trochę jej zazdrościł, że ot tak po prostu została wysłana na trening przez lidera i miała tę przyjemność być trenowaną przez ludzi znanych ze swej niezwykłej sprawności. Nawet jeżeli nie mogła być wprowadzona w tajniki sztuki samurajskiej.
Kaiko, nieco zawiedziony, przygotował dziewczynie jedynie herbatę. Kolejny raz ktoś nie chciał skosztować jego kuchni. Wybitnym kucharzem nie był, ale osobiście uważał się za całkiem dobrego jak na swoje warunki i produkty, do których ma dostęp. No cóż, zostanie więcej dla niego, a jadł powoli coraz więcej. I ćwiczył coraz więcej. Gdy już usiedli przed świątynią, oboje z herbatą, zaczęła się rozmowa. Białowłosy nie był przygotowany na problem aż takiej wagi. Pierwszy raz był w roli kogoś, kto miał wysłuchać i wesprzeć. Teraz powoli rozumiał, że znacznie bardziej woli działać niż mówić, bo po pierwszej części zwierzeń Keiry nie miał pojęcia co powiedzieć. Jednak nie musiał nic mówić, bo dziewczyna po chwili zaczęła kontynuować, wprowadzając białowłosego w jeszcze większe zaskoczenie i zakłopotanie, w dodatku widoczne. Gdy skończyła, zapadła chwila ciszy, może nieco niezręcznej, jednak nie dla Kaiko, który zwyczajnie uspokoił się i zamyślił, zastanawiając się jak podejść do tematu. I jak to wszystko rozumieć.
- Przykro słyszeć. - zaczął trochę niemrawo, wciąż wracając do zmysłów z głębokiej zadumy. Upił łyk herbaty i lekko westchnął, starając się przyjąć na twarz jakiś pogodny uśmiech. - Nie wyobrażam sobie co musiałaś przeżyć... ale wiem czego nie straciłaś. Po pierwsze miałaś brata i narzeczonego, spędziłaś z nimi z pewnością wspaniałe chwilę i wciąż o nich nie możesz zapomnieć. I nie powinnaś. Wciąż posiadasz wspomnienia tych chwil. Z doświadczenia wiem, że bardziej boli brak, niż strata. - czuł się niezręcznie mówiąc o takich tematach bardziej otwarcie. Było to spowodowane własną nieumiejętnością przekazania w stu procentach tego, co myślał naprawdę. Zwyczajnie czuł się niewygodnie, bo nie miał w tym doświadczenia, ale nie miało to nic wspólnego z zawstydzeniem czy skrępowaniem. - Strata jest ciężka, bo zazwyczaj przychodzi nagle i uświadamiasz sobie, że cokolwiek byś nie zrobiła, to nie odwrócisz jej. Brak... brak jest gorszy. Nie jesteś nawet świadoma ile radości mogli ci przynieść bliscy, jakie wspaniałe więzy między wami by powstały. Tak naprawdę straciłem tylko jedną osobę, ale dwóch... dwóch zabrakło. - lekko nerwowo zaśmiał się, chociaż raczej nie wyglądał na rozbawionego. Wiedział, że przechodzi do opowiadania o sobie, ale chciał nieco uzasadnić swoje spojrzenie na stratę a zupełny brak bliskich. - Tutaj, na tych progach, na których siedzimy zostałem porzucony przez rodziców, gdy byłem dzieckiem. Nie poznałem ich, nie pamiętam ich. Opiekun tej świątyni mnie przygarnął i wychował. Niestety zmarł. Gdy odszedł... czułem się tragicznie. Nauczył mnie, aby nie skupiać się na przeszłości, gdy jest przed nami przyszłość. Mawiał o przeszłości... trzymaj w pamięci, wyciągnij lekcję, patrz przed siebie. Gdy go zabrakło zrozumiałem, że mój smutek, moje użalanie się nad stratą nie było tym, czego by pragnął. Przecież nie chciał, abym rozpaczał. Chciał, abym był radosny, abym był gotowy do spotkania ze światem. Teraz to rozumiem. - im dalej mówił, tym jego głos stawał się spokojniejszy, pogodniejszy i może bardziej monotonny. Zupełnie tak, jakby myślami odtwarzał kojące wspomnienia. - Twój brat i twój narzeczony... jestem przekonany, że nie chcieliby twojego smutku. Trzymaj ich w pamięci, ale nie rozpaczaj. To nikomu nie pomaga. - i na ten moment powiedział wszystko na temat straty, ale dochodziła jeszcze kwestia małżeństwa, które miało być na niej wymuszone i jej obaw przed kolejnymi stratami. Białowłosy na moment zamilkł, napił się herbaty i odłożył kubek na bok, by pochylić się do tyłu, opierając rękami za plecami. Wpatrywał się w chmury i momentami przelatujące ptaki.
Pierwszy raz słyszał o takiej tradycji, o jakiej mówiła Keira, ale on wyjątkowo słabo znał kultury, świat i prawa nim rządzące. Nie próbował stawać się sędzią i oceniać czy wybieranie partnera córce to coś dobrego, czy złego. Nie była to jego sprawa, nie poczuwał się też w roli, aby cokolwiek mówić na ten temat. Za to miał inne spostrzeżenia, którymi już nie omieszkał się podzielić.
- Twoi rodzice chcą dla ciebie jak najlepiej. Jeżeli wybrali ci pierwszego narzeczonego i tak się do niego przywiązałaś, to jestem pewien, że nie zaproponowaliby ci nikogo, kto były niewłaściwy. Nie mówię, że od razu powinnaś się zgadzać na to... eeee... małżeństwo. Chodzi mi o to, że nawet jeżeli nie czujesz się na siłach, by przywiązać się do kogoś innego, to istnieje pewna szansa, że to właśnie ta osoba pomoże ci zapełnić tą pustkę w sercu. A strach przed stratą... - ponownie zatrzymał się i westchnął, nieco się krzywiąc. Nie wiedział czy to dobrze, że zaczął o tym mówić. Może powinien ugryźć się w język? Teraz było za późno i zamierzał dokończyć. - Jak mówiłem, porzucili mnie rodzice. Nigdy nie miałem szansy ich poznać. Nie posiadam z nimi żadnych wspomnień, a jedyne co czuję to... to złość. I jednak wolałbym z kimś przeżyć wiele wspaniałych chwil, zapamiętać to wszystko i go stracić, niż nigdy nie poznać. Wtedy nie daję sobie szansy na radość. Jest tylko złość i frustracja, która narasta wraz z samotnością. Nie można obawiać się straty, bo każdy kiedyś umrze. Wcześniej czy później. Całe życie coś tracimy i zyskujemy. I trzeba się z tym pogodzić, nie odcinać od świata, bo wtedy nie dajemy sobie szansy na szczęście. - czuł, że nie ubrał tego wszystkiego w odpowiednie słowa. Był niezadowolony ze swoich wypowiedzi, ale miał nadzieję, że Keira chociaż zrozumie o co mu chodziło. Może nie od razu, może gdy sobie wszystko przemyśli, ale z drugiej strony - nie mówił niczego skomplikowanego. Opowiadał o oczywistościach, o których każdy wiedział. I wielu zapominało, posiadając ogrom innych wrażeń. On, odludek posiadający przez całe życie jedną bliską osobę, nie poznał niczego więcej, niż te oczywistości. I pewnie dlatego miał w sobie taką banalną motywację do działania i prosty, wręcz metodyczny światopogląd, który miał pozwolić mu funkcjonować, przeć na przód i nie zatrzymywać się, mimo przeciwności losu. Nie było to łatwe, bo przecież wiele rzeczy ciążyło białowłosemu i nie potrafił sobie z nimi poradzić. Sentyment, smutek, złość. A jednak próbował tę filozofię przekazać Keirze. Wiedział, że dawała ona siłę chociażby na tyle, by poradzić sobie z totalną rozpaczą i załamaniem. Tego był pewien i miał nadzieję, że chociaż tyle jej ona pomoże.
Keira jednak zmieniła temat, wracając do poprzedniej rozmowy o chakrze. Kaiko nie czuł się jeszcze na tyle radośnie po poprzednim temacie rozmowy, aby okazać ekscytację nadchodzącą lekcją albo chociaż informacjami, ale za to dosyć energicznie podniósł się, by bez zastanowienia i przygotowania wejść na pionową kolumnę, która podtrzymywała daszek nad wejściem do świątyni, by następnie wejść na belkę, wisząc głową w dół. Kontrola chakry w tym stopniu nie przychodziła mu z trudnością, bo wszystkie podstawowe techniki, które poznał, to wykorzystywał pewnie częściej, niż niejeden ninja. Czasami zamiast trenować kondycję biegając po lesie, to decydował się na taflę jeziora. Wymyte na brzeg drzewo z morza wnosił wchodząc po pionowym klifie. Iluzje samego siebie pomagały mu ćwiczyć celność i skupienie, gdy wymachiwał drewnianym mieczem, próbując trafić tę jedną, konkretną. Przy polowaniu niekiedy przydatna była zmiana własnej aparycji, aby ukryć się poza wzrokiem zwierzyny. Korzystał z wszystkiego jak najczęściej z dwóch powodów. Pierwszym była czysta frajda z możliwości korzystania z chakry. Dziecinna radość niczym z upragnionych zabawek. Drugim powodem było ćwiczenie kontroli.
- Potrafię to i kilka innych sztuczek jak Bunshin czy Henge. I nic poza tym. No i wiem o naturach chakry i... yyy... że... chakra jest... yyy... we mnie? I ona sobie... przepływa? - im dalej mówił, tym mniej był pewien tego co mówi, aż na końcu zadawał wręcz pytania, wpatrując się w Keirę, aby wyczuć czy mówi poprawnie, czy totalne bzdury. Oczywiście dalej zwisał głową w dół, po której teraz się drapał, udając głębokie zamyślenie. Tak naprawdę nie myślał o niczym konkretnym, bo jego wiedza na temat chakry kończyła się na tym, że ją miał i nauczył się wyczuwać na tyle, by jakkolwiek kontrolować. I że były żywioły. Koniec.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Keira
Martwa postać
Posty: 113
Rejestracja: 5 kwie 2020, o 13:39
Wiek postaci: 21
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Białe włosy, niebieskie oczy. Więcej szczegółów w KP
Widoczny ekwipunek: - Złoty Medalion ze znakiem Klanu - na szyi
- Odznaka Ninja - sznurek na pasie
- Biała Katana - lewy bok
Multikonta: Seiren

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Keira »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Etsuya z całą pewnością był mądrym człowiekiem. Kwestia wychowania była już nieco bardziej dyskusyjna. Kaiko go podziwiał i naprawdę kochał jak własnego ojca, ale dostrzegał pewne wady we własnym opiekunie. Kapłan, chociaż był z natury dobry i starał się każdemu pomóc, tak niekoniecznie było to uzasadnione emocjami. Był mężczyzną o twardych zasadach, a ta o pomaganiu innym była dla niego szczególnie ważna. Jednak chociaż prezentował się jako człowiek empatyczny, to wcale taki nie był. Kaiko czuł od niego ten chłód przez bardzo długi czas i dopiero niedługo przed śmiercią Etsuyi się to zmieniło. Dla białowłosego mężczyzna był jedyną bliską osobą, był dla niego substytutem nie ojca, a rodziców, aczkolwiek kapłan nigdy nie próbował okazać ciepła w tej relacji. Po prostu go wychowywał i z pewnością zrobił to najlepiej jak umiał. Nigdy jednak nie uznawał białowłosego za własnego syna. Nigdy nie przytulił go, nie powiedział że go kocha czy, że martwi się. Był po prostu opiekunem zachowującym zdrowy dystans od swego wychowanka, by ten się z nim nie zżył za bardzo. Teraz po raz pierwszy w swoim życiu Kaiko usłyszał, że jest dobrze wychowany. Nigdy o tym nie myślał, że przecież to jaką jest osobą, to poniekąd wynik Etsuyi. Uświadomił sobie, że swoją osobą świadczy nie tylko o sobie, ale o swym zmarłym opiekunie. I, niestety, nie do końca był z tego powodu zadowolony. Nieznaczny uśmiech był reakcją na komplement, jednak wolałby tego nie słyszeć. Nie chciał myśleć, że błędy które w swoim życiu popełni mogą mieć swe podłoże znacznie głębiej i dalej, a ich źródłem mógł być sam Etsuya, osoba którą tak bardzo szanował.
Keira nie mogła się zmusić do pozytywnych emocji, ale dlaczego chciała się zmuszać? Kaiko rozumiał, że żadna zmiana nie powinna następować gwałtownie, bo to jedynie szkodzi. Tyczyło się to wielu rzeczy - tak pogody, jak i treningów, czyli najbliższych mu tematów. Człowiek też nie mógł zmieniać się gwałtownie, a wymuszanie na sobie pewnych reakcji nie brzmiało dobrze. W końcu... byłby to cały czas fałsz. Białowłosy chciał jedynie, aby Keira próbowała patrzeć na świat z tej perspektywy, którą jej przedstawił, a nie skupiała się na tej swojej, która przynosiła jej tylko więcej smutku. Powoli, stopniowo, niczym kropla w skale, nastąpi przełom i uwolni się z tego ponurego nastroju. Nim jednak zdążył to wyjaśnić, to dziewczyna nawiązała do jego rodziców. Był to wyjątkowo drażliwy temat dla Kaiko. Mógł o nich mówić dosyć swobodnie, ale to co czuł wobec tych ludzi... to było bardzo niejasne. Gniew? Rozczarowanie? Smutek? Tęsknota? Żal? Masa różnych emocji, które tworzyły mieszankę wybuchową. Zdawał sobie sprawę, że mogli zostać zmuszeni do porzucenia go, że mogli go tak naprawdę uratować, ale to nie sprawiało, że czuł się lepiej. Zwyczajnie brakowało mu osób, które powinny być najbliższe. Nie miał żadnego wsparcia, był pozostawiony ze swoimi uczuciami samemu sobie, bo chociaż Etsuya dawał mu lekcje jak radzić sobie z takimi problemami, tak nigdy nie próbował ich załagodzić czy rozwiązać za niego. I zanim te wszystkie lekcje Kaiko zrozumiał, to minęło sporo czasu. Dlatego teraz, gdy Keira usprawiedliwiała rodziców, czuł narastającą złość. Spojrzał na nią dosyć gwałtownie, jakby został dotknięty w otwartą ranę. Patrzył na nią dosyć intensywnie, starając się jednak jakoś opanować. Wiedział, że miała rację, wiedział też, że nie ma o co się denerwować, a jednak nie potrafił ugasić w sobie tego... czegoś co czuł. Nie zdawał sobie sprawy, że on chciał winić swoich rodziców za porzucenie go. To był tok myślenia, który był dla niego znacznie łatwiejszy. Winę za brak bliskich osób, za mieszkanie na odludziu, za samotność, to wszystko mógł zrzucić na nich, że to przez nich, że to oni zawinili. Tak czy inaczej, Keira zmieniła temat, wracając do swojego problemu. Kaiko nie chciał komentować kwestii jego rodziny, więc nie odezwał się nic. Przemilczał to, gasząc w sobie złość.
Później nastał moment nauki. Jego tymczasowa sensei od razu wystrzeliła z grubej rury, mówiąc o odnajdywaniu w sobie żywiołu i wypuszczaniu go na zewnątrz. Szczerze powiedziawszy - białowłosy niewiele z tego rozumiał. Jak miał w sobie odnaleźć chakrę żywiołu? Jak później wypuścić? Z chodzeniem po wodzie i ścianach było o tyle łatwiej, że ją po prostu skupiał w stopach, a cuda działy się same. Nie musiał rozumieć jak to działa, żeby działało, ale teraz... teraz było trudniej. Mimo wszystko nie wtrącał się w słowa Keirze i uważnie ją słuchał, będąc żywo zaciekawionym tym co mówi. Chłonął informacje, a gdy stwierdziła, że nauczy go techniki, to jego oczy zabłysły szczerym entuzjazmem. Naprawdę chciał zostać ninja, opanować nawet proste jutsu, bo chakra była dla niego wciąż czymś fascynującym i zagadkowym. Byle podstawowe techniki były dla niego czymś niezwykłym, czym potrafił się bawić niekiedy całymi dniami. Wykorzystywał prawie każdą z nich w swoim codziennym życiu nie tylko po to, żeby je ćwiczyć, ale zwyczajnie by sobie pomóc. I teraz miał okazję pomagać sobie jednym konkretnym żywiołem. Naturalnie przyniósł Keirze przyrządy do pisania, aby mogła nanieść swoją wiedzę na papier. Gdy ona pisała, on już ćwiczył, a przynajmniej próbował ćwiczyć pierwszą technikę Fuutonu - Ensho no Kaze. Niestety, efektów nie było, chociaż czuł w sobie chakrę, tak nie miał zielonego pojęcia jak sprawić, by była to chakra żywiołu. Nawet uwagi jego sensei nie pomagały, ale przecież nikt nie powiedział, że będzie łatwo. I że od razu nauczy się jutsu. Wiedzę miał w zwoju, więc mógł ćwiczyć samotnie, a czasu miał tak dużo, jak mało kto na tym świecie. Jak zaczarowany patrzył na kolejne techniki, które prezentowała Keira. Może dla niej to było nic, ale jemu w głowie nie mieściło się jak wiele można zrobić za pomocą wiatru. Każda technika była szokiem, zupełnym obaleniem światopoglądu. Jednak nastał w końcu moment rozstania. Nie miał do niej najmniejszego żalu, że nie zostanie dłużej, a wręcz przeciwnie - był wręcz dozgonnie wdzięczny za to, że została tak długo i przekazała mu tak wiele.
- To ja dziękuję. Mam u ciebie ogromny dług wdzięczności, który mam nadzieję, że kiedyś pozwolisz mi spłacić. Gdybyś potrzebowała pomocy w jakiejkolwiek sprawie, to wiesz gdzie mnie szukać. W skrajnych przypadkach mogę cię nawet ukryć... eee... przed rodzicami i narzeczonym. - nie do końca wiedział co powiedzieć, bo naprawdę chciał wyrazić jak wiele dla niego zrobiła i jak wiele on może dla niej zrobić w zamian, ale był tylko chłopakiem wychowanym w lesie i słabo radził sobie z ubieraniem emocji w słowa. W skrócie - brakowało mu elokwencji. - Jeszcze raz wielkie dzięki, Keira. To był zaszczyt poznać tak utalentowaną kunoichi. - dodał na koniec już poważniej, uśmiechając się łagodnie i pogodnie. Jego słowa, jak mogła już zauważyć, pozbawione były fałszu czy otoczki grzecznościowej. To co mówił było po prostu prawdą, zatem kwestia zaszczytu nie była ot taką formułką kulturalną, a szczerym stwierdzeniem, pod którym mógł się podpisać. - Do zobaczenia. Powodzenia w życiu i zawsze patrz przed siebie! - zakończył już weselej, żywiej, a później patrzył jak odchodzi. Stał tak długo, aż znikła mu z widoku. Pomachał jej na odchodne, a później... wrócił do treningu. Przed nim była cała noc, którą przecież szkoda byłoby zmarnować, gdy już ma się okazję poćwiczyć jutsu.

Z/T
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Podróż właściwie z Oniniwy do Antai nie należała do najkrótszych, ale była zdecydowanie szybsza, niż ta w przeciwną w stronę. I krótsza też. Tygrys, mimo że był tygrysem, to miał lepsze rozeznanie w świecie, niż sam Kaiko, więc wspólnymi siłami starali się dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Odkąd tylko wkroczyli do antaiskich lasów, odtąd białowłosy przyśpieszył, prowadząc zwierza wraz z wciąż nieprzytomnym bądź odpoczywającym towarzyszem. Im więcej kroków mieli za sobą, tym normalniejsza wydawała się myśl, że zwierzę rozmawia. Hyohiro uspokoił też młodzieńca, uświadamiając mu, iż zdolność mowy nie jest powszechna wśród przedstawicieli fauny. Całe szczęście. Początkowo ciężko było nawiązać rozmowę dłuższą niż na trzy-cztery słowa. Kanamura miał parszywy humor i równie wspaniałe samopoczucie, więc naturalnie nie należał do zbyt rozmownych, ale tygrys specjalnie albo i nie, powoli to zmieniał, starając się zabić jakoś czas. Kaiko zaś chciał po prostu ten dzień zakończyć, zamknąć za sobą, by wreszcie pomyśleć że już wszystko co złe, to minęło, że nie musi już czuć tego napięcia, niepokoju i smutku. Chciał wkroczyć w moment leczenia się z tych przeżyć oraz wyciągania z nich wniosków, a nie przeżywania kolejnych.
Akahoshi musiał być niezmiernie wyczerpany, bo przez całą podróż spał. Kaiko nawet pytał co jakiś czas Hyohiro, czy Kensei na pewno śpi, a nie, na przykład, mu się zmarło, ale tygrys raz za razem uspokajał młodzieńca. Ostatecznie, gdy już wkroczyli w lasy, które Kanamura znał jak własną kieszeń, to humor mu się poprawił. On uważał to za wręcz samoistne, ale podświadomie umysł miał kilka powodów, a jednym z nich był sentyment. Wiedział, że to miejsce jest oazą spokoju, jego świątynią i to nie Susanoo. Tak po prostu, jego świątynią, w której zawsze się odnajdzie, zawsze będzie się czuł tutaj pewnie i lepiej. Żadne miejsce na świecie nie było mu tak bliskie, jak właśnie to.
- No to jesteśmy na miejscu. - odezwał się, gdy między drzewami dostrzegł swój wspaniały, Mokutonowy płot. - Ostatecznie nie kupiliśmy prowiantu, więc zostają nam suszone warzywa, ryż i... yyy... woda, dopóki czegoś nie upolujemy. Co jedzą tygrysy? Może upolujesz coś porządnego jak już odpoczniemy? - nawet w tonie wypowiedzi brzmiał teraz żywiej, pozytywniej. W końcu wyszli z lasu i stanęli przed samym płotem gdzie Kaiko dostrzegł... kogoś. Na chwilę zamarł, będąc zupełnie skonfundowanym. Jak to w jego świątyni ktoś był? On tam mieszkał tyle czasu i nikt go nie odwiedzał praktycznie, a teraz gdy wraca, to ktoś jest. Nie uważał tego kogoś za intruza, bo właściwie nie do końca znał to pojęcie. Dla niego domem była świątynia, a ta znów, wedle tego co nauczył go Etsuya, była miejscem dla każdego. Tak samo dla niego, jak dla innych, więc schronienie było dla każdego.
- Witam w moich skromnych progach. Zajmuję się tą świątynią i nie musisz się nas obawiać. - po ostatnich przeżyciach nie do końca rozumiał jak absurdalnym widokiem był on, wielki tygrys który mówi, a na nim niewysoki, zamaskowany, cały we krwi ninja z gigantycznym ostrzem na plecach. Z pewnością nietypowym kapłanem, a raczej opiekunem był Kaiko, mając takie, a nie inne towarzystwo. - Rzadko miewam gości, ale mam nadzieję, że się rozgościłeś. Świątynia Susanoo stoi otworem dla każdego, chociaż to też mój dom. - dodał, zbliżając się i jak gdyby nigdy nic, przeszedł obok, aby otworzyć drzwi do środka. A następnie kolejne, wpuszczając tygrysa i możliwe, że nieznajomego dalej, do części mieszkalnej. Oprócz miniaturowej kuchni, była też tam sypialnia z dwoma łóżka. Wskazał na jedno, by Hyohiro wiedział gdzie ułożyć Akahoshiego, o ile ten dalej był nieprzytomny. Jeżeli zaś odzyskał ją, to Kanamura postanowił zająć się sprawą drugorzędną, czyli wydobyć ze studni sporo wody, bo należało się napić, zjeść i umyć. Wyszedł więc zatem na zewnątrz, przyglądając się teraz lepiej człowiekowi, który odwiedził przybytek pod nieobecność białowłosego. Nie trzeba było być detektywem, aby zrozumieć, że nieznajomy jest ninja albo kimś w takim rodzaju, sądząc po jego ekwipunku i wyglądzie. Gdyby byli poza lasami Antai, to Kaiko najpewniej zareagowałby nieco panicznie, wszak miał uprzedzenie do ninja po wydarzeniach z Oniniwy i Akatori, jednak tutaj, we własnym domu, czuł się tak zwyczajnie bezpiecznie. Spokojnie. Nie pomyślał nawet, że ktoś mógłby go tutaj zaatakować, chociaż już przecież raz się to zdarzyło.
- Kaiko Kanamura, jestem opiekunem tej świątyni, ale nie kapłanem. - przedstawił się, zmierzając w stronę mężczyzny, aby uścisnąć jego dłoń. Po tej grzeczności, zabrał się za to, co miał robić, czyli nabieranie wody do wiader, przygotowując ją do wszystkich potrzeb.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kutaro
Posty: 885
Rejestracja: 25 lip 2020, o 21:35
Wiek postaci: 23
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Wysoki, młody mężczyzna. Czarne ścięte przy czaszce włosy, ciemne okrągłe okulary, kwadratowa szczęka. Popielaty płaszcz do kolan, bez rękawów, ciemne spodnie.
Widoczny ekwipunek: Duży kunai przy pasie, czerwony karwasz na lewej ręce
GG/Discord: Templar#5431
Multikonta: Templar

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kutaro »

0 x
"ale odkąd doszedł Templar, stał się wyrocznią na wszystko,
samemu wkładając w cokolwiek minimum pracy i effortu"

Obrazek
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Kutaro Benisuke. Kaiko kiwnął głową na przywitanie, zdając sobie sprawę, że jego wnikliwa dedukcja była poprawna, jako że mężczyzna okazał się shinobim. Co więcej, Kanamura miał nawet kolejne domysły, takie jak to, że właśnie poznał jakiegoś szermierza. Wielki kunai, chociaż teoretycznie mieczem nie był, to miał wystarczająco długie ostrze, aby walczyć nim jak takowym. Nie nadawał się do rzucania, toteż oczywistym było, że jegomość Benisuke w jakimś stopniu musi być szermierzem, a przynajmniej typowym rębajłą, jakim i był Kaiko ze swym prymitywnym stylem walki.
- Ciężko przeszkadzać nieprzytomnemu. - odparł lekko, jakby fakt przyprowadzenia na pozór martwego mężczyzny na tygrysie był czymś normalnym i niepotrzebnym zawracania sobie głowy. Białowłosy był już uspokojony przez Hyohiro, gdy ten zmuszony odpowiadał wielokrotnie, że nie, Akahoshi nie wyzionął ducha, a zwyczajnie odpoczywa. I tak może być przez kilka dni. I rzeczywiście, minęło trochę czasu, a Kensei wciąż się nie budził. Przynajmniej nie na tyle, by samemu zacząć podróżować. To były niby efekty utraty chakry do krytycznego punktu. Niebezpieczny stan, ale nie śmiertelny, gdy nie ma się innych ran. Podobno, według Hyohiro, ale dla Kanamury utrata przytomności była wręcz równoznaczna ze śmiercią. Nie miał on żadnych tygrysów, kozłów czy innych zwierząt, aby go w razie czego obroniły i zabrały w bezpieczne miejsce. On padłby jak długi i liczył na to, że go jakaś zwierzyna nie rozszarpie nocami. - Rzadko ktokolwiek tutaj bywa. Miła odmiana, gdy to ja kogoś zastałem u siebie. - rzucił jeszcze, gdy na chwilę wszedł do świątyni. Zdjął z pleców wreszcie zapakowane tachi Etsuyi, które przy sobie nosił jako pamiątkę. Uszkodzone ostrze pozostało zawinięte w materiał i związane, jednak znalazło się na pewnym piedestale ze stojakiem, na którym zresztą kiedyś stało w czasach swej świetności. Wtedy dopiero wrócił do Kutaro, zajmując się dalej tym, co miał robić, a więc nabieraniem wody do wiader.
Mężczyzna chyba był speszony tym, że przywłaszczył sobie na jakiś czas świątynię, ale Kaiko w ogóle o tym nie myślał. Nawet nie zastanawiał się czy Benisuke rzeczywiście tylko przysiadł się, by odpocząć, czy może nawet mieszkał tutaj pod krótką nieobecność opiekuna przybytku. Białowłosy, poniekąd, rozumiał że sytuacja jest dziwna, więc nie chciał nalegać, aby Kutaro jednak został, gdy zdecydował się już iść. Brzmiałoby to jeszcze bardziej podejrzanie, szczególnie że jak na opiekuna świątyni, to miał bardzo specyficzne towarzystwo i ciekawe narzędzia kultu, gdyby próbować wytłumaczyć w ten sposób obecność hakomieczy. Nim jednak zdążył tę sprawę przemyśleć, to mężczyzna już się rozmyślił i zaoferował pomoc. Kanamura wyciągnął jedno pełne wiaderko ze studni, odhaczył i położył obok siebie, by wyprostować się i nieco mglistym spojrzeniem nawiązać kontakt wzrokowy z Benisuke. Przez chwilę milczał, widocznie się zastanawiając, aż w końcu się ocknął.
- Bandaże się nie przydadzą, a jedzenie będzie, jak coś upoluję. Zresztą mam trochę zapasów, więc z głodu nie przymrzemy. Łap się za wiaderko. Wlej wodę do gara co stoi na palenisku i rozpal ogień jak możesz. Gorąca woda przyda się do... - i kolejne wiaderko już sunęło w dół studni, a Kaiko z wprawą natychmiast zaczął je wyciągać, gdy tylko zanurzyło się pod wodę. - ...do, no... wszystkiego. Uprać, ugotować, umyć się. - i zamiast nosić sam po dwa wiaderka albo na belce po cztery, to kulturalnie mógł wziąć jedno i ruszyć razem z Kutaro, by opróżnić je i znów napełnić, aż gar będzie pełny. Przez ten czas Kanamura zajmował się skrzętnie swoją robotą, nie tracąc skupienia. Nabieranie wody ze studni nie było niczym trudnym, ale dla białowłosego stanowiło taką prozę życia, jego chleb powszedni, jako że właściwie niemalże każdy dzień jego życia zaczynał się od tego samego. I teraz ta rutyna okazywała się niezwykle odprężająca, a nawet intrygująca, gdy umysł był... po prostu gdzieś, a ciało samo robiło co należało. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że już tęsknił za swoją małą świątynią, a przecież niedawno sam mówił, że nie zdążył się stęsknić. Podświadomie się okłamywał.
- Władasz mieczem? Czy wielkim kunaiem może inaczej się walczy, niż kataną czy czymś w tym rodzaju? - odezwał się z czystej ciekawości, gdy już woda była nabrana i zaczynała się grzać. Usiadł przy małym stole w jego wąskiej kuchni, wcześniej odsuwając krzesło dla Benisuke, aby zrozumiał, że powinien się rozgościć. Hyohiro postanowił pozostać u boku Akahoshiego co dla Kaiko było wystarczająco logiczne, aby nie zadawać więcej pytań na ten temat, więc nie przeszkadzał tygrysowi. Zresztą on tez musiał być zmęczony. Jeżeli nie ciężarem Kenseia, to jego Ostrza Kata, który wiecznie spoczywał na jego plecach. Białowłosy miał ochotę zaproponować, by on go poniósł, ale nie czuł się nawet wystarczająco godny, by być tragarzem dla legendarnego ostrza. Takim dziecinnym respektem darzył artefakt należący do Akahoshiego.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Podróż minęła Yukiemu jak w mordę strzelił. Głównie dlatego, że prawie nic z tej podróży nie pamiętał. Po raz pierwszy tak naprawdę odczuł reperkusje krytycznego nadużycia swoich pokładów chakry, jak również po raz pierwszy miał okazję wykorzystać Tryb Mędrca w sytuacji bojowej - i nie spodziewałby się, że połączenie tych dwóch elementów okaże się tak bardzo obciążająca jego kruche, ludzkie zdrowie. Nie mówiąc już nawet o tym, że był zmuszony użyć jednej ze swoich pigułek żywnościowych, które wyeliminowały tymczasowo jego zmęczenie i doładowały jego energię na tyle, by zdołał wytrzymać jeszcze przez jakiś czas. Nikt jednak przecież nie mówił, że te pigułki regenerują ciało - tylko je podładowują. Kiedy ich efekt zanika, zmęczenie tylko uderza podwójnie. A przecież został też ranny w trakcie walki, i sama rana została praktycznie tylko delikatnie zasklepiona...
I w ten sposób, połączenie czterech elementów sprawiło że przez praktycznie całą podróż z Daishi do Antai Natsume po prostu wisiał z grzbietu Hyohiro, powoli się regenerując. Wyglądało to tak, jak gdyby zapadł w śpiączkę, albo - co gorsza - zwyczajnie w świecie umarł. Nietrudno jednak było po jakimś czasie zauważyć miarowe ruchy klatki piersiowej wywoływane oddychaniem, albo czasem nawet usłyszeć jakiś głośniejszy dźwięk wydawany przez sen. Dlatego też białowłosemu w podróży towarzyszył właściwie głównie wielki tygrys, rozmawiający z nim o pomniejszych sprawach związanych z chakrą i shinobi, a przynajmniej tyle ile się nauczył podczas wspólnych podróży z Yukim - no i czasem wspominał też ciekawostki na temat wyspy z której pochodzi. Opisywanie pingwina byłoby dla obserwatora zdecydowanie najzabawniejszym elementem.
Kiedy jednak w końcu dotarli do świątyni, a Kaiko pozwolił tygrysowi wejść do środka i znaleźć jakiś kąt, Hyohiro skinął lekko głową i ostrożnie osunął się na nogach, w taki sposób by zsunąć Natsumego z siodła, przy okazji nie rozbijając mu czaszki o deski podłogi. Następnie samemu położył się dość wygodnie, tak żeby uciąć sobie chociaż kilka minut drzemki...
Lecz właśnie w tym momencie Natsume lekko drgnął. W
A chwilę później podniósł się ostrożnie do pozycji półsiedzącej, przy okazji przeciągając się potężnie i rozmasowując zastane mięśnie. Nie czuł się dobrze - żeby nie powiedzieć że czuje się koszmarnie - ale przynajmniej zaczynał powoli wracać do świata żywych. Syknął z bólu, przy okazji łapiąc się ręką za bok w który oberwał w Oniniwie olbrzymim drewnianym odłamkiem, i przez chwilę tylko tak tkwił, jak gdyby się zawiesił.
-No proszę, kto się postanowił w końcu ocknąć - powiedział wesoło Hyohiro, trącając Yukiego nosem. - Targanie Twoich zwłok przez kilka prowincji nie było prostą robotą.
Natsume burknął tylko coś w stylu "oj, przymknij się", lecz przynajmniej zaczynał w końcu orientować się co się dzieje wokół. Zobaczył zarówno leżącego obok niego tygrysa, jak i przebywających w małej kuchni Kaiko i... jakiegoś nieznajomego. Yuki ostrożnie podparł się o tułów jego pasiastego kompana i spróbował się podnieść, lecz niestety - płonnie. Dopiero odczepienie wachlarza i Kubikiriboucho pozwoliło mu na przysiadnięcie.
-Dzięki, Hyohiro. Naprawdę doceniam. - Westchnął ciężko. - Co za życie. Pierwszy raz mi się zdarzyło tak mocno przesilić ciało...
-Tryb Mędrca sam w sobie nie jest prosty w utrzymaniu - powiedział Hyohiro, przyglądając się mężczyźnie. - A Ty przecież jeszcze paskudnie oberwałeś, strułeś się pigułą i wyprztykałeś z chakry. Cud że jeszcze nie opuściłeś tego łez padołu.
Yuki parsknął cichym śmiechem, a następnie położył dłoń na olbrzymim łbie dzikiego kota. Sam natomiast spojrzał na Kaiko i uśmiechnął się przepraszająco.
-Przepraszam, Kanamura-kun. Wygląda na to że dość mocno dostałem w kość. Nawet nie wiem co się wydarzyło przez całą drogę...
Następnie jego spojrzenie spoczęło na nieznajomym przybyszu.
-... A kim jest nasz gość?
Hyohiro westchnął.
-Zanim się zaczniesz znowu głowić i rozmawiać, najpierw zdejmij te zakrwawione ubrania i to co kiedyś było pancerzem. Kąpiel też ci nie zrobi źle.
Yuki spojrzał tylko krzywo na wielkiego kota. Na jego twarzy pojawił się grymas żartobliwego rozdrażnienia, zaś jego następne słowa ociekały wręcz sarkazmem.
-W życiu bym o tym nie pomyślał. Dzięki, mamo.
0 x
Awatar użytkownika
Kan Senju
Posty: 448
Rejestracja: 6 gru 2020, o 22:30
Wiek postaci: 20
Ranga: Akoraito
GG/Discord: Hikari#5885

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kan Senju »

Podróż była bardzo spokojna, mijał kilkanaście osób na trakcie czasami zaczepiając przechodni aby spytać się o dokładny kierunek aby dojść do magicznego morza. Tak, to był jego cel zobaczyć nieprzeniknione wody po raz pierwszy swoimi oczami. Przebywając już w Antai wskazano mu dwie trasy, jedna dłuższa trasami szlakowymi lub krótsza przez las, gdzie mógł napotkać jakieś niebezpieczeństwa. Senju nie mógłby używać swojego nazwiska gdyby nie wybrał drogę pomiędzy jego ukochanymi drzewami. Nie rozumiał jakie mogło to nieść z sobą zagrożenia, był przyzwyczajony do otaczających go puszczy więc nie spodziewał się aby cokolwiek go zaskoczyło. Jedynym minusem tego wyboru mogło być ubrudzenie jego ciuchów, które bardzo wyróżniały się w wielkim tłumie.
Będąc wśród drzew postanowił zrobić krótki przystanek dotykając pień najbliższego, starając się wyczuć w nim energię. Chciał poznać różnicę pomiędzy rosnącymi w Shinrin, a tymi w innych prowincjach. Jego ciekawość chyba nigdy nie mogła zostać zaspokojona, ale ku wewnętrznemu zawodowi niczego nie odkrył. Westchnął po cichu kiedy zaczął kontynuować swój przemarsz, którego nie mógł nazwać nudnym. Oglądanie piękna natury wciąż sprawiało w nim uczucie szczęścia, a twarz rozpromieniła się widząc w oddali jakieś zabudowania. Przy odrobinie łaski losu znalazł szansę na poznanie jakiejś tajemnicy, a przynajmniej takie posiadał obecnie nadzieję. Zbliżając się przez głowę Kana przebiegło, że to zwyczajny zapomniany domek biorąc pod uwagę wszelakie chwasty w okolicy. Dopiero dobiegając do płotu, który sprawnie przeskoczył zorientował się, że ma do czynienia z najprawdopodobniej miejscem kultu w związku z czym należało zachowywać się odpowiednio. Przystanął przed wejściem składając dwie otwarte dłonie z sobą, a następnie ukłonił się oddając honory temu miejscu. Miał zaczynać się modlić, ale usłyszał dobiegające z wewnątrz głosy nagle się prostując. Przez jego ciało przebiegł dreszcz powodując wewnętrzną walkę między ciekawością, a jego nieśmiałością. Chciałby stąd prysnąć, ale jeszcze nie przekonał się jak wygląda wnętrze budowli. Ostatecznie powoli, krok za krokiem zaczął zbliżać sie do wejścia głośno się odzywając zanim przekroczył próg.
- Przepraszam za najście!
Miał tylko przemówić głośno, ale zestresowany praktycznie krzyknął ostrzegając wszystkich o swoim przybyciu. W środku zastał dziwną gromadę, którą zmierzył swoimi bursztynowymi oczyma zaczynając od prawdopodobnie rówieśnika i troszeczkę starszego mężczyzny.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Zmierzałem nad morze, ale widząc ten przybytek nie mogłem się powstrzymać od poznania jego wnętrza.
Uśmiechnął się z lekko dygoczącymi ustami, sięgając prawdę dłonią do tyłu swojej głowy kiedy zmienił swoją postawę na pokracznie bojową. Wewnątrz dojrzał niebezpieczne zwierzę, przed którego rozmiarami się przestraszył.
- Czy... Czy.. to jest tygrys?
Wydukał z siebie będąc gotowy przejść do działania gdyby nadchodziło w jego kierunku jakieś niebezpieczeństwo z strony posiadającego białą sierść futrzaka.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości