Karczma Onigiri
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Karczma Onigiri
- Mowa Agatty
- Mowa Ojigi
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Kazetani
- Gracz nieobecny
- Posty: 95
- Rejestracja: 18 kwie 2020, o 01:55
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, chudy blondyn, z maską na twarzy. Ubrany w luźną koszulkę, przykrytą bluzą.
- Widoczny ekwipunek: Torba, Karambit
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 94#p139394
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Karczma Onigiri
- Mowa Agatty
- Mowa Ojigi
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Kazetani
- Gracz nieobecny
- Posty: 95
- Rejestracja: 18 kwie 2020, o 01:55
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, chudy blondyn, z maską na twarzy. Ubrany w luźną koszulkę, przykrytą bluzą.
- Widoczny ekwipunek: Torba, Karambit
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 94#p139394
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Karczma Onigiri
- Mowa Agatty
- Mowa Ojigi
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Kazetani
- Gracz nieobecny
- Posty: 95
- Rejestracja: 18 kwie 2020, o 01:55
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Wysoki, chudy blondyn, z maską na twarzy. Ubrany w luźną koszulkę, przykrytą bluzą.
- Widoczny ekwipunek: Torba, Karambit
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 94#p139394
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Karczma Onigiri
Następny post: http://shinobiwar.pl/viewtopic.p ... 51#p143651
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Karczma Onigiri
Jedyne co mógł zrobić w reakcji na kolejne powtórzenie o tym, że Ookami to imię dla wojownika, to zarumienić się jeszcze bardziej. Nie był przywykły do komplementów bo najzwyczajniej w świecie nie miał kto mu ich prawić. To oznaczało też, w rezultacie, że nie do końca potrafił na nie reagować. Jedynie się uśmiechać i rumienić, to zdecydowanie było w repertuarze jego odpowiedzi na komplementy. Bo chyba właśnie komplementy Miko mu prawiła? Gdyby ktoś z boku go zapytał, co czuje, gdy atrakcyjna kobieta mówi mu, że jego imię i miano, Wilk, to wojownik i w ogóle opiekun i tak dalej... a imiona u nich nadawane były z dużym znaczeniem i przeznaczeniem, objawianym w dalszym treningu i wychowaniu... to powiedziałby, że czuje ciepło w serduchu gdy ktoś mówi mu takie rzeczy i takie słowa jak Mikoto. Na szczęście nikt nie zapyta to i nie było sensu się uzewnętrzniać niepotrzebnie.
Chociaż fakt faktem, z Miko rozmawiało mu się nadzwyczaj dobrze, nie było to raczej spowodowane tym, że Wilk był wyposzczony względem relacji międzyludzkich. Tych miał aż nadmiar, zajmując się drobnymi przysługami i usługami w Hanamurze, ale to w większości były interakcje płytkie. Zapytanie o zdrowie, czy o pogodę. A tutaj czuł, że może się wygadać z kimś, kto go zrozumie. Chyba tym, co wyróżniało Miko pośród innych było to, że Wilk zadawał się z cywilami, normalnymi ludźmi, a ona była inna, była Shinobi jak On, umiała używać czakry w lepszy sposób niż ogół społeczeństwa. To chyba była bardzo mocna nić porozumienia między nimi.
Nie chcąc jednak ciągnąć tematu przy sprzedawcy którego to ani trochę nie interesuje i zapewne miałby to zupełnie w nosie, nie odpowiedział od razu na wyznanie Mikoto odnośnie jej żywiołu. A jeśli by się chciał rozwinąć z całą wypowiedzią która klarowała się w jego głowie, musiałby ją ciągnąć w momencie w którym handlarz szukał zamówionych przez niego przedmiotów. Otrzymał swoje skarby, na ten moment pętając je wszystkie otrzymanym od handlarza sznurkiem. Dopiero potem będzie musiał wszystko inaczej, zupełnie na spokojnie, przeorganizować. Miał zamiar pochować część w zwojach, a część nie, pozbyć się tobołka... Ogólnie miał zamiar ogarnąć ten mikro-chaos w którym odnajdywał się tylko On, a który jedynie urósł przez jego aktualne zakupy - jak i dziwny nawyk kupowania przez Wilka rzeczy "podwójnie" by mieć na zapas gdyby coś złego stało się z pierwszym zakupionym przedmiotem. Postanowił pociągnąć temat dopiero po wyjściu ze sklepu.
- Chyba rozumiem co czujesz. Ja próbowałem opanować wszystkie żywioły. I zupełne zero. Zupełna porażka. Tylko suiton. Kiedyś miałem za dużo wolnego czasu, przykuty do łóżka, Mistrz sprowadził mi znajomego medyka i sensora z Hyuo. Obaj nie umieli znaleźć powodu dla którego jestem popsuty. - Uniósł jeden kącik ust, w lekkim uśmiechu, chyba takiego współczucia do samego Siebie. Wilk nie miał zbyt dobrej opinii o sobie samym, a może po prostu stawiał wobec Siebie zbyt wygórowane wymagania i oczekiwał od Siebie zbyt wiele?
Zostało im udać się dalej w podróż po mieście kupieckim, ale tutaj Wilka czekał całkowity zawód. Szukał bezpiecznej przystani, miejsca, gdzie znajdzie nocleg, ale będzie mógł też dla Siebie ugotować. Dwa przybytki się tym zajmujące nie przewidywały możliwości gotowania dla Siebie przez klientów i przybywających, a pozostałe ciekawsze miejsca na mapie ich wojaży zajmowały się po prostu wykarmianiem i pojeniem przyjezdnych gości.
- Dobra, niech będzie to miejsce. Poddaje się, w Ryuzaku nie znajdziemy tak łatwo miejsca, gdzie mógłbym dla Ciebie ugotować. Uznajmy, że na ten moment po prostu ja za Nas zapłacę, w ramach podziękowania za oprowadzanie, a na spotkanie i gotowanie przyjdzie jeszcze kiedyś pora, dobrze, Miko? - Był zirytowany i zmęczony, a przez to dużo mniej uśmiechający się i dużo bardziej chłodny w obejściu. Takiej twarzy Wilka Miko nie znała, ale jeśli chciała utrzymywać z nim relację to powinna w końcu poznać. W końcu zrobili parę kilometrów na piechotę wte i nazad. Miko mogła ujrzeć, że moment w którym Wilk wyciąga rękę w stronę drzwi karczmy wygląda niczym spragniony na pustyni dobijający do oazy.
Na wejściu zostali przywitani i zaprowadzeni do własnego, pustego sektora, gdzie na widok poduszek Wilk od razu wystrzelił do przodu, w ich stronę. Usiadł na nich, rozpływając się prawie i prawie zapominając o manierach - dopiero po chwili usiadł jak etykieta przykazała, mimo, że pod jego oczami jawiły się wory. Za mało spał, za dużo robił, a dzisiejszy dzień wcale nie był spokojniejszy pod tym względem, funkcja strażnika kutra też nie była wcale łatwa bo nie mógł stracić czujności. Widząca jego zachowanie obslugująca ich kobieta wiedziała, że Wilk będzie dobrym gościem - zadbany i czysty, a przy tym zmęczony, z brzuchem burczącym którego burczenie gołym uchem słychać. Ukłoniła się i stwierdziła, że przyjdzie zebrać ich zamówienia za kilka minut. Położył z ulgą swoje graty obok, po lewej stronie, odkładając mentalnie zadanie posegregowania rzeczy na bliżej nieokreślone "potem".
Wilk podniósł wzrok w stronę Miko, wskazując dłonią poduszkę wypełnioną ryżową łuską.
-Z dwojga złego, mimo braku możliwości ugotowania obiadu co obiecałem, to to miejsce jest idealne jeśli chcemy sobie porozmawiać. - Rozejrzał się dookoła, doceniając obecność ścianek. - Prywatność przede wszystkim. Z drugiej strony jestem tak głodny, że każde miejsce by mi się teraz podobało jak dom rodzinny. - Zaśmiał się cicho, nieprzesadnie, by nie wyjść na błazna. - To na czym skończyliśmy? Chcesz o czymś więcej porozmawiać? Możesz pytać o cokolwiek, szczerość to jedna z cnót. - Wskazał jej swoje ubranie, swoją hakamę. - Siedem plis, siedem cnót którymi trzeba się kierować w życiu. - Zdawał sobie sprawę, że kobieta może mieć dużo pytań, w końcu do tej pory raczył ją raczej skrawkami. Mając do czynienia z shinobi czuł bliskość kogoś takiego jak on sam, a do tego medyka czyli osoby na wskroś dobrej co pogłębiało to uczucie, czuł się jakby rozmawiał z dawną znajomą nie widzianą od lat.
Chociaż fakt faktem, z Miko rozmawiało mu się nadzwyczaj dobrze, nie było to raczej spowodowane tym, że Wilk był wyposzczony względem relacji międzyludzkich. Tych miał aż nadmiar, zajmując się drobnymi przysługami i usługami w Hanamurze, ale to w większości były interakcje płytkie. Zapytanie o zdrowie, czy o pogodę. A tutaj czuł, że może się wygadać z kimś, kto go zrozumie. Chyba tym, co wyróżniało Miko pośród innych było to, że Wilk zadawał się z cywilami, normalnymi ludźmi, a ona była inna, była Shinobi jak On, umiała używać czakry w lepszy sposób niż ogół społeczeństwa. To chyba była bardzo mocna nić porozumienia między nimi.
Nie chcąc jednak ciągnąć tematu przy sprzedawcy którego to ani trochę nie interesuje i zapewne miałby to zupełnie w nosie, nie odpowiedział od razu na wyznanie Mikoto odnośnie jej żywiołu. A jeśli by się chciał rozwinąć z całą wypowiedzią która klarowała się w jego głowie, musiałby ją ciągnąć w momencie w którym handlarz szukał zamówionych przez niego przedmiotów. Otrzymał swoje skarby, na ten moment pętając je wszystkie otrzymanym od handlarza sznurkiem. Dopiero potem będzie musiał wszystko inaczej, zupełnie na spokojnie, przeorganizować. Miał zamiar pochować część w zwojach, a część nie, pozbyć się tobołka... Ogólnie miał zamiar ogarnąć ten mikro-chaos w którym odnajdywał się tylko On, a który jedynie urósł przez jego aktualne zakupy - jak i dziwny nawyk kupowania przez Wilka rzeczy "podwójnie" by mieć na zapas gdyby coś złego stało się z pierwszym zakupionym przedmiotem. Postanowił pociągnąć temat dopiero po wyjściu ze sklepu.
- Chyba rozumiem co czujesz. Ja próbowałem opanować wszystkie żywioły. I zupełne zero. Zupełna porażka. Tylko suiton. Kiedyś miałem za dużo wolnego czasu, przykuty do łóżka, Mistrz sprowadził mi znajomego medyka i sensora z Hyuo. Obaj nie umieli znaleźć powodu dla którego jestem popsuty. - Uniósł jeden kącik ust, w lekkim uśmiechu, chyba takiego współczucia do samego Siebie. Wilk nie miał zbyt dobrej opinii o sobie samym, a może po prostu stawiał wobec Siebie zbyt wygórowane wymagania i oczekiwał od Siebie zbyt wiele?
Zostało im udać się dalej w podróż po mieście kupieckim, ale tutaj Wilka czekał całkowity zawód. Szukał bezpiecznej przystani, miejsca, gdzie znajdzie nocleg, ale będzie mógł też dla Siebie ugotować. Dwa przybytki się tym zajmujące nie przewidywały możliwości gotowania dla Siebie przez klientów i przybywających, a pozostałe ciekawsze miejsca na mapie ich wojaży zajmowały się po prostu wykarmianiem i pojeniem przyjezdnych gości.
- Dobra, niech będzie to miejsce. Poddaje się, w Ryuzaku nie znajdziemy tak łatwo miejsca, gdzie mógłbym dla Ciebie ugotować. Uznajmy, że na ten moment po prostu ja za Nas zapłacę, w ramach podziękowania za oprowadzanie, a na spotkanie i gotowanie przyjdzie jeszcze kiedyś pora, dobrze, Miko? - Był zirytowany i zmęczony, a przez to dużo mniej uśmiechający się i dużo bardziej chłodny w obejściu. Takiej twarzy Wilka Miko nie znała, ale jeśli chciała utrzymywać z nim relację to powinna w końcu poznać. W końcu zrobili parę kilometrów na piechotę wte i nazad. Miko mogła ujrzeć, że moment w którym Wilk wyciąga rękę w stronę drzwi karczmy wygląda niczym spragniony na pustyni dobijający do oazy.
Na wejściu zostali przywitani i zaprowadzeni do własnego, pustego sektora, gdzie na widok poduszek Wilk od razu wystrzelił do przodu, w ich stronę. Usiadł na nich, rozpływając się prawie i prawie zapominając o manierach - dopiero po chwili usiadł jak etykieta przykazała, mimo, że pod jego oczami jawiły się wory. Za mało spał, za dużo robił, a dzisiejszy dzień wcale nie był spokojniejszy pod tym względem, funkcja strażnika kutra też nie była wcale łatwa bo nie mógł stracić czujności. Widząca jego zachowanie obslugująca ich kobieta wiedziała, że Wilk będzie dobrym gościem - zadbany i czysty, a przy tym zmęczony, z brzuchem burczącym którego burczenie gołym uchem słychać. Ukłoniła się i stwierdziła, że przyjdzie zebrać ich zamówienia za kilka minut. Położył z ulgą swoje graty obok, po lewej stronie, odkładając mentalnie zadanie posegregowania rzeczy na bliżej nieokreślone "potem".
Wilk podniósł wzrok w stronę Miko, wskazując dłonią poduszkę wypełnioną ryżową łuską.
-Z dwojga złego, mimo braku możliwości ugotowania obiadu co obiecałem, to to miejsce jest idealne jeśli chcemy sobie porozmawiać. - Rozejrzał się dookoła, doceniając obecność ścianek. - Prywatność przede wszystkim. Z drugiej strony jestem tak głodny, że każde miejsce by mi się teraz podobało jak dom rodzinny. - Zaśmiał się cicho, nieprzesadnie, by nie wyjść na błazna. - To na czym skończyliśmy? Chcesz o czymś więcej porozmawiać? Możesz pytać o cokolwiek, szczerość to jedna z cnót. - Wskazał jej swoje ubranie, swoją hakamę. - Siedem plis, siedem cnót którymi trzeba się kierować w życiu. - Zdawał sobie sprawę, że kobieta może mieć dużo pytań, w końcu do tej pory raczył ją raczej skrawkami. Mając do czynienia z shinobi czuł bliskość kogoś takiego jak on sam, a do tego medyka czyli osoby na wskroś dobrej co pogłębiało to uczucie, czuł się jakby rozmawiał z dawną znajomą nie widzianą od lat.
0 x
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Karczma Onigiri
Miko nim zajęła miejsce w ich sektorze musiała dokonać całego rytuału, zaczynając od potężnego wachlarza na widok którego solidnie ścierpły mu plecy. To właśnie ten wachlarz stanowił oś ich zapoznania się, a raczej oś zapoznania się z wilczymi plecami, na pewno zostawiając na nich siniejącą pamiątkę, bo nawet teraz gdy Wilk oparł się plecami nieco mocniej poczuł kłujący ból. Ale ona zdejmowała jeszcze płaszcz, którego Wilk nie nosił bo praktycznie wiosnę lato i jesień biegał w podobnych ubraniach, gdzie w lato w geta nie były obecne żadne skarpety ani inne ochraniacze. Patrząc na nią jednak poczuł się odrobinę wywołany do tablicy więc ruchem ramion, najpierw unosząc jedno, a potem drugie, zsunął haori z ramion zostając w samym czarnym keikogi i hakamie.
Widząc, że i jej podobało się to miejsce, co wyczytał z szerokiego uśmiechu, odwzajemnił go. Zmrużył jednak momentalnie oczy, kiedy powiedziała, że najlepsza jest prywatność. Przekrzywił nieco głowę w bok, wpatrując się w nią przez krótką chwile, łącząc jeden do dwóch. Postanowił znowu użyć karty "szczerość" w rozmowie z Miko.
- Od razu mówię, ja osobiście nie mam nic do ukrycia. Moje upodobanie prywatności wynika z tego, że twoje miasto jest gigantyczne. Hanamura jest wielka, fakt, ale takie Nami-shin i Fuyuhana nie stanowią dobrego porównania. No i ludzie. U nas na wyspach to najwyżej są niebiescy, a tutaj? Od mlecznego do koloru kakao. Ja słyszałem, owszem, że w okolicach pustyni są tacy ciemniejsi, bo handlarze z kontynentu jak na wyspy przypływają to opowiadają, ale nigdy na własne oczy nie widziałem. - Miał szczerą nadzieję, że jego otwarcie się przed Miko i powiedzenie co leży mu na sercu i dzieje się w jego głowie nie zostanie odebrane za rasizm. Inne odcienie skóry mu nie przeszkadzały, ale po prostu bardzo go ciekawiły. Zastanawiał się czym taki mężczyzna, taki przeciętny Ookami pustyni o kolorze skóry jak heban, się od niego w rzeczywistości różnił. A może właśnie nie różniło nich oprócz tego nic? No, oprócz znoszenia chłodu zapewne, ale Wilk z kolei nie przepadał za upałami, w ukropie się zwyczajnie dusił.
Miko miała jasne wymagania co do ich relacji. Powiedziała krótko - opowiedz mi swoją historię. Jeśli chciała, to czemu miał jej czegokolwiek odmawiać? Jak sam powiedział nie zamierzał nic ukrywać, ale też nie chciał być powodem jej złego nastroju, dlatego postanowił zacząć od sprostowania poprzednich słów... a nie, zaczął od zamówienia. Tak jak w przypadku Toshiko poprosił o jakiekolwiek chudsze mięso, najlepiej czerwone, ważne by nie było gotowane. Przywykł do smaku ognia na swoich potrawach, bo łatwiej było coś upiec w drodze niż ugotować, mimo, że wody raczej zabraknąć mu nigdy nie mogło. Złożył więc zamówienie na mięso, zwykły ryż i zwykłą zieloną herbatę. Mięso to białko, dawało siłę. A reszta to zbytek i nie trzeba było przesadzać.
- Chciałbym najpierw zacząć od twoich słów, których nie mogłem sprostować wcześniej. To, że jesteśmy popsuci, jeśli też tak o sobie myślisz, nie oznacza, że jesteśmy gorsi. Moje zepsucie polega na tym, że mogę opanować tylko suiton i nic więcej, bo próbowałem, ale za to mój suiton się nieco wyróżnia. Moje techniki mają większy zasięg niż u kogokolwiek innego, łatwiej mi opanowywać techniki, tam, gdzie mój mistrz potrzebował kilku pieczęci ja potrzebuję tylko jednej. Twój aktualny stan, jeśli uważasz, że cokolwiek z Tobą nie jest w porządku, na pewno też ma powód i można to obrócić w twoją mocną stronę! - Wygłosił i był z siebie dumny, bo po chwili zastanowienia nad swoimi własnymi słowami, to brzmiał z grubsza prawie jak mistrz Smok. To była główna wada Wilka, że czasem był strasznym głuptasem, robił głupoty i jeszcze większe głupoty mówił. Nie dorównywał na pewno bystrością swoim mistrzom, ale chociaż serce miał równie czyste co oni.
- I to chyba podstawa mojej historii. Wychowywałem się w sierocińcu, do dziesiątego roku życia. Chyba w Fuyuhanie, ale nie jestem pewien. Miałem na pewno jakieś imię, prawda? Tydzień po moich urodzinach pojawił się ktoś, Kuma, kto mnie adoptował opłacając moje utrzymanie na kilka lat w przód, w ramach datku na inne dzieci. Zabrał mnie do wozu, gdzie była już trójka innych dzieci, dwóch chłopców i dziewczynka. Ten sam wiek, wszyscy z podobnego pochodzenia. Wszystkim nam Kuma razem z Ryou odebrali imiona zakańczając nasze życia i nadali nowe. Mi dali Wilk, wybuchowemu bratu, który specjalizował się w broni białej i w ciągu kilku lat opanował trzy style walki Dzik, dziewczynce która była bardzo doskonale zbalansowana i umiała i żywioły i styl walki dano na imię Pantera, była mi jak siostra swego czasu. Ostatni z nas to Kot. No szkolili nas w broni i w żywiołach, w etykiecie i manierach, w historii i innych zachowaniach, przekazywali całą swoją wiedzę. Kiedy wybuchła zimna wojna umieliśmy dość sporo jak na nasz wiek, pomagaliśmy w szóstkę potrzebującym, wynajmowaliśmy się do ochrony przed złem, przyjmując zapłatę tylko w postaci dachu nad głową i pożywienia. - Mówił dużo, mówił powoli i mówił to dość... spokojnie, był zrelaksowany. Dziwić mogło ucięcie tematu przy Kocie, a także, jeśli ktoś posiadał nieco lepszy zmysł obserwacji, to, że jego nastrój coraz bardziej poważniał i mimo panującej w karczmie ciepłej atmosfery od Wilka zdawał się bić coraz bardziej przenikliwy chłód, widoczny w spojrzeniu i tonie.
- Aż do czasu gdy mieliśmy piętnaście, szesnaście lat. Wtedy wszystko trafił szlag. - Westchnął ciężko, odwracając wzrok i zwracając uwagę skinieniem głowy, że nadchodzą ich zamówienia.
Widząc, że i jej podobało się to miejsce, co wyczytał z szerokiego uśmiechu, odwzajemnił go. Zmrużył jednak momentalnie oczy, kiedy powiedziała, że najlepsza jest prywatność. Przekrzywił nieco głowę w bok, wpatrując się w nią przez krótką chwile, łącząc jeden do dwóch. Postanowił znowu użyć karty "szczerość" w rozmowie z Miko.
- Od razu mówię, ja osobiście nie mam nic do ukrycia. Moje upodobanie prywatności wynika z tego, że twoje miasto jest gigantyczne. Hanamura jest wielka, fakt, ale takie Nami-shin i Fuyuhana nie stanowią dobrego porównania. No i ludzie. U nas na wyspach to najwyżej są niebiescy, a tutaj? Od mlecznego do koloru kakao. Ja słyszałem, owszem, że w okolicach pustyni są tacy ciemniejsi, bo handlarze z kontynentu jak na wyspy przypływają to opowiadają, ale nigdy na własne oczy nie widziałem. - Miał szczerą nadzieję, że jego otwarcie się przed Miko i powiedzenie co leży mu na sercu i dzieje się w jego głowie nie zostanie odebrane za rasizm. Inne odcienie skóry mu nie przeszkadzały, ale po prostu bardzo go ciekawiły. Zastanawiał się czym taki mężczyzna, taki przeciętny Ookami pustyni o kolorze skóry jak heban, się od niego w rzeczywistości różnił. A może właśnie nie różniło nich oprócz tego nic? No, oprócz znoszenia chłodu zapewne, ale Wilk z kolei nie przepadał za upałami, w ukropie się zwyczajnie dusił.
Miko miała jasne wymagania co do ich relacji. Powiedziała krótko - opowiedz mi swoją historię. Jeśli chciała, to czemu miał jej czegokolwiek odmawiać? Jak sam powiedział nie zamierzał nic ukrywać, ale też nie chciał być powodem jej złego nastroju, dlatego postanowił zacząć od sprostowania poprzednich słów... a nie, zaczął od zamówienia. Tak jak w przypadku Toshiko poprosił o jakiekolwiek chudsze mięso, najlepiej czerwone, ważne by nie było gotowane. Przywykł do smaku ognia na swoich potrawach, bo łatwiej było coś upiec w drodze niż ugotować, mimo, że wody raczej zabraknąć mu nigdy nie mogło. Złożył więc zamówienie na mięso, zwykły ryż i zwykłą zieloną herbatę. Mięso to białko, dawało siłę. A reszta to zbytek i nie trzeba było przesadzać.
- Chciałbym najpierw zacząć od twoich słów, których nie mogłem sprostować wcześniej. To, że jesteśmy popsuci, jeśli też tak o sobie myślisz, nie oznacza, że jesteśmy gorsi. Moje zepsucie polega na tym, że mogę opanować tylko suiton i nic więcej, bo próbowałem, ale za to mój suiton się nieco wyróżnia. Moje techniki mają większy zasięg niż u kogokolwiek innego, łatwiej mi opanowywać techniki, tam, gdzie mój mistrz potrzebował kilku pieczęci ja potrzebuję tylko jednej. Twój aktualny stan, jeśli uważasz, że cokolwiek z Tobą nie jest w porządku, na pewno też ma powód i można to obrócić w twoją mocną stronę! - Wygłosił i był z siebie dumny, bo po chwili zastanowienia nad swoimi własnymi słowami, to brzmiał z grubsza prawie jak mistrz Smok. To była główna wada Wilka, że czasem był strasznym głuptasem, robił głupoty i jeszcze większe głupoty mówił. Nie dorównywał na pewno bystrością swoim mistrzom, ale chociaż serce miał równie czyste co oni.
- I to chyba podstawa mojej historii. Wychowywałem się w sierocińcu, do dziesiątego roku życia. Chyba w Fuyuhanie, ale nie jestem pewien. Miałem na pewno jakieś imię, prawda? Tydzień po moich urodzinach pojawił się ktoś, Kuma, kto mnie adoptował opłacając moje utrzymanie na kilka lat w przód, w ramach datku na inne dzieci. Zabrał mnie do wozu, gdzie była już trójka innych dzieci, dwóch chłopców i dziewczynka. Ten sam wiek, wszyscy z podobnego pochodzenia. Wszystkim nam Kuma razem z Ryou odebrali imiona zakańczając nasze życia i nadali nowe. Mi dali Wilk, wybuchowemu bratu, który specjalizował się w broni białej i w ciągu kilku lat opanował trzy style walki Dzik, dziewczynce która była bardzo doskonale zbalansowana i umiała i żywioły i styl walki dano na imię Pantera, była mi jak siostra swego czasu. Ostatni z nas to Kot. No szkolili nas w broni i w żywiołach, w etykiecie i manierach, w historii i innych zachowaniach, przekazywali całą swoją wiedzę. Kiedy wybuchła zimna wojna umieliśmy dość sporo jak na nasz wiek, pomagaliśmy w szóstkę potrzebującym, wynajmowaliśmy się do ochrony przed złem, przyjmując zapłatę tylko w postaci dachu nad głową i pożywienia. - Mówił dużo, mówił powoli i mówił to dość... spokojnie, był zrelaksowany. Dziwić mogło ucięcie tematu przy Kocie, a także, jeśli ktoś posiadał nieco lepszy zmysł obserwacji, to, że jego nastrój coraz bardziej poważniał i mimo panującej w karczmie ciepłej atmosfery od Wilka zdawał się bić coraz bardziej przenikliwy chłód, widoczny w spojrzeniu i tonie.
- Aż do czasu gdy mieliśmy piętnaście, szesnaście lat. Wtedy wszystko trafił szlag. - Westchnął ciężko, odwracając wzrok i zwracając uwagę skinieniem głowy, że nadchodzą ich zamówienia.
0 x
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Karczma Onigiri
Z przyjemnością przyjął od kelnerki swoje zamówione jedzenie, kłaniając się jej głęboko, na tyle szczerze, że nawet wstał z pozycji siedzącej do pozycji na klęczkach by się ukłonić z podziękowaniem. Kobieta spojrzała się na niego dziwnie i odwzajemniła ukłon z lekkim zdziwieniem i chyba pozytywnym zaskoczeniem. Na pewno cokolwiek przesadna kultura była dużo lepsza i bardziej przyjemna dla osoby komuś usługującej niż chamskie, burackie odzywki albo ignorowanie jak powietrze, a to robiło wielu ludzi z tego co Wilk bywając w okolicach jadłodajni zaobserwował. A przecież to niegrzeczne zachowanie tak po prostu kogoś zignorować, bo co, bo to jego praca? To jak strażnik uratuje komuś życie to ten ktoś może potem machnąć ręką i stwierdzić "w przyszłym tygodniu znowu będę w pożarze, lepiej się nie spóżniaj" bez słowa podziękowania? No nie! A przynajmniej taką wilk miał nadzieję, że ludzie nie są aż tacy niewdzięczni.
- Doceniam twoją troskę Miko, ale to nie jest ból ani smutek. Raczej żal, do samego Siebie chyba. Widzisz, pominąłem w tej historii bardzo ważną rzecz. Wychowywaliśmy się we czwórkę i byliśmy w tym samym wieku, a jednak to ja byłem uważany za ich przywódcę i opiekuna, Dzik konkurował i rywalizował ze mną o to miano na każdym kroku niejednokrotnie narażając nas przez to na problemy. Z kolei Pantera szybko przestała być siostrą, a zaczęła być obiektem pożądania całej trójki z nas. Jakoś kiedy mieliśmy dwanaście lat kąpanie się razem nago nie było niczym dziwnym ani problematycznym skoro byliśmy rodziną. Tylko potem jej ciało zaczęło się zmieniać, tak jak nam głowy i zaczęła się walka o jej względy. Kota traktowałem jak młodszego brata i najbardziej się nim opiekowałem, bo był najdelikatniejszy i najsłabszy fizycznie. Ale koniec końców to co się wydarzyło, to, że mam jego krew na rękach, poszło o Panterę. Poniekąd. - Skwitował sprawę nieco kryptycznie. - Poczekaj, muszę ułożyć wszystko w głowie.
Mruknął, spuszczając na chwilę wzrok. To był wyraźny znak, że prosi ją o chwilkę ciszy. Zaczął powoli kroić swoje mięso, napawając się jego zapachem. Było świeże i dobrze przyprawione, choć jego aromat był zbyt słodki. Niektóre lokale próbowały różnymi warzywami, wyciągami i ziołami dosładzać mięso, by wydawało się, że pochodzi z młodszego zwierzęcia niż w rzeczywistości i w ten sposób często wołowina uchodziła za cielęcinę. Tutaj kwestią chyba po prostu był przesadnie dosłodzony teriyaki który posłużył za marynatę mięsa potem rzuconego na żywy ogień, by stworzyć glazurę i powłokę chroniącą przed wysuszeniem. Doceniał jednak kunszt kucharza, bo jemu często zdarzało się przeciągnąć mięso i był przyzwyczajony do jedzenia "podeszew" jak mawiali niektórzy, a ta porcja była nadzwyczaj mokra w środku, wręcz soczysta. Przełożył odrobinę ryżu na talerz z mięsem, by napił się płynów, soków wypływających z mięsa i marynaty, ulepił kulkę i włożył ją do ust. Cały rytuał zakończył głębokim westchnięciem.
- Zimna Wojna wstrząsnęła i Hyuo i Kantai. Pojawiły się bandy najemnicze bandytów lub dezerterów szukające zarobku i zarabiające na ludziach wykorzystujących konflikt do załatwienia konfliktu z sąsiadem albo wzbogacenia się w podły sposób. Doniesiono nam o jednej z nich, blisko naszej kryjówki, godzina drogi. Mistrzowie nam zakazali, a my zignorowaliśmy ich i wyruszyliśmy nim kur zapiał, we trójkę. Uznając, że jak wrócimy zwycięsko, to Pantera będzie na pewno nami zachwycona. Taka forma rywalizacji i zabłyśnięcia w poważnym starciu. No, taki był plan. W praktyce zostaliśmy otoczeni po kilkunastu minutach walki, bo żaden z nas nie chciał zabijać tylko ogłuszać, a wrogowie mieli medyka.
Zawiesił głos na chwilę. Zastanawiał się jak to ująć, bo słowa grzęzły mu gardle, ale nie było łez. Wilk sądził, że każdy człowiek miał określony limit łez, a on swój po prostu wypłakał, w zapasie na kilka lat w przód. - W rezultacie Dzik uciekł z pola bitwy porzucając nas. Na moich oczach lider bandy złamał kark Kota, ściskając go rękami. A ja... najpierw próbowałem odciągnąć go, zabrać Kota. Po drugiej strzale... - Wsunął dłoń pod swoje keikogi i lekko je zsunął z jednego ramienia, pokazując Miko kuliste, głębokie i potężne blizny na klatce piersiowej - ... uznałem, że musze uciekać. Lider zabronił mnie wykańczać, nie pozwolił użyć wobec mnie broni, technik. Tylko śmiali się i strzelali we mnie. Drobne rany, muśnięcia, się zagoiły. A te sześć utknęło we mnie. Uciekałem, ale chyba już nie swoją siłą, a zwierzęcym instynktem przetrwania. Potem kilka miesięcy spędziłem przykuty do łóżka, pamiętam wszystko jak przez mgłę. Dzik wykorzystał to, że Mistrzowie zabrali mnie do medyka by okraść ich z całej broni i uciekł bez słowa. Smok zabrał Pansę ze Sobą, a ja szkoliłem się pod niedźwiedziem jeszcze kilka lat. Uważam, że jestem winny jego śmierci bo mogłem ich, nas powstrzymać, ale dziewczyna mi zaślepiła osąd. Dlatego nigdy się z nikim nie związałem. - Włożył do ust parę kęsów i popił je od razu. Z herbatą w dłoni, z pełną prawie czarką, uśmiechnął się znów, chyba odczuwając ulgę, że ktoś więcej wie o jego grzechu i jego przekleństwie. Teraz, jak on umrze, to historia nie zaginie. Może ktoś kiedyś pomści Kota, bo on na razie był na to zasłaby, a tylko marnował czas. A co jeśli wrogowie nie marnowali go i teraz w ogóle są poza jego zasięgiem? - Wiesz, pierwszy raz całowałem się z kobietą z tydzień temu, czy dwa. I to dlatego, że wynajęła mnie do udawania jej chłopaka na mieście. Żałosne, co? Możesz się śmiać Miko. - Widać było po jego twarzy i przychylnym spojrzeniu kogoś, komu kamień spadł z serca, że naprawdę gdyby teraz go wyśmiała od góry do dołu to by nawet słówka nie szepnął. Sam nie miał o Sobie najlepszego zdania. Chociaż nie, on sobą samym po prostu w tej kwestii wzgardzał.
- Doceniam twoją troskę Miko, ale to nie jest ból ani smutek. Raczej żal, do samego Siebie chyba. Widzisz, pominąłem w tej historii bardzo ważną rzecz. Wychowywaliśmy się we czwórkę i byliśmy w tym samym wieku, a jednak to ja byłem uważany za ich przywódcę i opiekuna, Dzik konkurował i rywalizował ze mną o to miano na każdym kroku niejednokrotnie narażając nas przez to na problemy. Z kolei Pantera szybko przestała być siostrą, a zaczęła być obiektem pożądania całej trójki z nas. Jakoś kiedy mieliśmy dwanaście lat kąpanie się razem nago nie było niczym dziwnym ani problematycznym skoro byliśmy rodziną. Tylko potem jej ciało zaczęło się zmieniać, tak jak nam głowy i zaczęła się walka o jej względy. Kota traktowałem jak młodszego brata i najbardziej się nim opiekowałem, bo był najdelikatniejszy i najsłabszy fizycznie. Ale koniec końców to co się wydarzyło, to, że mam jego krew na rękach, poszło o Panterę. Poniekąd. - Skwitował sprawę nieco kryptycznie. - Poczekaj, muszę ułożyć wszystko w głowie.
Mruknął, spuszczając na chwilę wzrok. To był wyraźny znak, że prosi ją o chwilkę ciszy. Zaczął powoli kroić swoje mięso, napawając się jego zapachem. Było świeże i dobrze przyprawione, choć jego aromat był zbyt słodki. Niektóre lokale próbowały różnymi warzywami, wyciągami i ziołami dosładzać mięso, by wydawało się, że pochodzi z młodszego zwierzęcia niż w rzeczywistości i w ten sposób często wołowina uchodziła za cielęcinę. Tutaj kwestią chyba po prostu był przesadnie dosłodzony teriyaki który posłużył za marynatę mięsa potem rzuconego na żywy ogień, by stworzyć glazurę i powłokę chroniącą przed wysuszeniem. Doceniał jednak kunszt kucharza, bo jemu często zdarzało się przeciągnąć mięso i był przyzwyczajony do jedzenia "podeszew" jak mawiali niektórzy, a ta porcja była nadzwyczaj mokra w środku, wręcz soczysta. Przełożył odrobinę ryżu na talerz z mięsem, by napił się płynów, soków wypływających z mięsa i marynaty, ulepił kulkę i włożył ją do ust. Cały rytuał zakończył głębokim westchnięciem.
- Zimna Wojna wstrząsnęła i Hyuo i Kantai. Pojawiły się bandy najemnicze bandytów lub dezerterów szukające zarobku i zarabiające na ludziach wykorzystujących konflikt do załatwienia konfliktu z sąsiadem albo wzbogacenia się w podły sposób. Doniesiono nam o jednej z nich, blisko naszej kryjówki, godzina drogi. Mistrzowie nam zakazali, a my zignorowaliśmy ich i wyruszyliśmy nim kur zapiał, we trójkę. Uznając, że jak wrócimy zwycięsko, to Pantera będzie na pewno nami zachwycona. Taka forma rywalizacji i zabłyśnięcia w poważnym starciu. No, taki był plan. W praktyce zostaliśmy otoczeni po kilkunastu minutach walki, bo żaden z nas nie chciał zabijać tylko ogłuszać, a wrogowie mieli medyka.
Zawiesił głos na chwilę. Zastanawiał się jak to ująć, bo słowa grzęzły mu gardle, ale nie było łez. Wilk sądził, że każdy człowiek miał określony limit łez, a on swój po prostu wypłakał, w zapasie na kilka lat w przód. - W rezultacie Dzik uciekł z pola bitwy porzucając nas. Na moich oczach lider bandy złamał kark Kota, ściskając go rękami. A ja... najpierw próbowałem odciągnąć go, zabrać Kota. Po drugiej strzale... - Wsunął dłoń pod swoje keikogi i lekko je zsunął z jednego ramienia, pokazując Miko kuliste, głębokie i potężne blizny na klatce piersiowej - ... uznałem, że musze uciekać. Lider zabronił mnie wykańczać, nie pozwolił użyć wobec mnie broni, technik. Tylko śmiali się i strzelali we mnie. Drobne rany, muśnięcia, się zagoiły. A te sześć utknęło we mnie. Uciekałem, ale chyba już nie swoją siłą, a zwierzęcym instynktem przetrwania. Potem kilka miesięcy spędziłem przykuty do łóżka, pamiętam wszystko jak przez mgłę. Dzik wykorzystał to, że Mistrzowie zabrali mnie do medyka by okraść ich z całej broni i uciekł bez słowa. Smok zabrał Pansę ze Sobą, a ja szkoliłem się pod niedźwiedziem jeszcze kilka lat. Uważam, że jestem winny jego śmierci bo mogłem ich, nas powstrzymać, ale dziewczyna mi zaślepiła osąd. Dlatego nigdy się z nikim nie związałem. - Włożył do ust parę kęsów i popił je od razu. Z herbatą w dłoni, z pełną prawie czarką, uśmiechnął się znów, chyba odczuwając ulgę, że ktoś więcej wie o jego grzechu i jego przekleństwie. Teraz, jak on umrze, to historia nie zaginie. Może ktoś kiedyś pomści Kota, bo on na razie był na to zasłaby, a tylko marnował czas. A co jeśli wrogowie nie marnowali go i teraz w ogóle są poza jego zasięgiem? - Wiesz, pierwszy raz całowałem się z kobietą z tydzień temu, czy dwa. I to dlatego, że wynajęła mnie do udawania jej chłopaka na mieście. Żałosne, co? Możesz się śmiać Miko. - Widać było po jego twarzy i przychylnym spojrzeniu kogoś, komu kamień spadł z serca, że naprawdę gdyby teraz go wyśmiała od góry do dołu to by nawet słówka nie szepnął. Sam nie miał o Sobie najlepszego zdania. Chociaż nie, on sobą samym po prostu w tej kwestii wzgardzał.
0 x
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
- Ōkami
- Postać porzucona
- Posty: 429
- Rejestracja: 23 sie 2020, o 19:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8837
- GG/Discord: Mef#2020
Re: Karczma Onigiri
Zastanawiał się, jak Mikoto go postrzega. Jakim, po tej historii, jawi się jej człowiekiem. Jeśli uważała go za bezsprzecznie dobrego i praworządnego, zaraz pewnie dowie się o jego kolejnej cesze. Prócz przestrzegania przykazów mistrzów i życia zgodnie z wypełnianiem siedmiu cnót, Wilka cechowała ogromna ilość surowej oceny wobec samego Siebie. Coś, co u innego byłoby, jego zdaniem, całkowicie wystarczające lub nawet godne pochwały, dla niego samego i w jego wykonaniu było niedobre. Zawsze wymagał od Siebie znacznie więcej, niż od innych, kładąc na Sobie samym presję psychiczną, wyniszczającą go całymi latami. Mimo zachowywania dobrej miny przy złej, z góry przegranej grze o kiepskich zasadach, jego ciało i umysł dawały znać o tym, że to co robi jest złe. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz nie budził się w nocy. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz nie miał koszmarów. Ani by od wielu lat spojrzał w lustro czy taflę wody, by nie ujrzeć w odbiciu mordercy z krwią na rękach.
- Dlatego nie noszę broni. Straciłem swój miecz wtedy, tak jak i miecz Neko został z nim. I mam dwa wyjścia, albo pomszczę brata albo odzyskam jego ostrze, przyjmując jego los na Siebie. Musiałbym wypełnić jego cele, a porzucić własne... w rezultacie też pewnie sprowadzałoby się to do dorwania tej bandy. Minęło siedem lat niecałe, na pewno wszyscy jeszcze żyją i mają się dobrze. Wtedy byli dość młodzi, gdy my byliśmy jeszcze dziećmi. - Mimo prób utrzymania uśmiechu na twarzy, wyczuwalny był smutek jaki go trawi, złość na samego Siebie albo nawet nienawiść.
Położyła dłoń na jego dłoni, na co Wilk zareagował kładąc swoją drugą dłoń na jej, tworząc przeplataniec rąk. Taki odruch, ale miło było poczuć gładkie, delikatne dłonie medyczki. Były tak inne od jego własnych, przyzwyczajonych do fizycznej, ciężkiej pracy, pozwalającej mu przerzucać skrzynie na kutrze bez obaw o drzazgę. Żadna nie weszłaby w tak zgrubiałą skórę na tyle głęboko by sprawić ból. Przeleciało mu też przez myśl, że na pewno tak nie wyglądają dłonie Pansy. Ona umiała walczyć bronią białą i robiła to dobrze, stanowiąc balans ich umiejętności. Przymknął oczy na sekundę albo dwie, ciesząc się jej dotykiem.
- Chciałbym go, na sam początek, odnaleźć i pochować jego szczątki. I jeśli mam być z Tobą szczery Miko, nie wiem czy mi w ogóle zależy, by Pansa się o mnie dowiedziała. Od naszego rozstania nie spełniłem żadnego ze swoich celów, poświęcając ostatnie lata na służbie u Hoozukich, pomagając w Nami-shin i w Hanamurze. Czuję, jakbym marnotrawił czas, nawet gdybym odnalazł Panterę, zdaję sobie sprawę, że to będzie już dla mnie całkowicie obca osoba. - Przesunął palcami po wierzchu jej dłoni, podkurczając palce, po czym zabrał jedną z dłoni. - Jeśli to nie problem, bo mogę zaczekać, aż zjesz, chciałbym się teraz dowiedzieć o Tobie wszystkiego co zechcesz mi powiedzieć. Ja ci powiedziałem wszystko o Sobie, nie będę zły, jeśli odmówisz, ale... interesujesz mnie, Miko. - Zwrócił się do niej bezpośrednio, wpatrując się w jej błękitne oczy, utrzymując bystry wzrok wbity w nią, szukając zawahania, z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy, może nawet odrobinę zadziornym czy zawadiackim?
- Dlatego nie noszę broni. Straciłem swój miecz wtedy, tak jak i miecz Neko został z nim. I mam dwa wyjścia, albo pomszczę brata albo odzyskam jego ostrze, przyjmując jego los na Siebie. Musiałbym wypełnić jego cele, a porzucić własne... w rezultacie też pewnie sprowadzałoby się to do dorwania tej bandy. Minęło siedem lat niecałe, na pewno wszyscy jeszcze żyją i mają się dobrze. Wtedy byli dość młodzi, gdy my byliśmy jeszcze dziećmi. - Mimo prób utrzymania uśmiechu na twarzy, wyczuwalny był smutek jaki go trawi, złość na samego Siebie albo nawet nienawiść.
Położyła dłoń na jego dłoni, na co Wilk zareagował kładąc swoją drugą dłoń na jej, tworząc przeplataniec rąk. Taki odruch, ale miło było poczuć gładkie, delikatne dłonie medyczki. Były tak inne od jego własnych, przyzwyczajonych do fizycznej, ciężkiej pracy, pozwalającej mu przerzucać skrzynie na kutrze bez obaw o drzazgę. Żadna nie weszłaby w tak zgrubiałą skórę na tyle głęboko by sprawić ból. Przeleciało mu też przez myśl, że na pewno tak nie wyglądają dłonie Pansy. Ona umiała walczyć bronią białą i robiła to dobrze, stanowiąc balans ich umiejętności. Przymknął oczy na sekundę albo dwie, ciesząc się jej dotykiem.
- Chciałbym go, na sam początek, odnaleźć i pochować jego szczątki. I jeśli mam być z Tobą szczery Miko, nie wiem czy mi w ogóle zależy, by Pansa się o mnie dowiedziała. Od naszego rozstania nie spełniłem żadnego ze swoich celów, poświęcając ostatnie lata na służbie u Hoozukich, pomagając w Nami-shin i w Hanamurze. Czuję, jakbym marnotrawił czas, nawet gdybym odnalazł Panterę, zdaję sobie sprawę, że to będzie już dla mnie całkowicie obca osoba. - Przesunął palcami po wierzchu jej dłoni, podkurczając palce, po czym zabrał jedną z dłoni. - Jeśli to nie problem, bo mogę zaczekać, aż zjesz, chciałbym się teraz dowiedzieć o Tobie wszystkiego co zechcesz mi powiedzieć. Ja ci powiedziałem wszystko o Sobie, nie będę zły, jeśli odmówisz, ale... interesujesz mnie, Miko. - Zwrócił się do niej bezpośrednio, wpatrując się w jej błękitne oczy, utrzymując bystry wzrok wbity w nią, szukając zawahania, z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy, może nawet odrobinę zadziornym czy zawadiackim?
0 x
- Mikoto
- Postać porzucona
- Posty: 341
- Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Wyrzutek A
- Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy - Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=154878#p154878
- Multikonta: Rida
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości