W sumie znał ją dzień czy dwa... Ale to nie miało znaczenia. Czuł, jakby znał ją całe życie. Wtedy, w Antai, gdy mimo ściekającej po nogach krwi z pociętych ud, pomimo bólu kości przecinających mięśnie i skóre, nie, nawet nie kości tylko ich strzaskanych okruchów! Gdy mimo tego wszystkiego wyciągnął ją spod gruzu i walczył z własnym ciałem i własną fizjonomią o to, by przetrwać i móc ją uratować... To była walka której nikomu nie życzę, bo wielu na miejscu Kaiena by poległo, poddałoby się w przedbiegach i umarłoby, razem z ratowaną osobą. Ale on nie mógł, on musiał kontynuować tą walke... I wygrał ją. Z takimi czy innymi skutkami.
-Nie zostawie. Postaram się. Albo chociaż na tyle blisko, bym zdążył zareagować. Nie wierzysz mi? Zaufaj na słowo, wiara i nadzieja to podstawa przetrwania. Czymże jest człowiek bez nadziei... - Westchnął bardzo teatralnie wieńcząc tą wypowiedź. Była to swego rodzaju sceniczna kreacja w dialogu, mająca specjalne zadanie podbicia dramaturgii w tej wypowiedzi.
Wysłuchał całej jej długiej historii za to, jednak, gdy po jej policzkach spłynęły łzy, a ona chciała wstać, stanowczym ruchem złapał ją za ręke i ściągnął do siebie, by usiadłą mu na kolanach. Objął ją w pasie, wpatrując się w jej twarz i uważnie jej słuchając. Gdy skończyła, postanowił powiedzieć dwie rzeczy.
-Skurwiele. Dziewczyne znajdziemy. Tych ludzi ukaże. Nie znajdą cię jeśli ja znajdę ich szybciej. - Powiedział stanowczo i z pełną powagą. Pocałował ją w ramie, powoli, delikatnie, dodając jej otuchy przytulił ją jeszcze.
-Nie wiem jakie to uczucie, to co ty opisujesz. Wiem za to, że uratować Ciebie nie jest łatwo. Kiedy musiałem cię wyciągnąć spod ciężkiego gruzu, czując tnący ból ud, krew spływającą i kapiącą na nogi, a moje ręce były niemal niesprawne i obwisłe, jakby martwe.. A jednak musiały cię wyciągnąć mimo palącego w płuca żaru, dostającego się do nich gryzącego dymu.. Też nie było fajnie. Ale no. Było warto. - I tak sobie przypomniał Antai mimo że miał nie przypominać. Taki sobie postawił cel, ale się nie udało.
Kiedy spytala o alkohol, jedynie się uśmiechnął.
-Nie wiem. Zależy czy ciepła czy zimna. Jakiej jest jakości. I na mase ciała i wiek. W twoim wieku po jednej mi się w głowie kręciło, ale byłem podobnej postury co ty. I może miałem słaba głowe. Teraz tak ze 4 pije i dopiero zaczyna się robić miło.
I zgodnie ze słowami, że jest zbereźnikiem, wypił jeszcze jedną, a potem wsunął dłonie pod jej pupe, zaciskając mocno obie dłonie na pośladkach... I pacnął do tyłu na plecy, ciągnąc ją na siebie za jej tyłek.. Dziewczyna chcąc nie chcąc musiała wylądować cała na Kaienie. Jej głowa na wysokości jego głowy, jej piersi na wysokości jego torsu... Tylko potem te pól metra zmieniało postać rzeczy, bo nagle jego krocze i to co pomiędzy udami znajdowało się na wysokości jej ud, nie wyżej. Objął ją jak pluszową zabawke, a jego wielkie męskie łapy na to pozwalały.
-Mój pluszak! Nie puszcze cie. Bede cie tulał i ze mna bedziesz bezpieczna. - Zasmial sie i pocalowal ja w czoło. A jak, a tak, bo moze, bo chce.
Nie chciał jednak zaniedbywać treningu, bo sobie obiecał, że nie i koniec. Dlatego chwycił jedną z kości którą używał do zasieków i zacząl wolną ręką się nią bawić. I opróćz tego, że miał dziewczyne i przytulał dziewczyne, przy okazji zupełnie starał się obmyślać co by jeszcze mógł z tą kością zrobić. W sumie brakowało mu troche jakichś takich umiejętności dystansowych... Niby miał wystrzał z palcy Kaguya, ale nie miał zbytnio pomysłu jak dodać do tego efekt obszarowy. Bo przecież one były strasznie skupione, atak mocno scentralizowany. Co takiego mógł zrobić, by dodać do tego efekt zaskoczenia przeciwnika, że naprzykład zamiast jednego pocisku dostanie z dziesięć? Pomyślał o rozcinaniu gałęzi na kilka, grubych, by były cienkie. A jakby zrobił tak z kością? To znacz nie rozcinął tylko wysłal impuls czakry który by wywołałw kości ciśnienie i rozszczepienie jej. A potem drugi impuls, ciśnienie u podstawy tak jak w paliczkach i Boom, te kościane odlamki lecą jak z wyrzutni senbonów! Tak, to jest dobre. Dotkął palcem kości, a ta się rozpękła na siedem odłamków, ostrych, wiadmo, słabszych, bo cieńszych, ale ostrych jak żyletki. Znów tyknął palcem i odłamki wyleciały wszystkie w ziemie wbijając się mocno jak kolce jeżozwierza. Mei tego nie zauwazyla, dzieki bogu. A on sam szybko wyciagnal kosci i wysypał je za namiot. Ale... no, w ten sposób miał kolejne ciekawe możliwości do przysłych jutsu...
Nauka Hokkotsu Kudakeru
Czas 24 -> 5.