Domek zaklęty w drzewach, to nazwa tego małego domostwa. Matsu spędził tutaj całe swoje życie. Od bąbelka, prez dzieciństwo aż do teraz ten dom stanowił bezpieczną przystań, swego rodzaju fortecę, w której młody Hatakeyama zawsze czuł się bezpiecznie. Może to i za sprawą jego ojca, albo jego psa Pachinko nigdy nie zostali obrabowani, albo napadnięci w ich domostwie. Była to bezpieczne domostwo zarówno dla wszystkich gości, oczywiście mile widzianych, jak i zbłąkanych podróżnych którze dobrze życzyli jego rodzinie.
Nie był to duży kompleks. Jedno, pierwsze piętro składało się głównie z drewna. No bo z czego by innego w prastarym lesie... Przód był przystrojony w dwie latarnie, które zapalali w nocy podczas świąt, lub gdy spodziewali się towarzystwa. Drzwi wejściowe były z solidnego drewna i zamykały się na dwa zamki. Całe domostwo było całkiem szczelne, z żywopłotem, który obrastał pięknie i otaczał posesję. Drewno w ów lesie było najwyższej jakości i pięknie mieniło się zarówno w kolorze słońca jak i księzyca.
Dwie pary Shōji rozsuwane na ogród, w którym dbali razem z ojcem o swoje drzewa i rośliny. Był tam również wyznaczony teren do treningu. Trawnik zaraz przy płocie mierzył sobie dwadzieścia pięć metrów kwadratowych. Na ogrodzie znajdowały się również dwa drzewa, które swoimi wielkimi gałęziami łaczyły się z innymi w Prastarym lesie. Dlatego dom ten nazywał się tak jak się nazywał. Idealnie rozłożone gałęzie dawały ukojenie podczas upałów i dawały sporo cienia.
Matsu miał w domu psa, który miał prawie tyle samo lat co on. Stary, dwunastoletni wilczur strzegł domu najlepiej jak potrafił. Zawsze posłuszny i uwielbiający zabawę, a przede wszystkim wierny rodzinie Hatakeyama. Pachinko zawsze wracał do domu, często gęsto z jakimś łupem. Zawsze machał swoim ogonem na widok swoich właścicieli, a i gościom nie szczędził atencji, prosząc się o głaskanie. Był nieodzownym kompanem wypraw i niezawodnym tropicielem. Na starość jego zmysły troszkę stępiały, ale jego obecność w życiu Matsu, była nieoceniona, szczególnie teraz, gdy jego ojciec nadal brał udział w działaniach wojennych.
Idealne słońce przedostawało się przez szczeliny gałęzi starego lasu. Wiatr lekko muskał drzewa, które bujały się na prawo i lewo. Szelest liści, małych krzaków i ściółki był wyjątkowo kojący.
Matsu rzucił torbę na podłogę po swojej prawej, gdy drzwi zamykały się za nim. Przekręcił zamek i zaczął leniwie zdejmować buty.
- Ale nam się zeszło co Panchiko?- powiedział do swojego psa, który merdał ochoczo ogonem, i wywalał swój jęzor. Stary pies był już wyraźnie zmęczony i chciał jak najszybciej coś wszamać i legnąć na podwórku. Poszli razem do spiżarki i Matsu wyjął dwa solidne pęta kiełbasy. Jedna pokroił w plastry i wrzucił do miski zadowolonego zwierzaka. Drugą, lekko naciął i rozpalił ogień pod żelazną patelnią. Wrzucił na nią trochę tłuszczu w postaci smalcu i skroił cebulę, którą dodał do skiewrczącej mikstury. Odkroił dwie pajdy chleba i pokrył je szczodrze masłem, a następnie ułożył na nie ogórka z beczki i trochę surowej cebulki. Gdy kiełbasa zaczęła się rumienić zdjął ją z ognia razem z patelnią i wstawił naczynie z wodą, by potem zrobić herbatę. Kiełbaskę przeciął w pół i ułożył równo na kromkach. Dodał do całości troszkę soli i wrzucił na talerz.
- Woah, no tak to można żyć- powiedział sam do siebie w myślach zajadając się i raz po raz spoglądając na swojego psiaka, który również był w siódmym niebie.
Herbatka którą przygotował składała się z mieszanki ziół, które zbierał w lesie. Zdał sobie sprawę, że będzie musiał wyruszyć po zapasy. Jednak tereny lasu zostały opętane wojną i rzadko wyruszał z domu. Tylko po niezbędne rzeczy i to bezpiecznymi szlakami, często robił przerwy by przysłuchiwać się naturze, badać, czy aby na pewno droga przed nim jest bezpieczna. Nie posiadał żadnych zdolności sensorycznych, więc słuch i wzrok to były jego radary. Na nich mógł polegać i to je musiał usprawniać, jeśli mają mu zapewnić bezpieczeństwo podczas poruszaniu się po okolicy. Chociaż walki nie toczyły się na terenie Shinrin, młody Hatakeyama wiedział, że jest to teren idealny to przeprowadzania manewrów okrązających i działań z ukrycia, a także szybkich misji dywersyjnych. Ojciec uczył go dużo o wojnie i jak wygląda życie żołnierza. Nie jest to żywot, który chciał by życzyć komukolwiek.
Pozmywał i zasiadł w ogrodzie z książką o starych dziejach. Lubił czytać, szczególnie, gdy było tyle czasu do zabicia. Wertował kartkę za kartką i patrzył jak od czasu do czasu Pachinko zmienia pozycję swojego odpoczynku. Dzień był idealny na takie spędzanie czasu. Cisza za płotem, wiatr lekko muskał gałęzie, a gdzieniegdzie słychać było z oddali śpiew ptaków. Mijał szybko kolejne rozdziały i wreszcie koło godziny dziewiętnastej zrobiło się na tyle ciemno, że nie nadawało się na czytanie. Matsu postanowił posprzatać dom. Miał trochę do roboty: pozamiatać, zetrzeć kurz z półek i stołu oraz blatu kuchennego. Wykonał te zadania bez większego problemu i w miarę szybko. Następnie wziął morką szmatę i zaczął trzeć łazienkę na mokro. Wymył ją dokładnie, wszędzie dookoła miski do kąpania się, odpływu wody, koło lustra a nawet ściany. Potem zabrał się swój pokój. Przeglądał swoje stare książki, które już przeczytał. Miał niesamowitą ochotę by wyruszyć po nowe do Ryuzaku no taki, ale podczas wojny, tereny przygraniczne będą bardzo strzeżone, a ktoś może go wziąć za jednego z uczestników wojny i nie skończy się to dla niego dobrze.
Dochodziła dziesiąta, kiedy skończył. Był z siebie zadowolony i miał ku temu powód. Dom lśnił na błysk i na pewno nikt nie powstydziłby się tu mieszkać. Idealnie na powrót kogoś ważnego, od którego nadal nie było żadnych wieści. Ojciec wyruszył ponad rok temu. Matsu żył kruchą nadzieją, lecz przygotowywał się na najgorsze. Jego tato był niesamowitym shinobi i na pewno niedługo do niego wróci. Młody shinobi położył się w łóżku i przykrył się lekkim okryciem. Pachinko wskoczył mu na wyrko i usadowił się przy nogach. Dobrze spało się ze swoim najlepszym przyjacielem.
- Dobranoc- powiedział Matsu głaszcząc go po głowie. Po czym ułożył się wygodnie i zapadł w głęboki, pełen niesamowitych snów sen.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Lekki wiaterek ruszał oknem domu Matsu. Noc była dość spokojna, przynajmniej tak wydawało się młodemu przedstawicielowi rodziny Hatakeyama. Shinobi otworzył oczy, jednak nie zbyt szybko. Pierwsze spojrzenie tego poranka skierowane było za okno i świecące przez nie słońce. Słyszał odgłosy ptaków, które wesoło ćwierkały w Prastarej Puszczy. Uwielbiał ten dźwięk, był kojący i z rana stanowił najlepszą muzykę, zdecydowanie przewyższającą odgłosy miasta. Nie lubił budzić się w osadzie, gdyż zawsze był ktoś kto burzył jego poranny rytuał. Polegał on na tym, że pozwalał on swojemu ciało oswoić się z nowym dniem. Leżał parę minut z otwartymi oczyma i oddychał głęboko, patrząc wokół. Tym razem nie zauważył Pachinko, który pewnie poleciał do swojej miski z wodą, albo łapie motyle w ogrodzie. Matsu ocenił sen na dostateczny i ubrał się by zacząć kolejny dzień. Po kolei zakładał kolejne części garderoby przy okazji lekko rozgrzewając kończyny. Usłyszał wreszcie swojego wiernego wilczura, którego tupot stóp stukał drewnem na dole. Mimo całkiem dobrego snu młodemu shinobi zajęło trochę, by dojść do siebie.
Nagle usłyszał stęknięcie Pachinko, który bardzo chciał dostać się do pokoju młodzieńca. Dobrze wiedział jak dostać się do środka. Robił to już nie raz, wystarczyło złapać za twardy element Shoji i już był przy swoim panu. Jednak tym razem Matsu postanowił zlitować się nad nim i poszedł rozsunąć zasłonę. Gdy tylko przesunął ją troszeczkę pies zawrócił w drugą stronę i pognał do drzwi.
- Nie mów mi, że chcesz iść na spacer tak wcześnie? Zgłupiałeś do końca? Ehhh- powiedział do swojego pupila shinobi, westchnął i leniwie poczłapał w stronę drzwi by ubrać buty. Posiadanie wilczura ma ze sobą kilka niedogodnych obowiązków. Jak na przykład długie spacery. Nie żeby mu to kiedykolwiek wcześniej przeszkadzało, ale o tej porze? Wydawało mu się bardzo wcześnie. Nie spojrzał na zegarek. Szczęśliwi czasu nie liczą, a akurat dzisiaj czuł się bardzo dobrze. Mimo tej wczesnej pobudki. -Zobaczymy co ten dzień przyniesie- pomyślał i ruszył łapać dzień.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Nasz młody shinobi szedł w stronę drzwi, gdy usłyszał pukanie. Było dość zwyczajne, nie zbyt nachalne i na pewno nie leniwe. Był coraz bliżej, a przez jego głowę przechodziła jedna myśl: -Kto to może być o tej porze?- Jego serce zaczęło bić nieco szybciej. Spojrzał na Pachinko, który wydawał się bardziej zaniepokojony niż zazwyczaj. -Może on też odczuwał presję poranka?- kto to może wiedzieć. Matsu odsunął lekko Shoji, a jego oczom ukazała się sylwetka ninja.
I to nie byle jakiego. Tak, przed jego domem znajdował się przedstawiciel klanu Senju. Młodzieniec bez problemu poznał symbol na jego czole, który oznaczał przynależność do klanu. To samo wystarczyło by być kimś w tych rejonach. Klan Senju cieszył się dużym respektem na terenach Shinrin. Nie tylko zważywszy na ich pozycję jako opiekunów lasu. Mieli oni też bardzo życzliwy stosunek do każdego, który chciał żyć w Prastarej Puszczy w spokoju i tworzyć kolektyw niezjednoczonych pod ich flagą rodzin. Jedną z takich rodzin reprezentował Matsu. Jednak zawsze chciał należeć do większej grupy shinobi, z możliwościami i wszystkimi przywilejami, jakie dawano członkom klanu. Trzeba było jednak mieć szczęście i się w takiej rodzinie urodzić. Młody Hatakeyama przysiągł sobie, że kiedyś będzie na tyle utalentowany, że będą go traktować jak równego sobie. Był niesamowicie ambitny i na pewno nie poprzestanie, nie kiedy na szali leży jego życie i reputacja. Nie chciał zawieść ojca i siebie. Będzie starał się z całych sił by osiągnąć ten cel.
Shinobi z klanu Senju stał przed jego domem wyraźnie zakłopotany. W rękach trzymał jakąś paczką, którą Matsu zauważył od razu. Był zaciekawiony jej zawartością, lecz była ona zamknięta i opieczętowana. Nie spodziewał się żadnych przesyłek. - Czy to dla mnie?- pomyślał, jednak po chwili musiał odpowiedzieć kurierowi.
- Tak, Matsu to ja, witam.- powiedział. Chciał zabrzmieć spokojnie i z wyrachowaniem. Musiał przyznać, był podekscytowany, że członek klanu Senju odwiedził go, o tak wczesnej porze i dodatkowo wręczał mu właśnie paczkę.
Po chwili jednak jego nadzieje lekko przygaszono, bo okazało się, że paczka nie jest dla niego. Była zaadresowana do niejakiej Akoraito Hideko. -Dziwne- pomyślał. Nigdy wcześniej nie był zatrudniony jako kurier, ale nagle lampka w jego głowie zapaliła się. Przecież już dawno osiągnął wiek do wykonywania misji, tylko ze względu na wojnę ojciec nigdy nie zapisał go w rejestrze. Może sami się dowiedzieli, że mieszka tu niejaki Matsu i wreszcie wypadałoby użyć swoich zasobów w postaci młodych rekrutów. Jego serce zaczęło bić szybciej, gdy kolejne słowa wychodziły z ust klanowicza. Gdy skończył, młody Hatakeyama nie zawachał się odpowiedzieć:
- Nie przejmuj się Pachinko, a i możesz na mnie liczyć- powiedział z dumą i przekonaniem w głosie. Senju obrócił się w drugą stronę gotowy do opuszczenia posesji. Matsu był gotowy, trzymał w dłoniach paczkę i wiedział, że musi ją dostarczyć jak najszybciej. Kierunek- Mura no Sato, coś mu to mówiło ale dokładnie nie pamiętał. Nie ważne, ludzie mieszkają niedaleko, na pewno będą wiedzieć. Shinobi zaczął zbierać się do wyjścia.
- Widzisz Pachinko, jednak dzisiaj będzie długi spacer!- prawie wykrzyknął do swojego psa, który również zdawał się być zachwycony całą sytuacją.
Matsu zasunął za sobą drzwi i wyruszył w stronę innych domostw, które znajdowały się poza osadą, by zapytać się o drogę. Miał nadzieję, że ktoś mu tam pomoże.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Tak, pierwsza misja. Matsu nie mógł powstrzymać podniecenia i ruszył ku przygodzie z paczką w ręce. Nie sprawił sobie jeszcze plecaka czy torby, więc wziął ją pod pachę i udał się do sąsiednich domostw by rozpytać o tą dziwną wioskę. Zdawało mu się, że ktoś kiedyś ją wspominał, jedna co do samego jej położenia nie był pewien. Dlatego potrzebował pomocy i musiał ją uzyskać w miarę szybko. Co to mogło być, skoro członek klanu Senju powierzył to zadanie jemu. Nie był jeszcze znany, nie posiadał żadnej reputacji. Sama ranga osoby, do której miała trafić paczka mówiła, że jest ona szczebel wyżej od młodego Hatakeyamy.
Napotkał pierwszy przyjazny dom. Niestety nikt nie otworzył drzwi. Może byli zajęci pracą w ogrodzie albo poszli do miasta. Zapukał raz jeszcze ale nie zyskując żadnej odpowiedzi, ruszył dalej do kolejnego. Tutaj już przywitała go znajoma staruszka, która jak zawsze wyściskała jego policzki. Niestety nie miała pojęcia o czym mówi młody przedstawiciel rodu Hatakeyama. Podziekował uprzejmie i ruszył dalej. Kolejny dom przyniósł poważną rozmowę z gospodarzem domu, panem Yoshidą, lecz i on nie był w stanie nakierować go na odpowiednie tory. Wydawało się, że trafiłby tam, gdyby miał czas iść z nim, jednak sposób w jaki tłumaczył mu kierunek, gdzie należy skręcić i jakie drzewa mijać kompletnie wpędziły Matsu w zakłopotanie. Podziękował i poleciał dalej. Mijał kolejne domostwa i nadal nikt nie był mu w stanie użyczyć dobrej rady, a przynajmniej takiej, która była by satysfakcjonująca.
Przeszedł już dobre kilka domów, jednak nadal nie był bliżej swojego celu. Wiedział, że tym sposobem nie trafi do celu. Postanowił więc zrobić to czego zazwyczaj unikał: pójść do osady i tam znaleźć mapę, ewentualnie popytać ludzi, którzy mieszkają na tych terenach i często wędrują pomiędzy małymi wioskami. Jak więc pomyślał tak zrobił. Skierował się w stronę osady Senju. Nie lubił tłoku, ale wiedział, że musi jakoś zdobyć te informacje. Nie może zawieść na pierwszej misji skierowanej do niego bezpośrednio przez najważniejszy klan w regionie. Misja ta może być niezwykle ważna, szczególnie teraz, gdy trwa wojna. Może gdyby się sprawdził, rada klanu zaczęła by go wysyłać na jakieś groźniejsze misje, gdzie będzie mógł udowodnić swoją wartość.
Szedł dość szybko i pośród drzew już było widać osadę. Chciał jak najszybciej dostać jakieś konkretne informacje. Może będą jakieś znaki, a może kupno mapy nie będzie w cale takim głupim pomysłem. W końcu musi lepiej poznać te tereny jeśli będzie w przyszłości wykonywał trudniejsze misje. Wypadałoby mieć coś pod ręką by w razie czego posiadać punkt orientacyjny, czy zaznaczać skróty, źródła wody i bezpieczne szlaki. -Tak, to jest to- pomyślał
Jednak na sam początek postanowił popytać miejscowych. Nie miał za dużo gotówki, a może znajdzie się ktoś kto będzie w stanie wytłumaczyć mu drogę. Kierunek północ czy zachód, jak długo iść i gdzie skręcić. Kupno mapy będzie ostatecznością. Miał nadzieje, że ludzie będą tu pomocni.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Pogoda nadal dopisywała, nie było zbyt gorąco, ale jak na jesień również nie było tragicznie. Nie zmieniło się to od rana, chociaż młody już trochę zmarnował czasu. Matsu podziwiał zabudowanie wioski Hayashimura. Nie był tutaj pierwszy raz, ale za każdym razem coś się zmieniało i dało radę zabłądzić. Czy to powstawał nowy budynek, czy jeden znikał kompletnie. Nie wiedział w czym tkwił sekret tych nagłych zmian, ale było to coś zastanawiającego. Całkiem podobały mu się wykończenia drewna, jak gdyby pracowali tutaj najlepsi budowniczy na całym świecie. Spoglądał na wystawy i podziwiał eleganckie przedmioty.
Miał nadzieję, że tym razem spotka ludzi, którzy mu pomogą. Spróbował w pierwszym sklepie, niestety nic nie uzyskał. Widział, że wioska dopiero budziła się do życia i ludzie nie byli jeszcze w pełnym trybie aktywności. Spróbował kilku rzemieślników, którzy właśnie kończyli zmiany, lub zaczynali, sam nie był pewien. Wyglądali na równie zmęczonych i nie dali mu zbyt wiele skrawków informacji. Nie na tyle by coś mu pomogło. Spróbował jeszcze parę straganów, ale opisy kupców nie były zbyt detaliczne. Nagle kątem oka zobaczył jak strażnicy przy bramie zmieniają wartę z nocnej na dzienną. Postanowił spróbować szczęścia tam. Podszedł ochoczo i zaczął rozmowę. Dowiedział się co nieco. Wioska nie była dość duża, więc często gęsto pomijano ją na mapach. Ukryta była między najwyższymi drzewami w całym lesie. Najwyższe drzewa... - No tak, ale ja jestem ciołek.- powiedział sam do siebie w myślach i stuknął się w czoło. Dla pobliskich strażników musiało to wyglądać na pewno dziwacznie, jednak chłopak pobiegł przed siebie wołając:
- Panchiko, za mną!- po czym również i jego pupil zaczął biec za nim
Skierował się w stronę domu, gdyż zdawało mu się, że przypomniał sobie gdzie widział nazwę osady do której miał się udać. Stare ojcowskie mapy, które często przeglądał z nudów. Podczas jego nieobecności miał bardzo dużo czasu by przejrzeć wszystko dokładnie. Lubił czytać książki, ale i studiowanie map nie było mu obce. Miał nadzieje, że to odkrycie przybliży go do celu i będzie mógł udać się do wioski pomiędzy najwyższymi drzewami i dostarczyć wreszcie swoją przesyłkę. Bardzo był ciekaw kim jest owa persona, do której dostarczać będzie pakunek no i co w nim się znajduje, aczkolwiek podejrzewał, że jako zwykły kurier nie dane będzie mu się dowiedzieć. Chociaż...
Gdy udało mu się dotrzeć do domu, otworzył drzwi, nalał psu wody i dał trochę jedzenia, a sam pobiegł do szafy z książkami i mapami by szukać owej wioski. Był zawzięty i teraz nic nie mogło mu stanąć na przeszkodzie. Wlazł nawet nie zdejmując butów, ale o bałagan, będzie musiał się martwić później. Teraz priorytetem jest znalezienie kierunku wyprawy, która z każdą minutą zdawała się wywierać coraz to większą presję na młodym shinobi. Matsu gorliwie przekładał kolejne kartki i strony mapy próbując zlokalizować cel jego podróży. W jego myślach cały czas bębniło: - Mura no Sato, Mura no Sato, Akoraito Hideko...
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Matsu zasunął za sobą Shoji i założył zamek. Wiedział, że musi odespać, ale było dość wcześnie, bo wrócił nieco przed jedenastą. Droga była bardzo spokojna, a i wcześniej shinobi zatrzymał się w wiosce Senju, by zakupić kilka potrzebnych mu rzeczy. Tym razem młody Hatakeyama w puszczy zatrzymywał się to tu to tam, by spoglądać na piękno otaczającego go świata. Las był na prawdę imponujący i można było w nim spędzić godziny, nawet dni, po prostu słuchając natury i podziwiać jego piękno. Dodatkowo książka albo kilka setów treningowych i w sumie można by zamieszkać w niektórych zakamarkach, które mijał. - Może kiedyś zbuduje sobie domek na drzewie?- pomyślał kiedy ściągał buty.
Zaczął od śniadania. Jajka na bekonie, to jedyne co przyszło mu do głowy. Dla psa postanowił przyrządzić specjał w postaci steka. Stary wilczur wyraźnie już sapał i był zmęczony długą podróżą.
- Niedługo będę Cię nosił na baranach- powiedział Matsu śmiejąc się do Pachinko. Podał mu strawę i również zasiadł do jedzenia. Posmarował pajdę chleba masłem dość grubo i wrzucić na nią pokrojony szczypior. Szczypta soli i wszystko idealnie wchodziło do brzucha.
Po jedzeniu zaczął ogarniać cały rozgardiasz, który pozostawił po sobie, kiedy śpieszył się by wykonać swoją pierwszą w życiu misję. Był z siebie zadowolony, ale wiedział, że znalazłaby się jeszcze jedna osoba, która podzieliła by się jego szczęściem. Był to oczywiście jego ojciec. Bardzo mu zależało na tym, by dowiedział się o jego sukcesie. Nie miał jednak jak do niego napisać, nie znał jego obecnego położenia. Ani też nie wiedział nawet, czy jeszcze żyje. Po ogarnięciu całego bałaganu przyszedł czas na krótką drzemkę, by złapać wigoru.
Kolejny dzień przyniósł kolejny wschód słońca. Młody przedstawiciel rody Hatakeyama przebudził się, przetarł oczy i spojrzał na zegar. - O cholera!- wykrzyczał i wyskoczył z łóżka jak spalony ogniem. Okazało się, że było już grubo po dziewiątej. Ba, prawie dochodziła dziesiąta. Matsu klął pod nosem i krzątał się po pokoju, sprzątając ciuchy i zbierając kosz na pranie. Musiał dzisiaj zrobić bardzo dużo rzeczy, a dodatkowo miał zaplanowany trening. Musiał odbyć praktykę, by stać się trochę silniejszy. Dzisiaj padło na trening ciała i wzmocnienie atrybutów fizycznych. Dawno nie trenował, a wczorajsza misja może bardziej by się zaliczała bardziej do relaksu.
Skończył pranie jeszcze przed południem i teraz wieszał wszystko na linkach na ogrodzie. Chciał się wyrobić przed pierwszą by zacząć już rozgrzewkę. Pies przyglądał mu się podejrzliwie i nagle mu zaświtało: zapomniał go nakarmić. Biedny Pachinko cały poranek wsuwał stare kości. - Przepraszam staruszku- powiedział Matsu i poleciał do kuchni by sięgnąć po jego karmę. Nasypał mu dość sporą porcję, a sam zabrał się za przygotowywanie czegoś dla siebie. Dzisiaj padło na kilka kromek chleba ze świeżą szynką z dzika. Była smaczna, a każda forma dziczyzny zdawała się mieć pozytywny wpływ na samopoczucie młodzieńca. Zjadł wszystko ze smakiem i postanowił wreszcie rozgrzać swoje kończyny do treningu.
Zaczął oczywiście od głowy, potem szyja, ramiona, ręce, nadgarstki, biodra, nogi, ścięgna i resztę partii mięśniowych. Potem kilka okrążeń wokół płotu i skłony. Następnie walka z cieniem i na koniec pompki i przysiady, do tego trochę brzuszków. Tak, to była idealna rozgrzewka. Po wszystkim wziął drewniany kij i podszedł do ćwiczebnych pniaków, by zacząć walkę. Musiał obijać je jak najszybciej tylko potrafił, czy okazji zachowując balans i postawę defensywną. Zaczął od środkowego, uderzył raz w okolice wątroby, później szyja i na końcu dobicie głowy. Było to wyjątkowo imponujące, jednak wciąż zbyt wolne. Postanowił powtórzyć na pniu po lewej stronie. - Pach, pach, pach- dało się słychać na ogródku i dla każdego, który przechodził w okolicy. Kolejna próba była lepsza, jednak nadal brakowało prędkości. Teraz spróbował oba na raz. Dało to zamierzony efekt szybkości, lecz tym razem w zupełności wybiło go to z balansu. Spróbował jeszcze parę razy, zanim kompletnie się zmachał. Wziął kilka łyków wody i odetchnął. Nie mógł jednak pozwolić sobie na długi odpoczynek, więc od razu po złapaniu oddechu wrócił do treningu. Kolejne próby pokazały, że trening czyni mistrza. Udało mu się osiągnąć zamierzony efekt na środkowym pniaku. Zostały jeszcze tylko te poboczne, które również musiał opanować. Nie mógł pozwolić by w prawdziwej walce cokolwiek go rozproszyło, lub wypadł z rytmu czy padł na ziemie. - Pach, pach pach- kolejne odgłosy rozbiły się po okolicy i kolejne i kolejne i raz jeszcze. Minęły godziny a pot kompletnie pokrył jego koszulkę. Postanowił skończyć sesję na dzisiaj i schował treningowe przyrządy a sam postanowił wziąć prysznic.
Gorąca woda idealnie ukoiła jego naprężone mięśnie. Poczuł, że trening był satysfakcjonujący i dał z siebie sto dziesięć procent. Ojciec byłby dumny, nie ma dwóch zdań. Wytarł dokładnie każdy zakamarek i wywiesił ręcznik by wysechł na ogródku. Zbliżała się godzina osiemnasta, co oznaczało obiad dla niego i Pachinko. Postanowił ugotować dzisiaj dużo warzyw i może do tego jakieś ziemniaczki. Nie mogło zabraknąć mięsa w postaci dziczyzny. Tym razem użyje specjalnej mieszanki przypraw, którą dostał od pana Jiyamy. Wydobywały z mięsa najlepsze smaki. Do tego wrzucił również czosnek i trochę imbiru a do wszystkiego podał pastę wasabi. Zajadał ze smakiem, patrząc jak jego pupil również wcina smaczne jedzonko.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Sny, które przyszły dzisiaj do młodego shinobi nie były normalne w żadnym stopniu. Pierwszy był o przebyciu na drugą stronę muru i walczeniu z grupą dziwnie wyglądających olbrzymów. Kiedy został schwytany w swoim śnie, obudził się i zarazem swojego psa, który spał w jego nogach. Wziął łyk wody i zasnął jeszcze raz. Tym razem śnił o wyprawie na wyspy. Tu również nie miał szczęścia i napotkał bandytów. Tych jednak szybko udało mu się pokonać i przebyć niezwykłą przygodę po zaginiony skarb Cesarstwa Morskich Klifów. Matsu spał jak zabity całą noc.
Wczorajszy trening dał mu mocno w kość. Przynajmniej na to wskazywała pora obudzenia się naszego bohatera. Kiedy otworzył oczy, zegar w jego pokoju wskazywał godzinę dziewiątą. To nie był dobry znak, szczególnie dla młodego przedstawiciela rodziny Hatakeyama, który zaplanował sobie cały tydzień ciężkimi treningami. - Cholera, muszę się wcześniej kłaść spać.- powiedział sam do siebie i zaczął zbierać się by przywitać nowy dzień. Powędrował w spodniach do łazienki i obmył twarz zimną wodą by lepiej się pobudzić. Wytarł mokrą buzię i ubrał swój ulubiony golf. Zbiegł szybko po schodach by przygotować sobie pyszne śniadanko. Był bardzo głodny, mógłby zjeść dzika z kłami. Jednak wybór padł na jajka na bekonie, cebulę i pajdę chleba z masłem i szczypiorem. Nałożył również swojemu psu, dolał wody do miski i zaczął swoje śniadanie.
Gdy skończył i zmywał spojrzał na michę Pachinko, która nadal była pełna.
- To do niego nie podobne...- przerwał zmywanie. Zawsze zeżre wszystko szybciej niż Matsu.
- Pachinko!- zawołał, nic. - Pachinko gdzie jesteś?!- zawołał raz drugi, lecz również bez odpowiedzi.
Nie było to nic dziwnego, że nie było go w pobliżu, jednak młody shinobi przeszukawszy całe domostwo nie znalazł nawet śladu po swoim pupilu. Ninja postanowił poszukać psinki w najbliższej okolicy, przecież ktoś na pewno musiał go widzieć. Przed wyjściem wbiegł szybko na górę po torbę shinobi i kaburę i przypiął ją stosownie po prawej stronie nogi i na prawym pośladku. Wpierw postanowił zapytać swoich sąsiadów. Często znajdowali go jak buszował w ich uprawach i wyjadał ze śmietnika. Najbliższa okolica to był cel Matsu. Zasunął za sobą Shoji i zamknął dobrze zamek. Wyruszył jednak trochę zaniepokojony. - Dlaczego on tak zniknął?- pomyślał kierując się do pierwszego z sąsiadów.