Zachodnie wybrzeże

[Kyoushi]

Misja rangi D
- Tetsuo, inaczej pinokio #2 -
15/15

---

Byłeś tam przed chwilą, więc mogłeś się dokładnie przyjrzeć swojej łodzi. Aktualnie jednak to wyglądało tak, że potrzebowałeś chwili na koncentrację. Miałeś pełną dowolność do działania, więc wykonywałeś wszystko tak jak się powinno. Wyjaśniłeś także sytuację w miarę najprostszy sposób. Deski były potrzebne, więc je zabraliście, nie było sensu chodzić trzy razy, jak można raz, a porządnie. Dziadek był rześki jak poranna bryza. Chętny do pracy i z potężną determinacją, która była jawna i jakże widoczna. Prawdopodobnie bardziej chciał pracować od ciebie w każdej chwili i w przyszłości. Gdy dotarliście na miejsce, widziałeś jak jego ciemne oczy zabłysły, a na twarzy z brodą pojawił się uśmiech. On nawet się nie odzywał. Niemal podbiegł do łodzi i chwycił za masz by przewrócić ją tak jak powinna.
- Chwyć z tamtej strony i pchaj. - powiedział, wskazują kiwnięciem głowy. We dwóch przewróciliście ją, a on rozłożył narzędzia i rozpoczął naprawę. Nie byłeś wcale potrzebny na miejscu, więc postanowiłeś ruszyć po kobietę i przyprowadzić ją na miejsce, by to ona rozliczyła się za swoją naprawę, w końcu nie byłeś jej sponsorem, mimo że obiad postawiłeś jak należy. Gdy tylko przyprowadziłeś dziewczynę, maszt był już gotowy, a gość osobiście docinał deski by spasować je z dziobem.
- Dziękuję Tetsuo, za wszystko! - powiedziała wciskając ci kolejne pieniądze. W końcu mogłeś trochę zarobić za swoje latanie i załatwianie wszystkiego za nią.

- 25 ryo (zostanie odjęte w nagrodzie)

Misja D zakończona powodzeniem!

[Tetsuo Morimashi]

Tak oto białowłosy dokończył kolejną misję, tym samym uwalniając się od swoich obowiązków na jakiś czas, Pomógł ostatnio nie jednej, lecz dwóm osobom, co na pewno motywowało do dalszego działa i rozwijania się - oczywiście na korzyść swojej osady oraz swojego klanu. Teraz wreszcie był czas, aby trochę potrenować, tym samym shinobi ruszył w poszukiwaniu wygodnego miejsca do rozpoczęcia sesji treningowej, a wiedział, że zapewne szybko plaży nie opuści - wszak było tyle ciekawych rzeczy do zrobienia!

  Ukryty tekst

[Tetsuo Morimashi]

  Ukryty tekst

[Tetsuo Morimashi]

  Ukryty tekst

[Tetsuo Morimashi]

  Ukryty tekst

[Kyoushi]

Misja rangi D
- Tetsuo, babki z piasku -
1/15

---

Znów na wybrzeżu, znów podczas treningu. Tym razem jednak wydarzenia były zgoła inne niż mogłoby się wydawać. Tetsu nastał zmrok, nim wrócił z plaży od swojego treningu. Widać było, że był w dobrej formie, dlatego liczył się z tym, że posiadając tyle siły to nie jest koniec jego dnia. Mógł wciąż coś robić. Ale czy był to na pewno kolejny trening? Nie zapowiadało się na to. Chcąc nie chcąc musiało się coś dziać.
Aktualnie planowałeś zebrać manatki i ruszyć do chałupy, jednak w oddali, w okolicy pamiętnej jaskini gdzie odnalazłeś topiącego się nicponia miałeś na tacy jakieś powbijane bambusowe kije z naftą i knotem. Paliły się tworząc niejako krąg. Było widać na razie jedną sylwetkę. Niby nic, ale mogło to być interesujące. Nie musiałeś wcale tam iść, ponieważ to nie było w twoim pierwotnym planie. Po prostu zwracało uwagę.

[Tetsuo Morimashi]

Tetsuo zbierał właśnie swoje rzeczy, aby z poczuciem dobrze wykonanej pracy wracać powoli do wioski, gdyż robiło się ciemno i dalsze siedzenie na plaży nie miało większego sensu. Zresztą sił też już nie było aż tyle, co na samym początku swoich zmagań na plaży, dlatego trzeba wiedzieć, kiedy skończyć, aby nie przeszarżować. Dlatego też białowłosy zszedł z zajmowanego dotychczas klifu i ruszył wzdłuż plaży w kierunku domu. Jednakże coś przykuło jego uwagę, jak gdyby kątem oka dostrzegł świecąca poświatę dochodzącą z oddali. Ogień? Pożar? - zadawał sobie pytania, przyglądając się miejscu, skąd dochodziło światło. Gdyby nie zmrok, zapewne Tetsuo nie miałby szans tego dostrzec, natomiast wyraźny kontrast umożliwiał dostrzeżenie nawet tak drobnych źródeł światła. Dopiero po chwili białowłosy uświadomił sobie, że to w rejonach pieczary, w której jakiś czas temu ratował tonącego chłopaka. Zaciekawiony tym nienaturalnym zjawiskiem ruszył powoli w kierunku świateł, aby sprawdzić czy nie dzieje się przypadkiem coś niebezpiecznego. Z każdym krokiem obraz stawał się jednak bardziej klarowny, przez co dało się dostrzec, iż płomienie dochodziły z czegoś w rodzaju powbijanych kijów, pełniących rolę pochodni. Co więcej tworzyły one dziwny krąg, od razu kojarzący się z jakimiś mrocznymi obrzędami. Białowłosy stawiał ostrożnie kroki zbliżając się do źródła światła, starając się jednak nie rzucać w oczy, wszak wolał nie być dostrzeżony, dopóki nie dowie się, co tak naprawdę się tutaj wyprawia. Jakiś człowiek?! - pomyślał zaskoczony, widząc prawdopodobnie jakąś sylwetkę w pobliżu - o ile mu się nie przewidziało oczywiście. W końcu był już mrok i wzrok też mógł płatać figle, dlatego też postanowił wnikliwie obserwować cały proceder, samemu będąc w bezpiecznej odległości.

[Kyoushi]

Misja rangi D
- Tetsuo, babki z piasku -
3/15

---

Białowłosy zebrał się ze swojego klifu, by w końcu ruszyć do domu. Jego uwagę przykuł ogień, rozpalany całkiem niedaleko niego. Nie wiedziałeś skąd wziął się ten ogień, więc musiałeś to sprawdzić - to naturalna ciekawość każdego shinobi. Przemyślałeś wszystkie możliwości i już wiedziałeś skąd się wziął ogień. Był tuż obok jaskini, którą doskonale znałeś z ostatnich wydarzeń. Postanowiłeś, że to sprawdzisz, po prostu żeby nie okazało się to kolejny raz czymś niebezpiecznym, niemożliwym do okiełznania.
Wszystko wszystkim, ale byłeś ostrożny. Nie wyłoniłeś się od razu zza skał zaskakują tutejszych ludzi. Twoje wejście było jakże leniwe i ostrożne, nudne wręcz. Będąc w odległości widziałeś jak ów człowiek rozpalił wszystkie 12 pochodni, które tworzyły krąg o średnicy około 10 metrów. Całkiem spore, jednocześnie na tyle małe, że nie wskazywało na nic dziwnego. Był on sam, gdy w końcu złożył ręce do modlitwy. Jego ubiór to prosta czarna szata przepasana w pasie białym pasem. Nic specjalnego, gdyby nie to, że z jaskini wyłonił się kolejny człowiek, który wyglądał dokładnie tak samo. Byleś od strony morza, więc nie padało na ciebie za bardzo światło, nie byłeś zbyt zauważalny aktualnie. Zbliżyli się do siebie i stanęli obydwaj przy dwóch różnych pochodniach.

[Tetsuo Morimashi]

Tetsuo obserwował wnikliwie to, co działo się przed jego oczami, a z każdą chwilą okazywało się, iż prawdopodobnie miał do czynienia z jakimś obrządkiem religijnym. Czy była to jakaś lokalna religia czy działalność sekty - nie miał zielonego pojęcia, gdyż sam dotychczas nie bardzo interesował się sprawami wykraczającymi poza tę fizyczną, przyziemną sferę życia. W końcu już na nią trzeba było poświęcać wystarczająco dużo czasu, po co dodawać sobie jeszcze więcej pracy? Jednakże niewątpliwie miał przed sobą kogoś, kogo stanowisko do religii było zgoła inne, na co wskazywały ułożone w sposób ewidentnie nieprzypadkowy pochodnie, a także czarny strój z białymi elementami. Tetsuo dostrzegł, że do całej zabawy dołączył kolejny człowiek, ubrany w ten sam sposób i w głowie białowłosego zaczęło się rodzić pytanie, czy aby nie dojdą jeszcze kolejni. Być może będzie nawet tyle osób, ile jest ułożonych pochodni czy coś w tym stylu. Shinobi nie wiedział tego, ale w jego głowie zrodził się pewien dziwny plan. Może niezbyt rozważny co prawda, ale z drugiej strony shinobi nie mógł być też cały czas niezwykle poważny - na to przyjdzie czas, kiedy będzie leżał już w trumnie, a teraz postanowił zaryzykować i dołączyć do przedstawienia. Było ciemno, tym samym widoczność - nawet mimo pochodni - nie była powalająca, a szczęśliwym zbiegiem okoliczności Tetsuo również posiadał czarny płaszcz, co prawda bez białego pasa, ale mówi się trudno. Licząc, że nieznajomi oczekują jeszcze na kogoś, białowłosy zarzucił kaptur na głowę, schował dłonie w rękawy i ruszył powolnym krokiem w stronę kręgu, starając się zachować powagę, ale także koncentrację na wypadek, gdyby został jakoś zaatakowany i musiałby się bronić bądź uciekać.
- Witajcie bracia... Przepraszam za spóźnienie. - powiedział cicho niskim głosem, kierując swoje powitanie w stronę obecnych dwóch mężczyzn, obserwując ich reakcje na ten cały teatrzyk.

[Kyoushi]

Misja rangi D
- Tetsuo, babki z piasku -
5/15

---

Cóż, miałeś swoje przypuszczenia podczas tego jakże ciekawego obrzędu. Nie miałeś jednak pewności czy to religia czy też sekta. Tetsuo miał jednak chytry plan, który zamierzał zrealizować, a było nim dołączenie do tych obrad. Co mogło przynieść korzyści, podczas zdobywania informacji. W swoim płaszczu ukrywając głowę i dłonie ruszyłeś do pseudo-kapłanów, by po chwili pojawić się tuż obok. Przywitałeś się kulturalnie na co oni zareagowali dość nieoczekiwanie...
- Witaj! Zajmij miejsce obok, czekajmy na resztę. - w tej chwili wskazał ci dłonią jedną z pochodni przy której miałeś po prostu stanąć i czekać. Po paru minutach, dosłownie dziesięciu zleciało się pozostałych siedmiu mnichów poza tobą. Staliście tak w dziesiątkę i widocznie także miałeś szczęście, bo jednego miało zabraknąć. Los przyniósł szczęście? Otóż całkiem prawdopodobne.
- Bracia i siostry witajcie na cotygodniowym zebraniu Pochodni. - powiedział. Słysząc siostry mogłeś się zastanowić, więc musiały tu także być kobiety. - Proszę o koncentrację, dziś zaczniemy od wejścia naszych członków. Moja prawica i lewica, zapraszam. - wskazał na ciebie ze swojej lewej i na kogoś z prawej, gdy tamten wkroczył do okręgu...

[Tetsuo Morimashi]

Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót, gdy białowłosy nie tylko nie wzbudził żadnego zaskoczenia mnichów, ale co więcej został przez nich całkiem życzliwie przyjęty i poproszony o poczekanie na resztę. Tetsuo postanawiając odgrywać ten cały teatrzyk, niekoniecznie przewidywał takie rozwiązanie, tym samym musiał szybko przeorganizować swój plan i utrzymywać swoje zachowanie w roli, jaką przybrał zbliżając się w okolice kręgu. Na szczęście czarny płaszcz z kapturem zakrywającym twarz znacznie ułatwiał zachowanie powagi i nadawał jakiś mistyczny klimat całemu przedsięwzięciu, przez co Kirisamijczyk nie musiał obawiać się, że jakimś nieoczekiwanym grymasem zdradzi swoją zapewne nieudolną grę aktorską - bo w końcu i tak nie było widać jego twarzy. Dlatego też zajął spokojnie wskazane miejsce i ze zdumieniem obserwował, że osób przybywa, aż liczba zatrzymała się na 10 - czyli dokładnie tyle, ile było pochodni. Cholera, nigdy nie słyszałem o czymś takim. Zebranie Pochodni?? - zastanawiał się zaintrygowany podczas słuchania przemówienia. Bardzo dobrze, że jego twarz była niemal w całości zasłonięta przez półmrok, bo gdy został poproszony do czegoś w rodzaju inicjacji, fala zdziwienia na jego twarzy błyskawicznie ukazałaby, że jednak coś tutaj nie gra. Jednakże starając się wciąż zachować swoją grę aktorską na najwyższym poziomie, białowłosy wszedł zgodnie z poleceniem do środka kręgu wraz z innym nowicjuszem, czekając na razie spokojnie na dalszy rozwój wydarzeń. Wolał na razie nic więcej nie mówić, dopóki nie rozezna się lepiej w sytuacji, aby nie zdradzić swojej prawdziwej tożsamości.

[Kyoushi]

Misja rangi D
- Tetsuo, babki z piasku -
7/15

---

Twój ruch w swojej prostocie okazał się genialny ze względu na to, iż nie był całkowicie planowany, a przy okazji nieprzewidziany przez mnichów, którym zabrakło jednego członka. Zdecydowałeś się wziąć udział w tej grze, będąc jedną z marionetek. Obserwowałeś ten teatrzyk, by móc dowiedzieć się więcej. Gdy zebrała się cała dziesiątka włącznie z tobą, rozpoczęło się zebranie pochodni, które zaskoczyło cię tak jak to całe zebranie gości. Jako białowłosy, zakapturzony gość musiałeś się podporządkować. W końcu jakbyś teraz się zdemaskował mógłbyś mieć niemały problem. Trzeba było grać kartami, które otrzymałeś.
Byłeś świetny, wykorzystując czas i wchodząc do kręgu, wiedząc, że jako shinobi nic ci nie grozi. W końcu chciałeś rozwiązać tę zagadkę. W tym momencie mogłeś niezwykle się zdziwić, ponieważ będąc wraz z innym w kręgu, ten pochylił się w stronę zapraszającego, a następnie do ciebie i zrzucił szatę. Ukazała się spora muskulatura u faceta, jednocześnie był z 10 centymetrów niższy od ciebie. Przybrał bokserską gardę i... No właśnie, co dalej? O co tutaj chodziło?

[Tetsuo Morimashi]

Gra toczyła się dalej, każdy odgrywał swoją rolę, niektórzy zapewne głęboko wierząc z słuszność całego tego obrządku, a niektórzy - tak jak Tetsuo - świetnie się bawiąc udając kogoś zupełnie innego, próbując przy tym nie wypaść z turnieju. Tym samym białowłosy z udawaną skruchą i powagą na twarzy czekał na coś w rodzaju słów modlitwy, jakiegoś namaszczenia jako nowy uczestnik zgromadzenia, jednakże jedyne co było dane mu zobaczyć, to nagi tors?! Dotychczas różne scenariusze tworzyły się w głowie Kirisamijczyka, lecz tym razem widok przebił jego najśmielsze oczekiwania. Cóż... najwidoczniej był to jeden tych dni, kiedy na każdym kroku dzieją się rzeczy niespodziewane i kiedy myślisz, że nic więcej się nie wydarzy, spada ci na głowę jeszcze bardziej abstrakcyjna rzecz. Najlepszym wyjściem więc było zapewne nastawienie się na najbardziej pokręcone akcje, nie wykluczając nawet, że za chwilę umięśniony i lekko spocony mężczyzna rzuci się na Tetsuo z zamiarem wyściskania go. Chociaż uniesione pięści do góry były wystarczającym bodźcem, aby w odruchu obronnym białowłosy uniósł też swoje. Teatrzyk teatrzykiem, ale tak naprawdę Morimashi kompletnie nie wiedział, czego więcej móc się spodziewać po takim zgromadzeniu i przecież niewykluczone, iż groziło mu w tym momencie prawdziwe niebezpieczeństwo. Dlatego też oczekując ruchu ze strony "mentora", Tetsuo idąc za jego ruchem, sam zrzucił z siebie płaszcz, aby nie przeszkadzał mu w ewentualnej walce, mając nadzieję, że nowy członek którego niejako zastępował, nie miał jeszcze okazji każdemu pokazywać swojej twarzy, a patrząc na mistyczny charakter grupy i spotkania o zmroku, była na to nawet duża szansa. Dlatego bez płaszcza już białowłosy czekał na dalsze okoliczności, licząc się z tym, że albo będzie musiał bronić się przed ciosami prawie nagiego mężczyzny, a przy tym próbując mu oddać pięściami, albo być może brać nogi za pas, gdyby rzuciło się na niego całe zgromadzenie...

[Kyoushi]

Misja rangi D
- Tetsuo, babki z piasku -
9/15

---

To był turniej - niczym mortal kombat. A przynajmniej tak wyglądał. Został otwarty, a pierwszą walkę miałeś nawiązać z niższym mężczyzną. Nie ukrywałeś zaskoczenia, bo jej doświadczyłeś. Liczyłeś na spokojny obrzęd, jakieś modlitwy czy inne bzdury brane pod uwagę podczas różnorakich kultów. Cóż cię czekało? Tego nie wiedziałeś. Na pewno nie spodziewałeś się nagiego torsu. Nie zdawałeś sobie sprawy co mogłoby się wydarzyć dalej, ale nastawienie bojowe przejąłeś po swoim towarzyszu. Z tłumu usłyszałeś:
- Zrzuć płaszcz! Zrzuć płaszcz! - domagali się tego, jednocześnie mogłeś z łatwością zauważyć nawet kątem oka, że każdy z nich przybrał dziwną pozę. Szeroko rozstawione nogi, stopy skierowane na zewnątrz, postury w plecach były proste, a dłonie oparte o uda co rusz uderzały dłońmi w udo, na przemian. Po chwili wydawali dźwięki, synchronicznie uderzając i wydając dźwięki "Uga szaka, uga uga uga szaka". Ten obrzęd był jeszcze dziwniejszy niż się wydawał.
Zdjąłeś płaszcz bez wahania. Nikt nie zareagował na twój wygląd. Nikomu totalnie to nie przeszkadzało, dalej obchodzili cały plac wokoło w dziwnym wokalu i dziwnym tańcu, jakkolwiek tego nie nazwać. Twój przeciwnik uśmiechnął się i pierwsze co zrobił to ruszył wolniej, w bokserskim stylu i wymierzył w ciebie dwa pierwsze ciosy, lewy prosty i podbródkowy prawy. Co z tym zrobisz okaże się tuż po chwili. Jego garda była świetna, nawet podczas uderzeń.

[Tetsuo Morimashi]

A więc zaczęło się sedno zabawy, wyglądało na to, że to nie jest jedynie zabawa, a prawdziwy pojedynek. Białowłosy doszedł do takiej konkluzji, gdy pierwszy cios w postaci lewego sierpa obrał trajektorię niebezpiecznie kolidującą z twarzą samego Tetsuo. Do tego chwilę wcześniej zaczęły się dziwne tańce i śpiewy, przypominające dla nie wprawionego znawcy dzikie okrzyki wojenne. Nie da się ukryć, że było to dość dziwne, jednakże wprawiało to w pewien majestatyczny klimat - wojenny trans! Kirisamijczyk starał się w niego wczuć, starając się czerpać z niego wewnętrzną energię i poruszając w charakterystycznym rytmie. Co jednak z samą walką? Białowłosy dopiero poznawał możliwości przeciwnika, wątpił aby jego oponent też był shinobim, jednakże wcale nie oznaczało to, iż można było kogokolwiek lekceważyć. Najwidoczniej miał być to uczciwy pojedynek, toteż Morimashi nie zamierzał korzystać z żadnych technik - zresztą i tak wywołałoby to zapewne olbrzymie zdziwienie wśród tłumu i niejako złamanie panujących w tym kręgu reguł. Zatem pozostała czysta, sportowa walka na pięści. Tetsuo postarał się sparował w bok prawą ręką zmierzający w jego kierunku lewy sierp, a prawy podbródkowy uniknąć balansem ciała do tyłu. Bez względu na to, czy uniki się powiodły, należało od razu skorzystać z okazji i odgryźć się przeciwnikowi. Korzystając z odchylonego po uniku ciała, białowłosy spiął mięśnie brzucha, pochylając się do przodu niczym puszczona cięciwa, a impet ruchu starał się skumulować w prawy sierpie kierowanym w okolicy ucha, aby następnie spróbować zadać niski lewy sierp w okolicę prawego łuku żebrowego przeciwnika, skręcając przy tym tułów i biodra, żeby zwiększyć siłę ciosu. I co dalej? Wszystko okaże się zapewne od dalszych posunięć przeciwnika, na pewno należało unikać poprzez bloki bądź uniki kolejnych ciosu, gdyż wystarczyła chwila nieuwagi i kto wie, może wielki białowłosy runie na ziemię?