Trybuna wschodnia
- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
Re: Trybuna wschodnia
[justify:252kylosze][akap:252kylosze][/akap:252kylosze]Ciężko się nie zgodzić z tym, że Tohaku miewał wahania nastroju. Składało się na to kilka czynników. Przede wszystkim to, że fobie, które uważał za dawno zakopane, zaczynały znowu wychodzić na powierzchnię, co najpierw objawiło się w drodze do osady Ryuzaku no Taki, a potem dwa razy pierwszego dnia turnieju. Bezpośrednim powiązaniem było zakończenie szkolenia przez młodzieńca. Już nie mógł skupić wszystkich swoich myśli wyłącznie na treningu. Musiał przecież zarabiać, żeby mieć co włożyć do ust, no i przez to musiał mieć też kontakt z innymi ludźmi. Choć w krótkich dawkach, które były mu dotychczas serwowane, nie było to nic strasznego, to wydarzenia z poprzedniego dnia dobitnie wskazały, że co za dużo, to nie zdrowo. Szczególnie dla miewającego małe ataki paniki hipochondryka. Między innymi dlatego zdecydował się potrenować, gdy opuścił trybuny po raz pierwszy i między innymi dlatego chciał uniknąć socjalizacji podczas drugiej rundy. Ten dzień miał być swego rodzaju resetem dla jego zagubionej psychiki, więc mimo pozornej irracjonalności zachowania, nie można było go winić za to, że nie bardzo miał ochotę wdawać się w dyskusje z grajkiem. Zresztą: po co komu grajek na takim wydarzeniu? Zdecydowana większość gawiedzi przyszła tam obejrzeć dobre mordobicie, a nie słuchać brzdękania jakiegoś wydrwigrosza.
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]— [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Wczoraj dałem wystarczająco wiele od siebie[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — odpowiedział niejako tajemniczo na słowa nieznajomego niedługo przed tym, gdy ów zaczął śpiewać, uprzejmie ignorując (tudzież po prostu udając, że nie zauważył) puszczone mu oczko. — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Dziś przyszedłem tu, by rozkoszować się czystą, prymitywną rozrywką. Zresztą spójrz na tych wszystkich ludzi, raczej żaden z nich nie jest zainteresowany usługami jakiegoś[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — z trudem powstrzymał się od ubliżenia talentowi Tatsuo — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]ulicznego grajka.[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — Dlatego właśnie ograniczył się tylko do epitetu "uliczny". Bywał niemiły, ale mimo wszystko nie zamierzał być zwykłym gburem, obnoszącym się brakiem szacunku do wszystkich i wszystkiego.
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]Gdy chłopak (lub też mężczyzna, ciężko stwierdzić) jednak zdecydował się coś zaśpiewać, a na dodatek poszukać inspiracji wśród widowni, Tohaku westchnął ciężko. Czas na plan B. Z tym samym, obojętnym wyrazem twarzy obrócił się ponownie w stronę aren i jak gdyby nigdy nic wrócił do obserwowania walk, jakby całkowicie ignorując istnienie tamtego aż do czasu, gdy dostrzeżony wcześniej kątem oka tajemniczy jegomość postanowił dorzucić swoje trzy Ryō. Siedemnastolatek pewnie poirytowałby się jeszcze bardziej, gdyby nie to, że tamten mówił dość sensownie. Mimo że wypowiedź była w odczuciu chłopaka nieco zbyt łagodna (o ile rzecz jasna trafnie domyślał się, co Mujin chciał przekazać pięknisiowi), to była na tyle sensowna, że zdecydował się na chwilę zmienić zamiary i raz jeszcze obrócić się w stronę "rozmówców".
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]— [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Zgadzam się z... tobą[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — rzucił, delikatnie skinąwszy głową zamaskowanemu mężczyźnie. To właśnie niewiadomy, trudny do określenia przez ubiór Mujina wiek spowodował to małe zawahanie.
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]— [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]A jeżeli mimo wszystko nie zamierzasz się poddawać, to z dala ode mnie.[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — Bez dłuższej pauzy zwrócił się ponownie do Tatsuo, tłumacząc: — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Tak jak wspominałem, jestem tu po to, żeby obejrzeć walki[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — i żeby zebrać informacje, co zatrzymał dla siebie — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]a nie po to, żeby słuchać muzyki.[/color:252kylosze][/b:252kylosze][/justify:252kylosze]
[hr:252kylosze].[/hr:252kylosze]
[center:252kylosze][b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]W wątku:[/color:252kylosze][/b:252kylosze] [b:252kylosze][color=white:252kylosze]Mujin[/color:252kylosze][/b:252kylosze], [b:252kylosze][color=#ff660b:252kylosze]Tatsuo[/color:252kylosze][/b:252kylosze].[/center:252kylosze]
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]— [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Wczoraj dałem wystarczająco wiele od siebie[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — odpowiedział niejako tajemniczo na słowa nieznajomego niedługo przed tym, gdy ów zaczął śpiewać, uprzejmie ignorując (tudzież po prostu udając, że nie zauważył) puszczone mu oczko. — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Dziś przyszedłem tu, by rozkoszować się czystą, prymitywną rozrywką. Zresztą spójrz na tych wszystkich ludzi, raczej żaden z nich nie jest zainteresowany usługami jakiegoś[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — z trudem powstrzymał się od ubliżenia talentowi Tatsuo — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]ulicznego grajka.[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — Dlatego właśnie ograniczył się tylko do epitetu "uliczny". Bywał niemiły, ale mimo wszystko nie zamierzał być zwykłym gburem, obnoszącym się brakiem szacunku do wszystkich i wszystkiego.
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]Gdy chłopak (lub też mężczyzna, ciężko stwierdzić) jednak zdecydował się coś zaśpiewać, a na dodatek poszukać inspiracji wśród widowni, Tohaku westchnął ciężko. Czas na plan B. Z tym samym, obojętnym wyrazem twarzy obrócił się ponownie w stronę aren i jak gdyby nigdy nic wrócił do obserwowania walk, jakby całkowicie ignorując istnienie tamtego aż do czasu, gdy dostrzeżony wcześniej kątem oka tajemniczy jegomość postanowił dorzucić swoje trzy Ryō. Siedemnastolatek pewnie poirytowałby się jeszcze bardziej, gdyby nie to, że tamten mówił dość sensownie. Mimo że wypowiedź była w odczuciu chłopaka nieco zbyt łagodna (o ile rzecz jasna trafnie domyślał się, co Mujin chciał przekazać pięknisiowi), to była na tyle sensowna, że zdecydował się na chwilę zmienić zamiary i raz jeszcze obrócić się w stronę "rozmówców".
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]— [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Zgadzam się z... tobą[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — rzucił, delikatnie skinąwszy głową zamaskowanemu mężczyźnie. To właśnie niewiadomy, trudny do określenia przez ubiór Mujina wiek spowodował to małe zawahanie.
[akap:252kylosze][/akap:252kylosze]— [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]A jeżeli mimo wszystko nie zamierzasz się poddawać, to z dala ode mnie.[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — Bez dłuższej pauzy zwrócił się ponownie do Tatsuo, tłumacząc: — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]Tak jak wspominałem, jestem tu po to, żeby obejrzeć walki[/color:252kylosze][/b:252kylosze] — i żeby zebrać informacje, co zatrzymał dla siebie — [b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]a nie po to, żeby słuchać muzyki.[/color:252kylosze][/b:252kylosze][/justify:252kylosze]
[hr:252kylosze].[/hr:252kylosze]
[center:252kylosze][b:252kylosze][color=#4c8eff:252kylosze]W wątku:[/color:252kylosze][/b:252kylosze] [b:252kylosze][color=white:252kylosze]Mujin[/color:252kylosze][/b:252kylosze], [b:252kylosze][color=#ff660b:252kylosze]Tatsuo[/color:252kylosze][/b:252kylosze].[/center:252kylosze]
0 x

- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Trybuna wschodnia
Doceniał kreatywność ludzkiego gatunku, owoce pracy ludzi kreatywnych. Wizjonerów i ciemniaków, mistrzów i adeptów. W zasadzie to kreatywność także była potrzebna dla medyka. Wszelkie nieszablonowe rozwiązywanie problemów dawało szansę na rozwój, na odkrycie nowych standardów i na postęp sam w sobie. Oczywiście sztuka także nie była wyjątkiem, ale co do niej miał pewien dystans. Lubił sobie czasem posłuchać pobrzdękiwania instrumentów, kiedy robił to ktoś wprawny w arkanach muzyki. Dla niego jednak najpiękniejszą muzyką był widok zasklepianej rany. Wolno skapujący ekstrakt z bzu, podgrzewany z innymi odczynnikami. Widok dokładnie zapisanej formuły na eliksir, zdziwienie w głosie pacjenta gdy zdaje sobie sprawę, że jest całkowicie zdrowy. Udana sekcja, szkice anatomii stworzenia odwzorowane w najmniejszych szczegółach. Nie poezja, nie rzeźby. Czysta wiedza, nauka, satysfakcja z uratowanego życia.
Tego niestety nie mógł znaleźć w prostych interakcjach z ludźmi na trybunach. Chyba że trafi się ktoś pokroju tego zamaskowanego człeka którego imię zdążył zapomnieć, który wspomni przypadkiem o jakiejś zakazanej sztuce manipulacji materiałem genetycznym. Ile takich przypadków mogło się zdarzyć w ciągu dwóch dni? Bardzo dobre pytanie. Tymczasem obserwował walki. Żelazny piach pokrył teren ponad dziewczęciem, a potężny piorun wystrzelił z burzowej chmury. Dodatkowo zaczął padać deszcz. Gdyby nie to że mieli dach nad głowami... w sumie cholera, nie mieli. Po prostu zmoknie. On, jego bandaże, cały jego dobytek, ubranie... Ono nie było wodoodporne. A wiadomo, że krople deszczu same w sobie nie są najbardziej czyste. Szlag. Wyjął z kabury płachtę materiału którą nosił na wypadek, gdyby potencjalny pacjent w warunkach polowych nie chciał podróżować na robaczej chmurze. Biały kwadrat 2x2 okrył Mujina szybciutko, w taki sposób że jedynie część jego głowy była widoczna. Kilka robaczków podtrzymywało płachtę od wewnątrz, więc nawet nie było to widoczne, a pozwalało oddzielić zmoczony materiał od reszty ubrania. Piorun uderzył w Youmu, ale jej piach powstrzymał uderzenie. Elektryczność wystrzeliła z pod ziemi, ona otoczyła się kokonem z tej czarnej substancji. Oj działo się, tak samo na innych arenach. Notes skryty pod płachtą śmigał jak szalony. Znaczy ołówek po notesie.
- Znaczy nawet jakbyś chciał słuchać, to w tych warunkach by nie wyszło. - odpowiedział dzieciakowi. No znaczy chyba dzieciakowi, a nawet jeśli to wyglądał bardzo młodo. - Czy wywoływanie deszczu na wszystkich arenach nie powinno być dyskwalifikacją? - rzucił do siebie pod nosem, nie oczekując nawet odpowiedzi na to pytanie. Ogólnie rzucone w przestrzeń, bez żadnych kryteriów odnośnie odpowiedzi. Kto tam ich wie, może pojawi się ktoś kto ma coś ciekawego do powiedzenia?
Tego niestety nie mógł znaleźć w prostych interakcjach z ludźmi na trybunach. Chyba że trafi się ktoś pokroju tego zamaskowanego człeka którego imię zdążył zapomnieć, który wspomni przypadkiem o jakiejś zakazanej sztuce manipulacji materiałem genetycznym. Ile takich przypadków mogło się zdarzyć w ciągu dwóch dni? Bardzo dobre pytanie. Tymczasem obserwował walki. Żelazny piach pokrył teren ponad dziewczęciem, a potężny piorun wystrzelił z burzowej chmury. Dodatkowo zaczął padać deszcz. Gdyby nie to że mieli dach nad głowami... w sumie cholera, nie mieli. Po prostu zmoknie. On, jego bandaże, cały jego dobytek, ubranie... Ono nie było wodoodporne. A wiadomo, że krople deszczu same w sobie nie są najbardziej czyste. Szlag. Wyjął z kabury płachtę materiału którą nosił na wypadek, gdyby potencjalny pacjent w warunkach polowych nie chciał podróżować na robaczej chmurze. Biały kwadrat 2x2 okrył Mujina szybciutko, w taki sposób że jedynie część jego głowy była widoczna. Kilka robaczków podtrzymywało płachtę od wewnątrz, więc nawet nie było to widoczne, a pozwalało oddzielić zmoczony materiał od reszty ubrania. Piorun uderzył w Youmu, ale jej piach powstrzymał uderzenie. Elektryczność wystrzeliła z pod ziemi, ona otoczyła się kokonem z tej czarnej substancji. Oj działo się, tak samo na innych arenach. Notes skryty pod płachtą śmigał jak szalony. Znaczy ołówek po notesie.
- Znaczy nawet jakbyś chciał słuchać, to w tych warunkach by nie wyszło. - odpowiedział dzieciakowi. No znaczy chyba dzieciakowi, a nawet jeśli to wyglądał bardzo młodo. - Czy wywoływanie deszczu na wszystkich arenach nie powinno być dyskwalifikacją? - rzucił do siebie pod nosem, nie oczekując nawet odpowiedzi na to pytanie. Ogólnie rzucone w przestrzeń, bez żadnych kryteriów odnośnie odpowiedzi. Kto tam ich wie, może pojawi się ktoś kto ma coś ciekawego do powiedzenia?
0 x
- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
Re: Trybuna wschodnia
Sztuka sztuką, wirtuozeria zdecydowanie różniła się od tego, co mógł zaoferować pierwszy lepszy grajek. Tohaku nie miał nic przeciwko pięknym pieśniom czy balladom, ale tylko wtedy, gdy sytuacja im odpowiadała. Na trybunach mógłby już od biedy wytrzymać coś dynamicznego, pobudzającego do walki, ale wątpił, że tamten byłby w stanie zaoferować im coś takiego. Z tego właśnie powodu w tym wypadku wygrała zgryźliwość, na szczęście z powodzeniem — wydawało się, że wydrwigrosz nie miał już nic do dodania, podobnie jak zabandażowany mężczyzna. Iście kuriozalny ubiór, ale nie na tyle, by młodzieniec sam wyszedł z inicjatywą rozmowy. Co prawda Mujin jak na razie sprawiał wrażenie rozsądnego, lecz siedemnastolatek mimo wszystko obstawał przy swoim. Pytanie, odpowiedź. Do tego planował ograniczyć swoją społeczną interakcję tego dnia. Zobaczymy, co przyniesie los.
Tymczasem na arenach działo się. O ile Ekko wciąż trzymał się swojej skrajnie nudnawej taktyki, o tyle pozostałe walki rozwijały się bardzo korzystnie dla żądnej krwi gawiedzi. Tam wybuch, tu skomplikowane manewry dziwacznym żelazem, aż ciężko zdecydować się, na co patrzeć. Podniecenie trwało w najlepsze, dopóki po kilku chwilach od wystrzelenia błyskawicy w niebo przez Yoake nad całą areną zaczęły się zbierać burzowe chmury. Jeżeli to rzeczywiście była jego sprawka, to była to cholernie dziwaczna, ale jak widać cholernie efektywna technika, co pokazał piorun uderzający w osłonę stworzoną przez Youmu. Raz jeszcze Tohaku zapomniał o swoim towarzystwie i chłonął to, co działo się poniżej aż do czasu, gdy słowa Mujina wybudziły go z transu. No tak, deszcz. Hart hartem, zmoknąć w taką pogodę zdecydowanie by nie chciał. Zabandażowany mężczyzna ustanowił nad sobą dość kuriozalną, lewitującą osłonkę, nieco łechtającą ciekawość siedemnastolatka, który odpowiedział mu tym samym. Wyciągnął delikatnie dłoń przed siebie i już po chwili zaciskał ręce na rączce parasola, stworzonego w całości z lodu i szczelnie chroniąc...
Trzask.
Piorun, który uderzył w jedną ze ścian między arenami, siłą rzeczy sprawił, że ciemnowłosy aż podskoczył. Ataku na Youmu jako tako się spodziewał, ale tego niekoniecznie. Z prędkością zębatych jeźdźców, którzy kilka dni wcześniej zamajaczyli mu na szlaku, ziarenko strachu przebiegło przez umysł młodzieńca. Pogoda była zdecydowanie zbyt podobna do niedawnych, traumatycznych wydarzeń. Samotna podróż, kapliczka, zęby, strach, wilki, nieuzasadniona panika. Choć racjonalna część jego mózgu wiedziała, że była to tylko halucynacja, to ta bojaźliwa cały czas podkopywała jej przekonania, siejąc niepewność. Dlatego też, by jakkolwiek zająć myśli, które rozbiegały się nieco zbyt mocno, Tohaku zdecydował się odpowiedzieć kuriozalnemu mężczyźnie.
— Samego deszczu? Myślę, że nie. Gorzej, gdyby widownia oberwała piorunem. — No chyba, że byłby to członek rodu Hōzuki. Maleńka, sadystyczna część duszy siedemnastolatka właśnie uśmiechnęła się sadystycznie, ukazując swe zaostrzone, rekinie zęby. Zresztą nie chciał, by Yoake przegrał. Podświadomie mu kibicował, pewnie przez to, że wyeliminował Harishama, a na dodatek dawał dobre widowisko. Czego chcieć więcej?
Na pewno nie tego, że walka Sagisy z Shenzhenem zakończyła się w przedbiegach. Co prawda można się było tego spodziewać po tym, co chłopak pokazał w pierwszej rundzie, ale jednak niesmak pozostawał, wszak większość liczyła na znacznie dłuższe starcie. No ale nic, Uchiha musiała się koniec końców ugiąć pod naciskiem diabelnie szybkiego piasku, tym samym odciążając umysł Tohaku o dwadzieścia pięć procent. Przynajmniej mógł poświęcić więcej uwagi bardziej wyrównanym starciom.
W wątku: Mujin, Tatsuo (?).
Tymczasem na arenach działo się. O ile Ekko wciąż trzymał się swojej skrajnie nudnawej taktyki, o tyle pozostałe walki rozwijały się bardzo korzystnie dla żądnej krwi gawiedzi. Tam wybuch, tu skomplikowane manewry dziwacznym żelazem, aż ciężko zdecydować się, na co patrzeć. Podniecenie trwało w najlepsze, dopóki po kilku chwilach od wystrzelenia błyskawicy w niebo przez Yoake nad całą areną zaczęły się zbierać burzowe chmury. Jeżeli to rzeczywiście była jego sprawka, to była to cholernie dziwaczna, ale jak widać cholernie efektywna technika, co pokazał piorun uderzający w osłonę stworzoną przez Youmu. Raz jeszcze Tohaku zapomniał o swoim towarzystwie i chłonął to, co działo się poniżej aż do czasu, gdy słowa Mujina wybudziły go z transu. No tak, deszcz. Hart hartem, zmoknąć w taką pogodę zdecydowanie by nie chciał. Zabandażowany mężczyzna ustanowił nad sobą dość kuriozalną, lewitującą osłonkę, nieco łechtającą ciekawość siedemnastolatka, który odpowiedział mu tym samym. Wyciągnął delikatnie dłoń przed siebie i już po chwili zaciskał ręce na rączce parasola, stworzonego w całości z lodu i szczelnie chroniąc...
Trzask.
Piorun, który uderzył w jedną ze ścian między arenami, siłą rzeczy sprawił, że ciemnowłosy aż podskoczył. Ataku na Youmu jako tako się spodziewał, ale tego niekoniecznie. Z prędkością zębatych jeźdźców, którzy kilka dni wcześniej zamajaczyli mu na szlaku, ziarenko strachu przebiegło przez umysł młodzieńca. Pogoda była zdecydowanie zbyt podobna do niedawnych, traumatycznych wydarzeń. Samotna podróż, kapliczka, zęby, strach, wilki, nieuzasadniona panika. Choć racjonalna część jego mózgu wiedziała, że była to tylko halucynacja, to ta bojaźliwa cały czas podkopywała jej przekonania, siejąc niepewność. Dlatego też, by jakkolwiek zająć myśli, które rozbiegały się nieco zbyt mocno, Tohaku zdecydował się odpowiedzieć kuriozalnemu mężczyźnie.
— Samego deszczu? Myślę, że nie. Gorzej, gdyby widownia oberwała piorunem. — No chyba, że byłby to członek rodu Hōzuki. Maleńka, sadystyczna część duszy siedemnastolatka właśnie uśmiechnęła się sadystycznie, ukazując swe zaostrzone, rekinie zęby. Zresztą nie chciał, by Yoake przegrał. Podświadomie mu kibicował, pewnie przez to, że wyeliminował Harishama, a na dodatek dawał dobre widowisko. Czego chcieć więcej?
Na pewno nie tego, że walka Sagisy z Shenzhenem zakończyła się w przedbiegach. Co prawda można się było tego spodziewać po tym, co chłopak pokazał w pierwszej rundzie, ale jednak niesmak pozostawał, wszak większość liczyła na znacznie dłuższe starcie. No ale nic, Uchiha musiała się koniec końców ugiąć pod naciskiem diabelnie szybkiego piasku, tym samym odciążając umysł Tohaku o dwadzieścia pięć procent. Przynajmniej mógł poświęcić więcej uwagi bardziej wyrównanym starciom.
W wątku: Mujin, Tatsuo (?).
Ukryty tekst
0 x

- Miyuki
- Gracz nieobecny
- Posty: 70
- Rejestracja: 20 lut 2020, o 13:18
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 09#p132609
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Trybuna wschodnia
Tja... deszcz sam w sobie faktycznie krzywdy nie czynił. O ile uśpienie kogoś mogło mieć jakieś konsekwencje negatywne, na przykład ktoś mógł wypaść za barierkę i skręcić kark uderzając w ziemię, to woda nie mogła zrobić krzywdy. Nawet poślizgnąć się nie dało na kałuży. Czyli - koleś miał rację. Piorun byłby znacznie gorszą opcją. Kiedyś badał ludzi porażonych potężnymi dawkami tego dzikiego żywiołu, rany były naprawdę nieprzyjemne. Piękne pod kątem wizualnym, ale nadal - nieprzyjemne.
Oglądał dalej. Kolejne bombki dymne wprawiły w irytację widownię i całkowicie niesłusznie. Każdy miał swój styl walki i niektórzy może lubili kontrolę pola walki przez uniemożliwienie przeciwnikowi normalnego widzenia. Okej. Ponownie - ograniczenia okoliczności, które nie pozwalały walczącym na swobodę. A szkoda, chciał zobaczyć więcej papierowych sztuczek. Koła stworzone z papieru, szybko obracające się. O, to mogło powodować naprawdę przykre rany szarpano-cięte. Dym eksplodował. Klony. Wszystko to leciało do notesu. Zapisywał wszystko, co tylko się działo. Nie pomijał niczego. Ogień po żyłce, idący w linii prostej. Chakramy na przeciwnika. Werdykt - przegrana Uchihy. Wygrana kartkowego reprezentanta, Yoshida Yuu. Zapamiętał sobie to imię. I zapisał. Piaskowy wygrał bez najmniejszego problemu. Do przewidzenia, jego piach musiał być zdecydowanie potężny. Nie tak szybki jak jego robactwo co prawda, ale na pewno miał większą masę i co za tym idzie większe pierdolnięcie.
W czasie gdy Mujin robił notatki, kilka robaczków podleciało do mężczyzny. Niby nic niezwykłego, ot niewielka chmara niewielkich robaczków. Rzędu ile? No, naprawdę drobnych. Jak ziarenka piasku. Te kilka robaczków trzymało jednak obiekt - białą kartę z nakreślonymi słowami. Wizytówka, znak rozpoznawczy którego Mujin używał do reklamowania siebie i swojego przybytku. Papierek z gracją wylądował przed mężczyzną, a kilka robaczków które go niosły błyskawicznie wróciły do rękawa Mujina. Nie lubił korzystać publicznie ze swoich umiejętności kontroli robaków. Często wzbudzały obrzydzenie, a same robaki często uważane były za brudne istoty, przenoszące choroby. Nic bardziej mylnego. Owszem, przenosiły, ale jego były hodowane specjalnie po to żeby nie były jakkolwiek zakażone. Nie dotykały niczego w swoim życiu poza jego chakrą, więc były też sterylne. Ale on to wiedział, inni nie wiedzieli. Dlatego wolał korzystać sporadyczne, ale wolał zrobić to w sposób subtelny i nie przeszkadzać w oglądaniu zmagań.
Oglądał dalej. Kolejne bombki dymne wprawiły w irytację widownię i całkowicie niesłusznie. Każdy miał swój styl walki i niektórzy może lubili kontrolę pola walki przez uniemożliwienie przeciwnikowi normalnego widzenia. Okej. Ponownie - ograniczenia okoliczności, które nie pozwalały walczącym na swobodę. A szkoda, chciał zobaczyć więcej papierowych sztuczek. Koła stworzone z papieru, szybko obracające się. O, to mogło powodować naprawdę przykre rany szarpano-cięte. Dym eksplodował. Klony. Wszystko to leciało do notesu. Zapisywał wszystko, co tylko się działo. Nie pomijał niczego. Ogień po żyłce, idący w linii prostej. Chakramy na przeciwnika. Werdykt - przegrana Uchihy. Wygrana kartkowego reprezentanta, Yoshida Yuu. Zapamiętał sobie to imię. I zapisał. Piaskowy wygrał bez najmniejszego problemu. Do przewidzenia, jego piach musiał być zdecydowanie potężny. Nie tak szybki jak jego robactwo co prawda, ale na pewno miał większą masę i co za tym idzie większe pierdolnięcie.
W czasie gdy Mujin robił notatki, kilka robaczków podleciało do mężczyzny. Niby nic niezwykłego, ot niewielka chmara niewielkich robaczków. Rzędu ile? No, naprawdę drobnych. Jak ziarenka piasku. Te kilka robaczków trzymało jednak obiekt - białą kartę z nakreślonymi słowami. Wizytówka, znak rozpoznawczy którego Mujin używał do reklamowania siebie i swojego przybytku. Papierek z gracją wylądował przed mężczyzną, a kilka robaczków które go niosły błyskawicznie wróciły do rękawa Mujina. Nie lubił korzystać publicznie ze swoich umiejętności kontroli robaków. Często wzbudzały obrzydzenie, a same robaki często uważane były za brudne istoty, przenoszące choroby. Nic bardziej mylnego. Owszem, przenosiły, ale jego były hodowane specjalnie po to żeby nie były jakkolwiek zakażone. Nie dotykały niczego w swoim życiu poza jego chakrą, więc były też sterylne. Ale on to wiedział, inni nie wiedzieli. Dlatego wolał korzystać sporadyczne, ale wolał zrobić to w sposób subtelny i nie przeszkadzać w oglądaniu zmagań.
0 x
- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
Re: Trybuna wschodnia
Tak jak Tohaku wydawał się niewzruszony na lewitującą płachtę nad swoim rozmówcą, tak on sam również nie przedstawił zainteresowania lodowym parasolem. Ugodzony prosto w infantylną część swojego charakteru, siedemnastolatek obrócił się jedynie, by kontynuować obserwację walk. Milczenie uznał jako potwierdzenie swoich słów, toteż Mujin zapewne również nie przepadał za przesadnie długimi konwersacjami. I dobrze. Dzięki temu oczom zimnego chłopaka nie umknęło to, jak zakończyło się jedno ze starć, a zakończyło się dość efektownie, zapewniając kartkowemu nastolatkowi miejsce w półfinale.
Trzeba przyznać, że początkowy dym raczej nie zapowiadał dość interesującej potyczki, a mimo to Masako i Yuu zafundowali im nie lada rozrywkę. Dwa kończące ataki zostały powstrzymane niemalże w ostatniej chwili i kto wie, czy inny sędzia nie uznałby wygranej Uchihy? Wszak mocno pokiereszowała swojego oponenta, a i ogień miał go sięgnąć lada moment. No nic, rolą Tohaku nie było rozmyślanie pod tytułem "co by było gdyby". W przeciwieństwie do rozszalałej tuszy pokornie, w głowie pogratulował obu walczącym i przeniósł swój wzrok na pozostałe areny, gdzie również się działo. O ile Tamaki i Ekko pokazywali dość nudne — w jego opinii — style, to za Youmu i Yoakem trudno mu było nadążyć. Właśnie ta dwójka pokazywała to, po co siedemnastolatek zjawił się w tym miejscu. Potencjał bojowy, z którego miał zamiar wyciągnąć naukę i jak najwięcej informacji. Właśnie dlatego skarcił się w myślach, zobaczywszy kątem oka jak jego mało rozmowny interlokutor skrobał notatki. Też powinien był to robić, nawet jeśli nie pozwoliłoby to na tak ekstatyczne oglądanie wydarzeń na arenach.
Na tyle ekstatyczne, że praktycznie zapomniał o obiecanym spotkaniu z Shinsem i Yoshimitsu. Pewnie po części złożył się na to fakt, że nigdzie ich nie widział, więc znajome twarze nie miały okazji odświeżyć pamięci. Gdyby młodzieniec się nad tym zastanowił to pewnie doszedłby do wniosku, że od samego początku podświadomie nie miał zamiaru za bardzo wplątywać się w tę znajomość. Wczoraj dał się ponieść chwili i zgodził się na wiele, by nieco podnieść na duchu skrywaną samotność. Zbyt wiele.
No, ale nie miał nawet czasu odciągnąć swych myśli od walk, bo oto przed jego oczami zjawiła się dość kuriozalna przesyłka. Zanim w ogóle przeczytał treść wizytówki jego wzrok podążył za robaczkami, które schowały się do rękawa zabandażowanego mężczyzny. Ach, oto kolejny shinobi na jego drodze, to by tłumaczyło niecodzienny wygląd. Szczególnie, że ze wszystkich klanów o których słyszał w swoim krótkim życiu, Aburame wydawali się najdziwniejsi. O ile nie bał się i jako tako nie brzydził się owadów, to jednak coś w tej umiejętności wzbudzało w nim odrazę, jak zresztą u większości społeczeństwa. Cóż, przynajmniej zagadka lewitującej płachty się rozwiązała.
Poniekąd usatysfakcjonowany Tohaku przeniósł swoje oczy na przesyłkę dostarczoną mu przez małych kurierów. Yokage Mujin (ach, kolejny ukrywający swoje rodowe nazwisko), usługi medyczne wszelakie... Tu zaświeciła się hipochondryczna część umysłu młodzieńca. Do tej pory na to nie wpadł, ale dobrze by było mieć znajomego lekarza, który potwierdzałby lub rozwiewał jego obawy. Kto wie, czy nękające go napady nie były czymś poważniejszym niż tylko traumą? Chwilowy niepokój został szczęśliwie rozwiany przez to, że chyba musiał się jakoś ustosunkować do tego, co sprezentował mu Mujin. Chyba, bo mimo wszystko wciąż niezbyt znał się na społecznych konwenansach.
— Zaproszenie? Reklama? Co powinienem o tym myśleć? — Siedemnastolatek nie bez żalu odwrócił swój wzrok od pola bitwy i utkwił swe już nieco mniej obojętne oczęta w spojrzeniu tajemniczego Aburame.
W wątku: Mujin.
Trzeba przyznać, że początkowy dym raczej nie zapowiadał dość interesującej potyczki, a mimo to Masako i Yuu zafundowali im nie lada rozrywkę. Dwa kończące ataki zostały powstrzymane niemalże w ostatniej chwili i kto wie, czy inny sędzia nie uznałby wygranej Uchihy? Wszak mocno pokiereszowała swojego oponenta, a i ogień miał go sięgnąć lada moment. No nic, rolą Tohaku nie było rozmyślanie pod tytułem "co by było gdyby". W przeciwieństwie do rozszalałej tuszy pokornie, w głowie pogratulował obu walczącym i przeniósł swój wzrok na pozostałe areny, gdzie również się działo. O ile Tamaki i Ekko pokazywali dość nudne — w jego opinii — style, to za Youmu i Yoakem trudno mu było nadążyć. Właśnie ta dwójka pokazywała to, po co siedemnastolatek zjawił się w tym miejscu. Potencjał bojowy, z którego miał zamiar wyciągnąć naukę i jak najwięcej informacji. Właśnie dlatego skarcił się w myślach, zobaczywszy kątem oka jak jego mało rozmowny interlokutor skrobał notatki. Też powinien był to robić, nawet jeśli nie pozwoliłoby to na tak ekstatyczne oglądanie wydarzeń na arenach.
Na tyle ekstatyczne, że praktycznie zapomniał o obiecanym spotkaniu z Shinsem i Yoshimitsu. Pewnie po części złożył się na to fakt, że nigdzie ich nie widział, więc znajome twarze nie miały okazji odświeżyć pamięci. Gdyby młodzieniec się nad tym zastanowił to pewnie doszedłby do wniosku, że od samego początku podświadomie nie miał zamiaru za bardzo wplątywać się w tę znajomość. Wczoraj dał się ponieść chwili i zgodził się na wiele, by nieco podnieść na duchu skrywaną samotność. Zbyt wiele.
No, ale nie miał nawet czasu odciągnąć swych myśli od walk, bo oto przed jego oczami zjawiła się dość kuriozalna przesyłka. Zanim w ogóle przeczytał treść wizytówki jego wzrok podążył za robaczkami, które schowały się do rękawa zabandażowanego mężczyzny. Ach, oto kolejny shinobi na jego drodze, to by tłumaczyło niecodzienny wygląd. Szczególnie, że ze wszystkich klanów o których słyszał w swoim krótkim życiu, Aburame wydawali się najdziwniejsi. O ile nie bał się i jako tako nie brzydził się owadów, to jednak coś w tej umiejętności wzbudzało w nim odrazę, jak zresztą u większości społeczeństwa. Cóż, przynajmniej zagadka lewitującej płachty się rozwiązała.
Poniekąd usatysfakcjonowany Tohaku przeniósł swoje oczy na przesyłkę dostarczoną mu przez małych kurierów. Yokage Mujin (ach, kolejny ukrywający swoje rodowe nazwisko), usługi medyczne wszelakie... Tu zaświeciła się hipochondryczna część umysłu młodzieńca. Do tej pory na to nie wpadł, ale dobrze by było mieć znajomego lekarza, który potwierdzałby lub rozwiewał jego obawy. Kto wie, czy nękające go napady nie były czymś poważniejszym niż tylko traumą? Chwilowy niepokój został szczęśliwie rozwiany przez to, że chyba musiał się jakoś ustosunkować do tego, co sprezentował mu Mujin. Chyba, bo mimo wszystko wciąż niezbyt znał się na społecznych konwenansach.
— Zaproszenie? Reklama? Co powinienem o tym myśleć? — Siedemnastolatek nie bez żalu odwrócił swój wzrok od pola bitwy i utkwił swe już nieco mniej obojętne oczęta w spojrzeniu tajemniczego Aburame.
W wątku: Mujin.
0 x

- Tatsuo
- Postać porzucona
- Posty: 547
- Rejestracja: 2 lut 2020, o 23:16
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Długie rude włosy opadające swobodnie na ramiona, blizny od oparzeń na prawej stronie twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Płaszczyk i przyczepiona do niego biwa.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=8019
- GG/Discord: Kraze#5092
- Multikonta: Don Patch | Fujiko
Re: Trybuna wschodnia
Tatsuo przekrzywił głowę, wsłuchując się w słowa swojej publiczności. Ależ oni byli dla niego oschli! Nie spodziewał się, że będąc w kraju, w którym dobre maniery są przecież tak wychwalane, nie znajdzie nawet jednej zainteresowanej jego sztuką osoby. Nie musieli przecież wychwalać jej pod niebiosa, choć byłoby to cenione, ale rzucić miłym słowem czy po prostu dokończyć tekst piosenki, o którą Tatsuo tak ładnie się prosił. – Wytrwale. – Rzucił właściwie sam do siebie z niemałą obrazą w głosie. Banda ignorantów!
– Tworzenie ma tam sens, gdy dociera to do uszu innych ludzi. Może i jeszcze tego nie rozumiecie, ale z pewnością zostanie to z wami na o wiele dłużej, niż jesteście sobie wyobrazić. Jak zatęsknicie, to mnie może jeszcze spotkacie. – Skwitował ich zachowanie dość szybko wypowiedzianym zdaniem, łapiąc na samym końcu głęboki wdech i widząc, że nie zamierzają wcale zmienić swojego zachowania, obrócił się na pięcie i poszedł nieco dalej, szukając ludzi chcących posłuchać jego śpiewu. Potrząsnął delikatnie głową, chcąc nie tylko metaforycznie, ale również fizycznie wyrzucić ze swojej głowy złe myśli, a tym samym przypomniała mu się jeszcze jedna piosenką, którą powoli zaczął rozgrywać na swojej lutni. Śpiewał ją dosyć cicho, była ona bowiem długa i niezbyt spamiętana przez słaby umysł Tatsuo, który wolał tworzyć na świeżo, niż używać dawno zapisanych tekstów. – ~Lecz teraz skupić się muszę, bo jedna myśl / Zaprząta od kilku dni głowę mą / Nożyczki mej mamy spełnią inną rolę dziś / Ujrzysz ją wreszcie gdy, głowę zetnę twą – Zaśpiewał refren o wiele głośniej, patrząc co jakiś czas na reakcje reszty widowni. Może przynajmniej tutaj odnajdzie zrozumienie i spełnienie? Ach, marzenia. Piosenka sama w sobie nie należała do przyjemnych, opowiadała przecież o kobiece, która zabiła miłość swojego życia, bo ten nie był z nią. Okrutna historia jakby nie patrzeć. Takie przecież ludzie lubią? – ~Lecz teraz skupić się muszę, bo jedna myśl / Zaprząta od kilku dni głowę mą / Żółta spinka, co niegdyś podarowałeś jej, / teraz w krystaliczną czerwień zamieniła się – Dokończył kolejny z refrenów, stale powtarzającej się ballady.
Choć i to nie przyniosło skutków. Na twarzy Tatsuo zawitał smutek, choć chyba nie z tego, że sam nie zdobył popularności, a raczej z tego, jaki stał sie ten świat. Bayushi opowiadał mu o wspaniałym Ichirou, którego miał spotkać tutaj na trybunach, okazie męstwa, dobroci i piękna, a póki co jedynie spotyka średnio rozgarniętych ludzi, chcących oglądać bitwy. Mężczyzna przystanął w końcu na jednym z wyższych stopni i raz jeszcze spojrzał na trybuny. Jedyne, co go zaciekawiło, to kartki papieru wirujące w postaci wielorakich czakramów po arenie i chyba wygrywających pojedynek, choć ciężko to było ocenić z tej perspektywy. Czyżby ktoś z jego własnego szczepu wybrał się na turniej, nic nie mówiąc nikomu? Przecież cała wioska by o tym mówiła, a tutaj zero informacji, lecz nie przejmował się tym aż tak, nawet jeżeli ktoś miałby wykraść im tajemnice kierowania kartkami. Chciał poznać tego człowieka za wszelką cenę! Teraz jednak był zmuszony do tego, by jak i reszta, przysiąść się i pooglądać okropnie nudne pojedynki na szczęście już się kończące.
Jedynymi osobami, które w ogóle się do niego odezwały, była para w maskach. Może naprawdę byli parą? Wyglądali niczym ciemność i blask, lecz coś między nimi iskrzyło! Tatsuo zaciekawiony własnym odkryciem, że może właśnie spostrzegł tak ciekawą parę na trybunach, po chwili wrócił do nich, bo w końcu i tak nikt inny z nim nie chciał rozmawiać. Przysiadł się gdzieś w tylnym rzędzie, chcąc jedynie podsłuchać rozmowę między nimi, a może nawet się wtrąci. – Jeju, co za akcja! – Krzyknął do siedzących w jego rzędzie osób, choć tak naprawdę celem była para siedząca przed nim. Może go znowu zauważą i powiedzą - dziękujemy ci że do nas wróciłeś! Na pewno tak będzie. – Woda oczyszcza ze złej energii, tak mówią. Może w końcu nieco atmosfera na trybunach się wyczyści, bo przecież te walki są tak interesujące, jakieś obrzucanie się żelastwem. – Nie bardzo rozumiał, co tam się wyprawiało. Dziewczyna siedziała w jakimś kokonie z żelaza? Prawie jak tamten chłopak, który kontrolował piach. Oni wszyscy są jacyś nieźle powaleni. – I ta burza! Tak można wytworzyć burzę po prostu? – Deszcz to jedno, ale cała burza z piorunami? Co jak w nich uderzy? Jejku! Tatsuo chcąc sprawdzić, czy to jest faktycznie idealnie naturalny wytwór, a nie jedynie iluzja z chakry, wystawił rękę do przodu, chcąc pochwycić nieco kropel deszczu i spróbować językiem. O tak, po prostu, inaczej się przecież nie da.
Generalnie jak mogę, to jeszcze pobędę, ale jakby mnie nie było, to proszę uznać, że sobie śpiewam gdzieś w oddali, choć mam nadzieję, że będę! Przepraszam za wbicie się ~
Tl;dr: ostatni akapit wystarczy dla Mujina i Tohaku
– Tworzenie ma tam sens, gdy dociera to do uszu innych ludzi. Może i jeszcze tego nie rozumiecie, ale z pewnością zostanie to z wami na o wiele dłużej, niż jesteście sobie wyobrazić. Jak zatęsknicie, to mnie może jeszcze spotkacie. – Skwitował ich zachowanie dość szybko wypowiedzianym zdaniem, łapiąc na samym końcu głęboki wdech i widząc, że nie zamierzają wcale zmienić swojego zachowania, obrócił się na pięcie i poszedł nieco dalej, szukając ludzi chcących posłuchać jego śpiewu. Potrząsnął delikatnie głową, chcąc nie tylko metaforycznie, ale również fizycznie wyrzucić ze swojej głowy złe myśli, a tym samym przypomniała mu się jeszcze jedna piosenką, którą powoli zaczął rozgrywać na swojej lutni. Śpiewał ją dosyć cicho, była ona bowiem długa i niezbyt spamiętana przez słaby umysł Tatsuo, który wolał tworzyć na świeżo, niż używać dawno zapisanych tekstów. – ~Lecz teraz skupić się muszę, bo jedna myśl / Zaprząta od kilku dni głowę mą / Nożyczki mej mamy spełnią inną rolę dziś / Ujrzysz ją wreszcie gdy, głowę zetnę twą – Zaśpiewał refren o wiele głośniej, patrząc co jakiś czas na reakcje reszty widowni. Może przynajmniej tutaj odnajdzie zrozumienie i spełnienie? Ach, marzenia. Piosenka sama w sobie nie należała do przyjemnych, opowiadała przecież o kobiece, która zabiła miłość swojego życia, bo ten nie był z nią. Okrutna historia jakby nie patrzeć. Takie przecież ludzie lubią? – ~Lecz teraz skupić się muszę, bo jedna myśl / Zaprząta od kilku dni głowę mą / Żółta spinka, co niegdyś podarowałeś jej, / teraz w krystaliczną czerwień zamieniła się – Dokończył kolejny z refrenów, stale powtarzającej się ballady.
Choć i to nie przyniosło skutków. Na twarzy Tatsuo zawitał smutek, choć chyba nie z tego, że sam nie zdobył popularności, a raczej z tego, jaki stał sie ten świat. Bayushi opowiadał mu o wspaniałym Ichirou, którego miał spotkać tutaj na trybunach, okazie męstwa, dobroci i piękna, a póki co jedynie spotyka średnio rozgarniętych ludzi, chcących oglądać bitwy. Mężczyzna przystanął w końcu na jednym z wyższych stopni i raz jeszcze spojrzał na trybuny. Jedyne, co go zaciekawiło, to kartki papieru wirujące w postaci wielorakich czakramów po arenie i chyba wygrywających pojedynek, choć ciężko to było ocenić z tej perspektywy. Czyżby ktoś z jego własnego szczepu wybrał się na turniej, nic nie mówiąc nikomu? Przecież cała wioska by o tym mówiła, a tutaj zero informacji, lecz nie przejmował się tym aż tak, nawet jeżeli ktoś miałby wykraść im tajemnice kierowania kartkami. Chciał poznać tego człowieka za wszelką cenę! Teraz jednak był zmuszony do tego, by jak i reszta, przysiąść się i pooglądać okropnie nudne pojedynki na szczęście już się kończące.
Jedynymi osobami, które w ogóle się do niego odezwały, była para w maskach. Może naprawdę byli parą? Wyglądali niczym ciemność i blask, lecz coś między nimi iskrzyło! Tatsuo zaciekawiony własnym odkryciem, że może właśnie spostrzegł tak ciekawą parę na trybunach, po chwili wrócił do nich, bo w końcu i tak nikt inny z nim nie chciał rozmawiać. Przysiadł się gdzieś w tylnym rzędzie, chcąc jedynie podsłuchać rozmowę między nimi, a może nawet się wtrąci. – Jeju, co za akcja! – Krzyknął do siedzących w jego rzędzie osób, choć tak naprawdę celem była para siedząca przed nim. Może go znowu zauważą i powiedzą - dziękujemy ci że do nas wróciłeś! Na pewno tak będzie. – Woda oczyszcza ze złej energii, tak mówią. Może w końcu nieco atmosfera na trybunach się wyczyści, bo przecież te walki są tak interesujące, jakieś obrzucanie się żelastwem. – Nie bardzo rozumiał, co tam się wyprawiało. Dziewczyna siedziała w jakimś kokonie z żelaza? Prawie jak tamten chłopak, który kontrolował piach. Oni wszyscy są jacyś nieźle powaleni. – I ta burza! Tak można wytworzyć burzę po prostu? – Deszcz to jedno, ale cała burza z piorunami? Co jak w nich uderzy? Jejku! Tatsuo chcąc sprawdzić, czy to jest faktycznie idealnie naturalny wytwór, a nie jedynie iluzja z chakry, wystawił rękę do przodu, chcąc pochwycić nieco kropel deszczu i spróbować językiem. O tak, po prostu, inaczej się przecież nie da.
Generalnie jak mogę, to jeszcze pobędę, ale jakby mnie nie było, to proszę uznać, że sobie śpiewam gdzieś w oddali, choć mam nadzieję, że będę! Przepraszam za wbicie się ~
Tl;dr: ostatni akapit wystarczy dla Mujina i Tohaku
0 x

- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Trybuna wschodnia
Mimochodem wyłapał co do niego mówiono. Na przykład do o sztuce. Że tworzenie ma sens jak dociera do ludzi. No, tylko że do nikogo nie docierało bo ludzie byli zajęci czymkolwiek innym. Zostanie to z nami na dłużej? Na szczęście zabrał ze sobą dość alkoholu, żeby obmyć się w każdy dzień trwania turnieju, nic nie zostanie poza wspomnieniami, wiedzą i zawartością notesu który tak pieczołowicie zapisywał w trakcie walk. Zapisane konkretne umiejętności zaprezentowane przez uczestników. Ogólne obserwacje. Streszczenia wydarzeń w których brał udział, na wypadek gdyby coś umknęło mu podczas zbieranie kolejnych informacji. Ludzie. Pomysły na które wpadł, jak przykładowo kadzidło uspokajające albo olejek kofeinowy zainspirowany brakiem energii pewnego spotkanego w onsenie jegomościa. Wszystko było na swoim miejscu i miało też być dalej.
Walki trwały i miały się bardzo dobrze, bard znowu zaczął coś sobie komentować i plumkać. Go już postanowił pominąć. Siedział sobie, nie przeszkadzał nikomu to niech sobie siedzi. Nie zamierzał odbierać swobody wolnym ludziom, kim on był żeby o tym decydować? Ot elitą medycyny i geniuszem w dziedzinach technik pieczętujących i dodatkowo swoich klanowych, opartych na robactwie. W sumie może by był w stanie, ale nadal nie powinien. Czy dziki entuzjazm tego mężczyzny faktycznie brał się z tego, że jest cywilem? No niby ma sens, chociaż pewnie jakiś ninja był obeznany w sztukach muzycznych celem użycia ich później do swoich technik. Mujin też nie wiedział, że można wywołać burzę z piorunami ot tak. I że można kontrolować w jakiejś części gdzie będą padać. Ale to że "woda oczyszcza ze złej energii"? Co to za pseudomedyczne pierdolenie? Alkohol oczyszcza! Mydło oczyszcza! Inne detergenty czyszczą. Kto mógł wpaść na pomysł, że woda oczyszcza? O co kurwa chodziło?
- Właściwie to woda sama w sobie nie oczyszcza z niczego, a na pewno nie ze złej energii. Musisz użyć mydła. Albo alkoholu. Wtedy pozbywasz się nieczystości. - mruknął w stronę barda. Niestety częścią jego pracy było także uświadamianie innych odnośnie medycyny, w tym przypadku uświadamianie odnośnie higieny.
- Cokolwiek uważasz. Ja tylko powiadamiam. I się przedstawiam - powiedział, zerkając na rozmówcę. Faktycznie było to tylko to. Przedstawił się, powiedział czym się zajmuje. Na drugiej stronie wizytówki znajdowała się niewielka mapka jak dotrzeć do kliniki. Każdy może interpretować sobie to jak chce. Ale gdyby nieznajomy miałby jakiś problem natury medycznej, jakieś pytanie albo coś. To mógłby pomóc. Nikomu nie odmawiał.
Walki trwały i miały się bardzo dobrze, bard znowu zaczął coś sobie komentować i plumkać. Go już postanowił pominąć. Siedział sobie, nie przeszkadzał nikomu to niech sobie siedzi. Nie zamierzał odbierać swobody wolnym ludziom, kim on był żeby o tym decydować? Ot elitą medycyny i geniuszem w dziedzinach technik pieczętujących i dodatkowo swoich klanowych, opartych na robactwie. W sumie może by był w stanie, ale nadal nie powinien. Czy dziki entuzjazm tego mężczyzny faktycznie brał się z tego, że jest cywilem? No niby ma sens, chociaż pewnie jakiś ninja był obeznany w sztukach muzycznych celem użycia ich później do swoich technik. Mujin też nie wiedział, że można wywołać burzę z piorunami ot tak. I że można kontrolować w jakiejś części gdzie będą padać. Ale to że "woda oczyszcza ze złej energii"? Co to za pseudomedyczne pierdolenie? Alkohol oczyszcza! Mydło oczyszcza! Inne detergenty czyszczą. Kto mógł wpaść na pomysł, że woda oczyszcza? O co kurwa chodziło?
- Właściwie to woda sama w sobie nie oczyszcza z niczego, a na pewno nie ze złej energii. Musisz użyć mydła. Albo alkoholu. Wtedy pozbywasz się nieczystości. - mruknął w stronę barda. Niestety częścią jego pracy było także uświadamianie innych odnośnie medycyny, w tym przypadku uświadamianie odnośnie higieny.
- Cokolwiek uważasz. Ja tylko powiadamiam. I się przedstawiam - powiedział, zerkając na rozmówcę. Faktycznie było to tylko to. Przedstawił się, powiedział czym się zajmuje. Na drugiej stronie wizytówki znajdowała się niewielka mapka jak dotrzeć do kliniki. Każdy może interpretować sobie to jak chce. Ale gdyby nieznajomy miałby jakiś problem natury medycznej, jakieś pytanie albo coś. To mógłby pomóc. Nikomu nie odmawiał.
0 x
- Maji Bu
- Gracz nieobecny
- Posty: 56
- Rejestracja: 8 mar 2020, o 17:16
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Czarne włosy, średni wzrost, przeciętna budowa. Jasnobrązowy płaszcz z kapturem, biały szal, stary i bardzo zużyty shamisen.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba (przyczepiona z tyłu do pasa)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8265
- GG/Discord: Januszaj#1963
Re: Trybuna wschodnia
Yiznin. Przeklęte Yinzin. Miejsce to, mimo że nigdy wcześniej tu nie był, miało w sercu Bu swój specjalny, otoczony sentymentem kącik. Pamiętna podróż do samurajskiej ojczyzny, którą odbył przed sześcioma laty, zakończyła się bowiem spektakularnym niepowodzeniem i na zawsze odmieniła jego życie. Teraz, pod pretekstem organizowanego właśnie turnieju sztuk walki, miał okazję dokończyć pielgrzymkę i przekonać się, jak wiele wtedy stracił. Jeśli wierzyć powszechnym opiniom o klimacie i mieszkańcach wyspy - zapewne niezbyt wiele. Mimo to, kierowany jakimś dziwacznym poczuciem niekompletności ponownie wybrał się w podróż. Być może ciekawiło go tylko to, czy dane mu będzie dotrzeć do niegościnnego lądu i postawić nań nogę?
Z Atsui do Sogen, z Sogen do Yinzin. Statek pomyślnie przetransportował chłopaka do celu. Nie wydarzyło się przy tym nic spektakularnego, nie ujawniły się żadne tajemnice wszechświata, nie doszło do przełomowych odkryć w zakresie istoty jestestwa. Bu dostał jednak gorączki. Wyglądało na to, że bogowie postanowili ukarać go za tak zuchwałe igraszki z przeznaczeniem. Drugiego dnia pobytu na wyspie, a więc wtedy, kiedy rozpocząć miał się turniej, niedyspozycja znacznie przybrała na sile i na dobre przykuła młodzieńca do łóżka. Obsługa karczmy, w której zatrzymał się na okres wycieczki, zaopatrzyła chorego w niemały stos ziół i lekarstw, ale to z kolei odbiło się dość znacząco na jego kieszeni. Zapowiadało się na to, że spędzi na wyspie nieco więcej czasu, niż założył to sobie na początku, nie posiadał już bowiem środków na powrót na kontynent.
Trzeciego dnia zmartwychwstał. Czuł się bosko, niczym nowo narodzony i mimo że oczy, które ujrzał w swym lustrzanym odbiciu, wyglądały jeszcze na zmęczone, to bez chwili refleksji powziął zamiar wybrania się w końcu na turniejową arenę. Było już co prawda całkiem późno, ale przy odrobinie szczęścia być może uda się załapać jeszcze na jakieś ostatki widowiska. ***
Ciesząc się odzyskaną młodością i płynącą z niej orzeźwiającą energią, świeżo upieczony shinobi nareszcie wdrapał się po raz pierwszy na trybuny potężnego, imponującego rozmachem obiektu. Wypatrzył jakiegoś ekstrawaganckiego włóczęgę, który raczył pozostałych członków widowni swym śpiewem, najwyraźniej spragniony szybkiego zarobku. Stara, sprawdzona szkoła tej gałęzi żebractwa, którą dla niepoznaki nazywa się czasem sztuką uliczną. Mężczyzna nie wydawał się jednak zbyt popularny i w efekcie przerzedził nieco sporawy tłum, jaki zgromadził się na tej części trybuny, dając Bu szansę na odnalezienie dla siebie miejsca. Wykorzystując okazję, powiódł w tamtą stronę wzrokiem i zauważył nastolatka osłaniającego się czymś, co wydawało się być maseczką higieniczną. Świetnie, przynajmniej nie zarazi go on jakimś paskudztwem - ostatnie, czego potrzebował, to nawrót choroby.
Zająwszy w końcu miejsce obok swego starannie wyselekcjonowanego sąsiada, Maji rozsiadł się wygodnie i zatarł wychłodzone ręce. Powróciwszy do pełni sił był teraz w dobrym nastroju i mógł zabrać się w końcu za...
- AAA-SZUUU! - potężne kichnięcie zaatakowało niespodziewanie, niczym przyczajony skrytobójca rzucający się na ofiarę. Bu mimowolnie pociągnął nosem, po czym nakrył twarz swym obszernym szalem, starając się wziąć przeciwnika na przetrzymanie. Czuł jednak to charakterystyczne mrowienie, które podpowiadało mu, że oblężenie nie zakończy się na pierwszej salwie.
Z Atsui do Sogen, z Sogen do Yinzin. Statek pomyślnie przetransportował chłopaka do celu. Nie wydarzyło się przy tym nic spektakularnego, nie ujawniły się żadne tajemnice wszechświata, nie doszło do przełomowych odkryć w zakresie istoty jestestwa. Bu dostał jednak gorączki. Wyglądało na to, że bogowie postanowili ukarać go za tak zuchwałe igraszki z przeznaczeniem. Drugiego dnia pobytu na wyspie, a więc wtedy, kiedy rozpocząć miał się turniej, niedyspozycja znacznie przybrała na sile i na dobre przykuła młodzieńca do łóżka. Obsługa karczmy, w której zatrzymał się na okres wycieczki, zaopatrzyła chorego w niemały stos ziół i lekarstw, ale to z kolei odbiło się dość znacząco na jego kieszeni. Zapowiadało się na to, że spędzi na wyspie nieco więcej czasu, niż założył to sobie na początku, nie posiadał już bowiem środków na powrót na kontynent.
Trzeciego dnia zmartwychwstał. Czuł się bosko, niczym nowo narodzony i mimo że oczy, które ujrzał w swym lustrzanym odbiciu, wyglądały jeszcze na zmęczone, to bez chwili refleksji powziął zamiar wybrania się w końcu na turniejową arenę. Było już co prawda całkiem późno, ale przy odrobinie szczęścia być może uda się załapać jeszcze na jakieś ostatki widowiska. ***
Ciesząc się odzyskaną młodością i płynącą z niej orzeźwiającą energią, świeżo upieczony shinobi nareszcie wdrapał się po raz pierwszy na trybuny potężnego, imponującego rozmachem obiektu. Wypatrzył jakiegoś ekstrawaganckiego włóczęgę, który raczył pozostałych członków widowni swym śpiewem, najwyraźniej spragniony szybkiego zarobku. Stara, sprawdzona szkoła tej gałęzi żebractwa, którą dla niepoznaki nazywa się czasem sztuką uliczną. Mężczyzna nie wydawał się jednak zbyt popularny i w efekcie przerzedził nieco sporawy tłum, jaki zgromadził się na tej części trybuny, dając Bu szansę na odnalezienie dla siebie miejsca. Wykorzystując okazję, powiódł w tamtą stronę wzrokiem i zauważył nastolatka osłaniającego się czymś, co wydawało się być maseczką higieniczną. Świetnie, przynajmniej nie zarazi go on jakimś paskudztwem - ostatnie, czego potrzebował, to nawrót choroby.
Zająwszy w końcu miejsce obok swego starannie wyselekcjonowanego sąsiada, Maji rozsiadł się wygodnie i zatarł wychłodzone ręce. Powróciwszy do pełni sił był teraz w dobrym nastroju i mógł zabrać się w końcu za...
- AAA-SZUUU! - potężne kichnięcie zaatakowało niespodziewanie, niczym przyczajony skrytobójca rzucający się na ofiarę. Bu mimowolnie pociągnął nosem, po czym nakrył twarz swym obszernym szalem, starając się wziąć przeciwnika na przetrzymanie. Czuł jednak to charakterystyczne mrowienie, które podpowiadało mu, że oblężenie nie zakończy się na pierwszej salwie.
0 x
- Chunchunmaru
- Postać porzucona
- Posty: 34
- Rejestracja: 14 lut 2019, o 21:09
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6988
- Multikonta: nie
Re: Trybuna wschodnia
Chunchunmaru nie sądził, że tak szybko powróci na tereny samurajów. Dla niektórych dwa lata to szmat czasu, ale on czuł się tak jakby ostatnim razem był tu wczoraj. Obecnie, przeciskając się przez ludzi na trybunach, czuł się dość pewnie, ale nie mógł powiedzieć tego samego w momencie, w którym postawił pierwsze kroki na Yinzin. To te tereny zabrały mu ojca, a następnie matke. To właśnie tutaj żył w strachu przed ludźmi, którzy odkryliby jego prawdziwe zdolności. Jakież było wobec tego jego zdziwienie, kiedy dowiedział się, że to własnie na tej nieprzyjaznej ziemi organizowano nic innego jak turniej SHINOBI. Chunchunmaru w pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał, ale spoglądając teraz na ludzi zgromadzonych na trybunach musiał w to uwierzyć. W pierwszej chwili jego małe piąśtki zacisnęły się do tego stopnia, że jego knykcie pobielały. Jak to możliwe, że ludzie, którzy spoglądali na niego krzywym okiem, teraz tak chętnie zapraszali do siebie obcych? I to jeszcze nie byle jakich... SHINOBI! Tych, którymi podobno się tak brzydzą.
Chwilę trwało zanim siedzący na trybunach Chomosuke się rozluźnił. Przez większość czasu jego niewielkie ciałko było napięte niczym cięciwa łuku, a wzrok chłopczyka wbity był w podłoże. Nie interesowały go walki, nie interesowały go wiwaty ludzi siedzących obok. W środku niego rozgrywała się walka pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Emocje nagromadzone przez lata chciały ujść każdą szparą, ale ostatecznie dziesieciolatek jakoś zdołał je schować. Nie darowałby sobie rozklejenia się pośród obcych ludzi i to na wyspie, która zabrała mu tak wiele. Kilkanaście głębszych wdechów, parę uderzeń w policzki i był gotów. Uśmiech znowu wrócił na jego usta, a on sam stanął na krzesełku i zaczął dopingować walczących. Podczas swoich podróży poznał parę technik shinobi, ale możliwe, że tutaj nauczy się ich jeszcze więcej!
Chwilę trwało zanim siedzący na trybunach Chomosuke się rozluźnił. Przez większość czasu jego niewielkie ciałko było napięte niczym cięciwa łuku, a wzrok chłopczyka wbity był w podłoże. Nie interesowały go walki, nie interesowały go wiwaty ludzi siedzących obok. W środku niego rozgrywała się walka pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Emocje nagromadzone przez lata chciały ujść każdą szparą, ale ostatecznie dziesieciolatek jakoś zdołał je schować. Nie darowałby sobie rozklejenia się pośród obcych ludzi i to na wyspie, która zabrała mu tak wiele. Kilkanaście głębszych wdechów, parę uderzeń w policzki i był gotów. Uśmiech znowu wrócił na jego usta, a on sam stanął na krzesełku i zaczął dopingować walczących. Podczas swoich podróży poznał parę technik shinobi, ale możliwe, że tutaj nauczy się ich jeszcze więcej!
0 x
- Tohaku
- Postać porzucona
- Posty: 271
- Rejestracja: 23 lut 2020, o 18:06
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Kędzierzawy młodzieniec o ciemnych włosach z cienką maseczką na twarzy.
- Widoczny ekwipunek: Czarne, skórzane rękawice na dłoniach. Dwie kabury przy prawym udzie, obok siebie. Torba na lewym pośladku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8075
- GG/Discord: pralkarz (Discord)
- Shenzhen
- Martwa postać
- Posty: 234
- Rejestracja: 30 gru 2019, o 17:14
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 24#p130824
Re: Trybuna wschodnia
Po tym jak Shenzhen zdążył już nieco ochłonąć i oddać się przygotowaniom do kolejnej rundy, postanowił jeszcze trochę czasu poświęcić na to co sprawiało, że mógł się na swój sposób wyciszyć. Chłopak nader często lubił obserwować ludzi, patrzyć na ich zachowania, obserwować różnorodność aparycji i starać się na bazie tej okładki, wyciągać wnioski. Taki festiwal różnorodności jaki stanowiło ów wydarzenie, sprzyjało temu w sposób, który nawet nie wymagał wysiłku. Wystarczyło po prostu zasiaść na trybunie i tyle. W tym tłumie można było poczuć się anonimowym, chociaż ta anonimowość została mocno nadszarpnięta, poprzez już dwa zwycięstwa młodego Sabaku. Na trybunie zachodniej, zostało za to zdeptana i nie było szans by pojawić się tam już niezauważonym. W wyniku tego Shenzhen udał się przeciwległą trybunę, która była najbardziej oddalona od tej, która nie sprzyjała zajęciu jakiemu chciał się oddać. Sam chłopak jednak stawiając pierwsze kroki na wejściu do trybuny wschodniej, czuł nadal rozgoryczenie tym, że jego Ori leży teraz nieprzytomny, lub też odzyskał przytomność i najpewniej nie radzi sobie z zaistniałą sytuacją. Jednak gdyby patrzeć na to, ze niebawem będzie trzeba zaczerpnąć odpoczynku i nabrać sił na kolejną rundę, to przynajmniej i on będzie tam gdzie Shenzhen by się go spodziewał zastać. Przyjdzie jeszcze czas by upomnieć się o "własność", która do Sagisy nie należy i skarcić za butność jakiej nie powinna wykazywać...
Kiedy tak szedł i nadal myślał o tym całym niekorzystnym zajściu, nagle wpadł na coś a raczej kogoś, kto odznaczał się dosyć kieszonkowym rozmiarem. Owy malutki nieznajomy, okazał się chłopcem o delikatnych rysach twarzy, które wieńczyła spiczasta czupryna,czarnych włosów, odsłaniających tym samy jego wąską szyję, Tym co jednak przykuło uwagę Shenzhena to idealne i zarazem delikatne brwi, które na tle jego cery wyglądały jakby zostały naniesione, jednym, zdecydowanym machnięciem pędzla, który dzierżyła w swych dłoniach matka natura, obdarowując tego chłopca także pięknymi oczyma. Były one niczym dwie szklane kule, które odbijały w sobie światło i otoczenie, jakie przyszło im badać.
Shenzhen jeszcze przez chwilę wpatrywał się w tego pięknego, małego nieznajomego, by po chwili oprzytomnieć i rzucić krótko w jego stronę, bardziej zdecydowanym tonem:
- Oi Ty! Uważaj!
Czekał wyraźnie na reakcję chłopaka, by móc dalej kontynuować to jakże niespodziewane ale i przyjemne spotkanie.
Kiedy tak szedł i nadal myślał o tym całym niekorzystnym zajściu, nagle wpadł na coś a raczej kogoś, kto odznaczał się dosyć kieszonkowym rozmiarem. Owy malutki nieznajomy, okazał się chłopcem o delikatnych rysach twarzy, które wieńczyła spiczasta czupryna,czarnych włosów, odsłaniających tym samy jego wąską szyję, Tym co jednak przykuło uwagę Shenzhena to idealne i zarazem delikatne brwi, które na tle jego cery wyglądały jakby zostały naniesione, jednym, zdecydowanym machnięciem pędzla, który dzierżyła w swych dłoniach matka natura, obdarowując tego chłopca także pięknymi oczyma. Były one niczym dwie szklane kule, które odbijały w sobie światło i otoczenie, jakie przyszło im badać.
Shenzhen jeszcze przez chwilę wpatrywał się w tego pięknego, małego nieznajomego, by po chwili oprzytomnieć i rzucić krótko w jego stronę, bardziej zdecydowanym tonem:
- Oi Ty! Uważaj!
Czekał wyraźnie na reakcję chłopaka, by móc dalej kontynuować to jakże niespodziewane ale i przyjemne spotkanie.
0 x

- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Trybuna wschodnia
Co mógł stracić? Nic. Co mógł zyskać? Klienta, zaufanie, pieniądze, może nawet nieco próbek. No, mógł tylko zyskać na interakcjach z innymi. No, chyba że reprezentowaliby sobą więcej niż przykładowo umysł artysty z ciałem autysty. Albo dziecko, ze znaczeniem tego najgorszego sortu dzieci. Głupich i nadaktywnych, bez szans na wpojenie czegokolwiek i okazanie szacunku do kogokolwiek. Jak na tamtej pamiętnej misji. "Nie no, ja sobie poradzę. Nic mi nie groźne, porywacze dzieci też!" i został porwany i sobie nie poradził. Głupi gnojek. Zero pomyślunku, zero czegokolwiek sensownego.
I znowu się zirytował, samo myślenie o podlotkach narażających swoje życie w imię swoich dziecięcych fantazji napawało go negatywnymi emocjami. A tymczasem walki, oh te walki. Ta walka, dokładniej. Żelazne opiłki i bronie które zakrzywiały swój lot? Dziewczę nie wyglądało na silną do tego stopnia, że wyrzucone bronie kierowałyby się prosto na barierę. Barierę z czego? Z elektryczności? Nie wyglądało. No kurde, może umiejętność zdalnej kontroli metalu? Te opiłki by to wyjaśniały. Czy miałoby to jakieś zastosowanie w medycynie? Precyzyjne sterowanie skalpelem co najwyżej. Będzie się kiedyś musiał spytać przedstawiciela tego rodu, o ile go znajdzie albo będzie w stanie skontaktować się bezpośrednio z Youmu. Wiedział, że ten turniej to morze okazji i ogrom możliwości. Po prostu to wiedział! "Czasem warto było wyjść z piwnicy". To akurat był jego cytat. Sprzed chwili.
A, jeszcze mieszkał w Ryuzaku. Jaki zbieg okoliczności. No, znaczy to była kwestia prawdopodobieństwa. Szanse że będzie mieszkał w terenach Ryuzaku albo sąsiadujących były dość duże. Ale dobrze że był blisko. Zresztą nawet mógłby
być przejazdem, może po jakiś lek albo specyfik albo jeszcze coś innego. A on byłby mu w stanie to zrobić. Ta, usługi medyczne wszelakie. Zupełnie jak na karcie.
- Do zobaczenia. - powiedział, obserwując odchodzącego mężczyznę o nieznanym imieniu. A, to było jego imię co powiedział wcześniej. Tohaku. No, to Tohaku. Przyszły potencjalny klient. Został na sam z bardem, ale szybko ktoś się doń dosiadł. I zaczął kaszleć. Nagle i gwałtownie. Blisko Mujina. Skoczył jak oparzony.
- Zasłaniaj chociaż usta, Proszę. Nawet nie wiesz ile osób możesz zarazić. A one zarażą innych, a oni innych i epidemia gotowa. - powiedział głośno, zajmując miejsce obok i poprawiając białą antydeszczową płachtę okalającą jego ciało. Taa, jak mógłby zapomnieć o czymś takim jak publiczna tępota na wszelkiego rodzaju środki higieny i odpowiedniego zachowania. A myślał, że jego strach przed tłumami i niechęć do ogromnych ilości ludzi może być nieco przesadzona. Ale nie, zaraz wyjdzie z jakąś egzotyczną chorobą i Mujin podczas podróży zarazi dziesięć innych ludzi. A oni odpowiednio kolejne 10. Usiadł na miejscu, ale no. Poczuł, że jego "bezpieczna strefa" była zagrożona.
I znowu się zirytował, samo myślenie o podlotkach narażających swoje życie w imię swoich dziecięcych fantazji napawało go negatywnymi emocjami. A tymczasem walki, oh te walki. Ta walka, dokładniej. Żelazne opiłki i bronie które zakrzywiały swój lot? Dziewczę nie wyglądało na silną do tego stopnia, że wyrzucone bronie kierowałyby się prosto na barierę. Barierę z czego? Z elektryczności? Nie wyglądało. No kurde, może umiejętność zdalnej kontroli metalu? Te opiłki by to wyjaśniały. Czy miałoby to jakieś zastosowanie w medycynie? Precyzyjne sterowanie skalpelem co najwyżej. Będzie się kiedyś musiał spytać przedstawiciela tego rodu, o ile go znajdzie albo będzie w stanie skontaktować się bezpośrednio z Youmu. Wiedział, że ten turniej to morze okazji i ogrom możliwości. Po prostu to wiedział! "Czasem warto było wyjść z piwnicy". To akurat był jego cytat. Sprzed chwili.
A, jeszcze mieszkał w Ryuzaku. Jaki zbieg okoliczności. No, znaczy to była kwestia prawdopodobieństwa. Szanse że będzie mieszkał w terenach Ryuzaku albo sąsiadujących były dość duże. Ale dobrze że był blisko. Zresztą nawet mógłby
być przejazdem, może po jakiś lek albo specyfik albo jeszcze coś innego. A on byłby mu w stanie to zrobić. Ta, usługi medyczne wszelakie. Zupełnie jak na karcie.
- Do zobaczenia. - powiedział, obserwując odchodzącego mężczyznę o nieznanym imieniu. A, to było jego imię co powiedział wcześniej. Tohaku. No, to Tohaku. Przyszły potencjalny klient. Został na sam z bardem, ale szybko ktoś się doń dosiadł. I zaczął kaszleć. Nagle i gwałtownie. Blisko Mujina. Skoczył jak oparzony.
- Zasłaniaj chociaż usta, Proszę. Nawet nie wiesz ile osób możesz zarazić. A one zarażą innych, a oni innych i epidemia gotowa. - powiedział głośno, zajmując miejsce obok i poprawiając białą antydeszczową płachtę okalającą jego ciało. Taa, jak mógłby zapomnieć o czymś takim jak publiczna tępota na wszelkiego rodzaju środki higieny i odpowiedniego zachowania. A myślał, że jego strach przed tłumami i niechęć do ogromnych ilości ludzi może być nieco przesadzona. Ale nie, zaraz wyjdzie z jakąś egzotyczną chorobą i Mujin podczas podróży zarazi dziesięć innych ludzi. A oni odpowiednio kolejne 10. Usiadł na miejscu, ale no. Poczuł, że jego "bezpieczna strefa" była zagrożona.
0 x
- Maji Bu
- Gracz nieobecny
- Posty: 56
- Rejestracja: 8 mar 2020, o 17:16
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Czarne włosy, średni wzrost, przeciętna budowa. Jasnobrązowy płaszcz z kapturem, biały szal, stary i bardzo zużyty shamisen.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba (przyczepiona z tyłu do pasa)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=8265
- GG/Discord: Januszaj#1963
- Chunchunmaru
- Postać porzucona
- Posty: 34
- Rejestracja: 14 lut 2019, o 21:09
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6988
- Multikonta: nie
Re: Trybuna wschodnia
Z każdym momentem następnych walk Chunchunmaru był coraz bardziej przekonany, że wrto było pokonać swoją niechęć. Być może Yinzin wywoływało u niego odruchy wymiotne, ale przecież pewnie już nikt go nie pamięta. Był zwykłym chłopcem, który stracił rodziców. Nikt nie wiedział, że jego matka pochodzila zza wyspy, a ojciec był tutejszym rzezimieszkiem. Był anonimowy, a mimo tego nadal czuł na sobie te wszystkie spojrzenia obcych mu ludzi. Czy to możliwe, żeby ktokolwiek go rozpoznał? Może już teraz zawiadomiają straże o tym, że znaleźli potomka rzezimieszka? Nie zdziwiłoby go gdyby ludzie tutaj chcieli wyrządzić mu krzywdę za czyny jego ojca. Samurajowie tacy byli, Chomosuke ich nie lubił, a już na pewno im nie ufał. W porównaniu z nimi niehonorowi shinobi wydawali się o wiele bardziej godni zaufania. W umyśle dziecka ta wyspa i ludzie tu mieszkający nie mieli skrupułów, a dla jakichś antycznych zasad potrafili zrobić wszystko.
Z zamyślenia wyrwały go nie tyle walki, co jakiś głos. Dookoła działa się jakaś rozróba? Na to wskazywałaby ta krótka komenda. Chunchunmaru rozejrzał się dookoła starając się zlokalizować źródło dźwięku. W końcu od dobrej bitki na arenie lepsza była tylko dobra bitka na trybunach. Po omieceniu wzrokiem trybun Chomosuke nie dojrzał jednak żadnej akcji. Zamiast tego dostrzegł długowłosego chłopaka, który wyraźnie mu się przyglądał. Na pierwszy rzut oka Chunchunmaru stwierdziłby raczej, że ten osobnik jest dziewczyną, ale jego klatka piersiowa wyraźnie temu przeczyła. Nie pozostawało mu więc nic innego jak stwierdzenie, że ma do czynienia z dziwiakiem. W każdym razie, mały chłopiec wycelował palec wskazujący na swoją twarz i ze zdziwionym wyrazem twarzy zadał proste pytanie.
- Ja? O co Ci chodzi? - nie wiedział niby na co miał uważać. Nikogo nie zaczepiał, nikomu nie zasłaniał, a przede wszystkim zdjął buty zanim wszedł na krzesełko. Najwyraźniej kłopoty na Yinzin znalazły go o wiele wcześniej niż by się tego spodziewał.
Z zamyślenia wyrwały go nie tyle walki, co jakiś głos. Dookoła działa się jakaś rozróba? Na to wskazywałaby ta krótka komenda. Chunchunmaru rozejrzał się dookoła starając się zlokalizować źródło dźwięku. W końcu od dobrej bitki na arenie lepsza była tylko dobra bitka na trybunach. Po omieceniu wzrokiem trybun Chomosuke nie dojrzał jednak żadnej akcji. Zamiast tego dostrzegł długowłosego chłopaka, który wyraźnie mu się przyglądał. Na pierwszy rzut oka Chunchunmaru stwierdziłby raczej, że ten osobnik jest dziewczyną, ale jego klatka piersiowa wyraźnie temu przeczyła. Nie pozostawało mu więc nic innego jak stwierdzenie, że ma do czynienia z dziwiakiem. W każdym razie, mały chłopiec wycelował palec wskazujący na swoją twarz i ze zdziwionym wyrazem twarzy zadał proste pytanie.
- Ja? O co Ci chodzi? - nie wiedział niby na co miał uważać. Nikogo nie zaczepiał, nikomu nie zasłaniał, a przede wszystkim zdjął buty zanim wszedł na krzesełko. Najwyraźniej kłopoty na Yinzin znalazły go o wiele wcześniej niż by się tego spodziewał.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości