Krótki wygląd: Niski, blond włosy z ciemniejszymi końcówkami, młodo wyglądająca twarz. Czarne ubranie z długimi rękawami i stojącym kołnierzem, na to żółte haori w białe trójkąty.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na obu udach. Torba nad lewą nogą. Tanto przy pasie po prawej stronie, katana po prawej.
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Po krótkiej przemowie motywacyjnej i ustaleniu "planu" zabraliśmy się do działania. Yosuke podszedł z drugiej strony i pomogliśmy Harishamowi wstać z łóżka. Hozuki podniósł się i wyprostował górując nade mną o dobre paręnaście centymetrów, jednak jakimś cudem udało się nam zgrać i ruszyliśmy z powrotem na trybuny, które na szczęście znajdowały się dość blisko.
Po wejściu na trybuny zauważyliśmy Masako, która wciąż tam była, jednak jakaś białowłosa dziewczyna zajęła obok niej miejsce i rozmawiały ze sobą. Jak weszliśmy to akurat widzieliśmy jak Uchiha podaje drugiej dziewczynie swoją fajkę aby ją poczęstować. Obok Masako również był nie kto inny a Akaruidetsu Yoake i jeszcze jakaś niebieskowłosa dziewczyna o podobnym wzroście do mojego. Wspierając Harishama podeszliśmy do zgromadzenia i zajęliśmy pobliskie miejsca. - O dalej tutaj jesteś, Masako-san! Harisham-san stwierdził że nie wysiedzi w szpitalu więc pomogliśmy mu tutaj przejść żeby się nie przemęczał jeszcze. - powiedziałam do starszej dziewczyny po czym zwróciłam się do reszty osób. - Witajcie wszyscy, jestem Tamaki.
Kawał zdrowego chłopa to jednak było dużo jak dla dziewczyny i dużo młodszego chłopca. Harisham na całe szczęście, wymagał jedynie drobnej pomocy, a nie przeniesienia na trybuny. Gdyby nie odzyskał większości swoich sił, nie byłoby mowy o tym, żeby przebyli trasę szpital-arena. Szybko złapali odpowiednie tempo, dlatego droga zleciała im nad wyraz szybko i przyjemnie. Chociaż miny ludzi, którzy mijali wielkoluda o ostrych zębach wspomaganego przez rekino-człowieka i białooką, Yosuek zapamięta chyba do końca życia.
-Wróciliśmy- Powiedział w stronę nowego towarzystwa oraz swojej przyszłej przeciwniczce. Masako zdążyła już zapoznać się z kolejną osobą. To chyba dokładnie ta sama dziewczyna, którą Hoshigaki minął jak leciał pędem do szpitala. Teraz miał więcej czasu jej się przyjrzeć. Młodzieniec miał oko, kiedy ją mijał, a teraz tylko się utwierdzał w przekonaniu, że ta niesamowita białowłosa była wyjątkowo śliczna. Rekinek powoli dochodził do wniosku, że nawet jeśli nie wyjdzie mu turniej, to poznanie tylu wspaniałych kobiet wynagradza wszystko, co go spotkało i spotkać może.
-Pewnie liczyłaś, że się spóźnię na naszą walkę, co nie?- Rzucił w kierunku Masako z uśmieszkiem. Oczywiście żartował, a właściwie bardziej droczył się z dziewczyną. Chłopiec rozejrzał się również po pozostałych, pojawiło się tutaj więcej ciekawszych osób. Szczególnie w oczy rzucił mu się Yoake. Jego "łatwa wygrana" była dla niebieskowłosego bardzo irytująca, a sama jego osoba wydawała mu się bardzo dziwna i podejrzana. Pewnie po prostu nie mógł on znieść, że tak łatwo ktoś pokonał jego przyjaciela. Jak przystało jednak na swój wiek, bardzo szybko się potrafił obrazić na kogoś.
W związku z licznymi problemami:
Mianownik: Harisham
Dopełniacz: Harishama
Celownik: Harishamowi
Biernik: Harishama
Narzędnik: Harishamem
Miejscownik: o Harishamie
Wołacz: Harishamie
Krótki wygląd: Niska, w miarę szczupła dziewczyna o bladej cerze i ciemnych, krótkich włosach do ramion. Ubrana w lekkie, bure kimono oraz narzuconą na nie kamizelkę. Na głowie nosi słomkowy kapelusz, a w ustach niemal zawsze ma fajkę.
Posiedziałam chwilę na trybunach w sporym towarzystwie, jednak skupiłam się na ostatniej trwającej walce. Niby z jednej strony poziom był zdecydowanie wyższy niż się tego spodziewałam, to jednak miałam nadzieję że uda mi się przejść do drugiej rundy. Widząc prędkość z jaką samuraj poruszał się po arenie, już wiedziałam że byłby on bardzo trudnym dla mnie przeciwnikiem, zwłaszcza ze względu na moje preferencje do walki w zwarciu w którym miecznik by mnie najzwyczajniej w świecie zdeklasował. Obserwowałam jak Ekko na najróżniejsze sposoby utrzymywał samuraja na dystans i musiałam przyznać, chłopak odwalił kawał dobrej roboty. Różnica w ich wytrenowaniu wydawała się widoczna jak na dłoni, jednak blondyn nie dawał za wygraną i wciąż zwodził przeciwnika i próbował go podejść na inne sposoby. Kolejne pułapki przynosiły mniejsze lub większe efekty aż samuraj najwyraźniej stwierdził że nie będzie się dłużej cackał i schował drewniany bokken i wyciągnął swoje wakizashi. Następny atak Yasuo był niemiłosiernie szybki, przemknął przez klony Ekko, niszcząc je praktycznie mimochodem i szarżował dalej na prawdziwego przeciwnika, jednak ten wykorzystując kolejną zastawioną wcześniej pułapkę spowolnił samuraja i wskoczył na ścianę z zaatakował Yasuo deszczem shurikenów z których wiele trafiło w odsłonięte ciało samuraja... A następnie ten... Poddał się! Moje oczy rozszerzyły się z zaskoczenia. Kompletnie się tego nie spodziewałam i przetrawiłam dokładnie co się stało nim uświadomiłam sobie że w takim razie, za chwilę będę musiała sama wkroczyć na jedną z aren. - Chodźcie, zaraz zacznie się reszta walki. - powiedziałam do Masako i Yosuke i ruszyłam razem z nimi w kierunku wyjścia z trybun.
Białowłosa wydawała się kompletnie niezainteresowana przybyciem nowych osób, dużo bardziej skupiała się na Masako. Musiały się chyba bardzo polubić albo znać dużo wcześniej. Razem wyglądały jak dwie najlepsze przyjaciółki, szczebioczące do siebie nawzajem. Dla chłopca był to zaprawdę dziwny widok, pominął to jednak milczeniem. Spojrzał za to na Uchihę, która również zrewanżowała się dobrym żartem. Była pewna swoich umiejętności, ale w ten pozytywny sposób. Zarażała swoim optymistycznym podejściem, a udzieliło się to również pochodzącemu z Kantaiu osobnikowi. Co prawda nadal miał pewne wątpliwości, czy sobie poradzi, ale dużo lepiej czuł się, wiedząc, że ma za sobą kilku wspierających go znajomych oraz przeciwniczkę, która była bardzo w porządku.
Tymczasem ostatnia z walk właśnie dobiegła do końca. Efekt jej rozstrzygnięcia był... Co najmniej przedziwny. Samuraj, który spokojnie kontrolował większość pojedynku i nic sobie nie robił z wszystkich prób przeciwnika, nagle postanowił się poddać. Przecież to niemożliwe! Wygrałby to na spokojnie! Yosuke nieco wzburzył się takim rozwiązaniem pojedynku. Dla niego to było oczywiste, co było powodem. Samuraj oddał walkę! Musieli być wcześniej ugadani, żeby jego przeciwnik mógł bez żadnych problemów przejść dalej. Dziwne zachowania miecznika tylko potwierdzała teorię Hoshigakiego. Splamił on swój honor takim zachowaniem, musiał się więc tym samym ukarać. To wszystko razem do kupy mocno zmieniło obraz tutejszych ludzi w oczach Yosuke. Do tej pory słyszał same wielkie opowieści o ich honorze i innych takich. A tutaj tak po prostu ktoś sprzedał swoją porażkę. Żałosne i poniżej wszelkiej godności, nie tak powinien postąpić prawdziwy wojownik.
Zanim jednak zdążył wydrzeć się, rzucając z trybun, co sądzi o takim wyniku, Masako zaproponowała udanie się już na arenę. Nie było więc co dalej czekać i podobnie jak dwie starsze od niego dziewczyny, tak i niebieskowłosy ruszył w stronę zejścia. Będąc już nieco daleko od Harishama i reszty, postanowił jeszcze do nich krzyknąć.
-Trzymaj za mnie kciuki!- Krzyknął, jakby samemu chciał się zdopingować. Doskonale wiedział, że Hozuki będzie obserwował jego walkę, podobnie jak wiele innych osób na trybunach. Jako tak młody uczestnik, zapewne przyciągnie nieco zainteresowania, tym trzeba będzie uważać, żeby nie popełnić głupiego błędu. Nie będzie oceniany tylko jako jakiś chłopczyk, ale również jako Hoshigaki, jako Kantaiczyk oraz przedstawiciel Cesarstwa.
-Wiecie którędy?- Zapytał, ale obie zdawały się doskonale znać trasę. Potraktował więc swoje pytanie jako retoryczne i po prostu podążył ich krokiem. W głowie już obmyślał wszelkie możliwe strategie, które będzie mógł zastosować i próbuje odnaleźć tą jedną najważniejszą i najlepszą, która pozwoli mu pokonać przeciwnika albo przynajmniej dobrze się zaprezentować.
A jednak nie zdążyli na końcówkę ostatniej potyczki. Będą musieli podpytać o końcowy wynik kogoś, kto miał pecha wynudzić się na tej walce. Po tym co widział gdy jeszcze był na stadionie, Seinaru nie zdziwiłby żaden wynik. Tak samo z listy rzeczy które go dziwią wykreślił to, co wydarzyło się na posterunku straży nieopodal areny. Znowu zostali sami z Ichirou i samuraj miał nadzieję, że chociaż przez chwilę uda im się spokojnie usiąść, obejrzeć starcia i porozmawiać, bo Bishamonten mu świadkiem, że kolejny który będzie ich prowokował przekroczy granicę.
Znowu Seinaru poprowadził. Tym razem zaprosił swojego kompana na trybunę południową w nadziei, że nie będzie tutaj nikogo, kto chciałby się popisywać lub próbować szczęścia startując do duetu, a zwłaszcza do Ichirou, bo to on rozpalał wyobraźnie każdego awanturnika. Gdy w końcu zajęli miejsca, Kei rzucił okiem na pola walki. Wśród ogłoszonych par znalazło się kilka ciekawych nazwisk, które Kei już kojarzył. Toshiro, Sagisa i niedawno poznany Yoshimitsu przyciągnęli jego spojrzenie, choć teraz Kei chciał podzielić swoją uwagę również na konkretną i merytoryczną rozmowę. O czym jednak mieli rozmawiać? Najbardziej samuraj chciał podzielić się swoimi wątpliwościami, czy aby na pewno będą bezpieczni, gdy Shikarui odzyska wolność. - Ja wiem i ty wiesz, że ludzie często za wysoko mierzą, ale pamiętasz co Shikarui robił w Midori. Gdy spotkamy go następnym razem i znowu się odpali w jakimś bardziej odludnym miejscu, to na pewno obróci się przeciwko nam. - Odezwał się, gdy mały chit-chat mieli już za sobą. - Nawet jeśli coś tam mamrotał, to nie wydaje mi się, żeby był świadomy co się w ogóle wokół niego dzieje. - Lekko wzruszył ramionami udając, że go to nie obchodzi, choć tak naprawdę w głowie kłębiły mu się pierwsze scenariusze na temat tego, jak cały czas jest obserwowany przez czerwone oczy ranmaru. Szkoda byłoby zostać wyeliminowanym przez kogoś takiego, zwłaszcza że plany były obfite i sięgające daleko w przyszłość. - Miałeś już do czynienia z tym Antykreatorem? Ja nie wiem nic oprócz tych plotek co wszyscy, ale chętnie sprawdziłbym się z tą samurajką - Wojną. W końcu to też tylko ludzie. - A przynajmniej tak mu się wydawało. Seinaru nie zdawał sobie sprawy z półboskości Hana, więc domyślał się, że ucięcie jego głowy czy przebicie serca zabije go tak samo jak każdego śmiertelnika. Nie było w tym dużej filozofii dla kogoś, kto w ten sposób zabił już dziesiątki osób. Jesteśmy przecież jeno mięsem.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Krótki wygląd: - Ma na oko około 1.55 wzrostu - Duże niebieskie oczy - Jak się uśmiecha widać ostre zęby - Granatowe włosy - Strój w granatowych barwach
Widoczny ekwipunek: Torba, plecak, wyrzutnia shuriken, kabura na nóż.
Krótki wygląd: Niski, blond włosy z ciemniejszymi końcówkami, młodo wyglądająca twarz. Czarne ubranie z długimi rękawami i stojącym kołnierzem, na to żółte haori w białe trójkąty.
Widoczny ekwipunek: Kabura na broń na obu udach. Torba nad lewą nogą. Tanto przy pasie po prawej stronie, katana po prawej.
Zamilkł na chwilę, gdy Ichirou skończył opowiadać. O rzeczach takich jakich reptilianie słyszał dopiero pierwszy raz i nie za bardzo potrafił zobrazować to sobie w głowie. Nie był jednak niedowiarkiem. To co opowiedział mu Asahi potraktował poważnie, choć na pewno znaleźliby się tacy, którzy obróciliby takie historie w żart, nie potrafiąc lub nie chcąc w nie uwierzyć. Zbierając bowiem opowieść w jedną całość, brzmiało to mniej więcej tak: legendarny wróg ludzkości obdarowuje wybranych ludzi mocą zamiany w potężnych jaszczuroludzi. Czy było to nie do uwierzenia? A ogromne węże pod Murem i dzikusy z sharinganem w oczach były bardziej realne?
Drugi rzut walk nareszcie się rozpoczął i Kei szybko poznał Kaguyę, z którym mieli do czynienia wcześniej na placu. Wyglądało na to, że nie stoi na przegranej pozycji w walce z filigranową Hyuugą, bo właśnie zdmuchnął ją kilka metrów w tył. Pozostałe starcia były dopiero w zarodku, więc nie było jeszcze czym się emocjonować. - W takim razie najlepiej chyba będzie przekonać się samemu. Nawet jak ktoś coś wie, to na pewno niechętnie powie. Po prostu gdy pojawi się kolejna okazja, musimy tam być. Może ten rudy Yoshi znowu gdzieś wypłynie, nie wiem... - Kei nie wiedział jeszcze dokładnie co rozumie pod "przekonać się samemu", jednak nie mając jeszcze okazji spotkać Hana ani jego Czwórki miał spory dystans do plotek i legend, uważając że sporo z potęgi Antykreatora to narośl fantazji tych, którzy jego historię przekazywali kolejnym pokoleniom. Być może był głupi i sam nie zdawał sobie sprawy co plecie, ale w tym momencie właśnie tak czuł, a zawsze mówił co czuł. - A z tym to o co chodzi? O co chodziło tam na placu? - Wskazał wzrokiem całą arenę, jednak oczywistym było, że zahaczył jeszcze raz o temat Yoshimitsu Kaguyi. Spięcie dwóch panów przed turniejem było ewidentnie wyrazem jakiejś starszej niechęci, bo przed zapisami nie doszło do niczego, co mogłoby obrazić Ichirou do tego stopnia. Seinaru przypatrywał się temu młodzikowi. Choć byli w podobnym wieku, to ten był na etapie "swojego turnieju", w czym Kei był już niejako doświadczonym weteranem. Niemniej jednak, nigdy nie należało nikogo lekceważyć, zawsze to sobie powtarzał. - Wiesz co? Cieszę się, że się tutaj spotkaliśmy. - Odezwał się jeszcze do Asahiego. - Najpierw była ta gadka po turnieju w Cesarstwie, potem krótkie spotkanie na turnieju i wyprawa w Midori i już działamy razem, ale tak naprawdę... no nie wiem... - Zawahał się przez chwilę, bo nie chciał aby brzmiało to jak romantyczne wezwanie do bratania się. Wszystko przychodzi z czasem, to oczywiste, ale Kei wciąż bardzo mało wiedział o Ichirou. - Ten Kaguya, Krwawe Pokolenie, o rebelii w Tsurai też w sumie słyszę pierwszy raz. Tak jakbyśmy do tej pory działali w dwóch różnych światach. Rozumiesz co mam na myśli, nie? - Zakończył pytanie w sumie mniej wprost niż planował, ale nie chciał być bezczelny i palnąć po prostu "streść mi swoje życie aż do teraz". Tym bardziej, że niewielu ma chęć na takie wyznania na ich obecnym etapie znajomości. Wyglądało na to, że kilka słów o sobie wymagało więcej zaufania do drugiej osoby, niż założenie z nią organizacji o ogólnoświatowym zasięgu w planach, ale Seinaru to nie dziwiło - sam czuł podobnie.
dotyczy: Ichirou
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...