[Event] Obóz najemników
- Yami
- Posty: 2962
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: [Event] Obóz najemników
Asaka nie była dużą kobietką. Wręcz przeciwnie - była drobna, niewielka... a potem patrzyło się na jej umięśnione ramiona i zdawało sobie sprawę, że aż tak mało ważyć nie może. Cóż - dla Shikaruiego ważyła teraz dużo za dużo.
- Pomóż mi. - Rzucił zsapany do Toshiro, kiedy przeszli już kawałek drogi z powrotem do obozu. Nie towarzyszyła im w tym samotność - gdzieś przed nimi szła jedna grupa. Gdzieś za nimi. Rozgorączkowany umysł Sanady tworzył niespełnione wizje, niezdrowe możliwości. Każdy trzask gałązki był tu przeciwnikiem i fałszywym dźwiękiem natury. Tak to już było, że gdy płacisz śmiercią w zamian dostajesz niepokój ducha. To się nie zmieniało od lat. Przynajmniej nie wtedy, kiedy czarnowłosy naprawdę czuł, że nie będzie w stanie ich obronić, jeśli cokolwiek złego się na tej drodze stanie. Otarł pot z czoła i ściągnął w końcu materiał ze swojej twarzy, by odetchnąć pełną piersią, gdy rozglądał się wokół. Jego oczy błysnęły na kilka chwil czerwienią. Ludzie jakby zapomnieli, że tu wciąż był wróg. Rozluźnienie jakie nastało było dla niego nienaturalne, więc spinał swoje mięśnie i forsował organizm naprzód. Mocno wyjałowiony pasożytem, który wyżerał z niego siły tylko po to, by na kilka chwil ich dodać. Za każdym razem czarnowłosy uważał, że warto było.
- Jest bezpiecznie? - To nie było ani pytanie, ani stwierdzenie. To było nic. Teren wokół był pusty, ale Sanada wcale tej pustce nie wierzył. Nawet Aburame zniknęli z jego zasięgu widzenia. Przecież w tych cieniach wciąż mógł się gdzieś czaić łucznik, który gotowy będzie zrobić użytek ze swojej broni - a jak groźna była to broń, najlepiej wiedział on sam. I ci, co od niej zginęli z jego ręki. To rozgorączkowanie, ten niepokój, był wypisany na całym jego ciele.
Wszystko to dlatego, że czuł się za kogoś odpowiedzialny.
Obóz był prawdziwym zbawieniem. Mimo że pełen ludzi, mimo że zapchany po brzegi wracającymi wojownikami i najemnikami - przyjął go z ogromną ulgą. Dotknął ramienia Toshiro i spojrzał na niego zmęczonymi, lawendowymi oczami. Skinął głową. Dobra robota. Nawet bardzo dobra.
- Zaniosę ją... do szpitala. - Powiadomił Uchihę i rzeczywiście - to właśnie tam skierował swoje kroki. Zdawał sobie doskonale sprawę, że nic groźnego nie zagraża życiu kobiety - jego oczy wystarczyły, by ocenić ten stan rzeczy. W innym wypadku pewnie właśnie biegłby tutaj na złamanie karku lub łapał jednego z medyków, błagając, by jej pomogli. Nie było takiej potrzeby. Wystarczy odpoczynek - duuuża doza odpoczynku.
Wszedł do namiotu, rozglądając się za wolnym miejscem - jakaś kobieta podeszła do niego, coś klekotała - nawet jej nie słuchał. Wskazała wolne miejsce, jedno z łóżek, na którym ostrożnie ułożył białowłosą. I oto byli - różni od siebie jak noc i dzień. Przynajmniej wyglądem - przy jej bieli i jego czerni. O dziwo - charakterem również. Z rodzinami tak to bywało, że mogą wydawać się idealne na obrazku malowanym, a za kurtyną wszystko wyglądało inaczej. Na szczęście (dzięki Siedmiu Bóstwom) w ich wypadku małżeństwo naprawdę było niemalże idealne.
Oczy Shikaruiego błysnęły czerwienią znów - na kilka chwil - by zmapować otoczenie wokół nich. Chakra goniła tutaj chakrę - pełno było ninja. I pełno było tych, którzy nie dożyją jutra, ale Shikarui nie zamierzał się na ten temat wypowiadać. Co go te życia obchodziły. Och, proszę, Yami też tutaj był. Zatrzymał się przy łóżku Asaki, gładząc jej czoło, jej twarz, przysuwając do jej warg odrobinę wody, jeśli odzyskała przytomność lub chociaż jej odrobinę. Już jego skarb, największy z największych, był bezpieczny. Dopiero teraz można było złożyć broń i powiedzieć sobie, że wykonało się najważniejsze zadanie. Wszystko w tym świecie mogło się zawalić, spłonąć i zwalić. Wszystko poza jego prywatnym klejnotem, którego wartość nie była zliczalna w pieniądzach. Jedyna, której by za te pieniądze nie wymienił. Poprawił jej poduszkę i pościągał z jej ciała przeszkadzające elementy - takie jak torby z bronią. Nie, niee, nie odłożył ich na bok! Położył je tuż obok niej, tak, by mogła w każdej chwili sięgnąć po kunai i wbić go komuś w szyję. Spaczenie. Biedna jego żona ciągle musiała znosić niespokojne wiercenie się męża w łóżku i wieczne towarzystwo broni - dosłownie wszędzie.
- Jak się czujesz? - Zagaił łagodnie białowłosą.
Ściągnął z siebie przepocone, mokre i brudne kimono i usiadł na swoim łóżku, które przydzielono mu zaraz obok. Mimo tego, że wcale nie prosił. Zaraz jego lawendowe tęczówki uniosły się na medyczkę, która podeszła do jego żony i zaczęła... coś robić. Jego mięśnie lekko się napięły, siedział na skraju tak, jakby gotów był w każdym momencie skoczyć w przód. Lecz to nie ciało najbardziej zdradzało - to dzikość lawendowej tafli, która bardzo mało miała teraz w sobie człowieczeństwa. Przynajmniej dopóki nie wypowiedziała ostatnich słów, niespodziewanych, które wkradły się lekkim otrzeźwieniem do jego głowy i poplątanych myśli.
- Szram? - Powtórzył tępo, spoglądając na swoje nadgarstki. Chwila łączenia wątków. Faktów. Uniósł raptowanie głowę na kunoichi z oczyma rozjaśnionymi nadzieją. Ba! Uniósł się cały, zrywając na równe nogi i złapał kunoichi za ramiona. - Potrafisz usuwać blizny? - Jego pierś napełniło ciepło, euforia, radość..! Która zgasła tak samo szybko, jak się pojawiła. W końcu ją znalazłem. Osobę, która potrafi usuwać blizny. Opadł z powrotem na łóżko, zdając sobie sprawę, że szukał jej tyle lat... by znaleźć ją, kiedy nie była zbyt potrzebna. W ogóle potrzebna. Przecież miała usunąć bliznę Akiemu. Aka był jednak martwy. Spojrzał na białowłosą, gotów jej się pochwalić znaleziskiem, prawdziwym skarbem wśród medyków jeszcze chwilę wcześniej. Powoli docierało do niego, że przecież wartość tego znaleziska nie musiała się ograniczać do niespełnionej obietnicy.
- Chcę. Tylko tych. - Wskazał na szyję i nadgarstki. Jego ciało zdobiło wiele innych blizn po stoczonych walkach, ale one były nieistotne. - Czy to drogie? - Kasa fiskalna musiała się zgadzać. Co prawda w ich domu to on - chodząca sknera i smok strzegący skarbca - był odpowiedzialny za pieniądze, ale jeśli zabieg był drogi, to nie zamierzał takiej decyzji podejmować bez Asaki. Zresztą - to tylko blizny. Memento.
- Pomóż mi. - Rzucił zsapany do Toshiro, kiedy przeszli już kawałek drogi z powrotem do obozu. Nie towarzyszyła im w tym samotność - gdzieś przed nimi szła jedna grupa. Gdzieś za nimi. Rozgorączkowany umysł Sanady tworzył niespełnione wizje, niezdrowe możliwości. Każdy trzask gałązki był tu przeciwnikiem i fałszywym dźwiękiem natury. Tak to już było, że gdy płacisz śmiercią w zamian dostajesz niepokój ducha. To się nie zmieniało od lat. Przynajmniej nie wtedy, kiedy czarnowłosy naprawdę czuł, że nie będzie w stanie ich obronić, jeśli cokolwiek złego się na tej drodze stanie. Otarł pot z czoła i ściągnął w końcu materiał ze swojej twarzy, by odetchnąć pełną piersią, gdy rozglądał się wokół. Jego oczy błysnęły na kilka chwil czerwienią. Ludzie jakby zapomnieli, że tu wciąż był wróg. Rozluźnienie jakie nastało było dla niego nienaturalne, więc spinał swoje mięśnie i forsował organizm naprzód. Mocno wyjałowiony pasożytem, który wyżerał z niego siły tylko po to, by na kilka chwil ich dodać. Za każdym razem czarnowłosy uważał, że warto było.
- Jest bezpiecznie? - To nie było ani pytanie, ani stwierdzenie. To było nic. Teren wokół był pusty, ale Sanada wcale tej pustce nie wierzył. Nawet Aburame zniknęli z jego zasięgu widzenia. Przecież w tych cieniach wciąż mógł się gdzieś czaić łucznik, który gotowy będzie zrobić użytek ze swojej broni - a jak groźna była to broń, najlepiej wiedział on sam. I ci, co od niej zginęli z jego ręki. To rozgorączkowanie, ten niepokój, był wypisany na całym jego ciele.
Wszystko to dlatego, że czuł się za kogoś odpowiedzialny.

- Zaniosę ją... do szpitala. - Powiadomił Uchihę i rzeczywiście - to właśnie tam skierował swoje kroki. Zdawał sobie doskonale sprawę, że nic groźnego nie zagraża życiu kobiety - jego oczy wystarczyły, by ocenić ten stan rzeczy. W innym wypadku pewnie właśnie biegłby tutaj na złamanie karku lub łapał jednego z medyków, błagając, by jej pomogli. Nie było takiej potrzeby. Wystarczy odpoczynek - duuuża doza odpoczynku.
Wszedł do namiotu, rozglądając się za wolnym miejscem - jakaś kobieta podeszła do niego, coś klekotała - nawet jej nie słuchał. Wskazała wolne miejsce, jedno z łóżek, na którym ostrożnie ułożył białowłosą. I oto byli - różni od siebie jak noc i dzień. Przynajmniej wyglądem - przy jej bieli i jego czerni. O dziwo - charakterem również. Z rodzinami tak to bywało, że mogą wydawać się idealne na obrazku malowanym, a za kurtyną wszystko wyglądało inaczej. Na szczęście (dzięki Siedmiu Bóstwom) w ich wypadku małżeństwo naprawdę było niemalże idealne.
Oczy Shikaruiego błysnęły czerwienią znów - na kilka chwil - by zmapować otoczenie wokół nich. Chakra goniła tutaj chakrę - pełno było ninja. I pełno było tych, którzy nie dożyją jutra, ale Shikarui nie zamierzał się na ten temat wypowiadać. Co go te życia obchodziły. Och, proszę, Yami też tutaj był. Zatrzymał się przy łóżku Asaki, gładząc jej czoło, jej twarz, przysuwając do jej warg odrobinę wody, jeśli odzyskała przytomność lub chociaż jej odrobinę. Już jego skarb, największy z największych, był bezpieczny. Dopiero teraz można było złożyć broń i powiedzieć sobie, że wykonało się najważniejsze zadanie. Wszystko w tym świecie mogło się zawalić, spłonąć i zwalić. Wszystko poza jego prywatnym klejnotem, którego wartość nie była zliczalna w pieniądzach. Jedyna, której by za te pieniądze nie wymienił. Poprawił jej poduszkę i pościągał z jej ciała przeszkadzające elementy - takie jak torby z bronią. Nie, niee, nie odłożył ich na bok! Położył je tuż obok niej, tak, by mogła w każdej chwili sięgnąć po kunai i wbić go komuś w szyję. Spaczenie. Biedna jego żona ciągle musiała znosić niespokojne wiercenie się męża w łóżku i wieczne towarzystwo broni - dosłownie wszędzie.
- Jak się czujesz? - Zagaił łagodnie białowłosą.
Ściągnął z siebie przepocone, mokre i brudne kimono i usiadł na swoim łóżku, które przydzielono mu zaraz obok. Mimo tego, że wcale nie prosił. Zaraz jego lawendowe tęczówki uniosły się na medyczkę, która podeszła do jego żony i zaczęła... coś robić. Jego mięśnie lekko się napięły, siedział na skraju tak, jakby gotów był w każdym momencie skoczyć w przód. Lecz to nie ciało najbardziej zdradzało - to dzikość lawendowej tafli, która bardzo mało miała teraz w sobie człowieczeństwa. Przynajmniej dopóki nie wypowiedziała ostatnich słów, niespodziewanych, które wkradły się lekkim otrzeźwieniem do jego głowy i poplątanych myśli.
- Szram? - Powtórzył tępo, spoglądając na swoje nadgarstki. Chwila łączenia wątków. Faktów. Uniósł raptowanie głowę na kunoichi z oczyma rozjaśnionymi nadzieją. Ba! Uniósł się cały, zrywając na równe nogi i złapał kunoichi za ramiona. - Potrafisz usuwać blizny? - Jego pierś napełniło ciepło, euforia, radość..! Która zgasła tak samo szybko, jak się pojawiła. W końcu ją znalazłem. Osobę, która potrafi usuwać blizny. Opadł z powrotem na łóżko, zdając sobie sprawę, że szukał jej tyle lat... by znaleźć ją, kiedy nie była zbyt potrzebna. W ogóle potrzebna. Przecież miała usunąć bliznę Akiemu. Aka był jednak martwy. Spojrzał na białowłosą, gotów jej się pochwalić znaleziskiem, prawdziwym skarbem wśród medyków jeszcze chwilę wcześniej. Powoli docierało do niego, że przecież wartość tego znaleziska nie musiała się ograniczać do niespełnionej obietnicy.
- Chcę. Tylko tych. - Wskazał na szyję i nadgarstki. Jego ciało zdobiło wiele innych blizn po stoczonych walkach, ale one były nieistotne. - Czy to drogie? - Kasa fiskalna musiała się zgadzać. Co prawda w ich domu to on - chodząca sknera i smok strzegący skarbca - był odpowiedzialny za pieniądze, ale jeśli zabieg był drogi, to nie zamierzał takiej decyzji podejmować bez Asaki. Zresztą - to tylko blizny. Memento.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: [Event] Obóz najemników
Rzeczywiście była drobna, zwłaszcza, gdyby porównać ją do wielu innych kunoichi. Nie grzeszyła wzrostem ani wagą, ogólnie wyglądała raczej niepozornie i mało kto się spodziewał, że uderzenie kogoś takiego może zaboleć. A mogło. Teraz jednak musiała wydawać się jeszcze drobniejsza i jeszcze mniej niebezpieczna, a nawet jej twarz się rozluźniła i nie nosiła już tych ostrych, napiętych rysów. Mogła być kurduplem, ale przy tym jej buźka była całkiem ładna – a przynajmniej tak twierdzono w Daishi. Dzisiejsze pojedynki, tak z dwójką Akimichi, Yamanaką, klonami łucznika Ranmaru i demonem (a tez pośrednio z Yoshimitsu) nie zostawiły na niej ani jednego zadrapania. Nawet siniaczka. Aż trudno było w to uwierzyć – a jednak. I tylko wyczerpanie organizmu przez ten cały bieg i wykorzystanie chakry prawie do cna mówiło, jak trudny to był dzień. Chyba dla nich wszystkich był taki trudny, tak…
Nie była nieprzytomna przez cały czas. Ocknęła się, gdy byli już w obozie, ale nim dotarło do niej co się dzieje – już została złożona na łóżku. Nie od razu zrozumiała gdzie jest, jednak te strzępki słów, które do niej docierały, w którymś momencie musiały gdzieś zaklikać w głowie. Zresztą – nie było to takie ważne, bo jej wzrok natrafił na postać, którą szukały jej oczy, na Shikiego, który stanął obok i delikatnie głaskał ją po twarzy, dostrzegała w tym geście pewną czułość. I uśmiechnęła się do niego, ledwie unosząc koniuszki warg w górę, ale tyle chyba wystarczyło. Wodę przyjęła z wdzięcznością, nieco podciągnąwszy się na łóżku i pozwoliła, by poodpinał jej z nóg kabury na broń i torbę, w której trzymała wszystkie klamoty.
- Może być – tak się wcale nie czuła. W normalnych warunkach już zaczęłaby się z nim droczyć, pytać, czy chce usłysześ wersję oficjalną czy tą drugą. Wokół kręcili się ludzie, tyle zdołała zauważyć, a Asaka nie zwykła pokazywać słabości, nawet, jeśli to było aż tak oczywiste. Nawet, jeśli nikt nie wymagał od niej, by niosła na barkach cały świat. Chociaż… nie kłamała, nie do końca. Po pierwsze nie chciała go już bardziej martwić ponad to, co już zdążyła zrobić, a po drugie – no miała obie ręce i obie nogi, uszy całe… Wszystko było na miejscu. Więęęc… mogło być. Tylko jakby chakry było nieco więcej to byłoby lepiej. Wiadomo. - No dobra… Źle – dodała po chwili przerwy dużo ciszej. Tk jakby ktokolwiek miałby ich tutaj podsłuchać.
Na czarnowłosą spojrzała nieco bardziej przytomnie, gdy ta się doń zbliżyła. Chyba… Chyba ją kojarzyła. To chyba ta zamaskowana dziewczyna, która jako jedna z pierwszych kręciła się po obozie? Tak, chyba tak. Tak jej się wydawało, ale nie miała pewności i nie było to w tym momencie istotne. Spojrzała na nią pytająco, gdy kobieta podeszła i wyciągnęła do niej dłoń, którą przyłożyła do jej czoła. I coś tam robiła, a Asaka tak trochę zezowała na jej rękę, niewiele widząc i jeszcze mniej rozumiejąc. Przynajmniej w tym stanie.
- Taak… Tak, wiem. Dziękuję – no wiedziała, że wykorzystała prawie wszystko czym dysponowała. Wiedziała doskonale. Ale… trzeba było jakoś przytrzymać tego demona, więc to wszystko było tego warte. Absolutnie nie żałowała. Chyba dobrze, że tutaj trafili i ktoś ich zbadał, bo nie umknęło jej (kiepskiej) uwadze, że i Shikarui był wyczerpany. Nie tak jak ona, ale również.
Asaka zsunęła się z poduszki, by nie siedzieć już, a położyć się na boku, cały czas mając oczy zwrócone na Shikiego i na medyczkę, która z nim rozmawiała. Białowłosa im nie przerywała, po prostu patrzyła i mieliła w głowie, że coś, o czym rozmawiał podczas ich wesela rok temu z mnichem, znowu wypłynęło. Shikarui… Nigdy właściwie nie pokazywał, by te blizny mu jakoś bardzo przeszkadzały. Maskował je bandażami by nie rzucały się w oczy, ale to właściwie tyle. Nigdy nie wyraził jej na głos pragnienia, że chciałby się ich pozbyć. Że jawią się w jego głowie czymś złym. Ale o Shidze też długo nie mówił i zaśpiewał dopiero przyciśnięty i przyparty niemalże do muru. Zmarszczyła więc tylko brwi i wsunęła dłonie pod głowę.
Nie była nieprzytomna przez cały czas. Ocknęła się, gdy byli już w obozie, ale nim dotarło do niej co się dzieje – już została złożona na łóżku. Nie od razu zrozumiała gdzie jest, jednak te strzępki słów, które do niej docierały, w którymś momencie musiały gdzieś zaklikać w głowie. Zresztą – nie było to takie ważne, bo jej wzrok natrafił na postać, którą szukały jej oczy, na Shikiego, który stanął obok i delikatnie głaskał ją po twarzy, dostrzegała w tym geście pewną czułość. I uśmiechnęła się do niego, ledwie unosząc koniuszki warg w górę, ale tyle chyba wystarczyło. Wodę przyjęła z wdzięcznością, nieco podciągnąwszy się na łóżku i pozwoliła, by poodpinał jej z nóg kabury na broń i torbę, w której trzymała wszystkie klamoty.
- Może być – tak się wcale nie czuła. W normalnych warunkach już zaczęłaby się z nim droczyć, pytać, czy chce usłysześ wersję oficjalną czy tą drugą. Wokół kręcili się ludzie, tyle zdołała zauważyć, a Asaka nie zwykła pokazywać słabości, nawet, jeśli to było aż tak oczywiste. Nawet, jeśli nikt nie wymagał od niej, by niosła na barkach cały świat. Chociaż… nie kłamała, nie do końca. Po pierwsze nie chciała go już bardziej martwić ponad to, co już zdążyła zrobić, a po drugie – no miała obie ręce i obie nogi, uszy całe… Wszystko było na miejscu. Więęęc… mogło być. Tylko jakby chakry było nieco więcej to byłoby lepiej. Wiadomo. - No dobra… Źle – dodała po chwili przerwy dużo ciszej. Tk jakby ktokolwiek miałby ich tutaj podsłuchać.
Na czarnowłosą spojrzała nieco bardziej przytomnie, gdy ta się doń zbliżyła. Chyba… Chyba ją kojarzyła. To chyba ta zamaskowana dziewczyna, która jako jedna z pierwszych kręciła się po obozie? Tak, chyba tak. Tak jej się wydawało, ale nie miała pewności i nie było to w tym momencie istotne. Spojrzała na nią pytająco, gdy kobieta podeszła i wyciągnęła do niej dłoń, którą przyłożyła do jej czoła. I coś tam robiła, a Asaka tak trochę zezowała na jej rękę, niewiele widząc i jeszcze mniej rozumiejąc. Przynajmniej w tym stanie.
- Taak… Tak, wiem. Dziękuję – no wiedziała, że wykorzystała prawie wszystko czym dysponowała. Wiedziała doskonale. Ale… trzeba było jakoś przytrzymać tego demona, więc to wszystko było tego warte. Absolutnie nie żałowała. Chyba dobrze, że tutaj trafili i ktoś ich zbadał, bo nie umknęło jej (kiepskiej) uwadze, że i Shikarui był wyczerpany. Nie tak jak ona, ale również.
Asaka zsunęła się z poduszki, by nie siedzieć już, a położyć się na boku, cały czas mając oczy zwrócone na Shikiego i na medyczkę, która z nim rozmawiała. Białowłosa im nie przerywała, po prostu patrzyła i mieliła w głowie, że coś, o czym rozmawiał podczas ich wesela rok temu z mnichem, znowu wypłynęło. Shikarui… Nigdy właściwie nie pokazywał, by te blizny mu jakoś bardzo przeszkadzały. Maskował je bandażami by nie rzucały się w oczy, ale to właściwie tyle. Nigdy nie wyraził jej na głos pragnienia, że chciałby się ich pozbyć. Że jawią się w jego głowie czymś złym. Ale o Shidze też długo nie mówił i zaśpiewał dopiero przyciśnięty i przyparty niemalże do muru. Zmarszczyła więc tylko brwi i wsunęła dłonie pod głowę.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: [Event] Obóz najemników
Białowłosa niepewnie patrzyła na nią, gdy Reika badała jej stan, najwyraźniej nie ufając jej. Kątem oka dostrzegła też, jak Czarnowłosy się spina, gotowy w każdej chwili ją zaatakować, gdyby zobaczył jeden fałszywy ruch. Reika westchnęła tylko na to. Chyba warto by było wprowadzić nieco lżejszą atmosferę i nawiązać luźną rozmowę, aby oboje wreszcie się odprężyli. Już nic im nie goroziło i mogli spokojnie odpoczywać, niczym więcej się nie martwiąc.
- Jestem Rida. - Przedstawiła się im. - Byłam w pierwszej grupie, z której prawie nic nie zostało. Nie obawiajcie się, jestem biegła w sztuce medycznej i pomogę wam wyzdrowieć. Przede wszystkim ciepły posiłek i sen, aby zregenerować organizm.
Następnie zwróciła niebieskie oczy na Shikaruia, do którego chyba dotarł sens jej wcześniejszych słów, bo nagle wystrzelił do góry i chwycił ją za ramiona, że aż o mało zawału nie dostała. Najwyraźniej miała rację. Te blizny miały bolesną przeszłość i Czarnowłosy chętnie by się ich pozbył, a przynajmniej jego reakcja mówiła dostatecznie dużo. No i liczył się z pieniądzem, od razu pytając, ile mogłoby go to kosztować. Reika uśmiechnęła się lekko i spokojnie czekała, aż wypuści ją ze swojego uścisku.
- Tak, potrafię. - Odpowiedziała mu. - I nie biorę za to pieniędzy w takich sytuacjach. Pomagaliście w zapieczętowaniu Demona i ocaleniu Midori, więc przeprowadzę zabieg za darmo. Jednak dopiero na koniec, po tym, jak reszta będzie już opatrzona. Blizny mogą zaczekać, rany i wyczerpanie nie.
Poprosiła, żeby podano im ciepły posiłek i więcej wody, po czym nakazała, żeby odpoczywali, póki mają okazję. Było po wszystkim, a ona będzie teraz czuwać nad tym, żeby wyzdrowieli. Jeśli będą chcieli o coś jeszcze zapytać, lub wiedzieć, to chwilę jeszcze zostanie, ale potem ruszy dalej.
Chłopak, w którym zapieczętowano Demona, był wyjątkowo cichy. Yami miał na imię? Chyba tak na niego mówili inni. Bez słowa zakopał się pod koc i leżał, gapiąc się tępo w sufit. Przydałby mu się solidny odpoczynek i jeszcze trochę medycznej opieki. Dlatego też, gdy Reika zrobiła obchód wokół pierwszych pacjentów, ponownie wróciła do Yamiego i przysiadła przy nimi. Miał trochę poparzeń, które nie zagrażały jego życiu, lecz na pewno były sporym dyskomfortem, bo znajdowały się na twarzy. Przyłożyła więc dłoń do jego policzka i uwolniła zieloną chakrę, która w szybkim tempie zaleczyła wszystkie jego obrażenia.
- Musisz zasnąć. - Powiedziała do niego. - Sen szybko zregeneruje Twój organizm. Jeśli nie możesz, dam Ci specyfik, który Ci pomoże. Nie będziesz miał żadnych snów. Kiedyś sama go brałam, gdy dręczyły mnie koszmary...
Jeśli Yami się zgodzi, otrzyma lekarstwo na sen i po kilku minutach odpłynie. W tym momencie odpoczynek był dla niego najważniejszy i lepiej, aby nie męczył się nieudanymi próbami zaśnięcia po tym wszystkim, co przeżył. Nie dziwiła się, że miał problemy. Sama po takich wydarzeniach miała problemy ze snem, a przecież nie miała w sobie zapieczętowanej bestii.
- Jestem Rida. - Przedstawiła się im. - Byłam w pierwszej grupie, z której prawie nic nie zostało. Nie obawiajcie się, jestem biegła w sztuce medycznej i pomogę wam wyzdrowieć. Przede wszystkim ciepły posiłek i sen, aby zregenerować organizm.
Następnie zwróciła niebieskie oczy na Shikaruia, do którego chyba dotarł sens jej wcześniejszych słów, bo nagle wystrzelił do góry i chwycił ją za ramiona, że aż o mało zawału nie dostała. Najwyraźniej miała rację. Te blizny miały bolesną przeszłość i Czarnowłosy chętnie by się ich pozbył, a przynajmniej jego reakcja mówiła dostatecznie dużo. No i liczył się z pieniądzem, od razu pytając, ile mogłoby go to kosztować. Reika uśmiechnęła się lekko i spokojnie czekała, aż wypuści ją ze swojego uścisku.
- Tak, potrafię. - Odpowiedziała mu. - I nie biorę za to pieniędzy w takich sytuacjach. Pomagaliście w zapieczętowaniu Demona i ocaleniu Midori, więc przeprowadzę zabieg za darmo. Jednak dopiero na koniec, po tym, jak reszta będzie już opatrzona. Blizny mogą zaczekać, rany i wyczerpanie nie.
Poprosiła, żeby podano im ciepły posiłek i więcej wody, po czym nakazała, żeby odpoczywali, póki mają okazję. Było po wszystkim, a ona będzie teraz czuwać nad tym, żeby wyzdrowieli. Jeśli będą chcieli o coś jeszcze zapytać, lub wiedzieć, to chwilę jeszcze zostanie, ale potem ruszy dalej.
Chłopak, w którym zapieczętowano Demona, był wyjątkowo cichy. Yami miał na imię? Chyba tak na niego mówili inni. Bez słowa zakopał się pod koc i leżał, gapiąc się tępo w sufit. Przydałby mu się solidny odpoczynek i jeszcze trochę medycznej opieki. Dlatego też, gdy Reika zrobiła obchód wokół pierwszych pacjentów, ponownie wróciła do Yamiego i przysiadła przy nimi. Miał trochę poparzeń, które nie zagrażały jego życiu, lecz na pewno były sporym dyskomfortem, bo znajdowały się na twarzy. Przyłożyła więc dłoń do jego policzka i uwolniła zieloną chakrę, która w szybkim tempie zaleczyła wszystkie jego obrażenia.
- Musisz zasnąć. - Powiedziała do niego. - Sen szybko zregeneruje Twój organizm. Jeśli nie możesz, dam Ci specyfik, który Ci pomoże. Nie będziesz miał żadnych snów. Kiedyś sama go brałam, gdy dręczyły mnie koszmary...
Jeśli Yami się zgodzi, otrzyma lekarstwo na sen i po kilku minutach odpłynie. W tym momencie odpoczynek był dla niego najważniejszy i lepiej, aby nie męczył się nieudanymi próbami zaśnięcia po tym wszystkim, co przeżył. Nie dziwiła się, że miał problemy. Sama po takich wydarzeniach miała problemy ze snem, a przecież nie miała w sobie zapieczętowanej bestii.
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: [Event] Obóz najemników
Kiedyś wstydził się tych blizn. Kiedyś były powodem jego boleści, bo uważał, że są szpetne. Że sam jest szpetny, że miłość nie będzie nigdy takim, jak on. Ta prawdziwa, ognista i namiętnie zapadająca w pamięć - nie ta wyłącznie cielesna. Ogniem wpisywała się w świat. Ogniem w nim zostawała. To było... chyba wcale nie tak dawno temu, a wydawało się, że minęły już całe wieki. Zapewne dlatego, że czarnowłosy nie zwykł liczyć tego czasu. Mijające dni były nieważkie, ludzkie fascynacje świętowania urodzin, boskich obrządków, nowego roku - po co? To tylko lata. Kolejna liczba na bijącym pulsie. Kolejne przekonanie o tym, że czasu nie dało się oszukać i zatrzymać - więc czemu cieszyć się z jego uciekania? Świętować kolejne lata w kalendarzu, które tylko zbliżały do słabszego ciała?
- Shikarui Sanada, a to moja żona, Asaka. - Nieczęsto w świecie shinobi słyszało się takie słowa a chyba jeszcze rzadziej napotykało na prawdziwe pary, które rzucały swoje życia na szalę, by... zarobić trochę grosza. I chyba dlatego, by zmienić świat i mieć na niego jakiś wpływ. By mimo upływu lat, imię, nazwisko i twarz zapisały się w ludzkiej pamięci. Dzięki temu można było zginąć - i żyłeś jednocześnie. - Oczywiście. Dziękuję. - Zaraz, za darmo? A to dopiero było podejrzane... czarnowłosy nie wierzył nawet, że ofiarowane dango może być prezentem za darmo, co dopiero operacja tego typu. Nie miał bladego pojęcia, jak skomplikowane to jest, ile czasu zajmuje, ale na pewno nie było pstryknięciem palców. Iryojutsu nie było prostą dziedziną do opanowania. Przesunął wzrokiem za kobietą, kiedy ta oddaliła się do reszty pacjentów, którzy w większości o wiele bardziej potrzebowali opieki.
- Szukałem iryoninja, który będzie w stanie usunąć blizny dla Akiego. Obiecałem mu to. - Wyjaśnił, kiedy jego wzrok wrócił do Asaki. Nie musiała pytać - wystarczyły jej ściągnięte brwi i wbite w niego spojrzenie, żeby wiedział, co jej chodzi po głowie. Jakie wątpliwości złapały ją za trzewia i teraz skrobały, chcąc usłyszeć odpowiedzi. Bo rzeczywiście te blizny nie były dla niego utrapieniem. Nie były czymś, czego pragnął się pozbyć, ale... chciał. Skoro była możliwość - chciał. Nie musiałby więcej zasłaniać blizn, na które nie lubił spoglądać a ich memento wcale nie nastrajało pozytywnie.
Odpiął od paska miecze i ułożył je pod swoją dłonią - dosłownie, bo opierał się o nie, przenosząc spojrzenie na całą salę.
- Pójdziemy do Ryuzaku no Taki przed powrotem do Karmazynowych Szczytów. Znajdziemy Kruki. Sprzedamy im informacje. Odbierzemy nagrodę za Shigę. - Aj, aj, a wojna w trakcie... ciągnęła go do siebie z taką samą siłą, jak kiedyś go odpychała. Była jak obietnica cudownych słodkości, które rozpłyną się w ustach samą rozkoszą. - Podobno ta organizacja dobrze płaci za cenne informacje. I mają wiele do zaoferowania. - Skierował znów wzrok na Asakę. - Kłamczuszek. Widzę, że źle się czujesz. - Więc po co pytał? Bo chciał. Chciał usłyszeć jej głos i upewnić się, że wcale nie jest źle, że wystarczy tutaj poleżeć... albo gdziekolwiek indziej. Czarnowłosemu naprawdę nie przeszkadzały teraz tłumy wokół. - Toshiro powinien do nas zaraz dołączyć. - Nie bardzo wiedział, gdzie Uchiha poszedł, może się przebrać? Czarnowłosy sięgnął do swojej magicznej sakieweczki, z którego wyciągnął łakocia i wsadził sobie do dzioba, gdy przynieśli akurat michę zupy. Poczuł skurcz w żołądku, organizm zdecydowanie domagał się uzupełnienia zapasów energii. - Chyba że chcesz dołączyć do Klepsydry.
- Shikarui Sanada, a to moja żona, Asaka. - Nieczęsto w świecie shinobi słyszało się takie słowa a chyba jeszcze rzadziej napotykało na prawdziwe pary, które rzucały swoje życia na szalę, by... zarobić trochę grosza. I chyba dlatego, by zmienić świat i mieć na niego jakiś wpływ. By mimo upływu lat, imię, nazwisko i twarz zapisały się w ludzkiej pamięci. Dzięki temu można było zginąć - i żyłeś jednocześnie. - Oczywiście. Dziękuję. - Zaraz, za darmo? A to dopiero było podejrzane... czarnowłosy nie wierzył nawet, że ofiarowane dango może być prezentem za darmo, co dopiero operacja tego typu. Nie miał bladego pojęcia, jak skomplikowane to jest, ile czasu zajmuje, ale na pewno nie było pstryknięciem palców. Iryojutsu nie było prostą dziedziną do opanowania. Przesunął wzrokiem za kobietą, kiedy ta oddaliła się do reszty pacjentów, którzy w większości o wiele bardziej potrzebowali opieki.
- Szukałem iryoninja, który będzie w stanie usunąć blizny dla Akiego. Obiecałem mu to. - Wyjaśnił, kiedy jego wzrok wrócił do Asaki. Nie musiała pytać - wystarczyły jej ściągnięte brwi i wbite w niego spojrzenie, żeby wiedział, co jej chodzi po głowie. Jakie wątpliwości złapały ją za trzewia i teraz skrobały, chcąc usłyszeć odpowiedzi. Bo rzeczywiście te blizny nie były dla niego utrapieniem. Nie były czymś, czego pragnął się pozbyć, ale... chciał. Skoro była możliwość - chciał. Nie musiałby więcej zasłaniać blizn, na które nie lubił spoglądać a ich memento wcale nie nastrajało pozytywnie.
Odpiął od paska miecze i ułożył je pod swoją dłonią - dosłownie, bo opierał się o nie, przenosząc spojrzenie na całą salę.
- Pójdziemy do Ryuzaku no Taki przed powrotem do Karmazynowych Szczytów. Znajdziemy Kruki. Sprzedamy im informacje. Odbierzemy nagrodę za Shigę. - Aj, aj, a wojna w trakcie... ciągnęła go do siebie z taką samą siłą, jak kiedyś go odpychała. Była jak obietnica cudownych słodkości, które rozpłyną się w ustach samą rozkoszą. - Podobno ta organizacja dobrze płaci za cenne informacje. I mają wiele do zaoferowania. - Skierował znów wzrok na Asakę. - Kłamczuszek. Widzę, że źle się czujesz. - Więc po co pytał? Bo chciał. Chciał usłyszeć jej głos i upewnić się, że wcale nie jest źle, że wystarczy tutaj poleżeć... albo gdziekolwiek indziej. Czarnowłosemu naprawdę nie przeszkadzały teraz tłumy wokół. - Toshiro powinien do nas zaraz dołączyć. - Nie bardzo wiedział, gdzie Uchiha poszedł, może się przebrać? Czarnowłosy sięgnął do swojej magicznej sakieweczki, z którego wyciągnął łakocia i wsadził sobie do dzioba, gdy przynieśli akurat michę zupy. Poczuł skurcz w żołądku, organizm zdecydowanie domagał się uzupełnienia zapasów energii. - Chyba że chcesz dołączyć do Klepsydry.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Toshiro
- Posty: 1355
- Rejestracja: 25 lis 2018, o 23:42
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Akoraito | San
- Krótki wygląd: Ubiór: https://i.imgur.com/4b7w2iP.png
Maska: https://i.imgur.com/NQByJxc.png - Widoczny ekwipunek: 2 wakizashi przy lewym boku, duża torba na dole pleców
- Link do KP: viewtopic.php?p=105025#p105025
- GG/Discord: Harikken#4936
Re: [Event] Obóz najemników
Zarówno Shikarui jak i Asaka wyglądali na naprawdę wyczerpanych. Ta druga nawet zupełnie odpłynęła przez co Toshiro wraz z Sanadą musieli donieść z powrotem do obozowiska, gdzie mieli nadzieję na to, że będzie mogła po prostu odpocząć. Raczej nic już im nie zagrażało. "Armie" Nara i Aburame jakoś obeszły ich bokiem, wybili się wzajemnie lub po prostu doszli w końcu porozumienia. Choć mogłoby się wydawać, że nic im nie grozi, nie wiedział czy tak nie było na pewno. Chyba każdy dalej był kłębkiem nerwów po tym co wydarzyło się w Iglicy, więc nic dziwnego, że najmniejszy hałas, czy też powracające zwierzęta skutkowały spięciem mięśni i nagłymi reakcjami na najmniejszy szelest, trzask, szum. Maszerując żółwim tempem w międzyczasie czarnowłosy pozbył się bandaża, który wcześniej miał za zadanie chronić jego drogi oddechowe. Prowizoryczny opatrunek, który był bardzo łatwy w założeniu, a także bardzo łatwy w ściągnięciu. Po paru ruchach mógł już się cieszyć świeżym powietrzem, które przeszło przez jego nozdrza napełniając go nową energią. Spojrzał się w kierunku Shikaruia, kiedy zadał swoje pytanio-stwierdzenie i wzruszył ramionami, a raczej jednym z nich, bo na drugim była Asaka. Nie miał pojęcia czy na to jakoś reagować czy nie. Chyba bardziej mówił sam do siebie, czy też oznajmiał, że po prostu jak na razie nic w pobliżu nie widzi. Jak jednak zdążyli się już przekonać, to że nic nie widzi nie musi oznaczać, że nic nie czai się w tym dzikim lesie.
Podróż do obozu minęła jednak we względnym spokoju. Oczywiście nie była to błoga sielanka, ponieważ trójka ninja była teraz strzępkiem nerwów. Chociaż gdy w końcu udało dotrzeć im się do obozu. Na ich twarzach na pewno wymalowana była pewnego rodzaju ulga. Udało się. Wrócili. Jako jedni z nielicznych(chyba) udało im się przeżyć to piekło na ziemi. W tym momencie mogłoby się wydawać, że panował większy ruch niż na samym początku. Ludzie biegali w te i we w te. Ogólnie tragedia. Shikarui dotknął jego ramienia na co Nishiyama tylko lekko drgnął. Oczywiście odruchowo, on również potrzebował odpoczynku, ale chyba bardziej takiego psychicznego, gdzie mogłaby zejść z niego cała ta presja.
- W sumie to i tak pójdę z Wami, może na jakieś oględziny, chociaż ja akurat czuję się w porządku. - odparł Sanadzie towarzysząc mu jednak do samego końca. Nie siedział im jednak cały czas na głowie. Kiedy tylko zostali przydzieleni do jakichś łóżek poszedł na jakąś kontrolę, o ile ktoś takową tutaj robił. Szybko jednak okazało się, że nic mu nie jest, układ oddechowy jak najbardziej w porządku, więc nie pozostało mu nic innego jak ogarnąć się i wrócić do miejsca gdzie zostawił Shikaruia i Asakę. Gdy wrócił okazało się, że zajmuje się nimi CZARNOwłosa kobieta, której strój rozpoznał z wcześniej. Była tam z nimi przez moment, a później zniknęła. Zastanawiało go co się z nią stało. Na samym początku spisał ją również na straty, a tutaj proszę, jednak żyje. Być może Harumi też gdzieś po drodze czmychnęła, zupełnie tak jak jemu gdy mieli wspólnie wykonać tamto zadanie. Najwidoczniej już tak ma. Medyczka nie powiedziała niczego odkrywczego, po prostu potrzebowali odpoczynku. Jednak kiedy przeszła do lawendookiego i zaproponowała mu usunięcie szram był w głębokim szoku. Oczywiście Toshiro stał sobie gdzieś z boczku i po prostu przyglądał się temu i przysłuchiwał. Nie chciał przecież przeszkadzać jej w pracy, której jak się okazało nie miała za dużo. W końcu jednak Shikarui przedstawił "plan" na przyszłość, który wiązał się z kolejną organizacją, którą nazwał kruki. Akurat ta pod względem nazewnictwa i zapewne stylu pasowałaby mu o wiele bardziej.
- Kruki? Kim są kruki? Brzmi też całkiem, całkiem. - zainteresował się tematem zbliżając się nieco do dwójki wyczerpańców. - Widzę, że nie tylko mi po głowie chodzi ta klepsydra odkąd Ichirou powiedział, że szukają ludzi, ale sam nie wiem... Zawsze być w centrum takich wydarzeń. Podczas tego wszystkiego tak na prawdę na zbyt wiele się nie przydałem, a nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie być tak silny jak Yoshimitsu. Właśnie, przy okazji miałeś mi powiedzieć coś więcej o Mangenkyo Sharinganie. Chyba, że to nie czas i miejsce na takie rozmowy. - powiedział cicho tak, aby tylko zainteresowani mogli go usłyszeć i rozejrzał się dookoła po prostu badając teren. Chociaż miał przed sobą gościa, który się w tym specjalizował. To był po prostu odruch. Ludzki odruch.
Podróż do obozu minęła jednak we względnym spokoju. Oczywiście nie była to błoga sielanka, ponieważ trójka ninja była teraz strzępkiem nerwów. Chociaż gdy w końcu udało dotrzeć im się do obozu. Na ich twarzach na pewno wymalowana była pewnego rodzaju ulga. Udało się. Wrócili. Jako jedni z nielicznych(chyba) udało im się przeżyć to piekło na ziemi. W tym momencie mogłoby się wydawać, że panował większy ruch niż na samym początku. Ludzie biegali w te i we w te. Ogólnie tragedia. Shikarui dotknął jego ramienia na co Nishiyama tylko lekko drgnął. Oczywiście odruchowo, on również potrzebował odpoczynku, ale chyba bardziej takiego psychicznego, gdzie mogłaby zejść z niego cała ta presja.
- W sumie to i tak pójdę z Wami, może na jakieś oględziny, chociaż ja akurat czuję się w porządku. - odparł Sanadzie towarzysząc mu jednak do samego końca. Nie siedział im jednak cały czas na głowie. Kiedy tylko zostali przydzieleni do jakichś łóżek poszedł na jakąś kontrolę, o ile ktoś takową tutaj robił. Szybko jednak okazało się, że nic mu nie jest, układ oddechowy jak najbardziej w porządku, więc nie pozostało mu nic innego jak ogarnąć się i wrócić do miejsca gdzie zostawił Shikaruia i Asakę. Gdy wrócił okazało się, że zajmuje się nimi CZARNOwłosa kobieta, której strój rozpoznał z wcześniej. Była tam z nimi przez moment, a później zniknęła. Zastanawiało go co się z nią stało. Na samym początku spisał ją również na straty, a tutaj proszę, jednak żyje. Być może Harumi też gdzieś po drodze czmychnęła, zupełnie tak jak jemu gdy mieli wspólnie wykonać tamto zadanie. Najwidoczniej już tak ma. Medyczka nie powiedziała niczego odkrywczego, po prostu potrzebowali odpoczynku. Jednak kiedy przeszła do lawendookiego i zaproponowała mu usunięcie szram był w głębokim szoku. Oczywiście Toshiro stał sobie gdzieś z boczku i po prostu przyglądał się temu i przysłuchiwał. Nie chciał przecież przeszkadzać jej w pracy, której jak się okazało nie miała za dużo. W końcu jednak Shikarui przedstawił "plan" na przyszłość, który wiązał się z kolejną organizacją, którą nazwał kruki. Akurat ta pod względem nazewnictwa i zapewne stylu pasowałaby mu o wiele bardziej.
- Kruki? Kim są kruki? Brzmi też całkiem, całkiem. - zainteresował się tematem zbliżając się nieco do dwójki wyczerpańców. - Widzę, że nie tylko mi po głowie chodzi ta klepsydra odkąd Ichirou powiedział, że szukają ludzi, ale sam nie wiem... Zawsze być w centrum takich wydarzeń. Podczas tego wszystkiego tak na prawdę na zbyt wiele się nie przydałem, a nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie być tak silny jak Yoshimitsu. Właśnie, przy okazji miałeś mi powiedzieć coś więcej o Mangenkyo Sharinganie. Chyba, że to nie czas i miejsce na takie rozmowy. - powiedział cicho tak, aby tylko zainteresowani mogli go usłyszeć i rozejrzał się dookoła po prostu badając teren. Chociaż miał przed sobą gościa, który się w tym specjalizował. To był po prostu odruch. Ludzki odruch.
0 x
- Yami
- Posty: 2962
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: [Event] Obóz najemników
Czy było się czego wstydzić? Tych blizn? Może nie były piękne, ale Asace zupełnie nie przeszkadzały; przyzwyczaiła się do nich i nauczyła się patrzeć poza nie, zupełnie tak, jakby nigdy ich nie było. Nigdy nie patrzyła na nie czy na niego ze wstrętem… Z początku tylko ze współczuciem, ale i to szybko minęło, bo wiedziała, że Shiki nie potrzebuje jej współczucia z tego powodu. Że on miałby być szpetny? Nigdy w życiu. Gdyby coś takiego usłyszała, to w odpowiedzi padłoby tylko parsknięcie i kręcenie głową z niedowierzaniem. Dla niej był piękny. Podobał jej się pod każdym względem, nawet jeśli jakieś cechy jego charakteru były dla niej irytujące. Zresztą… To nie była żadna tajemnica i zresztą w niektórych momentach Asaka mówiła o tym na głos. Niezbyt często… ale mówiła.
Złotooka kiwnęła głową, gdy medyczka przedstawiła się im z imienia, Rida, i posłała jej słaby uśmiech, gdy przedstawił ich Shikarui. Słaby nie dlatego, że była z czegoś niezadowolona, a dlatego, że zwyczajnie była po prostu taka wyczerpana… O czym wiedzieli wszyscy tutaj obecni. Czarnowłosa nie musiała mówić nic więcej, przecież po zapieczętowaniu demona zebrali się wszyscy w grupce na górze. Wyruszyli w dwóch grupach…Pierwsza liczyła sobie czternaście osób, a druga dwanaście. Łącznie dwadzieścia sześć osób. Ilu ich zostało? Czternaście? Cała grupa zwiadowcza i pojedyncze osoby z pierwszej. Z dowódców nie przeżył nikt…
- Tak, odpocznijmy i później wrócimy do tematu – nie była medyczką, ale sama wolałaby być nieco bardziej… przytomna, w razie czego, gdyby coś się wymknęło spod kontroli. Och, pewnie nic się nie stanie… Ale po prostu chciała być obok zdecydowanie świadoma, a nie jako świadek, który może tylko leżeć i nawet nie będzie wiedzieć co dokładnie dzieje się z jej mężem. Nie mogła i nie zamierzała mu powiedzieć „nie ma mowy, nie pozbędziesz się blizn”. Skoro ich nie chciał, skoro chciał by zniknęły – zamierzała go w tym wesprzeć, a nie robić wyrzuty, że uszczupla ich mieszek z pieniędzmi. To, że za darmo i jej wydało się nie do końca właściwe. Bo... No byli gotowi zapłacić. Skoro miał teraz taką możliwość, skoro Rida sama mu to zaproponowała… dlaczego nie? Asaka mogła mieć tylko żal o to, że w sumie znowu czegoś nie wiedziała. Na wzmiankę o Akim tylko powieka jej drgnęła i powiedziała krótkie: - No tak. Oczywiście.
Aka. Był jak taki cień. Nigdy go nie poznała, a sądząc po słowach Shikiego – nigdy go nie pozna. Może to i lepiej? Jej zazdrość trwała tylko przez chwilę, ale i tak niełatwo i wcale nieprzyjemnie jej było słuchać o jakichś dawnych zobowiązaniach wobec niego, obietnicach, które nie uległy przedawnieniu, gdy się rozdzielili i każdy zaczął żyć po swojemu. A raczej – niełatwo było jej o tym słuchać wcale nie od tak dawna. Odkąd wiedziała.
- Nie chcę sprzedawać informacji o Yamim – odpowiedziała wprost po chwili. - Już wcześniej o nich mówiłeś, zapomniałeś? Mówiłeś, że nie wiesz gdzie są– bo ona nie zapomniała. Przed tym całym cyrkiem wspominał o Krukach i o tym, że od dawna chce przyciągnąć ich uwagę. I że to oni znajduję ciebie, nie na odwrót. Wysiliła się na nieco dłuższą wypowiedź, bo sądziła, że to ważne. - Masz coś na dowód? Przecież się wysadził – mruknęła jeszcze, nim jakaś dziewczyna podeszła do nich z miską ciepłej zupy, tak jak poprosiła Rida. Asaka musiała ponownie podciągnąć się na łóżku i tym razem usiąść porządnie, z nogami na ziemi, a nie tak, jak wcześniej.
- Klepsydra? Sama nie wiem – dodała jeszcze. Sama nie wiedziała, bo niewiele do niej dotarło z tego, o czym Ichirou mówił tam, przy wielkiej dziurze. Oprócz tego, że rekrutował.
Złotooka kiwnęła głową, gdy medyczka przedstawiła się im z imienia, Rida, i posłała jej słaby uśmiech, gdy przedstawił ich Shikarui. Słaby nie dlatego, że była z czegoś niezadowolona, a dlatego, że zwyczajnie była po prostu taka wyczerpana… O czym wiedzieli wszyscy tutaj obecni. Czarnowłosa nie musiała mówić nic więcej, przecież po zapieczętowaniu demona zebrali się wszyscy w grupce na górze. Wyruszyli w dwóch grupach…Pierwsza liczyła sobie czternaście osób, a druga dwanaście. Łącznie dwadzieścia sześć osób. Ilu ich zostało? Czternaście? Cała grupa zwiadowcza i pojedyncze osoby z pierwszej. Z dowódców nie przeżył nikt…
- Tak, odpocznijmy i później wrócimy do tematu – nie była medyczką, ale sama wolałaby być nieco bardziej… przytomna, w razie czego, gdyby coś się wymknęło spod kontroli. Och, pewnie nic się nie stanie… Ale po prostu chciała być obok zdecydowanie świadoma, a nie jako świadek, który może tylko leżeć i nawet nie będzie wiedzieć co dokładnie dzieje się z jej mężem. Nie mogła i nie zamierzała mu powiedzieć „nie ma mowy, nie pozbędziesz się blizn”. Skoro ich nie chciał, skoro chciał by zniknęły – zamierzała go w tym wesprzeć, a nie robić wyrzuty, że uszczupla ich mieszek z pieniędzmi. To, że za darmo i jej wydało się nie do końca właściwe. Bo... No byli gotowi zapłacić. Skoro miał teraz taką możliwość, skoro Rida sama mu to zaproponowała… dlaczego nie? Asaka mogła mieć tylko żal o to, że w sumie znowu czegoś nie wiedziała. Na wzmiankę o Akim tylko powieka jej drgnęła i powiedziała krótkie: - No tak. Oczywiście.
Aka. Był jak taki cień. Nigdy go nie poznała, a sądząc po słowach Shikiego – nigdy go nie pozna. Może to i lepiej? Jej zazdrość trwała tylko przez chwilę, ale i tak niełatwo i wcale nieprzyjemnie jej było słuchać o jakichś dawnych zobowiązaniach wobec niego, obietnicach, które nie uległy przedawnieniu, gdy się rozdzielili i każdy zaczął żyć po swojemu. A raczej – niełatwo było jej o tym słuchać wcale nie od tak dawna. Odkąd wiedziała.
- Nie chcę sprzedawać informacji o Yamim – odpowiedziała wprost po chwili. - Już wcześniej o nich mówiłeś, zapomniałeś? Mówiłeś, że nie wiesz gdzie są– bo ona nie zapomniała. Przed tym całym cyrkiem wspominał o Krukach i o tym, że od dawna chce przyciągnąć ich uwagę. I że to oni znajduję ciebie, nie na odwrót. Wysiliła się na nieco dłuższą wypowiedź, bo sądziła, że to ważne. - Masz coś na dowód? Przecież się wysadził – mruknęła jeszcze, nim jakaś dziewczyna podeszła do nich z miską ciepłej zupy, tak jak poprosiła Rida. Asaka musiała ponownie podciągnąć się na łóżku i tym razem usiąść porządnie, z nogami na ziemi, a nie tak, jak wcześniej.
- Klepsydra? Sama nie wiem – dodała jeszcze. Sama nie wiedziała, bo niewiele do niej dotarło z tego, o czym Ichirou mówił tam, przy wielkiej dziurze. Oprócz tego, że rekrutował.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: [Event] Obóz najemników
- Białowłosy dotarłszy do obozu, wbił się do niego jak do siebie. Niosąc półprzytomną Masako rozejrzał się dookoła, a z ust wypluł bandaż, który do tej pory zasłaniał jego twarz. Widać było w pełni jego MEGA PRZYSTOJNY ryjek. W nieludzkiej pozie, niosąc damę, nie zatrzymywał się obijając się o kolejnych gapiów i lamki, które stały mu na drodze.
- MEDYKA! - krzyknął raz, a porządnie. Jak widać, nie była ów członkini klanu Uchiha w obrażeniach, ani w krytycznym stanie, a troszkę zmęczona i potrzebowała łóżka, którego szukał niemal natarczywie. - Dawać tu łóżko, Masako musi odpocząć, już teraz szybko, podwijać kiece. - rzekłszy, będąc zdecydowanie niecierpliwy. Młody Uchiha zdawał sobie sprawę, że jego lekkomyślność nie należała tutaj do wszechobecnych, jednocześnie przebywając tak długo w tej jaskini jego zmysły zostały stłumione, a on sam był lekko mówiąc wkurwiony. Jak się okazuje ta misja to było istne skazanie siebie na samobójstwo, a nie na przyjemny letni spacerek. W mordę jeża panie Ichirou. Tak, jego też szukał w obozie, wiedząc, że mają do pogadania – nie mógł ukrywać dłużej, że taka organizacja, która kręci się wokół najważniejszych wydarzeń i łowcy takich skurwieli jak Yoshimitsu to coś na co miał dziś ochotę. Pierw jednak udał się do depozytu odzyskując swój klasyczny strój przypominający mundur, który niemal od razu ubrał, uprzednio zarzucając na siebie ciężki pancerz shinobi, który doskonale komponował się z jego ciemnoczarnym ubiorem. Będąc znów w swoim klasycznym stroju, przywdział wszelkie uzbrojenie i miecze, które zostawił. Teraz był kompletny. Odnajdując w końcu gdzieś Ichirou, podszedł na tyle pewnie na ile potrafił, pozostawiając swoje dłonie w kieszeniach spodni.
- Czy teraz jest odpowiedni czas? - zapytał spokojnie, wiedząc, że może zostać zbyty. Jednak gdyby tak tylko się stało, ma z kim pogadać. W końcu jego kotełak czekał na jakieś ploteczki. Wiedział również, że gdzieś tu znajduje się Yami – nowy Jinchuuriki, którego również planował odwiedzić, jednocześnie cały czas doglądał Masako.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: [Event] Obóz najemników
Sprzedaż informacji o Yamim? Och, no tak. Wiązało się to ze sprzedażą informacji o Yamim. Mógł przewidzieć, że białowłosa nie będzie chciała tego sprzedawać. Dla czarnowłosego było to tylko kwestią ceny. Sprzedaż tej informacji nie miała żadnych bocznych efektów. Tak czy inaczej chłopak zostanie użyty i wykorzystany - to przez kogo i dla jakiego powodu było zaledwie małą kropelką w tym oceanie. Gdybaniem w postaci próby przewidzenia woli boskiej. Jeśli informacje o nim trafią w obieg - wyrok zostanie po prostu przyśpieszony. Być może sam Yoshimitsu zacznie szukać, grzebać, drążyć temat, dopóki nie znajdzie chłopaka. Tylko czy on w zasadzie miał teraz jakąś wartość? On - sam w sobie? Wydawałoby się, że wystarczyłoby uwolnić pieczęć. Brzmi całkiem prosto, ale tak jak ze znamieniem na jego ciele - proste wcale nie było. Hm... opcją wydawałoby się również użycie szantażu, by taką broń sprowadzić do Karmazynowych. Właśnie - broń. Kiedyś Toshiro będzie ją zdolny kontrolować, wystarczyłoby przetrzymać Yamiego wystarczająco długo.
Skinął głową w zamyśleniu. Tak mu się wydawało, że już o nich wspominał, a teraz byli na wyciągnięcie ręki - jak po Kami no Hikage. Tylko że po Kami no Hikage sam nie był w stanie ustać na nogach. Rekonwalescencja przeciągnęła się na długie miesiące, nim Klątwa przestała go łamać i w końcu przystosował ją do swojego ciała. To była długa droga.
- Nie musimy sprzedawać Yamiego. - Czego na tym świecie nie dało się spieniężyć? Za pieniądze będą cię nawet kochać, tylko za te pieniądze ty sam nigdy nie pokochasz. Możesz udawać miłość, sprzedawać ją szczodrze. Nigdy nie będzie jednak prawdziwa. Zaś samego człowieka sprzedać było banalnie. - Przy odpowiedniej ilości zamieszania - znajdą nas. - Był o tym święcie przekonany. Czy raczej - liczył na to. Tak po prostu. Czarnowłosy nawet nie próbował mówić cicho. Nie robił z tego sekretu. Zgodnie z tym, co powiedział - zrobisz zamieszanie - znajdą cię. Ryuzaku wydawało się świetnym miejscem do takich zamieszań. - Organizacja handlująca informacjami. Próbuję się do niej dostać od dwóch lat. Być może są tylko mitem.
Sięgnął po złamany miecz Chise i maskę, dziwaczną, jaką Shiga nosił, układając je na łóżku przy sobie. Oto, co pozostaje słabszym - błędy silnych. Kto tu popełnił błąd a kto był silniejszy pozostawało tylko w gestii bogów, bo w lawendowych oczach nie miało to żadnego znaczenia. Należał do tych, którzy chwytali moment. Wykorzystywali chwilę. Wbijali strzały bardzo głęboko w słabości. Słabością Shigi była Chise. Tak jak i jego słabością była Asaka. Z tym, że okolona swoim kryształem Asaka była naprawdę trudna do chociażby zadrapania, co dopiero zabicia.
- Toshiro zna technikę do przesłuchiwania. Nie będą musieli wierzyć nam na słowo. - Tak, tak, genjutsu było... niesamowitą sztuką. Sztuką, której nienawidził, bo nienawidzisz tego, czego się boisz. - Wiem, że by go uzyskać, należy popełnić największą ze zbrodni. To stopień ponad trzema łezkami. To wszystko. - Nie posiadał wiedzy na temat Uchiha, która nie pozwoliłaby mu opuścić progów tego klanu. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. No, teraz wiedzieli wszyscy, że mógł kontrolować bestię. To było dopiero... coś.
Dokończył jedzenie słodycza i zabrał się z łakomstwem za michę zupy i na zaganienie o Klepsydrę jakoś nie odpowiedział, bo wtedy z buta do namiotu wjechał Kyoushi, który skutecznie odwrócił uwagę Jugo. Coś w stylu - o wilku mowa.
Skinął głową w zamyśleniu. Tak mu się wydawało, że już o nich wspominał, a teraz byli na wyciągnięcie ręki - jak po Kami no Hikage. Tylko że po Kami no Hikage sam nie był w stanie ustać na nogach. Rekonwalescencja przeciągnęła się na długie miesiące, nim Klątwa przestała go łamać i w końcu przystosował ją do swojego ciała. To była długa droga.
- Nie musimy sprzedawać Yamiego. - Czego na tym świecie nie dało się spieniężyć? Za pieniądze będą cię nawet kochać, tylko za te pieniądze ty sam nigdy nie pokochasz. Możesz udawać miłość, sprzedawać ją szczodrze. Nigdy nie będzie jednak prawdziwa. Zaś samego człowieka sprzedać było banalnie. - Przy odpowiedniej ilości zamieszania - znajdą nas. - Był o tym święcie przekonany. Czy raczej - liczył na to. Tak po prostu. Czarnowłosy nawet nie próbował mówić cicho. Nie robił z tego sekretu. Zgodnie z tym, co powiedział - zrobisz zamieszanie - znajdą cię. Ryuzaku wydawało się świetnym miejscem do takich zamieszań. - Organizacja handlująca informacjami. Próbuję się do niej dostać od dwóch lat. Być może są tylko mitem.
Sięgnął po złamany miecz Chise i maskę, dziwaczną, jaką Shiga nosił, układając je na łóżku przy sobie. Oto, co pozostaje słabszym - błędy silnych. Kto tu popełnił błąd a kto był silniejszy pozostawało tylko w gestii bogów, bo w lawendowych oczach nie miało to żadnego znaczenia. Należał do tych, którzy chwytali moment. Wykorzystywali chwilę. Wbijali strzały bardzo głęboko w słabości. Słabością Shigi była Chise. Tak jak i jego słabością była Asaka. Z tym, że okolona swoim kryształem Asaka była naprawdę trudna do chociażby zadrapania, co dopiero zabicia.
- Toshiro zna technikę do przesłuchiwania. Nie będą musieli wierzyć nam na słowo. - Tak, tak, genjutsu było... niesamowitą sztuką. Sztuką, której nienawidził, bo nienawidzisz tego, czego się boisz. - Wiem, że by go uzyskać, należy popełnić największą ze zbrodni. To stopień ponad trzema łezkami. To wszystko. - Nie posiadał wiedzy na temat Uchiha, która nie pozwoliłaby mu opuścić progów tego klanu. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. No, teraz wiedzieli wszyscy, że mógł kontrolować bestię. To było dopiero... coś.
Dokończył jedzenie słodycza i zabrał się z łakomstwem za michę zupy i na zaganienie o Klepsydrę jakoś nie odpowiedział, bo wtedy z buta do namiotu wjechał Kyoushi, który skutecznie odwrócił uwagę Jugo. Coś w stylu - o wilku mowa.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Reika
- Martwa postać
- Posty: 2046
- Rejestracja: 15 kwie 2015, o 19:21
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Popatrz na Avatar, a po szczegóły zapraszam do mojej KP <3
- Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie, torba na uzbrojenie przy pasie i dwie katany na plecach
- Link do KP: http://www.shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=245
- Multikonta: Brak
Re: [Event] Obóz najemników
Małżeństwo? No proszę. Bycie shinobi było naprawdę ciężkie i często przeważało nad prywatnym życiem. Dobrze, że chociaż oboje byli ninja, to mogli podróżować razem i nawzajem się chronić. Patrz Yoichi, można? Można! Musiała przyznać, że trochę im zazdrościła, bo chociaż na Wyspach zostawiła Mishimę, to coraz częściej nasuwały jej się myśli, że chyba nic z tego nie będzie, bo Czarnowłosy nie wykazywał już od dłuższego czasu zainteresowania popchnięciem tego związku dalej. Ponowne spotkanie z Inuzuką także kompletnie rozerwało ją na kawałki i nic już nie będzie takie samo, jak wcześniej. Skinęła więc Shikaruiowi i Asace głową.
- Miło mi was poznać. - Odpowiedziała. - Odpoczywajcie. Ja zajmę się innymi.
Toshiro zajął się już inny medyk, sprawdzając jego stan, więc Reika mogła ponownie wrócić do Yamiego, któremu uleczyła poparzenia i zaproponowała środek nasenny, dzięki któremu spokojnie prześpi wiele godzin, co pomoże mu zregenerować organizm. Zanim jednak podała mu specyfik, ostrożnie nakarmiła go ciepłą potrawką, bo posiłek też był ważny, a potem dopiero zaaplikowała mu lek, po którym chłopak szybko odpłynął i nawet najgłośniejszy dźwięk go nie obudzi. Okryła go po samą brodę i jeszcze chwilę przy nim czuwała, kiedy do namiotu szpitala polowego wparował Kyoushi z dziewczyną na rękach. Tą samą, którą badała w tunelu pod Iglicą. Podeszła do Białowłosego i spojrzała na niego z przyganą, kładąc palec na swoich ustach.
- Nie musisz tak krzyczeć. - Zganiła go. - Pobudzisz śpiących.
Wskazała mu materac obok Yamiego, gdzie Kyoushi mógł ułożyć Masako, po czym bez problemu zaleczyła jej oparzenia. Na jej wyczerpanie nie mogła wiele poradzić, poza miską ciepłej potrawki i solidnym odpoczynkiem. Przykryła więc dziewczynę, dała jej wody do picia i podsunęła miskę z parującym jedzeniem. Jeśli nie da rady sama jeść, to nakarmi ją tak jak wcześniej Yamiego i zaleciła sen. Następnie ponownie zwróciła się do Kyoushiego, zanim ten postanowił się ulotnić z namiotu po swoje rzeczy, które zostawił w obozie na przechowanie.
- Pokaż się. - Poprosiła.
Rozchyliła mu lekko poły kimona na piersi i położyła na niej dłoń, skupiając zieloną chakrę. Wszelkie możliwe zadrapania i stłuczenia zostały zagojone, czego nie było widać pod ubraniem. Ironia losu. Właśnie pomagała członkowi Klanu Uchiha. Jednak Kyoushi nie był rodowitym członkiem i nie posiadał Sharingana, więc miał u niej taryfę ulgową. No i sam fakt, że tylko ich dwoje, Akarui i Yoichi przeżyli z pierwszej grupy, też robiło swoje, bo nadal obwiniała się o to, że ich opuściła. Mimo, że pod Iglicą się poróżnili, to nawet go polubiła.
- Nie nadwyrężaj się i zjedz coś. - Nakazała. - Nam wszystkim przyda się solidny odpoczynek po tym wszystkim.
Po tych słowach wróciła do Yamiego i Masako, doglądając ich stanu. Było z nimi najgorzej, więc lepiej dopilnować, żeby porządnie odpoczęli. Małżeństwo Sanada rozmawiało sobie spokojnie we własnym gronie, więc nie zamierzała im przeszkadzać. W międzyczasie czekała na innych, którzy zgłoszą się do szpitala.
- Miło mi was poznać. - Odpowiedziała. - Odpoczywajcie. Ja zajmę się innymi.
Toshiro zajął się już inny medyk, sprawdzając jego stan, więc Reika mogła ponownie wrócić do Yamiego, któremu uleczyła poparzenia i zaproponowała środek nasenny, dzięki któremu spokojnie prześpi wiele godzin, co pomoże mu zregenerować organizm. Zanim jednak podała mu specyfik, ostrożnie nakarmiła go ciepłą potrawką, bo posiłek też był ważny, a potem dopiero zaaplikowała mu lek, po którym chłopak szybko odpłynął i nawet najgłośniejszy dźwięk go nie obudzi. Okryła go po samą brodę i jeszcze chwilę przy nim czuwała, kiedy do namiotu szpitala polowego wparował Kyoushi z dziewczyną na rękach. Tą samą, którą badała w tunelu pod Iglicą. Podeszła do Białowłosego i spojrzała na niego z przyganą, kładąc palec na swoich ustach.
- Nie musisz tak krzyczeć. - Zganiła go. - Pobudzisz śpiących.
Wskazała mu materac obok Yamiego, gdzie Kyoushi mógł ułożyć Masako, po czym bez problemu zaleczyła jej oparzenia. Na jej wyczerpanie nie mogła wiele poradzić, poza miską ciepłej potrawki i solidnym odpoczynkiem. Przykryła więc dziewczynę, dała jej wody do picia i podsunęła miskę z parującym jedzeniem. Jeśli nie da rady sama jeść, to nakarmi ją tak jak wcześniej Yamiego i zaleciła sen. Następnie ponownie zwróciła się do Kyoushiego, zanim ten postanowił się ulotnić z namiotu po swoje rzeczy, które zostawił w obozie na przechowanie.
- Pokaż się. - Poprosiła.
Rozchyliła mu lekko poły kimona na piersi i położyła na niej dłoń, skupiając zieloną chakrę. Wszelkie możliwe zadrapania i stłuczenia zostały zagojone, czego nie było widać pod ubraniem. Ironia losu. Właśnie pomagała członkowi Klanu Uchiha. Jednak Kyoushi nie był rodowitym członkiem i nie posiadał Sharingana, więc miał u niej taryfę ulgową. No i sam fakt, że tylko ich dwoje, Akarui i Yoichi przeżyli z pierwszej grupy, też robiło swoje, bo nadal obwiniała się o to, że ich opuściła. Mimo, że pod Iglicą się poróżnili, to nawet go polubiła.
- Nie nadwyrężaj się i zjedz coś. - Nakazała. - Nam wszystkim przyda się solidny odpoczynek po tym wszystkim.
Po tych słowach wróciła do Yamiego i Masako, doglądając ich stanu. Było z nimi najgorzej, więc lepiej dopilnować, żeby porządnie odpoczęli. Małżeństwo Sanada rozmawiało sobie spokojnie we własnym gronie, więc nie zamierzała im przeszkadzać. W międzyczasie czekała na innych, którzy zgłoszą się do szpitala.
0 x


|| Karta Postaci || Pieniądze || Punkty Historii || Głos ||
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: [Event] Obóz najemników
Dotarł do obozu razem z grupką straceńców powracających z Iglicy. Rozejrzał się dookoła, w pierwszej kolejności szukając kogoś z wodą do picia, a w drugiej kolejności kogoś za biurkiem, kto wypłacał najemnikom żołd. Nie zwracał w ogóle uwagi na to kto jest nieprzytomny, ranny po walce z Biju. Właściwie to starał się mieć w zasięgu wzroku tylko swoich kolegów z pustyni i Yoichiego, natomiast reszta pochowała się gdzieś po namiotach albo o własnych siłach, albo ich tam zaniesiono. Jeśli udało mu się odebrać wypłatę, schował ją sobie głęboko głęboko do torby, a następnie ponownie odszukał swoich towarzyszy broni - Ichirou i Kuroia.
- No, jak na jeden wypad w zupełności wystarczy mi wrażeń. - Uścisnął obu panom dłonie, ponieważ był to moment ich tymczasowego rozstania.
- Widzę że rekrutacja idzie pełną parą. Mam parę pomysłów na najbliższe tygodnie, może nawet miesiące, więc na razie nie wracam na Pustynię. Chciałbym się pouczyć w takiej jednej szkole... - Zamyślił się przez chwilę na końcu zdania i teatralnie popatrzył w dal. Niestety, zamiast malowniczego horyzontu na linii wzroku miał obozowy wychodek.
- Yyyyyyy... no. Tak więc, do zobaczenia. - Uśmiechnął się ostatni raz do obu Panów i wyruszył na wschód.
zt.
- No, jak na jeden wypad w zupełności wystarczy mi wrażeń. - Uścisnął obu panom dłonie, ponieważ był to moment ich tymczasowego rozstania.
- Widzę że rekrutacja idzie pełną parą. Mam parę pomysłów na najbliższe tygodnie, może nawet miesiące, więc na razie nie wracam na Pustynię. Chciałbym się pouczyć w takiej jednej szkole... - Zamyślił się przez chwilę na końcu zdania i teatralnie popatrzył w dal. Niestety, zamiast malowniczego horyzontu na linii wzroku miał obozowy wychodek.
- Yyyyyyy... no. Tak więc, do zobaczenia. - Uśmiechnął się ostatni raz do obu Panów i wyruszył na wschód.
zt.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: [Event] Obóz najemników
Owszem, mógł to przewidzieć. Shikarui nie poznał Asaki wczoraj, by nie wiedzieć, jakie ma podejście do życia. Zaskakująco często pokrywało się to (o dziwo) z podejściem Shikiego, jednak były takie miejsca, gdzie różnili się niemalże jak ogień i woda. Wodą oczywiście był lawendowooki, a Asaka – ogniem, choć nie miała z tym żywiołem niczego wspólnego. Jednak już od ich pierwszego spotkania nawet ktoś taki jak Sanada był w stanie dostrzec jej temperament, ciepło i ogniste błyski w oczach – oczywiście tylko metaforycznie, jako, że żadnych płomieni wzrokiem nie ciskała. Jugo wiedział jednak jakie Asaka ma podejście do ludzi, których polubiła i powinien wcześniej wiedzieć, że nie będzie do końca jej pasować ten cały pomysł. I… Nie zamierzała się na niego godzić, niezależnie od tego, jak bardzo Shikarui nie chciał sprzedać tych informacji. Owszem, za pieniądze można było dostać wiele rzeczy. Miłość, lojalność, zaufanie? Nie. To ostatnie raz zdradzone można było odbudowywać latami i nigdy nie dojść do takiego momentu jak wcześniej i żadne pieniądze tego nie zmieniły. Lojalność można było kupić, ale to była lojalność pozorna, taka, że miało się gdzieś na końcu głowy, że… ktoś zawsze może zapłacić więcej. A miłość? Kupiona miłość nie była żadną wartością. Była pusta. Brakowało w niej szczerości, bezinteresowności i spokoju serca.
- Wszystko już sobie przemyślałeś, co? – nie była zachwycona. Nie wyglądała na zachwyconą, ale też nie brzmiała na zachwyconą. Zrobili już dzisiaj wystarczająco dużo zamieszania – jak na nią, to chyba nawet nieco za dużo. A w Ryuzaku co zamierzał zrobić? Trąbić o sekretach na lewo i prawo? Rozebrać się i biegać nago po rynku? Pomordować kogoś na placu, tak jak Shiga wymordował strażników i ludzi w karczmie, i wystawiono za nim list? Jakoś nie wyobrażała sobie sensownie tego „zamieszania” tak, by odpowiednie osoby się zainteresowały i by można było „sprzedać informacje”. W tym informacje, których sprzedawać nie chciała. - Nie widzę tego – stwierdziła w końcu i odwróciła wzrok.
Zabawne… Chyba nerwy ciągle się jej trzymały, bo choć było już po wszystkim, to dziewczyna wcale nie czuła wielkiej ulgi, ani nie miała dobrego humoru. Prawdę mówiąc to… kompletnie nie była w nastroju. I było jej jakoś tak… przykro? Trudno powiedzieć, ale nie była typową rozgadaną sobą, nie była promyczkiem słońca, który żartami i droczeniem się rozgania burzowe chmury. Jakoś… Nie miała na to wszystko ochoty. Nie miała też energii – ale to samo w sobie też nie było dziwne. Dopiero co pokonali demona, byli w szpitalu, musieli się zregenerować i odpocząć, a Shiki już snuł plany o Ryuzaku no Taki i sprzedawaniu wszystkiego, czego się dowiedzieli. A ona? Asaka miała mętlik w głowie, nawet nie zdążyła sobie tego wszystkiego porządnie przemyśleć i ułożyć w głowie a tu…? O.
Spojrzała na dwa instrumenty, które Shiki wyciągnął i położył na łóżku. W odpowiedzi uniosła też brew do gry. I… co. Tyle? To mieli przedstawić jako dowód sprzątnięcia mnicha? No chyba…. No chyba nie. I jeszcze chciał wciągnąć w to Toshiro, żeby użył genjutsu? Asaka przestała już nadążać.
- Żadna z tych rzeczy nie była przedstawiona w liście gończym i jakby mi ktoś coś takiego przyniósł jako dowód to chyba bym umarła ze śmiechu. Nie rozumiem co technika do przesłuchiwania ma mieć z tym wspólnego – dodała jeszcze i spojrzała na Toshiro, na swojego przyjaciela, który stał obok. Ta zupa… dodała jej sił i łatwiej jej się rozmawiało, choć nie wątpiła, że za niedługo będzie musiała się przespać. Bardzo tego potrzebowała. Miała nadzieję, że nie zgodzi się na to szaleństwo. Na jakieś „nie będą musieli wierzyć nam na słowo”. A gdy Shiki wspomniał coś więcej o tym jakimś mango sharinganie czy czymś tam, to tylko bardziej ścisnęła pełne usta, robiąc z nich coś na wzór prostej kreski. Nie była zachwycona słysząc to, co słyszała. Nie lubiła Uchiha. Nie rozumiała, co Shikarui w nich takiego widział. Nie potrafiła ogarnąć, czemu połowa świata ma na ich punkcie pierdolca. Nishiyama miał cholerne szczęście, że wychował się w Daishi, a nie w Sogen – tak właśnie uważała.
Na krzyki Kyoushiego tylko jeszcze bardziej się skrzywiła. Tak mocne dźwięki to nie było coś, czego w tej chwili potrzebowała.
- Wszystko już sobie przemyślałeś, co? – nie była zachwycona. Nie wyglądała na zachwyconą, ale też nie brzmiała na zachwyconą. Zrobili już dzisiaj wystarczająco dużo zamieszania – jak na nią, to chyba nawet nieco za dużo. A w Ryuzaku co zamierzał zrobić? Trąbić o sekretach na lewo i prawo? Rozebrać się i biegać nago po rynku? Pomordować kogoś na placu, tak jak Shiga wymordował strażników i ludzi w karczmie, i wystawiono za nim list? Jakoś nie wyobrażała sobie sensownie tego „zamieszania” tak, by odpowiednie osoby się zainteresowały i by można było „sprzedać informacje”. W tym informacje, których sprzedawać nie chciała. - Nie widzę tego – stwierdziła w końcu i odwróciła wzrok.
Zabawne… Chyba nerwy ciągle się jej trzymały, bo choć było już po wszystkim, to dziewczyna wcale nie czuła wielkiej ulgi, ani nie miała dobrego humoru. Prawdę mówiąc to… kompletnie nie była w nastroju. I było jej jakoś tak… przykro? Trudno powiedzieć, ale nie była typową rozgadaną sobą, nie była promyczkiem słońca, który żartami i droczeniem się rozgania burzowe chmury. Jakoś… Nie miała na to wszystko ochoty. Nie miała też energii – ale to samo w sobie też nie było dziwne. Dopiero co pokonali demona, byli w szpitalu, musieli się zregenerować i odpocząć, a Shiki już snuł plany o Ryuzaku no Taki i sprzedawaniu wszystkiego, czego się dowiedzieli. A ona? Asaka miała mętlik w głowie, nawet nie zdążyła sobie tego wszystkiego porządnie przemyśleć i ułożyć w głowie a tu…? O.
Spojrzała na dwa instrumenty, które Shiki wyciągnął i położył na łóżku. W odpowiedzi uniosła też brew do gry. I… co. Tyle? To mieli przedstawić jako dowód sprzątnięcia mnicha? No chyba…. No chyba nie. I jeszcze chciał wciągnąć w to Toshiro, żeby użył genjutsu? Asaka przestała już nadążać.
- Żadna z tych rzeczy nie była przedstawiona w liście gończym i jakby mi ktoś coś takiego przyniósł jako dowód to chyba bym umarła ze śmiechu. Nie rozumiem co technika do przesłuchiwania ma mieć z tym wspólnego – dodała jeszcze i spojrzała na Toshiro, na swojego przyjaciela, który stał obok. Ta zupa… dodała jej sił i łatwiej jej się rozmawiało, choć nie wątpiła, że za niedługo będzie musiała się przespać. Bardzo tego potrzebowała. Miała nadzieję, że nie zgodzi się na to szaleństwo. Na jakieś „nie będą musieli wierzyć nam na słowo”. A gdy Shiki wspomniał coś więcej o tym jakimś mango sharinganie czy czymś tam, to tylko bardziej ścisnęła pełne usta, robiąc z nich coś na wzór prostej kreski. Nie była zachwycona słysząc to, co słyszała. Nie lubiła Uchiha. Nie rozumiała, co Shikarui w nich takiego widział. Nie potrafiła ogarnąć, czemu połowa świata ma na ich punkcie pierdolca. Nishiyama miał cholerne szczęście, że wychował się w Daishi, a nie w Sogen – tak właśnie uważała.
Na krzyki Kyoushiego tylko jeszcze bardziej się skrzywiła. Tak mocne dźwięki to nie było coś, czego w tej chwili potrzebowała.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Ichirou
- Posty: 4033
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: [Event] Obóz najemników
- Pojawiając się w namiocie narobił trochę szumu, przez co został szybko spacyfikowany przez nikogo innego jak zamaskowaną kunoichi, którą poznał jeszcze przed wydarzeniami w Iglicy. Rida, bo tak się przedstawiła, trafiła na niego równie szybko, co on ze swoją głupotą na czele do namiotu. Widząc uciszający palec, nieco się skulił, i przeprosił delikatnym uśmieszkiem. Lekkoduch, niosąc klanowiczkę położył ją nieopodal Yamiego, pewnie byli teraz dwójką, która musiała być pod nadzorem. Szczególnie nowy Jinchuuriki, którym stał się Yamulski. Cóż, nie widać było jakichkolwiek powikłań po ‘wszczepieniu’ demona, wyglądał równie dobrze, co białowłosy swego czasu. Rida zajęła się Masako, a on, chcąc opuścić namiot w celu odzyskania swoich fantów został jednak powstrzymany i ZMACANY. Dokładnie to Rida po prostu poprosiła go o spokój i powstrzymanie się, by mogła go opatrzeć. Tu nie było, na co patrzeć, gdyż białowłosy doskonale dał sobie radę z unikaniem wszelakich trudności w tych warunkach, które panowały na dnie. Nie protestując uniósł lekko ręce ku górze, a dziewczyna sprawdziła stan jego klatki piersiowej. Jak przystało na całkiem sprawnego shinobi – nic mu tak naprawdę nie było.
- Dziękuję, nic mi nie jest – powiedział, wychodząc po swoje rzeczy, wracając niedługo później, przywdziewając już swój pancerz, a także ‘mundur’, który zwykł nosić. Gdy tylko pojawił się znów, został pouczony od niej. Rozumiał ją doskonale, w końcu była Iryoninem, więc w jej naturze była opieka nad innymi.
- Masz rację. Za nami długi dzień. Wypadałoby odsapnąć – powiedziawszy sięgnął po pierwszą lepszą strawę, która ostała się w namiocie i wciągnął to prawie nosem. Nie było wyzwaniem dla żarłoka pochłoniecie paru kalorii więcej, gdyż rzeczywiście poświęcił nieco sił na to by ochronić nie tylko siebie, ale i innych. Niestety, nie było mu dane wrócić z całą grupą Uchihów, którzy stawili się na początku. Cóż za niefart. Wtem pojawił się Ichirou, który będąc już przy Reice głosił swoją propagandę wyborczą. Białowłosy czuł się jak na wiecu wyborczym, jednocześnie doceniał kogoś tak silnego, kto angażował się w życie świata. Zaangażowanie w Klepsydrę dałoby dalsze możliwości w dorwanie tych, na których mu zależało. Kiedyś był to Mizuno, dziś Yoshimitsu. Znów Uchiha, do których poniekąd należy. Cóż, nie może nic na to poradzić, że ten klan wywołuje wiele problemów. Katsumi na pewno nie będzie miała nic przeciwko.
Siedząc naprzeciwko wygłaszającego Ichirou i wpieprzając zupkę, poprawił swój kołnierz jednorącz, odstawiając pusty talerz, przełykając wszystko, co jeszcze zalęgło się w jego buźce. Nie wstawał z miejsca, zwrócił się tylko wzrokiem w stronę złotookiego pięknisia, odprowadzając po chwili Seinaru, który opuścił grupę.
- Twój kompan chyba niezbyt towarzyski? – Wspomniał o gościu, który szarpnął się by kopnąć Bijuu w dupę. Niezwykły był to czyn, zaiste. – Od powrotu zza muru tak dobrze się nie bawiłem. Jeśli celem grupy jest uczestniczenie w takich wydarzeniach jak dziś to nie pozostaje mi nic innego jak zgłosić swoją kandydaturę. – Zażartował, bo ile mogli trwać w tym smutnym i grobowym klimacie. Teraz żyć, które stracili na tej bitwie nie odzyskają. Wojna niosła ofiary, a potyczki z kimś tak potężnym jak Bijuu były gwarancją utraty ludzi. Czas dorosnąć. W końcu, podnosząc cztery litery z łóżka polowego rozejrzał się raz jeszcze po namiocie i spojrzał ze spokojem na Masako w jakim była stanie i na Yamiego, który wciąż odpoczywał. – Jeszcze jedno. Zdajecie sobie sprawę, jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą Jinchuuriki? Ktoś musi nad nim trzymać pieczę, niekontrolowany nie może tak hasać po świecie… - nawiązał do swojej sytuacji, w której był niemal uwiązany do wioski, nim stał się ‘bezpieczny’. Teraz w tej samej sytuacji był Yami, a doświadczenie czerwonookiego mogło się tutaj przydać. Zwrócił się tutaj do wszystkich zebranych, Reiki i Ichirou, a nawet Kuroia, jeśli jeszcze tutaj przebywał.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości