Yoshimitsu, Masaki, może się nazywać nawet i Hadziubabdziu w Gwalalumpur, to nie miało żadnego znaczenia. Krwawe Pokolenie może i zasłużyło na swoją sławę, pewnie żaden z nich nie opieprzał się i rósł w siłę, ale każdy miał swoje limity i pewnych rzeczy nie nie dało się przeskoczyć. Mieli ogromną przewagę liczebną, którą powinni wykorzystać. Yoshimitsu czy jak mu tam nie mógł skupić się na wszystkich na raz, nie miał oczu dookoła głowy, to nie pieprzony Hyuuga, by widzieć wszystko co się dookoła niego dzieje. Seinaru za to cóż... stał i dopingował resztę z Ekipy Bydlaków i cóż... nie ma co mu się dziwić, bo biedaczek nie potrafił latać, więc zejście do tego zasranego Uciapy było co najmniej trudne, jeżeli niemożliwe do wykonania bez zbyt szybkiego zakończenia swojego żywota.
Wszystkie techniki, wszystkie ataki posłane na tego popaprańca ruszyły w jednym tylko celu - zabić tego sukinsyna. Zakończyć jego żywot, sprawić by wąchał kwiatki od spodu. Od samego początku go irytował, może nawet pierwszy raz od dawna poczuje ulgę, gdy skróci czyjeś istnienie na tym świecie. Było jednak zbyt pięknie, by było prawdziwie. Ataki posłane w stronę wroga trafiły... przynajmniej połowicznie, bowiem Uchiha dalej stał cały na biało mając w nosie wszystkie ataki. To było do przewidzenia, już wcześniej tak zrobił kilkukrotnie, pojawiał się i znikał, zmieniał miejsce swojego pobytu. Tutaj jednak... trochę się to różniło. Masaki był nadal w tym samym miejscu, jednak wszystko co chciało go zniszczyć, zgnieść, zabić, spalić - to wszystko po prostu go nie tknęło. Czyżby miał jeszcze coś, czym potrafił ich zaskoczyć? A może to było dokładnie to samo zagranie? Zniknął w tylko sobie znane miejsce i powrócił tylko sprawiając wrażenie, że go nie było? Przez ten cały natłok technik z pewnością nie dało się zauważyć szczegółów.
-Skurwol... - rzucił pod nosem i popatrzył na Seinara, który najwyraźniej się nudził. Stał sobie tak biedaczek, nie miał co robić, bo skrzydełka mu jeszcze nie wyrosły. Jednak jego tutaj potrzebowali i to dosyć mocno, potrzebowali jego siły, jego szybkości, a także i brawury, bo tego nie dało mu się odmówić
- Jak go zdejmiesz, to sam Ci przygotuje tyle kanapek, że przez tydzień się nie podniesiesz. Gdzie podrzucić? - rzucił do samuraja i stworzył znany już i lubiany wszystkim środek transportu - czyli chmurkę, która miała służyć samurajowi do jego usług. Pytanie na samym końcu było o tyle znaczące, że Seinaru znał swoje możliwości, wiedział skąd zaatakować, jak do tego najlepiej podejść. Kuroi niestety widział Bydlaka tylko kilka razy w akcji i nie potrafił tego stwierdzić tak łatwo. Sam także chciał wejść na chmurkę, głównie z tego powodu, by uniknąć trafienia bestii. Cały czas jednak jego piasek był tam na dole, tam gdzie poprzednio znajdował się Masaki, niech sobie tam leży, czeka na odpowiedni moment. Zawsze był czas, by go wykorzystać, obecnie jednak wolał podrzucić samuraja, by ten mógł walczyć, by się ruszył biedaczek, bo się jeszcze zestarzeje na tej górce. Trzyma jednak rękę na pulsie, gdyby Yoshimitsu coś wypuszczał w ich stronę, co byłoby niemożliwe do uniknięcia używa piasku z gurdy tworząc ścianę do zablokowania ataków. Na pewno nie zatrzyma tym bestii, cholera nawet tyle metrów ziemi nie potrafiło tego zrobić, a co dopiero jego piaseczek.
Było jeszcze jedno, czego nie dało się nie przegapić. Krzyk, wołanie o pomoc, które rozchodziło się w grocie echem. Człowieczek, którego Kuroi nie znał, nie miał jeszcze tej przyjemności prosił o pomoc. Kuroi z racji takiej, że nie był zbyt zajęty, był bardziej jako wsparcie dla jednego z Bydlaków stwierdził, że spełni jego prośbę. Wykorzystał piasek, który był w miejscu, gdzie uprzednio znajdował się Mesmer. Ten sam piasek, który miał go trafić ponownie skupił w jednym miejscu i otoczył chłopaczka, zabrał go delikatnie, by nie poturbować go jeszcze bardziej i odsunął go na bok. Z dala od bestii, z dala od niebezpieczeństwa. Może to nie był najlepszy czas i miejsce, by zajmować się innymi, jednak nie wymagało to wiele skupienia, po prostu stworzyć coś w rodzaju piaskowej łapy, chwycić chłopaczka i odsunąć go w miejsce, gdzie gromadziła się druga grupa. Nie liczył na to, że krzykacz się odwdzięczy. Możliwe że żaden z nich nie przeżyje tego starcia, ale przynajmniej jeden z najemników pooddycha jeszcze tym zbyt gorącym powietrzem, zdąży powiedzieć ostatnie słowo, wykrztusić z siebie co nieco... oby tylko ktoś go wspomógł, bo w obecnym stanie był zbyt blisko spotkania ze śmiercią.
Streszczenie
Hop na chmurkę razem z Seinarem, jeżeli ten będzie chciał.
Na chmurce unika pyska bestii, by nie wystrzeliła w niego i Kumpla.
Obrona piaseczkiem w razie czego
Wysyła piasek w stronę Hirokiego, by oddalić go od niebezpieczeństwa.
Ukryty tekst