Siedziba władzy
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Przez te kilka ostatnich lat zdążyło się trochę zmienić, a postawa złotookiego władcy piasku nie była wyjątkiem. Wraz z czasem przyszła dojrzałość, a z dojrzałością przyszła nieco chłodniejsza głowa. Z pewnością Ichirou był teraz mniej narwany niż wtedy, gdy Sabaku znajdowali się w centrum głównego konfliktu na pustyni. Jego wendeta została już wypełniona, a gniew znalazł swoje ujście. Owszem, nie zmienił się diametralnie i wciąż pozostawał sobą, ale musiałby zostać znowu postawiony w skrajnej sytuacji, by zapłonąć ogniem tak silnym jak kiedyś. W związku z tym potrafił podejść do sprawy sąsiadów z rozwagą i bez chęci do gwałtownych działań. Pewnie w porównaniu do stoickiego Jou i tak był lekkim narwańcem, jednak nie zamierzał rwać się do walki na złamanie karku. Nie pałał żadnych szczególnych emocji do klanów z Tsurai, w związku z czym patrzył na problem całkiem obiektywnie.
Trochę ucieszył go fakt, że w obliczu aktualnych zmian na świecie przywódca widzi okazję do umocnienia pozycji rodu. Asahi nie dał jednak po sobie tego poznać.
- Zgadza się. A co do wycieczki do Tsurai... W razie czego, jestem chętny. Domyślam się, że moja rola tam i tak zależałaby od sytuacji, więc poczekam, aż coś faktycznie będzie na rzeczy. - Było chyba zbyt wcześniej, by ustalać takie rzeczy, w końcu rudowłosy lider mówił póki co o możliwych opcjach, a nie konkretnych planach.
Zmrużył oczy z zainteresowaniem, kiedy podjęty został temat związany z jego ostatnią misją. Przełożył nogę na nogę. Ayatsuri, huh? No nieźle.
- No to wybornie. Źródełko się przysłuży, a współpraca z Ayatsuri to też dobra nowina. Jakby nie było, możemy liczyć na najsolidniejsze relacje właśnie z nimi - odparł już nieco luźniejszym tonem i z drobnym uśmieszkiem na twarzy, który zdradzał zadowolenie z niedawnego osiągnięcia. Wcale nie planował przyczynienia się ludowi pustyni w taki sposób, no ale przecież nie miał zamiaru umniejszać swoich zasług. Pitna woda to jednak na pustyni niesamowicie cenna rzecz.
- No dobra - zaczął, wzdychając cicho. - Jest jeszcze jakaś kwestia do omówienia? Bo moja ciekawość jest na ten moment zaspokojona - stwierdził, splatając ręce na klatce piersiowej. Ot, taka drobna sugestia, że z jego strony rozmowa mogłaby już zmierzać ku końcowi. Dowiedział się tego, czego chciał się dowiedzieć i to mu wystarczało.
Trochę ucieszył go fakt, że w obliczu aktualnych zmian na świecie przywódca widzi okazję do umocnienia pozycji rodu. Asahi nie dał jednak po sobie tego poznać.
- Zgadza się. A co do wycieczki do Tsurai... W razie czego, jestem chętny. Domyślam się, że moja rola tam i tak zależałaby od sytuacji, więc poczekam, aż coś faktycznie będzie na rzeczy. - Było chyba zbyt wcześniej, by ustalać takie rzeczy, w końcu rudowłosy lider mówił póki co o możliwych opcjach, a nie konkretnych planach.
Zmrużył oczy z zainteresowaniem, kiedy podjęty został temat związany z jego ostatnią misją. Przełożył nogę na nogę. Ayatsuri, huh? No nieźle.
- No to wybornie. Źródełko się przysłuży, a współpraca z Ayatsuri to też dobra nowina. Jakby nie było, możemy liczyć na najsolidniejsze relacje właśnie z nimi - odparł już nieco luźniejszym tonem i z drobnym uśmieszkiem na twarzy, który zdradzał zadowolenie z niedawnego osiągnięcia. Wcale nie planował przyczynienia się ludowi pustyni w taki sposób, no ale przecież nie miał zamiaru umniejszać swoich zasług. Pitna woda to jednak na pustyni niesamowicie cenna rzecz.
- No dobra - zaczął, wzdychając cicho. - Jest jeszcze jakaś kwestia do omówienia? Bo moja ciekawość jest na ten moment zaspokojona - stwierdził, splatając ręce na klatce piersiowej. Ot, taka drobna sugestia, że z jego strony rozmowa mogłaby już zmierzać ku końcowi. Dowiedział się tego, czego chciał się dowiedzieć i to mu wystarczało.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Na pustyni dwie rzeczy nigdy się nie zmieniały - wszędobylski piasek i odwieczne spory. Ichirou z pewnością nie był wybitnym znawcą historii, ale nie było to potrzebne, by wiedzieć, że od dziesiątek lat a może i od stuleci Samotne Wydmy były terenem sporów i wojen domowych. Nawet najstarsi wydmiarze nie pamiętali, od czego tak naprawdę wywiązały się konflikty Sabaku i Kaguya. Tak po prostu już było. Co prawda wojna z kościanymi dobiegła końca i sytuacja nieco się uspokoiła, ale na horyzoncie pojawiły się już kolejne niepokoje.
Czy w tym pustynnym chaosie dało się utworzyć coś pewniejszego i bardziej uporządkowanego? Wielu nawet nie śmiałoby o tym myśleć i uważałoby za sukces utrzymanie prowincji w ryzach. Asahi jednak pozwalał sobie na małe wizjonerstwo. Może to i przerost ambicji nad rozumem, ale jego apetyt dość szybko rósł w miarę jedzenia. Nie wystarczało mu obserwowanie horyzontu, chciał ku niemu wędrować i zdobyć go na własność.
Kolejna nowina ze strony głównodowodzącego była bardzo miła, choć Ichirou nie skakał z radości z jej powodu. Oczywiście, że ucieszył się z awansu, ale z drugiej strony uważał, że wyższa ranga należy mu się od jakiegoś czasu tak jak psu buda lub Kaguyom śmierć.
- No, najwyższa pora - odparł zadowolony, podnosząc się powolutku z krzesła. Brakowało mu tutaj czegoś - fanfar, wiwatu tłumu, czy chociażby uścisku prezesa, no ale po Jou nie można było się spodziewać nadmiernej ekspresyjności.
Po wielkiej, ale niezbyt wzniosłej chwili nadszedł czas na powrót do spraw bardziej przyziemnych.
- I pierwszym, który tam wyruszy - dopowiedział, nie ukrywając swojej determinacji i chęci do działania. Wszystko, co tak naprawdę osiągnął w ostatnim latach, wynikało przecież z jego wewnętrznej motywacji, choć ta niekoniecznie była spowodowana dobrymi pobudkami. Być może w tym właśnie tkwił jego sukces. Gdyby poczuł, że wykonuje nie swoją, a cudzą wolę i jest do czegoś przymuszany, to już dawno czmychnąłby z pustyni.
- Czekam w takim razie na informacje - oznajmił na koniec spokojnym tonem, nieznacznie skinął głową na pożegnanie, a potem ruszył w stronę wyjścia.
[zt]
Czy w tym pustynnym chaosie dało się utworzyć coś pewniejszego i bardziej uporządkowanego? Wielu nawet nie śmiałoby o tym myśleć i uważałoby za sukces utrzymanie prowincji w ryzach. Asahi jednak pozwalał sobie na małe wizjonerstwo. Może to i przerost ambicji nad rozumem, ale jego apetyt dość szybko rósł w miarę jedzenia. Nie wystarczało mu obserwowanie horyzontu, chciał ku niemu wędrować i zdobyć go na własność.
Kolejna nowina ze strony głównodowodzącego była bardzo miła, choć Ichirou nie skakał z radości z jej powodu. Oczywiście, że ucieszył się z awansu, ale z drugiej strony uważał, że wyższa ranga należy mu się od jakiegoś czasu tak jak psu buda lub Kaguyom śmierć.
- No, najwyższa pora - odparł zadowolony, podnosząc się powolutku z krzesła. Brakowało mu tutaj czegoś - fanfar, wiwatu tłumu, czy chociażby uścisku prezesa, no ale po Jou nie można było się spodziewać nadmiernej ekspresyjności.
Po wielkiej, ale niezbyt wzniosłej chwili nadszedł czas na powrót do spraw bardziej przyziemnych.
- I pierwszym, który tam wyruszy - dopowiedział, nie ukrywając swojej determinacji i chęci do działania. Wszystko, co tak naprawdę osiągnął w ostatnim latach, wynikało przecież z jego wewnętrznej motywacji, choć ta niekoniecznie była spowodowana dobrymi pobudkami. Być może w tym właśnie tkwił jego sukces. Gdyby poczuł, że wykonuje nie swoją, a cudzą wolę i jest do czegoś przymuszany, to już dawno czmychnąłby z pustyni.
- Czekam w takim razie na informacje - oznajmił na koniec spokojnym tonem, nieznacznie skinął głową na pożegnanie, a potem ruszył w stronę wyjścia.
[zt]
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Zakończenie walk podczas rebelii było dopiero początkiem tworzenia nowych porozumień w Tsurai. To, że dwie strony wyraziły chęć do pertraktacji jeszcze nic nie oznaczało. Należało czym prędzej uderzyć w odpowiednie struny i zawładnąć melodią rozbrzmiewającą u sąsiadów, by ta nie rozwinęła się w niewłaściwy sposób. Skoro Miyori sama wyraziła chęć udziału Sabaku w rozmowach w roli negocjatorów, to grzechem byłoby tę okazję przepuścić.
Kwestie bardziej prywatne schodziły teraz na boczny tor. Owszem, aż tak nieczułym skurwielem nie był, by mieć całkowicie wywalone na tragedię kuzynki, ale są sprawy ważne i ważniejsze. Suzu, ku jego zaskoczeniu, bardzo dobrze znosiła bolesną tragedię. Co jeśli to była tylko maska? Cóż, tego za bardzo nie roztrząsał w tym momencie. Znacznie wygodniej było uznać, że zielonowłosa dobrze się trzyma i tyle.
W bardziej normalnej sytuacji zahaczyłby jeszcze o swoje mieszkanie i odświeżyłby się chociaż trochę, ale wobec spraw najwyższej rangi jego komfort oraz wizerunek były odrobinkę mniej istotne. Tylko odrobinkę.
- Ja do Jou, priorytet - oznajmił dosadnie komukolwiek, tylko stanął mu na drodze w siedzibie głównodowodzącego. Nie była to żadna prośba o audiencję lub pytanie o zgodę, tylko deklaracja swoich zamiarów. Nie czarujmy się, Diabeł Świtu nosił się zbyt wysoko, by w takiej sytuacji sięgać po jakieś wydumane uprzejmości, zwroty grzecznościowe, czy ukłony.
Do gabinetu lidera zamierzał wejść w pośpiechu jak do siebie i prawdopodobnie to zrobił. Jeżeli jakiś strażnik lub inny podwładny przywódcy go powstrzymywał lub opóźniał, to Ichirou zamierzał go po prostu zignorować i zbyć jakimś krótkim komentarzem. Nawet jeśli Jou był zajęty, miał ważnych gości, czy też medytował nad swoją najukochańszą kawą, to i tak było to absolutnie bez znaczenia. Że niby lider miał teraz na głowie coś ważniejszego niż rebelia w Tsurai? Ha, dobre sobie. Ichirou sam chętnie by o tym posłuchał.
- Robota zrobiona - oznajmił, kiedy tylko wszedł do pomieszczenia głównodowodzącego. Nie zatrzymywał się, kontynuował żwawy przemarsz w stronę lidera. W drodze omiótł spojrzeniem gabinet. Z dalszym wyjaśnieniami wstrzymał się na te parę sekund, by Jou miał czas na oderwanie się od bieżących spraw lub wyproszenie innych osób, jeżeli takowe aktualnie się tu znajdowały.
Kwestie bardziej prywatne schodziły teraz na boczny tor. Owszem, aż tak nieczułym skurwielem nie był, by mieć całkowicie wywalone na tragedię kuzynki, ale są sprawy ważne i ważniejsze. Suzu, ku jego zaskoczeniu, bardzo dobrze znosiła bolesną tragedię. Co jeśli to była tylko maska? Cóż, tego za bardzo nie roztrząsał w tym momencie. Znacznie wygodniej było uznać, że zielonowłosa dobrze się trzyma i tyle.
W bardziej normalnej sytuacji zahaczyłby jeszcze o swoje mieszkanie i odświeżyłby się chociaż trochę, ale wobec spraw najwyższej rangi jego komfort oraz wizerunek były odrobinkę mniej istotne. Tylko odrobinkę.
- Ja do Jou, priorytet - oznajmił dosadnie komukolwiek, tylko stanął mu na drodze w siedzibie głównodowodzącego. Nie była to żadna prośba o audiencję lub pytanie o zgodę, tylko deklaracja swoich zamiarów. Nie czarujmy się, Diabeł Świtu nosił się zbyt wysoko, by w takiej sytuacji sięgać po jakieś wydumane uprzejmości, zwroty grzecznościowe, czy ukłony.
Do gabinetu lidera zamierzał wejść w pośpiechu jak do siebie i prawdopodobnie to zrobił. Jeżeli jakiś strażnik lub inny podwładny przywódcy go powstrzymywał lub opóźniał, to Ichirou zamierzał go po prostu zignorować i zbyć jakimś krótkim komentarzem. Nawet jeśli Jou był zajęty, miał ważnych gości, czy też medytował nad swoją najukochańszą kawą, to i tak było to absolutnie bez znaczenia. Że niby lider miał teraz na głowie coś ważniejszego niż rebelia w Tsurai? Ha, dobre sobie. Ichirou sam chętnie by o tym posłuchał.
- Robota zrobiona - oznajmił, kiedy tylko wszedł do pomieszczenia głównodowodzącego. Nie zatrzymywał się, kontynuował żwawy przemarsz w stronę lidera. W drodze omiótł spojrzeniem gabinet. Z dalszym wyjaśnieniami wstrzymał się na te parę sekund, by Jou miał czas na oderwanie się od bieżących spraw lub wyproszenie innych osób, jeżeli takowe aktualnie się tu znajdowały.
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Hu, hu, hu! On wypruwał sobie żyły, nadstawiał karku u sąsiadów, walczył z zamachowcami i ścierał się z liderem wrogiego klanu, a Jou sobie siedział spokojnie w swym gabinecie i bajerował młode kunoichi! Dobre sobie.
Nie no, kogō jak kogō, ale rudowłosego przywódcy nie podejrzewałby o spoczywanie na laurach i flirtowanie z podwładnymi w trakcie służby. W tych kwestiach jednoręki Sabaku był dosyć drętwy. Pewnie gdyby dziewucha sama wskoczyła mu na kolana, ten i tak skarciłby ją i nakazał wrócić do obowiązków.
Chyba nie było żadnym zaskoczeniem, że Ichirou puścił oczko do młodej kobiety, kiedy mijał się z nią w drodze do biurka szefa. Zaraz po tym obejrzał się przez ramię, by wzrokiem odprowadzić do wyjścia kształty kobiety. Dość szybko jednak wrócił myślami do spraw istotnych. Znalazł się przecież tuż przy liderze, a ten w treściwy sposób zażądał wyjaśnień.
- Ja pierdzielę, nigdy nie byłem tak wyczerpany - oznajmił, bezwładnie padając na fotel, który jeszcze nie tak dawno zajmowała kunoichi. Nie była to wcale gadka na pokaz, co raczej było po nim widać. Gdyby nie transport Kuroia, to bardzo możliwe, że padłby z wycieńczenia gdzieś w połowie drogi. Co prawda nie słaniał się teraz na nogach i nie miał mroczków przed oczami, ale nie było mu wcale tak daleko do takiego stanu.
Położył ręce na oparciach i odchylił się do tyłu. Wlepił na moment zmęczone spojrzenie bursztynowych ślepi w sufit. Dopiero teraz mógł choć trochę odetchnął. Wziął głęboki wdech, a potem powolutku wypuścił powietrze. Trochę potrzymał Jou w niecierpliwości, no ale hej - przecież oznajmił sukces na dzień dobry.
- Jest jakaś woda? Strasznie mnie suszy - oznajmił, błądząc spojrzeniem po stoliku lidera, szukając jakiegoś dzbanka lub innego pojemnika z życiodajnym pyłem. Jeżeli rudowłosy go obsłużył, to wspaniale. Jeśli nie, to dosyć ospale nalał sobie sam. Gorzej, jeżeli wody nie bylo. W takim przypadku westchnął głośno, niezbyt zadowolony z faktu, że musi składać raport z zaschniętym gardłem.
- Zgodnie z otrzymaną informacją stawiłem się w jednej z gospód, która była bazą miejscem zbiórki rebeliantów. Dwójka następców Ekikena dowodziła całym przedsięwzięciem i podzieliła wszystkich na trzy grupy - ewakuującą cywili, dokonującą dywersji, no i polującą na Naohiro. Rzecz jasna byłem w jej ostatniej. Był tam też Kuroi, ten taki starszy. Kojarzysz go, nie? - Zrobił sobie krótką przerwę na oddech i ewentualny łyk wody.
- Podziemnymi tunelami wyszliśmy poza obręb miasta i ruszyliśmy na fort, do którego wstęp mieli jedynie Haretsu. To tam miał przebywać niczego nie spodziewający się Naohiro. Rzecz w tym, że chyba jednak spodziewał się naszej wizyty. Fort był lepiej obsadzony niż przypuszczano, a i okazało się, że sami Dohito są podzieleni. Zrobił się więc wielki bajzel. Walka z Haretsu, Dohito, z jakimiś innymi najemnikami... straszny młyn ogólnie. Ale to i tak nic w porównaniu do tego, co zaprezentował sam Naohiro. Czegoś TAKIEGO jeszcze nie widziałem. Nikt z obecnych tam czegoś takiego nie widział. Pokrył się jakimiś czarnymi symbolami. Skurwiel był niesamowicie szybki. I silny. Samemu dziesiątkował całą moją grupę, ale kiedy cudem udało mi się go złapać w Sabaku Sōtaisō, ten po prostu rozerwał piramidę od środka. Nie wyglądał wtedy jak człowiek, tylko jak jakiś jaszczur o ludzkiej sylwetce. Był jak najbardziej zdolny samemu odeprzeć atak wszystkich rebeliantów - skomentował, wypuszczając głośno powietrze i odgarniając włosy do tyłu. Wciąż dobrze pamiętał, jak bardzo pojebane to było.
- Ale w końcu go ujebałem. Kosztowało mnie to wiele sił, musiałem poruszyć całą okoliczną pustynię. Jego śmierć zaburzyła jednak morale pozostałych obrońców fortu. Kilku poddało się, a ocaleli z naszej grupy ruszyli w stronę osady. Rozprowadzaliśmy wieść o zgładzeniu Naohiro, a pozostali Dohito tłumili dogasające potyczki na ulicach osady. No i to w sumie by było na tyle... - Dał kilka chwil Jou na przetrawienie tej relacji, obserwując spokojnie jego reakcję, a raczej brak reakcji. W końcu rudowłosy przywódca słynął ze swej kamiennej twarzy i nie ukazywania emocji.
- Z dwójki dowodzących rebelią pozostała jedna przy życiu - Haretsu Miyori. O ile nie wydarzy się nic niespodziewanego, to pewnie ona przejmie władzę w klanie. Deklarowała, że rozmowy na temat nowego układu sił w Tsurai chce prowadzić przy obecności Sabaku jako negocjatorów. Dlatego też zjawiłem się tutaj od razu. Trzeba działać - oznajmił, nieco prostując się z dotąd dosyć luzackiej postawy na siedzisku. Nie sądził, żeby była konieczność mówienia Jou tego, co powinien teraz robić. To było oczywiste.
Nie no, kogō jak kogō, ale rudowłosego przywódcy nie podejrzewałby o spoczywanie na laurach i flirtowanie z podwładnymi w trakcie służby. W tych kwestiach jednoręki Sabaku był dosyć drętwy. Pewnie gdyby dziewucha sama wskoczyła mu na kolana, ten i tak skarciłby ją i nakazał wrócić do obowiązków.
Chyba nie było żadnym zaskoczeniem, że Ichirou puścił oczko do młodej kobiety, kiedy mijał się z nią w drodze do biurka szefa. Zaraz po tym obejrzał się przez ramię, by wzrokiem odprowadzić do wyjścia kształty kobiety. Dość szybko jednak wrócił myślami do spraw istotnych. Znalazł się przecież tuż przy liderze, a ten w treściwy sposób zażądał wyjaśnień.
- Ja pierdzielę, nigdy nie byłem tak wyczerpany - oznajmił, bezwładnie padając na fotel, który jeszcze nie tak dawno zajmowała kunoichi. Nie była to wcale gadka na pokaz, co raczej było po nim widać. Gdyby nie transport Kuroia, to bardzo możliwe, że padłby z wycieńczenia gdzieś w połowie drogi. Co prawda nie słaniał się teraz na nogach i nie miał mroczków przed oczami, ale nie było mu wcale tak daleko do takiego stanu.
Położył ręce na oparciach i odchylił się do tyłu. Wlepił na moment zmęczone spojrzenie bursztynowych ślepi w sufit. Dopiero teraz mógł choć trochę odetchnął. Wziął głęboki wdech, a potem powolutku wypuścił powietrze. Trochę potrzymał Jou w niecierpliwości, no ale hej - przecież oznajmił sukces na dzień dobry.
- Jest jakaś woda? Strasznie mnie suszy - oznajmił, błądząc spojrzeniem po stoliku lidera, szukając jakiegoś dzbanka lub innego pojemnika z życiodajnym pyłem. Jeżeli rudowłosy go obsłużył, to wspaniale. Jeśli nie, to dosyć ospale nalał sobie sam. Gorzej, jeżeli wody nie bylo. W takim przypadku westchnął głośno, niezbyt zadowolony z faktu, że musi składać raport z zaschniętym gardłem.
- Zgodnie z otrzymaną informacją stawiłem się w jednej z gospód, która była bazą miejscem zbiórki rebeliantów. Dwójka następców Ekikena dowodziła całym przedsięwzięciem i podzieliła wszystkich na trzy grupy - ewakuującą cywili, dokonującą dywersji, no i polującą na Naohiro. Rzecz jasna byłem w jej ostatniej. Był tam też Kuroi, ten taki starszy. Kojarzysz go, nie? - Zrobił sobie krótką przerwę na oddech i ewentualny łyk wody.
- Podziemnymi tunelami wyszliśmy poza obręb miasta i ruszyliśmy na fort, do którego wstęp mieli jedynie Haretsu. To tam miał przebywać niczego nie spodziewający się Naohiro. Rzecz w tym, że chyba jednak spodziewał się naszej wizyty. Fort był lepiej obsadzony niż przypuszczano, a i okazało się, że sami Dohito są podzieleni. Zrobił się więc wielki bajzel. Walka z Haretsu, Dohito, z jakimiś innymi najemnikami... straszny młyn ogólnie. Ale to i tak nic w porównaniu do tego, co zaprezentował sam Naohiro. Czegoś TAKIEGO jeszcze nie widziałem. Nikt z obecnych tam czegoś takiego nie widział. Pokrył się jakimiś czarnymi symbolami. Skurwiel był niesamowicie szybki. I silny. Samemu dziesiątkował całą moją grupę, ale kiedy cudem udało mi się go złapać w Sabaku Sōtaisō, ten po prostu rozerwał piramidę od środka. Nie wyglądał wtedy jak człowiek, tylko jak jakiś jaszczur o ludzkiej sylwetce. Był jak najbardziej zdolny samemu odeprzeć atak wszystkich rebeliantów - skomentował, wypuszczając głośno powietrze i odgarniając włosy do tyłu. Wciąż dobrze pamiętał, jak bardzo pojebane to było.
- Ale w końcu go ujebałem. Kosztowało mnie to wiele sił, musiałem poruszyć całą okoliczną pustynię. Jego śmierć zaburzyła jednak morale pozostałych obrońców fortu. Kilku poddało się, a ocaleli z naszej grupy ruszyli w stronę osady. Rozprowadzaliśmy wieść o zgładzeniu Naohiro, a pozostali Dohito tłumili dogasające potyczki na ulicach osady. No i to w sumie by było na tyle... - Dał kilka chwil Jou na przetrawienie tej relacji, obserwując spokojnie jego reakcję, a raczej brak reakcji. W końcu rudowłosy przywódca słynął ze swej kamiennej twarzy i nie ukazywania emocji.
- Z dwójki dowodzących rebelią pozostała jedna przy życiu - Haretsu Miyori. O ile nie wydarzy się nic niespodziewanego, to pewnie ona przejmie władzę w klanie. Deklarowała, że rozmowy na temat nowego układu sił w Tsurai chce prowadzić przy obecności Sabaku jako negocjatorów. Dlatego też zjawiłem się tutaj od razu. Trzeba działać - oznajmił, nieco prostując się z dotąd dosyć luzackiej postawy na siedzisku. Nie sądził, żeby była konieczność mówienia Jou tego, co powinien teraz robić. To było oczywiste.
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Siedziba władzy
Ichirou mógłby wyjść niemal na pedofila, w tym wieku przecież dziewczynki tak szybko dorastały. Miała czym dmuchać i było na co chuchać, to na pewno. Matka natura nie poskąpiła jej kształtów, ale nie wręczyła ślicznej, uroczej buźki, która uczyniłaby ją królową tego balu. Ani tego, ani żadnego następnego. W dodatku wychodząc, na twoje końskie zaloty, zareagowała tylko uniesieniem brwi i zjechała cię spojrzeniem, dając jasno do zrozumienia, żebyś sobie darował. Albo była odporna na autorytety, albo po prostu nie byłeś w jej stylu.
- Daj sobie chwilę. Słowa nie uciekną. - Jou wstał, kiedy wszedłeś do środka i usiadł zanim ty to zrobiłeś. Nie żeby przywiązywał ogromną uwagę do dobrego wychowania, których prowodyrami były Karmazynowe Szczyty i Sogen, ale jednak - odrobina taktu była mile widziana wszędzie. Bez względu na prowincję. Splótł palce ze sobą i oparł się łokciami o stół, przypatrując się uważnie swojemu gościowi. Fakt, nie wyglądał najlepiej. Ichirou, nie Jou. Tym nie mniej nie było żadnego "może najpierw odpoczniesz"? Nie. Najpierw powinność wobec klanu, dopiero potem odpoczynek. Wskazał Asahiemu na dzbanek z wodą, który stał na miedzianej tacy na skraju biurka. Jeden kubek stał poza tacą. Ale dwa stały na tacy, najwyraźniej nieużywane i przewidziane dla takich gości jak ty. Nieodłączny element tego biura. Niemal nieodłączny.
- Kuroi? Dawno się u mnie nie stawił. - Jou nie był głupi, wiedział, że starszy mężczyzna miał do niego "ale". Nie da się wszystkich zadowolić, a on nie miał samemu sobie niczego do zarzucenia.
- Mediacje już zostały poprowadzone bez mojego udziału. - Wstał i podszedł do jednej z półek, z której wyciągnął list i wręczył do Ichirou. Jego treść była streszczeniem całych negocjacji. Chociaż - ciężko mówić o "streszczeniu". Jou poczekał chwilę, aż mężczyzna skończy czytać. - Tym nie mniej... - kontynuował. - Pustynia jest osłabiona. Z Ayatsuri zawsze bylismy w dobrych stosunkach. Sądzę, że to dobry czas, Asahi-dono. - Oparł się o kant biurka, kierując wzrok na ścianę przed sobą. Spokojny i wyważony, jak zawsze. - Dobry czas, by zjednoczyć pustynię i stać się odpowiedzią na Cesarstwo.
- Daj sobie chwilę. Słowa nie uciekną. - Jou wstał, kiedy wszedłeś do środka i usiadł zanim ty to zrobiłeś. Nie żeby przywiązywał ogromną uwagę do dobrego wychowania, których prowodyrami były Karmazynowe Szczyty i Sogen, ale jednak - odrobina taktu była mile widziana wszędzie. Bez względu na prowincję. Splótł palce ze sobą i oparł się łokciami o stół, przypatrując się uważnie swojemu gościowi. Fakt, nie wyglądał najlepiej. Ichirou, nie Jou. Tym nie mniej nie było żadnego "może najpierw odpoczniesz"? Nie. Najpierw powinność wobec klanu, dopiero potem odpoczynek. Wskazał Asahiemu na dzbanek z wodą, który stał na miedzianej tacy na skraju biurka. Jeden kubek stał poza tacą. Ale dwa stały na tacy, najwyraźniej nieużywane i przewidziane dla takich gości jak ty. Nieodłączny element tego biura. Niemal nieodłączny.
- Kuroi? Dawno się u mnie nie stawił. - Jou nie był głupi, wiedział, że starszy mężczyzna miał do niego "ale". Nie da się wszystkich zadowolić, a on nie miał samemu sobie niczego do zarzucenia.
- Mediacje już zostały poprowadzone bez mojego udziału. - Wstał i podszedł do jednej z półek, z której wyciągnął list i wręczył do Ichirou. Jego treść była streszczeniem całych negocjacji. Chociaż - ciężko mówić o "streszczeniu". Jou poczekał chwilę, aż mężczyzna skończy czytać. - Tym nie mniej... - kontynuował. - Pustynia jest osłabiona. Z Ayatsuri zawsze bylismy w dobrych stosunkach. Sądzę, że to dobry czas, Asahi-dono. - Oparł się o kant biurka, kierując wzrok na ścianę przed sobą. Spokojny i wyważony, jak zawsze. - Dobry czas, by zjednoczyć pustynię i stać się odpowiedzią na Cesarstwo.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Z lekką ospałością pochylił się w stronę biurka, by sięgnąć pod dzbanek i nalać do swojego naczynia kolejną porcję wody. Trochę się do tej pory nagadał, ale teraz inicjatywa przeszła na stronę lidera. Z miedzianym kubkiem rozparł się z powrotem na siedzisku, założył nogę na nogę i sącząc powoli życiodajny płyn wysłuchał słów swego zwierzchnika. Te, jak zawsze zresztą, były wyjątkowo zwięzłe i treściwe.
- Taaa, sam fakt, że przetrwał batalię w forcie świadczy o jego umiejętnościach. Z drugiej strony jest zbyt krnąbrny jak na swoją rangę... A, i jeszcze co do naszych ludzi, to była tam też Suzu. Nie wiem, jakim cudem się tam znalazła, ale też wyszła z tego bez większego szwanku. Zginął jednak jej bliski kuzyn z Ayatsuri. Właśnie go opłakuje, więc dałbym jej trochę spokoju - zasugerował rudowłosemu, choć ten pewnie zrobi tak, jak będzie chciał.
Niedługo później kąciki ust Diabła Świtu leciutko się uniosły. No, w końcu. Bardzo dobrze, że myśl dotycząca porozumienia całego regionu wyszła nie od Ichirou, a od samego Jou. Temat ten tkwił w głowie Asahiego już od bardzo dawna, ale nigdy wcześniej nie było sprzyjających okoliczności, by zrobić coś konkretnego. Teraz jednak sprawy miały się inaczej. Rada upadła, sytuacja na kontynencie całkowicie się zmieniła, a Sabaku umocnili swoją pozycję w Atsui, podtrzymali dobre kontakty z Ayatsuri i - co było najświeższa nowiną - stali się dość istotną stroną w nowym porozumieniu sił w Tsurai. Nawet z Kaguyami sytuacja się trochę uspokoiła.
- Najwyższa pora. Chyba przez ostatnie dekady nie było tak sprzyjających okoliczności, jakie pojawiają się teraz. Mamy ze sobą Maji, dobre układy z Ayatsuri, teraz tylko podtrzymać umowę między Dohito i Haretsu... Wiesz do czego zmierzam? To my, a nie ktoś inny, powinniśmy być inicjatorami tego przedsięwzięcia. - Nawet jeśli oficjalnie wszystkie klany miały być zrównane, to Ichirou oczami wyobraźni widział, że to właśnie piaskowy ród powinien być krok przed pozostałymi.
- Masz na to jakiś konkretny plan? Wizję? - Odstawił miedziany kubek na stolik, a potem oparł splecione dłonie na nodze, zamieniając się w słuch.
- Taaa, sam fakt, że przetrwał batalię w forcie świadczy o jego umiejętnościach. Z drugiej strony jest zbyt krnąbrny jak na swoją rangę... A, i jeszcze co do naszych ludzi, to była tam też Suzu. Nie wiem, jakim cudem się tam znalazła, ale też wyszła z tego bez większego szwanku. Zginął jednak jej bliski kuzyn z Ayatsuri. Właśnie go opłakuje, więc dałbym jej trochę spokoju - zasugerował rudowłosemu, choć ten pewnie zrobi tak, jak będzie chciał.
Niedługo później kąciki ust Diabła Świtu leciutko się uniosły. No, w końcu. Bardzo dobrze, że myśl dotycząca porozumienia całego regionu wyszła nie od Ichirou, a od samego Jou. Temat ten tkwił w głowie Asahiego już od bardzo dawna, ale nigdy wcześniej nie było sprzyjających okoliczności, by zrobić coś konkretnego. Teraz jednak sprawy miały się inaczej. Rada upadła, sytuacja na kontynencie całkowicie się zmieniła, a Sabaku umocnili swoją pozycję w Atsui, podtrzymali dobre kontakty z Ayatsuri i - co było najświeższa nowiną - stali się dość istotną stroną w nowym porozumieniu sił w Tsurai. Nawet z Kaguyami sytuacja się trochę uspokoiła.
- Najwyższa pora. Chyba przez ostatnie dekady nie było tak sprzyjających okoliczności, jakie pojawiają się teraz. Mamy ze sobą Maji, dobre układy z Ayatsuri, teraz tylko podtrzymać umowę między Dohito i Haretsu... Wiesz do czego zmierzam? To my, a nie ktoś inny, powinniśmy być inicjatorami tego przedsięwzięcia. - Nawet jeśli oficjalnie wszystkie klany miały być zrównane, to Ichirou oczami wyobraźni widział, że to właśnie piaskowy ród powinien być krok przed pozostałymi.
- Masz na to jakiś konkretny plan? Wizję? - Odstawił miedziany kubek na stolik, a potem oparł splecione dłonie na nodze, zamieniając się w słuch.
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Myślał o tym od dawna i z całych sił dążył do tego, ale i tak niełatwo mu było uwierzyć, że to dzieje się już. Od zarania dziejów przez pustynię przetaczały się najróżniejsze wojny domowe, przez co wizja pojednanego z regionu, choć pożądana, wydawała się znajdować gdzieś bardzo daleko, za horyzontem. Okazało się jednak, że było to jedynie złudne wrażenie, bowiem rozejm leżał tuż za jednym z piaszczystym wzniesień.
Z uwagą wysłuchał planu lidera na najbliższe działania, które podejmą Sabaku. Pokiwał nieznacznie z głową na znak zrozumienia i akceptacji. Ichirou uważał przytoczone posunięcia za jak najbardziej słuszne i gdyby to on miał wydawać decyzje, to zarządziłby bardzo podobnie. Utrzymanie dotychczasowych sojuszy i dobra kontrola sytuacji w Tsurai były kluczem do sukcesu.
- Taaa, łatwo na pewno nie będzie, ale teraz w końcu jest szansa na powodzenie. W sumie to dobrze, że tłuką się w górach. Można posłużyć się tamtą wojną jako przykładem tego, co może wystąpić w innych rejonach kontynentu, a nawet sięgnąć nas. Nie, żebym się o nie prosił, ale zamiast skupiać się na wewnętrznych sporach można zwrócić uwagę na zagrożenia z zewnątrz.
Zastanowił się przez moment nad nieco inną kwestią, którą ostatecznie postanowił podjąć na głos.
- Wiem, że to znacznie bardziej rozległe rozważania, ale skoro już jesteśmy w temacie... - westchnął cicho i przeczesał dłonią włosy, starając się ubrać myśli w odpowiednie słowa. - Skoro upadła Rada i jej dotychczasowe zasady, a my i tak będziemy musieli zaoferować pozostałym klanom równy głos, to po co trzymać się dalej archaicznego podziału? Dokonaliśmy historycznego czynu, wywalczyliśmy status rodu. Po tym wszystkim, jako klan znający obie strony medalu, moglibyśmy wyrazić chęć zniesienia burzącej pokój klasyfikacji. Czy taka deklaracja nie brzmiałaby bardzo wymownie? Myślę, że wielu mogłoby to kupić, a zapewniając sobie decydujący głos w porozumieniu nie bylibyśmy wcale stratni. - To jasne, że Asahi wcale nie kierował się tak szlachetnymi pobudkami i na pierwszym miejscu stawial interes swojego klanu. Potrafił jednak uformować swoje wizje tak, by brzmiały one dość szlachetnie. Zresztą, omawiany właśnie sojusz i tak był bardzo korzystny dla wszystkich nacji Samotnych Wydm. Nawet jeśli całemu przedsięwzięciu miałby dowodzić Jou, to ten przecież był przywódcą bardzo rozsądnym.
I akurat temat przywództwa został podjęty, co było lekkim zaskoczeniem dla brązowowłosego. Złotooki Kogō zamaskował swoje zdziwienie parsknięciem śmiechu, ale potrzebował krótkiej chwili, by zebrać się do odpowiedzi. Czy chciał być najważniejsza personą na pustyni? Pewnie! Czy miał władcze zapędy? A jak! Czy chciał wypełniać wszystkie obowiązki, które związane były z funkcją przywódcy? Uch, tu już pojawiały się dylematy. No i w ogóle skąd takie pytanie? Czy to był zwykły test ze strony Jou?
- Poważnie? Nie, żeby coś, ale mówiąc o Sabaku przodujących w potencjalnym porozumieniu, miałem na myśli ciebie na czele naszego klanu. Masz dobrą renomę, szacunek każdego na pustyni, twoja osoba to znacznie bardziej oczywisty wybór. - Wywinął się dosyć dyplomatycznie, ale wciąż całkiem szczerze.
- Na dzień dzisiejszy to brzmi bardzo abstrakcyjnie, więc cokolwiek nie powiem, to i tak nie będzie to poważne i wiążące. Pewnie, że chciałbym, ale chyba jeszcze nie teraz... - Nigdy nie spodziewał się, że jeżeli pojawi się taka sposobność, to będzie się nad tym wahać. Ale wahał się i to nawet całkiem mocno. Im mocniej uczestniczył w wydarzeniach dotyczących klanu jak i całej pustyni, tym mocniej weryfikowały się jego wcześniejsze poglądy. Kiedyś wydawało mu się, że zasiadanie na tronie jest największą formą wolności, bo ma się wszystko i wszystkich na swój rozkaz. Teraz jednak zaczynał sobie zdawać sprawę, że przywódca, mimo nabycia wspomnianej wolności, staje się niewolnikiem własnej roli. Tego właśnie się obawiał - konieczności robienia tego, co się powinno robić, a nie tego, na co ma się ochotę.
- Skupmy się lepiej na działaniu, żebyśmy mogli później znowu porozmawiać o tym, kto przyjmie tytuły. Może do tego czasu wyklaruje mi się odpowiedź, a może ta odpowiedź nie będzie już wtedy potrzebna.
Z uwagą wysłuchał planu lidera na najbliższe działania, które podejmą Sabaku. Pokiwał nieznacznie z głową na znak zrozumienia i akceptacji. Ichirou uważał przytoczone posunięcia za jak najbardziej słuszne i gdyby to on miał wydawać decyzje, to zarządziłby bardzo podobnie. Utrzymanie dotychczasowych sojuszy i dobra kontrola sytuacji w Tsurai były kluczem do sukcesu.
- Taaa, łatwo na pewno nie będzie, ale teraz w końcu jest szansa na powodzenie. W sumie to dobrze, że tłuką się w górach. Można posłużyć się tamtą wojną jako przykładem tego, co może wystąpić w innych rejonach kontynentu, a nawet sięgnąć nas. Nie, żebym się o nie prosił, ale zamiast skupiać się na wewnętrznych sporach można zwrócić uwagę na zagrożenia z zewnątrz.
Zastanowił się przez moment nad nieco inną kwestią, którą ostatecznie postanowił podjąć na głos.
- Wiem, że to znacznie bardziej rozległe rozważania, ale skoro już jesteśmy w temacie... - westchnął cicho i przeczesał dłonią włosy, starając się ubrać myśli w odpowiednie słowa. - Skoro upadła Rada i jej dotychczasowe zasady, a my i tak będziemy musieli zaoferować pozostałym klanom równy głos, to po co trzymać się dalej archaicznego podziału? Dokonaliśmy historycznego czynu, wywalczyliśmy status rodu. Po tym wszystkim, jako klan znający obie strony medalu, moglibyśmy wyrazić chęć zniesienia burzącej pokój klasyfikacji. Czy taka deklaracja nie brzmiałaby bardzo wymownie? Myślę, że wielu mogłoby to kupić, a zapewniając sobie decydujący głos w porozumieniu nie bylibyśmy wcale stratni. - To jasne, że Asahi wcale nie kierował się tak szlachetnymi pobudkami i na pierwszym miejscu stawial interes swojego klanu. Potrafił jednak uformować swoje wizje tak, by brzmiały one dość szlachetnie. Zresztą, omawiany właśnie sojusz i tak był bardzo korzystny dla wszystkich nacji Samotnych Wydm. Nawet jeśli całemu przedsięwzięciu miałby dowodzić Jou, to ten przecież był przywódcą bardzo rozsądnym.
I akurat temat przywództwa został podjęty, co było lekkim zaskoczeniem dla brązowowłosego. Złotooki Kogō zamaskował swoje zdziwienie parsknięciem śmiechu, ale potrzebował krótkiej chwili, by zebrać się do odpowiedzi. Czy chciał być najważniejsza personą na pustyni? Pewnie! Czy miał władcze zapędy? A jak! Czy chciał wypełniać wszystkie obowiązki, które związane były z funkcją przywódcy? Uch, tu już pojawiały się dylematy. No i w ogóle skąd takie pytanie? Czy to był zwykły test ze strony Jou?
- Poważnie? Nie, żeby coś, ale mówiąc o Sabaku przodujących w potencjalnym porozumieniu, miałem na myśli ciebie na czele naszego klanu. Masz dobrą renomę, szacunek każdego na pustyni, twoja osoba to znacznie bardziej oczywisty wybór. - Wywinął się dosyć dyplomatycznie, ale wciąż całkiem szczerze.
- Na dzień dzisiejszy to brzmi bardzo abstrakcyjnie, więc cokolwiek nie powiem, to i tak nie będzie to poważne i wiążące. Pewnie, że chciałbym, ale chyba jeszcze nie teraz... - Nigdy nie spodziewał się, że jeżeli pojawi się taka sposobność, to będzie się nad tym wahać. Ale wahał się i to nawet całkiem mocno. Im mocniej uczestniczył w wydarzeniach dotyczących klanu jak i całej pustyni, tym mocniej weryfikowały się jego wcześniejsze poglądy. Kiedyś wydawało mu się, że zasiadanie na tronie jest największą formą wolności, bo ma się wszystko i wszystkich na swój rozkaz. Teraz jednak zaczynał sobie zdawać sprawę, że przywódca, mimo nabycia wspomnianej wolności, staje się niewolnikiem własnej roli. Tego właśnie się obawiał - konieczności robienia tego, co się powinno robić, a nie tego, na co ma się ochotę.
- Skupmy się lepiej na działaniu, żebyśmy mogli później znowu porozmawiać o tym, kto przyjmie tytuły. Może do tego czasu wyklaruje mi się odpowiedź, a może ta odpowiedź nie będzie już wtedy potrzebna.
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: Siedziba władzy
To się nie działo już. To się działo od dawna, od czasów, kiedy Ichirou nie był aż tak zaangażowany w delikatną politykę, którą prowadził Jou. On i Sachiko, która posiadała zdecydowanie za niską rangę jak na to, co robiła dla klanu. Z drugiej strony wyglądało to bardzo niepozornie. Tak czy siak - działania były podejmowane były od dawna, lider był gotów, czekał tylko na ten odpowiedni moment. Na to już, które pojawiło się w głowie Ichirou. I czekał jedynie na powrót najlepszego wojownika, jakiego zrodziły ziemie Sabishi, a którego posłał na front z pełnym przekonaniem, że nie ma osoby, która lepiej by ten klan prezentowała, kiedy on tego nie mógł robić. Przynajmniej na polu bitwy. Bo sam charakter Asahiego pozostawiał jeszcze trochę do życzenia. Tylko że to nie z tego charakteru przychodziło rozliczenie, a z oddania klanowi i tego, co gotów byłeś poświęcić, żeby ten klan stał się jeszcze lepszy.
- Zagrożenie zewnętrzne jest oczywiste. Antykreator powstał. Zdają sobie sprawę z tego wszyscy. Nie sądzę, żeby jakikolwiek lider pozwolił sobie w tych warunkach na ignorancje. Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że wybuchające wojny mają z nim wiele wspólnego. Nawet jeśli nie maczał palców w ich wywołaniu, to panujący niepokój prowadzi do drażliwości. Drażliwość to krok do wielu błędów. - Jou mówił o tym z całkowitym spokojem. Jego oko nie zdradzało najmniejszych oznak tego niepokoju, który sam opisywał. Widać było jedno - był zamyślony. Zamyślenie to jednak nie stawiało go w pozycji nieobecnej. Ciągle czuwał i nie odpływał w dal, gdzie słowa Ichirou nie byłyby dla niego słyszalne.
Jou skinął głową.
- Do tego zamierzam dążyć. Pokazaliśmy innym, że można. Zrobiliśmy to za pomocą przemocy. Czas pokazać, że da się pokojem. - Czy Jou żałował dawnych czynów? Oczywiście, że nie. To dzięki nim teraz tutaj byli. Ta sala, w której kiedyś stał kościany tron, była salą, w której królował piasek. Kościani nie byli aniołkami, to nie były ofiary pokrzywdzone przez najbardziej złych shinobi tego świata. Nawet nie próbowali za takich uchodzić, a Jou naprawdę miał wrażenie, że dzięki staraniom Sachiko, równowaga między Sabaku a Kaguya została przywrócona. Nie w pełni, w pełni ta równowaga potrzebowała jeszcze długich lat dojrzewania i przejęcia władzy przez nowe pokolenie, które nie będzie strute dawną nienawiścią. Tym nie mniej przez Jou również nie przemawiała szlachetność. Dla niego liczył się interes Sabaku - a ten tutaj lśnił potencjałem. Bił nim aż po oczach.
- Coś cię bawi? - Skierował jedno oko na sahiego, kiedy ten prychnął śmiechem. - Jestem jednocześnie liderem Sabaku. Nie każdy może to zaakceptować. Chcę uniknąć sytuacji, w których to kandydatura Ayatsurich zostanie wysunięta. Ten przywilej musi pozostać w naszych rękach. - Wiedział, że nie musi akcentować swoich intencji, bo Ichirou myślał tymi samymi drogami, co on. Tym nie mniej mógł się podzielić tą obawą. Ayasuri wydawali się najbardziej odpowiedni, najmniej konfliktowi, stabilni, rozwojowi. Lecz nie. To musieli być oni. - Polityka nie jest polem bitwy, Ichirou. W polityce nie da się skupić wyłącznie na działaniu. Tu trzeba przewidywać cale lata w przód. - Odbił się od blatu i wyminął swoje biurko, by znów zasiąść na swoim fotelu. - Jesteś wolny. Dziękuję, że mimo złego samopoczucia skierowałeś się bezpośrednio do mnie. W razie czego jesteśmy w kontakcie.
- Zagrożenie zewnętrzne jest oczywiste. Antykreator powstał. Zdają sobie sprawę z tego wszyscy. Nie sądzę, żeby jakikolwiek lider pozwolił sobie w tych warunkach na ignorancje. Posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że wybuchające wojny mają z nim wiele wspólnego. Nawet jeśli nie maczał palców w ich wywołaniu, to panujący niepokój prowadzi do drażliwości. Drażliwość to krok do wielu błędów. - Jou mówił o tym z całkowitym spokojem. Jego oko nie zdradzało najmniejszych oznak tego niepokoju, który sam opisywał. Widać było jedno - był zamyślony. Zamyślenie to jednak nie stawiało go w pozycji nieobecnej. Ciągle czuwał i nie odpływał w dal, gdzie słowa Ichirou nie byłyby dla niego słyszalne.
Jou skinął głową.
- Do tego zamierzam dążyć. Pokazaliśmy innym, że można. Zrobiliśmy to za pomocą przemocy. Czas pokazać, że da się pokojem. - Czy Jou żałował dawnych czynów? Oczywiście, że nie. To dzięki nim teraz tutaj byli. Ta sala, w której kiedyś stał kościany tron, była salą, w której królował piasek. Kościani nie byli aniołkami, to nie były ofiary pokrzywdzone przez najbardziej złych shinobi tego świata. Nawet nie próbowali za takich uchodzić, a Jou naprawdę miał wrażenie, że dzięki staraniom Sachiko, równowaga między Sabaku a Kaguya została przywrócona. Nie w pełni, w pełni ta równowaga potrzebowała jeszcze długich lat dojrzewania i przejęcia władzy przez nowe pokolenie, które nie będzie strute dawną nienawiścią. Tym nie mniej przez Jou również nie przemawiała szlachetność. Dla niego liczył się interes Sabaku - a ten tutaj lśnił potencjałem. Bił nim aż po oczach.
- Coś cię bawi? - Skierował jedno oko na sahiego, kiedy ten prychnął śmiechem. - Jestem jednocześnie liderem Sabaku. Nie każdy może to zaakceptować. Chcę uniknąć sytuacji, w których to kandydatura Ayatsurich zostanie wysunięta. Ten przywilej musi pozostać w naszych rękach. - Wiedział, że nie musi akcentować swoich intencji, bo Ichirou myślał tymi samymi drogami, co on. Tym nie mniej mógł się podzielić tą obawą. Ayasuri wydawali się najbardziej odpowiedni, najmniej konfliktowi, stabilni, rozwojowi. Lecz nie. To musieli być oni. - Polityka nie jest polem bitwy, Ichirou. W polityce nie da się skupić wyłącznie na działaniu. Tu trzeba przewidywać cale lata w przód. - Odbił się od blatu i wyminął swoje biurko, by znów zasiąść na swoim fotelu. - Jesteś wolny. Dziękuję, że mimo złego samopoczucia skierowałeś się bezpośrednio do mnie. W razie czego jesteśmy w kontakcie.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Przełożył jedną nogę na drugą, splótł dłonie i oparł je swobodnie na kolanie, przechylił głowę na bok. Zamienił się w słuch. Choć spokojne, trochę zmęczone spojrzenie bursztynowych oczu spoczywało na liderze rodu Sabaku, to umysł Ichirou rejestrował zupełnie inne obrazy. Zamyślił się, odpłynął aż po horyzont. Tyle że ten horyzont był bardzo blisko, tuż za wydmą obok.
Wyminął się od propozycji, bo uznał, że tak wypada. Bo został nią zaskoczony. Teraz jednak im dłużej się nad tym zastanawiał, tym wizja jego osoby na tronie coraz bardziej mu się podobała. Może jeszcze nie dziś, może jeszcze nie jutro, ale za jakiś czas? Apetyt rósł przecież w miarę jedzenia i kwestią czasu było, kiedy Diabeł Świtu nabierze ochoty na więcej.
Wrócił myślami do rozmowy w gabinecie dopiero, gdy Jou oznajmił koniec tematu z jego strony. Tak, wszystko zostało już omówione - i tak znacznie więcej, niż Asahi się spodziewał.
Skinął głową na znak zgody, nie miał nic więcej do dodania. Dopił pozostałą mu wodę, a potem niespiesznie podniósł się z fotela.
- Słońce pustyni dopiero wschodzi - odpowiedział enigmatycznie, a jego kąciki ust były leciutko uniesione w drobnym uśmiechu zadowolenia.
Nieznacznie kiwnął głową na znak pożegnania, a potem dumnym krokiem, niczym paw, ruszył w stronę wyjścia.
Zasłużył na odpoczynek.
[zt]
Wyminął się od propozycji, bo uznał, że tak wypada. Bo został nią zaskoczony. Teraz jednak im dłużej się nad tym zastanawiał, tym wizja jego osoby na tronie coraz bardziej mu się podobała. Może jeszcze nie dziś, może jeszcze nie jutro, ale za jakiś czas? Apetyt rósł przecież w miarę jedzenia i kwestią czasu było, kiedy Diabeł Świtu nabierze ochoty na więcej.
Wrócił myślami do rozmowy w gabinecie dopiero, gdy Jou oznajmił koniec tematu z jego strony. Tak, wszystko zostało już omówione - i tak znacznie więcej, niż Asahi się spodziewał.
Skinął głową na znak zgody, nie miał nic więcej do dodania. Dopił pozostałą mu wodę, a potem niespiesznie podniósł się z fotela.
- Słońce pustyni dopiero wschodzi - odpowiedział enigmatycznie, a jego kąciki ust były leciutko uniesione w drobnym uśmiechu zadowolenia.
Nieznacznie kiwnął głową na znak pożegnania, a potem dumnym krokiem, niczym paw, ruszył w stronę wyjścia.
Zasłużył na odpoczynek.
[zt]
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Decyzja o wyprawie do Midori już zapadła, a Ichirou w małym pospiechu zajmował się wszystkimi rzeczami, które musiał zrobić przed wyruszeniem w drogę. Jedną z tych rzeczy było zahaczenie o siedzibę władzy, w której miał do załatwienia dwie sprawy. Pierwszą z nich było poinformowanie Jou o swoich najbliższych planach, czyli o wyruszeniu do Midori pod własnie powstałym sztandarem Klepsydry. Asahi nie zamierzał niczego ukrywać, bo nie było po co. Jako zasłużony Sabaku powinien mieć wystarczająco kredyt zaufania, by móc wyjść z własną inicjatywą, która swoim zasięgiem miała wykroczyć poza region. Druga ze spraw dotyczyła grupy, która napsuła mu dość sporo krwi - Szakali. Osobiście by się nimi zajął, ale miał inne rzeczy na głowie, więc postanowił z własnej kieszeni nieco zachęcić do zainteresowania się problemem.
Niestety nie zastał swojego lidera, a że do Prastarego Lasu chciał wyruszyć lada moment, to po prostu spisał naprędko wiadomość dla niego, którą przekazał komuś zaufanemu w siedzibie władzy do przekazania zwierzchnikowi.
Później nie pozostało nic innego jak opuścić siedzibę władzy i zająć się pozostałymi rzeczami. Czas powoli się kończył.
[zt]
Niestety nie zastał swojego lidera, a że do Prastarego Lasu chciał wyruszyć lada moment, to po prostu spisał naprędko wiadomość dla niego, którą przekazał komuś zaufanemu w siedzibie władzy do przekazania zwierzchnikowi.
- Do Jou
W związku z ostatnimi ogłoszeniami o nadnaturalnych wydarzeniach MIdori, postanowiłem osobiście wyruszyć na miejsce i zbadać sprawę. Będę reprezentował nie tylko klan Sabaku, ale też Klepsydrę - najemniczą organizację, która jest w trakcie powstawania z mojej inicjatywy. Zapewniam, że wszystko to przyniesie pożytek zarówno klanowi jak i prowincji. Zdam relację, gdy tylko wrócę.
Asahi Ichirou.
Później nie pozostało nic innego jak opuścić siedzibę władzy i zająć się pozostałymi rzeczami. Czas powoli się kończył.
[zt]
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: Siedziba władzy
W końcu! Dotarł do Kinkotsu, osady Sabaku, od razu czuć było, że klimat diametralnie się zmienił. Sucho, duszno, pełno skorpionów. No może nie jest mniej niebezpiecznie, bowiem wybuchy pary, ekstremalne gorąco - widać okolice Iglicy nie tak bardzo różniły się od Pustyni. Była jednak ta optymalna i znośna, niżeli niekontrolowane wybuchu, które w jednej chwili mogą Cię pozbawić życia. Problem był tylko jeden... Jou. Spotkanie z nim pewnie nie będzie takie miłe, bowiem ostatnio już dostał naganę za rzadkie raportowanie o swoich działaniach, a teraz pewnie minęło jeszcze więcej czasu, niżeli ostatnim razem. Cóż, weźmie to po prostu na klatę. Jakoś nie widziało mu się, by co chwila pojawiać się przed liderem niczym u jakiegoś psychologa i tłumaczyć mu co mu się udało, a co nie. Wszedł do budynku, kiwnął strażnikom na przywitanie. Zapukał do gabinetu Jou mając nadzieję, że ten jest na miejscu. W sumie rzadko on się ruszał z wioski, a niekoniecznie wiedział o tym co się dzieje obecnie w lesie. Gdy tylko usłyszał jakiś odzew, uchylił drzwi i zajrzał do środka.
-He... Witam - ukłonił się delikatnie i wszedł do pokoju. Rozejrzał się po ścianach, czy był tutaj ktoś jeszcze? - Wracam z Midori, mam wieści. Także od Ocira, w sumie od naszej dwójki. - podszedł bliżej biurka i jeżeli było, to usiadł sobie na krzesełku wygodnie, bo skoro ma dostawać ochrzan, to przynajmniej to niech będzie jego malutkim pocieszeniem. Nie kontynuował dalej, wolał poczekać aż lider zainteresuje się co takiego Kuma ma do przekazania, może wtedy zapomni o ich ostatniej rozmowie. Tyle czasu minęło, kto by o tym pamiętał! No... może to właśnie przypomni mu o tym, że Kuroi nie za bardzo lubił zdawać raporty. Musiał dać mu więc coś, co oderwie go od tego, co sprawi że Jou całkiem oderwie się od tematu.
-Pojawił się Biju
-He... Witam - ukłonił się delikatnie i wszedł do pokoju. Rozejrzał się po ścianach, czy był tutaj ktoś jeszcze? - Wracam z Midori, mam wieści. Także od Ocira, w sumie od naszej dwójki. - podszedł bliżej biurka i jeżeli było, to usiadł sobie na krzesełku wygodnie, bo skoro ma dostawać ochrzan, to przynajmniej to niech będzie jego malutkim pocieszeniem. Nie kontynuował dalej, wolał poczekać aż lider zainteresuje się co takiego Kuma ma do przekazania, może wtedy zapomni o ich ostatniej rozmowie. Tyle czasu minęło, kto by o tym pamiętał! No... może to właśnie przypomni mu o tym, że Kuroi nie za bardzo lubił zdawać raporty. Musiał dać mu więc coś, co oderwie go od tego, co sprawi że Jou całkiem oderwie się od tematu.
-Pojawił się Biju
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości