"Ī tabemono" Ryokan
- Etsuya
- Gracz nieobecny
- Posty: 347
- Rejestracja: 3 lis 2018, o 14:33
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Tora
- Krótki wygląd: jasne włosy | bursztynowe oczy | średniego wzrostu | zamyślony
- Widoczny ekwipunek: plecak | namiot | kabura na broń [prawe udo] | kabura na broń [lewe udo] | torba na biodro
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6604
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Etsuya wpatrywał się w Harumi kiedy ta wyciągała wnioski dotyczące prawdopodobieństwa znajomości jej rodzinnego przydomka. Dziewczyna chyba sama się w końcu przekonała bez dalszych jego interwencji, jednakże kiedy do jego uszu dotarły słowa, że chce się tam wybrać sama, podniósł wysoko brwi. Przez chwilę chciał protestować, więc trwał tak w konsternacji podejrzewając, że białowłosa zaraz zmieni zdanie albo palnie, że tylko żartowała. Z każdą sekundą jej słowa stawały się jednak coraz bardziej realne. Ostatecznie Nakiri westchnął cicho wzruszając ramionami i rzucił - Zrobisz jak uważasz - ile w końcu można było polegać na kimś innym. Jako skrajny indywidualista nie zamierzał się wykłócać, ani przekonywać Harumi do zmiany zdania. Każdy musiał policzyć się z własną przeszłością, a stawką było czyste sumienie na resztę życia. Pomijając już tę kwestię, powrót Sabishi byłby dla Etsuyi niebywale męczący, zważając na to, że niedawno stamtąd przybył i miał już po dziurki w nosie całe te wydmy - Wyślę za tobą klona do granicy - dodał po chwili - jakby coś było nie tak, zaalarmuje mnie.
Powróciwszy do stolika, Nakiri usiadł z powrotem na krzesło, a następnie spojrzał z zadumą na swój talerz. Dopiero teraz odezwał się w nim jakiś apetyt, wobec czego postanowił dokończyć jedzenie. Dalsza dyskusja pomiędzy dziewczynami była dosyć upierdliwa, więc młodzieniec zwyczajnie się w nią nie wtrącał. Dopiero po chwili, kiedy nieznajoma poinformowała, że będzie tutaj czekać, Etsuya odchylił się na krześle i prześwidrował Harumi wzrokiem od góry do dołu - Weź plecak oraz zapas jedzenia i wody - poradził z własnego doświadczenia. Nawet jeżeli po drodze znajdywały się wioski, to na pustyni łatwo było się zgubić. Wydmy bardzo szybko potrafiły zmieniać swoje położenie, a ścieżki które jednego dnia wyglądają w dany sposób, tydzień później niczym już nie przypominają swojej dawnej charakterystyki.
Powróciwszy do stolika, Nakiri usiadł z powrotem na krzesło, a następnie spojrzał z zadumą na swój talerz. Dopiero teraz odezwał się w nim jakiś apetyt, wobec czego postanowił dokończyć jedzenie. Dalsza dyskusja pomiędzy dziewczynami była dosyć upierdliwa, więc młodzieniec zwyczajnie się w nią nie wtrącał. Dopiero po chwili, kiedy nieznajoma poinformowała, że będzie tutaj czekać, Etsuya odchylił się na krześle i prześwidrował Harumi wzrokiem od góry do dołu - Weź plecak oraz zapas jedzenia i wody - poradził z własnego doświadczenia. Nawet jeżeli po drodze znajdywały się wioski, to na pustyni łatwo było się zgubić. Wydmy bardzo szybko potrafiły zmieniać swoje położenie, a ścieżki które jednego dnia wyglądają w dany sposób, tydzień później niczym już nie przypominają swojej dawnej charakterystyki.
0 x
- Etsuya
- Gracz nieobecny
- Posty: 347
- Rejestracja: 3 lis 2018, o 14:33
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Tora
- Krótki wygląd: jasne włosy | bursztynowe oczy | średniego wzrostu | zamyślony
- Widoczny ekwipunek: plecak | namiot | kabura na broń [prawe udo] | kabura na broń [lewe udo] | torba na biodro
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=6604
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Będąc wołanym, Etsuya zerknął a to na Harumi, a to na swój talerz i zanim jeszcze wstał za zmierzającą do pokoju dziewczyną, szybko wciągnął resztę jedzenia, przebierając pałeczkami znacznie szybciej niż pozwalały na to ludzkie oczy. Wstając już od stołu w międzyczasie popił to jeszcze wodą, odstawiając następnie szklankę na blat, po czym odwrócił się do nieznajomej plecami i szybkim krokiem ruszył za białowłosą.
Kiedy pojawił się już w środku pokoju, Harumi zdążyła się spakować i założyć na siebie cały ekwipunek. Nakiri podniósł brwi w zdumieniu i uśmiechnął się kącikiem ust - Ptaszynka wylatuje z gniazda, co? - spytał retorycznie spokojnym głosem, jednocześnie widząc determinację w jej oczach. Był w pewnym sensie dumny, że fajtłapa którą spotkał na środku pustyni po miesiącu wspólnej podróży zaczyna przypominać bardziej kobietę niż dziewczynkę.
Widząc smutek w jej oczach białowłosej się nieco bardziej i położył obie dłonie na jej ramionach - Oby nie ostatni - odparł, w przeciwieństwie do niej emanując optymizmem. O ile ciężko przychodziło mu uzewnętrznianie się, tak w szczególnych momentach potrafił się w sobie zebrać. Wyczuwając w Harumi niepewność zbliżył się jeszcze bardziej, aby ramionami które przed chwilą oparte były na jej ramionach objąć jej plecy i głowę, przytulając do siebie na kilkanaście sekund. Nie był to zresztą pierwszy raz, więc młodzieniec nie czuł szczególnych oporów.
- Zostanę w Shigashi przez jakiś czas - poinformował, odsuwając się od niej powoli - Kiedy dotrzesz do Sabishi wyślij list do I tabemono, abym wiedział, że jesteś bezpieczna - dodał.
Opuściwszy pokój, stanął nieopodal barku, nie zamierzając już siadać, a następnie odprowadził wzrokiem wychodzącą dwójkę. Kiedy tylko to nastąpiło, Etsuya z pomocą pracownika restauracji namierzył pierwszą lepszą bale z wodą, aby stworzyć z niej Mizu Bunshina, który z ewentualną pomocą umiejętności sensorycznych Nakiriego dostrzeże oddalające się niewiasty i trzymając bezpieczną odległość odprowadzi ich do granicy Shigashi no Kibu.
[z.t]
Kiedy pojawił się już w środku pokoju, Harumi zdążyła się spakować i założyć na siebie cały ekwipunek. Nakiri podniósł brwi w zdumieniu i uśmiechnął się kącikiem ust - Ptaszynka wylatuje z gniazda, co? - spytał retorycznie spokojnym głosem, jednocześnie widząc determinację w jej oczach. Był w pewnym sensie dumny, że fajtłapa którą spotkał na środku pustyni po miesiącu wspólnej podróży zaczyna przypominać bardziej kobietę niż dziewczynkę.
Widząc smutek w jej oczach białowłosej się nieco bardziej i położył obie dłonie na jej ramionach - Oby nie ostatni - odparł, w przeciwieństwie do niej emanując optymizmem. O ile ciężko przychodziło mu uzewnętrznianie się, tak w szczególnych momentach potrafił się w sobie zebrać. Wyczuwając w Harumi niepewność zbliżył się jeszcze bardziej, aby ramionami które przed chwilą oparte były na jej ramionach objąć jej plecy i głowę, przytulając do siebie na kilkanaście sekund. Nie był to zresztą pierwszy raz, więc młodzieniec nie czuł szczególnych oporów.
- Zostanę w Shigashi przez jakiś czas - poinformował, odsuwając się od niej powoli - Kiedy dotrzesz do Sabishi wyślij list do I tabemono, abym wiedział, że jesteś bezpieczna - dodał.
Opuściwszy pokój, stanął nieopodal barku, nie zamierzając już siadać, a następnie odprowadził wzrokiem wychodzącą dwójkę. Kiedy tylko to nastąpiło, Etsuya z pomocą pracownika restauracji namierzył pierwszą lepszą bale z wodą, aby stworzyć z niej Mizu Bunshina, który z ewentualną pomocą umiejętności sensorycznych Nakiriego dostrzeże oddalające się niewiasty i trzymając bezpieczną odległość odprowadzi ich do granicy Shigashi no Kibu.
[z.t]
Ukryty tekst
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Ciężko było powiedzieć co takiego sprawiło, że staruszek zechciał pomóc dziewczynce. Może to po prostu znajomość uczucia zagubienia, samotności, braku swojego miejsca w świecie? Sam się błąkał przez długi czas nim w końcu potrafił odpowiedzieć na pytanie kim jest i czego oczekuje. Nikt inny nie odpowie na te pytania, jak sam zainteresowany. Możesz pytać ludzi co sądzą, jednak to prawdziwe przeznaczenie będzie nadal skrywać się gdzieś tam głęboko poza dostępem postronnych.
To? - uniósł brew, pytanie wybrzmiało gdzieś w eterze, jednak nie zostało wypowiedziane na głos. Zerknął na gurdę i zastanawiał się jakim cudem worek piasku ma pomóc chorej matce. Też była Sabaku i potrzebowała stałego dostępu do piasku, albo inaczej... w sumie to ciężko powiedzieć czy ktokolwiek odczuwał braki piachu. Drugie pytanie jeszcze bardziej zbiło go z tropu. Zaczął drapać się po policzku myśląc nad odpowiedzią dla młodziutkej, jednak nie widział jednej dobrej. Mógł jej pomóc, tylko czy będzie w stanie to zrobić? Jego rola miała być jednak nieco inna, bowiem... oczekiwała, że Kuma ją wyleczy? Gurdą?
-Nie wiem czy dam radę malutka, ale postaram się zrobić co w mojej mocy - rzucił średnio przekonany. W szpitalu raczej powinni znać się na swojej robocie, przecież tam są specjaliści, którzy zajmują się tym lata. Co miał poradzić staruszek, który medykuje dopiero od pewnego czasu? Miał trochę praktyki za sobą, ale czy mógł się równać z tymi profesjonalistami? Odetchnął jednak i wyprostował się. Spokojnie niedźwiadku, poradzisz sobie, nie może być przecież aż tak źle, prawda? - zapytał sam siebie spoglądając na przeciwległą ścianę. Uśmiechnął się pod nosem licząc ile razy był w złej sytuacji i musiał znaleźć z niej wyjście.
-Dobrze, a teraz idziemy spać. Jutro też jest dzień, a musimy być w pełni sił! Więc pakuj się do łóżka i ani słowa sprzeciwu - pogroził jej paluszkiem z ciągle tkwiącym uśmiechem na twarzy. Sam zdjął koszulkę i położył się na drugim łóżku. To dopiero będzie pracowity dzień.
To? - uniósł brew, pytanie wybrzmiało gdzieś w eterze, jednak nie zostało wypowiedziane na głos. Zerknął na gurdę i zastanawiał się jakim cudem worek piasku ma pomóc chorej matce. Też była Sabaku i potrzebowała stałego dostępu do piasku, albo inaczej... w sumie to ciężko powiedzieć czy ktokolwiek odczuwał braki piachu. Drugie pytanie jeszcze bardziej zbiło go z tropu. Zaczął drapać się po policzku myśląc nad odpowiedzią dla młodziutkej, jednak nie widział jednej dobrej. Mógł jej pomóc, tylko czy będzie w stanie to zrobić? Jego rola miała być jednak nieco inna, bowiem... oczekiwała, że Kuma ją wyleczy? Gurdą?
-Nie wiem czy dam radę malutka, ale postaram się zrobić co w mojej mocy - rzucił średnio przekonany. W szpitalu raczej powinni znać się na swojej robocie, przecież tam są specjaliści, którzy zajmują się tym lata. Co miał poradzić staruszek, który medykuje dopiero od pewnego czasu? Miał trochę praktyki za sobą, ale czy mógł się równać z tymi profesjonalistami? Odetchnął jednak i wyprostował się. Spokojnie niedźwiadku, poradzisz sobie, nie może być przecież aż tak źle, prawda? - zapytał sam siebie spoglądając na przeciwległą ścianę. Uśmiechnął się pod nosem licząc ile razy był w złej sytuacji i musiał znaleźć z niej wyjście.
-Dobrze, a teraz idziemy spać. Jutro też jest dzień, a musimy być w pełni sił! Więc pakuj się do łóżka i ani słowa sprzeciwu - pogroził jej paluszkiem z ciągle tkwiącym uśmiechem na twarzy. Sam zdjął koszulkę i położył się na drugim łóżku. To dopiero będzie pracowity dzień.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Ten uczuć, gdy wyrywają Cię laseczki, które jeszcze nawet nie potrafią dobrze się wypowiadać, a co dopiero czytać czy pisać. Czasem życie dawało Ci cytryny, Kuroi jednak miał w tym momencie taką, która nie miała w sobie za grosz miąższu. Siedział w jednym pokoju z dosyć dużym problemem, na który sam się skazał, no i rozwiązanie zapewne nie będzie takie proste jak w przypadku karczmarza. Ten może i stracił karczmę, ale odbicie było proste - obić kilka twarzy, sprawić ochronę i tyle. A tutaj? Wszystko to było mocno skomplikowane i staruszek wolał się z tym przespać. Położył się na łóżku, przykrył wygodną kołderką i usłyszał prośbę dziewczynki. Odwrócił się powolnie, niczym leniwiec, którego ktoś tyknął w tył i zanim się zorientował tego kogoś już nie było.
-Śpijmy, to był ciężki dzień - powiedział w miarę przyjaźnie i położył się spać. Jeszcze tego brakowało, by został niańką. Już i tak dał z siebie więcej niż chciał, niż by nawet wyobrażał sobie w najśmielszych snach. Od kiedy to jesteś taki bezinteresowny? Chcesz zmazać wszystkie swoje grzeszki, myślisz że ujdzie Ci na sucho, jak pomożesz jednej czy dwóm osobom? - coś szeptało mu do ucha, głos wybrzmiewał nieznośnie, rezonował pomiędzy uszyskami. Tłumił go jak mógł, jednak musiał mu przyznać rację. Miał krew na rękach, gurda pewnie stałaby się czerwona od posoki wrogów, gdyby go nie wymieniał niczym w kuwecie u kota. Czy naprawdę zasługiwał na odkupienie i na spokój? Zadawał to sobie pytanie co i rusz, lecz odpowiedź nie nadchodziła. Jakby ktoś wiedział, znał już prawdę tylko zabawiał się z nim kotka i myszkę i gdy tylko sięgnie prawdy odsuwał ją od niego. Gdy zdecydował się na coś, zaraz ta druga opcja stawała się lepsza, bardziej klarowna. Prawda musiała leżeć pośrodku... tak? Usnął jednak szybko, nigdy nie miał z tym żadnych problemów. Wystarczyło coś pod głowę, kawałek miejsca, gdzie można się mniej lub bardziej wygodnie ułożyć i tyle.
Stukot pojawił się gdzieś z boku, zupełnie jakby był z nim razem we śnie. Najpierw cicho, jakby malutki duszek wkradł się do pokoju i zaczął psocić. Stawał się jednak głośniejszy i głośniejszy, w końcu zaczął dudnić mu w głowie jak pralka na nierównym podłożu. Otworzył oczy jakby ktoś go popieścił prądem. Był zły, nie trzeba było być specem od emocji, by stwierdzić, że jest niczym tajfun. Zerknął gniewnie w stronę tego, kto zechciał zakłócać jego spokój. Kto miałby się dobijać do jego drzwi? Podszedł do malutkiej, szturchnął ją, by ją wybudzić ze snu. Przyłożył sobie palec do ust, by zachowała ciszę.
-Kogo tu niesie?! - zakrzyknął spodziewając się najprędzej karczmarza albo jego brata, tylko że nie zamawiał żadnego śniadania. Kogo mogłoby tu jeszcze przywiać? Harambe się obudziła i zaczęła go szukać?
-Śpijmy, to był ciężki dzień - powiedział w miarę przyjaźnie i położył się spać. Jeszcze tego brakowało, by został niańką. Już i tak dał z siebie więcej niż chciał, niż by nawet wyobrażał sobie w najśmielszych snach. Od kiedy to jesteś taki bezinteresowny? Chcesz zmazać wszystkie swoje grzeszki, myślisz że ujdzie Ci na sucho, jak pomożesz jednej czy dwóm osobom? - coś szeptało mu do ucha, głos wybrzmiewał nieznośnie, rezonował pomiędzy uszyskami. Tłumił go jak mógł, jednak musiał mu przyznać rację. Miał krew na rękach, gurda pewnie stałaby się czerwona od posoki wrogów, gdyby go nie wymieniał niczym w kuwecie u kota. Czy naprawdę zasługiwał na odkupienie i na spokój? Zadawał to sobie pytanie co i rusz, lecz odpowiedź nie nadchodziła. Jakby ktoś wiedział, znał już prawdę tylko zabawiał się z nim kotka i myszkę i gdy tylko sięgnie prawdy odsuwał ją od niego. Gdy zdecydował się na coś, zaraz ta druga opcja stawała się lepsza, bardziej klarowna. Prawda musiała leżeć pośrodku... tak? Usnął jednak szybko, nigdy nie miał z tym żadnych problemów. Wystarczyło coś pod głowę, kawałek miejsca, gdzie można się mniej lub bardziej wygodnie ułożyć i tyle.
Stukot pojawił się gdzieś z boku, zupełnie jakby był z nim razem we śnie. Najpierw cicho, jakby malutki duszek wkradł się do pokoju i zaczął psocić. Stawał się jednak głośniejszy i głośniejszy, w końcu zaczął dudnić mu w głowie jak pralka na nierównym podłożu. Otworzył oczy jakby ktoś go popieścił prądem. Był zły, nie trzeba było być specem od emocji, by stwierdzić, że jest niczym tajfun. Zerknął gniewnie w stronę tego, kto zechciał zakłócać jego spokój. Kto miałby się dobijać do jego drzwi? Podszedł do malutkiej, szturchnął ją, by ją wybudzić ze snu. Przyłożył sobie palec do ust, by zachowała ciszę.
-Kogo tu niesie?! - zakrzyknął spodziewając się najprędzej karczmarza albo jego brata, tylko że nie zamawiał żadnego śniadania. Kogo mogłoby tu jeszcze przywiać? Harambe się obudziła i zaczęła go szukać?
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Zdenerwowanie nie było bezpodstawne, no halo. Kumie został przerwany sen, a to już było coś dużego. Należał do ludzi, którzy szanują swoją prywatność, którzy cenią swój czas i nie chcą go tracić na jakieś dyrdymały. Skoro spał i jeszcze sam się nie wybudził z tego pięknego, magicznego miejsca, w którym można być kim tylko sobie zamarzysz - to znaczy, że nie chce go jeszcze opuszczać i nikomu do tego, by o tym decydować. Druga sprawa to natarczywość tego, kto skrywał się po drugiej stronie drzwi. Gdyby sobie odpuścił problem sam by się rozwiązał, a tak…?
Dziewczynka na szczęście zachowała spokój - tyle dobrego w tej sytuacji. Pytanie komu zależało tak na powrocie malutkiej. Oczywiście prócz rodziny, bo ta chyba miała mniejsze ambicje, skoro nie natknął się na jej ślad. Można było ją zostawić śpiąca, tylko że Kuroi wolał rozłożyć na tym łóżku swój płaszcz, by zakryć ją w całości. A to mogłoby ją wybudzić i stworzyć zamieszanie.
-To Ty? Cóż może być pewien problem, bo jest ze mną kobieta, tylko nie do końca ubrana. Nie chciałbym sprawić jej wstydu. Czy coś się dzieje? - zapytał już spokojniej, po czym podszedł bliżej drzwi. Karczmarz raczej nie czuwał cały czas, więc to było całkiem prawdopodobne, no i na szybko Kuroi nie potrafił niczego innego w miarę wiarygodnego wymyślić. Miał tylko nadzieję że straż po prostu ominie jego pokój, lub nie będzie się rozglądać na tyle dokładnie, by zauważyć przykrytą dziewczynkę.
Dziewczynka na szczęście zachowała spokój - tyle dobrego w tej sytuacji. Pytanie komu zależało tak na powrocie malutkiej. Oczywiście prócz rodziny, bo ta chyba miała mniejsze ambicje, skoro nie natknął się na jej ślad. Można było ją zostawić śpiąca, tylko że Kuroi wolał rozłożyć na tym łóżku swój płaszcz, by zakryć ją w całości. A to mogłoby ją wybudzić i stworzyć zamieszanie.
-To Ty? Cóż może być pewien problem, bo jest ze mną kobieta, tylko nie do końca ubrana. Nie chciałbym sprawić jej wstydu. Czy coś się dzieje? - zapytał już spokojniej, po czym podszedł bliżej drzwi. Karczmarz raczej nie czuwał cały czas, więc to było całkiem prawdopodobne, no i na szybko Kuroi nie potrafił niczego innego w miarę wiarygodnego wymyślić. Miał tylko nadzieję że straż po prostu ominie jego pokój, lub nie będzie się rozglądać na tyle dokładnie, by zauważyć przykrytą dziewczynkę.
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Westchnął ciężko, bowiem nie pójdzie mu tak łatwo z tymi natrętami. Nie do końca był pewien czy poszukują dziewczynki, czy może to po prostu jakiś dziwny zbieg okoliczności, lecz wolał być przygotowany na to pierwsze. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu szukając czegokolwiek, gdzie mógłby schować dziewczynkę, ale bez wzbudzania podejrzeń. Musiało to być miejsce, którego nie przeszukają. Szybkie zerknięcie na gurdę - to wcale nie będzie wyglądać dziwnie, jeżeli wysypie cały piach, przykryje gurdę czymkolwiek, a wszędzie dookoła będzie porozrzucany piasek... prawda? Nie, to było najgłupsze co mógłby zrobić. Potem zobaczył okno i w jego głowie urodził się plan doskonały. Szturchnął dziewczynką jednocześnie wyciągając trochę piasku z gurdy.
-Teraz musisz być tak cichutko, jakbyśmy grali w chowanego z kimś bardzo dobrym, dobrze? - pytanie było oczywiście retoryczne, bowiem zaraz piach miał uformować się w chmurkę i unieść dziewczynkę ku górze. Starał się zrobić coś w rodzaju kołyski, by mogła się w niej cała schować. Wtedy ktoś zobaczy po prostu kulę piachu, a nie konkretną osobę unoszącą się w niej. Kuroi podszedł do okna i otworzył je, by zaraz później wypuścić przez nie chmurkę z dziewczynką - może nawet i opatuloną ciągle w kołdrę, kto by się tym przejmował teraz! - na zewnątrz, najlepiej nad okno, lub nad budynek, by nikt nie mógł jej dostrzec. Gdy tylko ta była na zewnątrz - bezpieczna, otoczona jego piaskiem. Poprawił włosy, by było trochę bardziej rozczochrane (sprzeczność? może trochę). W końcu miał tu spędzać przyjemne chwile z pewną damą, to nie mógł być tak normalnie rozczochrany, tylko tak bardzo bardzo.
-Już już spokojnie... - krzyknął doń głośno. W jego głosie wyraźnie czuć było zniechęcenie i złość. Mniejszą niż poprzednio, jednak nadal wyraźnie wyczuwalną. Odblokował drzwi i uchylił je wychylając się do nich -Panowie chyba bardzo chcą mi popsuć dzień, prawda? Właśnie mi dziewka uciekła... Czy jest jakiś problem panowie? - ziewnął przeciągle spoglądając na ludzi za drzwiami. Głównie na karczmarza, u którego miał mieć nocleg. Nocleg bez planowanych niespodzianek, a tym bardziej porannej wizyty straży. Teraz wystarczyło to załatwić szybko i zmywać się stąd jak najszybciej. Straż już węszyła, węszyli też różni dziwni ludzie podający się za rodziców dziewczynki. Jakie ona miała znaczenie, skoro tak każdy jej poszukiwał? To nie mogła być zwykła kilkulatka. Kuroi powoli przeczuwał, że wpakował się w niezłe jajca.
-Teraz musisz być tak cichutko, jakbyśmy grali w chowanego z kimś bardzo dobrym, dobrze? - pytanie było oczywiście retoryczne, bowiem zaraz piach miał uformować się w chmurkę i unieść dziewczynkę ku górze. Starał się zrobić coś w rodzaju kołyski, by mogła się w niej cała schować. Wtedy ktoś zobaczy po prostu kulę piachu, a nie konkretną osobę unoszącą się w niej. Kuroi podszedł do okna i otworzył je, by zaraz później wypuścić przez nie chmurkę z dziewczynką - może nawet i opatuloną ciągle w kołdrę, kto by się tym przejmował teraz! - na zewnątrz, najlepiej nad okno, lub nad budynek, by nikt nie mógł jej dostrzec. Gdy tylko ta była na zewnątrz - bezpieczna, otoczona jego piaskiem. Poprawił włosy, by było trochę bardziej rozczochrane (sprzeczność? może trochę). W końcu miał tu spędzać przyjemne chwile z pewną damą, to nie mógł być tak normalnie rozczochrany, tylko tak bardzo bardzo.
-Już już spokojnie... - krzyknął doń głośno. W jego głosie wyraźnie czuć było zniechęcenie i złość. Mniejszą niż poprzednio, jednak nadal wyraźnie wyczuwalną. Odblokował drzwi i uchylił je wychylając się do nich -Panowie chyba bardzo chcą mi popsuć dzień, prawda? Właśnie mi dziewka uciekła... Czy jest jakiś problem panowie? - ziewnął przeciągle spoglądając na ludzi za drzwiami. Głównie na karczmarza, u którego miał mieć nocleg. Nocleg bez planowanych niespodzianek, a tym bardziej porannej wizyty straży. Teraz wystarczyło to załatwić szybko i zmywać się stąd jak najszybciej. Straż już węszyła, węszyli też różni dziwni ludzie podający się za rodziców dziewczynki. Jakie ona miała znaczenie, skoro tak każdy jej poszukiwał? To nie mogła być zwykła kilkulatka. Kuroi powoli przeczuwał, że wpakował się w niezłe jajca.
Ukryty tekst
0 x
- Kuroi Kuma
- Posty: 1525
- Rejestracja: 23 lis 2017, o 20:52
- Wiek postaci: 43
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna z kilkudniowym zarostem na twarzy. Widać że jest trochę starszy, jednak nie aż tak znacznie. Głos niski, lekko chrypiący od palenia. Trochę dłuższe, czarne włosy, przy szyi luźno obwiązany bandaż trochę jak szalik
- Widoczny ekwipunek: Gurda
Plecak
Wielki wachlarz - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=4367
- GG/Discord: Michu#5925
Re: "Ī tabemono" Ryokan
Zimno... może jeszcze mało wygodnie, no i jakiś żółty ten piasek, co? Miała kołdrę, więc dziewczynka nie powinna za bardzo zmarznąć na dworze. Może i było jeszcze rano, ale piasek ją chronił przed wiatrem, a cieplutka kołderka utrzyma jeszcze ciepło przez długi czas. Kuroi jednak czasami zapominał, że nie każdy pcha się w gorsze warunki. Każdy chciał mieć wygodnie, przyjemnie, najlepiej by wszystko było pod ręką, nie trzeba było się ruszać, a jeszcze nawet podawane pod nosek. Pokręcił tylko głową widząc rozpieszczoną dziewczynkę, lecz machnął na to ręką, bo zaraz jej nie było w pokoju i nie mogła już narzekać.
Strażnik wkroczył do pokoju, najwidoczniej nie był zbyt zadowolony, że nie znalazł tego, czego szukał. Kuma założył ręce przed sobą, uniósł brew ku górze wypatrując czego takiego strażnicy od niego mogą chcieć. Odsunął się wpuszczając dwójkę do środka. Skoro chcą, niech szukają. Znajdą dużo żelastwa, to raczej nic dziwnego, przecież Sabaku był "czynnym shinobim", więc i czasem zdarzało mu się targać tego całe masy.
-Powiedzmy że wybaczam... Za to dzieciaków tutaj chyba nie było. Siedziałem i jadłem sam, nie oglądałem się na innych, może ktoś z dzieckiem przyszedł? - spojrzał na karczmarza pytająco, bowiem to on śledził gości i najlepiej w tym temacie powinien się rozpatrywać - A no i ktoś szukał jakiegoś dzieciaka. Ponoć matka. Więc ojciec wynajął straż, a matka szuka jej samodzielnie? No nic panowie, powodzenia życzę - uniósł rękę ku górze żegnając strażników. O "matce" pewnie wiedzieli, bo karczmarz im powinien przekazać to, że jakaś nawiedzona kobieta przyszła do jego lokalu i zaczęła wypytywać ludzi. Śniadanie zaś brzmiało całkiem nieźle, więc kiwnął głową karczmarzowi twierdząco.
-Poproszę... najlepiej, gdyby było trochę więcej. Jak jestem zły to jem więcej, a jak zostanie to i zostanie na później - odpowiedział, uśmiechnął się, po czym zamknął drzwi, zablokował je i sprowadził dziewczynkę z powrotem do środka i zamknął okno.
-Malutka zjemy i zbieramy się. Czas odnaleźć Twoich bliskich
Strażnik wkroczył do pokoju, najwidoczniej nie był zbyt zadowolony, że nie znalazł tego, czego szukał. Kuma założył ręce przed sobą, uniósł brew ku górze wypatrując czego takiego strażnicy od niego mogą chcieć. Odsunął się wpuszczając dwójkę do środka. Skoro chcą, niech szukają. Znajdą dużo żelastwa, to raczej nic dziwnego, przecież Sabaku był "czynnym shinobim", więc i czasem zdarzało mu się targać tego całe masy.
-Powiedzmy że wybaczam... Za to dzieciaków tutaj chyba nie było. Siedziałem i jadłem sam, nie oglądałem się na innych, może ktoś z dzieckiem przyszedł? - spojrzał na karczmarza pytająco, bowiem to on śledził gości i najlepiej w tym temacie powinien się rozpatrywać - A no i ktoś szukał jakiegoś dzieciaka. Ponoć matka. Więc ojciec wynajął straż, a matka szuka jej samodzielnie? No nic panowie, powodzenia życzę - uniósł rękę ku górze żegnając strażników. O "matce" pewnie wiedzieli, bo karczmarz im powinien przekazać to, że jakaś nawiedzona kobieta przyszła do jego lokalu i zaczęła wypytywać ludzi. Śniadanie zaś brzmiało całkiem nieźle, więc kiwnął głową karczmarzowi twierdząco.
-Poproszę... najlepiej, gdyby było trochę więcej. Jak jestem zły to jem więcej, a jak zostanie to i zostanie na później - odpowiedział, uśmiechnął się, po czym zamknął drzwi, zablokował je i sprowadził dziewczynkę z powrotem do środka i zamknął okno.
-Malutka zjemy i zbieramy się. Czas odnaleźć Twoich bliskich
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości