
Stolica - mini event
Re: Stolica - mini event
Plan jaki sobie założyłem, miał pozbawić życia dwie osoby - kapitana tutejszej straży oraz osobę która przed chwilą groziła mi śmiercią. Zgrabnie odskoczyłem, a moje pająki miały skoczyć na wrogów. Skoczyły, a ja je detonowałem. Czy umarli? Tego w stanie stwierdzić nie byłem. Po chwili jednak usłyszałem dziwny trzask i syk, który od razu skojarzyłem z dźwiękiem notki - zapewne wybuchowej, bo niby jakiej innej. Dźwięk wydobywał się z okolic ciała zakapturzonego mężczyzny, co oznaczało jedno. Cholerne kłopoty. Nie czekałem. Gdy tylko ujrzałem okno, postanowiłem się szybko wydostać właśnie przez nie wydostać. Jeśli będzie otwarte, to świetnie, jeśli jednak nie, to niestety, ale trochę się okalczę, ale przynajmniej przeżyję. To by było niezłe zrządzenie losu, gdyby osoba pasjonująca się w wybuchach miała zginąć od wybuchu. Tak, zdecydowanie priorytetem było teraz wydostanie się z budynku.
Problem polegał w tym, że zabiłem kapitana straży a nie miałem pewności, czy któryś ze strażników nie przeżył w budynku, gdyby tak się stało szybko by powiązali to morderstwo z moją osobą, a na co mi problemy. Pora zakończyć całe to gówniane wydarzenie czymś pięknym. Wybuchem. Zaraz po wydostaniu się z budynku, dłonie chwyciły glinę i zaraz się połączyły. Ta krótka chwila miała wystarczyć, bym stworzył potężnego smoka, za pomocą techniki klanowej rangi B. Jeśli wszystko się powiedzie, to wskakuję na niego i wzbijamy się w powietrze. Na odpowiedniej wysokości smok otworzy pysk i wysypie setki min, których celem jest zlecenie na budynek. Gdy tylko się z nim dotkną, to automatycznie je wysadzam. Gdyby to było niemożliwe, to w jedną z min rzucam kunai i w ten sposób tworzę wielki wybuch. Nie czekając na nic więcej odlatuje wysoko na smoku, na wysokości, która spokojnie pozwoli mi opuścić te tereny. Świadkowie unicestwieni, nowych być nie powinno - na zlecenie straży praktycznie nikogo nie było na ulicach, sprawdziłem to empirycznie. A gdyby ktoś coś zobaczył, to wielkiego smoka, którego nikt nie powinien powiązać z moją osobą. Mimo wszystko jednak spokojnie obserwuje otoczenie, jako shinobi muszę być przygotowany na każdą ewentualność. I to na tyle.
Z/t?
Użyta technika klanu Dohito, rangi B.
W razie jakiś pytań - śmiało zapraszam na gg.
Gdyby coś miało mi przerwać akcję, to przerwij i daj mi ruch od konkretnego momentu, by moja postać nie zachowywała się jak robot z zaplanowanym trybem działania, a wiem, że może coś nie wyjść, przez to że plan jest rozbudowany i lekko wybiega w przyszłość. Chociaż myślę, że może wyjść.. bombowo. :-D

Z/t?
Użyta technika klanu Dohito, rangi B.
W razie jakiś pytań - śmiało zapraszam na gg.
Gdyby coś miało mi przerwać akcję, to przerwij i daj mi ruch od konkretnego momentu, by moja postać nie zachowywała się jak robot z zaplanowanym trybem działania, a wiem, że może coś nie wyjść, przez to że plan jest rozbudowany i lekko wybiega w przyszłość. Chociaż myślę, że może wyjść.. bombowo. :-D
0 x
Re: Stolica - mini event
Szliśmy do pokoju, jednakże czy moje pchanie się tam było dobre? Nie miałam im jak pomóc, a tym bardziej się przydać. Postanowiłam, iż zostanę na miejscu, gdzie mógłby nas zaatakować kto inny. Zaczęłam powoli się cofać, aż usłyszałam huk, który dochodził z pokoju. Bomby? Tego nie byłam pewna, ale musiałam się cofnąć. Ten pokój mógł być niebezpieczny, a tym bardziej nieodpowiedni dla nas. Zrobiłam parę kroków w tył i się co coś potknęłam. Tym czymś było ciało, które niczym martwe leżało na ziemi. Ugh, że też musiałam na nie natrafić. Od razu je wyminęłam i pobiegłam ku wyjściowi. To właśnie tam mogłam się schronić, w dodatku miałam nadzieję, że u wejścia nie spotkam niczego, co mogłoby mieć złe konsekwencje. Co prawda, tego się obawiałam. Byłam sama, w końcu grupa poszła do wejścia, zaś ja postanowiłam uciec. Nie robiłam tego niczym tchórz, po prostu uznałam się za zbędną, a tym samym określiłam swoją rolę. Będę chronić tyły, których nikt nie pilnował.
Znajdując się przy wyjściu, zaczęłam szukać potencjalnych wrogów. Od samego wejścia dzieliło mnie 5 metrów, więc uznałam, że to odpowiednia odległość. Jednakże.. czy znajdę tutaj coś interesującego?
Znajdując się przy wyjściu, zaczęłam szukać potencjalnych wrogów. Od samego wejścia dzieliło mnie 5 metrów, więc uznałam, że to odpowiednia odległość. Jednakże.. czy znajdę tutaj coś interesującego?
Szybkość->25
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Stolica - mini event
Czy ryzyko się opłaci? To pytanie zadawał sobie Kyoushi ze sto razy nim zaczął kroczyć wraz z Kaienem z samego przodu ku przeciwnikowi, którym domniemana osoba była. Otóż, nie miał odpowiedzi więc postanowił to sprawdzić. Zbadać namacalnie, jednak nie wszystko poszło po jego jak i towarzyszy myśli. Zdecydowanie nic nie było takie jak powinno..
Najbardziej wartka akcja rozgrywała się jak widać w pokoju kapitana straży, tam tych trzech osobników miało największą frajdę. Gdy białowłosy ich obserwował widział, że coś wisi w powietrzu. Coś niesamowicie nieprzewidzianego, niespotykanego.. Tak również było. Zaszło tam coś czego fioletowo-oki nie dostrzegł. Otóż chwilę postali, postali.. Coś powiedzieli i nagle.. BUM! Wybuch.. Wtem tylko przykrył oczy rękawem i rzekł:
- Co tam się wyprawia.. - kierując wzrok w stronę pokoju zauważył, że kapitan straży.. Ten do którego się kierowali i jedyna nadzieja, na jakieś wsparcie zniknęła z ich zasięgu ręki.. Ten notes mogli sobie teraz w d*** wsadzić. Chyba, że znajdą jakichś innych sojuszników, którzy zbuntują się przeciwko władcy, ale w to szczerze wątpił. To jednak były tylko jego rozważania, bo akcja nadal trwała. Śmierć dosięgnęła jednak nie tylko kapitana, ale i osoby, tego w czarnym płaszczu, która prawdopodobnie zabiła strażników. Jednak coś było nie tak.. Z dala już można było usłyszeć jakieś syczenie przypominające bombę.. Notkę.. Notki?! Gdy tylko to spostrzegł momentalnie obrócił się w tył z przerażeniem w oczach i niczym Shrek w swoim popisowym biegu przez most wiszący miał ochotę krzyknąć "CHOOOODU!!" Jednak nie miał na to czasu, gdyż pędził z całych sił za pewne ze swoimi kompanami w tył, do wyjścia jak najprędzej!
Najbardziej wartka akcja rozgrywała się jak widać w pokoju kapitana straży, tam tych trzech osobników miało największą frajdę. Gdy białowłosy ich obserwował widział, że coś wisi w powietrzu. Coś niesamowicie nieprzewidzianego, niespotykanego.. Tak również było. Zaszło tam coś czego fioletowo-oki nie dostrzegł. Otóż chwilę postali, postali.. Coś powiedzieli i nagle.. BUM! Wybuch.. Wtem tylko przykrył oczy rękawem i rzekł:
- Co tam się wyprawia.. - kierując wzrok w stronę pokoju zauważył, że kapitan straży.. Ten do którego się kierowali i jedyna nadzieja, na jakieś wsparcie zniknęła z ich zasięgu ręki.. Ten notes mogli sobie teraz w d*** wsadzić. Chyba, że znajdą jakichś innych sojuszników, którzy zbuntują się przeciwko władcy, ale w to szczerze wątpił. To jednak były tylko jego rozważania, bo akcja nadal trwała. Śmierć dosięgnęła jednak nie tylko kapitana, ale i osoby, tego w czarnym płaszczu, która prawdopodobnie zabiła strażników. Jednak coś było nie tak.. Z dala już można było usłyszeć jakieś syczenie przypominające bombę.. Notkę.. Notki?! Gdy tylko to spostrzegł momentalnie obrócił się w tył z przerażeniem w oczach i niczym Shrek w swoim popisowym biegu przez most wiszący miał ochotę krzyknąć "CHOOOODU!!" Jednak nie miał na to czasu, gdyż pędził z całych sił za pewne ze swoimi kompanami w tył, do wyjścia jak najprędzej!
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Stolica - mini event
Kaien razem z Kyoushim byli na czele tego psychicznego pochodu grupy straceńców którzy liczą, że jeden dziennik załatwi im dość przychylności by obalić reżim Mizuno i w ogole wygrac zycie. Tylko, tak suma sumarum, co potem? Co potem jakby obalili Mizuno? Do władzy dojdzie Ukyo Kaminari który nie zdążył od niej nawet jeszcze odejść. Czyli dla grupy nie zmieni się nic. Jedno gigantyczne wielkie zajebiste NIC. W sumie to zabawne, jak bardzo im się to wszystko udzieliło. Ktoś zabił zupełnie obcą im kobiete, ktoś zupełnie obcy zajął miasto którego nikt z nich do tej pory nie odwiedzał. A oni teraz bawili się w świętą zemste, w poszukiwaczy sprawiedliwości. Nie ma wątpliwości, istnieje coś takiego jak zbiorowa intencja i ta właśnie teraz zadziałała. Kaien, mówiąc szczerze, miał w dupie nagrode pieniężną, miał w dupie kto rządzi i kto ginie, ludzie nie byli dla niego zbyt ważni i cenni. On by wolał dostać przywołańca, artefakt... Takie cuda.
Jak to w sumie było? Poszli z RIn do strażnicy z nudów. To bardziej Mei chciała coś zdziałać, czy tam Mina. Murai dołączył bo tak... A teraz ten Kyoushi, jedyna osoba która chyba miała szczerą intencje i zamiar doprowadzić sprawe do finału.
Śmieszne jest to życie, śmieszny jest ten świat...
Potem, gdy byli blisko. Boom, wybuch.
Potem głośny syk. Kaien znał już ten syk dość dobrze. Niektóry tak polowali. Wybuchowe notki.
W tej samej sekundzie co był wybuch Kaien się na pięcie odwrócił plecami do wybuchu.
W drugiej, jak tylko zaczęło syszeć zaczął biec. Szybko biec. Czakra Kaguya pozwoliła kolcowi z dłoni odpaść.
Widząc, że Rinsari jest dość wolniejsza niż on, bez wahania schylił się i zgarnął ją na ramie jak nieprzytomną i z nią zaczął się bardzo szybko oddalać od miejsca wybuchu.
Jak będzie za czym to zrobi kawarimi albo coś, ale to już dalej, priorytetem jest próba spieprzania. Kawarimi tylko jak będzie wielkie boom i jakieś odłamki czy coś.
Drugi priorytet zaraz po uciekaniu to ochrona RInsari. Choćby i własnym cielskiem. Jeśli nadejdzie takowa okazja to zasłoni ją sobą i siebie koścmi na rękach.
Ciekawie się zaczyna robić.
Podaje staty: Niesienie i ucieczka moga tego wymagac.
Jak to w sumie było? Poszli z RIn do strażnicy z nudów. To bardziej Mei chciała coś zdziałać, czy tam Mina. Murai dołączył bo tak... A teraz ten Kyoushi, jedyna osoba która chyba miała szczerą intencje i zamiar doprowadzić sprawe do finału.
Śmieszne jest to życie, śmieszny jest ten świat...
Potem, gdy byli blisko. Boom, wybuch.
Potem głośny syk. Kaien znał już ten syk dość dobrze. Niektóry tak polowali. Wybuchowe notki.
W tej samej sekundzie co był wybuch Kaien się na pięcie odwrócił plecami do wybuchu.
W drugiej, jak tylko zaczęło syszeć zaczął biec. Szybko biec. Czakra Kaguya pozwoliła kolcowi z dłoni odpaść.
Widząc, że Rinsari jest dość wolniejsza niż on, bez wahania schylił się i zgarnął ją na ramie jak nieprzytomną i z nią zaczął się bardzo szybko oddalać od miejsca wybuchu.
Jak będzie za czym to zrobi kawarimi albo coś, ale to już dalej, priorytetem jest próba spieprzania. Kawarimi tylko jak będzie wielkie boom i jakieś odłamki czy coś.
Drugi priorytet zaraz po uciekaniu to ochrona RInsari. Choćby i własnym cielskiem. Jeśli nadejdzie takowa okazja to zasłoni ją sobą i siebie koścmi na rękach.
Ciekawie się zaczyna robić.
Podaje staty: Niesienie i ucieczka moga tego wymagac.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 50
WYTRZYMAŁOŚĆ 15
SZYBKOŚĆ 30 | 40
PERCEPCJA 5 | 15
PSYCHIKA 5
KONSEKWENCJA 5
0 x
Re: Stolica - mini event
Trupy wskazywały jednoznacznie - coś się dzieje. Odkrywcze stwierdzenie prowadziło do kolejnego. Skoro są trupy, to jest i morderca. A skoro jest morderca, to musi być jakiś powód. Przyszedł po kapitana straży? Zatem istnieje tutaj sprzeczność interesów pomiędzy grupką, a tą jedną, chyba, personą. Powoli i ostrożnie poruszali się do przodu, kiedy nagle coś wybuchło wewnątrz pokoju, do którego zmierzali. Całkowicie stracił orientację co się właściwie dzieje. Że niby co, wysadził się? Albo ktoś go wysadził. Nie było dużo czasu na zastanawianie się. Zasłonił oczy ręką, na wypadek jakiegoś pyłu czy małych odłamków lecących w jego stronę. Nigdy nie wiadomo, co wybuch może ze sobą nieść. Szczęśliwie nie wydawał się duży czy mogący zagrozić ich egzystencji. Ani budynkowi. Jak inni zareagowali? Nie patrzył się na nich. Na swoich "towarzyszy". Wtedy to wpadło mu do głowy dziwne pytanie: Co za to otrzymają? Znalezienie winnego, który podobno czai się w notatkach piątego osobnika w tym wesołym składzie - coś za to musi im się skapnąć. Pieniądze? Alkohole? Jakieś rzadkie i cenne przedmioty albo bronie? Wdzięczność mieszkańców i całego społeczeństwa? Sława? Jakoś żadna z tych opcji nie była zbytnio satysfakcjonująca. Nawet nie wiedział, do czego ma dążyć w swoich działaniach. Brakowało mu czegoś. Nie, nie motywacji. Chciał... no właśnie. Nie wiedział. Rozmyślania przerwał mu syk. Głośny i wyraźny. Jak gdyby ktoś wpuścił wielką kobrę do jego koszuli i teraz ta syczała mu prosto do ucha. Przypominało to coś i było dziwnie znajome. Kątem oka zobaczył uciekającego Kaiena. Zrozumiał natychmiastowo. To był dźwięk poprzedzający eksplozję. Odwrócił sie na pięcie i pobiegł w drugą stronę. Ufał swojej ponadprzeciętnej szybkości. Śpieszył się, jak gdyby od tego zależało jego życie. W istocie tak było, jednak on miał, powiedzmy, nieco większe szanse na przeżycie niż inni. Może dlatego, że nie ma tak słabego ciała jak inni. W każdym razie biegł, jak gdyby sama Kostucha goniła go, machając mu nad głową swoją ogromną kosą.
0 x
Re: Stolica - mini event
Co za moc… Co za siła… Dobrze, że się wycofałem, bo w warunkach jakie tam panowały, nie miałbym szans… – takie wnioski wyciągnął Białowłosy, będąc już w pełni bezpiecznym, i nie mając za sobą „ogona”. Tylko go to cieszyło, ponieważ nie chciał być ścigany przez tych typów. A wnioski te wyciągnął słysząc potężny huk i trzask rozpadajacego się po ciosie pieńka - z którym się podmienił, oraz nadszarpnięcie podłogi. Nigdy nie spotkał się z czymś takim...
W ciemnym zaułku mógł uważnie obserwować karczmę i rozważyć, co uczynić w najbliższym czasie. Ehh… – głęboko odsapną Białowłosy, a wydech ten był niczym innym jak nadaniem fizycznego kształtu zrodzonych wątpliwości w głowie, „cóż dalej ma poczynić?”. Pocierał szorstką dłonią, o podbródek jakby chciał, żeby od tego pocierania w jego głowie uroiła się idealna wizja, niczym po masowaniu kryształowej kuli. Swoisty plan doskonały, który nie pozwoli mu ponieść porażki, co oznaczało ni mniej ni więcej, iż Senju rozwiąże zagadkę nie tracą przy tym życia. Białowłosy nigdy nie dział pochopnie, i każdy kolejny krok to głęboka analiza w jego głowie, przypinając danej idei mocne strony, słabe strony, szanse i zagrożenia.
To nie było w żadnym razie niezdecydowanie, a przezorność i racjonalność… Chłopak zdecydował, że pozostanie w ciemnym zaułku przyglądając się karczmie z ukrycia w odległości kilkudziesięciu metrów. Popijanie wina w innej knajpce zwyczajnie poczeka – w każdej chwili będzie mógł się tam udać, gdy tylko zechce, mając ten komfort, że nic nie musi i nikt go nie goni. Póki, co jednak chciał widzieć, kto wchodzi, kto wychodzi i wyczekać odpowiedniego momentu. Może wejdzie jakiś podejrzany typ, a może wyjdzie ta cała Hisuno, co „dupy” zbirom dać miała. Senju już wiedział, że wbijanie do pokoju z trójką podejrzanych było złym pomysłem, niemniej przy tych technikach, które miał, mógłby dziewczynę skutecznie schwytać i przesłuchać. Oczywiście musiałaby być całkiem sama, teren musiałby być dogodny – z ziemistym gruntem i głuszy by świadków nie było. Co więcej Ryu musiałby mieć pewność, że dwójka napastników Hisuno nie towarzyszy, by zdecydować się na przeprowadzenie jakiejkolwiek akcji. Miał ten komfort psychiczny, że to nie była żadna misja. Mógł się czegoś dowiedzieć, ale nie musiał – nie będzie ryzykował swojego życia czy nawet zdrowia dla tych informacji, i jeśli nie będzie pewien powodzenia swojego działania, to zwyczajnie wyjdzie z zaułka, i uda się do jakiejś knajpy by zjeść oraz napić się wina, lub zwyczajnie zamknąć się w pokoju hotelowym, i po tym jakże bujnym pobycie w Antai po prostu odpocząć i się wyspać.
Póki, co jednak ograniczał się tylko i wyłącznie do obserwacji, doskonale ukryty, czekając na to jak sytuacja w karczmie i przed nią się rozwinie i co tam się wydarzy. Następnie adekwatnie do rozwoju sytuacji, będzie planował kolejne kroki z ukrycia. Cały czas miał wzrok dookoła głowy, obserwując otoczenie, by nikt go nie „nakrył”, ani nie zaszedł od tyłu. Jako, że ludzie pochowali się w domach, to panowała cisza, a w ciszy zwyczajnie łatwiej być pewnym o własne plecy. W każdej chwili mógł użyć Henge no Jutsu zamieniając się w wielkiego zapchlonego kundla czy zwykłą drewnianą beczkę, lub zwyczajnie wleźć na jakiś dach, gdy ktoś zacznie się zbliżać w myśl zasady: ”Ostrożność przede wszystkim”. Nie miał zamiaru mieć do czynienia ani ze strażą Antai, ani z innymi Shinobi, ani z żadnymi łotrami jeśli sam tego sobie nie zaplanuje.
W ciemnym zaułku mógł uważnie obserwować karczmę i rozważyć, co uczynić w najbliższym czasie. Ehh… – głęboko odsapną Białowłosy, a wydech ten był niczym innym jak nadaniem fizycznego kształtu zrodzonych wątpliwości w głowie, „cóż dalej ma poczynić?”. Pocierał szorstką dłonią, o podbródek jakby chciał, żeby od tego pocierania w jego głowie uroiła się idealna wizja, niczym po masowaniu kryształowej kuli. Swoisty plan doskonały, który nie pozwoli mu ponieść porażki, co oznaczało ni mniej ni więcej, iż Senju rozwiąże zagadkę nie tracą przy tym życia. Białowłosy nigdy nie dział pochopnie, i każdy kolejny krok to głęboka analiza w jego głowie, przypinając danej idei mocne strony, słabe strony, szanse i zagrożenia.
To nie było w żadnym razie niezdecydowanie, a przezorność i racjonalność… Chłopak zdecydował, że pozostanie w ciemnym zaułku przyglądając się karczmie z ukrycia w odległości kilkudziesięciu metrów. Popijanie wina w innej knajpce zwyczajnie poczeka – w każdej chwili będzie mógł się tam udać, gdy tylko zechce, mając ten komfort, że nic nie musi i nikt go nie goni. Póki, co jednak chciał widzieć, kto wchodzi, kto wychodzi i wyczekać odpowiedniego momentu. Może wejdzie jakiś podejrzany typ, a może wyjdzie ta cała Hisuno, co „dupy” zbirom dać miała. Senju już wiedział, że wbijanie do pokoju z trójką podejrzanych było złym pomysłem, niemniej przy tych technikach, które miał, mógłby dziewczynę skutecznie schwytać i przesłuchać. Oczywiście musiałaby być całkiem sama, teren musiałby być dogodny – z ziemistym gruntem i głuszy by świadków nie było. Co więcej Ryu musiałby mieć pewność, że dwójka napastników Hisuno nie towarzyszy, by zdecydować się na przeprowadzenie jakiejkolwiek akcji. Miał ten komfort psychiczny, że to nie była żadna misja. Mógł się czegoś dowiedzieć, ale nie musiał – nie będzie ryzykował swojego życia czy nawet zdrowia dla tych informacji, i jeśli nie będzie pewien powodzenia swojego działania, to zwyczajnie wyjdzie z zaułka, i uda się do jakiejś knajpy by zjeść oraz napić się wina, lub zwyczajnie zamknąć się w pokoju hotelowym, i po tym jakże bujnym pobycie w Antai po prostu odpocząć i się wyspać.
Póki, co jednak ograniczał się tylko i wyłącznie do obserwacji, doskonale ukryty, czekając na to jak sytuacja w karczmie i przed nią się rozwinie i co tam się wydarzy. Następnie adekwatnie do rozwoju sytuacji, będzie planował kolejne kroki z ukrycia. Cały czas miał wzrok dookoła głowy, obserwując otoczenie, by nikt go nie „nakrył”, ani nie zaszedł od tyłu. Jako, że ludzie pochowali się w domach, to panowała cisza, a w ciszy zwyczajnie łatwiej być pewnym o własne plecy. W każdej chwili mógł użyć Henge no Jutsu zamieniając się w wielkiego zapchlonego kundla czy zwykłą drewnianą beczkę, lub zwyczajnie wleźć na jakiś dach, gdy ktoś zacznie się zbliżać w myśl zasady: ”Ostrożność przede wszystkim”. Nie miał zamiaru mieć do czynienia ani ze strażą Antai, ani z innymi Shinobi, ani z żadnymi łotrami jeśli sam tego sobie nie zaplanuje.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Stolica - mini event
Nakreślony w głowie Ichirou plan był bardzo dobry. Reprezentant szczepu Sabaku wrócił do schodów prowadzących na dół, by zrewanżować się na wcześniej poznanym samuraju za otrzymane obelgi, a potem wkraść do piwnicy i zdobyć informacje na temat nurtujących go kwestii. Brązowowłosy akoraito niestety nie mógł przewidzieć czynników wynikających z działań pewnego kretyna, który rozkręcił sporą zadymę na piętrze. Konstruktorzy gospody chyba nie zaplanowali budynku na utarczki shinobi, czego rezultat był dość opłakany, szczególnie dla herosa z pustyni. Wszystko szło gładko i pięknie, Ichirou miał samuraja w garści i mógł zrobić z nim, cokolwiek tylko chciał, ale akurat właśnie wtedy piętro zawaliło się. Nieprzygotowany na takie wydarzenia, młodzieniec oberwał deskami czy innym cholerstwem, co wybiło go z równowagi i zepchnęło w dół schodów. Nie było żadnego telemarku ani wysokich not sędziowskich, a bolesne, nieprzyjemne przeturlanie się po stopniach.
- Shimatta! - wycedził do siebie przez zęby, psiocząc na swój los. Wszystko bowiem w ciągu krótkiego momentu wywróciło się do góry nogami, dosłownie i w przenośni. Sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli, a shinobi znalazł się w poważnych tarapatach. Przeciwnik, teraz już nie spętany, znajdował się jedynie dwa metry dalej. Oczywiste, że Asahi musiał się natychmiast bronić, by myśleć o przeżyciu. Dwa metry to niebyt wiele, ale już z takiego dystansu miecznik tracił swój główny atut bojowy. Grunt, to nie doprowadzić do zwarcia, dlatego też Ichi musiał użyć czegoś, co od razu go zatrzyma. Powtórzenie manewru sprzed chwili nie gwarantowało stuprocentowej skuteczności, więc brązowowłosy wybrał coś innego. Na dwie pieczęci powinien mieć czas, a tyle wystarczało, by błyskawicznie zatrzymać wroga, unieruchamiając jego nogi w piachu. Ten szybki, sprytny manewr powinien zdezorientować oponenta i dać Sabaku chwilę, na realizację dalszych działań. Teraz już nie było miejsca na zabawę, więc nie tracąc cennego czasu przeszedł do ataku. Z rozsypanego wszędzie, kwarcowego surowca uformował sześć shurikenów (najlepiej z różnych stron samuraja, co powinno być możliwe, skoro piach się rozsypał), które miały podziurawić pozbawionego ogłady ochroniarza. Jeżeli pociski nie wystarczą, młodzieniec pośle piach w luźnej formie na wroga, żeby spętać mu ręce. Zagrania te powinny być całkiem proste do wykonania biorąc pod uwagę wcześniejszy trik z unieruchomieniem. Jeżeli jednak coś poszło nie tak i znowu jakiś białowłosy idiota lub inne licho narobiło zamieszania i pokrzyżowało szyki, Asahi będzie zapewne zepchnięty do defensywy. Tutaj bez zastanowienia sięgnie po proste, ale skuteczne rozwiązanie i z możliwie jak największych pokładów piasku stworzy przed sobą coś na wzór dużej tarczy lub ściany, która odgrodzi go od przeciwnika.
- Shimatta! - wycedził do siebie przez zęby, psiocząc na swój los. Wszystko bowiem w ciągu krótkiego momentu wywróciło się do góry nogami, dosłownie i w przenośni. Sytuacja całkowicie wymknęła się spod kontroli, a shinobi znalazł się w poważnych tarapatach. Przeciwnik, teraz już nie spętany, znajdował się jedynie dwa metry dalej. Oczywiste, że Asahi musiał się natychmiast bronić, by myśleć o przeżyciu. Dwa metry to niebyt wiele, ale już z takiego dystansu miecznik tracił swój główny atut bojowy. Grunt, to nie doprowadzić do zwarcia, dlatego też Ichi musiał użyć czegoś, co od razu go zatrzyma. Powtórzenie manewru sprzed chwili nie gwarantowało stuprocentowej skuteczności, więc brązowowłosy wybrał coś innego. Na dwie pieczęci powinien mieć czas, a tyle wystarczało, by błyskawicznie zatrzymać wroga, unieruchamiając jego nogi w piachu. Ten szybki, sprytny manewr powinien zdezorientować oponenta i dać Sabaku chwilę, na realizację dalszych działań. Teraz już nie było miejsca na zabawę, więc nie tracąc cennego czasu przeszedł do ataku. Z rozsypanego wszędzie, kwarcowego surowca uformował sześć shurikenów (najlepiej z różnych stron samuraja, co powinno być możliwe, skoro piach się rozsypał), które miały podziurawić pozbawionego ogłady ochroniarza. Jeżeli pociski nie wystarczą, młodzieniec pośle piach w luźnej formie na wroga, żeby spętać mu ręce. Zagrania te powinny być całkiem proste do wykonania biorąc pod uwagę wcześniejszy trik z unieruchomieniem. Jeżeli jednak coś poszło nie tak i znowu jakiś białowłosy idiota lub inne licho narobiło zamieszania i pokrzyżowało szyki, Asahi będzie zapewne zepchnięty do defensywy. Tutaj bez zastanowienia sięgnie po proste, ale skuteczne rozwiązanie i z możliwie jak największych pokładów piasku stworzy przed sobą coś na wzór dużej tarczy lub ściany, która odgrodzi go od przeciwnika.
Ukryty tekst
0 x
Re: Stolica - mini event
Sytuacja zmieniała się z sekundy na sekundę. Przed chwilą szykowali się do ataku, niepewni tego czy nie natrafili na przeciwnika zbyt silnego, w drugiej oślepił ich wybuch. Nie przypominał on zdetonowania notki, Rinsari skojarzył się on z wybuchem, który nastąpił podczas wykonywania ostatniej misji. Zaciekawiło ją to. Może w środku jest lub była osoba o podobnych umiejętnościach i będzie mieć okazję więcej się o niej dowiedzieć?
Powstrzymał ich dopiero pewien dźwięk. Syk.. Bombki? Nie.. Bardziej przypominał wspomniane wcześniej notki. Notki.. Notki! Oczy dziewczyny rozszerzyły ze strachu. Ile notek może mieć na sobie? Jeśli przyszedł tu z samobójczą misją to wybuch może zniszczyć dużą część budynku i przynieść straty wśród niewinnych ludzi. Wyciągnęła rękę i zaczęła tworzyć ścianę z piasku, aby osłonić drogę ucieczki jej i towarzyszy.
W tym czasie Kaien zgarnął ją na ramię, ona nie wyrywała się tylko próbowała się skupić i dalej tworzyć ścianę między nimi a ciałem mężczyzny. To był jedyna rzecz która przyszła jej do głowy a nie była zwykłą ucieczką. Może nie powstrzyma całkowicie wybuchu, ale miała nadzieje, ze powstrzyma część płomieni i da im więcej czasu.
Powstrzymał ich dopiero pewien dźwięk. Syk.. Bombki? Nie.. Bardziej przypominał wspomniane wcześniej notki. Notki.. Notki! Oczy dziewczyny rozszerzyły ze strachu. Ile notek może mieć na sobie? Jeśli przyszedł tu z samobójczą misją to wybuch może zniszczyć dużą część budynku i przynieść straty wśród niewinnych ludzi. Wyciągnęła rękę i zaczęła tworzyć ścianę z piasku, aby osłonić drogę ucieczki jej i towarzyszy.
W tym czasie Kaien zgarnął ją na ramię, ona nie wyrywała się tylko próbowała się skupić i dalej tworzyć ścianę między nimi a ciałem mężczyzny. To był jedyna rzecz która przyszła jej do głowy a nie była zwykłą ucieczką. Może nie powstrzyma całkowicie wybuchu, ale miała nadzieje, ze powstrzyma część płomieni i da im więcej czasu.
0 x
Re: Stolica - mini event
Udało się. Wybuch nie był aż taki straszny, jak to sobie wyobrażał młodzieniec. Na szczęście ściana piasku w wykonaniu dziewczyny skutecznie pomogła. Rinsari, jako iż była noszona przez Kostka, miała pełne skupienie. Tylko czy postąpił słusznie? Naraził swoje życie dla prawie obcej osoby. W końcu to jak biec ze strasznie ciężkim workiem kartofli, musiało to jakoś odbić się na jego szybkości. Nieprzemyślany ruch. Zawsze należy mieć na uwadze swoje dobro. I to przede wszystkim. Uratowani przez ciebie nie zwrócą ci życia za swoje niepotrzebne, głupie poświęcenie. Gdyby to on miał wybrać pomiędzy życiem swoim a grupki niewinnych ludzi, wybór byłby oczywisty. Mimo, że wybuch w miarę mały, i tak narobił poważnych szkód. Jednak problemem było teraz całkowicie coś innego. Brak kapitana. Bo jeśli tam był, w swoim gabinecie, to teraz pewnie jest wszędzie dookoła, w krwawych strzępach. Zleceniodawca własnie odszedł, więc nie było potrzeby angażowania się w całą tą aferę. Mógłby w spokoju sobie wrócić, patrząc do tyłu jak strażnicy ogarniają ogromny wybuch i śmierć swojego przełożonego. Opcja nie wydawała się taka głupia. Już miał zamiar podzielić się z tym ze swoimi "towarzyszami", możliwie w jak najkrótszy sposób, kiedy to coś zwróciło jego uwagę. Dziwnie duży cień na ziemi. W środku dnia. Pod gołym niebem. Nie było opcji, by było to zjawisko naturalne. Nie przestraszony tym złym omenem młodzieniec uniósł głowę w górę. I zobaczył TO.
TO było idealnym odwzorowaniem tego, co zobaczył. Nie istniało inne, krótsze i trafniejsze określenie na ten przedziwny byt. Niczym jakiś smok, ale trochę dziwny. Biały. Trochę, jakby dziecko bawiło się plasteliną i postanowiło zbudować ogromną jaszczurkę. Ale nie to było najgroźniejsze. Na ziemię spadało mnóstwo, mnóstwo malutkich kuleczek. Co to było? Deszcz? Grad? Jedno było pewne - musiało być to cholernie niebezpieczne. Bo jak inaczej? Spadało z nieba, nad którym górował ogromny smok! To musiała być jakaś kpina! Może siedzą w Genjutsu? Nie, to wszystko jest tak bardzo realistyczne, że przecież niemożliwym było stworzenie czegoś tak bliźniaczego do rzeczywistości. Błyskawicznie, nawet nie patrząc na to, co mówi, ani jak mówi, rzekł do reszty. Najkrócej, jak tylko się da.
- Chodu. - w tym momencie pobiegł do jedynej, rozsądnej lokacji, jaka była idealna do przetrwania ataku niewidzianych wcześniej, spadających obiektów - gabinetu. Z dachem i drugim piętrem, co było kluczowe. Nie znał ich możliwości, nie znał ich siły, nie wiedział co one robią. Ale jedno wiedział - że pozostanie pod gołym niebem byłoby skrajnym idiotyzmem. Gdy tylko się sprężył jak tylko potrafił, biegł najszybciej jak umiał, każdy szew jego ciała wyszedł i wydłużył się. Każda część jego ciała, która była aktualnie dostępna, zaczęła produkować nieprzebrane ilości nici. Ogromne wręcz. Jego skóra przestała mieć teraz jakiekolwiek znaczenie - zwyczajnie zamierzał wypuścić tyle, ile się da. Gdy tylko dotarł do wewnątrz, zamierzał te nici posłać na ściany i sufit. Cały czas produkował nowe nici, przez cały czas, i kierował je by wzmocniły konstrukcję. Jednocześnie część nici zaczęła tworzyć ogromne wręcz, sięgające od podłogi do sufitu, ręce. Ogromne dłonie i ramiona z nici, które niczym filary miały za zadanie podtrzymać sklepienie. Dawał z siebie wszystko. Jak tylko potrafił. Śmierć? Co to dla niego! Jednak dopóki nie pozna odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, nie będzie miał zamiaru ot tak opuścić świata żywych. A jeśli oni chcą przeżyć, to niech lepiej się pośpieszą! On zapewniał tylko bezpieczeństwo sobie, ale jeśli piaskowa dziewucha mogła jakoś mu pomóc swoim bardzo wytrzymałym surowcem, to może przeżyłaby cała ich gromadka?
TO było idealnym odwzorowaniem tego, co zobaczył. Nie istniało inne, krótsze i trafniejsze określenie na ten przedziwny byt. Niczym jakiś smok, ale trochę dziwny. Biały. Trochę, jakby dziecko bawiło się plasteliną i postanowiło zbudować ogromną jaszczurkę. Ale nie to było najgroźniejsze. Na ziemię spadało mnóstwo, mnóstwo malutkich kuleczek. Co to było? Deszcz? Grad? Jedno było pewne - musiało być to cholernie niebezpieczne. Bo jak inaczej? Spadało z nieba, nad którym górował ogromny smok! To musiała być jakaś kpina! Może siedzą w Genjutsu? Nie, to wszystko jest tak bardzo realistyczne, że przecież niemożliwym było stworzenie czegoś tak bliźniaczego do rzeczywistości. Błyskawicznie, nawet nie patrząc na to, co mówi, ani jak mówi, rzekł do reszty. Najkrócej, jak tylko się da.
- Chodu. - w tym momencie pobiegł do jedynej, rozsądnej lokacji, jaka była idealna do przetrwania ataku niewidzianych wcześniej, spadających obiektów - gabinetu. Z dachem i drugim piętrem, co było kluczowe. Nie znał ich możliwości, nie znał ich siły, nie wiedział co one robią. Ale jedno wiedział - że pozostanie pod gołym niebem byłoby skrajnym idiotyzmem. Gdy tylko się sprężył jak tylko potrafił, biegł najszybciej jak umiał, każdy szew jego ciała wyszedł i wydłużył się. Każda część jego ciała, która była aktualnie dostępna, zaczęła produkować nieprzebrane ilości nici. Ogromne wręcz. Jego skóra przestała mieć teraz jakiekolwiek znaczenie - zwyczajnie zamierzał wypuścić tyle, ile się da. Gdy tylko dotarł do wewnątrz, zamierzał te nici posłać na ściany i sufit. Cały czas produkował nowe nici, przez cały czas, i kierował je by wzmocniły konstrukcję. Jednocześnie część nici zaczęła tworzyć ogromne wręcz, sięgające od podłogi do sufitu, ręce. Ogromne dłonie i ramiona z nici, które niczym filary miały za zadanie podtrzymać sklepienie. Dawał z siebie wszystko. Jak tylko potrafił. Śmierć? Co to dla niego! Jednak dopóki nie pozna odpowiedzi na wszystkie swoje pytania, nie będzie miał zamiaru ot tak opuścić świata żywych. A jeśli oni chcą przeżyć, to niech lepiej się pośpieszą! On zapewniał tylko bezpieczeństwo sobie, ale jeśli piaskowa dziewucha mogła jakoś mu pomóc swoim bardzo wytrzymałym surowcem, to może przeżyłaby cała ich gromadka?
Biegnę najszybciej, jak tylko mogę, po drodze wypuszczając nadnaturalne ilości nici. Ogromne. Jak dużo jest w stanie wygenerować. Pieczęcie do Kawarimi również składam, po drodze, za cel obierając sobie coś w gabinecie (nie było wymienione to tak piszę). Wtedy to, gdy tylko dojdzie do gabinetu, rozpoczyna błyskawiczne rozprowadzanie nici po całym pokoju, tzn: Ściany i sufit są oblepione nićmi jak tylko się da (wejście zostaje wolne). Jednocześnie kolejne generowane nici nadal oblepiają ściany i sufit, ale też tworzą trzy ogromne pary rąk (Opis WT poniżej na samym dole) i działają niczym słupy podtrzymujące strop przed zapadnięciem się. Jeśli dwie sekundy nie wystarczą i tak kontynuuje proces - oblepia sufit i ściany, podpiera sufit ogromnymi rękoma. Wszystko, byleby konstrukcja wytrzymała.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 10
WYTRZYMAŁOŚĆ 65
SZYBKOŚĆ 80 (90)
PERCEPCJA 19 (29)
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 5
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:100%
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
TAIJUTSU C
KLANOWE B
Nazwa Jutsu: Jiongu Teashi
Dziedzina: Klanowe (Kakuzu)
Ranga Jutsu: C
Zasięg Jutsu: Zasięg nici
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 8% | B: 6% | A: 4% | S: 3% | S+: 2% na turę (za parę)
Opis: Technika pozwalająca na okiełznanie chaotyczności wynikającej z braku konkretnej formy naszych nici. Jutsu polega na wypuszczeniu dużych ilości nitek i uformowaniu ich w dodatkowe kończyny o rozmiarach dowolnych i w dowolnym miejscu. Przykładowo jest możliwość na stworzenie dodatkowej pary rąk na plecach albo pod faktycznymi kończynami, uzyskując dziwny efekt, jednak z ciekawymi właściwościami. Dla walczących w zwarciu jest to bezcenna pomoc, pozwalająca na wyprowadzenie większej ilości ciosów/zablokowanie, bądź też dzierżenie większej ilości broni. Posiadamy nad nimi pełną kontrolę, a nici z nich możemy używać do woli, podobnie jak do technik klanowych. Kończyny nie muszą być koniecznie rozmiarów rzeczywistych i nikt nie broni ukształtować je w ogromne ręce z nici. Podobnie nie muszą być przyczepione do ciała - ważne, by miały z nim połączenie poprzez medium w formie czarnych nici. Kończyny posiadają statystyki wykonującego zgodnie z przelicznikiem obowiązującym na danej randze dziedziny. Siła jednak jest identyczna.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 10
WYTRZYMAŁOŚĆ 65
SZYBKOŚĆ 80 (90)
PERCEPCJA 19 (29)
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 5
KONTROLA CHAKRY C
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:100%
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
TAIJUTSU C
KLANOWE B
- Nazwa
- Jiongu
- Pieczęci
- Brak
- Wytrzymałość
- 0,3 x wytrzymałość shinobi
- Szybkość
- 0,4 x szybkość shinobi
- Zasięg Max.
- 5 metrów
- Koszt
- Drobne wykorzystanie
E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1% - Znaczące wykorzystanie
E: 12% | D: 10% | C: 8% | B: 6 | A: 4% | S: 3% | S+: 2%
- Drobne wykorzystanie
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jiongu jest niezwykłą umiejętnością, która zmienia ciało użytkownika w swoistą, szmacianą lalkę. Zdolność, którą uzyskuje się poprzez poddanie swojego ciała eksperymentom, pozwala na dowolne manipulowanie czarnymi nićmi znajdującymi się w naszym organizmie. Wprowadza się je w trakcie eksperymentu i po jego przyjęciu przez organizm następuje jego gwałtowny rozrost w wyniku czego już po niedługim czasie, nici znajdują się w każdym niemalże mięśniu naszego ciała. Ze względu na to, że nasze ciało składa się w głównej mierze jedynie z tych nici, jesteśmy w stanie także wykonywać dość poważne zabiegi na swoim organizmie, a także bez obaw je otwierać, a także zamykać.
- Nazwa
- Jiongu: Reberu Bi
- Trzeci z poziomów tego Hijutsu. Następują kolejne modyfikacje ciała. Przede wszystkim, pozostają tylko trzy narządy: serce, mózg i płuca. Dodatkowo wzmacniają się możliwości nici. Są one o wiele dłuższe niż wcześniej, a także można nimi wykonywać lepsze manewry. Daje to pole do popisu wszystkim użytkownikom Jiongu. Warto dodać, że od tego momentu zostają wzmocnione czynności życiowe Kakuzu. Do czego to potrzebne? Dowiemy się tego na następnej randze.
- Wytrzymałość
- 0,7 x wytrzymałość shinobi
- Zasięg
- 20 metrów
- Szybkość
- 0,6 x szybkość shinobi
- Nazwa
- Kawarimi no Jutsu
- Pieczęci
- Tygrys → Świnia → Wół → Pies → Wąż
- Zasięg Max.
- 30 metrów
- Koszt
- E: 5% | D: 4% | C: 3% | B: 2% | A: 1% | S: 1% | S+: 1%
- Dodatkowe
- W pobliżu musi się znajdować przedmiot możliwy do podmienienia
- Opis Kolejna pomocna technika, która niejednokrotnie może uratować życie. Otóż jest to technika podmiany która pozwala w momencie ataku podmienić nasze ciało z zawczasu przygotowaną podmianą z beczką, kłodą bądź innym przedmiotem który znajduje się luźno na powierzchni oraz rozmiarami jak i wagą nie przekracza ½ naszego ciała. Kolejnym ograniczeniem techniki jest świadomość nadchodzącego ciosu. Użytkownik może podmienić się tylko w momencie gdy widzi nadchodzący atak. Wtedy tuż przed zadaniem ciosu następuje podmiana i nasze ciało zajmuje przedmiot wcześniej przez nas wybrany do podmiany.
Nazwa Jutsu: Jiongu Teashi
Dziedzina: Klanowe (Kakuzu)
Ranga Jutsu: C
Zasięg Jutsu: Zasięg nici
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 8% | B: 6% | A: 4% | S: 3% | S+: 2% na turę (za parę)
Opis: Technika pozwalająca na okiełznanie chaotyczności wynikającej z braku konkretnej formy naszych nici. Jutsu polega na wypuszczeniu dużych ilości nitek i uformowaniu ich w dodatkowe kończyny o rozmiarach dowolnych i w dowolnym miejscu. Przykładowo jest możliwość na stworzenie dodatkowej pary rąk na plecach albo pod faktycznymi kończynami, uzyskując dziwny efekt, jednak z ciekawymi właściwościami. Dla walczących w zwarciu jest to bezcenna pomoc, pozwalająca na wyprowadzenie większej ilości ciosów/zablokowanie, bądź też dzierżenie większej ilości broni. Posiadamy nad nimi pełną kontrolę, a nici z nich możemy używać do woli, podobnie jak do technik klanowych. Kończyny nie muszą być koniecznie rozmiarów rzeczywistych i nikt nie broni ukształtować je w ogromne ręce z nici. Podobnie nie muszą być przyczepione do ciała - ważne, by miały z nim połączenie poprzez medium w formie czarnych nici. Kończyny posiadają statystyki wykonującego zgodnie z przelicznikiem obowiązującym na danej randze dziedziny. Siła jednak jest identyczna.
0 x
Re: Stolica - mini event
Szkoda czasu na rozważania czy Kaien zrobił dobrze czy źle niosąc Rinsari na ramionach. Może go to spowolniło, ale za to ściana piachu mocno ograniczyła odłamki, które mogły w nich uderzyć, a przecież były one jednym z największych niebezpieczeństw. To nie był altruizm z jego strony, raczej szybka kalkulacja zalet i wad takiego rozwiązania.. A chronił tak nie tylko grupię ale i swoje plecy.
Wielki cień, który zasłaniał im słońce bardzo szybko zwrócił ich uwagę. Rinsari zmrużyła oczy, wpatrując się w wielki, biały, smokowaty kształt na niebie. Ten biały kolor z czymś się jej kojarzył, ale było to prawie niemożliwe, żeby to było tym.. To była malutka figurka, a zdmuchnęła cały dach z budynku, takie wielkie bydle przecież zmiotłoby ćwierć miasta.. Mimo przekonywania samej siebie poczuła na plecach lekki dreszcz strachu.
Jednak to był ułamek sekundy, zanim zamiast smoka zobaczyli grad białych kulek. Dziewczyna nie myśląc wiele posłuchała Muraia, ale zamiast biec użyła Kawarimi no Jutsu. Na miejscu, widząc co robi - nie było niestety czasu na podziwianie jego niezwykłych umiejętności - wyciągnęła rękę, by skierować piach w tą samą stronę co on nici i zacząć wzmacniać budowlę. Nie było czasu na finezje, Rinsari użyła całego zapasu piasku z gurdy, ściągała ten ze ściany, którą wybudowała, zgarnęła cały piasek z podłoża. Słowem, użyła wszystkich sił i całego dostępnego piasku żeby uszczelnić sklepienie i szczeliny między nićmi, aby sklepienie nie zawaliło się im na głowy i mieli jak przetrwać ten atak.
Wielki cień, który zasłaniał im słońce bardzo szybko zwrócił ich uwagę. Rinsari zmrużyła oczy, wpatrując się w wielki, biały, smokowaty kształt na niebie. Ten biały kolor z czymś się jej kojarzył, ale było to prawie niemożliwe, żeby to było tym.. To była malutka figurka, a zdmuchnęła cały dach z budynku, takie wielkie bydle przecież zmiotłoby ćwierć miasta.. Mimo przekonywania samej siebie poczuła na plecach lekki dreszcz strachu.
Jednak to był ułamek sekundy, zanim zamiast smoka zobaczyli grad białych kulek. Dziewczyna nie myśląc wiele posłuchała Muraia, ale zamiast biec użyła Kawarimi no Jutsu. Na miejscu, widząc co robi - nie było niestety czasu na podziwianie jego niezwykłych umiejętności - wyciągnęła rękę, by skierować piach w tą samą stronę co on nici i zacząć wzmacniać budowlę. Nie było czasu na finezje, Rinsari użyła całego zapasu piasku z gurdy, ściągała ten ze ściany, którą wybudowała, zgarnęła cały piasek z podłoża. Słowem, użyła wszystkich sił i całego dostępnego piasku żeby uszczelnić sklepienie i szczeliny między nićmi, aby sklepienie nie zawaliło się im na głowy i mieli jak przetrwać ten atak.
Nie wiem czy moje staty mają tu jakiekolwiek znaczenie ale je wrzucę. Na wszelki wypadek.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA10
WYTRZYMAŁOŚĆ10
SZYBKOŚĆ10
PERCEPCJA 25 + 20 mnożnik
PSYCHIKA 5
KONSEKWENCJA 10
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: +20 do Percepcji
Dziedzina klanowa na D
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA10
WYTRZYMAŁOŚĆ10
SZYBKOŚĆ10
PERCEPCJA 25 + 20 mnożnik
PSYCHIKA 5
KONSEKWENCJA 10
KONTROLA CHAKRY E
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: +20 do Percepcji
Dziedzina klanowa na D
0 x
Re: Stolica - mini event
Ryu jak czekał, tak czekał… Nie miał zamiaru się szlajać, po Antai, by żadna straż czy ktoś inny się do niego zwyczajnie nie dopieprzył, i nie zasypał tekstami typu:, „kim jesteś?”, „Co tu robisz?”, „Pójdziesz z nami!”. Nie nie… Tu było mu wystarczająco dobrze. Siedział sobie w ukryciu, całkowicie bezpieczny i z dala od wszelkiej maści zagrożeń, mogąc cały czas w spokoju obserwować Karczmę – i taki układ mu pasował. Nie miał najmniejszego zamiaru tam wracać, bo czuł, że rywale, z którymi się mierzył to niestety poziom wyższy od niego, a walka w zamkniętym pomieszczeniu, niesprzyjająca umiejętnością Senju byłaby głupotą totalną.
Budynek póki, co opuszczały ofiary ataku zawalającego piętro, którego Ryu szczęśliwie uniknął. Kompletnie go oni nie interesowali jednak – nie miał zamiaru ani ich wypytywać, ani im pomagać, bowiem od tego mają swoje służby porządkowe i to im za to płacą, a nie Senju. Z pewnością niedługo, takowego mogły, choć nie musiały przybyć. Jeśliby przybyły to sytuacja byłaby tym ciekawsza, że Białowłosy mógłby dostrzec, jakie stosunki panowie „mundurowi” mają do podejrzanych gości, a to z kolei pokazałoby w pewnym stopniu czy owym służbom można ufać, czy nie.
Senju już teraz mógł iść do dowódcy straży, i powiedzieć, że: „w tym i tym budynku są podejrzani, którzy wiedzą, kto zabił Mao.” – Przecież tego dowódca straży w końcu oczekiwał, wskazując jasno, by to, czego się chętni do pomocy w rozwiązaniu sprawy dowiedzą – przynieśli do niego i nie działali na własną rękę. Z tym, że ten sam dowódca straży wypuścił ze strażnicy „gości”, których to Ryu śledził i z którymi walczył. Wypuścił ich mimo tego, iż wiedział doskonale, że te „lokalne przygłupy” były raczej w opozycji do osoby Mao, i okazały się wbrew pozorom nie aż tak głupimi, dosyć silnymi rywalami. Z tych też pobudek, Senju trzymał się z dala i od podejrzanych, i od miejsca morderstwa i od straży w Antai, pozostając w pełni neutralnych gościem, co przybył na zaręczyny, i żadne walki jak również ryzykowanie życia go nie interesowały. Niech inni się trudzą i rozwiązują zagadki… ja zrobiłem co mogłem, a to, że sprawa mnie przerosła, to inna sprawa… Pomoc obcym regionom w zażegnywaniu ognisk zapalnych to nie mój priorytet – mam inne cele… Dużo ważniejsze cele, a żeby je zrealizować muszę zwyczajnie żyć. Dlatego ryzykować i ingerować - w całe to śmierdzące szambo, co Antai się zwie - nie będę.
Mimo to zarówno Karczmę, jak i teren wokół siebie (by nikt go nie zaskoczył i nie zaszedł od tyłu w ukryciu) uważnie obserwował cały czas. Jedyne, co mogłoby go zmusić do zmiany decyzji i wznowieniu śledztwa, to losowe zdarzenie w postaci nagłego opuszczenia budynku w samotności przez Hisuno, ewentualnie przez właścicielkę budynku, czyli starszą kobiecinę, która również w tym wszystkim maczała palce najpewniej. Pojdeyńcza „ofiara” byłaby łatwym celem, dla tak inteligentnego „łowcy”, jakim był Senju, i ryzyko dalszych działań byłoby jak najbardziej do przyjęcia. Białowłosy nigdzie się nie wybierał, i pewnie będzie siedział w tym miejscu dopóki granic nie otworzą i nie będzie mógł Antai opuścić – stąd też podczas tego czatowania może los się do niego uśmiechnie, i jakaś „ofiara” wpadnie mu w oko, a wtedy zdecyduje, co dalej zrobić. Póki co czekamy… – wymamrotał do siebie pod nosem, siadając i opierając się o jedną ze ścian ciemnego zaułka, mogąc dalej obserwować budynek. Siadając, i dając odpocząć tym samym swym nogom, poczuł ogromną ulgę. W tym momencie już kompletnie nie miał zamiaru ruszać się stąd, delektując się chwilą spokoju, i możliwością odpoczynku po jakże ciekawym, pełnym przeżyć dniu... Ehhh...Chyba będę musiał wybrać się do gorących źródeł po tej całej podróży... Hmmm, ciekawe co teraz robi Mei..?
Budynek póki, co opuszczały ofiary ataku zawalającego piętro, którego Ryu szczęśliwie uniknął. Kompletnie go oni nie interesowali jednak – nie miał zamiaru ani ich wypytywać, ani im pomagać, bowiem od tego mają swoje służby porządkowe i to im za to płacą, a nie Senju. Z pewnością niedługo, takowego mogły, choć nie musiały przybyć. Jeśliby przybyły to sytuacja byłaby tym ciekawsza, że Białowłosy mógłby dostrzec, jakie stosunki panowie „mundurowi” mają do podejrzanych gości, a to z kolei pokazałoby w pewnym stopniu czy owym służbom można ufać, czy nie.
Senju już teraz mógł iść do dowódcy straży, i powiedzieć, że: „w tym i tym budynku są podejrzani, którzy wiedzą, kto zabił Mao.” – Przecież tego dowódca straży w końcu oczekiwał, wskazując jasno, by to, czego się chętni do pomocy w rozwiązaniu sprawy dowiedzą – przynieśli do niego i nie działali na własną rękę. Z tym, że ten sam dowódca straży wypuścił ze strażnicy „gości”, których to Ryu śledził i z którymi walczył. Wypuścił ich mimo tego, iż wiedział doskonale, że te „lokalne przygłupy” były raczej w opozycji do osoby Mao, i okazały się wbrew pozorom nie aż tak głupimi, dosyć silnymi rywalami. Z tych też pobudek, Senju trzymał się z dala i od podejrzanych, i od miejsca morderstwa i od straży w Antai, pozostając w pełni neutralnych gościem, co przybył na zaręczyny, i żadne walki jak również ryzykowanie życia go nie interesowały. Niech inni się trudzą i rozwiązują zagadki… ja zrobiłem co mogłem, a to, że sprawa mnie przerosła, to inna sprawa… Pomoc obcym regionom w zażegnywaniu ognisk zapalnych to nie mój priorytet – mam inne cele… Dużo ważniejsze cele, a żeby je zrealizować muszę zwyczajnie żyć. Dlatego ryzykować i ingerować - w całe to śmierdzące szambo, co Antai się zwie - nie będę.
Mimo to zarówno Karczmę, jak i teren wokół siebie (by nikt go nie zaskoczył i nie zaszedł od tyłu w ukryciu) uważnie obserwował cały czas. Jedyne, co mogłoby go zmusić do zmiany decyzji i wznowieniu śledztwa, to losowe zdarzenie w postaci nagłego opuszczenia budynku w samotności przez Hisuno, ewentualnie przez właścicielkę budynku, czyli starszą kobiecinę, która również w tym wszystkim maczała palce najpewniej. Pojdeyńcza „ofiara” byłaby łatwym celem, dla tak inteligentnego „łowcy”, jakim był Senju, i ryzyko dalszych działań byłoby jak najbardziej do przyjęcia. Białowłosy nigdzie się nie wybierał, i pewnie będzie siedział w tym miejscu dopóki granic nie otworzą i nie będzie mógł Antai opuścić – stąd też podczas tego czatowania może los się do niego uśmiechnie, i jakaś „ofiara” wpadnie mu w oko, a wtedy zdecyduje, co dalej zrobić. Póki co czekamy… – wymamrotał do siebie pod nosem, siadając i opierając się o jedną ze ścian ciemnego zaułka, mogąc dalej obserwować budynek. Siadając, i dając odpocząć tym samym swym nogom, poczuł ogromną ulgę. W tym momencie już kompletnie nie miał zamiaru ruszać się stąd, delektując się chwilą spokoju, i możliwością odpoczynku po jakże ciekawym, pełnym przeżyć dniu... Ehhh...Chyba będę musiał wybrać się do gorących źródeł po tej całej podróży... Hmmm, ciekawe co teraz robi Mei..?
0 x
Re: Stolica - mini event
W sumie to co uczynił Kaien nie było idealnym zagraniem taktycznym. Po prostu pierwsze co mu zaświtało w głowie to zalezność wytrzymałościowa. Kości Rinsari są dośc delikatne, bo to młode dziewcze z klanu władającego piaskiem, czy tam szczepu. Kaien to odmieniec którego kości są twarde niczym stal. W razie sytuacji w której kawał gruzu by uderzył jedną lub druga persone, czy to Kaiena czy Rin, niewątpliwie z tego starcia lepiej wyszedłby Kaien, gdyż skóra byłaby poraniona ale kości całe. A Rinsari mogłaby się połamac. Dlatego wziął ją przez ramie. Ona dzięki temu mogła zrobić zapore piaskowa i na tym Kaienowym manewrze dobrze wyszli wszyscy bo zminimalizowane zostały zagrożenia płynące z pierwszego wybuchu.
A potem od razu druga runda tej zabawy. Kaien nie marnował czasu na podnoszenie wzroku, widział tylko cień i powiązał go z czymś wielkim na niebie. Może wielkim ptakiem?
To pozwoliło mu niemal od razu po wybuchu wystartować biegiem w strone Gabinetu Straznika do którego sie teraz niemal wszyscy skierowali.
I tutaj są dwa wyjścia. Jeśli Kaien okaze się być dużo wolniejszy od innych i jest ryzyko, że nie zdąży...
O kurwa! Frankenstein tworzy schron ze sznurków. Jak ładnie! Jeśli więc jest mikro ryzyko, że Kaien lub Rini tam nie zdążą...
Okej. Wyjście pierwsze - Składanie pieczęci jest szybsze niż bieg z susem, bo bieg z susem nie wystarczy mu by dotrzeć pod zasłone. Wtedy robi Kawarimi które przygotowywał już w poprzednim poście i kawarimuje się za duży kawał gruzu który jest w gabinecie. Jeśli się okazuje, że pieczęcie idą wolniej niż bieg z susem wtedy... No, wtedy po prostu biegnie.
Najśmieszniej, jeśli się okaże, że Rini jest wolniejsza od niego. Wtedy w momencie wyprzedzania jej na tym odcisku metra czy dwóch czy coś ile im tam zostało po prostu pociągnie ją za ręke zmuszając do przyśpieszenia jak się tylko da.
A potem już z górki. Frankenstein robi uszczelnianie nićmi i łapki, Rinsari pomaga mu swoim piachem zewsząd. Mei nie robi chyba nic, nowo poznany też raczej...
No to Kaien coś zrobi.
Jest wysoki. Ma na łapach kościane klatki, jego kości są niczym stal.
Jest bardzo wysoki i dość silny jak na genina.
W technice Yanagi no Mai kości wysuwają się z dłoni, barków, łokci i kolan... Ale Kaien nie użyje techniki. Kaien prześle czakre tylko do barków by z nich wystrzelił krzyżak z czterech sterczących kości. Te, które do tej pory by wysunęły się z kolan, łokci i dłoni mają wyjśc z barków. Kości są długie i mocne. Kaien dodatkowo tworzy rękami nad swoją głową bariere.
I staje między Mei i Rin. Potencjalny gruz który pokona połączoną zasłone Muraia i Rinsari po prostu pieprznie w kości i odbije się od nich na boki, nie robiąc krzywdy Mei czy Rinsari.
Aktualny poziom czakry to 70% około lub 65% jak wejdzie kawarimi.
Ma nadzieje, że i on pomoże, bo nie przeszkadza, a i może zasłoni delikatne i piękne kobiety które są częścią tej grupy straceńców. Jeśli ogólnie dostanie polecenie by cos zrobić i będzie mógł pomóc komuś to pomoże. Trza sobie pomagać, na tym polega wspólpraca, a na takowa zostali spisani, chcąc nie chcąc.
Plus dodatkowe małe info.
A potem od razu druga runda tej zabawy. Kaien nie marnował czasu na podnoszenie wzroku, widział tylko cień i powiązał go z czymś wielkim na niebie. Może wielkim ptakiem?
To pozwoliło mu niemal od razu po wybuchu wystartować biegiem w strone Gabinetu Straznika do którego sie teraz niemal wszyscy skierowali.
Siła 50, szybkośc 40.
I tutaj są dwa wyjścia. Jeśli Kaien okaze się być dużo wolniejszy od innych i jest ryzyko, że nie zdąży...
O kurwa! Frankenstein tworzy schron ze sznurków. Jak ładnie! Jeśli więc jest mikro ryzyko, że Kaien lub Rini tam nie zdążą...
Okej. Wyjście pierwsze - Składanie pieczęci jest szybsze niż bieg z susem, bo bieg z susem nie wystarczy mu by dotrzeć pod zasłone. Wtedy robi Kawarimi które przygotowywał już w poprzednim poście i kawarimuje się za duży kawał gruzu który jest w gabinecie. Jeśli się okazuje, że pieczęcie idą wolniej niż bieg z susem wtedy... No, wtedy po prostu biegnie.
Najśmieszniej, jeśli się okaże, że Rini jest wolniejsza od niego. Wtedy w momencie wyprzedzania jej na tym odcisku metra czy dwóch czy coś ile im tam zostało po prostu pociągnie ją za ręke zmuszając do przyśpieszenia jak się tylko da.
A potem już z górki. Frankenstein robi uszczelnianie nićmi i łapki, Rinsari pomaga mu swoim piachem zewsząd. Mei nie robi chyba nic, nowo poznany też raczej...
No to Kaien coś zrobi.
Jest wysoki. Ma na łapach kościane klatki, jego kości są niczym stal.
Jest bardzo wysoki i dość silny jak na genina.
W technice Yanagi no Mai kości wysuwają się z dłoni, barków, łokci i kolan... Ale Kaien nie użyje techniki. Kaien prześle czakre tylko do barków by z nich wystrzelił krzyżak z czterech sterczących kości. Te, które do tej pory by wysunęły się z kolan, łokci i dłoni mają wyjśc z barków. Kości są długie i mocne. Kaien dodatkowo tworzy rękami nad swoją głową bariere.
I staje między Mei i Rin. Potencjalny gruz który pokona połączoną zasłone Muraia i Rinsari po prostu pieprznie w kości i odbije się od nich na boki, nie robiąc krzywdy Mei czy Rinsari.
Objaśnienie drogiemu MG co chce zrobić: http://sketchtoy.com/65724034
Te krzyżaki są ustawione tak by odbić gruz, ale pomiędzy nimi normalnie jest miejsce na głowe Kaiena i te jego ręce z odpalonym Hokkotsu no Ude które odpalił dużo wcześniej.Aktualny poziom czakry to 70% około lub 65% jak wejdzie kawarimi.
Ma nadzieje, że i on pomoże, bo nie przeszkadza, a i może zasłoni delikatne i piękne kobiety które są częścią tej grupy straceńców. Jeśli ogólnie dostanie polecenie by cos zrobić i będzie mógł pomóc komuś to pomoże. Trza sobie pomagać, na tym polega wspólpraca, a na takowa zostali spisani, chcąc nie chcąc.
Plus dodatkowe małe info.
Kyoushi jest na wakacjach i raczej nie da odpisu, ale 'ucieka razem z nami'. I tak nie miały jak nas wesprzec więc robi mniej więcej to co Mei. Chyba, ze dał ci znać inaczej, ale nie wiem.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Stolica - mini event

Jeżeli w końcu osiągnie sukces, pozbiera się i otrząśnie, starając się przy okazji rozeznać w sytuacji. Gdzie podział się panicz?
Ha, ha. Tylko dla Toru.
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości