Dom Arashiego
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Dom Arashiego
Suzia ziewnęła, nie zajmując już dłużej myśli Kaguyami. Dla niej sprawa była prosta, a dobry Kaguya to martwy Kaguya. Albo chociaż taki gdzieś daleko daleeeeeko. Powinni zostać przegonieni z pustyni, ot co.
- Wiesz, od tego białego moglibyśmy zacząć. To w końcu nadal pustynia, nie jakaś plaża na końcu świata. Jak odłożę trochę oszczędności to będę musiała kupić kilka zwojów z przeznaczeniem wyłącznie na piach. No ale to później. Kojarzysz, gdzie szukać tej białej pustyni? - zapytała, wiercąc się w swojej pościeli.
W końcu jakieś zasłyszane kiedyś plotki z reguły nie niosą ze sobą zbyt wielu konkretnych informacji. A jeśli nawet są, nie zawsze się sprawdzają. To wszystko jednak nic, bo nawet jeśli przyjdzie się trochę pobłąkać, Suzu nie wątpiła w możliwość osiągnięcia tego celu. Jej głowa oporna była na troski i wątpliwości, zdecydowanie lepiej odnajdywała się w zwyczajnym działaniu.
I z takim nastawieniem usnęła wreszcie, mamrocząc tylko ciche "dobranoc".
Poranek przyszedł nieubłaganie, witając mieszkańców pustyni gorącym słońcem. Suzia otworzyła leniwie jedno oko, kalkulując, czy warto zdobyć się na wysiłek podniesienia też drugiej powieki, a potem jeszcze całego ciała. Najpierw zarejestrowała nieobecność kuzyna, potem zaś wzrok jej powędrował nieco wyżej, na obraz przedstawiający Arashiego z wujem. Z jej tatą. Jakoś tak naturalnie wyprostowała się i zapatrzyła na płótno, tak opanowane przez zielone kolory. W głowie miała przy tym... właściwie to miała pusto. Bardzo ceniła tę zielonowłosą rodzinkę, która pewnego dnia pojawiła się w jej życiu, była jednak na tyle prostą istotą, że ciężko było jej czuć jakiś związek z kimś, kogo tak naprawdę nie miała nawet możliwości poznać.
- Trzeba było nie ginąć, patafianie - mruknęła z wyrzutem i poszła do łazienki.
Do kuchni została wreszcie zwabiona przez roznoszące się korytarzem zapachy. Pyszne, pożywne śniadanko już czekało, a Suzka nie mogła wprost uwierzyć, że coś tak pysznego można stworzyć z tak prostych składników.
- Przepis poproszę - zawołała z zachwytem.
To nic, że w kuchni potrafiła zepsuć po prostu wszystko. I tak zrobi. Miała bardzo wytrzymały żołądek. Tymczasem zajadała się owocowym ryżotto kuzyna, zastanawiając się, jakim cudem są ze sobą spokrewnieni skoro on tworzy takie delicje, ona zaś... no właśnie. Pewnie była się odlać gdy talenty rozdawali.
- Tylko nie łap teraz weny na jakieś nowe marionetki, mamy trening do zrobienia. Ja jestem gotowaaa! - zawołała, pałaszując pospiesznie zawartość swej miski, by zaraz potem pójść przemyć naczynie i zostawić po sobie porządeczek - Pakuj lalki i ruszamy! To zdążymy jeszcze coś poćwiczyć nim nas w południe słońce położy - dodała wesoło.
Zdecydowanie nie mogła się doczekać tego treningu, po prostu kupiała energią. Miała nawet kilka technik do przećwiczenia, żadna z nich może nie była jakaś fantastyczna, ale różne rzeczy mogą się przydać podczas misji. I to nie byle jakiej! Przed dziewczyną tyle nowych wyzwań i ciekawych doświadczeń, że zwyczajnie nie potrafiła usiedzieć na miejscu!
[zt oboje!]
- Wiesz, od tego białego moglibyśmy zacząć. To w końcu nadal pustynia, nie jakaś plaża na końcu świata. Jak odłożę trochę oszczędności to będę musiała kupić kilka zwojów z przeznaczeniem wyłącznie na piach. No ale to później. Kojarzysz, gdzie szukać tej białej pustyni? - zapytała, wiercąc się w swojej pościeli.
W końcu jakieś zasłyszane kiedyś plotki z reguły nie niosą ze sobą zbyt wielu konkretnych informacji. A jeśli nawet są, nie zawsze się sprawdzają. To wszystko jednak nic, bo nawet jeśli przyjdzie się trochę pobłąkać, Suzu nie wątpiła w możliwość osiągnięcia tego celu. Jej głowa oporna była na troski i wątpliwości, zdecydowanie lepiej odnajdywała się w zwyczajnym działaniu.
I z takim nastawieniem usnęła wreszcie, mamrocząc tylko ciche "dobranoc".
Poranek przyszedł nieubłaganie, witając mieszkańców pustyni gorącym słońcem. Suzia otworzyła leniwie jedno oko, kalkulując, czy warto zdobyć się na wysiłek podniesienia też drugiej powieki, a potem jeszcze całego ciała. Najpierw zarejestrowała nieobecność kuzyna, potem zaś wzrok jej powędrował nieco wyżej, na obraz przedstawiający Arashiego z wujem. Z jej tatą. Jakoś tak naturalnie wyprostowała się i zapatrzyła na płótno, tak opanowane przez zielone kolory. W głowie miała przy tym... właściwie to miała pusto. Bardzo ceniła tę zielonowłosą rodzinkę, która pewnego dnia pojawiła się w jej życiu, była jednak na tyle prostą istotą, że ciężko było jej czuć jakiś związek z kimś, kogo tak naprawdę nie miała nawet możliwości poznać.
- Trzeba było nie ginąć, patafianie - mruknęła z wyrzutem i poszła do łazienki.
Do kuchni została wreszcie zwabiona przez roznoszące się korytarzem zapachy. Pyszne, pożywne śniadanko już czekało, a Suzka nie mogła wprost uwierzyć, że coś tak pysznego można stworzyć z tak prostych składników.
- Przepis poproszę - zawołała z zachwytem.
To nic, że w kuchni potrafiła zepsuć po prostu wszystko. I tak zrobi. Miała bardzo wytrzymały żołądek. Tymczasem zajadała się owocowym ryżotto kuzyna, zastanawiając się, jakim cudem są ze sobą spokrewnieni skoro on tworzy takie delicje, ona zaś... no właśnie. Pewnie była się odlać gdy talenty rozdawali.
- Tylko nie łap teraz weny na jakieś nowe marionetki, mamy trening do zrobienia. Ja jestem gotowaaa! - zawołała, pałaszując pospiesznie zawartość swej miski, by zaraz potem pójść przemyć naczynie i zostawić po sobie porządeczek - Pakuj lalki i ruszamy! To zdążymy jeszcze coś poćwiczyć nim nas w południe słońce położy - dodała wesoło.
Zdecydowanie nie mogła się doczekać tego treningu, po prostu kupiała energią. Miała nawet kilka technik do przećwiczenia, żadna z nich może nie była jakaś fantastyczna, ale różne rzeczy mogą się przydać podczas misji. I to nie byle jakiej! Przed dziewczyną tyle nowych wyzwań i ciekawych doświadczeń, że zwyczajnie nie potrafiła usiedzieć na miejscu!
[zt oboje!]
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Dom Arashiego
Dom, słodki dom... Może nie jej własny, ale tutaj Suzu czuła się nawet lepiej niż w Kinkotsu, jakoś tak bardziej no, rodzinnie. Gdy przybyli, rodziców zielonowłosego nie było jeszcze na miejscu, oparła więc gurdę za drzwiami i pobiegła znaleźć coś do picia dla obojga. Wróciła z dwoma kubkami wypełnionymi sokiem kaktusowym, pociągając z jednego w zamyśleniu. Musiała napisać list i to taki, by Akari nie dostała szału, bo burza piaskowa przetoczy się przez Sabishi. Ruszyła do pokoju Zielonowłosego, gdzie odpieczętowała swój notes i rysik.
Namyślała się przez dłuższą chwilę, ale nigdy nie była dobra we wciskaniu kitu. Poza tym po odrzuceniu wielu możliwości doszła do wniosku, że nie ważne co napisze na tej karcie papieru, Akari i tak jej tego nie podaruje.
- Oj tam, walnę prosto z mostu - zdecydowała wreszcie, dość już mając gapienia się na biel papieru przed sobą - No chyba, że ty masz jakiś pomysł? Może powiemy, że odkryliśmy jakiś ślad w temacie ojca...? - przeniosła spojrzenie na obraz, może nie była to najlepsza wymówka, ale być może jej matka zrozumiałaby, że nie dało się tej dwójki w tych okolicznościach zatrzymać.
Sama Suzu miała co do tego strasznie mieszane uczucia, obawiała się też trochę reakcji matki, nie na tyle jednak, by mogło ją to powstrzymać przed wyprawą. Za daleko już to wszystko zabrnęło, nareszcie znalazła sojusznika...! A konsekwencjami pomartwi się później, jak już będzie trzeba wrócić. Po co martwić się na zapas? A właściwie, po co w ogóle się martwić, skoro to i tak w niczym nie pomoże?
- O, mogę też obiecać jej, że z każdego odwiedzonego miejsca dostanie upominek. Może się trochę da udobruchać... - mruknęła bez przekonania, wciąż nie napisała na swej kartce nawet jednej literki.
Namyślała się przez dłuższą chwilę, ale nigdy nie była dobra we wciskaniu kitu. Poza tym po odrzuceniu wielu możliwości doszła do wniosku, że nie ważne co napisze na tej karcie papieru, Akari i tak jej tego nie podaruje.
- Oj tam, walnę prosto z mostu - zdecydowała wreszcie, dość już mając gapienia się na biel papieru przed sobą - No chyba, że ty masz jakiś pomysł? Może powiemy, że odkryliśmy jakiś ślad w temacie ojca...? - przeniosła spojrzenie na obraz, może nie była to najlepsza wymówka, ale być może jej matka zrozumiałaby, że nie dało się tej dwójki w tych okolicznościach zatrzymać.
Sama Suzu miała co do tego strasznie mieszane uczucia, obawiała się też trochę reakcji matki, nie na tyle jednak, by mogło ją to powstrzymać przed wyprawą. Za daleko już to wszystko zabrnęło, nareszcie znalazła sojusznika...! A konsekwencjami pomartwi się później, jak już będzie trzeba wrócić. Po co martwić się na zapas? A właściwie, po co w ogóle się martwić, skoro to i tak w niczym nie pomoże?
- O, mogę też obiecać jej, że z każdego odwiedzonego miejsca dostanie upominek. Może się trochę da udobruchać... - mruknęła bez przekonania, wciąż nie napisała na swej kartce nawet jednej literki.
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Dom Arashiego
No to wykładamy kawę na ławę! Suzu wciąż jeszcze przyglądała się swojej kartce, zgadzając się właściwie z Arashim, że nie ma co szukać wymówek. Dokładnie, najlepiej prosto z mostu. Ale co tu właściwie napisać? Wszystkie te słowa o dorastaniu, o marzeniach i potrzebie zobaczenia świata wydawały jej się jakieś takie patetyczne, zbyt wielkie i sztuczne. Dziewczyna nie lubiła rozmawiać o takich rzeczach, teraz natomiast odkryła, że pisało się o nich jeszcze gorzej. Marszcząc nos i krzywiąc się, jakby wzięła właśnie do ust coś wyjątkowo cierpkiego, zapisała kilka słów. Gdyby Arashi postanowił zajrzeć na jej kartkę, zobaczyłby krótką notatkę.
Wyruszam z Arashim na wyprawę, nie dam się zabić więc nie ruszaj niczego w moim pokoju. Będę pisać. Buziaki! Podpisała to jeszcze swoim imieniem i zadowolona złożyła tak, by można było wiadomość wysłać. Wypisała jeszcze adres swego domu w Kinkotsu i dorysowała trzylistną koniczynkę.
- Hm... muszę jeszcze uzupełnić bukłaki i będę gotowa. Dopisz cioci instrukcję, kiedy ma wysłać mój list - przypomniała widząc, że i kuzyn postanowił skorzystać z papieru do poinformowania o wszystkim rodziców.
Zbiegła na dół, odpieczętowała puste pojemniki i uzupełniła je do pełna z nadzieją, że nie zabraknie im wody w podróży. Zawsze mogą jeszcze odwiedzić oazę po drodze. Zapieczętowała je z powrotem w zwoju i wróciła do Arashiego, bo przecież była już spakowana. Stanęła w progu jego pokoju, spoglądając mimowolnie na obraz, z którego zerkał jej ojciec. Ciekawe, czy myślał czasem o niej.
- No dobra, wystarczy tego pakowania, komu w drogę temu sandały! Wyruszamy! - zawołała z nową energią, nareszcie świat otwierał się przed nimi - Tylko niczego nie zapomnij, bo nie ma mowy o zawracaniu. Przygooooodo, nadciągaaaaam! - zawołała głośno, po czym zbiegła ze schodów, przeskakując po trzy stopnie.
Otworzyła drzwi wyjściowe i stanęła w progu, biorąc głęboki wdech, a wiatr bawił się długimi kosmykami jej zielonych włosów. Co takiego czeka na ich ścieżce? Wielkie sukcesy, sława, bogactwo? Ach, no i przyjaźnie, Arashi wspominał o przyjaźni. Do tego kolorowy piach, i jeszcze ojciec dziewczyny w międzyczasie. Tyle rzeczy do zrobienia, cóż mogło ich teraz zatrzymać?
Ubity piach cichutko zachrzęścił pod sandałem Suzu.
[zt]
Wyruszam z Arashim na wyprawę, nie dam się zabić więc nie ruszaj niczego w moim pokoju. Będę pisać. Buziaki! Podpisała to jeszcze swoim imieniem i zadowolona złożyła tak, by można było wiadomość wysłać. Wypisała jeszcze adres swego domu w Kinkotsu i dorysowała trzylistną koniczynkę.
- Hm... muszę jeszcze uzupełnić bukłaki i będę gotowa. Dopisz cioci instrukcję, kiedy ma wysłać mój list - przypomniała widząc, że i kuzyn postanowił skorzystać z papieru do poinformowania o wszystkim rodziców.
Zbiegła na dół, odpieczętowała puste pojemniki i uzupełniła je do pełna z nadzieją, że nie zabraknie im wody w podróży. Zawsze mogą jeszcze odwiedzić oazę po drodze. Zapieczętowała je z powrotem w zwoju i wróciła do Arashiego, bo przecież była już spakowana. Stanęła w progu jego pokoju, spoglądając mimowolnie na obraz, z którego zerkał jej ojciec. Ciekawe, czy myślał czasem o niej.
- No dobra, wystarczy tego pakowania, komu w drogę temu sandały! Wyruszamy! - zawołała z nową energią, nareszcie świat otwierał się przed nimi - Tylko niczego nie zapomnij, bo nie ma mowy o zawracaniu. Przygooooodo, nadciągaaaaam! - zawołała głośno, po czym zbiegła ze schodów, przeskakując po trzy stopnie.
Otworzyła drzwi wyjściowe i stanęła w progu, biorąc głęboki wdech, a wiatr bawił się długimi kosmykami jej zielonych włosów. Co takiego czeka na ich ścieżce? Wielkie sukcesy, sława, bogactwo? Ach, no i przyjaźnie, Arashi wspominał o przyjaźni. Do tego kolorowy piach, i jeszcze ojciec dziewczyny w międzyczasie. Tyle rzeczy do zrobienia, cóż mogło ich teraz zatrzymać?
Ubity piach cichutko zachrzęścił pod sandałem Suzu.
[zt]
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości