Szlak na południowy zachód
- Mei
- Posty: 454
- Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
- Wiek postaci: 30
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
- Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
- Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
- GG/Discord: Mei#0402
- Multikonta: Yona
- Anzou
- Posty: 951
- Rejestracja: 14 sty 2019, o 19:58
- Wiek postaci: 16
- Ranga: Akoraito
- Widoczny ekwipunek: - odznaka Ninja, zawieszona na szyi
- Kabura na lewym i prawym udzie
- plecak
- blaszane rękawiczki
- opaski na dwóch przedramionach
- kamizelka Shinobi pod płaszczem - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=6941
Re: Szlak na południowy zachód
Sytuacja wydawała się powoli klarować. Dwójka Shinobi na całe szczęście dogadała się i porozumiała co do losu Medyka. Tego dnia, przynajmniej w otoczeniu Anzou nie zginie już nikt. Chłopak o to zadba. Chyba, że zostanie zaatakowany przed patrol Uchiha, wtedy będzie zmuszony do podjęcia drastycznych kroków. Kaminari wspólnie załadował skrzynię, Shinei uspokoił zwierzyny. Można było ruszać.
- Jasne, będę szedł obok. Nie traćmy więcej czasu.
Powiedział bardzo spokojnym i pozbawionym wszelkich emocji głosem Władca Piorunów, który... był po prostu wypruty w środku. Nie czuł nic. Po prostu był, po prostu szedł przed siebie tuż obok wozu rozglądając się na lewo i prawo. Na głowie miał kaptur swojego płaszczu. Jego myśli krążyły, błądziły, ale mimo wszystko... były pozbawione emocjonalnego podłoża. Nastolatek w trakcie wojny dokonywał rzeczy okropnych. Eliminował i mordował wrogów. Na początku robiło to na nim wrażenie, zostawiało jakieś piętno, ale człowiek to istota, która potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. To okropne, ale Anzou przywykł do mordowania. Nie myślał o tym, czy morduje czyjegoś ojca, matkę, brata, siostrę. Robił to, czego oczekuje od niego klan, który pozwolił mu żyć. To był jego obowiązek. Pełnić służbę wobec klanu. Przynajmniej tak na tę chwilę myślał. Czy słusznie? To się okaże w najbliższej przyszłości. Smutny był fakt, że klany walczyły pomiędzy sobą zamiast zająć się prawdziwymi problemami tego świata. Bandytami, ubóstwem czy też brakiem odpowiedniej edukacji wśród ludności cywilnej. Te elementy powinny zostać naprawione jak najszybciej, jednak pogoń za władzą, siłą i pieniądzem... Trwa w najlepsze. Władca Piorunów pomimo tak młodego wieku musiał widzieć tyle okropnych rzeczy... W pewnym momencie marszu Anzou skierował swój wzrok na Shinei'a.
- Jak się czujesz, towarzyszu?
Zapytał bardzo pewny siebie Anzou. Chciał umilić sobie podróż? A może chciał poznać to, co skrywa dusza i odczuwa serce Inuzuki? Chyba jedno i drugie. Niepodważalny jest fakt, że dwójka Shinobi wykonywała polecenia z góry i ryzykowała swoje życie dla sprawy, która nie do końca wpisuje się w ich sprawę. Poza tym, że to obowiązek ciężko o wspólny mianownik. Anzou maszeruje i wypatruje Uso maszerując dzielnie przy wozie.
- Jasne, będę szedł obok. Nie traćmy więcej czasu.
Powiedział bardzo spokojnym i pozbawionym wszelkich emocji głosem Władca Piorunów, który... był po prostu wypruty w środku. Nie czuł nic. Po prostu był, po prostu szedł przed siebie tuż obok wozu rozglądając się na lewo i prawo. Na głowie miał kaptur swojego płaszczu. Jego myśli krążyły, błądziły, ale mimo wszystko... były pozbawione emocjonalnego podłoża. Nastolatek w trakcie wojny dokonywał rzeczy okropnych. Eliminował i mordował wrogów. Na początku robiło to na nim wrażenie, zostawiało jakieś piętno, ale człowiek to istota, która potrafi przyzwyczaić się do wszystkiego. To okropne, ale Anzou przywykł do mordowania. Nie myślał o tym, czy morduje czyjegoś ojca, matkę, brata, siostrę. Robił to, czego oczekuje od niego klan, który pozwolił mu żyć. To był jego obowiązek. Pełnić służbę wobec klanu. Przynajmniej tak na tę chwilę myślał. Czy słusznie? To się okaże w najbliższej przyszłości. Smutny był fakt, że klany walczyły pomiędzy sobą zamiast zająć się prawdziwymi problemami tego świata. Bandytami, ubóstwem czy też brakiem odpowiedniej edukacji wśród ludności cywilnej. Te elementy powinny zostać naprawione jak najszybciej, jednak pogoń za władzą, siłą i pieniądzem... Trwa w najlepsze. Władca Piorunów pomimo tak młodego wieku musiał widzieć tyle okropnych rzeczy... W pewnym momencie marszu Anzou skierował swój wzrok na Shinei'a.
- Jak się czujesz, towarzyszu?
Zapytał bardzo pewny siebie Anzou. Chciał umilić sobie podróż? A może chciał poznać to, co skrywa dusza i odczuwa serce Inuzuki? Chyba jedno i drugie. Niepodważalny jest fakt, że dwójka Shinobi wykonywała polecenia z góry i ryzykowała swoje życie dla sprawy, która nie do końca wpisuje się w ich sprawę. Poza tym, że to obowiązek ciężko o wspólny mianownik. Anzou maszeruje i wypatruje Uso maszerując dzielnie przy wozie.
0 x
- Mei
- Posty: 454
- Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
- Wiek postaci: 30
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
- Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
- Link do KP: viewtopic.php?p=5659#p5659
- GG/Discord: Mei#0402
- Multikonta: Yona
Re: Szlak na południowy zachód
Z/T dla Anzou -> Tutaj
0 x
Kolor wypowiedzi || Głos Mei
Przydział misji D-B
- Yuki Hoshi
- Posty: 490
- Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Re: Szlak na południowy zachód
W deszczu podróżowałeś jakiś czas, a twoje myśli mogły podróżować swobodnie, o ile nie byłeś za bardzo skupiony na przemoczonych i ubłoconych ubraniach. Niestety, podróż przez las nie była łatwą sprawą - a to się teren osuwał, a to gdzieś strumyczek wybił. Musiałeś używać chakry, żeby się w tym wszystkim nie utopić. Przez jakiś czas mogłeś nawet myśleć, że niepotrzebnie ruszyłeś się z miejsca i może trzeba było przeczekać w namiocie, gdzie byłeś wcześniej. Z drugiej strony zaczynało robić się naprawdę dość niebezpiecznie z tym błotem i ilością wody.
Po jakimś czasie udało ci się wydostać z Przerażającego Lasu. Cóż, teraz był Przerażająco Mokrym Lasem. Musiałeś bardzo uważać, żeby się nie wykopyrtnąć na dość ostrym zboczu, które prowadziło cię z lasu na drogę. Oczywiście, twoja sprawność i umiejętności spowodowały, że nie miałeś z tym problemu, jednak błoto trochę się osuwało razem z tobą.
W końcu jednak postawiłeś stopę na drodze. Wcale nie było to jakieś szczególne ulepszenie twojej sytuacji, jako że droga była tak samo błotnista jak las, ale przynajmniej nie było tutaj zdradliwych dziur i kamieni. No i nie było również strasznych drzew. Już z lepszym tempem ruszyłeś dalej.
Teren Sogen był głównie płaski - w końcu byłeś na Wietrznych Równinach. Nie przeszkadzało to jednak istnieniu najróżniejszych pagórków i wzgórz, po prostu średnio poruszałeś się po względnie płaskim terenie. Gdyby nie deszcz, jak mogłeś zaważyć, właściwie byłoby całkiem pięknie. Teraz jednak kwitnące drzewa owocowe wyglądały raczej smutno niż poetycko, poza tym pogoda nie sprzyjała obserwacji środowiska naturalnego. W drugiej części dnia - odkąd wydostałeś się z lasu - udało ci się przejść całkiem spory kawałek drogi - tym bardziej, że poszukiwałeś odpowiedniego miejsca do odpoczynku - suchego, chyba, że w grę wchodziła gorąca woda.
Byłeś sam. Od dłuższego czasu byłeś sam, nie mając się do kogo tak naprawdę odezwać. Kokuou spała w twoim wnętrzu, zamknięta w swojej klatce. Zresztą, ona się nigdy za bardzo nie odzywała do ciebie. Fakt, że na turnieju była trochę bardziej rozmowna, ale teraz znów zapadła w letarg. Ciężko było nie zrozumieć - była w twoim wnętrzu sama. Też, tak jak ty w tej chwili, nie miała się do kogo odezwać, nie miała co robić. Chyba też była smutna z tego powodu, przez co czułeś melancholię. A może był to twój własny smutek był? W końcu tyle czasu byłeś sam.
Trafiłeś jednak na dość dobrą drogę - jeden z traktów prowadzących do Ryuzaku. Może nie ten główny, ale jeden z tych pobocznych. Dlatego jeszcze zanim zaczęło się ściemniać, znalazłeś karczmę przy drodze. Minąłeś właśnie kolejne nieduże wzgórze i przeszedłeś przez rzeczkę po moście - dość niespokojną i z wyraźnie podniesionym stanem - żeby dojść do dużej gospody. Od razu zobaczyłeś, że nie odpowiadałaby ona temu, czego byś chciał - gorących źródeł - ale przynajmniej miał szansę się osuszyć. Z drugiej strony, pod daszkiem, gdzie "parkowało się" konie, było ich całkiem sporo, a za karczmą było sporo dobrze okrytych wozów. Najwyraźniej karczma była całkiem pełna.
I tak właśnie było. Kiedy wszedłeś do środka, główna sala była wypełniona ludźmi. Już od samego progu usłyszałeś, jak ludzie wyklinają pogodę i to, że musieli się zatrzymać, żeby przeczekać podróż. Rozglądając się, też zauważyłeś, że ciężko będzie znaleźć tutaj miejsce, żeby gdzieś wcisnąć się i usiąść, a do dopiero znaleźć wolny pokój. Czy balię z gorącą wodą.
Może jednak będziesz mógł liczyć na swoje szczęście.
0 x
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Szlak na południowy zachód
Niestety chwila przerwy, którą udało mi się wypatrzeć nie zapewniła chwili przerwy od deszczu na więcej niż naście minut. Przynajmniej udało się z wszystkim zebrać. Co się zaś miało tyczyć drogi, czego mogłem spodziewać się w porze deszczowej. Błoto i woda. Gdyby nie fakt, że potrafiłem korzystać z sztuk Ninja miałbym niewątpliwie problem z wydostaniem się z tego miejsca. Drobne ilości chakry wydobywające się spod stóp pozwoliły zapewnić jako taką stabilność. Dodatkowo obserwując okolicę dobierałem trasę o najmniejszej szansie na potknięcie. Najważniejsze, że w końcu udało mi się postawić nogi na trakcie. Nie był może dobrze utwardzony ale musiał prowadzić do jakiejś wioski czy zajazdu. Nie pozostawało mi nic innego jak iść dalej.
Ostatecznie dotarłem do czegoś co nazwać można było karczmą. Westchnąłem ciężko widząc wypełnione po brzegi stadninę oraz wozy. "I nie była dla niego miejsca w gospodzie". Istniała jednak niezerowa szansa, że uda się coś ustalić. Jeśli nie będzie to pokój, gorąca bala z wodą czy posiłek to może chociaż informacja dotycząca najlepszego kierunku w jakim powinienem się udać. Wszedłem do środka przeczesując włosy z nadmiaru wody, które padły na ziemię w samym progu. Tak jak się spodziewałem było dostatecznie dużo osób aby wrócić z niczym aczkolwiek nie zna człowiek dnia ni godziny, może jednak los się uśmiechnie.
Zacząłem przeciskać się między ludźmi przepraszając ich w przypadku zderzenia, które mogło nastąpić w takim miejscu. Zbliżyłem się do szynkwasu o ile jeszcze było jakieś miejsce.
- Jakie są szanse, że znajdzie się jeszcze coś do jedzenia, a jakie na to, że będę mógł wynająć pokój?
0 x
- Yuki Hoshi
- Posty: 490
- Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Re: Szlak na południowy zachód
Przepychając się między ludźmi i stolikami, omijając kelnerkę i kelnera, którzy tak, jak ty lawirowali wśród stolików, dotarłeś do szynkwasu. Trochę miejsca tutaj było, dopchałeś się. Owszem, chyba lepiej byłoby się dopchać do paleniska, żeby się osuszyć i ogrzać, ale zwrócenie na siebie uwagi barmana było na drugim miejscu najlepszych rzeczy, jakie ciebie mogły w tej chwili spotkać.
Gospodarz karczmy wyjątkowo nie wycierał brudną szmatą kufla po piwie, ale uwijał się, rozlewając piwo i sake, które były zanoszone przez obsługę do stolików. Za gospodarzem było palenisko, nad którym był kociołek z jakąś parującą strawą. Prawdopodobnie wołowa potrawka, o tej porze roku było ciężko o coś innego. Zapach, który do ciebie dotarł spowodował skręt głodu w brzuchu.
Kiedy gospodarz znalazł chwilkę (a potrwało to kilka minut) podszedł do ciebie i głęboko westchnął w odpowiedzi na twoje pytanie.
- A wyglądamy, jakbyśmy mieli jakieś miejsce do spania? Wszystkie pokoje mamy pełne, przybudówkę z salą wspólną też. Nie będę miał gdzie cię położyć, chociaż… - gospodarz zmierzył cię przeciągłym spojrzeniem, od stóp do głów - przydałoby ci się. Siadaj gdzieś, chociaż coś zjesz. Pogoda pod psem, może coś się uda zrobić.
Pokręcił głową i dał ci szansę na znalezienie jakiegoś miejsca przy stoliku czy ławie. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że nigdzie się nie wciśniesz, ale po uważniejszym spojrzeniu mogłeś stwierdzić, że przy jednej z ław można było się wcisnąć między dwóch potężnych mężczyzn, z dwóch różnych grup, którzy rozmawiali i pili z innymi. Miejsca było tam raczej niewiele. Udało ci się jednak wypatrzyć też stolik w kącie, gdzie siedziała pojedyncza kobieta.
Kobieta była szczupła, o czarnych, długich włosach związanych w wysoki kucyk i była ubrana w kimono, założone po męsku oraz hakamę. Wszystko w kolorach ziemi. Przy sobie miała dwa ostrza - katanę i wakizashi. Wydawała się elegancka i spokojna. A tobie wydawało się, że już gdzieś ją widziałeś. Było przy niej dodatkowe miejsce do siedzenia.
0 x
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Szlak na południowy zachód
Zawsze warto spróbować. Mimo pewności wciąż istniało to maleńkie światełko zwane nadzieją, które pozwala nam iść pośród mroków życia. Mówi się, że nadzieja jest matką głupich, a matka kocha swoje dzieci więc tym bardziej to maleńkie światełko zapłonęło i równie szybko zgasło niczym płomyk kaganka pod wielkimi palcami karczmarza. Nie mogłem go winić bo i za co? Tak samo i ludzi, którzy tak samo jak ja byli na szlaku i szukali schronienia. Czy miałem wpływ na to, że pogoda się zepsuła? Jedynie kogo mogę winić to samego siebie. Wyruszyłem z Kotei dwa tygodnie po trwających w mieście walkach. Miałem dostateczną ilość czasu aby wywiedzieć się czego spodziewać się w ciągu następnych dwóch-trzech miesięcy. Westchnąłem.
- Dzięki - odpowiedziałem karczmarzowi.
Jedyne co mi pozostawało to znaleźć odpowiednie miejsce. Dostrzegłem tylko dwa. Jedno, które zakończy się bójką i jedno które zakończy się podejrzeniem o bycie kimś obleśnym. Westchnąłem. Lepiej aby ktoś suszył mi głowę niż próbował w nią walić wypitym do połowy kuflem piwa. Dostatecznie mnie deszcz zmoczył abym jeszcze miał mieć powtórkę z rozrywki tylko w postaci piwa. Udałem się do stolika, przy którym siedziała szczupła kobieta. Nie zważałem zbytnio na widoczną broń. W tych czasach każdy jakąś posiada. Co prawda byle podrostek nie będzie nosił kimona czy katany, która świadczy albo o głębokiej kiesy albo umiejętności w jej władaniu.
- Odstąpicie miejsca strudzonemu wędrowcu? Osobiście wolałbym usiąść w miejscu gdzie nie będę czuł ściskających mnie barków dwóch mężczyzn. Taka jest niestety moja druga opcja. - zapytałem wskazując na wspomniane wcześniej "niewygodne miejsce".
0 x
- Yuki Hoshi
- Posty: 490
- Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Re: Szlak na południowy zachód
Kiedy podszedłeś i zapytałeś o miejsce, kobieta uniosła wzrok znad swojej sake i zmierzyła cię przeciągłym spojrzeniem. Następnie po prostu skinęła głową, pozwalając ci dołączyć do niej przy stoliku. Niemal natychmiast, kiedy to zrobiłeś, zjawiła się przy tobie kelnerka, pytając o zamówienie, dodając, że jedzenie będzie podane ci za chwilę, ale najpierw chciała się upewnić, co pijesz. Była to ładna dziewczyna, z okolicy, oczywiście. Miała bardzo ładny uśmiech i ciemne włosy. Może nawet wydawała się do ciebie uśmiechać jakoś szerzej? Na pewno trochę wyróżniałeś się wśród ludzi, którzy byli wokół ciebie - byłeś przystojniejszy, wyższy, ładniej zbudowany. Nawet kiedy byłeś przemoczony, twój urok działał na innych.
Może nieszczególnie na kobietę, która siedziała naprzeciwko ciebie i wydawała się przez jakiś czas w ogóle nie zwracać uwagi, nawet jeżeli pozwoliła ci usiąść naprzeciwko. Wychyliła sake, następnie odchyliła się lekko na krześle i schowała dłonie w rękawach, odwracając swój wzrok na salę.
Po chwili sobie przypomniałeś skąd ją znałeś.
Kobieta była z turnieju. Brała w nim udział. Walczyła w pierwszej rundzie z ciemnowłosym mężczyzną od wybuchowych, glinianych figurek. Czy pamiętałeś jej imię? Była na to szansa.
Kobieta nie zwracała na ciebie uwagi, kiedy czujnie obserwowała salę. W jej oczach była determinacja i czujność, kiedy przesuwała je po osobach w środku - zupełnie, jakby kogoś szukała lub na kogoś czekała. Cóż - nic na ten temat nie wiedziałeś. Mogłeś się spróbować dowiedzieć, ale kobieta nie wyglądała na szczególnie rozmowną.
Kelnerka przyniosła Yamiemu strawe i zamówiony napitek, następnie wspomniała, że gospodarz ciągle próbuje coś wymyśleć, żeby znaleźć Yamiemu miejsce do spania.
- Jakby co, niedaleko jest stodoła. W ostateczności można spróbować tam. Okoliczny rolnicy pozwalają tam się przespać, chociaż nie jest to najwygodniejsze - oznajmiła i pożegnała się skinieniem głowy.
Na to w końcu zwróciła uwagę kobieta.
- Trochę niefortunnie, że być może czeka pana stodoła - powiedziała łagodnie. - Kto by pomyślał, że karczma w środku niczego będzie miała takie wzięcie. Jesteśmy z daleka od głównych traktów. - Uśmiechnęła się i odwróciła do stolika, żeby spojrzeć na Yamiego.
Jej akcent sugerował raczej wyspy niż kontynent i bardziej północ niż wschód.
Hamina Suzumebachi
0 x
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Szlak na południowy zachód
O dziwo dostałem opcję wyboru czego mogę się napić, ostatecznie jednak postawiłem na Gorącą Herbatę aby się ogrzać, a jeśli się nie uda...no to cokolwiek gorącego. Szedłem w deszczu dostatecznie długo aby nie skorzystać z takiej opcji. Co się zaś tyczyło uśmiechu dziewczyny... z całą pewnością cieszyła się na widok kogoś, kto nie chciał upijać się w trzy dupy i robić problemów. Spokojny klient to najlepszy klient, niskie ryzyko zagrożenia. Jaki bowiem mógł być inny powód? Westchnąłem.
A właśnie kwestia strawy. Nie chciałem kłopotać karczmarza więc wybrałem to co było kotle już gotowe. Jeszcze nie byłem na tyle zmęczony aby wymyślać niestworzone rzeczy aby dobroć właściciela, który szukał sposobności na dodatkowy zarobek, zdeptać z błotem nakładając na niego dodatkowe zadania.
- Dziękuję - odparłem kobiecie, którzy przyszła do mnie z wieściami o noclegu.
Dlaczego się nie zezłościłem z pewnością niejeden by zapytał. Tak właściwie uwagę rzuciła kobieta, która wcześniej pozwoliła mi przysiąść do siebie. W sumie wydawała się znajoma ale ciężko mi było powiedzieć dlaczego. Nie spotkałem wielu samurajów na swojej drodze a to oznacza, że musiała albo uczestniczyć w turnieju w Kotei albo w turnieju u Lazurowych Wybrzeży. Biorąc pod uwagę, że ten pierwszy odbył się niedawno prawdopodobnie właśnie tam ją widziałem. Choć przez szpital przewijała się masa ludzi... nie chyba nie ze szpitala... mniejsza.
- Ktoś może powiedzieć, że niefortunnie ale z całą pewnością lepiej mieć dach nad głową. Słoma czy inne siano są wygodniejsze od ziemi. Co prawda sen i tak będzie płytki biorąc pod uwagę idealne warunki dla kieszonkowców.
Czyż właśnie tak nie było? Masa ludzi, ścisk, alkohol, który nadwyręża zmysły? Aż się najmniej jedna trzeci prosi o uszczuplenie zasobów własnej kiesy. Westchnąłem.
- Rozumiem, że Tobie się udało zabezpieczyć pokój. Jak bardzo się spóźniłem na taką wygodę?
0 x
- Yuki Hoshi
- Posty: 490
- Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Re: Szlak na południowy zachód
Herbatka się pojawiła, zaproszenie do stodoły również - żyć, nie umierać. Mogłeś rozgrzać ręce i wnętrzności pożywnym posiłkiem i ciepłym napojem. Dzięki temu po chwili stało się całkiem miło i poczułeś mruknięcie zadowolenia wewnątrz siebie. Może nie było to nic szczególnego, ale fakt, że się rozgrzałeś najwyraźniej podobał się Kokuou.
Kobieta, z którą rozmawiałeś uśmiechnęła się.
- Nie sądzę, że kieszonkowcy będą twoim problemem, jeżeli ta młoda dama zechce ci pokazać ową stodołę. W każdym razie, Hamina Suzumebachi, miło cię poznać. I tak, udało mi się zabezpieczyć pokój, ale to już było kilka dni temu. Jestem tutaj w pewnym celu i myślę, że gdybyś przybył tutaj jutro, pokój pewnie byłby już wolny - poinformowała cię i odwróciła się w stronę sali, żeby dalej ją obserwować. - Ja w międzyczasie odzyskam swój honor, splamiony na przeklętym Pogromie w Kotei.
Hamina Suzumebachi
0 x
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Szlak na południowy zachód
Udało się zjeść, udało się napoić a co najważniejsze udało się ogrzać. Najgorsze w tym wszystkim było to, że zmokłem niemiłosiernie a w jednym zwoju trzymałem Parasol o którym całkowicie ZAPOMNIAŁEM! Jak to czasem jest, że człowiek wiecznie się nad czymś głowi a zapomina o najprostszych rozwiązaniach, które są dosłownie pod ręką. Tak przynajmniej nie zostawiałbym po sobie kałuż przy dłuższym postoju. Głośno westchnął uświadamiając sobie własną pomyłkę.
Dziewczyna siedząca naprzeciw mnie uśmiechnęła się zdając się nie widzieć problemu kieszonkowców. Pierwsze co przeszło mi przez myśl to dobra renoma kelnerki, która poradziłaby sobie z takimi łapserdakami. Dopiero później dotarła mnie druga myśl, która mogła wskazywać na podteksty intymne. Widziałem jedną poważną lukę w takim podejściu, mianowicie mój wygląd. Byłem doskonale świadomy tego, że daleko mi do takich osób jak Ichirou, czy Hikari, a także co drugą męską część shinobi, którą udało mi się poznać. Skoro tyle tego kwiatu jest tak wiele... kto oglądałby się za mną? Postanowiłem więc przekuć to w równie żartobliwą odpowiedź... chyba.
- Stodoła w tak opłakanym stanie, że będą bali się zbliżyć? - odwzajemniłem uśmiech - Mi zaś mówią Yami. Od samej rzezi minęło prawie półtora miesiąca, skoro jesteś tutaj od kilku dni... czy w ciągu ostatniego miesiąca udało się jakkolwiek odbudować miasto? I Jeśli Ciebie to jakoś pocieszy to sam zostałem bardzo szybko wyłączony z walk przez renegata Uchiha. Nie zdążyłem się zorientować kiedy iluzja zamieniła się w rzeczywistość, w której byłem przeszyty kataną na wylot. Nie wiem w jaki sposób mogłaś utracić honor ale z całą pewnością pod tym względem mnie nie przebijesz.
Dlaczego o tym mówiłem? Jaki inny może być powód utraty honoru przez samuraja inaczej jak przegrana? Im dłużej się nad tym zastanawiałem oznaczało to, że dziewczyna musiała albo tak jak ja nie zrobić nic podczas pogromu, bądź jeszcze w czasie turnieju odpadła w pierwszych rundach... co tłumaczyłoby dlaczego tak słabo ją pamiętałem. Tam gdzie mogłem choć trochę poczuć się na siłach bardzo szybko zrozumiałem jak nieistotny jestem w całym balansie sił. Skoro jednak posiadałem pewne aktywa a sam byłem nieistotny najlepiej było się mnie pozbyć i przejąć je na własne potrzeby i lepiej wykorzystać. Najpewniej nigdy nie uda mi się osiągnąć poziomu w którym ktoś się będzie musiał ze mną liczyć. Nie pozostawało więc mi nic innego jak trenować i korzystać ze sztuczek podczas walk bo tylko one trzymają mnie przy życiu.
0 x
- Yuki Hoshi
- Posty: 490
- Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Re: Szlak na południowy zachód
- Po prostu Yami? - zapytała Suzumebachi ponownie na ciebie zerkając. Wyglądała na zaciekawioną. - Czy skoro przedstawiasz się samym imieniem, to powinnam cię po nim rozpoznawać? Czy wprost przeciwnie, chciałbyś utrzymać swoją anonimowość?
Jej spojrzenie było przenikliwe, ale nie próbowała cię wybadać dalej - tylko na tyle, na ile odpowiedziałeś jej teraz. Milczenie również przyjęłaby ze spokojem. Chyba nie interesowało jej poznanie prawdy, ale samo danie ci do myślenia.
Poza tym - wysłuchała twoich słów z zaciekawieniem. Pokręciła głową, kiedy zasugerowałeś, że mogła być pocieszona twoją porażką.
- Przykro mi słyszeć, że w czasie walk stała ci się krzywda. Ja sama mierzyłam się z oddziałem cesarskim przy bramie Kotei. Przy moim boku walczył wojownik Kaguya. Uratował mi kilkakrotnie życie. Ale nie w ten sposób splamiłam swój honor.
Na chwile zamknęła usta, pewnie się zastanawiając, czy opowiedzieć obcemu mężczyźnie o swoim wstydzie. Chyba zdecydowała, że powinna. Starała się żyć według pewnych ideałów i nie mogła o tym nie mówić. Musiała być uczciwa ze sobą i ze światem.
- Pozwoliłam kilku odejść. Myślałam, że postępuję szlachetnie, skoro się poddali. Okazało się, że szłam ich tropem, kiedy odchodziłam z Kotei. I to, co zobaczyłam, że zostawili za sobą, pokazało mi, że zostawiacie ich przy życiu to był błąd. Teraz muszę pomścić śmierć wszystkich skrzywdzonych kobiet i zamordowany mężczyzn, których krzywd jestem winna.
W międzyczasie ludzie w karczmie się poruszali, przemieszczali - tętniła ona życiem. Ktoś zaszedł na zaplecze, ktoś inny wsiadł na schody prowadzące do pokojów. Siedzieliście bardziej na uboczu, gdzie nikt -poza uważną kelnerką - nie zwracał na was uwagi. Suzumebachi jednak zwracała uwagę na wszystko, jak ci się wydawało.W pewnym momencie się poruszyła, a jej wzrok skierował się na mężczyznę, który wstawał od jednego ze stolików i z tego, co widziałeś i mogłeś wydedukować- "miał isć się odlać".
Mężczyzna ruszył do drzwi wejściowych, pewnie, żeby pójść do wychodka. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Suzumebachii wstałała, a jej dłoń złapała katanę blisko jelca i lekko obnażyła swoje ostrze.
- Wrócę, Yami-sam. Jeżeli on wróci, będziesz mógł zająć mój pokój na noc.
Kobieta ruszyła do drzwi wyjściowych, idąc za mężczyznę
Hamina Suzumebachi
0 x
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Szlak na południowy zachód
Słysząc pytanie co do formy jaką się przedstawiłem musiałem zastanowić się nad tym co tak naprawdę powinienem w tym momencie odpowiedzieć. Dlaczego przedstawiam się jako Yami nie podając nazwiska? Odpowiedź była oczywista, nieoczywiste było to jak właściwie mam przedstawić taką informację. Wziąłem głębszy wdech nim odkryłem cząstkę tajemnicy.
- 'Yami' to imię jakie słyszy się od czasu do czasu. Gdybym był sławny wówczas musiałbym od razu doprecyzowywać, że chodzi o 'tego' Yamiego, a sam, szczerze mówiąc, nie wiem czy chodzi po ziemiach kontynentu jakiś znany Yami. Tak więc możesz założyć, że muszę zachować swoją anonimowość. Jeśli by tak było raczej podałbym imię wraz z nazwiskiem mijającym się z prawdą. Nie jestem ani znany, ani ścigany, zwyczajnie wszyscy których znam mówią mi 'Yami' niezależnie od tego czy jesteśmy w lepszych czy gorszych relacjach. Nie wiem czemu tak jest ale już się do tego przyzwyczaiłem.
Mówiąc o tym wszystkim zacząłem czuć się jakbym należał do organizacji rządowej. Korzystając z niedopowiedzeń łatwiej manipulować prawdą a tym samym nastawić rozmowę na inny tor. Nie odpowiedziałem na kluczowe pytanie 'Po prostu Yami', tylko przeszedłem do intrygującej gierki słownej gdzie przy mówieniu półprawd mogłem zaspokoić ciekawość kobiety, bądź przekierować je na inne tory.
Potem wysłuchałem opowieści dziewczyny, który doprowadził do tego, że poczuła ujmę na honorze. Jak powinienem się do tego odnieść? Przypomniała mi się historia braci samurajów, jednego poszukiwanego przez prawo i jednego chcącego pomagać innym. Ludzie z ubogiej wioski pojmali dobrego z braci i zabili dla nagrody myśląc, że jest to właśnie ten którego poszukuje władza. Renegat, który się o tym dowiedział udał się do wioski, gdzie zastał brata zwisającego z szubienicy i zaczął rzeź. Dlaczego o tym wszystkim wspominam? Bo byłem mediatorem w tamtym konflikcie. Skończyło się na tym, że samuraj odszedł wolny, puszczony przeze mnie, zaś mieszkańcy wioski kiedy przybyli strażnicy na miejsce zdarzenia (wioska była w ogniu) opowiedzieli, że był to atak wrogich sił podczas trwającej wojny. Dlaczego podjąłem taką decyzję? Bo widziałem, że samuraj oszczędził znacznie większą ilość osób niż pozwalały mu na to jego zdolności, poucinał tylko dłonie mężczyzn... o ile dobrze pamiętam. Nie był sam bez winy ale dostrzegłem w tym wszystkim szansę na to aby poszedł w ślady dobrego brata. Doskonale wiedziałem, że Honor samurajski to jedno, a moralność i emocje kotłujące się w ludziach to drugie. Trochę się jednak zapędziłem z myślami.
- Ból i przewijające się przed oczami sceny z życia nie był tak bolesne jak świadomość, że pomimo starań i ćwiczeń nie byłem w stanie nic zrobić. Co zaś się tyczy Twojej sprawy... Dlaczego bierzesz na swoje barki grzech kogoś innego? Dlaczego uznajesz, że słabość innego człowieka. Normą jest to, że w przypadku przegranej dana strona nie będzie prowadziła do dalszej destrukcji w celu zmniejszenia ciężaru jakim zostanie obarczona za atak, reparacje i te sprawy. Było to głupotą z Ich, nie Twojej strony, że jeszcze bardziej zaszkodzili Cesarstwu. - przerwałem na dłuższą chwilę aby się napić i zadać być może bardzo dotkliwe pytanie, czy może twierdzenie - Jeśli mam być szczery Twoja misja jest dość samolubna. Chcesz śmierci zbrodniarzy wojennych aby ulżyć sobie, a nie rodzinie zmarłych, którzy może przeżyli. Czy nie lepszą karą będzie pojmanie ich i zaprowadzenie przed sąd? Zostanie skazany przez prawo, zostanie zniesławiony oraz będzie musiał zdradzić tajemnice swego rodu oraz operacji za sprawą technik Uchiha. Będzie dowodem w sprawie kolejnych zbrodni za które zapłaci prawdziwy ciemiężca tych ludzi, Cesarstwo.
Był to chyba dostatecznie długi monolog albowiem dziewczyna przeprosiła mnie wspominając o tym, że istnieje szansa na zatrzymanie jej pokoju. Obejrzałem się za siebie jak idzie w stronę drzwi za innym mężczyzną. Nie trudno był zrozumieć o co chodzi. Westchnąłem głośno. Nieważne co powiedziałem, jeśli nie wróci najpewniej nie będę mógł spać wygodnie w jej pokoju. Podniosłem się z siedziska i wyszedłem za nimi. Wolałem aby mnie nie widzieli. Planowałem wykorzystać podstawowe techniki aby skorzystać z dachu aby mieć lepszy widok i zareagować w razie gdyby się to źle skończyło dla jednej czy drugiej strony. Więcej można zyskać jeśli obie strony przeżyją.
0 x
- Yuki Hoshi
- Posty: 490
- Rejestracja: 7 mar 2021, o 20:42
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Doko
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9369&p=166742#p166742
Re: Szlak na południowy zachód
Twoje słowa uderzyły w nią - było to dla ciebie oczywiste. Spojrzenie jej jasnoniebieskich oczu było intensywne, ale trwało tylko chwilę. Swój wzrok odwróciła szybko, ale nie gwałtownie. Jej usta zacisnęły się w cienką linię, policzki lekko wydęły - musiała zaciskać też zęby. Może miała dla ciebie odpowiedzi na pytania, które zadałeś. Było tego jednak dużo, a ona, wywołana w ten sposób, chyba nie poczuła się z tym najlepiej. Szczególnie, że już od jakiegoś czasu szła tą ścieżką.
- Dziękuję za twoje słowa, Yami-san. Brzmisz jak szlachetna osoba i świat byłby lepszy, gdyby na świecie było więcej ludzi takich, jak ty. Musisz jednak zrozumieć, że moja ścieżka jest inna, a mój honor wojownika nie pozwala mi na naprawę błędów w inny sposób niż poprzez wyeliminowanie ich. Oni nie mogą dalej żyć.
Już na zewnątrz - znów w deszczu - znalazłeś miejsce, z którego byłeś niewidoczny i z którego widziałeś podwórze karczmy, drogę, wygódkę oraz samurajkę stojącą na deszczu. Trzymała dłoń na swojej katanie, czekając na mężczyznę, którego chciała zabić. Wydawało się, że zupełnie nie zwraca uwagi na deszcz, który lał się z nieba i powodował, że jej włosy i ubranie przykleiły się do jej ciała. W końcu mężczyzna wyszedł z niewielkiej szopy i zauważył kobietę. Zauważyłeś, że od razu ją rozpoznał i położył dłoń na katanie, którą on miał przy boku.
- Ty... - zaczął, ale kobieta wyciągnęła swoje ostrze i złapała je w obie dłonie, stając z lekko rozszerzonymi nogami naprzeciwko mężczyzny.
- Wyciągnij swoją broń. Jestem tutaj, aby naprawić swój błąd i odzyskać swój honor, który straciłam po darowaniu ci życia. Pomszczę ludzi, których skrzywdziłeś.
- Co ty sobie wyobrażasz, głupia kobieto? - odpowiedział mężczyzna, ale wyciągnął broń. Trzymał ją inaczej niż kobieta, widać było, że musieli walczyć innym stylem.
- Stań do walki i odpowiedz za swoje grzechy.
Kobieta była niewzruszona, zaciskając dłonie mocniej na swoim mieczu. Nie wyglądało na to, że chciała ze sobą rozmawiać. Była zdeterminowana, żeby walczyć. Mężczyzna, teraz tak samo mokry jak kobieta, przygotował się do obrony. To miała być walka na śmierć i życie. Ruszyli na siebie, wymieniając ciosy.
Ostrza ich katan błyskały w deszczu, odbijając słabe promienie światła, które przebijały się przez ciemne, burzowe chmury. Każdy ruch, każdy gest, każde spojrzenie było pełne determinacji i skupienia. Widać było, że nie ma miejsca na błędy.
Mężczyzna, choć wydawał się zaskoczony determinacją samurajki, nie dawał za wygraną. Każdy jej cios parował z niesamowitą gracją, a jego kontrataki były szybkie i precyzyjne. Mimo to, kobieta nie ustępowała. Jej styl walki był równie dynamiczny, a jej ruchy miały w sobie pewną dozę desperacji, co tylko podkreślało jej determinację.
Walka trwała, a deszcz nieustannie lał się z nieba, zamieniając ziemię pod nimi w błotnistą kałużę. W końcu, po wielu wymienionych ciosach, kobieta zyskała przewagę. Wykorzystując chwilę nieuwagi mężczyzny, wbiła swoje ostrze w jego bok.
Mężczyzna wydał z siebie głośny jęk, ale nie upadł. Zamiast tego, spojrzał na nią z wyrazem zdumienia i szacunku w oczach. Kobieta, widząc to, odwróciła wzrok. Nie było w niej radości ani triumfu. Tylko smutek i ulga.
- Przepraszam - szepnęła, zanim zakończyła walkę, zadając ostatni, śmiertelny cios.
Nastąpiła cisza. Deszcz nadal padał, ale teraz jego dźwięk był jedynym, który przerywał ciszę. Kobieta stała, patrząc na ciało mężczyzny, z katana wciąż w ręku. Jej twarz była kamienna, ale w jej oczach można było zobaczyć ślad bólu. Tego dnia, odzyskała swój honor, ale koszt był ogromny.
Yami, możesz wkroczyć w kazdym momencie, tak przebiega akcja, jeżeli nic nie robisz.
0 x
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3688
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Szlak na południowy zachód
Interwencja Fabularna
- O nie… - Yami poczuł nagle, że Kokuou się przebudziła. Z leniwego snu, kiedy próbowała "przezimować" chłodny, przemoknięty stan jej jinchuriki, niemal natychmiast przeszła do stanu absolutnej czujności bez żadnych stanów pośrednich. Jej emocje bardzo na niego zadziałały i Yami również poczuł strach, niepokój i smutek, niemal obezwładniający smutek.
- Yami... czeka nas walka. Jeszcze nie teraz, ale niedługo... Zaleje nas coś, czego nie pojmujemy. Czuję chakrę... inny niż zwykle. Obcą. Oraz... Kurama. Wydostał się. Nawet stąd czuję jego nienawiść. Będzie chciał zniszczyć wszystko i wszystkich, którzy trzymali go w zamknięciu.
- Yami. Nie jesteśmy wystarczająco silni, żeby stawić temu czoła. W górach Karmazynowych Szczytów jest sanktuarium mi poświęcone. Jeszcze z dawnych czasów, kiedy każde z nas było traktowane, jako bóg i protektor tych ziem. Tam będziemy mogli pogłębić swoją więź i przygotować się na zmiany.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości