Zapomniana świątynia Susanoo

Najmniejsza, a zarazem najbardziej wysunięta na północ prowincja Wietrznych Równin. Antai zamieszkiwany jest przez Ród Kaminari i ze względu na swoje położenie, ma idealne warunki do rozwoju wszelakich przedsięwzięć bazujących na żegludze morskiej. Ukształtowanie terenu w przeważającej części jest równinne, i dopiero przy linii brzegowej zauważyć może wszelkie niewysokie, porośnięte trawą wydmy. W południowych sektorach prowincji można zaś znaleźć niewielkie osady Szczepu Kami.
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kakita Asagi »

  Ukryty tekst
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Z chakry dało korzystać się na wiele sposobów i Kaiko dopiero odkrywał możliwości jakie oferowała ta niezwykła, ale jednak wciąż dla niego tajemnicza, moc. Z jej pomocą dało się tworzyć iluzje, chodzić po drzewach, a nawet wodzie, ale przede wszystkim - atakować. Chakra zmieniała ludzi, chakra była demonami i chakra wskrzeszała tych, którzy już dawno umarli. Kanamura przez to wszystko traktował chakrę jak moc do czynienia cudów, rzeczy które wykraczały poza logikę i normalne, ludzkie możliwości. Wciąż uważał, że nie jest to coś, co powinno należeć do ludzi, ale przede wszystkim, co od ludzi się wywodzi. Dojrzenie Bijuu na własne oczy i poczucie tej presji chakry na własnym ciele... tym właśnie była chakra w skoncentrowanej formie. Rozszalałą, okrutną mocą, która wielu ludzi sprowadzała do zwierząt, ponownie budząc w nich prosty instynkt, jakim było prawo silniejszego.
I mając to w pamięci, wciąż nie mogąc do końca przyswoić wydarzeń z Oniniwy, Kaiko usłyszał, że Miko używała chakry do... łowienia ryb. Strzelając do nich powietrznym wirem. Moc, która zahaczała o boską była teraz tak przyziemna. Kanamura wybuchł śmiechem, szczerym i wesołym. Pokiwał głową z uznaniem, bo tak czy siak, była to metoda niezwykle skuteczna. On, nawet w najlepszych dniach, nie łowił tyle ryb w takim tempie.
- To musiało być niezłe przeżycie dla ryb. - rzucił, gdy już uspokoił się nieco, chociaż wciąż lekko chichotał. Biedne ryby, nie miały najmniejszych szans. - Skrzynka wygląda na niezniszczoną, więc ktoś musiał zgubić ją niedawno. Tyle że mało tutaj podróżników, chociaż ostatnio mnie tu nie było. - dodał po chwili, zastanawiając się kto taki mógłby zgubić jakieś chakrowe kamienie. I to tutaj, pośrodku niczego, prócz lasów. Może nawet to było coś Kutaro? W końcu korzystał ze świątyni, gdy Kanamury nie było.
Miko pewnie miała rację. Jeżeli ktoś miał coś wiedzieć o dziwnych rzeczach z dziwnymi właściwościami, to pewnie będzie to Akahoshi. Miecz odbudowujący się z krwi czy zamrażające ostrze, to nic normalnego. Tyle że oba te przedmioty były... mieczami, a nie kamieniami. Tak czy siak, białowłosej nie szkodziło zapytać. Co do ryb... to rzeczywiście było ich całkiem sporo jak na trójkę. Piętnaście ładnych sztuk, to po 5 na głowę, a Kaiko zakładał, że zje trzy, może cztery. Skoro on tyle, to Miko pewnie ze dwie, może trzy, a Akahoshi... resztę? Osiem to chyba nawet dla niego za dużo.
- Jak zostanie ryb, to zaprosi się Hyohiro do pomocy. Albo od razu można go zaprosić, o ile nie ma żadnych... tygrysich obowiązków? Ciekawe jak się żyje takiemu tygrysowi... - im dłużej Kaiko mówił tym bardziej odpływał gdzieś myślami, aż nagle się zatrzymał, zupełnie tracąc kontakt z rzeczywistością. Na całe szczęście nie na długo.
Jakie długie? Jakie krótkie? Im były dłuższe, tym mniej było widać jak nierówne były, więc Kaiko przyzwyczaił się do nieco dłuższej fryzury. Taką też zrobiła mu kiedyś Wakana, chyba po prostu ścinając je tak, jakby on to zrobił, tyle że dobrze. Kanamura przeczesał palcami swoje włosy, a następnie chwycił za kosmyk, sprawdzając jak długi jest naprawdę. Nie znał się na fryzjerstwie, a zwyczajnie chciał wyglądać... dobrze. Skoro Miko twierdziła, że nie powinny być za krótkie, to postanowił zdać się na nią.
- Zaskocz mnie. - rzucił do niej zadziornie, uśmiechając się cwaniacko, a następnie ruszył w stronę swojej skromnej łazienki. - Oddaję się pod twoją opiekę. - dodał, wchodząc do środka i zabierając drewniany grzebień. Prosty, wykonany z ciemniejszego drewna, bez żadnych zdobień, bo w końcu Kaiko sam go zrobił, a artystą nie był. Grzebień jak grzebień, spełniał swoją funkcję, a to było najważniejsze. Wręczył go przyszłej fryzjerce i zabrał w jedną rękę stołek, a w drugą wiaderko z wodą.
- Wyjdźmy za świątynię, nie chcę włosów w kuchni czy świątyni. - rzucił do Miko, a następnie wyszedł tylnymi drzwiami na zewnątrz, gdzie zaraz na boku postawił stołeczek, a obok niego wiaderko. Wciąż był pozbawiony swojego czarnego haori, więc ściągnął z siebie jedynie koszulę, cierpliwie rozpinając czarne guziki. Rzucił ją gdzieś na bok, wziął wiaderko z wodą i wylał ją sobie całą na głowę. Otrzepał się niczym pies z wody, przeczesał włosy palcami, aby nie były przyklejone do twarzy i zasiadł na stołeczku, oczekując na strzyżenie. Teraz, kiedy zdjął z siebie okrycie, dostrzegł że na lewym barku miał rozległego siniaka. Jego trofeum za nie uniknięcie drugiego z rzędu pchnięcia, myśląc naiwnie, że na jednym się skończy. Drugi, nieco bardziej czerwony, przypominający krwiaka, znajdował się na brzuchu - nieco ponad pępkiem. Ten dopiero go zatkał i ściął na chwilę z nóg. Gdyby nie adrenalina, to padłby tam na ziemię. Sam Kaiko jednak nie zwrócił uwagi na żaden ze śladów. Miał mało blizn, w przeciwieństwie do Kenseia. Nie rzucały się w oczy, były po prostu znakami, że w przeszłości miał trochę wypadków. Część z nich była spowodowana czystą głupotą chłopaka, część była spowodowana treningami, a część głupimi treningami, które sobie wymyślał. I jego ciało opowiadało tę historię całkiem dobrze - całkiem wyćwiczone i oznaczone różnymi, dziwnymi, białymi szramami.
Przy strzyżeniu miało się siedzieć spokojnie, ale... Miko chyba nie myślała, że Kaiko pozostanie opanowany, gdy oznajmiła takie informacje ni z gruchy, ni z pietruchy. Po pierwsze, miała dołączyć do Kenseikai? To oznaczało, że będą ze sobą współpracować w przyszłości, a więc będą mieli więcej okazji, aby się spotkać. Nie tylko raz na jakiś czas, gdy się odwiedzą, ale zdecydowanie częściej. Po drugie, Miko i Akahoshi pochodzili z tego samego klanu? Niby Kensei wspominał, że Lód to zdolność Rodu Yuki, a MIkoto jest akurat Yuki, jednak... Kaiko jakoś nie połączył ze sobą tych kropek. Zapominał, że będąc w rodzie wcale nie trzeba było nosić rodowego nazwiska. Tak jak Hou nie był Senju, tak Kensei nie jest Yuki. Ale Mikoto za to jest Yuki i... nie potrafiła władać lodem. Po trzecie, "waszej" organizacji? Czyżby uważała Kaiko za część Kenseikai?
Przytłoczony nagłymi informacjami, gwałtownie obrócił się w stronę Miko, nie zważając na to, że ta przecież ścinała mu włosy i miała w dłoniach pewnie piekielnie ostre, medyczne nożyczki. Skoro ma takie nożyczki, to może ma i igłę wraz z nicią, by przyszyć mu ucho, które mógł właśnie stracić. Jego złote oczy były szeroko otwarte, wgapione w drobną dziewczynę z niezwykłym zaskoczeniem, jakby zobaczył ducha. To nie tak, że się nie cieszył, a jedynie był naprawdę wybity z rytmu.
- Naprawdę?! - zapytał podekscytowany nagle. - To świetnie! Szermierzom na pewno przyda się dobry medyk. W końcu taka specyfika walki w zwarciu. - dodał po chwili, ale to jeszcze nie był koniec, bo nagle się zaśmiał wesoło, uderzając otwartą dłonią o swoje czoło, aż klasnęło. - Przecież Akahoshi-sensei mówił, że Hyoton jest umiejętnością rodu Yuki, a ty przecież jesteś Mikoto Yuki... - westchnął rozbawiony własnym nierozgarnięciem w sytuacji. Nieczęsto bywał aż tak nierozgarnięty. Mimo swojego wybuchowego temperamentu, mimo młodego wieku i małej wiedzy, to nie narzekał na brak sprytu. Zazwyczaj szybko łączył wątki czy chociażby wyłapywał aluzje, metafory czy kontekst. Zazwyczaj. Nie tym razem, gdy w grę wchodziła jakaś wiedza o rodach i czym one są. Kanamura nadal nie miał pojęcia jak to jest, że niektórzy mają inne nazwiska, a Kan Senju zupełnie nie znał Hou, który też był Senju. Ród, czyli rodzina, a czy te nie były blisko? Ponownie Kaiko prychnął, tym razem rozbawiony ironią. Tak, jego rodzina zdecydowanie była blisko, więc co on naprawdę wiedział o rodzinach.
- To znaczy... jesteś spokrewniona z Akahoshim? - ale jednak zapytał, aby się upewnić. Może byli jakimś... kuzynostwem? Tak się na to mówiło? Nawet nie znał tych wszystkich pojęć rodzinnych, kogo rola jak się nazywała. Przy tej wypowiedzi, już odwrócił się, pozwalając Miko strzyc go dalej. Emocje trochę z niego zdążyły opaść. - A co do Kenseikai, to... żadna "wasza" organizacja. Jeszcze nie należę do niej. Jeszcze. - postanowił jeszcze wyprostować tę niejasność. Zrobił to tonem pewnym siebie, bo wiedział, że kiedyś dołączy do Kenseikai, ale kiedy... tego już nie. - Widzisz Miko... ty jesteś medykiem, Kan jest klanowym geniuszem, chociaż do Kenseikai jeszcze nie dołączył, jednak... oboje wiele wnosicie do organizacji. A ja? Ja na razie niczego sobą nie reprezentuję. Jestem jeszcze nikim. I tu nie chodzi o to, że obawiam się, że Akahoshi by mnie nie przyjął, bo pewnie by mnie przyjął. W końcu założeniem Kenseikai jest szkolić. Tyle że ja nie chcę dołączyć na takich zasadach. Chcę móc bronić siebie i innych, a wtedy dołączyć do organizacji. Być kimś, wnieść coś, by ktoś mógł na mnie polegać, bo ja... ja będę musiał polegać na innych. Dlatego chcę jak najszybciej nauczyć się władać chakrą. Wtedy mogę prosić o dołączenie. - nieco się rozgadał, a w opowieści czuć było różne emocje. Momentami nawet nieco był przybity, ale moment później nabierał pewności siebie, nabierał stanowczości, by zaraz znów zmienić ton na łagodny. Mówił szczerze to, co myślał, więc było to obarczone jakimś ładunkiem emocjonalnym. Właściwie, mógł wypaść na nieczułego chama czy gbura, ale niezbyt go obchodziło co na ten temat myśli MIkoto lub Akahoshi. To była jego decyzja, którą sam podjął. Droga, którą sam wybrał i może nie była najlepsza, ale była najbardziej satysfakcjonująca.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

  Ukryty tekst
0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Miko musiała lubić plaże. Taka była jedna z pierwszych ważniejszych obserwacji Kaiko na jej temat. W końcu, z tego co mówiła, podróżowała wzdłuż wybrzeża przez niemalże cały czas, a i tak chciała pójść jeszcze na plażę. Białowłosy nie do końca rozumiał co takiego interesującego jest w połaci piasku przy morzu. Sama woda to inna sprawa, jako że oferowała prostą rozrywkę jaką jest pływanie, ale plaża? Co na niej robić? Kanamura nie miał nawet pojęcia, że niektórzy zwyczajnie leżą na niej i opalają się. Dla niego żadną frajdą było... nic nie robienie. Nic nie robić mógł gdziekolwiek i nie potrzebował do tego specjalnego otoczenia. Nie wpadło mu do głowy, że dla kogoś może to być przyjemność. A znajomych, do niedawna, właściwie nie miał, by go oświecili.
Siniaki widocznie zaniepokoiły dziewczynę czego nie do końca się Kaiko spodziewał. Siniaki były... ot siniakami przecież. Nic groźnego, jedynie ślad po mocnym uderzeniu. Gdy się nie ruszał, to nawet nie czuł ich bólu, więc zakładał że nic mu nie jest, ale nie on był medykiem. Mikoto znała się na tym znacznie lepiej, a skoro zmartwiła się i wspomniała o obrażeniach wewnętrznych, to warto jej było zaufać. Tak po prostu, bo była w tej dziedzinie ekspertem. A przynajmniej tak uważał Kanamura. Nie krył tych siniaków, więc siedział dalej tak, jak siedział, czyli prosto i z rękoma wspartymi na udach, luźno, nie blokując "dostępu" do śladów ze sparingu. Zaśmiał się lekko, gdy Miko zapytała o zgodę na leczenie. Przez Akahoshiego nie była pewna czy i sam Kaiko nie ma podobnego podejścia do obrażeń.
- Jeżeli to nie problem, to możesz je wyleczyć. - odparł wesoło. Wciąż uważał, że raczej mu nic nie jest, a siniaki to nic poważnego, więc szkoda było nawet chakry Mikoto na takie drobne sprawy. Nie chciał jej robić kłopotu, więc o ile rzeczywiście nie stanowiło to problemu, to jak najbardziej chciał zostać wyleczony do pełni swojej sprawności. - Nie jestem tak surowy dla siebie, jak Akahoshi. Prawda, rany to cenna nauczka, ale czemu mam płacić cenę tych błędów tak długo, jak mogę wyciągnąć z nich lekcję od razu i wrócić do sił? Szczególnie, że tych sił potrzebuję. - Kaiko tak podejrzewał, że awersja jego senseia do leczenia swoich urazów jest bardziej karą, niż lekcją. Naukę wyciągał od razu, to wiedział, bo skoro sam był na tyle sprytny, to Kensei tym bardziej. Zatem jaki był cel skazywania się na cierpienie? Żeby zapamiętać? Nie wierzył, że Akahoshi tak łatwo zapominał o swoich błędach. Nikt nie zapominał łatwo o tym, co złego mu się przytrafiło. Wniosek, dla Kanamury, był prosty - szermierz karał siebie za pomyłki i, jak wszystko, miało to pewnie jakieś głębsze podłoże, którego na razie białowłosy nie mógł rozgryźć.
Spokojnie przyglądał się, jak jej ręce wędrują w stronę siniaków. Ciekawiło go jak "czuć" chakrę, jakie to uczucie być leczonym, gdy naturalne, powolne procesy są nagle przyśpieszone przez chakrę. Przez emocje słabo pamiętał, jak tamta jasnowłosa w Oniniwie leczyła jego bark. Nie spodziewał się jednak, że to, co będzie dla niego obce, to po prostu dotyk. No tak, przecież nikt go nie dotykał przez całe życie. Etsuya go nie przytulał, nie kładł mu ręki na ramieniu w ramach prostego gestu wsparcia, ani na głowie, gdy się o niego martwił. Zawsze to Kaiko robił coś, czego wynikiem był dotyk. Jak chociażby wzięcie Miko na ręce i zaniesienie jej do świątyni. Za każdym razem było to jego inicjatywą. Teraz, niby gotowy, a taki niegotowy na bezpośredni dotyk ciała z ciałem. Drgnął zauważalnie, jakby go zabolało, ale wcale nie czuł bólu, nie zrobił nawet grymasu, a jedynie nieco zmieszany i zaskoczony przerzucił wzrok na drzewa w oddali, by nie dać za bardzo po sobie poznać o co chodziło. Cała sytuacja... była dla niego nieco niekomfortowa. Nie wiedział gdzie ma patrzeć, jak oddychać, co zrobić z rękoma. Miko była blisko, może nawet za blisko, jak dla Kaiko, który miał dosłownie zero doświadczenia w relacjach międzyludzkich. Nie miał pojęcia jak się zachować, aczkolwiek nie był przez nikogo obserwowany, nikt go nie oceniał teraz, nie przyglądał się, więc mógł się nieco uspokoić. Dziewczyna zajęta była leczeniem, podchodząc do tego z pełnym profesjonalizmem. Złote oczy Kanamury przyglądały się teraz nie rękom Mikoto, a jej twarzy, jej zaangażowaniu, skupieniu. Niezwykle fascynujący byli dla niego ludzie, którzy robili to, co lubili i potrafili. Nie musieli być ekspertami, wystarczy że oddawali się temu, co sprawiało im przyjemność lub chociaż satysfakcję. Czuł też trochę ulgę, że na ten moment białowłosa była czymś zajęta, nie zwracała uwagi na niego, a na jego obrażenia, przez co miał wrażenie, jakby patrzył na nią z odległości. Jakby ona nie wiedziała, że jest obserwowana. A rzeczywiście była. Nie jej kunszt, wprawa, władanie chakrą czy poziom iryojutsu, a po prostu ona, gdy zajmowała się czymś co brała niezwykle poważnie.
Nim zdążył się ocknąć, to jego siniaki już znikły. Nawet nie zdążył zarejestrować kiedy przestały istnieć, ani jakie to uczucie być leczonym. Zupełnie pochłonięty obserwacją, zdał sobie sprawę po wszystkim, że przegapił coś, czego był ciekaw. Znacznie ciekawszym obrazkiem była jednak sama MIkoto pochłonięta krótkim, ale wciąż mocno angażującym ją zajęciem.
- Dzięki, Miko. - rzucił do niej całkiem poważnie jak na niego, bo rzeczywiście był dosyć poważny w tym momencie. Dla niego nie była to żadna błahostka, bo błahostką były same siniaki. Leczenie to już inna sprawa i naprawdę był jej wdzięczny, że poświęciła część swojej chakry i skorzystała ze swoich umiejętności. Dzięki temu znów był w pełni sił i nic, dosłownie nic go nie ograniczało. Znów mógł dawać z siebie więcej, niżeli nawet miał. - Jakie najgorsze rany jesteś w stanie wyleczyć? - zapytał nagle, nie chcąc na razie zdradzać o co mu chodzi. Domyślał się, że jego pomysł nie spotka się z aprobatą dziewczyny, ale najpierw chciał wiedzieć czy w ogóle jest on możliwy do realizacji. Jeżeli Mikoto potrafiła uzdrawiać poważne obrażenia, to Akahoshi mógł opracować taki cykl treningowy dla Kanamury, który to wykorzysta i tym samym przyśpieszy efekty. Kaiko nie miał nic przeciwko bólowi tak długo, jak było jasnym, że nie umrze, więc dlaczego nie trenować do dosłownego zniszczenia ciała? Nie chodziło mu nawet o przetrenowanie się, zerwanie jakichś mięśni czy czegokolwiek innego, a o naukę podczas walki. Nigdzie tak szybko się nie uczył, jak w trakcie pojedynków, gdy ryzykował zdrowiem i życiem, zaś wszelkie błędy odczuwał na własnej skórze, otrzymując natychmiastową informację, że nie było to najlepsze rozwiązanie. Świadom był jak brutalne jest to rozwiązanie, jaki okrutny jest to sposób treningu, ale... był gotowy na więcej, aby tylko osiągnąć swoje cele. O ile poświęcał siebie i tylko siebie.
Czyli jednak niektórzy w rodach byli spokrewnieni ze sobą? Każda informacja coraz bardziej zaskakiwała Kaiko, który raczej spodziewał się odpowiedzi, że nie ma między nimi żadnego powiązania krwi. Z drugiej strony... Limit Krwi to dosyć precyzyjne pojęcie, które określało zdolności klanowe. Więc wszyscy musieli być w mniejszym lub większym stopniu ze sobą spokrewnieni. Nie dziwił się, że interesowało to Miko, bo sam chciałby coś więcej wiedzieć o swojej rodzinie, ale też Kenseiu, który na razie opowiadał jedynie pojedyncze historie ze swojego życia, które bardziej rysowały obraz przygód jakie przeszedł, a nie jego samego.
- Będziesz mieć jeszcze sporo okazji, aby go o to wypytać. - odparł, mając na myśli, że skoro jest w Kenseikai, to prędzej czy później się dowie. To kwestia czasu, bo przecież będąc w jednej organizacji, to okazji na zebranie takiej informacji będzie multum. I wtedy nagle coś dotarło do Kaiko. - Czekaj, czekaj! - odezwał się dosyć donośnie, prostując się na siedząco, w ostatniej chwili powstrzymując się od ponownego odwrócenia. - Skoro jesteś w Kenseikai i Akahoshi ma cię uczyć Uwolnienia Lodu, a on będzie mieszkał ze mną przez jakiś czas... - zaczął tłumaczyć, znacznie ciszej, spokojniej, jakby tworzył jakiś niezwykły, dedukcyjny labirynt, a tak naprawdę dodawał jeden do jednego. - ...to znaczy, że zamieszkasz z nami! - zakończył wesoło i zaśmiał się, próbując przy tym bardzo nie przeszkadzać Mikoto w strzyżeniu. Naprawdę cieszył się, że oprócz Kenseia będzie tutaj jeszcze ktoś. Im więcej ich było, tym lepiej, ale też ciekawiej, a to było dla niego niezwykle istotne. Nienawidził nudy, a podczas samotnego życia był przez nią wręcz osaczany. Dzisiejszego dnia, którego było w świątyni wielu gości, ani przez chwilę się nie nudził. Nawet nie przeszło mu przez głowę, że mógłby się nudzić, kiedy ktoś był w pobliżu i to same interesujące postacie.
Nigdy w swoim życiu nie był tak często chwalony, jak dzisiaj. Właściwie... przez całe swoje życie nie usłyszał tyle komplementów co przez jedną godzinę tego dnia. Nadal nieco dziwnie się czuł, gdy ktoś prawił mu komplementy, ale nie miał nic przeciwko. Znacznie mocniejszym uczuciem było to przyjemne, niesamowicie satysfakcjonujące ciepło. Niekoniecznie nawet się zgadzał z Mikoto, że jest niby taki utalentowany, ale to nie zmieniało faktu, że i tak miło się tego słuchało. Chciał czy nie, to szeroki uśmiech sam cisnął mu się na usta. Jeżeli tak wyglądało rozpieszczanie, to pozwoliłby temu się zabić. Było to uzależniające, tak słuchać o sobie, jakim się jest dobrym. Jednak... należało sobie na to zasłużyć. Kanamura nie był pewien czy on na pewno zasługiwał na te wszystkie wspaniałe słowa, ale nie zamierzał przecież powstrzymywać Miko. Niech mu słodzi dalej i się nie powstrzymuje.
- Może i masz rację. Jeszcze raz, dzięki, Miko. Chyba nigdy nie czułem takiego... yyy... wsparcia? - nie wiedział nawet jak to nazwać. Pierwszy raz spotykał się z kimś kto aż tak angażował się w to, by mu pomóc. Keira była wyjątkiem, chociaż poświęciła tylko jeden dzień swojego życia, będąc w pośpiechu. I tak nie zdążył jej właściwie podziękować, a teraz... nie wiedział nawet co się stało z jej ciałem. I nie czuł się z tym dobrze. Teraz jednak nie zaprzątał sobie głowy negatywnymi myślami. Właściwie to nawet nie miały one wstępu, gdy czuł się tak wspaniale. Jakby jego życie było jakąś bajką, nie prawdą, którą właśnie przeżywał. W najśmielszych snach nie wyobrażał sobie, że jego monotonne życie tak się zmieni. Aż tak.
- Jak jest tam skąd pochodzisz? - zapytał nagle, chcąc zagaić dalszą rozmowę, ale będąc też zwyczajnie ciekawym jak świat wygląda poza tym, co widział. Bo przecież widział go niewiele. Przy okazji jakoś niekomfortowo czuł się wyrażając takie pozytywne emocje raz za razem. Szczególnie, że wydawały mu się one na swój sposób intymne, zbyt prywatne, by czuć się swobodnie z tak otwartą ekspresją ich.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Kakita Asagi
Gracz nieobecny
Posty: 1834
Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
Wiek postaci: 28
Ranga: Samuraj (Hatamoto)
Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan
GG/Discord: 9017321
Multikonta: Hayabusa Jin
Lokalizacja: Wrocław

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kakita Asagi »

  Ukryty tekst
<ZT Asagi>
0 x
Obrazek

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.


Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
  • Mokoto (walczyła na Murze)
  • Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
  • Inari (była uczennicą Seinara)
  • Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Kaiko
Postać porzucona
Posty: 185
Rejestracja: 29 gru 2019, o 15:02
Wiek postaci: 18
Ranga: Wyrzutek D
Krótki wygląd: Białe włosy nieumiejętnie przystrzyżone, oczy o barwie jasnego złota, rekinie zęby. Niewysoki, drobny, ubrany w proste, mało krzykliwe ubrania
Widoczny ekwipunek: Dwa Shuang Gou przytroczone do pasa po jednym na bok, czarna, duża torba na lewym pośladku, podłużne coś zawinięte w materiał i szczelnie związane - noszone na plecach, niczym plecak
GG/Discord: 1032197 / Ray#8794
Multikonta: -

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Kaiko »

Oczekiwał takiej odpowiedzi. Nie znał się na Iryojutsu, ale już wiedział, że jest w stanie wyleczyć z naprawdę ciężkich obrażeń. Poziom umiejętności tamtego medyka z Oniniwy był naprawdę godny podziwu. W końcu gdyby nie on, to Akahoshi byłby pewnie martwy. I nie tylko on. Kaiko liczył, że Miko potrafi coś na podobnym poziomie i wiele się nie pomylił. Trochę szkoda, że nie potrafiła uleczyć uciętych kończyn, chociaż niekoniecznie to było "odtworzenie", a połączenie ich na nowo z cialem. O ile coś takiego było w ogóle możliwe. Tak czy siak, tego typu rana wydawała mu się najcięższa psychicznie, więc nawet jeżeli na chwilę, to nie chciał być kaleką bez ręki czy nogi. Jednak reszta przypadków... o ile jego obrażenia nie miały być na stałe, to nie miał nic przeciwko treningowi, który zwyczajnie by go doprowadzał do granicy śmierci. Mieli możliwości, więc czemu z nich nie skorzystać? Nikomu przecież krzywda się nie działa. No, przynajmniej na stałe, a ból nie przeszkadzał Kaiko, jeżeli nagroda była tak wielka.
Na ten moment nie chciał nic z tego planu przedstawiać samej Mikoto. Wolał najpierw porozmawiać o tym z Kenseiem, a dopiero później spróbować przekonać dziewczynę, że to dobry plan. Determinację miał wielką, tak samo jak wdzięczność, że ktokolwiek chciał mu pomóc osiągnąć marzenia. Nie chciał ich nadwyrężać, chciał zrobić co w jego mocy, aby jak najszybciej nie być ciężarem. Jeżeli ceną było codzienne przeżywanie agonii, to był gotów ją zapłacić. Domyślał się, że to dobrze zrobiłoby nie tylko jego umiejętnościom, ale także charakterowi, który natychmiast popadał w płomienie, gdy sytuacja robiła się gorąca. Przyzwyczajenie się do bólu, do walki, do smaku porażki... to mogło być kluczowym elementem, dzięki któremu w przyszłości mógł radzić sobie lepiej, wiedząc ile kładzie na szali. Nawet jego wytrzymałość by wzrosła przez taką rutynę.
- Wydaje mi się, że Iryojutsu to jedyny właściwy sposób wykorzystania chakry. - rzucił dosyć enigmatyczną wypowiedź, chociaż ton miał lekki i pewny siebie. - W Oniniwie widziałem bestię stworzoną z chakry. Jej uosobienie. Widziałem też wiele technik, a każda z nich zaprojektowana, by zabijać. Zupełnie tak, jakby miały w sobie cząstkę tego demona, którego pierwszym instynktem była destrukcja. Wiesz... wydaje mi się, że chakra jest zła u podstaw. Wywodzi się od zła i niszczy ludzi. Tylko Iryojutsu... tylko ono wydaje się być pozbawione tego zła. A może nie? W końcu pewnie z pomocą Iryojutsu Antykreator został wskrzeszony... - na początku mówił jeszcze do Miko, ale z czasem jego słowa coraz bardziej brzmiały, jak gadanie do siebie lub po prostu głośne myślenie. Ocknął się jednak za chwilę, nie do końca zadowolony, że zaczął dosyć ciężki i, dla niego, nieco niekomfortowy temat. W końcu sam chciał opanować chakrę, ale czy na pewno powinien? Czy nie było to niebezpieczne w jego przypadku? Tego nie wiedział.
Ciężko było mówić o gościnności Kaiko, gdy on nie tyle gościł, co chciał ludzi wręcz więzić uprzejmością, by tylko zostali z nim na dłużej. Cieszył się, gdy zamierzali zostać na dłużej, potrzymać mu towarzystwa. W kilka osób zawsze było raźniej, ale co ważniejsze, ciekawiej. Nienawidził się nudzić, a z kompanem lub kompanką u boku zawsze dało się coś wymyślić, by zwyczajnie przerwać znużenie. Inna sprawa, że przy kimś w ogóle go nie odczuwał.
- To nie moja świątynia. Jestem w niej takim samym gościem, jak ty. Takie miejsca są dla każdego, kto tylko ich potrzebuje. A po za tym, to będę szczęśliwy, że jest nas więcej. Im więcej, tym lepiej. - odparł lekko i wzruszył ramionami, bo właściwie nie mówił, jak dla niego, niczego niezwykłego. To nie był jego dom, ani jego świątynia. On w niej jedynie zamieszkiwał, a w zamian opiekował się budynkiem i podwórkiem. I tyle. Jeżeli ktoś by chciał, to mógłby zamieszkać z nim. Dopóki nie działał na szkodę tego miejsca, dopóty nie było problemu.
Hyuo brzmiało z początku niezwykle intrygująco. Kraina, w której panuje wieczna zima. Wszędzie jest śnieg i lód, klimat surowy, nieprzystępny, a całość odłączona od reszty świata, bo jest wyspą. Całkiem logicznie brzmiało to, że Yuki słabo znosili upały, a doskonale mrozy, ale i tak zaskoczyło to nieco Kanamurę. Raczej przyjmował, że wszyscy wszędzie są podobnie przystosowani do warunków pogodowych, ale jednak nie. Czy to oznaczało, że sam był przystosowany do czegoś lepiej? W Antai... nie było tak skrajnych temperatur, ani zjawisk. Przelotne burze, opady, wichury, ale nic co by zdarzało się szczególnie często. Nic, co byłoby wręcz przez cały rok. Po chwili zastanowienia, Hyuo okazywało się niezwykle nudnym miejscem. To samo przez cały rok. Kaiko żył w tym samym miejscu całymi latami i było to nieprzeciętnie nużące, więc jednakowy krajobraz wszędzie i zawsze nie brzmiał... ciekawie. I ograniczał też wrażenia, których można było zaznać. Teraz Kaiko powoli rozumiał dlaczego Miko tak lubiła plażę. Raczej nie na co dzień mogła spacerować nimi, skoro u nich był śnieg. Inaczej czuć było wiatr, promienie słońca i chłodną, morską wodę.
- Ciekawe czy klan Yuki włada lodem, bo tam mieszka czy mieszka tam, bo włada lodem? - pytanie na zasadzie "kura czy jajko?", ale rzeczywiście zastanawiał się na ile był to wybór miejsca, a na ile... chakra ukształtowała się przez miejsce, w którym była. Mało wiedział o niej, więc miał pełno różnych pytań, które z perspektywy kogoś, kto chakrą władał na co dzień, były pewnie głupie. - Pomieszkasz trochę w Antai i zaraz się opalisz. Tutejsze słońce bywa bezlitosne, a szczególnie nad wodą. - rzucił wesoło i roześmiał się. Najczęściej słońce go porządnie spiekało, gdy łowił ryby na środku stawu czy na wybrzeżu. Nawet jak ćwiczył całymi dniami na zewnątrz, to tak się nie opalał, jak nad wodą. W sumie... ćwiczył w większości między drzewami, a też robił sobie przerwy w cieniu, więc mogło mieć to znaczenie.
Zrobiło się naprawdę niezręcznie, gdy Miko przeszła do przodu. Ale tylko na chwilę. Stanęła naprzeciwko niego, a jego wzrok był na poziomie... jej biustu. Speszony odwrócił wzrok na bok, jednak dziewczyna uniosła jego brodę, by móc lepiej przyjrzeć się fryzurze. I w ten sposób uratowała sytuację, bo mógł patrzeć na jej twarz albo gdzieś w górę. Zatem patrzył w niebo, co chwilę jedynie spoglądając na swoją tymczasową fryzjerkę. Nie zwrócił uwagi na jej ostrzeżenie odnośnie potencjalnej utraty oka, ale usłyszał, że woli tutejszy klimat. W sumie nie dziwił jej się.
- Mieszkam tutaj odkąd pamiętam i raz w życiu byłem w podróży. A jednak mimo tego tutejszy klimat lubię najbardziej. Karmazynowe Szczyty są ładniejszym regionem, ale nie tak przyjemnym jak Wietrzne Równiny. Trochę tutaj nudno przez brak jakiejś wyjątkowości, jednak cztery pory roku brzmią i tak ciekawiej, niż wieczna zima. - a może po prostu lubił Antai dlatego, że był do tego miejsca niezwykle przywiązany? Tego nie wziął pod uwagę. Szybko jednak spoważniał, gdy do głowy przyszedł mu inny, istotniejszy temat niż pogoda. Wlepił oczy w Miko, uważnie ją badając, zastanawiając się czy powinien o to pytać. Ale... czemu nie?
- Mówiłaś, że najpierw musisz zostać pełnoprawną członkinią rodu Yuki. To znaczy... yyy... że teraz cię... no wiesz... nie uznają? Bo nie władasz lodem? - czuł, że to dosyć delikatny temat i trochę dziwnie było tak pytać, ale naprawdę był ciekaw czy rzeczywiście świat klanów ninja był tak surowy, aby nie uznać kogoś za rodzinę, bo nie ma predyspozycji do Kekkei Genkai. To tez budziło pewne pytanie w Kanamurze czy i on nie jest przypadkiem tak porzuconym dzieckiem. Klanowiczem z góry skazanym na porażkę? Nie, to było nielogiczne, bo został w końcu porzucony jako niemowlę.
0 x
#FFCC66
Popieram kasację Henge i Kawarimi, a nawet Genjutsu.
Obrazek
"Never to retreat
Mystery and wonder
Messy hearts made of thunder"
Awatar użytkownika
Mikoto
Postać porzucona
Posty: 341
Rejestracja: 10 paź 2020, o 15:37
Wiek postaci: 24
Ranga: Wyrzutek A
Krótki wygląd: - Niska i drobna
- Białe włosy
- Niebieskie oczy
Widoczny ekwipunek: - Wielki wachlarz na plecach
- Duża torba przy pasie
Multikonta: Rida

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mikoto »

0 x
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Od czasu kiedy cała grupa się zadomowiła w świątyni Susanoo, minęło już dobre kilka miesięcy. Przez ten czas dużo zdążyło się zmienić: Natsume zdołał się na spokojnie wyleczyć ze wszelkich obrażeń które otrzymał pod Oniniwą, a nawet przez ten czas który spędził na rekonwalescencji zdołał przekuć na zwiększenie swojej siły fizycznej - w efekcie, pomimo niewielkiego wzrostu, było po nim widać że nie jest byle chuderlakiem, a jego ramiona potrafią wydobyć z siebie zaskakującą moc. Póki co nie zaczynał jeszcze żadnego poważnego treningu z Kaiko i Mikoto - chciał przede wszystkim skupić się na poznaniu ich, obserwacji i rozpoznaniu tego, gdzie mają najwięcej ubytków. Miał już dość dobre pojęcie na temat charakterów swoich uczniów, oraz miał pomysł na najlepsze rozplanowanie ich szkolenia. Będzie tylko potrzebować trochę czasu.
Cóż, przynajmniej tyle że chwilowo miał odrobinę czasu dla siebie - Kaiko udał się na kilka godzin do pobliskiego miasta w celu zdobycia kilku potrzebnych przedmiotów, podczas gdy Mikoto wybrała się na jedną ze swoich misji. Yuki więc miał przynajmniej cały początek dnia na spokojne przygotowanie się do codziennych zajęć. Od kiedy wprowadził się do świątyni jako nowy rezydent, praktycznie stał się kolejnym z opiekunów starego punktu kultu - w przeciwieństwie do Kanamury jednak, Yuki rzeczywiście respektował aspekty duchowe i religijne, co mogło objawiać się tym że zajął się odnowieniem całej części świątyni z kaplicą Susanoo, i codziennie w niej medytował, paląc odpowiednie kadzidła. Może w świecie shinobi taka duchowość była rzadka lub zupełnie zbędna, ale Natsume akurat czuł się z tym dość komfortowo.
Po zajęciu się podstawowymi zajęciami wokół świątyni, jak przenoszenie wody, przygotowywanie drewna, zjedzenie posiłku i zapalenie kadzidła przy ołtarzu, białowłosy udał się tradycyjnie na plac treningowy, gdzie stanął przed dużym pniem, na którym trenował taijutsu - po kilku miesiącach oklepywania go dzień w dzień, widać było już na nim dużo śladów uszkodzeń i zmaltretowanie materiału. Mężczyzna aktualnie był ubrany tylko w hakamę i sandały shinobi, pozostawiając swój pokryty setkami blizn tors odsłonięty na widok - w tej okolicy i tak mało kto się pojawiał, a o jego obrażeniach wiedziało tylko kilka osób na krzyż.
Mężczyzna zaczął więc swoje szkolenie, uderzając pień w równych odstępach czasu, cały czas zmieniając kąt uderzeń, punkty zadawania ciosów, oraz sposób wyprowadzania ataków: czasem atakował normalnie, za pomocą pięści, w innych momentach uderzał otwartymi dłońmi w sposób mogący kojarzyć się z atakami harite stosowanymi w zawodach sumo, a w jeszcze innych momentach wykonywał iście akrobatyczne podskoki i kopniaki. Cały czas starał się zachować skupienie i obserwować własne ruchy, by wyłapać momenty w których mógł popełnić jakieś głupie błędy.
W pewnym momencie jednak usłyszał coś dziwnego. Jak gdyby... ktoś się zbliżał od tyłu. Gdyby to był Kaiko lub Mikoto, raczej nie skradaliby się w taki sposób. Udawał jednak, że nic nie zauważył, żeby upewnić się czy ten ktoś nie spróbuje zaatakować go od pleców. To jednak nie nastąpiło, a wręcz przeciwnie - ktoś podszedł i spróbował nawiązać rozmowę.
Natsume obrócił się powoli w stronę przybysza, którą okazała się być niebieskowłosa dziewczyna, przyodziana w podróżny strój i uzbrojona jak shinobi. Chociaż nadal wyglądała młodo, widać było że nie była ona już młodą dziewczyną - trzymała się jednak dzielnie.
Uśmiechnął się delikatnie, przy okazji gładząc się po dość już wyrośniętej brodzie.
-Można tak powiedzieć - powiedział w końcu. - Aktualnie, jestem praktycznie opiekunem tej świątyni, uczę tu dość żywotny duet. W tej chwili może ich nie ma, ale za niedługo pewnie wrócą.
Dziewczyna przeprosiła za przerwanie jego treningu, na co lekko ruszył ręką, chcąc w ten sposób pokazać że nic takiego się nie stało. Ćwiczył teraz głównie z przyzwyczajenia i braku lepszego zajęcia, więc skoro mógł z kimś porozmawiać i zaproponować odpoczynek w świątyni, to nie było problemu z oderwaniem się od tego.
Wtedy dziewczyna się przedstawiła. A Yuki dodał dwa do dwóch.
... Mei?...
Oczywiście, dzięki doświadczeniu w zagrywkach mentalnych i dyplomacji, był w stanie opanować swoją mimikę, tak że dziewczyna nawet nie powinna zauważyć tego że białowłosy na krótką chwilę zamarł.
Los potrafił być naprawdę bardzo przewrotny.
-... Moi uczniowie i wszyscy wokół mnie znają mnie jako Akahoshi Kensei.
Na jego twarzy ponownie pojawił się lekki uśmiech, kiedy dziewczyna skomentowała jego kolor oczu. Oczywiście że wyglądają zupełnie tak jak oczy osoby którą zna. W końcu prawdopodobnie ta osoba, o której aktualnie mówiła, w tej chwili stała przed nią. Mężczyzna następnie zwrócił głowę w stronę Hachiro, i w podobny sposób jak lis skinął do niego głową. Podszedł dwa kroki bliżej i wskazał na świątynię.
-Jeżeli zechcesz na spokojnie odpocząć, zapraszam. Trasa do tej świątyni nie należy do najłatwiejszych, a nosisz przy sobie sporo oręża. Dom Susanoo jest otwarty dla każdego.
A inna sprawa, że jeżeli zamierzał porozmawiać z Mei na poważnie, lepiej nie robić tego na otwartej przestrzeni. Może na pierwszy rzut oka zdawało się, że są tu teraz sami, ale paranoja Natsumego zawsze nakazywała mu zachować wszelkie środki ostrożności zanim przejdzie do tematów które powinny zostać zachowane jako sekret. Zresztą, temat taki jak ten lepiej omówić przy herbacie - mógł utrzymywać sekret przed wszystkimi innymi, ale jeśli to rzeczywiście była Mei... to chyba lepiej będzie, jeśli się dowie z kim teraz rozmawia i dlaczego jest tak a nie inaczej...
0 x
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Mając w końcu pewność tego, z kim ma do czynienia, Natsume nie bardzo wiedział jak powinien się zachowywać oraz co powinien odczuwać - z jednej strony, oczywiście, cieszył się że znowu miał możliwość spotkać się ze swoją (znów) zaginioną siostrą i chciał z nią porozmawiać o tym, co się z nią działo przez czas największych wojen w historii wysp. Z drugiej jednak... nie mógł pozbyć się odczucia niepokoju. Dziewczyna pojawiła się tu zupełnie nagle, na podstawie tylko i wyłącznie własnego przeczucia natrafiając idealnie w tak oddalone miejsce - które Yuki specjalnie obrał jako nową rezydencję głównie dlatego, że nikt nigdy się tu nie zapuszczał. Jeżeli Mei była w stanie odnaleźć go w tak odosobnionym miejscu, to równie dobrze w każdej chwili mógł się tu napatoczyć jakiś inny shinobi lub podróżnik, który zdołałby przekazać Cesarstwu dokładne położenie miejsca gdzie może się ukrywać Natsume.
A to była ostatnia rzecz o jakiej marzył. W najlepszym przypadku zostałby aresztowany, lub oficjalnie skazany na wygnanie, podobnie jak jego poprzednik - Gareki. W najgorszym - po prostu zostałby zabity na miejscu, albo musiałby zabijać swoich pobratymców w celu utrzymania się z dala od Cesarstwa. Bo jeśli pojawiłyby się informacje, że Natsume dalej żyje, mogliby się pojawić ludzie mówiący o tym że powinien on wrócić na tron... co spotkałoby się z furią aktualnego rządzącego. A choć Satoshi był gładkosłownym i charyzmatycznym politykiem, był zarazem wilkiem w ludzkiej skórze.
Kiedy Mei wspomniała o tym, że znalazła świątynię głównie dzięki pomocy jej lisa, mężczyzna delikatnie uniósł brwi w wyraźnie pytającym wyrazie twarzy. Nie kwestionował rzecz jasna że taka możliwość istniała - był po prostu zaskoczony, że Hachiro miał tak wyczulony węch, że zdołał wyłapać obecność kogoś kogo nie widział od dobrej dekady z tak dużej odległości.
-Istnieje wielu ludzi, którzy chcą służyć kami lub opiekować się ich przybytkami. Jedni są bardziej religijni, inni mniej - najważniejsze, że ostatecznie mogą odpocząć pod okiem niebiańskiego strażnika. - odpowiedział w nieco mnisi sposób, co w sumie dobrze pasowało do jego codziennego odzienia, wzorowanego na szatach wędrownych mnichów shukke. - A co do ustronności tej świątyni, to tylko jeden z elementów jej uroku. Osobiście bardzo lubię tę ciszę i samotnię - jeśli jednak pojawi się gość, nie omieszkamy go przyjąć.
Chociaż spokojnie mógł zareagować na ruch Mei i chwycenie go za dłoń, to zdecydował się jednak tego nie robić - i tak zamierzał z nią porozmawiać wewnątrz świątyni, a uniki i wykręcanie się tylko sprawiłyby że zacząłby wyglądać podejrzanie. Dlatego też pozwolił się ująć za dłoń, i oczywiście bez problemu zobaczył zaskoczenie na twarzy dziewczyny - Yuki był w pełni świadom niskiej temperatury swojego ciała, co zresztą też wyjątkowo zaskakiwało Kaiko i Mikoto. Jednak akurat Mei znała przyczyny takiego chłodu w dotyku Natsumego - sam jej opowiedział o testach, które przeprowadziły na nim tygrysy aby ułatwić mu funkcjonowanie na Hyogashimie.
Na komentarz o "zjedzeniu ziół" nawet nie drgnęła mu powieka - zrozumiał jednak, że dziewczyna domyśliła się kim jest. Na pytanie o jego przynależność zaś odpowiedział prosto.
-Krwią? Tak. Przynależnością?...
Lekko odwrócił głowę.
-... już nie.
Ruszył spokojnie w stronę świątyni, patrząc tylko na moment czy Mei za nim podąża. Kiedy dotarli do wejścia, spokojnie zdjął sandały w genkanie i ruszył w stronę części mieszkalnej, gdzie poza małą sypialnią Kaiko i przestrzenią życiową (w której na futonach sypiali Mikoto i Natsume, co zresztą objawiało się również stojącymi przy jego futonie trzema mieczami), znajdowało się też palenisko i swoista "część kuchenna". Sięgnął po jeden z metalowych imbryków, które pamiętały jeszcze poprzedniego opiekuna świątyni, Etsuyę, nalał do niego wody i postawił nad wciąż utrzymującym się od gotowania śniadania żarem, do którego dodał kawałki drewna. Pokazał też Mei aby usiadła przy stole, samemu zaś sięgnął po dwie czarki i pojemnik ze sproszkowaną matchą.
-Sam rzadko pijam herbatę. Preferuję najzwyklejszą w świecie wodę - chociaż napar z igieł sosny również działa znakomicie.
0 x
Awatar użytkownika
Mei
Posty: 454
Rejestracja: 3 cze 2019, o 11:33
Wiek postaci: 30
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Niewysoki wzrost, niebieskie do pasa włosy oraz oczy z heterochromią. Lewe szkarłatne, zaś prawe koloru lodowego sopla. Budowa ciała szczupła, skóra śnieżnobiała o niskiej temperaturze. Strój miko. W skrócie młody wygląd jak na 29 lat.
Widoczny ekwipunek: Jedną z bardziej widocznych rzeczy jest wachlarz noszony przez kobietę na plecach. Zaraz po nim uplasowała się duża torba znajdująca się pod nim. Poza nimi ma jeszcze dwie kabury, każda przypada na jedno udo (od czasu do czasu są widoczne spod ubrania). Do kompletu dochodzą rękawiczki z ochraniaczami, a także sznureczek obwiązany na ręce z kluczykiem zawieszonym na nim.
GG/Discord: Mei#0402
Multikonta: Yona

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Mei »

0 x
Obrazek Kolor wypowiedzi || Głos Mei Przydział misji D-B
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Zapomniana świątynia Susanoo

Post autor: Natsume Yuki »

Yuki spojrzał spokojnie na należącego do Mei lisa, który zaczął tłumaczyć w jaki sposób odnalazł położenie tej świątyni. Czyli Mei była tu już jakiś czas temu, tylko po prostu przechodziła przez klif, a w tym czasie Hachiro zauważył ten ukryty pośród drzew stary chram Susanoo. Jeżeli to prawda, to chociaż istniała pewna szansa że jak na razie nikomu raczej nie przyszłoby do głowy szukać go w tym miejscu - tak jak zgodnie z prawdą wspomniał niebieskowłosej, gości w tej świątyni praktycznie nie było nigdy, a jedynymi osobami kręcącymi sie po okolicy byli Kaiko, Mikoto i on sam. Możliwe więc, że rzeczywiście natrafiła na niego przez zupełny przypadek, co na dłuższą metę było najlepszą możliwością.
-Rozumiem - odparł spokojnie na słowa Hachiro. Widać było, że zupełnie nie był zaskoczony faktem tego że zwierzęta potrafią mówić... co dla wielu zwykłych zjadaczy chleba pewnie skończyłoby się szokiem zmieszanym z kilkugodzinnym otumanieniem. Yuki po prostu zdążył do takich zjawisk przywyknąć. - Nie znam się na zdolnościach lisów, lecz wierzę że macie sposób na widzenie świata w bardziej zaawansowany sposób. W końcu sami jesteście wysłannikami Inari, czyż nie? Kto lepiej może wiedzieć o łączności między światem duchowym i rzeczywistym, jeśli nie wy?
Natsume spojrzał w stronę Mei, która skomentowała jego połączenie ze świątynią - co tylko spotkało się z cichym parsknięciem śmiechem ze strony białowłosego brodacza.
-To nie ono służy mnie, a ja jemu, tak szczerze - powiedział żartobliwie. - Pośrednio stałem się jednym z opiekunów tego przybytku, a że taki styl życia mi pasuje, to tylko tym lepiej dla mnie. Brakowało mi tego spokoju, który mam tutaj codziennie. Tej... monotonności. Funkcjonowania z dnia na dzień w ten sam sposób, wedle określonego planu. Jest to na swój sposób bardzo uspokajające.
Wypuścił głośniej powietrze przez nos, przy okazji odwracając wzrok by spojrzeć w bliżej nieokreśloną przestrzeń.
-Może i mam tylko trzydzieści parę lat, ale i tak swoje w życiu już zobaczyłem i wycierpiałem. Potrzebowałem czegoś takiego.
Kiedy weszli do części mieszkalnej, Natsume zajął się przygotowywaniem matchy i gorącej wody, przy okazji odpowiednio zachowując rytuały związane z parzeniem tego napitku - w końcu skoro miał teoretycznie teraz być mnichem, to lepiej żeby utrzymywał zasady obowiązujące opiekunów świątyń. Mężczyzna nasypał odpowiednią ilość zielonego proszku do dwóch pucharków, po czym przygotował specjalne mieszadełko, aby móc później poprawnie roztworzyć herbatę we wrzątku. Zarazem też postawił na stoliku małe naczynko, w którego środku znajdowało się kilka kawałków mochi - co jakiś czas Kaiko przygotowywał mąkę ryżową z zapasów które pozostawały z produkcji świątynnego sake, a z tego można było później zrobić albo mochi, albo dango - Yuki preferował to pierwsze, więc i to zaproponował. Sam też nie omieszkał się poczęstować kawałkiem kleistego ciastka, posypanego proszkiem sojowym.
-Dlaczego? Bo Ty chcesz się napić herbaty, więc nie wypada żebyś robiła to sama - powiedział spokojnie, uśmiechając się lekko pod brodą. - Poza tym, zawsze jest to okazja by przekąsić trochę mochi. A to akurat mógłbym jeść kilogramami.
Następnie spojrzał prosto na Mei, bez żadnych emocji na jego twarzy.
-Chcesz odpowiedź oficjalną, którą stosuję jako Akahoshi Kensei?...
Nachylił się lekko, nadal z wyjątkową chłodną powagą wyrysowaną na obliczu.
-... czy tę nieznaną, która mówi o zniknięciu Yukiego Natsume?
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Antai”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości