Shitchi no kyanpu
Re: Shitchi no kyanpu
MG: Yamanaka Inoshi
- Najznamienitszy z rzemieślników
Ushii jak co dzień przechadzał się po Shitchi no kyanpu. Ta niewielka wioska szybko stała się dla niego centrum świata. Początkowo myślał że łatwo znajdzie osoby które pomogą mu w rozwijania umiejętności, jednak okazało się że nie jest to takie łatwe. W związku z dużą ilością wolnego czasu i brakiem pomysłów na dalszy trening postanowił znaleźć jakieś konstruktywne zajęcie. Gdy zobaczył przybite metalowymi gwoźdźmi ogłoszenie, nie zastanawiał się długo. Jeszcze rok temu jego rodzina utrzymywała się głównie z poszukiwani i hodowli ziół. Ceny za zielony towar są stosunkowo wysokie, niestety brak na nie klientów. Jeśli zadanie tego "Wielkiego Anzai Akihiro" jest związane z poszukiwaniem jakiegoś składnika to Ushii jest jednym z lepszych kandydatów do jego wykonania. Chłopak w związku z swoim podekscytowaniem, poważnie potraktował groźbę zawartą w ogłoszeniu i natychmiast udał się na bagna. Podróż jednak trwała dłużej niż przewidywał z powodu źle obranego kierunku trasy. Z trafieniem do chatki na bagnie mogli by mieć problemy nawet doświadczeni tropiciele. Zleceniodawca początkowo chciał się pozbyć się zainteresowanego, ponieważ był rozczarowany jego wyglądem. Ushii jednać zdążył zjednać sobie gospodarza, rozpoznając kilka rzadkich składników alchemicznych i schlebiając ich posiadaczowi. Anzai Akihiro bardziej cenił sobie czas niż standardy, toteż mimo wątpliwości, był bliski powierzeniu dziecku swojej misji. Przeszkodziło mu w tym pukanie do drzwi i wizyta kolejnej osoby zainteresowanej zadaniem zamieszkującego bagna mistrza.
- Najznamienitszy z rzemieślników
Ushii jak co dzień przechadzał się po Shitchi no kyanpu. Ta niewielka wioska szybko stała się dla niego centrum świata. Początkowo myślał że łatwo znajdzie osoby które pomogą mu w rozwijania umiejętności, jednak okazało się że nie jest to takie łatwe. W związku z dużą ilością wolnego czasu i brakiem pomysłów na dalszy trening postanowił znaleźć jakieś konstruktywne zajęcie. Gdy zobaczył przybite metalowymi gwoźdźmi ogłoszenie, nie zastanawiał się długo. Jeszcze rok temu jego rodzina utrzymywała się głównie z poszukiwani i hodowli ziół. Ceny za zielony towar są stosunkowo wysokie, niestety brak na nie klientów. Jeśli zadanie tego "Wielkiego Anzai Akihiro" jest związane z poszukiwaniem jakiegoś składnika to Ushii jest jednym z lepszych kandydatów do jego wykonania. Chłopak w związku z swoim podekscytowaniem, poważnie potraktował groźbę zawartą w ogłoszeniu i natychmiast udał się na bagna. Podróż jednak trwała dłużej niż przewidywał z powodu źle obranego kierunku trasy. Z trafieniem do chatki na bagnie mogli by mieć problemy nawet doświadczeni tropiciele. Zleceniodawca początkowo chciał się pozbyć się zainteresowanego, ponieważ był rozczarowany jego wyglądem. Ushii jednać zdążył zjednać sobie gospodarza, rozpoznając kilka rzadkich składników alchemicznych i schlebiając ich posiadaczowi. Anzai Akihiro bardziej cenił sobie czas niż standardy, toteż mimo wątpliwości, był bliski powierzeniu dziecku swojej misji. Przeszkodziło mu w tym pukanie do drzwi i wizyta kolejnej osoby zainteresowanej zadaniem zamieszkującego bagna mistrza.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Shitchi no kyanpu
Kao spojrzał na dziewczynę nieco zaskoczony. "Dziękuję"? Przecież to nie on uratował Ichiro. Jeśli kupujemy makaron ryżowy, który dostaliśmy za rozsądną cenę, dziękujemy temu który nam go wręczył, a nie temu, który wyhodował ryż. "Do usług." - po tych słowach uśmiechnął się uprzejmie i ukłonił lekko. Został już tylko jeden element którym należało się zająć - chłopak, który przebiegł do młodego Inuzuki i tym samym, w pewien sposób, uratował swojego przyjaciela. A może brata? Ciężko powiedzieć. "Był z wami jeszcze jeden chłopiec, prawda? To on mnie wezwał i w tej chwili pewnie niezwykle się martwi. Spróbuję odnaleźć go tam gdzie go zostawiłem, przy gabinecie Kiry, ale gdybym go tam nie znalazł, wiecie może gdzie mieszka? I jak ma na imię? Myślę, że powinien wiedzieć, że wszystko jest już w porządku." Po tych słowach, Inuzuka słucha uważnie i dziękuje za wszelkie informacje jakie w ten sposób uzyska, a później... szuka chłopca. Kiedy go odnajdzie, przekazuje mu informacje, wszystkie które może - Ichiro jest w stabilnym stanie, został odesłany do kliniki na regenerację i obserwację... a później wraca do Kiry. Pomimo, że mógłby przysiąc, iż minęła wieczność, w rzeczywistości nie minęło aż tak wiele czasu. Jeszcze mniej niż zwykle nie przeszkadzało mu spędzenie reszty dnia w klinice. Cała ta przygoda upewniła go w jednym - nie irytował go brak wiary innych w jego umiejętności i nie przeszkadzało mu siedzenie w klinice. Chciał jednak uzdrawiać innych, bo ani pokrzepianie starszego Inuzuki, ani podziękowania dziewczyny nie mogły się dla niego równać z uczuciem które go wypełniło kiedy dowiedział się, że Ichiro jest w stabilnym stanie. Tylko to się liczyło - ratowanie życia. Jeśli żeby móc to robić koniecznym było siedzieć godzinami w klinice i wpatrywać się w sufit, to niech tak będzie. Jeżeli było to niezbędne, żeby uratować chociaż jedno życie, to bezapelacyjnie było to tego warte.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Shitchi no kyanpu
MG: Yamanaka Inoshi
- Najznamienitszy z rzemieślników
Natychmiast po otrzymaniu zadania, udałem się w kierunku wspomnianym przez alchemika. Cieszyłem się teraz że zabrałem plecak z prowiantem. Zmartwienia dotyczące głodu lub braku wody mnie nie dotyczą. Na bagnie co prawda nie brakuje wody i pożywienia, ale w miejscu pełnym trujących składników lepiej nie próbować lokalnych specjałów. Pora była już co prawda późna ale spanie pod gołym niebem nie było dla mnie problemem. Wiele bardziej martwiące są plamy na narysowanej wskazówce i kwestia czy są wynikiem pomyłki. Z czasem jednak uznał że osoba takiego pokroju nie może się mylić, mimo iż wygląd notatki wskazywał coś innego. Dzięki tej podróży uświadomiłem sobie że bagna są doskonałym miejscem do moich treningów, pomyślał zadowolony Ushii. Moczary nie oferują co prawda nic poza wodą i odosobnieniem ale w tym przypadku są to najbardziej oczekiwane cechy. Przez to młody zbieracz bardziej przyłożył się do zapamiętywania terenu, w związku iż może to być dla niego przydatne w przyszłości. Gdy brak światła kompletnie uniemożliwił poszukiwania, chłopak przygotował sobie miejsce do spania. Blisko tego miejsca rosły grzyby spełniające niemal wszystkie kryteria alchemika, jedyną cechą której nie posiadały były szare plamy. Ushii nie zadręczał się brakiem sukcesu w poszukiwaniach, wręcz przeciwnie. Już znalazł poszukiwany składnik w swoim śnie. Gdy delikatny deszcz zbudził go, jego minę wypełniało niedowierzanie. Musiał kilkakrotnie się uszczypnąć by potwierdzić fakt jakim jest tajemnicze pojawienie się plam na pobliskich grzybach.
- Najznamienitszy z rzemieślników
Natychmiast po otrzymaniu zadania, udałem się w kierunku wspomnianym przez alchemika. Cieszyłem się teraz że zabrałem plecak z prowiantem. Zmartwienia dotyczące głodu lub braku wody mnie nie dotyczą. Na bagnie co prawda nie brakuje wody i pożywienia, ale w miejscu pełnym trujących składników lepiej nie próbować lokalnych specjałów. Pora była już co prawda późna ale spanie pod gołym niebem nie było dla mnie problemem. Wiele bardziej martwiące są plamy na narysowanej wskazówce i kwestia czy są wynikiem pomyłki. Z czasem jednak uznał że osoba takiego pokroju nie może się mylić, mimo iż wygląd notatki wskazywał coś innego. Dzięki tej podróży uświadomiłem sobie że bagna są doskonałym miejscem do moich treningów, pomyślał zadowolony Ushii. Moczary nie oferują co prawda nic poza wodą i odosobnieniem ale w tym przypadku są to najbardziej oczekiwane cechy. Przez to młody zbieracz bardziej przyłożył się do zapamiętywania terenu, w związku iż może to być dla niego przydatne w przyszłości. Gdy brak światła kompletnie uniemożliwił poszukiwania, chłopak przygotował sobie miejsce do spania. Blisko tego miejsca rosły grzyby spełniające niemal wszystkie kryteria alchemika, jedyną cechą której nie posiadały były szare plamy. Ushii nie zadręczał się brakiem sukcesu w poszukiwaniach, wręcz przeciwnie. Już znalazł poszukiwany składnik w swoim śnie. Gdy delikatny deszcz zbudził go, jego minę wypełniało niedowierzanie. Musiał kilkakrotnie się uszczypnąć by potwierdzić fakt jakim jest tajemnicze pojawienie się plam na pobliskich grzybach.
0 x
- Yamanaka Inoshi
- Postać porzucona
- Posty: 3431
- Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach. - Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie. - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4957
- GG/Discord: Tario#3987/64789656
- Multikonta: Hoshigaki Maname
- Aktualna postać: Jun
- Lokalizacja: Soso
Re: Shitchi no kyanpu
Po wykonaniu misji, kiedy Ichiro był już względnie zdrowy, Kaonajimi czuł się bardzo dobrze. Czy było to dzięki temu, że uratował komuś życie? A może dzięki promieniom słońca, które wdzięcznie oświetlały złotem cały krajobraz wioski po nadejściu deszczu, który kiedy spadał, możnaby przysiąc, że opłakiwał biednego chłopca. Nie miało to znaczenia. Czuł się dobrze. W dni takie jak ten, chłopak był po brzegi wypełniony determinacją. Przyszedł czas na trening.
Byli na polanie. W pobliżu płynął cienki strumyk rzeczki. Spokój tego miejsca wypełniał chłopca i jego towarzysza determinacją. Kao zaczął przybijać tarcze treningowe do drzew, ziemi i do czego tylko mógł. Po kilkudziesięciu minutach, plac treningowy był gotowy. Yaru spojrzał na Kao z niedowierzaniem. "To jest twoja wersja przydatnej techniki? Sikanie do celu? Sikanie na wrogów? To obrzydliwe." Kaonajimi tylko uśmiechnął się dziarsko. "To standardowa technika Inuzuka. Jeśli obsikasz wroga, będziemy mogli go łatwiej wyśledzić. Jeśli trafisz w oczy, oślepisz go na chwilę. Wierz mi lub nie, ale to będzie jedna z ważniejszych technik w naszym arsenale." Po tych słowach, Kao stanął wygodnie, skrzyżował ręce ma piersi i patrzył. Yaru niepewnie postawił pierwsze kroki, po czym wyskoczył, zrobił obrót w powietrzu i... obsikał niemalże wszystko w pobliżu. Wszystko, z wyłączeniem tarcz w które miał trafić, ale włączając Kaonajimiego - jego kurtkę i nagi tors. Shinobi szybko podbiegł do strumyka żeby się obmyć. "Nie przejmuj się, to moja wina, że stałem za blisko... no i kara za nienoszenie koszulki. Kontynuuj." Ninken skupił się bardziej. Tym razem wziął większy rozpęd, wyskoczył wykonał obrót w powietrzu i oddał mocz. Centralnie w górę. Wprost na swoją głowę. W pośpiechu dołączył do Kao przy strumyku. Po obmyciu się, raz jeszcze skupił się na zadaniu. Zrobił rozpęd, skok, obrót, sik - tym razem, było już nieźle. Nie trafił co prawda w cel, ani nawet blisko celu, ale to co mu wyszło wyglądało już prawie jakby było zaplanowane - strumyk żółtej cieszy poleciał prosto jak senbon. Wypełniło go to determinacją. Wiedział już, że jest to możliwe. Skupił się na zadaniu. Tym razem, przyjrzał się w którym kierunku jest tarcza. Chybił, ale wartki strumyk siuśków niemal musnął cel. Kao przyglądał się wszystkiemu z rosnącą satysfakcją. Po kilku próbach, ninkenowi udało się trafić w tarczę. Nie było to skoncentrowane ani specjalnie celne, ale trafiło w tarczę. Po kilku następnych próbach, udało mu się to powtórzyć. Zrobił sobie przerwę aby się napić. "Idzie Ci już nieźle. Nie spodziewałem się, że opanujesz tę technikę w jeden dzień, ale teraz... Teraz w to wierzę." Inuzuka uśmiechnął się. Przy następnych kilku próbach, Yaru trafiał już za każdym razem, bardzo blisko środka tarczy. Teraz przyszła pora na prawdziwy test - trafienie kilku celów jednocześnie. Początkowo, psiakowi wychodziło to gorzej niż wcześniej - zamiast trafić kilka celów, nie trafiał nawet w tarczę. Dopiero po wielu, wielu próbach, udało mu się opanować i to. Obaj okazywali niekrytą radość z tego sukcesu. Zaslugiwało to na świętowanie. Słońce zaczynało już zachodzić.
Cały świat oblany był pomarańczową poświatą zachodzącego słońca. Kao postanowił zrobić najpierw małe zakupy. Zmienił sporą część swojej garderoby. Nie licząc maski, rękawiczek i butów, zmienił cały swój strój. Wyglądał o wiele zbyt groźnie, by budzić zaufanie u pacjentów. Potrzebował bardziej... neutralnego stroju. Wybrał czarną koszulkę
Z jasnoszarymi pasami od górnej strony rękawów i spodnie podobne do poprzednich, ale całe czarne. Nie czuł się jednak komfortowo. Brakowało mu ciężaru jaki zapewniał płaszcz. Postanowił zawiązać sobie dwa skórzane, brązowe pasy skrzyżowane na piersi. W przyszłości mógł do nich doszyć kaburę na miecz, teraz były one tylko po to, żeby uściskiem imitować ciężar płaszcza. Wystarczyły. Zadowolony z tego co stworzył, postanowił w końcu wybrać się z Yaru na zaplanowaną kolację u znajomego który prowadził stoisko z Ramenem.
Ulice były wypełnione ludźmi, jak to często o tej porze dnia. Było zbyt późno na pracę na roli, bo słońce już zaszło. Dzielnica handlowa aż wrzała. Idąc nią, usłyszeli za sobą głos. "Kaonajimi!" - pytany odwrócił się. To Rei, dziewczyna którą poznał podczas swojej pierwszej misji. Podbiegła do niego. "Kaonajimi! Cieszę się, że cię złapałam! Mam... mam coś dla ciebie." - wyciągnęła z torby gruby, aksamitny, pomarańczowy szał. "Chciałabym, żebyś go przyjął. Sama go uszyłam. Jego kolor symbolizuje radość, entuzjazm i determinację... Wszystko, co przychodzi mi na myśl kiedy o Tobie myślę. Gdyby nie twój upór tego dnia, nie wiem co by się stało... Proszę, przyjmij go." - Kao wziął szał do ręki. Był niezwykły. Przewiewny, ale ciepły. Niewiarygodnie delikatny, ale mocny. Kao uśmiechnął się. "Pomarańczowy to mój ulubiony kolor, dziękuję." - po tych słowach Inuzuka uśmiechnął się i owinął szyję szalem. Dziewczyna szczęśliwa wróciła w kierunku domu. Kao i Yaru zaczęli iść dalej. "Dlaczego mi nic nie dała?" "Psy się nie ubierają." - Yaru naburmuszył się lekko, ale po chwili mu przeszło. Podeszli bowiem do stoiska. Pomimo tłumu, jedno miejsce było wolne, zarezerwowane. Gdy tylko Kao się ujawnił, właściciel zamilkł, a zanim prawie wszyscy. "Niech mnie obedrą ze skóry i ugotują, Kaonajimi!" - powiedział to niewysoki, ale nadrabiający szerokością właściciel lokalu. Był dosyć mocno opalony, co podkreślało szarość jego siwych włosów. "Drodzy państwo, przejście dla bohatera!" - powiedział, pokazując shinobiemu wolne miejsce. "Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać, chłopcze. Rozumiem uratować mi życie raz, ale dwa?! Gdyby nie ty, nie wiem co bym zrobił. Mój ukochany bratanek żyje i to twoja zasługa!" - po tych słowach wyciągnął aromatyczny, skwierczący kawałek mięsa, umiejscowił go na misce i podał Kaonajimiemu, który wiedział co z nim zrobić. "Yaru, ty szczwana bestio. Nie myśl, że o Tobie zapomniałem! Rozgośćcie się! " - człowiek zaczął zajmować się gotowaniem. Po kilku chwilach postawił przed Kaonajimim półmisek większy niż inne i wypełniony po brzegi. Zapach unoszący się z potrawy sprawiał, że nawet najbardziej najedzonej osobie zaczęłaby cieknąć ślinka. Nie na darmo właściciel był nazywany najlepszym kucharzem w Yusetsu. "Opowiadałem ci dlaczego przeprowadziłem się do tej osady? Bo Ty się tu przeprowadziłeś. Wiedziałem, że moje restauracje dadzą sobie radę zdalnie, ale Tobie musiałem sam gotować. Nadal pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Już czułem, że ulatnia się ze mnie życie. Czułem, że to koniec. Wtedy pojawiłeś się ty. Ja straciłem przytomność, ale słyszałem co zrobiłeś. Utrzymywałeś technikę leczącą tak długo, aż nie straciłeś przytomności." - w oczach mężczyzny pojawiły się łzy. "Inni ludzie nawet na mnie nie spojrzeli. Byłem nikim. Bezdomnym. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Ty jednak poświęciłeś się, żeby mnie uratować. Gdyby nie Ty i Yaru, nigdy by się mną nie zainteresowali. Kosztowało cię to tak wiele, że po tym sam trafiłeś do szpitala. To dzięki temu zmieniłem swoje życie. Dostałem drugą szansę. Założyłem restaurację. Wszystko co mam, zawdzięczam tobie. Dlatego też, nawet nie próbuj sięgać do kieszeni. Nie obrażaj mnie próbując mi płacić. Nie jesteś mi nic winien. A teraz, kiedy uratowałeś jeszcze mojego bratanka... Jesteś jak anioł stróż. Wiesz, że Ichiro chce zostać shinobim? Chce zostać lekarzem, tak jak ty! Jesteś jego bohaterem, moim jesteś już od dawna... Ale pewnie nie chcesz już wysłuchiwać moich kazań. Zjedz i wiedz, że możesz tu przychodzić kiedy chcesz. To jedno miejsce jest twoje i tylko twoje... i nigdy więcej nie próbuj mi zapłacić." - po tych słowach, otarł łzy o uśmiechnął się. Kao słyszał to już wiele razy. Nie miał oczywiście za złe Sarutobiemu że był mu wdzięczny, ale... Kao nie lubił wdzięczności. Czuł się przez nią zmieszany, niezręcznie. Wolałby zapłacić, niż wysłuchiwać jaki był wspaniały. Pochwały są rozpraszające. Żeby móc ratować innych, Kaonajimi musiał być skupiony. Po zjedzeniu, podziękował i jak zwykle, usłyszał: "To ja dziękuję. Ty nie jesteś mi nic winien." Po kolacji, mógł pójść do domu, aby w końcu się wyspać.
Byli na polanie. W pobliżu płynął cienki strumyk rzeczki. Spokój tego miejsca wypełniał chłopca i jego towarzysza determinacją. Kao zaczął przybijać tarcze treningowe do drzew, ziemi i do czego tylko mógł. Po kilkudziesięciu minutach, plac treningowy był gotowy. Yaru spojrzał na Kao z niedowierzaniem. "To jest twoja wersja przydatnej techniki? Sikanie do celu? Sikanie na wrogów? To obrzydliwe." Kaonajimi tylko uśmiechnął się dziarsko. "To standardowa technika Inuzuka. Jeśli obsikasz wroga, będziemy mogli go łatwiej wyśledzić. Jeśli trafisz w oczy, oślepisz go na chwilę. Wierz mi lub nie, ale to będzie jedna z ważniejszych technik w naszym arsenale." Po tych słowach, Kao stanął wygodnie, skrzyżował ręce ma piersi i patrzył. Yaru niepewnie postawił pierwsze kroki, po czym wyskoczył, zrobił obrót w powietrzu i... obsikał niemalże wszystko w pobliżu. Wszystko, z wyłączeniem tarcz w które miał trafić, ale włączając Kaonajimiego - jego kurtkę i nagi tors. Shinobi szybko podbiegł do strumyka żeby się obmyć. "Nie przejmuj się, to moja wina, że stałem za blisko... no i kara za nienoszenie koszulki. Kontynuuj." Ninken skupił się bardziej. Tym razem wziął większy rozpęd, wyskoczył wykonał obrót w powietrzu i oddał mocz. Centralnie w górę. Wprost na swoją głowę. W pośpiechu dołączył do Kao przy strumyku. Po obmyciu się, raz jeszcze skupił się na zadaniu. Zrobił rozpęd, skok, obrót, sik - tym razem, było już nieźle. Nie trafił co prawda w cel, ani nawet blisko celu, ale to co mu wyszło wyglądało już prawie jakby było zaplanowane - strumyk żółtej cieszy poleciał prosto jak senbon. Wypełniło go to determinacją. Wiedział już, że jest to możliwe. Skupił się na zadaniu. Tym razem, przyjrzał się w którym kierunku jest tarcza. Chybił, ale wartki strumyk siuśków niemal musnął cel. Kao przyglądał się wszystkiemu z rosnącą satysfakcją. Po kilku próbach, ninkenowi udało się trafić w tarczę. Nie było to skoncentrowane ani specjalnie celne, ale trafiło w tarczę. Po kilku następnych próbach, udało mu się to powtórzyć. Zrobił sobie przerwę aby się napić. "Idzie Ci już nieźle. Nie spodziewałem się, że opanujesz tę technikę w jeden dzień, ale teraz... Teraz w to wierzę." Inuzuka uśmiechnął się. Przy następnych kilku próbach, Yaru trafiał już za każdym razem, bardzo blisko środka tarczy. Teraz przyszła pora na prawdziwy test - trafienie kilku celów jednocześnie. Początkowo, psiakowi wychodziło to gorzej niż wcześniej - zamiast trafić kilka celów, nie trafiał nawet w tarczę. Dopiero po wielu, wielu próbach, udało mu się opanować i to. Obaj okazywali niekrytą radość z tego sukcesu. Zaslugiwało to na świętowanie. Słońce zaczynało już zachodzić.
Cały świat oblany był pomarańczową poświatą zachodzącego słońca. Kao postanowił zrobić najpierw małe zakupy. Zmienił sporą część swojej garderoby. Nie licząc maski, rękawiczek i butów, zmienił cały swój strój. Wyglądał o wiele zbyt groźnie, by budzić zaufanie u pacjentów. Potrzebował bardziej... neutralnego stroju. Wybrał czarną koszulkę
Z jasnoszarymi pasami od górnej strony rękawów i spodnie podobne do poprzednich, ale całe czarne. Nie czuł się jednak komfortowo. Brakowało mu ciężaru jaki zapewniał płaszcz. Postanowił zawiązać sobie dwa skórzane, brązowe pasy skrzyżowane na piersi. W przyszłości mógł do nich doszyć kaburę na miecz, teraz były one tylko po to, żeby uściskiem imitować ciężar płaszcza. Wystarczyły. Zadowolony z tego co stworzył, postanowił w końcu wybrać się z Yaru na zaplanowaną kolację u znajomego który prowadził stoisko z Ramenem.
Ulice były wypełnione ludźmi, jak to często o tej porze dnia. Było zbyt późno na pracę na roli, bo słońce już zaszło. Dzielnica handlowa aż wrzała. Idąc nią, usłyszeli za sobą głos. "Kaonajimi!" - pytany odwrócił się. To Rei, dziewczyna którą poznał podczas swojej pierwszej misji. Podbiegła do niego. "Kaonajimi! Cieszę się, że cię złapałam! Mam... mam coś dla ciebie." - wyciągnęła z torby gruby, aksamitny, pomarańczowy szał. "Chciałabym, żebyś go przyjął. Sama go uszyłam. Jego kolor symbolizuje radość, entuzjazm i determinację... Wszystko, co przychodzi mi na myśl kiedy o Tobie myślę. Gdyby nie twój upór tego dnia, nie wiem co by się stało... Proszę, przyjmij go." - Kao wziął szał do ręki. Był niezwykły. Przewiewny, ale ciepły. Niewiarygodnie delikatny, ale mocny. Kao uśmiechnął się. "Pomarańczowy to mój ulubiony kolor, dziękuję." - po tych słowach Inuzuka uśmiechnął się i owinął szyję szalem. Dziewczyna szczęśliwa wróciła w kierunku domu. Kao i Yaru zaczęli iść dalej. "Dlaczego mi nic nie dała?" "Psy się nie ubierają." - Yaru naburmuszył się lekko, ale po chwili mu przeszło. Podeszli bowiem do stoiska. Pomimo tłumu, jedno miejsce było wolne, zarezerwowane. Gdy tylko Kao się ujawnił, właściciel zamilkł, a zanim prawie wszyscy. "Niech mnie obedrą ze skóry i ugotują, Kaonajimi!" - powiedział to niewysoki, ale nadrabiający szerokością właściciel lokalu. Był dosyć mocno opalony, co podkreślało szarość jego siwych włosów. "Drodzy państwo, przejście dla bohatera!" - powiedział, pokazując shinobiemu wolne miejsce. "Nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać, chłopcze. Rozumiem uratować mi życie raz, ale dwa?! Gdyby nie ty, nie wiem co bym zrobił. Mój ukochany bratanek żyje i to twoja zasługa!" - po tych słowach wyciągnął aromatyczny, skwierczący kawałek mięsa, umiejscowił go na misce i podał Kaonajimiemu, który wiedział co z nim zrobić. "Yaru, ty szczwana bestio. Nie myśl, że o Tobie zapomniałem! Rozgośćcie się! " - człowiek zaczął zajmować się gotowaniem. Po kilku chwilach postawił przed Kaonajimim półmisek większy niż inne i wypełniony po brzegi. Zapach unoszący się z potrawy sprawiał, że nawet najbardziej najedzonej osobie zaczęłaby cieknąć ślinka. Nie na darmo właściciel był nazywany najlepszym kucharzem w Yusetsu. "Opowiadałem ci dlaczego przeprowadziłem się do tej osady? Bo Ty się tu przeprowadziłeś. Wiedziałem, że moje restauracje dadzą sobie radę zdalnie, ale Tobie musiałem sam gotować. Nadal pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Już czułem, że ulatnia się ze mnie życie. Czułem, że to koniec. Wtedy pojawiłeś się ty. Ja straciłem przytomność, ale słyszałem co zrobiłeś. Utrzymywałeś technikę leczącą tak długo, aż nie straciłeś przytomności." - w oczach mężczyzny pojawiły się łzy. "Inni ludzie nawet na mnie nie spojrzeli. Byłem nikim. Bezdomnym. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Ty jednak poświęciłeś się, żeby mnie uratować. Gdyby nie Ty i Yaru, nigdy by się mną nie zainteresowali. Kosztowało cię to tak wiele, że po tym sam trafiłeś do szpitala. To dzięki temu zmieniłem swoje życie. Dostałem drugą szansę. Założyłem restaurację. Wszystko co mam, zawdzięczam tobie. Dlatego też, nawet nie próbuj sięgać do kieszeni. Nie obrażaj mnie próbując mi płacić. Nie jesteś mi nic winien. A teraz, kiedy uratowałeś jeszcze mojego bratanka... Jesteś jak anioł stróż. Wiesz, że Ichiro chce zostać shinobim? Chce zostać lekarzem, tak jak ty! Jesteś jego bohaterem, moim jesteś już od dawna... Ale pewnie nie chcesz już wysłuchiwać moich kazań. Zjedz i wiedz, że możesz tu przychodzić kiedy chcesz. To jedno miejsce jest twoje i tylko twoje... i nigdy więcej nie próbuj mi zapłacić." - po tych słowach, otarł łzy o uśmiechnął się. Kao słyszał to już wiele razy. Nie miał oczywiście za złe Sarutobiemu że był mu wdzięczny, ale... Kao nie lubił wdzięczności. Czuł się przez nią zmieszany, niezręcznie. Wolałby zapłacić, niż wysłuchiwać jaki był wspaniały. Pochwały są rozpraszające. Żeby móc ratować innych, Kaonajimi musiał być skupiony. Po zjedzeniu, podziękował i jak zwykle, usłyszał: "To ja dziękuję. Ty nie jesteś mi nic winien." Po kolacji, mógł pójść do domu, aby w końcu się wyspać.
[D] Dainamikkumakingu
0 x
Re: Shitchi no kyanpu
Origami, rozmowa, ciepłe powietrze, lekki wietrzyk. To wszystko pozwoliło Kaori na błogą chwilę rozluźnienia. Niemalże beztrosko gawędziła ze staruszkiem, który wydawał się być znacznie milszym człowiekiem niż jego znajoma po fachu.
- Ależ wiem, że mają. Sama zdążyłam się o tym przekonać. - Kolejne kłamstewko, skwitowane chichotem siedemnastolatki. - Pewnie już za niedługo przejdzie mi fascynacja ów jegomościem. Sam pan wie, jak wyglądają nastoletnie romanse. - Białowłosa uśmiechnęła się, prawie szczerze, nie przestając bawić się papierem.
- Gdy z nią rozmawiałam to ciągle miałam wrażenie, że coś kombinuje - potwierdziła słowa rozmówcy na temat pani Saeko, jak i swoje obawy, gdy zaczęli zbliżać się do celu.
Pozwoliła sobie na jeszcze chwilę pogawędki, mając jednak świadomość, że zbliżała się dalsza część misji. Znowu poszukiwania, ale tym razem przynajmniej wiedziała, kogo ma szukać. Poza tym wioska nie wydawała się specjalnie duża. Mieszkańcy zapewne znali się nawzajem, więc powinno się obejść bez większych utrudnień.
- Dziękuję za transport - powiedziała, zeskakując z wozu. - Jeśli uwinę się wystarczająco szybko, zabierze mnie pan ze sobą z powrotem? - Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym, niezależnie od odpowiedzi, podziękowała raz jeszcze i ruszyła w stronę zabudowań.
Omiotła mieszkańców wzrokiem i wybierała tych, którzy wiekiem wydawali się dorównywać pracodawczyni. Podchodziła i do skutku powtarzała jedną formułkę, tym razem szczerą. Zobowiązała się pomóc pani Saeko i poszukiwała jej rodziny, nic wielkiego. Przy tym była uprzejma i uśmiechała się, choć nieobecność wcześniejszego rozmówcy i ponowne skupienie na zadaniu zaczęły dawać o sobie znać. Oczy odzyskały swój dawny chłód, a zegar stał się niemalże namacalny.
- Ależ wiem, że mają. Sama zdążyłam się o tym przekonać. - Kolejne kłamstewko, skwitowane chichotem siedemnastolatki. - Pewnie już za niedługo przejdzie mi fascynacja ów jegomościem. Sam pan wie, jak wyglądają nastoletnie romanse. - Białowłosa uśmiechnęła się, prawie szczerze, nie przestając bawić się papierem.
- Gdy z nią rozmawiałam to ciągle miałam wrażenie, że coś kombinuje - potwierdziła słowa rozmówcy na temat pani Saeko, jak i swoje obawy, gdy zaczęli zbliżać się do celu.
Pozwoliła sobie na jeszcze chwilę pogawędki, mając jednak świadomość, że zbliżała się dalsza część misji. Znowu poszukiwania, ale tym razem przynajmniej wiedziała, kogo ma szukać. Poza tym wioska nie wydawała się specjalnie duża. Mieszkańcy zapewne znali się nawzajem, więc powinno się obejść bez większych utrudnień.
- Dziękuję za transport - powiedziała, zeskakując z wozu. - Jeśli uwinę się wystarczająco szybko, zabierze mnie pan ze sobą z powrotem? - Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym, niezależnie od odpowiedzi, podziękowała raz jeszcze i ruszyła w stronę zabudowań.
Omiotła mieszkańców wzrokiem i wybierała tych, którzy wiekiem wydawali się dorównywać pracodawczyni. Podchodziła i do skutku powtarzała jedną formułkę, tym razem szczerą. Zobowiązała się pomóc pani Saeko i poszukiwała jej rodziny, nic wielkiego. Przy tym była uprzejma i uśmiechała się, choć nieobecność wcześniejszego rozmówcy i ponowne skupienie na zadaniu zaczęły dawać o sobie znać. Oczy odzyskały swój dawny chłód, a zegar stał się niemalże namacalny.
0 x
- Misae
- Posty: 1564
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
Re: Shitchi no kyanpu
Kaori była przygotowana na przeczącą odpowiedź, toteż nie zawiodła się, gdy ją usłyszała. Poza tym, choć wydawało się, że staruszek ją polubił, to nie miał żadnego interesu w wożeniu ją wte i wewte. No i sama już raz przebyła drogę z Yusetsu do Shigashi no Kibu, toteż nie powinno być większych problemów, oprócz czasu.
- Nawet jeśli nie pozna od razu, to jestem pewna, że pana polubi. - Białowłosa uśmiechnęła się, starając się nieco pocieszyć starca. - Proszę jej przekazać najlepsze życzenia ode mnie. Jeszcze raz dziękuję za transport - dodała, skłoniła się i ruszyła wgłąb wioski.
Musiała skupić się na dalszej części misji. Choć jej twarz wciąż nie zdradzała żadnych uczuć, to w tej wiosce czuła się znacznie lepiej niż wcześniej na rynku. Atmosfera poniekąd przypominała rodzinne Tenshikoku, ludzie się w większości znali, nie było tłumów, no i do tego ta pogoda. Aż chciało się po prostu usiąść i odpocząć, ale niestety nie mogła. Zegar tykał i choć będzie tykał jeszcze przez kilka miesięcy, ba, może nawet i lat, to i tak chciała ograniczyć marnowanie czasu.
Poszło bardzo sprawnie. Już po krótkiej rozmowie z pierwszą napotkaną osobą wiedziała, gdzie ma się skierować i tak też zrobiła. Dotarłszy do domku sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej figurkę, którą dostała od staruszki. Skłoniła się lekko, nawet pomimo tego, że chłopak wydawał się podobny wiekiem do niej i oznajmiła, pokazując mu trzymany przedmiot.
- Pani Saeko pozdrawia kwitnącą wiosnę. Zgodziłam się jej pomóc z dostarczeniem nowego towaru.
- Nawet jeśli nie pozna od razu, to jestem pewna, że pana polubi. - Białowłosa uśmiechnęła się, starając się nieco pocieszyć starca. - Proszę jej przekazać najlepsze życzenia ode mnie. Jeszcze raz dziękuję za transport - dodała, skłoniła się i ruszyła wgłąb wioski.
Musiała skupić się na dalszej części misji. Choć jej twarz wciąż nie zdradzała żadnych uczuć, to w tej wiosce czuła się znacznie lepiej niż wcześniej na rynku. Atmosfera poniekąd przypominała rodzinne Tenshikoku, ludzie się w większości znali, nie było tłumów, no i do tego ta pogoda. Aż chciało się po prostu usiąść i odpocząć, ale niestety nie mogła. Zegar tykał i choć będzie tykał jeszcze przez kilka miesięcy, ba, może nawet i lat, to i tak chciała ograniczyć marnowanie czasu.
Poszło bardzo sprawnie. Już po krótkiej rozmowie z pierwszą napotkaną osobą wiedziała, gdzie ma się skierować i tak też zrobiła. Dotarłszy do domku sięgnęła do torby i wyciągnęła z niej figurkę, którą dostała od staruszki. Skłoniła się lekko, nawet pomimo tego, że chłopak wydawał się podobny wiekiem do niej i oznajmiła, pokazując mu trzymany przedmiot.
- Pani Saeko pozdrawia kwitnącą wiosnę. Zgodziłam się jej pomóc z dostarczeniem nowego towaru.
0 x
- Misae
- Posty: 1564
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
Re: Shitchi no kyanpu
Dziewczyna - mimo całej swej wyuczonej obojętności - z trudem powstrzymała śmiech, słysząc komentarz nieznajomego. Rzuciła tylko okiem na białowłosą, gdy ta zjawiła się w progu i puściła ślepotę bokiem. Nie było to jej zmartwieniem. Pracowała, a poza tym ludzie pozbawieni wzroku czy słuchu zazwyczaj nie lubili, jak się to jakkolwiek komentowało lub nad nimi rozczulało.
- Tak, to wszystko - odpowiedziała, wyciągając dłoń z figurką i wręczając ją chłopakowi. Jesli ten zdecydował się jej nie przyjąć, schowała ją z powrotem do torby.
W pierwszym odruchu miała ochotę się zapytać czy wezmą ją ze sobą z powrotem do osady, ale ostatecznie pożegnała się jedynie krótkim ukłonem i odeszła w stronę szlaku transportowego. Nie wiedziała ile im zajmie pakowanie towaru, poza tym nie było gwarancji, że w ogóle by się zgodzili czy mieli miejsce na wozie. Możliwe, że nawet szybciej będzie pójść pieszo.
W ramach ćwiczeń i przyspieszenia nieco tempa, Kaori postanowiła urządzić sobie trening interwałowy. Kilometr lekkim truchtem, kilometr szybkim marszem. Wysiłek pozwalał jej choć trochę zapomnieć o obawach dotyczących pani Saeko. Nastawiła się już na uzyskanie informacji, ale przecież nie miała żadnej gwarancji, prawda? Równie dobrze mogło się okazać, że staruszka ją oszukała.
[z/t]
- Tak, to wszystko - odpowiedziała, wyciągając dłoń z figurką i wręczając ją chłopakowi. Jesli ten zdecydował się jej nie przyjąć, schowała ją z powrotem do torby.
W pierwszym odruchu miała ochotę się zapytać czy wezmą ją ze sobą z powrotem do osady, ale ostatecznie pożegnała się jedynie krótkim ukłonem i odeszła w stronę szlaku transportowego. Nie wiedziała ile im zajmie pakowanie towaru, poza tym nie było gwarancji, że w ogóle by się zgodzili czy mieli miejsce na wozie. Możliwe, że nawet szybciej będzie pójść pieszo.
W ramach ćwiczeń i przyspieszenia nieco tempa, Kaori postanowiła urządzić sobie trening interwałowy. Kilometr lekkim truchtem, kilometr szybkim marszem. Wysiłek pozwalał jej choć trochę zapomnieć o obawach dotyczących pani Saeko. Nastawiła się już na uzyskanie informacji, ale przecież nie miała żadnej gwarancji, prawda? Równie dobrze mogło się okazać, że staruszka ją oszukała.
[z/t]
0 x
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Shitchi no kyanpu
Sorka, że tak krótko, ale nie wiedziałem za bardzo co napisać. Uznaj to za taki króciutki bardzo wstęp do naszej wspólnej opowieści
. I sorka, że tak późno.

0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości