Onsen Odayaka Mizu

Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Po swoich doświadczeniach Asaka była mocno przewrażliwiona na punkcie zdrowia, różnych dziwnych objawów, brudu, nieopatrywanych, niewyczyszczonych ran i innych około higienicznych spraw. Wiedziała doskonale, że nie trzeba wiele, by w ranę wdało się zakażenie (teraz to wiedziała, po naukach związanych z medycznymi rzeczami, które zajęły jej naprawdę szmat czasu), że jeszcze mniej potrzeba by zachorować i zacząć zarażać innych. Wtedy pozostawały już tylko modły do bogów i wypalający wszystko co złe ogień. Życie dało jej naprawdę trudną lekcję, której nie zamierzała zmarnować i ryzykować życiem ukochanego. Dlatego choć do tej pory dała mu spokój i nie naciskała, to uznała, że najwyższy czas, by go zbadała, zwłaszcza, że cyklicznie łapał się za miejsce na klatce piersiowej. Fochy małej księżniczki ją nie obchodziły i choć miejsce może nie było najszczęśliwsze, bo mieli widownię (w postaci innego medyka, a Asaka nie miała powodów by uważać, że kłamie, zresztą to też ją troszeczkę zachęciło), to co jeśli zasłabnie podczas wychodzenia z wody? Albo, co gorsza, w wodzie? Naprawdę wolała nie pozostawiać tego przypadkowi, któremu mogła zapobiec. Zbyt go ceniła. Był dla niej zbyt ważny.
Że nic mu nie zrobili fizycznie to wiedziała – bo nic na to nie wskazywało. Zbyt dużo ludzi potwierdzało tę wersję, by miała jej nie ufać. Coś się jednak musiało stać, coś co było poza zasięgiem jej wyobraźni i dlatego tak błądziła w tej mgle, nie potrafiąc zrozumieć co jest w ogóle grane. To, że Shikarui był zdrowy fizycznie było pewną ulgą, sporą, naprawdę, ale oznaczało, że problem musi leżeć gdzieś indziej. I go nie widzi – a skoro nie widzi, to nie ma pojęcia jak temu zapobiec. Frustrująca niemoc leżąca w niezrozumieniu. Tak mało jeszcze wiedziała… Tak wiele musiała się jeszcze nauczyć – wiedziała to.
Dwanaście lat pracy w zawodzie – no to był szmat czasu. Tyle czasu to ona była kunoichi, chociaż nie, trochę mniej, ale coś koło tego. Wiedziała więc, że mężczyzna nie może być debilem i faktycznie mógłby tutaj trochę pomóc. Shikarui błysnął oczyma, pewnie sprawdzał emocje Mujina. Musiał chcieć się dowiedzieć, czy kłamie, a skoro zdecydował się mówić dalej… Wychodziło na to, że to wszystko prawda.
Nie wyrwała dłoni z uścisku Shikiego, gdy ją złapał. Zgięła palce, by go dotknąć, złapać też, dodać mu otuchy, że jest przy nim i go nie zostawi z tym problemem samego. Druga dłoń wylądowała pod wodą, gdy się zamyśliła, słuchając tego, jak Shiki opowiadał, że to nie pierwszy raz w jego życiu. Kiedyś mu się tak zdarzało? Kiedyś czyli musiało to być zanim otrzymał Senninkę, bo sam jej powiedział, że przy niej użył jej pierwszy raz w życiu. A przy niej nigdy nie zemdlał, więc teraz już zupełnie wykreśliła zmęczenie organizmu przez Pieczęć z równania. Wiedziała, że boi się małych przestrzeni, ale nie sądziła, że strach mógłby w ten sposób wpłynąć na niego, że zasłabnie. Że serce zacznie bić jak szalone, że zabraknie mu oddechu, że…
Ale Mujin mówił o tym tak spokojnie i z taką pewnością, że uwierzyła, że to musiał być właśnie powód. Brzmiało to zresztą sensownie. I było jedynym logicznym wytłumaczeniem takiej a nie innej sytuacji. Przede wszystkim – było wytłumaczeniem, jakimkolwiek. A nie ciągłym „nie wiem, nie rozumiem”.
- Nie jesteś słaby, Shikarui. Widzisz? Wygląda na to, że to normalne – o Shikim można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, by był słaby. Nie był. A „słabości” miał przecież każdy. Dla niej on był taką słabością na przykład. Albo… genjutsu. - Czyli ma to związek ze strachem? Stresem? Złymi wspomnieniami? – upewniła się jeszcze, zwracając się do medyka. - Nie jest to nic poważnego? - odetchnęła głębiej. - Dziękuję, Mujin-san. Za poświęcony czas i wiedzę. Możemy się jakoś odwdzięczyć?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Główny czar lekarza - zbudowanie potencjalnego zaufania. No oczywiście. Jakim cudem zaś była ludzka psychologia, że nawet ludzie, którzy powinni wyzdrowieć, umierali tylko dlatego, że na tym świecie byli sami i nie mieli żadnego powodu, żeby żyć? Zaś ludzie, którzy powinni umrzeć, trzymali się tego życia tak kurczowo, że potrafili się wydostać z najcięższych sytuacji. Duch, wola, myśli. Wszystko na raz, każde osobno, albo i jeszcze inne elementy, których nie dało się wyczuć fizycznie, nie dało się ich zbadać, bo organizm był zdrowy - to myśli były chore, bądź na odwrót! Ta psychologia, której wiele nie uczono, miała moc kształtowania rzeczywistości. Wpływała na realne szanse przetrwania i śmierci. Ninja w ogóle o niej nie uczono. Empatia była zazwyczaj wrogiem, kiedy szkolono cię do tego, by zabijać, więc nie masz się zastanawiać nad sobą samym - masz co najwyżej przeżywać wewnętrzne refleksje nad kunsztem swojego miecza, kunaia czy żywiołu. Tak było wygodniej. Dla słabych w tym świecie nie było miejsca. Jeśli nie potrafisz sobie poradzić z własnym mózgiem - jesteś słaby. Jeśli nie potrafisz pokazać przeciwnikowi, że w każdej chwili możesz go zabić, jeśli będzie nieuważny - jesteś słaby. Przecież Shikarui nie uczył się tego, jak dbać o ludzi wokół siebie. Nie w młodości. Uczył się za to tego, jak najskuteczniej poderżnąć ich gardło i gdzie uderzyć, żeby bolało. Jeśli nie miałeś sił, by ustać na nogach - przegrywałeś. Jeśli okazywałeś strach - płaciłeś. Jeśli bolało - byłeś bezużyteczny. Zapłaty, ból i brak możliwości stania na nogach nie były czymś, co powinien odczuwać ninja. Co powinna odczuwać broń. Na co komu pies gończy, który nawet królika w lesie nie dogoni, a chciano puszczać go na niedźwiedzia? To nie ten typ salonowego przytulaka, który mógł tylko dobrze wyglądać przed kominkiem, na miękkim dywanie. Ani Asaka, ani Mujin by się też do tego nie nadawali. Taki natłok indywiduum na jednym metrze kwadratowy doprowadziłby do zawrotu głowy wszystkich Shirei-kanów po kolei! Tym nie mniej, chociaż ta trójka była od siebie różna, to całkiem sprawnie przyszło odnaleźć wspólny język. Shikaruiego zastanowił sposób mówienia Mujina już od jego pierwszej kwestii. W jakiś sposób się tego nie spodziewał - słów takiego stylu. Nie spodziewał się też tego, że będzie lekarzem ani tego, że przyniesie takie rewelacje prosto z turnieju. Znali się od kilku chwil, a w przeciągu nich już trzy razy udało mu się zaskoczyć czarnowłosego. Czy to osiągnięcie? Asaka wydawała się tylko zaskoczona i pochmurna kwestią Toshiro. Potem jej myśli zajął on sam - nie skupiła się wystarczająco na kimś, kto mógł przecież chować po nieistniejących kieszeniach złe intencje..! Piękne twarze chowały pod skórą brzydką krew. Brzydka krew niosła po mięśniach złą wolę. Zła wola nie kreowała - zła wola niszczyła. W kącie głowy ciągle pulsowało - przecież on może wiedzieć, może chcieć jego oczy, może zabierze kryształ Asaki... Ufanie obcemu w takim stanie było głupotą. Głupotą też było nie reagować i pozostawić sprawę samej sobie. Zresztą wiedział, że Asaka nie dałaby mu spokoju. Drażniło go to teraz i przeszkadzało mu, bo chwilowo jedyne, czego chciał, to spokoju. Tylko - złościć się na nią? Niee... Shikarui bardzo rzadko się na nią złościł. Można by zliczyć na palcach jednej ręki, kiedy był rozdrażniony, bo nie zły... o, na przykład właśnie wtedy, kiedy była taka uparta, żeby biec przez tereny ogarnięte wojną - wtedy był zły. Niezadowolony. Albo wtedy, kiedy sądziła, że był gotów sprzedać ją, bo kochał pieniądze. Wtedy też był zły - że zwątpiła. Teraz nie mógł być zły, kiedy oddawała mu kawałki siebie, poświęcała siebie i trzymała, by sam uwierzył w coś dobrego. Żeby spojrzał na pozytywną stronę i przestał tonąć w lepiącej się paranoi. Albo i paranojach. Żeby jego umysł szalał do takiego stopnia, w jakim szalał dzisiaj - nie pamiętał już tego uczucia. Tak intensywnego i mocnego. Od czasu, kiedy czuł się wolny... dopiero dzisiaj poczuł się na nowo zupełnie bezsilny i zniewolony. Nawet spotkanie z Wojną nie uderzyło tak mocno jak to, co wydarzyło się dzisiaj. Heh, myśląc logicznie - przecież zasłużył... za bycie takim skurwysynym, za zmarnowanie tylu żyć dla własnej korzyści, za... hm, zło tego świata zawsze musiało mieć głowę, nogi i ręce do zła czynienia. Skoro medyk złem nie był, jego intencje były czyste, to może to rzeczywiście on. Stojący na granicy między tym, co dobre a tym co niepoprawne. Bo nie widział sam różnicy. Zawsze mógł się jej nauczyć - i uczył się - patrząc na innych ludzi, ale sam nigdy jej nie pojął. Nigdy już nie pojmie. Czemu zabicie kurczaka jest gorsze od zabicia człowieka? Czemu dobre jest podniesienie chorego człowieka? Czemu złe byłoby zabicie go? Czemu łaska jest dobra, kiedy oszczędza życie a zła, gdy je zabiera? Kto ustalił te zasady i czy bogowie, widząc to, są dumni z ludzkiego sumienia? Mógł się tego nauczyć. Nauczyć się nie oznaczało zrozumieć.
- To porażka, nie dobra robota. - Niemal warknął. Niemal. Jego głos pobrzmiał na granicy tego rozstrojenia. Szukania wymówek dla tego, że nie panował nad własnymi reakcjami. Największym koszmarem Shikaruiego była utrata kontroli. Kiedy tracisz kontrolę nad sytuacją - to nic, można jeszcze to naprawić. Przecież już to mówili - sztuką ninja jest dopasowanie się. Adaptacja. Do planów można wprowadzić poprawki, zwłaszcza w trakcie walki. Jeśli tracisz kontrolę, bo ktoś zrobił cię w chuja - ooj... to ostatni raz, gdy to zrobił. Wściekasz się, bo nagle wszystko się zepsuło. Co robisz, kiedy tracisz kontrolę nad własnym mózgiem? Tą ostatnią rzeczą, która miała należeć prawdziwie do ciebie? Efekt uboczny. Tak, tak, umysł ludzki był bardzo skomplikowany i nakładało się na niego bardzo wiele elementów. Więc... więc co było tym efektem ubocznym? Nie zrozumiał. Ten stan? Czy może przeszłość? Czy może on sam był efektem ubocznym swojego ojca? Przyszło tutaj przyswoić pewne informacje, które miały być normalne. Niby to miało być normalne. Shikarui wiedział, że gdyby zobaczył kogoś takiego, jak on, w takim stanie, to dopiero byłoby to żałosne. I to byłby pewnie element jego własnej łaski - ukrócenie tego kogoś o głowę, żeby się nie męczył. Biorąc pod uwagę jego egocentryzm, nie rozumiał, że ktoś inny może tak nie pomyśleć i tego nie zrobić. Rzecz jasna - oprócz Asaki. Ale Asaka była tylko jedna.
- Oczywiście, że jestem. - Co oni mu tutaj próbowali wmówić? Brzmiało jak kłamstwo, które miało na celu go tylko i wyłącznie uspokoić. - Trzymanie się "nieźle" nie jest trzymaniem się "dobrze". - Ach tak, Shikarui nie tyle że lubił łapać za słówka (a lubił, kiedy mocno skupiał się na konwersacji, chociaż to Asaka była mistrzynią w zabijaniu przeciwnika jego własnymi złymi wyrazami, co świetnie udowodniła przy Natsume), co słuchał uważnie. Był dobrym słuchaczem i słyszał, co się do niego powiedziało. I przede wszystkim - często brał wszystko bardzo dosłownie. Zgodnie ze swoim stylem bycia, by rzecz traktować taką, jaką jest.
- Poradzimy sobie z tym jak ze wszystkim. Również dziękuję. Jesteśmy wobec pana zobowiązani, proszę nie wykazywać się nadmierną skromnością. Podziwiam ludzi wykształconych, z powołaniem. - Oczywiście, że było za co dziękować. Chociażby zapłatą. Jak sam mężczyzna powiedział - było to natury psychicznej, jak to leczyć? Spokojem? Ziołami na sen? Ziołami na... oh, no czym leczyć lęki? Znakomitym towarzystwem żony, najlepiej. Tą miał na szczęście zawsze pod ręką.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Próbowanie przekonać kogoś, że jego słabość nie jest jego winą, mogło być obrazą jego osoby. Są tacy, którzy podchodzą do siebie krytycznie i nie przyjmują żadnych wymówek. Jeśli coś jest z nimi nie tak to jest tylko ich winą. Dzieci z bogatych domów, skrzywdzone zaplanowanym życiem i ogromnymi oczekiwaniami. Ninja fanatycznie wręcz oddani swojemu Rodowi. Entuzjaści różnych ideologii. Trochę tego było. Kiedyś Akuhara-sensei mu opowiadał o przypadku który spotkał. O człowieku, który sam się kaleczył w ramach kary za niewypełnienie swojego obowiązku. Za chwilę słabości, która kosztowała życie jego towarzyszy. Wtedy sensei powiedział mu, że "nie można być dręczonym przez samego siebie". I że "jeśli popełniasz ten sam błąd dwa razy, to będziesz płacił za swoją głupotę dwa razy więcej". Było mu to wpajane jako część metodyki i mentalności niezbędnej w jego fachu. Że nawet kiedy się kogoś nie uratuje, to nie można pozwolić by ciążyło ci to na sumieniu. I że w medycynie, gdzie stawką jest życie, popełnianie tego samego błędu kilka razy to wyrok dla siebie i pacjenta. Czy coś. Najbardziej zapamiętał rzecz jasna część o samym sobie. Ile to razy nie powiódł mu się zabieg? Za czasów terminów, podczas nauki u ojca. Zdarzało mu się. Ale to nie było to co u Shikaruia. To był problem psychiczny. Nie jego błąd, a trauma. Nie był winny że jego umysł reagował tak a nie inaczej. To była choroba.
- Fobie i irracjonalne zachowania często wiążą się z jakimś traumatycznym wydarzeniem z przeszłości. Odbija swoje piętno nawet wiele lat później, przechodzi do podświadomości. Zostaje tam. A kiedy ponownie atakuje, wtedy dochodzi do paniki. Stresu. Strachu. Zasklepianie ran na ciele się tego nie pozbędzie. - odpowiedział, doprecyzowując odpowiedź. To wszystko było mu wpojone. Zrozumienie pacjenta jako część procesu leczenia, mimo że niewiele dało się w tej materii zrobić. Rolą medyka, szczególnie na polu bitwy, jest wprawienie pacjenta w stan najbliższy spoko joju i komfortu jak tylko się da. To nie było wiele. Dlatego kiedy usłyszał podziękowania z obydwu stron, uśmiechnął się skromnie.
- Do usług. Cieszę się że mogłem pomóc chociaż odrobinę. Niestety jestem poza kliniką, w cywilu, nie musiałem używać żadnych technik ani przeprowadzać żadnych zabiegów... Wynagrodzenie zwyczajnie mi nie przysługuje. Zadowolę się dalszym towarzystwem, dopóki oczywiście nie będzie to kolidowało z waszymi planami. - skromne zachowanie zwyczajnie pasowało do sytuacji w jakiej się znalazł. pochwały? Uzasadnione, wszak Mujin pomógł. Podał potencjalną przyczynę, diagnoza została określona. Ale nie pomógł aż tak jakby chciał. Jak powinien pomóc. Zresztą... to kolejna już osoba która w jakiś sposób skorzystała na wpływie jego osoby. Marchewki w tej zupie okazały się bardzo dobrym dodatkiem, pomimo jego wcześniejszych zmartwień.
- Chociaż... Asaka-san, mogłabyś opowiedzieć mi nieco o tej technice której przed chwilą użyłaś? Nie ukrywam, zainteresowała mnie ona niesamowicie. - wesołe ogniki ponownie zabłysły na tafli jego oczu, wbitych tylko w nią. Technika do diagnozy fizycznej? Ciekawe do jakiego stopnia ona działała. Wykrywała choroby? Wrodzone wady genetyczne? Upośledzenia natury mechanicznej? O ile poprawnie zinterpretował działanie techniki. Bo jeśli tak, to takie narzędzie byłoby niezwykle cenne w warunkach polowych.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Różnica między shinobim a bronią była taka, że broń była przedmiotem, a shinobi nim nie był. Tak, nadal było to „narzędzie”, lecz zupełnie innego rodzaju i Asaka w ten sposób na to nie patrzyła. Zniszczona broń nie nadawała się już zazwyczaj do niczego, a nawet naprawiana nie była już taka sama, mając w miejscu złamania słabość. Człowieka zaś dało się „naprawić”. Posklejać za pomocą chakry tak, że stare rany już się nie odzywały, bo zwyczajnie ich nie było. Shikarui miał własną wolę, tak jak każdy inny człowiek. Wcale nie musiał za nią biec przez Soso, nie musiał się pakować w wojnę, która ich nie dotyczyła, a i tak to zrobił. Poszedł tam z nią i to była tylko i wyłącznie jego wola, bo przecież już mieli się rozejść. Już mieli powiedzieć „żegnaj” – lecz to słowo nigdy nie przeszło ani przez jej, ani przez jego gardło. A później pojawiła się kobieta szukająca pomocy przy przedostaniu się przez granicę i… Do tematu wrócili bardzo krótko. Asaka z całego serca podziękowała Sanadzie, że idzie razem z nią. Bo nie była gotowa na pożegnanie, dlatego też to wszystko trwało tak długo, że w ogóle do tego nie doszło. Wtedy nie był jej partnerem, ale był towarzyszem podróży i to tak dobrym, że wiedziała doskonale, że drugiego takiego nie znajdzie. Kiedy zaś przez ułamek sądziła, że ją zdradzi za pieniądze – i kiedy bardzo szybko się okazało, ze tego nie zrobi – Asaka pierwsze co robiła, to go przepraszała. I nigdy więcej w niego nie zwątpiła. Nigdy. Była jednak tylko człowiekiem, a rzeczą ludzką było się mylić. Bardzo się cieszyła, że pomyliła się co do lawendowookiego. I dobrze mu się wydawało – ona mu teraz nie da spokoju, bo danie spokoju nie sprawi, że nagle magicznie znajdzie się rozwiązanie jego problemu. Właśnie to, że nie dała temu spokoju pozwoliło znaleźć odpowiedzi. A okazja nadarzyła się naprawdę niesamowita.
- Nie znam drugiej tak wytrwałej i wytrzymałej osoby jak ty, Shikarui, więc nie opowiadaj głupstw – nie dała się zastraszyć, ani przegonić. Jego ton pewnie powinien zrobić na niej wrażenie, bo nieczęsto go takim słyszała, ale nie robił. Nie miała czasu ani ochoty na księżniczkowe fochy, więc i nie zamierzała się o to wykłócać. O jego czarnowidztwo i pesymizm. Niedostrzegał jasnych stron medalu, nie patrzył realnie na sytuację i wszystko co miał, tylko zatapiał się w tym, że nie był idealny. Dla Asaki Shiki naprawdę był perfekcjonistą. Co nie było złe, rzecz jasna. Ale denerwowanie się na rzeczy, na które nie miało się wpływu, było głupotą. Nie miał wpływu na to, jak naprawdę wyglądał, czy wiec był sens się wkurzać, że natura nie dała mu dwóch centymetrów wzrostu więcej? Czy był sens złościć się, że ma się taki a nie inny kolor oczu? Że nos nie taki, albo coś jeszcze nie takiego? Nie miał wpływu na to, co działo się w jego psychice – nie miał i nie było to jego winą. Jedyną osobą, która za to odpowiadała był jego nieżyjący już ojciec. Shikarui, wiedząc, znając skutki i przyczynę mógł z tym walczyć, owszem, ale najpierw trzeba było wiedzieć. A wiedzy nie zdobywa się odpuszczaniem i zostawianiem tematu samego sobie. - Shikarui – teraz jej głos niemal warczał – niemal. Było w jej głosie ostrzeżenie. Bo nie miała zamiaru patrzeć i słuchać tego, jak jej mąż się poniża. - Nie, nie jest. Trzymanie się „nieźle” nie jest też trzymaniem się „słabo”. Przestań sobie umniejszać, bo to niesprawiedliwe – zresztą nie zamierzała tutaj prowadzić tej konwersacji. I tak, jak nikt inny potrafiła łapać za słówka i zamierzała to zrobić też teraz, skoro Shikarui zaczął tę grę. Wysłuchała zresztą wytłumaczenia Mujina, kolejnego, i nawet… No nawet miało to sens. Asaka przetwarzała informacje, chcąc z nich cokolwiek wyciągnąć. Znaczy cokolwiek to wyciągała, ale chciała wyciągnąć z tego jak najwięcej tu i teraz. - Wiesz już w czym rzecz, co to wywołuje i co się stanie. Wiesz też teraz dlaczego. Następnym razem będziesz mógł się poprawić i przekuć to w swoją siłę. Dotrwałeś do takiego momentu, nadal żyjesz i jesteś wspaniałą osobą. To zdecydowanie nie jest porażka ani pokazanie, że jesteś słaby. Jesteś człowiekiem, nie przedmiotem. A ludzie czują różne rzeczy, dobre i złe. A póki czujesz, znaczy że żyjesz – była gotowa mu pomagać cały czas, ale jeśli sam nie będzie tego chciał, to jej pomoc była tutaj na nic. Nie da się uszczęśliwić kogoś na siłę, bo przynosi to jeszcze więcej złego. Tak po prostu był świat zbudowany. - Znasz to powiedzenie, że co cię nie zabije to cię wzmocni? – a jak nie znał, to już je poznał.
Ścisnęła mocniej dłoń Shikiego, którą i on trzymał w górze.
- To ja się cieszę, że mogłeś pomóc, Mujin-san. Bez tego nadal błądzilibyśmy we mgle, nie wiedząc gdzie szukać przyczyny ani co z tym zrobić. Odjąłeś mi tym mnóstwo zmartwień z ramion. Dziękuję raz jeszcze – lekko skłoniła przed nim głowę, brodą dotykając powierzchni wody. Mimowolnie wyciągnęła spod tafli wolną rękę i przetarła podbródek, jakby to miało w czymś pomóc. Nie pomogło.
- Och tak, oczywiście, chociaż tak się mogę odwdzięczyć. To technika, którą sama opracowałam – wyjaśniła jeszcze, chociaż samo to było raczej dość jasne. - Chciałam czegoś, co pomogłoby mi badać drugą osobę i uzyskiwać informacje zwłaszcza o tym, czego nie widać na pierwszy rzut oka. A więc obrażenia wewnętrzne, ogólny stan pacjenta, które rany są poważniejsze i to nimi należy się zająć najpierw. Ale i takie widoczne gołym okiem… hmm… wynajduje, tylko, no… Do tego raczej nie potrzeba takiej techniki – uśmiechnęła się do mężczyzny. Była trochę zaskoczona, bo to było pierwsze co przyszło jej do głowy, gdy uczyła się wszystkiego co potrzebne by opanować podstawowe techniki iryojutsu. Sądziła więc, że każdy medyk miał w swoim arsenale opracowaną podobną technikę. - Oczywiście jutsu nie robi wszystkiego za mnie. Dostaję informację o tym, że coś jest nie tak i wiem, w którym miejscu, natomiast nie wiem co dokładnie. To już trzeba wywnioskować samemu. Chociaż dla wprawnego medyka sądzę, że nie jest to problem, a i technika znacznie ułatwia sprawę, bo wiadomo gdzie szukać. Nie wiem jak wytłumaczyć to jak to się dzieje. Po prostu gdy przesuwam dłonie nad ciałem dostaję informację zwrotną – jak na prostotę wykonania techniki, to było o czym opowiadać, bo i jej zastosowanie było szerokie. No i procentowała wiedza, jaką się miało. - Mogę cię jej nauczyć, jeśli chcesz, Mujin-san – zaproponowała po chwili i przechyliła głowę w stronę jednego ramienia, przypatrując się mężczyźnie.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Omylność. Rzecz bardzo ludzka. Ludzka do boleści. Mylą się ludzie, mylą się też królowie. Mylą się królowie, lecz nigdy bogowie. Podział pomyłek wypadał prosto - im jesteś wyżej, tym łatwiej przekonać świat, że twoje czyny nie pomyłka, to wszystko zaplanowany akt. Z drugiej strony tym łatwiej je zauważyć, bo wszyscy pragną ci patrzeć na ręce. Daleko, daleko za ich plecami, za tym onsenem, na zupełnie innych ziemiach, leżały wciąż żywe historie, które odbijały się echem w dzisiejszym dniu. Rzecz o przywiązaniu na dachu, o ludziach kaleczących się, żeby ukarać samych siebie i ulżyć swojemu sumieniu, o naukach mistrza, którego teraz nie było przy nich. O tych podróżach przez wojenne tereny i o nerwach, jakie temu towarzyszyły. Dziś ta trójka nie miała sobie nic do zarzucenia z tych wydarzeń. Byli, przybyli, więc oto są - zwycięzcy. Życie było taką Panią, której nie dało się uniknąć i nie można jej ignorować. Rodzisz się, więc automatyczne wkraczasz do gry. Bierki, poker, szachy - wybierz własną! Wszystkie kręciły się wokół tego, żeby ugrać coś dla siebie. Wstanie od stołu było słabością. Bo kiedy już się podnosiłeś, to nie po to, żeby zmienić stolik na chwilę. Tutaj nie wychodziło się po paczkę papierosów, żeby już nigdy nie wrócić. Tutaj przesiadało się stolik dalej, żeby rozegrać ostatnią partię - ze Śmiercią. Shikarui nie chciał wstawać, bo to, co miał obecnie, za mocno go cieszyło. Nie możesz przecież przyznać przed sobą, że już się złamałeś, że już miejsce odsunąłeś, chciałeś je zwolnić. Wolisz oddać walkowera, kiedy twoje ręce nie mają sił się ruszać, niż zmusić je do jeszcze jednego wysiłku. To słabość. Psychiczna słabość, która przekłada się na fizyczną. Podnieś główkę, odwiedź Śmierć o oczach zielonych, powitaj jak starą przyjaciółkę. Asaka znała ją doskonale. Możesz mieć pewność, że Mujin również ją widział nie raz. Może po prostu nie zwrócił na nią uwagi, jeśli to on pomagał ludziom utrzymać stabilność przy tym stoliku, do którego nie ma powrotu, niektórych być może zawracał w połowie drogi i usadzał z powrotem. Nie dane ci pewnie będzie zrozumieć, czym była misja lekarska, ale rozumiesz, czym jest pragnienie chronienia. Nie trzeba rozumieć, czemu niektórzy są bezinteresowni, skoro rozumiesz interesowność lokowania uczuć. Albo jednak..? Ciekawi to, czemu niektórzy ludzie są po prostu dobrzy. Ta refleksja nawiedziła Shikaruiego, kiedy rozmawiali teraz z Mujinem, trzymając mocno dłoń Asaki. Pamiętał pojedyncze osoby, które mu okazały dobroć i zawsze się wtedy dziwił. Co z tego miały? Po co to robiły? Kaito... tak, tamten chłopak nazywał się Kaito. No czemu? Broń nie potrafiła okazać uczuć i dobroci. Broń była zimna. Jednak zużywała się zupełnie jak człowiek. I zupełnie jak człowieka - można było ją naprawić. Niektórzy twierdzili, że niektóre bronie mają swoją duszę. Shikarui miał absolutnego bzika na punkcie swoich broni i co poniektórzy mogliby go niemal osądzić, że poświęca im więcej uwagi niż białowłosej w prozaicznych dniach. Byłoby to kłamstwo. Kiedyś były one jego jedyną miłością, ale aaah, wiecie, jak to jest z tymi młodzieńczymi, ulotnymi miłostkami! No właśnie - są ulotne. Dopiero kiedy człowiek dojrzewa, zaczyna rozumieć, czego pragnie. Dopiero, kiedy człowiek dogłębnie zrozumie, może decydować. Musiałeś po prostu zrozumieć, że człowiek nie broń i z całą pewnością nie został stworzony do miłowania zimnej stali.
Problem chyba u nich obu był taki, że ani uniesiony ton czarnowłosego nie robił wrażenia na niej, ani jej ton nie robił wrażenia na nim. Chociaż akurat do uniesienia było mu jeszcze bardzo daleko. To było trochę błędne koło w takich sytuacjach, ale jak dotąd nigdy się błędnie nie rozwinęło. Potrafili być tak samo uparci, bo tak samo wierzyli w swoje. Asaka nie wierzyła w to, że ninja to bronie - dla niego to nie pozostawiało wątpliwości. Nie trafiały do niego rzeczy tłumaczone na emocjach. Tłumaczenia, że to normalne, bo inni też tak mają. Nie. Kiedyś posłusznie trzymał bardzo nisko swój nos, bo wmawiano mu, że nigdy nie dotknie Nieba, a teraz czekało ono na niego ze swoimi bramami, więc musiał dążyć do tego, że być lepszym, mieć więcej i w końcu..! Nigdy nie myślał, co będzie czekać na końcu, jeśli idealny scenariusz się nie spełni. A w gruncie rzeczy był tak naiwnie optymistyczny, że aż ciężko było uwierzyć, że to właśnie jego głowa taki wysnuła.
- Znam powiedzenie, co mnie nie zabije, niech ucieka w popłochu. - Znał wersję Asaki, owszem! Ale była jednym z tych dziwnych powiedzonek, które do niego nie trafiały. Poniekąd był w tym sens i racja, bo człowiek, znając swoje niedoskonałości, mógł je poprawić. Tak jak teraz. Sanada niczego innego nie zamierzał. Problem pojawiał się tam, gdzie łamałeś komuś nogi. Nie miały szansy się zrosnąć dobrze. Wątpliwe, żeby ktokolwiek był po czymś takim mocniejszym. Jednak przykład, że kiedyś złamałeś komuś nogi i jakoś nie był silnijszy, zatonął w gardle. W końcu mieli tutaj uprzejmego medyka, który sam nie nosił maski, ale powinien oglądać jedną z nich. Naturalną - bo iście tygrysią.
- Będę nad tym pracował, jak nad wszystkim. - Co ona sobie myślała, że zamierzał się poddać? Spoglądał przecież całkowicie racjonalnie na swoją porażkę! Okropną porażkę, którą poniósł..! Nie, zaraz. Ooch, jak mu waliło nieprzyjemnie serce. Nie, to było krytyczne. Zbyt krytyczne. Na wszystko trzeba patrzeć rzeczywiści - racjonalnie! - Nie mów do mnie takim tonem. - Nie, jasne, że mu się to nie spodobało. Jego stojące dęba myśli uniemożliwiały spokój. Nie chodziło o słowa, nie chodziło o rozmowę, chodziło o całokształt sytuacji. To, że zwróciła się tak do niego. - Po to mamy tę konwersację. - Nie lubił użalania się nad sobą samym - przecież to była kolejna słabość. Potrzebował za to samokrytyki, żeby mieć napęd do pracy. Do przekuwania tego w energię, która w nim teraz wzrosła, a była to irytacja samym sobą. Tamtym wydarzeniem. Tamtym dniem. Piaskiem. Celą.
Szkoda, wielka szkoda, że okoliczności tak nie sprzyjały. W innym wypadku na pewno polubiłby Mężczyznę o Pięknym Ciele. I jeszcze piękniejszym umyśle - bo pełnym wiedzy. Zamiast tego spoglądał, jak konwersują z Asaką o jej technice, która wydała mu się całkiem śmiesznym podrobieniem zdolności jego oczu. I to nie w negatywnym znaczeniu - śmiesznym. Biorąc pod uwagę, że najwyraźniej medyk, który przez 12 lat zajmował się lekarzami, nie wpadł na coś takiego - oto, co w tym było śmiesznego w głównej mierze. Tylko że do śmiechu mu nie było. Odzyskany nastrój teraz już nie tylko całkowicie uciekł, ale nawet zagrzebał się kilka metrów pod ziemię. Pewnie z sześć - tam zazwyczaj wrzucano trumny. Nawet stracił ochotę, żeby tu w ogóle być. Woda stała się za ciepła. Towarzystwo przytłaczające. Znów miał ochotę położyć się i po prostu zasnąć. A może, gdyby tu był Aka..? Powiedziałby coś ciekawego? Pewnie byłby prawdziwy foch księżniczki, którego najwyraźniej Asaka nie doświadczyła jeszcze, skoro reakcje Sanady za takie uważała. A Toshiro? Cholera, ten to w ogóle poszedł w balet. I... i... Inoshi? Inoshi... nie ciężko było spostrzec, że zbierasz tych ludzi, żeby samemu poczuć się dobrze. Pozostaje więc pytanie - co z nimi? Nic dziwnego, że nie odpisują.
Czarnowłosy podniósł się, podciągając na silnych ramionach.
- Zaraz wracam. - Wskazał balę z zimną wodą.
Tak, zdecydowanie miał zagotowaną głowę.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Słyszał ich rozmowy, wyłapywał zmiany w tonach głosu. Rozmowy pomiędzy żoną a mężem, w których zdecydowanie nie powinien brać udziału. Jakby ktoś przypadkowy z ulicy pchał się w delikatne relacje małżeńskie to pewnie dostały w ryj i tyle. Co grzeczniejsi po prostu by poprosili o nie wpraszanie się w cudze życie. Nie miał doświadczenia w tego typu gadaninach, no bo i skąd właściwie? Był niczym piąte koło u wozu - takie zapasowe, które trzeba trzymać na wypadek gdyby pierwsze się złamało. I chyba Shikarui nieco się złamał. Czy to Mujin był powodem tego wszystkiego? Był tak zaabsorbowany rozmową, diagnozą i pytaniami o wszystko, o stan Shikaruia, że może nie zauważył? Cóż, ich problem. On tylko spijał słodki nektar zwany wdzięcznością z ust Asaki. Naprawdę lubił jak go chwalono, szczególnie jeśli chodziło o innych przedstawicieli sztuki medycznej. Podziw zwykłych ludzi nie znaczył dla niego wiele, ale tych którzy domyślali się jak wiele pracy musiał w to włożyć? Jak najbardziej. Lubił mieć pogłos pośród tego środowiska, uchodzić za autorytet. Być tym mądrym. Ba, przecież był tym mądrym! Niech poczeka jak usłyszy o jego najnowszych pomysłach. Chociaż wydawała się nieco niedoświadczona w materii medycznej, gdyby było inaczej to sama postawiłaby diagnozę.
- Ej no już, bo się zarumienię. - odpowiedział, faktycznie nieco czerwony na twarzy. Pewnie przez ogólną temperaturę wody, która dotarła do jego twarzy jakiś czas temu. Bo do nektaru wdzięczności i pochwał przyzwyczajony był już dawno. Asaka zaczęła wyjaśniać działanie techniki. Przejeżdża i otrzymuje informacje na temat miejsca w którym coś dolega. Przydatne. O chorobach raczej nie informuje. Ale nadal, w przypadku obrażeń wewnętrznych - naprawdę przydatne. On korzystał głównie z wywiadu, delikatnym uciskaniu poszczególnych miejsc i obserwacji ciała. Tworzeniu krwiaków, opuchliznach, wywiadzie pacjenta. Taki mały drobiazg byłby bardzo dobrym dodatkiem do jego asortymentu.
- A czy informuje o chorobach albo infekcjach? Albo szkodliwych substancjach w organizmie? Czy tylko o obrażeniach fizycznych? - wolał dopytać. Może sama nie wiedziała, ale gdyby mówiło o wszystkim co nie tak, to chyba byłoby to zbyt dobre żeby wcześniej sam o tym nie słyszał. To znaczy sam nigdy o takim czymś nie myślał, po prostu nie przeszło mu przez głowę że może wykorzystywać chakrę jako sensora do obrażeń na ludzkim ciele.
- Byłbym naprawdę zobowiązany, ale przesunąłbym to na inny termin? Teraz w onsenie tak jakoś dziwnie by spędzać czas na nauce zamiast na relaksie i rekreacji. - odpowiedział. Asaka z przechyloną na bok głową przypominała mu szczeniaczka. Psy tak robią, kiedy się do nich mówi. Przekręcają główkę w bok i patrzą swoimi głębokimi, pustymi oczyma. Odruchowo kąciki ust uniosły się w górę, zerkając też na Shikaruia który odszedł żeby zaczerpnąć odpoczynku w bali z zimną wodą. Wkurzył się? Było, nie było - to był pacjent. A o pacjenta trzeba się martwić, także po kuracji. Mimo pogody na jego twarzy, to wolałby żeby Shikarui też trochę tej pogody nabrał. Ale może to nie taki typ człowieka? W sumie to go nie znał prawie wcale, więc Mujin nie poczuł się w prawie do jego oceniania. Ani jego zachowania.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Śmierć była tym, z czym Asaka zapoznała się w swoim życiu bardzo wcześnie. Nie była cicha i spokojna, gdy wsuwała się po zmroku do jednego z domostw, by złożyć czuły pocałunek na skroni umierającego. Nie. Białowłosa poznała ją jako brutalną i nie znającą litości. Rozglądającą się po chorych, którzy dokonywali żywota w bólach. Długo. Wysypka, bąble i ropa. Wymioty, gorączka. Smród. Słabość ciała. I ogień. Ogień, który strawił wszystko. Asaka nie widziała w Śmierci swojej starej przyjaciółki; widziała w niej za to coś co było, jest i będzie, z czym można walczyć póki ma się siłę, ale ostatecznie i tak się przegra. Kunoichi nigdy jednak nie zamierzała się poddać. Broń była zimna, to jasne, a wystarczyło zbliżyć się do Shikiego, by poczuć jego gorące ciało. I jeszcze gorętszą duszę – ale chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Wszystkie jego pragnienia, dążenie do bycia lepszym i lepszym… Broń tak nie myśli. Broń jest wykuta i jedyne co może się stępić, albo ktoś może ją naostrzyć, ale to wszystko. Sama z siebie nie stanie się lepsza, jest zależna od swojego obecnego właściciela. A Shiki? Shiki nie miał właściciela, chociaż miał żonę. Ona jednak nie mówiła mu gdzie ma uderzać ani jak. Ani tym bardziej kiedy. W co. Mógł odejść w każdej chwili, tak jak tego chciał, a żadna broń nie miała takiej możliwości – bo była całkowicie zależna od tego, co zrobi osoba, która ją dzierży. Mogłaby tak wymieniać cały dzień i cały czas znajdowałaby nowe argumenty i porównania. Mogła tak dyskutować z Natsume, mogła z Shikaruiem, ale po co? Kensei wiedział swoje, ona wiedziała swoje – i była przekonana o swojej racji. Zaś lawendowooki? On zdawał się pomalutku, powolutku łapać to, o czym ona mówiła. Tylko to łapanie było takie nieśmiałe. Bez przekonania. Ciekawe co myślał Mujin? Czy dla niego człowiek, shinobi, to też była tylko broń? Jakoś jej się nie wydawało.
Jego ton robił na niej wrażenie, a jakże. Nie dawała sobie po prostu luksusu by się tym przejmować w momencie, gdy chodziło o jego zdrowie i życie. Mało ją obchodziły wtedy jego humorki, i choć nadal była delikatna, to wychodziło to, co sam Shikarui wielokrotnie powtarzał: że jego żona nie była osobą, która da sobie wejść na głowę, albo pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Mogła sobie być milutka, rozkoszna, robić głupie psikusy jak jakiś niemądry podlotek, ale wystarczył moment, a błysk w jej oku się zmieniał i wskazywał na inteligencję.
- To już później. Niech później ucieka w popłochu – dodała, odwracając znowu powiedzonko na swoją stronę. Najpierw trzeba było się podnieść z ziemi, otrzepać kolana, znaleźć w sobie siłę, a później skopać tyłek, który sprawił, że się na tej ziemi w ogóle wylądowało. Nie tak dosłownie ze wszystkim. I nie znaczyło to, że na każdym należało się mścić, nie, skądże. Ale pomiędzy nie-zabiciem a uciekaniem w popłochu była pokaźna luka, którą trzeba było zapełnić. Czym? Wzmocnieniem właśnie. Sanada mógł tego nie wiedzieć, ale iryoninja posiadali w swym arsenale techniki potrafiące idealnie zrosnąć złamane kości. Można więc było komuś połamać nogi, można było samemu połamać sobie nogi. A i to można było naprawić, posiadając odpowiednie możliwości. Mało co było niemożliwe dla chakry.
Asaka nie była cierpliwą osobą. Cierpliwości miała tyle co nic, zirytować ją było dziecinnie łatwo, bo po prostu nie tolerowała ludzkiej głupoty. Lubiła jednostki inteligentne, z którymi można było wymienić poglądy, nauczyć się czegoś nowego. Miała jednak cierpliwość do Shikiego – anielską cierpliwość wręcz, znosiła jego humorki, jego gburowatość. Dzisiaj znosiła tego ogromne ilości. I robiła to z uśmiechem na ustach – a przynajmniej się starała, choć jej własne serce bolało i nic nie mogła na to poradzić. Teraz, tutaj, chwaliła go nawet, jego wytrwałość, jego samozaparcie. To jak świetnie się trzymał. Nie docenił tego. Najgorsze było to, że Asaka mówiła to z głębi serca, całkowicie o tym przekonana, a nie po to, by polepszyć mu humor. Mówiła to – był niezadowolony. A gdyby powiedziała co innego, pewnie miałoby to dopiero opłakane skutki. Nie było więc dobrego wyjścia z tej sytuacji. Gdy jednak warknął na nią, że ma do niego nie mówić takim tonem – to było jak policzek. Dokładnie taki sam, który zasadziła dzisiaj Toshiro. Rozszerzyła oczy w zdumieniu, patrząc na męża z niedowierzaniem. W ciszy. Jeśli chciała jeszcze coś powiedzieć – to nie powiedziała nic. Zamilkła. Zamknęła usta i przez chwilę jeszcze na niego patrzyła, nim jej spojrzenie przeniosło się na wodę. Była urażona i to bolało, że akurat atak nastąpił z jego strony. Od kogoś, od kogo ataku się absolutnie nie spodziewała.
- Przepraszam – to było jedyne co powiedziała, nim delikatnie oswobodziła się z jego uścisku, o ile w ogóle jakiś był. Nie było w tym żadnego użalania się nad kimkolwiek. Chciała dać mu do ręki tę broń, by poradził sobie jakoś z własną psychiką, przy jej wsparciu, ale odtrącił jej dłoń dość jasno i klarownie. Nie potrzebował i nie chciał jej pomocy. To zabolało w samo serce. Gdyby to był ktoś inny w tych samych okolicznościach - absolutnie by takie słowo z jej ust nie padło: przepraszam. Ale to był Shikarui, pan jej serca, głowa rodziny, któremu winna była szacunek. Miał go cały czas, ale skoro ma się nie zwracać tym tonem to należało przeprosić. Nawet przy świadku. A może zwłaszcza przy nim.
Rozmowa z Mujinem była w tym momencie chyba jej jedynym ratunkiem. Kotwicą, która trzymała ją przy brzegu, by nie porwały jej fale – a te z każdą godziną dzisiejszego dnia wydawały się być coraz bardziej wzburzone. Nigdy nie myślała o swojej technice jak o podrobieniu zdolności jego oczu. W ogóle chyba nie tak to odczuwała jak on – ona nie widziała nic nowego. Nie widziała ognisk chakry, ani ognisk choroby, ani ran samych w sobie. Po prostu odczuwała impulsy chakry tak, jakby w danym miejscu były zakłócone, to wszystko. Nie wpadła nawet na to, by to jakoś porównać do sensoryzmu, bo nie wiedziała w jaki sposób. Nie miała tego zmysłu i nie wiedziała jak się to odczuwa.
- Nie do końca. Informuje to o tym, że coś dzieje się z organizmem. Że na przykład jest czymś wykończony. Ale czym? To trzeba wywnioskować samemu widząc co się ma. Przy gorączce łatwo zgadnąć, że pewnie tym, ze walczy z chorobą. Więc wniosek jest taki, że trzeba ją zbić i dać odpocząć. Więc nie tylko o obrażeniach fizycznych, chociaż te są zdecydowanie łatwiejsze do rozpoznania. To był tylko przykład oczywiście. Na pewno nie widziałam jeszcze wszystkich zastosowań tej techniki - bo i nie miała za wielu okazji, by ją wypróbować. Ale te razy, które miała dobitnie pokazały, że było to użyteczne. - jestem pewna, ze do odpowiednich wniosków można dojść bez tej techniki, ale przynajmniej można oszczędzić poszkodowanemu trochę bólu – i nie dotykać tam, gdzie najbardziej boli. A to było już coś! - Nie no, oczywiście. Kiepskie miejsce na to. Ale z chęcią przekażę to dalej. Może jeszcze wyjdzie z tego coś dobrego – mogła mu na przykład spisać wszystko na zwoju, nie musiał przecież uczyć się tego pod jej czujnym okiem. Byłoby to całkiem zabawne, medyk uczący się od początkującej iryoninki, co nie było żadną tajemnicą, bo sama o tym wspomniała, ale nie było to konieczne w żadnym wypadku.
Zacisnęła zęby, gdy Shikarui odwrócił się by wyjść z basenu. Nie chciała już nawet mówić, że ostatnim razem, gdy powiedział, że zaraz wróci, to skończył na posterunku straży, gdzie musiała go szukać, i był w opłakanym stanie. Teraz jednak nie odchodził daleko. Jedna z balii z zimną wodą była kawałek dalej.
- Turniej skusił chyba całkiem sporo ludzi do przyjazdu do Watarimono – zagaiła po chwili. - Ale chyba większość bardziej była zainteresowana towarzyskimi spotkaniami niż walką na arenie czy oglądaniu widowiska – to nie była wymuszona konwersacja z jej strony. Ot, po prostu zwykłe zauważenie tego, co działo się wokół. Ona sama była nie lepsza, a przecież miała te walki oglądać. Tyle, że były takie okropnie nuuuudne.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2835
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Yami »

<Przybycie najbardziej pechowego syna kupca>
0 x
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Był dla niej całym światem, wiesz? Był dla niej oddechem każdego poranka, zorzą na czarnym niebie, gwiazdą polarną, gdy gubiła się na morzu. Musiała dbać o to niebo, ten świat, o oddech, zorzę i gwiazdę. Troszczyć się, bo czasem przygasała i traciła swoje kolory. Pozornie silna i odległa, była zawsze blisko niej - nieodłączna - i łatwo było ją skruszyć. Zadziwiające, widzisz? człowiek szkoli się całe życie, katuje się treningami, a potem kończy właśnie tak - wyblakły i złamany. Więc musiała się zatroszczyć, żeby zbudować drabinę, aby powiesić znów Gwiazdkę na niebie. Oporny był to kunszt, narzędzia łamał w dłoniach i pękał metal. Ostrze siekiery się tępiło, a gwoździe ciągle wykrzywiały. Zabrakło miejsca na szlif, więc drzazgi zostawały w dłoniach. Poraniona, zmęczona, strudzona, ale ciągle uśmiechnięta - taka była Sanada Asaka. Dla niego na pewno taka była. Jeszcze jak po złośliwości, jakby ta gwiazda wcale nie chciała wrócić na swoje miejsce, parzyła w dłonie i przelewała się przez palce. Ależ chciała! Nie denerwuj się! Popracujemy nad tym razem i znów pójdziemy drogą, między lawendą i czerwonymi makami, pomiędzy zielonymi polami i powoli dojrzewającymi jabłkami. Zboża jeszcze się nie zezłocą, kiedy nasza podróż wróci na prawidłowy rytm i tor. O jedno tylko proszę - wytrzymaj jeszcze chwilkę..! Ten czas może się przeciągnąć.
Jego słowa nie były warknięciem, nie były nawet rozkazem. Były pomrukiem urażenia, jakby coś go dotknęło, wstrząsnęło i zostawiło absolutnie zaskoczonego. Ciągle go tego dnia takim zostawiało - miał dość tego poczucia. Miał dość uczuć. Chciał się od nich odciąć i przetrawić je w swoim tempie, nie gwałtownie, nagle, przy nieznajomej osobie. Rany fizyczne nie były straszne - wystarczy dać je obejrzeć lekarzowi. A te w głowie? Co z nimi zrobić? Podzielić się nimi? Tu kończyła się granica, gdzie uznawał spalone za sobą mosty za nieprzekraczalne. Powstawały na nowo pajęczyny w przeklętym lesie, co straszyły wielkimi, tłustymi pająkami wielkości psa. Nie wyły tu wilki, nie bzyczały komary - panowała przerażająca, głucha cisza, w której każde z serc przyśpieszało. Nie mógł się ruszyć, kajdany były za ciężkie i pętały każdy ruch... Nie, powtórka wszystkiego? Tak źle... czas na zmianę scenerii. Jego własne myśli odkryły przed nim najczarniejszą z dróg i staczał się do niej, i ściągał wodze, żeby zmienić kierunek, i szarpał się z samym sobą, walczył, drażnił. Słowa Asaki pomagały, zawsze pomagały. Czemu tutaj nabrały obcego wydźwięku? Aj, no tak... to nie słowa nabrały obcego wydźwięku. To Ty się wyobcowałeś.
- Nie przepraszaj. To ja przepraszam. - Powiedział, wychodząc z basenu. Ona dawała z siebie wszystko, a on się cofał, jakby dary te mogły go oparzyć. Nie mogły. Te słowa były okładem, to on go wypaczał i przeinaczał. Czy zdawał sobie z tego sprawę? Jeszcze nie. Zdawał sobie sprawę natomiast z tego, że nie wiedział, kim aktualnie był. Czy jeszcze tamtym dzieciakiem przerażonym światem, który znów nie chciał nikomu zaufać, nawet samemu sobie, czy już osobą, która dawno miała te problemy za sobą? Nauczoną różnicy między bronią a człowieczeństwem? Z poprawką, że nie jest psem, nie jest rzeczą, nie ma właściciela? Jest wolny. Może warto zatrzymać się, żeby zrobić rachunek sumienia - nawet jeśli się go nie posiadało.
Była dla niego całym światem. Wiem, że wiesz. Pisałam o tym nie raz. Chciał oddalić się od tego świata, zejść ze swego miejsca i ostudzić znów gotujące się, niespokojne emocje, ale kiedy zrobił kilka kroków, kiedy jego palce ześliznęły się z bladych, rozgrzanych palców białowłosej odkrył, że to wcale nie tak. Nie był wilkiem, co zjadał owieczki, a Asaka nie była lwicą, co pożerała każdą gazelę. Kończyła się drapieżność tam, gdzie zaczynała wspólna zażyłość. Mimo tego, że zwolnił po dwóch krokach, obejrzał się za siebie - nie wrócił. Nie od razu. Słuchał oddalających się słów, rozpraw na temat techniki, kiedy odszedł kawałek dalej, wsuwając się pomiędzy przepływającą nad chropowatymi kaflami parę. Mgłę? Hm. Nie doceniał się, nie, pewnie, że nie. To ona była tą, która go doceniała, dlatego tak potrzebował każdego jej dotyku, spojrzenia i dobrego słowa. Dziś nim wzgardził. Była dla niego oparciem i rozumiał, kiedy się denerwowała i kiedy chciała pomóc. Zawsze chciała mu pomóc. Wiedział też, tak jak ona wiedziała, że tutaj nie było dobrych słów. Każde wywinęłoby fikołka w jego splątanych myślach i nie pozwoliło zaznać spokoju. Owca nie może zakochać się w wilku. Ryba nie pokocha ptaka - gdzie zbudowałyby gniazdo? Więc jak, jakim cudem, oni tak dobrze dopasowali do siebie jedną, wspólną drogę?
Zanurzył się w zimnej wodzie. Potrzebował tej chwili na wyciszenie. Potrzebował bardzo wielu chwil.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Huh, więc technika po prostu informowała o tym co się dzieje. Czyli można było nią określić chroboę i inne anomalie. Okej, połączenie informacji z techniki z własnym doświadczeniem. Całkiem przydatne, gdyby objawy nie były widoczne. Albo na przykład diagnoza nie pasowała. Może nie jest to aż taka niesamowitość jak pierwotnie myślał, ale zdecydowanie była ona kusząca. Może udałoby się to w jakiś sposób ulepszyć? Z jego umiejętnościami mógłby analizować całe partie kawałek po kawałku. Albo posiadając kawałek materiału genetycznego szukać nieprawidłowości w strukturze ciała. Albo może sprawić, żeby skóra pozostała przeźroczysta żeby móc dokładnie spojrzeć na to co pod nią? O, może jakby złożyć z palców okrąg i przejechać nim po ciele... Brzmiało irracjonalnie i głupio, ale Mujin operował na technikach regenerujących kości i nawet całe organy wewnętrzne. Aż tak niemożliwe to być nie powinno. A ta sztuczka może stać się bazą pod coś znacznie, znacznie lepszego.
- Aż dziwne że sam na to nigdy nie wpadłem. To przecież tak genialnie proste. I może być bazą pod coś jeszcze lepszego. - odpowiedział, nosząc na twarzy nieukrywany entuzjazm z nowego odkrycia. To jest ten moment, kiedy widzisz jakieś narzędzie, jakąś opcję. Metodę nawet. I na jej podstawie tworzysz coś nowego, czego wcześniej nie było. Widzisz tą jedną roślinę której nie ma u ciebie w zielniku, badasz ją. Sprawdzasz jej właściwości i odkrywasz, że wyciąg z niej będzie idealnym dopełnieniem twojego lekarstwa. Albo odkrywasz nowe informacje które otwierają mnóstwo możliwości, jak było z tym zamaskowanym jegomościem. Dzika radość, entuzjazm. Nowe, nieopisane możliwości. Wszystko to leżało w tej jednej technice, pozornie mówiącej tylko czy jest coś nie tak. Dlatego tak uwielbiał interakcje z innymi medykami. Potrafili być oryginalni, kreatywni. Miejscami zaskakiwali nawet Mujina.
- Tłumy na trybunach tak czy siak są. I wiwaty, i nawet widziałem zakłady na walki. Ja głównie przyjechałem żeby zobaczyć to i owo u walczących. Na przykład te kartki, to było naprawdę coś. Ale no... sama idea walk na arenach i robienia z tego sportu nie za bardzo przypadła mi do gustu. - powiedział, zatapiając się nieco głębiej w basenową toń. Aż to sam podbródek właściwie, jakby jego kręgosłup zmienił się w papkę i nie był w stanie utrzymać jego pleców.
- Daichi... nigdy nie byłem. Jak tam jest? - zapytał ogólnikowo Mujin, kierowany ciekawością. Tamte tereny były stosunkowo daleko od Ryuzaku i jego rodzinnego Kaigan. Nie po drodze mu było. Chociaż kiedyś, jak będzie miał nieco czasu... Pojedzie, zaznajomi się z kulturą, wyciągnie co tylko się da z bibliotek i lokalnej wiedzy i pójdzie dalej. Od dawna miał w głowie ideę podróży w celach edukacyjnych, ale jego klinika działać w jakiś sposób musi. Może jakby znalazł asystenta który mógłby prowadzić mu interes? Albo partnera biznesowego? To byłaby ciekawa alternatywa, otwierająca wiele różnych możliwości...
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1498
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Nawet jeśli to nie było warknięcie, to i tak nie spodziewała się takiego tonu w jego wypowiedzi. A już zwłaszcza nie spodziewała się takich słów. Nie ważne jakim tonem powiedziane – one bolały, kuły w jej ogromne i czułe serce, które chciało przecież dla Shikaruiego jak najlepiej. Był dla niej całym światem, to był fakt. Kobieta nie sądziła, nigdy wcześniej, że w swoim życiu spotka osobę, od której tak bardzo się uzależni – że bez niej trudno będzie złapać w ogóle oddech. Nie sądziła, że spotka mężczyznę, który zawróci jej w głowie do tego stopnia, że gdy padnie wzmianka o ślubie, propozycja składana jej rodzinie, to ona nie powie „nigdy w życiu!”. Nie sądziła, że ktoś taki jak ona, kunoichi, bękart znajdzie kogoś, w kim się zakocha i to jeszcze ze wzajemnością. Że będzie chciała z kimś podróżować dłużej niż przez chwilę, i z kim tak dobrze będzie jej się współpracować. Więc gdy taka osoba pokazywała, że nie chciała twojej pomocy, że przeszkadzasz, to łamało serce. Bo tak to właśnie Asaka odebrała – jak odgonienie się od niej jak od bardzo irytującej, brzęczącej muchy, gdy chciało się po prostu odpocząć w świętym spokoju z dala od innych.
Nic mu nie odpowiedziała, bo prostu patrzyła w wodę. To nie był dobry czas i miejsce, powinna się uśmiechać, robić dobrą minę do złej gry, ale chyba już po prostu nie mogła. Nie miała siły. Dzisiejszy dzień był trudny też dla niej, nie tylko dla Shikiego. Nie wiedziała co działo się w jego głowie i co musiał przeżywać, skoro doprowadziło to do takiego strachu i paniki, że zemdlał. Ona jedyne co robiła to się o niego martwiła, bardzo bardzo bardzo bardzo mocno. I przeżywała swoje smutki, które nie były tak wielkie jak jego. On nie wiedział kim jest – ale ona wiedziała to doskonale. I wybudzona w środku nocy, nieprzytomna powiedziałaby bez zawahania. Nie dało się jednak pomóc komuś, kto tej pomocy nie chciał.
Jakim cudem się tak dopasowali? To akurat było proste. Nie byli innego rodzaju, jedno nie było owcą, a drugie wilkiem. Jedno nie było łabędziem, a drugie tygrysem. Nie było nawet tak, że jedno było kotem, a drugie smokiem – choć mogłoby się tak czasami wydawać. Byli tego samego gatunku, ulepieni z tej samej gliny, podobni do siebie bardziej, niż każde z nich chciałoby przyznać. Podobni – lecz nie tacy sami.
Nie zawołała go więc, gdy odszedł na bok. Nie oglądała się za nim i nie sprawdzała dokąd dokładnie idzie. Był dorosłym mężczyzną, nie potrzebował by Asaka pilnowała go na każdym kroku. Ba – wręcz tego nie chciał. A skoro on nie chciał, to ona się nie wtrącała. Przynajmniej nie tu i nie teraz.
- Czasami najprostsze pomysły nie są wcale takie oczywiste – przyzwyczajeni przecież byliśmy do kombinowania, komplikowania spraw. Później jakie zdziwienie było, gdy kto robił coś tak prostego i pozostawało się klepnąć w czółko ze słowami „no przecież…!”. Asaka była pewna, że można by to jeszcze ulepszyć, ale w tym momencie brakowało jej wiedzy. A skoro nie miała wiedzy to i nie było pomysłów. Starała się za to wycisnąć maksimum z tego, co miała w rękach i… oto była. Początkująca iryoninka zaskakująca doświadczonego medyka.
- Ja też nie lubię takich sparingów. Mój mąż też nie. Dla mnie to głupota i ułuda, bo wcale się nie walczy nawet na pięćdziesiąt procent swoich możliwości, skoro wiadomo, że nikomu nic się nie stanie. Co zresztą było widać po niektórych walkach… - wciąż miała przed oczami szybkiego samuraja, który nic nie robił i czekał nie wiadomo na co, i to, że został pokonany… shurikenami. - W Daishi? Nie każdy wie, ale mamy tam całkiem długą linię brzegową. Oprócz tego mnóstwo gór, mniej i bardziej stromych, doliny, lasy i malownicze jeziora. No i ogromna ilość gorących źródeł, więc onseny to mamy na każdym kroku praktycznie – turystów nigdy w Daishi nie brakowało chociażby z tego powodu. - W lecie jest ciepło, w zimie śnieg… Na niektórych szczytach zresztą utrzymuje się przez cały rok. Zawsze jest co robić. Tylko trzeba uważać, bo w lasach żyje mnóstwo dzikich zwierząt i to drapieżnych – tak właśnie było w Daishi. „Zadupie zadupia”, jak to niektórzy mówili – ale było co oglądać, bo widoki były niezapomniane. Przepraszam za najście. Huh? Asaka zlokalizowała osobnika, który przyszedł, jakby trochę oderwany od rzeczywistości, nie patrzył na nikogo, tylko zanurzył się w wodzie. Wyglądał, jakby nie do końca wiedział co tutaj robi. Jemu gdzieś skojarzył się głos, który słyszał – ten sam, który opowiadał teraz o Daishi, ale nie był pewien, za to Asaka pewna była, bo nie patrzyła płochliwie po ścianach. - Yami? – zapytała zdziwiona, gdy chłopak już był w wodzie, zakryty po samą szyję. No przecież widziała jego twarz.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Hikari
Martwa postać
Posty: 2493
Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
Wiek postaci: 26
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Hikari »

Przybywając na Yinzin pierwsze co dało się Hikariemu w znaki to był chłód, który panował w tym regionie. Przygotował się zabierając z sobą płaszcz, brakowało mu tylko ciepła z powodu kilku dni spędzonych w podróży po nagłej zmianie klimatu toteż obiecał sobie za pierwszy punkt obrać lokal z gorącymi źródłami po dotarciu do Watarimono. Na statku zadbanie o codzienną higienę jest utrudnione z zrozumiałych przyczyn, a zacumowali bezpośrednio w porcie więc musiał iść na jakieś odstępstwa ostatnimi dniami. Dopiero po doprowadzeniu siebie do porządnego stanu będzie gotowy zwiedzać miasto czy też cieszyć się oglądaniem pojedynków.
Jego wybór padł na Odayaka Mizu, który prawdopodobnie był takim jedynym tutejszym obiektem. Polecił go jeden z żeglarzy, jako atrakcję konieczną do odwiedzenia. Najlepsze rzeczy powinien zostawić na koniec zwiedzania, tak w tym przypadku musiał pójść na ustępstwa i skierować się tam natychmiast. Wyjście na brzeg zaskoczyło Terumiego spodziewającego się jakiegoś zadupia cywilizacyjnego, a zastał lepiej prosperujące miasto niżeli jego Yogan-Ryu. Stolica prowincji do czegoś zobowiązuje, prawdziwym zderzeniem oczekiwań z realiami zaznał dopiero jednak widząc główny budynek Onsenu. Wybudowany został z ciemnego drewna, które nadawało mu niezwykłego uroku niespotykanego na kontynencie.
Wchodząc do środka został natychmiast obsłużony, gdyż był jednym z bardzo niewielu gości na ten moment. Większość zapewne wykrzykuje imiona swoich faworytów na arenie. Szybko opłacił całodniową wejściówkę z dodatkowymi opcjami jak wypranie jego ubrań w międzyczasie i skierował się do wskazanego mu pokoju w części męskiej gdzie miał zostawić swoje obecne odzienie. Będąc w środku znalazł ręcznik, którym tymczasowo owinął swoje nagie ciało w miejscu pośladków. Wychodząc z pomieszczenia po drugiej stronie znalazł się za parawanami, gdzie można było udać się do części damskiej lub męskiej, albo łączonej. Normalnie wybrałby tą drugą opcję, ale patrząc na to jak martwy jest ten obiekt, oraz konieczność szukania wybrał dla prostoty baseny dla obu płci.
Przed wejściem do pożądanego miejsca dzielił go jeszcze przystanek na obmycie swego ciała z brudu, było to konieczne przed zanurzeniem się w gorących źródłach od każdego uczestnika atrakcji. Wymagała tego higiena, tak ważna w obecnych czasach aby nie powstały jakieś nowe wirusy. Po swoim obowiązku przeszedł już do właściwej części basenu, aby tam zanurzyć się w ciepłej wodzie odchodząc trochę od wejścia w głąb obiektu. Normalnie wszech obecna para byłaby problemem aby unikać ludzi, ale mógł również polegać na słuchu. Mógł wyróżnić co najwyżej dwie grupki, z której jedna przyciągnęła jego uwagę, a konkretniej dziewczęcy głos, który przysiągłby słyszał wcześniej. Nie należał on do Inoshi, ale z nią się kojarzył tylko czemu? Myślenie o tej sprawie w niczym nie pomagało, wręcz dawało odwrotny skutek aż niemalże czuł zamotanie w głowie. Wewnętrzna ciekawość wygrała tak więc postanowił się przybliżyć, aż mógł zobaczyć twarz tej kobiety, którą okazała się Asaka ku zaskoczeniu. Jak mógł zapomnieć o właścicielce tak barwnego brzmienia, aby nie było dość przyjemnego. Na swoje usprawiedliwienie mógł powiedzieć, że ponowne spotkanie w takich okolicznościach było bardzo nieoczekiwane, jeszcze bez Shikarui'a za to z dwójką nieznajomych.
- Witaj Asaka...
Na jego twarzy poza lekkim szokiem pojawił się po chwili uśmiech, miał z dumną nosicielką nazwiska Sanada miłe wspomnienia.
- Wybacz, że przeszkadzam. Usłyszałem znajomy głos i zastanawiałem się do kogo należy. Nie spodziewałem się spotkać kogokolwiek dopiero po przybyciu do tego miejsca.
0 x
I'm never on fire
Cause i'm the real fire.
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2078
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Potrzebował solidnego restartu. Zamknięcia rozdziału i rozpoczęcia od nowa. Udowodnienia samemu sobie przede wszystkim, że znowu może. Nie chciało mu się. Nie miał siły, czuł się zmęczony, rzeczywiście - chciał tylko świętego spokoju. Nie od Asaki - od reszty świata. Nie od jej słów - od słów obcego. Nie od jej pomocy - od pomocy innych. Chciał odciąć się od ludzi i odnowić swój świat - bez wszystkich innych jednostek i elementów, które mu przeszkadzały w ty. Kiedyś traktował tak mocne napięcie przy uwadze innych jak normalną rzecz, ale jak zostało już powiedziane - przeszłość nie grała pierwszych skrzypiec od wielu lat. Dążyła ku lepszemu, dlatego gwałtowne zrobienie kroku w tył było strasznie demotywujące. Poddawanie się nie było w jego stylu... prawda?
Cały zadrżał od różnicy temperatur, ale ten chłód dawał prawdziwe ukojenie. Otrząsał, zmrażał ciało i pobudzał jednocześnie myśli. W tym momencie to lepiej śnić, nie trwać w pobudzeniu - tak przynajmniej sądzę. Gdyby jednak w końcu przechylić się w tą dobrą stronę..! To wymagało wysiłku, a Shikarui chciał wejść w dawno nieużywany tryb oszczędzania energii. Żeby naprawić to, co było zepsute, musiał sięgnąć do samego epicentrum problemu, a na to potrzebował wyciszenia. Nie ważne, czy człowiek, czy broń, czy może zszywany płaszcz podróżny - kiedy chcesz, żeby coś było naprawione dobrze, trzeba to zrobić sumiennie i nie podchodzić do tego na odpierdol się. Bala pomogła, ostudziła i wyciszyła. Znakomicie - mógł po chwili wrócić do rozmawiających... tylko wcale nie chciał. Dobrze mu tu było. Cicho i spokojnie.
Pozwolił czasowi płynąć, kiedy siedział w tej wodzie, spoglądając na białowłosą i jej... teraz już dwójkę towarzyszy. Nie, trójkę. Mróz przechodził przez jego skórę do żył, pod mięśnie, aż do wątroby, żołądka i serca. Był odpowiednikiem tego, czego potrzebował na ten moment - zamrożenia. Ułudne było to uczucie, wiedział doskonale, bo ledwo wejdzie w tę gorącą parę i znów wszystko zacznie się topić. Nie było gorszej pory roku od wczesnej wiosny, kiedy wszystko robiło się błotniste i rozmoknięte, a rzeki wzbierały na sile i niektórym osadom groziło zalanie. W mrozie można było się rozleniwić. Osób tam przybywało, a jego chęci do wracania malały, choć już czuł się gotowy, żeby po prostu w ciszy dosiąść się do rozmowy. Do rozmowy z jednym nieznajomym. Nie z jednym nieznajomym i trójką poznaną wcześniej.
Wylazł w końcu z bali i skierował się do Asaki, a ty samym i z powrotem do Mujina, Yamiego i Hikariego.
- Dzień dobry. Dobrze cię widzieć, Hikari. - Przywitał się uprzejmie, jednak nie wszedł do bali. Przykucnął na brzegu, przy Asace, by pochylić się do niej. - Wrócę już do pokoju. Odpocznij tutaj, jeśli masz ochotę. - Naprawdę, naprawdę nie miał siły na towarzystwo. Już jedna dodatkowa osoba to był tłok. Trójka? To już zapełnione forum przed świątynią w dzień nabożeństw.
- Cieszę się, że Asaka mogła się z panem podzielić wiedzą. Gdyby miał pan ochotę kiedyś odwiedzić góry, serdecznie zapraszamy. Nie da się przegapić naszego domu, na północny wschód od Seiyamy, nad jeziorem.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Asaka zdecydowanie nie była w ciemię bita, też nie podobała jej się sama idea walk na arenie. W niektórych walkach nie można było ukazać swojego pełnego potencjału. Toshiro w normalnych warunkach wygrałby z palcem w nosie, ale ograniczenia turnieju postawiły go w pozycji przegranej. Nadal nie było mądrym z jego strony zignorowanie warunków turnieju, ale jego siła była zdecydowanie większa niż przeciwnika. Uczestnicy nie mogli dawać z siebie wszystkiego. Albo nie chcieli. Tylko w obliczu prawdziwej walki na śmierć i życie ktoś pokazywał wszystko co mógł, nie wstrzymywał się z technikami i używaniem swojego potencjału. Dobrze było widzieć że ktoś jednak patrzy na całe to wydarzenie w taki sposób, jak on. Nie żeby potrzebował potwierdzenia od kogokolwiek, oczywiście wiedział że miał rację.
Karmazynowe Szczyty. Na pewno panował tam inny klimat. tym samym inna fauna i flora. Inne zioła, inne rośliny. Stworzenia których części ciała mogły zostać przekształcony w substancje alchemiczne. Inna kultura, ludzie, krajobrazy. W pewnym sensie był to inny, mały świat. Tak samo jak Morskie Klify. Tak samo Wietrzne Równiny. Tyle o świecie wiedział - że wszystko jest od siebie różne w pewnych regionach świata. Powinien zdecydowanie przemieścić się po świecie i sprawdzić wszystko, co ma do zaoferowania, oczywiście. Pytanie - czemu nie Daichi... Daishi znaczy się. Mógłby, czemu nie. Brzmiało bardzo fajnie. Na pewno lepiej niż mroźne wyspy.
- Hmh... brzmi dobrze. Na pewno te tereny miałyby sporo do zaoferowania pod względem rozwoju mojego warsztatu. No i onseny. Cofam, brzmi wyjątkowo dobrze. - mruknął Mujin. Blask w jego oczach nie przygasł ani na chwilę. Gdzie nie spojrzał, widział mnóstwo możliwości. Zbyt idealna sytuacja żeby była prawdziwa. CO PRAWDA musiałby zamknąć klinikę na jakiś czas, zmieniając ją z powszechnie działającej instytucji w elitarną zabiegówkę. Dylemat się toczył i w jego trakcie Shikarui wrócił do nich, zapraszając do ich domu i odchodząc.
- A, pewnie. Na pewno skorzystam, dziękuję serdecznie za zaproszenie. - odpowiedział, ciesząc japę. Mimo tego wydawało mu się, że takie zachowanie jest nieco dziwne. W sensie mógłby chyba powiedzieć mu to później. I też podsłyszał że idzie, jego słuch zdecydowanie nie był na tyle upośledzony żeby tego nie usłyszeć. Z nowymi jednostkami wykonał dwukrotnie ten sam idiotyczny gest. Sięgnął dłonią do czapki, żeby ją uchylić, ale ostatecznie przetarł twarz i kiwnął głową w tym samym geście. Jeden z nich nazywał się Yami. Yami? To ten z tatuażem na brzuchu? Czekaj, to by tatuaż? Bardziej pieczęć. Sam mocno się na nich znał, był w stanie to powidzieć. Zresztą no, miał ich kilka. Jedną na lewej dłoni. Kilka mniejszych na prawej, przy kostkach na palcach. Hmh... ciekawe do czego ta służy?
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2835
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25
Multikonta: Reigen

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Yami »

0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Watarimono (Osada Samurajów)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości