Onsen Odayaka Mizu
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Onsen Odayaka Mizu
Nie sądziła, że ten dzień stanie się jeszcze dziwniejszy – ale jednak. Proszę bardzo! Turniej przyciągnął do siebie naprawdę mnóstwo ludzi i to takich, o których dawno nikt nie słyszał. Asaka nie była już ani trochę bardziej zdziwiona tym wszystkim, bo limit zdziwień został już na dzisiaj wykorzystany – ale wciąż: dziwny dzień. Nie najlepszy w jej karierze, jednak z pewnością jeszcze długo o nim nie zapomni.
Yami zawiesił się chyba w basenie. Cokolwiek sprawiło, że się tutaj zjawił, musiało mieć na chłopaka duży wpływ. Nie sądziła, że chłopak jest z tych odważniejszych, by chodzić do łączonej części onsenu. Potrafił się zawstydzić najbardziej prostymi rzeczami, jak próba rozśmieszenia kobiety poruszaniem palcami, a tutaj proszę – siedział z nimi w basenie. Asaka zastanawiała się ile w tym było przez to, co się w nim znajdowało. Na ile miało to wpływ na chłopaka? Bo warunki, w jakich właśnie się znajdowali, gorąco, para, to było coś, co przecież działo się w Midori podczas ich spotkania. Tym niemniej zaczepiony – nie odpowiedział, a przynajmniej nie w tej chwili.
- W Karmazynowych Szczytach produkuje się też najlepsze na świecie sake, nie wiem czy to ciebie interesuje, Mujin-san – dodała jeszcze, po tym gdy powiedział, że brzmi to wyjątkowo dobrze. Czy go zachęciła na tyle? Miło by było. Bo wydawało jej się, że ona i Yokage nadają akurat na dość podobnych falach. Część poglądów, którymi się tutaj wymienili, mieli całkowicie podobnych, więc istniała ku temu taka szansa.
Nie spodziewała się jednak, że tego dnia zaczepi ją ktoś jeszcze. Ktoś, kogo nie widziała od… dwóch lat? Zabawne, bo akurat dzisiaj o nim pomyślała i nawet wspomniała o nim Yamiemu będącemu w jakimś zawieszeniu. Hikari, bo o nim mowa, nie zmienił się chyba za bardzo. Nadal długowłosy, nadal o delikatnych rysach twarzy. Asace trudno było powiedzieć, który z tej dwójki – Terumi czy Yokage – ma bardziej damską urodę. Jej to rzecz jasna nie przeszkadzało, ale ot, krótka refleksja.
- Hm? H-hikari-san? – sama się zawiesiła, zająknęła, nie spodziewając się tutaj starego znajomego, którego poznała na własnym weselu. Ale miło go było zobaczyć całego i zdrowego. Czy to znaczyło, że w pobliżu będzie gdzieś Inoshi? Asaka nawet się wychyliła, jakby miała zaraz zobaczyć gdzieś blondyneczkę – ale nie zobaczyła nikogo więcej. Tylko Hikariego. Może poszła do części dla kobiet? Ale bez sensu, skoro Hikari przyszedł do łączonej. To pewnie dziewczyna zaraz do nich dołączy. - Nie szkodzi, dobrze cię widzieć. Też nie spodziewałam się tutaj spotkać tylu znajomych, ale to mój błąd. Zapomniałam, że takie wydarzenie przyciągnie wielu shinobich – uśmiechnęła się do niego. - To jest Yokage Mujin, a to Yami – przedstawiła mu pozostałą dwójkę. Było kilka takich osób, przy których imieniu Asaka nie stosowała honoryfikantów, i Yami był jedną z nich. Ależ go zaszczyt kopnął! Nie podała jego nazwiska, bo go nie znała. - A to jest Terumi Hikari – dodała też po chwili, żeby mieć pewność, że każdy usłyszał.
Shikarui nie zabawił długo w balii z wodą i zaraz znowu był z powrotem. Przykucnął jedynie i nachylił się do opierającej się plecami o ściankę basenu Asaki, by powiedzieć jej coś na ucho. Ona w odpowiedzi odwróciła się do niego przodem, ponownie opierając łokcie na brzegu. Nie od razu spojrzała na męża, ale w końcu to zrobiła i nawet wyciągnęła do niego ręce, by położyć je na jego policzkach.
- Jesteś pewien? – naprawdę chciał ją tutaj zostawić samą z obcymi w zasadzie facetami? To był dla niej akurat mały problem – większym było to, że znowu miał iść gdzieś sam. Do pokoju w ryokanie, a to był kawałek drogi. Co jeśli znowu coś mu się stanie po drodze? Było to skrajnie nieodpowiedzialne iść teraz gdzieś samemu, albo w ogóle puścić go gdzieś samego. - To chyba nie najlepszy pomysł, żebyś szedł sam – powiedziała w końcu po cichu, chociaż przez moment bardzo ważyła słowa. - Ostatnim razem gdy straciłam cię z oczu na kilka minut, musiałam cię szukać po całym mieście – nie powiedziała o co chodzi, wystarczyło, że Shiki wiedział. - Poza tym już czas – Mujin wiedział, że chodzi o czas na lekarstwo, reszta nie musiała. Po chwili odwróciła głowę do medyka właśnie - O tak, tak, zapraszamy – potwierdziła słowa męża, zdziwiona, że wystosował takie zaproszenie. Ale nie miała nic przeciwko.
Yami chyba w końcu się odwiesił, powiedział jedno zdanie i schował się w wodzie jeszcze bardziej. Czyli jednak był mocno zawstydzony, nie gotowy na to, co może zobaczyć w łączonym basenie. Asaka była naga, a jakże, jak każdy inny w wodzie, ale przez ciemność kamieni ścian i podłoża nic nie było widać. Musiałaby wyjść z wody, by można było zawiesić oko na jej ciele. A teraz jeszcze nie wyszła. Uniosła za to brwi wysoko, nic nie odpowiadając.
Yami zawiesił się chyba w basenie. Cokolwiek sprawiło, że się tutaj zjawił, musiało mieć na chłopaka duży wpływ. Nie sądziła, że chłopak jest z tych odważniejszych, by chodzić do łączonej części onsenu. Potrafił się zawstydzić najbardziej prostymi rzeczami, jak próba rozśmieszenia kobiety poruszaniem palcami, a tutaj proszę – siedział z nimi w basenie. Asaka zastanawiała się ile w tym było przez to, co się w nim znajdowało. Na ile miało to wpływ na chłopaka? Bo warunki, w jakich właśnie się znajdowali, gorąco, para, to było coś, co przecież działo się w Midori podczas ich spotkania. Tym niemniej zaczepiony – nie odpowiedział, a przynajmniej nie w tej chwili.
- W Karmazynowych Szczytach produkuje się też najlepsze na świecie sake, nie wiem czy to ciebie interesuje, Mujin-san – dodała jeszcze, po tym gdy powiedział, że brzmi to wyjątkowo dobrze. Czy go zachęciła na tyle? Miło by było. Bo wydawało jej się, że ona i Yokage nadają akurat na dość podobnych falach. Część poglądów, którymi się tutaj wymienili, mieli całkowicie podobnych, więc istniała ku temu taka szansa.
Nie spodziewała się jednak, że tego dnia zaczepi ją ktoś jeszcze. Ktoś, kogo nie widziała od… dwóch lat? Zabawne, bo akurat dzisiaj o nim pomyślała i nawet wspomniała o nim Yamiemu będącemu w jakimś zawieszeniu. Hikari, bo o nim mowa, nie zmienił się chyba za bardzo. Nadal długowłosy, nadal o delikatnych rysach twarzy. Asace trudno było powiedzieć, który z tej dwójki – Terumi czy Yokage – ma bardziej damską urodę. Jej to rzecz jasna nie przeszkadzało, ale ot, krótka refleksja.
- Hm? H-hikari-san? – sama się zawiesiła, zająknęła, nie spodziewając się tutaj starego znajomego, którego poznała na własnym weselu. Ale miło go było zobaczyć całego i zdrowego. Czy to znaczyło, że w pobliżu będzie gdzieś Inoshi? Asaka nawet się wychyliła, jakby miała zaraz zobaczyć gdzieś blondyneczkę – ale nie zobaczyła nikogo więcej. Tylko Hikariego. Może poszła do części dla kobiet? Ale bez sensu, skoro Hikari przyszedł do łączonej. To pewnie dziewczyna zaraz do nich dołączy. - Nie szkodzi, dobrze cię widzieć. Też nie spodziewałam się tutaj spotkać tylu znajomych, ale to mój błąd. Zapomniałam, że takie wydarzenie przyciągnie wielu shinobich – uśmiechnęła się do niego. - To jest Yokage Mujin, a to Yami – przedstawiła mu pozostałą dwójkę. Było kilka takich osób, przy których imieniu Asaka nie stosowała honoryfikantów, i Yami był jedną z nich. Ależ go zaszczyt kopnął! Nie podała jego nazwiska, bo go nie znała. - A to jest Terumi Hikari – dodała też po chwili, żeby mieć pewność, że każdy usłyszał.
Shikarui nie zabawił długo w balii z wodą i zaraz znowu był z powrotem. Przykucnął jedynie i nachylił się do opierającej się plecami o ściankę basenu Asaki, by powiedzieć jej coś na ucho. Ona w odpowiedzi odwróciła się do niego przodem, ponownie opierając łokcie na brzegu. Nie od razu spojrzała na męża, ale w końcu to zrobiła i nawet wyciągnęła do niego ręce, by położyć je na jego policzkach.
- Jesteś pewien? – naprawdę chciał ją tutaj zostawić samą z obcymi w zasadzie facetami? To był dla niej akurat mały problem – większym było to, że znowu miał iść gdzieś sam. Do pokoju w ryokanie, a to był kawałek drogi. Co jeśli znowu coś mu się stanie po drodze? Było to skrajnie nieodpowiedzialne iść teraz gdzieś samemu, albo w ogóle puścić go gdzieś samego. - To chyba nie najlepszy pomysł, żebyś szedł sam – powiedziała w końcu po cichu, chociaż przez moment bardzo ważyła słowa. - Ostatnim razem gdy straciłam cię z oczu na kilka minut, musiałam cię szukać po całym mieście – nie powiedziała o co chodzi, wystarczyło, że Shiki wiedział. - Poza tym już czas – Mujin wiedział, że chodzi o czas na lekarstwo, reszta nie musiała. Po chwili odwróciła głowę do medyka właśnie - O tak, tak, zapraszamy – potwierdziła słowa męża, zdziwiona, że wystosował takie zaproszenie. Ale nie miała nic przeciwko.
Yami chyba w końcu się odwiesił, powiedział jedno zdanie i schował się w wodzie jeszcze bardziej. Czyli jednak był mocno zawstydzony, nie gotowy na to, co może zobaczyć w łączonym basenie. Asaka była naga, a jakże, jak każdy inny w wodzie, ale przez ciemność kamieni ścian i podłoża nic nie było widać. Musiałaby wyjść z wody, by można było zawiesić oko na jej ciele. A teraz jeszcze nie wyszła. Uniosła za to brwi wysoko, nic nie odpowiadając.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Onsen Odayaka Mizu
Widząc znajomą twarz nie wiedział czy to szczęście, a może pech. Wszystko przez powiązania jakie łączyły tą dwójkę, a mianowicie Inoshi. Hikari nie wiedział czy przypadkiem jej nie spotkali, jaką wersję wydarzeń im przedstawiła... Od ich rozstania minął rok, tak nazwanie tego pokojowym byłoby wielkim błędem. Wątpił aby to zamieniło ich w wrogów, przyrównałby to raczej do złego posmaku na ustach. Pierwsza reakcja Asaki natychmiast pozwoliła odrzucić te myśli gdyż rozglądała się za jego byłą uczennicą, która nie przyjdzie. Najwygodniej pozostawało to ignorować aż nie zostanie mu zadane pytanie.Mogło to być tylko z uprzejmości, ale otrzymał odpowiedź iż nie przeszkadzał, a ponadto został przedstawiony sięgającemu do czapki w geście przywitania Yokage Mujinowi oraz Yamiemu któremu wystawała tylko głowa. Przywitał nieznane mu wcześniej twarze schyleniem głowy, oraz podniesieniem otwartej dłoni. Wymienianie uścisków mogłoby być niezręczne w takim miejscu.
- Miło mi was poznać.
Ledwie odpowiedział zwrotem grzecznościowym, a po chwili przyszedł również Shikarui o którym wcześniej pomyślał. Z pewnością musiał poczuć się zazdrosny skoro jego kobieta została osaczona przez samców. To nie tak jak myślisz kolego, to był czysty przypadek, że Terumi się tutaj znalazł.
- Ciebie również Shikarui miło zobaczyć z żoną. Minęło mnóstwo czasu od tego wesela.
Korzystając z chwili kiedy małżonkowie rozmawiali po cichy Yogańczyk usiadł z boku, aby nie stać jak kołek na samym środku tylko usiąść cywilizowanie opierając się o brzeg i nareszcie porządnie zrelaksować. Przebywając na statku niezmiernie brakowało mu porządnego miejsca do odpoczynku. Nie zrozumiał wypowiedzi Yamiego na temat świata małego, ale postanowił się tym nie przejmować, zamiast tego zagadać do Mujina aby nie przeszkadzać zajętej sobą parze.
- Wybacz, że się zapytam o pewnie tak oklepany temat, ale dopiero co przybyłem do tego miasta. Czy jakieś walki są jakkolwiek warte oglądania, albo zdarzyło się coś niezwykłego podczas pierwszej rundy? Przybyłem tutaj z ciekawości, ominąłem oba poprzednie, a poznając możliwości paru ich zawodników ciekawiła mnie ta edycja.
Hikari zaczął od czegoś wręcz banalnego, na przełamanie pierwszych lodów w rozmowie. Przy okazji kupił tym czas na wymyślenie stosowniejszego tematu konwersacji, problem na znalezienie uniwersalnego z nowo poznaną osobą. Dopiero po chwili namysłu wpadł na pomysł, aby podzielić się myślą gnieżdżącą się od zacumowania w porcie na temat tej osady. W jakiś sposób musiał zmienić sposób jaki widział swoje przybycie do tej grupki, czyli niszczyciela dobrej zabawy powodując wyciszenie większości.
- Kto by pomyślał, że samurajowie mają tak dobrze zorganizowane i zbudowane onseny. Przed dzisiejszą wizytą nigdy mi to nie przyszło do głowy, chociaż nigdy nie słyszałem wielu wieści z tych rejonów. Podobno mieszkańcy zawsze byli niechętni do shinobi, ciekawi mnie co zmieniło ich zdanie.
- Miło mi was poznać.
Ledwie odpowiedział zwrotem grzecznościowym, a po chwili przyszedł również Shikarui o którym wcześniej pomyślał. Z pewnością musiał poczuć się zazdrosny skoro jego kobieta została osaczona przez samców. To nie tak jak myślisz kolego, to był czysty przypadek, że Terumi się tutaj znalazł.
- Ciebie również Shikarui miło zobaczyć z żoną. Minęło mnóstwo czasu od tego wesela.
Korzystając z chwili kiedy małżonkowie rozmawiali po cichy Yogańczyk usiadł z boku, aby nie stać jak kołek na samym środku tylko usiąść cywilizowanie opierając się o brzeg i nareszcie porządnie zrelaksować. Przebywając na statku niezmiernie brakowało mu porządnego miejsca do odpoczynku. Nie zrozumiał wypowiedzi Yamiego na temat świata małego, ale postanowił się tym nie przejmować, zamiast tego zagadać do Mujina aby nie przeszkadzać zajętej sobą parze.
- Wybacz, że się zapytam o pewnie tak oklepany temat, ale dopiero co przybyłem do tego miasta. Czy jakieś walki są jakkolwiek warte oglądania, albo zdarzyło się coś niezwykłego podczas pierwszej rundy? Przybyłem tutaj z ciekawości, ominąłem oba poprzednie, a poznając możliwości paru ich zawodników ciekawiła mnie ta edycja.
Hikari zaczął od czegoś wręcz banalnego, na przełamanie pierwszych lodów w rozmowie. Przy okazji kupił tym czas na wymyślenie stosowniejszego tematu konwersacji, problem na znalezienie uniwersalnego z nowo poznaną osobą. Dopiero po chwili namysłu wpadł na pomysł, aby podzielić się myślą gnieżdżącą się od zacumowania w porcie na temat tej osady. W jakiś sposób musiał zmienić sposób jaki widział swoje przybycie do tej grupki, czyli niszczyciela dobrej zabawy powodując wyciszenie większości.
- Kto by pomyślał, że samurajowie mają tak dobrze zorganizowane i zbudowane onseny. Przed dzisiejszą wizytą nigdy mi to nie przyszło do głowy, chociaż nigdy nie słyszałem wielu wieści z tych rejonów. Podobno mieszkańcy zawsze byli niechętni do shinobi, ciekawi mnie co zmieniło ich zdanie.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Onsen Odayaka Mizu
Hikari nic się nie zmienił. Wyglądał dokładnie tak samo jak widziany przed - nie rokiem! - dwoma laty! Już tyle czasu zdążyło upłynąć od wesołego wydarzenia w Seiyamie. Czarnowłosy nie pamiętał, żeby narobił sobie w długowłosym jakiegokolwiek nieprzyjaciela, tak i nie pamiętała Asaka, co musiało oznaczać, że ewentualna uraza była chyba jednostronna. Albo Hikari zabłądził rzeczywiście w górach i teraz miał pretensje, że nikt go nie zatrzymał, bo nocą wpadł nogą do zimnej kałuży. Coś mogło pójść jednak nie tak, co było na tyle nieważkie, że nawet Shikarui się tym nie przejął. Nie zapamiętał urazy, więc jak niewielka musiała być? Piękna Brzoskwinka wydawała się niezmienna nawet w swoim sposobie bycia. Prezentował sobą stabilność świata i gdybyś nagle miał budować pomnik, co był trwalszy niż ze spiżu, to już wiesz, że miałby twarz właśnie tego mężczyzny. Bardziej ponętnego dla kobiet, niż Mujin, jak i nieco mnie ponętnego dla mężczyzn - choć nadal było na czym oko zawiesić. Yami wyglądał przy tej dwójce jeszcze bardziej miękko, niewinnie, zawstydzenie. O ile jeszcze medyk, pełen gracji, wdzięczności podobnej do skowronka, bardzo miękko poruszał się po otoczeniu i cechował pewną skromnością, o tyle sama obecność Hikariego była na tyle intensywna, że myślało się o wszystkim, tylko nie o tym, że ten mężczyzna miałby coś do ukrycia - przynajmniej jeśli o ciało chodzi. Przecież każdy ninja chował sekrety, które nie mogły wyjść na światło dzienne przy przypadkowo napotkanych osobach. Inoshi zaś rzeczywiście nigdzie nie było. Oczy Lawendowskiego podniosły się, zsunęły z Hikariego, który przyciągał pewnością siebie, na takich jak on działał jak kolory kwiat na motyla, szukając blondynki. Po niej jednak ani śladu. Jak zawsze można było liczyć na białowłosą w kwestii zagadania towarzystwa, przedstawienia ich, czarnowłosy już nawet się nad tym nie zastanawiał, automatycznie ufał jej w takich formalnościach, że do łba mu nie wpadło, że "chyba powinien tak zrobić". A on zajął się tym, czym zajmował się w ich duecie zawsze - obserwacją otoczenia i jego zmian. Aktualna zmiana była nader oczywista i można było ją przyuważyć bez większego rozglądania się - czyli właśnie brak uczennicy Hikariego. Wydawali się nierozłączni, kiedy spotkali się na ślubie. Inoshi była bardzo naiwna, więc może przyszło jej się po raz kolejny przejechać na ludziach? Druga sprawa - ludzkie drogi przecież się rozchodzą..! No i co cię to niby obchodzi? Chyba trochę obchodzi. W końcu naprawdę lubiłeś tę blondyneczkę, tak fatalnie zrozumianą na ślubie przez świeżo upieczoną pannę młodą.
- Rzeczy nie zdarzają się dwa razy tak samo. - Odpowiedział, kierując wzrok na białowłosą i uśmiechnął się nawet do niej łagodnie. - Nic mi nie będzie. A ty potrzebujesz ukojenia.
Jego myśli nawet nie wędrowały drogami, w których miałby się bać zostawienia Asaki w gronie mężczyzn. Jego zazdrość była skrajna - jak sporo rzeczy w jego życiu. Nigdy mu nie przeszkadzało to, że białowłosa przebywała w męskim towarzystwie. Sam był zupełnie bezwstydny - ich kultura nie za bardzo tolerowała nagość na forum publicznym, lecz onsen przecież był miejscem, w którym ciężko było biegać w odzieniu. Nigdy nie wątpił w wierność tej kobiety wobec siebie, wręcz lubił, kiedy inni spoglądali na białowłosą, lubił się nią chwalić, lubił, kiedy inni mężczyźni na nią spoglądali i łudzili się naiwnie, że mogliby go zastąpić. Nie mogli. Nikt nie mógł. Ale było to naprawdę bardzo zabawne. W drugą stronę Asaka była naprawdę bardzo dużą dziewczynką i nie potrzebowała go na każdym kroku, żeby obić mordę jakiegoś natręta, który będzie się do niej dostawiać. Sytuacja z genjutsu... to zupełnie inna kategoria. Nie był aż takim paranoikiem, żeby się obawiać czegoś takiego na każdym kroku, inaczej już na pewno nie wychodziłby z domu.
- Nie widzę z tobą Inoshi. - Zagaił, niepewny, czy Asaka już poruszyła ten temat z Hikarim. Powtórzyć drug raz chyba nie zaszkodzi. Ale fakt - świat okazał się bardzo, bardzo mały.
- Będę szczęśliwy, jeśli pójdziesz ze mną. - Przybrał łagodny wyraz twarzy i łagodny uśmiech, zwracając się znów do Asaki. - Albo prześpię i poczekam na ciebie. Nie martw się na zapas. - Taka nadmierna troska o rzeczy, które się nie wydarzyły. Zakładanie, że coś złego może się stać, jeśli puszczę drugą połówkę samą. Przecież... ach nie. Przecież dokładnie to do nich pasowało. To ich połączyło.
- Rzeczy nie zdarzają się dwa razy tak samo. - Odpowiedział, kierując wzrok na białowłosą i uśmiechnął się nawet do niej łagodnie. - Nic mi nie będzie. A ty potrzebujesz ukojenia.
Jego myśli nawet nie wędrowały drogami, w których miałby się bać zostawienia Asaki w gronie mężczyzn. Jego zazdrość była skrajna - jak sporo rzeczy w jego życiu. Nigdy mu nie przeszkadzało to, że białowłosa przebywała w męskim towarzystwie. Sam był zupełnie bezwstydny - ich kultura nie za bardzo tolerowała nagość na forum publicznym, lecz onsen przecież był miejscem, w którym ciężko było biegać w odzieniu. Nigdy nie wątpił w wierność tej kobiety wobec siebie, wręcz lubił, kiedy inni spoglądali na białowłosą, lubił się nią chwalić, lubił, kiedy inni mężczyźni na nią spoglądali i łudzili się naiwnie, że mogliby go zastąpić. Nie mogli. Nikt nie mógł. Ale było to naprawdę bardzo zabawne. W drugą stronę Asaka była naprawdę bardzo dużą dziewczynką i nie potrzebowała go na każdym kroku, żeby obić mordę jakiegoś natręta, który będzie się do niej dostawiać. Sytuacja z genjutsu... to zupełnie inna kategoria. Nie był aż takim paranoikiem, żeby się obawiać czegoś takiego na każdym kroku, inaczej już na pewno nie wychodziłby z domu.
- Nie widzę z tobą Inoshi. - Zagaił, niepewny, czy Asaka już poruszyła ten temat z Hikarim. Powtórzyć drug raz chyba nie zaszkodzi. Ale fakt - świat okazał się bardzo, bardzo mały.
- Będę szczęśliwy, jeśli pójdziesz ze mną. - Przybrał łagodny wyraz twarzy i łagodny uśmiech, zwracając się znów do Asaki. - Albo prześpię i poczekam na ciebie. Nie martw się na zapas. - Taka nadmierna troska o rzeczy, które się nie wydarzyły. Zakładanie, że coś złego może się stać, jeśli puszczę drugą połówkę samą. Przecież... ach nie. Przecież dokładnie to do nich pasowało. To ich połączyło.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Onsen Odayaka Mizu
Nie mieli żadnych wieści od Inoshi od dwóch lat – dokładnie tyle czasu, ile nie widzieli się z Hikarim. Mężczyzna wydawał się Asace lekkomyślny i zbyt przekonany o swoich zdolnościach i w to, że jest niezniszczalny (to po tym, jak w środku nocy chciał biec do domu, a podróż zajęłaby mu dwa tygodnie. Pomijając, że nie znała nikogo, kto widziałby w ciemności, nawet Tsujitegan Shikiego był na tym polu ułomny), ale w gruncie rzeczy wspominała go ciepło i miło. Terumi zaaklimatyzował się na weselu w błyskawicznym tempie, rozmawiał z jej rodziną i innymi gośćmi bez większego skrępowania, a to jej się podobało. Jak tak teraz o tym myślała, coś czemu nie poświęciła myśli wcześniej, na widok Shigi przy weselnym stole Hikari cały się spiął. Jakby wiedział. Tknęło ją dopiero teraz, ale to tym bardziej wyzwalało ciepłe uczucia, bo to znaczyło, że był to ktoś, komu można ufać.
To miejsce zdecydowanie przyciągało starych znajomych. Najpierw z dawna nie widziany i nie słyszany Uchiha Aka, teraz Terumi Hikari – choć ten nie przepadł bez widu i słychu. Po prostu nie utrzymywali kontaktu. Może warto było to zmienić? Ostatecznie mężczyzna, gdy tylko ją (ich) zobaczył, podszedł się przywitać. Miło i ciepło. I choć Asaka wyglądała na odrobinę skonfundowaną, to naprawdę cieszyła się ze spotkania. Że był cały i zdrowy, coś, co w tych czasach nie było w żadnym wypadku oczywiste dla nikogo.
- Nie, ale mogą być podobne – odpowiedziała Shikiemu, gładząc go powoli po policzku. Musiała wyglądać teraz jak syrenka, która rozmawia przy brzegu ze swoim lubym – ofiarą, którą zamierzała wciągnąć pod wodę, by utonął i już tam z nią został. Asaka nie była jednak żadnym przedstawicielem rodzaju oni, była jedynie zatroskaną żoną. - Będę tu siedzieć i się zastanawiać, czy nic się nie stało. Kiepski odpoczynek – dodała jeszcze, nieco kpiąco, jakby Shiki jej nie znał i nie wiedział, że nic jej taki odpoczynek nie da. To nie tak, że musiała go mieć przy swoim boku non stop, by wypocząć, zupełnie nie o to chodziło. W końcu w Daishi, w domu, nie siedzieli ze sobą cały czas. Ona bywała w mieście, u rodziny, u znajomych z teatru, nie ciągała Shikiego wszędzie ze sobą, bo on nie przepadał za towarzystwem. Tutaj jednak, po tym co się dzisiaj stało, byłaby po prostu spokojniejsza będąc obok niego. Na wszelki wypadek.
- Sama rozglądałam się za Inoshi, myślałam, że po prostu długo jej schodzi – zagaiła, podłapując temat. Nie chciała o to pytać, może to było niegrzeczne, może była to część treningu, a może zakończyła swoje nauki pod okiem długowłosego? Skoro jednak Shikarui sam to powiedział, to nie było sensu kręcić się głupio wokół tematu. - Ale jak żyjesz, Hikari-san? Nic się nie zmieniłeś przez te dwa lata. Nadal masz w żyłach tak gorącą krew? – uśmiechnęła się mimo wszystko, a w jej słowach była pewna sugestia, którą mogli załapać tylko ci, którzy byli wtedy na weselu. To nie był przytyk w żadnym wypadku, ale sama go wtedy prosiła, by nie wyskakiwał tak żarliwie w noc, bo niczego dobrego z tego nie wyniknie. Plus… Yami opowiadał jej o tym, że jakiś Hikari zasłynął z pożarów w Shigashi. Więc dołączyła się w ten sposób do pytania, które zadał chłopak. Puściła mu oczko.
Już miała się podciągnąć o brzeg, by wyjść z wody, gdy zawahała się i odwróciła jeszcze głowę do medyka.
- Gdzie się zatrzymałeś, Mujin-san? Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, nim każdy z nas opuści Yinzin, ale gdyby nie, to chciałabym ci zostawić zwój ze wskazówkami. Tak chyba byłoby dla nas obojga wygodniej – inaczej chyba tego nie załatwią w lepszy sposób. Zawsze mogła posłać mu list do kliniki w Ryuzaku, ale to by potrwało.
- Co do walk… Pierwsze cztery, które oglądałam, to nie było nic specjalnego. Shurikeny pokonujące piekielnie szybkiego samuraja chyba mówią same za siebie – wtrąciła się jeszcze na moment. - Tak mnie to znudziło, że postanowiliśmy przyjść do onsenu, póki jest jeszcze pusto. Ale trochę już tutaj siedzimy, najwyższy czas pójść coś zjeść – ale tam już chyba nie mieli co liczyć na to, że będzie mało ludzi w karczmie. Trudno. Zamówi się do pokoju, jeśli będzie za dużo ludzi w głównej sali.
To miejsce zdecydowanie przyciągało starych znajomych. Najpierw z dawna nie widziany i nie słyszany Uchiha Aka, teraz Terumi Hikari – choć ten nie przepadł bez widu i słychu. Po prostu nie utrzymywali kontaktu. Może warto było to zmienić? Ostatecznie mężczyzna, gdy tylko ją (ich) zobaczył, podszedł się przywitać. Miło i ciepło. I choć Asaka wyglądała na odrobinę skonfundowaną, to naprawdę cieszyła się ze spotkania. Że był cały i zdrowy, coś, co w tych czasach nie było w żadnym wypadku oczywiste dla nikogo.
- Nie, ale mogą być podobne – odpowiedziała Shikiemu, gładząc go powoli po policzku. Musiała wyglądać teraz jak syrenka, która rozmawia przy brzegu ze swoim lubym – ofiarą, którą zamierzała wciągnąć pod wodę, by utonął i już tam z nią został. Asaka nie była jednak żadnym przedstawicielem rodzaju oni, była jedynie zatroskaną żoną. - Będę tu siedzieć i się zastanawiać, czy nic się nie stało. Kiepski odpoczynek – dodała jeszcze, nieco kpiąco, jakby Shiki jej nie znał i nie wiedział, że nic jej taki odpoczynek nie da. To nie tak, że musiała go mieć przy swoim boku non stop, by wypocząć, zupełnie nie o to chodziło. W końcu w Daishi, w domu, nie siedzieli ze sobą cały czas. Ona bywała w mieście, u rodziny, u znajomych z teatru, nie ciągała Shikiego wszędzie ze sobą, bo on nie przepadał za towarzystwem. Tutaj jednak, po tym co się dzisiaj stało, byłaby po prostu spokojniejsza będąc obok niego. Na wszelki wypadek.
- Sama rozglądałam się za Inoshi, myślałam, że po prostu długo jej schodzi – zagaiła, podłapując temat. Nie chciała o to pytać, może to było niegrzeczne, może była to część treningu, a może zakończyła swoje nauki pod okiem długowłosego? Skoro jednak Shikarui sam to powiedział, to nie było sensu kręcić się głupio wokół tematu. - Ale jak żyjesz, Hikari-san? Nic się nie zmieniłeś przez te dwa lata. Nadal masz w żyłach tak gorącą krew? – uśmiechnęła się mimo wszystko, a w jej słowach była pewna sugestia, którą mogli załapać tylko ci, którzy byli wtedy na weselu. To nie był przytyk w żadnym wypadku, ale sama go wtedy prosiła, by nie wyskakiwał tak żarliwie w noc, bo niczego dobrego z tego nie wyniknie. Plus… Yami opowiadał jej o tym, że jakiś Hikari zasłynął z pożarów w Shigashi. Więc dołączyła się w ten sposób do pytania, które zadał chłopak. Puściła mu oczko.
Już miała się podciągnąć o brzeg, by wyjść z wody, gdy zawahała się i odwróciła jeszcze głowę do medyka.
- Gdzie się zatrzymałeś, Mujin-san? Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, nim każdy z nas opuści Yinzin, ale gdyby nie, to chciałabym ci zostawić zwój ze wskazówkami. Tak chyba byłoby dla nas obojga wygodniej – inaczej chyba tego nie załatwią w lepszy sposób. Zawsze mogła posłać mu list do kliniki w Ryuzaku, ale to by potrwało.
- Co do walk… Pierwsze cztery, które oglądałam, to nie było nic specjalnego. Shurikeny pokonujące piekielnie szybkiego samuraja chyba mówią same za siebie – wtrąciła się jeszcze na moment. - Tak mnie to znudziło, że postanowiliśmy przyjść do onsenu, póki jest jeszcze pusto. Ale trochę już tutaj siedzimy, najwyższy czas pójść coś zjeść – ale tam już chyba nie mieli co liczyć na to, że będzie mało ludzi w karczmie. Trudno. Zamówi się do pokoju, jeśli będzie za dużo ludzi w głównej sali.
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Onsen Odayaka Mizu
Tego się obawiał. Przyjścia innych. Walki musiały się skończyć, a to oznacza że teraz trzeba było wracać. To znaczy no, następnego dnia, dopiero. Teraz mógł jeszcze posiedzieć, poczekać w ciepełku na następną porcję walk. Tylko że musiałby siedzieć tutaj, albo pójść robić coś innego. Za duża ilość nieznajomych ludzi wokoło niego zawsze doprowadzała do pewnego dyskomfortu. Niestety nie był aż tak stadny jak inni przedstawiciele ludzkiego gatunku. Oczywiście lubił sobie pogadać, powymieniać poglądy i podyskutować na tematy przeróżne (ale głównie dotyczące jego profesji), ale nie aż tak. Ale bardziej niż o siebie miał obawy o Shikaruia. Chyba nie bawił się dobrze, a powinien raczej wziąć lek, z tego co słyszał. Kurde, chyba jego mózg zwolnił swoje obroty na naprawdę najniższy możliwy poziom. Ciężko mu było łączyć wątki, bardziej niż zwykle. Jakby ktoś dolał czegoś do tej wody, jakiegoś narkotyku wchłanianego przez skórę albo innego dziwactwa. Jego robaki w ciele - milczały. Ręka nie swędziała, nikt nie tykał jego pozostawionego bagażu. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku.
Został przedstawiony. Oczywiście wolałby zrobić to samemu, odpowiednio uroczyście i zgodnie z prawdą zadeklarować także swoją profesję. On nie był tylko Yokage Mujinem. Był medykiem z Ryuzaku no Taki, posiadaczem własnej kliniki, bohaterem maluczkich i największym pedantem prawdopodobnie wszędzie i bez porównania. Umniejszanie mu nazywaniem go po prostu Yokage Mujinem nie było uwłaczające, a pełna tytulatura i inne takie duperele byłoby bardzo krępujące... Ale on sam chyba byłby lepszy w prezentowaniu siebie. Przeżył to jednak, nie denerwował się ani nie przejmował aż tak. Pomachał ręką w stronę HIkariego i tyle.
- Em... gdzieś? Jeszcze nie znalazłem noclegu, ale pewnie szybko się tym zajmę. Raczej zobaczymy się na trybunach. W sumie to widziałem jakiś przybytek, "Sawanoya" się zwał chyba. Tam możesz mi zostawić. - powiedział. No, zakładał że będzie tam jeszcze miejsce dla jednego zbłąkanego wędrowca, posiadającego poważną sakiewkę. No a jakby nie było miejsca? No to chyba po prostu pójdzie do gospodarza i spyta czy nikt nic nie zostawił dla człowieka imieniem Mujin. Powinien być. A jak nie to będzie mały problem.
- W sumie można wychodzić. Niektórzy nawet powinni. - uśmiechnął się lekko słysząc rozmowę pomiędzy małżeństwem. Nie żeby chciał się wtrącać w sprawy ich związków i tak dalej... ale skoro potrzebował jej pomocy a był ofiarą efektu psychologicznego. No... i tak jak wyjdą to raczej nie będzie miał czego szukać. Chyba. Zależy jak sprawy się potoczą. Ale jedzenie by się przydało.
Został przedstawiony. Oczywiście wolałby zrobić to samemu, odpowiednio uroczyście i zgodnie z prawdą zadeklarować także swoją profesję. On nie był tylko Yokage Mujinem. Był medykiem z Ryuzaku no Taki, posiadaczem własnej kliniki, bohaterem maluczkich i największym pedantem prawdopodobnie wszędzie i bez porównania. Umniejszanie mu nazywaniem go po prostu Yokage Mujinem nie było uwłaczające, a pełna tytulatura i inne takie duperele byłoby bardzo krępujące... Ale on sam chyba byłby lepszy w prezentowaniu siebie. Przeżył to jednak, nie denerwował się ani nie przejmował aż tak. Pomachał ręką w stronę HIkariego i tyle.
- Em... gdzieś? Jeszcze nie znalazłem noclegu, ale pewnie szybko się tym zajmę. Raczej zobaczymy się na trybunach. W sumie to widziałem jakiś przybytek, "Sawanoya" się zwał chyba. Tam możesz mi zostawić. - powiedział. No, zakładał że będzie tam jeszcze miejsce dla jednego zbłąkanego wędrowca, posiadającego poważną sakiewkę. No a jakby nie było miejsca? No to chyba po prostu pójdzie do gospodarza i spyta czy nikt nic nie zostawił dla człowieka imieniem Mujin. Powinien być. A jak nie to będzie mały problem.
- W sumie można wychodzić. Niektórzy nawet powinni. - uśmiechnął się lekko słysząc rozmowę pomiędzy małżeństwem. Nie żeby chciał się wtrącać w sprawy ich związków i tak dalej... ale skoro potrzebował jej pomocy a był ofiarą efektu psychologicznego. No... i tak jak wyjdą to raczej nie będzie miał czego szukać. Chyba. Zależy jak sprawy się potoczą. Ale jedzenie by się przydało.
0 x
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Onsen Odayaka Mizu
Nic nie zdarza się dwa razy tak samo, ale rzeczy mogły przypominać siebie wzajem. Mogły się powtarzać tylko w pojedynczych elementach. Mogły... Szkoda gadać. Świat po prostu mógł. Mogli bogowie i mogli ludzie, którzy tą rzeczywistością kroczyli, nie mogąc dotrzeć do doskonałości Niebios. Śmiertelni, co tylko się porównują, dążąc do własnych doskonałości i ci, którzy nie mieli żadnej ambicji i stali w miejscu - każdy mógł powtórzyć schemat a nawet tego nie zauważyć. Shikarui rozumiał więc, dlaczego Asaka nie chciała go zostawić samego, chociaż wcale nie chciał jej wyciągać, gdy dobrze się bawiła w towarzystwie zebranych tutaj mężczyzn. W dodatku z Mujinem znaleźli wspólny język w trymiga! Kobieta dopiero uczyła się sztuki leczenia i proszę - zaskoczyła medyka z takim stażem. Pewnie Mujin byłby zainteresowany tym, co mogą osiągnąć Ranmaru. Niepoprawni bohaterowie i całkowicie poprawni lekarze, prości ludzie i nieprości herosi. Jeszcze ciężko było stwierdzić, do której grupy należy ten tutaj. W ramach konieczności - zostawmy go gdzieś pomiędzy. Niech czas pozwoli zweryfikować, czy dobro było czystym profesjonalizmem i częścią jego drogi, czy może powołaniem, które dogłębnie rachowało jego sumienie.
- Towarzystwo tylu przystojnych mężczyzn nie byłoby wynagrodzeniem? - Shikarui powiedział to głośno, nie szeptem. Nawet przesunął dłonią po wszystkich tu zebranych. Tak, to było podchwytliwe! Podchwytliwe nie wobec nich, wobec Asaki, która bardzo często lubiła się z nim przedrzeźniać. A on teraz czekał wręcz na pąsa na jej policzkach. Kulturowe rozluźnienie w onsenie było całkowitą normą. Dla tych, którzy go nie tolerowali, dla wstydliwych i nienawykłych do widoku ciała płci przeciwnej, zawsze były baseny podzielone. Asace daleko było do delikatnej dziewczynki pełnej obaw.
- Pewnie nie miałeś okazji usłyszeć o użytkowniku genjutsu, który uśpił całą arenę i trybuny. - Odezwał się już po podniesieniu, uzupełniając opowieści dotyczące całego wydarzenia. - Nie jest tak nudno, jak tu opowiadają. - Ile razy w historii walk zdarzyła się taka heca? Okej, nic nie przebije Pustynnego Pogromu. Ale pod względem niespodziewanych wydarzeń już samurajowie przebili koronację Cesarza. Chociaż tam rzeczywiście było na czym oko zawiesić. Walczący tam potrafili się popisać... chociażby sam Seinaru, taak. Samuraj, który walczył z Ognistym Mnichem. Tym razem syrena nie miała go wciągnąć pod wodę, jego własnych żywioł i nie miał zostać zatopiony. Ale kto wie, kto wie... przyszłość przecież była na tyle nieznana, by w tej sytuacji nie chcieć się rozdzielać. Może następnym razem woda, której ufał, przyniesie zgubę. Woda - tak. Asaka? Nigdy.
- Będę się żegnać. Miłego odpoczynku i mam nadzieję, do zobaczenia jutro na arenie. - Nie wysilił się na uśmiech. - Pójdę przodem i poczekam na ciebie. Napiję się wody, której mi pożałowano. - Miał na myśli to, że poprosił obsługę o dzbanek wody, który, o zgrozo, w miejscu pełnym wody został zapomniany! Ruszył w kierunku przebieralni tam na spokojnie, powoli przebrał swoje ciuchy. Już się uspokoił. Już minęło to dziwne kołatanie serca i nieprzyjemny niepokój. Tylko jeszcze..! Chciał stąd wyjść. Zostawić miejsce, które robiło się coraz bardziej i bardziej zaludnione za sobą i po prostu odpocząć.
Poczekał na Asakę w głównym przedsionku, racząc się wodą, za której brak dostarczenia służąca chyliła czoło na kolanach i przepraszała. No i dobrze. Niech się śmieć popłaszczy. Machnął na nią ręką z rozdrażnieniem, żeby dała mu święty spokój - jedyne, czego pragnął.
- Towarzystwo tylu przystojnych mężczyzn nie byłoby wynagrodzeniem? - Shikarui powiedział to głośno, nie szeptem. Nawet przesunął dłonią po wszystkich tu zebranych. Tak, to było podchwytliwe! Podchwytliwe nie wobec nich, wobec Asaki, która bardzo często lubiła się z nim przedrzeźniać. A on teraz czekał wręcz na pąsa na jej policzkach. Kulturowe rozluźnienie w onsenie było całkowitą normą. Dla tych, którzy go nie tolerowali, dla wstydliwych i nienawykłych do widoku ciała płci przeciwnej, zawsze były baseny podzielone. Asace daleko było do delikatnej dziewczynki pełnej obaw.
- Pewnie nie miałeś okazji usłyszeć o użytkowniku genjutsu, który uśpił całą arenę i trybuny. - Odezwał się już po podniesieniu, uzupełniając opowieści dotyczące całego wydarzenia. - Nie jest tak nudno, jak tu opowiadają. - Ile razy w historii walk zdarzyła się taka heca? Okej, nic nie przebije Pustynnego Pogromu. Ale pod względem niespodziewanych wydarzeń już samurajowie przebili koronację Cesarza. Chociaż tam rzeczywiście było na czym oko zawiesić. Walczący tam potrafili się popisać... chociażby sam Seinaru, taak. Samuraj, który walczył z Ognistym Mnichem. Tym razem syrena nie miała go wciągnąć pod wodę, jego własnych żywioł i nie miał zostać zatopiony. Ale kto wie, kto wie... przyszłość przecież była na tyle nieznana, by w tej sytuacji nie chcieć się rozdzielać. Może następnym razem woda, której ufał, przyniesie zgubę. Woda - tak. Asaka? Nigdy.
- Będę się żegnać. Miłego odpoczynku i mam nadzieję, do zobaczenia jutro na arenie. - Nie wysilił się na uśmiech. - Pójdę przodem i poczekam na ciebie. Napiję się wody, której mi pożałowano. - Miał na myśli to, że poprosił obsługę o dzbanek wody, który, o zgrozo, w miejscu pełnym wody został zapomniany! Ruszył w kierunku przebieralni tam na spokojnie, powoli przebrał swoje ciuchy. Już się uspokoił. Już minęło to dziwne kołatanie serca i nieprzyjemny niepokój. Tylko jeszcze..! Chciał stąd wyjść. Zostawić miejsce, które robiło się coraz bardziej i bardziej zaludnione za sobą i po prostu odpocząć.
Poczekał na Asakę w głównym przedsionku, racząc się wodą, za której brak dostarczenia służąca chyliła czoło na kolanach i przepraszała. No i dobrze. Niech się śmieć popłaszczy. Machnął na nią ręką z rozdrażnieniem, żeby dała mu święty spokój - jedyne, czego pragnął.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Onsen Odayaka Mizu
Siadając swobodnie Hikari poczuł w pełni rozluźnienie mięśni spowodowanego gorącą wodą. Prawdę mówiąc nie często zaznawał rozkoszy płynącej z onsenów, tylko przez brak takowego w rodzimej wiosce. Nie znajdziesz źródła takiego przy Yogan-Ryu, bo ktoś by się nim zaopiekował natychmiast. Jest to zbyt dochodowy interes. Błogość spokoju ducha nie trwała zbyt długo, bo dość szybko zostały poruszone dość delikatne tematy jakim były jego kontakty z byłą uczennicą. Oczywiście od momentu spotkania znajomych zdawał sobie sprawę, że ktoś to wcześniej czy później poruszy.
- Inoshi wróciła do Soso, po pewnych wydarzeniach wokół mnie zrobiło się gorąco. Nie mogłem jej narażać kiedy tylko chciała mi udowodnić swoją wartość.
Odpowiedział chcąc uniknąć szczegółów, ale ku zaskoczeniu głębię niechcący poruszył chowający się niemalże ciągle pod wodą młodzieniec. Nawet nabrał pewności wystawiając szyję możliwą do ujrzenia. Wpierw opowiedział o pojedynkach, gdzie ciekawym punktem było tylko uśpienie areny. Interesujące było sprawne przejście do Shigashi, uderzenie bezpośrednie bez najmniejszego zawahania. Czyżby miał do czynienia z członkiem mafii? Różnokolorowe źrenice spojrzały w oczy Yamiemu przez chwilę go analizując. Jeżeli liczył na jakąkolwiek nagrodę zapewne wystawioną za jego głowę to grubo się przeliczy jak wielu poprzedników. Tylko jaki miałby sens się wyjawiać? Nie posiadał nic do ukrycia więc mógł poruszyć głębię problemu.
- Zależnie od tego co mafia opowiada trochę mogło tego być, więc powiem swój punkt widzenia. Zabiłem watażkę terroryzującego północną część prowincji, jakiś czas później też spaliłem im interes na podziemnych walkach gladiatorów razem z laboratorium pełnym trucizn testowanych na cywilach oraz uczestnikach. Mógłbym dodać zniszczenie jednej grupy porywaczy z ich laboratorium czy kilka osób mnie tropiących.
Terumi chciał dopatrzeć się reakcji na jego słowa, nie wiedząc co miałby myśleć o najmłodszym osobniku w ich gronie. Sam nie ruszał się z miejsca, nie miał powodu aby rzucać się na kogokolwiek kto mu wciąż nie zagroził.
- Co do mojej gorącej krwi to raczej był wpływ alkoholu oraz zbyt wielu problemów na głowie w tamtym czasie. Przepraszam jeszcze raz za tamto zamieszanie w waszym wyjątkowym dniu.
Odpowiedział przedstawicielce płci pięknej lekko czując wstyd z powodu swojego poprzedniego narwania. Jakby to powiedziała jego matka do ojca na następny dzień gdy coś odwalił po procentach? "Takie są skutki, gdy wlewasz sake głupiutki." Jeden z niewielu cytatów, które zapamiętał jako mądrości życiowe z dzieciństwa.
- Muszę przyznać, że uśpienie całej areny z trybunami musiało być widowiskowe. Chętnie bym mu pogratulował wyczynu.
Yogańczykowi to imponowało, pierwszy raz przybył na taki turniej więc wciąż nie zdawał sobie sprawy z złamania tutaj zasad. Jego słowa były szczere, wypowiedziane z lekkim uśmiechem towarzyszącym do pożegnania odchodzącego towarzystwa.
- Miłego wieczoru i smacznej kolacji. Z pewnością się jeszcze zobaczymy.
Hikari pożegnał się krótko nie będąc fanem przeciągania takich sytuacji. Minął dopiero pierwszy dzień turnieju, okazji do porozmawiania jeszcze się znajdzie od grona. Tymczasem został sam na sam z najmłodszym członkiem towarzystwa, do którego również miał pytanie. W zamian za poprzednie uderzenie bezpośrednie postanowił zadać takie samo.
- Więc jakie są Twoje powiązania z Shigashi oraz mafią? Skoro o mnie słyszałeś nie możesz być aż tak anonimowy jak sugeruje pierwszy rzut oka.
- Inoshi wróciła do Soso, po pewnych wydarzeniach wokół mnie zrobiło się gorąco. Nie mogłem jej narażać kiedy tylko chciała mi udowodnić swoją wartość.
Odpowiedział chcąc uniknąć szczegółów, ale ku zaskoczeniu głębię niechcący poruszył chowający się niemalże ciągle pod wodą młodzieniec. Nawet nabrał pewności wystawiając szyję możliwą do ujrzenia. Wpierw opowiedział o pojedynkach, gdzie ciekawym punktem było tylko uśpienie areny. Interesujące było sprawne przejście do Shigashi, uderzenie bezpośrednie bez najmniejszego zawahania. Czyżby miał do czynienia z członkiem mafii? Różnokolorowe źrenice spojrzały w oczy Yamiemu przez chwilę go analizując. Jeżeli liczył na jakąkolwiek nagrodę zapewne wystawioną za jego głowę to grubo się przeliczy jak wielu poprzedników. Tylko jaki miałby sens się wyjawiać? Nie posiadał nic do ukrycia więc mógł poruszyć głębię problemu.
- Zależnie od tego co mafia opowiada trochę mogło tego być, więc powiem swój punkt widzenia. Zabiłem watażkę terroryzującego północną część prowincji, jakiś czas później też spaliłem im interes na podziemnych walkach gladiatorów razem z laboratorium pełnym trucizn testowanych na cywilach oraz uczestnikach. Mógłbym dodać zniszczenie jednej grupy porywaczy z ich laboratorium czy kilka osób mnie tropiących.
Terumi chciał dopatrzeć się reakcji na jego słowa, nie wiedząc co miałby myśleć o najmłodszym osobniku w ich gronie. Sam nie ruszał się z miejsca, nie miał powodu aby rzucać się na kogokolwiek kto mu wciąż nie zagroził.
- Co do mojej gorącej krwi to raczej był wpływ alkoholu oraz zbyt wielu problemów na głowie w tamtym czasie. Przepraszam jeszcze raz za tamto zamieszanie w waszym wyjątkowym dniu.
Odpowiedział przedstawicielce płci pięknej lekko czując wstyd z powodu swojego poprzedniego narwania. Jakby to powiedziała jego matka do ojca na następny dzień gdy coś odwalił po procentach? "Takie są skutki, gdy wlewasz sake głupiutki." Jeden z niewielu cytatów, które zapamiętał jako mądrości życiowe z dzieciństwa.
- Muszę przyznać, że uśpienie całej areny z trybunami musiało być widowiskowe. Chętnie bym mu pogratulował wyczynu.
Yogańczykowi to imponowało, pierwszy raz przybył na taki turniej więc wciąż nie zdawał sobie sprawy z złamania tutaj zasad. Jego słowa były szczere, wypowiedziane z lekkim uśmiechem towarzyszącym do pożegnania odchodzącego towarzystwa.
- Miłego wieczoru i smacznej kolacji. Z pewnością się jeszcze zobaczymy.
Hikari pożegnał się krótko nie będąc fanem przeciągania takich sytuacji. Minął dopiero pierwszy dzień turnieju, okazji do porozmawiania jeszcze się znajdzie od grona. Tymczasem został sam na sam z najmłodszym członkiem towarzystwa, do którego również miał pytanie. W zamian za poprzednie uderzenie bezpośrednie postanowił zadać takie samo.
- Więc jakie są Twoje powiązania z Shigashi oraz mafią? Skoro o mnie słyszałeś nie możesz być aż tak anonimowy jak sugeruje pierwszy rzut oka.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Asaka
- Postać porzucona
- Posty: 1496
- Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
- Wiek postaci: 27
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
- Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5564
- Aktualna postać: Airan
Re: Onsen Odayaka Mizu
A to… Mała przebiegła sroczka. Shikarui może i miał łabędzią naturę, może utożsamiał się z samotnikami-tygrysami, ale był przebiegłą małą sroczką. Łasą na wszystko co się świeci i błyszczy. Kosztowności, ryo, piękne diamenty – jak to określał w myślach Asakę. Był przebiegły do tego stopnia, że zaczął ją tutaj teraz sprawdzać. Była chętna z nim pójść, ale nie, musiał dźgać paluchem, żeby tylko usłyszeć, że wybierze jego i tylko jego, bo miał właśnie fantazję mieć swoje potwierdzenie przy szerszej publice. Tak jakby jakiś czas temu, w tym samym onsenie, w tym właśnie basenie, którym na początku siedzieli całkiem sami, Asaka wcale nie szeptała mu na uszko, że bardzo go kocha. Nie – on mówił, że może tu zostać, że pójdzie sam, ona, że pójdzie z nim, a on? Ha. Potwierdź mi, że jestem jedyny. Tak to było, i to wszystko szybko zaklikało w umyśle białowłosej. W pierwszym odruchu więc ściągnęła ciemne brwi, taksując czarnowłosego, w drugiej lekki rumieniec rzeczywiście wpełzł na jej policzki – albo wpełzłby gdyby nie to, że już tam był od temperatury wody, w jakiej się znajdowała. W trzeciej? W trzeciej padła odpowiedź.
- Oczywiście bardzo miło sobie posiedzieć, porozmawiać i popatrzeć na tak przystojne towarzystwo, ale jeśli sobie pójdziesz, to będzie brakować kogoś, kogo chciałabym słuchać i na kogo patrzeć najbardziej – głupia gra, w którą Asaka nie zamierzała w tej chwili grać. Nie była w nastroju. Shikarui miewał takie wyskoki, jak coś mu nie-do-końca pasowało, albo gdy zauważył, że ktoś wpadł jej w oko. Jak Hyuga Reiko. Do dzisiaj pamiętała jego małą zemstewkę z tym uśmiechem. I czuła w kościach, że dzisiaj wywinie jej podobny numer, na co ona chyba nie miała już cierpliwości. To mogłoby się skończyć tylko jakąś awanturą, że Shiki próbuje na siłę wzbudzić w niej zazdrość, jakby czuł, że jej uwaga pochłaniana jest przez kogoś innego w zbyt dużej ilości. Nie była. - Poza tym zamiast skupiać się na towarzystwie tylu przystojnych mężczyzn martwiłabym się, czy nie zbłądziłeś gdzieś po drodze do ryokanu – ona też przestała mówić szeptem, skoro Shikarui postanowił… Zabawić się jej kosztem.
Nagie męskie ciała w tym momencie nie robiły na niej wrażenia. Była przyzwyczajona. W Daishi było mnóstwo onsenów, normalnym więc było udawanie się do takiego, zwłaszcza po dniu pełnym wrażeń, po trudnych treningach, albo po prostu żeby się spotkać ze znajomymi. Ona, jej rodzeństwo, i pewien sąsiad nie bywali inni i nie raz i nie dwa wybierali się tam razem. Do części koedukacyjnej rzecz jasna. Tym nie mniej kobieta nie była pruderyjna, bo w innym wypadku w ogóle by tu nie wlazła. Z mężem czy nie. A i jemu wtedy kazałaby zmykać do części tylko dla mężczyzn.
- Oj, Inoshi chyba taka jest, co? Chcąca udowodnić światu, że jest coś warta, gdy jedyną osobą, którą powinna przekonać, jest ona sama – taka wydała jej się na weselu. Potrafiła zrozumieć, że Hikari, jako sensei, chciał ją chronić, i potrafiła sobie wyobrazić, że Inoshi stawała okoniem. Nie oceniała, po prostu uśmiechnęła się do Hikariego. - Mafia? Jaka mafia? – Yami, opowiadając o Shigashi, wspomniał o trzech rodzinach rządzących miastem i o tym, że ciągle się ze sobą kłócą. Wydawała się w tym zagubiona, ale to, co opowiedział Hikari brzmiało jak coś poważnego. - Mam nadzieję, że nie wpadłeś w jakieś kłopoty, Hikari-san – w jej głosie była pewnego rodzaju troska. - E, nie, niee, nic nie szkodzi. Dobrze, że zostałeś. Mam nadzieję, że wszystko skończyło się dobrze – dodała jeszcze.
Wtedy też zwróciła się raz jeszcze do medyka z Ryuzaku no Taki, uśmiechając się do niego miło.
- W takim razie liczę na to, że jeszcze się zobaczymy. W razie czego zostawię wiadomość karczmarzowi. Mam nadzieję, że to się do czegoś przyda i przyniesie coś dobrego. Raz jeszcze dziękuję za fachową pomoc – skłoniła przed nim głowę raz jeszcze, co wcale nie wyglądało, jakby gdzieś zaglądała. Choćby dlatego, że nic tutaj nigdzie nie było widać.
Po tym odwróciła się do mężczyzn plecami i podciągnęła się na brzegu, bez trudu wychodząc z wody. Przez krótki moment można było popodziwiać jej odpowiednie kształty i lekko rysujące się pod skórą mięśnie, jasną skórę, a co uważniejszy mógł zobaczyć na lewym boku klatki piersiowej nieduży poziomy tatuaż w kształcie strzałki. Panowie nie mogli jednak pogapić się za długo, bo Asaka kucnąwszy, porwała z kamienia swój ręcznik, którym jednym płynnym ruchem się owinęła, zakrywszy co potrzeba, nim odwróciła się ponownie przodem do towarzystwa. To znaczy Shikarui miał cały czas na nią dobry widok, ale on widział już przecież wszystko.
- Dziękujemy i wzajemnie. Też mam taką nadzieję, Hikari-san. Dobrze cię było zobaczyć całego i zdrowego. Miłego wieczoru, Mujin-san, i tobie też, Yami. Rozchmurz się trochę – zażartowała i poszła za swoim mężem. Nim jednak uszła daleko, usłyszała pytanie Hikariego skierowane do chłopaka. Postanowiła mu więc, na odchodne, trochę pomóc, by w razie czego nie doszło tutaj do jakiejś niepotrzebnej scysji. - Yami pochodzi z gildii kupieckiej z Shigashi. To nasz dobry znajomy. Uratowaliśmy sobie wzajemnie rok temu życie – zachichotała krótko, dźwięcznie, jak tylko jej głos potrafił i zaraz przyspieszyła kroku, by wejść do części oddzielonej specjalnie dla kobiet.
Ubrana tak jak wcześniej tego dnia wyszła w końcu, co zajęło jej znacznie więcej czasu, niżby chciała. Shikarui faktycznie był szybszy i teraz czekał na nią, popijając wodę. Asaka widząc go podbiegła wręcz do niego i na krótką chwilę uwiesiła się na jego szyi w krótkim wybuchu uczuć, ale zaraz zostawiła go w spokoju. Wręczyła mu fiolkę z lekarstwem i… byli gotowi by wyjść. Wyszli.
[z/t] + Shikarui
- Oczywiście bardzo miło sobie posiedzieć, porozmawiać i popatrzeć na tak przystojne towarzystwo, ale jeśli sobie pójdziesz, to będzie brakować kogoś, kogo chciałabym słuchać i na kogo patrzeć najbardziej – głupia gra, w którą Asaka nie zamierzała w tej chwili grać. Nie była w nastroju. Shikarui miewał takie wyskoki, jak coś mu nie-do-końca pasowało, albo gdy zauważył, że ktoś wpadł jej w oko. Jak Hyuga Reiko. Do dzisiaj pamiętała jego małą zemstewkę z tym uśmiechem. I czuła w kościach, że dzisiaj wywinie jej podobny numer, na co ona chyba nie miała już cierpliwości. To mogłoby się skończyć tylko jakąś awanturą, że Shiki próbuje na siłę wzbudzić w niej zazdrość, jakby czuł, że jej uwaga pochłaniana jest przez kogoś innego w zbyt dużej ilości. Nie była. - Poza tym zamiast skupiać się na towarzystwie tylu przystojnych mężczyzn martwiłabym się, czy nie zbłądziłeś gdzieś po drodze do ryokanu – ona też przestała mówić szeptem, skoro Shikarui postanowił… Zabawić się jej kosztem.
Nagie męskie ciała w tym momencie nie robiły na niej wrażenia. Była przyzwyczajona. W Daishi było mnóstwo onsenów, normalnym więc było udawanie się do takiego, zwłaszcza po dniu pełnym wrażeń, po trudnych treningach, albo po prostu żeby się spotkać ze znajomymi. Ona, jej rodzeństwo, i pewien sąsiad nie bywali inni i nie raz i nie dwa wybierali się tam razem. Do części koedukacyjnej rzecz jasna. Tym nie mniej kobieta nie była pruderyjna, bo w innym wypadku w ogóle by tu nie wlazła. Z mężem czy nie. A i jemu wtedy kazałaby zmykać do części tylko dla mężczyzn.
- Oj, Inoshi chyba taka jest, co? Chcąca udowodnić światu, że jest coś warta, gdy jedyną osobą, którą powinna przekonać, jest ona sama – taka wydała jej się na weselu. Potrafiła zrozumieć, że Hikari, jako sensei, chciał ją chronić, i potrafiła sobie wyobrazić, że Inoshi stawała okoniem. Nie oceniała, po prostu uśmiechnęła się do Hikariego. - Mafia? Jaka mafia? – Yami, opowiadając o Shigashi, wspomniał o trzech rodzinach rządzących miastem i o tym, że ciągle się ze sobą kłócą. Wydawała się w tym zagubiona, ale to, co opowiedział Hikari brzmiało jak coś poważnego. - Mam nadzieję, że nie wpadłeś w jakieś kłopoty, Hikari-san – w jej głosie była pewnego rodzaju troska. - E, nie, niee, nic nie szkodzi. Dobrze, że zostałeś. Mam nadzieję, że wszystko skończyło się dobrze – dodała jeszcze.
Wtedy też zwróciła się raz jeszcze do medyka z Ryuzaku no Taki, uśmiechając się do niego miło.
- W takim razie liczę na to, że jeszcze się zobaczymy. W razie czego zostawię wiadomość karczmarzowi. Mam nadzieję, że to się do czegoś przyda i przyniesie coś dobrego. Raz jeszcze dziękuję za fachową pomoc – skłoniła przed nim głowę raz jeszcze, co wcale nie wyglądało, jakby gdzieś zaglądała. Choćby dlatego, że nic tutaj nigdzie nie było widać.
Po tym odwróciła się do mężczyzn plecami i podciągnęła się na brzegu, bez trudu wychodząc z wody. Przez krótki moment można było popodziwiać jej odpowiednie kształty i lekko rysujące się pod skórą mięśnie, jasną skórę, a co uważniejszy mógł zobaczyć na lewym boku klatki piersiowej nieduży poziomy tatuaż w kształcie strzałki. Panowie nie mogli jednak pogapić się za długo, bo Asaka kucnąwszy, porwała z kamienia swój ręcznik, którym jednym płynnym ruchem się owinęła, zakrywszy co potrzeba, nim odwróciła się ponownie przodem do towarzystwa. To znaczy Shikarui miał cały czas na nią dobry widok, ale on widział już przecież wszystko.
- Dziękujemy i wzajemnie. Też mam taką nadzieję, Hikari-san. Dobrze cię było zobaczyć całego i zdrowego. Miłego wieczoru, Mujin-san, i tobie też, Yami. Rozchmurz się trochę – zażartowała i poszła za swoim mężem. Nim jednak uszła daleko, usłyszała pytanie Hikariego skierowane do chłopaka. Postanowiła mu więc, na odchodne, trochę pomóc, by w razie czego nie doszło tutaj do jakiejś niepotrzebnej scysji. - Yami pochodzi z gildii kupieckiej z Shigashi. To nasz dobry znajomy. Uratowaliśmy sobie wzajemnie rok temu życie – zachichotała krótko, dźwięcznie, jak tylko jej głos potrafił i zaraz przyspieszyła kroku, by wejść do części oddzielonej specjalnie dla kobiet.
Ubrana tak jak wcześniej tego dnia wyszła w końcu, co zajęło jej znacznie więcej czasu, niżby chciała. Shikarui faktycznie był szybszy i teraz czekał na nią, popijając wodę. Asaka widząc go podbiegła wręcz do niego i na krótką chwilę uwiesiła się na jego szyi w krótkim wybuchu uczuć, ale zaraz zostawiła go w spokoju. Wręczyła mu fiolkę z lekarstwem i… byli gotowi by wyjść. Wyszli.
[z/t] + Shikarui
0 x
赤 · 水 · 晶

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain

· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Onsen Odayaka Mizu
Informacje które przekazał dla każdego powinny świadczyć o narobieniu sobie dość sporych kłopotów. Był tylko warunek, trzeba było mieć do czynienia z rządzącą miastem kupieckim mafią poprzednio do czynienia. Hikari nie pokazywał po sobie żadnego zmartwienia opowiadając o tym, czy Inoshi był bez żadnych emocji wręcz. Nie dało się odczytać jego myśli z gestów czy też tonażu głosu.
- Rodziny rządzące Shigashi.
Odpowiedział na pytanie białowłosej, teraz nie mogła mieć wątpliwości z jakiego powodu przebywanie z nim bywało zbyt niebezpieczne. Czy nazwałby to kłopotami? Początek owszem, konflikt rozpoczął się bardzo chaotycznie z czego tylko swoją siłą woli przeszedł żywy zabierając wisiorek i robiąc zamieszanie. Następne przypadki nazwałby najwyżej progiem zwalniającym na jego drodze. Szczerze spodziewał się dużo większej zemsty za jego poczynania z yakuzą, która dotychczasowo nie nadeszła. Nic tylko sake pić, gdyby butelka tutaj była, dawno by się opróżniła.
- Schlebia mi Twoja troska. Nie mogę odmówić może lekkich kłopotów, ale jak widać nie ukrywam żadnych blizn więc radzę sobie dość porządnie.
Lekko zażartował uspakajając Asakę, której nie chciał obarczać swoimi problemami. Jedyny raz kiedy się spotkali to było wesele, czyżby nie za szybko aby prosić o cokolwiek? Nigdy też nie widział ich w akcji, przez co tego kontaktu nie wiązał z swoim zawodem. Nie spoglądał jak kobieta podciągała się na brzeg, chociaż mogło coś wewnętrznie korcić to Terumi posiadał swoją przyzwoitość zabraniającą mu takiego czynu. Nie interesował się również poczynaniami innych, czy ktokolwiek to robił aby później skarcić będąc temu dość obojętny. Każdy posiadał swoje sumienie, zamiast tego zanurzył się w wodzie po ramiona chcąc się lepiej wygrzać.
Na pytanie zadane młodzieńcowi zdążyła odpowiedzieć uciekająca przedstawicielka Karmazynowych Szczytów swoim melodyjnym głosem pokrótce oznajmiając z kim ma do czynienia. Yamim z gildii kupieckiej w Shigashi. Sama nazwa zdradzała czym się zajmuje, nawet jeżeli mu się ona wcześniej nie obiła o ucho co było dobrym znakiem. W mieście kupieckim zwracał głównie uwagę na wszechobecne zło, więc takiego nie czynili ich członkowie w porównaniu do yakuzy. Już nawet nie potrzebował rekomendacji znajomych z uratowaniem wzajemnie życia, aby być spokojnym. Gdyby tego było mało dochodziła idealna wymówka skąd znał jego wybryki w negatywnym świetle. Musiał załatwiać papiery po spaleniu budynków.
- Rozumiem, pewnie słyszałeś o mnie same złe rzeczy. Chcesz wiedzieć jak do tego doszło? Tylko nawet pomijając szczegóły chwilę to zajmie. Wolę rozwiać wątpliwości na początku, lepsze to niżeli masz się ciągle bać w moim towarzystwie.
Spojrzał w nieokreślony punkt na wodzie, a poprzedni uśmiech obecnie przepadł. Mimo to nie był pochłonięty przez myśli, a nie chciał nawiązywać kontaktu wzrokowego opowiadając dokładniej o wydarzeniach na podziemnej arenie.
- Przed tym chciałbym tylko abyś mi powiedział jak wygląda życie cywila pod rządami yakuzy z Twojej perspektywy.
- Rodziny rządzące Shigashi.
Odpowiedział na pytanie białowłosej, teraz nie mogła mieć wątpliwości z jakiego powodu przebywanie z nim bywało zbyt niebezpieczne. Czy nazwałby to kłopotami? Początek owszem, konflikt rozpoczął się bardzo chaotycznie z czego tylko swoją siłą woli przeszedł żywy zabierając wisiorek i robiąc zamieszanie. Następne przypadki nazwałby najwyżej progiem zwalniającym na jego drodze. Szczerze spodziewał się dużo większej zemsty za jego poczynania z yakuzą, która dotychczasowo nie nadeszła. Nic tylko sake pić, gdyby butelka tutaj była, dawno by się opróżniła.
- Schlebia mi Twoja troska. Nie mogę odmówić może lekkich kłopotów, ale jak widać nie ukrywam żadnych blizn więc radzę sobie dość porządnie.
Lekko zażartował uspakajając Asakę, której nie chciał obarczać swoimi problemami. Jedyny raz kiedy się spotkali to było wesele, czyżby nie za szybko aby prosić o cokolwiek? Nigdy też nie widział ich w akcji, przez co tego kontaktu nie wiązał z swoim zawodem. Nie spoglądał jak kobieta podciągała się na brzeg, chociaż mogło coś wewnętrznie korcić to Terumi posiadał swoją przyzwoitość zabraniającą mu takiego czynu. Nie interesował się również poczynaniami innych, czy ktokolwiek to robił aby później skarcić będąc temu dość obojętny. Każdy posiadał swoje sumienie, zamiast tego zanurzył się w wodzie po ramiona chcąc się lepiej wygrzać.
Na pytanie zadane młodzieńcowi zdążyła odpowiedzieć uciekająca przedstawicielka Karmazynowych Szczytów swoim melodyjnym głosem pokrótce oznajmiając z kim ma do czynienia. Yamim z gildii kupieckiej w Shigashi. Sama nazwa zdradzała czym się zajmuje, nawet jeżeli mu się ona wcześniej nie obiła o ucho co było dobrym znakiem. W mieście kupieckim zwracał głównie uwagę na wszechobecne zło, więc takiego nie czynili ich członkowie w porównaniu do yakuzy. Już nawet nie potrzebował rekomendacji znajomych z uratowaniem wzajemnie życia, aby być spokojnym. Gdyby tego było mało dochodziła idealna wymówka skąd znał jego wybryki w negatywnym świetle. Musiał załatwiać papiery po spaleniu budynków.
- Rozumiem, pewnie słyszałeś o mnie same złe rzeczy. Chcesz wiedzieć jak do tego doszło? Tylko nawet pomijając szczegóły chwilę to zajmie. Wolę rozwiać wątpliwości na początku, lepsze to niżeli masz się ciągle bać w moim towarzystwie.
Spojrzał w nieokreślony punkt na wodzie, a poprzedni uśmiech obecnie przepadł. Mimo to nie był pochłonięty przez myśli, a nie chciał nawiązywać kontaktu wzrokowego opowiadając dokładniej o wydarzeniach na podziemnej arenie.
- Przed tym chciałbym tylko abyś mi powiedział jak wygląda życie cywila pod rządami yakuzy z Twojej perspektywy.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Mujin
- Postać porzucona
- Posty: 1143
- Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
- Wiek postaci: 34
- Ranga: Wyrzutek
- Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
- Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... ab4e4c54f1
- GG/Discord: Wolfig#2761
Re: Onsen Odayaka Mizu
Mujin jako przystojny przedstawiciel płci męskiej? Zdecydowanie się nie spodziewał że to akurat on zostanie uznany za ideał piękna. To znaczy nigdy nie patrzył na siebie w ten konkretny sposób, a opinia siebie o sobie nie jest rzetelna, tym bardziej jeśli było się jednostką narcystyczną. On rzecz jasna nie widział swojego wyglądu jako najprzyjemniejszej rzeczy dla ludzkiego oka, on doceniał wyłącznie swoje umiejętności i błyskotliwy umysł. Nie interesowało go aż tak jak kto wyglądał, a co sobą reprezentuje pod względem intelektualnym. Chociaż warstwa wizualna także jest niezwykle ważna w wielu aspektach życia, ale nadal - to co ktoś myśli i co wie, jego światopogląd i mentalność, są ważniejsze. Po co komu piękne dziewczę u boku, skoro jest głupie i puste jak wydmuszka po jajku? No właśnie. Ale co człowiek to inny system wartości. Nie jego sprawą było wchodzenie innym do życia prywatnego, jeśli nie miało to znaczenia w kwestii medycznej... Ale troszkę go uradowało, że Asaka faktycznie uznała go za mężczyznę o wysokich wartościach estetycznych. Nie żeby to go obchodziło czy coś, ale pochwał zawsze lubił posłuchać. Zwłaszcza od kogoś znającego sztukę medycznego NInjutsu.
Shikarui i Asaka wyszli z onsenu. Mujin nie omieszkał w subtelny sposób przejechać dziewczę wzrokiem. Nie żeby to go obchodziło. Może była niedożywiona, albo proporcje jej ciała były inne od standardów. No... może, kto tam ją wie. Jego polityka medyczna kazała szukać możliwości do pomocy medycznej w każdej dziedzinie życia i w każdej okazji. Cichy głosik z tyłu głowy wprawdzie mówił coś o męskich instynktach, pierwotnych instynktach, których zaprzepaszczenie byłoby zaprzeczeniem człowieczeństwa jako takiego albo osiągnięcie kolejnego stadium ludzkiej ewolucji. Dlatego też poczekał chwilę zanim wyszedł z onsenu, prosto do szatni. Wcześniej na chwilę zaglądnął do bali z lodowatą, zimną wodą, po czym wysuszył się i opuścił onsen. Wszystkie jego rzeczy były na miejscu, nic nie ucierpiało. Zdjął pieczęć z płaszcza i udał się w poszukiwaniu wcześniej wspomnianego noclegu.
z/t
Shikarui i Asaka wyszli z onsenu. Mujin nie omieszkał w subtelny sposób przejechać dziewczę wzrokiem. Nie żeby to go obchodziło. Może była niedożywiona, albo proporcje jej ciała były inne od standardów. No... może, kto tam ją wie. Jego polityka medyczna kazała szukać możliwości do pomocy medycznej w każdej dziedzinie życia i w każdej okazji. Cichy głosik z tyłu głowy wprawdzie mówił coś o męskich instynktach, pierwotnych instynktach, których zaprzepaszczenie byłoby zaprzeczeniem człowieczeństwa jako takiego albo osiągnięcie kolejnego stadium ludzkiej ewolucji. Dlatego też poczekał chwilę zanim wyszedł z onsenu, prosto do szatni. Wcześniej na chwilę zaglądnął do bali z lodowatą, zimną wodą, po czym wysuszył się i opuścił onsen. Wszystkie jego rzeczy były na miejscu, nic nie ucierpiało. Zdjął pieczęć z płaszcza i udał się w poszukiwaniu wcześniej wspomnianego noclegu.
z/t
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: Onsen Odayaka Mizu
Terumi wypatrzył wzdychanie przy każdej wypowiedzi chłopaka, jakby to sprawiało trudność, a następnie wyrzucenie jednorazowe tony informacji. Jakby nie mógł się zatrzymać, bo nie wiedział czy ponownie przez gardło przejdzie mu jakiekolwiek słowo. Czy to zdenerwowanie, a może stres? On wyczytywał jako niepewność do zamiarów posiadanych przez drugą stronę, która nie posiadała żadnych. Niezrozumiałym jest tylko dlaczego Yami sam rozpoczął temat rzucając na siebie podejrzenia, bez pierwszego pytania odnośnie Shigashi ich rozmowa raczej nie przeszłaby w tym kierunku. Dziwny jest ten świat i mieszkańcy jego.
Jak się Hikari spodziewał, młody człowiek posiadał podobne zdanie do jego samego zanim poznał wszelakie brudy skrywane pod walkami o wpływy w mieście. Były one dobrze strzeżone, a zapoznanie ich mogło pozbawić życia, jeżeli nie chciałeś się dostosować. Dla członka gildii kupieckiej dostrzegalne były tylko walki odnośnie wpływów w danych dzielnicach, czy nieporozumienia z czyjejś głupoty zapewne po alkoholu. Zapewnianie ochrony w zamian za pewien udział w zyskach był uczciwą ofertą, czyż nie ma czegoś takiego wszędzie w formie jakichś podatków? Jedyna różnica to stały właściciel w postaci rodu czy szczepu, a nie dowolność wyboru oferty w pewnym sensie.
- Czyli tak prezentuje się wiedza nieprzeciętnego mieszkańca na temat ich działalności... Nie abym się spodziewał więcej, ale dobrze uzyskać potwierdzenie.
Delikatnie się uśmiechnął, do momentu zapytania o pożar kiedy jego mina nie tylko spoważniała, a wręcz zesmutniała. Kąciki ust zdecydowanie upadły lekko do dołu, a sam ton głosu zdawał się być bardziej szorstki. Był to pierwszy raz kiedy zwierzał się z tamtych wydarzeń, choć przychodziło z łatwością. Nie posiadał żadnego skrępowania aby wyjawić swoją przeszłość, szczególnie kiedy mógł w ten sposób wyjaśnić wszelakie niedopowiedzenia.
- Pewnego dnia dostałem zaproszenie do uczestniczenia w podziemnych walkach, gdzie nagrodą był pewien artefakt. Nie spodziewając się większych komplikacji do Shigashi zabrałem z sobą również byłą uczennicę Inoshi, co było pierwszy błędem tamtej nocy.
Yogańczyk spoglądał czasem na Yamiego, ale na tyle aby nie dawać powodów do zmartwień czy niecnych czynów. Zamiast tego lekko się podciągnął do góry, bo opowieść dopiero się rozkręcała. Musiał przyjąć do tego delikatnie wygodniejszą pozycję, obecna była w dłuższej perspektywie niekorzystna dla kręgosłupa.
- Po wstępnej rozmowie przybyliśmy na wyznaczoną godzinę, gdzie zabrano nas karawaną z jeszcze dwójką innych zawodników. Jeden z nich okazał się cywilem zmuszonym do udziału w pojedynkach na śmierć i życie z powodu długów. Nie było możliwe określenie trasy, bo zadbano nawet o szczeliny, aby nie przepuszczały światła do środka. Na miejsce dotarło takich wozów kilka, może kilkanaście z czego jakieś siedemdziesiąt procent wyglądało na gotowych do wyzwania. Dozwolono podróżowanie z jedną osobą towarzyszącą, więc to mogła być przyczyna... Prawdziwy problem pojawił się później.
Na chwilę westchnął zanim zaczął kontynuować.
- Kiedy wróciłem z pierwszej walki parę osób towarzyszących zniknęło, w tym również Inoshi. Początkowo byłem spokojny, bo miała możliwość ciągle się ze mną skontaktować i pod obserwacją strażników nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Wykorzystałem to, aby zapoznać się pewnym mężczyzną w identycznej sytuacji, aż nadeszła druga walka. Kiedy z niej wróciłem niedługo później udało mi się znaleźć uczennicę, która zachowywała się jak zupełnie obca osoba więc zarysowałem jej ramię kunai'em. Z zadrapania nie poleciała krew, a moich uszu dobiegł dźwięk uderzenia o drewno. Dranie podstawili kogoś mającego ją udawać.
Dłoń oparta o brzeg zacisnęła się na to wspomnienie w pięść, zupełnie niekontrolowanie nie zdając sprawy z tego czynu.
- Od przesłuchania powstrzymała mnie tylko obecna tam liderka rodziny Akiyama. Jest to przerażająca kobieta, na której terenie musiałem uznać wyższość i opracować jakiś plan aby uratować całą sytuację. Czasu było coraz mniej, bo zostałem zaproszony na trzecią walkę z wcześniej zapoznanym mężczyzną, a to nie było wszystko. Odezwała się do mnie Inoshi, że przebywa z poszukiwanym przez mojego następnego rywala młodszym bratem i podano mu truciznę. Znalazła laboratorium, gdzie przeprowadzali testy na zawodnikach i cywilach udoskonalając swoje twory. Do następnego pojedynku na arenie nie doszło, poprosiłem nowego znajomego aby odszukał nasze zguby, a następnie wydostał je stąd i poinformował pozostałych uczestników o tamtejszym burdelu. Ja osobiście miałem zrobić jak najwięcej zamieszania, co wiesz w jaki sposób się skończyło. Nie abym miał wybór przy ponownym spotkaniu Hibiki i jeszcze ich mistrza areny.
Westchnął na koniec przechodząc do podsumowania. Postarał się skrócić historię maksymalnie, skończyło się to podobnie jak zapalanie ognia pod wodą... Niewypał. Z jego ust wylał się dosłownie potok słów.
- Możesz w to wierzyć jeżeli zechcesz, nie zmuszam. Uprzedzę pytanie, nie posiadam żadnych dowodów, a jedyny świadek tamtych zdarzeń obecnie mnie nienawidzi. Aby uspokoić twoją duszę, mój konflikt dotyczy tylko polujących na mnie mafiozów oraz zamieszanych w eksperymenty, porwania czy inne niegodziwe czyny.
Jak się Hikari spodziewał, młody człowiek posiadał podobne zdanie do jego samego zanim poznał wszelakie brudy skrywane pod walkami o wpływy w mieście. Były one dobrze strzeżone, a zapoznanie ich mogło pozbawić życia, jeżeli nie chciałeś się dostosować. Dla członka gildii kupieckiej dostrzegalne były tylko walki odnośnie wpływów w danych dzielnicach, czy nieporozumienia z czyjejś głupoty zapewne po alkoholu. Zapewnianie ochrony w zamian za pewien udział w zyskach był uczciwą ofertą, czyż nie ma czegoś takiego wszędzie w formie jakichś podatków? Jedyna różnica to stały właściciel w postaci rodu czy szczepu, a nie dowolność wyboru oferty w pewnym sensie.
- Czyli tak prezentuje się wiedza nieprzeciętnego mieszkańca na temat ich działalności... Nie abym się spodziewał więcej, ale dobrze uzyskać potwierdzenie.
Delikatnie się uśmiechnął, do momentu zapytania o pożar kiedy jego mina nie tylko spoważniała, a wręcz zesmutniała. Kąciki ust zdecydowanie upadły lekko do dołu, a sam ton głosu zdawał się być bardziej szorstki. Był to pierwszy raz kiedy zwierzał się z tamtych wydarzeń, choć przychodziło z łatwością. Nie posiadał żadnego skrępowania aby wyjawić swoją przeszłość, szczególnie kiedy mógł w ten sposób wyjaśnić wszelakie niedopowiedzenia.
- Pewnego dnia dostałem zaproszenie do uczestniczenia w podziemnych walkach, gdzie nagrodą był pewien artefakt. Nie spodziewając się większych komplikacji do Shigashi zabrałem z sobą również byłą uczennicę Inoshi, co było pierwszy błędem tamtej nocy.
Yogańczyk spoglądał czasem na Yamiego, ale na tyle aby nie dawać powodów do zmartwień czy niecnych czynów. Zamiast tego lekko się podciągnął do góry, bo opowieść dopiero się rozkręcała. Musiał przyjąć do tego delikatnie wygodniejszą pozycję, obecna była w dłuższej perspektywie niekorzystna dla kręgosłupa.
- Po wstępnej rozmowie przybyliśmy na wyznaczoną godzinę, gdzie zabrano nas karawaną z jeszcze dwójką innych zawodników. Jeden z nich okazał się cywilem zmuszonym do udziału w pojedynkach na śmierć i życie z powodu długów. Nie było możliwe określenie trasy, bo zadbano nawet o szczeliny, aby nie przepuszczały światła do środka. Na miejsce dotarło takich wozów kilka, może kilkanaście z czego jakieś siedemdziesiąt procent wyglądało na gotowych do wyzwania. Dozwolono podróżowanie z jedną osobą towarzyszącą, więc to mogła być przyczyna... Prawdziwy problem pojawił się później.
Na chwilę westchnął zanim zaczął kontynuować.
- Kiedy wróciłem z pierwszej walki parę osób towarzyszących zniknęło, w tym również Inoshi. Początkowo byłem spokojny, bo miała możliwość ciągle się ze mną skontaktować i pod obserwacją strażników nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Wykorzystałem to, aby zapoznać się pewnym mężczyzną w identycznej sytuacji, aż nadeszła druga walka. Kiedy z niej wróciłem niedługo później udało mi się znaleźć uczennicę, która zachowywała się jak zupełnie obca osoba więc zarysowałem jej ramię kunai'em. Z zadrapania nie poleciała krew, a moich uszu dobiegł dźwięk uderzenia o drewno. Dranie podstawili kogoś mającego ją udawać.
Dłoń oparta o brzeg zacisnęła się na to wspomnienie w pięść, zupełnie niekontrolowanie nie zdając sprawy z tego czynu.
- Od przesłuchania powstrzymała mnie tylko obecna tam liderka rodziny Akiyama. Jest to przerażająca kobieta, na której terenie musiałem uznać wyższość i opracować jakiś plan aby uratować całą sytuację. Czasu było coraz mniej, bo zostałem zaproszony na trzecią walkę z wcześniej zapoznanym mężczyzną, a to nie było wszystko. Odezwała się do mnie Inoshi, że przebywa z poszukiwanym przez mojego następnego rywala młodszym bratem i podano mu truciznę. Znalazła laboratorium, gdzie przeprowadzali testy na zawodnikach i cywilach udoskonalając swoje twory. Do następnego pojedynku na arenie nie doszło, poprosiłem nowego znajomego aby odszukał nasze zguby, a następnie wydostał je stąd i poinformował pozostałych uczestników o tamtejszym burdelu. Ja osobiście miałem zrobić jak najwięcej zamieszania, co wiesz w jaki sposób się skończyło. Nie abym miał wybór przy ponownym spotkaniu Hibiki i jeszcze ich mistrza areny.
Westchnął na koniec przechodząc do podsumowania. Postarał się skrócić historię maksymalnie, skończyło się to podobnie jak zapalanie ognia pod wodą... Niewypał. Z jego ust wylał się dosłownie potok słów.
- Możesz w to wierzyć jeżeli zechcesz, nie zmuszam. Uprzedzę pytanie, nie posiadam żadnych dowodów, a jedyny świadek tamtych zdarzeń obecnie mnie nienawidzi. Aby uspokoić twoją duszę, mój konflikt dotyczy tylko polujących na mnie mafiozów oraz zamieszanych w eksperymenty, porwania czy inne niegodziwe czyny.
0 x
Cause i'm the real fire.
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości