Onsen Odayaka Mizu

Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Sama nie wiedziała, w którym momencie się tak zmieniła. Dla niej był to proces dość płynny i naturalny. Widziała zmianę w sobie w stosunku do czasu, kiedy mieszkała w rodzinnej wiosce, gdy zaczęła pierwsze nauki opanowania chakry, a potem…? Było w niej dużo złości, która ulatywała na przestrzeni lat, gdy po prostu mądrzała. A później wyruszyła z Seiyamy i trafiła w swojej wędrówce do Sogen, gdzie się zatrzymała na dłużej. Kiedy zmądrzała? Po drodze, gdzie mogła polegać tylko na sobie? Gdy zobaczyła młodego Uchihę, który zachowywał się tak niesamowicie głupio, ze nawet ją to tknęło? Czy może wtedy, gdy ratowała z jaskini niedźwiedzia tego małego chłopca i nie było wtedy czasu na wygłupy, a sprawa okazała się niesamowicie poważna…? Była wtedy odpowiedzialna nie tylko za siebie, ale i za kogoś, no i nie była już taką smarkulą, której wszystko uchodziłoby na sucho. Później poznała Shikiego i… nim też trzeba było się w pewien sposób zająć. Tłumaczyć, pokazywać drogę, opatrzyć jego rany, pomóc mu dostać się do szpitala. Robiła się coraz starsza. Dojrzała, zrozumiała pewne rzeczy. Przestała pajacować. Zmieniła się, na lepsze, to zdecydowanie. Na Asace można było polegać. Wystarczyło jedynie przypaść jej do gustu. Przecież Shikarui też się zmienił. Asaka powiedziałaby, że nie do poznania i była z niego taka dumna. Shikarui nie był rozmyślającym nad wszystkim pytem, po prostu gdy czegoś chciał, to brał sprawy w swoje ręce i sprawiał, że rzeczy się działy. Nie był już taki nieobyty wśród ludzi, choć nadal Asace udawało się go zaskoczyć jakimś głupawym tekstem czy innym niemądrym, ale w żadnym wypadku okrutnym, psikusem. On też jednak dorósł i białowłosa miała taką myśl, coraz częściej, że byłby też fantastycznym ojcem. Bo gdy Shiki się starał, to naprawdę był w stanie stanąć na głowie i osiągnąć to, czego zapragnął. Między innymi dlatego był takim wzorowym mężem – bo chciał taki być. Zresztą… Już to Asace mówił. Złotooka mogła to określić tylko w jeden sposób: Shikarui był perfekcjonistą. A Aka…? Oczywiście też miał prawo się zmienić. Tyle, że co innego widzieć po prostu, że ktoś dorósł, a co innego widzieć kogoś… zupełnie innego. Tutaj naprawdę nie było miejsca na dłuższy komentarz.
Asaka jednak chciała, by Shikarui ją rozumiał. Więc gdy nie łapał – pytał. A gdy pytał, ona starała się mu wytłumaczyć najprościej jak się da. Na przykładach, pokazując kontrast, różnie; zależało to od tego, co miała akurat do dyspozycji. Wiedziała, ze Shiki nie jest empatyczny i nie miała z tym problemu. Ale próbowała, bo chciała, by rozumiał. By wiedział co nią kieruję, co motywuje, co napędza do działania. I co zrobi jeśli…
- Och, w walce niekoniecznie. Trzeba być wyćwiczonym, ciało musi odpowiednio reagować, często nawet się nie myśli o tym, co się zrobi – zaczęła, bo akurat co do „szczęścia” to miała takie samo zdanie jak Shiki i ustalili to podczas swojej pierwszej w życiu rozmowy. - Ale poza walką…? No nie wiem, można nie myśleć i polegać tylko na tym, że jakimś cudem coś się udaje. Niektórzy tak mają. A potem na koniec życia są zdziwieni, że to już. Moja babcia taka była. Ta od strony ojca. Wszystko zawsze miała w nosie i jakoś się udawało. Chociaż ja to myślę, że tylko udawała, a tak naprawdę była podstępną bestią – a potem któregoś razu wyszła z domu i… rozpłynęłasięwpowietrzu. Hmpf. Asaka w sumie chyba nigdy nie mówiła Shikiemu o swojej babci, tej babci. Bo ta od strony matki to nie żyła i o tym wiedział.
Nie wiedziała jak to skomentować, że jeszcze go nie przeklął więc nic nie powiedziała. Chyba nie było tutaj czego dodawać. Shikarui dostał siłę, której tak bardzo pragnął, za cenę tego, że nie mógł spać spokojnie. Czy było warto? Musiał sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. W jej oczach jednak, nawet bez Przeklętej Pieczęci, był doskonały. Jego oczy były niesamowite, były piękne, niosły ze sobą tak wiele możliwości i siły. Nie rozumiała, jak mógł czuć wstyd, będąc tak pięknym. Nie wiedziała też, że uważał, że pójście za nią przez wojenne tereny uważał za negatywne zaskoczenie. Że to było złe. Naprawdę było? Więc to co mieli miedzy sobą dzięki temu też było? Gdyby powiedział to na głos z pewnością sprawiłby jej mnóstwo przykrości, bo ona nie widziała w tym błędu. Cieszyła się z tego, że poszedł razem z nią. Była mu za to tak bardzo wdzięczna… Gdyby wiedziała też, że żałował, że chciał poświęcić samego siebie w zamian za nią… Cóż, to też nie byłaby przyjemna wiadomość. Ona nie wybrałaby siebie ponad jego. Bo bez niego nie istniała ona.
- Jak się tak do mnie tulisz, to nawet przypominasz mi takiego łabędzia, wiesz? – zażartowała trochę, ale coś w tym jednak było. Przygarnął ją do siebie i tulił skroń do skroni jak jeden z nich właśnie. - Ale ostatecznie możesz być wilkiem, skoro słaby z ciebie materiał na tygrysa – taka była wspaniałomyślna.
Wtedy właśnie nieznajomy, cholernie wysoki mężczyzna wpakował się do balii znajdującej się w sumie niedaleko nich. Asaka nie poświęciła mu wcześniej za wiele uwagi – praktycznie nie poświęciła jej wcale, bo nie o to chodziło w onsenach, by się gapić na drugiego człowieka przecież. Uchodziło to za cholerny brak taktu i nie było akceptowalnym zachowaniem. Jednak to jego „hmmmm” zdecydowanie przykuło jej uwagę, jako że dotychczas jedynym dźwiękiem w najbliższym otoczeniu jaki słyszała był jej głos, głos jej męża i ciche pluskanie wody, gdy któreś z nich się poruszyło albo zapragnęło wzburzyć trochę wodę w ogromnym basenie, na którego skraju właśnie się znajdowali, oddając ciężar ciała kamiennej ściance. Jej własny ręcznik leżał na kamieniu na zewnątrz, tak, by się nie zamoczył niepotrzebnie.
- Hmmmm co? – powiedziała teraz nieco głośniej, zerkając na mężczyznę, który wyłożył się w balii. Nie wiedziała w sumie czy coś do nich powiedział i wolała to wyjaśnić od razu.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Ona chciała być zrozumiana, a on chciał rozumieć. Rozumieć wiele rzeczy na tym świecie - jego działanie, napędy, sekrety, to dlaczego woda padała z nieba i jak powstawała mgła bez użycia chakry. Dlatego niebo czasami bylo umazane wszystkimi barwami fioletu, purpury i pomarańczy, skoro zazwyczaj było niebieskie lub granatowe. Co świeciło tam na samej górze i czy kiedykolwiek to zgaśnie, tak jak latarnie. Ciekawił go świat - od zawsze. Chciał go przyjmować i akceptować takim, jakim jest, ale do tego potrzebna była właśnie ta wiedza. Skoro więc Asaka była centrum jego wszechświata, wokół którego obracało się wszystko, naturalnym było, że przede wszystkim chciał zrozumieć ją. Przyswoić wiedzę o jej emocjach i zachowaniach, skoro nie mógł ich odczuć. I co? I potrafił! Wychodził naprzeciwko oczekiwaniom, chociaż czasem musiał się dwa razy zastanowić nad sytuacją. Problemem największym było to, że emocje działy się szybko. Były wybuchowe, strzelały, wirowały, zmieniały całkowicie ludzi, ich odbiór oraz nadawanie. Rozmawiający wypadali wtedy ze swoich zwyczajowych torów, po których się poruszali i wpadali na całkowicie nowe, które czarnowłosy zazwyczaj musiał rozważyć, a jak było doskonale wiadomo - nie lubił, kiedy coś szło nie po jego myśli. Tak i z Asaką, którą łatwo było urazić, czasem miał problem. Chociażby jej rozmowa z Toshiro - powinien był wkroczyć, zanim genjutsu zostało rzucone, ale został złapany na całkowitym nieuzbrojeniu. Nie wiedząc, co się dzieje, dlaczego Asaka uderzyła Toshiro, widząc emocje strzelające ku samym niebiosom, by to w nich szukać pomsty, a jeśli nie odpowiadali, to... sięgnąć do Piekła. Chyba sięgnęła. Niecelowo, bo białowłosa nigdy celowo nie naraziłaby go na coś, co skazałoby go na... na to właśnie, co przeszedł. Ale on był, widział, musiał reagować. Niektóre rzeczy dzieją się automatycznie. Tak jak Asaka automatycznie musiała zejść w końcu z trybun i poszukać trójki zaginionych ninja, których pochłonęło to piekielne miasto. Musiał rozumieć, żeby działać i żeby podejmować decyzje. Starał się, by zadowalały one Asakę, ale czasem się nie dało - tak jak ten wypad do samurajów. Nie wahał się nawet przez moment, aby poprzeć słowa lidera, chociaż wiedział, jak kobieta źle znosi morskie podróże. Z drugiej strony - nie robił też tego dla siebie. W końcu Sanada sam nie lubił sparingów. Kiedyś zapytał Asakai - po co walczyć i wyciągać broń, jeśli nie chcesz zabić? Na szczęście się w tym zgadzali. W tym swoim braku parcia na wspólne mierzenie się. Tak on jak i ona nie byli w stanie trenować ze sobą na poważnie. Ich treningi bardziej przypominały zabawę kociaków, które zawsze dają z siebie tylko 90%. I nigdy nie wyciągają szponów.
No właśnie - walka. Shikarui mógł dużo rozmawiać o walce. Wojnie. Taktyce. W walce jego umysł był czysty od paranoi, zmartwień i wszystkiego innego. I przede wszystkim uwielbiał walczyć. Czasem nawet wzdychał w domu i mówił wprost, że brakuje mu krwi. Jej zapachu, jej ciepła, adrenaliny na skórze. Rzecz jasna nie chodziło o jakieś zwyrolstwa, nie groziła mu fiksacja w niebezpiecznych terenach kultu Jashina czy innych pojebów. Chodziło o akt zniszczenia. Przed momentem tak miło można było mówić o tym, że nawet najprostszy człowiek chce żyć, posiadać swoją szansę i mieć do kogo wrócić, a teraz nagle mieli powiedzieć, że mord to codzienność - niektórzy po prostu mordowali z przyjemnością i... traktowali to jako hobby. Albo jako sposób na odstresowanie się, jedno z wielu, które wymienione zostało już przez zdolnego medyka.
- Widziałaś go w walce. Jest jak bestia. Ma ostre pazury. Krótkie - lecz ostre. Poświęcił lata na ich piłowanie. - I tego nie dało się nazwać szczęściem. Jakby na potwierdzenie swoich słów Sanada sam spojrzał na swoje paznokcie, obracając dłoń, na którą i tak spoglądał. Skrzywił się lekko, z niesmakiem, uświadamiając sobie, że uszkodził je, kiedy drapał nimi podłogę więzienia. Na szczęście nie jakoś bardzo. Chyba warto było tutaj wspomnieć, że jak najbardziej - Shikarui dbał o swoje paznokcie, tak jak i o wszystkie inne aspekty swojego ciała. Chociaż najbardziej lubił, jak to Asaka o niego dbała. Lubił być przez nią czesany, głaskany i ubierany. Jak taka lalka. Albo jak pies, który bardzo lubi, kiedy poświęca się mu atencję, obojętnie, w jaki sposób. Tak i on lubił czesać jej włosy, wybrać jej kimono, jeśli akurat nigdzie nie planowali uciekać w miraż wydarzeń, proponować wsuwki do włosów czy wypatrzoną biżuterię. To było bardzo próżne, ale hej! W końcu Shikarui kochał pieniądze. Kochał je też pokazywać, a kiedy jesteś brzydkim wsiokiem to nie wyglądasz na zamożne panisko. Życie z Asaką sprawiło, że opłynął w luksusie, o którym nawet nigdy nie marzył i o którym nie śnił. W najśmielszych opowieściach nie sądził, że spędzi swoje życie ze wspaniałą kobietą, w czystym domu, zawsze mając jedzenie na każdy posiłek.
- Nie chcę obrażać twojej babci. - W końcu znali swoje twierdzenie na temat losu, fakt, ustalili to między sobą naprawdę szybko. Kobieta zniknęła z życia jej rodziny i już się nie pokazała. Mogła być martwa, a mogła ułożyć sobie życie - zawsze była szaloną kobietą i ta druga opcja w końcu była bardzo możliwa. Tak jak mówiła Asaka, która zawsze chyba w swoim sercu wiedziała, że babcia naprawdę sobie miło urządziła życie. Nie bardzo znał rodzinę żony inną od tej, która została mu przedstawiona bezpośrednio, ale nie pytał, od której strony babcia. Nie od razu. - Człowiek może wiele powiedzieć, żeby zasłonić rzeczywistość. Ja lubię być na przykład miły. - Wysilił się na niby żarcik... ale w tym żarciku była sama prawda. - Nie wspominałaś o swoich dziadkach. - On w sumie... chyba też nie. Teraz do niego dotarło, że może warto by było usiąść któregoś dni wspólnie, poopowiadać sobie kilka rzeczy...
Nigdy by czegoś takiego powiedział, bo coś takiego nie istniało. Wtedy był sobą negatywnie zaskoczony. Był sobą negatywnie zaskoczony kiedy odkrył przy Akim, że jest skłonny do takich poświęceń - irracjonalnych jego zdaniem! To było kiedyś. Przez to kiedyś zmieniło się wiele w teraz. Jak to, że właściwie mógł umierać spokojnie z myślą, że ona jest bezpieczna i potem niespokojnie tkwić w celi z myślą, że zostanie sama. Nie chciał jej zostawiać i nie chciał zostawiać jej teraz dla siebie. Z tego punktu też tamta decyzja była najlepszą, jaką podjął. Punkt siedzenia zmienia punkt widzenia, tak się właśnie składało. Będąc na wojennych granicach jeszcze nie wiedział, że pokocha Asakę tak mocno, że oddychanie bez niej stanie się niebezpieczne. Chciał mieć ją ciągle przy sobie. I proszę! Właśnie dlatego - na moment rozdzielił się od niej i historia napisała swój przykry ułamek dramatu! Jakby ku przestrodze, by nigdy więcej się od siebie nie oddalać!
Uśmiechnął się nawet słabo, kiedy tak skomentowała jego tulenie się, a rzeczywiście przesuwał głową po jej mokrych włosach jak ta przerośnięta, biała kaczka, co pluska się wesoło na swoim jeziorku. No pewnie, że jego, w końcu każdy teren z wodą uważał całkowicie za swój. Nie wiedział, jak te swoje dziwne przedmioty odczuwają posiadacze kekkei genkai - jak Asaka z kryształem, czy Ichirou z piaskiem. Kiedyś pytał o to Asakę, tylko jak to wyjaśnić? Białowłosa zawsze miała mądre słowa na podorędziu, ale to akurat było wyzwaniem. Skończyło się na wniosku czarnowłosego, że gdyby miał kekkei genkai to na pewno czułby je tak jak wodę. Czyli... chyba dobrze. Ale w takim wypadku Asaka powinna chcieć wiecznie siedzieć przy swoim krysztale, albo chociaż na nim, a nie zaobserwował takiego spaczenia w jej wypadku. Ni już jednak nie powiedział i nie odgryzł się za łabędzia, ponieważ teren jego komfortu (a był on całkowicie zaniżony) został naruszony. Nieznajomy sobie brnął przez wodę i brnął... jakby innego miejsca nie było! Nie dość, że wysoki, to jeszcze gbur. Ale za to jaki śliczny. Shikarui miał słabość do ognistych charakterów i delikatnych ciał. Jak do Asaki. Albo Akiego. Nie dało się ukryć, że postura Mujina dalece odbiegała od typowego samca alfa. Dlatego tylko zamiast łypnięcia mówiącego "wypierdalaj stąd, zanim sam cię wypierdolę" było nikłe zainteresowanie zza przymglonych, mocno zmęczonych stresem i chakrą natury oczu. To zainteresowanie przypominało spojrzenie artysty,który ocenia dzieło sztuki, ale dobrze wie, że nie było się w czym kochać - dlatego było niemal surowe, bo oceniające jedynie sam kunszt. Przede wszystkim było to jednak zainteresowanie względem tego, czy nieznajomy jest niebezpieczny. Cóż, Asaka na tym świecie była tylko jedna. I tylko ja jedną potrzebował - zarówno fizycznie jak i psychicznie.
- Czemu wszystkich od razu zaczepiasz. - To nie była przygana z jego strony, chociaż tak mógł zabrzmieć w obcych uszach jego zmęczony, mrukliwy głos. Odlepił się od Asaki, coby człowieka nie gorszyć, a kiedy nieco się uniósł w basenie, automatycznie spięty przez obecność nieznajomego, jego wzrok nieco przybrał na sile. Oto i to, o czym przed momentem rozmawiali - ametystowe, zimne oczy traktowały nieznajomego jak wroga. Na wrogów trzeba uważać. Trzeba im się przyglądać. Trzeba upewnić się, że niczego złego nie knują. No i trzeba po męsku nastroszyć ogonek, że ta pani jest zdecydowanie zajęta, a jak masz z tym problem to..! To masz problem, no i tyle w sumie. Nie, żartowałam, tego drugiego aspektu akurat nie było. Shikarui całkowicie normalnie podchodził do wszystkich mężczyzn, którzy kręcili się wokół Asaki. Pojedyncze przypadki jedynie wzbudzały w nim zazdrość, ale kiedy ta zazdrość się pojawiała to aaaj..! Asaka niemal musiała go trzymać, żeby nie rozerwał drugiej stronie gardła. I to wcale nie była przenośnia.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

W Ryuzaku nigdy nie odwiedzał takich miejsc. Nawet nie wiedział czy istnieją takie miejsca w Ryuzaku. Normalnie miał wiele sposobów żeby myć się samodzielnie. Alkohol i mydło, szczotka, preparaty domowej roboty zabijające wszystko poza skórą... No miał swoje sposoby no. Nie korzystał z publicznych przybytków higieny osobistej, uznając je za niewłaściwe i brudne. Dzielić się z wodą z kimś innym? Moczyć się jak marchewka wsadzona do bulionu z kurczakiem? Nigdy w życiu. Równie dobrze mógłby się kąpać w wodzie którą wycisnął ze szmaty do podłogi. Tutaj jednak sprawa wyglądała znacznie lepiej. Był sam, ten kurczak miał cały garnek dla siebie, nie musiał z niczym się dzielić. Miał pewność, że woda była czysta. Przeźroczysta, niczym w górskich strumieniach. Niespaczona żadnymi olejkami, mydlinami, brudem ani żadnymi niezdrowymi abominacjami. Woda jak woda, przynajmniej z wyglądu. Nie miał rzecz jasna zamiaru jej pić, to byłby szczyt kretynizmu. Najpewniej po wszystkim pobierze jej próbkę, rzecz jasna z innego zbiornika, i po powrocie do domu podda analizie składu.
Niestety nawet podczas wypoczynku nie był w stanie porzucić swoich myśli i planów na dalsze kilkadziesiąt godzin. Nerwy ukojone, umysł rozjaśniony, ale żeby zapomnieć o całym świecie - nie da się. Wizytówki pewnie nie zostaną z nim powiązane, bo nikt nie podniósł ani nie powiąże go z nimi. Może lepiej że nie narysował na nich swojej podobizny. No, będzie dobrze. A tego kretyna który nie potrafi przestrzegać zasad zdyskwalifikowali i tyle go było, miał Mujin nadzieję, w jego życiu. Jak jakiś tłok nie potrafi zastosować się do zasad, to po co on? W sensie... całe życie opiera się na zasadach jakby nie patrzeć. Normy kulturowe, obyczajowe, zasady ośrodków i tak dalej. Jak nie potrafisz zachowywać się jak normalny człowiek w miejscach które wymagają minimum ogłady, to nie dziw się że wypierdalają się z karczmy bo wypróżniasz się do beczki z piwem. Takich ludzi trzeba było uświadamiać, a jak nie działało - karać.
Tak, to robił w gorącej wodzie w czasie jego relaksu. Myślał o cholernych normach społecznych, kurach w bulionie i innych niesamowitościach. Część z tego nawet by zapisał, instynktownie nawet sięgnął ręką do pasa. Ale nie było tam nic, tylko ręcznik. Ten szybko wylądował na krawędzi bali, pod głową. Wtedy ktoś usłyszał jego wypuszczane emocje. A potem kogoś innego, kto powiedział tej drugiej osobie żeby nie zaczepiała. Mujin zerknął w stronę z której dobiegały dźwięki. Kobieta i mężczyzna siedzieli tam razem, w kamiennym basenie. Hmh, jakaś para? Możliwe w sumie, możliwe.
- "Hmmmm jak mi dobrze" chyba. Takie "Hmmmmm" z ulgi i przyjemności. Rzucone bardziej w przestrzeń niż do kogoś konkretnego, też przecież cię nie znam więc głupio by było. - odpowiedział, nie zmieniając za bardzo swojej pozycji, jedynie odwracając głowę w kierunku kobiety. Gapienie się na goliznę, zgodnie z jego wiedzą, raczej nie było pożądanym zachowaniem w takich miejscach. Jej ciało i tak było w wodzie, a pozycja względem nich dodatkowo utrudniałaby patrzenie gdzie nie trzeba.
- Nie czuję się zaczepiony, w żadnym razie. Ja zawsze otwarty jestem na rozmowę. Chyba że moim zachowaniem przeszkadzam wam, wtedy przepraszam z góry. - odpowiedział jeszcze, czekając na sygnał od drugiej strony. Dialog był u niego jak zawsze dostępny, w każdej praktyczne godzinie - zupełnie jak jego klinika. Niestety te warunki nie będą odpowiednie na autoreklamę. Oparł lewą rękę na krawędzi bali i nie przerywając relaksu, oczekiwał na kolejne zdarzenia. O ile rzecz jasna coś mu się przydarzy.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Nawet Shikiemu udawało się ją czasem urazić. Zbytnie podlizywanie się do kogoś, kto nie przypadł jej do gustu na przykład. Zezwolenie na to, by jakiś wstrętny facet dotykał go po kolanie. To, że czasami nie stawał w jej obronie i musiała robić to sama, albo robili to jacyś obcy ludzie. A na domiar złego – uśmiech na Hyuga Reiko testowany na innych kobietach. Albo innych mężczyznach. To ostatnie doprowadzało ją do kurwicy i wiedział o tym doskonale, bo robił to celowo. Złośnik odwdzięczał się pięknym za nadobne, bo lider rodu Hyuga jej się spodobał (co nie było ani trochę dziwne) i wiedział, że nie ma szans, by się go pozbyć. Więc zabawił się w inny sposób: sprawiając, by poczuła się zazdrosna. Asaka wiedziała dokładnie o co tutaj chodzi i nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Bo przecież to, że ktoś jej się spodobał nie znaczyło, że zostawi Shikiego, albo że byłaby zainteresowana kim innym. Nie było tak. Ale miała przecież oczy i potrafiła określić, czy ktoś jest przystojny czy nie. Czy ktoś jej się podoba czy nie. Nie było to równoznaczne z tym, że będzie o tym kimś fantazjować, albo że Sanada jej się znudzi. Tak, zawrócił jej w głowie, tak podobał jej się z wyglądu od początku, nigdy tego nie ukrywała, ale nie wyszła za niego z powodu gładkiej buźki, pięknych oczu i dobrze zbudowanego ciała.
- Tak, ale co poza walką? Mam wrażenie, że nie do końca myśli o tym, co robi – albo o tym, co mówi. Dlatego miała taki problem, by gdzieś Seinaru umiejscowić. Co do dbania, i Asaka lubiła to robić. Lubiła bawić się włosami Shikiego, gdy miał je długie, nim w akcie złości i desperacji bezmyślnie ściął je nożem. Wcześniej zaplatała mu różne warkoczyki, spinała w kitkę i inne takie. Później musiała mu poprawić te krzywo ścięte włosy i choć nadal mogła się nimi bawić – to nie miała już takiego pola do popisu jak wcześniej. Shikarui oczywiście sam potrafił się ubrać, ale ona i tak lubiła mu pomóc dobrać kimono (też mi dobór, wszystkie czarne. Różniły się tylko ewentualnie kolorem i wzorem delikatnego haftu), zawiązać pas czy ubrać zbroję bądź karwasze. Przygotować kąpiel. Małe gesty, ale jakże czułe. On z kolei cały czas mógł się bawić jej długimi, prostymi włosami, które tak często w trakcie podróży czy misji zaplatała i spinała, by jej nie przeszkadzały, a będąc w domu, czy tak jak dzisiaj na turnieju, dopiero miała okazję puścić je swobodnie. W tej chwili rzecz jasna miała je spięte w kok, bo nikt przecież nie chciał pływać w wodzie pełnej cudzych włosów, higiena przede wszystkim, no ale Shiki tak czy siak cały czas, gdy byli sami, mógł się jej włosami bawić. I wybierać jej biżuterię, którą sam jej przecież kupował.
- Nie obraziłbyś. Jestem pewna, że uśmiałaby się po pachy a potem wywinęłaby ci jakiś głupi numer, oczywiście samej twierdząc, że było to takie zabawne. Chyba na starość jej – nie dokończyła, ale uniosła rękę i pokręciła nią koło ucha, gwiżdżąc przy tym, co było dość jasnym pokazaniem, że staruszce na starość to chyba odbiło. - Wiem. Czy jesteś więc dla mnie miły na pokaz? – zaczepiła go, sugestywnie ruszając brwiami. Podpuszczała go, rzecz jasna. - No babcia… Wiesz co, jak tak teraz myślę, co chyba jestem do niej całkiem podobna z charakteru, nie żeby mnie to jakoś specjalnie cieszyło. Te kawały, które kiedyś robiłam, wiesz… te kawały zaakcentowała, bo była pewna, ze Shiki załapie w czym rzecz. - To były takie w stylu babci. No, ją jedną w domu to chyba bawiło, że tyle ze mną problemów. Ale wydaje mi się, że to była tylko maska – zamyśliła się chwilę. Dawno nie myślała o babci. Z jakiś… hmm… Rok? Przy jakiej to okazji było ostatnio…? - Naprawdę? Byłam pewna, że ci opowiadałam. No nic, to trzeba będzie nadrobić. O babci mogłabym opowiadać długo. Barwna postać – fuknęła pod nosem.
Taa… Babcia.
Nie potrzebowała się otaczać kryształem z jednego prostego powodu – miała go na zawołanie. Wystarczyło tylko odpowiednio zmieszać chakrę. Zresztą… Jej wrodzony żywioł natury to przecież nie był Shoton, a coś, co zawsze miała wokół siebie. Nie potrzebowała więc niczego innego, bo zawsze czuła się dobrze. Chyba, że znajdowała się właśnie na statku i kołysało na wszystkie strony – to wtedy było źle. Pacnęła go lekko w nos, widząc jego uśmieszek. Udało jej się go rozbawić! Punkt dla niej i poczuła ulgę, że nie poddał się złemu humorowi po tym wszystkim, co go dzisiaj spotkało. A Asaka wychodziła z siebie, by mu ten nastrój poprawić. Nie na siłę, oczywiście, ale grała wszystkimi kartami, które dostawała w ręce. Tak jak łabędziami.
- Bo jestem ciekawa - odpowiedziała po prostu i zgodnie z prawdą napuszonemu samcowi alfa, który znajdował się przy jej boku. Nieznajomy był… Przystojny – to było dobre słowo. Na tyle przystojny, że sprawił, że ciemne brwi Asaki aż podjechały w górę w zdziwieniu, bo nie tego się spodziewała. Teraz dopiero mogła się przyjrzeć mężczyźnie – bo był to mężczyzna, choć o bardzo delikatnej urodzie – gdy obrócił do nich głowę, zaczepiony. Damn. Shikarui też miał dość delikatną urodę, choć nie tak bardzo i akurat jego z kobietą pomylić się nie dało. A tego tutaj…? Ktoś mniej uważny pewnie by mógł. Asaka chyba po prostu lubiła taką urodę. Dłuższe włosy u mężczyzn, pociągłą twarz, piękne oczy. I choć te od Mujina nie mogły się równać z lawendową taflą oczu jej męża – to Asaka nie mogła powiedzieć, by jej się nie podobał. Ale to, że jej się podobał nic wielkiego nie znaczyło, jak już zostało to powiedziane. Ot, stwierdzenie faktu. Nie była poligamistką. Oddała swoje serce, ciało i duszę jednemu mężczyźnie i nie zamierzała tego zmieniać. Ale tak dyskretnie pogapić się mogła… prawda?
I porozmawiać. Bo Asaka lubiła sobie pogadać.
- Skąd, nic nam nie przeszkadza – wyjaśniła od razu i w sumie to odwróciła się przodem do nieznajomego, przy okazji podpływając do brzegu, na którym ułożyła zgięte ramiona, by się oprzeć. W basenie, w którym znajdowała się z Shikim nic nie było widać. Ciemny kamień, którym były wyłożone ścianki i dno sprawiał, że nie było widać ciał zanurzonych pod wodę, więc nikt nikogo nie gorszył ani nie kusił do gapienia się. - Sądziłam, że dzisiaj wszyscy będą na arenie oglądać turniej i będziemy tutaj jedynymi gośćmi – „my” czyli ona i Shikarui - ale widzę, że nie jesteśmy tacy oryginalni – no oprócz nich i Mujina było tutaj jeszcze kilka osób, ale niewiele. Przynajmniej był spokój.
Och, zarejestrowała to, że Shiki tak się uniósł jak kogucik znaczący swój teren, ale absolutnie jej to nie przeszkadzało. Znaczy swój teren… No obserwował „wroga” czy czegoś nie kombinuje, czyli jak zawsze. No i tyle.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Bycie miłym z natury potrafiło przynieść bardzo wiele profitów. Na przykład - bardzo elegancko się zaprezentować i zdobyć zaufanie zaledwie w jedną chwilę. Przecież medycy tego potrzebowali. Ze swoim ognistym temperamentem Asaka potrafiła zadziwić, że posiadała jednocześnie tak doskonałą kontrolę nad swoją chakrą i nawet nad ludzkim ciałem. Potrafiła skłonić komórki do regeneracji, zatrzymać krwawienie, zaleczyć drobne rany. Potrafiła wykazać się niezwykłą precyzją w tym, co robiła. Coś chyba musieli w sobie ci medycy mieć, bo przecież osoba, która usiadła nieopodal, w innej bali, wcale nie była idealną ostoją. Miał się o co martwić, że jego czyny przełożą się na odbiór - były to obawy całkiem słuszne. Jak grasz na deskach swego teatru, tak cię postrzegają. Kochają za rolę dobrego bohatera albo nienawidzą za granie tego złego. Czasem jeszcze pozostawała niepewność co do tego, jak daną postać odebrać. Tym nie mniej, pomimo swojej jakże cwanej maniery Shikaruiego pozostawania miłym wobec większości, zwłaszcza ninja, potrafił nawet tym byciem miłym urazić swoją żonę. Głównie w tych momentach, gdy miły był do przesady i nie rysował granic między sobą a drugą stroną. Na szczęście czas pozwalał na wyciąganie wniosków i uczenie się coraz większych nowości o sobie, Asace i postępowaniu ludzi. Gdyby Asakę ktoś tak macał po kolanie? O zgrozo! Była w tym hipokryzja! Nie lubił się dzielić, ona również nie, powinno mu więc przeszkadzać, kiedy ktoś się do niego przystawiał, zwłaszcza w nieodpowiedni sposób. Zbyt nachalny. Zbyt oczywisty.
Dyskretna Asaka! O zgrozo! Na szczęście oboje oczu utkwione było w pięknej, delikatnej istocie, którą matka natura, chyba kpina, postanowiła ubrać w ciało mężczyzny. Sięgnęła po glinę, wyrzeźbiła androgeniczną sylwetkę, przesunęła palcami po wąskich, łagodnych ramionach, wcisnęła delikatnie kciuki nad kością miednicy, by dodać mu powabu i dodała do tego długie nogi, które przyciągały wzrok powabem ruchów. Jego napuszenie nie było tutaj kwestią zazdrości. Jego reakcja była reakcją strachu tego, że ktoś podszedł zdecydowanie za blisko, pojawił się za szybko, choć wcale się nie śpieszył ze swoim przybyciem i przyciągnął uwagę równie prędko. Lekko się skrzywił na prostą odpowiedź, chociaż to nie tak, że mu się nie podobała. Asaka była w końcu ciekawska! On był też często ciekawski! Lubiła zresztą zagadywać do nieznajomych i nawiązywać z nimi kontakt - i to też mu nigdy nie wadziło. No, choć lekko wadziło przy Kenshim, ale to dlatego, że umiejętności tego mężczyzny wydawały mu się przerastać wysoko możliwości ich obojga. Nie można przecież ufać nieznajomym! Co z tego, że też chcieli żyć, mieli swoje pragnienia i marzenia! Shikarui był egocentrykiem. Nie obchodziły go marzenia innych, dopóki nie znaleźli się w jego własnym świecie - a obcych od tego świata dzieliły przepaście, wilcze doły, niespokojne oceany. Od pięknego mężczyzny siedzącego w bali obok również dzieliła go przestrzeń, której nie dało się przeskoczyć. Mały Książę nie oswoił wszak Lisa w jeden dzień.
Przyłożył dłoń znów do klatki piersiowej, czując znów nieprzyjemne kłucie. Wystarczył teraz jeden, maleńki bodziec, żeby znów go rozproszyć, postawić na szpilki, a nie miał siły na to. Błędne koło, bo przecież przez to, że nie miał siły, obawiał się jeszcze bardziej. Przez to, że się obwiał, tracił jeszcze więcej sił. Odetchnął głęboko i przechylił głowę w tył, żeby oprzeć potylicę o próg basenu. Spojrzał w górę, na błękit nieba usłanego pojedynczymi chmurkami, kiedy Asaka podpłynęła w kierunku bali. Jego oczy błysnęły czerwienią. Więc ninja. Nieznajomy był ninja. Nie dało się pomylić zwykłego człowieka z tymi, którzy mieli dar władania nad tą przeklętą, niebieską energią. I oczywiście, że nie przeszkadzał, gdzieżby mógł! Ale czarnowłosy już się nie kwapił do odpowiedzi, bo wiedział, że białowłosa zrobi to za niego. Lubiła rozmawiać. Lubiła poznawać. Lubiła...
Spoglądając w niebo Shikarui zastanawiał się, czy rzeczywiście polubiłby babcię Asaki. Kobietę, która zniknęła i nie zostawiła po sobie nawet kartki z napisem "do zobaczenia". A może zostawiła? Na pewno Asaka miała o niej mnóstwo szalonych opowieści, którymi chciałaby się podzielić, ale nawet jeśli chciał posłuchać tych opowieści, to darował sobie te chęci na ten moment, kiedy bezpieczny azyl został naruszony przez... w zasadzie to nie został naruszony. A przesadzony strach był irracjonalny - przynajmniej Sanada zdawał sobie z tego sprawę. Ta świadomość wcale nie sprawiała, że robiło mu się lepiej. Zastanowienie nad babcią było w końcu tylko zmyłką dla jego własnego mózgu. Przechylił głowę, żeby skierować wzrok na plecy Asaki i wygasił swoje doujutsu. Zdecydowanie wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia wyzuły z niego za dużo energii. Teraz jednak nie było się czym przejmować, czym martwić. Nie każdy musiał być wrogiem i nie każdy musiał być źle nastawiony. Ha! Ależ łatwo powiedzieć...
Przez takie myślenie potem człowiek kończył z nożem w plecach.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Ludzie są różni, każdy z nich jakoś się na tle innych odznacza. Przeżyli co innego, mają inne charaktery. Nie da się żyć żeby nie wkurwić nikogo. Może właśnie ten przypadek będzie tą drzazgą na jego nieskalanej reputacji? Że robiąc "Hmmmm" i tłumacząc to jako dźwięk przeżywanej ulgi, przerwie wypoczynek i zrobi sobie z wroga jakiegoś psychola który odcina głowy pluszowym misiom dla zabawy? Oby nie, jego plusz nie był tak łatwy do ponownego wsadzenia.
Ta osoba z kolei, urodziwa swoją drogą przedstawicielka płci pięknej, była chętna na dialog. Dobrze, lepsze to niż siedzenie koło jakiegoś smutasa który nie umie powiedzieć słowa od serca. Albo zamyka się na innych przez swoją smutną przeszłość. Albo nie ma uczuć. Albo nie ma nastroju, chociażby, na gadanie. Towarzystwo ludzi którzy potrafią go zająć rozmową i przy okazji dzięki którym może dowiedzieć się czegoś nowego - tacy byli najlepsi. I takie, w tym przypadku. Widząc, jak dziewczę odwraca się w jego stronę, samemu też zajął pozycję bardziej odpowiednią do rozmowy na poziomie - twarzą do niej i całym ciałem też do niej. Ograniczenie ludzkiego kręgosłupa nie pozwalało mu na obrócenie głowy niczym sowa. A nawet gdyby to nie chciałby straszyć innych w onsenie i psuć im zabawy. Oparł się o ścianę bali, korzystając z ogromnej ilości miejsca jaką miał. Praktycznie roztopił się na krawędzi, przylegając doń całym ciałem.
- Głupio tam wyszło. Ktoś rzucił Genjutsu usypiające na całe trybuny i chyba areny też. Kiedy się obudziłem to zacząłem budzić innych i trochę przegapiłem. Jedna walka w całości we mgle... Szkoda gadać. Zero wartości rozrywkowych i edukacyjnych. - samo wspomnienie tego jednego elementu nieinteligentnego powróciło, ale nie mógł się teraz denerwować. Był w idealnej wręcz sytuacji. Miał kogoś do pogadania, woda była przyjemnie gorąca, a wszystkie troski odleciały w dal. Czego chcieć więcej? Może próbek wody. Może większej ilości wizytówek. Ale może sobie dorobić dodatkowe przecież, to nie problem. No, wszystko będzie dobrze. Bez problemów... Powolutku i do przodu.
- Się nie przedstawiłem w sumie, a kultura wymaga. Yokage Mujin, medyk z Ryuzaku no Taki. Przyjemność po mojej stronie. - powiedział i przyłożył rękę do czapki na głowie, żeby unieść ją w geście nieinwazyjnego powitania. Oh, nie miał czapki. Miał włosy. Kurde. Em... Zawahał się na chwilę, ale i tak wykonał ten gest. I dla niepoznaki otarł czoło z wilgoci, żeby nie było że nie wiedział co robi.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Asaka ogólnie potrafiła zadziwić. Gdyby jej się przyjrzeć, to można było z łatwością zauważyć, że nie jest kobietką, która tylko siedzi na tyłku i wygląda. Pod jej ubraniem rysowała się jędrna skóra naciągnięta na mięśnie – i choć nie miała muskułów, które mogłaby prężyć i wyglądać groteskowo, to łatwo było zgadnąć, że praca nad sobą i ciałem nie jest jej obca. Była kunoichi i ten fakt spływał zazwyczaj szybko na rozmówcę, o ile oczywiście zwracało się uwagę na szczegóły. Inna rzecz, która mogła zaskoczyć? Jej wiek. Była starsza, niż wyglądała w rzeczywistości. Czy była to zasługa tego, że pierwsze zmarszczki jeszcze się na jej twarzy nie pojawiły, czy może tego, że jasne włosy odmładzały wizualnie, a może to była wina tego jej mocnego, jasnego spojrzenia – trudno powiedzieć. Prawdą jednak było, że jeszcze nie spotkała osoby, która by się co do jej wieku nie pomyliła. Przywykła już jednak do tego, że bierze się ją za młodszą i przez to nie zawsze traktuje poważnie. Ale nawet to lubiła, bo można to było wykorzystać we własny sposób. To nie było wszystko, co zaskakiwało, gdy patrzyło się na Asakę. Zwykle miała naburmuszoną minę – choć pewnie sama wolałaby powiedzieć, że po prostu ma taką twarz – i spojrzenie, które pytało w iście dresikowy sposób „jakiś problem?” To jej zostało z przeszłości, ta dominująca aparycja, która mówiła wprost, że jeśli jednak jest jakiś problem to chętnie go rozwiążę. Pięścią. Nie robiła już tego jednak i to od daawna. Była bardzo pogodną osobą, można by rzec, że charyzmatyczną. Uśmiechniętą – pomimo tego, jakie czasami potrafiły być smutne dni. Przytłaczające. Tak jak dzisiaj. Ale uśmiechała się – do Shikiego wcześniej i do nieznajomego teraz. Bo taka już po prostu była. Więc to, że ten mały chochlik bardzo dobrze panował nad swoją chakrą i że pięść wpasowująca się w czyiś nos chętnie by jednak pomogła i zaleczyła czyjeś rany nie było chyba aż tak zaskakujące. Nie po tym wszystkim.
A – a! Ale Kenseia to nie ona akurat zagadała, a Shikarui pierwszy go pozdrowił. Rozmowa wywiązała się sama i jakoś to poleciało w dziwnym kierunku. Jednak wrogości nie było nigdzie. Powinna mu chyba powiedzieć…? Że widziała go dzisiaj na trybunach z tym swoim absurdalnie kurewsko wielkim mieczem. Nie myślała o nim teraz. Wyfrunął jej z głowy, bo inne rzeczy były ważniejsze. Jak na przykład lekko dąsający się Shiki, który nie raczył się już odezwać, więc pod wodą Asaka smyrnęła jego nogę swoją. Przecież nie ma się czego bać, byli w miejscu publicznym przeznaczonym do relaksu i rozmów. Powinien odpocząć więc, a nie się spinać niepotrzebnie.
- Żee… cooo? – Asaka w pierwszej chwili pomyślała, że przystojniaczek sobie żartuje z tym genjutsu usypiającym całe trybuny. Przecież zasady turnieju były jasne, nawet ona je znała, a za bardzo się wcale nie interesowała! Gdyby wiedziała, że Toshiro miał brać udział jako jeden z walczących, to może by ją coś tknęło, ale nie miała o tym zielonego pojęcia. Nie zadała sobie trudu, by spojrzeć na tablicę z informacją o drabince i rywalach. Gdyby spojrzała, to by wiedziała. I Uchiha Aka też nie byłby wtedy takim zaskoczeniem. - Co to za kretyn użył obszarowego genjutsu? Pfff – dzisiejszy dzień to naprawdę była genjutsu fiesta, jak Boga kocham. Asaka brzmiała teraz na całkiem ubawioną, bo nie mieściło jej się to w głowie. Ale znowu – dzisiaj niewiele już jej się miało do tej głowy zmieścić. Za dużo wrażeń. Była bliska tego, by się roześmiać. - A tak, po tym kręcącym się po arenie samuraju pokonanym przez shurikeny też mi się już odechciało oglądać ten cyrk – dodała swoje, zgadzając się w pełni o zerowej wartości rozrywkowej i edukacyjnej. Edukacyjne było co innego, o na przykład to: - Ale nie wiedziałam, że papier może pokonać katon – Aka chyba naprawdę musiał mieć gdzieś treningi i ogólny zamysł by być silnym, skoro tak się skończyła jego walka. Niby mówił, ze przeciwnik używał na nim notek wybuchowych, ale wciąż… On mógł przecież zrobić to samo. Przecież wiedziała co potrafi zrobić katon. Toshiro nie robił nigdy takich cyrków, by pozwolić się zbliżyć do przeciwnika tak blisko, by mógł podpalić przy nim notkę wybuchową. Toshiro… Nie myśl o nim!
- A tak, przepraszam, ale gapa ze mnie! Sanada Asaka, a to mój mąż Shikarui. Pochodzimy z Daishi, miło poznać – medyk z Ryuzaku? No proszę! Może… Może mogłaby go zapytać co się stało, że Shikarui zemdlał? Ona sama nie przedstawiała się jako medyk, coś tam umiała, znała się na anatomii ciała i podstawowych medycznych jutsu, nawet jedno opracowała sama! Ale nie był to jeszcze taki poziom, którym należało się chwalić. Nie zwróciła uwagi na dziwny gest mężczyzny chyba tylko dlatego, że kątem oka dostrzegła, że Shikarui znowu dotknął klatki piersiowej, jakby w bólu. - Na pewno nie pójść po ten lek, kochanie? – dopytała z troską, na moment oderwawszy dłoń od brzegu, na którym się opierała, o odwróciła się bokiem do Sanady. Ciągle się martwiła.
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

Zabawki miały to do siebie, że były ładne i fajne, dopóki nie zostały zniszczone. Kiedy głupiutkie dziecko rozerwało misia, rozpruło jego szwy czy oderwało mu łapkę, mądra mama wtedy mówiła synkowi i córusi: nie wolno wam tak robić. Jeśli nie będziecie szanowali swoich rzeczy i innych wokół, kto będzie szanował was? Wtedy dziecko robiło dziwną minę, bo przecież to urywanie łapki nie było wcale taka źle - mama wzięła, dała babci, a babcia bardzo szybko pochowała do misia wszystko, co powinno w nim być i zaszyła. Problem więc musiał leżeć w tym szacunku. Tylko czym był szacunek? Szacunek to takie coś, bez czego ktoś inny mógł być... zasmutkowany! Asaka też się smutkowała, kiedy ktoś nie uważał do końca na swoje słowa, albo miał poglądy, które umniejszały wartościom, w jakie ona sama wierzyła. Tak, więc właśnie tym musiał być właśnie brak szacunku. Dziecko przestawało być głupie. Stawało się mądre. Rozeznanie w tym, że ludzi nie dało się tak łatwo poskładać, przychodziło później - w chwili, kiedy chowano pod kloszem dziecko okazywało się być szkolone do mordowania, dawano mu nóż i kazano mordować - wszystko to w imię klanu i rodu. Dlatego, że ktoś nie okazał należytego szacunku. Jeśli pomoc nie przyszła odpowiednio szybko to nawet zwykłe draśnięcie było pozostawionym na skórze śladem, dowodem przebytej walki. Uszkodzenia. Spotkanie kogoś, dla kogo czynienie tych znamion i wypruwanie misich wnętrzności było czystą frajdą, gdy nie spotkał na swojej drodze mądrej mamy i pomocnej babci, mogło być prawdziwą tragedią. To nie miało być jednak to spotkanie! Przecież Shikarui dobrze wiedział, że nie można niszczyć misiów, bo wtedy nie da się ich już sprzedać.
Spojrzał na Asakę, kiedy go pacnęła i sam ją odpacnął pod wodą. No co ona, co to ma być... Zaczepki szuka! Jak nic zaczepki szuka! A tak naprawdę odpowiedział jej lekkim skinienem głowy mówiącym, że jest okej, zero nerwów, zero stresiku, pełna kulturka. Jak przy Reiko!
Właśnie - że co? Ktoś rzucił genjutsu? Shikarui aż uniósł brwi. Aż zamrugał, aż lekko przekręcił głowę. W zasadzie zrobił dokładnie tak - w mimice, która wyrażała więcej, niż tysiąc słów. Jasne, genjutsu było niebezpieczne. Jasne, istniały genjutsu, które działały obszarowo. Jasne, jasne, jasne! Tylko po jakiego ciężkiego chuja używać takiej techniki na turnieju? Aż na kraniec języka nasuwał się Yoshimitsu - naprawdę! - z powodu przykrych skojarzeń... chociaż akurat Shikarui miał bardzo dobre wspomnienia z Yoshimitsu. Podziwiał chaos, tak jak każdy Kreator podziwia kraniec swoich dzieł. Nie ma rzeczy wiecznych - były tylko te, które były w stanie przetrwać odrobinę dłużej od innych. Ludzkie życie nie należało do tych, które mogły być wieczne. Uczucie strach przyćmiewało poczucie zwycięstwa i wspaniałego zamętu wytworzonego na dnie samego Piekła. Tym nie mniej Yoshimitsu raczej nie pokazałby się na tak licznym wydarzeniu bez obstawy, a gdyby się pojawił z obstawą - nie zostawiłby turnieju samemu sobie. Potem na kraniec języka cisnęło się - Toshiro! Ale przecież nie był tak głupi, nie, na pewno nie... Och, ten turniej na pewno zostanie zapamiętany przez incydenty, jakie się w nim odbywały.
- To było żałosne. - Wymielił, kiedy Asaka wspomniała o kartkach. Patrzenie na to było rozczarowujące. Czy kiedyś też miał taką obsesję na punkcie... tego wszystkiego? Nie wiedział. Dawne czasy zasuwała kurtyna, można zaglądać tylko do pojedynczych okienek, jak w muzeach i podziwiać tylko niektóre z zabytków. Inne tkwiły za zamkniętymi drzwiami. - Może Toshiro się popisał. Genjutsu. W tym jest dobry. - Nie wiedział, na ile Mujin, jak miał się przedstawić, śledził wydarzenia, tablice, tabelę, na ile przysłuchiwał się, kto miał walczyć. Ale może coś mu to powie. Może chłopak akurat wtedy był na arenie. Chociaż - akurat rzucił to bardziej w pseudo-żarcie. Pseudo, bo aktualnie to był raczej wyrzut. Czy kiedyś przyjdzie mu w ogóle pojąć, dlaczego Toshiro posunął się do takiego ruchu, żeby więzić umysł Asaki? No i - co jej dokładnie tam zrobił?
- To co innego. Tak myślę - Jak to było? Po godzinie? Po dniu? O pff... nie pamiętał. Sam w zasadzie nie był pewien, co mu się dzieje. Wydawało się to jednak mało powiązane z senninką. I wcale nie chciał o tym rozmawiać z nieznajomym, niezaufanym medykiem, który mógłby chcieć obrócić słabość pacjenta przeciwko... oh wait, miało być nie traktowanie innych jak wrogów, tak. Tak miało być, myśl pozytywnie, w zupie kurczakowo-marchewkowej nie można być negatywnym... marchewki były słodkie i bulion z kurczaka też. - Proszę się przysiąść. Wygodniej będzie rozmawiać. - Wymruczał, wskazując gestem wolną przestrzeń... gdzieś tam. A miejsca w basenie było sporo.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

To było inne od rozmowy z Kenseiem. Zdecydowanie inne. Nago nie masz niczego do ukrycia. No, znaczy się, masz. Ale nic niebezpiecznego. Nie wniesiesz fiolki z trucizną, broni, zwojów, czegokolwiek niebezpiecznego w zasadzie. Odpowiednio sprytny i skory do poświęceń osobnik mógłby obejść to wszystko jednym prostym sposobem, ale poza takimi skrajnymi przypadkami szanse na jakiś atak albo coś były znacznie obniżone. No i tutaj nikt nie nosił masek, każdy był jawnie i ze swoją twarzą. Też zakładając że nie używają na sobie żadnych technik zmieniających wygląd. No i tutaj było bardziej spokojnie, nie musiał aż tak uważać. Na trybunach mimo wszystko był nieco spięty przez otoczenie, dużą ilość ludzi i potencjalne zagrożenia natury estetycznej i higienicznej. I było wygodniej. I przyjemniej. To otoczenie niewątpliwie dobrze mu robiło.
Niestety to z iluzją było prawdą niezaprzeczalną. Chyba nawet słyszał ostatnimi resztkami świadomości od sędziów. Że iluzja. I że ktoś go obudził i powiedział o tym. Sam by tego nie zmyślił, ludzie naprawdę są takimi kretynami. Nie było to niby narażenie życia tak dosadne jak posłanie w ich kuli ognia albo czegoś innego. Strumienia błyskawic może. Tylko zagroził ich mieniu i zdrowiu w pomniejszej formie. Nadal - atak na publikę. Zasady były jasne jak słońce.
- Sam się zdziwiłem że można być tak niepojętnym. Ale został wywalony z turnieju za to. Jak mu tam było... - podrapał się po podbródku, chcąc przypomnieć sobie ten jeden szczegół. Była tablica i było skreślone jedno imię w tamtej walce. Dopiero podpowiedź Shikaruia podsunęła mu właściwą odpowiedź.
- Tak, chyba Toshiro. - odpowiedział, całkowicie nieświadomy kim była ta osoba i co sobą reprezentowała, poza rzecz jasna niekompetencją. - Ninja musi się umieć dostosować. On nie potrafił. Wniosek nasuwa się sam. - odpowiedział, niby całkowicie neutralnie, ale oczywiście wniosek nie był przychylny dla tego debila. Tłuka który zniszczył mu wizytów... Okej, spokojnie, spokojnie. Nie przyszedłeś tutaj po to. Nieruchoma tafla wody, spokojny kwiat lotosu. Pomyśl o idealnie czystej powierzchni płaskiej. Przejeżdżasz palcem i jest czysta. Ty też jesteś czysty... No, przeszło. Jest dobrze.
- Właśnie też spodziewałem się czegoś innego po tej walce, ale nie mi oceniać. Nie jestem znawcą. - skomentował, skromnie i bez szaleństw. Jeśli był w czymś ekspertem, to w dziedzinach medycznych. I entomologicznych, nie ofensywnego używania technik ninja. I nawet nie próbował być. Jednak kiedy już pojawiła się informacja, że jakieś leki czy coś, Mujin ożywił się natychmiastowo. Można nawet powiedzieć, że mały skrzat na jego ramieniu przełączył dźwignię z trybu "spokojnie spokojnie" na "znak na niebie, potrzebują medyka".
- Jeśli trzeba to mogę spróbować pomóc, cokolwiek by to nie było. - rzekł odważnie. Powinności medyka powinny stać przed przyjemnościami doczesnego świata, przynajmniej zgodnie z jego metodyką wolnego czasu i filozofią życiową. Stało to nawet wyżej niż potrzeba sterylności. Gdyby nie pomógł pacjentowi bo byłby brudny... To byłoby z niego gówno, a nie przedstawiciel najszlachetniejszej sztuki znanej ludzkości. I stanął przed kolejnym wyborem, niestety. Pakować się do zupy z marchewką i selerem, czy jednak nie? Przecież przy wejściu trzeba było się dokładnie umyć, fakt... Ale no nadal. Czy powinien? Czy przeżyje? No pewnie tak. No pewnie powinien. Nie no, będzie dobrze. Będzie dobrze.
- Cóż, jeśli Asaka-san nie będzie miała nic przeciwko... - odpowiedział niepewnie, czekając na jej odpowiedź i wstając z bali gdyby była pozytywna. W kluczowym momencie zasłonił okolice pasa ręcznikiem i ruszył w stronę basenu. Uważając rzecz jasna, żeby się nie potknąć i nie zabrudzić stłuczonymi zębami tego pięknego przybytku. Wszedł do środka na wskazane przez Shikaruia miejsce. Różnicy nie było, woda jak w bali. I równie ciepła. Przymknął oczy na chwilę, ponownie rozkoszując się przyjemnymi doznaniami płynącymi z kąpieli. Kto by pomyślał, pozwolili mu wejść. To chyba znak dobrych intencji. Nie powinno być tak źle, kąpać się z marchewkami... Prawda?
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Jasne, że zaczepki szukała i to nie był pierwszy raz, a z pewnością też nie ostatni. Białowłosa tak po prostu miała, że czasami z nudów, a czasami by rozładować napięcie zaczepiała lawendowookiego. A to nogą go gdzieś lekko kopnęła i udawała, że to wcale nie ona, a to pstryknęła palcem w rękę, albo szturchnęła w bok. Opcji było wiele, żadna bolesna, bo była to tylko niewinna zaczepka. Jak te walki małych kociaków, które się popacają łapkami bez wyciągniętych pazurów, albo pogryzą, przewracając jedno drugie, a później pójdą do wspólnego kąta, przytulą i będą spać obok siebie, wybawione. Dokładnie tak samo było z nią, gdy tak zaczepiała czarnowłosego. Tyle zwykle wystarczało, by go rozproszyć i sprawić, by na niej skupił swoją uwagę, a nie na rozmyślaniu o… czymś tam.
Pełna kulturka jak przy Reiko, tja? Oby nie, bo to zwiastowało mściwy uśmiech, po którym miękną nogi, skierowany nie do niej, a do kogoś innego. Chamsko.
Wow, nawet Shikiego ta wiadomość doprowadziła do takiego zdziwienia, że wręcz emocje wymalowały się na jego buźce. Genjutsu? Ale jak to? Ale dlaczego na wszystkich? Jaki był w tym sens, gdzie logika? Walka była jeden na jednego, a zasady jasno mówiły, że widowni nie wolno ruszać. Więc… coooo? Nawet nie wzięła pod uwagę Yoshimitsu i piórek. Nie znała się na genjutsu. Widziała raptem dwie… No teraz to już trzy techniki iluzji; fakt, jedna z nich służyła do usypiania i to wielu osób na raz na sporym obszarze, ale skąd miała wiedzieć, że nie było innych tego typu jutsu? No nie wiedziała, więc jej myśli w ogóle w tamtym kierunku nie pogalopowały.
- Akurat nie patrzyłam zbyt uważnie na tę walkę – wymruczała jeszcze, pijąc do walki Akiego z tym od kartek. Żałosne, tak? Chyba Shikarui nie był zadowolony z przebiegu tej walki. Cóż, nic dziwnego, pewnie spodziewał się po starym znajomym trochę więcej niż pokonania przez karteczki. Pewnie się spodziewał, że po ponad trzech latach pokaże znacznie więcej. - Tak… cóż – usłyszała ten wyrzut w głosie męża, ale nie podjęła tej rozmowy, bo zwyczajnie nie miała na to siły. Nie chciała teraz analizować tego co się stało, tego co widziała, tego co słyszała i tego co… wydawało jej się poczuła – a nie było tam niczego rzeczywistego przecież. Nie spodziewała się jednak, że Mujin zaraz potwierdzi słowa Shikiego, które w sumie nie były powiedziane na poważnie. - Chwila… Co? Toshiro brał udział w turnieju? To co on… Gdzie on ma mózg, że… - no, Asaka, właśnie – gdzie on na mózg? Momentalnie spochmurniała. - Dobra, nie było tego pytania. Toshiro nie potrafi się dostosować. Po prostu wszystko musi być tak, jak sobie wymyśli – to był jej dzisiejszy wniosek i jedyny komentarz, jaki raczyła na ten temat powiedzieć. To i tak więcej niż powiedziała o tym do tej pory, więc Shiki mógł się zastanawiać dalej co takiego się wydarzyło między nimi.
Obserwowała Sanadę jeszcze przez moment, gdy powiedział, że to co innego. Co innego od czego? Nie rozumiała do czego pił, bo zwyczajnie martwiła się o jego zdrowie. Nawet nie łączyła tego z Senninką, bo nigdy w życiu nie zemdlał, a z tego co zrozumiała, to używał jej bardzo krótko, więc nie powinno mieć to miejsca. Medyk za to się ożywił, gdy wspomniała o lekarstwie. Mógł pomóc, ale Shikarui pewnie nie będzie tego w ogóle chciał. Nie fizycznie. Mógł się jednak przydać w kwestiach teoretycznych zapewne? Wytłumaczyć pewne rzeczy, postawić hipotezę? Asaka mogła sama z tego wybrać najbardziej odpowiednią wersję. Może chociaż to coś da? Zdziwiła się jednak, gdy Shikarui zaprosił mężczyznę do nich, do tego dużego basenu, by łatwiej było rozmawiać. A ona? Czy miała coś przeciwko? Nie, nie bardzo.
- Nie mam nic przeciwko, proszę. Miejsca jest dużo – odparła i się odwróciła, by Mujin mógł w spokoju wstać i się zasłonić bez stresu, że mu zaraz ręcznik spadnie z bioder. Nie chciała, by ktoś tu się miał czuć niekomfortowo, po nic jej to było. W tym czasie ponownie zaczęła się przyglądać mężowi.
- Co prawda godzina jeszcze nie minęła, ale niedługo będzie czas. Może naprawdę pójdę po to lekarstwo? Albo daj mi się chociaż zbadać? – zaproponowała. Chciała zrobić to, co robiła już kiedyś, w domu. Nic inwazyjnego, nic bolesnego. To miała być tylko informacja zwrotna o tym, czy coś faktycznie niedobrego działo się z jego organizmem; coś, czego nie widziała gołym okiem. Jeśli Shikarui się zgodził, to kobieta złożyła pieczęć Tygrysa, a gdy zielona chakra rozlała się po jej dłoniach, najpierw uniosła ręce, by umieścić je po obu stronach jego głowy, w pewnym oddaleniu od jego ciała, a później zjechała nimi na jego klatkę piersiową, by z tego miejsca sprawdzić, czy coś się działo. Tam trzymał się dłonią już kilka razy, gdy czuł dzisiaj ból. Nie wiedziała czy to coś da. Ale ma nadzieję, że dowie się cokolwiek. Wiadomość o tym, że nic się nie dzieje, to też wiadomość, prawda?
- Nie jestem wybitnym medykiem, znam tylko podstawy iryojutsu. Ale może tyle będę mogła zrobić – wyjaśniła. Bardziej mówiła do Yokage niż Shikiego, bo przecież Sanada wiedział to doskonale. - Mujin-san, wiesz może co może być powodem nagłej utraty przytomności? – zagaiła po chwili.
  Ukryty tekst
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

To prawda. Maski nie były sztuczne, nie kuto ich z drewna. Miały postać ciała. Mówili o łabędziach, a tutaj proszę - znalazł się jeden o jedwabnej skórze, która posiadała dziwne znamiona, o długich palcach, o pięknych ustach, z których chciało się spijać słowa i każdy z oddechów. Maska łabędzia była sztuczna czy prawdziwa? Te ptaki były wspaniałe - oddane, pełne gracji. Sunęły po tafli z dumą, nawet kiedy oddawały się najbardziej trywialnym czynnościom. Mieli tutaj też lwicę, której zadaniem była ochrona stada, bo przecież leniwy lew jedyne, do czego się nadawał, to potrząśnięcie swoją grzywą, żeby zrobić dobre wrażenie. Jej smukłe nogi, jej miękkie ruchy, pozorna ciężkość łapy, kiedy się denerwowała i gdy uderzała nią z uprzednim ostrzeżeniem - obnażonymi kłami, była drapieżnikiem. Kiedy leżała na ciepłej skale, wygrzewała w relaksie, była po prostu kotem, który zaraz mógł się w swoich psotach przewrócić na brzuch. Po to zaczepiała - żeby się pobawić. Ile można gonić za własnym ogonem, kiedy wokół takie towarzystwo! Nikt nikomu nie bronił przyniesienia swojego miecza czy kunaia, a jednak nie było widać kogokolwiek z bronią, wszak to by było źle odebrane. Impertynencja nie była czymś, na co dobrze się spoglądało w tych stronach. Więc dobrze, powiedzmy, że grunt jest uświęcony, że Hachiman spojrzał na te wody i z uznaniem wręczył im pieczęć swojej ochrony od wojny, która była jego domeną. Co dalej? Nie ma broni, nie ma wojen? Co za głupota... brak broni to tylko ograniczone możliwości, nie ich brak. Na przykład dla Shikiego to miejsce było ich poszerzeniem, nie ograniczeniem. Dlaczego miałby sądzić, że innego ninja by tłamsiły? Pewnie znów należałoby wrócić, że dlatego właśnie - to onsen. Onsen, nie pieprzone pole bitwy! Ludzie tu przychodzili wypocząć, nie wszczynać burdy!
Zaczepka zawsze działała, bo z jakiegoś powodu nigdy się jej nie spodziewał. Nie mógł się do nich przyzwyczaić. Nie reagował przynajmniej tak gwałtownie jak na początku, kiedy chociażby prawie jej zęby wybił, kiedy ta... dmuchnęła mu w ucho. Jaką to cenę w dzisiejszych czasach trzeba płacić za byle psikusa, heh... Teraz było tylko potwierdzenie, że ta mała zołza została przyłapana... i zrozumiana w swoich intencjach. Nawet przecież uśmiechnął się do jej opowieści, żartów. Chciał jej powiedzieć, że wie, że się stara..! Przecież wiedziała, że docenia. Nie był typem osoby, która rozckliwiała się nad sobą, swoim losem, swoim stanem. To wszystko minie. Każda rana się goiła, potrzebowała jedynie paru dni. Tygodni. Lat. Niektóre z blizn bolały przez całe życie. Te... tych nie było. Ciało Sanady nosiło na sobie pojedyncze blizny - niektóre po ranach brzydkich nie dlatego, że były tak poważne, tylko dlatego, że za długo się paprały. Blizny cienkie i niewidoczne, którymi zajął się iryoninja. I jeden znak na plecach, o którym nawet nie pamiętał. Okej, pamiętał. Nie przejmował się nim jednak, bo nie musiał na niego patrzeć.
Shikarui cicho prychnął, a poziom jego zażenowania wzrósł jeszcze bardziej. W myślach tylko lekko uśmiechnął się do całej tej sytuacji, której nie był świadkiem. Więc jeden Toshiro zdołał powalić cały stadion ludzi i wszystkich walczących, tak..? Zdyskwalifikowany... ale jaki zwycięzca. Jaka szkoda, że jego imię rozmyło się w tym wszystkim. Spotkałby się zarówno z uznaniem jak i z pogardą, tak jak tutaj. Pokazał w końcu swoją siłę i to należało podziwiać. Zaskoczył wszystkich, wytykając znaczący błąd - nikt nie był przygotowany na to, że w trakcie turnieju może nadejść atak, skoro pozwolili sobie na taką powtórkę niemalże z piórkami. Śmieszyło go to że przecież mieli samuraja, który był w Iglicy i wiedział, co popisowego zrobił Yoshimitsu, a co prawie ścięło ich wszystkich z nóg. I wtedy też to właśnie Toshiro ustrzegł ich przed tym, że to genjutsu. Całkiem śmieszne. Nie na tyle, żeby Shikarui się uśmiechnął normalnie i nie na tyle, żeby więcej się nad tym w myślach rozwodził. Asaka miała rację - nie potrafił się dostosować. Ale czy ninja powinien znać umiar..? HMM... Sanada nie zamierzał się nad tym rozwodzić ani mówić, co on o tym naprawdę sądzi. Za to na pewno zgadzał się z tym, że ninja powinien umieć się dostosować.
- Adaptacja to główna przewaga ludzkości. Tym bardziej ninja. - Wygłosił mrukliwym głosem swoją teorię. Bardzo, bardzo dużo obserwował ludzi. Tym lepiej się ich obserwowało, że Shikarui był całkiem nijaki, kiedy się postarał. Takie tło, obok którego możesz przejść. Możesz go zarejestrować, możesz powiedzieć "cześć'. Kiedyś miało to prawdziwy wyraz, teraz się w końcu pokazywał! Paniczysko z pieniędzmi, ot co. Lecz nadal badał. Kiedy Asaka szła przodem i rozmawiała z innymi - on obserwował. Kiedy prowadzili pogawędki, on badał reakcje. I przez te wszystkie lata był pewien, że adaptacja była tym cudem, które pozwoliło wynieść się ludziom ponad zwykłe bestie. Tym nie mniej na ile odnosiło się to do Toshiro? Do wniosków Asaki? Bo tym go nieco zaskoczyła. Powiedziała to twardo. Młotek sędziego, który rozbrzmiewa w pustej sali. Więc to już? Wyrok wydano. Więźnia oskarżonego o bycie nie-sobą wrzucono już do celi.
- Nie przyglądałem się. Byłem zajęty rozmowami. Walki szczeniąt na wybiegu nie miały szansę skończyć się lepiej. - Dopowiedział sam do tego wszystkiego, jakoś tak mimowolnie włączając się w rozmowę po dotyku Asaki. Po rozproszonych myślach należało utrzymać je w stanie skupionym, tylko na czymś innym. Na rozmowach - na przykład. Tylko czuł, że to nie do końca pomagało. Może trzeba było powiedzieć, żeby nieznajomy sobie jednak poszedł? Nieznajomy... Medyk. No tak, lekarz. Lekarze leczą, to przecież dobrzy ludzie! Tak, tak, to irracjonalne, irracjonalne..! No wiesz o tym! Wiesz! Nic z tego. Chociaż wiedział to lęk był silniejszy. Shikarui nie był panikarzem do potęgi entej. Wiedział, kiedy potrzebna była pomoc medyka i poddawał się jej bez sprzeciwów. Nie wahał się powiedzieć, co mu dolega, bo wiedział, że tylko trafna diagnoza medyka pomoże jemu, bądź Asace, wydostać się z obrażeń bez szwanku. Lekarz teraz jawił się jak pies gończy, którego wypuszczano na lisa. Jakie szanse miał lis uciec, kiedy do bezpiecznego domu było tak daleko, a zza pleców już świstały strzały..?
Poczuł się niemal zirytowany, że Asaka chce akurat teraz go badać, ale, do cholery, martwiła się ciągle. Zawsze się przejmowała, kiedy cokolwiek mu dolegało. Jego samego przerażało to, że zemdlał. Wszystkie te reakcje jego ciała, które niby brzmiały echem przeszłości, ale nie umiał już powiedzieć, czy też tak kiedyś było. Ciało go zdradzało. Wykazywało nienormalne dla siebie słabości. Znał je - te ograniczenia, które mówiły mu, jak daleko się przesunąć. Po wyjściu ze strażnicy nawet nie mógł ustać na własnych nogach pomimo tego, że niby fizycznie czuł się dobrze.
- Musisz się martwić, zamiast cieszyć onsenem. - Spróbował się uśmiechnąći przede wszystkim uspokoić cholerne dudnienie serca i niespokojny oddech.
Organizm czarnowłosego był naprawdę mocno wyczerpany. Do granic absurdu wręcz, biorąc pod uwagę, jak wiele razem z Asaką przeszli, a Shikarui raczej nie miewał chwil, w których chociażby kropelka potu miała zrosić jego skroń. Ale poza tym nic nie wskazywało na fizyczne nieprawidłowości, które miałyby powodować podwyższone tętno czy problemy z oddychaniem.
- Jak minie godzina. - Uspokoił ją. Nie zamierzał ignorować zaleceń lekarza. Trzeba było przyznać, że samurajowie, mimo wszystko, całkiem dobrze go potraktowali. Choć na samo wspomnienie lin spinających jego ciało w zimnym pomieszczeniu zakręciło mu się w głowie. NIE! STOP! Nie myśl o tym, rozmowa, rozmowa, rozmowa, rozmowa, rozmowa... - Miałem być rycerzem, nie królewna do doglądania. - Zabrzmiało może i mało rozrywkowo, ale jak najbardziej miał to być żart. - Im bardziej o tym myślę tym mi gorzej. Nie chcę się na tym skupiać.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Kiedy rozmawiasz z ludźmi operując im rękę albo wyjmując grot strzały z ciała, stają się naprawdę bardzo rozmowni. Wiadomo, ich życie i dalsze zdrowie stoją na włosku. Chociaż niektórzy nie chcą rozmawiać o tym, jak doszło do sytuacji zranienia i w jakich okolicznościach. Ta rana aż do kości to tak tylko przypadkiem, a szkło samo znalazło się tam a nie gdzie indziej... Ludzie nie chcą być szczerzy bo to mogłoby ujawnić ich niekompetencję. Popełnili wszak błąd, pomylili się. Nie udało im się. Nie chcieli się przyznawać do słabości. Mujin zresztą też tak miał, tylko on z kolei nie przyznawał się bo praktycznie nigdy nie popełniał błędów w sztuce. Zdarzyło mu się to kilka razy za dzieciaka, ale miał na pomoc ojca który potrafił poprawić to co on zrobił źle. Za czasów jego terminu miał senseia, on stosował bardziej bezpośredni system kar za głupotę i niekompetencję. Raz nawet przywiązał go do dachu, kiedy Mujin zasnął na książce Akuhary-sensei i ją podniszczył. Albo zakopał go po szyję jak raz, JEDEN RAZ, zapomniał o dezynfekcji skalpela od razu po zakończeniu operacji. Wszak na szczurze, ale nadal... Gniew Akuhary-senseia potrafił być straszny.
Konwersacja szła dalej, a zaproszenie zostało przez dziewczę zaakceptowane. W sensie że pozwoliła na to, żeby Mujin się dołączył. Asaka nawet się odwróciła żeby Mujin mógł wyjść bez żadnego skrępowania. Doceniał gest oczywiście, mimo że mógł poradzić sobie z potencjalnym natrętnym spojrzeniem na jego odsłonięte ciało. Ale nie musiał znosić, wszedł szybko i ponownie zatopił się w gorącej wodzie. Udało mu się ponownie wejść w stan odprężenia, mimo tego że gdzieś tam nadal krążyła myśl "Jesteś z innymi w jednym basenie". Cichy głosik każący mu się wstydzić i dodatkowo martwić. Ale był na tyle cicho, by Mujin ponownie zdjął ręcznik i wsadził go na granicy basenu. Rękoma nonszalancko oparł się na krawędzi, żeby utrzymać się w wygodnej pozycji. Nie był zanurzony po samą szyję, ale ciepło rozchodziło się po całej jego powierzchni. Cieszył się z rozmowy. I z tego, że mieli takie podobne opinie na dane tematy.
Asaka postanowiła "zbadać" swojego męża. Za pomocą... chakry. W momencie kiedy znajoma zielonkawa powłoka pojawiła się na dłoniach dziewczyny, w oczach Mujina pojawiły się równie intensywne iskierki żywego zainteresowania. Przedstawicielka sztuki medycznej używała na pacjencie nieznanej mu techniki. W sensie jak to działało? I czemu on nigdy na to nie wpadł? Badała go za pomocą medycznego Iryojutsu! Wciągnął powietrze, w milczeniu obserwując całe zajście.
- Mhmmmm... - mężczyzna mruknął w odpowiedzi na pytanie Asaki, ale dopiero po chwili zorientował się, że mówi do niego i o coś pyta. Gapił się na cały proces niczym małpa na kiść bananów. Albo dziecko na jabłko w karmelu. Albo Jashinista na zdrowego psychicznie człowieka. - A, tak. Odmlenie. Omdlenie znaczy się. Mogą być różne czynniki powodujące. Organizm walczący z chorobą zużywa za dużo energii. Omdlenie przez wysokie temperatury. Udar słoneczny. Utrata dużej ilości krwi. Niedotlenienie organizmu. Skrajne wycieńczenie przez wysiłek fizyczny. Ale o nagłe omdlenie naprawdę ciężko, zawsze są jakieś objawy inicjujące. - odpowiedział na pytanie, wyliczając po kolei możliwe opcje. Nie chciał pchać się w ich życie prywatne ani to, co robili. Ale chyba dla zdrowia i życia warto było. Często drążył temat u siebie w klinice w stosunku do swoich klientów. Mogli go za to nie lubić, mogli ukrywać co chcieli - ale jeśli chcieli zatrzymać tajemnicę kosztem ich żyć, to nie drążył. Są rzeczy, które warte są więcej od ludzkiego życia, zdawał sobie z tego sprawę. A przynajmniej idąc ich systemem wartości. Dla Mujina, życie było najważniejsze. Ważniejsze od chwili odprężenia w gorącej wodzie.
0 x
Awatar użytkownika
Asaka
Postać porzucona
Posty: 1496
Rejestracja: 18 maja 2018, o 13:08
Wiek postaci: 27
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białowłosa, złotooka, niewysoka
Widoczny ekwipunek: Kabury na broń na udach; duża torba na pośladkach; bransoletka na prawym nadgarstku; obrączka na palcu; wielki wachlarz na plecach
Aktualna postać: Airan

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Asaka »

Paradoksalnie – Asaka całkiem miło wspominała to, jak zaczepiła go kiedyś i dmuchnęła mu w ucho. Akurat niósł ją wtedy na plecach, bo nie mógł patrzeć na to, jak białowłosa nieuważnie stawia kroki i włazi wprost w kałuże. Fakt, w niekontrolowanym odruchu przechylił wtedy gwałtownie głowę i przydzwonił jej w podbródek, posyłając fale bólu. Dlaczego wspominała to miło? Bo to jak ją przepraszał wtedy, z taką czułością – nie w słowach, a gestach – zapisało się w jej umyśle na trwałe. Nie chciała jednak, by wydarzenia dzisiejszego dnia prześladowały go tak, jak prześladowały te, które uleciały wraz z pomocą Ridy. W szpitalu polowym obozu w Midori, gdy opiekowała się nimi, gdy wrócili z pobojowiska. Gdy wraz z paskudnymi bliznami, po których nie było już dzisiaj żadnego śladu na szyi i nadgarstkach Sanady, zniknęły też męczące wspomnienia. Te wróciły dzisiaj, ale Asaka o tym nie wiedziała. Ale w swej niewiedzy i tak chciała odgonić jego myśli od przykrych tematów. Nie chciała, by dzisiejsze rany zaleczały się długo i paprząco tak, że nawet ona nie mogłaby pomóc.
Starała się wyrzucić myśli o Toshiro z głowy. Nie był na to czas ani miejsce, zaś jego udział w tym turnieju… Na cholerę rzucił genjutsu na wszystkich, skoro za to groziła dyskwalifikacja? Co chciał ugrać? Skoro nie chciał walczyć, to mógł przecież zrezygnować, zamiast robić taki cyrk. Nie potrafiła tego pojąć. A może przestało mu zależeć po tym, jak Asaka nie chciała go wysłuchać i może liczył na to, że będzie na trybunach i… Ale nie było jej na trybunach. Cokolwiek młodzik chciał osiągnąć – raczej się to nie udało.
No właśnie było tutaj za dużo dziwnych rzeczy. Shiki po użyciu Senninki raz o własnych siłach trzymał się na nogach, był tylko trochę zmęczony i najlepiej to chciał się przespać, a raz musiała mu trochę pomagać, ale nigdy – nigdy! – nie stracił przytomności. Dzisiaj zaś nie tylko ją stracił na dłuższy moment, ale też później właśnie nie był w stanie iść. Musiał iść. A ona, dla spokoju, prowadziła go, podtrzymując jego ciało. Zgodnie z zaleceniami medyka poszli do onsenu, Shiki dostał też lekarstwo na posterunku i do rąk Asaki na później. Ale widziała już jak kilka razy trzymał się za klatkę piersiową, jakby go tam coś bolało.
- Zawsze się o ciebie martwię – tak to już po prostu było. Jedno nie przejmowało się swoim zdrowiem, więc od tego było to drugie. I to drugie nie mogło patrzeć na to, jak bardzo on się męczył. - Więc daj mi, to zajmie tylko kilka chwil.
Nic nie poczuła. Nie dostała informacji zwrotnej o tym, by coś było nie w porządku z jego organami, by był ranny, chory czy coś takiego. To była dobra wiadomość, po której Asaka westchnęła z nieskrywaną ulgą, ale to nadal nie tłumaczyło jego stanu. Jedyną informację jaką uzyskała to to, że jego organizm jest wykończony. To był zapewne efekt użycia Pieczęci. Mogła rzecz jasna tylko zgadywać, bo technika, jakiej użyła, nie odpowiadała na pytania sama z siebie, ale to akurat by jej tutaj pasowało, znając dzisiejsze wydarzenia.
- Nic ci nie jest – powiedziała w końcu na głos, gdy jej dłonie przestały emitować chakrę leczniczą i zabrała je od badanego. Wsadziła je pod wodę i wręcz się zanurzyła pod brodę, wyraźnie zamyślona i zaintrygowana. - Przynajmniej nie fizycznie. Nie masz żadnych obrażeń, żadnych nieprawidłowości. Oprócz tego, że twój organizm jest zmęczony. Nie rozumiem tego – powiedziała na końcu. Bo naprawdę nie rozumiała. Czyli, że co… Wychodziło jej, że musiał to być efekt jakiejś techniki. No bo co innego, skoro był idealnie zdrowy? - Dobrze, jak minie godzina to bez dyskusji. Raz na jakiś czas musimy zamieniać się rolami – że ona będzie dzisiaj rycerzem, a on królewną właśnie. Bo na co dzień było na odwrót? Pfft, dobre sobie! Ale Asaka wyłapała próbę żartu, dlatego w ogóle w ten sposób odpowiedziała.
Zapatrzyła się na Mujina. Mężczyzna był naprawdę, naprawdę wysoki, z tym wzrostem trudno by go było pomylić z kobietą, nawet pomimo jego delikatnej urody. Patrzyła na niego, choć starała się nie być wścibska. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że no, no podobał jej się. Wydawało jej się też, że był od niej trochę starszy, ale trudno było powiedzieć. Obserwowała kątem oka jak się poruszał i w tych rurach nie był niezgrabny, jak to niektórzy mężczyźni potrafili. Patrzyła na niego, tak, ale bardziej w tym momencie była zainteresowana tym, co mówi.
- Choroba więc odpada. Wysoka temperatura i udar też – wymruczała pod nosem, wykreślając kolejne opcje. W Yinzin było za zimno na wysokie temperatury i słońce nie grzało tak, by można było mówić o udarze. Shikarui nie był też chory, więc… - Utrata krwi też nie pasuje. Skrajne wyczerpanie… To można odrzucić – Shiki nie był ranny, a skrajne wyczerpanie… Choć jego organizm był wykończony, to nigdy nie miało miejsca w taki sposób. Dlatego to odrzuciła. Niedotlenienie więc? Hmmm… a może… - Kochanie, a nie robiło ci się wcześniej słabo, albo coś w tym stylu? – może coś się działo, coś co Ichirou i Kei ignorowali nim było za późno? Nie wiedziała. Ale po prostu chciała zrozumieć, by podobna sytuacja nie miała już miejsca. Tam na miejscu był medyk, który mógł mu pomóc, ale co, jeśli nikogo by w pobliżu nie było…? Co jeśli…?
0 x
· ·

Obrazek
· · ·
seasons don't fear the reaper
nor do the wind, the sun or the rain
Awatar użytkownika
Shikarui
Postać porzucona
Posty: 2074
Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Sentoki | Lotka
Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu
Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
GG/Discord: Angel Sanada#9776
Multikonta: Koala

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Shikarui »

W sprzyjających okolicznościach - on by się pogapił. Gapiłby się bezczelnie, ale nie w sposób oceniający. Akceptujący. Wyrok był wyraźny od razu i nie było od niego odwołań, jeszcze nim dobrze Mujin się poruszył, nim w ogóle się podniósł, gdy już zaproszenie do basenu się pojawiło i okazało się jasne jak słońce, że nikt nie ma nic przeciwko. Okoliczności sprzyjające nie były, dlatego obyło się bez tych natrętnych spojrzeń, które mężczyzna musiałby znosić. Albo i nie musiał - może poczułby się urażony i zawrócił do swojej bali. Może powiedziałby wprost, że nie lubi, jak się na niego gapią, albo znalazłby jakąś wymówkę. A może wziąłby przykład ze swojego senseia i postanowił przywiązać kogoś do dachu. Tylko czemu akurat do dachu..?
Shikarui się zawsze przejmował swoim zdrowiem jak i zdrowiem Asaki, kiedy pojawił się jakiś element, który im szkodził. Jakiś czynnik, który sprawiał, że organizm nie funkcjonował tak, jak powinien funkcjonować. Należało się tym martwić, bo jeśli wyjdzie na wierz, że to jest poważne, może mieć nieodwracalne straty na codzienne funkcjonowanie. Nie wspominając o zawód ninja. Nie bagatelizował rzeczy. Wolał wręcz odwiedzić lekarza dla pewności, kiedy coś poważnego rzeczywiście się działo, niż machnąć na to ręką i dać sobie spokój, bo na pewno przejdzie. Tutaj też tak powinno być i też tak powinien się zachować, a jednak wolał zdecydowanie zaszyć się w kącie i pozwolić właśnie na to "jakoś to będzie". Te sprzeczności doprowadzały do konfliktu wewnętrznego, konflikt wewnętrzny dolewał oliwy do ognia, ogień podsycał kocioł, w którym wiedźmy zmieszały kwintesencję strachów. Było już lepiej, kiedy sobie tutaj spokojnie siedzieli i rozmawiali o wszystkim - sprawach poważnych i nieważkich. Powinni więc porozmawiać też, co się dokładnie dzieje, skoro mają tutaj medyka, ale kiedy tylko Asaka sama zapytała o to, blokada zapadła. Runął w dół mur, zimny i nieprzyjemny. Nie był z kamienia - można było przejść przez niego, mierząc się z antymaterią. Prowadziła go przez ten trudny teren i czas przyjazna i ciepła dłoń, żeby nie bał się tego, co widzi. A te demony? Te potwory wsuwające palce we włosy? Przesuwające pazurami po łydkach? Łapiące za nadgarstki? Nie wystarczyło skupiać wzroku na świetle, żeby o nich zapomnieć. Śmierdziały zgnilizną, fetorem nieczystości. Coś musiało je w końcu przesłonić. Muśnięcie zdrowej dłoni? Zapach? Chakra sprawdzająca ciało.
- Nic mi się nie stało w... nic mi nie zrobili. Fizycznie. - Zatrzymał się przed ostatnim słowem. Zwątpił, zważył je, zastanowił się nad nim. Słowo "więzienie" było złe. Sugerowało, że mógł być zbrodniarzem, który był naprawdę długo przetrzymywany, że... Aj, nie, nie. Należy być uważnym ze słowami, a on tutaj prawie wypaplał za dużo. Mujin wzbudzał zaufanie. Swoim pewnym głosem, łagodnością i spokojem ruchów, opanowaniem, jakie sobą przedstawiał, mimo tego, że nie tak dawno temu daleko mu było do jakiegokolwiek spokoju. Natsume również wzbudzał takie uczucie. Takie przekonanie co do swojej łagodności, a przecież tamten był człowiekiem w masce, uzbrojonym po zęby! Takie odczucia mogły być fałszywe.
- Naprawdę jest pan lekarzem? - Tsujiteigan zalśnił w jego oczach, czekając na odpowiedź. Prawda to czy fałsz? Niektórzy byli doskonałymi aktorami i wspaniale kłamali. Ciężko był wychwycić jakąkolwiek zmianę w ich mimice czy układzie ciała. Przychodziło im to lekko jak oddychanie. Przecież jemu samemu tak to szło. Asaka się jednak martwiła, a i on się martwił. Stanowiła jego głos rozsądku, który podpowiadał mu, że unikanie zderzenia się z rzeczywistością nie sprawi, że ta rzeczywistość zniknie. Choć tak było, niewątpliwie, najłatwiej. Zwykł tak robić bardzo często. Po usłyszanej odpowiedzi, pozwolę sobie od razu założyć - twierdzące!, czerwona łuna zgasła, a jego wzrok przesunął się na białowłosą. Złapał jej dłoń, którą ze skupieniem badała jego ciało, a które to badanie zakończyła. Nie chciał jej przerywać, przeszkadzać, może senninka rzeczywiście doprowadziła do jakiegoś uszkodzenia? Chociaż nie sądził. Słowa Asaki zresztą to potwierdziły. - Boję się małych przestrzeni. Myślałem, że mnie tam zabiją. Wracały nieprzyjemne wspomnienia. Robiło mi się coraz słabiej. Coraz mocniej uderzało mi serce i brakowało mi oddechu. Kiedyś mi się tak zdarzało. Było mi tak ciężko oddychać, że musiałem się zatrzymać, żeby złapać tchu. - Starał się to wyjaśnić treściwie i jak miał w zwyczaju - krótko i zwięźle. - Przepraszam, że pana wolny czas jest właśnie zajmowany przez słabego człowieka. - Zwracał się do mężczyzny uprzejmie i formalnie, pomimo tego, że tak naprawdę mogli spokojnie przejść do mówienia na "ty". Pomimo tego, jak łagodna była twarz mężczyzny, to nie nosiła ona chłopięcego znamienia. Zadziwiające - posiadać taką urodę... Tak samo zaskakujące było, że Asaka była takim niewielkim trzpiotem, a taka potrafiła być głośna i pełno jej było wszędzie.
0 x
Obrazek

Fine.
Let me be Your villain.
Awatar użytkownika
Mujin
Postać porzucona
Posty: 1143
Rejestracja: 1 paź 2019, o 22:14
Wiek postaci: 34
Ranga: Wyrzutek
Krótki wygląd: Wysoki (197cm). Kobieca uroda i długie włosy ukryte pod czapką. Wątłej, niepozornej budowy. Maska na twarzy. Bandaże na rękach. Kurta, workowate spodnie, czapka z niewielkim daszkiem. Wszystko w ciemnozielonym kolorze. Lekkie buty ninja.
Widoczny ekwipunek: Duża torba przy prawym boku, duży zwój na plecach, po bukłaku przy pasie, ręce obwinięte bandażami
GG/Discord: Wolfig#2761

Re: Onsen Odayaka Mizu

Post autor: Mujin »

Czy wolałby odpoczywać w tym momencie gdyby mógł? Oh, zdecydowanie tak. Po to tutaj przybył. Ale biorąc pod uwagę, że sytuacja była na tyle poważna że mogło być to coś więcej niż tylko chwilowa słabość, należało podjąć jakieś kroki żeby pomóc temu człowiekowi. Ktoś coś mu zrobił, sam zresztą to powiedział. Trauma? Nie znał się na ludzkiej psychologii w takim stopniu jak na medycynie, w tym wyszkolony był jedynie pobieżnie, w ramach ukojenia pacjenta i zbudowania z nim pozytywnych relacji. Dalej dokształcał się sam, metodą praktyczną i podręcznikową.
- Od blisko dwunastu lat, tak. - odpowiedział, zgodnie z prawdą i zakładając że wystarczające umiejętności do leczenia ludzi nabył w wieku lat osiemnastu. Dziesięć lat jeśli uznać koniec szkolenia za doszczętne spalenie pracowni senseia jak i jego samego. Nie chciał się popisywać swoimi dokonaniami i wiedzą (może trochę) ale na pewno wzbudzi większe zaufanie powołując się na swoje wieloletnie doświadczenie. Zazwyczaj nie ufasz nowicjuszowi w danej dziedzinie, bo może okazać się zwykłym kanciarzem albo partaczem. Jedynym dowodem twojego doświadczenia jest to, jak do sprawy podchodzisz, co robisz, skuteczność kuracji. Profesjonalizm może być przejawiany nawet u młodych adeptów. Ba, powinien nawet!
- Czyli ma to podłoże psychologiczne. W takich wypadkach faktycznie mogło dojść do omdlenia. Na to mogą się składać się jeszcze nieregularność oddechu i stres. Organizm wymusza utratę przytomności w celu ochrony przed dalszym pogarszaniem się stanu psychicznego. - doprecyzował diagnozę, wcześniej opartą wyłącznie na stanie fizycznym. Czy brzmiało to jak poprawianie swojej diagnozy? Oh, zdecydowanie. Czemu do cholery zapomniał o takiej oczywistości jak stan PSYCHICZNY? Gdyby nie kojące ciepło wody, pewnie w tym momencie pobiegłby po kajecik i spisywał wszystkie objawy i elementy sytuacji. Może zrobił porządne badanie psychologiczne w celu pozyskania dalszych informacji, o ile pamiętał jeszcze cała metodykę przy tego typu incydentach. Ale porzucenie pacjenta w tym momencie? Kiedy potrzebuje pomocy? To byłoby już nie na miejscu, a i wilgoć mogłaby uszkodzić już obecne zapiski. Został na miejscu.
- Proszę o sobie tak nie mówić, Shikarui-san. Jeśli borykasz się z tym długi czas, to powiedziałbym "Dobra robota, trzymałeś się nieźle". Takie zachowania to efekt uboczny naszej inteligencji i złożoności. Jesteśmy zbyt skomplikowani, by zawsze wszystko działało w stu procentach poprawnie. Od tego mamy medycynę i medyków, żeby zwiększyć procent jak się da. - powiedział, chcąc jakoś uspokoić Shikaruia. Krok pierwszy - przekuć czyjąś słabość na siłę. Krok drugi - zapewnić, że inni także borykają się z problemem. Że jego słabość nie jest indywidualna. Kolektywizm jego sytuacji może pomóc, jeśli jednostka jest społeczna. Krok trzeci - zaufanie. "Patrz, jestem medykiem. Pomagam". Oczywiste oczywistości - niestety nie było ludzi idealnych, pozbawionych wątpliwości, słabości psychicznych albo kalectw fizycznych. Ludzie nie mogą mieć samych plusów, muszą też mieć minusy. Muszą być w czymś słabi. To Mujin nazywał "ułomnością psychiczną". Tego już wolał nie mówić, ta opinia mogłaby pogorszyć stan. Kto czuje się dobrze słysząc że jego problem to "ułomność"? No właśnie. Nikt.
0 x
ODPOWIEDZ

Wróć do „Watarimono (Osada Samurajów)”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości