Zachowanie Jun było podejrzane od początku. Dotarło już do medyka, że nie pozbędzie się pielęgniarki, która przy okazji pokazała swoje umiejętności tropicielski. Postanowił więc kontynuować ten wywiad z wamp... Z dzieckiem. Niestety, rozmówca był bardzo oporny i wymagający. Na całą scenkę z Kiki'm i spokojny monolog o Sadao odpowiedzią było tylko kiwnięcie głową. Mało...
Zaraz jednak wszystko miało się odwrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Do uszu będących w pomieszczeniu dobiegło szybko rzucone ostrzeżenie od Mazaki'ego. Niestety, za późno. Przez ścianę przeleciało ogromne ostrze, które przebiło Jun. Tą która zareagowała najszybciej, odpychając dziecko przed śmiertelnym ciosem. Chwila mętnych wyjaśnień i kolejny zgon. Akarui wiedział, że nie ma jej jak pomóc. Ważne organy były po prostu rozszarpane przez ogromny kawał żelastwa. Technika medyczna przez nią zastosowana mimo wysokiego poziomu zaawansowania ledwo pozwoliła wydłużyć jej życie o te parę sekund. Szufladka z lekami wszystko wyjaśni...
Nie było czasu na modlitwy pożegnalne. Zaraz do pomieszczenia wbiegnie wielki jak tur przeciwnik, który jednym zamachem zniszczył ścianę. Trzeba szybko reagować. Czyli tak, jak Akarui lubił najbardziej. Bezpieczeństwo dziewczynki jest teraz najważniejsze. Śmierć Jun, która uratowała Tatami w tamtej chwili, nie może pójść na marne. Medyk podłączył się nićmi chakry do ubrań dziewczynki i w ten sposób energicznie (ale też nie drastycznie, to tylko dziecko) przetransportował ją wprost w ręce kapitana, mówiąc krótko: - Trzymaj. Chroń je.
Ledwo zdążył przekazać polecenia, do pokoju wpadł wielki jegomość, który przyznał się do porwania Sadao. To co powiedział i w jaki sposób znów zrodziło parę pytań, ale teraz medyk nie miał czasu na zastanawianie się nad tym. Morderca pielęgniarki już miał atakować, jednak medyk też lubi pogadać: -Fumio? Czy Goro? Kto jest największym zboczeńcem i popieprzonym zwyrodnialcem w porcie? Słowa potrafią ranić bardziej niż nóż. Na to właśnie liczył Akarui, chcąc na tyle wkurzyć rosłego chłopa (który i tak jest prawdopodobnie na granicy poczytalności), by popełnił błąd. Niech szaleje. Niech wpadnie w furię. Niech się wkurwi na Akarui'ego, obejmie go jako swój jedyny cel, niech popełni błąd, niech się potknie. Niech przegra.
Medyk nie tracił czasu. Stojąc prawą stroną do przeciwnika odpiął klapkę z lewej kabury, chwycił za bombkę chilli i podłączył się do niej linką chakry. Prawa dłoń wyciągnięta obronnie w kierunku oponenta tak naprawdę podłączyła się kolejną niewidzialną nicią do stolika, który jeszcze był cały, ale mógł zostać wykorzystany jako broń. Sam Tozawa stał w lekkim rozkroku, z ugiętymi kolanami, gotowy do odskoku. Obrał kierunek - dziura w ścianie, z której wyszedł przeciwnik. Liczył na swoją szybkość ale brał również pod uwagę, że ta może nie wystarczyć. Gdy wkurzony wielkolud zaatakuje, medyk będzie mógł podciąć go za pomocą stolika bądź się nim zasłonić, jednocześnie wyciągając bombkę dymną i rzucając ją po łuku w kierunku twarzy wroga. Na pewno padnie pytanie, jak to możliwe? Właśnie dzięki tej niewidocznej lince, która steruje kulką tak, że ta nie ma innego wyjścia, jak trafić giganta w twarz i tam się rozbić, drażniąc go ostrym proszkiem, niwelując wzrok łzawieniem i bólem, utrudniając oddychanie i wywołując niekontrolowany napad kaszlu. Trzeba zdobyć przewagę już na początku!