Siedziba władzy
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
- Minako
- Posty: 187
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Srebrna odznaka na szyi - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Rida
Re: Siedziba władzy
Plan był prosty. Iść do Siedziby Władzy i znaleźć Malayę. Oczywiście Minako nie zamierzała szwendać się po całym budynku i zaglądać przez wszystkie drzwi, tylko podejść na wstępie do pań w recepcji, które ostatecznie pokierują ich w dobrą stronę. Miała tylko nadzieję, że Malaya będzie dzisiaj w pracy, a nie zwiał na pustynię i to bez niej! Tak więc podeszła z Hayato do lady, ale nim zdążyła zapytać, usłyszała za plecami znajomy głos. Najwyraźniej ściągnęła towarzysza myślami, albo sądząc po jego słowach ''uwielbienia'', to on ściągnął ją. Tak czy inaczej, sytuacja była na tyle zabawna, że Minako pozwoliła sobie na szczere parsknięcie śmiechem.
- Czyżby ten stos papierów był tak ciężki, że potrzebujesz ratunku? - Powiedziała z rozbawieniem. - Pomóc Ci go nieść?
W tym momencie usłyszała jeszcze, jak pani z recepcji pyta uprzejmym tonem, czy w czymś pomóc. W sumie to sprawa rozwiązała się sama, ale nie ładnie było tak ignorować kobieciny, więc Minako uśmiechnęła się do niej z sympatią i wskazała kciukiem na Malayę.
- Szukaliśmy tego Pana, ale wygląda na to, że sam się znalazł. - Odpowiedziała uprzejmie. - Dziękuję i przepraszam za kłopot.
Dała Hayato znać, żeby zaczekał chwilę i pozwolił jej załatwić sprawę sam na sam z Malayą. Nie chciała, żeby młody się rozczarował, a jej towarzysz nie został postawiony w niezręcznej sytuacji pod ścianą, na wypadek gdyby sprawa nie wypaliła. Miała jednak nadzieję, że chęć wyrwania się z tego miejsca, jest na tyle silna, że Malaya rozważy przyjęcie pomocnika, który w razie czego, będzie mógł go potem zastąpić i właśnie w tą strunę zamierzała uderzyć Minako, żeby osiągnąć odpowiedni wydźwięk. Może dzięki temu szybciej uda im się ponownie ruszyć razem na pustynię.
- Powiedz mi, nie chciałbyś może trochę uwolnić się od tej roboty i zatrudnić pomocnika? - Skinęła głową w stronę Hayato. - Mam godnego polecenia chłopca, któremu bardzo zależy na takiej pracy, żeby wspomóc własną rodzinę. Podobno jest bardzo pracowity i zaradny, a przynajmniej tak twierdzi sklepikarz, u którego obecnie dorabia. Ma braki w podstawach jak czytanie i pisanie, ale patrząc po jego chęci i samozaparciu, będzie w stanie szybko się wszystkiego nauczyć. Jeśli nie Ty, to może ktoś inny dałby mu szansę, jak myślisz?
Teraz pozostało czekać na odpowiedź Malayi. Nie miała pewności, czy towarzysz będzie mógł zatrudnić taką osobę do pomocy, ale jeśli nie, to może będzie znał kogoś, kto akurat ma wolny etat dla Hayato. Tak czy inaczej, Minako obiecała pomóc chłopcu i właśnie to robiła. Kwestia teraz tego, jak sprawa ostatecznie się rozwiąże.
0 x
|| Karta Postaci || Punkty Historii || Pieniądze ||
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Siedziba władzy
Misja rangi D
7/7
Minako
Kiedy tylko Minako zapytała czy zbliżający się mężczyzna potrzebuje pomocy ten bez zawahania wcisnął jej całą stertę dokumentów nie zostawiając sobie przy tym ani papierka. Westchnął głośno, przetarł czoło i z uśmiechem podziękował za udzieloną pomoc.
- Doskonale! To - wskazał na dokumenty z góry - raporty z zwiadów, zostały odesłane do poprawki. Uznano, że "nic nowego" to stanowczo za mało jak na dwudniowy wypad poza osadę. Tutaj - Wskazał świstek, który wystawał ze stosu - zaczyna się stos listów z przeprosinami, które muszę napisać. Wychodzi na to, że moja bezpośredniość i jak to mówią "opieszałość" denerwuje masę ludzi. A tutaj - przyłożył palec wskazując pozostałą ćwiartkę stosu - znajdują się dokumenty dotyczące delegacji miejsca, którego przy Tobie nie wolno wymawiać. Swoją drogą ciekawe, że ich główny przedstawiciel pytał chyba każdego w siedzibie czy nie wiedzą gdzie jest jakiś "Yami", twierdził, że miał niby tutaj przybyć do Ichirou aby omawiać kwestie gildii kupieckiej ale po pierwsze od kiedy Ichirou by się tym niby zajmował po drugie, od kiedy Ichirou sam zajmowałby się takimi pierdołami?
Kobieta przy recepcji widząc całe zajście rozszerzyła powieki. Ciężko jej było określić co powinna w tej sytuacji zrobić. Spoglądała w kierunku Malayi i ciężko westchnęła. Widocznie nie tylko Tobie wchodził tak w dupę i miał wyrobioną już o sobie ciekawą opinię. Słysząc Twoje zapewnienia o spotkaniu się z Malayą skinęła tylko głową i cierpko się uśmiechnęła.
* * * Ciemnoskóry zwiadowca zaczął wertować chłopaka, który stał w oddali i obserwował główne pomieszczenie siedziby władz. Było to dość komiczne albowiem stojąc z wiklinowym koszem pełnym dobroci przypominał chłopca na posyłki, którego celem było przekazanie podarunku adoratora jednej z urzędniczek. Czasami takie sytuacje miały bowiem miejsce. Niezbyt przystojny mężczyzna z wysokiego rodu doznawał poruszenia serca, kiedy jakaś kobieta mówiła do niego tak uprzejmie, myląc grzeczność do której jest zmuszana urzędniczka z sympatią.
- Jaki zakład przegrałaś? - zapytał Malaya podnosząc prawą brew - choć w sumie... mieć chłopca na posyłki... a potem kogoś co za mnie będzie pisał ten cały badziew... może to nie jest taki głupi pomysł.
Malaya niczym prawdziwym myśliciel zaczął masować własny podbródek. Szukając najlepszego rozwiązania. Ostatecznie zauważyłaś jak błysnęło mu oko, uśmiechnął się szelmowsko i wyprostował. Rozłożył ramiona i westchnął ciężko.
- Takie przygotowanie nie jest tanie i wymaga sporo czasu. Nie mówię tylko o czasie tego młodzieńca ale również osoby odpowiedzialnej za jej naukę. Przez pewien okres czasu będzie większą przeszkodą niż pomocą. - prawa ręka zwiadowcy wylądowała na biodrze zaś lewą poprawił wyimaginowane okulary udając prawdziwego człowieka biznesu - Przez pierwsze dwa tygodnie będziesz wypełniała za mnie papierkową robotę, a przyjmę chłopaka.
No cóż, widocznie dla zwiadowcy większym szczęściem będzie wciągnięcie Ciebie w odwalanie jego roboty, niż pomoc chłopakowi.
0 x
- Minako
- Posty: 187
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Srebrna odznaka na szyi - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Rida
Re: Siedziba władzy
Minako przewróciła tylko oczami, gdy Malaya pozbył się papierkowego balastu i w całości obciążył nim jej barki. Co prawda z jej krzepą wcale nie było to ciężkie, ale trzeba było dobrze objąć to wszystko ramionami, żeby nie rozsypało się po całej sali. Ze znudzoną miną słuchała, czego dana część dokumentów dotyczy i nawet sobie szeroko ziewnęła, dopóki nie padła wzmianka o delegacji z Shigashi i o tym, że główny przedstawiciel wypytywał niemal każdego o ''Yamiego''. Zmarszczyła brwi, jakby próbując sobie coś przypomnieć, aż w odmętach wspomnień z przeszłości wreszcie wygrzebała to imię. Yami też był z rodziny kupieckiej, ale nie utrzymywała z nim bliższych kontaktów. Oboje trzymali się raczej na uboczu z różnych powodów, jednak czasami ich drogi przelotnie się przecinały. To jednak były odległe czasy, a ona bardzo się zmieniła, tak samo jak zapewne zmienił się sam Yami. O ile żył, bo wyglądało na to, że zaginął gdzieś po drodze, tylko kwestia tego czy jeszcze przed spotkaniem z Ichirou, czy już po. Niestety, sam Książę Pustyni przebywał teraz w delegacji w Sogen na Turnieju Pokoju i nie mógł odpowiedzieć na to pytanie przedstawicielowi z Shigashi. Czy powinna się tym interesować?
- W takim razie ten przedstawiciel będzie musiał wybrać się do Sogen. - Wzruszyła ramionami. - Ewentualnie zaczekać tutaj, aż Ichirou wróci z imprezy.
Potem rozmowa zeszła już na kwestię Hayato, a Minako coraz mniej zaczynała się podobać postawa Malayi. Powiedziała, że mógłby ''trochę'' uwolnić się od pracy, a nie całkowicie. Owszem, przyprowadziła do niego chłopca, żeby ten mógł mu pomagać, a nie żeby odwalał za niego całą robotę, a póki co Malaya nie tylko odleciał ze swoimi głośnymi rozmyślaniami na temat poprawy swojej szansy na wolność, ale też zażądał w zamian tak wygórowanej przysługi, że na twarzy Minako odmalowała się najpierw gorąca wściekłość, a następnie lodowaty chłód. Co jak co, ale nie zamierzała dawać wykorzystywać Hayato w taki sposób, bo chłopak z całą pewnością na to nie zasługiwał, zaś Malaya szybko mógł się zorientować, że popełnił błąd, którego kunoichi może mu tak łatwo nie podarować.
- Skoro tak przedstawiasz sprawę, to przez najbliższy czas osobiście zajmę się nauką Hayato, a gdy opanuje sztukę czytania i pisania, znajdę mu urzędnika, który dobrze o niego zadba i doceni jego pomoc. - Wszystko to wypowiedziała naprawdę nieprzyjemnym tonem, zaś Malaya mógł poczuć, jak jeżą mu się włoski na karku. - A teraz bądź tak łaskaw i wskaż mi swój gabinet. Wyświadczę Ci przysługę i chociaż zaniosę Ci te papiery na biurko...
Oj tak. Ktoś tu porządnie rozgniewał tą kunoichi, która sama poręczyła za chłopaka, mając nadzieję dać mu naprawdę dobre warunki do pracy. Tych jednak nie znalazłby u Malayi, bo Minako właśnie się przekonała, jak obrzydliwym leniem był jej towarzysz i w żaden sposób nie zamierzała mu w tym momencie pomagać. Była rozczarowana jego postawą i to naprawdę mocno, no ale sprawę dało się załatwić. Póki co, Hayato nadal mógł pomagać w sklepie przez jedną część dnia, a potem przychodzić do niej na nauki czytania i pisania. Gdy już opanuje obie sztuki, znacznie zwiększy swoje szanse na znalezienie lepszego opiekuna. Co prawda będzie musiała poświęcić na to swój czas, ale wolała już oddać go Hayato, niż Malayi, wypełniając za niego papiery.
0 x
|| Karta Postaci || Punkty Historii || Pieniądze ||
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Siedziba władzy
Misja rangi D
8/7
Minako
Na pierwsze stwierdzenie Malaya zdążył odpowiedzieć krótkim "już wrócili do siebie". Nie było potrzeby prowadzić dalszej rozmowy w tym celu, a przynajmniej teraz skoro właśnie jego plany zostały doszczętnie zniszczone przez Minako. Bardzo łatwo urazić dumę kobiety, zwłaszcza takiej, która może prawym sierpowym wysłać ciebie na drugą stronę miasta.
Widząc jak bardzo źle to idzie szelmowski uśmiech zniknął z twarzy zwiadowcy. Już mógł się uwolnić, już mógł poczuć spokój serca i zapomnieć o dotyku pióra i zapachu atramentu. Stracił bezpowrotnie szansę na przeżycie dnia bez bólu głowy.
- Tydzień! - rzucił gwałtownie Malaya, jednak nim zdążył usłyszeć odpowiedź Minako kontynuował targowanie się - 3 dni? Dwa? Dobra, dobra zróbmy tak, Ty pomożesz mi ogarnąć te papiery a ja w tym czasie wszystko przygotuję dla chłopaka co? To już jest dobra umowa prawda? Każdy jest szczęśliwy a to się przecież liczy, prawda?
Nim usłyszał ostatnią opcję rzucił cichym, niczym zbitego psa głosem, "proszę". Oczy zaszkliły się jak pięć Ryo wręcz błagając o wybawienie z tej trudnej sytuacji.
0 x
- Minako
- Posty: 187
- Rejestracja: 28 paź 2022, o 13:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: - Długie, brązowe włosy
- Błękitne oczy
- Śniada skóra
- Malowane wzorki na dłoniach - Widoczny ekwipunek: - Kabury na udach
- Ochraniacz na czole
- Rękawice bez palców z blaszkami
- Srebrna odznaka na szyi - Link do KP: viewtopic.php?p=199953#p199953
- Multikonta: Rida
Re: Siedziba władzy
Najwyraźniej Malaya wyczuł nadchodzące zagrożenie, bo w szybkim tempie zaczął próbę targowania się, aby tylko ugłaskać wkurzoną kunoichi. Był jednak na straconej pozycji, bo Minako wcale nie musiała prosić go o pomoc. Po prostu pomyślała, że dobrze by było trochę odciążyć towarzysza od znienawidzonej roboty. Odciążyć, a nie całkowicie go uwolnić. Miał swoje obowiązki i musiał się nimi zajmować, a nie zwalać wszystko na potencjalnego pomocnika. Ostatecznie próby negocjacji stanęły tylko na stercie papierów, którą Minako właśnie trzymała i nawet usłyszała błagalną prośbę ze strony Malayi. Westchnęła z rezygnacją, próbując przegonić resztki swojego gniewu.
- Niech będzie. - Zgodziła się wreszcie, ale jej wzrok pozostał nieugięty. - Ale jeśli się dowiem, że zwalasz na Hayato całą robotę, a sam się opierdalasz, to będzie to ostatnia pomoc, jaką ode mnie otrzymasz, zaś chłopakowi znajdzie się wtedy lepsze miejsce.
Naprawdę nie żartowała i Malaya doskonale mógł sobie zdawać z tego sprawę. Minako miała dobre serce, ale jeśli ktoś to wykorzystywał, to odbijał się wtedy od bardzo grubej ściany jej gniewu. Zerknęła na chłopaka, który z zainteresowaniem rozglądał się po głównej sali. Bardzo możliwe, że był tutaj pierwszy raz. Miała nadzieję, że uda mu się tu zadomowić na dobre.
- Jest jeszcze jedno. - Zwróciła się do Malayi. - Jak nawinie Ci się jakiś Genjuch, to niech sprawdzi go pod kątem próby szpiegostwa i innych takich. Częściowo go zweryfikowałam, ale zawsze istnieje ryzyko, że mógł mnie oszukać. Bardzo mu zależało na pracy tutaj, z powodów podobno materialnych i rodzinnych.
Gdy wszystko zostało już omówione, oboje mogli podejść do chłopaka i oznajmić mu, co zostało postanowione. Najwyraźniej wszystko dobrze się skończy, a Minako będzie musiała przysiąść do tego stosu papierów. Co prawda nie uśmiechało jej się pisać przeprosin za to, że jej towarzysz nie umiał politycznie rozmawiać z ludźmi, ale była to cena do zaakceptowania, jeśli tylko Hayato trafi w dobre ręce.
- Hayato, to jest Pan Malaya. - Wskazała na towarzysza, prezentując tym samym jego osobę. - Zgodził się wprowadzić Cię w zasady tutejszej pracy i zapewni Ci szkolenie.
Tak więc gdy prezentacja zostanie zakończona, pozostanie im udać się do gabinetu Malayi. Panowie zajmą się sobą, zaś Minako będzie mogła rozsiąść się wygodnie w foteli za biurkiem i przejrzeć stos dokumentów, który dostała. Od czasu do czasu dopyta, o co chodzi i co trzeba z tym zrobić, żeby nie walnąć przypadkiem jakiejś gafy. Tak czy inaczej, zajmie się swoją częścią pracy.
0 x
|| Karta Postaci || Punkty Historii || Pieniądze ||
- Yami
- Posty: 2835
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
- Multikonta: Reigen
Re: Siedziba władzy
Misja rangi D
9.1/7
Minakoz/t -> Karczma "Róża Pustyni"
Na słowa Minako coś w Malayi przeskoczyło. Dziecięce zachowanie i radość zrzucania obowiązków na kogoś innego momentalnie ustąpiło na rzecz chłodnego spojrzenia. Wzrok wyostrzył się jak u drapieżcy doglądającej ofiary. Malaya już wcześniej pokazywał te atrybuty. Zawsze rozrywkowy i leniwy aczkolwiek kiedy coś musi być zmienione wszystko zostaje zamknięte po drugiej stronie jego wnętrza. Zwiadowca wyprostował się i zerknął w kierunku chłopaka z uśmiechem. Wyczułaś, że tym razem był udawany.
- Spodziewałem się raczej, że sprawdziłaś już chłopaka. Dobrze, że o tym wspomniałaś.
Zaufanie. Po wielu wspólnych wyprawach i spotkaniach w karczmie traktował Ciebie jak przyjaciela, do tego stopnia, że bez zastanowienia się i sprawdzenia przyjąłby kogoś pod swoje skrzydła ufając, że nie podłożyłabyś mu tego rodzaju świni. No co innego gdyby w kuflu z piwem znalazło się kilka kropel ekstraktu chili, doprowadzającego do dwukrotnego palenia, z obu stron.
Podeszliście do chłopaka, któremu przedstawiłaś ciemnoskórego zwiadowcę. Ten przykucnął przed chłopakiem i już w typowym dla siebie dziecięcym stylu zmierzwił mu włosy, przywitał się i wyciągnął jedno jabłko z kosza, które wciąż trzymał z głupim "To dla mnie? Nie trzeba było". Na twarzy Hayato również pojawił się uśmiech. Błyszczące oczy właśnie napotkały na Twoje.
- Dziękuję za wszystko, naprawdę dziękuję.
- No dobrze Hayato chodź to wszystko Tobie opowiem podczas gdy nasza miła pani sekretarz zajmie się wypełnianiem dokumentów. Nie chcemy jej przecież przeszkadzać. - z szelmowskim uśmiechem spotkał się z twoim wzrokiem - Za parę dni wpadnę po Ciebie i wyjdziemy na miasto, opowiesz mi jak było, muszę przecież wiedzieć co wypełniałem.
No tak, koniec końców zgodziłaś się wypełnić te wszystkie dokumenty podczas gdy on załatwi nauczycieli dla chłopaka i inne pierdoły. Ostatnia jednak wypowiedź ukrywała drugie dno. Nie chodziło tylko o samo wyjście się napić. Okazja do spotkania połączona była z wymiana informacji do to samego chłopaka. Nie pozostawał jedynie czekać... i wypełniać papiery za tego chędożonego drania.
0 x
- Ichirou
- Posty: 3928
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Choć grupa reprezentująca Unię Samotnych Wydm nie miała się czego wstydzić, trudno było mówić o powrocie w tryumfalnych nastrojach. Może i przytargali ze sobą zwój, w którym przypieczętowany został los największego antagonisty w dziejach historii shinobi, to jednak oprócz niego taszczyli jeszcze ze sobą drugi, ten z ciałem Hibiki Airan.
Rozdzielili się po dotarciu na ogrzane słońcem piaski pustyni. Seinin bez nadmiernej kwiecistości podziękował członkom delegacji w imieniu swoim oraz Unii, z lekką ironią pogratulował wyjścia żywym z sogeńskiej zawieruchy, a na koniec oschle pożyczył im powodzenia.
W uszczuplonym gronie dotarli do stolicy Atsui. Ichirou skierował Akiyoko pod skrzydła medyków, o ile istniała taka potrzeba, z kolei rzekomo swojego gówniarza przekazał pod tymczasową opiekę.
Jakiś czas później mógł wreszcie ruszyć do siedziby władzy. A raczej mogli - towarzyszyła mu bowiem Mayū.
- Ciekawe, w jakim stanie go spotkamy - mruknął do złotego dziewczęcia, pokonując korytarze najważniejszego budynku w osadzie. - Ostatnim razem waliło od niego alkoholem. To przez Kirino, pewnie coś słyszałaś. Musiałaś coś słyszeć... - skończył, wymownie spoglądając na młodszą Sabaku, a potem westchnął cicho. Był świadom, że nowiny, z którymi właśnie przybywali, nieszczególnie poprawią atmosferę w siedzibie dzielonej przez dwoje Shirei-kanów, a zawartość zwoju dzierżonego przez Mayū może być powodem do niezłej chryi.
Zatrzymali się na moment przed masywnymi drzwiami gabinetu Jou. Ichirou poprawił trzymany pod pachą wielki zwój z - wedle jego stanu wiedzy - ciałem Antykreatora, a potem jeszcze raz spojrzał na towarzyszkę. Zmusił na moment kąciki ust do sztucznego uśmiechu, ale jego spojrzenie prezentowało przede wszystkim zmęczenie.
Calutką podróż odkładał na później zaplanowanie, w jaki sposób przedstawić ostatnie wydarzenia. W tym momencie wciąż nie miał przemyślanej relacji.
- Miejmy to już za sobą - oznajmił tonem pozbawionym entuzjazmu, a potem pchnął wrota do nory bladego, rudowłosego lidera. Kurtuazyjnie przepuścił młodą damę i wszedł do środka zaraz z nią.
- Uprzedziliśmy wieści z Sogen, czy wieści uprzedziły nas? - zagaił na początek, rzucając czujne spojrzenie na podstarzałego przywódcę, by ocenić jego kondycję. Być może nie tylko na deskach zrujnowanej, sogeńskiej areny odegrały się jakieś dramaty.
0 x
- Mayū
- Posty: 334
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
- Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
- GG/Discord: vaynei
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Delegacja z pustyni rozbiła się na mniejsze, wyznaczane klanową przynależnością podgrupy stosunkowo szybko – a właściwie od razu, gdy kopyta ich rumaków zaczęły zatapiać się w pustynnych piaskach. Wymieniwszy więc konie na wielbłądy, pożegnali się zgodnie z pustynną etykietą – lakonicznie i ze sporą rezerwą. Trochę więcej słów zamieniła z Kaguyą, która miała w niedługim czasie zahaczyć o Kinkotsu przed swoją kolejną wędrówką, a potem z Ichirou, gdy omawiali godzinę spotkania przed siedzibą lidera. Historycznych zaszłości nie dało się ignorować dłużej niż te parę dni, gdy byli zamknięci w jednej mieścinie. Był to obszar zdecydowanie zbyt mały dla przedstawicieli każdego z pustynnych rodów. Mieli już siebie nawzajem zwyczajnie dość.
Wreszcie każdy poszedł w swoją stronę.
Gdy Ichirou wziął na swoje barki problemiki reszty podopiecznych, którzy, pisząc nieskromnie, skończyli w stanie dużo gorszym niż Mayū, młoda Sabaku nie omieszkała zahaczyć o swój dom, by się odrobinkę odświeżyć. Nie miała zbyt wiele czasu dla siebie, bo zaledwie parę godzin, więc pośpiesznie przywitała się ze słoniem, który wcale nie był fanaberią zepsutej bogaczki, i pognała do swojego pokoiku. Tam rozebrała się ze wszystkich świętości i świecidełek, by już za moment zanurzyć swoje zmęczone ciało w skropionej ciężkimi olejami wodzie. Tak po prawdzie, to czasem zapominała, że wciąż była tylko człowiekiem i dotyczyły ją te same ludzkie przypadłości, co ci, których uważała za słabych. Wmawiając innym, że absolutnie nic ją nie ruszało, nie sprawiała, że cały ten stres – i fizyczny, i psychiczny – po prostu znikał. Uderzał ze zdwojoną siłą, gdy w końcu nie miała nikogo przy sobie; tak jak teraz, gdy z dziwną melancholią rozmyślała o tym, że to wszystko jest cholernie męczące, przeciągając się leniwie w wannie o pozłacanych brzegach. Mimo wszystko ból istnienia był jakoś tak bardziej znośny, gdy przeżywało się go w obrzydliwym wręcz luksusie. A może wciąż nie do końca przetworzyła to, co wydarzyło się w Kotei? Może będzie tylko gorzej?
Nie zauważyła nawet, gdy jej czas wolny dobiegł końca. Nie mogła poświęcić wieczności na dozdabianie się, jak to miała w zwyczaju, ograniczyła więc to do minimum – a oznaczało to tyle, że była obwieszona mniejszą ilością złotej biżuterii. Trochę więcej czasu spędziła na nad makijażem, by zakryć widoczne na jej twarzy zmęczenie.
Niedługo potem pokonywała wraz ze starszym Sabaku kolejne uliczki prowadzące do dzielonej siedziby liderów. Gdyby nie poczucie obowiązku wobec klanu, które u Mayū było rozwinięte dosyć mocno, odsunęłaby tę rozmowę na za parę dni. Cóż, przynajmniej nie musiała robić tego sama. Ichirou zdawał się być równie zmęczony, co ona.
– Wystarczy mieć uszy – odparła głosem ściszonym do półszeptu, mimowolnie unosząc kącik ust. To było wręcz zabawne, jak szybko niosły się plotki. A niosły się jeszcze szybciej, gdy dotyczyły miłosnych perypetii koronowanych głów. – Skoro tak bardzo szuka pretekstu, to niosę ze sobą kolejny. – Postukała dwoma palcami torbę zawierającą zwój o wiadomej zawartości, po czym zerknęła przelotnie na twarz towarzyszącego jej mężczyzny. Jeśli to była prawda, że ich, ha, czcigodny lider miał problemy z alkoholem przez romanse przywódczyni Unii, to znaczyło tylko tyle, że sam szukał sobie okazji, by doprowadzać się do takiego stanu. Nie widziała winy w zachowaniu Kirino, a w słabym charakterze Jou. Nie była w stanie przyjąć jego perspektywy, bo też nigdy wcześniej nie doświadczyła miłosnego zawodu. Była zresztą zbyt zadufana w sobie, by w ogóle pomyśleć, że to mogłoby kiedykolwiek ją dotyczyć.
Tuż przed przekroczeniem progu gabinetu Seinin poprawiał materiał, w którym zapięczętowany został sam Antykreator. Mayū nie musiała nic poprawiać – zwój z ciałem denatki ciążył jej w torbie. Tak po prostu, jak drobne monety zalegające od dłuższego czasu gdzieś na dnie. Jak każdy inny przedmiot. Czy ktoś taki jak Ichirou po tylu latach doświadczania tych wszystkich niemożliwości, o których zwykły śmiertelnik nie mógł mieć pojęcia, w ogóle czuł, jakie to wszystko było surrealne?
Weszli w końcu do miejsca urzędowania lidera. Najpierw Mayū, potem Ichirou. Skinęła delikatnie głową, okazując szacunek swojemu zwierzchnikowi. Pomimo tej całej prywaty, wciąż czuła do niego respekt – głównie ze względu na siłę, którą dysponuje. Albo dysponował.
– Mamy ze sobą pamiątki. – Chociaż słowa były podszyte ironią, jej wyraz twarzy był śmiertelnie poważny. Razem z Kochankiem omiotła spojrzeniem całe pomieszczenie, by zatrzymać czujny wzrok na samym przywódcy. Mogli spodziewać się wszystkiego.
0 x
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3688
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Siedziba władzy
Ichirou i Mayu
Akiyoko jak najbardziej potrzebowała dalszej pomocy medycznej, dlatego została odesłana do szpitala. Chirou, który na początku sprawiał trochę problemów (chciał iść do Midori i twierdził, że Ichirou go nie zaciągnie na pustynię), ale ostatecznie został w dużej mierze spacyfikowany. Zapewnienie chłopaka z kllanu Nara, który z nim był, że wszystko załatwi bardzo pomogło. Dzieciak w każdym razie został odesłany do kogoś, kto miał się nim zająć. W przyszłości miano jeszcze o nim usłyszeć.
Wchodząc do gabinetu Jou, odprowadzani wzrokiem urzędników, zobaczyli, że lider klanu patrzył na drzwi z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Mayu nie zauważyła niczego, co mogłoby wskazywać na spożycie jakiegokolwiek alkoholu czy jakichkolwiek emocji - ot, zwykły, stary Jou - beznamiętny, bez emocji, zawsze logiczny i pragmatyczny. Ichirou za to widział, że wcale tak pięknie nie było. Znał lidera Sabaku na tyle, żeby widzieć te mikro-ekspresje i nieznaczne zmiany. Jou był nieco chudszy, cienie pod jego oczami nieco mocniejsze i nadal wyraźnie przeżywał różne rzeczy. Pomieszczenie było jednak dobrze przewietrzone i Jou nie wydawał się pijany, po prostu skacowany.
- Wyprzedziliście wieści - odpowiedział Jou i sztywno wskazał na krzesła przed jego biurkiem. - Ale w takim razie zakładam, że macie cos ważnego do powiedzenia, skoro wieści mają przyjść - rzucił, po czym spojrzał na Mayu. - Pamiątki mnie nie obchodzą, powiedzcie mi, że przychodzicie z wygraną w rękach Unii, nawet jeżeli tego Kaguyi oraz przynosicie mi informacje o dobrych potencjalnych sojuszach. Mam nadzieje, że nie wygłupiliście się przed - tutaj prychnął - Cesarzem i resztą. Co dla mnie macie?
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Ichirou
- Posty: 3928
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Znaleźli się wreszcie na miejscu, a Ichirou – mimo dotychczasowego zmęczenia ostatnimi wydarzeniami, podróżą i wszystkim tym, co spadło mu na głowę lub zaplątało się pod nogami – zmusił się do odrobiny wysiłku i wytężenia zmysłów, by ocenić aktualny stan lidera klanu. W jego nozdrza nie uderzył żaden aromat alkoholu, a powietrze w środku było całkiem świeże. Sam Jou zresztą też na pierwszy rzut oka nie wyglądał najgorzej. No właśnie – na pierwszy rzut oka i nienajgorzej. Za drugim, trzecim i kolejnymi spojrzeniami znający go dobrze Seinin mógł jednak stwierdzić, że przełożony jest poniżej średniej formy. Nie trudno było wywnioskować, co jest tego powodem. I nie był to wiek, choć ten swoją drogą też pewnie robił swoje.
Słowa rudowłosego jedynie potwierdziły początkowe przypuszczenia. Zdaniem Ichirou, sugestia dotycząca wygłupienia się na światowej scenie była – mówiąc delikatnie – co najmniej nie na miejscu. Asahi miał już to komentować, ale ostatecznie odpuścił i skończyło się na głośnym wypuszczenia powietrza z nosa i wymianie wymownych spojrzeń z młodszą Sabaku podczas zajmowania miejsca przed biurkiem.
Gdy zasiadł, postawił wielki zwój pionowo obok siebie i wciąż trzymał na nim dłoń niczym na trofeum. I tak, cała ta scenka była dla niego obdarta z surrealizmu. Nie pierwszy i nie drugi raz wrócił z arcyważnej wyprawy z pamiątką podobnego rodzaju. Z Oniniwy na przykład przyniósł zwój z truchłem jaszczuropodobnej bestii - przeobrażonego Juugo, z którym walka potrafiła napsuć trochę krwi. Tym razem było zgoła podobnie, więc szło się przyzwyczaić. Jedynie ranga pamiątek rosła w górę wraz z kolejnymi przygodami i aż nie sposób było przewidzieć, co Ichirou przywlecze do domu następnym razem.
– Turniejowe walki to i tak najmniej istotne z tego, co wydarzyło się w Sogen – zaczął dość enigmatycznie. – W dużym skrócie: zadziało się podobnie jak Podczas Pustynnego Pogromu – stwierdził, reflektując się na tym, że wspomnienia dotyczące tamtych niezwykle burzliwych dla Sabaku wydarzeń nie miały dla niego tak mocnego ładunku emocjonalnego jak kiedyś. Chyba wraz z wiekiem nabierał dystansu. Albo tracił zapał. Albo jedno i drugie.
– Jesteś pewien, że nie obchodzą cię pamiątki? Nawet jeśli chodzi o zapieczętowanego, pokonanego Antykreatora? – odpowiedział zupełnie spokojnie, z drobnym uśmieszkiem na ustach, jakby rozmawiali o zupełnie prozaicznych sprawach. Założył nogę na nogę i pomilczał przez moment, budując napięcie i obserwując umęczone lico Jou.
– To nie żart. Prawda, Mayū? – zapytał beztrosko, spoglądając na swoją kompankę. Kompankę, którą aktualnie darzył chyba nawet większą sympatią od lidera. Ichirou bowiem wolał stawiać na przyszłość, a w tym zestawieniu reprezentowała ją właśnie młoda Sabaku. Rudowłosy przywódca był już niestety u swojego zmierzchu, stracił dawny blask. I nie chodziło tutaj wyłącznie o skacowany organizm. To był tylko efekt choroby, która objawiała się już wtedy, kiedy stary przywódca zaczął być wodzony za nos przez tę babę urzędującą tuż za ścianą.
0 x
- Mayū
- Posty: 334
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
- Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
- GG/Discord: vaynei
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Właśnie ten pozorny brak oznak stanu wskazującego sprawił, że przyglądała się jeszcze uważniej. Chociaż sama nie była wolna od doświadczeń z różnymi substancjami poprawiającymi nastrój, to jednak nie pozwoliłaby na to, by ktokolwiek zarzucił jej niekompetencję. Mimo że nie interesowało ją, co bladolicy lider robił po godzinach urzędowania (tak naprawdę była tym zainteresowana, ale raczej w kontekście śmiesznej ciekawostki), to nie mogła tak po prostu zignorować pogłosek o jego pijackim liderowaniu. Uznawała to za niedopuszczalne. Może nawet obraźliwe dla reszty rodu, jeśli plotki okazałyby się prawdą.
W tym momencie miało to jednak nikłe znaczenie. Z tą upokarzająco niską rangą jak na jej zbyt wysokie ego mogła jedynie w milczeniu stwierdzić, że w przyszłości mogłaby być lepszą liderką. I że gdyby nie ta ranga, to wszyscy by zobaczyli, jak znakomicie sprawdza się na wysokich szczebelkach. Droga, jaką musiała przejść, wciąż była nieznośnie długa.
Teraz stała jednak przed aktualnym liderem obok osoby, która, jak zakładała Mayū, prawdopodobnie była druga w kolejce dotronugabinetowego krzesełka. Jou prezentował się nienagannie, a przestrzeń wokół niego była czysta. Powietrze też było czyste; może wręcz zbyt świeże jak na osobę, która nie miałaby nic do ukrycia. A może po prostu była znudzona i na siłę doszukiwała się poszlak?
Lider wypowiadał się w standardowy dla siebie sposób. Być może ta lekka przygana, którą tak często stosował, była dla innych w jakiś sposób motywująca do polepszenia swoich wyników... ale nie dla Mayū. Jej morale spadało bez słów aprobaty. Spadało też wtedy, gdy już od progu podważano jej kompetencje. Ktoś się wygłupił? Niby kto? Przecież nikt nie był bardziej idealny do roli reprezentowania Unii niż oni. Jeśli już ktoś się wygłupił, to Cesarz – miała odszczeknąć, a zamiast tego tylko zerknęła kątem oka na Ichirou. W milczeniu wymienili się tym poczuciem niesprawiedliwości, po czym zajęli wskazane miejsca. Założyła nogę na nogę i machinalnie przygładziła wyszywany złotą nicią materiał jej sukni.
– Nie miałam na myśli jakichś kiczowatych, festiwalowych talizmanów – wytłumaczyła z tak nienaturalną dla niej cierpliwością, gdy Jou zarzekał się, że miał w nosie jakieś pamiątki. Czy w natłoku tych wszystkich wydarzeń ktoś jeszcze pamiętał o sogeńskim festiwalu? Gdyby nie parę kolorowych kamieni nabytych na tamtejszych stoiskach, które wyłożyła z torby tuż przed wyjściem, to pewnie też by już o tym nie pamiętała.
Bezwiednie pociągnęła kącik ust ku górze, gdy starszy Sabaku ostentacyjnie postawił przed sobą ogromnych rozmiarów zwój, chcąc w ten sposób przyciągnąć uwagę ich zmarkotniałego lidera do unijnej zdobyczy. Skoro mieli do przekazania parę gorszych wiadomości, to sensowniejsze byłoby zaczęcie od tych spektakularnie dobrych.
– To jest właśnie ta pamiątka. Cały świat zobaczył, jak silna jest Unia – zawiesiła na chwilę głos – jak silni są Sabaku. Nie ma chyba większej wygranej, prawda? – Wskazała dłonią na zwinięty materiał zawierający pieczęć, która już jakiś czas temu pochłonęła największe zło całego znanego świata, po czym wyprostowała się dumnie na swoim siedzeniu. Ten ich mały pokaz był tym, w czym Sabaku byli najlepsi – w propagandzie sukcesu, która przecież nigdy nie zaszkodzi, a może tylko pomóc. Ale czy to znowu była aż taka propaganda? Gdyby nie olbrzymie masy złotego pyłu zalewające cały obszar areny, to Antykreator nie zostałby przytrzymany w miejscu nawet na ułamek sekundy.
– Żartem za to był cały ten turniej – odpowiedziała z przekąsem na zaczepkę Seinina, płynnie przechodząc do ogólnikowego wstępu właściwej części raportu. – Aż zbyt dogodne wydaje się zebranie takiej ilości osobistości w miejscu, gdzie zadziało się tyle niecodziennych zbiegów okoliczności. Z pojawieniem się Antykreatora we własnej osobie i ofensywą Cesarza włącznie. Okoliczności Pogromu na początku też były niejasne. – Podobieństwo rzeczywiście było uderzające – na tyle, że jeszcze na sogeńskich ziemiach wielokrotnie przypominała sobie wydarzenia tamtego feralnego dnia. W przeciwieństwie do Ichirou, który zdążył już przeżyć swoją żałobę, Mayū wciąż nie mogła pogodzić się ze stratą. Wspomnienia pustynnej rzezi były w niej na tyle żywe, że przywoływała je za każdym razem, gdy pracowała nad swoimi zdolnościami, by dorównać mistrzostwu, jakie osiągnęła jej zmarła matka.
– A z Kōtei prawie nic nie zostało.
0 x
- Papyrus
- Administrator
- Posty: 3688
- Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
- Ranga: Fabular
- GG/Discord: Enjintou1#8970
- Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Re: Siedziba władzy
Ichirou i Mayu
Im bardziej Mayu się przyglądała Jou, tym bardziej wydawał jej się trzeźwy i pozbierany. Ostrzeżenia Ichirou wydawały się bezpodstawne. Może czas zaleczył rany i lider się pozbierał? Mayu z całą pewnością mogła być zdezorientowana.
Na ustach Jou pojawił się lekki uśmieszek, kiedy oboje - i Mayu i Ichirou - oburzyli się na sugestię wygłupienia się. Było duże prawdopodobieństwo, że sobie z obojgiem trochę pogrywał, więc chyba dobrze, że nie zareagowali na to żywiej. Dlatego też temat nie był drążony dłużej. Chyba, że postawienie zwoju na stole było próbą pokazania jak bardzo Ichirou i Mayu się nie wygłupili.
Jou spojrzał na zwój z niewielkim zainteresowaniem, przede wszystkim nie spodziewając się tego, co Sennin miał powiedzieć. Kiedy już to powiedział, przez twarz Jou przebiegło mnóstwo różnych emocji. Zaskoczenie, niedowierzanie, niepewność, a następnie pojawił się w jego oczach blask triumfu.
To wszystko zauważył Ichirou. Mayu widziała niemal kamienną twarz, która nie znała emocji.
- Zapieczętowany Antykreator - powiedział powoli, podnosząc się ze swojego krzesła i dotykając zwoju, jakby chciał się upewnić, czy był on prawdziwy. - Doskonale. Czas najwyższy. - Spojrzał na Ichirou. Czyżby z przyganą, że aż tyle czasu mu zeszło? A może po prostu był wdzięczny, że nie stało się to na jego ziemiach? Ciężko było powiedzieć. Usiadł też na krześle. - Będzie trzeba to ogłosić, jako triumf Unii. Opowiedzcie mi szczegóły. Zakładam, że byliście zaangażowani w to.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
- Ichirou
- Posty: 3928
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Czy przybycie z trofeum z największego wroga ostatnich stuleci świata shinobi powinno wyglądać bardziej pompatycznie: z fanfarami, karawaną słoni i czerwonym dywanem wyłożonym przed bohaterami Unii? Pewnie tak, ale jakoś nie zapowiedziano tego wydarzenia. Zamiast wzniosłych chwil był więc absolutnie zwyczajny moment lekkiej opowiastki z egzotycznej podróży z równie egzotyczną pamiątką, która obecnie spoczywała między rozmówcami.
Ichirou z lekkim poczuciem tryumfu spoglądał na starszego mężczyznę, czujnie badając jego reakcję w trakcie wykładania kolejnych faktów. Jou mimo swej wyjątkowej oszczędności w mimice musiał jakoś zareagować na sogeńskie rewelacji. I – zgodnie z oczekiwaniami – zareagował.
Seinin, usatysfakcjonowany ze zrobienia odpowiedniego wrażenia i zbudowania zaciekawienia na start, rozparł się wygodniej na siedzisku, założył nogę na nogę i zerknął z subtelnym uśmieszkiem na Mayu, której dopisywał chyba podobny nastrój, co jemu.
– No naturalnie, w innym przypadku przecież nie wrócilibyśmy z tym zwojem. No ale dobrze, może od początku i do sedna o najważniejszym… – zaczął, po czym zrobił malutką przerwę na ciężki wdech i jeszcze cięższy wydech. Zdawanie raportu nie było zbyt ekscytującą sprawą. – Turniej toczył się swoim rytmem, nasi prezentowali się dobrze lub w miarę dobrze, ale finalnie to bez znaczenia. Rozmowy na szczytach bez szczególnych ekscesów, trochę sztucznych uśmiechów, trochę przepychanek. Cesarz jedynie wyszedł na niezrównoważonego. To w zasadzie tyle, aż do momentu jak z Pustynnego Pogromu, gdzie wszystko zaczęło się walić. W sensie dosłownie, cała arena poszła się sypać – nakreślił wstęp możliwie krótko i treściwie, a i tak czuł się już nieco zmęczony. Rozejrzał się pobieżnie za wodą lub innym napojem na stole i – o ile takowy się znalazł – uraczył się nim. W innym przypadku westchnął cicho i kontynuował o suchym gardle.
– Ja zająłem się podtrzymywaniem areny, żeby dać ludziom czas na ucieczkę. Mayu z kolei kierowała naszą unijną grupką, by udrożnić drogę ewakuacji, którą starali się utrudnić wyspiarze. Tak, cesarskim od tej słonej wody się chyba popieprzyło. Nie wiem, jak dużą mieli zmowę z Antykreatorem, ale to wszystko było zaplanowane... Tamten przez cały turniej podszywał się pod jego uczestnika, a gdy w końcu się ujawnił w samym serca kotła, to zaczęła się prawdziwa walka. Prócz części naszej delegacji stanęło przeciw niemu tylko kilku liderów i parę innych osób. Po powrocie z Oniniwy mówiłem już, że skurwiel potrafi zregenerować nawet poważne rany, że przeżył moje tsunami. Jak się okazało, potrafił wrócić do siebie nawet z popiołów, a walka z nim była jedynie grą na czas. W tej grze przegrali swe życia chociażby liderzy Nara i Kaminari. My – podkreślił dumnie, zerkając z satysfakcją na Mayu – wyszliśmy oczywiście z tego starcia cało i bez zadrapania. A skoro gnoja nie dało się unicestwić w normalny sposób, to spróbowaliśmy go zapieczętować. Pomógł nam w tym medyk Mujin. Złapaliśmy Hana w nasze piaski, potem zamknąłem go w piramidzie, doszło do pieczętowania i... udało się – skończył, rozpościerając otwarte na boki.
– Wokół, w sensie poza areną, też działo się sporo. Zamieszki, walki z ludźmi Antykreatora, z wyspiarzami... W samej walce z Hanem pojawiła się ogoniasta bestia Uchihów, a gdzieś w okolicy wyczuwałem obecność jeszcze jednej. Ale gdy główny zły został zneutralizowany, nie było sensu się w to wszystko dalej angażować. Ogłosiłem, że jako Unia zabezpieczymy zwój, no bo kto, jak nie my, a potem zebrałem naszych i ruszyliśmy z powrotem na pustynię. Wyprawa do Sogen i tak nas trochę kosztowała... – zawiesił na moment, spoglądając spokojnie na młodszą krewniaczkę.
– No właśnie, Mayu, czy zdasz relację z unijnej straty? – zasugerował, opierając splecione dłonie na kolanie i oddając inicjatywę uroczemu dziewczęciu. W zasadzie, to zrzucił na jej barki tę gorszą część raportu. Sam nawijał o tryumfach, kiedy ona miała opowiedzieć o porażce. Zrobił to trochę z wygody, trochę z drobnej złośliwości, ale, koniec końców, wiedział, że młodsza Sabaku doskonale sobie z tym poradzi. Zresztą, musiała się jakoś odwdzięczyć za bardzo korzystne zaprezentowanie jej dokonań w trakcie finałowej potyczki.
0 x
- Mayū
- Posty: 334
- Rejestracja: 6 kwie 2020, o 22:16
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Średni wzrost, ciemna karnacja, złote oczy i czarne, długie włosy. Nadmiernie obwieszona złotą biżuterią.
- Widoczny ekwipunek: Gurda na grzbiecie; fūma shuriken u boku; duża torba na biodrze; dwie kabury na udach.
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=8392&p=139116#p139116
- GG/Discord: vaynei
- Lokalizacja: Atsui
Re: Siedziba władzy
Twarz czcigodnego lidera wciąż była zastygnięta w irytującym bezwyrazie, a Mayu wciąż obserwowała go spomiędzy lekko zmrużonych powiek, opierając podbródek na dłoni. To był ten typ człowieka, z którymi miała największy problem – a mowa o tych osobach, których ekspresja była tak skąpa, że nie mogła wydedukować, co siedzi im w głowie. A to sprawiało, że miała chęć wymusić na nich ciekawszą reakcję. Bez znaczenia jaką; bez znaczenia też, w jaki sposób.
Tego typu zachcianki, oprócz przywódcy Sabaku o kamiennej twarzy, wywoływala w niej Kaguya Ren. Z tą różnicą, że ją faktycznie mogła prowokować do wyjścia ze swojej strefy komfortu, a Jou... w mniejszym stopniu. Inna sprawa, że podjudzanie Kaguyi było tak banalne, że nawet nie musiała się starać, a jej pozbawiona jakiegokolwiek wyrazu twarz niemal łamała się, zmuszona do grymasu. Czemu w ogóle teraz zajmowała sobie głowę tą cholerną włóczęgą?
Aż musiała wyładować rosnącą frustrację niespokojnym potrząsaniem założonej na drugą nogi. Jedynym, co ją teraz powstrzymywało przed spytaniem Jou o jego prywatne sprawy były te resztki zdrowego rozsądku, które nabyła wychodząc z lat nastoletnich, a które przypominały jej, że właśnie znajduje się w gabinecie Shirei-kana. Rozdrażniony lider niekoniecznie był tym, co mogłoby jej pomóc w uzyskaniu kolejnych awansów.
A potem Ichirou zaczął swoją opowieść o heroicznych Unijczykach i spektakularnej przegranej legendarnego Antykreatora. Zgrabnie pomijał to, co niewygodne (Chirou), a uwypuklał to, co dotyczyło sukcesów pustynnej delegacji. Przytaknęła parę razy, gdy wspominał o jej udziale. Spisali się idealnie. Chwała wielkim Sabaku, chciałoby się rzec.
Nie umknęło jej uwadze, że starszy Sabaku napomknął o zniszczeniach wywołanych przez dwuogoniastą, płonącą błękitnym ogniem bestię powlekającą ciało Shiroyashy. Było to dość zaskakujące, biorąc pod uwagę, że mówił o członku swojej organizacji; jednocześnie przekazał tą informację w tak zawoalowany sposób, że mogła po prostu zginąć w natłoku innych informacji. Nie zamierzała rozwijać tego wątku. Wiedziała jednak, że będzie to kolejna z wielu rzeczy, o które podpyta Seinina w niedalekiej przyszłości.
Złote spojrzenie obojga Sabaku spotkało się, gdy opowieść nagle została zakończona, idealnie odcinając podniosłą część od tej, którą już za chwilę miała prezentować Mayū. I już jej usta miały się wygiąć w krzywym uśmiechu, ale zamiast tego odchrząknęła króciutko, nie pozwalając na uformowanie się tego grymasu. W sumie, to nie miała mu tego za złe. Skoro sama bez skrupułów wysługiwała się niższymi rangą, to czemu ktoś o randze Seinina miałby sobie na to nie pozwolić?
– Zanim o stracie, to może jeszcze trochę o Cesarzu – wtrąciła, zaciągając kosmyk czarnych włosów za ucho. – Siedział jak na szpilkach aż do momentu, gdy wdał się z nami w rozmowę. Rozchmurzył się wtedy tak bardzo, że zaczął snuć wizje o tym, jak mógłby zagospodarować sogeńskie ziemie. Nie brzmiał, jakby chciał się na nich zatrzymać. Trzeba przyznać, że bardzo ambitne plany. – Chociaż Ichirou ujął zachowanie przywódcy Morskich Klifów w jednym słowie, Mayū uznała za ważne, by potwierdzić jego ekspansywne zapędy. W końcu takie było ich główne zadanie, prawda?
– Kręcił nosem na ten sojusz ryuzacko-sogeński. Był aż za bardzo zainteresowany naszym zdaniem na ten temat i nachalnie wypytywał o unijne plany. Potem razem z liderką od Yukich chyba próbowali szukać w nas sojuszników? Podobnie jak ten kupiec z Ryuzaku, ale potem, wiadomo, to wszystko już przestało być ważne. W sumie ciężko powiedzieć, czy kiedykolwiek było. – Pociągnięte olejkiem wargi wygięły się w gorzkim uśmiechu. – Aż wreszcie przepadł, gdy pojawiła się jego armia, a potem Antykreator. A raczej kolejne zastępy, bo część armii weszła już podczas samego turnieju.
Zamilkła na chwilę. Sięgnęła po naczynie z wodą, ale wcale nie była spragniona; po prostu potrzebowała tego momentu, by uporządkować myśli i przypomnieć sobie parę detali. Była świadoma tego, że powinna ostrożnie dobierać słowa, bo sprawa była poważna, a konsekwencje – trudne do przewidzenia.
– Cześć rodów została bez liderów. Część jest pozbawiona najsilniejszych żołnierzy. Zginęło wielu ludzi. Jedyna strata, jaką poniosła Unia to – urwała na chwilkę, by wyciągnąć z torby pewne zawiniątko – Hibiki Airan. – Nieśpiesznie odwinęła drogi materiał, którym omotany był niewielki zwój, po czym ułożyła go wraz z tkaniną na swoich kolanach.
– To wszystko musiało być zaplanowane. Zamordowano ją jeszcze przed główną walką, więc równolegle prowadziliśmy rozmowy i śledztwo, gdy reszta delegacji brała udział w tym cholernym turnieju. Odszukanie jej nie było proste, bo nie zostawiła po sobie żadnych śladów. – A przynajmniej o jakichkolwiek istniejących Mayū nie mogła mieć pojęcia. – Została znaleziona w kotejskiej kostnicy w tragicznym stanie. Obrażenia są rozległe i dość niejednoznaczne... jest cała w drzazgach. Zwłoki są tak zbeszczeszczone, że rozpoznałam ją dopiero po plakietce. Z jednej strony ktoś naprawdę starał się, by nigdy nie została rozpoznana, a z drugiej, cóż, chyba nie był szczególnie spostrzegawczy. – A może właśnie chciał, by byli straumatyzowani tym widokiem? Może specjalnie zostawił coś, co pozwoliłoby ją rozpoznać mimo zniszczonej twarzy? Analizowała to wielokrotnie podczas kilkudniowej podróży na pustynię; a jednak mieli zbyt dużo luk informacyjnych, by móc wyciągnąć z tego jakiekolwiek wnioski, które nie były jedynie teoriami spiskowymi.
– Ta śmierć nie mogła być przypadkowa. Jeśli dobrze pamiętam, to jej ramię jest oznaczone liczbą trzy. To coś znaczy? – Mayū rzadko zadawała pytania, bo to oznaczało przyznanie się do swojej niewiedzy. W tej sytuacji wiedziała jednak, że, niestety, nie było innego sposobu, by zaspokoić ciekawość. – Druga Maji doznała poważnych obrażeń podczas walki z Antykreatorem, ale została przez nas ocalona – dopowiedziała szybko, jakby przetrwanie współklanowiczki Hibiki miało być uznane za okoliczność łagodzącą. Nie dało się ukryć, że podtrzymywanie ją przy życiu było też w pewnym stopniu oznaką wyrachowania.
Wyciągnęła wreszcie zaciśniętą na zwoju dłoń w kierunku ich zwierzchnika, chcąc podać go bezpośrednio do jego rąk. Zwój zawierający ciało siostryjeszczeprzywódczyni Unii już wystarczająco długo traktowany był jak najzwyklejszy przedmiot. Położenie go na biurku wydawało się teraz jakoś tak bardziej niestosowne niż trzymanie go w torbie.
– Najwyraźniej tak wielkie zwycięstwo nie mogło obyć się bez ofiar.
0 x