Nie żeby coś, ale dziwny to był akurat Seinar. Chociaż lepiej tu pasowało określenie specyficzny. Ichirou nie miał zbyt dużej styczności z samurajami, więc myślał o nich absolutnie stereotypowo. Sądził, że wojownicy z Teiz są mocno zdyscyplinowani, honorowi, powściągliwi w swoich słowach oraz czynach, a przy tym wszystkim z całą pewnością są mocno sztywni. Kei był zupełnie inny, ale może to i dobrze. Ze stereotypowym samurajem Ichirou raczej by się tak szybko nie dogadał. - No dobra, niech już będzie. Straszna męczydupa z ciebie. - Zgodził się na funkcję Seinara, bo mimo wszystko coś mu się należało za ten wisior. I tak na ten moment w grupie były tylko dwie osoby, więc to nie był żaden problem. Nad hierarchią w Klepsydrze trzeba będzie poważniej pomyśleć dopiero wtedy, gdy się bardziej rozrośnie i nabierze kształtu. - Chyba nie ma lepszej opcji. Sprawdzimy się w terenie i wtedy zobaczymy, jak będzie się ta nasza współpraca układać. - Chociaż Ichirou lubił gadać i posiadał jakieś tam predyspozycje na dyplomatę czy polityka, to jednak był przede wszystkim shinobim, a więc człowiekiem czynu. Mogli debatować i teoretyzować na temat wspólnej przyszłości, ale to własnie plac boju był najlepszą okazją, by zobaczyć, jak będzie układać się ich współpraca. - Lider zna mnie na tyle, by wiedzieć, że nie zrobię niczego, co zaszkodziłoby mojemu klanowi. Spokojnie, poinformuję go o moich planach. Nie działamy w tajemnicy. No, oprócz tej jednej sprawy, której lepiej nie rozgłaszać. - Chwilę jeszcze pojedli, posiedzieli, aż w końcu samuraj wyszedł z propozycją odnośnie wyprawy do Midori. - W porządku, postaram się wyrobić na ten czas - odpowiedział, a potem razem opuścili Promyk Słońca. Zanim rozeszli się w swoje strony, Ichirou wskazał mu drogę do dobrego onsenu i polecił jedno z miejsc, w którym mógłby się zatrzymać.