Trudno było przeoczyć lecące z nieba ulotki, choć na początku Pazur bał się, że gość rozrzuca za sobą notki wybuchowe, aby spowolnić pościg i spowodować jeszcze więcej zniszczeń. Okazało się jednak, że prawda była o wiele bardziej łaskawsza, bo było to tylko zwykłe zachęcenie do rebelii. Pewnie nie pierwsze i nie ostatnie, ale na pewno problematyczne, tym bardziej tuż przed koronacją Ichirou. Souei szybko ją przeczytał, a potem schował sobie do kieszeni. Może będzie miał okazję porozmawiać o tym z Asahim, gdy znowu się spotkają. To był pierwszy moment, w którym Matsuda zaczął zastanawiać się, jak skuteczny może być Oroboros w swojej propagandzie. Gdzie rzeczywiście znajdują się nastroje pospólstwa w tym momencie i czy machają na to ręką, czy jednak kropla drąży skałę, która zaraz pęknie? Jakakolwiek nie byłaby na to odpowiedź, faktem było to, że tą rewolucję należy powstrzymać. W tej kwestii mafiozo kierował się wyłącznie osobistą lojalnością wobec przyjaciela i nawet gdyby oskarżenia na ulotce były prawdą, to nie zachwiałoby to Soueiem nawet na sekundę.
Usłyszał dziwny plan Kapitana na temat przesłuchania pojmanego tu i teraz. Usłyszał również jego propozycję nie do odrzucenia. Pazur uśmiechnął się lekko.
- Zaraz się przekonamy. - Wciąż traktował stojącego przed nim mężczyznę trochę z góry. Było to w sumie nawet zabawne, oboje nic praktycznie o sobie nie wiedzieli, a jednak zachowywali się jakby byli lepsi od tego drugiego. Matsuda nie bał się widoku krwi. W szklanym pałacu Ekibyo brodził w niej po kostki, wyrywał ludziom serca i roztrzaskiwał czaszki. Ilość morderstw które popełnił można było liczyć w dziesiątkach, jeśli nie w setkach. Co mogło go tutaj zaskoczyć? Bo na pewno nie flaki wylewające się z człowieka. Jeśli pod żelazną kopułą nie było żadnego źródła światła i mieli siedzieć tam po ciemku, to skorzystał ze swojego byakugana na tyle na ile mógł, to znaczy ograniczył się do widzenia układu chakry wszystkich zebranych, bo tak radził sobie w kompletnych ciemnościach.
Ukryty tekst