- Jak będziesz mówił do mnie tak brzydko to utnę Ci język - powiedziała wesoło chichocząc niczym nastolatka. No wtedy pewnie nie przydałby im się na przesłuchanie. Byłby bezużyteczny. Wiedziała, że Toshiro i Kutaro byliby niepocieszeni, jednak znajdowała się w swoim żywiole i pewnie rzeczywiście pozbawiłaby leżącego pana języka, gdyby dalej zachowywał się tak niesympatycznie.
- Ten tutaj uważa się, za lidera! - Rzuciła głośno w stronę Toshiro i Kutaro, chociaż nie odrywała czerwonych tęczówek od swojej zdobyczy. A raczej prezentu, który podarował jej Kutaro. Trafił w dziesiątkę. Zdecydowanie poprawił jej humor. Stała się nagle potrzebna i miała jakieś ciekawe, przyjemne zajęcie. Widocznie Kutaro poznał już ją na tyle, żeby wiedzieć czym sprawi jej radość. A może właśnie się o tym przekonywał? Widok młodej dziewczyny bawiącej się swoją ofiarą nie był pewnie najbardziej pokrzepiający i pewnie nie świadczył o niej nic dobrego. Chłopcy zwyczajnie wpadli w złe towarzystwo.
Czuła się lekka jak piórko. Cały świat dookoła nie miał znaczenia, kiedy mogła się tak świetnie bawić. Oczywiście gdzieś tam kątem oka sprawdzała otoczenie, tak na wszelki wypadek, jednak leżący mężczyzna pochłaniam większość jej uwagi. Z pozoru wyglądała na rozluźniona, jednak czujnie obserwowała jego ruchy, gotowa na ewentualny odskok i unik. Powinien czuć się zaszczycony, że poświęcała mu aż tyle uwagi. Przerażające, że znęcanie się nad wrogiem sprawiało jej taką okropną przyjemność. Satysfakcję drapieżnika, który dorwał się do swojej ofiary. Ale przecież była dla niego miła, prawda? Starała się! Mogła przebić mu inne części ciała, które na pewno bolałyby jeszcze bardziej. Nie wyglądał na głupiego, więc pewnie rozumiał dlaczego przybiła do podłoża jego dłonie. Nie ryzykowała, że wywinie coś nierozsądnego. Zrobi jej krzywdę, a potem zginie z rąk Kutaro albo Toshiro. Totalnie bez sensu. Zresztą zabawa dopiero się rozkręcała. Po co miałby ją psuć?
- Przychodzimy w imię Hana - skłamała gładko głaszcząc chłopaka po policzku. Delikatnie, powoli jak gdyby był jakimś małym, puchatym zwierzątkiem. - Myślałeś, że pozwoli na taką samowolkę z waszej strony?
Bawiła się nim, więc karmiła go bzdurami. Tak naprawdę nie była mu winna żadnych wyjaśnień i odpowiadała wedle własnej zachcianki. Specjalnie powiedziała, że ten "uważał się" za lidera. W końcu brakowało potwierdzenia i mógł zwyczajnie kłamać dla własnego dobra. Jego towarzysze spali, jak mogliby zaprzeczyć jego słowom? Czekała aż pojawi się Toshiro. Przekonała się o jego umiejętnościach na własnej skórze, kiedy prowadził na niej ‚przesłuchanie’. Na samą myśl o przymusie mówienia prawdy przechodziły ją ciarki. Przerażajace doświadczenie. Nie przejmowała się jednak za bardzo losem leżącego wroga. W końcu jeśli okaże się użyteczny zostanie zabrany do Saisei, jeśli nie? Cóż pewnie zginie w następnych kilku minutach. Które wyjście było lepsze, mniej bolesne i szybsze? Ciężko powiedzieć. Zależy jak długo pozwolą jej bawić się swoim „posiłkiem”, niczym małemu kotkowi.
Tutaj przychodziło standardowe pytanie. Czy Saisei było czymś lepszym niż Han? Członkowie organizacji uważali się za lepszych ludzi. Mięli przecież bardziej szczytne cele. Jednak ich droga bywała kręta. Najważniejszym było wykonać powierzone zadanie. Obojętnie w jaki sposób. Saisei było szare, ani czarne ani białe. Nana miała problemy z odróżnieniem zła od dobra, tak jak teraz kiedy gładziła ciepły policzek swojego wroga, dlatego działanie Saisei wydawało jej się jak najbardziej naturalne i normalne. Ciekawe co myślał sobie biedny pan strażnik, który właśnie domagał się jakiś wyjaśnień. Przewróciła jedynie oczami. Lepiej dla niego, żeby się nie wtrącał, bo jeszcze przypadkiem mu się oberwie. Jak to szło? Do celu po trupach,? Czyli Nana niczym ryba w wodzie.