Ciepła para wydostała się z jego ust, kiedy zatrzymał się przed wejściem do jaskiń, obracając w kierunku Shuichiego. W stronę swojego klona. Jego kopia mogła tylko stać i przyjąć na siebie pełen gniewu cios. Aura osoby, która na co dzień była łagodną, uśmiechniętą osobą, chowającą swoje troski głęboko, by mieć miejsce na działanie i uniesienie głowy ku błękitnemu niebu, była teraz pierwotną pasją, która malowała na białym krajobrazie szalone wzory. Buchającą chakrą, która potrafiła przerazić, stłamsić. Odpędzić. Czuł ją niemal w każdej komórce swojego ciała, tę siłę, która mogła zostać ukojona w jeden sposób - rozlewają krew. I tak oto się polała - tylko miast krwi, była krystaliczna woda. Czemu ona nie wyparowała od spotkania z rozgrzanym ciałem shinobiego..? Sanada był gotowy do ucieczki - im dalej tym lepiej. A najlepiej do wody, z której Jugo nie mógłby go wyciągnąć. Co prawda wtedy straciliby szansę na przesłuchanie ostatniego z żyjącej grupy... a no właśnie, więc musiałby go bronić? Ha... Więc stał. A woda zadziałała jak katharsis, paliła, parzyła, czy może była tą letnią wodą, którą koi się rozpalone gorącym słońcem ciało? Cokolwiek się stało sprawiło, że Shuichi zaczął się uspokajać. Jego ciężki oddech odpowiadał ciężkości myśli i obaw, które musiały szponami zaatakować jego umysł. Oh, oh, martwił się? Shikarui skinął w jego kierunku głową, żeby go uspokoić. A może to był jak najbardziej ludzki odruch? Tak, oczywiście. Druga osoba się martwi, a ty chcesz, żeby zachowała jasność myśli, to nie ma niczego wspólnego z zimnym kalkulowaniem. To na pewno po prostu "ludzkie". Wysunął przed siebie rękę i wystawił tylko dwa palce, zaraz pokazując na wejście. Nadchodzą. Zaraz też przywołał ruchem Shuichiego do siebie i wziął na bark ciało, by wyrzucić je za "róg" bez żadnej kozery, wiedząc, że jeszcze chwilę mają, zanim tamci się wydostaną z tej plątaniny korytarzy. Wrócił na miejsce, złożył ręce w Barana, następnie Tygrysa i zastawił w samym wyjściu pułapkę na dwójkę niecnot, co się kryły w ciemnych, wilgotnych ścianach podziemi. Poczuł dziwną suchość w ustach i lekką niestabilność podłoża. Żądza krwi wypłynęła z nim i uleciała wraz z ostatnim trupem, teraz pozostawiając za sobą pustkę wraz z resztkami chakry, która krążyła w jego żyłach. Trwonił ją za bardzo, za szybko. Zdecydowanie będzie trzeba nad tym popracować.
Cofnął się razem z Shuichim za róg, by pozwolić wrogowi w pułapkę wpaść.