Mężczyzna, który stał przed nimi, wyglądał na podgatunek człowieka "poważnego". Poważne życie, poważne sprawy, poważna śmierć. Wszystko nabierało na patetyczności. Nie zrezygnuje z zadania, bo wiąże go honor, nie ustąpi, bo kodeks zabrania, nie wycofa się, kiedy wycofanie miałoby przeczyć jego
godności. Od momentu Asaki, Shikarui bardzo polubił to słowo, chociaż jakoś nie śpieszyło mu się do łapania tej godności za ogon, jak kwoki, z której obiecano złote jaja. Z tej wypadały chyba tylko zgniłe, bo jeszcze nigdy nie widział, żeby cały ten honor i godność przyniosły komukolwiek szczęście. Intrygowało go, więc starał się wyłapać na temat tego fenomenu jak najwięcej, z którego najbardziej słynęli chyba samurajowie. Nie miał okazji jeszcze poznać tej frakcji. Hmm, Yinzin - kolejne dobre miejsce na podróż. Ale to potem, to potem. Teraz czekało ich i tak wiele planów, które pewnie pochłoną całą zimę. Ten tutaj również wyglądał na takiego, który rozplanował sobie już całe życie, albo przynajmniej jego kawałek. Zaplanował sobie to, że Reira będzie szła tą trasą, widział, że i oni nią podróżują... Właśnie, widział - o wiele więcej, niż Shikarui mógł zauważyć, bo Byakugan był o wiele bystrzejszy od tej lawendy. Tej czerwieni, która lawendę przykryła, lśniąc w zachodzącym dniu tą samą, czerwoną łuną, którą przykryte zostało niebo. Przynajmniej Shikarui nie mógł go nie lubić, skoro mężczyzna nie był niższy od niego. Szczęście leżało po jego stronie, dla tych, których lubił, był łagodniejszy. A tego tutaj... polubił. Jego aura, postawa, spojrzenie, które im słał, sprawiały, że czuł się naprawdę swobodnie. Bezpiecznie w każdym słowa tego znaczeniu, chociaż w jego oczach nadal był to przeciwnik i wyliczał każdy milimetr jego ruchów, pilnując, żeby żaden fragment nie umknął jego uwadze. Mogliby się dogadać, bez wątpienia. Ludzie biznesu, ot co, z których każdy ma swoje zadanie do wykonania. I chociaż Shikarui naprawdę nie lubił rzeczy skomplikowanych, to czasem rzeczy te aż prosiły się o komplikacje. Tutaj był wybór - albo Reira, albo jej mąż. Ba! Mężczyzna zgodził się zapłacić, jeśli zabiją jej męża! Shikarui spojrzał na niego z nowym zainteresowaniem. Nie dlatego, że wizja zdrady tak bardzo go rajcowała. Też nie dlatego, że dla większej ilości złota nie byłby w stanie zdradzić. Oddałby im Reirę nawet gdyby ten zapłacił 10 ryo więcej. Dla niego większą stratą czasu było przepychaniem się z tym mężczyznom i przeczuwał, że nie tylko z nim. Że będą mieli do czynienia z tym, kto stał za plecami tego najemnika. Ktoś pójdzie tropem tej śmierci i nie będzie kłopotem wytropienie ich. Wszystko leżało w ich interesie, żeby więc ją oddać, ale mimo to nie zrobiłby tego, nie pytał nawet na poważnie z jednego, istotnego względu - wiedział, że Asaka uniesie się dumą i że będzie zła, napuszy się, będzie się bronić przed takimi słowami. Reira i Terein byli od początku bezpieczni ze względu na to, że nie był gotów zdradzić Asaki - to był prosty rachunek. Więc o co chodziło tutaj? Ha... ano o to, że mogli zarobić podwójnie. Wilk syty i owca cała. Tylko wtedy rzeczywiście - zajęłoby im to dużo więcej czasu.
-
Zgoda. - Wysunął się w kierunku Hyuugi, robiąc ze dwa, może trzy kroki i wyciągnął w jego kierunku rękę. Tak jakby żądał czegoś od niego. Na przykład zapłaty. Pieniędzy. To, że uniósł rękę, w której rękawie miał schowaną kaburę na broń i wystrzelił w kierunku mężczyzny kunai, celując go w jego krtań, było już zupełnie inną śpiewką.
Albo tą samą?
Ukryty tekst